Oto
wykaz wszystkich stron które powinny być
dostepne pod niniejszym adresem (tj. na
tym serwerze), w zestawieniu językowym -
w 8 językach. Jest on częściej aktualizowanym
powtórzeniem stron zestawionych też w "Menu 1".
Wybierz poniżej interesującą Cię stronę
manipulując suwakami, potem kliknij na nią
aby ją uruchomić:
(Ten sam wykaz daje się też wyświetlić
z "Menu 1" poprzez kliknięcie tam na
"Menu 2".)
Oto
wykaz adresów wszystkich totaliztycznych
witryn działających w dniu aktualizacji
tej strony. Pod każdym z owych adresów
powinny być dostępne wszystkie totaliztyczne
strony wyszczególnione w "Menu 1" i
"Menu 2",
włączajac w to również ich odmienne wersje językowe
(tj. wersje w językach: polskim,
angielskim, niemieckim, francuskim, hiszpańskim,
włoskim, greckim i rosyjskim).
Najpierw więc w poniższym okienku wybierz
adres serwera z każdego masz zamiar
skorzystać manipulując suwakami, potem
kliknij na jego adres, kiedy zaś otworzy
się strona reprezentująca ów serwer
wówczas wybierz sobie z "Mednu 1" lub z
"Menu 2"
interesującą cię stronę i kliknij na nią
aby ją uruchomić i przeglądnąć:
(Niniejszy wykaz daje się też wyświetlić
z "Menu 1" poprzez kliknięcie tam na
"Menu 4".)
WSTĘP:
Każda nawet największa podróż zaczyna
się od pierwszego kroku. Szansa zaś sukcesu
owej podróży jest tym wyższa, im na wcześniejszym
kroku naszej drogi zdefiniujemy sobie dokładnie
cel podróży oraz drogę po której zamierzamy
dotrzeć do tego celu. Niniejsza strona internetowa
definiuje właśnie cel drogi ludzkości do zbudowania
samochodu który nie generuje żadnych
zanieczyszczeń ani niebezpiecznych emisji,
który trwale rozwiązuje problem coraz bliższego
"kryzysu energetycznego" ludzkości,
a jednocześnie który jest ekonomiczny,
bezpieczny, oraz łatwy w codziennym
użytkowaniu.
Część #A:
Informacje wprowadzające tej strony:
#A1.
Jakie są cele tej strony:
Dwa najpoważniejsze problemy które grożą
całkowitym zniszczeniem obecnej cywilizacji
technicznej na Ziemi, to (a) rosnące
zanieczyszczenie naturalnego środowiska,
oraz (2) zbliżający się nieodwołalnie "kryzys
energetyczny" - czyli wyczerpywanie się
dotychczasowych źródeł energii. To one,
uzupełnione dodatkowo innymi niszczycielskimi
działaniami ludzi, zapewne będą kluczowymi
przyczynami już szybko zbliżającej się
zagłady ludzkości,
jaka w YouTube zilustrowana została 34-minutowym darmowym wideo
Zagłada ludzkości 2030,
bazującym na treści mojej strony internetowej o nazwie
2030.htm.
Dlatego głównym celem niniejszej strony
internetowej oraz materiału ilustracyjnego
który ukazałem tutaj czytelnikowi,
jest zaprezentowanie celów jakie są możliwe
do osiągnięcia dla wypracowania dla
naszej cywilizacji samochodów które (a) nie
powodują zanieczyszczeń powietrza ani
naturalnego środowiska, oraz które (b) trwale
eliminują problem nadchodzącego "kryzysu
energetycznego" - znaczy zapobiegają całkowitemu
wyczerpaniu się zasobów energetycznych,
a na dodatek które (c) są też ekonomiczne,
bezpieczne, oraz łatwe w codziennym użytkowaniu.
#A2.
Niniejsza strona wspiera cele większego projektu
badań i rozwoju napędów i urządzeń energetycznych,
realizowanego w ramach tzw. "public doman" - jakiego
celem jest uniezależnienie postępu ludzkości od kłamstw,
materialistycznych interesów i korupcji oficjalnej nauki ateistycznej:
Niniejsza strona jest częścią (ochotniczego)
międzynarodowego projektu badań i rozwoju,
realizowanego w ramach tzw. "public domain".
Chociaż główna idea i cele owego projektu
są wyjaśnione dokładniej w punktach #A1
i #A2 totaliztycznej strony internetowej
boiler_pl.htm,
dla konsystencji prezentacji powtórzę je w
skrócie także i tutaj. Idea mojego "public domain"
projektu badań i rozwoju urządzeń napędowych
i energetycznych wywodzi się z informatyki
i z internetu - których ogromny sukces został
osiągnięty w ostatnich latach właśnie dzięki
spuszczeniu z uwięzi zdolności twórczych
i skłonności badawczych zwykłych ludzi
poprzez zbiór darmowo upowszechnianych
programów, powszechnie znanych właśnie
pod nazwą "public domain" software. Idea
ta sprowadza się do przewidywania, że
gdyby udało się spuścić jakoś z uwięzi
twórczość i skłonności badawcze zwykłych
ludzi w obszarze urządzeń napędowych i energetycznych,
wówczas ludzkość byłaby w stanie osiągnąć
podobnie ogromny postęp w relatywnie krótkim
czasie, jak miało to miejsce w informatyce
i w internecie. Ponadto, otwarcie takich "public
domain" badań i rozwoju urządzeń energetycznych
stanowiłoby także znaczący przełom świadomościowy,
jako że przeciwstawnie niż to dzieje się w informatyce
i w internecie, badania urządzeń napędowych i energetycznych
nadal są prowadzone wyłącznie przez monopolistyczne
instytucje dzisiejszej oficjalnej nauki ateistycznej.
Instytucje te zaś zatrudniają zawodowych (opłacanych
przez siebie) naukowców, uzależniając ich od swych
niepisanych tradycji, trendów i nacisków. To, przy
jednoczesnym braku jakiejkolwiek faktycznej
konkurencji dla instytucji oficjalnej nauki ateistycznej,
szybko i bezgranicznie zwiększa poziom ich korupcji,
do dzisiaj osiągając tą korupcją poziom 100%. Jak
zaś wyjaśnia to punkt #E3 na mojej stronie o nazwie
pajak_dla_prezydentury_2020.htm:
100% poziom korupcji dzisiejszych
instytucji oficjalnej nauki ateistycznej powoduje, że zamiast
wdrażać postęp oraz poszukiwać i ujawniać prawdę,
instytucje te są największą przeszkodą dla postępu,
zaś szerzą już wyłącznie kłamstwa jakie są trudne
do sprawdzenia, lub całkowicie niesprawdzalne,
bowiem dotyczą głównie spraw o jakich prawdę
jest w stanie ujawniać tylko konkurencyjna wobec
oficjalnej, nowo formująca się dopiero obecnie, nowa
"nauka totaliztyczna" bazująca na ustaleniach mojego
Konceptu Dipolarnej Grawitacji.
Doskonałym przykładem jak kłamstwa i korupcja
instytucji oficjalnej nauki ateistycznej blokują postęp
na Ziemi, jest tzw. "Koło
Bhaskara" wynalezione w Indiach
jeszcze w 1150 roku. Koło to dostarczyło bowiem
ludzkości pierwszego działającego prototypu
silnika znanego pod generalną nazwą
"perpetuum mobile" - czyli
rodzaju "silnika", który raz uruchomiony nieustająco
generuje energię ruchu obrotowego aż do czasu kiedy
ulegnie jakiemuś technicznemu uszkodzeniu
(co przy użyciu do jego budowy dzisiejszych
trwałych materiałów powoduje, iż raz uruchomione
koło to może obracać się całymi latami). Do dzisiaj
"Koło Bhaskara" jest budowane w dziesiątkach
najróżniejszych wersji - konstrukcję i działanie
najprostrzej z których, jaką jest w stanie zbudować
sobie niemal każdy dzisiejszy majsterkowicz,
pokazuje następujące darmowe wideo z
YouTube
(kliknij na poniższą jego planszę wywoławczą aby
sobie je oglądnąć
zaś poczytaj punkt #D3 z mojej strony o nazwie
god_proof_pl.htm
aby dowiedzieć się więcej na jego temat).
Na przkór jednak iż od grubo ponad 800
lat na Ziemi znany jest ten działający prototyp
maszyny "perpetuum mobile", oficjalna nauka
ateistyczna każdemu człowiekowi na Ziemi
stara się wmusić swe kłamstwo motywowane
wyłącznie zyskownością produkcji energii,
że jakoby owych urządzeń nigdy NIE da się
zbudować - bowiem ich zasada działania podobno
ma łamać prawa świata fizycznego (a ściślej
ma łamać "wyssane z palca papierkowe
twierdzenia", które oficjalna nauka ateistyczna
nazywa "prawami termodynamiki" - jakich
poprawność faktycznie została obalona już
niezliczoną ilość razy (m.in. właśnie w owym
1150 roku zbudowanym już wówczas doskonale
działającym "Kołem Bhaskara"). Ponieważ
zaś nazwa "perpetuum mobile" jest po prostu
dawną łacińską nazwą dla najważniejszego
podzespołu wielu dzisiejszych "generatorów
darmowej energii", to oficjalnie wpajane ludziom
naukowe kłamstwo i uprzedzenie do idei
generatorów darmowej energii faktycznie
jest ogromnie niszczycielskie. Psychologicznie
zniechęca ono bowiem większość typowych
"trzcicieli telewizora" do choćby rozważenia
budowy takich urządzeń. Typowe osoby
nigdy więc nawet nie rozważają pokonania
następnych z barier wstrzymujących
budowę tych urządzeń, takich jak bariera
lenistwa w poznaniu już opublikowanych
ich konstrukcji i zasad ich działania, czy
bariera podjęcia ich faktycznych udoskonaleń
technicznych (tj. udoskonaleń bazujących
na wiedzy już poznanej i opublikowanej
np. w punktach #J2 i #J1 z mojej strony
free_energy_pl.htm).
Warto też odnotować, że na przekór iż od
1985 roku moja Teoria
Wszystkiego zwana
Konceptem Dipolarnej Grawitacji
niepodważalnie udowadnia, iż będąc odwrotnością
tarcia tzw. "Efekt Telekinetyczny" pozwala
jednak budować silniki "perpetuum mobile"
generujące nieograniczone ilości "darmowej
energii" na użytek ludzi, ani też na przekór iż w
YouTube
aż roi się od wideów pokazujących konstrukcje i
działanie najróżniejszych wersji maszyn "perpetuum
mobile", oficjalna nauka
ateistyczna do dzisiaj NIE odwołała tego swojego
ogromnie szkodliwego dla postępu ludzkości
kłamstwa, że silników "perpetuum mobile" jakoby
NIE daje się zbudować.
Co jeszcze gorsze, moralnie coraz niżej upadający
naukowcy opłacani głównie za "wierność" we
wspieraniu kłamstw instytucji oficjalnej nauki
ateistycznej, rozwinęli najróżniejsze wyniszczające
tradycje, mody, wymagania i zwyczaje, które ukrywają
w sobie tendencje do wytłumiania badań w najróżniejszych
nowych kierunkach jakie mają potencjał aby wnieść "prawdziwy
postęp". Jednocześnie naukowcy ci forsują generowanie
wyłącznie "fałszywego postępu". (Pojęcia "prawdziwy
postęp", oraz "fałszywy postęp" i "udoskonalanie"
zdefiniowałem dokładniej w punkcie #G4 ninieszej
strony.) Dlatego ustanowienie "public domain" konkurencji
dla oficjalnych nauk na polu energii i urządzeń napędowych,
mogłoby otworzyć nowe kierunki do badań i rozwoju -
na przekór że dla najróżniejszych powodów zawodowi
naukowcy nie są w stanie badać tych nowych kierunków.
Aby więc zainicjować swój długoterminowy projekt
w "public domain" badaniach urządzeń energetycznych
i napędowych, sporządziłem szereg stron internetowych,
które są szeroko upowszechniane w internecie. Na
owych stronach opisałem dokładnie cały szereg nowych
urządzeń energetycznych, apelując do hobbystów
z całego świata aby budowali te urządzenia oraz
aby je badali i nieodpłatnie dzielili się z innymi
swoimi wynikami. Najlepszym podsumowaniem
esencji tych stron są punkty #J2 i #J1 ze strony
free_energy_pl.htm.
Jednocześnie też ja ochotniczo (oraz gratisowo)
doradzam i koordynuję te badania i rozwój z
naukowego punktu widzenia. Przykładem
urządzenia, które dotychczas odniosło
najwyższy sukces w opisywanym tu projekcie
"public domain", jest "telekinetyczna grzałka" -
patrz opis międzynarodowych wysiłków jej
zbudowania i badań zaprezentowany w punktach
#G1 do #G5 totalitycznej strony
boiler_pl.htm.
Niezależnie od niniejszej strony, inne strony które
również zawierają idee i urządzenia dla badań
i rozwoju w ramach opisywanej tu "public doman",
obejmują m.in.:
boiler_pl.htm,
seismograph_pl.htm,
fe_cell_pl.htm,
free_energy_pl.htm,
telekinetyka.htm, czy
magnocraft_pl.htm i
oscillatory_chamber_pl.htm.
#A3.
Prowdząc badania nad silnikami
"perpetuum mobile" NIE popełniaj
ponownie błędu oficjalnej nauki
ateistycznej, a pamiętaj o obowiązku istnienia
strefy wolnej od telekinezy:
Jeśli czytelniku zaangażujesz się w prace nad
budowaniem efektywnych silników darmowej
enegii, NIE daj się omamić faktem, iż opisywane
tu silniki pracujące na
zasadach "perpetuum mobile" swego pierwszego
producenta uczynią najbogatszym i najbardziej
wpływowym przemysłowcem świata - tak jak
opisalem to w punktach #J1 i #F7 swej strony o nazwie
free_energy_pl.htm.
Nie popełnij więc ponownie błędu i zniszczeń jakie
oficjalna nauka ateistyczna, zaś pod jej naciskiem
cała ludzkość, popełniła promując nieograniczoną
produkcję i upowszechnienie chemikalii, pestycydów,
plastyku, antybiotyków, itp. (po szczegóły patrz 3
z punktu #C4.2 mojej strony
morals_pl.htm),
a raczej przestrzegaj obowiązku ustanowienia
i ścisłego przestrzegania na obecnym
terytorium Antarktydy, Australii i Nowej Zelandii
tzw. strefy wolnej
od telekinezy - opisywanej m.in. na
mojej stronie o nazwie
tfz_pl.htm.
W strefie tej produkcja oraz posiadanie i użytkowanie
wszelkich rodzajów urządzeń darmowej energii powinno
być absolutnie zabronione i karalne. (Zamiast nich,
mieszkańcy tych obszarów mogą i powinni używać
"odnawialne źródła energii", np. energię słońca,
wiatru, rzek, fal morskich, itp.) Kiedy więc ludzkość
z upływem czasu pozna niekorzystne lub niszczycielskie
następstwa działania i użytkowania takich urządzeń,
owa strefa "TFZ" będzie chroniła jakiś fragment naszej
planety i ludzkości przed długotrwałymi następstwami
działania tych urządzeń. Pamiętać bowiem trzeba,
że dla inspirowania ludzkich poszukiwań prawdy,
promowania badań i moralnych zachowań, oraz dla
inicjowania postępu cały
nasz świat fizyczny został tak zaprojektowany przez Boga,
że absolutnie wszystko ma zarówno dobre i korzystne
następstwa, jak i złe oraz niszczycielskie skutki.
Stąd do czasu aż ludzkość dokładnie pozna jakie są owe
złe i niszczycielkie następstwa użycia i działania urządzeń
darmowej energii, a stąd i do czasu aż ludzkość nauczy
się zapobiegać niszczycielkim skutkom działania owych
urządzeń, dla bezpieczeństwa całej ludzkości konieczne
jest posiadanie i ścisłe przestrzeganie na Ziemi owej
"strefy wolnej od telekinezy". Jednocześnie jednak
trzeba też pamiętać, że chciwi przemysłowcy i politycy
będą starali się wszystko pozamieniać w źródła swych
zysków i władzy. Stąd strefy takiej NIE wolno pozwalać
im użyć jako np. politycznej wymówki do opodatkowania
urządzeń darmowej energii lub opodatkowania energii
produkowanej przez te urządzenia. Pamiętać bowiem trzeba, że
filozofia totalizmu
nakłada na przemysł, ludzkość i na rządy wymaganie,
iż: "prawda, wiedza, powietrze,
woda, energia, chleb razowy i miejsce do pracy
powinny być dla każdego dostępne bez opłat" -
aczkolwiek ludzie uzyskujący je za darmo muszą
spełniać niemonetarnie wypracowywane przez
siebie wymogi moralne (po szczegóły
patrz 10 w punkcie #F2 mojej strony o nazwie
portfolio_pl.htm).
Część #B:
Podstawowe definicje i pojęcia:
#B1.
Jakie rodzaje "bezzanieczyszczeniowych samochodów" wyłaniają się z dotychczasowych badań i analiz:
Termin "eco-cars" jest angielskojęzyczną
nazwą dla samochodów które wcale nie
zanieczyszczają ani powietrza ani naturalnego
środowiska, a jednocześnie które są
dogodne i ekonomiczne w eksploatacji
oraz trwale rozwiązują coraz silniej paraliżujący
ludzkość tzw. "kryzys energetyczny".
Jak dotychczas nasza cywilizacja wypracowała
dwie wysoce obiecujące na przyszłość zasady
działania takich samochodów. Mianowicie działają
one albo na zasadzie (a) dzisiejszych
samochodów spalinowych które zamiast paliwa
bazującego na ropie (np. benzyny) spalają wodór
i stąd wydzielają parę wodną zamiast spalin,
albo też na zasadzie (b) dzisiejszych
samochodów elektrycznych zasilanych w prąd
na jakiś sposób który nadaje samochodowi
osiągi których użytkownicy się domagają.
Oczywiście, powszechnie wiadomo że dzisiejsze
laboratoria pracują oficjalnie nad całym szeregiem
dalszych usprawnień dzisiejszych samochodów.
Przykładowo budowane są samochody-hybrydy
czy samochody z ogniwami paliwowymi. Jednak
wszystkie te dalsze odmiany samochodów niestety
ciągle zużywają albo paliwo bazujące na ropie
naftowej, albo też biologiczne paliwo rosnące na
glebach które powinny produkować żywność dla
głodujących narodów. Ponieważ zaś tak czy inaczej
ropa naftowa oraz rezerwy gleby uprawnej pewnego
dnia ulegną całkowitemu wyczerpaniu na Ziemi,
owe rozliczne dalsze odmiany samochodów na
paliwa naftowe lub biologiczne są jedynie tymczasowym
przesunięciem (odkładaniem) na później poszukiwań
rozwiązania dla problemu paliwa, w które to opóźnienie
zupełnie NIE warto inwestować ludzkich wysiłków.
Jako takie, reprezentują one "fałszowany postęp"
zdefiniowany w punkcie #G4 z dalszej części tej strony.
Na przekór więc że daje one "publicity stuns"
sprawiające wrażenie że coś się robi dla poprawy
sytuacji, faktycznie tylko rozprasza ono ludzkie
wysiłki i uwagę, a wcale NIE dostarcza trwałego
rozwiązania problemu.
Część #C:
Samochód spalinowy zasilany wodorem który
on sam telekinetycznie dysocjuje z wody - czyli tzw.
samochód na wodę:
#C1.
Opisy obecnie istniejących "samochodów na wodę":
"Samochody na wodę" już zmodyfikowane
i użytkowane przez oddanych ich idei hobbystów,
niezależnie od wszystkich podzespołów od
dawna istniejących w obecnych samochodach,
dodatkowo zwierają w sobie niewielki
"dysocjator wody" konwencjonalnego
rodzaju. Dysocjator ten rozkłada wodę na
wodór i na tlen, konsumując do tego celu
elektryczność pobieraną z akumulatora lub
prądnicy samochodu. Dla bezpieczeństwa tlen
typowo jest upuszczany w powietrze, zaś wodór
jest dodawany do mieszanki paliwowo-powietrznej
zasysanej do cylindrów. Po zapłonie owej mieszanki
wodoru z powietrzem i z paliwem, temperatura
spalania w cylindrach ulega znacznemu
podwyższeniu. Jednocześnie wytworzony
płomień wodorowy działa jako rodzaj jakby
katalizatora. Z kolei owa podwyższona temperatura
spalania w cylindrach, w połączeniu z katalizującym
działaniem płomienia wodorowego powoduje
cały szereg korzystnych następstw. Przykładowo
czyni ono spalanie paliwa znacznie wydajniejsze
i efektywniejsze. Generuje znacznie więcej energii
z jednostki paliwa. Eliminuje dym ze spalin. Poprawia
osiągi danego samochodu. Zaoszczędza znaczną
ilość benzyny. Itd., itp. Wstępne informacje na temat
dzisiejszych "samochodów na wodę" podane zostały
w punkcie #G2 odrębnej strony internetowej
free_energy_pl.htm - o telekinetycznych generatorach darmowej energii.
#C2.
Konwencjonalna dysocjacja wody w już istniejących "samochodach na wodę" - czyli jak samemu zbudować prosty dysocjator do swojego samochodu:
Konwencjonalny dysociator wody do wbudowania
w nasz "samochód na wodę" jest ogromnie prosty.
Słyszałem twierdzenie, że metodą "zrób to sam" i
wykorzystując do jego budowy materiały odpadkowe,
daje się go zbudować kosztem tylko około 50 dolarów.
Jednocześnie jego użycie w samochodach o dużym
spalaniu pozwala podobno zaoszczędzić około 100
dolarów na tydzień.
Podstawowym podzespołem konwencjonalnego
dysocjatora wody jest owalny "pojemnik dysocjujący"
(D) w którym dysocjacja ta jest dokonywana -
patrz "Rys. #C1" poniżej. Pojemnik ten cały
zapełniony jest "wodą" (W) dostarczaną do niego
z odrębnego większego zbiornika (T) na wodę.
To owa woda (W) jest poddawana dysocjacji.
Aby zaś zintensyfikować jej dysocjację, owa woda
posida dodatek około jednej łyżki kuchennej
"sody oczyszczonej". Górna połowa owego
"pojemnika dysocjującego" (D) jest rozdzielona
pionową "przegrodą" (S) jakby na dwie odrębne
podkomory anodową (+) i katodową (-). W centrum
każdej z owych dwóch podkomór umieszczona
jest pionowa elektroda. (Hobbyści typowo używają
w tym celu grafitowego rdzenia ze starej baterii.
Ponieważ elektrody te okresowo dobrze jest
wymieniać, typowo sposób ich osadzenia powinien
umożliwiać wymianę na nowe bez popsucia
hermetyczności dysocjatora.) Elektroda zwana
"anodą" (A+), która uwalnia tlen (O), podłączona
jest do bieguna (B+) zasilania prądem. Z kolei
elektroda zwana "katodą" (C-), która uwalnia
wodór, podłączona jest do bieguna (B-) zasilania
prądem. Obie elektrody (A+) i (C-) są podłączone
przewodami do odpowiednich biegunów akumulatora
(B+) i (B-) lub prądnicy samochodu. Po zastartowaniu
silnika samochodu, elektrody (A+) i (C-) zasilane
prądem rozkładają wodę (W) na dwa gazy, mianowicie
na wodór (H) i na tlen (O). Każdy z tych gazów
gromadzi się w górnej części podkomory (+) i (-)
w jakiej jest wytworzony. Znaczy dla bezpieczeństwa
(patrz punkt #C3 poniżej) oba te gazy są oddzielone
od siebie. Stamtąd niepalnymi rurkami (PH) i (PO)
gazy te są doprowadzane do dwóch odrębnych
"zaworów wodnych" (VH) i (VO). Zawory te służą
ucinaniu ewentualnego płomienia powstałego np.
gdyby samochód "kichnął w gaźnik". Mają one
formę małych pojemników (np. butelek) zapełnionych
wodą, w której każdy z gazów musi bulgotać się
poprzez wodę. Na wypadek więc przypadkowego
zapalenia się wodoru, lub np. zapalenia zanieczyszczeń
z rurki z tlenem, płomień uległby ucięciu na owej
wodzie. Oczywiście woda w owych "zaworach wodnych"
wyparowuje relatywnie szybko. Jeśli więc są one
indywidualnie zasilane w wodę (tak jak na poniższym
rysunku) wówczas wymagają one częstego ręcznego
uzupełniania ich wody. Jeśli zaś podłączone są one
rurkami z głównym zbiornikiem (T) na wodę, wówczas
ich zasilanie następuje samoczynnie wodą z owego zbiornika.
Po przebulgotaniu się przez "zawory wodne", tlen (O)
jest upuszczany do powietrza rurką (FO) z dala od
jakiegokolwiek źródła ciepła lub iskier. Natomiast
wodór (H) jest dostarczany rurką (FH) do powietrza
wsysanego do cylindrów.
W tym miejscu należy wyraźnie podkreślić, że
owego rozgraniczania tlenu (O) od wodoru (H),
połączone z upuszczaniem tlenu (O) do atmosfery,
w "samochodach na wodę" należy dokonywać
dla bezpieczeństwa - tak jak to wyjaśnia punkt
#C3 poniżej. Chodzi bowiem o to, aby owym
mieszaniem wodoru z powietrzem dopiero w
ostatniej fazie zasilania cylindra w wodór,
utrudniać niebezpieczeństwo zapalenia się
wodoru. Wszakże gdyby do cylinda doprowadzało
się mieszankę wodoru i tlenu, znaczy NIE
rozgraniczało wodoru od tlenu ani nie upuszczało
tlenu do atmosfery, wówczas doprowadzana
do gaźnika samochodu, bogata w tlen mieszanina
obu tych gazów byłaby łatwo-zapalna.
Stąd mogłaby ona doznać przypadkowego zapalenia.
To zaś wprowadzałoby dodatkowe niebezpieczeństwo
przypadkowego pożaru lub eksplozji.
Rys. #C1: Konstrukcja i podstawowe
podzespoły konwencjonalnego
dysocjatora wody dla "samochodu
na wodę" - kurtezy Szod'a.
(Kliknij na powyższy rysunek aby zobaczyć go w
powiększeniu lub aby przemieścić go w odmienne miejsce ekranu.)
Symbole: A - anoda (A+) uwalniająca tlen ponieważ
podłączona jest do bieguna (B+) samochodowego
akumulatora lub prądnicy, B- i B+ - bieguny
akumulatora lub prądnicy zasilającej dysocjator
w stały prąd elektryczny, C - katoda (C-) uwalniająca
wodór ponieważ podłączona jest do bieguna (B-)
samochodowego akumulatora lub prądnicy,
D - główny pojemnik dysocjatora, FH - ujście
wodoru na wlocie powietrza do gaźnika, FO -
ulot tlenu do atmosfery, (H) - wodór, (O) - tlen,
PH i PO - niepalne rurki odprowadzające
wodór (H) i tlen (O) do zaworów wodnych (VH) i (VO),
S - pionowa przegroda dzieląca górną połowę
dysocjatora (D) na dwie podkomory, T - duży zbiornik
na wodę, TD - rurka doprowadzająca wodę ze
zbiornika na wodę (T) do dysocjatora (D),
VH i VO - zawory wodne ucinające ewentualny
płomień który mógłby rozprzestrzeniać się w
górę przewodów (FH) lub (FO) odprowadzających
wodór (H) lub tlen (O), W - woda zużywana jako
paliwo.
* * *
Zauważ że można zobaczyć powiększenie
każdej ilustracji z niniejszej strony internetowej. W tym celu wystarczy zwykle
kliknąć na tą ilustrację. Ponadto wiekszość tzw. browserow ktore obecnie
są w użyciu, włączając w to populany "Internet Explorer", pozwala na
załadowanie każdej ilustracji do swojego
własnego komputera, gdzie można jej się do woli przyglądać, gdzie daje się ją
zredukować lub powiększyć, a także gdzie ją można wydrukować za pomocą
posiadanego przez siebie software graficznego.
Jeśli życzysz sobie przesunąć
daną ilustrację (tj. fotografię lub rysunek), znaczy
chcesz przemieścić ją w inne miejsce ekranu
z którego właśnie czytasz jego opis, wówczas
powinieneś uczynić co następuje: (1) kliknąć na
nią aby spowodować pojawienie się tej ilustracji
(zdjęcia lub rysunku) w odrębnym okienku, (2)
zmniejszyć wymiary tego odmiennego okienka
(z danym zdjęciem lub rysunkiem) poprzez "złapanie"
myszą jego prawego-dolnego narożnika i przesunięcie
tego narożnika w górę-lewo aby otrzymać rozmiar
tego odrębnego okienka jaki sobie życzysz mieć
(odnotuj że kiedy raz zmniejszysz już rozmiar
pierwszej takiej ilustracji, wówczas wszelkie następne
kliknięte rysunki pojawią się już w owych zmniejszonych
rozmiarach - chyba że je ponownie powiększysz w
taki sam sposób), a następnie (3) przemieść to
odmienne okienko z ilustracją w miejsce strony internetowej
w którym zechcesz je oglądać. (Aby je przemieścić
złap je myszą za ten niebieski pasek na jego
górnej krawędzi). Odnotuj też, że jeśli przesuniesz
(suwakiem) tekst tej strony kiedy go czytasz, owo
odrębne okienko z dodatkowym rysunkiem nagle
zniknie. Aby je ponownie przywrócić w nowe położenie
strony musisz kliknąć na jego "ikonkę" (nazwę) w
najniższej części ekranu.
#C3.
Problemy BHP (tj. "bezpieczeństwa i higieny pracy") związane z hobbystycznym modyfikowaniem fabrycznych samochodów w "samochody na wodę":
Podstawowym problemem "samochodów na wodę"
jest, że spalają one wodór. Od czasu zaś
słynnego nieszczęścia ze sterowcem
"Hindenburg" w dniu 6 maja 1937 roku
wszyscy doskonale wiemy, że wodór jest
wysoce niebezpiecznym gazem.
Oczywiście, jego niebezpieczność można
zminimalizować, trzeba jednak z gazem tym
obchodzić się bardzo ostrożnie. Dlatego podczas
hobbystycznych badań i rozwoju własnego
"samochodu na wodę" należy zwracać dużą
uwagę na sprawy BHP, szczególną uwagę
przykładając m.in. do następujących spraw:
1. Eksplosywność wodoru. Wodór już w
niewielkim stężeniu w powietrzu tworzy niebezpieczną
mieszankę wybuchową. Wybucha on w szerokim
zakresie stężeń od kilku do kilkudziesięciu procent.
Wodór jest więc wysoce niebezpiecznym gazem
i jeśli ktoś postępuje nierozważnie to może się to
źle skończyć. Dlatego warto pamiętać ostrzeżenie
na jego temat. Nie wolno usypiać swej czujności
podczas ewentualnych eksperymentów.
2. Potrzeba posiadania sprawnej gaśnicy pod ręką.
Budując i testując własny dysocjator, a także użytkując
potem samochód zawierający ten dysocjator, należy
pamiętać aby zawsze mieć pod ręką dobrze działającą
gaśnicę.
3. Gwarantowana niepalność i nietopliwość używanych materiałów.
Budując własny dysocjator wody należy zawsze pamiętać,
że wszystkie jego podzespoły muszą być wykonane z
niepalnych ani nietopliwych materiałów. Dlatego
każdy z materiałów i podzespołów użytych do tej budowy
należy osobiście sprawdzić czy faktycznie się ani nie pali,
ani nie topi pod wpływem wysokiej temperatury.
4. Wprowadzanie do swojej konstrukcji najróżniejszych
zabezpieczeń technicznych. Zabezpieczenia te
powinny być tak przemyślane, aby jak tylko można
minimalizowały one niebezpieczeństwo pożaru lub
eksplozji. Ich przykłady obejmują "zawory wodne"
włączone w skład budowanej przez siebie instalacji,
miejsca upuszczania wodoru i tlenu dobrane tak
aby zminimalizować niebezpieczeństwo zapłonu
i wybuchu, itd., itp.
5. Oddzielanie tlenu od wodoru. Wodór bez
tlenu lub bez powietrza nie wybuchnie. Dlatego
w swojej instalacji przez tak długo jak się da należy
rozgraniczać wodór od dostępu do tlenu i do powietrza.
6. Rady i wiedza praktyków. Zanim się podejmie
własne hobbystyczne badania i rozwój nad "samochodem
na wodę", należy też dobrze postudiować uwagi innych
ludzi którzy wykonywali te same działania przed nami.
Dlatego najlepiej byłoby skontaktować się i porozmawiać
osobiście lub pokorespondować z kimś kto już dokonywał
takich badań i rozwoju. Przy braku zaś takiej możliwości,
dobrze jest chociaż postudiować dokładnie co na ten
temat napisane już zostało na całym szeregu odmiennych
źródeł dostępnych w Internecie.
* * *
Oczywiście, niebezpieczność wodoru daje
się poskromić poprzez odpowiednie
zabezpieczenia techniczne i przez ostrożność
działania. Nagrodą zaś tego poskromienia
jest oddanie do użytku naszej cywilizacji
samochodu który przestaje zanieczyszczać
otoczenie - czyli który wydziela "zero emisji".
To z tego powodu już w 2008 roku wypuszczonych
zostało na rynek aż kilka modeli samochodów
napędzanych właśnie wodorem. O samochodach
tych piszę w punkcie #C8 poniżej. Tyle że
wodór używany do ich napędu narazie NIE
jest jeszcze produkowany w nich samych z
wody - w miarę jak wodór ten jest spalany,
a wodór ten jest gromadzony w ich baku tak
jako dzisiejsza benzyna. Na przekór jednak
że umieszczenie w tych samochodach dużego
baku wypełnionego wodorem zwiększa w nich
zagrożenie pożarem i eksplozją, korzyści z
użycia wodoru jako paliwa przeważają nad
trudnościami technicznymi i nad niewygodami.
#C4.
Wkład do przyszłego rozwoju naszej cywilizacji który "samochody na wodę" dodają już obecnie:
Hobbystyczne eksperymenty nad zbudowaniem
i użytkowaniem dzisiejszych "samochodów
na wodę" są ogromnie inspirujące. Mianowicie
stwarzają one na Ziemi wymagany klimat
intelektualny przy którym ludzkość zaczyna
zwracać uwagę na cały szereg obszarów
które w przeciwnym wypadku uległyby przeoczeniu.
Wymieńmy więc teraz i opiszmy skrótowo
te obszary, w których działania hobbystów
budujących swoje "samochody na wodę"
już ujawniły uprzednio przeaczany
ogromny potencjał poznawczy:
1. Rozwój "samochodów na wodę" pobudza
zainteresowanie ludzkich badaczy problemem
optymalizacji spalania i składu płomienia.
Mianowicie, dotychczas w samochodach optymalizowane
było niemal wszystko oprócz płomienia i procesu
spalania. I tak silniki naszych samochodów
mają nieustannie udoskonalaną konstrukcję,
materiały, chłodzenie, smarowanie, zapłon, itd., itp.
Jednak jak dotąd nikt nie optymalizował składu
płomienia ani dynamiki procesu spalania.
To zaś znaczy że w sprawach samochodów
byliśmy niemal jak owi piekarze którzy dla
udoskonalanie pieczywa zmieniali jedynie
mąkę i składniki ciasta, jednak nigdy nie
zajęli się składem płomienia i temperaturą
pieca. Tymczasem jak się okazuje, właśnie
w optymalizacji płomienia i spalania kryje
się najwyższy potencjał oszczędności paliwa
i eliminowania zanieczyszczeń naturalnego
środowiska.
2. Rozwój "samochodów na wodę" ujawnia
katalizujące zdolności odmiennych płomieni.
Znaczy, z płomieniem jest jak ze smakiem
jedzonych potraw - tj. jest on tym doskonalszy
im lepiej dobierzemy składniki które go formują.
Tymczasem dotychczas nauka ziemska w
płomieniu doszukiwała się jedynie energii
i sprawności, a nie jego zdolności katalizacyjnych.
3. Rozwój "samochodów na wodę" daje znaczące
wyniki ekonomiczne, bowiem pomniejsza ono
zużycie paliw i zanieczyszczenie powietrza.
Znaczy, ludzie którzy inwestują w "samochody na
wodę" faktycznie odnoszą z tego znaczące korzyści
finansowe. Przykładowo, podczas prostego
eksperymentu opisanego w punkcie #G2 strony
free_energy_pl.htm - o telekinetycznych generatorach darmowej energii,
okazało się że w typowym dzisiaj amerykańskim
"połykaczu benzyny" wprowadzenie konwencjonalnego
dysocjatora wody zmniejszyło zużycie paliwa z ponad
20 l/100km do jedynie około 5 l/100km (czyli oszczędność
na paliwie wynosiła tam około 75%, czyli dwie trzecie
kosztów paliwa). Chociaż więc w bardziej oszczędnych
samochodach japońskich czy koreańskich wyniki
będą zapewne znacznie mniejsze, ciągle oszczędność
na paliwie oraz zmniejszenie szkodliwości gazów
wydechowych będzie tam wyraźnie odnotowalne.
4. Prace rozwojowe nad "samochodem na wodę"
zwalniają z uwięzi nielimitowany potencjał twórczy
który kryje się w ogromnych rzeszach indywidualnych
hobbystów. Jeden z problemów obecnego
rozwoju samochodów polega na tym, że typowo
spodziewamy się że rozwój ten ma być dokonywany
przez "opłacanych ekspertów" - znaczy przez
naukowców z uczelni i przez inżynierów w fabrykach.
Niestety, dzisiejsze systemy edukacyjne
"zabijają" zmysł twórczy u takich ekspertów,
zakładając im przysłowione "klapki na oczy".
Stąd owi "opłacani eksperci" rzadko są zdolni
do dokonania czegoś naprawdę nowego, co
wypełniłoby definicję "prawdziwego postępu"
z punktu #G4 tej strony.
W dyskucjach tych owi "eksperci" typowo zaprzeczali
rzeczywistości i już ustalonym faktom twierdząc
uparcia jak zacięte płyty że takie samochody
jakoby wcale NIE dają korzyści które faktycznie
już zostały eksperymentalnie potwierdzone.
Na szczęście, "samochód na wodę" uwalnia z uwięzi
twóczość i zdrowy rozsądek całych rzesz zwykłych
ludzi którzy wcale nie mają owych "klapek na oczach"
i których potencjał twórczy był dotychczas marnotrawiony.
5. Rozwój "samochodów na wodę" jest czynnikiem
ewolucyjnym który spowoduje transformację
obecnych samochodów spalinowych w przyszłe
"samochody darmowej energii".
Głównym powodem dla którego warto zajmować
się rozwojem technologii "samochodów na wodę",
jest że stopniowe opanowanie telekinetycznej
dysocjacji wody dającej ponad 100% sprawność
energetyczną (opisywanej w punkcie #C5 poniżej)
pewnego dnia pozwoli na osiągnięcie przełomu.
Mianowicie umożliwi ono w przyszłości aby całkowicie
wyeliminować spalanie paliwa w samochodach.
Pozwoli ono uczynić z samochodów rodzaje
samonapędzających się generatorów darmowej
energii, jakie spalają wyłącznie wodę którą one
same telekinetycznie dysocjują na wodór i na tlen.
Dlatego wersja "samochodu na wodę" opisanego
na tej stronie jest pierwszym krokiem w kierunku
owego przełomu. Drugim krokiem będzie zastąpienie
konwencjonalnego dysocjatora wody przez dysocjator
telekinetyczny o ponad 100% sprawności, który -
podobnie jak powyższa wersja samochodu, będzie
dodatkowo zasilał cylinder w mieszankę wodorowo-powietrzną.
Natomiast trzecim, końcowym krokiem w tym
kierunku będzie całkowite wyeliminowanie spalania
paliwa i zastąpienie go spalaniem mieszanki
wodorowo-powietrznej.
#C5.
Przyszłościowa zasada działania "telekinetycznych dysocjatorów wody" o ponad 100% sprawności przydatnych dla zasilania "samochodów na wodę" przyszłości:
Ogólna budowa i zasada działania "telekinetycznych
dysocjatorów wody" o sprawności znacznie
przekraczającej 100% jest nieco podobna
do "konwencjonalnych dysocjatorów wody"
pokazanych na "Rys. #C1" powyżej.
Najważniejsze różnice pomiędzy oboma
tymi rodzajami dysocjatorów wody
sprowadzają się do faktu, że (a) elektrody
"telekinetycznych dysocjatorów wody"
wibrują (drgają) z częstotliwościami zgodnymi
z częstotliwością drgań własnych atomów wody,
a także że (b) ich obie elektrody i obie komory
dysocjacyjne są wykonane ze specjalnych
materiałów które pełnią funkcje "katalizatorów"
dla dysocjacji wody.
Aby w możliwie najprostszy sposób wyjaśnić
jak zasada działania "telekinetycznych
disocjatorów wody" jest urzeczywistniona,
konieczne jest odwołanie się do budowy i
zasady działania szczególnego rodzaju
telekinetycznej grzałki do zagotowywania
wody, która opisana została dokładnie na stronie
boiler_pl.htm - o telekinetycznej grzałce do wody któa bije wszelkie rekordy.
Podczas zagotowywania wody tamta
telekinetyczna grzałka intensywnie wibruje.
Dlatego po poznaniu budowy i działania tamtej
grzałki telekinetycznej w tym miejscu wystarczy
dodać, że "telekinetyczne dysocjatory wody"
są po prostu podobne do "konwencjonalnego
dysocjatora wody" pokazanego powyżej
na "Rys. #C1", w którym każda z elektrod
zastąpiona została właśnie przez taką
telekinetyczną grzałkę nastrojoną do wymaganej
częstotliwości drgań. Oczywiście, aby owe
"elektrody" które faktycznie są "telekinetycznymi
grzałkami" wibrowały z wymaganą częstotliwością,
taki telekinetyczny dysocjator wody musi być
zasilany prądem pulsującym, a nie prądem
stałym. Stąd dodatkowymi podzespołami takich
"telekinetycznych dysocjatorów wody" będą dwa
odmienne "oscylatory" (tj. "obwody oscylujące")
które każdej z owych "elektrod" będą dostarczały
prąd pulsujący o wymaganej przez nią częstotliwości.
Telekinetyczna dysocjacja wody o ponad 100%
sprawności energetycznej opisana też została
(ale z bardziej teoretycznego punktu widzenia)
w podrozdziale K3.2 z tomu 10
monografii [1/4] "Zaawansowane urządzenia magnetyczne"
upowszechnianej nieodpłatnie między innymi
za pośrednictwem niniejszej strony.
#C6.
Oszacowania sprawności energetycznej
"telekinetycznych dysocjatorów wody" przydatnych dla zasilania "samochodów na wodę" przyszłości (ponad 2000%):
Motto:
"Wszystko co jest możliwe do pomyślenia jest też możliwe do urzeczywistnienia."
Rozważmy proces dysocjacji wody z punktu
widzenia rodzaju energii której dostarczenia
proces ten wymaga.
Jak łatwo wydedukować, proces ten składa
się z dwóch przemian które muszą być zaspokajane
na dwa odmienne sposoby. Jedna z nich to
energia "rozrywania" więzi międzyatomowych,
czyli rozdzielania cząsteczek wody na luźne
atomy wodoru i tlenu. Druga zaś przemiana
polega na neutralizacji ładunków elektrycznych
w jonach wodoru i tlenu. W telekinetycznych
dysocjatorach wody proces "rozrywania"
więzi międzyatomowych jest całkowicie
zaspokajany energią pochodzącą z
technicznej telekinezy.
Stąd wcale nie wymaga on dostarczenia energii
z zewnętrznego źródła. Jedyną więc energią
która musi być dostarczona do telekinetycznych
dysocjatorów wody, jest energia elektryczna
która neutralizuje ładunki elektryczne jonów.
Owa enegia jest jednak mniejsza niż jakieś
5% całej energii wydzielanej podczas
spalania wodoru i tlenu. To zaś oznacza, że
telekinetyczne dysocjatory wody będą wykazywały
sprawność energetyczną wynoszącą ponad
2000% w odniesieniu do ilości energii cieplnej
wydzielanej podczas spalania generowanego
przez nie wodoru i tlenu. Innymi słowy, po
spaleniu wytwarzanego przez nie wodoru
w silniku samochodowym, nadwyżka energii
wyprodukowanej przez ów silnik samochodowy
będzie wystarczająco duża aby być skierowana
z powrotem do owych telekinetycznych dysociatorów
wody i samo-podtrzymywać ich niekończące
się działanie.
Problem jaki dzisiejsi ludzie mają z osiągnięciem
ponad 100% sprawności energetycznej jest
typu filozoficznego.
Mianowicie, jak to wyjaśniono w punkcie #D1
odrębnej strony internetowej
god_proof_pl.htm - o dowodach naukowych że Bóg faktycznie istnieje,
ateistyczni naukowcy wierzą (a za nimi wierzy też reszta ludzi),
że w przypadkowo powstałym wszechświecie większość
celów i zamiarów jest niemożliwa do osiągnięcia lub
do zrealizowania. Nawet więc nie próbują osiągnąć
niektórych swoich zamierzeń jakie uznali za nieosiągalne.
Tymczasem okazuje się (jak
totalizm
wyjaśnił to na powyższej stronie), że faktyczny wszechświat
stworzony przez Boga został celowo zaprojektowany
aż tak inteligentnie, że "wszystko co jest możliwe do
pomyślenia jest też możliwe do urzeczywistnienia" -
po uzasadnienia patrz podrozdziały B7.3 i I5.4.2 z
monografii [8/2].
Ponad 100% sprawność energetyczna jest więc też
możliwa - my jedynie musimy znaleźć sposób jak
ją osiągnąć.
Dalsze wyjaśnienia, które na bazie
teorii wszystkiego
zwanej
Konceptem Dipolarnej Grawitacji,
uzasadniają dlaczego dzisiejsza oficjalna nauka
ziemska jest w całkowitym błędzie wyskakując
z zaprzeczaniem możliwości zbudowania urządzeń
o ponad 100% sprawności energetycznej, na długo
przedtem zanim nauka ta zdołała wyjaśnić czym
właściwie "energia" naprawdę jest, zawarte
są w punkcie #I1 strony
telekinetyka.htm - o eksperymentalnej budowie urządzeń telekinetycznych.
#C7.
Jakie będą zalety przyszłych "samochodów na wodę" oraz przyszłych "silników spalinowych na wodę" używających owych telekinetycznych dysocjatorów wody:
Przyszłe "samochody na wodę" oraz przyszłe
"silniki na wodę", które same będą generowały
dla siebie paliwo poprzez telekinetyczną dysocjację
wody, będą się odznaczały całą gamą niezwykłych
zalet. Wyliczmy i powtórzmy tutaj najważniejsze
z owych zalet.
1. Wyższe niż obecnie bezpieczeństwo.
Mianowicie będą one nieporównanie bezpieczniejsze
od dzisiejszych samochodów i silników spalinowych,
np. na benzynę.
Wszakże w przeciwieństwie do dzisiejszych silników
potrzebujących zbiornik z palnym paliwem, owe
"silniki na wodę" będą jedynie posiadały zapas
niepalącej się wody. Palne paliwo będą one
wytwarzały tylko na krótką chwilę przed spalaniem
i jedynie w wymaganych (małych) ilościach naraz.
Stąd silniki takie nie będą w stanie się zapalić ani
spowodować pożar czy eksplozję np. całego
samochodu - tak jak to często widzimy z
dzisiejszymi silnikami. Także spalana przez nie
mieszanka wodorowo-powietrzna będzie
bezpieczniejsza od mieszanki paliwa
z powietrzem, bowiem także jest trudna do
samozapalenia, zaś np. w przypadku nieszczelności
będzie się po prostu ulatniała w powietrze, a nie
rozlewała po silniku.
2. Wysoka ekonomika użytkowania.
Będą one ogromnie tanie w użytkowaniu. Wszakże
ich paliwem będzie zwykła woda której na Ziemi
istnieją nieprzebrane ilości. Wodę tą będą one
same telekinetycznie dysocjowały (z ponad 100%
sprawnością) na wodór i tlen przez nadwyżkę energii
którą silniki te będą wytwarzały poprzez spalanie
wodoru.
3. Brak zanieczyszczeń. Ani takie samochody
na wodę ani też takie silniki na wodę nie będą
generowały zanieczyszczeń. Wszakże z ich rur
wydechowych ulatywała będzie tylko para wodna.
4. Brak niekorzystnych oddziaływań na naturę.
Te silniki NIE będą naruszały balansu przyrody.
Ich paliwo powstaje przecież przez dysocjację
wody, zaś ich produkty spalania z powrotem
składają ową wodę. Ponadto aby zaopatrzyć
je w paliwo nasza cywilizacja NIE będzie
potrzebowała kopalni ani rafinerii.
5. Utrzymanie ważności dotychczasowego dorobku
technologicznego i naukowego.
Wszelkie dotychczasowe osiągnięcia ludzkości w
zakresie budowy samochodów i silników spalinowych
pozostaną dla nich ważne. Stąd wszystko co ludzkość
wie na temat powiększania ich żywotności, doskonałości
pracy, wyważenia, podstaw naukowych, doświadczeń
w budowie, naprawie, użytkowaniu, itp., pozostanie
w mocy.
Aczkolwiek wielu ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy,
aby doprowadzić samochody i silniki spalinowe do
dzisiejszego poziomu doskonałości, całe generacje
inżynierów i naukowców pracowały nad nimi przez
ponad 100 lat. Gdyby więc obecnie ludzkość zmieniła
technologię i przeszła np. na użycie wyłącznie
samochodów elektrycznych, cały ten bagaż
wiedzy i doświadczeń uległby utraceniu - tak
jak to raz już się stało w sprawie silników parowych
i lokomotyw. Jeśli jednak ludzkość utrzyma samochody
spalinowe, a jedynie zmieni je na "samochody na wodę",
wówczas cały dotychczasowy dorobek naukowy i
technologiczny będzie zachowany.
Wielu ludzi uważa że nie warto inwestować
w przetransformowanie obecnych samochodów
i silników spalinowych w samochody i silniki na
wodę spalające mieszankę wodoru i powietrza.
Wierzą oni bowiem że
znacznie lepiej dla naszej cywilizacji jest
całkowicie wyeliminować silniki spalinowe
i zastąpić je silnikami elektrycznymi. Aczkolwiek
takie całkowite zastąpienie silników spalinowych
może brzmieć realne i atrakcyjne, istniało będzie
wiele sytuacji na Ziemi kiedy okaże się ono
niemożliwe. Jako przykłady rozważmy tradycję,
hobby, czy sport - chociaż faktycznie istnieje
wiele więcej powodów. W przyszłości nie będzie
wszakże można zabronić ludziom którzy
kultywują jakieś wymagające silnika spalinowego
tradycje czy hobby, albo uprawiają jakiś
sport motorowy, aby w tym co jest esencją
danej tradycji, hobby, czy sportu usunęli
oni całkowicie silniki spalinowe. Wszakże
przykładowo jeśli ktoś zechce w przyszłości
hobbystycznie używać dzisiejszego
motocykla "Harley-Davidson" (a założę
się że będzie wielu takich ludzi), wówczas
nie da się tego uczynić po zastąpieniu w nim
jego silnika spalinowego przez silnik elektryczny.
Wszakże to co by się otrzymało nie byłby
już wówczas "Harleyem-Davidsonem".
Jednak daje się wówczas w motocyklu
tym zastąpić obecnie używane paliwo,
na mieszaninę wodoru i powietrza.
Po takim zaś zastąpieniu paliwa, oraz
po wprowadzeniu niewielkich zmian
technicznych jakie to zastąpienie by
wymagało, to co się otrzyma nadal
będzie miało wszystkie cechy motocykla
"Harley-Davidson". Oczywiście, ów
motocykl podałem tutaj tylko jako
przykład. W przyszłości bowiem wszystko
co dzisiaj używa silnika spalinowego,
odrzutowego, czy rakietowego, będzie
dawało się używać w dokładnie taki sam
jak dzisiaj sposób po jedynie przerobieniu
silników na użycie paliwa z mieszanki
wodorowo-powietrznej, zaś rakiet na
użycie mieszanki wodorowo-tlenowej.
Takie zaś przerobienie wymagało będzie
jedynie zastąpienie ich gaźników przez
opisywane tutaj "telekinetyczne dysocjatory
wody" zaś benzyna z ich baków będzie zastapiona
przez wodę. Cała reszta zaś ich konstrukcji,
zasady działania, sposobu pracy, sposobu
sterowania, żywotności silnika, ważności
użytych rozwiązań technicznych, teorii i
badań, udoskonaleń, materiałów, kultury,
ludzkich nawyków, itd., itp.,
będzie pozostawała bez zmian.
#C8.
Dotychczasowe osiągnięcia naszej cywilizacji na jej drodze do "samochodu na wodę":
Sytuacja naszej cywilizacji obrazowana rosnącymi
cenami benzyny oraz raptownym ocieplaniem
się klimatu, spowodowała że w 2008 roku aż kilka
producentów samochodów wyszło na rynek z
prototypami napędzanymi wodorem zamiast
benzyną. Oczywiście, upłynie wiele lat zanim
takie samochody napędzane wodorem zapełnią
drogi naszej planety, a potem jeszcze więcej
lat zanim ich baki wypełnione płynnym wodorem
zastąpione zostaną telekinetycznymi dysocjatorami
wody. Niemniej sam fakt że już obecnie są one
budowane i że zwolna rozwiązują one kolejne trudności
techniczne stojące na drodze tej nowej technologii,
jest wysoce optymistycznym znakim na przyszłość.
Pierwszą nowinę o samochodzie napędzanym
wodorem przeczytałem w artykule "Zero emission
car in production" (tj. "Samochód z zerową emisją
gazów spalinowych już w produkcji"), który ukazał
się na stronie C5 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie ze środy (Wednesday), June 18, 2008.
Artykuł ten opisywał samochód na paliwo wodorowe
opracowany przez japońską formę "Honda". Paliwem
dla owego samochodu był wodór (a ściślej nieszanka
owego wodoru z powietrzem). Natomiast zamiast
spalin emitował on z siebie ciepłą parę wodną.
Ciekły wodór używany w nim jako paliwo był w nim
tankowany do specjalnego baku z którego silnik
pobierał ten wodór w miarę spalania.
Kolejna dobra nowina o następnych prototypach
samochodów na wodór które wyszły na rynek w
2008 roku, pojawiła się w obszernym artykule
"Running on hydrogen" (tj. "Napędzany wodorem")
ze stron T8 i T9 dodatku "Star Two" do malezyjskiej gazety
The Star,
wydanie z wtorku (Tuesday), 26 August 2008.
Artykuł ten opisuje już trzy modele takich samochodów
istniejące w 2008 roku, które jako paliwo tankują
płynny wodór. Samochody te to:
"BMW Hydrogen 7" - który spala mieszankę wodorowo-powietrzną
w konwencjonalnym silniku tłokowym, oraz dwa nowe samochody
działające na zasadzie tzw. "fuel-cells" (tj. "baterie paliwowe").
W owej zasadzie działania wodór i powietrze zamieniane jest
na elektryczność w tychże "fuel-cells", zaś owa elektryczność
napędza potem silniki elektryczne które obracają koła tych
samochodów. Dwa samochody już wypuszczone na rynek
w 2008 roku, które używają owej technologii wodorowych
"fuel-cell", to japońska "Honda FCX Clarity" (która przjeżdża
432 km na jednym baku pełnym wodoru), oraz amerykański
GM "Chevrolet Equinox Fuel Cell" (który przejeżdża 256 do 320
km na jednym baku pełnym wodoru). Powyższy artykuł m.in.
wyjaśniał zalety i wady takich samochodów napędzanych wodorem.
Przykładowo, aż kilkakrotnie podkreślał on z naciskiem, że
zamiast spalin samochody te emitują parę wodną ze swoich
rur wydechowych. Mają one też większy zasięg niż obecne
samochody elektryczne, zaś ich tankowanie jest szybsze niż
ładowanie baterii w samochodach elektrycznych (ich pełne
zatankowanie w 2008 roku zajmowało około pół godziny).
Ponadto artykuł ten opisywał wideo instruktażowe firmy GM
pokazujące co się dzieje jeśli w samochodach pojawi się
przeciek paliwa który doznaje zapłonu. I tak w konwencjonalnym
samochodzie na benzynę już wkróce po zapłonie przecieku
płomienie ogarniają cały samochód. Natomiast w samochodzie
napędzanym wodorem, z powodu znacznej lekkości wodoru
w porównaniu z ciężarem powietrza (która to lekkość
powoduje że wodór ulatnia się prosto w górę), zapłon
takiego przecieku paliwa powoduje tylko cieniutki sznurek
płomienia unoszący się z samochodu prosto w górę.
Do najważniejszych wad owych samochodów, o jakich
pisał ten artykuł, m.in. obecnie należy trudność techniczna
przechowywania płynnego wodoru w bakach, niewielka
ilość stacji tankujących płynny wodór (np. w całych USA
w 2008 roku było tylko 61 stacji sprzedających wodór,
ale za to 180 000 stacji sprzedających benzynę), duże
straty energetyczne powodowane najpierw konwencjonalnym
produkowaniem wodoru, a później spalaniem tego wodoru
w nadal energetycznie nisko-sprawnych samochodach,
"nieczystość" dzisiejszych metod produkowania wodoru -
które to metody ciągle generują gazy cieplarniane,
oraz wysokie ceny nowej technologii. (Np. dzisiejsze
wodorowe "fuel-cells" wymagają do swej budowy drogich
metali szlachetnych, takich jak platyna i palladium.)
* * *
Opanowywanie przez ludzkość technologii
samochodów napędzanych wodorem służy
jednocześnie budowie samochodów na wodę.
Wszakże od samochodu napędzanego
wodorem, do samochodu napędzanego
wodą, jest już tylko jeden mały krok. Do
takiej transformacji wystarczy bowiem
że ktoś wypracuje technologię budowy
telekinetycznych dysocjatorów wody o
ponad 100% sprawności energetycznej.
Po zastąpieniu w samochodach na wodór,
baków z wodorem przez takie telekinetyczne
dysocjatory wody, nasza cywilizacja otrzyma
"samochody na wodę".
Część #D:
Samochód elektryczny zasilany prądem czerpanym
z "akumulatora o pojemności wystarczającej na
tysiące lat", znaczy samochód zasilany z tzw.
komory oscylacyjnej:
Nazwa
komora oscylacyjna
przyporządkowana została do nowego rodzaju
akumulatora i przetwornika energii mojego wynalazku,
który przechwytuje i przechowuje energię w najczystrzej
z możliwych postaci, mianowicie w formie pola magnetycznego
o ogromnie dużej gęstości. Z powodu takiej
zasady działania owego akumulatora energii,
komora ta jest w stanie zgromadzić w relatywnie
niewielkiej objętości teoretycznie nieograniczone
ilości energii. W praktyce więc przy wielkości
porównywalnej do dzisiejszych akumulatorów
samochodowych, komora oscylacyjna jest
w stanie przechowywać ilość energii jaka
wystarczy na kilka tysięcy lat pracy dzisiejszego
samochodu. Jako takie, "komory oscylacyjne"
mogą z powodzeniem zastępować baterie i
akumulatory z dzisiejszych samochodów
elektrycznych. Budowa i działanie "komór
oscylacyjnych" opisane zostały w rozdziale
C z tomu 2
monografii [1/4],
a także aż na kilku stronach internetowych.
W internecie najszerszy ich opis zawarty
jest na stronie
oscillatory_chamber_pl.htm - o komorze oscylacyjnej
w całości poświęconej temu urządzeniu.
Podsumowanie informacji na temat komory
oscylacyjnej zawarte jest także w punkcie #9 strony
magnocraft_pl.htm - o budowie i działaniu magnokraftu,
a także w punkcie #D1 strony
propulsion_pl.htm - o zaawansowanych napędach magnetycznych wehikułów latających.
Poniższa ilustracja "Fot. #D1" pokazuje jak
wygląda eksperymentalny prototyp takiej komory.
Fot. #D1ab (góra i dół): Eksperymentalne prototypy
komory oscylacyjnej budowane przez polskiego
hobbystę który życzył sobie pozostać anonimowym.
Jego komora oscylacyjna to ta mała, przeźroczysta,
plastykowa kostka widoczna na lewym zdjęciu "a"
na wysokości prawego uda eksperymentującego.
Pozostałe urządzenia widoczne na lewym zdjęciu
"a" to zasilacze tej komory, oraz urządzenia pomiarowe.
(Kliknij na powyższe zdjęcia aby zobaczyć je w powiększeniu, albo aby przemieścić je w inne miejsce ekranu.)
Fot. #D1a (góra):
Pokazuje ona polskiego hobbystę,
który pracował nad rozwojem komory oscylacyjnej,
razem z jego eksperymentalnym stanowiskiem
badawczym składającym się z: (a) badanego
prototypu komory, (b) generatora impulsów jaki
dostarcza komorze jej mocy elektrycznej, (c)
elektromagnesu odchylającego, oraz (d) urządzeń
pomiarowych. Sfotografowano w sierpniu 1989 roku.
Jak to uwidocznione zostało na powyższym zdjęciu,
hobbysta ten wykonywał wszystkie eksperymenty w
pokoju swojego maleńkiego miejskiego mieszkania,
ku nieposkromionemu oburzeniu swojej żony. Później
zmuszony był przerwać owe eksperymenty, ponieważ
żona zagroziła mu rozwodem.
Oczywiście jego prototyp komory ciągle wymagał
dalszego doskonalenia aby stać się źródłem potężnego
pola magnetycznego. Zapewne też wymagane będzie
kilka lat badań i rozwoju zanim pierwsze komory będą
gotowe do użytku. Jednak niepodważalnym osiągnięciem
tego hobbysty jest że zademonstrował on iż zasada
działania komory oscylacyjnej jest poprawna oraz że
daje się urzeczywistnić w urządzeniu technicznym. W
ten sposób otworzył on drzwi dla dalszych bardziej
zaawansowanych badań i rozwoju.
Mnie zawsze zastanawia paradoks, że jeden
hobbysta zdołał osiągnąć aż tak wiele w rozwoju
tego cudownego urządzenia. A przecież pracował
on w swoim wolnym czasie przeznaczonym
na odpoczynek, wszystko czym dysponował
ograniczało się do kilku noży kuchennych
oraz narożnika swojego pokoju, oraz zmuszony
był wydawać własne niewielkie zarobki na materiały,
prototypy i na urządzenia pomiarowe. Jednocześnie
mamy na świecie tysiące owych doskonale
wyposażonych laboratoriów uniwersyteckich
otrzymujących od podatników milionowe granty na badania.
Niestety, ich dysponenci uparcie ignorują moje
niezliczone podania aby pozwolono mi dokonywać
badań i rozwoju tej komory w ichnich laboratoriach.
Wszakże zakłóciłoby to wygodny styl życia naukowców.
Tymczasem nie trudno przewidzieć jak wiele
dałoby się osiągnąć gdyby urządzeniu temu
pozwolono jednak rozwijać się oficjalnie w takim
dobrze wyposażonym laboratorium naukowym.
Fot. #D1b (dół):
Nocna czarno-biała fotografia modelu komory oscylacyjnej
owego polskiego hobbysty. Ukazuje ona fascynujący wygląd
pęków jarzących się iskier elektrycznych rotujących po obwodzie
kwadratu. Fotografia ta wykonana została w maju 1987 roku.
#D2.
Chociaż senator McCain obiecał 300 milionów dolarów
nagrody dla wynalazcy akumulatora energii o cechach
komory oscylacyjnej
mojego wynalazku, jednak mi NIE będzie dane z niej oglądnąć ani centa:
Motto:
"Ów zbawienny akumulator i przetwornik energii nowej
generacji, przydatny m.in. do napędu samochodów
elektrycznych, za wynalezienie którego Senator McCain
obiecał 300 milionów dolarów nagrody,
wynaleziony już został w 1984 roku - jest nim tzw.
komora oscylacyjna."
Kandydat na prezydenta USA, senator John
McCain, we wtorek dnia 24 czerwca 2008
roku obiecał publicznie, że ufunduje nagrodę
w wysokości 300 milionów dolarów USA temu
wynalazcy, który wynajdzie korzystny dla
naturalnego środowiska akumulator energii
nowej generacji, przydatny do napędzania
samochodów. Jego obietnica została natychmiast
rozgłoszona po świecie. Już następnego dnia
powtarzały ją niemal wszystkie dzienniki telewizyjne
oraz wiele gazet. Przykładowo, w Nowej Zelandii
opisana ona została w artykule "McCain offers
$394m for greener car battery" (tj. "Senator
McCain obiecuje $394 milionów dolarów
nowozelandzkich za 'bardziej zielony' akumulator
do samochodu"), ze strony B1 gazety
The Dominion Post,
wydanie ze środy (Wednesday), June 25, 2008.
W następnym tygodniu tamta obietnica była
komentowana w artykule "Bravo to those extending the
knowledge frontiers" (tj. "Brawo dla tych co poszerzają
czołówkę wiedzy") ze strony B5 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z wtorku (Tuesday), July 1, 2008.
Jako ciekawostkę warto w tym miejscu wyjaśnić,
że ja już od dawna spełniam wszelkie wymogi
otrzymania takiej nagrody. Powodem dla którego
ja faktycznie spełniam te wymogi, jest że w dniu
3 stycznia 1984 roku ja już wynalazłem taki właśnie
ogromnie korzystny dla naturalnego środowiska
akumulator i przetwornik energii. Nazywa się on
komora oscylacyjna.
Dokładne opisy tej komory, wraz z historią jej
wynalezienia, zawarte są w rozdziale F z tomu
2 mojej najnowszej
monografii [1/5]
i w rozdziale C z tomu 2 mojej nieco starszej
monografii [1/4] -
obu upowszechnianych nieodpłatnie w internecie
m.in. za pośrednictwem niniejszej strony. Owa
"komora oscylacyjna" jest właśnie cudownym
akumulatorem i przetwornikiem energii (nowej
generacji) przydatnym m.in. i do napędzania
samochodów elektrycznych. Wszakże ilość
energii którą jest ona w stanie zakumulować
w objętości dzisiejszego akumulatora samochodowego,
potem zaś uwolnić na życzenie, wystarcza w niej
do napędzania samochodu przez kilka tysięcy
lat. Ponadto nie generuje ona żadnych
zanieczyszczeń. Z kolei energia jest w niej
przechowywana w najczystszej formie pulsującego
pola magnetycznego, które umożliwia łatwe
czerpanie tej energii za pośrednictwem zwykłego
uzwojenia transformatorowego i następne jej
bezpośrednie użycie do napędzania samochodów.
To właśnie z uwagi na ów szeroki zakres
zastosowań komory oscylacyjnej, a także z uwagi
na jej ogromnie zalety użytkowe, sporo badaczy -
takich jak owa włoska grupa badawcza pokazująca
swoje wideo pod adresami
www.youtube.com/watch?v=cPNoOkyI5i4
czy
www.youtube.com/watch?v=svbVqGFnkQQ,
podjęło już badania i rozwój nad prototypem komory
oscylacyjnej mojego wynalazku.
Jedyne pytanie więc jest, czy
karma
którą Amerykanie już u siebie zgromadzili przez
owe parę wieków kierowania głównie do siebie
dorobku innych narodów, pozwala im aby teraz
odwrócili swoje nawyki i dla odmiany dzielili z kimś
spoza swego kraju część bogactwa jakie nagromadzili?
W przypadku komory oscylacyjnej i obwieszczenie
senatora McCain wszystko wskazuje na to, że owa
karma NIE pozwoli już na rozwój sytuacji jaka byłaby
korzystna zarówno dla mnie, jak i dla Amerykanów.
Wszakże z powodu tej karmy, nawet w chwili
ogłaszania omawiana tu nagroda musiała być
tylko "dyplomatycznie" sformułowaną obietnicą
obwarowaną warunkiem, że nagroda ta stanie
się aktualna tylko w tym wyjątkowym przypadku,
jeśli ów senator wygra wybory prezydenckie.
Działanie zaś karmy czasami wykazuje znaczne
poczucie humoru i w przypadku związanym z tak
ogromnie istotnym dla całej ludzkości urządzeniem,
jak moja komora oscylacyjna, jest ono nawet w stanie
spowodować, że obiecujący nagrodę za wynalezienie
tej komory przegra wybory tylko dlatego aby owa
komora NIE została przypisana jako dorobek
historyczny narodu który na nią sobie NIE zasłuzył.
Takie zaś ukierunkowanie działania karmy
w sprawie tej komory zdaje się wykazywać
dotychczasowy rozwój wypadków. Wszakże
przykładowo, ja już od kilkudziesięciu lat nieustannie
ponawiam wysiłki wyperswadowania wszelkim
możliwym amerykańskim instytucjom aby pozwolili
mi zbudować dla nich moją komorę oscylacyjną.
Wszakże dla zbudowania tego Amerykanie mają
wymagane finanse i warunki - bez których aż tak
wyrafinowane naukowo urządzenie NIE da się zbudować.
Pomimo jednak tych dziesiątków lat perswadowania,
żadna amerykańska instytucja NIE zgodziła się dać
mi u siebie szansy zbudowania dla nich tej komory.
Na przekór więc, że ów senator obiecywał ową
nagrodę w imieniu owych wielu milionów Amerykanów,
którzy na niego głosowali, a także na przekór,
że prędzej czy później moja komora oscylacyjna
zostanie w końcu zbudowana i wszyscy mieszkańcy
Ziemi, w tym również wszyscy Amerykanie, będą
korzystali z jej dobrodziejstw, sformułowanie opisywanej
tu obietnicy stworzyło karmie bardzo prosty sposób
aby uniemożliwić dotrzymanie owej obietnicy. Wszakże
aby karma uniemożliwiła komorze oscylacyjnej
stanie się dorobkiem i przedmiotem dumy Amerykanów,
wystarczyło że wybory na prezydenta wygrał Obama -
zamiast McCain'a. Tak więc i tym razem spełnia się stare
mądre polskie przysłowie, że "obiecanki, cacanki,
tylko głupiemu radość".
Niemniej nawet będąc jedynie obietnicą której
Amerykanie nigdy NIE dotrzymają, oraz mając
wartość tylko jako moralne wsparcie, ciągle
obwieszczenie senatora Mc Cain ma dużą
wartość jako uwypuklenie wagi i pilności
technicznego urzeczywistniania idei mojej
komory oscylacyjnej.
Wszakże uzmysławia ono każdemu, że rozwój sytuacji
z zasobami ropy naftowej na Ziemi nieodwołalnie
wiedzie do sytuacji, że któregoś dnia "komora oscylacyjna"
stanie się ludzkości absolutnie niezbędna. Szczególnie,
że po zbudowaniu owa komora będzie służyła
ludzkości również na dziesiątki innych sposobów.
Przykładowo, jest ona także podstawowym urządzeniem
technicznym niezbędnym dla zbudowania tzw.
"wehikułów czasu" i do umożliwienia ludziom
nieśmiertelnego życia - co wyjaśniłem dokładniej na swej stronie
immortality_pl.htm,
oraz w punktach #A1 i #B6 strony internetowej
timevehicle_pl.htm - o softwarowym czasie, o podróżowaniu przez czas i o wehikułach czasu.
Będąc zaś "sercem" i najważniejszym podzespołem
owych "wehikułów czasu", komora ta stanie się absolutnie
ludzkości niezbędna gdy ludzie dorosną już moralnie
i zasłużą sobie na pokonanie śmierci i na życie bez
końca poprzez powtarzalne cofanie się w czasie do tyłu
(do lat swojej młodości) po każdym osiągnięciu wieku
starczego. (Po więcej informacji na temat pokonania
śmierci za pomocą wehikułów czasu oraz technicznego
uzyskania dostępu do wieczystego życia - patrz
podrozdział N3.2 z tomu 11
monografii [1/5].)
Taki zaś dzień jest już coraz bliżej. W owym
więc krytycznym czasie na wagę złota będzie
ekspertyza badaczy którzy mają już jakieś
doświadczenie w badaniach i w rozwoju
"komory oscylacyjnej". Dlatego ja osobiście bym
rekomendował, aby każdy kto ma dostęp do odpowiedniej
prototypowni oraz do możliwości prowadzenia badań
laboratoryjnych, już obecnie włączył się do budowy i
rozwoju "komory oscylacyjnej". Zainwestowanie jego
zainteresowań w ów niezwykły akumulator i przetwornik
energii, pewnego dnia bezsprzecznie musi okazać
się ogromnie korzystne. Nie wspomnę tu już przypadku,
że pewnego dnia ktoś ponownie może ogłosić nagrodę
za zbudowanie urządzenia takiego jak moja "komora
oscylacyjna", oraz że tym następnym razem NIE będą
już na ogłoszenie to nałożone "dyplomatyczne" warunki
w stylu tych omawianych tu dla "nagrody" ogromnej i
bogatej Ameryki, a po prostu nagroda będzie nagrodą -
tak jak dzięki dalekowzroczności Nobla swe nagrody
bezwarunkowo wypłaca maleńka i raczej skromna Szwecja.
Powyższe warto uzupełnić informacją, że jak czytelnik
zapewne dawno już wie, sprawa podjęcia konkretnych
prac rozwojowych nad komorą oscylacyjną wynikająca
z obietnicy senatora John'a McCain'a, uzyskała
konklusywne zakończenie w środę, dnia 5 listopada
2008 roku. W owym bowiem dniu karma Amerykanów
spowodowała, że senator McCain przegrał w wyborach
prezydenta USA na rzecz senatora Barack'a Obama.
Z kolei senator Obama nigdy NIE obiecywał finansowania
prac rozwojowych nad jakimkolwiek urządzeniem, które
mogłoby dopomóc ludzkości w zastopowaniu jej obecnego
staczania się ku przepaści. W ten prosty sposób Amerykanie
uniknęli dylematu, czy powinni wypłacić obiecywaną nagrodę
wynalazcy komory oscylacyjnej z dalekiej Nowej Zelandii,
który faktycznie nagrody takiej potrzebuje aby oddać swój
wynalazek w służbę ludzkości.
#D2.1.
Czy dla kogoś, kto niemal nigdy NIE otrzymywał wygranych nagród,
wygrana z zakładu "kto w 2016 roku wygra wybory w USA"
to przypadek, czy też lekcja-przepowiednia podległa "wolnej woli"?
Motto:
"W świecie rządzonym przez niewypowiedzianie mądrego,
wszechmogącego i sprawiedliwego Boga, wszystko co nam
się przydarza ma aż cały szereg następstw i poziomów znaczeniowych.
Niestety nasza ignorancja powoduje, że typowo odnotowujemy
jedynie fizykalne następstwa, czyli tylko najbardziej prymitywny
z tych poziomów - jakże więc lepsze i bogatsze byłoby nasze
życie gdybyśmy zaczęli spożytkowywać też lekcje udzielane
nam tymi innymi poziomami." (Jedno z istotnych ustaleń
filozofii totalizmu
wyjaśnianych w treści punktu #N2 na mojej stronie
pajak_na_prezydenta_2020.htm.)
Życie praktycznie każdego z nas przynosi
zdarzenia, jakich NIE daje się wyjaśnić na
bazie ateistycznych stawierdzeń dzisiejszej
oficjalnej nauki. Niestety, większość ludzi
przeacza lub ignoruje te zdarzenia - a szkoda,
bowiem zawsze kryją one potencjał wynoszenia
nas na wyższy poziom świadomości. Ja jednak
należę do nieco innej kategorii ludzi - przeszedłem
bowiem szkolenie na zawodowego naukowca w
jednej z najlepszych w owym czasie uczelni świata,
mianowicie na Politechnice Wrocławskiej (po szczegóły
patrz punkt #E1 na mojej stronie internetowej o nazwie
rok.htm
i punkt #J2 na mojej stronie internetowej o nazwie
magnocraft_pl.htm.)
Zostałem więc doskonale wyszkolony w odnotowywaniu
i analizowaniu zarówno wszelkich regularności, jak
i wszelkich odchyleń od tego co typowe i spodziewane.
Jedną zaś z takich regularności i jednocześnie
odchylenia od typowości, jaka rzuciła mi się w oczy
w moim własnym życiu, było że kiedykolwiek coś
wygrywałem, poza jednym (ostatnim) wysoce
znaczącym wyjątkiem jaki miał miejsce dopiero
w 2016 roku, praktycznie niemal nigdy NIE
dane mi było z owych wygranych skorzystać.
Aby czytelnik mógł zrozumieć powody tego dziwnego
omijania mnie przez niemal wszelkie wygrane i
nagrody, najpierw opiszę tutaj najważniejsze i
najbardziej reprezentacyjne z nich, dla których
(jak wierzę) wypełniłem wymogi ich otrzymania,
jednak które mnie ominęły. Potem zaś też wyjaśnię
dlaczego moim zdaniem tak właśnie się stało i dzieje.
Owo dziwne zjawisko omijania mnie przez nagrody
o jakich wiedziałem, że je wygrywałem, trwa już od
tak dawna jak tylko sięgam swą pamięcią. Niemniej
przez długi czas uważałem to za zbiór "przypadków",
niekorzystnych dla mnie "zbiegów okoliczności",
a czasami też za wynik ludzkiego "kumoterstwa" lub
oszustwa. Dopiero kiedy ominęło mnie otrzymanie
bardzo wysokiej wówczas dla mnie sumy 10000 funtów
angielskich, zacząłem dokładniej analizować tę
sprawę. Ten przełomowy i znaczący przypadek,
kiedy wiedziałem iż nagroda legalnie (i tradycyjnie)
mi się należała, jednak jej wypłacenia nagrododawca
zdecydowanie mi odmówił, wynikała z popartego
szerokim materiałem dowodowym mojego wyjaśnienia
dla pochodzenia tzw. "kręgów zbożowych". Jak
zapewne czytelnik pamięta, w latach 1980-tych,
czyli w czasach kiedy ja prowadziłem swoje badania
nad wehikułami UFO, takie właśnie "kręgi zbożowe"
pojawiały się masowo na polach zbożowych Anglii
oraz niemal wszystkich innych krajów świata, włącznie
z Polską i Nową Zelandią. Niemal każdego dnia
owe "kręgi zbożowe" pokazywane były wówczas
w telewizji i w gazetach, pisano o nich książki,
a nawet nakręcano filmy – np. patrz amerykański
film "Signs" z 2002 roku z Mel Gibson w roli głównej,
dostępny m.in. za darmo w YouTube pod adresem
www.youtube.com/watch?v=8vhSoB-yaAQ.
(Czytelnika może zaintrygować fakt, że znający
przyszłość Bóg zorganizował pokazanie owego
filmu "Signs" na kanale 13 "Duke" nowozelandzkiej
telewizji w czwartek dnia 22 grudnia 2016 roku
o godzinie 20:30 do 22:20, czyli dokładnie zaraz
po tym jak owego dnia zakończyłem swą pracę
nad adaptowaniem opisów "kręgów zbożowych"
z niniejszego punktu #D2.1 do treści wpisu numer
#279 z bloga totalizmu - jaki to wpis planowałem
opublikować już następnego dnia, tj. 23 grudnia
2016 roku.) Ta rosnąca światowa sława "kręgów
zbożowych" spowodowała, że w 1990 roku angielskie
czasopismo "Sunday Mirror" (Mirror Group
Newspapers Ltd., Holborn Circus, London EC1P 1DQ,
UK) zaoferowało nagrodę w wysokości dziesięciu
tysięcy ówczesnych funtów, osobie która wyjaśni
czym są i jak są formowane owe słynne wówczas
angielskie "kręgi zbożowe". O owej nagrodzie ja
dowiedziałem się z artykułu "Field of Dreams"
(OMNI, Vol. 13 No 3, December 1990, pp. 60-67,
121-122, 124, 128) Wkrótce potem formalnie
zgłosiłem więc swe roszczenie do tej nagrody,
zaopatrując je w obszerne wyjaśnienie skąd
owe angielskie kręgi się biorą. Swoje formalne
roszczenie do owej nagrody zarejestrowałem
też legalnie w biurze prawnym z Dunedin, NZ,
przekazując owemu biuru jako mój "depozyt
legalny" całą dokumentację na temat owych
"kręgów zbożowych" i mojego wyjaśnienia dla
ich pochodzenia. Wszakże już wówczas w
wydawanych przez siebie monografiach
publikowałem szczegółowe wyjaśnienie jak
owe angielskie kręgi zbożowe są formowane
jako "ślady wykładane przez obwody magnetyczne
wehikułów Magnokrafto-podobnych zawisających
na niskich wysokościach" (w oryginale
angielskojęzycznym: "trails left by magnetic
circuits of Magnocraft-type vehicles hovering
at low heights") - patrz ilustracja oraz moje
wyjaśnienie formowania tych "kręgów zbożowych"
przytoczone poniżej na "Rys. #D2", a także
powtórzone na "Rys. #F1" z innej mojej strony o nazwie
artefact_pl.htm.
W chwili obecnej opisy tego wyjaśnienia są
nadal prezentowane w moich publikacjach,
skrótowo poniżej na "Rys. #D2abcd",
a także m.in. w punkcie #C6 oraz na "Rys. #C6ab"
z mojej strony internetowej o nazwie
ufo_proof_pl.htm,
oraz w punkcie #D8 oraz na "Fot. #D8abc" i
"Fot. #D8de" z innej mojej strony internetowej o nazwie
explain_pl.htm,
zaś szczegółowo np. w podrozdziałach G11.3.2
(a także G3.1.6 i na "Rys. G13"), oraz w podrozdziale
V5.1, z tomów odpowiednio 3 i 17 mojej najnowszej
monografii [1/5].
Niestety, na przekór, że nikt nigdy NIE obalił
ani nawet NIE podważył ważności tego mojego
wyjaśnienia, oraz na przekór, że swym formalnym
dowodem opisywanym m.in. na stronie o nazwie
ufo_proof_pl.htm
udowodniłem naukowo, że UFO istnieją fizycznie
i obiektywnie oraz że formują one m.in. owe
"kręgi zbożowe", redakcja owego "Sunday Mirror"
napisała mi list w którym zwyczajnie odmówiła
wypłacenia należącej mi się od niej nagrody.
Prawdopodobnie redakcja ta się obawiała, że
otrzymaną nagrodę spożytkuję na swe badania
i na swoje wynalazki, oraz że w ten sposób owa
nagroda przyniosłaby tylko pożytek naszej cywilizacji.
Ów numer "wywinięty" mi wówczas przez Anglików
w sprawie nagrody za wyjaśnienie "kręgów zbożowych"
opisałem także w punkcie #F2 swej strony o nazwie
artefact_pl.htm
oraz w podrozdziale G11.3.2 z tomu 3 swej najnowszej
monografii [1/5].
Tamta nagroda 10000 funtów potem okazała się
wcale NIE być najwyższą co do wartości, jaka mnie
ominęła. W punkcie #D2 powyżej na tej stronie
opisałem bowiem dokładnie jak ominęło mnie
otrzymanie nagrody w wysokości 300 milionów
dolarów USA, jaką w dniu 24 czerwca 2008
roku senator McCain obiecywał w imieniu
Amerykanów za wynalezienie urządzenia o cechach
"komory oscylacyjnej"
jaką ja wynalazłem jeszcze w 1984 roku, zaś
z propozycją zbudowania jakiej ja znacznie
wcześniej zwracałem się do setek właściwych
instytucji w USA, a stąd (jak wierzę) wymogi
otrzymania jakiej to nagrody ja wypełniłem
już uprzednio. Oczywiście, także i ta nagroda
wcale NIE jest ani pierwszą, ani też ostatnią
nagrodą za moje wynalazki, odkrycia, dorobek
naukowy, itp., dla jakiej wypełniłem wymogi
lub warunki jej otrzymania, jednak jakiej nigdy
NIE oglądałem, ani z jakiej nigdy NIE odniosłem
jakiejkolwiek korzyści. (Podobnie zresztą też
było z otrzymywaniem zasiłku dla bezrobotnych,
jaki też tradycyjnie mi się należał, bowiem płaciłem
podatki i przez wiele lat byłem bezrobotny, jednak jakiego też NIE
otrzymywałem. W czasach kiedy byłem bezrobotny
owo odmawianie przyznania mi przez władze zasiłku
dla bezrobotnych, w połączeniu z szybkim topnieniem
moich oszczędności, stało się dla mnie powodem
nieustannych zmartwień i wielu nieprzespanych
nocy. Tymczasem gdybym wówczas znał przyszłość -
tak jak zna ją Bóg, wiedziałbym że NIE potrzebuję
się martwić, bowiem wszystko w mym życiu ułoży
się OK, a na dodatek nieotrzymywanie zasiłku NIE
zaindukuje u mnie niebezpiecznego wygodnictwa
i pasywności o jakich wiadomo, że zniszczyły
już życie wielu długotrwałych bezrobotnych.)
Faktycznie to przez całe swoje życie, co jakiś
czas tym co czyniłem wypełniałem warunki
otrzymania, albo wygrania, jakiejś nagrody,
jednak niemal zawsze coś się zdarzało, że nagrody
tej NIE dane mi było otrzymać. Szczerze mówiąc
to do dzisiaj, co jakiś czas otrzymuję wiadomość
od któregoś z zafascynowanych moim naukowym
dorobkiem czytelników, w której czytelnik ten
wyraża opinię, że on sam uważa mnie, a także
silnie wierzy, iż kiedyś w przyszłości będę uznany
przez wszystkich ludzi za "naukowca wszechczasów",
jaki dołożył najwyższy znany wkład intelektualny
do rozwoju naszej cywilizacji. Jednocześnie jednak
takie opinie odbiorców mojego dorobku wcale NIE
zmieniają faktu, że w swoim życiu zawodowego
naukowca traciłem pracę średnio co około dwa
i pół roku (nigdy NIE z mojej własnej winy i zawsze
wbrew moim wysiłkom i najlepszym chęciom), że
nigdy NIE było publicznych funduszy na badania
jakie prowadzę (stąd wszystko co czyniłem
i osiągałem finansowałem z moich prywatnych
oszczędności), oraz że nawet obecnie po przejściu
na emeryturę, z braku miejsca dla naukowej pracy,
do korzystania z domowego stołu i komputera
(jakie stanowią niemal jedyny ekwipunek używany
do opracowywania wyników moich obecnych
"hobbystycznych badań") zmuszony jestem
konkurować z własnym kotem. (Z jakichś powodów
nasz kot uwielbia wylegiwanie się na klawiaturze
mojego komputera, oraz stąpanie na ową klawiaturę
kiedy właśnie na komputerze tym pracuję.)
Kolejna raczej istotna podobna sytuacja, o jakiej
warto tu wzmiankować, to sprawa tzw.
"fal grawitacyjnych" -
podsumowana szerzej w punkcie #E1.1 mojej strony o nazwie
telepathy_pl.htm.
Mianowicie, ja naukowo odkryłem czym są tzw.
"fale telepatyczne".
Wynalazłem też zasadę działania technicznego
urządzenia łącznościowego, jakie zamiast obecnych
szkodliwych dla zdrowia i życia fal radiowych, dla
celów komunikacyjnych będzie używało właśnie
owe bezpieczne i nieskończenie szybkie fale
telepatyczne. Urządzenie to nazwałem
"telepatyzerem".
Na bazie tego własnego wynalazku "telepatyzera"
byłem potem w stanie dokładnie wyjaśnić budowę
i zasadę działania tajemniczego urządzenia
podarowanego ludzkości przez niezwykłą istotę (na ręce
Miss Włoch i znanej aktorki filmowej - Pani Danieli Giordano),
a nazwanego "piramida telepatyczna" -
opisy jakiej to piramidy dziwnym "zbiegiem okoliczności"
trafiły do mnie w jakiś czas później. Piramida
ta też okazała się być telepatyzerem, tyle że
już o formie dopracowanej do technicznego
zbudowania i do telepatycznego wymieniania
myśli pomiędzy dwoma inteligentnymi istotami
oddzielonymi od siebie np. międzygwiezdnymi
odległościami. W 2015 roku z szokiem jednak
się dowiedziałem, że jacyś naukowcy zbudowali
wielkoskalową wersję urządzenia bazującego
na tej samej zasadzie działania co owa "piramida
telepatyczna", tyle że swoje urządzenie nazwali oni
"LIGO"
oraz twierdzą, iż przechwytuje ono "fale grawitacyjne",
a nie odkryte przezemnie "fale telepatyczne".
Jestem gotów się założyć, że owi naukowcy
otrzymają kiedyś (lub już otrzymali) jakieś
nagrody za swoje urządzenie. Jednocześnie
zaś podczas rozdzielania owych nagród mój
dorobek naukowy, ani "fale telepatyczne"
jakich naturę to ja wyjaśniłem i jakie faktycznie
są przechwytywane przez owo "LIGO",
NIE będą wówczas nawet wzmiankowane.
Wszakże poziom zakłamania dzisiejszej
oficjalnej nauki jest już aż tak wrosły w
jej system, że nauka ta raczej wcześniej
upadnie i zostanie zastąpiona np. przez nową
"totaliztyczną naukę", niż oficjalnie przyzna iż
jakikolwiek fragment mojego dorobku naukowego, np. moja
teoria wszystkiego zwana
Konceptem Dipolarnej Grawitacji,
jest poprawny, zaś wynikające z niego wnioski są
prawdą - co staram się uświadomić czytelnikowi
aż na szeregu swych internetowych stron, np. w
punkcie #C6 strony o nazwie
telekinetyka.htm,
czy np. w punkcie #B2 swej strony o nazwie
humanity_pl.htm
i w punkcie #K2 swej strony o nazwie
dipolar_gravity_pl.htm.
Niezależnie od powyższych bardzo istotnych
przypadków, istnieje też aż cały szereg mało
znaczących sytuacji, jakie też wynikały np. z
mojej drogi życiowej albo postępowań naukowych,
a w jakich też omijało mnie korzystanie z czegoś,
wymogi otrzymania czego wypełniłem. Przytoczę
tu też kilka ich najbardziej reprezentacyjnych
przykładów. I tak, kiedy uczęszczałem jeszcze
do szkoły średniej, jako jednemu z uczni o
imponujących wynikach jednak biednych rodzicach,
zgodnie z ówczesnym prawem należało mi się
stypendium szkolne. Niestety, stypendium tego
mi wówczas odmówiono - chociaż otrzymywał
je jeden z najbogatszych uczni o raczej kiepskich
wynikach nauki (uczeń ten umarł wkrótce po
ukończeniu owej szkoły - tak jak wyjaśniłem
to w punkcie #G1 swej strony o nazwie
will_pl.htm).
Powinienem tu jednak dodać, że w owych
czasach prawdopodobnie NIE osiągnąłem
jeszcze wymaganej dojrzałości aby ewentualne
stypendium spożytkować w moralnie poprawny
sposób, a ponadto nadal mieszkałem wówczas
z rodzicami, którzy chociaż byli biedni, swe
niedobory efektywnie kompensowali pracowitością
i zapobiegliwością - faktycznie więc stypendium
NIE było mi desperacko potrzebne, zaś ewentualne
jego otrzymywanie byłoby dla mnie jedynie
dodatkowo psującą mnie nagrodą za wyniki
w nauce. (Ta sytuacja jednak się zmieniła, kiedy
zacząłem swe studia z dala od domu rodziców
na Politechnice Wrocławskiej, gdzie już
otrzymywałem stypendium, jako że tam NIE
było ono nagrodą, a z wielkim trudem zapracowywaną
niezbędnością i warunkiem przeżycia, ponieważ
bez otrzymywania stypendium ukończenie studiów
stałoby się dla mnie niemożliwe, a także gdzie
już uczyłem się jak spożytkowywać je w moralnie
poprawny sposób.) Kolejnym przypadkiem
ominięcia mnie przez nagrodę było, że kiedy
już po studiach gdy nadal mieszkałem jeszcze w
Polsce, moją uwagę zwrócił też fakt, że w owych
czasach w naszym kraju istniała tylko jedna
maszyna do losowania numerów "toto-lotka".
Będąc zaś naukowcem inżynierii mechanicznej,
wiedziałem że maszyna ta miała w sobie jakieś
fizykalne niedoskonałości, jakie z pewnością
powodowały, iż w wylosowanych przez nią numerach
istniał jakiś rodzaj współzależności. Poznanie i
wykorzystanie tych niedoskonałości pozwalałoby
więc wygrywać nagrody we wszystkich losowaniach.
Naukowo posądzałem też, że niedoskonałościami
tymi rządzą takie czynniki, jak: siły grawitacyjne
(tj. głównie data i godzina losowania - jaka z kolei
decydowała o położeniu Ziemi względem Słońca
oraz położeniu Księżyca względem Ziemi), pogoda
w miejscu losowania, oraz kolejność wypadania
numerów z owej maszyny. Zacząłem więc gromadzić
dane o tych właśnie wielkościach. Ponieważ zaś
byłem dobry w programowaniu komputerów,
równocześnie zacząłem opracowywać program,
jaki uwzględniał owe czynniki. Po około dwóch
latach dorywczej pracy nad tym programem i
sprawdzania jego wyników w każdym kolejnym
losowaniu, mój program zaczął pozwalać mi na
wygrywanie niewielkich sum w praktycznie każdym
kolejnym losowaniu polskiego "toto-lotka". Sumy
te były niewielkie - wystarczały zaledwie na zwracanie
mi się zakupu biletów "toto-lotka" każdego tygodnia.
Jednak w wyniku nieustannego udoskonalania
programu pomału wysokość wygranych zaczęła
rosnąć. Wówczas to nagle Polska zakupiła drugą
bardzo podobną maszynę do losowania numerów -
co unieważniło mój program ponieważ NIE byłem
już w stanie przewidzieć która maszyna oraz który
zestaw jej numerów były i będą użyte. Potem zaś
wyemigrowałem do NZ. Innym ciekawym przypadkiem
było kiedy zakupując szereg relatywnie drogich
narzędzi w NZ sklepie zwanym "Mitre 10", wygrałem
tam oprzyrządowanie do gry w krykieta.
Aczkolwiek sam NIE mam czasu na jakikolwiek sport,
oprzyrządowanie to mnie ucieszyło, bowiem właśnie
obramowałem deskami trawniczek na swoim miniaturowym
ogródku (deski te widać np. na "Fot. #G1" z mojej strony o nazwie
solar_pl.htm)
i odnotowałem, że naroża owych desek wyglądały pusto, stąd
wbite w tych narożach jakieś pionowe słupki ozdobne znacząco
dodałyby piękna ogródkowi. Słupki zaś i pałki krykietowe jakie
właśnie wówczas wygrałem, wyglądały wysoce ozdobnie i
doskonale upiększyłyby mój ogródek - gdyby były użyte właśnie
jako takie pionowe ozdóbki dla naroży obramowań mojego
ogródkowego trawnika. Niestety, zanim znalazłem chwilę
wolnego czasu aby tymi słupkami i pałkami przyozdobić nasz
ogródek, moja żona, która doskonale wie iż ja NIE uprawiam
żadnego sportu, uznała za niepotrzebne uprzednie skonsultowanie
ze mną co z tym zestawem zamierzam czynić, podarowała go
więc dzieciom naszych przyjaciół. Jeszcze innym dość podobnym
przypadkiem była sytuacja, gdy po otrzymaniu wypowiedzenia
pracy z mojego ostatniego nowozelandzkiego miejsca zatrudnienia w
Wellington Instytute of Technology,
moi koledzy z pracy poskładali się aby ufundować mi jakąś
pamiątkę po sobie - i zakupili mi z tych składek tzw.
"gift card" do księgarni Whitcoulls - tak abym to
ja sam mógł za tą "gift card" wybrać potem sobie i kupić
coś, co w owej księgarni najbardziej polubię. Zanim
jednak zdążyłem wybrać dla siebie ową pamiątkę i
zakupić ją za sumę reprezentowaną przez tą "gift card",
firma Whitcoulls zbankrutowała i unieważniła wszystkie
"gift cards" jakie uprzednio sprzedała swym klientom -
ci zaś co potem zakupili ową zbankrutowaną firmę i
prowadzą ją obecnie nadal pod tą samą nazwą, NIE
chcą już honorować "gift card" posprzedawanych przez
poprzednich właścicieli. Dosyć symboliczną i jedyną
więc moją pamiątką po kolegach z WelTec, stanowi
obecnie ta unieważniona "gift card". Dającym mi sporo
do myślenia przykładem sytuacji, kiedy ten co NIE ma
otrzymać jakiejś (albo żadnej) nagrody, zdecydowanie
jej NIE otrzyma bez względu na to jak by się NIE wysilał
(jaka to sytuacja zapewne została mi zaserwowana
abym dokładniej przemyślał potem jej znaczenie), jest
zdarzenie, które doświadczyłem we wrześniu 2016 roku.
Rozważałem wówczas czy włączyć piosenkę o tytule
"Set Fire to the Rain" (tj. "Podpalić deszcz") śpiewaną
przez angielską piosenkarkę "Adele", do jednej z moich
totaliztycznych "playlist"
linkowanych ze strony
p_instrukcja.htm.
Chociaż wówczas zaniechałem tego włączenia, sam jego
zamiar spowodował, że uważnie przeanalizowałem z
TV i z internetu słowa owej piosenki oraz informacje
o tej piosenkarce po względem ich zgodności z zasadami
filozofii totalizmu. W parę dni później brałem udział w
konferencji organizowanej przez pracodawcę mojej żony.
Dla rozrywki uczestników, na konferencji tej zorganizowano
konkurs z bardzo atrakcyjnymi nagrodami
(elektrycznymi urządzeniami wyposażenia kuchni),
w którym zadawano pytania, zaś ten z widowni kto
złosił się do odpowiedzi i odpowiedział poprawnie
dostawał nagrodę. Jedno z tych pytań zapytywało
właśnie o Adelę i o tę jej piosenkę. Ja oczywiście
natychmiast znałem odpowiedź, bo niedawno
analizowałem tę właśnie piosenkarkę i jej piosenkę.
Niestety, na przekór, że pierwszy wstałem i zgłosiłem
się z odpowiedzią, oraz że kontynuowałem swe
stanie i zgłaszanie chęci odpowiedzi, prowadzący
ten konkurs wyraźnie mnie ignorował i tylko powtarzalnie,
jak zacięta płyta, zapytywał przez mikrofon "kto zna
odpowiedź". Przez spory czas ci inni, co z ociąganiem
potem się zgłaszali, podawali błędne odpowiedzi.
Zacząłem więc na stojąco wymachiwać rękami
i okrzykami próbować zwrócić na siebie uwagę
prowadzącego konkurs. Ten jednak nadal udawał,
że NIE widzi mojego zgłoszenia (na mnie sprawiał
on wrażenie, iż czeka na zgłoszenie się kogoś,
kogo zna) - na przekór, że nawet już inne osoby
siedzące niedaleko mnie też mu zaczęły mnie
wskazywać. On jednak najwyraźniej celowo mnie
ignorował, aż w końcu po wielu błędnych odpowiedziach
ktoś tam się zgłosił, na kogo prowadzący jakby
odczekiwał i natychmiast dostał nagrodę jaka
wówczas uparcie mnie omijała (tj. omijała jakby
celowo i pod koniec wręcz zabawnie). Tak nawiasem
mówiąc, to po tym jak owo zdarzenie zmobilizowało
mnie abym je tu opisał, zdecydowałem się, że jednak
włączę ową piosenkę do mojej "playlisty" o nazwie
"p_12fm.htm" z "love songs". Oczywiście, podobnych
przypadków miałem w życiu znacznie więcej, jednak
tu wystarczy opisanie najbardziej reprezentacyjnych z nich.
Opisując tu przykłady powyższych przypadków,
które faktycznie mi się przydarzyły, pragnę
jednak przypomnieć czytelnikowi, że tematem
moich obecnych "hobbystycznych" badań naukowych
są metody działania Boga. Z dotychczasowych
zaś wyników tych badań wierzę, iż wiem już "dlaczego" w każdym
z tych przypadków stało się tak, jak to powyżej opisałem.
Wiem też, że to co się stało, a NIE to co mogłoby się
stać gdyby NIE zaszła opisywana powyżej interwencja Boga,
dla mnie okazuje się być najbardziej poprawnym moralnie
i edukującym mnie przypadkiem życiowym, po jakiego
przeżyciu i wyciągnięciu z niego właściwych wniosków,
staję się teraz lepszym człowiekiem niż byłem nim uprzednio.
Zainteresowanym czytelnikom polecam więc zapoznanie
się poniżej z tym moim ustaleniem "dlaczego".
W świetle wyników moich badań, istnieje aż wiele
odmiennych powodów, dla których Bóg oddawał
mi sporą przysługę za każdym razem kiedy uchronił
mnie przed otrzymaniem owych nagród - jakich
uzyskanie faktycznie NIE było konieczne dla mojego
przeżycia. Przykładami takich przysług mogą być:
chronienie mnie przed wpadaniem w zarozumiałość,
przed zblazowaniem się z powodu wzrostu zwodniczego
poczucia własnej niby wyższości, przed nawykiem wygodnictwa
i pasywności, przed nabyciem zachowań "bogacza",
itd., itp. Wszakże takie właśnie przywary otrzymywanie
dowolnych nagród jest w stanie zaindukować w
niedoskonałych ludzkich ciałach i umysłach -
zwróć tu uwagę na owo słynne powiedzenie Jezusa
z Biblii (Mateusz 19:24, Mark 10:25, Łukasz 18:25),
że "łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne
niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego".
Ponadto, takie systematyczne omijanie mnie przez
nagrody spowodowało też wiele dobra - przykładowo
zmusiło mnie abym szukał wyjaśnienia dla jego
powodów (czyli przyczyniło się do napisania
niniejszego punktu i wyjaśnień), zintensyfikowało
przemyślenia na temat Boga, zwiększyło moją
znajmość metod działania Boga, powiększyło
moją skromność, udoskonaliło mój charakter,
spowodowało iż zamiast koncentrować się nad
praktycznym urzeczywistnieniem tylko jednej
idei jakiej posiadanie wymaganych funduszy
pozwoliłoby mi wdrożyć w życie, miałem czas
i intelektualne możliwości przerobowe aby
teoretycznie wypracować dużą liczbę zupełnie
odmiennych nowych idei jakie tylko ktoś o
moim umyśle i doświadczeniu był w stanie
zidentyfikować i opisać dla dobra ludzkości, itd., itp.
Jednak za główny powód dla którego wszelkie
nagrody i wygrane zdają się uparcie mnie omijać,
ja sam uważam opisane m.in. w #3A z podrozdziału
I4.1.1 w tomie 5 mojej najnowszej
monografii [1/5],
"prawo moralne" jakie ja nazywam "prawem
zapracowania na wszystko". Mianowicie, zgodnie
z działaniem tzw, "pola moralnego" (tego opisywanego
m.in. w punkcie #C4.2 z mojej strony o nazwie
morals_pl.htm),
"prawa moralne" są tak zaprogramowane przez
Boga, że na wszystko co ma przynosić korzystne
dla ludzi owoce, owi korzystający z tych owoców
muszą uprzednio sobie zapracować moralnie
poprawną i zgodną pracą, motywacjami oraz
wysiłkiem - w przeciwnym bowiem przypadku,
kiedy coś się otrzyma bez takiego uprzedniego
zapracowania, to otrzymanie uruchamia karzące
mechanizmy moralne. Tymczasem praktycznie
niemal wszelkie wygrane, nagrody i dary są
dawane, kiedy otrzymujący je ludzie jeszcze
sobie NIE zapracowali na ich otrzymanie. Jako
takie muszą więc one być tak przekierowywane,
aby zostały strwonione, a NIE aby generowały
pożyteczne owoce. Owo zaś np. skierowanie
nagród i wygranych do osób, które jeszcze
NIE zasłużyły sobie na ich otrzymanie, a stąd
które je strwonią, powoduje m.in., że to co NIE
zostało jeszcze zapracowane przez ludzi, NIE
ma też wpływu na podnoszenie poziomu
cywilizacyjnego całej ludzkości.
Na początku tego punktu wzmiankowałem,
że w całym moim życiu omijały mnie "niemal"
wszystkie należne mi wygrane i nagrody.
Powodem użycia słowa "niemal" jest, że w owym
"omijaniu" niedawno zdażył się pierwszy niezwykły
wyjątek. Jak też wierzę, wyjątek ten został uczyniony
z nadrzędnych powodów. Mianowicie w piątek,
dnia 11 listopada 2016 roku, zostałem zaproszony
przez małżeństwo przyjaciół mojej żony i mnie,
do zjedzenia z nimi obiadu w restauracji, jaki to
obiad ja "wygrałem" kiedy na innym, wcześniejszym
naszym obiedzie (z okazji moich 70-tych urodzin),
ów przyjaciel zmusił mnie do założenia się z nim
w sprawie czy Donald Trump wygra, czy też przegra,
w USA wybory prezydenckie z 2016 roku.
Ponieważ owo nasze założenie się było
dosyć niezwykłym i symbolicznie-znaczącym
zdarzeniem, a także ponieważ okazało się ono
być jedyną dotychczas "wygraną" z całego
mojego życia, którą zarówno "wygrałem", jak
i faktycznie "otrzymałem" oraz "spożytkowałem",
opiszę je tutaj nieco dokładniej.
W naszej dwuosobowej rodzinie mamy już wieloletni
zwyczaj, że dla uczczenia kolejnych urodzin zarówno
mojej żony, jak i moich, corocznie wybieramy się do
restauracji co najmniej dwukrotnie, aby oddzielnie
każde z tych dwóch urodzin celebrować tam razem z
naszymi przyjaciółmi. W dniu 25 maja 2016 roku
wypadały moje 70 urodziny - tj. te same urodziny,
z okazji nadchodzenia których jeden z czytelników
doceniających mój dorobek naukowy opracował na
YouTube
film noszący tytuł "Dr Jan Pajak portfolio",
jakiego szerszy opis czytelnicy znajdą na stronie o nazwie
portfolio_pl.htm.
Zaprosiliśmy więc do restauracji parę (męża i żonę)
naszych przyjaciół aby współuczestniczyli w tamtej
naszej celebracji 70-tych urodzin. Jak zwykle podczas
takich obiadów, rozmowa zeszła także na tematy
polityczne - w tym wyborów prezydenckich w USA.
W owym czasie wybory te nadal były jedynie w
bardzo początkowej fazie zaawansowania. Jednak
ja od pierwszej chwili kiedy dowiedziałem się, że
Donald Trump startuje w tych wyborach, wiedziałem
też już z całą pewnością, że owe wybory wygra
właśnie on. Zgodnie wiec z moją zasadą mówienia
prawdy i tylko prawdy, poinformowałem wszystkich,
że wiem z absolutną pewnością, iż to Donald Trump
wygra owe wybory. (Niestety, skąd to wiem, o tym
wolałem ich NIE informować, ponieważ uprzednio
doświadczyłem już wielokrotnie, jak negatywnie
reagują niemal wszyscy ludzie kiedy im ujawniam
prawdziwe źródła swojej wiedzy - jednak ci czytelnicy,
którzy znają tematy i wyniki moich badań, doskonale
zdają sobie sprawę "dlaczego".) Tak jednak się składało,
że moi przyjaciele, a nawet moja żona, byli absolutnie
pewni, iż tym razem jestem w błędzie i że Donald
Trump z wielkim hukiem przegra te wybory poczym
szybko będzie zapomniany jako polityk. Przewidując
więc okazję do zabawienia się w przyszłości z tego
tytułu, wszyscy pozostali współbiesiadnicy zaczęli
na mnie naciskać, że skoro jestem aż tak pewnien
iż to Donald Trump wygra te wybory, to powinienem
się założyć w tej sprawie - sugerując jednocześnie,
że nagrodą za wygranie tego zakładu powinno być
zafundowanie wszystkim obecnym następnego
obiadu w restauracji przez tego z nas, co zakład
ów przegra. Ja w swym życiu praktycznie nigdy
się NIE zakładam, bowiem wiem, że
kiedy dwóch ludzi
dobrowolnie się zakłada, jeden z nich jest "oszustem",
drugi zaś "naiwniakiem". W tym zaś
przypadku ja wiedziałem już z całą pewnością
kto wygra wybory w USA. Stąd dla mnie było
jasnym, że jeśli zgodzę się założyć w tej sprawie,
wówczas pod względem moralnym to ja stanę
się "oszustem", zaś nasz przyjaciel okaże się
"naiwniakiem". Jednak wszyscy troje moi
współbiesiadnicy tak się zapalili do owego
zakładu, że zmusili mnie pod groźbą posądzenia
o tchórzostwo i sknerstwo, że jednak się założyłem.
W środę, 9 listopada 2016 roku, oglądałem
więc sobie na żywo w darmowej telewizji NZ ponad
6-godzinne sprawozdanie z wyborów prezydenckich
w USA, ładnie mi ilustrujące proces stopniowego
wygrywania przezemnie owego zakładu. Oczywiście,
czując się "oszustem" w tym zakładzie, ja sam
zadecydowałem, iż będę milczał wobec znajomych
i zachowywał się jakby nasze założenie się wogóle
NIE miało miejsca. Jednak już następnego dnia,
bo w czwartek 2016/11/10, nasi znajomi zadzwonili
do nas, informując iż już zarezerwowali stół w chińskiej
restauracji z pobliskiego miasteczka Lower Hutt,
na godzinę 7 wieczorem następnego dnia, tj.
piątku 2016/11/11, oraz zaprosili nas abyśmy
wzięli udział w owym obiedzie z okazji mojego
wygrania wcześniejszego zakładu. Chińska
restauracja w jakiej zarezerwowali ów stół nazywa się
"Forbidden City".
Następnego więc dnia obiad ten zjedliśmy
tam w atmosferze wzajemnej życzliwości
i przyjacielskiej pogawędki. Tyle tylko, że
zarówno ja, jak i nasi znajomi, dyplomatycznie
unikaliśmy rozmawiania na temat okazji
z powodu jakiej jest ów obiad. Jedynie moja
żona, na przekór naszego nie podejmowania
tego tematu, jakoś nie potrafiła się powstrzymać
od typowo żeńskiego monologu, "paplania", czy
plotkowania, o owych wyborach w USA - z którego
to powodu ja aż kilkakrotnie niemal się zakrztusiłem
usiłując powstrzymać wybuch niedyplomatycznego,
czy nawet w tej sytuacji niegrzecznego, głośnego
śmiechu. Tak to bowiem z nadmiernie pewnymi
siebie bywa, że kiedy chcą oni stworzyć sobie
okazję do uciechy lub korzyści czymś czego są
absolutnie "pewni", często sami okazują się potem
być przedmiotem uciechy i przegranej na rzecz
tych co ową ich "pewnością" zostali do czegoś
siłą przymuszeni - czyż NIE jest to powtarzalną
regułą, którą dobrze znamy z życia i która z całą
pewnością jeszcze nieraz się powtórzy?
Moje doświadczenie życiowe mi ujawniło, że na
Ziemi nic NIE zdarza się przez tzw. "zwykły przypadek",
oraz że wszystko co zaistniało ma aż kilka różnych
poziomów znaczeniowych - większość z których
to poziomów z powodu swej ignorancji typowo
przeaczamy. Aczkolwiek więc nasi znajomi zapewne
zarezerwowali stół w owej restaturacji o nazwie
"Forbidden City" dla jakichś im znanych banalnych
powodów (np. ponieważ leży ona blisko ich miejsca
zamieszkania i oferuje smaczne potrawy), a także
chociaż ja zupełnie wyłączyłem się z wzięcia udziału
w jakichkolwiek sprawach związanych z organizacją
tego obiadu oraz z zamawianiem dań podczas jego
trwania, dla mnie wszystko na temat owego obiadu
miało też wysoce symboliczną i przepowiedniową
wymowę. Aby zaś czytelnik mógł zrozumieć powody
owej symboliczności i przepowiedniowości tego obiadu,
proponuję odnotować, że nawet w powszechnym ludzkim
zrozumieniu sporo faktów na temat tego obiadu może
być interpretowane przepowiedniowo. (Pamiętać tu
jednak należy, że to co przez ludzi interpretowane jest
na jakiś sposób, przez Boga który to organizuje i zarządza,
może być interpretowane na zupełnie odmienny sposób -
jaki my powinniśmy starać się empirycznie studiować
i poznawać.) Przykładowo, aby poznać ludzkie zrozumienie
przepowiedniowych znaczeń faktów o tym obiedzie
(boskie może wszakże być zupełnie inne) wystarczy zajrzeć do
google.pl
pod hasło "Forbidden City" i poczytać trochę na jego
temat, a także proponuję przypomnieć sobie balladę
Adama Mickiewicza o tytule
Pani Twardowska,
poczym rozważyć dlaczego akcja owej ballady miała
miejsce w karczmie o nazwie "Rzym". Warto też aby czytelnik
dodał do siebie cyfry daty 2016/11/11, na jaką nasi znajomi,
zapewne całkiem niewinnie i nieświadomie, zdecydowali
się zarezerwować ów obiad, poczym przypomnieć sobie
co polski folklor ludowy twierdzi na temat tzw. "feralnego piątku"
(tj. piątku o dacie 13-tego). Proponuję też czytelnikowi
rozważyć wymowę godziny 7 wieczorem, na jaką
nasi znajomi (zapewne też dla jakichś banalnych
powodów) zarazerwowali rozpoczęcie owego obiadu,
poczym porównać owo 7 np. z wersetem 2:3 z
bibilijnej "Księgi Rodzaju", lub z przelicznymi
innymi wersetami Biblii, które jednoznacznie
ilustrują, że liczba 7 jest używane przez Boga m.in.
do wskazywania tego, co chociaż "przypadkowo"
uczynili ludzie, faktycznie swoje inspiracyjne
pochodzenie wywodzi od samego Boga. (Być
może dlatego cyfry dnia moich urodzin 25-go,
a może także i twoich czytelniku urodzin, po
dodaniu do siebie dają liczbę 7.) Aczkolwiek
typowo NIE byłoby istotne ile i jakie dania ktoś
zjada podczas obiadu, w tym przypadku wyjaśnię,
że zgodnie z Chińską tradycją zamówiliśmy 4 dania.
(Chińczycy mają tradycję, że typowo zamawiają
tyle dań, ilu osób siedzi przy tym samym stole.
Chińskie kuchnie każde danie serwują bowiem
w ilości jaka ma wystarczyć dla nakarmienia
jednej osoby tym właśnie daniem. W chińskiej
tradycji poszczególne dania są też serwowane
dla późniejszego podzielenia się nimi przez
wszystkich jedzących przy tym samym stole.
Stąd po zaserowaniu wszyscy przy stole biorą
sobie z każdego dania tyle, ile im się podoba.
W rezultacie więc końcowym, po zamówieniu
tylu dań ilu ludzi je zjada, typowo po obiedzie
każdy z biesiadników jest nakarmiony do syta.)
Tę liczbę 4 dań podaję tu, ponieważ w chińskiej
numerologii też ma ona przepowiedniowe znaczenie, jakie
chińska numerologia przyporządkowuje liczbie 4.
Być też może, iż NIE przez przypadek, zamiast
być przygotowane z jakichś banalnych poduktów
(np. pomidorów, fasoli, grochu, itp.), owe zamówione
dla nas 4 dania były przygotowane z następujących
głównych składników, jakie widniały w ich nazwie
podanej w jadłospisie: owca, ryba, wołowina, oraz tzw.
"egg plant" -
czyli warzywo jakiego angielska nazwa oznacza
"jajko roślinne". (Ja celowo NIE współuczestniczyłem
w wybieraniu owych dań.) Nie muszę tu zaś przypominać,
że owca jest równocześnie symbolem ofiary "baranka
bożego" oraz symbolem ludzi wierzących w Boga.
Ryba jest herbem Jezusa. Wołowina reprezentuje
też święte krowy "żywicielki" z Indii. Natomiast jajko
jest symbolem początku wszystkiego. Nie bez
znaczenia jest tu też zapewne, że każde z tych
dań miało szczególne symboliczne znaczenie
dla odmiennej części Ziemi - a stąd że symbolizm
owego obiadu reprezentował całą naszą planetę.
Wymowa owych pozafizycznych poziomów owego
obiadu mi osobiście silnie więc sugeruje, że obiad
ten miał zapewne być czymś znacznie więcej niż
jedynie potwierdzeniem mojej wygranej zakładu.
Tyle tylko, że aby nikomu NIE odbierać
"wolnej woli",
owe dalsze znaczenia i zawartości owego obiadu zostały
celowo w nim ukryte za opisywanym tu symbolizmem.
Dzięki temu, z jednej strony obiad ten inspiruje do
przemyśleń, poszukiwań i prób poznawania prawdy.
Z drugiej zaś strony, zależnie od wyznawanych przez
kogoś poglądów, każdy może teraz interpretować ten
obiad na sposób zgodny z poziomem jego własnej
świadomości - po więcej informacji w tej sprawie
patrz punkt #C2 na mojej stronie o nazwie
tornado_pl.htm.
Dlatego, przykładowo dla mnie, obiad ten był też
empirycznym potwierdzeniem faktu, że o
tym komu oddana jest w ręce władza nad określonym
państwem, narodem, lub grupą ludzi, zawsze decyduje
Bóg, dla którego osoby przy władzy stają się potem
narzędziami wypełniania Jego boskiej woli -
bibilijne wersety informujące o którym to fakcie ja staram
się przypominać i uświadamiać
totaliztom i bliźnim
aż na szeregu swych stron internetowych, najklarowniej
zaś w punktach #J1 do #J7 swej strony o nazwie
pajak_dla_prezydentury_2020.htm.
Oczywiście, to wcale NIE oznacza, że osoby o innych
niż mój światopoglądach NIE mają "wolnej woli" aby
ów ogromnie istotny fakt "kto naprawdę rządzi
światem" interpretować na swój własny sposób -
jaki może zupełnie się mijać z tym co jest dokładnie
wyjaśnione w Biblii. Pytanie jedynie jakie warto wówczas
sobie zadać, to: "jakich
następstw trzeba spodziewać się w sytuacji, jeśli Biblia
faktycznie wyraża prawdę i nakazy wszechmogącego
Boga, jednak ludzie wierzą w, oraz realizują to, co stanowi
niemal odwrotność prawd i nakazów z Biblii?"
Czyż NIE jest bardziej zgodne ze "zdrowym rozsądkiem",
bezpieczne i rozsądniejsze, aby chociaż "tak na wszelki
wypadek" zaprzestać owego rzekomo "naukowego" i
"nowoczesnego" zaprzeczania zawartym w Biblii prawdom,
a co jeszcze ważniejsze, aby zaprzestać też łamiania
nakazów Biblii?
Rys. #D2abc (góra, środek i dół): oto ilustracje zasady
formowania "kręgów zbożowych" przez wehikuły Magnokrafto-podobne
(tj. przez Magnokrafty i przez UFO). Zasada ta została komputerowo
wyrysowana przez mojego utalentowanego graficznie przyjaciela,
Dominika Myrcik. (Odnotuj, że niniejsza ilustracja jest także
powtórzona jako "Rys. #F1" na innej mojej stronie o nazwie
artefact_pl.htm.)
Pokazana powyżej zasada ilustruje moje wyjaśnienie jak takie kręgi
zbożowe są formowane przez Magnokrafty, tj. wyjaśnienie jakie NIE tak
już spektakularnym rysunkiem technicznym ja sam oryginalnie zilustrowałem na
Rys. #C6b
z mojej strony internetowej o nazwie
ufo_proof_pl.htm
i na
Fot. #D8
z mojej strony internetowej o nazwie
explain_pl.htm,
a także pokazane na "Rys. G13" i szeroko omówione
w podrozdziale G11.3.2 z tomu 3 mojej najnowszej
monografii [1/5].
(Odnotuj, że formalnym dowodem naukowym dowiodłem też już fakt,
iż "UFO to już zbudowane przez kogoś i już latające Magnokrafty" -
dowód ten jest zaprezentowany do wglądu w tomie 14 z mojej najnowszej
monografii [1/5].)
Zasada ta jest tu zilustrowana na przykładzie wyglądu kręgu zbożowego,
powyżej pokazanego z trzech odmiennych kierunków patrzenia, kiedy
krąg ten wyłożony został w zbożu przez wirujące "obwody magnetyczne"
konfiguracji tych wehikułów zwanej "latającym klusterem", a uformowanej
z dwóch "kompleksów kulistych" UFO typu K6, z których prawy pracuje w
trybie wiru magnetycznego, zaś lewy w trybie pulsującym. (Nazwa "obwody
magnetyczne" oznacza po prostu bardzo skoncentrowane pęki linii sił pola
magnetycznego, które łączą wylot S każdego pędnika magnetycznego takiej
konfiguracji UFO lub Magnokraftów, z wlotem N każdego innego pędnika
owej konfiguracji. Na powyższych ilustracjach owe obwody magnetyczne
są pokazane jako czarne promienie zakrzywiające się pomiędzy pędnikami,
które tuż przy pędnikach pokolorowane są na czerwono lub niebiesko dla
oddania bieguna N, lub S, do, lub z, jakiego wnikają. To właśnie takie wirujące
obwody magnetyczne zamiatają zboże w chwili wnikania pod ziemię, precyzyjnie
przyginając do ziemi, tak jak włosy zamiatającej szczotki, każdą indywidualną
łodygę zboża. Z kolei "latający kluster" jest nazwą jednego z sześciu podstawowych
klas magnetycznych sprzędnięć w konfiguracje latające, jakie Magnokrafty
lub UFO mogą formować w trakcie lotu i jakie to podstawowe klasy zilustrowałem
przykładami na "Rys. G6" z tomu 3 mojej najnowszej
monografii [1/5],
a także, m.in., na "Rys. #H4" z mojej strony internetowej o nazwie
magnocraft_pl.htm.
Cechą owych latających klusterów jest, że indywidualne wehikuły lub nawet
całe konfiguracje wehikułów są w nich łączone ze sobą bezdotykowo właśnie
za pośrednictwem owych obwodów magnetycznych. W końcu Magnokrafty i UFO
typu K6 są to gwiazdoloty średniej wielkości, w których współczynnik stopnia
spłaszczenia, zwany "krotnością", wynosi K=D/H=6. Wyglądy najważniejszych
typów Magnokraftów i UFO, oraz ich porównania do powszechnie znanych
obiektów, zilustrowane są w "części #A" mojej strony o nazwie
magnocraft_pl.htm -
np. pokazany jest tam wygląd Magnokraftu i UFO typu K10, oraz jego
porównianie do wielkości słynnego trans-atlantyka "Tytanik" - o którym
relacje świadków raportują, że podobno jego zatonięcie było obserwowane
przez UFO ogromne jak owo K10.) Odnotuj, że faktyczny krąg zbożowy
uformowany w Anglii właśnie przez powyżej pokazaną konfigurację "latającego
klustera" wehikułów UFO typu K6, tyle że działającą w nieco odmienny i bardziej
złożony sposób (opisywany dokładniej w rozdziale G z tomu 3 mojej najnowszej
monografii [1/5]),
pokazany został na
Rys. #C6a
z tamtej strony internetowej o nazwie
ufo_proof_pl.htm.
(Inny, jeszcze bardziej okazały "krąg zbożowy", uformowany z "latającego
klustera" sprzęgniętego z wielu UFO najróżniejszych typów, pokazany został na
Fot. #D8d
z mojej strony internetowej o nazwie
explain_pl.htm.)
Z kolei nocne zdjęcie właśnie takiego latającego klustera z UFO typu K6,
ujawniające magnetycznie zjonizowanym powietrzem przebieg świecących
się obwodów magnetycznych obu UFO, tyle że dokumentujące kluster
uformowany z dwóch pojedyńczych UFO lecących w pozycji stojącej,
a NIE z dwóch "kompleksów kulistych", pokazałem jako
Rys. #C4a
na tej samej mojej stronie internetowej o nazwie
ufo_proof_pl.htm.
Aby ujawnić biegunowość poszczególnych pędników tych wehikułów,
wloty do ich biegunów N (tj. do wlotów "I" pola magnetycznego) oświetlono
kolorem żółto-czerwonym, w jakim typowo bieguny N jarzą się u UFO,
natomiast wyloty z biegunów S (tj. z wylotów "O" pola magnetycznego)
oświetlono kolorem niebiesko-zielonym, w jakim typowo jarzą u nich
się bieguny S. Aby nieco uprościć pokazywaną tu ilustrację, dla której
latająca konfiguracja UFO posiada ogromnie kompleksowe przebiegi
swych obwódów magnetycznych, na powyższym rysunku ograniczono
liczbę pokazanych obwodów magnetycznych w stosunku do liczby wytwarzanej
w faktycznym latającym klusterze UFO. W rzeczywistości bowiem
wehikuły UFO wytwarzają obwody magnetyczne łączące każdy wylot
z każdego pędnika z przeciwstawnym wylotem z każdego innego
pędnika tego wehikułu - co gdyby było powyżej wiernie pokazane
wówczas tylko zaciemniałoby klarowność tej ilustracji. Powyższą
ilustrację pokazuję tutaj aby uświadomić, jak lekceważąca dla rowoju
wiedzy i zaawansowania naszej cywilizacji, oraz jak niepoprawna
moralnie i naukowo, była decyzja angielskiego czasopisma "Sunday
Mirror", aby odmówić wypłacenia owej należnej mi za wyjaśnienie
pochodzenia kręgów zbożowych nagrody w wysokości 10000 funtów,
opisywanej w punkcie #D2.1 niniejszej strony. Ileż bowiem dodatkowych
badań i jakiż to dodatkowy wzrost ludzkiej wiedzy byłbym w stanie
sfinansować gdybym dysponował sumą 10000 funtów angielskich -
wszakże wszystkie wyniki jakie opisuję w swoich publikacjach
sfinansowałem wyłącznie ze swych skromnych prywatnych oszczędności.
(Kliknij na dowolną z powyższych ilustracji, albo na dowolny zielony
link tej strony, aby w powiększeniu zobaczyć w odrębym okienku tą
klikniętą ilustrację, lub stronę internetową oznaczaną danym linkiem.)
Rys. #D2a (góra):
Wygląd "kręgu zbożowego" oraz formujących go klustera
UFO, oglądany z kierunku niemal wzdłuż osi owego klustera.
Rys. #D2b (środek):
Wygląd "kręgu zbożowego" oraz formujących go klustera
UFO, oglądany z kierunku prostopadłego do osi owego klustera.
Rys. #D2c (dół):
Wygląd "kręgu zbożowego" oraz formujących go klustera
UFO, oglądany bardziej od góry i z kierunku niemal
prostopadłego do osi owego klustera.
Rys. #D2d (widoczny tylko po kliknięciu na niniejszy zielony link):
Oto też przygotowana przez Dominika Myrcik ilustracja
wyglądu bocznego pojedyńczego dyskoidalnego wehikułu
UFO (i Magnokraftu) typu K6, zawisającego nieruchomo
w pozycji stojącej. Wehikuły UFO i Magnokrafty typu K6
mają następujące wymiary gabarytowe: wysokość (podłoga
do czubka kopuły górnej) H=5.85 metrów, maksymalna średnica
D=35.11 metrów - patrz "Tabela G1" z tomu 3 mojej
monografii [1/5].
Odnotuj, że pokazaną powyżej pozycję stojącą, biegunowość
pędników, oraz przebieg obwodów magnetycznych taki
pojedyńczy wehikuł UFO typowo miałby przy lotach w
niedalekiej odległości od północnego bieguna magnetycznego
Ziemi. Podobny wehikuł UFO, tyle że będący kompleksem
kulistym sprzęgniętym magnetycznie z dwóch UFO typu K6,
faktycznie był sfotografowany nad Szwecją (a więc niedaleko
od bieguna N Ziemi), zaś jest on pokazany na
Rys. #C2
z tamtej strony internetowej o nazwie
ufo_proof_pl.htm.
Nasza planeta jest pełna wysoce nieporadnych,
sceptycznych i pozbawionych twórczego zmysłu
ludzi, dla których niemal wszystko wydaje się
niemożliwe. Doskonale na ich temat wyraża się
motto z okładki na książce [2P4] pióra niejakiego
Richard'a Milton, "Forbidden Science", Fourth
Estate (6 Salem Road, London W2 4BU), London,
1994, ISBN 1-85702-302-1, 265 pages, pb.
Na swej tylniej okładce książka ta m.in. stwierdza,
cytuję: "'W tej fascynującej i dobrze napisanej książce,
Richard ujawnia zagadkową cechę wielu zawodowych
naukowców: mają oni awersję do nowych idei' - Fokus."
(w oryginale angielskojęzycznym: "'In this fascinating
and well-argued book, Richard exposes a curious
feature of many professional scientists: they are
averse to new ideas' - Focus."). Z kolei dobrą
ilustracją działania takich pozbawionych wyobraźni
sceptyków są dzieje
samolotu Braci Wrigh.
Mianowicie, główne gazety zignorowały raportowanie o
historycznym locie samolotu braci Wright w 1903 roku,
ponieważ czasopismo Scientific American
zasugerowało, że lot ten był oszustwem. W rezultacie
przez pięć następnych lat władze w Waszyngtonie
D.C. ciągle nie wierzyły w dokonanie lotu maszyną
cięższą niż powietrze.
Pechowo jednak tacy właśnie ludzie
zwykle decydują o podejmowaniu nowych
kierunków badań i rozwoju. Nie trudno więc
przewidzieć, że uczynią oni wszystko co w ich
mocy aby zablokować ewentualne prace rozwojowe
nad komorą oscylacyjną. Aby więc uprzedzić
powtórkę ich odwiecznego argumentowania według
starego wzorca "latających maszyn cięższych od powietrza
nigdy NIE da się zbudować", tyle że w nieco nowszym
sformułowaniu o brzmieniu "komory oscylacyjnej nigdy
NIE da się zbudować", poniżej przytoczę fakty
które już obecnie potwierdzają że na przekór
krytyki i zapewnień takich pozbawionych wyobraźni
sceptyków, komora oscylacyjna daje się jednak
zbudować. Oto owe fakty:
1. Na Ziemi zostały już zbudowane pierwsze prototypy
komory oscylacyjnej które potwierdziły że jej zasada
działania jest poprawna i daje się urzeczywistnić.
Przykładowo, polski hobbysta który życzył sobie
pozostać anonimowym, zbudował prototyp komory
oscylacyjnej który generował rotującą iskrę - patrz
"Fot. #D1" powyżej. Opisy jego eksperymentów
zawarte są w podrozdziale C8.2 z tomu 2
monografii [1/4] oraz
monografii [1/5].
Podobny prototyp komory oscylacyjnej o już rotującej
iskrze zbudowali też badacze włoscy. Ich prototypy
pokazywane są w internecie na wideo - patrz video z adresu
http://video.google.it/videoplay?docid=-6524822319379322289&hl=it.
2. W starożytności zbudowana już raz została na
Ziemi cała działająca komora oscylacyjna. W
Biblii
opisywana jest ona pod nazwą "Arka Przymierza".
W podrozdziale S5 z tomu 14
monografii [1/4] oraz
monografii [1/5]
przytoczony został bogaty materiał dowodowy na
potwierdzenie faktu, że "Arka Przymierza" w rzeczywistości
była już działającą komorą oscylacyjną. Jednym
z powszechniej znanych takich dowodów jest nazwa
"Lewici" dla księży którzy nosili ową komorę, a
których potężne pole magnetyczne owej komory
odpychające się od pola magnetycznego Ziemi
okresowo unosiło w powietrze i zmuszało do
"lewitowania". Fakt, że komora oscylacyjna
mojego wynalazku faktycznie stanowi powtórne
wynalezienie bibilijnej "Arki Przymierza", omawiam
także w punkcie #F2 swej strony o nazwie
artefact_pl.htm.
3. Do dzisiaj przetrwały na Ziemi zapisy prastarej
dokumentacji technicznej komór oscylacyjnych
używanych w starożytnych tzw. "vimana". Jak
informują o tym stare księgi indyjskie, w czasach
poprzedzającyh obecną cywilizację, ludzkość
już posiadała latające statki podobne do
magnokraftu,
które używały komór oscylacyjnych w swoim
napędzie. W literaturze staroindyjskiej owe statki
najczęściej nazywane są vimana. Ich
opisy zawierają staroindyjskie teksty typu "Jadżurweda",
"Mahabharata", "Ramajana" czy "Rigweda".
Analizy niektórych faktów zawartych w owych
tekstach przytacza podrozdział P5 z tomu 13
monografii [1/4].
Dokumentacja techniczna budowy i działania komór
oscylacyjnych owych statków "vimana" przetrwała
do dzisiaj w najróżniejszych symbolicznych formach.
Przetrwałe do dzisiaj przykłady tej prastarej dokumentacji
technicznej, utrwalone na świętych obrazach z Tybetu
zwanych "thangka" (czytaj ich nazwę: "tanka"), a także
na dywanach perskich, pokazuje "Fot. #D3" poniżej.
W europejskiej kulturze przetrwało niewiele informacji
na temat tamtej poprzedniej cywilizacji technicznej
na Ziemi. Jedyne powszechnie znane w Europie
wzmianki na jej temat to legendy o Atlantis. Wzmianki
te wspierane są jednak licznymi śladami globalnej
i nagłej katastrofy zaszłej zanim obecna cywilizacja
zaczęła się wykształtowywać. Owe ślady dodatkowo
pouzupełniane są licznym folklorem z innych niż
europejska kultur. Owe folklorystyczne przekazy
z innych kultur stwierdzają, że przed globalną
katastrofą, na Ziemi panowała wysoce rozwinięta
cywilizacja techniczna która dysponowała latającymi
maszynami (tj. "vimanami" podobnymi do
magnokraftu)
i która miała miasta-królewstwa rozsiane po całej
Ziemi. Niestety, cywilizacja owa uwikłała się w jakąś
wojnę opowiadając się po stronie która wojnę tą
przegrała. W rezultacie potężny atak bombowy
strony przeciwnej na owe ziemskie miasta-królestwa
spowodował znaczący obrót skorupy Ziemi, połączony
z ogromnym potopem i z gwałtowną zmianą klimatu.
To zaś całkowicie zniszczyło ową poprzednią
zaawansowaną cywilizację ludzką, zmuszając
nielicznych ocalałych do zaczynania wszystkiego
od samego początku. Niemniej do dzisiaj przetrwały
ślady promieniowania w ruinach niektórych miast
tamtej cywilizacji (przykładowo w
Mohendżo Daro w Indiach
znaleziono najbardziej napromieniowane szkielety
ludzkie istniejące na Ziemi). Prawdopodobnie do dzisiaj
przetrwała też dokumentacja co ważniejszych osiągnięć
technicznych tamtej cywilizacji, np. "komór oscylacyjnych"
dla jej statków "vimana". Więcej na temat tamtej odległej
historii ludzkości wyjaśnia podrozdział V3 z tomu 16
monografii [1/4].
Niewielka wzmianka na jej temat jest też zawarta na
kilku stronach totalizmu, np. w punkcie #D2 strony
evidence_pl.htm - o dowodach nieprzerwanej działalności UFOnautów na Ziemi.
4. Istnieje ogromny materiał dowodowy na potwierdzenie
faktu, że komory oscylacyjne już od wielu lat używane
są w wehikułach UFO jako źródła energii i napędu
owych pozaziemskich statków. Sporo z owych
dowodów opisano i pokazano w podrozdziałach S1
do S6 z tomu 14
monografii [1/4].
Obejmuja one m.in. raporty osób uprowadzonych na
pokłady UFO które naocznie oglądały tam komory
oscylacyjne. Przykład rysunku komory oscylacyjnej
UFO wykonanego przez jedną z takich uprowadzonych
osób pokazano poniżej na "Rys. #D4a".
Wykonane też już dostały zdjęcia dokumentujące
obecność komór oscylacyjnych w napędach UFO.
Ciekawe, że na owych zdjęciach daje się potwierdzić
istnienie wymaganych proporcji wymiarowych pomiędzy
"ao" i "ai" (gdzie "ao=ai(sqrt(3))"), które są unikalne
właśnie dla komor oscylacyjnych i które muszą w tych
komorach być ściśle zachowane - patrz punkt #D5 poniżej.
Przykładowo, takie zdjęcia komór oscylacyjnych z
napędu UFO pokazano na "Fot. #C9abcd" ze strony
explain_pl.htm - o naukowej interpretacji autentycznych fotografii UFO w świetle "Teorii Magnokraftu".
Z kolei wypalenie w glebie pozostawione
właśnie przez komorę oscylacyjną z UFO
pokazano na "Rys. 7" ze strony internetowej
ufo_pl.htm - o wrogich ludziom UFOnautach i ich technice.
Warto tutaj też dodać, że opis komory oscylacyjnej
wywodzący się z dzisiaj już historycznego źródła,
zawarty jest w klasycznym obecnie i szeroko znanym
dziele [1S5] Jonathan'a Swift'a "Gulliver's Travels"
(tj. "Podróże Guliwera"). Wygląda bowiem na to
że treść owej książki zainspirowana była faktycznym
odbyciem przez jakiegoś mieszkańca Ziemi uprowadzonego
do UFO podróży po innych zamieszkałych planetach
wszechświata. W rozdziale III tego dzieła, opisującym
podróż do Laputa, przedstawione zostało wnętrze
"latającej wyspy" Laputanów (tj. UFO). Urządzeniem
powodującym lot tej okrągłej wyspy był "kamień
magnetyczny" (tj. komora oscylacyjna) ustawiony
w jej centrum, jakiego wychylanie powodowało
zmiany kierunku lotu.
Skoro więc UFOnauci zdołali zbudować komorę
oscylacyjną, moga ją zbudować również i ludzie
z planety Ziemia.
Fot. #D3ab (góra i dół): Przetrwałe do dzisiaj przykłady
prastarej dokumentacji technicznej wyjaśniającej
budowę i zasadę działania komór oscylacyjnych
używanych w pradawnych statkach "vimana".
(Kliknij na powyższe zdjęcia aby zobaczyć je w powiększeniu, albo aby przemieścić je w inne miejsce ekranu.)
Fot. #D3a (góra):
Starożytny schemat komory oscylacyjnej. Zawarty
on został w książce [1Rys.S7] pióra A. David-Neel
"Mistycy i cudotwórcy Tybetu", Wydawnictwo Przedświt,
gdzie jest on zreprodukowany ze starego manuskryptu
Buddystów Tybetańskich. Wszystko wskazuje na to
że schemat ten przedstawia stylizowany rysunek
konstrukcyjny bądź to pojedynczej komory oscylacyjnej
albo też całego kulistego pędnika zawierającego
taką komorę. Podczas jego analizy możliwe jest
zauważenie zgrupowań igieł jakie dokładnie odpowiadają
następującemu opisowi komory oscylacyjnej z
UFO dostarczonemu przez Mrs Betty A. Luca
(patrz też "Rys. #D4a" poniżej): "wewnątrz zawierała
ona cienkie wystające igiełki z maleńkimi szklistymi
kropelkami na końcach" (w oryginale angielskojęzycznym:
"inside had thin protruding stems with tiny glass droplets on the end").
W toku późniejszych badań ustaliłem, że Buddyści
Tybetańscy z Nepalu posiadają długą tradycję
wykonywania stylizowanych rysunków technicznych
tego szczególnego urządzenia. Nazywają oni
te rysunki "thangka" (czytaj "tanka"). Interesująco,
jedno ze znaczeń słowa "thangka" jest właśnie
"komora" (taka jak w obecnej nazwie "komora
oscylacyjna"). Kopie takich rysunków "thangka"
w ostatnich czasach przekształciły się nawet w
rodzaj atrakcji turystycznej dzisiejszego Nepalu.
Jednak w przeszłości były one świętą rzadkością
i niezwykłym skarbem.
Z rysunkiem tym wydaje się też posiadać związek
informacja, że prawie wszystkie starożytne rzeźby
Buddy ukazują odmienność jego budowy anatomicznej
od innych ludzi (np. jego wszystkie palce mają
taką samą długość). Jednym z istotniejszych
szczegółów jest że Budda posiada wyjątkowo
długie uszy (niepodobne do typowo ludzkich)
zwisające aż do ramion, podczas gdy na tych
samych rzeźbach inne otaczające go osoby
posiadają normalne, ludzkie uszy. Buddyjska
legenda z Chin o tzw. "osiemnastu nieśmiertelnych"
(tj. "Eighteen Immortals" - patrz "Fot. #B1c" ze strony
immortality_pl.htm)
przyznaje otwarcie że osoby z takimi właśnie długimi
uszami nie były zwykłymi śmiertelnikami, a istotami
wykazującymi zdolności nadprzyrodzone podobne
do możliwości dzisiejszych UFOnautów. Przykładowo
jeden z owych osiemnastu długouchich nieśmiertelnych,
noszący nazwisko "Nantimitolo" lub "Timing
Dragon Lohan" i przebywający na Ziemi w
czasach gdy władca mórz zalał Chiny (tj.
najprawdopodobniej po
eksplozji Tapanui -
patrz monografia [5/3]), znany był ze swej
umiejętności oblatywania mitologicznego stwora
zwanego wtedy "smok" lub "dragon". (Z kolei
analizy zaprezentowane w podrozdziałach
O1 i R4 z mongrafii [1/4], a także streszczone
w punkcie #B3 strony
evidence_pl.htm - o dowodach nieprzerwanej działalności UFOnautów na Ziemi,
oraz zilustrowane w punkcie #E1 strony
biblia.htm - o tajemnicach Biblii autoryzowanej przez samego Boga,
ujawniają że stwory kiedyś nazywane "smoki"
lub "serpenty", stanowią jedną z kilku
starożytnych interpretacji dla wehikułów UFO.)
Z drugiej strony w dzisiejszych czasach naoczni
świadkowie relacjonują że niektórzy UFOnauci
posiadają właśnie taki rodzaj uszu. Aczkolwiek
więc Budda uznawany jest za postać historyczną
i w wielu współczesnych publikacjach przypisuje
mu się "ludzki" życiorys, sporo faktów o nim
pozostaje niewyjaśnionych, zaś niektóre dawne
źródła wprost twierdzą, że był on jednym z
nieśmiertelnych posiadających moce nadprzyrodzone.
Stąd tak istotny szczegół anatomiczny jak "uszy
nieśmiertelnego" u Buddy może oznaczać że
jego pierwsi kapłani mieli dostęp do pozaziemskich
technologii i faktycznie mogli być obznajomieni
z konstrukcją komory oscylacyjnej.
Fot. #D3b (dół):
Zdjęcie dywanu perskiego który najwyraźniej
prezentuje przetrwałą do dzisiaj dokumentację
ogólnej budowy i zasady działania ośmiobocznej
komory oscylacyjnej drugiej generacji.
Fot. #D3c:
Zdjęcie kolejnej "thangka" oryginalnie
wywodzącej się od mnichów Buddyjskich z Tybetu.
Ze zdjęcia tego widać relatywnie wyraźnie, że
rysunek ten faktycznie jest rysunkiem technicznym
urządzenia typu
komora oscylacyjna,
bardzo podobnego do urządzenia z części (a) niniejszej
ilustracji "Fot. #D3". Z jakichś jednak powodów ów
rysunek techniczny otrzymał religijną interpretację.
Prawdopodobnie oba pokazane tutaj rysunki "thangka"
pokazują szczegóły konstrukcyjne tej samej "komory
oscylacyjnej", tyle że powyższy rysunek pokazuje
aż dwie komory, umieszczone jedna we wnętrzu
drugiej, czyli sprzęgnięte razem w konfigurację
zwaną "kapsuła dwukomorowa" - która to kapsuła
pokazana została na "Fot. #D5a" poniżej. Natomiast
"thangka" z "Fot. #D3a" pokazuje działanie tylko
pojedyńczej komory oscylacyjnej, tj. NIE zawiera
ona owej drugiej komory wewnętrznej.
(Kliknij na powyższe zdjęcie aby zobaczyć je w powiększeniu, albo aby przemieścić je w inne miejsce ekranu.)
Oryginał powyższego rysunku "thangka" jest
własnością mojej znajomej z Malezji. Znajoma
ta traktuje go z wielkim namaszczeniem jako
rodzaj rodzinnej cenności i zabytku. Szkło które
chroni ten zabytek indukuje odblaski, powodując
że sfotografowanie tej "thangka" okazało się
ogromnie trudnym zadaniem jakie zajęło mi
aż kilka kolejnych wakacji w Malezji na powtarzanie
moich fotograficznych prób i eksperymentów.
Powyższe zdjęcie jest narazie najwyraźniejszym
jakie dotychczas udało mi się pstryknąć po wielu
próbach wyeliminowania odblasku szyby
chroniącej ten oryginalny egzemplarz "thangka".
Rys. #D4ab (góra i dół): Ilustracja dokumentująca zgodność
wyglądu komory oscylacyjnej zaobserwowanej na
pokładzie wehikułu UFO z przewidywanym wyglądem
komory oscylacyjnej zbudowanej na Ziemi.
(Kliknij na powyższe zdjęcia aby zobaczyć je w powiększeniu, albo aby przemieścić je w inne miejsce ekranu.)
Rys. #D4a (góra):
Rysunek komory oscylacyjnej zaobserwowanej w UFO.
Owa przeźroczysta kostka sześcienna obiegana przez
snopy migoczących iskier elektrycznych wyglądających
jak zamrożone błyskawice, zaobserwowana została na
pokładzie UFO przez Robert'a Luca (porównaj niniejszy
"Rys. #D3a" z "Rys. #D3b" pokazującym przewidywany
wygląd komory oscylacyjnej pierwszej generacji). Powyższy
rysunek oraz jego opis zostały zreprodukowane z książki [2S1.4] pióra
Raymond'a E. Fowler, "The Andreasson Affair, Phase Two"
(Prentice Hall, Inc. Englewood Cliffs, New Jersey 07632,
USA, 1982, ISBN 0 13 036624 2), strona 70, za osobistym
pozwoleniem Betty A. Luca, posiadacza praw copyright.
Pokazuje on zewnętrzną komorę oscylacyjną użytą w
pędniku głównym tego UFO. Rysunek ten wprowadza
przełom w naszej pewności zasad działania urządzeń
opisanych w rozdziale C monografii [1/4]. Nie tylko bowiem
za pośrednictwem bezpośredniej relacji naocznego widza
potwierdza on, że komory oscylacyjne są już wykorzystywane
w UFO, ale także dowodzi iż nasze zamiary zbudowania
komory oscylacyjnej są uzasadnione i pewne końcowego sukcesu.
Oto cytowanie opisu tego urządzenia podanego przez Robert'a Luca:
"Potem tam jest ta kostka na drugiej stronie za owym wybrzuszeniem
w podłodze i po wstaniu mogę ją oglądnąć. Wygląda jak sześcienna
skrzynka ze szkła i fascynuje mnie ponieważ jest wypełniona jakby
czarnym dymem. Wygląda przy tym że zawiera błyskawice w swym
wnętrzu czy coś złotego. Przypomina to przeplatające się przez nią
złote włókna - błyszczące się jasne złoto. Jest ona w kształcie sześcianu,
być może jeden yard szerokości. Nie, jest mniej niż trzy stopy i zawiera
wszystkie te błyskawice w swoim wnętrzu. Jest cała czarna z tymi obiegającymi
ją złotymi żyłkami (Figure 13). Wygląda to jakby błyskawica została
zamrożona w swym locie."
Rys. #D4b (dół):
Przywidywany wygląd boczny komory oscylacyjnej pierwszej generacji
w kształcie sześcianu. Komory oscylacyjne przyjmowały będą niepozorną
postać szklanej kostki lub kryształowego pręta. Ich przekrój poprzeczny,
a tym samym i kształt zewnętrzny, zależał będzie od generacji do której
dana komora należy. Komory tzw. "pierwszej generacji" będą posiadały
przekrój kwadratowy. Z kolei komory tzw. "drugiej genracji" będą miały
przekrój ośmioboczny, zaś komory "trzeciej generacji" - szesnastoboczny.
Pasma jasnych, zygzakowatych, migotliwych iskier koloru złocistego będą
przebiegały poziomo wokół obwodu wewnętrznego ich ścianek bocznych.
Iskry te będą jakby zamrożone w tych samych pozycjach, aczkolwiek od
czasu do czasu będą one raptownie przemieszczały swój przebieg jak
kłębowisko węży owiniętych wokół swojej zdobyczy. Stąd działająca komora
oscylacyjna będzie sprawiała wrażenie kryształu upakowanego żywą energią,
lub nawet jakiejś istoty zajętej tajemniczymi czynnościami życiowymi.
W zależności od generacji komory, zygzakujące w niej iskry będą wyglądały
nieco inaczej. W komorach pierwszej generacji iskry będą nierównej średnicy -
jedne bardzo grube inne zaś bardzo cienkie, ukierunkowane dosyć chaotycznie,
czasami rozdwajające się, nieprecyzyjnie uwarstwione, oraz wyglądające jakby
wykonane ręcznie przez kiepskiego kowala. W komorach drugiej generacji będą
już jednakowej grubości jakby wykonane przez zegarmistrza na dokładnej
maszynie, aczkolwiek ciągle czasami nachodzące na siebie. Natomiast w
komorach trzeciej generacji będą one równiusieńkiej grubości, uporządkowane
jedna obok drugiej, oraz wyglądające jakby ktoś precyzyjnie nawinął je naokoło
wnętrza komory. Przerywane linie zaznaczają przebieg kolumny pola magnetycznego
wytwarzanego przez tą komorę. Kolumna ta rozciąga się wzdłuż osi magnetycznej
"m" tej komory. Jeśli komora oglądana będzie z kierunku prostopadłego do linii sił tego
pola (tj. dokładnie tak jak została ona przedstawiona na powyższy rysunku) wtedy owe
kolumny pola będą przechwytywały światło i stąd powinny być widziane przez
nieuzbrojone oko jako tzw. "czarne belki" rozprzestrzeniające się z komory w obu
kierunkach i odzwierciedlające jej przekrój poprzeczny - patrz opisy takich
"czarnych belek" przedstawione w podrozdziale F10.4 monografii [1/4], a także
na stronie internetowej
ufo_proof_pl.htm - o formalnym dowodzie naukowym dokumentującym że "UFO istnieją".
Pole to powinno także czynić wnętrze komór nieprzeźroczystym. Stąd oglądana
z boku komora powinna wyglądać jakby wypełniona czarnym dymem. Gdy jednak
oglądana byłaby wzdłuż linii sił pola magnetycznego, prześwit przez nią powinien
być przeźroczysty - za wyjątkiem przypadków pokazanych na "Rys. #D4" - kiedy
dana komora zagina tzw. "strumień krążący" generowany w "kapsule dwukomorowej".
#D4.
Moje dotychczasowe (bezskuteczne) wysiłki
aby móc oficjalnie podjąć budowę działających
prototypów
komory oscylacyjnej:
Od czasu wynalezienia komory oscylacyjnej
w dniu 3 stycznia 1984 roku,
nieustannie podejmuję wysiłki aby móc gdzieś
znaleźć laboratorium w którym wolno by mi
było podjąć oficjalnie budowę tego urządzenia.
Z tego powodu praktycznie każdego roku
składam co najmniej kilkadziesiąt podań
do różnych uniwersytetów oraz laboratoriów
na świecie jakie ogłaszają wolne pozycje
akademickie w obszarach związanych z
generowaniem energii lub silnych pól
magnetycznych. Szacuję, że od czasu
wynalezienia komory oscylacyjnej złożyłem
już około tysiąca podań o takie pozycje.
Niestety, jak dotychczas wszystkie te
moje wysiłki pozostają bezowocne. W
wielu przypadkach wyraźnie widać, że
moje wysiłki aby zbudować komorę
oscylacyjną prześladuje NIE tylko bezosobowe
tzw. "przekleństwo wynalazców" opisywane
m.in. w punkcie #D1 strony
boiler_pl.htm - o szokujących losach potrzebnego wszystkim wynalazku,
ale wręcz konkretne istory ludzko-podobne
jakich istnienie i naturę wyjaśniam dokładniej
w punkcie #F8 strony
evil_pl.htm - o pochodzeniu zła na Ziemi.
#D5.
Jak po zbudowaniu
komora oscylacyjna
zostanie zintegrowana w konstrukcję samochodu:
Jedna komora oscylacyjna NIE jest przydatna
jako akumulator energii. Wszakże cała jej energia
odprowadzana jest na zewnątrz tej komory
w postaci bardzo silnego pola magnetycznego.
Jednak jej użyteczność jako akumulator energii
powstaje kiedy dwa takie sześcienne komory
oscylacyjne zostają złożone razem w konfigurację
zwaną "kapsuła dwukomorowa" - pokazaną poniżej
na "Rys. #D5". Kapsuła taka składa się z jednej
małej tzw. "komory wewnętrznej" (I) - znaczy
"inner" po angielsku, zawieszonej bezdotykowo
przy użyciu wyłącznie sił magnetycznych we
wnętrzu większej "komory zewnętrznej" (O) -
znaczy "outer" po angielsku. Aby zapewnić
bezdotykowe zawiśnięcie komory wewnętrznej
bez niebezpieczeństwa iż dotknie ona i uszkodzi
komorę większą, długość boku "ao" we wnętrzu
"komory zewnętrznej" (O) musi być o "pierwiastek
kwadratowy z 3" razy większa od zewnętrznej
długości boku "ai" w "komorze wewnętrznej" (I),
tj. obie te komory muszą zachować wzajemną
proporcję wymiarową (C9) stwierdzającą że:
ao=ai(sqrt(3)).
W tym miejscu warto z naciskiem podkreślić, że owa szczególna
proporcja wymiarowa (C9) "ao = ai(sqrt(3))" jest
ogromnie istotna z dowodowego punktu widzenia.
Wszakże zezwala ona na potwierdzenie z fotografii
oraz z zarysów powypalanych na ziemi, że
wehikuły UFO faktycznie używają komory
oscylacyjne w swoich systemach napędowych.
Przykłady zdjęć które dowodzą obecności tej
szczególnej proporcji wymiarowej w komorach
oscylacyjnych z napędu wznoszących się UFO
pokazane zostały na "Fot. #C9abcd" ze strony
explain_pl.htm - o naukowej interpretacji autentycznych fotografii UFO w świetle "Teorii Magnokraftu".
Z kolei wypalenie w glebie pozostawione
właśnie przez komory oscylacyjne z UFO
pokazano na "Rys. 7" ze strony internetowej
ufo_pl.htm - o wrogich ludziom UFOnautach i ich technice.
Kiedy obie komory danej kapsuły dwukomorowej wytwarzają
dokładnie takie same wydatki, linie sił pola magnetycznego z
"komory wewnętrznej" (I) formują zamkniętą pętlę z liniami sił
pola z "komory zewnętrznej" (O). Owa pętla z linii sił obu komór
jest zamknięta we wnętrzu kapsuły. Stąd też w takim przypadku
obie komory mogą produkować pole magnetyczne o niezwykle
wysokim wydatku, jednakże pole to w całości "krąży" w obrębie
kapsuły i żadna jego część nie wydostaje się na zewnątrz do
otoczenia. Pole magnetyczne uwięzione w takiej pętli i hermetycznie
zamknięte w obrębie kapsuły jest nazywane "strumieniem krążącym".
W ilustracjach z "Rys. #D5a" jest ono oznaczone jako "C" od angielskiego
"circulating flux". "Strumień krążący" (C) wypełnia niezwykle istotną rolę
w kapsułach dwukomorowych bowiem wiąże on i zachowuje na
potem energię magnetyczną. (Energia ta potem może stanowić
źródło energii dla np. samochodu, magnokraftu, czy wehikułu
UFO napędzanego taką kapsułą dwukomorową.) Stąd "strumień
krążący" (C) w takich "kapsułach dwukomorowych" jest
odpowiednikiem dla "paliwa" we współczesnych urządzeniach
napędowych. W przyszłości budowane więc będą
kapsuły dwukomorowe których główna i jedyna funkcja polegać
będzie właśnie na akumulowaniu energii. Cała energia takich
akumulatorów przyszłości zgromadzona będzie w ich strumieniu
krążącym, tak że na zewnątrz tych kapsuł nie pojawi się żadne
pole magnetyczne.
Energia zawarta w strumieniu krążącym takich
komór oscylacyjnych używanych jako akumulatory
energii, może być łatwo odzyskana poprzez
potraktowanie ich pola magnetycznego jako
uzwojenia pierwotnego dzisiejszych transformatorów.
Stąd energia taka może być bezpośrednio spożytkowana
do napędu silników elektrycznych w dzisiejszych samochodach.
Rys. #D5ab (góra i dół): Oto tzw. "kapsuła
dwukomorowa" uzyskana poprzez
złożenie razem dwóch komór oscylacyjnych
ustawianych jedna we wnętrzu drugiej.
Kapsuła taka jest zdolna do sterowania
polem magnetycznym odprowadzanym
przez siebie do otoczenia bez zmiany
ilości zawartej w niej energii.
(Kliknij na powyższe zdjęcia aby zobaczyć je w powiększeniu, albo aby przemieścić je w inne miejsce ekranu.)
Rys. #D5a (góra):
"Kapsuła dwukomorowa" uformowana z komór
oscylacyjnych pierwszej generacji. Jest ona podstawową
konfiguracją dwóch komór oscylacyjnych formowaną
w celu zwiększenia ich sterowalności. Powstaje ona
poprzez osadzenie dwóch przeciwstawnie zorientowanych
komór oscylacyjnych pierwszej generacji, jedna we
wnętrzu drugiej. Z uwagi na potrzebę swobodnego
"pływania" komory wewnętrznej (I) zawieszonej w
środku komory zewnętrznej (O), boki "ao" i "ai" obu tych
komór muszą wypełniać równanie (C9): ao=ai(sqrt(3)).
Z powodu przeciwstawnego zorientowania biegunów
magnetycznych obu komór kapsuły, tzw. "wynikowe pole
magnetyczne" (R) odprowadzane z tej konfiguracji do
otoczenia, stanowi algebraiczną różnicę pomiędzy
wydatkami jej komór składowych. Zasada formowania
takiego "strumienia wynikowego" została zilustrowana
na "Rys. #D5b". Kapsuły dwukomorowe umożliwiają
łatwe sterowanie wszystkimi atrybutami wytwarzanego
przez nie pola. Przedmiotem tego sterowania są następujące
własności strumienia wynikowego (R): (1) moc pola -
regulowana płynnie od zera do maksimum; (2) okres
pulsowań (T) lub częstość pulsowań (f); (3) stosunek
amplitudy pulsowań pola do jego składowej stałej (ΔF/Fo);
(4) charakter pola, tj. czy jest ono stałe, pulsujące, czy
przemienne; (5) krzywa zmian w czasie F=f(t), np. czy
jest to pole liniowe, sinusoidalne, czy zmieniane według
"krzywej dudnienia"; (6) biegunowość (tj. z której strony
kapsuły panuje biegun N lub biegun S).
Symbole: O - komora zewnętrzna (outer),
I - komora wewnętrzna (inner), C - strumień
krążący (circulating flux) uwięziony we wnętrzu
kapsuły, R - strumień wynikowy (resultant flux)
odprowadzany z kapsuły do otoczenia.
Rys. #D5b (dół):
Zasada formowania "strumienia wynikowego" (FR)
w "kapsule dwukomorowej" z części "a" tego rysunku.
Zilustrowano przypadek składania razem wydatków
z obu komór "O" i "I" takiej kapsuły w celu otrzymania
strumienia wynikowego "FR" jakiego zmiany w czasie
odpowiadają tzw. "krzywej dudnienia". "Komora zewnętrzna"
(O) produkuje większy wydatek "FN" jakiego zmiany
w czasie (opisane na jego północnym biegunie "NORTH")
reprezentowane są na tym wykresie przy pomocy krzywej
"Fo". Natomiast komora wewnętrzna "I" posiada przeciwstawnie
zorientowane bieguny - patrz część "a" niniejszego rysunku.
Stąd w kierunku w którym panuje północny "NORTH" biegun
"komory zewnętrznej" (O), w "komorze wewnętrznej" (I) skierowany
jest biegun południowy "SOUTH" o wydatku "FS". Zmiany
w czasie wydatku "FS" z komory wewnętrznej "I", reprezentowane
są przez krzywą "FI". Jeśli oba wydatki "Fo" i "FI" o przeciwstawnych
biegunach zostają zestawione razem, wynikowy strumień "FR"
musi reprezentować algebraiczną różnicę ich wartości FR=Fo-FI.
Różnica ta odprowadzana jest na zewnątrz kapsuły dwukomorowej
w postaci właśnie "strumienia wynikowego" (FR) - patrz strumień
magnetyczny oznaczony "R" w części "a" z "Rys. #D5". Cały zaś
wydatek "FI" "komory wewnętrznej" (I) pozostaje uwięziony we
wnętrzu kapsuły w postaci "strumienia krążącego" (C) jaki cyrkuluje
wewnętrznie pomiędzy komorą wewnętrzną (I) i komorą zewnętrzną
(O) - patrz strumień magnetyczny oznaczony "C" w części "a"
z "Rys. #D5". Zauważ że w dalszych rozważaniach kształt wynikowej
krzywej dudnienia "FR" (znaczy "strumienia wynikowego" (R)
odprowadzanego z owej "kapsuły dwukomorowej" do otoczenia)
może być w przybliżeniu reprezentowany przez krzywą zawierającą
składową stałą "Fo" i składową pulsującą "ΔF".
Po przykład dowodu fotograficznego że komory
oscylacyjne z wehikułów UFO faktycznie generują
pole magnetyczne w formie takiej właśnie "krzywej
dudnienia" - patrz "Rys. #C5ab" ze strony
ufo_proof_pl.htm - o formalnym dowodzie naukowym dokumentującym że "UFO istnieją".)
Część #E:
Samochód elektryczny zasilany prądem
generowanym w nim samym przez tzw.
ogniwo telekinetyczne:
Nazwa
ogniwo telekinetyczne
przyporządkowana została do nowego rodzaju
urządzenia telekinetycznego które pobiera
ciepło z otoczenia i zamienia je w prąd elektryczny.
Ogniwa telekinetyczne po ich wbudowaniu w
samochody elektryczne są w stanie dostarczać
prądu elektrycznego wymaganego do napędu
owych samochodów. Mogą więc z powodzeniem
zastępować baterii i akumulatory w dzisiejszych
samochodach elektrycznych. Budowa i działanie
ogniw telekinetycznych opisane zostało na stronach
internetowych
fe_cell_pl.htm - o ogniwach telekinetycznych, oraz
free_energy_pl.htm - o telekinetycznych generatorach darmowej energii.
Część #F:
Jeszcze dalsze zasady działania używane do napędu przyjaznych wobec natury tzw. "eco-cars":
Zasady działania samochodów opisywanych
w niniejszej części rozwiązują wprawdzie jeden
obecny problem - mianowicie zanieczyszczanie
środowiska. Jednak nie rozwiązują one problemu
kryzysu energetycznego. Wszakże ich istotną wadą
jest, że ich zasada działania nie zawiera w sobie
szansy na definitywne rozwiązanie w przyszłości
problemu zasilania ich w energię. Znaczy nie
obiecuje rozwiązania w rodzaju tego które może dać
podążanie którymkolwiek z kierunków opisanych
wcześniej w częściach #C do #E. Dlatego samochody
opisane poniżej wprawdzie eliminują spaliny ale
tylko odsuwają na później konieczność rozwiązania
kryzysu energetycznego który już wkrótce sparalizuje
naszą cywilizację.
Ostatnio (2008 rok) są też budowane samochody
pneumatyczne napędzane sprężonym powietrzem.
Koszt przejazdu 100 kilometrów jest w nich porównywany
do samochodów elektrycznych i wynosi tylko około kilku złotych.
Jest to koszt głównie prądu który jest wykorzystywany
do nabicia powietrza w butle. Obecne samochody
elektryczne maja wadę w postaci akumulatorów
które trzeba wymieniać co kilka lat, a to są
niemałe koszty. W samochodach pneumatycznych
nie ma tego problemu, więc koszty eksploatacji
są sporo niższe. Samochody te wykorzystują
silniki tłokowe o innej konstrukcji niż spalinowe
aby podnieść ich sprawność. Ważne w nich jest
także odzyskiwanie energii podczas hamowania
samochodu (znaczy pompowanie powietrza z
powrotem do butli). Przykładowe informacje
i animacje przedstawiające pracę takiego silnika
(po polsku) można zobaczyć pod adresem
http://darmowa-energia.eko.org.pl/pliki/ekoauto/spr_pow.html.
Zasięgi samochodów pneumatycznych z pojedynczego
naładowania ich butli wynoszą podobno 200 do 300 km,
podczas gdy ich prędkość maksymalna może podobno
przekraczać 100 km/h.
Niektórzy wierzą że ze względu na niskie koszty
eksploatacji są to obecnie najlepsze środki transportu
korzystnego dla naturalnego środowiska. Do ich
najważniejszych wad należy zaliczyć niebezpieczeństwa
wprowadzane wożeniem w samochodzie butli z
wysoko sprężonym powietrzem, czyli jakby wożenia
w nich niewielkich bomb.
#F2.
Samochody napędzane kołami zamachowymi:
W latach 1990-tych spory rozgłos uzyskał
rozwój samochodów napędzanych energią
mechaniczną zgromadzoną w szybkobieżnych
kołach zamachowych. Jak ciągle pamiętam,
na owej zasadzie szybko wirującego koła
zamachowego zbudowano wówczas, oraz
testowano w użyciu, cały szereg autobusów miejskich.
(Z uwagi na znaczne rozmiary, takie koła
zamachowe szczególnie się nadawały do
użycia w dużych rozmiarowo autobusach.)
Projekt zapewne jednak upadł, bowiem
obecnie nic już się nie słyszy na ich temat.
Wszakże oprócz oczywistych zalet, do jakich
należy zupełny brak zanieczyszczeń, owe
samochody na koła zamachowe posiadały
również cały szereg wad. Najważniejsze z
nich obejmowały dużą wielkość (a stąd i ciężar)
owych kół zamachowych, a także niebezpieczeństwa
wynikające z dużych szybkości wirowania
owych kół zamachowych i potencjalnych
zniszczeń jakie uszkodzenie owych szybkobieżnych
kół mogły spowodować.
Część #G:
"Przekleństwo wynalazców":
#G1.
Czym jest owo "przekleństwo wynalazców":
Motto:
"Mądry Bóg celowo tak zarządza światem fizycznym, żeby postęp ludzkiej wiedzy musiał następować wzdłuż linii największego oporu."
"Przekleństwo wynalazców" to paraliżująca
lawina nieustających nieszczęść, kłopotów
i przykrości jaka zwala się na głowy najbardziej
twórczych "wnosicieli postępu". Jej ofiarami
padają wszyscy twórczy ludzie którzy swoją
działalnością wnoszą rzeczywisty postęp do
naszej cywilizacji. Przykładowo typowymi
ofiarami "przekleństwa wynalazców" padają
wynalazcy i budowniczowie nowych pokojowych
urządzeń jakie są istotne dla postępu naszej
cywilizacji (np. budowniczowie "telepatyzera"
opisywanego m.in. w punkcie #K2 strony o nazwie
dipolar_gravity_pl.htm,
oraz w punkcie #C2.1 strony o nazwie
free_energy_pl.htm),
odkrywcy nowych konstruktywnie działających
zjawisk, politycy i działacze społeczni usilujący
wprowadzić jakiś bardziej sprawiedliwy i postępowy
system, menagerowie instytucji starający się
unowocześnić produkcję, itd., itp. Dla ofiar
tego przekleństwa jego działanie wygląda jak
rodzaj ogromnie mściwej i represyjnej kary
wymierzonej im przez jakąś "szatańską moc"
za przeciwstawienie się tej mocy i wprowadzenie
postępu. Jako takie, "przekleństwo wynalazców"
początkowo wygląda jak wysoce tajemniczy
mechanizm "karania". Wszakże z żelazną
konsekwencją "karze" ono m.in. każdego
faktycznego twórcę postępu. Jest ono też
odpowiedzialne za wstrzymanie wprowadzenia
w życie wielu tysięcy ogromnie ludziom
potrzebnych wynalazków, odkryć, popraw,
usprawnień, zmian, modernizacji, itp.
Prawdziwa jednak funkcja "przekleństwa wynalazców"
staje się widoczna kiedy się przeanalizuje mechanizm
jego działania. Jak bowiem się okazuje, działa
ono poprzez umiejętne stawianie na drodze
każdego wynalazcy lub okrywcy tylko najbardziej
niemoralnych reprezentantów społeczności
w gronie której owi wynalazcy lub odkrywcy
pracują. W ten sposób mechanizm działania
tego przekleństwa faktycznie "karze" również
i całą społeczność lub naród, które swoją
pasywnością pozwalają aby w ich gronie
żyli i działali tacy wysoce niemoralni osobnicy.
Wszakże "wynalazcza impotencja" jaką poprzez
swoje prześladowania, wyniszczanie i "odgryzanie
się" na wynalazcach, owi niemoralni osobnicy
powodują w danej społeczności czy narodzie,
w końcowym efekcie zawsze karze całą tą społeczność
czy naród. Dlatego faktycznie "przekleństwo
wynalazców" jest mechanizmem moralnego
"samo-karania" się niemoralnych społeczności
lub narodów, za to że tolerują one w swoim gronie
wysoce niemoralnych osobników i pozwalają owym
niemoralnym osobnikom "odgryzać się" na najbardziej
twórczych członkach owych społeczności lub narodów -
po więcej informacji o tym moralnym mechaniźmie
samo-karania się całych społeczności lub narodów
patrz punkt #B4.4 ze strony o nazwie
mozajski.htm.
Gdybyśmy zechcieli formalnie zdefiniować czym
z punktu widzenia swoich następstw dla wynalazców
jest owo "przekleństwo wynalazców", wówczas moglibyśmy
stwierdzić że "przekleństwo wynalazców" jest to
ciąg negatywnych zdarzeń o niemal "nadprzyrodzonym
charakterze" które nieprzerwanie prześladują wszystkich
tych wynalazców oraz innych "wnosicieli postępu", których
dorobek twórczy służy bezpośrednio wyniesieniu danej
spoleczności, narodu, oraz całej naszej cywilizacji
na wyższy poziom rozwoju. Odnotuj jednak, że
owo "przekleństwo wynalazców" wcale NIE prześladuje
tych wynalazców ani odkrywców którzy dodają swój
wkład w tworzenie czegoś niszczącego (np. nowy
rodzaj morderczej broni) - co zepchnie ludzkość
w stan nawet większego barbarzyństwa. Wcale NIE
prześladuje ono też tych twórców których wkład
NIE przyczynia się do wzrostu osiągnięć cywilizacyjnych
ludzkości (np. artystów, aktorów, sportowców, itp.).
Powyższe dałoby się więc podsumować, że "przekleństwo wynalazców"
jest manifestacją takiego celowego pokierowania
przebiegiem twórczego życia jego ofiar przez jakąś
skrytą nadprzyrodzoną moc, że efektywnie powstrzymuje
ono te ofiary przed wnoszeniem postępu do ludzkiej techniki,
nauki, moralności, itp. Owo "celowe pokierowanie"
życiem ofiar tego przekleństwa jest tak zmyślnie prowadzone,
że ofiary te łańcuchowo oddawane są kolejno w moc
i uzależnienie od coraz to odmiennych i źle im życzących
ludzi o najniższym dla danego środowiska poziomie
moralności, którzy na codzień praktykują tzw.
filozofię pasożytnictwa.
Owi decydujący o losie tych ofiar pasożytniczy ludzie
o najniższej moralności formują więc rodzaj "linii największego
oporu" jaki dane środowisko jest w stanie stawić przeciwko
wdrożeniu danego wynalazku lub nośnika postępu.
Ta "linia największego oporu" jest formowana poprzez
ustawienie przed danymi wynalazcami najróżniejszych
przeszkód, utrudnień, nieszczęść, upokorzeń, itp., jakich
końcowym efektem zawsze jest albo całkowite uniemożliwienie,
albo chociaż wydatne utrudnienie, wdrożenia w rzeczywistym
życiu owych wynalazków i nośników postępu jakie ofiary
te wdrożyć się starają. Stąd, chociaż "przekleństwo
wynalazców" jest "organizowane" przez nadprzyrodzoną
moc, faktyczne przeszkody które powstrzymują jego
ofiary przed osiągnięciem swoich celów życiowych są
stawiane przez konkretnych ludzi których daje się nazwać,
wskazać palcem, a nawet potem oskarżyć (tj. szkody
owego przekleństwa wcale NIE są wyrządzane przez ową
"nadprzyrodzoną moc", bowiem ta ogranicza swoje działania
tylko do "organizowania" łańcucha niemoralnych ludzi
którzy potem decydują o losie ofiar tego przekleństwa).
"Przekleństwo wynalazców" może być wykorzystywane
jako miernik cywilizacyjnej wartości jakiegoś wynalazku
czy odkrycia. Twórcy bowiem wynalazków i odkryć których
sumaryczne działanie okaże się z czasem wysoce niszczycielskie
dla naszej cywilizacji, a także ci co "ukradli" czy "wycyganili"
jakiś wynalazek czy odkrycie, wcale NIE są dotykani tym
przekleństwem. Natomiast faktyczni wynalazcy i odkrywcy
których osiągnięcia okażą się przełomowe dla ludzkości,
są zawsze zaciekle "karani" przez to przekleństwo. Moc
i mściwość tego karania jest tym większa, im bardziej
pozytywny i potrzebny okaże się produkt ich twórczości.
Przed następstwami działania "przekleństwa
wynalazców" (a także następstwami wynikającej
z tego przekleństwa tzw. "wynalazczej impotencji")
można się bronić. Jak urzeczywistniać taką
obronę wyjaśniają to punkty #H1 do #H3
przytoczone poniżej na niniejszej stronie.
Wyczerpujące wyjaśnienie "przekleństwa wynalazców"
zaprezentowane zostało w punkcie #K3
totaliztycznej strony internetowej o nazwie
fe_cell_pl.htm.
Powyższe jego opisy stanowią jedynie podsumowanie
tego tajemniczego zjawiska. Niezależnie od niniejszych
opisów, oraz niezależnie od jego prezentacji wskazywanych
w dalszych punktach tej części #G niniejszej strony,
"przekleństwo wynalazców" jest także omawiane
w punktach #B4 i #B5 totaliztycznej strony
will_pl.htm,
w punkcie #J3 totaliztycznej strony
telekinetyka.htm,
w punktach #B4.4, #I1 i #I2 totaliztycznej strony
mozajski.htm,
w punkcie #E1 totaliztycznej strony
evolution_pl.htm,
w punktach #C2.1 i #H1 strony o nazwie
free_energy_pl.htm,
oraz marginalnie jest ono wspominane również na
kilku dalszych totaliztycznych stronach internetowych.
Z kolei opisy "wynalazczej impotencji" są
także prezentowane w punkcie #H4 totaliztycznej strony o nazwie
quake_pl.htm,
w punkcie #H4 totaliztycznej strony o nazwie
free_energy_pl.htm,
w punkcie #L2.1 totaliztycznej strony o nazwie
magnocraft_pl.htm,
oraz na kilku jeszcze innych totaliztycznych stronach.
#G2.
Przykłady ofiar "przekleństwa wynalazców":
Na najróżniejszych totaliztycznych stronach
internetowych wskazałem cały szereg ofiar
"przekleństwa wynalazców". Przykładowo strona
newzealand_visit_pl.htm
w punkcie #H1 opisuje losy jakie zgotowała
aż kilku swoim wynalazcom Nowa Zelandia. Cała strona
boiler_pl.htm
opisuje życie i działalność kolejnej ofiary tego
przekleństwa która tworzyła w Nowej Zelandii. Strona
mozajski.htm
wyjaśnia jak z powodu działania tego przekleństwa
samolot musiał być wynajdowany od samego
początku przez aż 3 nic niewiedzących nawzajem
o sobie wynalazców, zanim zdołał wejść na stałe
do technicznego dorobku ludzkości. Z kolei
(3) w punkcie #K3 totaliztycznej strony
fe_cell_pl.htm
opisuje jak owo "przekleństwo wynalazców"
zapaskudziło los wynalazcy aparatu filmowego - tj.
niejakiego William'a Friese-Greene (1855-1921).
Na niniejszej stronie NIE będę już powtarzał
tamtych przykładów i opisów. Wskażę tu jedynie
przykłady następnych wynalazców którzy stali się
ofiarami "przekleństwa wynalazców" tylko ponieważ
przyczynili się do postępu i rozwoju przemysłu
samochodowego. Oto owe przykłady.
1. Rudolf Diesel (1858-1913) - wynalazca najdoskonalszego
silnika samochodowego. Był on prześladowany
przez owo "przekleństwo wynalazców" przez okres
całego swojego życia, aż w końcu zniknął za burtą
(tj. najprawdopodobniej został przez kogoś wyrzucony
za burtę) podczas żeglugi przez Kanał Angielski.
2. Jozef Ganz (1898-1967) - konstruktor i wynalazca
przodka (oraz wzorca) dla największego sukcesu
motoryzacyjnego, czyli dla samochodu "garbusa".
Losy wynalazcy przodka samochodu Volkswagen,
popularnie nazywanego "garbusem", wyczerpująco
opisane zostały w książce [1#G2] pióra Paul
Schilperoord o tytule "The True Story of the Beetle: How Hitler
Confiscated the Design of a Jewish Genius". Z kolei
skrótowo losy te są podsumowane w artykule o tytule
"Hitler stole Beetle concept from Jewish designer"
(tj. "Hitler ukradł pomysł garbusa od żydowskiego
konstruktora"), ze strony A14 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie datowane w poniedziałek (Monday), October 5,
2009.
Oto jak losy Jozef'a Ganz opisane są w powyższej
książce [1#G2]. Jozef Ganz był żydem urodzonym
na Węgrzech. W pierwszej wojnie światowej służył
w niemieckim wojsku, stąd po wojnie przeniósł się
do Niemiec. W 1930 roku zaprojektował bardzo
obiecujący samochód jaki nazwał "May Beetle"
(tj. "majowy chrabąszcz") - patrz "Fot. #G1" poniżej.
Samochód ten zaczął być produkowany przez
niemiecką firmę Standard, która nazwała go
"Superior". Doskonale nadawał się on "dla ludu"
z powodu ceny - kosztował bowiem zaledwie
1590 Reichsmark (co wynosiło mniej niż połowa
ceny innych tanich samochodów z owych czasów).
W lutym 1933 roku ów obiecujący samochód
był wystawiony pod nazwą "Volkswagen"
(tj. "People's car" albo "samochód dla ludu")
na wystawie motoryzacyjnej w Berlinie. W tym
samym roku do władzy doszedł Hitler. Hitler
odwiedził tą wystawę i natychmiast rozpoznał
wartość tego samochodu jako popularnego
"samochodu dla ludu". Ponieważ jednak
konstruktorem tego samochodu był żyd,
Hitler nakazał aby wynalazek ten ukraść.
W 1933 roku Hitler osobiście przerysował
wygląd tego samochodu, oraz nakazał
Ferdynandowi Porche aby przygotował
ten samochód do produkcji. Jego produkcję
podjęto w fabryce ze specjalnie założonego
w tym celu nowego miasta obecnie zwanego
Wolfsburg (do dzisiaj siedziby Volkswagen).
Jednocześnie gestapo aresztowało Jozef'a Ganz.
Po wyjściu z więzienia, Ganz uciekł z Niemiec
początkowo do Szwajcarii, potem zaś do Francji,
a w końcu do Australii. Tam umarł w 1967 roku
w nędzy i zapomnieniu. Książka [1#G2] została
napisana m.in. na podstawie jego osobistych
archiwów i dokumentacji jakie zgromadził w
swoim życiu i jakie pozostały po jego śmierci.
Fot. #G1: Wygląd samochodu
"May Beetle" zaprojektowanego przez
Jozef'a Ganz około 1930 roku. Zgodnie
z opisami w w/w książce [1#G2], to
właśnie ten samochód stał się przodkiem
oraz wzorcem dla opracowania i wdrożenia
największego sukcesu motoryzacyjnego
świata, tj. "garbusa" produkowanego
masowo przez firmę Volkswagen. Na
przekór tego, konstruktor powyższego
"garbusa" przez całe swe życie prześladowany
był przez "przekleństwo wynalazców".
Odmówiono mu finasowej kompensaty
jakiej oczekiwał. Stąd zamiast satysfakcji
i uznania za swój twórczy wkład do
technicznego postępu ludzkości,
nieustannie doświadczał on gorycz
i rozczarowanie. Umarł w 1967 roku
w Australii w nędzy i zapomnieniu.
(Kliknij na powyższe zdjęcie aby
zobaczyć je w powiększeniu.)
#G2.1.
Przykłady "intelektów grupowych" które też padły ofiarami "przekleństwa wynalazców":
Oprócz indywidualnych ludzi,
filozofia totalizmu
wyróżnia także tzw. "intelekty grupowe". Do
ich rodzaju należy wszystko w skład czego wchodzi
więcej niż jedna osoba, a jednocześnie co prowadzi
"własne życie". Stąd przykładami odrębnych
"intelektów zbiorowych" są całe rodziny, instytucje,
fabryki, miasta, państwa, a nawet całe cywilizacje -
po więcej szczegółów patrz np. punkt #E2 na stronie
totalizm_pl.htm.
Jak się okazuje, owe "intelekty grupowe" też są
poddawane działaniu "praw moralnych", w tym
działaniu opisywanego tu "przekleństwa wynalazców".
Jeśli więc istnieje jakiś "intelekt grupowy", który
swoją działalnością ma się wydatnie przyczynić
do podniesienia poziomu cywilizacji ludzkiej, ów
intelekt grupowy nagle zaczyna doświadczać
najróżniejszych niefortunnych zdarzeń i problemów.
Pozytywnym przykładem w którym silne działanie
"przekleństwa wynalazców" zostało z sukcesem
przełamane, był "wyścig kosmiczny" Rosji Radzieckiej.
Wyścig ten był ogromnie konstruktywny dla całej
ludzkiej cywilizacji. Wszakże m.in. zmusił on także
i inne kraje do podjęcia intensywnych badań kosmosu -
a tym samym trwale podniósł on naukowy poziom
naszej cywilizacji. Dlatego Rosja Radziecka która
na początku wiodła w tym wyścigu, napotykała na
swej drodze wprost niewiarygodne przeszkody i
problemy. Na szczęście, zdołała się przez nie
przebić, na długi okres czasu stając się naukowo
wiodącym państwem naszej planety. Jako
też państwo które zainicjowało i upowszechniło
"podbój kosmosu", Rosja Radziecka pozostanie
już utrwalona na zawsze w historii naszej planety.
Inny przykład "intelektu grupowego" który również
trapiony jest "przekleństwem wynalazców", opisany
został w artykule "Sci-fi theory offered for collider
jinx" (tj. "Teoria ścience-fiction stara się wyjaśnić
pech aparatury kolidera") ze strony B1 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z poniedziałku (Monday), October 19, 2009.
Zgodnie z tym artykułem, naukowcy pracujący
w "Cern's Large Hadron Collider" (tj. przyspieszacz
cząsteczek elementarnych) ze Szwajcarii, zaczynają
posądzać że ich ogromne urządzenie jest "nienawidzone
przez Boga" bowiem bez przerwy przytrafia się
w nim coś negatywnego co uniemożliwia dokonywanie
nim badań natury. Oczywiście, jak przystało na
dzisiejszych naukowców, nie wyjaśniają oni swych
nieustannych problemów i przeszkód opisywanym
tutaj "przekleństwem wynalazców", a wymyślają
najróżniejsze wysoce panaciągane teoryjki na
temat "wstecznego działania czasu" aby wytłumaczyć
nimi swoje niepowodzenia i przeszkody. Ciekawe
czy dzisiejsi naukowcy będą w stanie przeszkody
te pokonać - tak jak kiedyś dokonali tego naukowcy
z Rosji Radzieckiej w sprawie "podboju kosmosu".
#G3.
Zasada działania "przekleństwa wynalazców" - czyli zmuszanie wnosicieli postępu do kroczenia po tzw. "linii największego oporu":
Zasada działania owej "nadprzyrodzonej mocy"
która zamienia wynalazców i odkrywców w ofiary
"przekleństwa wynalazców", jest bardzo prosta.
Mianowicie, owa moc tak celowo steruje losami
i przebiegiem życia danej twórczej osoby,
aby w swojej drodze do celu osoba ta bez
przerwy natykała się na możliwie największe
przeszkody jakie tylko społeczeństwo w którym
dany wynalazca czy odkrywca żyje i pracuje
jest w stanie normalnie stwarzać. Innymi słowy,
ta nadprzyrodzona moc zmusza danego
wynalazcę czy odkrywcę do poruszania się
w swoim życiu po tzw. "linii największego oporu".
Owo zmuszanie do odbywania drogi wzdłuż
"linii największego oporu" polega na oddawaniu
danego twórcy postępu pod kontrolę przełożonych,
oraz na uzależnianie go od ludzi, którzy
w środowisku w którym twórca ten się obraca
wykazują posiadanie najniższego poziomu
moralności (tj. którzy w swoim życiu praktykują
filozofię pasożytnictwa).
Znaczy, całe twórcze życie takiego wynalazcy
czy wnosiciela postępu jest kontrolowane przez
ludzi którzy są albo małostkowi, zwyczajnie
głupi lub zazdrośni, albo mają jakiś osobiste
kompleksy, fobie czy problemy, albo też gardzą
zdolnościami innych, itd., itp. Zmuszanie to
polega też na kierowaniu danego wynalazcy
na doświadczenie wszelkich oporów i przeszkód
jakie tylko istnieją w danym społeczeństwie. A
więc przykładowo polega na nieustannym
wprowadzaniu danego twórcy postępu w sytuacje
życiowe i w warunki które są najmniej sprzyjające
dla zrealizowania celów życiowych tego twórcy.
W rezultacie takiego celowego pokierowania
życiem danego twórcy postępu, w swojej drodze
życiowej napotyka on i zmuszony jest pokonywać
najwyższy z możliwych oporów jaki tylko społeczeństwo
i warunki w których żyje są w stanie stworzyć
na jego drodze do celu.
Na odrębnej stronie internetowej o nazwie
totalizm_pl.htm
zaprezentowana jest nowa filozofia codziennego
życia zwana "totalizm". Niezwykłością tej filozofii
jest że wyjaśnia ona zależność losów ludzi od
poziomu z jakim ludzie ci w swoim postępowaniu
uwzględniają działania trzech wielkości moralnych -
które przez filozofię totalizmu są zwane: "pole moralne",
"energia moralna", oraz "prawa moralne". (Najkrótsze
z możliwych wyjaśnienie czym są owe trzy wielkości
moralne podane zostało w punkcie #C1 totaliztycznej strony
stawczyk.htm.)
Jedna z zasad postępowania (praw) jakich żelazne
przestrzeganie w działaniach ludzi filozofia totalizmu
nam nakazuje, stwierdza że każde działanie
ludzkie jest moralnie tym poprawniejsze, im bardziej
stromo pod górę pola moralnego wspina się ono
wzdłuż tzw. "linii największego oporu intelektualnego".
(Owa "linia największego oporu intelektualnego" reprezentuje
bowiem najbardziej strome zbocze tzw. "pola moralnego" -
po dokładny opis "pola moralnego" i powyższej zasady
postępowania nakazywanej ludziom przez totalizm, patrz
podrozdział A4.1 z tomu 1
monografii [8/2] o tytule "Totalizm".)
Ta sama filozofia totalizmu wyjaśnia nam również,
że wykuwanie postępu dla ludzkiej cywilizacji jest
jednym z najbardziej moralnie poprawnych działań.
Ponieważ zaś każde działanie moralne musi się
wspinać pod górę "pola moralnego" (czyli musi
przebiegać wzdłuż owej "linii największego oporu"),
to oznacza, że na drodze każdej osoby wykuwającej
postep dla ludzkości muszą się pojawiać nieustanne
przeszkody formujące ową "linię największego oporu".
Owe więc przeszkody nieustannie ustawiane na
drodze ludzi wykuwających postęp powodują właśnie
to przykre dla wynalazców zjawisko opisywane tutaj
pod nazwą "przekleństwa wynalazców".
Z filozoficznych rozważań poprzedniego
paragrafu wyraźnie widać, że z punktu widzenia
filozofii totalizmu
to zmuszanie twórców postępu do kroczenia
po "linii największego oporu" jest tylko
rodzajem nieustannie powtarzanej moralnej
"lekcji" czy "wiadomości" która stara się uświadomić
ludziom istnienie "pola moralnego" oraz zilustrować
działanie "praw moralnych" które wymagają iż
'każde działanie moralnie poprawne musi się
wznosić pod górę "pola moralnego" - czyli musi
być realizowane wzdłuż tzw. "linii największego
oporu intelektualnego" '. Ponieważ w społeczeństwie
ludzkim owa "linia największego oporu" jest zawsze
formowana przez postępowanie osobników o
najniższym poziomie osobistej moralności, owa
uparcie powtarzana nam moralna "lekcja" czy
"wiadomość" stwierdza coś w rodzaju "to co
wy ludzie możecie osiągnąć jako społeczeństwo
czy jako cywilizacja, jest definiowane przez
poziom moralności u najmniej moralnych
członków waszej społeczności". Innymi
słowy, owa uparcie nam powtarzana "wiadomość"
czy "lekcja" stara się nam unaocznić, że "poziom życia
wszystkich ludzi wcale NIE jest zależny od poziomu
moralności ludzi u szczytu, a od poziomu moralności
ludzi na samym dole". Dlatego aby podwyższać poziom
życia ludzkości, wcale NIE należy skupiać się (jak
dotychczas) na podwyższaniu moralności tych u
szczytu, a na podwyższaniu moralności tych na
samym dole. Jest to szokująca lekcja moralna jakiej
przyjęcia do wiadomości, jak narazie, ludzkość
zdecydowanie odmawia.
Sposób na jaki owa moralna "lekcja" czy "wiadomość"
jest nam serwowana, mi osobiście przypomina
sposób uczenia syna jaki kiedyś zaobserwowałem
u kogoś dobrze mi znanego. Manowicie, syn owego
kogoś odmawiał przyjęcia do wiadomości że NIE
powinien raczkować poza obręb tapczanu. Aby
więc przekazać temu synowi "wiadomość" czy
"lekcję", że NIE jest wskazane ignorowanie krawędzi
tapczanu, za każdym razem kiedy syn spadał z
tapczanu i zaczynał płakać, ów ktoś wkładał go
z powrotem na tapczan i pozwalał mu ponownie
doświadczyć co się stanie po przekroczeniu
krawędzi tapczanu. Po kilkunastu takich
powtórzeniach, do świadomości tego syna dotarło
w końcu że krawędź tapczanu jest granicą
poza którą dla własnego dobra NIE powinien
próbować wyraczkować. Ja wierzę, że "przekleństwo
wynalazców" zawiera w sobie odwrotną "lekcję moralną"
która jednak jest nam przekazywana z użyciem podobnej
zasady.
Osobiście wierzę, że owa "nadprzyrodzona moc"
która stoi za "przekleństwem wynalazców", a także
za wszelkimi innymi zjawiskami które powstrzymują
cywilizacyjny postęp ludzkości, będzie przez aż tak
długo traktowała ludzi ową "linią największego oporu",
aż w końcu wszyscy zrozumiemy lekcję moralną nią
wyrażaną i zaczniemy stosować się do tej lekcji w
naszym codziennym życiu. Praktycznie to oznacza,
że już niedługo postęp techniczny ludzkości całkowicie
zaniknie. Zamiast też wdrażać w życie nowe wynalazki
i zasady działania, naukowcy i inżynierowie będą
nieskończenie "przeżuwali" w kółko te same stare idee
i zasady. Wszakże już obecnie w niektórych krajach,
np. w Nowej Zelandii, żaden przełomowy wynalazek
NIE może być wdrożony do produkcji, ponieważ
poziom moralny tamtejszego społeczeństwa tak
wyeskalował ową "linię największego oporu", że
twórcy przełomowych wynalazków NIE są tam w
stanie przebić się do swojego celu. Nawet bowiem
jeśli jakiś nowozelandzki wynalazca zbuduje działający
prototyp swego przełomowego wynalazku, ciągle ci
z jego krajanów którzy formują "linię największego
oporu" tak mu utrudnią i uprzykrzą życie, że NIE
jest on w stanie wynalazku tego wdrożyć do produkcji
seryjnej - po szczegóły patrz opisy ze stron
newzealand_visit_pl.htm,
boiler_pl.htm, czy
mozajski.htm,
wskazywane w punkcie #G2 powyżej. W rezultacie,
zamiast przełomowych wynalazków i odkryć które
formują "faktyczny postęp", wprowadzany jest tam
jedynie "fałszowany postęp" opisany w nastepnym punkcie.
Wyraźnie też widać, że eskalowanie "linii największego oporu"
właśnie ma również miejsce w praktycznie wszystkich
krajach świata. Stąd niemożność wdrożenia przełomowych
wynalazków i odkryć podobna do tej obecnie istniejącej
w Nowej Zelandii, a stąd zastąpienie "faktycznego
postepu" jedynie "fałszowanym postępem", już
wkrótce zapanuje praktycznie na całej Ziemi.
#G4.
Czym się różni "prawdziwy postęp" jaki "przekleństwo wynalazców"
powstrzymuje, od "fałszowanego postępu" (tj. od pozornego lub
fałszywego postepu) jaki owo przekleństwo promuje:
Motto:
"Prawdziwy postęp dostarcza zasad i zjawisk dla przyszłości, fałszowany (pozorny) postęp czerpie zasady i zjawiska z przeszłości."
Problem z "postępem" polega na tym, że - jak
wszystko w naszym świecie fizycznym, może
on być "fałszowany" (pozorowany). Najlepszym przykładem
"fałszowanego (pozornego) postępu" jaki codziennie widzimy
w naszej obecnej rzeczywistości, jest "postęp"
w tzw. "przemyśle samochodowym". Kiedy
bowiem oglądamy telewizję lub czytamy prasę,
wówczas jesteśmy bombardowani krzykliwymi
reklamami rzekomego "postępu" jaki poszczególni
produceńci samochodów powprowadzali do
swoich modeli. Jeśli jednak naukowo przeanalizujemy
na czym ów ich "postęp" polega, wówczas się
okazuje, że jest on jedynie odmiennym zastosowaniem
tych samych zasad działania i zjawisk które
są już doskonale znane ludzkości od co najmniej
stu lat. Innymi słowy, "fałszowanym postępem"
wolno nazywać wszystkie udoskonalenia które
stanowią jedynie odmienne zastosowanie zasad
i zjawisk znanych ludzkości już od dawna.
"Fałszowany postęp" faktycznie jest więc "zapatrzony
w przeszłość" i zamiast dźwigać naszą cywilizację
na wyższy poziom rozwoju, powoduje on że
cywilizacja ta bez przerwy drepcze w niemal
tym samym miejscu. Oczywiście wskazywany
powyżej przykład dzisiejszego "przemysłu
samochodowego" jest tylko jednym z niezliczonych
przykładów "fałszowanego postępu".
W rzeczywistości bowiem niemal wszystko
co obecnie "nowego" się dzieje, włączając
w to obecne "programy kosmiczne" i ogromną
większość "oficjalnych" badań naukowych,
praktycznie reprezentuje kolejny przykład takiego
"fałszowanego postępu". Oczywiście, twórcy
"fałszowanego postępu" NIE doświadczają na
sobie działania "przekleństwa wynalazców".
Wręcz przeciwnie. Są oni nagradzani tym
przekleństwem za to, że przyczyniają
się oni do powstrzymywania "prawdziwego
postępu" na Ziemi.poprzez formowanie swoimi
działaniami "zasłony dymnej pozorowanego
postępu", która utrzymuje decydentów
i polityków we wierze, że postęp ma miejsce
tam gdzie faktycznie postępu brakuje zaś
ludzkość ciągle drepcze w tym samym miejscu.
Inaczej ma się sprawa z "faktycznym postępem".
Ten bowiem NIE "przeżuwa" po któryś tam raz
z kolei zasad i zjawisk jakie znane są już od dawna.
Odkrywa on bowiem i wprowadza do użycia zupełnie
nowe zasady działania i zjawiska. Dlatego zamiast
czerpać wzorce z przeszłości - tak jak to czyni
"fałszowany postęp", dostarcza on wzorców
dla przyszłości. Niestety, przykłady takiego
"faktycznego postępu" pojawiają się na Ziemi
ogromnie rzadko. To właśnie jego twórcy zawsze
ciężko są poszkodowywani przez "przekleństwo
wynalazców".
#G5.
Kto urzeczywistnia "przekleństwo wynalazców" zmuszając wnosicieli postępu do kroczenia po "linii największego oporu":
Owa "linia największego oporu" po której
wnosiciele postępu są zmuszeni kroczyć,
faktycznie jest formowana przez ludzi o
najniższym poziomie moralności praktykujących
filozofię pasożytnictwa
i działających w środowiskach w których dani
"wykuwacze postępu" są zmuszeni działać.
Jednak samo istnienie w społeczeństwie
takich pasożytniczych ludzi o niskiej
moralności wcale NIE wystarcza
aby "przekleństwo wynalazców" było
urzeczywistnione. Wszakże gdyby wynalazcy
ci szli przez życie w sposób przypadkowy,
wówczas na swojej drodze napotykaliby
NIE tylko wyłącznie takich niemoralnych
ludzi. Dlatego owa żelazna konsystencja
z jaką działa "przekleństwo wynalazców"
w rzeczywistym życiu, jest też m.in.
dowodem, że losami owych wynalazców
umiejętnie kieruje jaskaś inteligentna
"nadprzyrodzona moc". Owa moc czyni
pewnym, aby w swojej drodze przez życie
wynalazcy i twórcy postępu we wszystkich
kluczowych sprawach natykali się wyłącznie
na owych ludzi o najniższym poziomie moralności -
którzy zamieniają ich życie w piekło i w ten
sposób urzeczywistniają dla nich zadziałanie
owej "linii największego oporu" która formuje
"przekleństwo wynalazców".
Oczywiście, pytanie na jakie ja od dawna poszukiwałem
odpowiedzi brzmiało, kim jest owa "nadprzyrodzona
moc" która tak bezpardonowo karze każdego wnosiciela
postępu następstwami owego "przekleństwa wynalazców".
Z czasem zdołałem znaleźć odpowiedź na owo pytanie.
Kiedyś odpowiedź ta mnie zaskakiwała, bowiem się
okazało że mocą tą jest sam
Bóg.
Obecnie jednak owa odpowiedź już mnie NIE
zaskakuje. Wszakże aby osiągnąć swoje nadrzędne
cele, ów Bóg musi działać zgodnie z ustalonymi
przez siebie żelaznymi zasadami postępowania.
Zasada zaś, że "każde działanie poprawne moralnie
musi się wspinać pod górę 'pola moralnego' - czyli
wzdłuż 'linii największego oporu' ", jest wysoce
przekonywująca i logicznie uzasadniona. Wszakże
wychowuje ona ludzkość na zahartowanych w boju
"poszukiwaczy prawdy" o jakich ja piszę szerzej
w punkcie #A3 totaliztycznej strony
god_proof_pl.htm,
zaś dodatkowo objaśniam w punkcie #B5.1 totaliztycznej strony
will_pl.htm.
Chociaż więc następstwa tej zasady o "konieczności
wnoszenia postępu wzdłuż linii największego oporu"
i mnie przykro w życiu dotykają, obecnie już tą zasadę
całkowicie akceptuję. Duchowo też popieram i wręcz
admiruję jej potrzebę, celowość, inteligencję, oraz
długofalowo dobroczynne dla ludzkości następstwa.
Główny problem z tak urzeczywistnianym "przekleństwem
wynalazców" polega na tym, że z punktu widzenia
jego indywidualnych ofiar ma ono smak "zła"
i "kary". I to na przekór że jego końcowym
celem jest "dobro" całej ludzkości. Ja osobiście
porównałbym to przekleństwo do "symfonii" granej
przez "orkiestrę". W porównaniu tym "słuchający"
tej orkiestry to dany wynalazca, "dźwięki" wydawane
przez muzyków to nieszczęścia jakie owo przekleństwo
sprowadza na głowę danego wynalazcy, "dyrygent"
orkiestry to Bóg, zaś każdy z "muzyków" orkiestry
to pojedyńczy
pasożytniczy
człowiek wykorzystany przez to przekleństwo aby
swoimi niemoralnymi działaniami sprowadzał kłopoty
na głowę danego wynalazcy. Czy więc owa "symfonia"
dla "słuchającego" zabrzmi "przyjemnie", czy też
"nieprzyjemnie", zależy to tylko od jakości "dźwięków"
które wydaje każdy z "muzyków". "Dyrygent"
wszakże nie formuje "dźwięków", a jedynie tak
"organizuje" dźwięki wydawane przez każdego
"muzyka" aby dla "słuchającego" formowały one
nieprzerwaną "symfonię".
Do powyższego powinienem dodać, że istnieje "produkt
uboczny" faktu iż życie każdej osoby wnoszącej
postęp dla dobra ludzkości jest zawsze nieodwołalnie
dotknięte "przekleństwem wynalazców" którego
zadziałanie jest inteligentnie zorganizowane przez samego
Boga.
Owym "produktem ubocznym" jest znaczenie tego
faktu jako kolejnego dowodu że Bóg rzeczywiście istnieje.
Wszakże aby z żelazną konsekwencją móc zorganizować
zadziałanie "przekleństwa wynalazców" dla każdego
"wnosiciela postępu", ów Bóg musi faktycznie istnieć.
O tym zaś, że rzeczywiście każda osoba która wnosi
postęp do ludzkości jest dotknięta działaniem "przekleństwa
wynalazców" może się przekonać praktycznie każdy
kto postudiuje sobie życiorysy co bardziej moralnych
wynalazców i odkrywców. Poprzez więc postudiowanie
życiorysów moralnie poprawnych wynalazców i odkrywców
każdy czytelnik może znaleźć dodatkowe potwierdzenie
faktu istnienia Boga, na dodatek do całej listy naukowych
potwierdzeń jaka opublikowana już jest na totaliztycznej stronie
god_proof_pl.htm.
#G6.
Jak naprawiana jest "niesprawiedliwość" wynikająca z działania "przekleństwa wynalazców":
Działanie "przekleństwa wynalazców" wystawia
postępujących moralnie wnosicieli postępu
na rodzaj rzucającej się w oczy "niesprawiedliwości".
Wszakże ludzie uparcie wykuwający postęp dla dobra
ludzkości postępują w sposób jak najbardziej moralny -
podobnie jak ludzie zawsze mówiący prawdę.
Za moralne zaś postępowanie należy im się
nagroda, a nie kara. Tymczasem działanie
"przekleństwa wynalazców" ma charakter identyczny
z karaniem tych ludzi. Ponieważ więc za działaniem
tego przekleństwa kryje się
miłujący sprawiedliwość Bóg,
każdy z nas się spodziewa, że Bóg ten stosuje
wobec ludzi wnoszących postęp jakiś sposób ukrytego
"kompensowania" im następstw tej "niesprawiedliwości"
wynikającej z karzącego ich działania "przekleństwa
wynalazców". Jak dotychczas, jedyną regułą która
rzuciła mi się w oczy w wyniku analizowania życiorysów
powszechnie znanych moralnie twórczych ludzi że
być może kompensuje ona ich cierpienia wynikające
z "przekleństwa wynalazców", jest "nagradzanie
pośmiertlne". Jednak NIE miałem dotąd tzw. "mocy
przerobowej" aby sprawdzić, czy owo "wynagradzanie
pośmiertne" przyznawane jest każdemu "twórcy
postępu", czy też tylko tym najbardziej sławnym
z nich - których życiorysy trafiły do książek. Jak
bowiem łatwo wydedukować, wynagradzanie to
z całą pewnością NIE jest przyznawane tym twórcom
postępu którzy z powodów mocy i zaciekłości działania
"przekleństwa wynalazców" odnieśli porażkę w swych
zamiarach i zmuszeni zostali aby zarzucić
swoje działania przed wdrożeniem ich w życie.
Owo "pośmiertne wynagradzanie" objawia się tym,
że dany twórca postępu który za życia jest ciężko
poszkodowany następstwami "przekleństwa
wynalazców", po śmierci zaczyna być doceniany
i wynagradzany (a przynajmniej pośmiertnie zdaje
się być wynagradzany każdy twórca postępu
którego osiągnięcia trafiły do literatury i do historii -
niestety, narazie NIE wiemy czy faktycznie spotkało
to wszystkich wynalaców, odkrywców, oraz twórczych ludzi).
Mianowicie, z życiorysów wielu "wnosicieli postępu"
wynika, że po ich śmierci prawda na ich temat
często jakimś cudem zdaje się jednak wychodzić
na światło dzienne. Stąd dobre imię tych ludzi
z czasem uzyskuje uznanie i ulega zrehabilitowaniu.
Co ciekawe, to "pośmiertne rekompensowanie"
czasami widać nawet w przypadkach zdawałoby
się zupełnie "beznadziejnych" - takich jak opisane
w punkcie #G2 tej strony losy Jozef'a Ganz.
Ja osobiście jednak wierzę (i mam nadzieję),
że powyżej opisane "wynagradzanie pośmiertne"
jest tylko jedną z aż kilku odmiennych form wynagradzania
jakie Bóg przeznaje wnosicielom postępu za ich
moralnie poprawne działania. Tyle że owe odmienne
formy wynagradzania zapewne narazie ukrywają
się przed naszymi oczami za jakimiś mechanizmami
podobnymi do tego opisanego w punkcie #G3 powyżej.
Dlatego ja nadal będę prowadził badania dalszych
możliwych sposobów "nagradzania" którymi
Bóg przywraca "sprawiedliwość" wobec tych
z ludzi którzy dla bardziej generalnego dobra
musieli zostać niesłusznie ukarani "przekleństwem wynalazców".
Kiedy zaś zidentyfikuję i poznam kolejny z takich
boskich sposobów nagradzania, natychmiast go
opiszę na którejś z totaliztycznych stron internetowych.
Oczywiście, NIE wolno nam też wykluczać możliwości,
że jak narazie Bóg wcale NIE ustanowił żadnych metod
wynagradzania niesprawiedliwości powodowanej
efektami "przekleństwa wynalazków" - tak jak to
zdaje się wynikać z rozważań punktu #E1 na stronie
evolution_pl.htm,
oraz z rozważań strony
soul_proof_pl.htm.
Przecież Bóg nas stworzył i stąd jesteśmy Jego własnością,
stąd może z nami uczynić co tylko uważa za stosowne -
nawet jeśli NIE spełniłoby to wymagań "uniwersalnej
sprawiedliwości".
Na naszym obecnym poziomie cywilizacyjnym
praktycznie każdy "wykuwacz postępu" wolałby
aby zadośćuczynienie za jego moralnie poprawne
działanie przyszło ciągle za jego życia w formie
uznania, sławy i fortuny. Niestety, zarówno sława
jak i pieniądze (fortuna) są owymi negatywnymi
narzędziami z pomocą jakich realizowane jest
samo "przekleństwo wynalazców". Wszakże
pieniądze, władza i sława są głównymi celami
działania wszystkich owych niemoralnych ludzi
którzy formują "linię największego oporu".
Dlatego Bóg używa je jako pokusy i motywy
którymi wyzwala niemoralne czyny i postawy
u owych formujących "linię największego oporu".
NIE jest więc już w stanie użyć ich również do
nagradzania moralnie poprawnego działania
osób dotkniętych "przekleństwem wynalazców".
To jest zapewne głównym powodem dla którego
praktycznie niemal wszyscy wnosiciele postępu,
w tym wynalazcy i odkrywcy, mogą być wynagradzani
za swój wkład do ludzkości w sposób niematerialny -
np. dopiero pośmiertnie.
#G7.
Problem zrzucania odpowiedzialności za "niesprawiedliwość"
wynikającą z działania "przekleństwa wynalazców":
Trzeba przyznać, że sytuacja Boga we wdrażaniu
praw i zasad moralności jest dosyć skomplikowana.
Wszakże ów Bóg zmuszony był stworzyć i
utrzymywać "pole moralne", oraz uczynić
pewnym że "wszystko co moralne musi podążać
pod górę owego pola moralnego, czyli wzdłuż
linii największego oporu". Tymczasem ludzie
narazie NIE rozumieją dobrodziejstw tak
spowodowanego "twardego życia" opisanych
w punktach #A3 i #A4 totaliztycznej strony
god_proof_pl.htm.
Dlatego Bóg nadal wysłuchuje modlitw wszystkich
owych wynalazców i twórców postępu, którzy często
zapytują "Boże, ja postępuję moralnie i we wszystkim
co czynię staram się dopomagać innym ludziom -
dlaczego więc mnie karzesz za dobro jakie staram
się szerzyć". Aby więc pogodzić ze sobą owe
dwie sprzeczności, jak dotychczas Bóg używał
tzw. "kozła ofiarnego". Mianowicie dawno temu
wymyślił on i stworzył tzw. "diabłów" na które
potem "zwalana" mogła być cała wina za
efekty działania "przekleństwa wynalazców".
To dlatego w okresie żywej wiary w "diabłów"
nikt NIE kwestionował metod działania Boga.
Czasy się jednak zmieniają i dzisiejsi ludzie
pomału przestają wierzyć w "diabłów" i w ich
"szatańskie postępowanie". Dlatego, aby nadal
istniały istoty które dawałoby się obciążać
odopowiedzialnością za to czego Bóg NIE
chce przyjmować na siebie, obecnie Bóg
zaczyna "symulować" istnienie i działanie
na Ziemi bardziej "nowoczesnych" szatańskich
istot, tj. tzw. "UFOnautów". Wszakże jeśli ludzkość
pozwoli sobie wmówić, iż Ziemia jest okupowana
i eksploatowana przez technicznie wysoko
zaawansowanych, chociaż moralnie upadłych
UFOnautów, wówczas dostępny będzie kolejny
rodzaj istot, które podobnie jak kiedyś "diabły"
obecnie będą mogły być obciążane odpowiedzialnością
za wszelkie owo zło i niesprawiedliwość które
wynikają z działania "przekleństwa wynalazców".
To dlatego "symulacje" UFOnautów na Ziemi
są coraz częstrze i coraz bardziej klarowne -
tak jak to zilutrowane jest na stronach
ufo_proof_pl.htm, czy
explain_pl.htm.
To dlatego też "symulacje" UFO i UFOnautów są
aż tak przekonywujące, że nawet ja sam w latach
1990 do 2007 byłem absolutnie przekonany że
nasza planeta znajduje się pod skrytą okupacją
tych przewrotnych istot - czemu dałem wyraz w
treści całej swojej
monografii [1/4].
#G8.
Tzw. "prawa Murphy'ego" również są jedną z form na jakie manifestuje się zasada że "moralne zawsze musi iść wzdłuż linii największego oporu":
Wszyscy zapewne słyszeliśmy o tzw. "prawach
Murphy'ego" - tj. tych które stwierdzają m.in.
że "kromka chleba upada na dywan masłem w dół"
czy że "młotek zawsze upada tam gdzie uczyni
najwięcej szkody". Jeśli dobrze się zastanowić,
to owe "prawa Murphy'ego" też stanowią jedno
z licznych manifestacji tej samej zasady która
powoduje zadziałanie "przekleństwa wynalazców".
Wszakże jedyna różnica pomiędzy następstwami
"praw Murphy'ego" oraz działaniem "przekleństwa
wynalazców", jest że ofiarami pierwszych mają
jakoby padać wszyscy ludzie, zaś ofiarami
drugiego padają jedynie moralnie postępujący
"wnosiciele postępu". Jednak tak naprawdę, to
"prawa Murphy'ego" wcale NIE prześladują
wszystkich ludzi. To dlatego eksperymenty
przeprowadzane przez naukowców nigdy NIE
były w stanie potwierdzić faktycznego działania
owych praw. Czyli za "prawami Murphy'ego",
podobnie jak za "przekleństwem wynalazców",
ukrywa się inteligencja Boga. NIE działają więc
one w sposób na tyle ślepy aby naukowcy mogli
je potwierdzić.
Gdyby uściślić tutaj esencję "praw Murphy'ego"
o ustalania wynikające z badań "przekleństwa
wynalazców", wówczas prawa te możnaby
zdefiniować w następujący sposób: "prawa
Murphy'ego są to próby opisania wyraźnie
widocznych następstw działania 'prawa moralnego'
stwierdzającego że każde moralnie korzystne
działanie ludzkie musi podążać wzdłuż tzw.
'linii największego oporu' ". Jeśli więc w
czyimś moralnie korzystnym działaniu owa
"linia największego oporu" wymaga aby np. kromka
chleba spadła masłem w dół na drogi dywan, albo
też wymaga aby młotek upadł tam gdzie wyrządzi
nawięcej szkody, wówczas tak też się staje. Jednak
jeśli dane działanie wcale NIE przynosi komukolwiek
korzyści moralnych, wówczas zdarzenia opisane
"prawami Murphy'ego" wcale się NIE ujawnią.
#G9.
Korzyści jakie wynikają z poznania istnienia i działania "przekleństwa wynalazców":
Poznanie istnienia i działania "przekleństwa
wynalazców" jest źródłem różnorodnych korzyści
dla każdego poznającego. Dokonajmy więc tutaj
przeglądu chociaż najważniejszych z owych
korzyści:
Dla wynalazców i wnosicieli postępu
dowiedzenie się że owo przekleństwo istnieje,
oraz poznanie jak ono działa, wnosi wydatną ulgę
w torturach przez jakie oni przechodzą. Wszakże
uświadmia to im że owe tortury są uzasadnione,
że na przekór dotykania ich w bardzo przykry
sposób, służą one wyższemu dobru i celowi,
oraz że na przekór posmaku kary i niesprawiedliwości,
faktycznie ich przykrości będą kiedyś zrekompensowane.
Ponadto zadziałanie na nich tego przekleństwa
uświadamia im, że to co czynią jest moralne,
potrzebne i korzystne dla ludzi, że przyczyni się
to do "rzeczywistego postępu", oraz że faktycznie
nawet "nadprzyrodzone moce" deceniają tego
wysoce moralny i postępowy charakter oraz
oczekują pokonania owych trudności jakie
przez niemoralnych ludzi stawiane są
na ich drodze.
Dla oczekujących na dopracowanie konkretnych
wynalazków lub odkryć, poznanie tego
przekleństwa pozwala zrozumieć dlaczego
skrystalizowanie się nawet drobnych wynalazków,
lub upowszechnienie nawet małoznaczących
odkryć, zajmuje tak dużo czasu i napotyka tak
wiele przeszkód. Wszakże wdrażający owe wynalazki
i odkrycia muszą pokonać niezliczone przeszkody
i utrudnienia jakie niemoralni ludzie nieustannie
wznoszą na ich drodze.
Dla osób studiujących mechanizmy działania
wszechświata, poznanie jak owo przekleństwo
działa ujawnia im jedną z najważniejszych informacji
o pracy tzw. "pola moralnego". Zgodnie z tą
informacją, osoby które chcą zadziałać moralnie -
jednak NIE wiedzą jakie ich działanie byłoby najbardziej
moralne w danej sytuacji, powinny po prostu zrealizować
działanie które leży na "linii najwyższego oporu
intelektualnego" - po szczegóły patrz tom 1 w
monografii [8/2].
Działanie to bowiem z całą pewnością okaże się potem
"moralne". Z kolei osoby które realizują działanie jakie
z natury jest "moralne" (np. wprowadzają postęp, czy
czynią coś dla dobra innych ludzi), powinny być przygotowane
na to że ich działanie będzie przebiegało wzdłuż
"linii największego oporu". Stąd problemy, pracochłonność,
oraz nieprzyjemności, jakich doznają podczas takiej moralnej
pracy, wcale NIE oznaczają że Bóg NIE aprobuje tego
co oni czynią, a oznaczają że ponieważ każde moralnie
poprawne działanie musi przebiegać pod górę tzw.
"pola moralnego", stąd również i to co oni czynią
musi postępować wzdłuż owej "linii największego oporu".
Dla wielu osób jest ogromnie istotne aby poznali prawdę
iż pojawianie się przeszkód i kłopotów podczas realizowania
moralnie właściwych działań jest "naturalne", wynikające
z istnienia i działania "pola moralnego", oraz wcale NIE
oznacza ono np. "niechęci Boga" czy "zapeszenia".
Wszakże wielu ludzi wierzy w tzw. "pecha", "zły omen",
itp. Kiedy więc pojawiają się trudności i kłopoty w tym
co czynią, uznają to działanie za "feralne" i zarzucają
jego zrealizowanie. Tymczasem rzeczywistość jest zupełnie
odwrotna - pojawienie się trudności oznacza że Bóg
docenia i aprobuje ich działanie jako "moralne",
oraz że Bóg spodziewa się iż mu się "wykażą"
poprzez pokonanie zaistniałych trudności i przez
zrealizowanie tego działania.
Dla ludzi badających lub śledzących postępy
naszej cywilizacji znajomość istnienia
i działania tego przekleństwa wyjaśnia wiele
szokujących zagadek historii. Przykładowo
wyjaśnia dlaczego tylu najbardziej twórczych
ludzi na Ziemi doznało losu jakiego nie życzymy
nawet naszym wrogom. Wyjaśnia też dlaczego
wynalazki i osiągnięcia naukowe danego kraju
są bezspośrednio zależne od poziomu moralności
panującego w owym kraju. Wyjaśnia też dlaczego
zarówno niektórzy indywidualni ludzie jak i niektóre
kraje, wolą raczej ukraść wyniki postępu
zamiast wypracować je sobie samemu.
Dla tych ludzi którzy stoją przed dylematem
wyboru pomiędzy postępowaniem moralnym i
niemoralnym znajomość "przekleństwa
wynalazców" uświadamia klarownie że postępowanie
moralne wymaga znaczącego wysiłku i dedykacji,
bowiem zawsze wiedzie wzdłuż "linii największego
oporu".
Dla osób które widzą całe owo morze
zła jakie się szerzy wokół nas poznanie
"przekleństwa wynalazców" wyjaśnia dlaczego
istnieje uzasadnienie dla owego zła. Wyjaśnia
ono wszakże, że aby każde moralne działanie
ludzi mogło wznosić się pod górę "pola moralnego"
(czyli wzdłuż "linii największego oporu"), nasza
rzeczywistość musi być tak zorganizowana że
zawsze najniemoralniejsi i najgłupsi dostają
się na najważniejsze pozycje i z wysokości
owych pozycji uciskają tych co żyją moralnie
i twórczo. Wyjaśnia ono także dlaczego jeśli
wśród ludzi znajdzie się ktoś prawy i moralny,
ktoś ten zawsze ląduje pokrzywdzony i wykorzystany.
Dla osób dobrej woli którzy zamierzają usprawniać
sytuację naszej cywilizacji, poznanie zasady
działania "przekleństwa wynalazców" umożliwia
zrozumienie, że sytuacja wszystkich nas ulegnie
tylko wówczas poprawie, kiedy poprawi się moralność
ludzi o najniższym poziomie moralności i o
pasożytniczej filozofii.
Stąd zamiast ochraniać granicami bogactwo przed
biedą, trzeba raczej usuwać granice. Zamiast
eksploatować tych co słabi i bezbronni, trzeba
ich wspierać i im pomagać. Zamiast odcinać
dostęp nieuprzywilejowanych do wiedzy, trzeba
dostęp ten im ułatwiać. Itd., itp.
Dla osób pragnących poznać Boga
"przekleństwo wynalazców" jest jednym z najlepszych
okien otwierających wgląd na charakter, osobość
i metody działania Boga. Jest ono także bezpośrednim
dowodem że Bóg faktycznie istnieje. Wszakże
jedynie przez zwykły "przypadek" owo przekleństwo
NIE byłoby w stanie działać tak regularnie, niezawodnie
i z tak żelazną konsekwencją.
Dla ludzi pragnących znaleźć dowody iż
Bóg nieustannie i bezpośrednio ingeruje w
życie indywidualnych osób, "przekleństwo
wynalazców" jest jednym z najłatwiejszych do
potwierdzenia takich dowodów. Wszakże aby
wypełnić tzw. "kanon niejednoznaczności"
(opisany, m.in. w punkcie #C2 strony
will_pl.htm),
typowo Bóg starannie ukrywa swoje ingerencje w
losy ludzi poza zasłoną "przypadków", "wypadków",
"zbiegów okoliczności", "snów", "astrologii",
"Feng Shui", itp. Dlatego analizując wyłącznie
życie pojedyńczych ludzi, a nawet badając
zbiorowiska wielu przypadkowo dobranych ludzi, ingerencji
Boga NIE daje się potwierdzić. Jeśli jednak wybierze
się specjalną "klasę" osób, taką jak np. "wszyscy twórcy
tzw. 'prawdziwego postępu' ", wówczas w ich losach
życiowych widać już bardzo wyraźny trend - w rodzaju
opisywanego tutaj "przekleństwa wynalazców". Trend
taki wynika wszakże z faktu, że w odniesieniu do owej
ściśle zdefiniowanej klasy ludzi Bóg stosuje zbiór
ściśle zdefiniowanych i zawsze tych samych zasad
i metod swego postępowania - które Bóg wdraża
z żelazną konsekwencją. Chociaż więc trend ten
NIE mógłby się pojawić w sposób czysto przypadkowy
np. w chaotycznym świecie, w świecie rządzonym
przez Boga, w którym losy indywidualnych ludzi
z danej "klasy" Bóg organizuje zawsze w taki sam
sposób, trend ten staje się wyraźnie widoczny.
#G10.
Szokujące dowody blokady internetowej dyskusji nad "przekleństwem wynalazców":
Jak to wyjaśniam w punkcie #E2 strony
faq_pl.htm,
każde co bardziej istotne poszerzenie wprowadzane
do totaliztycznych stron staram się przedyskutować
z potencjalnymi czytelnikami. Wszakże taka dyskusja
czasami pozwala dopracować kilka nieklarownych
szczegółów tego poszerzenia. Dlatego w dniu 10
października 2009 roku, po zakończeniu poszerzeń
niniejszej strony o powyższe punkty #G1 do #G7
omawiające "przekleństwo wynalazców", rutynowo
wystawiłem na Googlowskich forach dyskusyjnych
dwujęzyczne posty dyskutujące to poszerzenie.
Niestety, już w dzień później doznałem szoku.
Wkrótce bowiem teksty obu tych postów zostały
wydeletowane. Post polskojęzyczny został całkowicie
usuniety z internetu, natomiast w poście angielskojęzycznym
ktoś usunął tylko treść mojego wpisu, zaś pozostawił
nietknięte grubiańskie komentarze dadane tam w
międzyczasie. Aby zaś wydeletować cokolwiek
na owych forach, dany deletujący musi albo posiadać
uprawnienia "administratora" forum, albo też posiadać jakieś
"nadprzyrodzone moce". Przykładowo, ja sam NIE jestem
w stanie ani zmienić ani wydeletować postu jaki uprzednio
tam już wystawiłem. Czyli wydeletowanie moich postów
oznacza, że ktoś o znaczących uprawnieniach lub
o "nadprzyrodzonej mocy" NIE chce dopuścić aby
wiedza o "przekleństwie wynalazców" łatwo upowszechniała
się po świecie. (I to na przekór że w obecnej sytuacji
ludzkości owa wiedza jest tak bardzo ludziom potrzebna -
wszakże wyjaśnia ona ludziom "co się naprawdę dzieje"
kiedy ktoś dokonuje coś moralnie bardzo pożądanego.)
Powyższa informacja sama w sobie jest też wysoce
ucząca. Wszakże każdy może się przekonać że
moje wpisy pod wskazanymi powyżej adresami
faktycznie zostały wydeletowane. To zaś oznacza,
że jednak "przekleństwo wynalazców" jest realizowane
na Ziemi z iście żelazną konsekwencją - tak że nawet
moje opisy i wyjaśnienia działania tego przekleństwa
NIE mogą się upowszechniać bez przeszkód i bez
konieczności pokonywania owej "linii największego oporu"
jaka przed nimi jest celowo formowana.
Część #H:
Jak wynalazcy i odkrywcy mogą bronić się przed
następstwami działania "przekleństwa wynalazców"
oraz "wynalazczej impotencji":
#H1.
Aby móc dopasowywać poziom techniki ludzkości do jej poziomu
moralnego, Bóg celowo rozgranicza współzależne telenty i
uzależnia postęp techniczny od wyników moralnej kooperacji ludzi:
Motto:
"Bóg celowo tak rozdziela ludziom talenty, że ci co otrzymują 'twórczy umysł' nie dostają
'możliwości wykonawczych', zaś tym co otrzymali 'złote rączki' lub 'majątki', Bóg NIE daje
wystarczającej 'mocy umysłu' aby sami mogli wymyślić i zbudować nowe wynalazki."
Aczkolwiek ludzie ciągle NIE są świadomi
tego faktu, praktycznie każdy wynalazca i
każdy odkrywca zarówno w przeszłości jak
i w dzisiejszych czasach doświadczył
na własnej skórze działania wyjątkowo
nieprzyjemnego zjawiska opisanego pod
nazwą "przekleństwo wynalazców"
w punktach #G1 do #G5 niniejszej strony.
Na przekór też że większość krajów i
przedsiębiorstw nadal NIE jest świadoma
istnienia tego typu zjawisk, ciągle niemal
każdy kraj i każde przedsiębiorstwo
dzisiejszego świata już dotknięte zostały
"wynalazczą impotencją" paraliżującą
wszelką nową myśl techniczną - która to
wynalazcza impotencja jest następstwem owego
"przekleństwa wynalazców" zbyt wyeskalowanego
w danym kraju. (Owa "wynalazcza impotencja"
jest opisana szerzej np. w (1) z punktu #B7.1 strony o nazwie
seismograph_pl.htm.)
W rezultacie działania obu tych niszczycielskich
zjawisk, postęp ludzkości został dziś zamrożony,
zaś siła konkurencyjnego przebicia (po angielsku
"competitive edge") dzisiejszych przedsiębiorstw
i przedsiębiorczych jednostek została zniszczona.
Gdyby więc wynalazcy (a także odkrywcy i ambitne
przedsiębiorstwa) wiedzieli o istnieniu i działaniu
"przekleństwa wynalazców" i "wynalazczej
impotencji", wówczas z całą pewnością zadawaliby
pytanie "jak się można bronić przed tymi
niszczycielskimi zjawiskami". Problem polega
bowiem na tym, że zarówno "przekleństwo
wynalazców", jak i "wynalazcza impotencja",
są rządzone przez prawa i mechanizmy tzw.
"moralności grupowej" - opisane szerzej
w punktach #F1 do #F4 strony o nazwie
morals_pl.htm
oraz w punktach #B1 do #B4 strony o nazwie
mozajski.htm.
Dlatego nawet najmoralniejsi indywidualni wynalazcy
i odkrywcy, a także nawet najmoralniej postępujące
instytucje, typowo NIE są w stanie uniknąć
zostania dotkniętymi następstwami działania tych
niszczycielskich zjawisk. Wszakże mechanizmy
"moralności grupowej" są tak zaprojektowane,
że następstwa "niemoralnego" postępowania
jakiegokolwiek "intelektu grupowego" (np. danej
społeczności czy kraju traktowanych jako jeden
cały "żywy organizm") karają boleśnie każdego
kto jest uczestnikiem i składową owego intelektu
grupowego, a kto zaniedbał udowodnienie
Bogu
iż aktywnie zwalcza niemoralność w swoim
otoczeniu - jako dowód takiego właśnie
działania "moralności grupowej" rozważ np.
niedawne tsunami z Japonii opisane w punkcie
#C7 strony o nazwie
seismograph_pl.htm,
czy też trzęsienie ziemi z Christchurch w Nowej
Zelandii - opisane w punkcie #G2 strony o nazwie
przepowiednie.htm.
Stąd na owych co moralniejszych, jednak pasywnych,
członków danej społeczności - opisywanych w
punktach #B1 i #B4 totaliztycznej strony o nazwie
parasitism_pl.htm,
paskudne następstwa
działania "przekleństwa wynalazców" i "wynalazczej
impotencji" są sprowadzane przez inne (bardziej
od nich niemoralne) osoby i instytucje. Okazuje się
jednak, że mimo wszystko istnieją metody i sposoby
obrony przed tymi przykrymi zjawiskami. Metody te
i sposoby wyjaśnię w opisach jakie teraz nastąpią.
Zanim jednak poznamy owe metody i sposoby
obrony, powinniśmy sobie tu przypomnieć "jak" -
zgodnie z ustaleniami nowej tzw. "totaliztycznej
nauki", oba te zjawiska działają. Jak też owa nowa
"totaliztyczna nauka" ustaliła, oba te zjawiska są
celowo indukowane przez "samoregulujące się
mechanizmy moralne" ustanowione przez Boga
i opisane w punkcie #B3 strony o nazwie
mozajski.htm.
Aby zaś móc wyzwalać działanie tych "samoregulujących
się mechanizmów moralnych", Bóg celowo tak
rozdziela talenty i możliwości pomiędzy ludzi,
że "ci co otrzymali
'twórczy umysł' NIE dostają wymaganych
'mocy wykonawczych' pozwalających im
samodzielnie wdrożyć produkty swoich
przemyśleń, zaś ci co dostają 'moce wykonawcze'
(tj. otrzymują do swej dyspozycji majątki, fundusze, fabryki,
warsztaty, prototypowanie, talenty tzw. "złotej rączki", itp.)
NIE otrzymują od Boga wymaganie 'twórczego
umysłu' aby sami mogli wypracować wynalazki
i odkrycia które owa posiadana przez nich 'moc
wykonawcza' byłaby w stanie potem urzeczywistnić".
W rezultacie, twórczy ludzie z wynalazkami,
pomysłami, ideami, odkryciami, itp., aby
urzeczywistnić swoje zamiary muszą wdawać
się w kooperację z ludźmi którzy mają wymagane
moce wykonawcze. W ten sposób owi wynalazcy
i odkrywcy uzależniają swój los, oraz los produktów
swoich umysłów, właśnie od owych ludzi z mocami
wykonawczymi. Jeśli więc tzw. "moralność grupowa"
danej społeczności NIE jest na wymaganie wysokim
poziomie, owa kooperacja "rozbija się o skały" ludzkich
niedoskonalości i dana nowa idea NIE zostaje wdrożona.
Najlepszym znanym mi przykładem takiego właśnie
"rozbicia się na skałach" wdrożenia nieopisanie
istotnego i użytecznego wynalazku z powodu ludzkich
niedoskonałości, są losy "generatorów darmowej
energii" zwanych "Testatika" oraz "Thesta-Distatica" -
opisanych w punkcie #D2 strony o nazwie
free_energy_pl.htm.
Wszelkie więc metody i sposoby obrony przed następstwami
działania "przekleństwa wynalazców" oraz "wynalaczej
impotencji" sprowadzają się do znalezienia "przełamujących
bariery" wytycznych i zasad "z kim" wynalazca lub
odkrywca powinien wejść w kooperację, oraz "jakie
wymogi" owa kooperacja powinna spełniać, aby z
powodzeniem urzeczywistnić dany wynalazek lub
odkrycie.
Metody obrony przed następstwami działania
"przekleństwa wynalazców" oraz przed konsekwencjami
"wynalazczej impotencji" poszukuje i wypracowuje
nowa tzw. "totaliztyczna nauka". Bada
ona bowiem otaczającą nas rzeczywistość z
dotychczas ignorowanego przez oficjalną naukę
ziemską filozoficznego podejścia "a priori" do badań.
Fundamenty filozoficzne i naukowe owej nowej
nauki, a także jej cele i dotychczasowe osiągnięcia,
opisałem już na całym szeregu stron które autoryzuję.
Tym którzy zechcą się dowiedzieć czegoś więcej
na ich temat, radziłbym zaglądnąć np.
do punktu #A2.6 strony o nazwie
totalizm_pl.htm,
punktu #C1 strony o nazwie
telekinetyka.htm,
czy punktów #F1 do #F3 strony o nazwie
god_istnieje.htm -
gdzie "totaliztyczna nauka" jest relatywnie dobrze
opisana. Ta nowa "totaliztyczna nauka" ustaliła,
że kluczem do naszej obrony przed następstwami
działania "przekleństwa wynalazców" oraz przed
konsekwencjami "wynalazczej impotencji" jest
ludzka cecha zwana "inercja moralna"
(tj. ludzka cecha opisywane dokładniej przez tzw.
"mechanikę totaliztyczną" objaśnianą m.in. w
rozdziale JG z tomu 8 mojej najnowszej
monografii [1/5]).
Cecha ta wynika bowiem bezpośrednio z jednego
z najbardziej istotnych ustaleń tej nowej nauki, które
to ustalnie zostało opisane szerzej w punkcie #B2
strony o nazwie
antichrist_pl.htm,
a które stwierdza, że "aby ludzie mogli efektywnie
'przysparzać wiedzę', Bóg stworzył ich maksymalnie
niedoskonałymi". Zanim więc możemy konstruktywnie
rozważyć metody z pomocą ktorych wynalazcy i odkrywcy
mogą się efektywnie bronić przed działaniem "przekleństwa
wynalazców", najpierw poznajmy bliżej czym dokładnie
jest owa "moralna inercja" oraz w jaki sposób ona
oddziaływuje na wynalazców i odkrywców.
#H2.
Czym jest tzw. "moralna inercja" oraz co oznacza
owo odkrycie nowej "totaliztycznej nauki", że
"przekleństwo wynalazców" jest następstwem
uzależniania losu wynalazców i wynalazków
od postronnych "intelektów" wykazujących
zbyt niską wartość owej "moralnej inercji":
Przez pojęcie "inercja moralna"
nowa totaliztyczna nauka rozumie "wysiłek
jaki trzeba włożyć aby dany intelekt indywidualny
lub grupowy zmienił swoje postępowanie z
moralnego - czyli takiego jakie by
mu dyktowały zasady i prawa moralne oraz
sumienie, na postępowanie niemoralne -
czyli takie jakie służy tylko zaspokojeniu jego
osobistych rządz, łakomstwa, sknerstwa,
ambicji, dostępu do władzy lub sławy, itp."
Warto tu dodać, że odwrotność "inercji moralnej"
daje się nazwać "inercją niemoralną". "Inercja
niemoralna" jest to trudność z jaką przychodzi
odwiedzenie kogoś od niemoralnego postępowania.
Intelekty które mają małą "inercję moralną"
mają jednocześnie dużą "inercję niemoralną" -
i wice wersa.
Owa "inercja moralna" wykazuje się więc posiadaniem
tych samych cech, jak dobrze znana inżynierom
"inercja mechaniczna" albo też "inercja elektryczna".
Tyle że zamiast rządzić szybkością zmian ruchu
mechanicznego (czy ruchu elektrycznego) owa
"inercja moralna" rządzi zmianami moralnej wymowy
ludzkiego postępowania. Aby dokładniej wyjaśnić
na czym polegają owe zmiany moralnej wymowy
ludzkiego postępowania, użyję tutaj przykładu.
Wyobraźmy sobie że w rowie przy drodze leży
duża paczka pełna pieniędzy (zgubiona np.
przez jakiś bank). Jeśli (a) drogą tą
idzie pojedyńcza osoba (która ma bardzo małą
"inercję moralną") wówczas po znalezieniu
owej paczki pełnej pieniędzy może ona się łatwo
pokusić aby sobie ją przywłaszczyć - nawet
jeśli uprzednio osoba ta zachowywała się w
swym życiu relatywnie moralnie (wszakże
przysłowie stwierdza że "okazja czyni
złodzieja"). Jeśli jednak (b) tą
drogą pójdzie już cała grupa kilku ludzi (których
inercja moralna jest większa od inercji
moralnej pojedyńczej osoby), wówczas jest
już jakś tam szansa że paczka ich NIE skusi
i że uczynią z nią to co moralność im nakazuje -
tj. oddadzą paczkę jej właścicielowi. Jeśli zaś
(c) na paczkę tą natknie się cały duży
autobus pełen zupełnie nieznających się nawzajem
ludzi (który ma już wymaganie dużą "inercję
moralną"), wówczas jest już pewnym,
że paczka ta wróci jednak do jej prawowitego
właściciela.
Podobnie jak z tą przykładową "paczką pieniędzy"
sprawa ma się też z losami wynalazków i wynalazców.
Tak się bowiem składa, że z chwilą kiedy
prototyp jakiegoś wynalazku jest już zbudowany,
prototyp ten zaczyna "kusić" ludzi
w których mocy on się znajdzie. Oczywiście,
owo "kuszenie" pojawia się nawet jeśli na początku
"współpracy" danego wynalazcy z określonym
"intelektem wykonawczym" wszystko wyglądało
pięknie i obie strony podjęły jakieś moralnie
poprawne wzajemne zobowiązania. Wszakże
"ludzie są wysoce niedoskonałymi
istotami" - co wyjaśniam dokładniej m.in. w
punkcie #B2 mojej strony o nazwie
antichrist_pl.htm
(dostępnej pod całym szeregiem adresów
wskazywanych, m.in. w "Menu 3"). Dlatego,
aby sobie zagwarantować, że dany wynalazca
pracuje nad swoim wynalazkiem w warunkach
w których wszelkie "pokusy" (jakie bez wątpienia
zostaną zaindukowane w chwili gdy prototyp tego
wynalazku już zadziała) są neutralizowane przez
wymaganą "inercję moralną" zaangażowanych
w ten projekt instytucji i postronnych osób,
dany wynalazca powinien zgodzić się na współpracę
na rzecz zrealizowania swego wynalazku tylko
jeśli oszacuje, że owa "inercja moralna" jest
wystarczająco duża u tych z kim zamierza
współpracować.
#H3.
Jak więc wynalazca lub odkrywca może się
bronić z pomocą znajomości owej "moralnej inercji":
Generalna zasada samo-obrony wynalazców
i odkrywców przed następstwami działania
"przekleństwa wynalazców" oraz "wynalazczej
impotencji" sprowadza się do wchodzenia
we współpracę w sprawie zbudowania i wdrożenia
swoich wynalazków tylko z takimi instytucjami
lub indywiduami, które mają możliwe najwyższą
wartość "inercji moralnej". Aby zaś znajdować
takie osoby czy instytucje, dobrze jest wiedzieć
"czym" i "w jaki sposób" owa "inercja moralna"
daje się zwiększać, zaś "co" ją pomniejsza. I tak -
jak klarownie wynika to z poprzedniego ilustracyjnego
przykładu "zagubionej paczki pieniędzy", im więcej
ludzi i więcej instytucji zostaje zaangażowanych
w dany projekt wynalazczy, tym ich grupowa
inercja moralna będzie większa. Jeśli więc
wynalazca ma do wyboru, czy ma wiązać
się np. z indywidualnym finansistą lub bankierem,
czy też z całą instytucją, powinien raczej wybrać
instytucję. Podobnie jeśli ma do wyboru "małą
instytucję" albo też "dużą instytucję" - powinien
wybrać dużą. "Moralną inercję" raptownie zwiększa
też dołączenie do projektu więcej niż jednej
instytucji. Jeśli więc wynalazca ma np. jakąś
"wymówkę" i możliwość, aby do projektu realizacji
swego wynalazku włączyć aż kilka instytucji,
wówczas powinien to uczynić. Moralną inercję
zwiększa też zajmowanie decyzyjnych stanowisk
danej instytucji przez ludzi o "staroświeckich"
(tradycyjnych) zasadach i wartościach moralnych.
Natomiast poprzednio wykryte "niemoralne działania"
jakiejś instytucji oznaczają iż ma ona małą inercję
moralną. Dlatego "jak zarazy" wynalazca powinien
unikać instytucji w których coś kiedyś wykryto
"na bakier z moralnością", lub w której wszelkie
decyzje podejmuje jedna osoba (np. jej menager
czy właściciel). "Moralna inercja" każdej instytucji
zmniejsza się też szybko w miarę postępu wieku
owej instytucji. Stąd "stare instytucje" mogą mieć
"moralną inercję" nawet bliską zera - wynalazcy
też więc powinni ich unikać. "Utrzymywanie
wynalazku w tajemnicy" powoduje całkowite
"zabijanie" moralnej inercji zespołu który go
realizuje. Dlatego w interesie wynalazców leży
aby "nie podpisywać" jakichkolwiek zobowiązań
do utrzymywnaia tajemnicy, a także aby
powiadamiać tak dużą liczbę ludzi jak tylko
się da o fakcie i okolicznościach realizacji
danego wynalazku. Itd., itp. - dalsze wytyczne
czytelnik sam może sobie dopracować poprzez
przypomnienie sobie jak zwiększa się np. podkrewną
do moralnej, inercję mechaniczną lub elektryczną.
"Inercja moralna" jest wysoce zależna od praw
jakie obowiązują w danym kraju i w dziedzinie objętej
tą inercją. Przykładowo, w krajach i dziedzinach które
mają prawa jakie nagradzają moralne postępowanie,
inercja ta jest nieporównanie większa niż w krajach
i dziedzinach które karają za moralne postępowanie.
Stąd jeśli prawa danego kraju pozwalają aby np.
"znalazcom" wcale NIE wypłacało się "znaleźnego"
jeśli zwrócą oni legalnym właścicielom to co znaleźli
(tak jak np. wygląda sytuacja w Nowej Zelandii),
wówczas niemal nigdy tam się NIE słyszy aby coś
znalezionego zostało zwrócone legalnemu właścicielowi.
(Jeśli zaś zaistnieje tam taki rzadki przypadek, wówczas
piszą o tym niemal wszystkie gazety, zaś znalazcą
zwykle okazuje się być jakiś cudzoziemiec w którego
kraju wypłacane jest "znaleźne" oraz który NIE
wiedział o tym "niuansie" nowozelandzkiego prawa.)
Niektóre kraje zwiększają "inercję moralną" wdrażania
do produkcji fabrycznej wynalazków własnych
obywateli, poprzez stwarzanie specjalnych instytucji
które pomagają w owym wdrażaniu. (Jednym z takich
krajów są Niemcy.) W instytucjach owych wynalazcy
mogą sami sobie zbudować prototyp dowolnego
swego wynalazku, zaś instytucje te dopomagają im
potem we wdrażaniu tego prototypu do produkcji
fabrycznej. Niestety, oba kraje w których ja mieszkałem
(czy obecnie mieszkam), tj. ani Polska ani Nowa
Zelandia, NIE posiadają takich instytucji.
Powyższe wytyczne ujawniają, że faktycznie to
technicznemu zrealizowaniu i fizycznemu wdrożeniu
nowego wynalazku do produkcji fabrycznej sprzyjają
te czynniki, które wynalazcy tradycyjnie (jednak błędnie)
uważają za "przeszkody" w realizacji swego wynalazku.
Przykładowo, tradycyjnie wynalazcy starają się
trzymać w tajemnicy swój wynalazek i jego istotne
szczegóły techniczne - bowiem się boją że ktoś
inny go zrealizuje szybciej niż oni sami. Wolą też
współpracować w realizacji swego wynalazku i
w budowie prototypów z indywidualnymi finansistami
czy z indywidualnymi "złotymi rączkami" (zamiast
z dużymi instytucjami) - bowiem duże instytucje
uważają za "słoniowate" i niezdolne do podejmowania
nowatorskich decyzji. Tymczasem trzymanie tajemnicy
i wiązanie się z indywidualnymi finasistami (albo
indywidualnymi "złotymi rączkami") zwykle jest
najczęstrzym powodem upadku wdrożenia danego
wynalazku. Warto więc aby na sprawę realizowania
i wdrażania nowych wynalazków zacząć patrzeć
tak jak nowa "totaliztyczna nauka" nam to radzi
powyżej (co przykładowo ja sam odkryłem jednak
nieco zbyt późno).
Temat bronienia się wynalazców i odkrywców
przed następstwami działania "przekleństwa
wynalazców" oraz "wynalazczej impotencji",
omawiany jest także w punkcie #H4 strony o nazwie
mozajski.htm.
Część #I:
Bóg karze praktykujących
filozofię pasożytnictwa,
zaś samochody mogą być jednym z Jego narzędzi:
Filozofia pasożytnictwa
jest rodzajem ogromnie niszczycielskiej
choroby filozoficznej. Każdy kto ześlizgnie
się w owej chorobie do poziomu tzw. "intelektu
agonalnego" NIE może już zostać uratowany
i musi umrzeć. Dlatego Bóg karze morderczymi
naturalnymi katastrofami każdą społeczność
która już znalazła się głęboko w szponach tej
niszczycielskiej filozofii - po więcej szczegółów
na temat tego karania patrz punkty #B1 do
#C4 totaliztycznej strony
seismograph_pl.htm.
Kary wymierzane przez Boga dla intelektów
praktykujących filozofię pasożytnictwa są
nasilane w miarę jak dany intelekt zwiększa
poziom swego ześlizgnięcia się w ową filozofię.
Opis poszczególnych poziomów owych kar
zawarty został w punkcie #B7 strony
seismograph_pl.htm.
Dla "intelektów zbiorowych" wyraźnym sygnałem
że dana społeczność już weszła w pasożytnictwo
aż na tyle głęboko iż zaczyna zasługiwać na
"boskie kary", jest "wynalazcza impotencja".
Impotencja ta manifestuje się m.in. aż tak silnym
działaniem "przekleństwa wynalazców" opisanego
w poprzednich punktach #G1 do #G7 tej strony,
że dany naród i państwo NIE są już zdolne
do wdrożenia choćby najbardziej mizernego
nowego wynalazku. Same zaś "kary Boga"
które przychodzą w ślad za ową "wynalazczą impotencją",
typowo przyjmują formę morderczych katastrof,
z rodzaju trzęsień ziemi, fal tsunami, powodzi,
huraganów, susz, pożarów, itp. - które zabijają tysiące ludzi.
Zanim Bóg zacznie dokumentnie wyniszczać
daną pasożytniczą społeczność jakąś morderczą
katastrofą, najpierw traktuje tą społeczność całą
serią ostrzeżeń. Poznajmy więc teraz przykład
takiego ostrzeżenia.
#I2.
Samochody "Toyota" jako ilustracyjny przykład sposobu zaserwowania "boskich ostrzeżeń":
Od około 1995 roku nasza cywilizacja jest
rządzona przez szczególnie niewydarzone
pokolenie ludzi które ja nazywam "Midasami
na odwyrtkę" - patrz opis owego pokolenia
w punkcie #I5 i #I6 totaliztycznej strony
tapanui_pl.htm.
To niewydarzone pokolenie jest m.in. odpowiedzialne
za zepchnięcie w szpony filozofii pasożytnictwa
praktycznie niemal każdego kraju naszej planety.
W chwili obecnej filozofię pasożytnictwa praktykują
już nawet tak kiedyś totaliztyczne kraje, jak Japonia.
Niektóre przejawy praktykowania owej nieszczycielskiej
filozofii pasożytnictwa przez społeczeństwo Japonii
opisane zostały dosyć ilustratywnie w artykule [1#I2]
"Toyota - symbol of a nation's fall" (tj. "Toyota
- symbol upadku narodu") ze strony A19 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie ze środy (Wednesday), March 10, 2010.
Przykładowo, w obecnej Japonii całkowicie zaniknęła
zdolność podwładnych do zwrócenia uwagi swoich
przełożonych na błędy i niedociągnięcia jakie są
popełniane na ich oczach. Większość ludzi boi
się też tam już podjąć choćby najmniejszego ryzyka -
np. poprzez wdrożenie jakiegoś ulepszenia czy wynalazku.
Ludzie nabierają tam anty-społecznych tendencji. Itd.,
itp. Jednym z następstw takiego ześlizgiwania się
całego tamtejszego społeczeństwa w szpony filozofii
pasożytnictwa jest iż np. w nowych japońskich samochodach
zaczęła narastać liczba technicznych niedoskonałości
i błędów.
W początkach 2010 roku Bóg wykorzystał
techniczne błędy i niedoskonałości jakie narosły
w nowych samochodach firmy Toyota do
zaserwowania wyraźnego ostrzeżenia całemu
społeczeństwu Japonii. Ostrzeżenie to w tym
przypadku przyjęło formę całej serii niefortunnych
wypadków jakim ulegały samochody Toyoty.
Wypadków owych było aż tak dużo, że prezydent
firmy Toyota zmuszony aż
został aby publicznie przepraszać amerykański
kongress - jako przykład patrz w/w artykuł [1#I2].
Część #J:
Podsumowanie, oraz informacje końcowe tej strony:
#J1.
Podsumowanie tej strony:
Każda droga naprawdę się zaczyna dopiero
kiedy zdefiniujemy dokąd zamierzamy dotrzeć.
Niniejsza strona wskazuje kilka celów dla naszej
drogi do zbudowania na Ziemi samochodu który
NIE będzie zanieczyszczał otoczenia, oraz który
będzie tani i dogodny w codziennej eksploatacji.
#J2.
Jak dzięki stronie
"skorowidz.htm"
daje się znaleźć totaliztyczne
opisy interesujących nas tematów:
Cały szereg tematów równie interesujących
jak te z niniejszej strony, też omówionych
zostało pod kątem unikalnym dla filozofii
totalizmu. Wszystkie owe pokrewne tematy
można odnaleźć i wywoływać za pośrednictwem
skorowidza
specjalnie przygotowanego aby ułatwiać ich
odnajdowanie. Nazwa "skorowidz" oznacza
wykaz, zwykle podawany na końcu książek,
który pozwala na szybkie odnalezienie interesującego
nas opisu czy tematu. Moje strony internetowe
też mają taki właśnie "skorowidz" - tyle że
dodatkowo zaopatrzony w zielone
linki
które po kliknięciu na nie myszą natychmiast
otwierają stronę z tematem jaki kogoś interesuje.
Skorowidz ten znajduje się na stronie o nazwie
skorowidz.htm.
Można go też wywołać z "organizującej" części
"Menu 1" każdej totaliztycznej strony. Radzę
aby do niego zaglądnąć i zacząć z niego
systematycznie korzystać - wszakże przybliża
on setki totaliztycznych tematów które mogą
zainteresować każdego.
Warto także okresowo sprawdzać "blogi totalizmu"
które działają już od kwietnia 2005 roku, obecnie
pod adresami:
totalizm.wordpress.com i
totalizm.blox.pl/html.
(Odnotuj że wszystkie te blogi są lustrzanymi
kopiami o takiej samej treści wpisów.)
Wszakże na "blogu totalizmu" wiele ze spraw
omawianych na tej stronie naświetlane jest
na bieżąco dodatkowymi komentarzami i
informacjami spisywanymi w miarę jak nowe
zdarzenia stopniowo rozwijają się przed
naszymi oczami.
Niniejszym mam przyjemność poinformować
czytelników, że z okazji 70tej rocznicy urodzin
autora tej strony (tj. mnie), wyprodukowany
został i opublikowany około 35 minutowy film
Dominika Myrcik, jaki od maja 2016 roku
upowszechniany jest gratisowo w
youtube.com.
Film ten nosi tytuł
"Dr Jan Pająk portfolio"
i prezentuje graficznie najważniejszy mój naukowy dorobek życiowy.
Jego polskojęzyczną wersję można sobie oglądnąć pod adresem
youtube.com/watch?v=f3MuZec4jGM,
lub uruchomić ją ze strony
djp.htm
zestawiającej widea w jakich przygotowaniu osobiście
brałem udział, a jaką zaprogramowałem do przeglądania
na "smart" telewizorach koreańskiej firmy LG, lub na
komputerach PC (najlepiej z wyszukiwarką "Google Chrome").
Zapraszam i zachęcam czytelników do jego oglądnięcia. Działające
zielone linki,
adresy internetowe, ulotki promocyjne w trzech językach,
oraz pełne opisy wszystkich trzech wersji językowych (tj.
polskiej, angielskiej i niemieckiej) tego doskonale
zaprojektowanego i wykonanego HD i HQ filmu, są
dostępne na specjalnie poświęconej mu stronie o nazwie
portfolio_pl.htm.
Aktualne adresy emailowe autora tej strony, tj. oficjalnie
dra inż. Jana Pająk,
zaś kurtuazyjnie Prof. dra inż. Jana Pająk,
pod jakie można wysyłać ewentualne uwagi, własne
opinie, lub informacje jakie zdaniem czytelnika
autor tej strony powinien poznać, podane są na
autobiograficznej stronie internetowej o nazwie
pajak_jan.htm
(dla jej wersji w języku HTML), lub o nazwie
pajak_jan.pdf
(dla wersji strony "pajak_jan.pdf" w bezpiecznym
formacie PDF - które to bezpieczne wersje PDF
dalszych stron autora mogą też być ładowane
z pomocą linków z punktu #B1 strony o nazwie
tekst_11.htm).
Prawo autora do używania kurtuazyjnego
tytułu "Profesor" wynika ze zwyczaju iż "z profesorami
jest jak z generałami", znaczy raz
profesor, zawsze już profesor. Z kolei
w swojej karierze naukowej autor tej strony był
profesorem aż na 4-ch odmiennych uniwersytetach,
tj. na 3-ch z nich był tzw. "Associate Professor"
w hierarchii uczelnianej bazowanej na angielskim
systemie uczelnianym (w okresie od 1 września
1992 roku, do 31 października 1998 roku) - który
to Zachodni tytuł stanowi odpowiednik "profesora
nadzwyczajnego" na polskich uczelniach. Z kolei
na jednym uniwersytecie autor był (Full) "Professor"
(od 1 marca 2007 roku do 31 grudnia 2007 roku -
tj. na ostatnim miejscu pracy z naukowej kariery
autora) który to tytuł jest odpowiednikiem pełnego
"profesora zwyczajnego" z polskich uczelni.
Proszę jednak odnotować, że dla całego szeregu
powodów (np. mojego chronicznego deficytu czasu,
prowadzenia badań wyłącznie na zasadzie mojego
prywatnego hobby naukowego, pozostawania
niezatrudnionym i wynikający z tego mój brak
oficjalnego statusu jaki pozwalałby mi zajmować
oficjalne stanowisko w określonych sprawach,
istnienia w Polsce aż całej armii zawodowych
profesorów uczelnianych - których obowiązki
zawodowe obejmują m.in. udzielanie odpowiedzi
na zapytania społeczeństwa, itd., itp.)
począszy od 1 stycznia 2013 roku
ja przyjąłem żelazną
zasadę, że NIE odpowiadam na żadne emaile
wysyłane do mnie przez czytelników moich
stron - o czym niniejszym szczerze
i uczciwie informuję wszystkich zainteresowanych.
Stąd jeśli czytelnik ma sprawę która wymaga
odpowiedzi, wówczas NIE powinien do mnie
pisać, bowiem w takiej sytuacji wysłanie mi
emaila domagającego się odpowiedzi w świetle ustaleń
filozofii totalizmu
byłoby działaniem
niemoralnym. Wszakże spowodowałoby,
że czytelnik doznałby zawodu ponieważ z całą
pewnością NIE otrzymałby odpowiedzi. Ponadto
taki email odbierałby i mi sporo "energii moralnej"
ponieważ z jego powodu i ja czułbym się winnym,
że NIE znalazłem czasu na napisanie odpowiedzi.
Natomiast w/g totalizmu "moralnym działanien"
w takiej sytuacji byłoby albo niezobowiązujące
mnie do odpisania przesłanie mi jakichś informacji
które zdaniem czytelnika są warte abym je poznał,
albo teź napisanie raczej do któregoś z zawodowych
profesorów polskich uczelni - wszakże oni są
opłacani z podatków obywateli między innymi za
udzielanie odpowiedzi na zapytania społeczeństwa,
a ponadto wszyscy oni mają sekretarki (tak
że korespondencja NIE zjada im czasu który
powinni przeznaczać na badania).
Niniejsza strona dostępna jest także w formie
broszurki oznaczanej symbolem [11],
którą przygotowałem w "PDF" (od "Portable
Document Format") - obecnie uważanym za
najbezpieczniejszy z wszystkich internetowych
formatów, jako że do niego normalnie wirusy
się NIE doczepiają. Ta klarowna broszurka
jest gotowa zarówno do drukowania, jak i do
wygodnego czytania z ekranu komputera.
Ciągle ma ona też aktywne wszystkie swoje
zielone linki.
Stąd jeśli jest czytana z ekranu komputera
podłączonego do internetu, wówczas po
kliknięciu na owe linki otworzą się linkowane
nimi strony lub ilustracje. Niestety, ponieważ
jej objętość jest około dwukrotnie wyższa niż objętość
strony internetowej jakiej treść ona publikuje,
ograniczenia pamięci na sporej liczbie darmowych
serwerów jakie ja używam, NIE pozwalają aby
ją na nich oferować (jeśli więc NIE załaduje
się ona z niniejszego adresu, ponieważ NIE
jest ona tu dostępna, wówczas należy kliknąć
na któryś odmienny adres z
Menu 3,
poczym sprawdzić czy stamtąd juź się załaduje).
Aby otworzyć ową broszurkę (lub/i załadować
ją do własnego komputera), wystarczy albo
kliknąć na następujący zielony link
albo też z którejś totaliztycznej witryny otworzyć
sobie plik nazywany tak jak w powyższym linku.
Jeśli zaś czytelnik zechce też sprawdzić, czy jakaś
inna totaliztyczna strona właśnie studiowana przez
niego, też jest już dostępna w formie takiej PDF
broszurki, wówczas powinien sprawdzić, czy
wyszczególniona ona została w linkach z "części
#B" strony o nazwie
tekst_11.htm.
Owe linki wskazują bowiem wszystkie totaliztyczne
strony, które już zostały opublikowane jako takie
broszurki z serii [11] w formacie PDF.
Życzę przyjemnego czytania!
If you prefer to read in English
click on the flag below
(Jeśli preferujesz czytanie w języku angielskim
kliknij na poniższą flagę)
Data pierwszego opracowania niniejszej strony: 25 czerwca 2008 roku
Data najnowszego jej aktualizowania: 21 września 2018 roku
(Sprawdź w adresach z
Menu 4
czy istnieje już nowsza aktualizacja)