WSTĘP:
Poznajmy teraz kilka tajemnic i ciekawostek
zamku w Malborku. Najróżniejsze publikacje
o Malborku zawierają dosyć sporo "oficjalnych"
informacji o średniowiecznym zamku z owego
miasta. Jednak z reguły omijają one temat
intrygujących przepowiedni, tajemnic, zagadek,
nadprzyrodzonych zjawisk, itp., jakie zamek
ten otaczają. Dlatego jako osoba prywatna i
na dodatek mieszkająca na emigracji aż w
Nowej Zelandii, postanowiłem sporządzić tą
moją osobistą stronę internetową oraz poświęcić
ją właśnie starym przepowiedniom, tajemniczym
zjawiskom i zagadkom zamku pokrzyżackiego
w Malborku. Wszakże wielu wizytujących Malbork
chciałoby coś dowiedzieć się również i na tematy,
które są starannie omijane są we wszystkich
"oficjalnych" publikacjach.
Treść tej strony autoryzuje
Jan Pajak,
czyli badacz Nowej Zelandii i Polski oraz
WorldCat Identity
(tj. "Tożsamość Światowej Kategorii": patrz strona
http://worldcat.org/identities/ ),
który w początkowej części 21 wieku tym wyróżnił się
z grona nadal żyjących odkrywców i wynalazców owych
dwóch krajów, iż stał się najszerzej z nich znanym wówczas
w świecie, najróżnorodniej interpretowanym i najbardziej
produktywnym - na przekór prowadzenia badań bez finansowania
i na zasadach rzekomego naukowego "hobby" wymuszanego
oficjalną dezaprobatą podjętej przez niego tematyki badań,
ale niestety o którego istnieniu i wynikach badań w Nowej
Zelandii niemal nikt NIE chce wiedzieć, zaś dla unieważnienia,
zaprzeczenia i wyciszenia odkryć i wynalazków którego sporo
Polaków konspiruje się w gangi postępujące jak monopole
wypaczające prawdę, zapominające o Bogu, zaś przyszłym
pokoleniom usiłujące pozostawić tylko kłamstwa, śmieci,
pozatruwaną wodę, powietrze i glebę, oraz wyniszczoną naturę.
Część #A:
Informacje wprowadzające tej strony:
#A1.
Jakie są cele tej strony:
Pierwszoplanowym celem tej strony jest
wskazanie owych najmniej znanych tajemnic
i ciekawostek pokrzyżackiego zamku w
Malborku. Dodatkowo strona ta ma inspiracje,
aby każdą z owych tajemnic i ciekawostek
malborskiego zamku wyjaśnić na bazie mojej
teorii wszystkiego
opracowanej w 1985 roku, a zwanej
Konceptem Dipolarnej Grawitacji
(w skrócie "Kodig") - czyli z filozoficznego podejścia,
które jest uparcie odrzucane przez dotychczasową
starą "oficjalną naukę ateistyczną",
zaś wprowadzone do badań i systematycznie
stosowane dopiero przez nową tzw.
naukę totaliztyczną.
(Jakie dokładnie są różnice w fundamentach
filozoficznych i naukowych obu tych nauk, łatwo
to wydedukować "na zdrowy rozum" wiedząc, że mój
Koncept Dipolarnej Grawitacji
stał się pierwszą w świecie teorią naukową porawności
i prawdy stwierdzeń jakiej, na przekór licznych prób,
nikomu dotychczas NIE udało się obalić ani nawet
choćby tylko podważyć, a jaka dostarczyła nam
pierwszego w świecie formalnego dowodu naukowego, że "Bóg istnieje"
i jaka wyjaśniła czym dokładnie nasz Bóg jest
i jak zarząca On aż całym światem fizycznym.
Z kolei bardziej naukowo różnice te są wyklaryfikowane
w punktach #C1 do #C6 mojej odrębnej strony o nazwie
telekinetyka.htm.
Z kolei definicja, cechy oraz wyjaśnienia czym dokładnie
jest ta moja "Kodig" skrótowo są podsumowane w punkcie
#A0 mojej strony o nazwie
dipolar_gravity_pl.htm.)
Dodatkowym celem tej strony jest zilustrowanie
czytelnikom z Polski praktycznych zastosowań
i życiowych konsekwencji dla aż całego szeregu
odkryć i ustaleń naukowych dokonanych przez
autora tej strony - Polaka z urodzenia, a związanych
na najróżniejsze sposoby z zamkiem w Malborku.
Bez bowiem wyjaśnienia i zilustrowania tych odkryć,
oraz bez uświadomienia odbiorcom, iż dokonane
one zostały przez Polaka, spotkać je może ten sam
los, jaki już spotkał aż cały szereg poprzednich
odkryć polskiego autorstwa opisanych np. w
punktach #I3 do #I8 odrębnej strony o nazwie
mozajski.htm.
Mianowicie, Polacy jak zwykle "przegapią" potrzebę
ich zadeklarowania światu jako swego dorobku
intelektualnego, zaś po jakimś okresie chwilowego
zapomnienia zostaną one "odgrzebane" przez
obcokrajowców i upowszechnione po świecie
jako ich odkrycia. W opinii zaś niektórych innych
narodów, Polska i Polacy nadal pozostaną uważani
za kraj niewydarzeńców i idotów, którzy zasługują
jedynie aby być przedmiotem niewybrednych "polskich
dowcipów".
#A2.
Historia tej strony:
Niniejsza strona powstała w listopadzie 2002
roku. Początkowo miała ona być jedynie
marginesowym dodatkiem do kilku innych
stron które promowały zamek w Malborku
z historycznego i faktologicznego punktu
widzenia. Strona ta miała tylko urozmaicić
tamte witryny poprzez dodanie do nich
kilku oficjalnie przemilczanych
ciekawostek i zagadek na temat zamku i Malborka.
Stąd w swoim pierwszym wydaniu zawierała
ona m.in. treść owej złowrogiej przepowiedni
przywiązanej do krzyżackiej figury Madonny
(obecnie przepowiednia ta jest opisana w
punkcie #C1 poniżej), opis mojego jakoby
"cudownego uleczenia" - które jednak później
okazało się działać jak "przekleństwo wrogiej
Polakom krzyżackiej Madonny" (obecnie
uleczenie to jest opisane w punkcie #E2
poniżej), oraz zdjęcia pokazane poniżej
na "Fot. #G1ab". W styczniu 2008 roku
dowiedziałem się jednak, że moje opisy
złowrogiej Madonny malborskiej, szczególnie
jej wrogość do Polaków wyrażana opisaną w
punkcie #C1 poniżej starą przepowiednią, że
"przez aż
tak długo, jak długo figura ta dogląda
nadzorowane przez siebie ziemie,
panował na nich będzie język
niemiecki zaś ziemie te pozostaną
pod niemiecką kontrolą",
oraz jej rzekoma zdolność do dokonywania
"uzdrowień", zainspirowały powstanie fundacji
Mater Dei,
która zdecydowała się odbudować tą krzyżacką
figurę. Znaczy, rzeczywiste efekty opracowania
tej strony okazały się dokładnie odwrotne do
moich intencji w tej sprawie - czyli zgodne
ze starym polskim przysłowiem
"człowiek strzela,
ale kule diabeł nosi". Zamiast bowiem
doczytać się i zrozumieć z niniejszej strony jak
niebezpieczna jest owa krzyżacka Madonna,
inni potraktowali ją jako atrakcję i postanowili
podjąć jej odbudowę. Natychmiast więc
przeredagowałem niniejszą stronę, tak aby
wyraźnie w niej wyjaśnić dlaczego odbudowanie
tej figury byłoby conajmniej "wysoce niemądre"
i stanowiłoby jeszcze jeden dowód na prawdę
starego przysłowia, że "Polak mądry po
szkodzie". Druga więc edycja tej strony,
jaka zaczęła być upowszechniana w 2008 roku,
dodatkowo objęła swą treścią m.in opisy obecnie
zaprezentowane poniżej w punktach #C2 do #C5.
W 2010 roku dowiedziałem się także, że anty-Polska
moc owej złowrogiej Madonny zaczyna się już objawiać.
Do treści tej strony dodałem więc obecny punkt #C6
(ciągle ostrożnie sformułowany - chociaż jego temat
aż się prosi o potraktowanie na jakie zasługuje), wraz
z innymi niewielkimi usprawnieniami - przygotowując w
ten sposób trzecią edycję tej strony. Tą trzecią edycję
postanowiłem już wystawić jako główną stronę owych
historycznych wytryn o zamku w Malborku opisywanych
w punkcie #F2 poniżej. Wówczas, dokładnie w dniu
7 kwietnia 2010 roku, nagle dotknięty zostałem
"nadprzyrodzoną chorobą" opisaną w punkcie
#F2 tej strony, która nosiła wszystkie znamiona
choroby celowo we mnie zaindukowanej przez
średniowieczną Madonnę z Malborka. Owa choroba
całkowicie przewartościowała i przeinterpretowała
moje zrozumienie "cudownych uzdrowień" owej
krzyżackiej Madonny, oraz ujawniła mi alternatywne
wyjaśnienie dla kilku zagadek jakie dotychczas
trapiły mnie na ten temat. Zrozumiałem też wówczas,
że Madonna z Malborka
NIE tylko czasami leczy, ale niektórym osobom taże
"zadaje" choroby (w moim przypadku uczyniła to
"zdalnie" na międzykontynentalną odległość) -
patrz punkt #F5 poniżej na niniejszej stronie.
To przewartościowanie moich poglądów, wraz z
okropnymi cierpieniami jakie mu towarzyszyły,
spowodowało że zdecydowałem się całkowicie
przeredagować tą stronę na dzisiejsze, czwarte
już z kolei jej wydanie. Faktycznie to gdyby NIE
cierpienia jakie Madonna ta zdalnie mi zadała,
poglądów wyrażonych w treści owego czwartego
wydania tej strony zapewne nigdy bym NIE opublikował -
i to na przekór, że wierzę w poprawność tych poglądów.
Doskonale bowiem zdaję sobie sprawę, ilu przeciwników
moich idei dodatkowo sobie napytam otwartym poruszeniem
spraw które w owym czwartym wydaniu poruszyłem
(na dodatek do puli przeciwników, których moje idee
już mają i którzy bezobcesowo krytykują wszystko
co moje awangardowe badania ujawniają). Po raz
pierwszy wstępną wersję owego czwartego wydania
tej strony opublikowałem 26 kwietnia 2010 roku.
Jednak główna publikacja jej czwartego przeredagowania
miała miejsce w dniu 3 maja 2010 roku.
#A3.
Jak tajemnica, wyjaśnienie której było rodzajem "konika" mojego
brata ś.p. Czesława Pająk (tj. ponad 20-krotnie wyższa niż normalnie
wytrzymałość na gnicie drewnianych pali na jakich stoją fundamenty
zamku pokrzyżackiego w Malborku), w około 2 lata po śmierci brata
została wyjaśniona niezwykłymi cechami "księżycowego drewna":
Moje silne związki z pokrzyżackim zamkiem w
Malborku wynikają z aż dwóch źródeł. Jednym
z nich jest mój starszy brat Czesław Pająk (1936 - 2015),
z którym utrzymywałem żywe kontakty odwiedzając
go w Malborku kiedy tylko zaistniała ku temu okazja.
Czesław przez spory czas był jednym z pierwszych
dyrektorów czy kierowników na malborskim zamku
(PTTK), aż około 1970 roku został zdjęty z tej pozycji
ponieważ odmówił zapisania się do wówczas już
obowiązkowej na kierowniczych stanowiskach
politycznej partii. Jednak po zdjęciu z tego
stanowiska Czesław nadal żywo interesował
się zamkiem oraz nadal uczestniczył w sprawach
z zamkiem związanych dorywczo wspomagając
obsługę odwiedzających zamek turystów jako jeden
z angielskojęzycznych przewodników doskonale
znających cały zamek i najróżniejsze jego
intrygujące tajemnice - aż około 2010 roku i z
tego dorywczego dopomagania też został zwolniony,
ponieważ wyszło jakieś zarządzenie rządowe, iż osoby
w wieku emerytalnym NIE mogą być tam zatrudniani
w jakimkolwiek wymiarze ani charakterze. Podobnie
jak ja, Czesław też fascynował się tajemnicami,
zagadkami, skarbami, niewyjaśnionymi zjawiskami,
stąd spędzaliśmy razem sporo czasu dyskutując
to, o czym doczytał się z najróżniejszych
historycznych kronik i opisów zamku w Malborku
(a czasami nawet wspólnie, chociaż zawsze bezowocnie,
sprawdzając jego hipotezy na interesujące go tematy).
Niniejsza strona dokumentuje zaledwie mizerny fragment
oceanu informacji jakie wynikały z tamtych naszych dyskusji.
Jednym z "koników" (tj. jakby szczególnego "hobby")
mojego brata, była zdumiewająca żywotność drewnianych
pali na których założone zostały fundamenty pokrzyżackiego
zamku w Malborku. Brat bowiem powtarzał, że zwykłe
drewno wystawione na działanie elementów (wilgoci,
pleśni, grzybni, bakterii, robaków, itp.) oraz NIE
potraktowane jakimiś nowoczesnymi truciznami,
typowo całkowicie zgnije i niemal samo się rozsypie
już po upływie około 30 lat (co ja później potwierdziłem
sobie empirycznie celowo obserwując różne efekty
działania elementów na zwykłe drewno). Tymczasem
fundamenty budynków zamku w Malborku były osadzone
na licznych drewnianych palach powbijanych w piasek
nieustannie zawilgacany przepływającymi przy zamku
wodami Nogatu - czyli były zbudowane w identyczny
sposób jak dawni Rzymianie na podobnie powbijanych
w słone bagno drewnianych palach oparli fundamenty
całego miasta Wenecji. Te malborskie pale utrzymywały
na sobie przez wieki ogromną wagę tegoż "największego
stosu cegieł w całej Europie" (tak bowiem kiedyś
mój brat żartobliwie referował do zamku w Malborku -
jak potem słyszałem jego żartobliwa nazwa "przyjęła się"
i u innych ludzi). Dopiero około 1950 roku zaczęły się
pojawiać pierwsze oznaki gnicia tych pali, powodujące
zapadanie się fundamentów i pękanie muru pod ciężarem
gmachu Wielkiego Refektarza widocznego poniżej na
zdjęciu z "Fot. #A3". Ponieważ budowę zamku w Malborku
rozpoczęto około 1280 roku, do owego więc około 1950
roku drewno tych pali NIE poddało się gniciu przez okres
około 670 lat. Czyli odporność na gnicie owego krzyżackiego
drewna okazała się być ponad 20 razy wyższa niż odporność
zwykłego drewna, oraz podobnie wielokrotnie wyższa gdyby
zamiast drewna owe pale wykonane były np. ze stali znanej
w czasach podjęcia budowy zamku. Jakaż więc była tajemnica
tak niezwykle zwiększonej odporności tego krzyżackiego
drewna? Aby zgłębić ową tajemnicę, mój brat m.in. starał
się inspirować do szukania odpowiedzi owych naukowców
z całego szeregu najróżniejszych komisji i grup ekspertów,
które będąc finansowane z funduszy ratowania zapadających
się fundamentów zamku, między innymi dokonywały też
badań owych gnijących pali pod fundamentami zamku.
Niestety, żaden z owych ekspertów NIE znał ani NIE
znalazł rozwiązania dla tej tajemnicy i dziwnej zagadki.
Z jakichś powodów, wyjaśnienie tajemnicy
niezwykłej żywotności tych krzyżackich pali samo
do mnie przyszło w około 2 lata po śmierci mojego
brata. W marcu bowiem 2017 roku jeden z czytelników
popierających badania wynikające z narazie jedynej
już istniejącej na świecie i pracującej dla dobra ludzi
Teorii Wszystkiego z 1985 roku,
czyli teorii jaką ja (tj.
dr inż. Jan Pająk)
miałem honor wypracować i jaką nazwałem
Konceptem Dipolarnej Grawitacji
("Kodig"), podesłał mi link do 35-minutowego
darmowego wideo w YouTube.com o tytule
KSIĘŻYCOWE DREWNO - UKRYTA PRAWDA O DRZEWACH I DREWNIE NA NOWO ODKRYTA
(z jakby komputerowo generowanym komentarzem
w języku polskim). To załadowane do YouTube
dnia 2017/3/17 wideo raportuje wyniki badań
byłego austriackiego leśnika o nazwisku
Erwin Thoma
(obecnie dyrektora czy właściciela słynnego już w
całym świecie przedsiębiorstwa drzewnego). W
tradycji rodzinnej owego leśnika znana była interesująca
tajemnica tzw. "księżycowego drewna" - czyli
drewna jakie pochodziło z drzew ścinanych w unikalny
sposób, mianowicie w środku najcięższego okresu zimy
i to tylko w fazie malejącego księżyca. Drewno takie
odznacza się bowiem niezwykłymi cechami. Przykładowo
jest odporne na korniki i na inne owady a także na wilgoć,
pleśń, bakterie i ogień, NIE gnije tak szybko jak inne drewno,
w niektórych warunkach jest też wiele razy wytrzymalsze
niż dzisiejszy beton i stal, itd., itp. Moja wywodząca się
od brata świadomość niezwykłej odporności na gnicie
krzyżackiego drewna owych pali podtrzymujących fundamenty
zamku w Malborku, sugerowały więc, że na te pale było
właśnie użyte takie niezykłe "księżycowe drewno". Więcej
informacji na temat tego wideo, niezwykłych cech owego
"księżycowego drewna", oraz moich wyjaśnień pochodzenia
niesłychanej żywotności takiego drewna, wynikających
ze wskazań "Kodig" (tj. mojej
Teorii Wszystkiego z 1985 roku
zdefiniowanej i najbardziej skrótowo podsumowanej
w punkcie #A0 strony o nazwie
dipolar_gravity_pl.htm),
dostarczam zainteresowanym czytelnikom w punkcie
#C4.8 innej swej strony o nazwie
wszewilki_jutra.htm.
Stąd po zakończeniu przeglądania niniejszej strony, tym
czytelnikom którzy interesują się tajemnicami lub nietypowymi
cechami drewna, sugeruję tam też zaglądnąć.
Jak staropolski folklor miał zwyczaj mawiać, podobne
do siebie zdarzenia mają zwyczaj aby "chodzić stadami".
(Jakiś czas temu tej "stadności" zdarzeń ateistyczna
nauka nadała nawet naukową nazwę. Jednak aby
rozumieć, iż grupowanie razem powiązanych ze sobą
zdarzeń jest dokonywane przez Boga dla osiągania
określonych nadrzędnych celów, trzeba uznawać
istnienie Boga - a tego oczywiście dzisiejsza ateistyczna
oficjalna nauka nadal odmawia.) Wkrótce więc po
przeglądnięciu owego polskojęzycznego wideo z YouTube
o "księżycowym drewnie", jakby specjalnie aby dodatkowo
utwierdzić mnie w pewności, że krzyżackie drewno owych
pali podtrzymujących zamek w Malborku jest właśnie takim
"księżycowym drewnem", w telewizji NZ pokazali angieskojęzyczny
dokumentarny film o Wenecji, który ja też oglądnąłem.
Film ten nosił tytuł "Italy's Invisible Cities S01E02: Venice".
Natychmiastowe przeszukanie YouTube, pozwoliło mi
tam znaleźć uproszczoną wersję tego filmu (załadowaną
do YouTube, jeśli dobrze pamiętam, też dnia 17 marca
2017 roku), jaka była wówczas dostępna pod adresem
www.youtube.com/watch?v=sYzawE9BTA8.
Niestety, tamta wersja filmu o Wenecji została usunięta
z YouTube prawdopodobnie już 17 kwietnia 2017, tj. w
dniu kiedy zacząłem rozważać dadanie do niniejszego
tekstu dodatkowego paragrafu jaki wyjaśniałby co
nam sugeruje interpetacja tej auspicious daty 2017/3/17.
Wszakże owego dnia 2017/3/17 zostały załadowane
do YouTube wszystkie trzy widea linkowane z niniejszego
opisu. Ponadto (jakimś dosyć dziwnym zbiegiem
okoliczności) tego samego dnia 2017/3/17 po raz
pierwszy opublikowałem też ów punkt #A0 ze strony
dipolar_gravity_pl.htm -
jaki dzięki zdefiniowaniu mojej
Teorii Wszystkiego z 1985 roku
(Kodig) otwiera sobą zupełnie nowy okres w naszym
interpretowaniu otaczającej nas rzeczywistości.
Intrygujące staje się także, iż po zniknięciu tamtej
uproszczonej wersji filmu o Wenecji z auspicious datą
załadowania do YouTube, ze zdumieniem odkryłem,
iż pod innym już adresem jest dostępna w YouTube ta
sama wersja filmu o Wenecji, jakiej jednak w uprzednim
przebiegu czasu tam NIE było, a jakiej data załadowania
(2017/2/27) okazuje się być znacznie wcześniejsza niż
owej uprzednio znalezionej tam i poprzednio jedynej
wersji tego filmu - czyżby ktoś kto panuje nad czasem,
poprzez ową zamianę filmów i dat ich załadowania
starał się osiągnąć jakiś nadrzędny cel? (W marcu
i kwietniu 2017 roku doświadczam bowiem cały ciąg
dziwnych zdarzeń dokumentujących czyjeś manipulowanie
tzw. "nawracalnym czasem softwarowym", tj.
"ludzkim czasem" opisywanym szerzej m.in. we
"wstępie" i w punkcie #G4 owej strony o nazwie
dipolar_gravity_pl.htm,
jaki to ciąg zdarzeń polega właśnie na zmianach tego
co już zaistniało w przeszłości - po mój raport o jednym
z przykładów tego ciągu zdarzeń patrz podpis pod "Fot. #D1" ze strony
newzealand_visit_pl.htm.)
Tę załadowaną już we wcześniejszej dacie wersję omawianego
tu filmu o Wenecji, od dnia 17 kwietnia 2017 roku
czytelnik może (i powinien) sobie oglądnąć pod adresem
www.youtube.com/watch?v=ZklJ4HpfN3o -
na długości bowiem od 10:30 do 13:20 minut owego angielskojęzycznego
filmu dokumentarnego pokazane zostały drewniane pale o wymiarach
od około półtora do około trzech metrów, powbijane w dno słonego
bagna morskiego, na jakich to palach opierają się fundamenty
całego włoskiego miasta Wenecja. Pale te zaś są bardzo podobne
do pali na jakich oparte są fundamenty zamku w Malborku. Co
jeszcze ciekawsze, te weneckie pale też zaczęły gnić i się zapadać
około tego samego czasu jak pale zamku w Malborku, aczkolwiek
początek budowy Wenecji datowany jest na około piąte stulecie
AD. (Czyli żywodność weneckich pali wcale NIE jest równa żywotności
pali z Malborka - co praktycznie też oznacza, iż żywotnością tą zarządza
coś odmiennego niż upływ "ludzkiego czasu"). Niektóre z pali Wenecji
wytrzymały więc około półtora tysiąca lat bez zgnicia - zaś dopiero
obecnie fundamenty całej Wenecji, którą one utrzymują na sobie,
podobnie jak fundamenty zamku w Malborku, zaczynają
wymagać ratowania przed zapadnięciem się w morze i w
bagno. Oczywiście, w owym filmie wcale NIE zadano owego
ogromnie istotnego pytania: jak to się dzieje że drewno owych
pali NIE zgniło przez aż tak wiele wieków? Brak tego pytania
wynika wszakże z prostej ignorancji dzisiejszych naukowców.
Jednak gdyby ktoś zadał takie pytanie, wówczas odpowiedź
na nie też leży w owym opisywanym punktem #C4.8 strony o nazwie
wszewilki_jutra.htm
"księżycowm drewnie" i we wskazywanym powyżej polskojęzycznym
wideo drewno to opisującym. Jak bowiem wynika to z filmu
Pana Erwin'a Thoma, już starożytni Rzymianie znali tajemnicę
"księżycowego drewna". Pan Thoma zdołał tę wiedzę Rzymian
potwierdzić, ponieważ jeden z rzymskich kronikarzy i autorów
(Pliniusz) raportował, że Juliusz Cezar wydał nawet prawo, iż
każdy kto by użył zwykłe (zamiast księżycowego) drewno do
budowy rzymskich okrętów, zostałby skazany na karę śmierci.
To zaś oznacza, iż Rzymianie, którzy dla ratowania się
przed najeźdźcami około piątego wieku AD podjęli budowę
Wenecji na nadmorkich bagnach, znali tajemnicę tego
niezwykłego drewna. Stąd to takie właśnie drewno użyli
oni na pale podtrzymujące fundamenty całego miasta
Wenecji. Skoro zaś dawni Wenecjanie znali tajemnicę
"księżycowego drewna", z pewnością znali ją także
Krzyżacy budujący zamek w Malborku. Wszakże
podczas wypraw krzyżowych Krzyżacy utrzymywali
żywe kontakty z Wenecjanami - od których uczyli się
m.in. weneckiej wiedzy na temat zasad budowania
zamków. Jak potwierdza to cytowanie historycznego
zapisu z punktu #C1 tej strony, Krzyżacy i Wenecjanie
przez szereg następnych wieków utrzymywali też
nieustające kontakty i współpracę.
Cudowne cechy "księżycowego drewna" wyjaśniają
także jeszcze jedną tajemnicę, jaka mnie osobiście
nurtowała już przez spory czas. Mianowicie, w dniu
18 czerwca 1178 roku koło nowozelandzkiej miejscowości
Tapanui został eksplowany stos (cygaro) aż siedmiu wehikułów
UFO typu K6, powodując wielokrotnie silniejsze zniszczenia,
niż te jakie w 1908 roku spowodowała eksplozja trzech
UFO ponad tunguską tajgą na Syberii - po opisy przebiegu
i następstw tamtej nowozelandzkiej eksplozji UFO (np.
spowodowania przez nią rotacji skorupy Ziemi o około
7 stopni - uznania jakiej to rotacji oficjalna nauka ateistyczna
nadal odmawia na przekór istnienia zatrzęsienia dowodów jakie
rotację tę potwierdzają) warto przeglądnąć moją stronę internetową o nazwie
tapanui_pl.htm -
szczególnie patrz tam punkt #D2.1 opisujący właśnie
długożywotność nowozelandzkiego "księżycowego
drewna". Jednym z następstw tamtej NZ eksplozji
UFO było, między innymi, spowodowane podmuchem
jej poteżnej fali uderzeniowej wyłożenie na niemal
całej powierzchni Nowej Zelandii starożytnego lasu
jaki oryginalnie porastał ów kraj. Drewno owych
pradawnych lasów do dzisiaj można znajdować w co
bardziej odludnych miejscach NZ, zaś niektórzy miejscowi
ludzie do dzisiaj używają to drewno do wytaczania
najróżniejszych ozdobnych pamiątek i przedmiotów.
Mnie oczywiście zawsze wysoce intrygowało skąd
wzięła się aż tak niezwykła wytrzymałość owego
prastarego naturalnego drewna, że po ponad 800 latach
bycia wystawionym na nieustanne działanie elementów,
owo drewno nadal NIE zgniło i nadal nadaje się do
wytaczania pamiątek - tak jakby zostało pościnane
zaledwie kilka lat wsześniej. Odpowiedzi na ową
zagadkę także więc udzieliły mi właśnie cechy opisywanego
tutaj "księżycowego drewna". Wszakże te nowozelandzkie
lasy faktycznie też zostały wyłożone w samym środku
nowozelandzkiej zimy oraz tuż po zakończeniu się
fazy zmniejszającego się księżyca (tj. kiedy nadal
następstwa fazy zmniejszającego się księżyca
nadawały temu pradawnemu drewnu owe niezwykłe
cechy "księżycowego drewna") - tak jak wyjaśniam
to szczegółowiej w punkcie #D2.1 ze swej strony o nazwie
tapanui_pl.htm
na bazie historycznych zapisów kronikarza Gerwazego
z Kanterbury (Anglia), który zrelacjonował obserwację
manifestacji owej nowozelandzkiej eksplozji UFO. Próbę
wizualnego odtworzenia tego zapisu kronikarza Gerwazego,
w kwietniu 2017 roku ciągle można było oglądnąć sobie
z także załadowanego do YouTube dnia 2017/3/17
darmowego filmu angielskojęzycznego o tytule
"Cosmos by Carl Sagan Episode 4 Heaven and Hell",
jaki na długościach od 22:00 do 25:25 minuty
transformuje ten zapis na formę obrazu - niestety,
w swej transformacji film ten bardziej dba o zgodność
z teoriami dzisiejszej oficjalnej nauki ateistycznej,
niż o zgodność z oryginalnym zapisem Gerwazego.
Powinienem tu też wyjaśnić dokładniej uwagę z pierwszego
zdania niniejszego punktu, mianowicie że niezależnie
od brata Czesława, istniało też i drugie źródło mojego
żywego interesowania się pokrzyżackim zamkiem
w Malborku. Źródłem tym był "seans z duchami" odbyty
w końcowych latach moich studiów, podczas którego
jakiś duch, który przedstawił nam się jako "komendant
krzyżacki", usiłował mnie przekonać, iż kiedyś umarłem
pojedynkując się właśnie z nim. Moje opisy tej dziwnej
i do dzisiaj żywo tkwiącej w mojej pamięci historii,
zawarłem w punktach od #J1 do #J4 niniejszej strony.
Fot. #A3: Ja (czyli dr inż. Jan Pająk) w niebieskim
skafandrze, oraz mój brat, mgr Czesław Pająk w brązowej
koszuli. Na drugim planie (za rzeką Nogat) widać
pokrzyżacki zamek w Malborku, żartobliwie nazywany
przez brata "największym w Europie stosem cegieł".
Cały zaś ten "stos cegieł" ostał się zapadnięciu w
piaszczysty i wilgotny grunt rozmiękczany wodami
Nogatu jedynie dzięki niezwykłej trwałości i odporności
na gnicie opisywanych powyżej w punkcie #A3 (zaś
dokładniej wyjaśnionych w punkcie #C4.8 strony o nazwie
wszewilki_jutra.htm
oraz dodatkowo potwierdzanych materiałem
dowodowym z punktu #D2.1 innej strony o nazwie
tapanui_pl.htm)
pali z niezwykle wytrzymałego "księżycowego drewna" -
na jakich oparte są fundamenty tego zamku. (Na podobnie
wytrzymałych palach z "księżycowego drewna" powbijanych
w słone morskie bagno stoi też całe włoskie miasto
Wenecja.) Zdjęcie z maja 1995 roku.
Część #B:
Dlaczego ja, tj.
dr inż. Jan Pająk
uważam się za wystarczająco kompetentnego aby
podjąć się wyjaśnienia tych tajemnic i niezwykłości
zamku w Malborku, na temat których nawet dzisiejsza
oficjalna nauka boi się wypowiadać:
#B1.
Wyniki moich badań mówią same za siebie:
Jestem naukowcem który wyemigrował do
Nowej Zelandii w 1982 roku - tj. kiedy Nowa
Zelandia była ciągle postępowym krajem i
ciągle miała mądry rząd Sir Roberta Muldoon.
Jako naukowiec-emigrant, od 2005
roku, aż do przejścia na emeryturę w 2011 roku,
zmuszony byłem jakoś przeżyć w Nowej Zelandii
bez stałego zatrudnienia (zgodnie z nowozelandzkim
prawem "dola" też mi się tam nie należała, musiałem
więc tam żyć z moich dawnych oszczędności).
W rezultacie tamtego i innych długich okresów
bezrobocia, a także w wyniku obecnego znajdowania
się na emeryturze, mam wiele czasu na prowadzenie
swych prywatnych badań - których nie mógłbym
prowadzić gdybym pracował zawodowo. Na
dodatek, brak pracodawcy i łatwo ulegających
"wystraszeniu" przełożonych ma też tę zaletę, że
obecnie nikt NIE przeszkadza mi w badaniach
ani jak w czasach kiedy jeszcze pracowałem
NIE wywiera typowych dla mojej tematyki silnych
nacisków aby badania te zarzucić. Oczywiście,
w czasach przed światowym kryzysem
ekonomicznym z 2008 roku, miałem możliwości
aby poza Nową Zelandią znaleźć dla siebie
tymczasowe akademickie zatrudnienia, które byłyby
odpowiednie do mojej wiedzy i doświadczenia.
(Nawet bowiem już wówczas Nowa Zelandia była
zaduszana panoszącymi się tam monopolami -
tak jak wyjaśniłem to w punkcie #H2 strony
humanity_pl.htm.)
Stąd przykładowo w czasie od 1 marca 2007
roku aż do 31 grudnia 2007 roku pracowałem
na odpowiedniku najwyższej w akademii
pozycji profesora zwyczajnego na renomowanym
uniwersytecie (oczywiście poza granicami
Nowej Zelandii). Przedtem zaś zatrudniany
byłem na kilku pozycjach odpowiadających
stanowisku polskiego profesora nadzwyczajnego
kolejno aż na trzech jeszcze innych uniwersytetach
świata (też leżących poza Nową Zelandią). Historia
mojego życia i szczegóły moich zatrudnień są
krótko streszczone na stronie
o mnie - dr inż. Jan Pająk,
zaś filmowo są pokazane w YouTube na filmie biograficznym o tytule
"Dr Jan Pajak portfolio"
wskazywnaym w punkcie #K6 tej strony.
Chociaż jednak na stałe wyemigrowałem
do Nowej Zelandii w 1982 roku i chociaż
mieszkam tam nawet obecnie -
co umiejscawia mnie dokładnie po przeciwstawnej
stronie kuli ziemskiej niż Malbork i Polska,
ciągle do dzisiaj żywo interesują mnie sprawy
"starego kraju". Moje naukowe "hobby" polega
wszakże m.in. na badaniu najróżniejszych
tajemniczych i wcześniej nieznanych zjawisk,
włączając w to zjawiska powszechnie uważane
za tzw. "nadporzyrodzone". Przykładowo,
jestem pierwszym naukowcem w świecie
który formalnie (naukowo) udowodnił istnienie
Boga i to aż ośmioma odmiennymi formalnymi
dowodami naukowymi - opisy i linki do tych
formalnych dowodów naukowych na istnienie
Boga przytoczone są w punkcie #G3 mojej strony
internetowej o nazwie
god_proof_pl.htm.
Tymczasem Polska w ogólności, zaś Malbork
w szczególności, są pełne takich właśnie
nadprzyrodzonych i wcześniej nieznanych
zjawisk. Najważniejsze osiągnięcia tych moich
"prywatnych" czy "hobbystycznych" badań
naukowych, a także "kamienie milowe" pełnego
podróży oraz przygód życia jakie prowadzę, zostały
najpełniej opisane w podrozdziale W4 z tomu 18 mojej najnowszej
monografii [1/5]
o tytule "Zaawansowane urządzenia magnetyczne" -
dostępnej tu nieodpłatnie za pośrednictwem
linków (zielonego koloru) oraz menu z niniejszej
strony. Jeśli zaś kogoś interesują moje
osiągnięcia w zakresie naukowego
badania tajemnic i owych "nadprzyrodzonych"
zjawisk, wówczas ich opisy znajdzie na stronach
jakie wyszczególniłem w "Menu 1" i "Menu 2" z
lewego marginesu. Szczególnie interesujące
wyniki moich badań "nadprzyrodzonego"
zawarłem na stronie
evolution_pl.htm
która w punktach #B1, #B5, #B6 i #B6.2
zawiera m.in. opis samoewolucji Boga
oraz formalny dowód naukowy, że "to Bóg
stworzył pierwszą parę ludzi", czy na stronie
evil_pl.htm
która ujawnia, że z wysoce istotnych powodów -
jakie wyjaśniłem dokładniej w punktach #L1 i #L2 strony
magnocraft_pl.htm,
na naszej planecie celowo "symulowana" jest
sytuacja iż jakoby aktualnie znajduje się ona
w mocy szatańskich UFOnautów, poziom
techniki których może być uważany za
niemal "nadprzyrodzony". Opisy jeszcze
innych tajemnic oataczającego nas świata
jakie dotychczas badałem, zawarte są także
w początkowych podrozdziałach
z pierwszego tomu 1 mojej najnowszej
monografii [1/5] "Zaawansowane urządzenia magnetyczne".
Do Malborka i jego zamku przyciągają mnie NIE
tylko ich tajemnice, ale także szczegółna więź
uczuciowa. Dlatego jestem relatywnie częstym
odwiedzającym to miasto i zamek. Praktycznie
do Malborka przybywam każdego razu kiedy
przylatuję do Polski. Niniejsza strona stanowi
jeden z produktów owych moich częstych
odwiedzin. Oto fotografia mnie i mojej
żony, wykonana na tle zamku w Malborku.
Fot. #B1 (R1 z [10]): To ja (czyli Dr inż. Jan Pająk) z żoną, przy zamku w Malborku.
Zdjęcie z maja 1995 roku. Po prawej stronie tego
zdjęcia wyraźnie widać intrygującą "Bramę Wodną"
zamku w Malborku, a na wierzchołku owej bramy
widać nawet szary stożkowy cokół z "żabą"
pokazaną poniżej na zdjęciu "Fot. #H1ab".
* * *
Zauważ że można zobaczyć powiększenie
każdej fotografii z niniejszej strony internetowej, poprzez zwykłe kliknięcie
na tą fotografię. Ponadto większość wyszukiwarek jakie obecnie są w użyciu,
włączając w to także popularny "Internet Explorer", pozwala również na
załadowanie każdej ilustracji do swojego
własnego komputera, gdzie można jej się do woli przyglądać, gdzie daje się ją
redukować lub powiększać, a także drukować, za pomocą posiadanego przez
siebie software graficznego.
#B2.
Dlaczego jedyna już istniejąca i pracująca
dla dobra ludzi teoria wszystkiego zwana
Konceptem Dipolarnej Grawitacji
(Kodig) jest aż tak przydatna w wyjaśnianiu nadprzyrodzonego
oraz w rozszyfrowywaniu innych poprzednio niewyjaśnialnych zjawisk:
Najlepsze moim zdaniem wyjaśnienie dlaczego
naukowa
teoria wszystkiego
zwana
Konceptem Dipolarnej Grawitacji
pozwala nam na aż tak zgodne z empiryką i aż
tak zrozumiałe wyjaśnienie wszelkich uprzednio
niewyjaśnialnych zjawisk, opublikowane zostało
w punkcie #J5 totaliztycznej strony
wszewilki_jutra.htm.
W owym punkcie #J5 poznawanie czegokolwiek
o czym ludzkość ciągle NIE ma najmniejszego
pojęcia przyrównane jest do wspinania się na
wysoki mur naszej niewiedzy. Jeśli poznawania
tego dokonujemy wyłącznie na bazie tego co
wiemy z codziennego życia i z empiryki, wówczas
wspinanie to może być przyrównane do próby
pokonania wysokiego muru bez żadnego narzędzia.
Jeśli jednak mamy jakąś teorię naukową która
wyjaśnia nam mechanizm szeregu obserwacji
empirycznych, wówczas ilustratywnie daje się
to porównać do przekraczania muru poprzez
przystawienie do niego drabiny lub rusztowania.
Owa teoria pozwala bowiem aby niezależnie od
empiryki opierać się również na stwierdzeniach
tejże teorii - co ma takie same znaczenie jak
możność wspinania się kiedy równocześnie
możemy się opierać na murze i na drabinie.
Aż do czasu kiedy w 1985 roku ja zdołałem
wypracować woą naukową
teorię wszystkiego
zwaną
Konceptem Dipolarnej Grawitacji,
"Kodig", ludzkość NIE posiadała jeszcze żadnej
teorii, która dawałaby zgodne z empiryką
wyjaśnienia dla takich zjawisk jak
telekineza,
telepatia,
cuda,
dusza,
Bóg,
grawitacja,
czas,
moralność,
depresja,
katastrofy,
przepowiednie,
itp. Dlatego naukowe poznawanie tych zjawisk było
wówczas niemal niemożliwe. Jednak z chwilą kiedy ów
Koncept Dipolarnej Grawitacji
"Kodig" został opracowany i opublikowany, natychmiast się
okazało, że wszystkie te zjawiska mają racjonalne
i logiczne wytłumaczenie naukowe, a także swój
mechanizm działania, swoje pochodzenie, uzasadnienie,
itp. W podobny też sposób ta moja teoria wszystkiego
na niniejszej stronie pozwala na naukowe wyjaśnienie
całego szeregu uprzednio niezrozumiałych zjawisk
i tajemniczych manifestacji, jakie czasami są empirycznie
obserwowane w średniowiecznym zamku pokrzyżackim
z Malborka.
Część #C:
Figura krzyżackiej Madonny z Malborka, a przysłowie "Polak mądry dopiero po szkodzie":
#C1.
Złowroga figura krzyżackiej Madonny z Malborka, znana ze swej
nienawiści do Polaków, która wymagała aż pól bitewnych drugiej
wojny światowej, aby zostać zniszczona, oraz która dla zwrócenia
na siebie uwagi i dla zostania odbudowaną, zwiodła mnie w
błędne wierzenie, że dokonała na mnie cudownego uzdrowienia:
Aż do niemal zakończenia drugiej wojny
światowej, we wnęce ze wschodniej
elewacji kościoła Najświętszej Matki
Boskiej z Zamku Wysokiego w Malborku,
znajdowała się ogromna, bo wysoka
na 8 metrów krzyżacka figura Madonny
z Dzieciątkiem na ręku wykonana
ze stiuku (czyli sztucznego kamienia).
Figura ta skonstruowana była przez
Krzyżaków jacy odebrali Polakom
ziemie których ona doglądała. Z
upływem czasu zasłynęła też ona
ze swojej wrogości wobec Polaków.
M.in. przywiązana do niej została
stara przepowiednia, stwierdzająca że
przez aż
tak długo, jak długo figura ta dogląda
nadzorowane przez siebie ziemie,
panował na nich będzie język
niemiecki zaś ziemie te pozostaną
pod niemiecką kontrolą -
po więcej szczegółów patrz punkt
#D1 z odrębnej strony o nazwie
przepowiednie.htm.
Przepowiednia ta dopełniła się na końcu
drugiej wojny światowej, kiedy w wyniku
tajemniczych zdarzeń eksplodowała
amunicja składowana w kościele w
niszy którego figura ta stała, zmiatając
tą figurę z powierzchni naszej planety.
Jednocześnie ziemie które figura ta
nadzorowała przez wieki powróciły
do Polski i ponownie zapanował na nich
język polski. Niestety, w drugim dziesięcioleciu
21 wieku jakieś mroczne siły odrestaurowały
tę złowrogą figurę. To zaś oznacza, że
przywrócą one również nadprzyrodzone
moce owej starej przepowiedni, co z kolei
naruszy stabilność i pokojowy balans
dzisiejszej Europy. Dlatego ja uczyniłem
wszystko co w mojej mocy aby NIE
dopuścić, że figura ta zostałaby odrestaurowana.
Zalecam więc aby czytelnik zapoznał
się z punktem #C5 tej strony, w którym
wyjaśniam dlaczego starałem się uczynić
wszystko co w mojej mocy aby przeszkodzić
w odbudowaniu tej złowrogiej figury w jej
dawnym ekspansywnym zorientowaniu i
anty-polskim symboliźmie.
Dodam tutaj, że sprawie owej złowrogiej dla
Polaków przepowiedni przywiązanej do tej
figury krzyżackiej Madonny z Malborka, poświęciłem
całą dużą "część #D" z odrębnej strony o nazwie
przepowiednie.htm,
na której omawiam wszystkie znane mi staropolskie
przepowiednie oraz dowody na ich wypełnianie się.
Oto jak "Słownik Geograficzny Królestwa
Polskiego i Innych Krajów Słowiańskich"
wydany w Warszawie w 1884 roku, na
stronie 943 pod hasłem Malbork,
opisuje ową figurę swoim nieco
archaicznym językiem, cytuję:
"Prezbiteryum zamyka półośmiobok, na
którego środkowym polu, gdzie zamiast
okna zrobiono framugę, znajduje się
od zewnątrz kolosalna, dobrze zachowana
i nieźle odrestaurowana figura N.M.
Panny, patronki tego grodu, z dzieciątkiem
Jezus na ręku. Wysokość figury wynosi
przeszło 8 metrów, dzecięcia prawie 2 m.
Stara ta figura z czasow Winrycha von
Kniprode (1351-82), układana na pełnym
rdzeniu z kolorowej mozaiki, jest niemal
unikatem; oprócz pobliskiego acz mniejszego
wyrobu w pobliskim Kwidznie (ścięcie
Św. Jana) i sądu ostatecznego w katedrze
Św. Wita w Pradze, średniowieczne mozaiki
w tych rozmiarach poza obrębem Włoch nie
istnieją. Złote tło framugi i niebieskie
jej obramienie
nasiane gwiazdami, są
również z mozaiki układane; staniol
(mineral-dopisek mój) ułożony na kawałku
szkła, a drugim kawałkiem nakryty, daje
złoty kolor. Figura ta, obrucona ku
wschodowi, jest robotą wenecką; w Wenecji
bowiem były mozaiki rzeczą bardzo zwykłą,
a w. mistrzowie mieli tam dawniej swoją
rezydencye."
Fot. #C1a (B5 z [10]): Zdjęcie
z czerwca 2004 roku. Przedstawia ono mnie
(dr inż. Jan Pająk) oraz pustą niszę kościoła zamkowego
w Malborku, gdzie aż do czasów drugiej wojny
światowej stała wroga Polakom figura krzyżackiej
Madonny z Malborka, dawniej słynąca też z
cudownych uzdrowień. Niestety ja
sam doświadczyłem od tej krzyżackiej Madonny
z Malborka zarówno jej zdolność do tymczasowego
wyleczenia jak i do zdalnego "zadania" choroby -
po szczegóły jej teatralnie leczących zdolności
patrz punkt #E2 poniżej, zaś jej zdolność do
zdalnego zadawania choroby tym osobom których
ona NIE lubi (np. Polakom przysługującym się
polskości doglądanych przez nią ziem) - opisują
m.in. punkty #A2 i #F5 niniejszej strony. W tym
miejscu proszę też odnotować, że te bardziej
podobne do ludzkiej grzeszności i uczuciowej
preferencyjności niż do wszech-ogarniającego
miłosierdzia Matki Jezusa działania krzyżackiej
Madonny z Malborka są całkowicie zgodne z
tym o czym (między wierszami) Biblia stara się
nas ostrzegać w wersetach 20:3-5 w bibilijnej
"Księgi Wyjścia" - jakie to wersety zacytowałem
w podpunkcie oznaczonym "- 0." z punktu #C7
niniejszej strony, a także zgodne z empirycznym
materiałem dowodowym jaki zaprezentowałem w
"części #I" mojej innej strony internetowej o nazwie
sw_andrzej_bobola.htm.
Malborska Madonna słynęła też z wrogiej dla Polaków
przepowiedni - która wymagała aż drugiej wojny
światowej aby jej wrogie dla Polski nadprzyrodzone
działania mogły zostać zastopowane (przepowiednię
tę zacytowałem i opisuję w punktach #A2, #C1 i
#C4 niniejszej strony). Zajmowana przez tę Madonnę
nisza widoczna jest ponad moją głową - ta otynkowana
wewnątrz na biało.
Na moje urodziny w 1995 roku, ta krzyżacka figura
potraktowała mnie wysoce spektakularnym (i przewrotnym)
widowiskiem, które aż do 7 kwietnia 2010 roku
uważałem za rodzaj "cudownego uzdrowienia".
(Jak to jednak wyjaśnię w częściach #E i #F tej
strony, najprawdopodobniej było ono tylko "pozorem
uzdrowienia".) To niby "uzdrowienie" opisałem potem
dokładnie na całym szeregu swoich stron internetowych
i publikacji, włączając w to również i niniejszą
stronę o tajemnicach i ciekawostkach zamku z
Malborka -
po jego szczegółowy opis patrz punkt #E2 poniżej.
Z kolei owe moje publikacje zainicjowały
nawrót zainteresowania społeczeństwa ową
figurą, jakiego końcowym wynikiem było
wysoce niefortunne powołanie fundacji
Mater Dei -
która jako cel postawiła sobie odbudowanie tejże
złowrogiej figury. Ja jednak od samego początku wiedziałem
o wrogim do Polski i Polaków nastawieniu tej figury.
Wiedziałem też o przywiązanej do niej starej przepowiedni,
że jeśli figura ta zostanie kiedykolwiek odbudowana,
język niemiecki powróci na doglądane przez nią ziemie.
Dlatego gdybym NIE został zwiedziony fortelem przez
ową krzyżacką figurę w opisanie swoich z nią doświadczeń,
nigdy dobrowolnie bym nic NIE uczynił co mogłoby się przyczynić
do jej odbudowania. Skoro zaś zupełnie bez mojej intencji
figura ta wykorzystała moje zdolności do zwrócenia
na nią ludzkiej uwagi, niniejszym czynię teraz wszystko
co tylko w mojej mocy aby jednak powstrzymać próby
jej odbudowy. Mam też nadzieję że treść niniejszej
strony przyczyni się do zarzucenia ogromnie
nierozważnego czyjegoś pomysłu aby jednak
odbudować tą złowróżebną krzyżacką figurę.
Owo spektakularne "niby-uzdrowienie" jakiego
doznałem w Malborku, zainspirowało mnie też
do badań mechanizmu takich uzdrowień. W
wyniku tych badań zdołałem ustalić, że "uzdrowienia"
faktycznie to mogą być dokonywane przez
praktycznie każdy obiekt, jaki zgromadzi
w sobie wymaganie duży ładunek inteligentnej tzw.
energii moralnej.
Przykładowo, w dzisiejszej Malezji ludzie bardzo
powszechnie zwracają się o dokonywanie uzdrowień
do specjalnych rodzajów drzew lub kamieni, które
nazywane są tam Datuk. Wygląd jednego
takiego drzewa "datuk" pokazałem poniżej na
"Fot. #D1" oraz na odrębnej stronie internetowej
ufo_pl.htm.
Kiedyś przy Kościele Św. Anny koło Milicza
istniał bardzo stary dąb oraz "anielski kamień",
opisane m.in. na stronie
sw_andrzej_bobola.htm
oraz na stronie
milicz.htm,
które w przeszłości też dokonywały cudownych
uzdrowień i przywracały płodność. Ów leczący
bezpłodność "anielski kamień" z kościółka Św.
Anny koło Milicza zniknął ze swego odwiecznego
miejsca gdzieś pomiędzy latami 1981 a 2004
(po raz ostatni ja widziałem go właśnie w 1981
roku, potem wyemigrowałem do Nowej Zelandii,
kiedy zaś ponownie go tam szukałem w 2004
roku - wówczas już go tam nie było). Dla
odmiany na tropikalnej wspie Borneo uzdrowień
dokonują specjalnie rzeźbione totemy drewniane
jakich przykłady pokazałem na "Fot. #D2" poniżej.
Z kolei aby obiekty te zgromadzily w sobie wymaganą
energię moralną, wystarczy aby spora liczba ludzi
zaczęłą się do nich modlić. Czyli praktycznie każdy
obiekt do którego modli się wielu ludzi, po jakimś
czasie nabywa potencjał do dokonywania
nadprzyrodzonych aktów - w tym np. cudownych
uzdrowień. Innymi słowy, zdolność do dokonywania
uzdrowień wcale NIE jest czymś niezwykłym, tyle że
podobnie jak "czarna magia" ludzie NIE wiedzą niemal
nic na jej temat. Co gorsze, jak wyjaśnię to dalej w
"części #F" tej strony, podobnie jak "czarna magia"
takie niby-uzdrawianie przez najróżniejsze figury,
bożyszcza, czy idole często obraca się przeciwko ludziom
i faktycznie sprowadza chorobę zamiast uzdrowienia.
Powyższa fotografia dzisiejszego wyglądu
samej niszy w której owa figura krzyżackiej
Madonny z Malborka kiedyś stała, pokazana
jest też jako zdjęcie "Fot. #D25" na odrębnej
stronie internetowej o prastarym polskim mieście
z "Bursztynowego Szlaku", nazywającym się
Milicz.
Z kolei dzisiejszy wygląd niszy w której figura
krzyzackiej Madonny z Malborka kiedyś stała
pokazuje Fot. #C6 poniżej"
Fot. #C1b: Niewielka złocista
mozaika istniejąca na zewnątrz katedry
w Kwidzyniu, prezentująca scenę
"Ścięcia Św. Jana".
Wykonana ona została tą samą techniką
jak owa mozaika pokrywająca figurę
krzyżackiej Madonny z zamku w
Malborku. Pochodzi też z tego samego
okresu. Ponieważ jednak do mozaiki
tej NIE przywiązana jest żadna złowróżebna
przepowiednia, mogła ona przetrwać
nietknięta aż do naszych czasów.
#C2.
Nadprzyrodzone moce figury krzyżackiej Madonny z Malborka i ich pochodzenie:
Ponieważ owa figura była aż tak stara,
poddawana ona była najróżniejszym
religijnym praktykom i wierzeniom przez
wiele kolejnych wieków. Stąd została
nasycona inteligentną energią niezliczonych
modlitw - jako taka stając się zdolna do
dokonywania nadprzyrodzonych aktów.
Dla przykładu, była ona w stanie dokonywać
uzdrawiania chorych ludzi.
Jej nadprzyrodzone moce mogą być
dzisiaj uzasadniane faktycznym działaniem
chińskiego tzw.
feng shui
opisywanego w punkcie #H1 tej strony.
Niestety, niezależnie od religijnego
znaczenia, figura ta była także symbolem
politycznej opresji Krzyżaków nad obszarem
jakiego doglądała, dokonywanej w imię
Boga. Dlatego do owej złowrogiej figury
przywiązana była stara przepowiednia
opisywana w punktach #C1, #C4 i #C5
tej strony. Ta przepowiednia się wypełniła
kiedy ów symbol religijnej opresji został
zniszczony tajemniczą eksplozją w ostatniej
fazie bitwy o zamek w Malborku, mającej
miejsce przy końcu Drugiej Wojny Światowej.
Oto jak owa figura zwykła wyglądać:
Fot. #C2abc (tj. góra, środek, dół)):
Oto stare fotografie figury krzyżackiej Madonny z Malborka, wykonanej ze stiuku (tj. sztucznego kamienia).
Jak widać z powych fotografii, posąg tej Madonny został zamodelowany w ustawieniu
reprezentującym expansję i kontrolę nad ziemiami których posąg ten doglądał. Stąd
doskonale symbolizował on intencje Krzyżaków jacy go wystawili, wzmacniając swoimi
nadprzyrodzonymi mocami agresywne działania owych Krzyżaków. Gdyby więc ten
proroczy posąg miasł zostać odrestaurowany w dzisiejszych czasach, jego ekspansywna
i złowroga postawa powinna być celowo zmieniona (tak jak
filozofia totalizmu
a także chińska wiedza o
feng shui
nam to doradza - patrz punkt #C5 poniżej), aby symbolizował on i umacniał swoimi
nadprzyrodzonymi mocami obecną sytuację ziem jakie on nadzoruje. Jak tego dokonać
wyjaśnia to punkt #C5 poniżej. (Kliknij na wybraną fotografię jeśli zechcesz ją powiększyć.)
(a - góra) fotografia pochodzi
z widokowki datowanej w latach 1930-tych.
Była ona publikowana przez Alberta
Frisch z Berlina. Pokazuje głowę
owej figury, ze Świętym Dzieciątkiem
siedzącym na ręku. Po więcej
danych na jej temat patrz strony internetowe
zamek.malbork.com.pl,
zamek.malbork.pl, oraz
przewodnicy.com.
(b - środek) fotografia faktycznie
jest jedną klatką zaczerpniętą ze starego
niemieckiego filmu o tytule "Land an der
Weichsel" w reżyserii von Caengel, z 1943
roku. Ogromnie interesujące jest, że zarówno
Madonna z owej krzyżackiej figury, jak
i dzieciątko, posiadały charakterystyczne
"trójkątne twarze" oraz "pośladko-podbne"
wybrzuszenia na brodzie - czyli cechy
anatomiczne które są typowe dla UFOnautów -
co wyjaśnia dokładniej podpis pod ilustracją
"Fot. #G2d" poniżej, a także podpis
pod "Rys. #2" ze strony internetowej
ufo_pl.htm,
oraz podpis pod "Fot. #1" ze strony internetowej
antichrist_pl.htm.
Wygląda więc na to, że powyższa figura
powstała ponieważ przykładowo kiedyś
jakaś UFOnautka skonfrontowała ludzi
w spektakularnym "podszywaniu się"
pod Matkę Boską i pod Jezusa.
(c - dół) fotografia pochodzi z niemieckiej
tzw. "Serii Wojennej". Była ona publikowana
przez Deutsche Kunstverlag z Berlina około
1940 roku. Pokazuje ona całą figurę idola
krzyżackiej Madonny z Malborka, razem z
wnęką w murze kościoła w której figura ta
była ustawiona.
#C3.
Historyczny przykład wyzwolenia niszczycielskich mocy
"krzyżackiej Madonny z Malborka" oraz jej wrogości wobec Polaków:
Na temat nadprzyrodzonych mocy omawianej
tutaj figury, a także na temat jej wrogości wobec
Polaków, dosyć sporo informacji zawartych
jest w starych manuskryptach. Oto co
przykładowo na jej temat pisze
"Borck: Echo sepulcralis" w manuskrypcie
z 1765 roku, strona 157, cytuję:
"Po sławnej bitwie pod Grunwaldem stoczonej
dnia 15 lipca 1410 r., postąpiło zwycięskie
wojsko polsko-litewskie pod Malbork, gdzie
atoli przednie straże stanęły dopiero 26
lipca, chociaż odległość wynosi tylko mil
15 (mila staropolska = 8.834 km: dopisek mój).
Użył tego czasu komtur świecki Henryk Reuss
von Plauen, zebrał naprędce posiłki skąd
mógł i obsadził zamek, gdzie się wkrótce
znalazły i resztki z pod Grunwaldu. Potem
spalił miasto, zerwał most na Nogacie i
postanowił bronić się do ostateczności.
Przystąpił tedy król do oblężenia tej
silnej twierdzy, ale kule kamienne nie
mogły przebić wybornej cegły i rozlatywały
się w kawałki; tymczasem roznosiły lekkie
oddziały jazdy po kraju przestrach i zniszczenie.
Ale brak żywności spowodował Henryka
von Plauen rozpocząć z królem układy;
ofiarował więc on ustąpić Polsce Pomorze,
ziemię chełmińską i michałowską;
same tylko Prusy zdobyte na poganach
miały pozostać przy zakonie. Należało
Polakom przyjąć te korzystne warunki,
ale dostojnicy w radzie królewskiej i
wielu ze szlachty nastawali na całkowite
wypędzenie krzyżaków z Prus, co
według ich zdania zależało tylko
od wzięcia Malborka i kilku zamków.
Jagiełło dał tedy odmowną odpowiedź.
Ale odtąd szczęście jakoś opuszczać
zaczęło oblegających; brak dobrej
żywności i pora gorąca sprowadziły w
obozie choroby; co gorsza, rozniosło
się, że puszkarz, który ugodzić chciał
w obraz N.M. Panny w kaplicy Św. Anny
zaniewidział (z pewnością chodzi tu
nie o obraz - lecz o figurę Madonny:
dopisek mój). Powiadano sobie nawet,
że gdy z niego drwił jego przełożony
i sam drugi raz wycelował do figury,
działo się rozpękło i zabiło stojącego
obok wodza tatarskiego; Tatarzy tem
rozgniewani, tarczami zabili zuchwałego
bluźniercę; miał to być ten, który
pod Grunwaldem pierwszy dzidą zwalił
w. mistrza Ulryka von Jungingen."
#C3.1.
Los grunwaldzkiego bohatera, a działanie moralnego "prawa bumerangu":
Ów drwiący "przełożony" puszkarza z powyższego
historycznego zapisu kronikarskiego, zatłuczony
na śmierć przez Tatarów, NIE bez powodu
jest wskazywany wysoce dyplomatycznie
i ostrożnie, tj. bez podania jego nazwiska.
Po 1410 roku był on bowiem szeroko wówczas
znanym i słynnym bohaterem bitwy pod
Grunwaldem. Podczas tej bitwy wsławił
się przecież na całą Polskę i Litwę z faktu,
że był pierwszym który dopadł i dzidą zwalił
wielkiego mistrza krzyżackiego z konia na
ziemię, poczym wraz z innymi walczącymi
po polskiej stronie zatłukł tego mistrza na
śmierć. W owych czasach wszyscy go
znali i wszyscy o nim mówili. Jego postać
jest nawet utrwalona na słynnym
obrazie "Bitwa pod Grunwaldem" pędzla Jana Matejko.
(Na obrazie tym jest on utrwalony w samym
centrum i na pierwszym planie, jak stojąc
z gołą piersią wypiętą na oglądającego ten
obraz, wymierza on dzidę w wielkiego mistrza.)
Stąd późniejsza śmierć tego szeroko znanego
Polakom i Litwinom bohatera, raportowana
w powyższym historycznym zapisie, stanowi
rodzaj "lekcji moralnej" przekazanej nam w
typowy dla metod Boga sposób, mianowicie
w sposób jaki szokuje i zmusza do zastanowienia,
jaki ma dostarczać informacji na której każdy
może polegać, ale jednocześnie jaki NIE
ma odbierać nikomu jego "wolnej woli" -
ponieważ umożliwia on także odmienne
interpretowanie (co wyjaśniam dokładniej
m.in. w punkcie #C2 ze strony o nazwie
tornado_pl.htm).
Owa lekcja moralna doskonale nam ilustruje działanie
moralnego "prawa bumerangu". (Działanie to
opisane jest m.in. w punkcie #C4.4 strony o nazwie
morals_pl.htm,
zaś dodatkowo wyjaśnione w punkcie #B3 strony o nazwie
mozajski.htm.)
Mianowicie, ilustruje nam ona, że "uczucia
jakie swoimi działaniami my wywołujemy u innych
ludzi, po jakimś czasie wracają do nas i my sami
też musimy je przeżywać". Aczkolwiek działanie
owego moralnego "prawa bumerangu" nieustannie
dopada każdą osobę na Ziemi i każdy ma możność
jego potwierdzenia zarówno na sobie jak i na osobach
które dobrze zna, niestety NIE ma wielu pisanych
raportów na jakich można polegać i jakie też je
potwierdzają równie wymownie jak powyższy
historyczny zapis kronikarski. Ludzie po prostu
są bardzo powolni i bardzo niechętni w przyznawaniu,
że owo "prawo bumerangu" faktycznie działa i że
nieubłaganie dopada ono każdego.
Gdy jeszcze uczęszczałem do liceum, nasz
nauczyciel języka polskiego, Pan Tadeusz
Nalewajko (wspominany także na mojej stronie o nazwie
lo.htm)
opowiedział nam ciekawostkę o owym epizodzie
bitwy pod Grunwaldem, kiedy to wielki mistrz krzyżacki
został zwalony dzidą na ziemię przez bohatera
walczącego po polskiej stronie. Z powodu jaki
trudno wytłumaczyć odmiennie niż "programowanie
przyszłości", owa ciekawostka utkwiła do dzisiaj
w mojej pamięci. To prawdopodobnie z powodu
jej usłyszenia, kiedy już w swym dorosłym życiu
natknąłem się na zapis kronikarski przytoczony
w punkcie #C3 powyżej, natychmiast go tu
opublikowałem. Obecnie najbardziej mnie
intryguje w owej ciekawostce, że Pan Nalewajko
referował do tego grunwaldzkiego bohatera po
imieniu i nazwisku.
Niemniej chociaż owo nazwisko może stanowić
interesującą ciekawostkę, jednak deliberacje jakie
mogłoby ono pobudzić niepotrzebnie odciągałyby
uwagę czytelnika od tego co w niniejszym
punkcie jest najważniejsze - tj. od kronikarskiego
udokumentowania działania moralnego "prawa
bumerangu". Tymczasem poznanie owego
nazwiska wcale NIE jest nam potrzebne dla
poznania "prawa bumerangu" i dla jego
przestrzegania w naszym życiu. Tamtą
ciekawostkę opowiedzianą nam w liceum,
wspominam więc tu tylko aby uświadomić,
że tego typu niby marginalne ciekawostki,
często okazują się potem ogromnie istotne
dla tego co czynimy w swym późniejszym
życiu. Przykładowo, także w czasach liceum
poznałem też inną podobną ciekawostkę
o Polaku który zbudował pierwszy latający
samolot na świecie. W późniejszym dorosłym
życiu moralna wymowa owej ciekawostki pobudziła
mnie do przeprowadzenia długich i mozolnych badań
oraz prób naprawiania historycznej niesprawiedliwości,
jakich wyniki opisałem m.in. na swej stronie o nazwie
mozajski.htm.
Wracając jednak do omawianego tu prawa moralnego,
to powodem dla którego tak trudno znaleźć obecnie
historyczne dane jakie potwierdzają działania "prawa
bumerangu", okazuje się być naturalny proces
społeczny jaki powoduje, że wszelkie historyczne
"czarne charaktery" z upływem czasu są "wybielane".
Owo "wybielanie" jest wynikiem równoczesnego
działania aż trzech tendencji społecznych. Mianowicie,
po pierwsze, z upływem czasu pojawia się coraz
więcej ludzi którzy mają jakiś istotny interes aby
"wybielić" owe "czarne charaktery". Przykładowo,
mogą to być twórcy filmowi - którym pasuje aby te
czarne charaktery na ekranie wyglądały NIE tak
czarno, albo pisarze - którzy aby uczynić swoje
książki bardziej atrakcyjne, napisali coś co zaprzecza
powszechnie znanym faktom, albo poszukiwacze
sławy - którzy aby skierować na siebie uwagę
innych ludzi twierdzą odwrotność historycznej
prawdy, albo ojcowie miast związanych jakoś
z tymi "czarnymi charakterami" - którzy aby
przyciągać i zabawiać turystów przekręcili kilka
faktów i pododawali nieco powymyślanego przez
siebie "dobra" do gorzkiej historycznej prawdy,
albo wrogowie tych których "czarne charaktery"
pokrzywdziły - a więc którzy się cieszą z tego
co zaszło, albo potomkowie owych "czarnych
charakterów" - którym zależy na oczyszczeniu
rodzinnego nazwiska z historycznej stygmy,
itd., itp. Po drugie, z czasem wymierają osoby
które zostały pokrzywdzone przez te "czarne
charaktery", a stąd które NIE boją się protestować
kiedy pojawia się takie przekręcanie historycznej
prawdy, czyli kiedy "zło" zaczyna być nazywane
"dobrem". Po trzecie zaś, z upływem czasu goją
się rany zadane przez owe "czarne charaktery",
tak że dla ludzi przestaje być widoczny związek
pomiędzy tym co one uczyniły, a sposobem na
jaki umarły lub zostały ukarane w swoim późniejszym
życiu. Stąd coraz mniejsza proporcja ludzi jest
zainteresowana aby prawda pozostała prawdą.
Istnieje sporo przykładów na działanie powyższego
procesu społecznego. Najlepszym dzisiejszym
przykładem jest Hitler, którego faktyczne działania
coraz więcej ludzi zaczyna "wybielać", zaś coraz
mniej ludzi pamięta. Dostępne są też jednak inne
doskonałe przykłady historyczne, dla jakich faktyczne
postępowanie i niedawne "wybielanie" udokumentowane
zostały "na piśmie", a stąd o jakich dzisiaj można
sobie łatwo poczytać np. w internecie. Jednym
z nich jest (a) angielski król "Ryszard III" -
którego kości zostały odgrzebane w styczniu 2013
roku (patrz artykuł "I absolutely knew I was walking
on his grave" - tj. "ja byłam pewna że stąpałam po jego
grobie", ze strony B1 nowozelandzkiewj gazety
The Dominion Post,
wydanie z wtorku-Tuesday, February 5, 2013).
NIE pomaga tu, że jest faktem historycznym iż
ów "Richard III" uzurpował dla siebie tron od
oddanego jego opiece 12-letniego bratanka -
którego osobiście zamordował (wraz z młodszym
bratem tego bratanka). NIE ma znaczenia, że
jest on pamiętany jako tyran, niegodziwiec i złośliwiec.
Nic nikomu NIE mówi, że w bitwie w jakiej zginął
większość jego armii odmówiła wzięcia udziału
i przeszła na stronę przeciwnika. Przestały
już przekonywać ludzi szokujące opisy
Richarda III w poświęconej mu sztuce teatralnej
napisanej przez samego Shakespeare'a. NIE
ma też już znaczenia, że z góry wiedząc jakie
będzie on wiódł życie, Bóg uczynił go garbusem -
zgodnie z zasadami działania Boga opisanymi
np. w punktach #G1 do #G5 strony o nazwie
will_pl.htm.
Nagle, wszystkie te fakty zaczęły być "odkręcane"
przez ludzi zainteresowanych z różnych powodów
aby go "wybielić" - po odnośny przykład patrz
artykuł "Toilet a grave threat to buried king" (tj.
"publiczna toaleta śmiertelnym zagrożeniem
dla pochowanego króla"), ze strony A39 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie ze środy (Wednesday), February 6,
2013. Inny przykład (b) takiego
"wybielania" zmarłej kobiety, uprzednio
będącej szczególnie nielubianą głową rządu
Anglii, opisany jest m.in. w artykule o tytule
"Death just an excuse to dance on the streets"
(tj. "śmierć jest wymówką aby tańczyć na
ulicach"), ze strony B5 gazety
The Dominion Post Weekend,
wydanie z soboty (Saturday), April 13, 2013;
a także w szeregu innych artykułów opisujących
reakcje zwykłych Anglików na śmierć tej byłej
głowy ich państwa - np. artykułu o tytule
"Compassion? There was none then so there
is none now" (tj. "litość? Nie było żadnej wówczas
nie ma więc jej i teraz"), ze strony B4 gazety
Weekend Herald,
wydanie z soboty (Saturday), April 13, 2013;
czy artykułu "Saved the UK did she? Yes and
no" (tj. "czyż nie uratowała ona Anglii? Tak
i nie"), ze strony A28 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie z czwartku (Thursday), April 11, 2013.
Jest szokującym, jak bardzo dzisiejsza konfuzja
na temat czym naprawdę jest "moralność" i "moralnie
poprawne działanie", potrafi zróżnicować ludzkie opinie
na temat czy czyjeś postępowanie było dobre czy
tez złe. (Po ponadczasową definicję "moralności"
patrz punkt #B5 na stronie o nazwie
morals_pl.htm.)
Właśnie z uwagi na działanie powyższego procesu
społecznego "wybielającego" z czasem "czarne
charaktery", jeśli ktoś chce przekonać się, że
moralne "prawo bumerangu" faktycznie działa,
wówczas powinien studiować losy współczesnych
mu ludzi. Po jeden z wielu takich istniejących
przykładów patrz artykuł "Legendary sniper killed
at gun range" (tj. "legendarny snajper zastrzelony
na strzelnicy") ze strony B3 nowozelandzkiewj gazety
The Dominion Post,
wydanie z wtorku (Tuesday), February 5, 2013 -
który to artykuł opisuje śmierć amerykańskiego
snajpera jaki w Iraku zastrzelił ponad 150 przeciwników,
aby samemu zostać zastrzelonym we własnym kraju
przez innego weterana z Iraku, jakiemu starał się
udzielić przyjacielskiej pomocy.
Opisy z niniejszego punktu uświadamiają nam
aż cały szereg wysoce istotnych dla nas faktów,
które mogą zadecydować o naszym losie. Przykładowo,
uświadamiają nam, że na codzień żyjemy rozdarci
pomiędzy dwoma systemami praw, zwykle nawzajem
sprzecznymi, mianowicie rozdarci pomiędzy (1)
doskonałymi prawami boskimi - które formują
to co nazywamy "moralnością" (jakiej jawnym celem
wypracowania jest "zapewnienie szczęśliwego życia
dla wszystkich ludzi"), oraz (2) egoistycznymi
prawami ludzkimi - które formują zniewalający
nas "system legalny" (jakiego dobrze ukrytym celem
jest "zapewnienie bogactwa i dobrobytu dla jednej
grupy ludzi, kosztem wyzysku i zniewalania innych
grup ludzi" - np. patrz punkty #T1 do #T3 strony
humanity_pl.htm).
System praw boskich ma powszechnie akceptowalny
cel. Jest on też bardzo klarowny i łatwy do przestrzegania.
Wszakże dla przykładu nakazuje on nam
"nie zabijaj i nie krzywdź innych ludzi,
bowiem każdy rodzaj uczuć jakie zaindukujesz
u swoich ofiar, w przyszłości sam będziesz też
musiał przeżyć" - po szczegóły patrz opisy
karmy.
Natomiast ludzki system legalny NIE posiada
powszechnie akceptowalnego celu, jest skomplikowany,
trudny do zrozumienia, nieprzyjemny i niesprawiedliwy
w realizacji, kosztowny i niemoralny (np. patrz punkt #T1 strony
humanity_pl.htm),
nieefektywny, itp. Wszakże przykładowo nakazuje
nam on m.in. "pod
groźbą surowych kar, lub sądu wojennego, musisz
ubrać ten mundur i zabijać lub zniewalać mieszkańców
innych ziem którzy przeszkadzają nam w swobodnym
dostępie do tego co oni posiadają, a co jest przedmiotem
naszych pożądań, jeśli zaś dobrze wywiążesz
się z tego co ci nakazujemy, wówczas ogłosimy
cię bohateram i pogrzebiemy z wielkimi
honorami". W tym miejscu nasuwa
się więc pytanie, czy jest to tylko "szczęśliwym
przypadkiem", czy też celowym działaniem Boga,
że (jak wyjaśnia to nam punkt #L3 na stronie o nazwie
cielcza.htm,
oraz 6 z punktu #C4.2 na innej stronie o nazwie
morals_pl.htm)
istnieją aż tysiące sposobów, aby w przypadkach
kiedy oba te systemy praw nawzajem kolidują,
wówczas dyskretnie i w sposób niepodpadający
u naszych przełożonych dawało się wybrać do
wykonania właśnie ów system ponadczasowych praw
boskich nastawionych na dobro wszystkich ludzi.
Innym też dosyć istotnym faktem uświadamianym nam
treścią tego punktu jest, że ludzkie oceny są wysoce
stronnicze, ponieważ typowo manipulują nimi osoby
o egoistycznie ukierunkowanych interesach.
Dlatego dla bezstronniej oceny jakiejś osoby
NIE powinno się patrzeć na to co o owym
kimś mówią inni ludzie, a raczej zwracać
uwagę na moralną wymowę tego co osoba
ta faktycznie uczyniła - zgodnie z zaleceniem
Boga "po czynach go poznacie".
#C4.
Przykład wypełnienia się starej przepowiedni:
W naszym zapełnionym zajęciami życiu
często natykamy się na najróżniejsze
opowieści dotyczące starych przepowiedni.
Zwykle bierzemy je z odrobiną sceptycyzmu -
ot jak kolejne bajdurzenie starych ludzi.
Jednak jeśli ktoś dokładnie przeanalizuje
historie za owymi starymi przepowiedniami,
wówczas się okazuje, że zawsze one się
wypełniają. Tyle tylko, że ich wypełnienie
się dla wielu ludzi staje się widoczne
dopiero po fakcie, nie zaś przed
nim. Zamek w Malborku jest właśnie
doskonałym przykładem jak poważnie
powinniśmy potraktować takie stare
przepowiednie.
Figura krzyżackiej Madonny ze stiuku jaką
opisałem powyżej, związana była z jedną taką
starą przepowiednią. Opisałem ją dokładniej w
punktach #D1 do #D3 strony o nazwie
przepowiednie.htm.
Owa stara przepowiednia stwierdzała, że
"przez tak
długo jak owa figura stoi na swoim miejscu,
ziemia jaką ona dogląda pozostanie pod
niemiecką kontrolą oraz będzie rozbrzmiewała
wyłącznie niemiecką mową".
Cokolwiek by nie myśleli ludzie
którzy wiedzieli o owej przepowiedni,
w końcowym efekcie faktycznie się
ona wypełniła. Figura padła bowiem
pod koniec Drugiej Wojny Światowej.
Jednocześnie zaś polska ziemia jakiej
ona doglądała uwolniona została spod
niemieckiego przywłaszczenia i po
latach niemiecczyzny zapanował na
niej język polski.
Tom 5
monografii [8] "Totalizm"
(szczególnie podrozdzial G1) opisuje
najróżniejsze prawa jakie odnoszą się
do starych przepowiedni. Zgodnie z
tymi prawami:
(a) stare przepowiednie faktycznie
są wglądami w przyszłość, tyle że
wyrażonymi za pośrednictwem prostych
słów. Jako takie one zawsze się wypełniaja; oraz
(b) stare przepowiednie, a także
obiekty do jakich się one odnoszą, wypełniają
prawa "czasowo-niezależnej przyczyny i skutku"
(owe prawa stwierdzają m.in., że "we wszelkich
sprawach kontrolowanych przez prawa
przeciw-świata, przyczyna może się stać
skutkiem,
zaś skutek może się stać przyczyną" -
po więcej informacji patrz strona
timevehicle_pl.htm).
Wyjaśniając to prawo innymi słowami,
nie powinniśmy żartować z tematu
starych przepowiedni, ponieważ wszystkie
one sa śmiertelnie poważne i z całą
pewnością kiedyś się wypełnią.
Powinniśmy też być bardzo ostrożni
w naszym traktowaniu obiektów z jakimi
takie stare przepowiednie są związane.
Dla przykładu, jakakolwiek próba
odbudowania owej figury z Malborka
(która ciągle nasycona jest energią
niezliczonych modlitw) mogłaby
spowodować znaczące zmiany polityczne
w Europie. W ten sposób naruszyłaby
ona pokój, stabilność i relatywny
dobrobyt jakimi ten obszar cieszy
się od dnia zakończenia Drugiej
Wojny Światowej. Dlatego też,
znacznie bezpieczniej dla wszystkich
tych których to dotyczy będzie jeśli
owa pełna mocy figura oraz jej przepowiednia
pozostaną w przeszłości. Wszakże,
jeśli pozostaje ona w przeszłości,
jeśli ktoś zechce - to ciągle może ją
tam odwiedzić w swoich modlitwach,
myślach i prośbach. Wszakże nasze
myśli i modlitwy są w stanie przemieszczać
się w czasie - w przeciwieństwie do
naszych ciał fizycznych. Stąd modlenie
się do tej figury kiedy zawieszona
jest w naszej przeszłości jest więc
równie skuteczne jak modlenie się do
niej gdyby była ona obecna jeszcze teraz.
Jednocześnie zaś w takim przypadku
NIE będzie ona w stanie wprowadzić
żadnych zmian do stanu politycznego
naszej planety.
Odrębna strona internetowa o nazwie
przepowiednie.htm,
a także podrozdzialy F1 oraz G2 (tomu 5)
monografii [8]
dyskutowanej wcześniej, omawiają cały
szereg innych starych przepowiedni, jakie
właśnie mają się wypełnić w bliskiej
już przyszłości. Dla przykładu, rozważają
one znane fakty na temat starej
przepowiedni o przybyciu Drugiego Jezusa
na Ziemię - kiedy waluta Euro zostanie
wprowadzona w Europie. (Owa przepowiednia
stwierdzała, że Drugi Jezus miał przybyć
na Ziemie "jak złodziej", kiedy Imperium
Rzymskie zostanie odrodzone. Z kolei
odrodzenie się Imperium Rzymskiego
symbolicznie miało miejsce dnia
4 stycznia 1999 roku, kiedy wspólna
waluta Euro zostala wprowadzona w Europie.)
Owa strona i podrozdziały kierują także naszą
uwagę na inną starą (warunkową) przepowiednię
stwierdzającą, że jeśli Polacy spełnią określone
warunki wówczas "iskra wyjdzie z Polski" - jaka
zdaje się przekazywać informację, że odnowa
moralna naszej cywilizacji może zostać zaczęta
właśnie w Polsce. Warto zwracać uwagę
na owe stare przepowiednie, jako że
zapowiadają one zdarzenia które
bezapelacyjnie nadejdą, stąd lepiej
jeśli jesteśmy świadomi ich nadchodzenia.
Zamek w Malborku jest właśnie doskonałym
przykładem, że bez względu na to jak
potężne coś może się wydawać, ciągle
przydzie taki czas, kiedy zgodnie
z działaniem przepowiedni lub praw
moralnych, jakiegoś dnia zmuszone
to będzie upaść.
#C5.
Tylko "Polak mądry po szkodzie" ma czelność budzić "śpiącego serpenta" -
czyli odrestaurować złowrogi wobec Polaków "idol krzyżackiej
Madonny z Malborka" o dowiedzionych proroczych mocach; inne narody
raczej by upamiętniły męczennicze losy kiedyś nadzorowanych
przez ten posąg ziem sceną nowego posągu o pozytywnej symbolice:
Motto:
"Przepowiednie to zapowiedzi i ostrzeżenia samego Boga, tyle że celowo wypowiadane
ustami zwykłych ludzi aby w ten sposób nie odbierać wolnej woli tym którzy je poznają."
Około 2002 roku, czyli w pobliżu czasów
kiedy m.in. przygotowywałem niniejszą
stronę internetową opisującą m.in. nadprzyrodzone
moce posągu Madonny z Malborka,
miałem niezwykły sen. Zapamiętałem go
dokładnie bowiem często potem przemyśliwałem
nad jego symboliczną wymową. We śnie
tym znalazłem się w swojej rodzinnej wsi
pod lasem przy basenie przeciwpożarowym
który opisałem m.in. w punkcie #C2 i w podpisie
pod "Fot. #E1" ze strony internetowej o
Wszewilkach.
W moim śnie basen cały wypełniony był
wodą, tyle że zamarzniętą i formującą solidną
bryłę lodu jaka zapełniała jego objętość.
W lodzie owym uwięziony przez lód, oraz z zimna
pogrążony w hibernacji (tj. w rodzaj snu zimowego),
znajdował się ogromny serpent ponad 10
metrowej długości i grubości ludzkiego uda.
Serpent ten wyglądał jak owe gigantyczne
pływające węże "anakonda" z Ameryki
Południowej, albo jak ów wąż który w
malezyjskiej dżungli zadusił i połykał
plantatora drzew gumowych - patrz
"Rys. #C1" ze strony
newzealand_pl.htm - o niezwykłościach i tajemicach Nowej Zelandii.
Mi stało się przykro że tak wspaniale
wyglądające stworzenie jest
uwięzione w lodzie i hibernuje niemal
bez oznak życia. Wiedziałem jednak
że wąż ten jest nadal żywy, tyle że uśpiony
zimnem. Miałem też dostęp do wody z
ciepłowni. Wylałem więc nieco gorącej
wody z ciepłowni na lód i z radością
śledziłem jak topienie się lodu stopniowo
uwalnia tego pięknego serpenta z okowów,
oraz jak pod wpływem ciepła wąż ten pomału
powraca do życia. Kiedy jednak serpent
ten zaczął się już poruszać oraz częściowo
stał się już wolny od lodu, wówczas tą swoją
częścią która była już oswobodzona rzucił
się na mnie z otwartą paszczą. Na szczęście
część jaka ciągle tkwiła w lodzie udaremniła
mu sukces tego ataku. W tym momencie
usłyszałem czyjś władczy głos - brzmiący
jakby głos samego Boga. Głos ten powiedział do mnie:
to
doświadczenie ma ci zademonstrować,
że przy uwalnianiu i ożywieniu "serpenta"
należy się kierować wiedzą i przezornością
a nie sentymentami - wszakże kiedy serpenta
raz się uwolni i przywróci do życia, wówczas
zadusi on i pożre zarówno uwalniającego,
jak i wielu innych niewinnych ludzi.
Po usłyszeniu owego władczego głosu
i wypowiadanej przez niego przestrogi-nakazu
nagle się obudziłem. Od owego czasu
ciągle teraz zachodzę w głowę, co
dokładnie ów władczy głos mi nakazywał
uczynić, przed czym mnie ostrzegał,
oraz co lub kogo symbolizuje ów "serpent"
którego nierozważnie niemal wówczas uwolniłem
i przywróciłem do życia - na szczęście w
porę zostałem ostrzeżony.
Dopiero w styczniu 2008 roku dotarło do mojej
świadomości, że jedną z inkarnacji owego
"serpenta" z mojego snu, może być właśnie
owa złowroga figura krzyżackiej Madonny
z Malborka o której pisałem w poprzednich
punktach #C1 do #C6. W owym bowiem
czasie dowiedziałem się, że jacyś Polacy
z Malborka w 2007 roku założyli fundację
"Mater Dei" która stawia sobie cel jaki nosi
potencjał aby sprowadzić wiele zła na Polskę
i na całą Europę - jeśli zostanie zrealizowany
w nieodpowiedzialny sposób. Na przekór
złowrogiej i anty-polskiej przepowiedni
przywiązanej do krzyżackiej figury Madonny
z Malborka, która to przepowiednia już raz
udowodniła że się wypełnia, Polacy z owej
fundacji ponownie odrestaurowują ową złowrogą
figurę krzyżacką o nadprzyrodzonych mocach.
Owa fundacja nazywa siebie "Mater Dei",
zaś jej strona internetowa ma adres
www.materdei.org.pl.
Swoje zamiary odrestaurowania złowrogiej
dla Polaków krzyżackiej figury Madonny z
Malborka, fundacja ta zaprezentowała na
stronie internetowej o adresie
www.materdei.org.pl.
Jeśli tej polskiej fundacji uda się zrealizować ów zamiar
z odrestaurowaniem figury krzyżackiego idola Madonny
z niszy kościoła malborskiego zamku, wówczas prorocza
moc owej figury również zostanie ponownie przywrócona
do życia. To zaś oznacza, że nadprzyrodzonymi mocami
stworzone zostaną wtedy okoliczności w których
na wszystkich ziemiach nadzorowanych przez
ową krzyżacką figurę ponownie zaniknie polska
mowa i polskie rządy, a przywrócony będzie tam
język niemiecki oraz niemieckie rządy. Zgodnie
też z przestrogą zawartą w starej przepowiedni,
język ten i rządy ponownie będą tam panowały
przez aż tak długo, jak długo owa krzyżacka
figura będzie stała na swoim poprzednim miejscu.
Kiedy dowiedziałem się o planach owej polskiej
fundacji z Malborka wpadłem w panikę. Wszakże
naukowo badam nadprzyrodzone moce. Wiem
więc doskonale, że z
nadprzyrodzonymi mocami nie wolno igrać ani
ich lekceważyć. Na przekór bowiem,
iż moce te działają w sposób dobrze ukryty - tak
jak w podpisie pod "Fot. #C2a" ze swej strony o nazwie
wszewilki.htm
opisałem co kiedyś spotkało nieulekłęgo zabijakę
i kazanowę ma cmentarzu we Wszewilkach,
ciągle efekty ich działania są szokująco precyzyjne.
Wielokrotnie miałem przecież okazję naocznie
zaobserwować jak nadprzyrodzone moce działają
w praktyce. Doskonale znam też efekty działania chińskiego
feng shui
(opisywanego poniżej w punkcie #H1), które jest
namacalną ilustracją jak odpowiednie wykorzystanie
symboli i nadprzyrodzonych mocy wpływa na
losy życiowe ludzi. Wszakże jak to wyjaśniłem
w punkcie #C1 strony internetowej
newzealand_visit_pl.htm,
a także w punkcie #D2 strony
pigs_pl.htm,
działanie "feng shui" jest oparte m.in. właśnie
na wykorzystaniu mocy wykonawczej zawartej
w symbolach. Jestem więc pewny, że narody
które znają działanie "feng shui", np. Chińczycy,
nigdy by NIE odbudowali złowrogiego posągu
krzyżackiej Madonny z Malborka której prorocze
moce w przeszłości już tyle razy dowiodły swoje
niszczycielskie działanie. W przeciwieństwie
do "Polaków mądrych dopiero po szkodzie",
takie narody wiedziałyby bowiem z góry że
odbudowanie tego posągu będzie w przyszłości
kosztowało Polskę i Polaków całe morze wylanych
łez i krwi. Ja osobiście nie mam też najmniejszej
wątpliwości, że jeśli krzyżacki posąg malborskiej
Madonny zostanie przez Polaków odrestaurowany
w jego dawnej konfiguracji, wówczas przywrócona
również będzie wroga dla Polaków nadprzyrodzona
moc dawnego proroctwa przywiązanego do tego
posągu. Dlatego po odrestaurowaniu owego
posągu, na wszystkich ziemiach które on nadzoruje,
czyli na całym obszarze dawnych Prus Wschodnich,
ponownie zaniknie wówczas język polski a
panować zacznie język niemiecki. Ponownie też
powrócą tam dawne czasy krzywdy ludzkiej i łez
wylewanych z powodu mocodawców tego posągu.
Ponownie też dzisiejszy balans sił w Europie ulegnie
zakłóceniu, zaś dzisiejszy pokój i rosnący dobrobyt
Europy ulegnie przerwaniu. Ponownie też aby pozbyć
się tego posągu, oraz aby przywrócić obecny stan
rzeczy do tego obszaru, konieczna zapewne będzie
aż kolejna wojna. To wszystko jest więc zbyt dużą
stawką do stracenia, aby podjęcie decyzji w sprawie
odrestaurowania tego proroczego posągu pozostawić
jedynie owym kilku aktywistom z polskiej fundacji
"Mater Dei", a w praktyce pozostawić ową decyzję
mrocznym mocom
które niewątpliwie będą manipulowały tą fundacją.
Aby więc ponownie nie stać się "Polakami mądrymi
dopiero po szkodzie", w tak ważnej sprawie powinno
być wymagane, aby na temat odrestaurowania tego
posągu wypowiedzieli się wszyscy ludzie których losy
posąg ów odmieni. Dlatego ja uważam, że decyzję
czy odrestaurować ową krzyżacką figurę Madonny z
Malborka mają jedynie prawo podjąć wyniki powszechnego
plebiscytu rozpisanego w tej sprawie. W plebistycie
tym powinni móc się wypowiedzieć wszyscy ludzie zamieszkujący
byłe Prusy Wschodnie, których losy zostaną dotknięte
działaniami tej przepowiedniowej figury krzyżackiej.
Logika mi podpowiada, że bez względu na to
jak ja nie ostrzegałbym ludzi, wcześniej czy później
i tak się znajdzie ktoś nierozważny, kto będzie
próbował odrestaurować malborską figurę
krzyżackiej Madonny. Jedyna więc nadzieja,
że jako społeczeństwo tym razem wykażemy
"mądrość Polaka jeszcze przed szkodą" i tak
rozwiążemy problem tej figury aby u wszystkich
zainteresowanych stron stworzyła się sytuacja
"wygranej" (tj. sytuacja zgodna ze starym polskim
przysłowiem "aby i wilk był syty i owca cała").
Jak zaś takie rozwiązanie tego problemu powinno
wyglądać, już obecnie podpowiadają nam ustalenia
filozofii totalizmu,
Konceptu Dipolarnej Grawitacji,
oraz naszej wiedzy w zakresie zasad Chińskiego
feng shui.
Jeśli więc skonsultować problem malborskiej
figury z tymi ustaleniami, wówczas dosyć
jednoznacznie nam one wskazują co w takiej
sytuacji powinno być uczynione. I tak
okazuje się, że istnieją co najmniej dwa
korzystne rozwiązania problemu malborskiej
figury. Pierwszym i najbardziej rekomendowanym
z tych rozwiązań postulowanych przez totalizm
i feng shui jest, aby zamiast dawnej figury
krzyżackiej Madonny, w miejscu gdzie ona
niegdyś stała ustawić duży stylizowany krzyż.
Krzyż taki z jednej bowiem strony doskonale
by symbolizował losy ziem które krzyż ów
by doglądał. Z drugiej zaś strony przejął by
na siebie lecznicze moce dawnej figury idola
Madonny, nie przejmując jednak na siebie
przepowiedni przywiązanej do tego idola.
Na dodatek, ustawienie krzyża miejscu
dawnego krzyżackiego idola, symbolicznie
odzwiercidlałoby nową erę jaka nadeszła
na tamte ziemie.
Niestety, jestem realistą i wiem doskonale
do jak przewrotnych działań zdolne są owe
mroczne moce
które z całą pewnością będą manipulowały
fundacją "Mater Dei". Wszakże z mocami
tymi walczę już od wielu lat. Wielokrotnie
też już demonstrowały mi swoje metody
działania - jako ich przykład patrz treść
totaliztycznej strony
memorial_pl.htm.
Dlatego zdaję sobie sprawę, że gdyby postulować
wzniesienie tam krzyża w miejscu dawnej
figury krzyżackiego idola Madonny, wówczas agenci owych
mrocznych mocy
zapewne rozpętają hałaśliwą kampanię propagandową
naszpikowaną oskarżeniami o ciemnotę i przesądy,
o brak respektu do historycznej wierności, o
niedocenianie kulturalnej wartości zabytków,
o nacjonalizm i niezrozumienie dla ducha
zjednoczonej Europy, itd., itp. Dlatego znacznie
realistyczniejsza jest druga sugestia totalizmu
i feng shui jak rozwiązać sprawę owej figury bez
przywrócenia jej nadprzyrodzonych mocy
dawnej przepowiedni. Mianowicie, sugestia
ta nakazuje aby zamiast odrestaurowywać
starą figurę, raczej na jej miejscu zbudować
nowo-zaprojektowaną figurę o aktualnej
dzisiaj symbolice i pozycji. W owym nowym
projekcie figury, symbol Matki Boskiej
byłby ujety w ustawieniu bokiem,
zwróconej w kierunku północy, stojąc
pod krzyżem którego fragment byłby
widoczny przy obrzeżu wnęki. Twarz
podobizny Matki Boskiej miałaba inne
rysy niż ta z krzyżackiego idola, oraz
też byłaby skierowana ku górze
(dokładnie na gwiazdę północną), do
Jezusa z owygo krzyża na obrzeżu
wnęki. Przy takim zaprojektowaniu
nowej figury, wnęka kościoła w Malborku
otrzymałaby przynależną jej figurę podobizny
Matki Boskiej. Historia by więc się dopełniła.
Jednak owa nowa podobizna i symolika
Matki Boskiej nie przejęłaby już na siebie
anty-polskich mocy dawnej przepowiedni,
ponieważ scena przez nią symbolizowana
nie byłaby odpowiednia dla przepowiedniowej
sytuacji. Wszakże nowa podobizna Matki
Boskiej patrzyłaby w górę - a nie na ziemie
jakie nadzorowała stara figura. Ponadto
nowa podobizna Matki Boskiej symbolizowałaby
żal i pokutę, a nie ekspansję i rządzenie.
Byłaby więc wysoce na miejscu w
sytuacji dzisiejszego świata. W końcu
projekt i symbolika nowej figury Martki
Boskiej wywodziłby się z serc i umysłów
Polaków, stąd ona sama byłaby do Polaków
nastawiona przychylnie (chyba że nowa
figura zostałaby "nawiedzona" anty-polskim
duchem dawnego idola krzyżackiego -
jednak wówczas takie "nawiedzenie"
łatwo mogłoby zostać odczynione).
Aby podsumować
tutaj powyższe wyjaśnienia, ani ja ani nikt kto działał
będzie w moim imieniu czy w imieniu
totalizmu
NIE jest przeciwny umieszczeniu we wnęce koscioła
zamkowego w Malborku jakiejś figury religijnej
której symbolika i konfiguracja byłaby odpowiednia
do dzisiejszej sytuacji ziem na jakich zamek ten stoi.
Mogłaby to nawet być figura symbolizująca Matkę
Boską, pod warunkiem jednak, że zostałaby ona
przeprojektowana dla okoliczności dzisiejszych
czasów, tak że jej twarz zwrócona byłaby w
kierunku np. Jezusa na krzyżu (i w kierunku gwiazdy
północnej), zaś symbolika jej postawy wyrażałaby
żal i skruchę. Jednak zarówno ja jak i wszyscy ci
którzy akceptują ustalenia wynikające z
Konceptu Dipolarnej Grawitacji
mają moralny obowiązek aby aktywnie przeciwstawiać
się odrestaurowaniu w owej wnęce wrogiej Polakom
krzyżackiej figury Madonny z Malborka w jej oryginalnym
symboliźmie i ustawieniu. Agresywna bowiem
postawa i symbolika tej figury przywróciłaby do
życia nadprzyrodzone moce jakie wyrażone są
starą przepowiednią z figurą tą związaną. Z kolei
działanie owych mocy z czasem zniszczyłoby
dzisiejszy pokojowy balans ziem jakie figura ta
nadzorowałaby, a w rezultacie zniszczyłoby także
pokój i dobrobyt całej Europy.
(Powyższe ostrzeżenie przygotowano w
Petone,
Nowa Zelandia, w dniu 14 stycznia 2008 roku.)
W związku z powstaniem sytuacji opisanej powyżej,
mam apel do czytelników niniejszej informacji.
Mianowicie, jeśli w mocy czytającego stoi możliwość
wpływu na tych nierozważnych Polaków co
igrają z mocami ponad ich zrozumienie i upierają
się aby przywrócić do życia "zamrożonego serpenta"
poprzez odrestaurowanie krzyżackiej Madonny z
malborskiego zamku, aby czytający użył swoich
wpływów. Nie wolno bowiem odrestaurowywać
tak proroczego posągu bez przeprowadzenia
powszechnego plebiscytu wśród ludzi których
losy zostaną dotknięte nadprzyrodzonymi mocami
tego posągu. Jeśli zaś ów plebiscyt potwierdzi,
że w niszy malborskiego zamku należy jednak
ustawić figurę krzyżackiej Madonny, wówczas
nie wolno go odrestaurowywać w jego dawnej
krzyżackiej symolice i postaci, a jakiś znany
polski artysta powinien go przeprojektować od
nowa tak aby odebrać mu zdolność
niszczycielskiego wpływu na losy ludzi
mieszkających w obszarze jego wpływu
oraz nadać symbolizmu odpowiedniego
do obecnej sytuacji ziem na których on stoi.
Wszakże jeśli figura ta faktycznie zostanie
odrestaurowana w swojej dawnej postaci, wówczas
polska mowa zaniknie na obszarach na które
będzie ona patrzyła, zaś obecny pokojowy balans
Europy nagle będzie zakłócony. Konieczna
więc zapewne byłaby aż kolejna, trzecia wojna
światowa, aby ponownie zamrozić owego serpenta
i aby przywrócić balans i pokój jaki na owym
obszarze istnieje obecnie.
Powinienem tutaj dodać, że powyższe opisy
przygotowałem w połowie stycznia 2008 roku,
wkrótce po tym jak w 2007 roku fundacja "Mater Dei"
została założona przez samych Polaków i rozpoczęła
energiczne działania nad restoracją krzyżackiej Madonny
z Malborka. Niestety, moje ostrzeżenia NIE zostały
wzięte pod uwagę i do dnia dzisiejszego działania
nad odrestaurowaniem figury krzyżackiego idola
z Malborka w jej poprzedniej, krzyżackiej symbolice
prą do przodu. Jedyne więc co nam teraz pozostało
to nieuchronnie się przekonać jakie będą tego
długoterminowe konsekwencje. Wszakże anty-Polska
moc prastarej przepowiedni zostaje już stopniowo
przywracana i obecnie bezszelestnie wznawia
ona swoje działanie w okolicach Malborka.
#C6.
W miarę postępu prac nad odrestaurowaniem
krzyżackiej Madonny z Malborka, jej anty-polskie
działanie już obecnie narasta:
Dosyć szokująca sprawa jaka mnie osobiście
poruszyła, to że w miarę jak postępują prace
nad odrestaurowaniem Malborskiej Madonny,
jej anty-polskie działanie już obecnie szybko
narastają. Przykładowo, w lutym 2010 roku
moją uwagę zwróciły liczne wyroki sądowe
w Polsce, które m.in. nakazały Polakom
mieszkającym na ziemiach doglądanych
przez ową Madonnę, aby Ci zwracali swoje
domy i majątki uprzednim niemieckim
właścicielom. Przykład artykułu na ten
temat, w lutym 2010 roku dostępny
był w Internecie m.in. pod adresem
http://wiadomosci.onet.pl/1599650,720,1,kioskart.html.
Fot. #C6: Jakże użyteczny może być internet.
Proszę sobie wyobrazić, że mieszkając na stałe w Nowej Zelandii dzięki
"wirtualnemu satelicie" użycie jakiego oferuje nam software z "Google
Map", wcale NIE muszę podróżować do Polski aby móc sobie oglądnąć
jak dzisiaj wyglądają i jak w międzyczasie się pozmieniały miejsca w
Polsce jakimi się interesuję. Przykładowo, aby zobaczyć obecny wygląd
owej niszy w kościele zamku Malborka jaką już raz pokazałem powyżej
na "Fot. #C1a", a dzięki jakiej osoby wierzące w stare przysłowie opisane w
Jan Kochanowski w "Pieśni V" o "spustoszeniu Podola"
też widać chcą stać się "Polakim mądrym po szkodzie", odpowiednio
ustawiłem tego "wirtualnego satelitę" na przyzamkowej ulicy
"Starościńska" w Malborku, zaś jego obiektyw skierowałem
na ów "wrogi Polakom posąg krzyżackiej
Madonny" z Malborka. W widoku z ulicy (po angielsku
zwanym "street view") obiektyw ten więc pokazuje niemal ten
sam fragment kościoła zamkowego, jaki powyżej na "Fot. #C1a"
udokumentowałem w 2004 roku, zaś z jakiego kiedyś buchnął
ku mnie ów nieznany nauce promień, który teatralnie zaimitował
dla mnie rzekome "uzdrawianie" - jakie opisałem w punktach #E2
do #E5 (szczególnie patrz tam punkt #E3) oraz #F2 do #F5
niniejszej strony, a także w punkcie #D6.1 z innej swej strony o nazwie
timevehicle_pl.htm.
Patrząc na wnękę kościoła związaną z owym wrogim Polakom
posągiem Madonny, mnie nurtuje pytanie co obecnie staje
się ważniejsze dla Polaków i Polski: przeszłość czy przyszłość?
Innymi slowy, czy obecnie istotniejsze jest umacnianie chwały
tej przeszłości jaka gloryfikuje moc Krzyżaków wyniszczających
Słowian, czy też zadbanie aby już w najbliższej przyszłości młodzi
Polacy zdołali przeżyć szybko nadchodzące: upadek cywilizacyjny,
rozregulowanie klimatu; degenerację natury; zatrucia gleby, wody
i atmosfery; korupcję, niesprawiedliwość i wyniszczenia społeczne;
zwyrodnienia genetyczne roślin jadalnych; a także wszystkie inne
nieszczęścia nadchodzenie jakich od 2018 roku ilustruje nasz film
"Zagłada ludzkości 2030"
pokazywany za darmo z internetowego adresu
https://www.youtube.com/watch?v=o06UvHgahr8,
a jakie posprowadzały na ludzkość i Ziemię te same "moce zła"
jakie kiedyś powołały istnienie i nadzorowały działania Krzyżaków.
Aczkolwiek owe "mroczne moce" nadal zarządzają ludzkością i
Ziemią, każda indywidualna osoba ma możność dodania osobistego
wkładu w pokrzyżowanie planów tych mocy. Przykładowo, każda
osoba może dodawać swój wkład w naprawianie klimatu, walkę
z plastykiem i śmieciami, eliminowanie "pieniędzy" z użycia, itp.
Wszakże zaprawdę powiadam wam, najwyższy już czas aby
wszyscy zbudzili się z dotychczasowego marazmu i zaczęli ratować
klimat i naszą żywicielkę Ziemię. Przecież nasza żywicielka
i natura obecnego wyniszczania przez ludzi dłużej NIE wytrzyma
i już obecnie zaczyna zesyłać na ludzi różne nieszczęścia. Czyż
NIE czas więc aby każdy z nas od zaraz np. zaczął sadzić naprawiające
klimat drzewa gdzie tylko może, tj. wzdłuż dróg, na miedzach
pomiędzy polami, na wszelkich nieużytkach, a także we własnych
ogródkach i wzdłuż ogradzających domy płotów. Pamiętać przy
tym warto, że szybko nadchodzą lata głodu już od 2017 roku
zapowiadane treścią mojej strony o nazwie
2030.htm.
Stąd gdzie tylko poręcznie, warto sadzić orzechy lub inne drzewa o
jadalnych i długo przechowywalnych owocach - między innymi buki i
jadalne kasztany.
Z sadzeniem tych drzew NIE powinno się też czekać na polecenia lub
zgodę ludzi niezdolnych do działania i przysłowiowo "mocnych tylko w
gębie". Wszakże zgodnie z logicznie wykazanymi w punkcie #G3 strony
wroclaw.htm
następstwami unikania produkcyjnej tzw. "pracy fizycznej",
gro dzisiejszych ludzi należy do coraz liczniejszego na Ziemi
rodzaju osób, które z braku osobistego wykonywania jakiejkolwiek
produkcyjnej pracy fizycznej NIE mieli okazji nauczyć się "jak"
realizować faktyczne działanie, ani jak odróżniać prawdę od kłamstwa,
fakty od fikcji, dobro od zła, a co za tym idzie NIE są też w stanie
nabyć zdolności do znajdowania poprawnych i efektywnie działających
rozwiązań dla nurtujących ludzi problemów. Tymczasem praca sadzenia
drzewek, podobnie jak wszelka inna praca fizyczna, będzie NIE tylko
uczyła "jak" przetrwać nadchodzące ciężkie czasy i "jak" realizować
idee wyrażone określeniem "co", ale także będzie przygotowywała
do wdrożenia na Ziemi zaprojektowanego przez Boga
"Ustroju Nirwany"
jaki wraz z moim przyjacielem zilustrowaliśmy naszym półgodzinnym filmem o tytule
"Świat bez pieniędzy: Ustrój Nirwany"
upowszechnianym za darmo pod internetowym adresem
https://www.youtube.com/watch?v=W9YFI6Fer9E -
Boskie pochodzenie i cechy jakiego to Ustroju Nirwany
wyjaśniłem szerzej we WSTĘPie i "części #L" strony
smart_tv.htm.
Film ten ilustruje jak w zgodności z intencjami Boga oraz z Boską
pomocą, pieniądze" powinno się całkowicie usunąć z
Ziemi - co równocześnie usunęłoby niemal wszelkie inne zło o
jakim treść wersetu 6:10 z biblijnego "1 listu do Tymoteusza"
już od około 2000 lat dyskretnie nam podpowiada iż aby zło to
też automatycznie zaniknęło absolutnie konieczne jest usunięcie
pieniędzy z użycia ponieważ, cytuję: "Albowiem
korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy".
Ja aż dla wielu powodów rekomenduję tutaj podjęcie osobistego
sadzenia drzew gdzie tylko się da. Wszakże to właśnie chciwe wycinanie
drzew i ich brak już zamienia Afrykę w wysuszoną pustynię. Z powodu
zmiany klimatu to samo wkrótce stanie się z całą Europę i Azją - tak
jak zilustrowane to jest na Rys. #B1 ze strony o nazwie
2030.htm.
Tymczasem sadzenie drzew rodzących owoce NIE wymaga "pieniędzy"
(ich nasiona są wszakże dostępne za darmo) a jedynie potrzeba mieć trochę
"serca", rozumu i gotowości wykonania tzw. "fizycznej pracy" - tj. tego co
stanowi źródło wszelkiego dobra (patrz punkt #G3 z mojej strony o nazwie
wroclaw.htm).
Stąd przygotowuje ono osoby tak sadzące do przyszlego życia w "Ustroju
Nirwany". Na dodatek służy głównie dobru obecnej młodzieży - stąd we
własnym interesie obecni młodzi ludzie mogą i powinni sadzić owocujące
drzewa gdzie tylko się da. Najlepiej zaś jeśli w tym celu zaczną kopiować
moje metody takiego sadzenia. Przykładowo, aby sadzić nieszczepione
drzewka owocowe, np. szybko rosnące i dobrze owocujące smaczne brzoskwinie
czy wiśnie, wystarczy zachować ich pestki kiedy się je zjada, zaś następnej
wiosny posadzić je w doniczkach, a po ich wyrośnięciu tam przez rok
lub dwa posadzić je na ich końcowe miejsce rośnięcia. Podobnie trzeba
sadzić orzechy - zdobywając ich nasiona albo od sąsiadów albo z lasu
(tj. dla orzechów laskowych od ich leśnych krewniaków bo np. orzechy
zakupione w supermarketach prawdopodobnie NIE wykiełkują, bowiem
pochodząc z przemysłowej produkcji ich chciwi farmerzy obecnie celowo
je naświetlają promieniowaniem aby zabić ich zdolność do kiełkowania
i w ten sposób NIE stwarzać sobie konkurencji). Tak posadzone drzewka
mogą zacząć owocować już po upływie pięciu do siedmiu lat. Natomiast
nasiona buków i jadalnych kasztanów są łatwo dostępne jesienią w
lasach i parkach - trzeba jedynie latem sobie wypatrzyć gdzie rośnie
ich najbardziej lubiana lub produktywna wersja, poczym jesienią pozbierać
upadłe z nich nasiona (np. ja najbardziej lubię sadzić piękne buki o
czerwonych liściach np. odmiany zwanej
"purpurea" -
też bowiem rodzą jadalne orzeszki, a ponadto mają bardzo piękny wygląd).
Warto też wiedzieć iż istnieje rodzaj sosny jaka rodzi jadalne orzeszki - patrz
"sosna pinia".
Aby zaś sadzić winogrona trzeba nabyć i posadzić w swym ogródku jeden
krzak jakiejś wysoce odpornej na choroby, szybko rosnącej, smacznej,
aromatycznej, bardzo produktywnej i użytecznej dla wszelkich zastosowań
odmiany winogron - przykładowo ja używam w tym celu
odmianę "Niagara".
Potem każdej zimy odcinać z nich odrosty o długości 70 cm do 1 metra,
poczym w otwór w glebie wykonany np. śrubokrętem wsuwać pod
ziemię dwa kolanka takich pędów tuż przy słupkach płotu lub niedaleko
fundamentów budynku. Na miedzach i w miejscach gdzie już rosną jakieś
drzewa winogrona warto sadzić tuż przy drzewie (najlepiej po "S" stronie)
na jakie potem będą się wspinać i owocować. Warto tu dodać, że mając
wiele gotowych do posadzenia dowolnych owocujących sadzonek ale NIE
mając miejsca do ich sadzenia, najpierw trzymając w ręku już gotowe
do posadzenia drzewko i podkreślając iż je osobiście im posadzimy za
darmo w wybranym przez nich miejscu ich ogródka lub miedzy,
najpierw je oferujemy w darze najbliższym nam znajomym - szczególnie
starszym wiekiem np. jacy sami nic już NIE sadzą. Potem je oferujemy
(też za darmo) ich posadzenie innym pobliskim sąsiadom. W końcu dalszym
sąsiadom i nawet nieznajomym, itd., itp. Niektórzy z nich odmówią,
ale NIE trzeba się tym zrażać, bo Bóg dał im "wolna wolę".
Z moich doświadczeń wynika iż najwięcej chętnych na takie darmowe
sadzonki będzie dla sadzonkowych pędów winogron - a tych z jednego
krzaka we własnym ogródku każdej zimy można naprzycinać dowolnie
dużo. Sporo chętnych jest też na sadzonki brzoskwiń - których też mając
jedną owocującą w swym ogródku daje się naprodukować dowolnie wiele.
Jak ja tego niespodziewanie dla siebie doświadczyłem, osoby którym
podaruje się i posadzi osobiście wypielęgnowane owocujące drzewka
lub winogrona, ten nasz dobry uczynek będą długo i pozytywnie
pamiętały - widać takie drzewko lub jego owoce nieustannie ich zadziwiają,
nas im przypominają, oraz umacniają ich wiarę w dobro ludzkości.
Wracając jednak do powyższego zdjęcia, to odnotuj iż wielokrotnie
lepszym od powyższego "wirtualnego satelity", byłby gwiazdolot
Magnokraft
mojego wynalazku, niezliczone zalety i możliwości którego
są opisane w punktach #I1 do #I3 strony o nazwie
magnocraft_pl.htm,
zaś zilustrowane tam np. na Rys. #I2. Wszakże Magnokraft
byłby w stanie uzdrowić i przywrócić stabilność klimatowi Ziemi
używając zjawisko "odwrotności tarcia". Ponadto, gdyby ten mój
Magnokraft
był już zbudowany, wówczas tylko w nawet tak krótkim czasie kiedy
niniejsza strona się ładuje, ja już zdążyłbym nim przelecieć z Nowej
Zelandii do Malborka i zawiesić go tam nieruchomo w powietrzu
przy dowolnym miejscu jakie oglądnąć lub odwiedzić bym zechciał.
Osobiście rekomenduję bliższe poznanie Magnokraftu.
Wszakże wynaleziony i rozpracowany on został przez Polaka
mieszkającego w Nowej Zelandii jednak powtarzalnie odwiedzającego
Malbork i jego zamek oraz będącego bratem byłego dyrektora zamku
który zaczął odbudowywać obecny wygląd i renomę zamku Malborka.
Ponadto swą wiedzą o Magnokrafcie daje się zaprzeczać przysłowiu
referującego do Polaków, iż
"cudze chwalicie, swego nie znacie".
Poznawanie Magnokraftu najlepiej zacząć od półgodzinnego filmu
"Napędy Przyszłości"
gratisowo upowszechnianego z internetowego adresu
https://www.youtube.com/watch?v=lBVQfl2bbtI.
Odnotuj, że powyższe zdjęcie jest tylko jednym z całego
szeregu mu podobnych, tyle że przygotowanych dla
oglądania innych miejscowości albo z moich rodzinnych
stron, albo też jakie mają ścisły związek z tym co
obiektywnie badam. I tak zdjęcia te dotychczas pokazałem:
jako Fot. #A1 ze strony o nazwie
stawczyk.htm,
jako Fot. #A2 ze strony o nazwie
milicz.htm,
jako Fot. #A2 ze strony o nazwie
klasa.htm,
jako Fot. #M1 ze strony o nazwie
wszewilki.htm,
jako Fot. #A1 ze strony o nazwie
cielcza.htm,
jako Fot. #G2b ze strony o nazwie
wroclaw.htm,
oraz jako Fot. #C6 ze strony o nazwie
malbork.htm.
Warto więc wszystkie je zobaczyć aby je porównać między
sobą, a także ze stanem miasta Malbork. Potem zaś warto też
zobaczyć jak wyglądają inne kraje, np. choćby przeglądając
tylko przygotowany przez Polaka (a stąd wyświetlający opisy
także po polsku) 10-minutowy film z YouTube o tytule
GOOGLE MAPS Secrets And Crazy Discoveries -
jaki pozwala porównać z nimi obecny stan Polski, a stąd jaki
pozwala np. zajmować bazujące na wiedzy stanowisko w sprawie powiedzenia
"Polska nierządem stoi"
(adresy tego co pokazane w owym filmie są pozestawiane
w jego podpisie - trzeba tylko kliknąć na "SHOW MORE").
#C7.
Mój zignorowany protest na prowokacyjny artykuł w "Dzienniku Malborskim"
o przywracaniu idola wrogiej Polakom krzyżackiej i hitlerowskiej Madonny -
czyli niby żyjemy w epoce "wolności słowa", widać jednak nadal "Polska cenzurą stoi":
Motto:
"W świecie pozbawionym przypadków, w którym my żyjemy (patrz punkty #B1 i #B3 strony
changelings_pl.htm),
każde nieszczęście jest poprzedzane ostrzeżeniem. Stąd 'Polakiem mądrym dopiero po szkodzie' zostaje
tylko ten, kto ignoruje otrzymane ostrzeżenia z powodu np. swej bezmyślności, uporu, arogancji, itp."
Malbork ma własną lokalną gazetę. Nazywa
się "Dziennik Malborski". W 2012 i 2013 roku
z jej strony internetowej dostępnej pod adresem
http://malbork.naszemiasto.pl/tag/dziennik-malborski.html
dawało się nawet poczytać niektóre z artykułów
tej gazety - chociaż ów prowokacyjny artykuł [1#C7]
o jakim tutaj piszę zapewne celowo NIE był tam
publikowany. Natomiast łączność z jej redakcją
w styczniu 2013 roku można było uzyskać albo
listownie poprzez adres
Dziennik Malborski, ul. Kościuszki 5A, 82-200 Malbork, Poland,
albo też emailowo poprzez napisanie do:
Redaktora prowadzącego: r.konczynski@prasa.gda.pl,
Dziennikarza: j.skrobisz@prasa.gda.pl, albo
Reportera: p.jankowski@prasa.gda.pl.
Oczywiście, jak przystało na lokalną gazetę malborską,
zapewne publikowała ona najróżniejsze artykuły
na temat przywracania idola owej wrogiej
Polakom krzyżackiej i hitlerowskiej Madonny
z malborskiego zamku. Niestety, mieszkając
po przeciwnej stronie kuli ziemskiej, ja NIE
bardzo miałem możność je znaleźć i poczytać.
Jedyny artykuł jakiego treść dotychczas udało
mi się poznać, nosił tytuł [1#C7]: "Coraz
bliżej powrotu figury Matki Boskiej". Ukazał się
on na stronie 8 owego "Dziennika Malborskiego",
wydanie z dnia 2 listopada 2012 roku. W tym
artykule [1#C7] fundacja "Mater Dei" z entuzjazmem
informowała czytelników o raczej prowokacyjnym
fakcie, iż odbudowanie krzyżackiego idola Madonny
i przywrócenie go do malborskiego zamku jest już bliskie.
Od chwili bowiem powstania tej fundacji w 2007
roku, zgromadziła ona już 273 tysiące złotych -
głównie z dotacji turystów (zapewne w zrozumieniu
"od zagraniczników"). Koszt zaś odbudowania
tej Madonny szacowany jest na 1 do 2 milionów
złotych. To zaś oznacza, że przywrócenie
Malborkowi idola owej wrogiej Polakom krzyżackiej
Madonny jest już bliskie wejścia w swoją realizacyjną
fazę.
Mnie zupełnie oszołomił entuzjazm tego prowokacyjnego
artykułu [1#C7]. Wszakże prawdopodobnie jestem jedynym
obecnie naukowcem na świecie, który bada naukowo
i bezstronnie faktyczne metody działania Boga -
po niektóre wyniki moich badań patrz np. punkt
#G1 z mojej strony o nazwie
will_pl.htm,
punkt #C3 mojej strony o nazwie
immortality_pl.htm,
punkt #B1 mojej strony o nazwie
changelings_pl.htm,
czy punkt #G3 mojej strony o nazwie
god_proof_pl.htm.
Moje zaś badania wyraźnie ujawniają, że
aż cała spora grupa owych metod działania
Boga skupia się perswadowaniu ludziom
ochotniczego posłuszeństwa wobec
wymagań i nakazów swego stwórcy.
Aby zaś uczyć owego posłuszeństwa,
wszystkie te metody sprowadzają się
do dawania ludziom jakoś poznać, co
od nas Bóg wymaga i co nam nakazuje,
do ostrzeżenia co czeka za złamanie tych wymogów i nakazów,
oraz do następnego surowego karania
tych osób i tych narodów, które nakazy
te łamią. Tyle tylko, że aby NIE odbierać
ludziom ich tzw. "wolnej woli", owo surowe
karanie następuje w aż tak wieloznaczny,
zakamuflowany i trudny do klarownego
zinterpretowania sposób, że trzeba najpierw
być pewnym istnienia Boga aby go odnotować
(co wyjaśniam bardziej szczegółowo
np. w punkcie #C2 swej strony o nazwie
tornado_pl.htm).
Z powodu tego kamuflowania, tylko te przypadki
ukarania są znane większości ludzi, które
Bóg nam dał poznać dla przykładu - np.
rozważ los bibilijnej Ewy (która złamała
boski nakaz aby NIE jeść rajskiego jabłka).
O fakcie zaś, że codziennie jesteśmy też
świadkami wielu innych przypadków podobnie
surowego boskiego karania, ludzie mogliby
się dowiedzieć tylko gdyby nauka oficjalnie
finansowana z naszych podatków prowadziła
w tym celu rzeczowe i obiektywne badania -
tj. badania podobne do moich prywatnych
poszukiwań prawdy jakich wyniki zaprezentowałem
np. w punktach #I3 do #I5 strony o nazwie
petone_pl.htm.
Niestety, ta otwarcie występująca przeciwko
Bogu nasza oficjalna "ateistycznie nauka ortodoksyjna"
(tj. ta nauka do jakiej opisów odsyłam czytelnika w punkcie
#A1) badań takich wcale NIE chce prowadzić. (To
dlatego jest prawdą moje uprzednie stwierdzenie,
że narazie jestem prawdopodobnie jedynym
naukowcem w świecie, który obiektywnie i naukowo
bada metody działania Boga.) Dlatego, jak narazie,
zapewne tylko niektórzy z nas zadają sobie pytanie,
czy np. dzisiejsza depresja ekonomiczna europejskiego
wspólnego rynku, nie wynika przypadkiem z łamania
przez tą organizację gospodarczą aż szeregu boskich
nakazów, m.in. nakazu aby NIE marnować żywności,
a stąd aby np. NIE organizować fastiwali obrzucania
się pomidorami lub pomarańczami, NIE opłacać rolników
Polski za zarzucanie uprawy roli i zamienianie swoich
pól w odłogi, NIE uśmiercać byków tylko w celu zabawiania
gawiedzi, itd., itp. (o niektórych następstwach łamania
owego boskiego nakazu, aby szanować żywność i jej
nie marnować, jakie to następstwa ja uważnie obserwuję
już od kilku lat, piszę też w punkcie #D5 swej strony o nazwie
fruit_pl.htm).
Tylko też co bardziej religijni z oglądających dzisiejsze
dzienniki telewizyjne zapewne zadają sobie pytanie,
czy np. owe niszczycielskie "anomalie pogodowe"
z Anglii i z Ameryki, NIE są tylko wynikiem
"ocieplania się klimatu", a możliwości że owe kraje
złamały aż cały szereg boskich nakazów, np. ten
o nieuprawianiu homoseksualizmu. Podobnie
zapewne tylko niektórzy co bardziej religijni
Australijczycy, czasami zadają sobie pytanie,
czy np. owe dewastacyjne huragany, powodzie i pożary,
jakie od kilku już lat powtarzalnie trapią Australię,
nie są przypadkiem wynikiem coraz powszecniejszego
łamania całego szeregu najróżniejszych boskich
przykazań, np. tego na temat "pożądania". Itd., itp.
Nie jest tajemnicą, że istnieje także boski
nakaz, aby Polacy NIE odbudowywali owego
symbolu agresji, okupacji, ucisku, krzywdy,
niesprawiedliwości, niemoralności, itp.,
jakim jest idol krzyżackiej i hitlerowskiej
Madonny z Malborka. Nakaz ten wszakże
Bóg dał nam poznać aż na szereg odmiennych
sposobów - m.in. poprzez upowszechnienie
srogiego ostrzeżenia opisanego w punkcie
#C1 powyżej. Kiedy więc przeczytałem w/w
artykuł [1#C7] dosłownie wpadłem w panikę.
Od dawna jestem przecież świadom, że
złamanie owego boskiego nakazu i
przywrócenie niemal w środku
Polski symbolu agresji i ucisku w formie
idola krzyżackiej Madonny która dała się już
poznać w kursie historii, że jest zdolna do
nadprzyrodzonych działań, która słynęła
ze swych anty-Polskich i wrogich Polakom
wyczynów, oraz do której przywiązana jest
złowieszcza przepowiednia jaka już udowodniła
uprzednio, iż się wypełnia, byłoby rodzajem
narodowego samobójstwa. Stąd wszyscy
Polacy mają obowiązek aby protestować
i powstrzymywać odbudowanie tego idola.
Owe samobójcze następstwa odbudowania idola
krzyżackiej Madonny dyskretnie potwierdził też
sam Bóg. Wszakże tylko dzięki zdolności Boga
do czasowego synchronizowania pokrewnych
wydarzeń, tj. zdolności opisanej w punkcie #C3
mojej strony o nazwie
immortality_pl.htm,
jedynie Bóg był w stanie spowodować, że w krótki
czas po przeczytaniu w/w artykułu [1#C7]
i po wysłaniu do redakcji "Dziennika Malborskiego"
mojego oficjalnego protestu w sprawie odbudowania
malborskiej Madonny, w nowozelandzkiej gazecie
którą ja standardowo czytam ukazał się ostrzegający
artykuł [2#C7] o tytule "Knights successors
head back into battle" - tj. "następcy Krzyżaków
ponownie podejmują bitwy" (patrz strona B4 gazety
The Dominion Post,
wydanie z wtorku (Tuesday), February 12, 2013).
W owym artykule jest opisane, jak dzisiejsi spadkobiercy
dawnych Krzyżaków wygrywają obecnie w Europie jeden
proces sądowy po drugim, o wypłacanie im odszkodowań
przez kraje które zajęły byłe krzyżackie ziemie i o zwrócenie
im przejętych przez te kraje zamków krzyżackich. Już dotychczas
otrzymali w ten sposób odszkodowania i zamki od
Austrii, Słowenii, zaś ostatnio od Czech - nad czym Czesi
szczególnie ubolewają bowiem były krzyżacki zamek
zwany "Bouzov Castle" był dotychczas dla Czechów
znaczącym źródłem dochodów z turyzmu. Łatwo
więc przewidzieć, że jednym z pierwszych kroków
dzisiejszych potomków Krzyżaków, jaki będzie podjęty
po odbudowaniu przez Polaków idola malborskiej Madonny,
będzie proces sądowy o zwrócenie im przez Polskę
najpierw zamku w Malborku, potem zaś zapewne całych
byłych Prus Wschodnich. (Nie muszę tu już wyjaśniać
co następnie się stanie z Polakami zamieszkującymi
Malbork i byłe Prusy Wschodnie - historia nam bowiem
zilustrowała, że cechy narodowe byłych Krzyżaków NIE ulegają zmianie.)
Jako więc "Polak który NIE
chce być mądry dopiero po szkodzie"
postanowiłem zareagować na ów artykuł [1#C7]
w sposób jaki leżał w moich (raczej skromnych)
możliwościach. Niniejszy punkt wyjaśnia
czym i jak wówczas zareagowałem.
W jakiś czas po tym jak zdołałem zapoznać
się z treścią owego prowokacyjnego artykułu [1#C7],
po rozważeniu najróżniejszych możliwych sposobów
mojej reakcji, oraz po głębokim namyśle,
doszedłem do wniosku, że najefektywniejszą
formą mojej reakcji będzie zapewne jeśli przygotuję
swój pisany "protest" i wyślę go do redakcji
"Dziennika Malborskiego" z prośbą o opublikowanie.
Spisałem więc argumentacje swojego "protestu",
przytoczonego poniżej, zaś w dniu 17 stycznia
2013 roku wysłałem go emailem do każdego
znanego mi członka redakcji "Dziennika Malborskiego" -
oczywiście wraz ze swoją pisemną prośbą, aby
na bazie demokratycznego prawa do wyrażania
własnych opinii, ów mój "protest" został przez nich
opublikowany. Niestety, minęła reszta stycznia,
potem cały luty i marzec, zaś obecnie mamy już
kwiecień 2013 roku, a redakcja "Dziennika Malborskiego"
NIE raczyła mi nawet odpowiedzieć na ten mój oficjalny
protest. Widać moje narażanie swego życia i przyszłości,
kiedy jako aktywny członek Solidarności walczyłem
o "wolność słowa", było tylko początkiem całej serii
"przegranych spraw" mojego życia. Owo zupełne
zignorowanie mojego oficjalnego protestu, można
wszakże interpretować jako empiryczny dowód, iż
tak jak Polska stała cenzurą za czasów komunizmu,
cenzurą stoi też ciągle i obecnie. Trudno wszakże
się dopatrzyć politycznie znaczącej różnicy pomiędzy
zupełnym zignorowaniem mojego oficjalnego protestu
przez redakcję "Dziennika Malborskiego", a np.
postępowaniem w czasach komunizmu które
opisałem w punkcie #E5 mojej strony o nazwie
rok.htm.
Widać mogę sobie pisać nawet setki protestów i ostrzeżeń,
oraz w nieskończoność apelować do rozsądku
Polaków, zaś Polacy i tak ciągle pozostaną przysłowiowo
"mądrzy dopiero po szkodzie", zaś żaden z moich protestów
czy ostrzeżeń NIE będzie brany poważnie. Jedyną więc
inną formą reakcji na to ignorowanie opisywanego
tutaj mojego protestu, jaka ciągle mi pozostaje,
to opublikować na tej stronie tamten mój oficjalny
list protestujący, który w dniu 17 stycznia 2013 roku
wysłałem do redakcji "Dziennika Malborskiego"
wraz ze swą prośbą o jego opublikowanie. Oto więc
pełny tekst owego zignorowanego przez redakcję
mojego listu protestującego:
PROTEST "POLAKA PRZED SZKODĄ" W SPRAWIE ODBUDOWY
"IDOLU KRZYŻACKIEJ I HITLEROWSKIEJ MADONNY Z MALBORKA"
Tak jakoś się złozyło, że osobiście przeszedłem przez
sporo przykrych doświadczeń zadanych mi przez wrogą
Polakom figurę krzyżackiej Madonny z Malborka. Na
własnej więc skórze poznałem ile zła i cierpienia może
wyrządzić uprzedzone wobec Polaków użycie jej
nadprzyrodzonych mocy i jak przewrotne mogą być
jej sposoby szkodzenia Polakom. Szkodzenie to opisałem
dokładniej, a nawet podparłem historycznymi przykładami,
na swej stronie internetowej [1] o nazwie "malbork.htm" -
którą każdy czytelnik może sobie przeglądnąć np. pod adresami
http://soul.frihost.org/malbork.htm czy
http://tornado.fav.cc/malbork.htm.
Po doświadczeniu tych cierpień staje się dla mnie jasne, że jako
Polak który wbrew znanemu przysłowiu, wcale "NIE chce być
mądry dopiero po szkodzie", mam moralny obowiązek aby
przeciwstawiać się i protestować przeciwko zamiarom przywróceniu
do istnienia owej wrogiej Polakom krzyżackiej Madonny z Malborka
w jej pierwotnym (krzyżackim) symboliźmie i hitlerowskiej
osobowości. Z owego obowiązku protestu "Polaka przed
szkodą" wywodzą się wyjaśnienia jakie prezentuję poniżej.
Do przygotowania niniejszego protestu pobudził mnie
artykuł [2] o tytule "Coraz bliżej powrotu figury
Matki Boskiej", ze strony 8 wydania "Dziennika Malborskiego"
z dnia 2 listopada 2012 roku, który to artykuł entuzjastycznie
chwali malborską fundację "Mater Dei" za skompletowanie
wstępnego etapu przywracania do życia tej wrogiej
Polakom krzyżackiej Madonny. Moje osobiste bowiem
doświadczenia i badania jednoznacznie dokumentują,
że Madonna ta nigdy NIE powinna być już przywrócona
do istnienia w jej starej, krzyżackiej symbolice, konfiguracji
i osobowości, oraz w jej nosicielstwie hitlerowskich tradycji,
a raczej w jej miejsce powinien być wystawiony jakiś
nowy symbol polskości i wiary, np. krzyż bez żadnej
figury (tj. pozbawiony jakiegokolwiek "idolu") albo też
nowa figura Madonny o już polskiej symbolice, wymowie
artystycznej, konfiguracji i tradycji - jaki to nowy symbol
będzie bardziej odpowiedni do faktycznej sytuacji
dzisiejszego świata. NIE będę bowiem taił, że jest
mi znanych sporo przesłanek, włączając w to złowrogą
przepowiednię, które wszystkie jednoznacznie
wskazują, iż "tylko Polacy mądrzy dopiero po szkodzie"
potrafią własnymi rękami podjąć odbudowanie
złowrogiego im posągu o nadprzyrodzonych mocach,
który kosztował ich przodków całe morze łez, krzywd
i wylanej krwi. Chociaż potrafię więc zrozumieć, że dla
miasta zarobkującego i żyjącego z "wielbicieli staroci",
przywrócenie tej krzyżackiej Madonny do życia może
wydawać się, jak to mawiają Anglicy, "szczytowym
osiągnięciem zaraz po wprowadzeniu do sprzedarzy
już pokrojonego chleba", pragnę tu jednocześnie
przypomnieć, że w naszym świecie fizycznym nic
NIE jest wyłącznie "dobre" lub wyłącznie "złe", a
wszystko przynosi zarówno korzystne jak i szkodliwe
następstwa. Niestety, w przypadku odbudowania
figury tej krzyżackiej Madonny w jej starej symbolice
i hitlerowskiej tradycji, przykre, ryzykowne i szkodliwe
dla Malborka i Polski tego następstwa zdecydowanie
przewyższą wszystko co dobrego z idola tego może
wyniknąć. Natomiast gdyby ten krzyżacki symbol
został przeprojektowany i zbudowany już dla nowej
(polskiej) symboliki i tradycji, wówczas przyniósłby
on Malborkowi wszelkie korzyści wynikające ze
starego idola Krzyżaków, a na dodatek NIE wnosiłby
ryzyka i niebezpieczeństw odbudowy krzyżackiego
i hitlerowskiego symbolu. Wszakże zdecydowana
większość ludzi odwiedzających Malbork ani NIE
wie jak średniowieczna figura malborskiej Madonny
naprawdę wyglądała, ani NIE czyni dla niej żadnej
różnicy czy kiedykolwiek pozna ten wygląd.
Szczęśliwie dla nas, żyjemy obecnie w
demokratycznym świecie - i nawet w Polsce każdy
powinien mieć prawo do otwartego wyrażenia swej
opinii (chociaż, jak narazie, NIE widziałem aby komuś
pozwolono na publiczne wypowiedzenie swoich
zastrzeżeń co do tego krzyżackiego symbolu).
Niniejszym korzystam więc z tego prawa
i wyrażam tu swój otwarty "protest" przeciwko
odbudowaniu tego posągu w jego krzyżackiej
i hitlerowskiej symbolice oraz w jego już posiadanej
nadprzyrodzonej mocy, a przy okazji też tu wyjaśniam
jakie przesłanki i doświadczenia nakazują mi
protestować w tej sprawie.
Oto więc ponumerowany (dla ułatwienia przemyśleń)
wykaz moich zastrzeżeń w sprawie odbudowania
"idola malborskiej Madonny" z jego krzyżacką symboliką
i hitlerowskimi tradycjami:
- 0.
Biblia
w aż kilku miejscach wyraźnie zakazuje budowanie
idoli (fetyszów) do których ludzie by się modlili i oddawali
im religijną cześć - co podparłem wieloma cytatami
w punkcie #D1 w/w swej strony internetowej [1] o nazwie
"malbork.htm".
Przykładowo, werset 20:3-5 z bibilijnej "Księgi Wyjścia"
stwierdza, cytuję: "Nie będziesz miał cudzych
bogów obok Mnie! Nie będziesz czynił żadnej
rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie
wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego
co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał
im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan,
twój Bóg, jestem bogiem zazdrosnym,...". Tymczasem
odbudowana figura krzyżackiej Madonny stworzy
właśnie taką "rzeźbę" ("idola"). Po jej odbudowaniu znajdzie
się też wielu ludzi którzy "rzeźbie" tej będą "bili pokłony".
Jej odbudowanie więc w Malborku będzie przeciwstawne
do nakazów Biblii. Za każde zaś działanie które jest
przeciwstawne do nakazów Biblii przychodzi potem sprawcom
"zapłacić" - tak jak na przykładzie św. Andrzeja Boboli
przypominam o tym w punkcie #D1 w/w strony "malbork.htm".
Zgodnie więc z przysłowiem "nie kop się z koniem", "kopniak"
wymierzony słowom Boga zawartym w Biblii poprzez
odbudowanie tego idola, kiedyś w przyszłości zapewne
będzie oddany mieszkańcom Malborka ze znaczną "nawiązką".
Wszakże jak takie "kopanie się z Bogiem" może się skończyć
dla Malborka, ilustruje to na przykładzie m.in. punkt #G2 ze strony [3]
http://petone.xtreemhost.com/przepowiednie.htm.
- 1. Już choćby tylko poprawne nazwanie tego krzyżackiego idola pobudza złe reakcje.
Tak bowiem się składa, że każda nazwa obiektu z naszego świata fizycznego
referuje NIE tylko do tego obiektu, ale także pobudza uczucia wynikające
z jego uprzednich ról. Stąd niektóre z owych nazw wzniecają zdecydowanie
złe uczucia - przykładowo rozważ nazwy "masowy morderca", "najeźdźca",
"gilotyna", "obóż koncentracyjny", itp. Między innymi z tego też powodu, jeśli
mówimy o jakiejś materialnej figurze czy obrazie Matki Boskiej, zawsze kwalifikujemy
precyzyjnie która dokładnie jest to figura - przykładowo "Matka Boska Fatimska",
"Matka Boska Częstochowska", itp. Wszakże użycie tylko nazwy "Matka Boska",
bez wymaganego kwalifikatora, NIE referuje do niczego fizycznego co
ciągle istniałoby w naszych czasach, a tylko kieruje myśli i uczucia słuchacza
do szczególnej duszy rezydującej w niebie. Jeśli jednak zechce się nadać
na tyle precyzyjną nazwę dla krzyżackiej figury Matki Boskiej planowanej
do odbudowania przez fundację Mater Dei, żeby nazwa ta odróżniała ową
figurę od wszelkich innych figur Matki Boskiej istniejących w świecie,
wówczas konieczne jest podkreślenie jej pochodzenia poprzez użycie
np. nazwy w rodzaju "idol krzyżackiej i hitlerowskiej Madonny z Malborka".
Wszakże użycie innych nazw NIE bardzo wystarcza (np. nazwa "Matka
Boska Malborska" ciągle NIE wyjaśniałaby o której figurze z Malborka
właśnie się mówi i kierowałaby myśli oraz uczucia do wszystkich takich
figur istniejących w Malborku). Jednak użycie całkowicie precyzyjnej nazwy w rodzaju
"idol krzyżackiej i hitlerowskiej Madonny z Malborka" pobudza natychmiast
u słuchacza bardzo złe skojarzenia. Wszakże Madonna ta jest odpowiedzialna
za całe morze krzywd ludzkich, wojen, bitew, przelanej krwi, śmierci, itp. -
co obciąża ją ogromnym bagażem historycznego zła. Trudno też sobie
wyobrazić aby członkowie Mater Dei NIE wiedzieli o tych faktach. W tej sytuacji
może intrygować pytanie, dlaczego zarówno we w/w artykule [2], jak i na stronie
internetowej tej fundacji, zamiast używania precyzyjnej i pełnej nazwy dla
owego krzyżackiego idola, niepoprawnie używana jest tam zwodnicza dla
czytających skrócona nazwa "Matka Boska" - która u większości Polaków
automatycznie indukuje uczucie uwielbienia dla matki Jezusa reprezentującej
przecież sobą wzorzec macierzyńskiego ideału i dobroci? Czy więc to unikanie
użycia pełnej i poprawnej nazwy jest celowe, czy też wynika z niewiedzy?
Ponadto, jakże tu NIE sprzeciwiać się odbudowie krzyżackiej figury, która
nawet NIE może być nazwana precyzyjnie i poprawnie, bowiem natychmiast
wzbudza u słuchaczy bardzo złe skojarzenia?
- 2. Do malborskiego "idolu" przywiązana jest złowroga
przepowiednia iż "przez tak długo jak owa figura stoi na
swoim miejscu, ziemia jaką ona dogląda pozostanie pod
niemiecką kontrolą oraz będzie rozbrzmiewała wyłącznie
niemiecką mową". Przepowiednia ta w kursie historii
udowodniła już ponad wszelką wątpliwość, że faktycznie
się sprawdza (przypadki tego jej sprawdzania się spisałem
i przypominam czytającym na w/w mojej stronie internetowej
[1] o Malborku - noszącej nazwę
"malbork.htm").
Chociaż więc obecnie "polityczna poprawność" nakazuje
nam aby "przymykać oczy" na wypaczenia przeszłości,
z przeszłych doświadczeń doskonale pamiętamy, że polityka
bez przerwy się zmienia i to co dziś może wydawać się
właściwe, już za kilka lat może okazać się źródłem napięcia,
wrogości, łez i ludzkiego cierpienia. Kiedy zaś figura o
nadprzyrodzonych mocach raz zostanie wystawiona,
może potem okazać się konieczna aż następna wojna
światowa aby ponownie usunąć ją z piedestału.
- 3. Idol ten w przeszłości słynął z nadprzyrodzonych
mocy których produkty zawsze okazywały się być niekorzystne
dla Polski i Polaków. Przyszłe modlitwy turystów i wierzących
z całą pewnością nadadzą też podobnych nadprzyrodzonych
mocy nowej figurze. Wszakże jeśli idola tego się odbuduje,
ludzie będą do niego się modlili. Byłoby więc znacznie korzystniej
dla Polaków, gdyby w miejscu starego idola zbudowany został
jakiś zupełnie nowy symbol o odmiennej i sprzyjającej Polakom
osobowości oraz historii. Nie jest bowiem przykładem mądrości,
jeśli swymi własnymi rękami sami Polacy przywrócą do życia
wrogą im figurę krzyżacką o nadprzyrodzonych mocach.
- 4. Nadprzyrodzone moce posiadane przez tą figurę
czynią z niej "idola" (nazywanego też "cielcem", "posągiem", "fetyszem",
itp.), modlenia się do którego wyraźnie zakazuje nam Biblia
(po przykład patrz bibilijny cytat z zastrzeżenia numer "0" powyżej).
Wszakże jego moce wcale NIE pochodzą od Boga, a od energii
przekazywanej mu przez modlących się do niego ludzi.
Jako zaś taki, ten krzyżacki idol wcale NIE różni się od
innych idoli istniejących w świecie, które też dokumentują
posiadanie przez siebie nadprzyrodzonych mocy pochodzących
z energii modlących się do nich ludzi, przykładowo NIE
różni się on od idoli "Datuk" z Malezji, "słupów totemowych"
z Borneo, czy "strażników" z dawnej Korei - jakie wszystkie
opisywane są w punktach #D2 i #D3 wskazywanej w [1] strony o nazwie "malbork.htm".
Wszakże ów "idol krzyżackiej i hitlerowskiej Madonny z
malborka" uzyskał "krzyżacką i hitlerowską osobowość"
ponieważ w przeszłości nasiąknął on wszelkimi fizycznymi
przywarami, niedoskonałościami, charakterami, zwyczajami,
metodami, celami, itp., swoich krzyżackich i hitlerowskich
wyznawców którzy kiedyś modlili się do niego. Jesli więc
ponownie zostanie on przywrócony do istnienia, wówczas
nadal będzie realizował swe nadprzyrodzone działania
które będą zgodne z tamtą jego krzyżacką i hitlerowską
osobowością!
- 5. Ów krzyżacki idol swego czasu był hitlerowskim
symbolem niemieckości doglądanych przez niego ziem.
Jest więc łatwym do przewidzenia, że po odbudowaniu zapewne
jak magnes przyciągał on będzie do Malborka najróżniejsze
"niemile w tym mieście widziane elementy". Wszakże
dzisiejszy świat jest pełen najróżniejszych nacjonalistów,
neonazistów, separatystów, terrorystów, chuliganów, oraz
innych grup i indywiduów które tylko czekają na okazję
lub wymówkę aby powzniecać najróżniejsze kłopoty i zamieszki.
Po przyciągnięciu takich elementów do polskiego Malborka,
niemal z pewnością zaczną one inicjować najróżniejsze
kłopoty i zamieszki, palić i wandalizować samochody,
mienie prywatne, dobro publiczne, atakować wystawy
sklepowe i siedziby przedsiębiorstw, itd., itp. W rezultacie,
ściągną one na to miasto całą gamę kłopotów i z dzisiejszego
spokojnego miasta zamienią Malbork w rodzaj pola bitewnego.
- 6. W demokratycznym społeczeństwie podjęcie
odbudowy czegokolwiek, szczególnie czegoś aż tak
kontrowersyjnego jak ów idol krzyżackiej Madonny nasiąkniętej
hitlerowskimi tradycjami, zawsze powinno bazować na
analizie wszelkich korzyści oraz szkód - która to analiza
powinna być udostępniona do publicznej skrutyny.
Zawsze też decyzja o podjęciu takiej odbudowy powinna
być podejmowana tylko w przypadku jeśli analiza ta wykazuje,
iż wymierne korzyści będą przekraczały jej szkodliwość. Niestety,
ja nigdzie NIE natrafiłem na jakąkolwiek wzmiankę, iż analiza
taka była przez kogokolwiek przeprowadzona. Tymczasem,
jeśli dobrze sprawę rozważyć, odbudowanie krzyżackiej Madonny
z Malborka praktycznie NIE przyniesie żadnych konkretnych
korzyści jakie dałoby się zmierzyć lub oszacować, za to
może w przyszłości zaowocować w znaczących szkodach.
- 7. Ci którzy liczą, że odbudowanie krzyżackiej Madonny
zwiększy zyski mieszkańców miasta lub liczebność turystów, mogą bardzo
się rozczarować. Wszakże fundusze zgromadzone na tą odbudowę
krzyżackiego idola wylądują w portfelach jakichś zagranicznych
"specjalistów" i wcale NIE dopomogą zarobić na utrzymanie
jakimkolwiek bezrobotnym z samego Malborka. Tylko bowiem
gdyby w niszy zamkowej wystawiano zupełnie nowy (polski)
symbol, wówczas jego wzniesienie dałoby się powierzyć polskim
artystom i przedsiębiorstwom. Na dodatek, zamieszki i kłopoty jakie
Madonna ta spowoduje w Malborku, będą kosztowały miasto coraz
większe straty oraz stopniowo poodstraszają wszystkich szanujących
się turystów. Zamiast więc przyciągać przynoszących dochód turystów,
owa krzyżacka Madonna zacznie przyciągać elementy, które typowo
czynią szkody i których wizyt żadne miasto sobie NIE życzy.
- 8. Fundacja "Mater Dei" podjęła odbudowę malborskiego
idolu w sposób który można nazywać samozwańczym i dyktatorskim.
Tymczasem w tak istotnej i kontrowersyjnej sprawie, która może
przecież swymi następstwami dotknąć kilka milionów ludzi i
znaczną proporcję dzisiejszej powierzchni Polski, decyzja
o odbudowie powinna być podejmowana demokratycznie,
po daniu szansy w powszechnym plebiscycie aby
każdy kto będzie dotknięty następstwami tej odbudowy mógł
się wypowiedzieć czy jest "za" czy też "przeciw".
Wszakże jest niemal pewnym, że miejscowa ludność
stanowczo sprzeciwia się tej odbudowie, tyle że narazie
nikt NIE dopuszcza jej do głosu. Wszakże do braku powszechnego poparcia
od mieszkańców Malborka i okolicy pośrednio się przyznaje
nawet sama fundacja "Mater Dei" w omawianym tu artykule [2].
Stwierdza ona tam bowiem, że źródłem dotacji na odbudowę
krzyżackiej Madonny są głównie (zapewne zagraniczni) turyści.
Faktycznie więc, bez uprzedniego przeprowadzenia powszechnego
plebiscytu w tej sprawie, samozwańcze i wmuszone podejmowanie
odbudowy krzyżackiego i hitlerowskiego idolu jest rodzajem
społecznego gwałtu i narzucania decyzji, czyli jest nielegalne
i niezgodne z zasadami demokracji. Jako takie powinno być
natychmiast zastopowane!
- 9. Kiedy w dzisiejszych czasach odbudowuje się coś
z przeszłości, co zupełnie już zaniknęło, zawsze trzeba
czynić to w racjonalnym kompromisie pomiędzy przeszłością
i potrzebami teraźniejszości. Przykładowo, przy odbudowie
starówki dowolnego miasta nigdy NIE zaopatruje się
odbudowanych mieszkań w starożytne ubikacje w formie
podwórkowego "wychodka" czy dołka wykopanego w ziemi,
a ponadto dodaje się im łazienki które dawniej w nich NIE istniały.
Tymczasem fundacja Mater Dei upiera się aby odbudować
krzyżacki idol dokładnie w jego średniowiecznej symbolice
i formie, tj. zupełnie bez rozpatrzenia jakie wymogi teraźniejszość
nakłada na jego odbudowę. Czyż więc myśląc w takich
kategoriach absolutnej średniowiecznej wierności NIE
powinno się także pousuwać z Malborka wszystkich
nowoczesnych toalet i domagać się aby zgodnie ze
średniowiecznymi zwyczajami mieszkańcy miasta
i turyści opróżniali się w "średniowiecznym stylu" -
czyli np. wprost do Nogatu?
- 10. Kiedy tak istotna i kontrowersyjna decyzja odbudowy jest podejmowana,
powinna ona bazować na rozpatrzeniu "za" i "przeciw" dla co najmniej trzech odmiennych
propozycji. Przykładowo, powinna ona przynajmniej rozpatrzyć "za" i "przeciw"
(1) odbudowania oryginalnego idola krzyżackiej Madonny, (2) wystawienia
w jej miejsce zaprojektowanej przez Polaków zupełnie nowej figury,
np. "Matki Boskiej Królowej Polski", o drastycznie odmiennej symbolice
i konfiguracji, lub (3) wstawienia tam symbolu religijnego który przemawiałby
do wszystkich dzisiejszych religii, ponieważ pozbawiony byłby tak krytykowanej
u katolików podobizny jakiegoś "idola" - np. wystawienia tam prostego
krzyża pozbawionego jakiejkolwiek figury. Tymczasem ja nigdzie NIE
natrafiłem na jakiekolwiek analizy takich co najmniej trzech propozycji.
- 11. Idol krzyżackiej Madonny był w przeszłości źródłem wielu
cierpień, ludzkiej krzywdy i wylanych łez. Chińska zaś wiedza o tzw.
"feng shui"
zabrania posiadania w miejscu w którym się mieszka
obiektów jakie kiedyś były źródłem zła. Dawna wiedza
staropolska też twierdziła to samo i przykładowo nakazywała
aby zakopywać w ziemi topór katowski który uciął już
1000 lub więcej głów, ponieważ potrafi on samoistnie
odrąbać głowę pobliskiej osoby. Empiryczne doświadczenia
przeszłości ujawniają bowiem, że zgromadzone w takich
obiektach energie potrafią w nadprzyrodzony sposób
nadal prześladować, zamęczać i zakłócać spokój ludzi
przebywających i mieszkających w ich poblizu.
- 12. Zła przeszłość należy do przeszłości, zaś jej
przywracanie do ponownego istnienia miałoby sens tylko gdyby
pomagała ona w naszej teraźniejszości. Wszystkie zaś fakty
wskazują, że idol krzyżackiej Madonny z Malborka, jeśli
zostanie kiedyś odbudowany, będzie zdecydowanie
przeszkadzał teraźniejszości, zamiast jej pomagać.
Jak głęboko wierzę, powyższe wyrażenie sprzeciwu
i protestu w sprawie odbudowania krzyżackiego i
hitlerowskiego idolu, dokonuję NIE tylko w swoim
własnym imieniu, ale także w imieniu sporej liczby
innych Polaków, którzy dotychczas zmuszeni byli
milczeć ponieważ NIE dano im szansy na ujawnienie
ich opinii. Jak też wierzę, niniejszy sprzeciw i protest
w sprawie odbudowy krzyżackiego i hitlerowskiego
idolu, wcale NIE oznacza, że pojawiłyby się też
podobne zastrzeżenia, gdyby w niszy zamku z Malborka
wzniesiony został jakiś inny religijny symbol, np. krzyż
bez idola, lub np. figura Matki Boskiej Królowej Polski - pod
warunkiem jednak, że symbolizm, konfiguracja, wymowa
i tradycja owego nowego symbolu byłyby zupełnie odmienne
od symbolizmu, konfiguracji, pozy, wymowy i tradycji
krzyżackiej Madonny - tak jak szerzej to już wyjaśniłem
w punkcie #C5 swojej strony [1] o nazwie "malbork.htm"
(dostępnej, m.in., także pod adresem
http://cielcza.iwebs.ws/malbork.htm).
Jeśli więc fundacja "Mater Dei" zdecyduje się "zaprojektować
inaczej (po polsku)" planowany do wystawienia symbol, wówczas
po daniu przez nią każdemu możliwości zweryfikowania, że
faktycznie projekt tego nowego symbolu wnosi swoją odmienną
konfiguracją, pozą, zawartością, tradycją, miejscem jego wykonania,
itp., wszelkie znamiona nowości i polskości, idea jego zrealizowania
otrzyma zapewne pełne poparcie i współpracę każdego Polaka,
włączając w to i mnie.
Jan Pająk
17 stycznia 2012 roku
Na zakończenie tego punktu chciałbym tu dodać,
że jeśli argumenty jakie tu przytoczyłem są bliskie
twemu czytelniku sercu, a stąd jeśli podzielasz
moje poglądy, NIE powinieneś pozostawać biernym
wobec tej sprawy. W dzisiejszym bowiem świecie
internetu i emailów, masz przecież możliwość aby
także i swoje własne "protesty" przelać w pisaną
formę i przesłać je (np. anonimowo - jeśli obawiasz
się prześladowań) do decydentów i dziennikarzy
którzy mają wpływ na to co w tej sprawie się dzieje.
Wymagane adresy przedstawicieli władz i prasy
daje się wszakże znaleźć w internecie (część z
nich przytoczyłem nawet na początku tego punktu).
"NIE siedź więc na własnych rękach" i NIE czekaj
biernie aż poczujesz na własnej skórze następstwa
wypełniania się starej przepowiedni o wrogiej
Polakom krzyzackiej Madonnie z Malborka,
a uczyń już obecnie coś w sprawie powstrzymania
idola tej Madonny przed zostaniem przywróconym
do pozycji z jakiej idol ten uprzednio panował.
#C8.
W dniu 17 kwietnia 2016 roku odbyła się uroczystość "odsłonięcia oczu" idola wrogiej
Polakom krzyżackiej i hitlerowskiej Madonny z wnęki kościoła zamkowego z Malborka -
czyli "zegar tyka" już w sprawie ponownego wypełnienia się złowrogiej dla Polaków
przepowiedni związanej z tym idolem:
Motto:
"Liczyć, że chwilowo przyjazny nam obcy naród będzie zawsze nam sprzyjał,
jest jak liczyć iż wiatr zawsze będzie wiał tylko w korzystnym dla nas kierunku."
W artykule "Radia Maryja", w dniu 17 kwietnia
2016 roku wystawionym w internecie pod adresem
www.radiomaryja.pl/informacje/widowisko-zwienczy-odbudowe-kosciola-zamkowego-w-malborku/,
zawarta jest informacja, że począwszy od daty
17 kwietnia 2016 roku idol krzyżackiej Madonny
ponownie dogląda już "zaniemczane" przez
niego polskie uprzednio ziemie. Począwszy więc
od owej daty, "zegar tyka" w kierunku ponownego
wypełnienia się opisywanej na tej stronie złowrogiej
dla Polaków przepowiedni przywiązanej do tego idola.
Jedyne więc co nam teraz pozostaje, to uważnie
obserwować "kiedy" i "jak" owa przepowiednia
będzie się wypełniała. Wszakże owo obserwowanie
pozwoli nam lepiej poznać działanie nadprzyrodzonych
mocy, które faktycznie zarządzają naszą rzeczywistością,
a o działaniu których ostrzegają nas właśnie przepowiednie -
czyli obserwować urzeczywistnianie się tego co wyjaśniam
m.in. w punktach #D1 do #D4 swej strony o nazwie
przepowiednie.htm,
w punkcie #C4.2 swej strony o nazwie
morals_pl.htm,
w punkcie #F1 swej strony o nazwie
pajak_dla_prezydentury_2020.htm,
w punkcie #A4 swej strony o nazwie
karma_pl.htm,
oraz w kilku jeszcze innych miejscach totaliztycznych
stron internetowych i monografii.
Mnie osobiście najbardziej intryguje, jak to się stanie,
że owa przepowiednia o krzyżackiej Madonnie, oraz
związana z nią "karma", ulegną wypełnieniu. Czy
nastąpi to ponieważ byłe Prusy Wschodnie ponownie
oddzielą się od Polski - tak jak ostrzegają o tym
np. tendencje opisane w punkcie #C6 tej strony.
A może np. nastąpi tam jakaś
plaga,
która spowoduje, iż owe tereny się wyludnią i będą
musiały być ponownie zaludniane przybyszami spoza
zachodniej granicy. Oczywiście, znając życie, wiadomo
że nastąpi tam coś jeszcze innego - wszakże mechanizmy
moralne zawsze zaskakują nas swą nowatorskością
jakiej nasze niedoskonałe ludzkie umysły NIE są w
stanie przewidzieć. Najzabawniejszy scenariusz
wypełnienia się tej przepowiedni opisał mi mój
przyjaciel, kiedy humorystycznie zażartował, że
jeśli naprawa sytuacji z 2015 i 2016 roku dalej
będzie odwlekana, wówczas ziemie nadzorowane
przez malborską Madonnę będą zalane Niemcami
zmuszonymi uciekać do Polski ze swojego
własnego kraju.
Część #D:
Czym faktycznie jest ów posąg krzyżackiej Madonny:
#D1.
Odnotuj że Biblia wyraźnie zabrania oddawania religijnej czci
posągom, obrazom, czy czemukolwiek innemu poza samym Bogiem:
Każda oficjalna religia posiada dwie składowe.
Pierwsza z nich zostaje dana ludziom bezpośrednio
przez Boga. W przypadku religii chrześcijańskiej
ta składowa dana ludziom przez Boga jest dokładnie
spisana zawartością
Biblii.
Natomiast w przypadku innych religii, sposób jej
podania ludziom został wyjaśniony w punkcie #D1 strony
newzealand_visit_pl.htm.
Drugą składową każdej religii są najróżniejsze
"dodatki" i "wypaczenia" powprowadzane tam
przez niedoskonałych ludzi którzy zarządzają
ową religią (co dodatkowo wyjaśniłem m.in. w punkcie #G4 strony
god_proof_pl.htm).
W kościele rzymsko-katolickim przykładem takich
"dodatków" i "wypaczeń" powprowadzanych tam
przez niedoskonałych ludzi, jest nakaz podziwiania
i czczenia "idoli" zamiast Boga - przykładowo tzw.
"Kult Maryjny" czy modlenie się do posągów, obrazów
relikwii poszczególnych świętych, itp., o nadprzyrodzonych mocach.
To właśnie z ich powodu, inne odłamy chrześcijaństwa,
np. "Born-again Christians" (tj. "nowonarodzeni
chrześcijanie") wytykają słusznie katolikom, że ci
zamiast do Boga, bałwochwalczo "modlą się do idoli".
W niektórych też takich odłamach, symbolem wiary
jest pusty krzyż, czyli krzyż bez figury Jezusa -
wszakże zgodnie z Biblią każda figura jest "idolem"
do którego NIE wolno się modlić, zaś Jezus obecnie
rezyduje już w niebie, a nie na krzyżu.
Bóg wyraził w Biblii dosyć jednoznaczne zalecenie
na temat kultów i czczenia dowolnych posągów,
obrazów, relikwii, itp. W aż kilku miejscach Biblia
z naciskiem stwierdza wszakże - np. patrz "Księga Wyjścia"
20:3-5, cytuję: "Nie będziesz miał cudzych bogów
obok Mnie! Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani
żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko,
ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego co jest
w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im
pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja
Pan, twój Bóg, jestem bogiem zazdrosnym,...".
Nigdzie też w Biblii NIE zostało wyraźnie stwierdzone,
że czyniony jest jakikolwiek wyjątek dla owej reguły.
Stąd ów "Kult Maryjny", a także modlenie się do posągów,
obrazów i relikwii świętych, tak upowszechnione
w kościele rzymsko-katolickim, faktycznie niczym
się nie różni od zakazywanego trescią Biblii
modlenia się do bałwanów, bożków, bożyszczów,
fetyszów, idoli, złotych cielców, itp. A trzeba też
pamiętać, że jeśli Biblia czegoś zakazuje, muszą
istnieć ku temu bardzo istotne powody i nie leży
w mocy ludzi uchylenie czy ignorowanie takich
zakazów. (Mechanizm powstawania jednego z
tych powodów wyjaśniłem w "części #H" (szczególnie
zaś w punktach #H1 i #H7) swej strony o nazwie
sw_andrzej_bobola.htm.)
W Biblii kładziony jest tak duży nacisk na
zakaz oddawania religijnej cześci komukolwiek
poza jedynym Bogiem, że aż w kilku jej miejscach
wyraźnie jest zaznaczone, że takie postępowanie
będzie karane. Przykładowo, "Księga Wyjścia" stwierdza
w wersecie 22:19, cytuję: "Ktokolwiek by składał
ofiary innym bogom (poza samym Panem), podlega
klątwie." Z kolei "Księga Mądrości" stwierdza
w wersecie 14:30, cytuję: "Ale przyjdzie na
nich kara słuszna za jedno i drugie, że źle myśleli
o Bogu, trzymając się bożków..."
Co nawet ważniejsze, owa ostrzegana kara
jest faktycznie serwowana w rzeczywistym
życiu i to z żelazną konsekwencją. Przykładowo,
w punkcie #D5 strony
sw_andrzej_bobola.htm
podsumowałem losy świętego Andrzeja Boboli - który
jest szeroko znany jako jeden z wiodących postaci
katolickiego "Kultu Maryi". Wszakże to właśnie
św. Andrzej Bobola spowodował że Matka Boska
została ślubowana "Królową Polski". Oczywiście,
gdyby ktokolwiek wydźwignął jakąś kobietę do
honoru zostania Królową Polski, wówczas nawet
najmniej wdzięczna kobieta obsypałaby go
dobrodziejstwami i pozwoliła mu spędzić resztę
życia w komforcie i dobrobycie, zaś umrzeć
naturalnie dopiero w bardzo sędziwym wieku
z "uwiądu starczego" - będąc w chwili śmierci
otoczonym kochającą rodziną. Jakie więc
dowody nadprzyrodzonej wdzięczności
otrzymał ów Andrzej Bobola za to poszerzenie
i utwierdzenie "Kultu Maryjnego"? Ano, został
publicznie odarty ze skóry i nagrodzony powolną
śmiercią męczennika. Oczywiście, taka jego śmierć
za ugruntowanie "Kultu Maryjnego" natychmiast
wzbudza zapytanie, czy nie jest ona przypadkiem
"karą" Boga właśnie za wprowadzenie do katolicyzmu
jednego z największych wypaczeń - którego niezgodność
ze słowami Biblii inne odłamy chrześcijaństwa coraz
otwarciej wytykają katolikom. Wszakze badania nowej
"nauki totaliztycznej", opisane m.in. w punktach #G1 do #G5 strony
will_pl.htm,
ujawniły że ludzie nieodwołalnie
są karani przez Boga za każdą popełnioną przez nich
"niemoralność" - dokumentację owego
łatwego do zrozumienia i udokumentowania faktu
czytelnik znajdzie na licznych totaliztycznych stronach,
przykładowo w punkcie #G2 ze strony o nazwie
przepowiednie.htm,
czy w punktach #I3 do #I5 strony o nazwie
petone_pl.htm.
Z kolei totaliztyczna definicja "niemoralności" podana
w punkcie #B5 strony o nazwie
morals_pl.htm
stwierdza, że "niemoralność" jest to niezgodność
czyjegoś postępowania z nakazami Boga - przykładowo
niezgodność z zasadami życia spisanymi przez Boga
w treści
Biblii.
Fot. #D1 (D2 w [10]): Jedno ze "świętych" drzew Malezji
lokalnie zwanych "Datuk". Tytuł "Datuk" w Malezji oznacza
mniej więcej to samo co staropolskie "Wasza Dostojność".
Oprócz więc wysokich dostojników państwowych, tytułem
tym obdarzane są tam też najróżniejsze obiekty, przykładowo
drzewa, kamienie, meteoryty, źródła wody, itp., o których
wiadomo że są zamieszkiwane przez jakąś miejscową istotę
duchową (np. duszka czy demona) o nadprzyrodzonych
mocach. Wyraźnie je się tam odróżnia od Boga. Owe "Datuk"
można poznać po maleńkiej czerwonej kapliczce w której
typowo zawarta jest miniaturowa figurynka owego "bożka zwanego
Datuk" który mieszka w danym obiekcie (tą brodatą figurynkę
widać na powyższym zdjęciu przed tylną ścianką kapliczki),
oraz do której wkładane są "dary" przeznaczone dla tego
bożka. Do obiektów tych czasami ludzie modlą się
tam podobnie jak katolicy modlą się do posągów Maryi
lub do świętych obrazów. Obiekty "Datuk" czynią też
"cuda", tak jak posągi Maryi czy święte obrazy w Europie.
(Kliknij na powyższe zdjęcie aby zobaczyć je w powiększeniu.)
W obiektach "Datuk" zamieszkują indywidualne
duchy czy demony, które "przywłaszczyły" sobie
obszar leżący w pobliżu ich siedziby i które dają
poznać swoje istnienie w całej okolicy poprzez
najróżniejsze nadprzyrodzone akty jakie wywijają
miejscowym ludziom. Wiele z owych duchów ma
naturę zwierzęcą i są wysoce mściwe oraz złośliwe.
Dlatego bardziej aby je udobruchać niż aby im
oddać cześć, miejscowi ludzie składają im dary
w przypadkach kiedy ich dochód i źródło ich
utrzymania mogłoby być zagrożone złośliwością
miejscowego "Datuk", lub kiedy zamierzają coś uczynić
w czym wrogość takiego ducha czy demona byłaby im
w stanie przeszkodzić. Przykładowo, w Malezji nie prowadzi
się żadnej budowy, bez nieustannego obdarowywania
i celebrowania miejscowego "Datuk" do którego należy
obszar na jakim budowa ta się odbywa. (Całe pokolenia
budowniczych już się tam empirycznie przekonały, że bez udobruchania
miejscowego "Datuk", na budowie typowo mają miejsca
nieustanne wypadki, sprzęt nawala, popełniane są kosztowne
pomyłki, pogoda przestaje sprzyjać, zaś budowa czasami
jest nawet przerywana z braku funduszy zanim zdoła
zostać ukończona.) W rezultacie, podobnie jak w
krajach katolickich wszędzie widać figury Maryi,
w Malezji wszędzie rzucają się w oczy owe małe
czerwone kapliczki lokalnych bożków "Datuk".
(Powyższe zdjęcie jest też pokazane
i omawiane jako zdjęcie "Fot. #G9" na stronie
ufo_pl.htm.)
Podczas mojej profesury w Malezji (od
1993 do 1998 roku) dosyć głośno było
tam o drzewie "Datuk" z okolic Ipoh,
jakie to drzewo stanowiło przedmiot kultu
lokalnego plemienia, jednak jakie stanęło
na drodze nowo-budowanej autostrady.
Każdy robotnik który zbliżył się do
owego drzewa z piłą motorową, padał
na ziemię zalany krwią - tak jakby
owo drzewo czyniło ludziom dokładnie
to co oni jemu chcieli uczynić. Dopiero
kiedy lokalni "Bomoh" dokonali ceremonialnego
przeniesienia ducha który zamieszkiwał
owo drzewo do zupełnie innego drzewa,
drzewo owo mogło zostać wycięte.
Warto tutaj dodać, że w czasach pogańskich
Słowianie modlili się do "świętych dębów" w których
zamieszkiwał pogański bóg Piorun. Z czasem
więc moce owych świętych dębów stawały się
podobne do mocy drzew Datuk w Malezji.
Jeden z takich Słowiańskich świętych dębów,
aż do około 1990 roku stał nieopodal wioski
Wszewilki.
Jest on opisany na stronie internetowej owej wioski.
#D2.
"Nadprzyrodzone" wcale NIE musi wywodzić się od Boga,
zaś "nadprzyrodzone akty" istot mniej doskonałych od Boga
mogą wyrządzić więcej zła niż dobra:
Motto:
"Buszmeni z dżungli którzy nigdy nie byli w mieście ani nie widzieli np. elektryczności,
wcale nie są ani filozoficznie bardziej ograniczeni ani nie mają mniejszej wiedzy o
wszechświecie i życiu niż np. naukowcy którzy całe swe życie spędzili na fotelach z poręczami
przed ekranami komputerów i nigdy nie byli w dżungli ani nie widzieli np. magii."
Wszyscy doskonale wiemy, że NIE wszystko
co "nadprzyrodzone" wywodzi się od Boga.
Wszakże przykładowo w wielu krajach świata,
szczególnie z obszarów tropiku, do dzisiaj
praktykowana jest "czarna magia" czy
"voodoo", jakich źródłem są odpowiednio
wytrenowani "szamani" i "bomoh". Wiadomo
też że wiele obiektów martwych, jakie stały
się obiektem modlitw miejscowych ludzi, z
upływem czasu nabiera "nadprzyrodzonych
mocy" będąc zdolnymi do działań jakie
zaprzeczają znanym prawom fizyki. Ich
przykłady obejmują drzewa i kamienie
zwane "Datuk" z Malezji (patrz ich przykład
na "Fot. #D1"), słupy totemowe z Borneo
(patrz ich przykłady na "Fot. #D2" poniżej),
drewniani "strażnicy" z wiosek Korei (patrz
ich przykłady na "Fot. #D3" poniżej), kamień
z Atiamuri w Nowej Zelandii (patrz jego zdjęcie
na "Fot. #D1" ze strony
newzealand_pl.htm),
święty dąb i "anielski kamień" ze Św. Anny
koło Milicza (opisany w podpisie pod "Fot. #C1a"
z tej strony, zaś pokazany na stronie o mieście
Miliczu),
oraz cały szereg innych obiektów.
Źródłem owych nadprzyrodzonych mocy i zdolności
kinetycznych obiektów martwych jest szczególny
rodzaj inteligentnej energii którą
filozofia totalizmu
nazywa "energią moralną". (Ta sama inteligentna
energia jest wykorzytywana np. przez praktykujących
"kung-fu" do uzyskiwania efektów kinetycznych
jakie zaprzeczają znanym prawom fizyki - oni
nazywają ją energią "chi".) Ową "energię moralną"
ludzie przekazują do obiektów martwych podczas
wszelkich działań indukujących wysoki poziom uczuć -
np. podczas modlitw. Potem zaś dowolny "duch"
jaki rezyduje w owych obiektach martwych,
może tą energię wykorzystać do zrealizowania
zamierzonych działań kinetycznych. To właśnie
z powodu owego uczuciowego przekazywania
energii moralnej do obiektów martwych, przykładowo
średniowieczne topory katowskie musiały być
zakopywane kiedy liczba ściętych nimi głów
ludzkich zbliżała się do tysiąca. Do owego czasu
tak bowiem nasiąkały one ową "energią moralną",
że były w stanie same dokonywać ścięcia głowy,
np. odrąbując głowę kata który je posiadał. (Więcej
informacji o tradycji zakopywania średniowiecznych
toporów katowskich kiedy ścięły one 1000 głów,
zawarte jest w podrozdziałach JA2.4 oraz I7 (patrz
tam punkt #5I7) z
monografii [1/5].)
To też właśnie z powodu tej samej energii zakumulowanej
w starych broniach, czasami można usłyszeć o brutalnej
śmierci jakiej ofiarą w wysoce tajemniczych okolicznościach
pada któryś z kolekcjonerów starych broni.
Podobnie też jak w krajach tropikalnych owe
modlitwy ludzi nadają nadprzyrodzonych mocy
miejscowym drzewom, kamieniom, słupom
totemowym, fetyszom, idolom, itp., również
modlitwy katolików do figur Matki Boskiej,
do świętych obrazów, oraz do relikwii, też i
tym obiektom nadają nadprzyrodzonych mocy.
Mocą tą potem są w stanie rozporządzać owe
istoty duchowe jakie zasiedlą się w danych
obiektach. Problem więc jaki potem się ujawnia,
to że owe nadprzyrodzone moce nabyte przez
takie przedmioty, mogą być nadużyte przez
istoty duchowe które zamieszkają w owych
przedmiotach - często na szkodę i na zgubę
ludzi które istotom tym jakoś podpadli.
Fot. #D2: Słupy totemowe z tropikalnej
wyspy Borneo. Typowo maja one dziuple w
swoim środku, zaś w dawnych czasach w
dziuplach tych składowano nieboszczyków.
Miejscowi modlą się do nich nadal do dzisiaj.
Słupy te wykazują nadprzyrodzone zdolności -
typowo szkodząc tym ludziom jacy im jakoś
podpadną. Przykładowo, ja poznałem słup
totemowy szczepu Bidayuh z Borneo, który
NIE lubił być fotografowanym. Słup ten niemal
uśmiercił niemieckiego turystę, który nie wierząc
ostrzeżeniom miejscowych ludzi ciągle
pstryknął mu zdjęcie - po więcej szczegółów
na jego temat patrz podrozdziały I5.7 z tomu
5 oraz JB3.2 z tomu 7
monografii [1/5].
(Kliknij na powyższe zdjęcie aby zobaczyć
je w powiększeniu.)
Ja widywałem podobne słupy totemowe podczas
swojej profesury na Borneo. Jednak wiedząc że
NIE lubią one być fotografowane, nigdy NIE odważyłem
się wykonać im zdjęcia. Powyższe zdjęcie wykonałem
więc w muzeum w Kuala Lumpur, gdzie dwa takie słupy
przywiezione z Borneo wystawione są do oglądania.
Jako eksponaty muzealne te dwa słupy nawykły
już widać do bycia fotografowanymi i nie czynią
szkody tym którzy pstrykną im zdjęcie.
#D3.
Najwyraźniej istnieje takie coś jak "mściwy" i "zły" posąg Maryi,
zaś wrogi Polakom pokrzyżacki posąg w Malborku jest na to
doskonałym dowodem:
Jeśli coś jest dla nas dokonywane przez
samego Boga, wówczas w swoim działaniu
Bóg bierze pod uwagę generalny plan jaki
ma dla danej osoby i dla jej roli w całym
wszechświecie, dobro tej osoby, jej rozwój
duchowy, byt fizyczny, itp. Chociaż więc, podobnie
jak mądry ojciec czy dobry dentysta, Bóg
czasami dla naszego własnego dobra zmuszony
jest zaserwować nam odrobinę bólu, wszystko
co otrzymujemy od Boga generalnie służy
naszemu dobru. Jeśli jednak coś jest dla
nas dokonywane przez obiekty (np. posągi,
obrazy, relikwie, itp.) jakie w wyniku naszych
modlitw nabyły nadprzyrodzonych mocy,
wówczas jest to już pozbawione dalekowzroczności
i wizji Boga. Nawet więc gdyby chwilowo
wygladało to jak "dobro", z czasem może
okazać się "złem". Na dodatek, owe istoty
duchowe jakie są dysponentami nadprzyrodzonych
mocy takich obiektów, typowo są równie
niedoskonałe jak wszelkie istoty. Zwykle
więc głównie mają one na celu wspieranie
swoich własnych interesów. "Dobro" jakie
więc czynią, typowo posiada ukryty cel i
faktycznie służy bardziej im niż temu komu
zostało wyrządzone.
Jeśli przeanalizować rodzaje działań jakie
realizowane są przez opisane powyżej i
wszystkim znane obiekty o nadprzyrodzonych
mocach, gro tych działań okazuje się odmianami
zła. Przykładowo, kamienie i drzewa "Datuk" w
Malezji wcale NIE otrzymują ofiar i modlitw ponieważ
pomagają ludziom, a dlatego że szkodzą i przeszkadzają.
Ludzie swymi darami i modlitwami starają się jakoś
udobruchać ich złą naturę. Podobnie jest ze
słupami totemowymi z Borneo, "strażnikami"
wsi z Korei, czy kamieniem z Atiamuri który
notorycznie uśmierca ludzi (stąd otrzymuje
ofiary i modlitwy od maoryskich kierowców
aby nie nastawał na ich życie).
Katolicy z wielu krajów świata modlą się do posągów,
obrazów, kamieni, źródeł wody, itp., ponieważ
fama głosi że obiekty te są zdolne do cudownego
uzdrawiania. Nikt jednak NIE dokonuje badań
procentu tych co wracają z takich sesji modlitewnych
zdrowsi, oraz procentu tych którzy wracają bardziej
chorzy. Wszakże posągu, obrazu, czy innego
obiektu słynnego z cudownych uzdrowień nikt
NIE posądza, że może sprowadzić na niego
chrobę zamiast zdrowia. Czy jednak jest to prawdą?
Czy jeśli jakiś obiekt ma zdolność do uzdrawiania,
to oznacza, że NIE ma on zdolności do zadawania
choroby. Jeśli zaś może zadawać chorobę, a jest
niedoskonałą istotą duchową, co ma ją wstrzymywać
przez zadaniem choroby choćby dla zwykłej zabawy
czy rozrywki tym z odwiedzających je ludzi których
z jakichś powodów albo nie lubi albo którzy jej jakoś
podpadną.
Złowroga pokrzyżacka Madonna z zamku w Malborku
udowodniła już w praktyce swoją małostkowość
i nienawiść do Polaków. Jak się okazuje, jest
ona zdolna nawet do większych paskudztw.
Przykładowo, jak się o tym przykro przekonałem
na własnej skórze, jest ona w stanie złośliwie
sprowadzać paskudną chorobę na tego kto jej
podpadnie. Jeśli zaś figura z Malborka jest
zdolna do takich działań, jakąż mamy gwarencję
że także i inne "cudowne posągi"
NIE działają w podobny sposób.
Fot. #D3ab (góra i dół): Drewniani "strażnicy"
dawnych wsi Korei. Kiedyś każda wieś w
Korei miała takich swoich "strażników"
którzy wsią tą się "opiekowali". Specjalne
zabiegi magiczne wzmacniały moc tych
strażników i ich zdolność do identyfikowania
tych przybyszy którzy nosili się z zamiarem
skrzywdzenia kogoś we wsi. Stąd strażnicy
ci słynęli m.in. z tego że prześladowali
i płatali nadprzyrodzone figle wszystkim
przybyszom do danej wsi którzy mieli jakieś
niegodziwe zamiary. Niektóre wsie potrafiły
nadać swoim "strażnikom" aż takiej magicznej
mocy, że czasami owi strażnicy byli nawet w stanie
"wypędzić" ze wsi nadprzyrodzonymi mocami
każdego niegodziwca przybyłego aby kogoś
w niej skrzywdzić. Za ową "opiekę" nad wsią,
za chronienie ich mieszkańców przed "złem"
przynoszonym przez obcych przybyszów,
a także za prześladowanie przejezdnych
i przybyszów o złych zamiarach - tak aby
pozbyć się ich ze wsi zanim zdołają popełnić
cos złego, miejscowi mieszkańcy składali dary
tym strażnikom i do nich się modlili. (Kliknij na
wybrane zdjęcie aby zobaczyć je w powiększeniu).
(Góra) Czterech takich strażników
pilnujących drogi wjazdowej do danej wsi.
(Dół) Grupa podobnych strażników
rezydująca w środku wsi i pilnująca jej od wewnątrz.
Część #E:
Podstępne użycie swej zdolności do uzdrawiania
przez krzyżacką figurę Madonny z Malborka
w celu zamanipulowania swojej odbudowy:
#E1.
Jak figura ta może sama siebie wydobyć
z zapomnienia i nakazać własną odbudowę:
Co powinna uczynić sprytna figura w sytuacji
krzyżackiej figury z Malborka. Znaczy
taka która nadal posiada w sobie sporo
nadprzyrodzonych mocy, jednak która
od wielu lat fizycznie już nie istnieje i o
której niemal wszyscy zapomnieli. Ano,
powinna znaleźć sobie kogoś o kim wiadomo
że wydaje sporo publikacji na temat działania
nadprzyrodzonego (np. kto będzie znany z
prowadzenia całego szereg stron internetowych
na ten temat), poczym sprytnie zadać mu
jakąś przykrą chorobę aby następnie móc
spektakularnie z choroby tej go uleczyć.
Taki ktoś zaś z całą pewnością o owym
uleczeniu pochwali się w swoich publikacjach,
przypominając innym o istnieniu owej figury.
Potem zaś wystarczy, że figura ta zamanipuluje
kilkoma dalszymi wpływowymi ludzmi, aby
zostać odbudowaną. Co jednak taka figura
powinna uczynić, jeśli zdecydowanie NIE
lubi Polaków, zaś ów jedyny ktoś kto może
o niej przypomnieć innym jest właśnie Polakiem.
Ano wówczas zamiast faktycznie uleczyć
owego Polaka z uprzednio zadanej mu choroby,
wystarczy aby tak nim zamanipulowała że
on sam będzie sądził iż był jednak uleczony -
chociaż wcale uleczony nie został.
Tak się stało, że owym zamanipulowanym
Polakiem który sądził że był uleczony przez
pokrzyżacką figurę z Malborka stałem się ja.
Zajęło mi jednak wiele lat zanim w dniu 7 kwietnia
2010 roku uświadomiłem sobie że zostałem
jedynie sprytnie wykorzystany przez ową
figurę. Oto więc moja historia wyjaśniająca
jak sprytnym fortelem zostałem "wrobiony"
w dopomożenie aby owa złowroga figura
zaczęła być odbudowywana.
#E2.
Teatralne uzdrowienie (jednak bez faktycznego uzdrowienia) jakie mi
zwodniczo zademonstrowała owa figura krzyżackiej Madonny z Malborka:
W trakcie trwania mojej kolejnej
wizyty w Malborku w maju 1995 roku,
doznałem silnej alergicznej irytacji
płuc. Kaszlałem więc niemal bez
przerwy. Na moje urodziny (25
maja 1995 roku) celebrowaliśmy
właśnie dzień urodzinowy, kiedy
dowiedziałem się o owych
cudownych uzdrowieniach jakie
kiedyś miały miejsce przed obliczem
owej figury. Czyli że gdyby owa
figura ciągle istniała, wówczas
mógłbym ją poprosić o uzdrowienie
swojej alergicznej irytacji płuc.
Chociaż owa idea była jedynie
rozmową przy stole podczas zwyczajnej
celebracji urodzin, pomyślałem
sobie że jest warta sprawdzenia,
ponieważ pokrywała się ona z
przedmiotem moich badań.
Wszakże jestem autorem naukowej
Teorii Wszystkiego z 1985 roku
nazywanej
Konceptem Dipolarej Grawitacji,
jaka opisana jest m.in. w tomach 4 i 5 najnowszej
monografii [1/5]
referowanej na niniejszej stronie.
Zgodnie zaś z interpretacją czasu
wynikającą z owego Konceptu Dipolarnej
Grawitacji i wyjaśnioną skrótowo na
odrębnej stronie internetowej
timevehicle_pl.htm,
jeśli w jakimkolwiek czasie coś gdzieś
istniało, lub też dopiero zaistnieje
w dowolnym punkcie wszechświata,
wówczas to coś ciągle istnieje
tam i w chwili obecnej, zaś my możemy
przemieścić się do tego czegoś poprzez
podróż przez czas jaka daje się osiągnąć
na poziomie "przeciw-świata". Stąd
zdecydowałem, że natychmiast spróbuję
tej techniki i sprawdzę czy zostanę
uzdrowiony. Troje nas poszło do obszaru
przed ową byłą figurą krzyżackiej Madonny,
gdzie ja zamierzałem poprosić o cudowne
uzdrowienie. Muszę tutaj się przyznać,
że nie bardzo byłem w religijnym nastroju,
ponieważ byłem trochę podchmielony
(wszakże były to moje urodziny).
Jednak mój kaszel był tak nieznośny,
że ciągle zdecydowałem się poprosić
o owo cudowne uzdrowienie. Moi
współtowarzysze byli tak pewni niemożliwości
aby cudowne uzdrownienie faktycznie
miało miejsce, że nawet nie chcieli
zaczekać aż ja o nie poproszę, a
kontynuowali swój spacer, pozostawiając
mnie za sobą. (Kiedyś sądziłem że istnieje
jakiś rodzaj prawa, że cuda muszą
zawsze się przytrafiać kiedy nikt
nie patrzy. Obecnie jednak posądzam,
że po prostu istniał ważny powód aby
coś im telepatycznie nakazało kontynuację
ich spaceru.) Ja więc zwróciłem się
dokładnie do punktu w przestrzeni
w którym owa figura kiedyś zwykła
stać, oraz poprosiłem w swoich myślach
aby figura ta zademonstrowała
mi swoje moce leczące, oraz uzdrowiła
mój kaszel na czasokres pobytu w
Malborku. Kiedy tylko zakończyłem
myślowe wypowiadanie swojego życzenia,
dostrzegłem rodzaj promienia
silnego białego światła jakie biło
z niemal centrum wnęki w której owa figura
zwykła stać. Początkowo myśl przemknęła
przez mój umysł, że musi się tam
znajdować jakieś lusterko które
odbija ku mnie światło słońca.
Jednak natychmiast po tym uświadomiłem
sobie, że słońce właśnie jest położone
dokładnie po przeciwstawnej stronie
kościoła, zaś owa wnęka na figurę
jest ukryta w cieniu. Kiedy ów
silny promień światła uderzył
moje płuca, zacząłem odczuwać
rodzaj zimna i dreszczy. Czuło
się to jakby wzdłuż mojej tchawicy
i płuc topniała warstwa lodu.
To niezwykłe uczucie całkowicie
mnie zaszokowało. Całe przeżycie
trwało jedynie około 30 sekund.
Pobiegłem do moich współtowarzyszy
którzy kontynuowali spacer jedynie
jakieś 50 metrów ode mnie odwróceni
tyłem do figury, aby opowiedzieć
im o zdarzeniu, podczas gdy owo
zimno i dreszcze zaniknęły. Począwszy
od owego momentu czasu nie zakaszlałem
nawet jeden raz podczas reszty mojego
pobytu w Malborku. Później, kiedy
oglądałem stare fotografie owej
figury, uświadomiłem sobie że ów
promień silnego białego światła
jakie wówczas widziałem, buchnął
ku mnie z obszaru, gdzie na
oryginalnym posągu znajdowało
się owo symboliczne "Święte Serce
Matki Boskiej".
Sprawa owego cudownego uzdrowienia
miała jednak dalszy ciąg. Ten jej dalszy
ciąg był nawet jeszcze bardziej nadprzyrodzony.
Nastąpił bowiem w kościele w Warszawie
który w Warszawie wcale nie istnieje - co
dokładniej wyjaśniam w punkcie #E3 poniżej,
a także w punkcie #D6.1 odrębnej strony
internetowej o
wehikułach czasu.
Mianowicie, jak tylko wsiadłem do pociągu
aby opuścić Malbork, zaś ów pociąg
przekroczył most na rzece Nogat, mój
gwałtowny kaszel nagle powrócił. Jednocześnie
w mojej głowie pojawiła się myśl, że w
sformułowaniu z jakim zwróciłem się do
owej figury, wcale nie prosiłem o trwałe
uzdrownienie, a jedynie o zademonstrowanie
mi jej mocy uzdrawiającej. W owym więc
czasie nawrót tego kaszlu zinterpretowałem
sobie że po prostu źle sformułowałem prośbę
o wyleczenie. Jednak w około 15 lat później,
tj. w dniu 7 kwietnia 2010 roku, nagle sobie
uświadomiłem że powodem nawrotu kaszlu
prawdopodobnie był fakt, że owa figura NIE
lubiła Polaków i wcale NIE chciała mnie
uzdrowić, a jedynie chciała abym ja uwierzył
że zostałem cudownie uzdrowiony. Dlatego
zamiast mnie uleczyć trwale, uleczyła mnie
tylko na czas pobytu w Malborku, zaś kiedy
opuszczałem Malbork zadała mi ponownie
ową chorobę. W ten sposób jedynie sprawiła
pozory uleczenia.
Aby zostać uzdrowionym na trwałe, zdecydowałem
się ponowić swoją prośbę o uleczenie. Ponieważ
jednak właśnie byłem w pociągu i opuszczałem
Malbork, zdecydowałem się, że w następnym
miejscu swego pobytu pójdę do dowolnej innej
figury Matki Boskiej, oraz że poproszę ową inną
figurę aby albo sama mnie uleczyła, albo też aby
moją modlitwę przekierowała do owej figury z
Malborka. Mój następny postój wypadał w Warszawie.
Poszedłem więc do kościoła NMP położonego
tuż przy pałacu Prezydenta w Warszawie -
ponieważ kościół ten stał najbliżej
hotelu w którym wówczas się zatrzymałem.
Kiedy wszedłem do tego kościoła, jego drzwi
były otwarte chociaż wewnątrz nie było
nikogo - byłem więc w nim jedyną osobą.
W kościele tym poprosiłem figurę Matki
Boskiej jaką znalazłem stojącą tam tylko
kilka metrów na prawo od drzwi wejściowych,
aby udzieliła mi cudownego udrowienia,
tym razem trwałego, albo aby przekierowła
moją modlitwę do figury z Malborka. Tym
razem owo trwałe uzdrowienie zostało mi
wówczas udzielone (tj. z owego kościoła
wyszedłem już bez kaszlu). Tak nawiasem
mówiąc, to kiedy owo trwałe uzdrowienie
miało miejsce, nie zobaczyłem już ponownie
żadnego białego światła ani nie doznałem
żadnych sensacji. Po prostu nagle przestałem
odczuwać potrzebę kaszlu. Ten brak spektaklu
wówczas sobie tłumaczyłem, że moje pierwsze
uzdrowienie było takie spektakularne tylko
ponieważ ja prosiłem o zademonstrowanie
mi mocy uzdrawiających owej figury,
podczas gdy drugie uzdrowienie było
ciche i niepozorne, ponieważ ja prosiłem
o trwałe uzdrowienie kaszlu, a nie o
zademonstrowanie mi mocy uzrawiających.
W nieco podobny sposób, bo też relatywnie
trwały (tj. utrzymujący moje zdrowie przez
co najmniej 8 miesięcy) oraz pozbawiony owego
spektakularnego promienia białego światła,
zostałem uzdrowiony w kwietniu 2018 roku -
ponownie z chronicznego kaszlu jaki wówczas
też mnie gnębił od ponad połowy roku, kiedy
o takie trwałe uzdrowienie poprosiłem Boga
przy Krzyżu Celtyckim z miasteczka Petone -
gdzie obecnie mieszkam. Przy owym bowiem
krzyżu w dniu 2018/4/25 ukazał mi się "płonący
krzew" - na temat jakiego z Biblii się doczytałem,
że miejsce jego pojawienia
się zwiastuje święty obszar. Moje
zaobserwowanie owego "gorejącego krzewu" na
plaży miasteczka Pertone w Nowej Zelandii opisałem szeroko
w punkcie #J3 z innej swej strony internetowej o nazwie
petone_pl.htm,
a także we wpisach do blogów totalizmu, numery
#296 i #303.
Mechanizm za podobną do działania komputera
mocą uzdrawiającą dowolnego obiektu do którego
modli się wielu ludzi (w tym owej figury krzyżackiej
Madonny z Malborka), jest wyjaśniony dokładniej
w tomie 6 mojej
monografii [8] "Totalizm".
Jak moje badania na to wskazują, każdy przedmiot
czyichś modlitw może działać np. w uzdrawiający
sposób, ponieważ jego moc głównie wywodzi się
z inteligentnej tzw. "energii moralnej" przekazanej
do niego przez owe rzesze ludzi jacy się do niego
modlą. Z kolei owa
energia moralna
którą taki obiekt akumuluje w sobie, pozwala
aby dokonywał on (w sposób podobny do
naturalnego komputera) działań o jakie
ludzie go poproszą. (Oczywiście, taki obiekt
jest też w stanie dokonywać zupełnie odmiennych
działań jakie służą tylko jego własnym interesom -
np. bronić się przed zniszczeniem, czy spowodować
swoją odbudowę.) Właściwie to zachowuje
się on w sposób bardzo podobny do owych
drewnianych totemów pogańskich z Wyspy
Borneo, jakie pokazałem na "Fot. #D2" powyżej
zaś opisałem w podrozdziałach B3.3 i K5.7
z tomow 2 i 6 monografii [8], a jakie
także są zdolne do dokonywania podobnych
uzdrowień i nadprzyrodzonych efektów.
#E3.
Moje trwałe uzdrowienia w warszawskim kościele, o którym
potem się okazało, że wcale w Warszawie nie istnieje:
Kiedy wszedłem do owego kościoła NMP
przy pałacu prezydenta w Warszawie,
drzwi kościoła były otwarte - chociaż
w kościele nie było nikogo. Po wejściu
do środka od razu zobaczyłem znajdującą
się tam sporą figurę Matki Boskiej do
której najpierw się skierowałem aby
pomodlić się o dwa trwałe uzdrowienia
(tj. o uzdrowienie z owego kaszlu, oraz
dodatkowo o usunięcie gangliona (cysta)
z przegubu mojej lewej dłoni). Po zakończeniu
modlitwy i złożeniu ofiary, rozglądnąłem
się po całym kościele. Wyglądał on wspaniale.
Najbardziej zaciekawiła mnie w nim
wspaniale wykonana i bogato udekorowana tzw.
konfesja.
Powodem dla jakiego ona mnie szczególnie
zainteresowała, było że jej wygląd imitował
bardzo dokładnie wygląd niezwykłego
urządzenia napędowego zwanego
komora oscylacyjna
które zawarte jest w pędniku głównym każdego
wehikułu UFO.
Konfesja w owym kościele była nawet bardziej
wspaniała i bardziej podobna do pędnika UFO,
niż ta którą widziałem w Bazylice Św. Piotra
w Rzymie. Pechowo jednak, nie zabrałem
wówczas ze sobą aparatu fotograficznego.
Nie byłem więc w stanie jej sfotografować.
Ponieważ zaś już wkrótce potem odlatywałem
z Warszawy do Nowej Zelandii, postanowiłem
że kościół ten ponownie odwiedzę kiedy
będę w Polsce następnym razem, oraz
że wówczas upewnię się aby dokładnie
obfotografować ową konfesję. Jednak
kiedy w 2004 roku przybyłem ponownie
do Warszawy aby obfotografować ową
konfesję, okazało się że kościół NMP jaki
odwiedzałem koło pałacu prezydenta w
1995 roku, w 2004 roku już tam nie istnieje.
Na jego miejscu stoi tam teraz zupełnie
inny kościół NMP. Konfesji tej NIE zdołałem
więc wówczas sfotografować (za to
podczas tamtego następnego pobytu
w Polsce w lipcu 2004 roku sfotografowałem
średniowieczny "telefon telepatyczny"
z maryjnego kościoła w Gdańsku,
który to prastary "telefon telepatyczny"
w 2013 roku ponownie "wynalazłem",
opisałem i zilustrowałem szerzej w
"części #D" odmiennej strony o nazwie
artefact_pl.htm).
Kolejnym więc cudem jaki miał miejsce w tamtym
kościele z Warszawy, było że modliłem się
i zostałem uzdrowiony w kościele który w
obecnym przebiegu czasu wcale nie istnieje
ani NIE istniał w tamtym miejscu.
Dlaczego i w jaki sposób jest możliwe
aby przebywać i modlić się w kościele
który wcale już nie istnieje w danym
miejscu, wyjaśniłem to dokładniej na
stronie internetowej o
wehikułach czasu.
W punkcie #D6.1 owej strony o wehikułach
czasu wyjaśniłem co właściwie zapewne
się zdarzyło z tamtym kościołem NMP
przy pałacu prezydenta w Warszawie.
Powodem zaś dla którego byłem jednak
w stanie dokładnie rozpracować
i przygotować to wyjaśnienie było,
że dobrotliwy Bóg pozwolił mi zobaczyć
na angielskim filmie dokumentarnym ten
sam kościół w którym się wówczas modliłem.
Jak potem wykazały moje poszukiwania,
kościół ten faktycznie istnieje, tyle
tylko że w miejscowości zwanej "Święta Lipka" -
czyli kilkaset kilometrów na północny-wschód
od Warszawy. (Ja sam nigdy w życiu osobiście
nie byłem w owej Świętej Lipce. Chciałbym
jednak kiedyś tam pojechać - być może przy
okazji mojej następnej wizyty w Polsce za
kilka lat.) Znaczy w 1995 roku modliłem się
w Warszawie i zostałem nawet uzdrowiony
w kościele który zlokalizowany jest setki
kilometrów od Warszawy. Nic dziwnego,
że wówczas w kościele tym nie odnotowałem
obecności żadnych innych ludzi.
Wyniki moich badań opisane teorią
naukową zwaną
Konceptem Dipolarnej Grawitacji
dosyć jednoznacznie definiują co należy
nazywać "cudem". Zgodnie z ową definicją,
"cud" jest to zdarzenie którego
przebieg definiowany jest przez mechanizmy
przeciw-świata i którego nie daje się
spowodować zadziałaniem wyłącznie praw
fizycznych obowiązujących tylko w naszym
świecie fizycznym.
Warto odnotować, że ta definicja "cudu"
wyjaśnia jaki jest jego mechanizm
i skąd się on bierze, a NIE z czyjej woli
czy zabiegów jest on relizowany. Wszakże
na przekór że absolutnie wszystko
co tylko dzieje się we wszechświecie
zawsze ma miejsce wyłącznie za zgodą,
życzeniem i wolą
Boga,
wcale NIE wszystko musi być zrealizowane
przez samego Boga. Dlatego jest oczywistym,
że jeśli jakikolwiek cud ma gdzieś miejsce,
wówczas wprawdzie jego przebieg i następstwa
musiały już uprzednio być zaaprobowane
przez Boga, jednak cud ten wcale NIE musiał
być urzeczywistniony przez Boga.
Zgodnie z powyższą definicją "cudu", w
chwili kiedy w 1995 roku przebywałem w
owym kościele NMP przy pałacu prezydenta
w Warszawie, miejsce miały tam aż trzy
cuda. O tym jednak, że cuda te faktycznie
miały tam miejsce, przekonałem się dopiero
w jakiś czas później. W chwili bowiem
kiedy byłem w owym kościele, nie byłem
świadomy że coś niezwykłego się ze mną
dzieje. Pierwsze dwa z tych trzech cudów
polegały na trwałym uzdrowieniu mojej alergii
płuc (jaką opisałem w poprzednim punkcie
#E2 tej strony) oraz mojego gangliona (ów
ganglion zniknął jednak dopiero w kilka tygodni
później). Trzecim zaś cudem było, że owa dwa
pierwsze cuda miały miejsce w kościele do
jakiego wszedłem w Warszawie, jednak
który dzisiaj wcale nie istnieje w Warszawie.
#E4.
Jak obecnie wyjaśniam sobie "dlaczego" w Warszawie doznałem
trwałego uzdrowienia w kościele który faktycznie istnieje w Świętej Lipce:
Od czasu kiedy podczas ponownej wizyty
w Warszawie w 2004 roku odkryłem, że
kościół NMP przy Pałacu Prezydenta wcale
NIE jest owym kościołem jaki tam odwiedziłem
w 1995 roku i w jakim doznałem trwałego
uzdrowienia, oczywiście zachodzę w głowę
"dlaczego" takie niezwyłe zdarzenie miało
wówczas miejsce. Muszę się też przyznać,
że aż do 7 kwietnia 2010 roku posądzałem,
że wszystko zostało dla mnie "zorganizowane"
aby zainspirować mnie do badań
podróży w czasie.
Jednak w efekcie choroby która na
mnie została zesłana w dniu 7 kwietnia 2010
roku - a którą opisałem w następnej części #F
tej strony, obecnie zaczynam wierzyć, że podmiana
kościoła była zapewne spowodowana aby mnie
trwale uzdrowić. Najwyraźniej dobry Bóg zdecydował
się naprawić krzywdę jaką mi wyrządził ów
krzyżacki posąg z Malborka. Ponieważ jednak
w Warszawie prawdopodobnie NIE było wówczas
kościoła który zawierałby figurę NMP zdolną do
dokonywania uzdrowień - która na dodatek byłaby
pozytywnie nastawiona do Polaków, kiedy wchodziłem
do tego właśnie kościoła NMP przy Pałacu Prezydenta,
Bóg po prostu podmienił kościoły. W rezultacie
wcale o tym nie wiedząc znalazłem się w kościele
odległym o setki kilometrów od Warszawy, w
którym jednak była figura jaka mogła mnie trwale
uzdrowić - naprawiając w ten sposób szkodę
i niesprawiedliwość zadaną mi przez ową
krzyżacką figurę z Malborka.
#E5.
Takie "niby uzdrowienie, jednak bez uzdrowienia"
nie zawiera w sobie zapowiedzi "dobra":
Fakt, że figura malborskiej Madonny niby
mnie uzdrowiła, chociaż faktycznie wcale
nie dając mi uzdrowienia, jest ogromnie
wymowny w świetle okoliczności w jakich
miał on miejsce. Z jednej strony potwierdza
on bowiem anty-Polskie inklinacje tej
krzyżackiej figury. Znaczy potwierdza
on że figura ta faktycznie NIE zamierza
uczynić nic dobrego dla Polaków. Jeśli więc
coś zmuszona jest uczynić, jak w tym wypadku,
czyni to tylko pozornie - aby wygladało to jak
uzdrowienie, jednak faktycznie aby uzdrowieniem
wcale NIE było. Z drugiej zaś strony potwierdza
to że owo spektakularne rzekome "uzdrownienie"
jakiego doznałem, było jedynie spektaklem
zaaranżowanym specjalnie dla mnie po to
abym o nim napisał na swoich stronach
internetowych, a w ten sposób abym uruchomił
bieg zdarzeń który spowoduje odbudowanie
tej złowrogiej figury.
Ja osobiście uważam że odbudowanie posągu
który już obecnie manifestuje tego rodzaju
zachowania, pownno być ostatnią rzeczą jaka
będzie miała miejsce na polskiej ziemi. Proszę
bowiem sobie wyobrazić co posąg ten będzie
wywijał kiedy faktycznie będzie odbudowany i
w pełni odzyska swoje nadprzyrodzone moce.
Część #F:
Mściwość figury krzyżackiej Madonny z Malborka:
#F1.
Czy figury mogą być "mściwe":
Motto:
"Kto z kim przystaje takim się staje."
Jak wiemy z rzeczywistego życia, coś co
ma służyć szerzeniu dobra - przykładowo
kościoły czy organizacje dobroczynne,
może ukrywać za swoją fasadą kogoś kto
oddaje się praktykowaniu zła - np. złodzieja
czy deprawiciela młodzieży. Doskonałą
ilustracją tej tendencji, że "zło lubi się ukrywać
poza fasadą lub imitacją dobra", były źródła
kryzysu kościoła katolickiego z kwietnia 2010
roku, opisane w punkcie #F5 strony
przepowiednie.htm.
Jeśli więc uznamy że istnieje takie coś jak "zło"
czy "demoniczne moce", wówczas musimy
także zaakceptować że niektóre obiekty
o nadprzyrodzonych mocach albo
stają się fasadami za którymi zło to stara
się ukrywać, albo też poprzez nieustanne
obcowanie z owym złem aż tak nim nasiąknęły
że faktycznie nabierają one zestawu cech
do których zaliczamy m.in. "mściwość".
Posąg krzyżackiej Madonny z Malborka przez
wiele wieków "przystawał" z Krzyżakami. Zgodnie
więc ze staropolskim przysłowiem "kto z kim
przystaje takim się staje" nabrał on cech
typowych dla Krzyżaków.
#F2.
Mściwe dokonanie na mnie "odwrotności uzdrowienia"
przez figurę krzyżackiej Madonny z Malborka, czyli
napytanie mi "nadprzyrodzonej choroby":
W dniu 7 kwietnia 2010 roku, dokonywałem
zmian zawartości na trzech witrynach o zamku
pokrzyżackim w Malborku, dla których to
witryn jestem tzw. "webmasterem" (tj. na witrynach:
malbork.20megsfree.com,
malbork.20fr.com, oraz
malbork.20fr.com).
Zmiany te sprowadzały się do zastąpienia uprzednich
głównie historycznych (tj. nastawionych na raportowanie
faktów, a stąd sformułowanych "neutralnie" pod względem
moralnym) stron wystawionych na owych witrynach,
przez poprzednią wersję niniejszej strony - która
nawet już wówczas zajmowała jednoznaczne
stanowisko wobec owej figury krzyżackiej Madonny.
Na przekrór że w owym czasie czułem się całkowicie
zdrowym, już w chwili kiedy podjąłem pracę w Cyber
Cafe nad zmianą zawartości tamtych witryn, niespodziewanie
zacząłem czuć się źle. Poczułem się że słabnę, zaś
w mojej piersi coś nagle zaczęło irytować mi płuca -
jakbym wdychał "tytoń do kichania", lub coś na co
jestem uczulony. Jednocześnie w mojej głowie
pojawiła się uparta myśl, że muszę wydeletować
stamtąd niniejszą stronę, bowiem w przeciwnym przypadku
stanę się bardzo chory. Po zakończeniu tamtej zmiany
stron na witrynach, ze sporą trudnością dowlokłem
się z Cyber Cafe do domu. W domu doznałem niemal
nieustannych ataków suchego, spazmatycznego kaszlu -
dokładnie takiego samego rodzaju jak ów kaszel którego
tymczasowe teatralne niby uzdrowienie opisałem w punkcie
#E2 powyżej tej strony. Wszystko to razem wzięte
sprawiło na mnie wrażenie, iż owo nagłe zapadnięcie
na chorobę jest rodzajem jakby "zemsty" zesłanej mi
przez krzyżacką figurę z Malborka.
Oczywiście, NIE istnieje możliwość aby naukowo
dało się udowodnić, że przewlekła choroba jaka
nagle zaczęła się u mnie w dniu 7 kwietnia 2010
roku, była "nadprzyrodzoną chorobą" zesłaną na
mnie w ramach "zemsty" przez krzyżacką figurę
z Malborka. Na ten właśnie fakt wskazują jednak
najróżniejsze przesłanki jakie wówczas mi się
ujawniły. Wszakże, w sumie odnotowałem wówczas
zaistnienie aż kilku niezależnych przesłanek,
każda z których klarownie zdaje się sugerować,
że owa gwałtowna choroba jaką wówczas nagle
zostałem potraktowany, w rzeczywistości stanowiła
rodzaj "zemsty" czyli "nadprzyrodzonej choroby"
jaką owa figura krzyżacka z Malborka na mnie
zesłała w ramach niezwykłej odmiany jakby
"cudownego uzdrowienia na odwyrtkę". Najważniejsze
z tych przesłanek obejmują: (1) zbiegnięcie się czasu
nadejścia tego kaszlu z moimi działaniami instalowania
strony jakiej celem było powstrzymywanie odbudowy
krzyżackiej figury z Malborka, (2) szybkość
nadeścia tej choroby - w normalnych chorobach
czas przejścia od poczucia bycia zdrowym do
poczucia bycia chorym wynosi zwykle kilka godzin,
tym zaś razem przejście to nastąpiło u mnie
w okresie około kilkunastu minut, (3) podobieństwo
owego kaszlu jaki wówczas mnie napadł do
kaszlu który kiedyś jakoby uzdrowiła u mnie
owa pokrzyżacka Madonna z Malborka (a który
prawdopodobnie tylko nieco wcześniej ta sama
figura mi zadała - aby później móc go spektakularnie
uzdrowić), (4) uparty nakaz jaki pojawił się
wtedy w mojej głowie, że muszę wydeletować
z internetu instalowaną wówczas wersję niniejszej
strony, bowiem w przeciwnym przypadku stanę
się bardzo chory, (5) dziwne uzupełnienie mojego
kaszlu całym szeregiem innych równoczesnych
dolegliwości które typowo z kaszlem są niezwiązane
(jak zmiana smaku czy lumbago) a które sprawiały
wrażenie że ktoś złośliwy celowo je narzuca aby
mi maksymalnie dokuczyć, (6) moje doświadczenie
tylko takich dolegliwości, co do których
Koncept Dipolarnej Grawitacji
stwierdza że daje się je zadać (przesłać) na dużą
odległość z pomocą możliwości telepatii lub telekinezy.
Szczerze mówiąc, jeśli rozważy się jakie jest prawdopodobieństwo,
że aż tyle zgodnych ze sobą przesłanek będzie
towarzyszyło dowolnej przypadkowej chorobie,
wówczas okazuje się że jest to niemal niemożliwością.
Stąd, moim zdaniem, istnieją racjonalne podstawy
aby jednak uznać, że ów "nadprzyrodzony kaszel"
faktycznie został mi wtedy zesłany przez figurę o
nadprzyrodzonych mocach której odbudowę
ja tak staram się powstrzymać m.in. tą stroną.
Muszę się przyznać, że poczułem wówczas iż
jestem w prawdziwych opałach. Badam wszakże
"nadprzyrodzone" i mam do niego ogromny
respekt - znaczy bardzo się go boję. Widziałem
też w życiu wiele bólu i cierpienia zadawanego
właśnie przez nadprzyrodzone. Ponadto nie
wiem jak leczyć "nadprzyrodzoną chorobę". Czy
iść z nią do lekarza - jak ze zwykłą chorobą, czy
też raczej udać się do księdza? Wszakże ponowne
zwrócenie się do owej figury krzyżackiej Madonny
z Malborka nie wchodziło w rachubę. Wszakże to
owa figura napytała mi tej biedy - a na dodatek wyraźnie
dała mi znać od kogo bieda ta się wywodzi. Zresztą
z góry było mi wiadomo że aż do czasu gdy usunąłbym
niniejszą stronę z internetu, moje zdrowie NIE uległoby
poprawie. Przez pierwszy tydzień leczyłem więc swój
"nadprzyrodzony kaszel" domowymi remedami - tj.
popijałem chiński syrop na kaszel zwany King
To "Nin Jiom Pei Pa Koa" (popularnie znany jako
"Mother and Son") oraz herbatkę z kwiatu lipowego,
objadałem się tabletkami "Echinacea" (o tych remedach
piszę szerzej w punkcie #E1 odrębnej strony
plague_pl.htm).
Jednak moje zdrowie systematycznie się pogarszało -
zamiast polepszać. Na dodatek, co kilka doni do kaszlu
zaczęła się dodawać jakaś kolejna dolegliwość która z
kaszlem nic zdawała się NIE mieć wspólnego, a która
sprawiałą wrażenie że została inteligentnie narzucona
aby dodatkowo uprzykrzyć mi życie. Przykładowo, już
po paru dniach moje poczucie smaku uległo drastycznej
zmianie, tak że nawet najbardziej ulubione potrawy stały
się trudne do przełknięcia. Potem do nieustannego
kaszlu i braku smaku dodały się silne bóle w dolnej
części kręgosłupa (w stylu "lumbago") zamieniając
w mękę każdy mój krok, a nawet zwykłe siedzenie.
W czwartek więc dnia 15 kwietnia 2010 roku poszedłem
do lekarza. Ten zgadnął (bez przeprowadzenia jakichkolwiek
testów) że mam wirusową infekcję krtani, oskrzeli
i płuc, przepisał tabletki "Codeine phosphate 15 mg"
blokujące kaszel, oraz zalecił dużo płynu i odpoczynku -
jako że przed wirusem organizm podobno sam musi się
wybronić. Na przekór wypełniania jego zaleceń, choroba
tylko się pogłębiała. Nadal kaszlałem też praktycznie bez
przerwy, wszystko smakowało okropnie, zaś kręgosłup
zamieniał w mękę każdy krok a nawet zwykłe siedzenie.
Osobiście też wierzę, że lekarz zupełnie błędnie zgadnął
naturę mojego kaszlu, twierdząc że jest on pochodzenia
wirusowego, podczas gdy moje obserwacje sugerowały
że jego natura była raczej pokrewna do silnego tzw.
"uczulenia" (alergii) - tj. wcale nie miałem żadnej
wirusowej ani bakteryjnej infekcji. (Odnotuj że "alergia"
jest rodzajem "informacji" albo "programu", a nie "obiektu" -
może więc być przesłana np. telepatycznie na dużą
odległość. Natomiast wirusy i bakterie są fizycznymi
obiektami które trudno jest przesłać np. telepatycznie.
Podobnie ból kręgosłupa (lumbago) daje się wywołać
na odległość poprzez zdalne telekinetyczne
przemieszczenie dysku w kręgosłupie.)
W kolejnych dniach tylko przybyło mi kilka dalszych
przykrych dolegliwości. Przykładowo, moja krtań
zaczęła silnie swędzieć. Chociaż nie był to ból, owo
swędzenie indukowało chęć aby ją podrapać -
co było niemożliwe ponieważ krtań swędziała
od wewnątrz. Potem podobnie swędzieć zaczęło
mi kilka zębów. Ponownie, chociaż nie był to
ból, ich swędzenie nasilało we mnie chęć by
wybrać się do dentysty i zęby te powyrywać.
Dalej już kiedyś zagojony pryszcz na udzie
nagle się odnowił i zamienił w bolesnego wrzoda.
Ponieważ kręgosłup mi doskwierał (lumbago) NIE
mogłem siedzieć normalnie opierając się o coś
plecami. Siadałem więc pochylony do przodu,
opierając się na rękach złożonych na własnych
udach. Kiedy więc coś zaindukowało mi na udzie
odnowienie się tego bolesnego wrzodu dokładnie
w miejscu gdzie opierałem swoje ręce, praktycznie
i owo siedzenie pochylonym do przodu stało
się bolesne. (Owe dolegliwości opisuję tutaj na wypadek
iż reprezentują one najważniejsze problemy zdrowotne
które dana figura może nadprzyrodzenie u kogoś
zaindukować na odległość z pomocą telepatii lub telekinezy.
Stąd jeśli zaczną one kiedyś trapić również innych
ludzi wówczas ci będą mogli je łatwiej rozpoznać.)
Wobec nieustannego pogarszania się mojego
zdrowia doszedłem do wniosku że jedyna nadzieja
na poprawę leży w
Bogu.
Wszakże nic we wszechświecie NIE dzieje się
bez powodu ani bez wiedzy i aprobaty Boga.
Jeśli więc dobrotliwy Bóg poddał mnie temu
przykremu doświadczeniu, musiał mieć na to
jakiś istotny powód. Po rozważeniu jaki to mógł
być powód, doszedłem do wniosku że Bóg zapewne
życzy sobie abym owo przykre doświadczenie
opisał - tak że inni ludzie będą mogli się z nim zapoznać.
Postanowiłem więc, że dla "zapracowania" sobie
na obronę i pomoc Boga powinienem opisać
wszystko co mi się przydarzyło na niniejszej
stronie. Począwszy więc od 17 kwietnia 2010
roku, trapiony nieustannym kaszlem, gorączką,
bólami kręgosłupa, itp., podjąłem opisywanie
na niniejszej stronie faktów uświadomionych
mi dopiero ową chorobą.
Na przekór też przykrego kaszlu, gorączki, bólu,
potrzeby częstych odpoczynków, poczuwania
się chorym i bezsilnym, stopniowo poszerzałem
i aktualizowałem niniejszą stronę o ten nowy
punkt widzenia. W międzyczasie moje zdrowie
jeszcze bardziej się pogorszyło, zaś 20 kwietnia
2010 roku zaczęły się nawet krwotoki z nosa.
Moje zdrowie nieprzerwanie się pogarszało
aż do 25 kwietnia 2010 roku - kiedy to zakończyłem
przeredagowywanie udoskonalonej wersji niniejszej
strony - tyle że czułem się wówczas zbyt słaby
i chory aby ją opublikować.
#F3.
Nadzieja na uzdrowienie?
W dniu 26 kwietnia 2010 roku opublikowałem
pierwszą wersję niniejszego wydania tej
strony. Nadal czułem się wtedy chory i
nieustannie trapił mnie ten "nadprzyrodzony
kaszel", krwotoki z nosa, ból kręgosłupa, itp.
Jednak moja choroba jakby przestała się pogarszać.
Mam więc nadzieję, że z chwilą gdy treść tej
najnowszej wersji niniejszej strony zacznie
być już dostępna w internecie, dobry Bóg
zacznie mnie chronić przed dalszymi
atakami tej krzyżackiej figury z Malborka,
oraz pozwoli abym stopniowo mógł odzyskać
zdrowie z tego paskudnego kaszlu i towarzyszących
mu dolegliwości.
Fot. #F3: Tropikalny owoc
w języku Malejów zwany "nangka",
zaś po angielku nazywany "jackfruit".
Kiedy w dniu 21 lipca 2010 roku, po
przybyciu do Malazji na wakacje,
ciągle gnębił mnie ów chroniczny
wówczas już kaszel - którego nadejście
opisałem w punkcie #F2 powyżej,
miejscowi znajomi poradzili mi że
na przewlekłe kaszle pomocny jest
właśnie ów miejscowy owoc "nangka"
("jackfruit"). Owoc ten opisałem
dokładniej w punkcie #H3 odrębnej
totaliztycznej strony o nazwie
fruit_pl.htm.
Aby wyleczył on przewlekły kaszel,
podobno trzeba go jeść na surowo
i świeży, zaraz po wyjęciu z kokona,
oraz bez uprzedniego mycia czy
zamrożenia. Oczywiście, ja zaraz
entuzjastycznie zabrałem się za
jedzenie tego owocu, a także wielu
innych tropikalnych owoców jakich
mocy leczniczych jestem świadomy -
np. wody z orzechów kokosowych
(też opisywanej na w/w stronie
fruit_pl.htm).
Po dalszych około 3-ch tygodniach
dosyć regularnego jedzenia owoców
"jackfruit" i równie regularnego zapijania
się wodą kokosową, mój przewlekły
kaszel zwolna ustąpił. W taki więc
sposób pozbyłem się tego paskudnego
kaszlu, jaki trapił mnie nieustannie
przez 4 miesiące, podcząwszy od
7 kwietnia 2010 roku aż do około 7
sierpnia 2010 roku. Oczywiście, nie
jestem pewien czy w owym ustąpieniu
kaszlu leczniczą rolę pełnił ów owoc
"nangka" ("jackfruit") - którego zjadałem
mnóstwo podczas owych wakacji, czy też
tropikalna pogoda Malezji w połączeniu
z leczniczym działaniem innych smacznych
owoców tropikalnych i wody kokosowej
jakie wówczas entuzjastycznie zażywałem.
Powyższe zdjęcie pokazuje stragan z owocami
"nangka" ("jackfruit"). U góry zdjęcia, po prawej,
pokazany jest cały kokon owocu "jackfruit". Kokon
ten jest około 50 cm długi i około 20 cm średnicy.
Poniżej widać opakowane i gotowe do jedzenia
na surowo, różowe owoce "nangka" ("jackfruit"),
wyjęte z takiego kokona. Są one mokre, ociekają
słodkawym sokiem, zaś osoby jakie je sprzedają
wyjmują je z kokona gołymi rękami. Dlatego typowo,
z powodów higienicznych, Europejczycy powinni
je umyć przed zjedzeniem. Jednak dla uleczenia
nimi kaszlu NIE wolno ich myć i trzeba je jeść
na świeżo natychmiast po wyjęciu z kokona.
Oczywiście, to oznacza określone ryzyko
zdrowolne. Ja miałem jednak szczęście i NIE
złapałem za ich pośrednictwem żadnej tropikalnej
biegunki. Zresztą nawet gdybym złapał, wiem jak
ją leczyć korzeniami "tapioka" lub krochmalem
tapiokowym, opisanymi w punkcie #B1 strony
healing_pl.htm.
Cena jednego pokazanego powyżej pakietu
takich owoców "nangka" ("jackfruit"), ważącego
około 300 gram, w 2010 roku wynosiła w Kuala
Lumpur 3 Malaysian Ringgit (kurs ringgit'a
malezyjskiego jest podobny jak kurs polskiego złotego).
#F4.
Jeśli wroga Polakom figura krzyżackiej Madonny z Malborka
mi napytała choroby, z równą łatwością może zapewne napytać
choroby także każdemu innemu Polakowi:
Aby móc wywierać swój nadprzyrodzony
wpływ na czyjeś zdrowie, najróżniejsze idole
muszą najpierw poznać "adres" owej osoby -
czyli nawiązać z nią łączność.
Kiedy jednak raz już poznają one ów "adres",
wówczas osoba ta jest na ich łasce lub niełasce.
Dlatego moje doświadczenia z figurą krzyżackiej
Madonny z Malborka pownny stać się przestrogą
dla innych. Figura ta najwyraźniej bowiem ma
osobowość która jast daleka od "świętobliwości"
i "dobra", zaś bardzo bliska do "zła" i "mściwości"
mrocznego okresu średniowiecza z jakiego się wywodzi.
Jeśli potrafiła wykazać aż taką mściwość w moim
przypadku, prawdopodobnie postąpi też podobnie
w przypadku innych ludzi którzy nieopatrznie
oddadzą swoje zdrowie lub karierę jej mocy
i kaprysom. Wcale by więc mnie nie zdziwiło
gdybym kiedyś się dowiedział, że ci co nawiązali
kontakt z ową Madonną poprzez np. dotacje na
jej odbudowę, nagle poczuli się chorzy i poskręcani,
zaś ich choroba ustąpiła dopiero kiedy oddali na
nią ponownie swoje pieniądze i to jeszcze większą
niż poprzednio sumę.
#F5.
Jak to demonstruje nam krzyżacka Madonna z Malborka,
"nie wszystko święte co się kryje poza świętymi nazwami":
Motto:
"Jakże nie czuć współczucia wobec ludzi
którzy odmawiają otworzenia swych oczu."
Logika nam podpowiada, że wszystkie reprezentacje
jakiejś konkretnej osobowości powinny posiadać
i demonstrować ten sam zbiór cech owej osobowości.
Przykładowo, wszystkie figury, obrazy i reprezentacje
Matki Boskiej powinny posiadać osobowość i charakter
faktycznej i zawsze tej samej Matki Boskiej. Tymczasem
życie dowodzi czegoś zupełnie odwrotnego. W faktycznym
życiu bowiem, jeśli jakieś figury lub obrazy Matki
Boskiej faktycznie demonstrują własne osobowości,
np. poprzez nadprzyrodzone działania, wówczas dla
każdej z tych figur owe osobowości są odmienne.
Przykładowo, jeśli figura taka lub obraz dokonuje
uzdrowień, wówczas każda z nich uzdrawia na
odmienny sposób, inne choroby, wybiera odmienne
kategorie ludzi do uzdrowienia, ma swoje własne
preferencje, a nawet faworyzuje odmienny naród.
Dlatego przykładowo Matka Boska Częstochowska
lubi Polaków jednak zdrowo pogoniła Szwedów, zaś
krzyżacka Matka Boska z Malborka lubi Niemców
a prześladuje Słowian i Polaków. Z kolei Matka
Boska z Fatima w Portugalii ujawniła swoją wrogość
wobec Rosjan.
Na dodatek do tego, każda figura lub obraz np.
Matki Boskiej ma inny wygląd i odmienne cechy
anatomiczne - chociaż większość z nich posiada
ową charakterystyczną trójkątną twarz UFOnautki
z rzucającą się w oczy, pośladkopodobną naroślą
na podbródku (pokazaną i omawianą na "Fot. #G2d"
poniżej). Niektóre z tych figur były nawet zaobserwowane
kiedy równocześnie z Matką Boską ukazał się widzom
srebrzysty wehikuł UFO - jako przykład patrz opisy
obserwacji UFO podczas objawienia w Fatima, Portugalia,
z 1917 roku, zaprezentowane w punkcie #G1.2 strony
antichrist_pl.htm
czy w podpisie pod "Rys. #D8" ze strony
day26_pl.htm.
Każda też figura lub obraz Matki Boskiej, jeśli już
dokonuje jakichś nadprzyrodzonych działań, wówczas
jej działania wykazują bardzo bliskie podobieństwa
do działań najróżniejszych pogańskich idoli, w
rodzaju drzew i kamieni "Datuk" z Malezji - pokazanych
i opisanych na "Fot. #D1" niniejszej strony, słupów
totemowych z Borneo - pokazanych i opisanych
na "Fot. #D2" niniejszej strony, koreańskich
"strażników wsi" - pokazanych i opisanych na
"Fot. #D3" niniejszej strony, czy uzdrawiającego
dębu i przywracającego płodność "anielskiego
kamienia" z Św. Anny koło Milicza w Polsce -
opisanych w podpisie pod "Fot. #C1a" niniejszej
strony.
Logika nakazuje, że jeśli ludzie nieustannie coś
konfrontują, wówczas powinno to być racjonalnie
badane - zamiast być negowane. Tymczasem wśród
wielu dzisiejszych zawodowych naukowców panuje
dewiza "jeśli coś przekracza moje horyzonty
wówczas twierdzę że to NIE istnieje".
Jedną zaś z przelicznych ofiar tej dewizy
jest właśnie nasza racjonalna wiedza o "nadprzyrodzonym".
Nie ma wszakże znaczenia, że równolegle do naukowców
mnożących cząsteczki elementarne, galaktyki i obywające
się bez Boga spekulacje o powstaniu wszechświata,
codzienne życie ludzi ciągle mnoży nasze konfrontacje
z następstwami "bezkrwawych operacji", "cudownych
uzdrowień", "czarnej magii", "zaklinania deszczu",
"samospalania się ciał", "nadawania niektórym
ludziom nadprzyrodzonej siły i zdolności do np.
podniesienia ciężaru ważącego wiele ton", "chodzenia po rozpalonych
węglach", "obserwacji duchów", "nadprzyrodzonych
widzeń i objawień", "cudownych przeniesień w czasie
lub w przestrzeni" (np. mojego cudownego przeniesienia
z Warszawy do Świętej Lipki opisanego w punkcie
#E3 tej strony), oraz innymi manifestacjami "nadprzyrodzonego".
Każdy zaś z tych nadprzyrodzonych zjawisk ukrywa
sobą cały ocean niepoznanej wiedzy. Przez zaś tak
długo, aż wiedzę tą zacznie się rzeczowo badać,
nasze konfrontacje z "nadprzyrodzonym" będą
miały podobne efekty jak owe bolesne demonstracje
przepełnionych ambicją naukowców którzy usiłują
udowodnić że "czysta fizyka" wystarcza aby wyjaśnić
chodzenie boso po rozpalonych węglach (które wygląda
tak naturalnie na uroczystościach niektórych wschodnich
religii, jednak okazuje się tak dewastujące w naukowych
eksperymentach).
Doskonałym przykładem że "nadprzyrodzone" należy
racjonalnie badać, są wyniki działań krzyżackiej
Madonny z Malborka opisane w punktach #C1 do
#F4 niniejszej strony. Jak bowiem się okazuje, owa
Madonna demonstruje działalność której wcale NIE
daje się opisać nazwą "świętobliwa" ani zakwalifikować
do kategorii "dobro". Wszakże, przykładowo,
prześladuje ona Słowian i Polaków oraz dopilnowuje
aby na doglądanych przez nią ziemiach panował
język niemiecki (po szczegóły patrz punkty #C1 do
#C5 niniejszej strony), nadprzyrodzenie wspomaga
wyroki polskich sądów jakie oddają domy i ziemie
polskich rodzin w posiadania poprzednich niemieckich
właścicieli (po szczegóły patrz punkt #C6 niniejszej
strony), czy wysyła mi chorobę na drugi koniec świata
tylko za odwagę przeciwstawienia się jej odbudowie
(po szczegóły patrz punkt #F2 niniejszej strony).
Jak owa więc Madonna nam demonstruje, wcale
NIE wolno zakładać że wszystko co "nadprzyrodzone"
jest czynione w imię "dobra", czy że "wszystko co
kryje się za świętobliwą nazwą faktycznie jest
świętobliwe". Są nam znane liczne przypadki
"nadprzyrodzonego", które wyraźnie działa
na szkodę ludzi. Akcje owej malborskiej Madonny
zaliczają się właśnie do owej kategorii.
Każdy z nas został jakoś zaprogramowany w młodości.
Wielu obstaje przy "praniu mózgu" jaki otrzymali
od ateistycznej edukacji i wogóle nie chce otworzyć
swoich oczu na manifestacje "nadprzyrodzonego".
Sporo zaś z tych co widzą, naiwnie posądza, że jeśli
za czymś stoi jakaś święta nazwa, wówczas musi
to być święte i dobre dla ludzi. Tymczasem rzeczywiste
życie demonstruje coś zupełnie innego. W rzeczywistym
życiu istnieją takie przykłady jak krzyżacka Madonna
z Malborka, która NIE lubi Słowian i Polaków i
która już wkrótce ma zostać odbudowana aby
ze zwielokrotnioną energią zaczać nam demonstrować
swe anty-Polskie moce. Będąc zaś zlokalizowaną
w środku Europy, ponownie szkodząc Polakom
faktycznie zaszkodzi wszystkim, zaś wzbudzając
niepokoje faktycznie sprowadzi nieszczęścia nawet
na głowy tych którym na swój średniowieczny sposób
stara się pomagać. Ja mam tylko nadzieję, że treść
punktów #C1 do #F4 niniejszej strony dopomoże aby
chociaż w przypadku tej krzyżackiej Madonny nie
powtórzyła się już ponownie owa stara polska sytuacja,
że "Polak mądry dopiero po szkodzie".
Część #G:
Związki pomiędzy zamkiem w Malborku a "symulacjami" UFOnautów:
Odnotuj, że wyjaśnienie i uzasadnienie istnienia
"symulacji" UFOnautów na Ziemi, dostępne jest na innych
totaliztycznych stronach - przykładowo patrz punkt #L2 strony
magnocraft_pl.htm.
#G1.
Podziemna baza UFO pod zamkiem w Malborku:
Aby efektywnie ukrywać się
przed ludźmi, a jednoczesnie aby
ułatwić sobie uprowadzanie ludzi
na pokłady UFO gdzie ludzie rabowani są
ze spermy i owule, UFOnauci opracowali
na Ziemi unikalny system podziemnych
komór i tuneli, jakie spełniają zadanie
sekretnych baz dla ukrywania ich
wehikułów. Powody dla jakich UFOnauci
starannie ukrywają przed ludźmi swoją
działalność na Ziemi, opisane zostały
dokladnie na całym szeregu witryn
internetowych totalizmu, przykładowo
na witrynach
evil_pl.htm.
nirvana_pl.htm,
military_magnocraft_pl.htm,
timevehicle_pl.htm;
a także w podrozdziale OC1 (z tomu 13)
mojej monografii [1/5] Zaawansowane
urządzenia magnetyczne, oraz w
podrozdziale E1 (z tomu 4) monografii
[8] Totalizm. (Obie te monografie
dostępne są gratiosowo za pośrednictwem
niniejszej strony internetowej.)
Wehikuły UFOnautów zawieszone w owych
podziemnych komorach mogą potem służyć
jako centrale uprowadzeniowe do których
okoliczni indywidualni ludzie są
systematycznie uprowadzani. Nikt
z ludzi nie jest przy tym w stanie
zobaczyć, że właśnie tam ukrywają
się wehikuły UFO, ani zaobserwować
ich przewrotnej działalności
rabunkowej na Ziemi. Ulubione
obszary, gdzie UFOnauci utrzymują
takie podziemne bazy i komory, to
wnętrza stojących samotnie gór i
wzniesień terenu, jakie dominują
nad otaczającym obszarem w pobliżu
osiedli ludzkich. Kiedyś do owych
podziemnych komór wiodły szkliste
tunele zaczynające się otwarcie na
powierzchni ziemi. UFOnauci ich nie
ukrywali, bowiem okoliczna ludność
wiedziała że tunele te zamieszkiwane
są przez "diabły" albo "dżyny" i
bała się w nie zapuszczać.
Jednak począwszy od początka XX wieku
UFOnauci poukrywali wejścia do tych
tuneli - tak aby dzisiejsi ludzie
którzy nie wierzą w istnienie diabłów,
nie byli już w stanie odnaleźć ich podziemnych
baz. Zdjęcie jednego z nielicznych
takich tuneli jakie ciągle pozostaje
nieukryte nawet do dzisiaj pokazane
jest jako "Fot. #G2e" poniżej. Jednak
nawet i w tym tunelu już na głębokości
około 10 metrów od jego wejścia wehikuł
UFO wytopił skałę aby uformować rodzaj
muru zaporowego jaki blokuje dalszą część
tego tunelu. W Polsce zidentyfikowanych
zostało aż kilka takich podziemnych
baz UFO. Niektóre z nich obejmują
Sobótkę, Łysą Górę, Babią Górę,
a także podziemia wzniesienia
zwanego "Wzgórze Partyzantów" z
centrum miasta
Wrocławia,
oraz podziemia zamku w
Malborku.
Więcej informacji na ich temat zawartych
jest w moim polskim
traktacie [4c]
o tytule "Tunele NOL spod Babiej Góry",
dostępnym nieodpłatnie z aż kilku
stron wyszczegolnionych w "Menu 4"
z lewego marginesu tej strony.
Ostatnio coraz więcej materiału dowodowego
potwierdza poprzednie ustalenia, że taka
właśnie podziemna baza UFO znajduje się
także pod zamkiem w Malborku. Zamek ten
spełnia wszakże wszelkie warunki nakładane
na owe sekretne bazy UFO, ponieważ jest
on zlokalizowany na niewielkim wzniesieniu
jakie dominuje nad okolicą. Ponadto jest
on starym ośrodkiem cywilizacyjnym.
Owe ustalenia zostają dodatkowo potwierdzone
licznymi obserwacjami szybko przelatujących
UFOnautów dokonywanymi w samym zamku
z Malborka. Zwykle tacy szybko przelatujacy
UFOnauci odnotowywani są jako rozbłyski
białego lub kolorowego światła (niektórzy
obserwatorzy porównują je do ogromnych
iskier elektrycznych, lub do piorunów
kulistych) jakie przebiegają albo ku
dołowi, albo też ku górze w najróżniejszych
pomieszczeniach lub podziemiach zamku.
Jeden z takich szybko przelatujących
UFOnautów został nawet uchwycony na
fotografii pokazanej poniżej - rzuć
okiem na ową unikalną fotografię.
Fot. #G1ab (E2 z [10]):
Dwie fotografie, obie wykonane jedna
po drugiej w tym samym rejonie "ganków"
prowadzących na główną wieżę zamku
w Malborku. Górna z fotografii miała
być zwyczajną fotką turystki która
odwiedziała owe ganki. Jednak przez
przypadek owa fotografia uchwyciła
także bardzo szybko przelatującego
(oraz wolno wirującego w locie) UFOnautę,
jaki leciał w dół z głową zwróconą
ku dołowi poprzez owe ganki zamku
w Malborku.
Kolorowo ubrany UFOnauta, jaki szybko
zlatuje z głową skierowaną w dół do
obszaru gdzieś pod owymi gankami
zamku, jest widoczny relatywnie dobrze
na owej fotografii. Dokładniejsza analiza
podobnych zdjęć UFOnautow i UFO zawarta
została w monografii [4c] jaka udostępniana
jest (bezplatnie) na stronie internetowej
tekst_4c.htm.
Kiedy osoba ktora wykonała powyższą
fotografię zorientowała się że jakaś
kolorowa istota błysnęła przed jej
oczami w chwili gdy owa fotografia
została wykonana, tak na wszelki
wypadek osoba ta powtórzyła fotografowanie.
Dlatego prawa z fotografii pokazuje
niemal ten sam obszar, sfotografowany
w niewielką chwilkę później. UFOnauta
wówczas już zniknął (tj. osiągnął on
swój wehikuł UFO jaki zaparkowany
był pod zamkiem w Malborku w owej
podziemnej komorze-bazie).
* * *
Do powyższego warto dodać, że wszystkie
zdjęcia UFOnautów pokazane na niniejszej
stronie, są również pokazane i naukowo
zinterpretowane na odrębnej stronie
poświęconej w całości naukowym interpretacjom
zdjęć UFOnautów. Owa odrębna strona o
UFOnautach udostępniana jest poprzez
"Menu 4" i "Menu 2" pod nazwą
kosmici.
* * *
Oczywiście, najróżniejsi domorośli
sceptycy zamanipulowani telepatycznie
przez UFOnautów będą argumentowali,
że owa fotografia wcale nie pokazuje
szybko lecącego UFOnauty, a pokazuje
coś zupełnie innego. W takim jednak
wypadku proponowałbym aby wytłumaczyli
dokładnie co właściwie owa fotografia
zdołała uchwycić, oraz dlaczego owo
coś poruszało się tak szybko (i zwolna
wirowało w locie) w gankach zamku w
Malborku. Proponowałbym także aby
wyjaśnili oni dlaczego górną część
owej fotografii ktoś pracowicie
zasabotażował
na jeden ze sposobów opisywanych na stronie
sabotages_pl.htm,
już po tym jak została ona wystawiona
w internecie - tak że dobrze początkowo
widoczny na niej sufit ganków obecnie
jest na fotografii tylko ciemną plamą.
Rozważmy więc teraz hipotetycznie
inne możliwe wyjaśnienia dla tego
zdjęcia, niż to że uchwyciło ono
szybko lecącego UFOnautę:
 (a) Duch.
Gdyby miał to być duch a nie UFOnauta,
wówczas po pierwsze dlaczego jest on
kolorowy a nie biały. Po drugie jak
owa sceptyczna osoba wytłumaczyłaby
wówczas uchycenie ducha na zdjęciu.
Wszakże istnienie duchów jeszcze
trudniej udowodnić naukowo niż istnienie
UFOnautów. (Dla przykładu, istnienie
UFOnautów zostało już bezspornie
udowodnione formanym dowodem naukowym
opublikowanym w podrozdziale P2 najnowszej
polskojezycznej monografii [1/5],
w podrozdziale P2 nieco starszej
monografii [1/4], oraz w podrozdziale
J2 angielskojezycznej monografii [1e].)
Ponadto, jak to się stało, że ów
UFOnauta został uchwycony nie tylko
na zdjęciu, ale także widziany przez
owego fotografa na własne oczy
(wszakże zobaczenie owego jarzącego
się UFOnauty było powodem dla jakiego
fotograf powtórzył zdjęcie, ponieważ
posądzał że poprzednie zdjęcie nie
wyjdzie właśnie z powodu owego jarzącego
się UFOnauty).
 (b)
Rzucony obiekt. Inna hipotetyczna
możliwość, to że ktoś rzucił w powietrze
jakiś obiekt, zaś obiekt ten w locie
został uchwycony przez fotografującego.
Jednak i ta możliwość nie jest potwierdzana
przez fakty. Przykładowo, po pierwsze,
obiekt na zdjęciu leci po linii prostej
i to ukośnie do kierunku działania sił
pola grawitacyjnego. Tymczasem jeśli
ktoś rzuciłby jakiś obiekt w ciasnym
ganku, wówczas ów obiekt albo podążałby
po linii zakrzywionej, albo musiałby
lecieć prosto w dół wzdłuż kierunku
działania pola grawitacyjnego. Po
drugie jak to możliwe, że ów obiekt
wylatuje z murowanego sufitu w jakim
nie ma żadnego otworu ani okna.
Gdyby był to obiekt rzucony, wówczas
nie mógłby wylatywać on z sufitu, a
jego trajektoria musiałaby albo
zakrzywiać się w jakiejś odległości
od sufitu, albo też odbijać się od
sufitu (rozważ fizyczne prawa odbicia,
jakie NIE byłyby wówczas spełnione dla
tego właśnie obiektu). Po trzecie skąd
się biorą ewe efekty soczewki magnetycznej
tak typowej dla napędu UFOnautów,
jakie obiekt ten sobą wzbudza w swoim
otoczeniu. Efekty te można odnotować
po tym, że widok ludzi i muru znajdującego
się poza lecącym obiektem, tuż przy
granicach owego obiektu zostaje wypaczony
(więcej o działaniu soczewki magnetycznej
napędu UFO poczytać można w rozdziale
G moich monografii [1/5] lub [1/4]).
Po czwarte, dlaczego obiekt ten posiada
występy i kształty jakie odpowiadają
częściom ciała ludzkiego (np. na zdjęciu
wyróżnić się daje trajektorię rąk,
korpusu, nóg, itp.). Ponadto, dlaczego
owe części ciała ludzkiego utrzymują
się podczas lotu w dokładnie tych samych
pozycjach względem siebie na przekór
że obiekt wiruje (np. gdyby obiekt był
np. lecącym swetrem lub koszulą, napór
powietrza powodowałby zmiany jego
kształtu). Wszystko to razem wzięte
tylko utwierdza, że to co owo zdjęcie
uchwyciło jest UFOnautą małych rozmiarów
szybko lecącym głową w dół, a nie żaden
obiekt rzucony w powietrze.
Jeśli zaś zdjęcie nie przedstawia niczego
innego niż UFOnauta - jak to wykazano
powyżej, wówczas nawet jeśli się jest
najbardziej zatwardziałym sceptykiem,
ciągle nie ma innego wyjścia niż przyznać,
że owe jarzące się figury jakie poruszają
się bardzo szybko w pomieszczeniach
zamku w Malborku, jakie są tam widywane
przez spora liczbę ludzi, a jakich
nie daje się wytłumaczyć racjonalnie
z użyciem żadnej innej idei niż szybko
przelatujący UFOnauci zdażający do
(lub z) swojej podziemnej bazy, faktycznie
są UFOnautami!
Powyższe warto tutaj uzupełnić
wyjaśnieniem, co folklor ludowy
z terenu Polski stwierdza na temat
innych podziemnych "baz UFO".
Zgodnie z nim, bardzo podobne
bazy mają też znajdować
się w całym szeregu obszarów
Polski. Baza UFO bardzo podobna
do tej z Malborka, bo zlokalizowana
w podziemiach byłego fortu, ma się
znajdować pod tzw. Wzgórzem
Partyzantów położonym niemal
w centrum Wrocławia. Więcej
informacji na temat tej wrocławskiej
bazy UFO, włączając w to zdjęcie
"przeźroczystego UFOnauty",
dostępnych jest w punkcie #7 z odrębnej strony internetowej
o mieście
Wrocławiu
(patrz tam zdjęcie z "Fot. 7(b)").
Z kolei odmienny rodzaj podziemnej
bazy UFO prawdopodobnie istnieje
w systemie podziemnych jaskiń zlokalizowanych
pod polami wsi Wylatów. Zapewne
to właśnie wehikuły UFO wnikające
do owych jaskiń, lub wylatujące
z nich, są odpowiedzialne za
formowanie na polach Wylatowa
słynnych na całą Polskę tzw.
"kręgów zbożowych" czyli
lądowisk UFO w zbożu
(UFOnuaci-podmieńcy celowo dezinformują
ludzi błędnie nazywając je "piktogramami").
Zdjęcie jednego z takich lądowisk,
na którym aparat fotograficzny zdołał
nawet uchwycić niewidoczny dla ludzkich
oczu wehikuł UFO, pokazane jest na
całym szeregu odrębnych stron
internetowych poświęconych zjawisku
telekinezy
(patrz tam zdjecie z punktu 20),
dostępnych za pośrednictwem
"Menu 4".
(Zauważ, że lądowiska UFO w zbożu
z Wylatowa są bardzo podobne do
słynnych angielskich lądowisk UFO.
Dlatego zapewne również pod polami
Anglii znajduje się taki sam
system podziemnych jaskiń używanych
przez UFOnautów jako podziemne
bazy w których ukrywają oni przed
ludźmi swoje wehikuły UFO.)
Fot. #G1c (B20 z [4c]):
Niewidzialni dla ludzkich oczu UFOnauci
byli także fotografowani kiedy stoją
nieruchomo, a stąd kiedy są dobrze
widoczni. Jedna z czarno-białych
fotografii takiego nieruchomo stojącego
UFOnauty pokazana jest powyżej.
Pokazuje ona dziewczyne z kwiatami
(Elizabeth Templon) jaka była
wówczas fotografowana. Kiedy jednak
fotografia została wywołana, okazało
się
że UFOnauta ubrany w skafander
kosmiczny i z twarzą okrytą hełmem
kosmicznym, jest doskonale widoczny
jak unosi się w powietrzu nad i poza
głową owej dziewczyny.
(Odnotuj, że biały kolor skafandra
UFOnauty wynika z wydzielanego przez
niego szczególnego jarzenia, jakie
zawsze towarzyszy tzw.
stanowi migotania telekinetycznego,
a jakie w tomie 4 najnowszej monografii
[1/5], a także w podrozdziale L6.1 z tomu 7
starszej monografii [8] "Totalizm", dokładnie
opisane jest pod nazwą "jarzenie pochłaniania".)
Zdjęcie to wykonane zostało w niedzielę,
24 maja 1964 roku, przez ojca Elizabeth,
strażaka, jakies 5 mil od ich domu w
Carsle, USA, na brzegu rzeki Solway
Firth. Fotografujący raportował,
że w chwili wykonywania tego zdjęcia
panowala dziwna "naelektryzowana"
atmosfera, a także miejscowe krowy
zachowywały się bardzo dziwnie,
chociaż oprócz rodziny dziewczynki,
nie było tam wówczas nikogo.
(Warto tutaj podkreślić, że niektóre
zwierzęta, włączając w to koty,
psy, owce i krowy, mają tak
skonstruowane oczy, że są one
w stanie widzieć UFOnautów w
"stanie migotania telekinetycznego",
nawet jeśli ci pozostają
niewidzialni
dla ludzkiego wzroku.) Samo owo zjęcie,
a także jego dokładny opis,
opublikowane są na stronie
51 doskonałej książki [2] pióra
Jenny Randles, "Alien Contact - The First Fifty Years",
Collins Brown (London House, Great
Eastern Wharf, Rarkgate Road, London SW11 4NQ),
1997, ISBN 1-85585-454-6, 144 pages, pb.
Bardziej dokładna interpretatcja
zdjęcia tego niewidzialnego dla
ludzkich oczu UFOnauty, zawarta
jest w podrozdziale B2 traktatu
[4c] (patrz tam na zdjęcie
oznaczone Z_4_B2) jaki udostępniany
jest (bezplatnie) m.in. na stronie
internetowej
tekst_4c.htm.
#G2.
Historyczne związki pomiędzy diabłami a budowniczymi zamku w Malborku:
Istnieje historyczny materiał dowodowy,
że UFOnauci byli obserwowani w zamku w
Malborku relatywnie często praktycznie
od najdawniejszych czasów. Znane są
najróżniejsze opowieści na temat diabłów
widywanych w związku z zamkiem. (Jak to
bowiem ujawniają wyniki ostatnich badań
UFO, np. tych prezentowanych w rozdziale
OD z monografii [1/5] lub w podrozdziale
E4 monografii [8], nazwa diabły
używana była w dawnych czasach dla
opisywania istot które obecnie nazywamy
właśnie UFOnautami.) Doskonałym przykładem
takiego historycznego materiału dowodowego
o związkach "diabłów-UFOnautów" z zakonem
Krzyżackim i z Malborkiem są podobizny
diabłów istniejące w zamku malborkim.
Jedna z owych podobizn pokazana jest na
fotografii średniowiecznego diabła pokazanej
poniżej.
Fot. #G2a (K5a z [1/5]):
Fotografia która ilustruje
wygląd "diabła" jaki relatywnie
często był widywany w zamku Malborka.
Jest on utrwalony jako mała
figurynka nazywana służka,
około 25 cm wysokości. Ogladający
mogą zobaczyć owego diabła
przy wejściu do ubikacji używanych
w średniowieczu przez Krzyżaków
(tj. tych samych ubikacji, które
zgodnie z najróżniejszymi rumorami
krążącymi na ten temat, owi
Krzyżacy podobno używali w celu
mordowania niewygodnych im ludzi).
Interesujący szczegół owej figurynki
jest, że pokazuje ona diabła lecącego
w przykucniętej pozycji. Jak zaś
widzieliśmy to na magicznym pokazie
Davida Copperfielda podczas
jego słynnego lotu przez Great Canyon
w USA, taka właśnie przykucnięta
pozycja jest najbardziej wygodna
podczas użycia magnetycznego napędu
osobistego UFOnautów. (Więcej informacji
na temat magnetycznego napędu osobistego
UFOnautow można znaleźć w rozdziale E i
na rysunku E2 moich monografii [1/5]
lub [1/4] dostępnych nieodpłatnie
za pośrednictwem tej strony. Napęd ten
jest też pokazany na "Fot. #H3" ze stron o wsi
Wszewilki.)
Częste loty UFOnautów właśnie w takich
przykucniętych pozycjach są też raportowane
przez licznych świadków jacy widzieli
te istoty w locie (owe raporty także
są publikowane w monografiach [1/5] i
[1/4] - patrz tam rozdział R i rysunek R1).
Zauważ że także wygląd twarzy owego
UFOnauty/diabła ze "służki" odpowiada
dokładnie wyglądowi twarzy jednej z
ras nalatujących Ziemię UFOnautow.
Rasa ta najlepiej zilustrowana została
w słynnym filmie amerykańskim Fires in the sky
jaki stanowił rodzaj reportaża
dokumentującego faktyczne uprowadzenie
mieszkańca Ziemi do wehikułu UFO owej
cywilizacji. Charakterystyką tej rasy
jest, że owi UFOnauci są małego wzrostu,
oraz że ich twarze są pełne zmarszczek
(tak jak twarze bardzo starych ludzi)
oraz okropnie brzydkie.
Fot. #G2bc
(D1ab z [10]): Wygląd samicy jeszcze jednej
z ras szponiastych UFOnautów-potworów,
czyli zdjęcie szponiastego "żeńskiego
diabła". Również i takie diabły
widywano w Malborku.
Dokładny opis tego zdjęcia przytoczony
został przy "Fot. #4a-c" na stronie
internetowej o milickim kościele
Kościele Św. Andrzeja Boboli,
oraz przy "Fot. #K2" strony internetowej
evolution_pl.htm.
Ta rasa fizycznie niewydarzonych, oraz
psychologicznie wysoce nieszczęśliwych potworów,
została stworzona przez krótkowzroczne
eksperymenty genetyczne UFOnautów. Od
tysiącleci rasa ta regularnie nalatuje
teraz Ziemię w wehikułach UFO, siejąc
strach wśród ludności wszystkich kontynentów
jako jedna z najbardziej złośliwych
i najbardziej mściwych gatunków "diabłów".
W swoich eksperymentach UFOnauci pobrali
geny od ludzi i wymieszali je z genami
pobranymi od jakiegoś rodzaju maszkarowatych
jaszczurów. W ten sposób stworzyli pokazane
na powyższym zdjęciu "diabły z krogulczymi
pazurami". Diabły te mają 3+1 palcowe
szponiaste łapy oraz wężową skórę jaszczurów.
Jednocześnie zaś utrzymują one generalny
kształt i narządy rozrodcze ludzi - wraz
z ludzką inteligencją i z nawet większą
od ludzkiej złośliwością. Jak to dokładniej
opisałem na stronie internetowej o
ewolucji,
UFOnauci próbują bawić się w Boga -
choć brak im mądrości i przezorności Boga.
W rezultacie psują oni Boskie stworzenia
przez mieszanie ich doskonałych genów
z niewydarzonymi genami najróżniejszych
potworów. Z powodu wężowego wzoru na ich
skórze, tą rasę UFOnautów osoby uprowadzane
do UFO opisują jako "gady". To
też właśnie
o tej rasie UFOnautów-diabłów Adam Mickiewicz
napisał w "Pani Twardowska" słowa
"... nos jak haczyk, kurzą nogę i
krogulcze miał paznokcie ...".
Fot. #G2d (K5c z [1/5]):
Fotografia pokazująca rzeźbę
"diabła-UFOnauty" z rasy
wyglądającej identycznie jak
ludzie. To właśnie UFOnauci
z tej rasy "wkręcają" się na
wszystkie kluczowe stanowiska
w ziemskim społeczeństwie
aby tym łatwiej
sabotażować
rozwój techniczny ludzkości.
UFOnautów z tej właśnie
rasy folklor ludowy nazywał
podmieńcami.
Powyższa rzeźba najprawdopodobniej
pochodzi z Francji. Fotografia
ta była publikowana w czasopismie
o nazwie "The Unexplained".
Praktycznie jest to najlepsza
znana mi podobizna diabła jaka
doskonale pokazuje typowe
szczegóły twarzy owej rasy
UFOnautow o wyglądzie identycznym
do ludzi. Rasa ta jest wyglądem
najbardziej zbliżona do ludzi.
Dlatego utrzymuje ona na Ziemi
największą liczbę swoich szpiegów
i sabotażystów jacy mieszają się
z ludźmi na ulicach i wtrącają
do wszelkich ludzkich spraw.
Z odmiennych od ludzkich szczegółów
anatomicznych owego diabła-UFOnauty
zwraca uwagę wysunięty ku przodowi
i rozwidlony podbródek, jaki
wygląda jak miniaturowy tyłek
ludzki, a jaki jest bardzo
charakterystycznym szczegółem
twarzy owej rasy UFOnautów
(a także szczegółem twarzy
dawnych "czarownic" - czarownice/y
to jeszcze jedna nazwa jaką
kiedyś przyporządkowywano
dzisiejszym UFOnautkom/tom).
Wiele osób obecnie uprowadzanych
do UFO opisuje wygląd twarzy typowych
UFOnautów właśnie jako niemal
identyczny do wyglądu twarzy
owego diabła z powyższej fotografii.
Więcej danych na temat podobieństwa
wyglądu, filozofii i zachowania
diabłów do dzisiejszych UFOnautów
dostarczonych jest na stronie
internetowej
ufo_pl.htm.
Ciekawe że taki "tyłkopodobny podbródek"
miał ostatni z Mistrzów Zakonu Krzyżackiego
czyli "kuty na cztery kopyta" niejaki
Albrecht von Hohenzollern-Ansbach.
Aby go ukrywać przed ludźmi, nosił on
brodę, która jednak taże się rozwidlała
jak jego podbródek - na dwie półpołówki.
To właśnie on "wywiódł w pole" polskich
królów poprzez zlikwidowanie Zakonu
Krzyżackiego w 1525 roku oraz jego
zamienienie na Księstwo Pruskie z którego
z czasem wyrosły Hitlerowskie Niemcy.
Także to on podważył swym księstwem
wpływy kościoła katolickiego poprzez
oficjalne przejście na luteranizm
oraz spowodowanie przejścia również
wszystkich swoich poddanych. Posąg
tego "kutego na cztery kopyta" ostatniego
mistrza Zakonu może być oglądany na
dziedzińcu Zamku w Malborku. Zdjęcie
owego posągu pokazane zostało na
fotografii "Fot. 17" z odrębnej strony
internetowej
day26_pl.htm.
Na owym posągu najbardziej interesująca
jest jego broda. W takiej bowiem formie
rozgałęziających się, dwóch jakby odrębych
bród, broda ta rośnie tylko u tych którzy
mają owo pośladkokształtne ukształtowanie
podbródka, tak wyraźnie widoczne na powyższej
fotografii "Fot. #G2d". Z kolei posiadanie
takiego pośladkokształtnego podbródka
typowo oznacza, że jego właściciel jest
UFOnautą-podmieńcem,
a nie człowiekiem. (W jaki sposób UFOnauci
podmieniani są za ludzi wyjaśnione to
zostało na odrębnej stronie internetowej
w "Menu 2" nazywanej "podmieńcy".) Czyżby
więc ostatni z mistrzów krzyżackich a pierwszy
książę pruski, oraz faktyczny założyciel
agresywnych Prus, był UFOnautą? Wszakże
zgodnie z tym co wyjaśniono na stronie
internetowej "ludobójcy", UFOnautą był
również Romulus - znaczy założyciel
starożytnego Rzymu. Warto też zwrócić
uwagę na nietypowego kształtu buty tego
pierwszego księcia pruskiego. Czyżby
jego stopy też były nieco odmienne niż
stopy u normalnych ludzi?
Fot. #G2e (D3 z [10]):
Tylko nieliczni ludzie zostali ukarani
złamaniem ich małego palca z prawej
ręki za fakt, że mieli odwagę coś
obfotografowywać. Ja należę do
owych nielicznych. Kiedy w dniu 26
maja 2007 roku obfotografowywałem
tajemniczą "Jin Cave" pokazaną na powyższej
fotografii "Fot. #G2e", jakieś niewidzialne
dla ludzkich oczu stwory wpadły w taką
wściekłość, że podczas wykonywania
jednej z fotografii niemal otwarcie podcięły
mi nogi kiedy właśnie naciskałem spust
migawki, oraz tak pokierowały moim
upadkiem abym złamał sobie palec.
W trakcie tego dziwnego zdarzenia
czułem na swoim ciele uderzenia
i pchnięcia jakby czyichś niewidzialnych
rąk, zaś w swoim umyśle usłyszałem
jakby telepatycznie przekazany mi
czyjś szyderczy rechot. (Ja doskonale
znam ten rechot - słyszałem go bowiem
już raz uprzednio, kiedy UFOnauci, zapewne
dla zabawy, zlali mnie i mój garnitur zimnym
prysznicem - co opisałem dokładniej
w podrozdziale W6 z tomu 18 mojej starej
monografii [1/4] -
patrz tam punkt "Ad. F".) Opisy okoliczności
owego niezwykłego złamania mi palca
wyjaśniam w punkcie #K4 swej strony o nazwie
wszewilki_jutra.htm.
"Fot. #G2e" powyżej pokazuje właśnie
jedno ze zdjęć które wówczas zdołałem
wykonać tuż przed tym zanim mój palec
został złamany. Ujmuje ona wejście do
jaskini, która według moich ustaleń jest
byłym wejściem do jednego z systemów
podziemnych tuneli jakie UFOnauci
wykonali pod powierzchnią naszej planety
aby w nich ukrywać swoje wehikuły
UFO przed wzrokiem ludzkim.
Wśród
miejscowych ludzi powyższa jaskinia
nazywa się Jin Cave - co
na polskie tłumaczy się jako
"jaskinia dżynów". (Dżyny to
jeszcze jedna nazwa którą w
kulturach Wschodu nadawano kiedyś
UFOnautom. Dżyny miały takie same
moce jak "diabły" - tyle, że kiedyś
uważano je za NIE aż tak złośliwe
jak diabły. W naszej kulturze dżyny
znamy głównie
z bajki o "Lampie
Alladyna" w której podobno mieszkał
jeden z owych potężnych stworów.)
Pokazana powyżej "Jin Cave" omawiana
jest także i nawet jeszcze lepiej
ilustrowana na stronie o
Korei.
Średnica pokazanego powyżej tunelu
mierzona w poziomie wynosi 4.7 metrów,
zaś jego wysokość wynosi 5.10 metrów.
Ten cylindrycznie ukształtowany i
równiutki tunel został wycięty jakby
ogromnym wiertłem. Biegnie on w kierunku
od południowego-wschodu (jego wejście)
ku północnemu zachodowi (głąb góry).
Tunel ten wycięty był więc przez dyskoidalny
wehikuł UFO typu K3 lecący poziomo
z podstawą zwróconą prostopadle do
lokalnego przebiegu linii sił pola
magnetycznego. Średnica zewnętrzna
wehikułu UFO typu K3 wynosi D = 4.39
metrów. Wykonanie tego tunelu nastąpiło
poprzez nacisk telekinetyczny,
a nie poprzez wytapianie plazmą.
Wehikuł UFO który go wykonał był
więc wehikułem UFO drugiej, lub
nawet trzeciej,
generacji.
Niezwykłością tego tunelu UFO jest,
że był on znany przez wiele wieków,
zaś miejscowi ludzie traktują go z
nabożnością niemal jak święte miejsce.
Dlatego UFOnauci nie mogli go skrycie
zawalić lub usunąć - tak jak to uczynili
z wejściami do wielu innych swoich
tuneli. Aby jednak nie ujawnić że
wiedzie on do podziemnych baz UFO,
jakiś czas temu UFOnauci wytopili
w nim pionową ścianę przegrodową
która go zamyka już około 10 metrów od
wejścia. Co najciekawsze, owa pionowa
ściana zagradzająca wejście do reszty
tego tunelu uformowana została poprzez
wytopienie rodzimej skały gorącą
plazmą. Tymczasem sam tunel wykonany
został poprzez wyrwanie skały naporem
telekinetycznym (jest więc tunelem
wyłomowym - a nie wytopionym). Takie
wymieszanie dwóch zupełnie odmiennych
sposobów ukształtowania struktury tego
tunelu, oba z których to sposobów są
unikalne i charakterystyczne dla
możliwości napędu UFO, dodatkowo
silnie potwierdza technologiczne
pochodzenie tego tunelu uformowanego
przez wehikuł UFO.
Wejście do podobnego tunelu UFO
znajdowało się też w Polsce na
Babiej Górze - pozostając tam
otwarte aż do około 1920 roku.
(Potem UFOnauci ukryli to wejście.)
Podobne wejście opisane jest w
słynnej niemieckiej legendzie
o Pied Piper of Hamelin.
Opis tej legendy znajduje się
nawet w niektórych encyklopediach,
np. w prestiżowej "Encyclopedia
Britannica", 1959 rok - patrz tam
hasło "Hameln". Zgodnie z tą
legendą, w 1284 roku miasteczko
Hamelin z Dolnej Saksonii (koło
Hanoweru), leżące na zbiegu rzek
Weser i Hamel, nawiedzone zostało
przez plagę szczurów. Wtedy pojawił
się ów szczurołap (zapewne UFOnauta
posiadający urządzenie do zdalnego
hipnotyzowania zwierząt i ludzi),
który po otrzymaniu oferty sowitego
wynagrodzenia wyprowadził szczury
z miasteczka i potopił je w rzece
Weser. Jednakże po wypełnieniu
jego strony umowy, mieszkańcy
Hamelin'a oskarżyli go o oszustwo
i odmówili wypłaty wynagrodzenia.
Wtedy, dokładnie dnia 23 lipca
1284 roku, zagrał on znowu na
swojej fujarce. W odpowiedzi
wszystkie dzieci Hamelin'u opuściły
swe domy i podążyły zahipnotyzowane
w ślad za nim. Po ich dotarciu do
zbocza pobliskiego wzgórza Koppelberg,
otwarły się w nim ogromne wrota.
Szczurołap, a za nim wszystkie
dzieci - za wyjątkiem jednego
kulawego, zniknęli na zawsze
we wnętrzu tego wzgórza, zaś
wrota zatrzasnęły się po ich
przejściu. (Najwyraźniej kulawe
dziecko było bez wartości jako
niewolnik na planecie UFOnautów.)
Ciekawostką powyższej legendy
z Niemiec jest, że jej wersja
mówiona jaką też miałem okazję
usłyszeć, opisuje szklisty
tunel wiodący do wnętrza Ziemi,
który krył się za wrotami w
zboczu wzgórza Koppelberg.
Tunelem tym odmaszerowały
zahipnotyzowane dzieci. Jego
opis zbiega się więc ze szklistym
tunelem przysłoniętym wrotami
wyglądającymi jak zwykła skałka,
który opisany jest w legendzie
z Polski na temat Babiej Góry
(tą legendę z Polski przytoczyłem w
traktacie [4B] i w podrozdziale G2.1
monografii [5/3], zaś wzmiankuję
ją w podrozdziale V5.3.2 monografii
[1/5]).
#G3.
Czy ostatni komtur krzyżacki był UFOnautą?
Bóg tak
stwarza
wszelkie istoty, że w ich anatomię i wygląd
wpisane są również ich cechy charakteru -
co dokładniej wyjaśnia i dokumentuje punkt
#M1 ze strony
day26_pl.htm,
zaś ilustruje "Fot. #G2d" powyżej.
Z kolei aby UFOnauci mogli realizować na
Ziemi zadania które Bóg im powierzył, muszą
oni odznaczać się specjalnymi cechami
charakteru - które to cechy znajdowały
będą swoje odzwierciedlenie w ich anatomii
i wyglądzie. Tak też się składa, że ostatni
komtur (mistrz) malborskich krzyżaków
demonstrował wszelkie cechy anatomiczne,
wygląd, a nawet cechy charakteru jakie są
dokładnie zgodne z cechami UFOnautów -
co m.in. demonstruje następujące zdjęcie:
Fot. #G3 (E3 z [10]): Oto posągi najważniejszych
"Wielkich Mistrzów Krzyżackich", wystawione na zamku
malborskim. Warto zwrócić uwagę na mistrza na tym
zdjęciu widocznego na ostatniej pozycji po prawej. Był
to Albrecht von Hohenzollern-Ansbach, likwidator Zakonu
Krzyżackiego. Był on ogromnie przewidujący w każdym
swoim posunięciu, tak jakby znał przyszłość. Przykładowo,
to on w 1525 roku zamienił Zakon Krzyżacki w Księstwo
Pruskie z którego z czasem wyrosły Hitlerowskie Niemcy.
Także to on podważył swym księstwem wpływy kościoła
katolickiego poprzez oficjalne przejście na luteranizm
oraz spowodowanie przejścia również wszystkich swoich
poddanych. Na powyższym zdjęciu interesująca jest
jednak jego broda. W takiej bowiem formie rozgałęziających
się, dwóch jakby odrębych bród, broda rośnie tylko u tych
którzy mają owo pośladkokształtne ukształtowanie podbródka,
tak wyraźnie widoczne na fotografii "Fot. #G2d" powyżej. Z kolei
posiadanie takiego pośladkokształtnego podbródka zwykle
oznacza, że jego właściciel jest symulowanym UFOnautą, a nie człowiekiem.
Czyżby więc ostatni z mistrzów krzyżackich, pierwszy książę
pruski, oraz faktyczny założyciel agresywnych Prus był UFOnautą?
Wszakże zgodnie z tym co wyjaśniono na stronie internetowej
"predators_pl.htm",
UFOnautą był również Romulus - znaczy założyciel starożytnego
Rzymu. Warto też zwrócić uwagę na nietypowego kształtu buty
tego pierwszego księcia pruskiego. Czyżby jego stopy też były
nieco odmienne niż stopy u normalnych ludzi? (Kliknij na
powyższe zdjęcie aby zobaczyć je w powiększeniu.)
Ciekawostką może tutaj być też fakt, że również
Osama Bin Ladin nosi dokładnie taką samą
rozgałęziającą się brodę. Czyżby ten fakt
wyjaśniał dlaczego jest on aż tak ilusywny?
Jak wynika z najróżniejszych danych, Malbork
od samego początku swego istnienia był obiektem
szczególnego zainteresowania ze strony UFOnautów.
Przykładowo wszystko wskazuje na to, że od samego
początka tego zamku, w jego podziemiach symulowana
była baza wehikułów UFO. Dalsze informacje na temat
UFOnautów i ich podziemnychj baz znaleźć można
też na stronach internetowych
day26_pl.htm i
wroclaw.htm.
Powyższe zdjęcie jest też pokazana i opisane
na stronie o moralnych przyczynach wszelkich
katastrof, nazwanej
day26_pl.htm
(patrz tam "Fot. #M3c").
Część #H:
Związek pomiędzy zamkiem w Malborku a chińskim "feng shui":
#H1.
"Feng shui", oś energetyczna i "Smocze Wrota" zamku w Malborku, cyrkulacja jego inteligentnej energii "chi":
Starożytni Chińczycy posiedli tajemną wiedzę
która wyjaśnia jak kształtować wzajemne
ustawienie obiektów fizycznych oraz cechy
tych obiektów, aby uzyskać zamierzone
zmiany losu osób które żyją w otoczeniu
tychże obiektów. Owa tajemna wiedza jest
tam znana pod nazwą
feng shui.
Znajomość "feng shui" daje Chińczykom
tak dużą kontrolę magiczną nad swoim
losem, że większość Chińczyków praktykuje
feng shui do dzisiaj. Zgodnie z artykułem
"Feng shui now taught in school" (tj. "Feng
shui obecnie jest nauczone w szkole")
opublikowanym na stronie B2 nowozelandzkiej gazety
The New Zealand Herald,
wydanie datowane w środę (Wednesday),
January 9, 2008, nauczanie feng shui
powróciło do chińskich szkół. Powrót ten
nastąpił po długiej przerwie trwającej od
1949 roku kiedy to komuniści którzy świeżo
dorwali się tam do władzy zakazali nauczania
owego przedmiotu jako ludowego przesądu.
Pierwszą szkołą która w dzisiejszych
Chinach wprowadziła do swego programu
nauczanie feng shui, była szkoła średnia
w Xiamen z bogatej prowincji Fujian w
południowo-wschodniej części Chin.
Ja osobiście obserwowałem feng shui
w działaniu i jestem całkowicie świadom
że nie wolno nam ignorować wpływu
symboliki i konfiguracji otaczających
nas obiektów na nasze losy życiowe.
Niewielu ludziom jest wiadome, że zamek
w Malborku był budowany zgodnie z
zasadami owej Daleko-Wschodniej
(a ściślej chińskiej) wiedzy
feng shui.
Zasady te były tak tam dobrane aby wzmacniały
one nadprzyrodzone moce właścicieli
malborskiego zamku.
Jednym z dowodów owej zgodności planów
zamku z tamtą tajemną wiedzą feng shui, jest
istnienie w zamku malborskim "energetycznej
osi zamku", oraz istnienie symboli
które oś tą wyznaczały - a stąd które
indukowały cyrkulację inteligentnej
energii przez Chińczyków zwanej "chi".
(Teoria naukowa zwana
Konceptem Dipolarnej Grawitacji
nazywa "przeciw-materią" nośnik inteligencji
który jest źródłem owej energii.)
Owa "energetyczna oś zamku" wyznaczana
była w Malborku przez dwa symbole. Jednym
z tych symboli był złowrogi posąg NMP
już omówiony wcześniej w części #C tej
strony i pokazany na zdjęciach z "Fot. #C2"
powyżej. Położony on był po wschodniej
stronie zamku i formował jego biegun
wylotowy (ekspansyjny) dla cyrkulacji "chi"
energii. Drugim zaś symbolem tej osi była
"żaba" na wierzchołku "bramy wodnej"
położonej po zachodniej stronie zamku.
Żaba ta pokazana jest na "Fot. #H1" poniżej.
Formowała ona biegun wlotowy dla "chi"
energii. W ten sposób stwarzała ona
zamkowi to co tajemna wiedza "feng shui"
dawnych Chińczyków nazywała "Smocze Wrota"
(po angielsku "Dragon Gate"). Oba te
symbole formowały potężny wektor
cyrkulacji i ekspansji inteligentnej energii "chi",
który dodawał Zakonowi Krzyżackiemu cały
szereg wprost nadprzyrodzonych mocy
i zdolności ekspansyjnych - jakich
potęgę nasi Słowiańscy przodkowie
doświadczyli tak ciężko na własnej skórze.
Fot. #H1ab (C4 i C5 z [10]):
Wygląd żaby z wierzchołka "bramy wodnej" po
wschodniej stronie zamku w Malborku. Owa żaba
dla chińskiego "feng shui" jest symbolem wlotowym,
który wyznacza tzw. "Smocze Wrota" na energetycznej
osi zamku w Malborku. ("Smocze Wrota" z tajemnej
wiedzy "feng shui", to wysoce symboliczne wrota
wlotowe przez które dostarczane jest do danego
siedliska ludzkiego wszystko co potem daje
mu potęgę, znaczenie, oraz bogactwo. Energia
"chi" wpływająca przez owe wrota transformuje
się bowiem w danym siedlisku na rozwój i
ekspansję, które następują poprzez biegun
wylotowy danego ludzkiego siedliska - w
przypadku zamku w Malborku poprzez działalność
kościoła którego nisza zawierała symbol wylotowy,
czyli figurę NMP.)
(Cześć a - góra) Wygląd samej żaby
stojącej na wierzchołku postumentu ze
środka "bramy wodnej". Żaba ta omówiona
jest również w podpisie pod zdjęciem
"Fot. #26" ze strony internetowej o mieście
Miliczu.
(Cześć b - dół) Wygląd całej
"bramy wodnej" w centrum której owa
żaba jest umiejscowiona. Bramę tą widać
mniej-więcej w lewym-centrum powyższego
zdjęcia z części "b". Jest ona także
opisana na zdjęciu z "Fot. #11" strony internetowej o mieście
Wrocławiu.
#H2.
"Feng shui" jest doskonałą ilustracją zasady postępowania
Boga,
że "ludzie zawsze otrzymują to w co niezachwianie wierzą":
W swoich oddziaływaniach z ludźmi
Bóg
przyjął zasadę, że "zawsze daje ludziom to
w co oni niezachwianie wierzą". Działanie
tej zasady jest opisane aż na całym szeregu
totaliztycznych stron internetowych, NIE
będzie więc tutaj już powtarzane. Jedne
z najlepszych takich opisów czytelnik
znajdzie w (4) z punktu #J1 na
totaliztycznej stronie o nazwie
quake_pl.htm
oraz w punkcie #A2.2 ze strony o nazwie
totalizm_pl.htm.
Poznanie owej zasady postępowania Boga oddaje
ludziom do ręki możliwość jej wykorzystania
do najróżniejszych zastosowań praktycznych.
Przykładowo, można ją stosować do efektywnego
samoleczenia się bez użycia jakichkolwiek
medykamentów - patrz opisy mojej metody
takiego samoleczenia zaprezentowane w
punktach #G1 i #G2 totaliztycznej strony o nazwie
healing_pl.htm.
Można też ją wykorzystać np. dla wstrzymywania
nadejścia kataklizmów - tak jak to opisałem w
punktach #J1 i #P5.1 totaliztycznej strony o nazwie
quake_pl.htm.
Część #I:
Historyczne ciekawostki Malborka i zamku:
#I1.
Zamurowane dziewice, romantyczni bohaterowie:
Niemal każdy stary zamek posiada
przywiązanych do siebie sporo romantycznych
opowieści. W zamku malborskim istnieje
wieża, w jakiej zamurowana miała być
Aldona, ukochana Mickiewiczowskiego
bohatera, Konrada Wallenroda (faktyczne
imię zamurowanej tam niewiasty brzmiało
Dorota). Oto co wspominany już poprzednio
"Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego
i Innych Krajów Słowiańskich" wydany
w Warszawie w 1884 roku, na stronie 943
pod hasłem "Malbork", pisze na temat
owej wieży swoim nieco archaicznym
językiem, cytuję:
"Niedaleko od rzeźni, tuż nad brzegiem
Nogatu, wznosi się po dziś dzień baszta
maślankowa, 25 m, wysoka; nazwa ta,
powszechnie utarta, opiera
się na podaniu,
jakoby chłopi żuławscy, na wskutek
dobrobytu, tak byli spanoszeni, iż
w. mistrz, aby ich butę ukrócić,
kazał im do zaprawy przy budowie
tej baszty zamiast wody maślanki
używać. Ale to pewnie tylko bajka,
bo właściwie zwała się ta wieża,
w r. 1412 zbudowana, pierwotnie "okrągła",
a nazwę wieży maślankowej dano
jej ledwie dopiero około r. 1596,
kiedy starosta malborski Kostka
4-ch radnych z Lichnów, którzy
przy dostawianiu masła i mleka
bardzo hardo się brali, kazał
w tej wieży zamknąć za karę. W
tej wieży umieścił Mickiewicz
w swoim Konradzie Wallenrodzie -
Aldonę; być może, że słyszał
był coś o jakiejś zamurowanej
niewieście w tych stronach,
ale to była błogosławiona Dorota,
która się roku 1347 urodziła w Mątwach,
a ostatnie lata przepędziła
w Kwidzynie, gdzie zmarła roku 1394."
(Odnotuj, że obecny wygląd celi z katedry w Kwidzyniu,
w której zamurowana była Błogosławiona Dorota, pokazany
jest i opisany na "Fot. #D6(a)" z odrębnej strony o nazwie
milicz.htm.)
Tyle w słowniku na temat tej wieży.
Dodam że wieża była też częściowo
zniszczona w 1945 roku, i została
zrekontruowana w 1958 roku, oraz
że na jej wierzchołku umieszczono,
widoczną z daleka blaszaną figurę
kobiety robiącej masło w kierzynce.
Fot. #I1: Baszta Maślankowa.
To w tej wieży miało miejsce co
najmniej jedno historycznie
udokumentowane "zamurowanie
żywcem".
Jak to jednak wiadomo o zwyczajach
najróżniejszych "przyjemniaczków" z okresu
średniowiecza, baszty były przez nich
ulubione jako miejsce składowania
niewygodnych dla siebie ludzi.
Przykładowo, kiedy w jakiś czas
temu otwarto podobną basztę znajdująca
się w Paczkowie z południowej Polski,
odkryto w niej pomieszczenie aż do
sufitu zapełnione szkieletami ludzkimi.
Jak się okazało, ojcowie miasta Paczkowa
mieli brzydki zwyczaj wrzucania do
owej baszty przez niewielkie okienko
w jej suficie każdego kto im się nie
podobał. Ponieważ zaś nie było z niej
wyjścia innego niż owo maleńkie okienko
w suficie, nikt z tam wrzuconych już
z niej się nie wydostał. (Zdjęcie i
opisy średniowiecznej "wieży głodowej"
z Paczkowa w południowej Polsce
pokazane są na zdjęciu "Fot. #D6(b)"
ze strony o mieście
Miliczu.)
Zapewne więc i owa niewiasta zamurowana w pokazanej
tutaj baszcie należała do tych bardziej
szczęśliwych, bowiem zdołała swe życie
zakończyć zamurowana w celi w katedrze
w Kwidzynie, nie zaś w mrocznym wnętrzu
powyższej samotnej baszty.
#I2.
Średniowieczne tunele pod rzeką Nogat:
Praktycznie wszystkie średniowieczne
zamki posiadały podziemne tunele
które były używane dla ukrytej
łączności i ucieczki. Typowa
konstrukcja i własności takich
tuneli doskonale są zilustrowane
w małym polskim miasteczku Paczków,
które ciągle do dzisiaj otoczone
jest średniowiecznymi murami.
(Paczków jest zlokalizowany
kilkadziesiąt kilometrów na
południe od Wrocławia). Takie
średniowieczne tunele odkryte
pod owym Paczkowem, ujawniły
że zwykle są one tak zaprojektowane,
aby posłaniec (lub uciekinier)
mógł jechać w nich na koniu.
Zwykle zaczynały się one w
studni danego zamku, lub w
jednej z ukrytych piwnic.
Fotografie tego typu podziemnych
tuneli pokazane są na dwóch
odrębnych stronach internetowych,
mianowicie na stronach
Milicz oraz
Wszewilki.
Zamek w Malborku również wcale
nie jest wyjątkiem w tej regule.
Przed Drugą Wojną światową ogromny
podziemny tunel biegnący pod rzeką
Nogat został przypadkowo odkopany,
a po sfotografowaniu ponownie zakryty.
Fotografia owego tunelu publikowana
była wówczas w lokalnej gazecie z
Malborka.
#I3.
Ukryte skarby:
Jak każdy stary zamek, także zamek w Malborku posiada liczne legendy dotyczące
ukrytych skarbów z różnych okresów historycznych. W tym dziale opiszę kilka z nich.
* * *
Stopniowe opisywanie dalszych tajemnic
i ciekawostek Malborka, oraz dalszych
szczegółów tajemnic i ciekawostek już
tutaj wzmiankowanych, będzie kontynuowane.
Proszę więc odwiedzić tą stronę ponownie
za jakiś czas!
Część #J:
Jak zagadka mojego pojedynku z krzyżackim komendantem Olsztyna
zaindukowała moje zainteresowania reinkarnacją i Krzyżakami:
#J1.
Moja konwersacja z duchem krzyżackiego komendanta
Olsztyna, która zastanawia mnie aż do dzisiaj:
Działo się to w jednym z końcowych lat
moich studiów na
Politechnice Wrocławskiej.
W co mniej obciążone nauką dni odwiedzałem
wówczas moją ówczesną dziewczynę, aby wraz
z jej rodziną spędzać przyjemne wieczory na
najróżniejszych zajęciach i grach towarzyskich.
Owego wieczora jej siostra Lodka pokazała nam
jak wywoływać duchy z pomocą spodka oraz
arkusza papieru z wypisanymi odręcznie literami
i cyframi. (Taki arkusz Anglicy nazywają
"wigi board" -
pod którą to nazwą jego opisy i ilustracje można
znaleźć w internecie.)
Siedem obecnych wtedy osób zasiadło więc
do stołu i położyło swoje palce na spodku
odwróconym do góry dnem. Zgodnie z tradycją
takiego seansu zgasiliśmy też światło elektryczne
i zapaliliśmy świeczkę - cienie z pełgającego
płomienia której wprowadziły rodzaj upiornego
nastroju. Ja wówczas byłem już ateistą z przekonania -
tak jak opisałem to w punkcie #G3 swej strony o nazwie
cielcza.htm.
Absolutnie wierzyłem więc w "naukowy światopogląd"
jaki wpoili nam w trakcie studiów. Ponadto,
wówczas jeszcze też NIE wiedziałem, że w treści
Biblii
jest wyraźnie zabronione kontaktowanie się
z duchami zmarłych ludzi. Traktowałem więc
owo "wywoływanie duchów" jako kolejną
zabawę towarzyską. Kiedy więc spodek drgnął
pod naszymi palcami niemal natychmiast
po położeniu na nim palców i po zawołaniu
gromkim głosem pobliskiego ducha aby się
ujawnił, byłem przekonany, że albo ktoś
(np. Lodka) "pogrywa sobie z nami w kulki"
i popycha ten spodek swym palcem, albo też
że aż kilku z obecnych zmówiło się ze sobą
aby się zabawić kosztem innych. Moje podejrzenia
jeszcze bardziej się nasiliły, kiedy przybyły duch
wypisał moje imię alfabetem z owego arkusza
papieru i zaczął konwersację wyłącznie ze mną.
Pierwszą informacją jaką otrzymaliśmy była prośba
owego ducha skierowana imiennie do mnie, abym
zmówił modlitwę za jego duszę. Aby więc "dostroić
się" do tej "zabawy", podjąłem z nim dyskusję.
Zacząłem od zapytania dlaczego mu zależy na
tym, aby właśnie taki ateista jak ja zmówił modlitwę
za jego duszę. On wówczas wyjaśnił, że to wynika
z naszego poprzedniego życia. Mianowicie, on
był wówczas krzyżackim komendantem zamku
w Olsztynie, zaś ja byłem dowódcą polskich
rycerzy którzy oblegali ów zamek. Aby więc
zakończyć owo oblężenie on wywołał mnie
na pojedynek oraz zaproponował, że zależnie
od tego który z nas zostanie zabity w owym
pojedynku, wówczas albo moi rycerze honorowo
odstąpią od oblężenia, albo też jego krzyżacy
równie honorowo poddadzą zamek już bez
dalszej walki. Ja przystałem na ów pojedynek,
który odbył się na oczach wszystkich walczących
z obu stron. Jednak podczas tego pojedynku
on mnie zabił z zaskoczenia, w sposób wysoce
niehonorowy i niezgodny z ówczesną etyką
rycerską. (Nic dziwnego, że od dziecka mam
jakieś wrodzone uprzedzenie do mieczy,
bagnetów i noży, a także, że ogarniają mnie
mdłości na widok krwi, lub podczas słuchania
opisów krwawych zdarzeń.)
Za karę, po śmierci został skazany na pokutę aż
do czasu kiedy ja odmówię pacierz za jego duszę.
Po usłyszeniu tej historyjki zacząłem być pewny,
że kilku obecnych na owym seansie zmówiło się
aby mieć fajną zabawę moim kosztem. Zapewne
chcieli usłyszeć jak ja będę głośno zmawiał
modlitwę w ich obecności. Wszakże z lekcji historii w
moim liceum,
NIE przypominałem sobie żadnej wzmianki aby
Olsztyn kiedykolwiek należał do Krzyżaków.
A ponadto, jak to możliwe aby Krzyżak (tj.
Niemiec) konwersował ze mną w nowoczesnym
języku polskim. Aby więc popsuć im tę zmowę,
powiedziałem temu duchowi, że będąc ateistą
ja już NIE pamiętam żadnej modlitwy którą
mógłbym zmówić za jego duszę.
Na to on odpowiedział, że wie iż ja często
korzystam z Biblioteki Uniwersyteckiej przy
ulicy Szajnochy we Wrocławiu, stąd poda
mi numer katalogowy (sygnaturę) krótkiej
broszurki w zbiorach z owej biblioteki,
zaś wystarczającą dla niego modlitwą będzie
jeśli z uwagą przeczytam ową broszurkę.
To stwierdzenie zaczęło mnie zastanawiać,
ponieważ żaden z obecnych przy stole
NIE wiedział, że ja często spędzam czas
studiując właśnie w owej bibliotece, a
prawdopodobnie żaden z nich NIE był też
przedtem w tej naukowej bibliotece uniwersyteckiej.
(Z grona obecnych tam osób, ja byłem jedynym
który wówczas studiował na wyższej uczelni.)
Ponieważ wyrażenie zgody na tę propozycję
krzyżackiego ducha NIE groziło żadną towarzyską
kompromitacją, zgodziłem się, że przeczytam ową
broszurkę. Duch podał mi więc jej sygnaturkę,
którą skrupulatnie sobie zapisałem, poczym
mi podziękował i spodek znieruchomiał.
Sygnaturka owej broszurki była nietypowa dla
tej biblioteki. Była bowiem bardzo krótka - zaledwie
pięć czy sześć cyfr. Nie zawierała też liter, podczas
gdy praktycznie wszystkie książki jakie w owej bibliotece
sobie zamawiałem, obok cyfr zawsze zawierały też
litery w swojej sygnaturze. W jakiś więc czas potem
poszedłem do owej biblioteki, bardziej z ciekawości
niż z przekonania. Spodziewałem się, że kiedy zamówię
coś o sygnaturze podanej mi przez owego ducha,
najprawdopodobniej się okaże, że wcale nie ma
książki o tej sygnaturze w całej bibliotece, a w
najlepszym przypadku się okaże, że książką tą jest
np. jakiś podręcznik botaniki albo np. encyklopedia
rolnictwa. Ku mojemu jednak zdumieniu, po złożeniu
zamówienia przyniesiono mi małą broszurkę o wielkości
typowego zeszytu 16-kartkowego. Kiedy ją otwarłem,
o mało aż spadłem z krzesła. Broszurka okazała się
być rodzajem opowiadania, nekrologu, czy podsumowania
życia i wykazu zalet, które grupa przyjaciół napisała
o swoim właśnie zmarłym przyjacielu z osiemnastowiecznego
Krakowa. Cała jej treść zawierała najpierw jakiś krótki
paragraf omawiający coś kolejnego i dobrego co ów
zmarły człowiek uczynił, poczym przytoczony był
kolejny pacierz za spokój jego duszy. Potem był
następny taki mały paragraf i następny pacierz. Itd.
Dla pewności przeczytałem z uwagą ową broszurkę
aż kilka razy. Wyszedłem z tej biblioteki z zamętem
w głowie. Całe zaś zdarzenie z tamtym wywoływaniem
ducha zastanawia mnie aż do dzisiaj.
#J2.
Sprawdzenia stwierdzeń ducha krzyżackiego
komendanta Olsztyna, a faktyczność reinkarnacji:
Zagadka poprawności sygnatury bibliotecznej podanej
mi przez ducha krzyżackiego komendanta Olsztyna
NIE dawała mi spokoju. Wszakże była zbyt
wyrafinowana i zbyt kompleksowa aby być tylko
produktem żartu któregoś z uczestników owego
seansu. Postanowiłem więc, że w miarę swych
możliwości podejmę sprawdzenia reszty informacji
jakie wnosiły sobą zdarzenia z tamtego seansu
wywoływania duchów. Niestety, ja NIE jestem
historykiem, a ponadto przez całe swe życie
jestem zbyt zajęty aby ciągle wygospodarować
czas na przeszukiwanie historycznych dokumentów -
nie wspominając już faktu, że po wyemigrowaniu
do Nowej Zelandii niemal NIE mam żadnego dostępu
do historycznych źródeł o Krzyżakach. Jednak
przez jakiś dziwny "zbieg okoliczności" okazja
na dokonanie pierwszego z takich sprawdzeń
sama mi się nadarzyła. (Użyłem tu cudzysłowia,
bowiem w świecie rządzonym przez wszechwładnego
Boga NIE istnieje takie coś jak "przypadek"
czy "zbieg okoliczności" - co wyjaśniam w
punkcie #B1 strony o nazwie
changelings_pl.htm
i w punkcie #J5 inne swej strony o nazwie
petone_pl.htm.)
Wkrótce bowiem po ukończeniu studiów
zostałem wysłany przez armię do Olsztyna
na kilkumiesięczne oficerskie szkolenie (co
też było dziwnym "zbiegiem okoliczności", jako
że to właśnie w owym mieście podobno miałem
uprzednio umrzeć jako oficer i dowódca rycerskiej
wyprawy wojennej). Zaraz więc podczas pierwszej
przepustki na miasto poszedłem poszukać
czy w Olsztynie istnieje jakiś zamek warowny.
Ku swemu zdumieniu faktycznie znalazłem tam
ruiny starego zamku. To gdzieś na "udreptanej ziemi"
jego przedpola miałem umrzeć w swojej poprzedniej
inkarnacji. Ku jeszcze większemu mojemu szokowi,
przy ruinach tego zamku stała tablica informacyjna
na której pisało, że w jakichś podanych tam latach
ów zamek był w rękach Krzyżaków. Wyglądało
więc na to, że tamta historia opowiedziana mi
przez ducha krzyżackiego komendanta tego
zamku mogła być prawdą. Co nawet bardziej
intrygujące, historia ta zawierała aż cały szereg
informacji których żaden z uczestników tamtego
seansu NIE mógł znać (np. na przekór
wysokiego poziomu nauczania na moich
ulubionych lekcjach historii w
milickim liceum,
ja sam też NIE wiedziałem, że zamek warowny w
Olsztynie był kiedyś w ręku Krzyżaków, ani nawet
NIE wiedziałem, że Olsztyn miał kiedyś swój zamek
warowny - nie wspominając już tutaj zagadek
sygnatury owej broszurki z modlitwami).
Oczywiście, aby faktycznie historyjka ta
była prawdą, musiało istnieć coś, co dzisiaj
nazywamy "reinkarnacją". Począwszy
więc od owego czasu zacząłem studiowanie
wszelkich dostępnych mi informacji na temat
reinkarnacji - np. patrz punkt #C4 na mojej stronie o nazwie
biblia.htm.
Wszakże napisanych już zostało sporo książek
na temat reinkarnacji. Zdołałem więc zdobyć i
przeczytać aż kilka z nich. Ponadto co jakiś czas
publikatory podają jakies informacje na ten temat -
jako przykład rozważ artykuł "11,000 parents agree:
kids say the creepiest things", ze strony B5 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie datowane w czwartek (Thursday), May 2, 2013);
zawierający m.in. wypowiedź 4-letniego chłopca który
wyjaśnił swym rodzicom, że kiedy ciągle był dziewczynką,
wówczas spadł ze skalnego urwiska i umarł. Uważnie
więc śledziłem też m.in. treści tego typu informacji.
Aby moje badania reinkarnacji uczynić nawet bardziej
efektywnymi, nauczyłem się także sztuki hipnotyzowania
ludzi. Następnie podjąłem cofanie zahipnotyzowanych
znajomych i przyjaciół do ich poprzednich inkarnacji,
aby w ten sposób ujawnić jakieś fakty które umożliwiłyby
mi obiektywne sprawdzenie ich historycznej prawdy.
Praktycznie każdego ze znajomych i przyjaciół,
jacy zgodzili się na zostanie zahipnotyzowanymi,
zdołałem cofnąć do poprzedniego życia (wcielenia). Każdy
też z nich opisywał mi pod hipnozą jakieś interesujące
zdarzenie ze swego poprzedniego wcielenia. Jednak
jako naukowiec poszukujący obiektywnych "dowodów",
a NIE tylko interesujących opisów zdarzeń, muszę tu przyznać,
że gro tych opisów NIE zawierało w sobie danych jakie
pozwalałyby mi na obiektywe i bezstronne potwierdzenie
swej prawdy na dostępnym dla mnie materiale historycznym.
Tylko w dwóch przypadkach potwierdzenie takie udało
mi się znaleźć. (A ściślej, potwierdzenie "reinkarnacji"
zostało mi dyskretnie podsunięte przez dziwne zbiegi
okoliczności i losu, spełniając w ten sposób niezwykłą
zasadę mobilizowania ludzi do poszukiwań prawdy
jaką ja sam odkryłem dopiero niedawno i jaką opisałem
szerzej w punkcie #A2.2 strony o nazwie
totalizm_pl.htm,
a jaka stwierdza, że "jeśli się
w coś wierzy na tyle silnie, iż jest się gotowym na
podjęcie działań na bazie tego wierzenia, wówczas
treść tego naszego wierzenia jest nam dyskretnie
potwierdzana subiektywnym materiałem dowodowym
typowo udostępnianym tylko nam - i to bez względu
na to czy owo nasze wierzenie jest prawdą czy też
fałszem".)
Pierwszym z tych dwóch przypadków potwierdzających
"reinkarnację" była moja koleżanka z pracy na
nowozelandzkiej politechnice w Invercargill. Już od
pierwszej chwili kiedy ją ujrzałem doznałem szoku.
Kiedyś bowiem jeszcze w czasach swojej maturalnej
klasy, pokusiło mnie abym wszedł do podziemi
poprzednio-istniejącego drewnianego kościółka
w Trzebicku koło Milicza, zbudowanego jeszcze
w 1571 roku. (Zdjęcie tamtego poprzednio-istniejącego
kościółka trzebickiego z 1571 roku pokazałem na
"Fig. K1(b)" ze swej angielskojęzycznej
monografii [1e] -
kliknij na niniejszy (zielony) link aby sprawdzić czy jest ono dostępne pod niniejszym adresem,
a także jako "Fot. #D23" ze strony o nazwie
milicz.htm -
kliknij na niniejszy (zielony) link aby sprawdzić czy jest ono dostępne pod niniejszym adresem.
Niestety, tamten stary kościółek z Trzebicka dzisiaj już
tam ŃIE istnieje. Na krótko bowiem przed moją wizytą
w Polsce w 2004 roku został on zastąpiony przez
nowy kościółek pokazany na "Fot. #D23(b)" ze strony
milicz.htm -
kliknij na niniejszy (zielony) link aby sprawdzić czy jest ono dostępne pod niniejszym adresem.)
W podziemiach owego starego kościółka z Trzebicka
ujrzałem NIE psujące się zwłoki młodej, pięknej
kobiety o jasnych włosach i zadartym nosku (więcej
moich dociekań na temat takich NIE psujących się zwłok
prezentuję w punktach #I1 do #I7 ze swej strony o nazwie
sw_andrzej_bobola.htm).
Chociaż pomór który zabił wszystkie zwłoki upakowane
w podziemiach tamtego kościółka z Trzebicka jak
wierzę zdarzył się w połowie 16 wieku (czyli około
400 lat wcześniej), jej twarz, całe ciało i jej odzież
wyglądały jakby ubrana właśnie położyła się spać
w swej trumnie i zasnęła tylko na krótką chwilkę
wcześniej niż ją zobaczyłem. Opisy zdarzeń jakie
wiodły do ujrzenia owej pięknej kobiety przytoczyłem
w podpisie pod "Fot. #D23" ze strony o nazwie
milicz.htm.
Jej niezwykły i unikalny wygląd do dzisiaj tkwi w mojej
pamięci. Co jednak najdziwniejsze, tą samą kobietę
o niepowtarzalnym wyglądzie zobaczyłem w 20 lat
później żywą w Nowej Zelandii. Miała na imię Anna
(po angielsku Anne) i pracowała jako wykładowczyni
na tej samej uczelni co ja. Była ogromnie utalentowana
artystycznie i wykazywała zadziwiającą mnie mądrość
życiową - faktycznie to szacuję, że poziom jej inteligencji
był nawet wyższy od mojego. Ciągle też jej najbardziej
ulubiona długa suknia sztruksowa była tego samego
koloru, kroju i wyglądu jak suknia w której była pochowana
ta młoda kobieta z kościółka Trzebicka. Oczywiście, ja byłem
aż tak zafascynowany całym tym zdarzeniem, że zaprzyjaźniłem
się z tą kobietą (Anną). Zgodziła się także abym aż kilkakrotnie
ją zahipnotyzował i cofnął ją w czasie do jej poprzednich
wcieleń. A pod hipnozą pamiętała aż cały szereg
odmiennych ze swoich poprzednich wcieleń. Ku
mojemu jednak rozczarowaniu, NIE potrafiłem jej
cofnąć do wcielenia z Trzebicka. Za to podczas jednego
z tych cofnięć, opisała mi swoje życie jako córka
inkaskiego garncarza z pradawnego Peru. Imienia
jakie tam nosiła NIE potrafiła mi wypowiedzieć, ale
mi wytłumaczyła, że jest to imię tamtejszego pięknego
ptaka. W tamtym swoim wcieleniu była m.in. świadkiem
przybycia do ich wioski indiańskiego władcy
dawnego Peru, wraz z jego świtą. Chociaż
obowiązywał ich tam zakaz patrzenia na swego
władcę, ona pretendując że ma opuszczoną
głowę ciągle dyskretnie zerkała na to co się dzieje.
Mogła więc mi dokładnie opisać jak władca ten
był ubrany, jak wyglądały wykonane ze złota
nosze na jakich go niesiono, jak wyglądała ich
odzież i biżuteria, a także jak wyglądały wypalone
garnki które pomagała tam malować swemu
ojcu-garncarzowi. Po zakończeniu seansu hipnotycznego
naszkicowała mi sporo ze wzorów jakie widziała
pod hipnozą (była bardzo utalentowaną malarką).
Miałem więc w końcu coś, co mogłem sprawdzić
historycznie. Kiedy więc oboje z nią podjęliśmy
długotrwałe przeszukiwania literatury aby historycznie
posprawdzać narysowane przez nią wzory oraz
odnotowane zdarzenia, niespodziewanie dla nas
pojawiły się ogłoszenia, że do pobliskiego Dunedin
przybyła z Peru gościnna wystawa o nazwie "Oro
del Peru" (tj. "Złoto z Peru"), jaka obejmowała dziesiątki
eksponatów kultury dawnych Inków. Oczywiście,
natychmiast udaliśmy się oboje aby zobaczyć
tę wystawę. Ku niewypowiedzianemu szokowi
zarówno jej jak i mojemu, na wystawe tej
wyeksponowane było praktycznie wszystko
co zobaczyła, opisała i narysowała mi podczas
owego seansu hipnotycznego. Były więc tam
wystawione NIE tylko garnki identyczne do tych
jakie ona sama pomagała malować i jakie wypalał
jej inkaski ojciec, ale także identyczna odzież,
biżuteria, a nawet złote nosze na jakich obnoszony
był po jej wiosce inkaski władca. Szok nas obu
był kompletny, zaś od tego czasu zarówno ona, jak
i ja, zaczęliśmy głęboko wierzyć w reinkarnację.
Na dodatek, admirując ogromną wiedzę, inteligencję
i talenty Anny, oraz wiedząc o jej znacznie wyższej
niż u innych ludzi liczbie inkarnacji w odmienne osoby,
sformułowałem w swoim umyśle roboczą hipotezę,
której sprawdzanie podjąłem począwszy od wówczas,
że "inteligencja, wiedza życiowa, poziom umysłowy
i talenty każdej osoby, są proporcjonalne do ilości
inkarnacji w odmiennych ludzi przez jakie osoba ta
dotychczas przeszła". Posiadanie owej hipotezy
wpłynęło potem na sposób na jaki ukierunkowałem
sformułowanie treści punktu #C6 z mojej strony internetowej
2020zycie.htm -
jaki (między innymi) nasuwa możliwe wyjaśnienie dlaczego
tzw. "Drobiny Boga" istnieją w przeciw-świecie w aż dwóch
wersjach, tj. męskiej "dodającej" i żeńskiej "odejmującej"
na wzór jakich Bóg stworzył ciała mężczyzny i kobiety,
oraz posiadają już wbudowaną w siebie hardwarową zdolność
do "samouczenia się".
Drugi z przypadków, który także zacząłem uważać
za dający mi podstawy do uwierzenia w reinkarnację,
też miał miejsce w Nowej Zelandii. Kiedy pracowałem na
Uniwersytecie Otago w Dunedin,
przyjaźniłem się z kobietą o imieniu "Bev", którą fascynowały
statki morskie i morze. (Imię to jest dosyć popularne
w NZ, szczególnie w Dunedin - zobacz np. tzw.
Zegara Beverly (po angielsku "Beverly Clock")
jaki opisałem w punkcie #B5.1 z mojej strony o nazwie
tapanui_pl.htm.)
Ponieważ Dunedin ma własny port morski, kiedykolwiek
do portu tego zawitał nowy okręt, kobieta ta zawsze go
musiała zobaczyć z bliska, a jeśli się dało, to nawet wejść
na jego pokład i go dokładnie zwiedzić. Kobieta ta zgodziła
się abym ją zahipnotyzował i cofnął do jej poprzedniego
życia. Tak się stało, że po cofnięciu natychmiast przeniosła
się do czasów kiedy w starożytnym Egipcie była żoną
właściciela całej flotylli statków handlowych. Nie miała
talentu do rysowania, więc jedynie opisała mi słownie
jak te statki wyglądały. Szczególnie dokładnie opisała
mi statek na jakim kapitanem był jej kochanek i stąd
jaki odwiedzała najczęściej - statek ten też należał do
flotylli posiadanej przez jej męża. Jej opisy zgadzały
się dokładnie z tym co ja wiedziałem o konstrukcji
i wyglądzie starożytnych statków Egiptu. W połączeniu
więc z ową trudną do racjonalnego wytłumaczenia jej
fascynacją statkami morskimi, jaka przetrwała u niej
także aż do jej obecnego życia, uważam że jej opisy
też dostarczały mi materiału dowodowego na istnienie
reinkarnacji, na jakim mogłem polegać.
Ja jednak jestem naukowcem z powołania i mam
zwyczaj aby wszystko nieustannie sprawdzać na
otaczającej mnie rzeczywistości. Wszystkie zaś
te moje wieloletnie badania nad dowodami na
istnienie reinkarnacji wiodły do ustalenia, że
w ogromnej większości przypadków opisy czyjegoś
poprzedniego życia zawsze są jakby celowo tak
umiejętnie formułowane, że NIE zawierają w sobie
żadnych historycznie sprawdzalnych informacji.
Tymczasem z życia codziennego wiadomo, że
praktycznie w niemal każdym dniu naszego życia
coś się wydarza, co ma związek z historycznie
sprawdzalnymi faktami - np. widzimy jakiś budynek,
monument, unikalny ubiór, ważną osobę, słyszymy
jakieś nazwisko, czytamy jakąś gazetę czy książkę, itp.
Natomiast jeśli ktoś (tak jak moja koleżanka Anna) ma
już dostęp do historycznie sprawdzalnych informacji
ze swego poprzedniego życia, wówczas informacji
tych nagle pojawia się aż całe zatrzęsienie. W sumie
więc, zgodnie z moim doświadczeniem życiowym,
powtarzanie się takiego właśnie wzorca w niemal
wszystkich raportach dotyczących reinkarnacji,
dosyć silnie sugeruje, że z jakichś istotnych
powodów idea reinkarnacji jest celowo "symulowana"
("fabrykowana") przez kogoś o nadprzyrodzonych
mocach i o znaczącym wpływie na pamięć i na
podświadomość ludzi.
#J3.
Nowe światło jakie na nasze wierzenia o reinkarnacji rzucają
wyniki badań autora nad metodami działania Boga:
Motto:
"Bóg do doskonałości opanował dwu-stopniową, niezawodną
metodę nakłaniania ludzi do podejmowania badań i do
poszukiwania prawdy, której poddaje zarówno indywidualne
intelekty jak i całe intelekty zbiorowe (np. całą naukę
ziemską). Mianowicie, na samym początku Bóg (1) "fabrykuje"
na użytek danego intelektu pozorny materiał dowodowy jaki
zdaje się potwierdzać uprzednie wierzenia tegoż intelektu. Kiedy
zaś intelekt ten wciągnie się już do badań danego tematu i jest
już pewny absolutnej prawdy swoich uprzednich wierzeń, wówczas
Bóg (2) ujawnia mu faktyczny materiał dowodowy jaki dokumentuje
nieprawdę owych wierzeń, tak że intelekt wystarczająco skromny,
moralny i oddany prawdzie aby przyznać się iż był w błędzie, mógł
ponownie rozpocząć od samego początka swe badania i poszukiwania prawdy."
Jednym z najważniejszych instynktów o jakim
filozofia totalizmu
odkryła, że jest on na stałe wbudowany w
ludzką naturę, jest przemożne pragnienie,
że jeśli kogoś bardzo się kocha i szanuje,
wówczas chce się dowiedzieć wszystkiego
na temat obiektu naszej miłości. To właśnie
z powodu owego instynktu, wszyscy wierzący
w Boga spędzają ogromną ilość czasu na
studiowaniu Biblii lub zaleceń swojej religii.
To także z powodu tego instynktu ja sam (tj.
autor tej strony) spędzam niemal cały dostępny
mi czas na naukowe badania Boga i na badania
metod działania Boga. Jednym zaś z produktów
moich badań metod działania Boga jest, że
rzuciły one zupełnie odmienne światło na
wszystko co uprzednio ustaliłem na temat
"reinkarnacji", czyli na cały ten pozorny oraz
nieprawdziwy "materiał dowodowy" jaki opisałem
w poprzednich punktach #J1 i #J2.
Moje badania metod działania Boga zainicjowało
dosyć szokujące mnie odkrycie jakie dokonałem
dopiero w 2007 roku, a jakie mi ujawniło, że
Bóg "fabrykuje" UFO i UFOnautów w celu
wyperswadowania ludziom aby zarzucili
powierzchowne potraktowanie naukowych
badań - tak charakterystyczne dla pracy
dzisiejszych zawodowych naukowców
reprezentujących starą tzw. "ateistyczna naukę
ortodoksyjną" (tj. tę kłamliwą naukę, do opisów
jakiej odsyłam czytelnika już w punkcie #A1 tej
strony, zaś przykłady chronicznych kłamstw której
zestawiłem na szeregu swych stron internetowych -
np. patrz punkt #B2 na mojej stronie o nazwie
humanity_pl.htm
czy punkt #D4 z mojej strony o nazwie
dipolar_gravity_pl.htm),
a włożyli więcej "serca" i "mądrości"
w swoje wysiłki poszukiwania prawdy.
W krótki czas później odkryłem także, że
wraz z każdym działaniem
jakie Bóg podejmuje, "symulowane" ("fabrykowane")
są także co najmniej trzy odmienne kategorie
materiału dowodowego jakie zależnie od
ludzkich światopoglądów pozwalają aby owo
boskie działanie mogło być wyjaśniane na co
najmniej trzy odmienne sposoby -
tak jak to szerzej wyjaśniam w punkcie #C2 strony
tornado_pl.htm.
Oba powyższe moje
odkrycia o celowym "symulowaniu" ("fabrykowaniu")
przez Boga materiału dowodowego, zupełnie
zmieniają zasady poszukiwania prawdy.
Wszakże przed dokonaniem owych odkryć, we wszelkich
ludzkich badaniach automatycznie się zakładało,
że jeśli znajdzie się jakiś materiał dowodowy,
wówczas to na co ów materiał dowodowy wskazuje
jest absolutną prawdą. (Np. zakładało się, że
jeśli odkryje się "kości dinozaurów" wówczas
to oznacza, że owe dinozaury faktycznie żyły
na Ziemi.) Tymczasem po dokonaniu tych odkryć
zaczęło się okazywać, że jeśli istnieje jakiś
materiał dowodowy, ciągle ów materiał dowodowy
mógł być "zasymulowany" przez Boga w celu
osiągnięcia jakichś tam innych nadrzędnych boskich
celów, a stąd NIE wolno nam go uważać za definitywny
dowód tego na co on wskazuje. (Np. po owych
odkryciach się okazuje, że jeśli nauka znajduje
"kości dinozaurów", wówczas celem "sfabrykowania"
tych kości może być np. nakłonienie nauki do
skromności i do rozważenia faktu istnienia Boga
oraz do uwzględnienia mocy boskiego tworzenia,
a NIE kategoryczne potwierdzenie, że dinozaury
faktycznie żyły kiedyś na Ziemi.)
Już tamto moje pierwsze odkrycie o "symulowaniu"
("fabrykowaniu") materiału dowodowego przez Boga
daje nam dużo do myślenia na temat owych
uprzednich ustaleń dotyczących "reinkarnacji"
opisanych w poprzednich punktach #J1 i
#J2 tej strony. Wszakże ujawnia ono, że
aby móc osiągać swoje nadrzędne boskie
cele, Bóg nagminnie "fabrykuje" celowo
("symuluje"), pozorny materiał dowodowy.
Jednak faktyczne zrozumienie sytuacji
dotarło do mojej świadomości dopiero
kiedy odkryłem to co opisałem dokładniej
m.in. w punkcie #A2.2 mojej strony internetowej o nazwie
totalizm_pl.htm -
mianowicie kiedy odkryłem, że jedna ze
standardowych metod działania Boga polega
na tym, iż każdy
intelekt (np. każda indywidualna osoba,
każda społeczność, każda dyscyplina
naukowa, itp.) zawsze otrzymuje od Boga
unikalne dla swych wierzeń potwierdzenia
następstw tego w co głęboko wierzy i na
bazie czego podejmuje swoje działania.
Wszakże poznanie owej standardowej metody działania
Boga uświadomiło mi, że w czasach opisanych
w punkcie #J1, Bóg widać doczytał się z moich
myśli, iż w głębi ducha wierzę w możliwość
reinkarnacji. Dlatego, aby pobudzić mnie do
intensywnych poszukiwań prawdy na ten
temat, Bóg prawdopodobnie "sfabrykował"
("zasymulował") cały ten pozorny "materiał dowodowy"
jaki zaprezentowałem w punktach #J1 i #J2 tej strony.
W tym miejscu powienien uwypuklić, że słowa
"sfabrykował" i "zasymulował" jakie tu używam,
są ogromnie zgrubne i niezbyt dokładnie opisują
to co Bóg naprawdę uczynił. Wszakże zostały one
wypracowane dla opisywania ludzkich zachowań,
a NIE zachowań istoty tak doskonałej i tak wszechmocnej
jaką jest Bóg. Niestety, są to jedyne słowa
jakich dotychczas ludzkość się dorobiła
i jakie, chociaż z wielki przybliżeniem, ciągle
opisują działania i metody które w omawianym tu przypadku
Bóg zdecydował się zrealizować w swojej nieskończonej
mądrości i dalekowzroczności. Dlatego czytając
te słowa, czytelnik powinien w myślach nanosić
poprawkę na zgrubność i nieodpowiedniość języka
jaki my ludzie używamy do opisywania głównie samych
siebie, tak aby po wprowadzeniu tej myślowej
poprawki, słowa tego języka stały się też odpowiednie
dla wyrażenia pozytywnych, nastawionych na
dobro i postęp całej ludzkości i całego wszechświata,
przepełnionych miłością do ludzi, postępowań
wszechmogącego i wszechwiedzącego Boga.
Po odkryciu, że tamten "materiał dowodowy" na
reinkarnację mógł być celowo "sfabrykowany"
przez Boga aby pobudzić mnie do obiektywnych
poszukiwań naukowej prawdy na ten temat, podjąłem
systematyczne poszukiwania takiego obiektywnego
materiału dowodowego, jaki faktycznie może
potwierdzać, że "reinkarnacja" w formie w jaką
powszechnie się wierzy, a jaką znamy z twierdzeń
hinduizmu, w rzeczywistości może być tylko
boską "symulacją". Jak też się okazało, materiału
tego istnieje wystarczająco dużo, abym mógł być
niemal pewien, że reinkarnacja
naszej duszy w odmiennych niż my ludzi (lub w inne
istoty) faktycznie NIE istnieje. (Odnotuj
tu jednak, że zgodnie z opisami w Biblii omówionymi
w punkcie #B4.1 z mojej strony o nazwie
immortality_pl.htm,
każdy z nas przeżywa aż dwukrotnie lub nawet
trzykrotnie swe własne życie - ponieważ dzięki
umiejscowieniu naszego życia w tzw. "nawracalnym
czasie softwarowym" Bóg jest w stanie cofać każdego
z nas dwa lub nawet trzy razy w życiu do lat jego/jej
młodości. Niestety, podczas owego cofania w czasie
nasza pamięć z poprzedniego przejścia przez czas
jest wymazywana. Niemniej w swych skutkach owe
dwu-krotne, lub trzy-krotne, cofnięcia nas w czasie
są nieco zbliżone do skutków tego co hinduizm i
buddyzm opisują jako "reinkarnacja". Być więc może,
że hinduska i buddyjska "reinkarnacja" reprezentują
sobą ustnie przekazywanie w dół do następnych pokoleń
i nieco wypaczone podczas tego przekazywania zrozumienie
boskich wyjaśnień takiego właśnie cofania nas w czasie
do lat naszej młodości.) Poniżej zaprezentuję więc te
kategorie owego materiału dowodowego na nieistnienie
reinkarnacji w jej hinduistycznym zrozumieniu, jakie
już dotychczas zdołałem zidentyfikować i wstępnie
przebadać. Ostrzegam tu jednak czytelnika, że
narazie NIE uzyskany został jeszcze na tyle
definitywny dowód, aby zdecydowanie zaprzeczał
on istnieniu reinkarnacji w powszechnie wierzonej
formie. Stąd materiał dowodowy jaki poniżej prezentuję
należy przyjmować jako wstępne przesłanki naukowe
które silnie sugerują nieistnienie reinkarnacji, jednak
które ciągle wymagają dalszego dokładnego przebadania
wysoce obiektywnymi metodami naukowymi,
oraz przyszłego przeformułowania ich w postać
formalnego dowodu naukowego - podobnego do dowodów
zaprezentowanych w punkcie #G3 strony o nazwie
god_proof_pl.htm.
Oto więc kategorie materiału dowodowego jakie dotychczas
odkryłem, że silnie zaprzeczają one istnieniu reinkarnacji:
1.
"Fabrykowanie" przez Boga pozornego materiału
dowodowego aby pobudzić ludzi do poszukiwań prawdy.
Zidentyfikowane już zostało ogromne bogactwo materiału
dowodowego, jaki niezbicie potwierdza, że w każdym
przypadku kiedy zachodzi potrzeba aby z pozycji braku
czyjegoś zainteresowania w badaniach, ktoś ten został
przetransformowany w energicznie podejmującego dane
badania, faktycznym źródłem tej transformacji jest jakiś
"pozorny materiał dowodowy sfabrykowany przez Boga".
I tak dla całych instytucji doskonałym przykładem tego
"pozornego materiału dowodowego" są "kości dinozaurów"
opisywane w punkcie #H2 strony o nazwie
god_istnieje.htm.
Z kolei dla indywidualnych ludzi, doskonałym przykładem
są boskie fabrykacje UFO i UFOnautów opisywane w
punkcie #L2 strony o nazwie
magnocraft_pl.htm.
Skoro więc Bóg nagminnie "fabrykuje" taki pozorny materiał
dowodowy, należy brać też pod uwagę, że specjalnie
dla mnie Bóg mógł "sfabrykować" ów "materiał dowodowy"
jaki opisałem w punktach #J1 i #J2 tej strony. Szczególnie,
że bardzo proste "sfabrykowanie" takiego "materiału
dowodowego" leży w elementarnych możliwościach Boga.
2.
"Droga najwyższego błędu" wzdłuż jakiej Bóg prowadzi
wszystkich ludzi którzy poszukują prawdy. Wśród
już zidentyfikowanych standardowych metod i zasad
działania Boga, jedną można nazwać "drogą najwyższego błędu".
Jak bowiem się okazuje, ktokolwiek z ludzi by nie poszukiwał
jakiejs prawdy, zawsze do prawdy tej dochodzi po
owej "drodze najwyższego błędu". Znaczy, zanim
ludzie poznają ową obiektywna prawdę, najpierw
muszą wyczerpać uznawanie za tę prawdę wszelkich
istniejących rodzajów nieprawdy jakie mają związek
z daną prawdą. Dopiero kiedy ludziom zabraknie już
nieprawd jakie mogą uznawać za daną prawdę, wówczas
z wielkim ociąganiem na samym końcu uznają ową obiektywną
prawdę. Jak też się okazuje, ów fakt że większośc ludzi zaczyna
uznawać istnienie reinkarnacji jako obiektywną prawdę,
pokrywa się dokładnie z działaniem owej boskiej zasady
aby ludzie dochodzili do obiektywnej prawdy iż
"reinkarnacja NIE istnieje", właśnie wzdłuż owej
drogi najwyższego błędu. Znaczy, najpierw ludzie za
prawdę uznają podsuniętą im nieprawdę o reinkarnacji,
a dopiero na końcu uznają oni obiektywną prawdę potwierdzoną
im w Biblii, że doskonalenie cech i charakteru ludzi
następuje poprzez wielokrotne przeżywanie przez
nich tego samego (własnego) zycia.
3.
Działanie tzw. "omniplanu" z pomocą którego Bóg zarządza
czasem. Ów "omniplan" jest opisany w punkcie #C3 strony
immortality_pl.htm.
Z kolei działanie tego "omniplanu" jest m.in. takie, że
aż do końca świata dusza każdej osoby musi czekać
w gotowości powrotu do ciała tej osoby, ponieważ za
każdym razem kiedy Bóg wprowadza jakieś udoskonalenie
do przeszłości, z którym to udoskonaleniam związana
jest dana osoba, wówczas Bóg ponownie przywraca
tę osobę do życia - tak jak Bóg sam do tego się przyznaje
w Biblii (po szczegóły patrz punkt #B4.1 na w/w stronie o nazwie
immortality_pl.htm).
Tyle, że po takim ponownym przywróceniu do życia, owa
osoba żyje już zgodnie z odmiennym scenariuszem jaki
Bóg uprzednio wpisał do jej "programu życia i losu", oraz
że poprzednie jej przechodzenie przez ten sam przedział czasu
zostało dokumentnie wymazane z jej pamięci - chociaż
pozostaje po nim tzw.
"deja vu".
Skoro zaś dusza każdej osoby przez cały czas musi czekać
w gotowości zostania ponownie ożywioną kiedy zajdzie
ku temu potrzeba, ponieważ Bóg właśnie koryguje coś
w czasach w jakich osoba ta żyła (co wymaga aby osoba
ta została ożywiona i fizycznie uczestniczyła w owym korygowaniu),
owa dusza NIE może być równocześnie reinkarnowana
w odmiennej osobie żyjącej w innych czasach. Tak
nawiasem mówiąc, to osobiście znałem osobę, opisywaną
punktach #C2 i #E1 ze strony o nazwie
boiler_pl.htm,
która najprawdopodobniej umarła w 1998 roku, jednak
w 2007 roku została ponownie ożywiona w opisywany
tu sposób, w celu dopomożenia w skorygowaniu
sytuacji z darmową energią.
4.
Błędy i wypaczenia jakie z czasem narastają w łonie
każdej religii. Jak wyjaśniłem to już przy kilku
odmiennych okazjach, np. w punkcie #D1 niniejszej
strony, czy w punkcie #G4 strony
god_proof_pl.htm,
niedoskonali ludzie z upływem czasu wprowadzają
coraz więcej błędnych interpretacji i wypaczeń do
każdej istniejącej instytucji, w tym także do praktycznie
każdej z istniejących religii (każda z religii też jest
bowiem podatną na ludzkie wypaczenia instytucją).
Aby wskazać tu przykłady takich wypaczeń i błędnych
interpretacji już powykrywanych np. w najbardziej
powszechnej religii na Ziemi jaką jest katolicyzm,
proponuję rozważyć nakaz Boga przytoczony w
"- 0" z punktu #C7 niniejszej strony, oraz porównać
go z tzw. "Kultem Maryjnym" praktykowanym przez
Katolików, rozważyć zawarte w Biblii potwierdzenie,
że to Bóg stworzył Szatana i stąd Bóg ma pełną kontrolę
nad tym co Szatan właśnie czyni, oraz porównać co
na temat działań Szatana wmawiają nam religie, albo
np. porównać co praktykowana przez siebie religia
wmawia ludziom na temat "piekła" i porównać to z
opisem "piekła" faktycznie zawartym w Biblii, albo
np. spróbować znaleźć w Biblii opisy "czyśćca" lub
"limbo" -
w jakich istnienie przez wieki wierzyli Katolicy
(pochodzenie idei "limbo" opisałem m.in. w punkcie #F9 strony
god_pl.htm).
Znaczy, im starsza jest dana
religia, oraz im bujniejsza jest wyobraźnia narodu który
praktykuje tę religię, oraz im mniej pisanej i wiernie potem
kopiowanej (tak jak wiernie kopiowana była Biblia) wiedzy
religia ta zawarła w swych świętych księgach stworzonych
w chwili jej powstawania, tym więcej błędnych interpretacji
i wypaczeń do religii tej się nawkradało z upływem czasu.
Tak zaś się składa, że idea "reinkarnacji" wywodzi
się z religii hinduizmu - która jest jedną z najstarszych
religii naszego świata (prawdopodobnie danej ludziom
jeszcze przed bibilijnym potopem), a ponadto która jest
praktykowana przez Hindusów znanych w całym świecie
z raczej bujnej wyobraźni, z niezbyt dużej sumienności
w upowszechnianiu prawdy, oraz w kierowaniu się
bardziej swymi prywatnymi interesami niż dobrem
ogółu. Prawdopodobnie więc dzisiejsze zrozumienie
idei "reinkarnacji" jest wynikiem wypaczeń jakie owi
Hindusi powprowadzali ustnie do wyjaśnień, które
otrzymali od Boga na temat użycia duszy ludzkiej
w zasadzie działania "omniplanu" - opisanego już
w poprzedniej kategorii "3" materiału dowodowego.
(Alternatywnie, idea ta może być np. wynikiem
wprowadzenia przez Boga zmiany metody, z pomocą
której udoskonala On ludzkie dusze. Przykładowo,
zaraz po stworzeniu świata fizycznego i po nauczeniu
ludzi praktykowania hinduizmu, Bóg faktycznie mógł
udoskonalać dusze ludzkie z pomocą reinkarnacji.
Jednak po opracowaniu chrześcijaństwa Bóg mógł
odkryć empirycznie, że znacznie efektywniejsze od
reinkarnacji jest udoskonalanie dusz ludzi poprzez
wielokrotne powtarzanie ich życia za pośrednictwem
"omniplanu".) Działanie owego "omniplanu" też bowiem
wymaga, aby (podobnie jak w reinkarnacji) dusza także
wielokrotnie się "inkarnowała" i udoskonalała w trakcie
rozwoju i udoskonalania wszechświata. Tyle tylko,
że owo inkarnowanie w ramach działania "omniplanu"
zawsze musi następować do tego samego (naszego
obecnego) życia.
5.
Stwierdzenia Biblii. Jak doskonale wiemy, każda
religia aż się roi od informacji co z nami się dzieje po
śmierci. Niestety, jak to wyjaśniam powyżej w "4", religie
są pełne błędnych interpretacji ludzi którzy nimi kierowali.
Jeśli jednak dokładnie przeanalizuje się
Biblię,
wówczas się okazuje, że podane tam informacje na ów temat
są zdumiewająco skąpe, tak że można je podsumować
w zaledwie kilku zdaniach. A przecież to pisana Biblia (i
inne święte księgi spisujące i wiernie kopiujące początkową
wiedzę religijną), a NIE stwierdzenia religii powypaczanych
z upływem czasu, faktycznie reprezentują przekazywaną
nam przez samego Boga obiektywną prawdę na ten
temat. Jak też się okazuje, Biblia NIE zawiera ani
jednego bezpośredniego i jednoznacznego potwierdzenia,
że reinkarnacja istnieje. Wprawdzie zawiera ona kilka
stwierdzeń, np. te omawiane w punkcie #C4 strony
biblia.htm,
które mogą być interpretowane jako możliwość istnienia
reinkarnacji, jednak z interpretowaniem słów Boga trzeba
być bardzo ostrożnym. (Szczególnie jeśli interpretacje te
NIE są niezależnie potwierdzane przez jakiś pokrywający
się z rzeczywistością i wypracowany empirycznie model
naukowy - przykładowo przez "omniplan" opisany w "3"
powyżej, albo przez
Koncept Dipolarnej Grawitacji,
albo przez
filozofię totalizmu.)
Co też wysoce zastanawiające, każde stwierdzenie
Biblii na temat tego co spotyka nas po śmierci,
pokrywa się precyzyjnie z tym co wynika z
teoretycznego modelu "omniplanu" opisanego tu w "3".
I tak, zgodnie z Biblią, w momencie śmierci przechodzimy
ze stanu aktywnego "życia w obecnym ciele" w stan
bezcielesnego "uśpienia" (pozbawionego snów) - które
to "uśpienie" trwa aż do czasu kiedy Bóg da nam nowe
ciało i ponownie nas "przebudzi" w celu dokonania na
nas "sądu ostatecznego". Uśpienie to więc jest podobne
do sytuacji "tymczasowego wyłączenia komputera" jakiego
software wprawdzie istnieje zapamiętane na jego dysku
lub w modułach pamięciowych, jednak "śpi" ponieważ
brak jest działającego hardware jakie jest konieczne aby
owo software mogło "ożyć" - tj. sytuacji z "analogii filmu"
użytej w punkcie #C3 strony
immortality_pl.htm
do wyjaśnienia zasady działania "omniplanu". Co ciekawsze,
podczas tego "uśpienia" nasza dusza jest w każdej chwili
gotowa do ponownego powołania do życia i do ponownego
przeżycia przez czas przez jaki już uprzednio żyliśmy, jeśli
tylko Bóg zdecyduje się wprowadzić kolejne udoskonalenie
w czasach w jakich my żyjemy i w jakich nasze ciało nadal
istnieje - oraz jeśli tylko owo udoskonalenie wymaga naszego
zadziałania jako fizycznej osoby (stąd właśnie się biorą nasze
"deja vu").
Po zaś "przebudzeniu" w celu przejścia owego "sądu ostatecznego",
zgodnie z Biblią nasza dusza znajdzie się ponownie w odtworzonym
dla niej ciele i zależnie od cech charakteru jakie nabyliśmy w
swoim życiu fizycznym, oraz moralności naszych postępowań,
jesteśmy przydzielani do jednej z dwóch grup, tj. albo do
(a) dużej grupy "kóz" lub "plew", czyli ludzi przeznaczonych
na końcowe i nieodwracalne spalenie, albo też do (b)
do 144-tysięcznej grupy "owiec" lub "ziarna" - czyli tych
nielicznych ludzi których cechy, charakter i moralność
okazują się przydatne do realizacji następnych celów Boga,
a stąd którym będzie dane fizycznie żyć nieograniczenie
długo i szczęśliwie w następnym świecie fizycznym jaki
Bóg dopiero w przyszłości stworzy. Owi ludzie (a) wówczas
spaleni, NIE będą już nigdy przywróceni do życia - to
dlatego tamta druga ich śmierć jest opisana w Biblii jako
śmierć ostateczna jaka potrwa na całą wieczność. Zgodnie
też z Biblią, tylko bardzo mała garstka niemal doskonałych
ludzi z grupy (b) będzie wybrana przez Boga do tego przyszłego
szczęśliwego drugiego życia fizycznego w już nieśmiertelnym
ciele o nieograniczonej długości. Moje analizy sugerują, że
prawdopodobnie najważniejszym wymogiem, który ludzie
ci muszą spełniać, jest ich przydatność jako "żołnierzy
Boga" opisywanych w punkcie #B1.1 mojej strony
antichrist_pl.htm
i w punkcie #A3 mojej strony
humanity_pl.htm.
(Wymagania jakie muszą spełniać owi niezwykli ludzie (b),
przez filozofię totalizmu nazywani "żołnierzami Boga", zaś
przez polskojęzyczne Biblie dosyć dziś zwodząco nazywani
"sprawiedliwi", opisałem nieco szerzej w punkcie #I1 swej strony
quake_pl.htm.)
Stąd liczba owych ludzi z kategorii (b) będzie bardzo mała
(mniejsza niż skorumpowane religie nam to dziś wmawiają),
tj. będzie to zaledwie liczba jaka zaludni wówczas jedno
latające miasto przyszłości - w Biblii zwane "Nowe Jeruzalem".
Przykładowo, w liczbie ludzi wybranych przez Boga do owego
niebiańskiego życia przyszłości NIE będzie już niemal nikogo
bogatego w obecnym życiu fizycznym - rozważ słynne
bibilijne "łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho
igielne niż bogatemu wejść do krółestwa niebieskiego"
(patrz Bibia, Mateusz 19:24, Marek 10:25, Łukasz 18:25),
ani żadnego homoseksualisty (patrz punkt #B4 mojej strony
antichrist_pl.htm).
(Zapewne ponieważ ludzie bogaci wytwarzają w sobie cechy
i charakter jakie indukują u nich nieustanne pożądanie aby
"mieć więcej" - które to cechy nigdy NIE pozwalają im być
naprawdę szczęśliwymi z tego co już było im dane i co już
posiadają, a stąd które powstrzymują ich przed uzyskaniem stanu
nirwany
i przed skupieniem się wyłącznie na osiąganiu celów
wyższych niż jedynie chęć posiadania "coraz więcej".
Wiadomo zaś, że gdyby wśród przyszłych mieszkańców
Nowego Jeruzalem znaleźli się tacy ludzie nieszczęśliwi
z jakiegoś powodu, wówczas uczyniliby oni też nieszczęśliwymi
wszystkich innych ludzi którzy z nimi by się kontaktowali.)
W bibilijnym opisie owego latającego "Nowego Jeruzalem",
podanym w Apokalipsie św. Jana 21 i 22, zawartych jest
aż kilka wysoce intrygujących cech i szczegółów wartych
przeanalizowania. Przykładowo, intrygujące są powody dla których
opisy te są bardzo podobne do pradawnych izraelickich opisów
dyskoidalnego UFO typu K7 zwanego "Rajem" - dyskutowanych
w podrozdziałach P6.1 i G2.5 z tomów odpowiednio 14 i 3 mojej najnowszej
monografii [1/5],
oraz w punkcie #C2 mojej strony o nazwie
god_istnieje.htm.
Tyle tylko, że zgodnie z opisami w wersetach 21:10-23 bibilijnej
Apokalipsy, owo latające Nowe Jeruzalem najwyraźniej
będzie czteropędnikowym (sześciennym) UFO typu T12,
z kwadratową podstawą o długości boku 1123.5 metrów -
opisanym dokładniej np. w rozdziale D z tomu 2 mojej najnowszej
monografii [1/5],
a także np. w punkcie #F2 strony o nazwie
magnocraft_pl.htm,
czy w punkcie #G1 strony o nazwie
explain_pl.htm.
Inną intrygującą cechą "Nowego Jeruzalem", jest fakt, że
miasto to będzie rodzajem międzygwiezdnego wehikułu
nieustannie latającego w przestrzeni kosmicznej oraz
podróżującego też przez czas (tj. będzie też "Wehikułem
Czasu"), zamiast miastem trwale osadzonym na jakiejś
planecie - takim jak dzisiejsze ziemskie miasta. Budowę
i działanie tego rodzaju międzygwiezdnych statków kosmicznych
(typu "T") opisałem szerzej w punkcie #F2 swej strony o nazwie
magnocraft_pl.htm.
Chodzi bowiem o to, że dzięki użyciu takiego miasta-gwiazdolotu
Bóg będzie mógł obwozić przyszłych ludzi po najróżniejszych
systemach gwiezdnych, na których wcześniej przygotował
już "symulacje" albo "kopie" innych światów. Poprzez zaś
konfrontowanie ludzi z istotami zamieszkującymi owe
symulacje innych światów, Bóg będzie mógł szkolić sobie
i hartować swoich przyszłych "żołnierzy Boga" - tak jak
wyjaśnia to punkt #B1.1 ze strony o nazwie
antichrist_pl.htm,
punkt #A3 ze strony o nazwie
humanity_pl.htm
i punkt #L6 ze strony o nazwie
magnocraft_pl.htm.
6.
Niezgodność "reinkarnacji" z innymi procesami
zaprojektowanymi przez Boga, a więc z "omniplanem",
podróżowaniem przez czas, sądem ostatecznym, itp.
Przykładowo, realizowanie cyklu reinkarnacyjnego
uniemożliwia, lub co najmniej utrudnia, realizację
"omniplanu" - tak jak wyjaśnił to już "3" powyżej.
Jeśli czyjaś dusza zostaje reinkarnowana, jej właściciel
NIE może też podróżować przez czas do innych epok.
Na dodatek, ludzi którzy reinkarnowali się wielokrotnie
NIE bardzo daje się osądzić sprawiedliwie w tzw.
"sądzie ostatecznym", bowiem np. NIE wiadomo
czy sprawiedliwe byłoby osądzenie ich najlepszej,
czy też najgorszej inkarnacji. Itd., itp.
7.
Dane i "zbiegi okoliczności" wpisane w zdarzenia jakie
tu komentuję. Jeśli dobrze rozważyć sprawę, natura
i przebieg zdarzeń opisywanych w poprzednich punktach
#J1 i #J2, a także rodzaj informacji jakie zostały wówczas
mi ujawnione, też zdecydowanie zaprzeczają możliwości,
iż faktycznie wówczas miała miejsce moja konwersacja z
duchem krzyżackiego komendanta zamku w Olsztynie,
a raczej potwierdzają możliwość, że faktycznie to wówczas
konwersowałem z boską "symulacją" ducha owego komendanta.
Istnieje bowiem sporo szczegółów tamtych zdarzeń, które
zdają się to potwierdzać. Przykładowo, użycie wtedy
nowoczesnego języka polskiego. Wszakże Krzyżacy
byli Niemcami. Jakże więc duch średniowiecznego Krzyżaka
mógł znać tak dobrze język Polski w jego nowoczesnej
formie, że rozumiał mnie doskonale, oraz że bezbłędnie
ze mną konwersował pisząc każde słowo. Albo sprawa
Biblioteki. W krzyżackich czasach NIE istniały naukowe
biblioteki uniwersyteckie. Jak więc średniowieczny Krzyżak,
którego główną umiejętnością za życia było odrąbywanie
mieczem ludzkich głów, potrafił się połapać w zawiłościach
jak taka nowoczesna biblioteka operuje, poznał co to jest
"sygnatura ksiązki", oraz wybadał z góry jaką sygnaturę
ma ta jedyna broszurka z tysięcy opracowań zawartych
w Bibliotece Uniwersyteckiej na Szajnochy, którą właśnie
ja miałem przeczytać. Jak też się dowiedział co jest napisane
w owej broszurce. Nie wspomnę tu już faktu, jak ów duch
z góry wiedział, że ja odmówię mu natychmiastowego
zmówienia pacierza, a stąd że będzie mu potrzebna
sygnatura owej broszurki w bibliotece w której ja typowo się uczę.
(Natomiast Bóg z góry by wiedział o tej odmowie z powodu
zasady na jakiej działa boski "omniplan" opisany w "3" powyżej.)
Rozważmy też sprawę szeregu owych "zbiegów okoliczności".
Bóg mógł je z góry zaprogramować z pomocą swojego
"omniplanu". Natomiast duch Krzyżaka NIE miał możliwości
spowodować, że np. "przypadkowo" zostałem wysłany
przez armię na szkolenie do Olsztyna, albo że "przypadkowo"
przy ruinach zamku olsztyńskiego ktoś wystawi wtedy tablicę jaka
informowała będzie iż zamek ten w określonych latach był we
władaniu Krzyżaków. W sumie natura i przebieg tamtych
zdarzeń jednoznacznie podpowiadają, że dla nadrzędnych
powodów zostały one "zasymulowane" przez wszechmogącego
Boga, a NIE że były one faktycznym spotkaniem z duchem
niedoskonałego Krzyżaka, który mnie uśmiercił w jednej z
moich poprzednich inkarnacji.
* * *
Oczywiście, istota tak doskonała, jak Bóg, NIE
czyni niczego bez istotnego powodu. Dlatego
kolejną wysoce dla nas istotną sprawą, którą
też byłoby korzystnie przeanalizować, to dlaczego
Bóg doświadczył mnie tamtymi niezwykłymi
zdarzeniami. Przykładowo, czy jest możliwym,
że dla jakichś istotnych powodów Bóg postanowił
skonfrontować upowszechniające się coraz
szerzej wierzenie w reinkarnację, z naukowymi
przesłankami zaprzeczającymi istnieniu reinkarnacji?
(Jeśli zaś TAK, to dlaczego?)
#J4.
Jak ilustruje to poniższy przykład rozmowy marszałka Koniewa
z materializacją Matki Boskiej Częstochowskiej, praktycznie każdy
człowiek doświadcza nadprzyrodzonego na jakimś etapie swego
życia - u każdego jednak reakcje są inne:
Moje opisy wrogiego Polakom idola Madonny
z Malborka, zaindukowały sporo interesujących
reakcji czytelników. Treść jednego z emailów
przysłanego mi w ramach tej reakcji jest warta
przedyskutowania w niniejszym miejscu. Ilustruje
ona bowiem aż cały szereg generalnych zasad
jakie objawiają swoje działanie w naszym
codziennym życiu. Przykładowo, ilustruje
ona wysoce pocieszający fakt, że niezależnie
od wrogiej Polakom Madonny z Malborka, istnieje
też sporo figur i obrazów Matki Boskiej, które
zdecydowanie sprzyjają Polakom. Ilustruje też
fakt, że praktycznie każda osoba na jakimś tam
etapie życia doświadcza działania nadprzyrodzonego -
tyle tylko, że większość z nas wkrótce potem
o tym zapomina. Aczkolwiek więc osobiście
obstaję przy poglądach jakie są przeciwstawne
do głównej idei tamtego emaila, a jakie wyjaśniam na końcu
niniejszego punktu, ciągle dla naukowej ścisłości,
a także ponieważ moja ludzka wiedza z definicji
jest niedoskonała i niepełna, a stąd ja też mogę
się mylić, w niniejszym punkcie cytuję i streszczam
najważniejsze idee owego emaila - umożliwiając
w ten sposób ich zweryfikowanie także i przez
czytelnika.
Zgodnie z treścią owego emaila jaki otrzymałem,
rosyjski marszałek Koniew także doświadczył
zdarzenia o nadprzyrodzonym charakterze.
Ukazała mu się bowiem, i nawet rozmawiała
z nim, kobieta będąca materializacją Matki
Boskiej Częstochowskiej - tj. tej samej Madonny
sprzyjającej Polakom i Polsce, która uprzednio
już się wsławiła przegonieniem Szwedów.
Czytelnik który napisał mi ów email wyjaśnił
także, że powtórzony poniżej z jego emaila przebieg
tej rozmowy Koniewa, oryginalnie ma być opisany
na stronach 300 do 307 książki [1#J4]
pióra ks. dra Józefa Bartnika (jezuity i doktora chemii
na UW) i Ewy J. P. Starożyńskiej (córki harcerza
"Szarych Szeregów AK", batalionu "Zośka"), o tytule
"Matka Boża Łaskawa a cud nad Wisłą". Ponieważ
jednak ja NIE mam dostępu do owej książki, poniżej
jedynie mogę zacytować fragment opisów
jakie otrzymałem w w/w emailu czytelnika:
"Hitlerowcy 1-go i 2-go września 1939 roku byli pewni, że Jasną Górę usuną z
ziemi. Pierwsza eskadra samolotów zamiast Sanktuarium zobaczyła
wielkie jezioro i tam zrzuciła bomby, została postawiona przed sądem
polowym. Druga eskadra samolotów zobaczyła wielki las i tam zrzuciła
bomby. Trzecia eskadra złożona z oficerów SS, przybyłych dobrowolnie,
w ogóle nie wróciła. Pozostało świadectwo jednego z SS-nów, który
przeżył jako sparaliżowany. Opiekowała się nim matka. Był szczęśliwy,
że znalazł znowu drogę do Boga, że uratował życie wieczne. Częstochowę
w czasie wojny odwiedził Hitler, Himmler i gubernator Frank.
Pod koniec wojny w czasie ofensywy styczniowej 1945 roku, marszałek
Koniew chciał zrobić kilkudniową przerwę niedaleko Częstochowy. Kiedy
studiował mapy dalszego frontowego bojowego marszu, weszła do niego
Kobieta w ciemnym odzieniu, nakazała natychmiastowy marsz na
Częstochowę i wyszła. Marszałek pytał żołnierzy o Tę Kobietę. Nikt Jej
nie widział. Koniew natychmiast dokonał wymarszu i zdobył miasto bez
jednego wystrzału.
Niemiecki komendant miał pod karą śmierci całą Jasną Górę wysadzić w
powietrze. Faktycznie 200 bombami lotniczymi zostało to zrobione, z
tym, że bomby miały wybuchnąć 2 tygodnie później a wina miała być
sowiecka. Młody, zdolny student z politechniki leningradzkiej Aljosza
Kapustin po 24 godzinach niebezpiecznych poszukiwań znalazł zapalnik i
rozminował teren. Młody oficer schudł 10 kg, osiwiał a wygld jego to
skóra i kości. Jasna Góra została uratowana. Tron Królowej Polski
pozostał. 24 stycznia marszałek Koniew wraz ze swoim sztabem wszedł do kaplicy
jasnogórskiej. Na widok Obrazu NMP krzyknął po ukraińsku "to ta
Kobieta była u mnie" i jako ateista oddał Matce Najświętszej
dwukrotnie głęboki pokłon, żegnając się ortodoksyjnie. Zwierzając się
jednemu z oficerów powiedział, że po słowach Pani Jasnogórskiej nie
miał nic innego na myśli, tylko natychmiastowy ATAK na Częstochowę.
Zresztą Jasna Góra się już paliła. Był w klasztorze kapitan straży
pożarnej i jednocześnie prof muzyk S. Makosz. Zerwany o 23 godzinie z
łóżka przez ojców Paulinów, ugasił palącą się 8-mio tonową ciężarówkę
wypełnioną paliwem. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie wystrzały i
panika Niemców, którzy w panice uciekli i gdyby nie ogromna ilość
śniegu. Wał śniegu zapobiegł wybuchowi. Na wieść o tym marszałek
Koniew szczelnie otoczył Jasną Górę, by żaden Niemiec się nie umknął."
Autor omawianego tu emaila poinformował mnie
także, że w/w książka [1#J4] na swej stronie 93
wyjaśnia też pochodzenie idei intronizacji Matki
Boskiej na Królową Polski. Zgodnie z tym wyjaśnieniem,
ideę tę sama Matka Boska przekazała rzymskiemu
jezuicie, ojcu Juliuszowi Mancinellemu. Oto
opisy z owego emaila zawierające to wyjaśnienie.
W dniu 14 sierpnia 1608 roku, tj. w wigilię święta
Wniebowzięcia, ojcu Mancinellemu ukazała się
Madonna z Dziecięciem i z klęczącym u Jej stóp
Stanisławem Kostką, młodym polskim jezuitą, zmarłym
40 lat wcześniej w opini świętości (beatyfikowany w
1674 roku, kanonizowany w 1726 roku). Przejęty
ojciec Juliusz Mancinelli pragnął pozdrowić Bogurodzicę
jakimś wyjątkowym uroczystym wezwaniem. Kiedy
zastanawiał się jakich słów użyć, Maryia pierwsza
przemówiła: "A czemu Mnie
Królową Polski nie zowiesz? Ja to królestwo wielce
umiłowałam i wielkie rzeczy dlań zamierzam, ponieważ
osobliwą miłością ku Mnie pałają jego synowie."
Po kanonicznym potwierdzeniu objawienia, ojciec Mancinelli
przekazał słowa Bogurodzicy polskiemu konfratrowi, księdzu
Piotrowi Skardze - spowiednikowi króla Zygmunta III od 1588
roku. Od niego zaś król i królowa dowiedzieli się jako pierwsi
o objawieniu się Maryi. Na stronie 94 tej samej ksiązki
[1#J4] jest też wyjaśnione, że ojciec Mancinnelli
mając wtedy 71 lat udał się z Neapolu do Krakowa
pieszo i dotarł do stolicy Polski 8 maja 1610 roku, w
święto patrona Polski biskupa Stanisława. W katedrze
wawelskiej znów ukazała mu się Maryia, stwierdzając
"Ja jestem Królową Polski.
Jestem Matką tego narodu, który jest Mi bardzo drogi,
więc stawiaj się do Mnie za nim i o pomyślność tej ziemi
błagaj Mnie nieustannie". Z kolei na stronie
103 w/w książki [1#J4] jest przypomniane, że intronizacji
Maryi dokonał Jan Kazimierz w dniu 1 kwietnia 1656
roku w Katedrze Lwowa. Szerszy opis tej intronizacji
oraz wydarzeń jej towarzyszących jest zawarty w
punkcie #D5 totaliztycznej strony o nazwie
sw_andrzej_bobola.htm.
(Wybór owej daty "1 kwietnia" może nas wysoce zastanawiać
w świetle tego co wyjaśnia punkt #D8 strony o nazwie
day26_pl.htm.)
Jako Polak z urodzenia, ja oczywiście odczuwam
ogromny honor i przyjemność, że Matka Boska
sama zaochotniczyła aby być też matką Polaków
i Królową Polski. Czuję też ogromną wdzięczność
i szacunek za wszystko co Ona uczyniła i czyni
dla Polski i dla Polaków, oraz z całego serca składam
Jej za to serdeczne podziękowania. Jednak jako
naukowiec badający metody działania Boga, a także
jako prywatna osoba nieprzyjemnie poszkodowana
poprzez idola krzyżackiej Madonny z Malborka, na
bazie dotychczas zgromadzonej wiedzy i doświadczeń
czuję się jednocześnie zobowiązany aby NIE taić, że
jestem przeciwny modlenia się do dowolnej Madonny oraz
przeciwny proszenia dowolnej Madonny o cokolwiek.
Wszakże zarówno ani wiedza jaką Bóg pozwolił mi
dotychczas poznać, ani moje uprzednie prywatne
doświadczenia, ani też treść
Biblii,
NIE zawierają w sobie nakazów czy choćby tylko
przesłanek, że niezależnie od samego Boga,
nasze modlitwy i prośby powinniśmy też kierować
do Matki Boskiej. A przecież Biblia zawiera zbiór
praw boskich nakazanych nam do wykonywania
przez samego Boga i potem surowo osądzanych
przez tegoż Boga. Gdyby więc Bóg uważał, że
należy się modlić NIE tylko do Niego samego,
ale także do Matki Boskiej, wówczas z całą
pewnością dał by nam to jakoś znać w treści
autoryzowanej przez siebie Biblii. Ponieważ zaś
filozofia totalizmu
nakazuje, aby każde twierdzenie typu "co" dodatkowo
uzupełniać co najmniej wyjaśnieniem "dlaczego" (a
jeśli się da to także np. wyjaśnieniem "jakie fakty to
potwierdzają"), na użytek tych czytelników którzy
zechcą osobiście zweryfikować poprawność mojego
stanowiska w sprawie modlenia się i próśb kierowanych
do dowolnej Madonny, poniżej podam wykaz swych
uzasadnień "dlaczego" żywiąc głęboki szacunek
i wdzięczność do Matki Boskiej, jednocześnie
zawierzam treści Biblii oraz dotychczas zgromadzonej
przez siebie wiedzy, że nasze modlitwy i prośby
powinniśmy jednak adresować wyłącznie do samego
Boga. Oto owe uzasadnienia:
(1)
Biblia zakazuje modlenie się do kogokolwiek lub czegokolwiek
poza samym Bogiem. Ten fakt wyjaśniłem szerzej już
wcześniej, np. patrz punkt #C7 (0) lub punkt #D1 tej strony.
(2)
Na przekór nazwy jaką ludzie ją obdarzają, Matka Boska
NIE mogła być matką Boga, bowiem Bóg z definicji NIE
ma ani matki ani ojca. Faktycznie więc była ona
jedynie matką ciała jakie Bóg celowo stworzył i jakie
nazwane zostało Jezusem, a jakie wypełniało funkcję
łącznika pomiędzy Bogiem i ludźmi. To zaś oznacza,
że różnica pomiędzy
Bogiem a Matką Boską, to wcale NIE tylko różnica
pomiędzy matką a synem - za jaką bierze ją sporo
Katolików, ale także różnica pomiędzy Stwórcą a
boskim stworzeniem. Wszakże Matka
Boska za życia była człowiekiem - czyli była boskim
stworzeniem. Tymczasem jej syn, Jezus, był
"cielesną reprezentacją Boga" ("wcieleniem
Boga" - przez staropolski folklor ludowy nazywaną też "podmieńcem")
opisywaną m.in. w punkcie #B1 totaliztycznej strony o nazwie
changelings_pl.htm,
czy w punkcie #F5 strony o nazwie
antichrist_pl.htm -
czyli był szczególnym rodzajem człowieka, którego
umysł był na stałe podłączony do rozmiarowo gigantycznego umysłu
Boga,
a stąd który wie i potrafi wszystko to co wie i potrafi
sam Bóg. Ja oczywiście rozumiem, jak modlenie
się do Matki Boskiej, zamiast modlenia się do samego
Boga, może być spowodowane nawykami jakie
wyrobiły w wielu z nas doświadczane w dzieciństwie
zasady postępowania naszych matek. Wszakże
owe kierowane wyłącznie uczuciami działania
matek powyrabiały w wielu z nas nawyki, że
jeśli prośba do ojca
NIE skutkuje, wówczas aby ciągle "postawić
na swoim" wystarczy odwołać się do matki,
zaś ona albo przełamie w naszej sprawie
wszelkie opory ojca, albo też całkiem
pominie ojca i spowoduje iż bezpośrednio
od niej otrzymamy to na czym nam
zależy. Jednak modląc
się i adresując swoje prośby do boskiego
stworzenia, nawet jeśli owo stworzenie nabyło
już niektórych nadprzyrodzonych zdolności
spełniania tego o co prosimy, np. modląc
się do obrazu lub figury Madonny, zamiast
modlenia się do stwórcy (tj. do samego Boga),
ryzykujemy bardzo wiele i to wcale NIE tylko
dlatego, że Bóg zabrania nam modlenia się
do kogokolwiek lub czegokolwiek innego niż
On sam - tak jak wyjaśnia to punkt #D1 powyżej.
Wszakże w przeciwieństwie do stwórcy, stworzenie
NIE zna przyszłości i stąd NIE zawsze wie co
naprawdę leży w naszych interesach - tak samo
jak my NIE zawsze mamy pewność czy to na
uzyskaniu czego nam właśnie bardzo zależy
NIE okaże się w przyszłości działać na naszą
szkodę. Jestem więc niemal pewien, że istnieli
bogobojni emigranci którym Bóg uniemożliwiał
zdobycie biletu na Tytanika, ponieważ zgodnie
z wiedzą Boga NIE żyli oni na tyle niemoralnie
aby zasłużyć sobie na podróż owym transatlantykiem,
jednak którzy potem od Matki Boskiej wymodlili
sobie nadprzyrodzoną pomoc w nabyciu biletu
na ów skazany na zgubę statek (patrz ilustracja
Tytanika pokazana na "Rys. #A5(K10)" z mojej strony
magnocraft_pl.htm).
Jestem też niemal
pewien, że np. istnieli też moralnie postępujący
mężowie którym Bóg uniemożliwiał poślubienie
żon jakie potem ich zamordowały lub pokrzywdziły,
ponieważ zgodnie z wiedzą Boga byli oni zbyt
prawi na mężów tych kobiet, jednak którzy w
swych kawalerskich czasach od Matki Boskiej
wymodlili nadprzyrodzoną pomoc w uzyskaniu
ręki tychże ich przyszłych żon.
(3)
Będąc stworzeniem, Matka Boska NIE dysponuje
tak kompletną wiedzą jaką dysponuje sam Bóg.
Stąd kolejne uzasadnienie dla potrzeby adresowania
naszych modlitw i próśb bezpośrednio do samego
Boga, wynika z faktu, że kiedy
sam stwórca coś dokonuje, wówczas decyzję podejmuje
po dokładnym przeanalizowaniu swoim nadrzędnym
umysłem całej tej wiedzy jaka jest dostępna jedynie
samemu Bogu. Mianowicie, przykładowo
(a) po przeanalizowaniu wyników swego wglądu do
przyszłości (zgodnie z tym co wyjaśnia punkt #C3 strony o nazwie
immortality_pl.htm) -
który to wgląd daje Bogu dokładne rozeznanie jak
dane działanie wpłynie na przyszłe losy danej osoby
i całej ludzkości, (b) po przeanalizowaniu boskiej
pamięci myśli i zamierzeń ludzi jakich dane działanie
dotknie, (c) po przeanalizowaniu swej wiedzy
o prawach i nakazach jakie Bóg nam wydał, a jakie
poszczególni ludzie dotrzymali lub złamali swoim
postępowaniem, itp. Dlatego od
samego Boga każdy otrzymuje bezpośrednio to na
co sobie uprzednio już zasłuzył - tj. otrzymuje
to co jest "fair" i co NIE generuje mu karmy "zadłużenia".
Tymczasem jeśli działanie podejmuje jakieś boskie
stworzenie, czy nawet materializacja boskiego stworzenia -
taka jak np. figura czy obraz Matki Boskiej, wówczas
owo stworzenie kieruje się jedynie uczuciami i
ograniczoną wiedzą jakie są jemu dostępne. Czyli
prośby modlitewne adresowane
przez nas do boskich stworzeń o nadprzyrodzonych
mocach, powodują że czasami możemy od nich
otrzymać to na co sobie jeszcze NIE zasłużyliśmy,
a stąd za co (zgodnie z zasadami boskiej sprawiedliwości
i zgodnie z działaniem tzw. "praw moralnych")
dodatkowy rachunek nieodwołalnie przyjdzie do nas
do zapłacenia w terminie późniejszym.
Na obecnym zaś etapie zupełnie NIE wiemy jaki
późniejszy rachunek wraca do ludzi za nadprzyrodzone
interwencje, wcale więc NIE musi on okazać się przyjemny.
Dlatego ja osobiście popieram bezwzględnie to co
nakazuje Biblia, mianowicie że każde boskie stworzenie
należy szanować i kochać, każdemu stworzeniu
należy też być wdzięcznym za to co dla nas
uczyniło i podziękować mu serdecznie za każdą
przysługę, jednak swoje modlitwy i prośby należy
adresować wyłącznie do samego Boga. Nie
powinno to jednak nam przeszkadzać, aby wszelkie
nanifestacje nadprzyrodzonego też dokumentować
i dokładnie badać - bowiem w końcowym
efekcie zawsze wiodą one do lepszego
poznania i zrozumienia naszego stwórcy
i Jego wspaniałego dzieła.
(4)
Istoty z nadprzyrodzonymi mocami dysponują m.in. mocą
aby przyjmować dowolny wygląd jaki tylko zechcą.
To zaś nadaje im m.in. zdolność do "podszywania się".
Fakt więc, że jakaś nadprzyrodzona manifestacja ma
wygląd np. określonej figury lub obrazu Madonny wcale
NIE oznacza, że faktycznie jest ona Matką Boską.
Ów fakt najlepiej jest zilustrowany dzisiejszymi
spotkaniami z UFOnautami. UFOnauci często
bowiem na pokładach UFO pokazują i przedstawiają
się ludziom właśnie jako Jezus lub jako Matka Boska -
po przykłady patrz strona o nazwie
ufo_pl.htm.
Kiedykolwiek więc ktoś widzi manifestację jakiejś
nadprzyrodzonej istoty, wówczas bez względu na
to jak owa istota wygląda oraz co sama ona twierdzi
i czyni, faktycznie ciągle zupełnie NIE jest wiadomym
kogo naprawdę wówczas się widzi. (Np. w powtórzonych
powyżej wypowiedziach istoty widzianej przez Mancinellego
warto przeanalizować zgodność doboru słów i tonu ze
znanymi nam cechami bibilijnej Matki Boskiej, która
reprezentuje przecież ideał dobroci, kobiecości i delikatności.)
(5)
Na obecnym etapie poznania, nadal NIE jest nam wiadomym
czemu służą nadprzyrodzone manifestacje Matki Boskiej.
Powinniśmy więc się wstrzymać z podejmowaniem ryzyka
pochopnch działań aż do czasu, kiedy pełna wiedza na temat
tych manifestacji zostanie skompletowana. Wszakże mogą
one np. być rodzajem egzaminu ze znajomości nakazów i
wymagań Boga. (Bóg zakazuje przecież w Biblii modlenia
się do kogokolwiek lub czegokolwiek innego niż On sam.)
Z kolei ten egzamin może np. sprawdzać kto jest na tyle
zdyscyplinowany, konsekwentny i przezorny, że nadaje
się do przyszłego wypełniania funkcji "żołnierza Boga"
opisywanej w punkcie #J3 niniejszej strony, oraz
w punkcie #B1.1 odrębnej strony o nazwie
antichrist_pl.htm.
Część #K:
Podsumowanie, oraz informacje końcowe tej strony:
#K1.
Podsumowanie tej strony:
Jak powyższe opisy nam to ujawniły, z jednej
strony zamek w Malborku to istotny aset dla
polskiej turystyki, historii, dumy narodowej, itp.
Z drugiej jednak strony do zamku w Malborku
odnosi się szczególnie owo totaliztyczne powiedzenie
wiedza to odpowiedzialność.
#K2.
Instrukcje:
Podczas czytania tej strony warto wiedzieć że:
1. Aby zobaczyć powiększenie
dowolnej fotografii z niniejszej strony internetowej, wystarczy w tym celu
zwyczajnie kliknąć na tę fotografię. Ponadto większość tzw. browser'ów
które obecnie są w użyciu, włączając w to populany "Internet Explorer", pozwala
na załadowanie każdej ilustracji
do swojego własnego komputera, gdzie można jej się do woli
przyglądać, gdzie daje się ją zredukować lub powiększyć,
a także gdzie ją można wydrukować za pomocą posiadanego
przez siebie software graficznego.
2. Ci których
zainteresują zaprezentowane poniżej opisy miasta
Malborka, zapraszani są również
na podobne strony poświęcone opisowi prastarych miejscowości
Milicza,
Wszewilek,
Stawczyka, oraz
Wrocławia.
#K3.
Ciekawostki:
Problemy
z oglądaniem tej strony:
Jak wszystkie strony otwierające
nasze oczy na fakt "symulowania"
na Ziemi sytuacji że ludzkość jest
skrycie okupowana przez technicznie
wysoko zaawansowanych - chociaż
moralnie upadłych UFOnautów,
strona ta jest nieustannie
sabotażowana.
Stąd bez przerwy są problemy z jej otwieraniem
i oglądaniem - co dokładniej wyjaśniłem
na odrębnej stronie która w "Menu 1" i
"Menu 2"
może być uruchamiana pod nazwą
"FAQ - częste pytania".
Aby jakoś przeciwdziałać tym powtarzalnym
sabotażom, niniejsza strona jest udostępniana
aż pod kilkoma adresami równocześnie.
Warto więc wiedzieć jakie są to adresy,
bowiem w przypadku
problemów z oglądnięciem tej strony
pod jednym z adresów, może ona być otwarta
i oglądnięta pod którymś z innych adresow.
Ponadto, pod każdym z owych adresów
znajdują się także inne interesujące
strony o narózniejszej tematyce które także
warto odwiedzić. Wykaz tematów owych
stron podaje strona ze "skorowidzem" o nazwie
(kliknij na tę nazwę aby przenieść się na ową stronę):
skorowidz.htm.
Tak dla informacji podam tutaj też wykaz
dotychczasowych sukcesów sabotażystów
w blokowaniu dostępu do tej strony.
I tak na początku listopada 2004 roku
niniejsza strona została calkowicie usunięta
z następujących dwóch serwerów, mianowicie:
mozajski.i6networks.com,
wroclaw.i6networks.com.
Z kolei w dniu 15 grudnia 2004 roku
zablokowany został dostęp do
tej strony działającej pod bardzo
popularnym wówczas serwerem-adresem
milicz.fateback.com.
Potem wprawdzie dostęp do tego serwera
zostal odblokowany, jednak ja już zaprzestałem
jego użycia. Ponadto w 2004 roku aż
dwukrotnie strona ta byłą całkowicie
wydeletowana po jej umieszczeniu pod adresem
www.nrg.to/newzealand.
Na szczęście, w tamtym roku zawsze
udawało mi się potem tę stronę
ustanowić ponownie pod owym adresem.
Dlatego w 2005 roku cała moja witryna
z tamtego serwera www.nrg.to została
zniszczona. Niemal nieustannie mój dostęp
do tej strony umieszczonej pod adresem
anzwers.org/free/wroclaw
jest też blokowany. Stąd aby ją tam zaktualizować,
zawsze najpierw muszę znaleźć jakiś sposób
aby się przełamać przez ową blokadę.
W końcu pod dwoma następującymi adresami
i.1asphost.com/1964,
n.1asphost.com/1970/1964,
wprawdzie stronie tej pozwalali istnieć, jednak
codziennie blokowane było jej oglądanie pod
wymówką że dzienny limit przepustowości
został przekroczony (ja już kilkakrotnie
składałem podanie o zwiększenie tego
limitu, jednak nigdy zwiększenia tego
nie uzyskałem.) Kiedy zaś w dniu
4 stycznia 2005 roku ponownie
odwiedziłem stronę
n.1asphost.com/1970/1964
aby sprawdzić jej działanie, okazało
się że została ona wydeletowana.
W dniu 1 marca 2005 roku, wydeletowano
też tę stronę pod adresem:
wroclaw.free2w.com.
Z kolei w dniu 21 marca 2005 roku
zablokowano następny adres pod
jakim istniala ta strona, mianowicie adres
www.nrg.to/newzealand.
Blokadę tę nałożono w dokładnie taki sam sposób,
jak już poprzednio zablokowano tą samą stronę pod adresem
anzwers.org/free/wroclaw,
oraz jeszcze wczesniej zablokowano tę stronę pod adresem
free.7host02.com/sheep.
Znaczy, strona ta ciągle istniała i
była dostępna pod owym adresem, tyle
że ja miałem bardzo trudny do niej
dostęp za każdym razem kiedy chciałem
ją uaktualizować. Wszakże aby do niej
się dostać i ją zaktualizować, najpierw
musiałem znaleźć jakiś sposób aby
przełamać się przez ową blokadę,
a dopiero potem mogłem wprowadzić do
niej zmiany. (Zgodnie z tym co wyjaśniłem
na stronach internetowych o nazwie
morals_pl.htm,
sposób na obejście naokoło dowolnej
niemoralnej blokady zawsze istnieje -
wszakże sposób ten stwarzają same
prawa moralne.
Tyle że za każdym razem trzeba
włożyć sporo trudu i czasu aby
sposób ten znaleźć.) W latach
2006 i 2007 wydeletowano mi też
aż cały szereg serwerów lub witryn
zawierających niniejszą stronę o tajemnicach
Malborka.
Pełny wykaz owych wydeletowanych
przez nich witryn przytoczony jest
zaraz po polskojęzycznym wykazie
stron na odrębnej stronie zwanej
Menu 4.
#K4.
Polskie literki:
W tekście tej strony starałem się
używać polskich literek. Szybko jednak
odnotowałem, że nie każdy serwer poprawnie
koduje i przesyla owe litery. Ponadto
komputery zdają się wyświetlać poprawnie
polskie literki tylko jeśli albo
używają systemu operacyjnego "Windows XP",
lub jeśli ich Internet Explorer został
na nie ustawiony. (Aby ustawić swoją
przeglądarkę "Internet Explorer" na poprawne odczytywanie
polskich liter, trzeba kliknąć na pozycję w jej menu oznaczoną "Widok"
(po angielsku "View"), zaś potem na opcję oznaczoną "Kodowanie"
(po angielsku "Encoding"). Kiedy zaś otworzy się submenu "Dalsze"
("More") z odmiennymi alfabetami, wybrać trzeba i włączyć kliknięciem
alfabet oznaczony "Srodkowoeuropejski (Windows)" (po angielsku
"Central European (Windows)").) Gdyby jednak i takie ustawianie nie
pomogło, wówczas na wszelki wypadek informuję, że jeśli u kogoś
w miejscu literek na ekranie pojawiają się jakieś dziwne znaczki,
to zapewne oznacza, że jego komputer nie wyświetla prawidłowo
polskich literek. W takim przypadku dobrze jest wiedzieć,
że wyświetlane znaczki oznaczają co następuje:
"ą" = "a" z ogonkiem, "Ą" = "A" z ogonkiem,
"ć" = "c" z kreską, "Ć" = "C" z kreską,
"ę" = "e" z ogonkiem, "Ę" = "E" z ogonkiem,
"ł" = "l" przekreślone, "Ł" = "L" przekreślone,
"ń" = "n" z kreską, "Ń" = "N" z kreską,
"ó" = "o" z kreską, "Ó" = "O" z kreską,
"ś" = "s" z kreską, "Ś" = "S" z kreską,
"ź" = "z" z kreską, "Ź" = "Z" z kreską,
"ż" = "z" z kropką, "Ż" = "Z" z kropką.
Oto wykaz polskich literek
jakie mogą wystąpić w moich tekstach:
ą ć ę ł ń ó ś ź ż (małe polskie literki)
a c e l n o s z z (łacińskie i angielskie odpowiedniki małych polskich literek)
Ą Ć Ę Ł Ń Ó Ś Ź Ż (duże polskie litery)
A C E L N O S X Z (łacińskie i angielskie odpowiedniki dużych polskich liter).
Powinienem tutaj dodać, że po
odnotowaniu mizernych efektów moich eksperymentów z użyciem polskich
literek, sporą część swoich tekstów nadal piszę alfabetem angielskim
(łacińskim).
#K5.
Jak dzięki stronie
"skorowidz.htm"
daje się znaleźć totaliztyczne
opisy interesujących nas tematów:
Cały szereg tematów równie interesujących
jak te z niniejszej strony, też omówionych
zostało pod kątem unikalnym dla filozofii
totalizmu. Wszystkie owe pokrewne tematy
można odnaleźć i wywoływać za pośrednictwem
skorowidza
specjalnie przygotowanego aby ułatwiać ich
odnajdowanie. Nazwa "skorowidz" oznacza
wykaz, zwykle podawany na końcu książek,
który pozwala na szybkie odnalezienie interesującego
nas opisu czy tematu. Moje strony internetowe
też mają taki właśnie "skorowidz" - tyle że
dodatkowo zaopatrzony w zielone
linki
które po kliknięciu na nie myszą natychmiast
otwierają stronę z tematem jaki kogoś interesuje.
Skorowidz ten znajduje się na stronie o nazwie
skorowidz.htm.
Można go też wywołać z "organizującej" części
"Menu 1" każdej totaliztycznej strony. Radzę
aby do niego zaglądnąć i zacząć z niego
systematycznie korzystać - wszakże przybliża
on setki totaliztycznych tematów które mogą
zainteresować każdego.
#K6.
Autor
tej strony (tj. dr inż. Jan Pająk):
Niniejszym mam przyjemność poinformować
czytelników, że z okazji 70tej rocznicy urodzin
autora tej strony (tj. mnie), wyprodukowany
został i opublikowany około 35 minutowy film
Dominika Myrcik, jaki od maja 2016 roku
upowszechniany jest gratisowo w
youtube.com.
Film ten nosi tytuł
"Dr Jan Pająk portfolio"
i prezentuje graficznie najważniejszy mój naukowy dorobek życiowy.
Jego polskojęzyczną wersję można sobie oglądnąć pod adresem
youtube.com/watch?v=f3MuZec4jGM,
lub uruchomić ją ze strony
djp.htm
zestawiającej widea w jakich przygotowaniu osobiście
brałem udział, a jaką zaprogramowałem do przeglądania
na "smart" telewizorach koreańskiej firmy LG, lub na
komputerach PC (najlepiej z wyszukiwarką "Google Chrome").
Zapraszam i zachęcam czytelników do jego oglądnięcia. Działające
zielone linki,
adresy internetowe, ulotki promocyjne w trzech językach,
oraz pełne opisy wszystkich trzech wersji językowych (tj.
polskiej, angielskiej i niemieckiej) tego doskonale
zaprojektowanego i wykonanego HD i HQ filmu, są
dostępne na specjalnie poświęconej mu stronie o nazwie
portfolio_pl.htm.
Aktualne adresy emailowe autora tej strony, tj. oficjalnie
dra inż. Jana Pająk,
zaś kurtuazyjnie Prof. dra inż. Jana Pająk,
pod jakie można wysyłać ewentualne uwagi, własne
opinie, lub informacje jakie zdaniem czytelnika
autor tej strony powinien poznać, podane są na
stronie internetowej o nazwie
pajak_jan.htm
(dla jej wersji w języku HTML), lub o nazwie
pajak_jan.pdf
(dla wersji strony "pajak_jan.pdf" w bezpiecznym
formacie PDF - które to bezpieczne wersje PDF
dowolnych stron autora mogą też być ładowane
z pomocą linków z punktu #B1 strony o nazwie
tekst_11.htm).
Prawo autora do używania kurtuazyjnego
tytułu "Profesor" wynika ze zwyczaju iż "z profesorami
jest jak z generałami", znaczy raz
profesor, zawsze już profesor. Z kolei
w swojej karierze naukowej autor tej strony był
profesorem aż na 4-ch odmiennych uniwersytetach,
tj. na 3-ch z nich był tzw. "Associate Professor"
w hierarchii uczelnianej bazowanej na angielskim
systemie uczelnianym (w okresie od 1 września
1992 roku, do 31 października 1998 roku) - który
to Zachodni tytuł stanowi odpowiednik "profesora
nadzwyczajnego" na polskich uczelniach. Z kolei
na jednym uniwersytecie autor był (Full) "Professor"
(od 1 marca 2007 roku do 31 grudnia 2007 roku -
tj. na ostatnim miejscu pracy z naukowej kariery
autora) który to tytuł jest odpowiednikiem pełnego
"profesora zwyczajnego" z polskich uczelni.
Proszę jednak odnotować, że dla całego szeregu
powodów (np. mojego chronicznego deficytu czasu,
prowadzenia badań wyłącznie na zasadzie mojego
prywatnego hobby naukowego, pozostawania
niezatrudnionym i wynikający z tego mój brak
oficjalnego statusu jaki pozwalałby mi zajmować
oficjalne stanowisko w określonych sprawach,
istnienia w Polsce aż całej armii zawodowych
profesorów uczelnianych - których obowiązki
zawodowe obejmują m.in. udzielanie odpowiedzi
na zapytania społeczeństwa, itd., itp.)
począszy od 1 stycznia 2013 roku
ja przyjąłem żelazną
zasadę, że NIE odpowiadam na żadne emaile
wysyłane do mnie przez czytelników moich
stron - o czym niniejszym szczerze
i uczciwie informuję wszystkich zainteresowanych.
Stąd jeśli czytelnik ma sprawę która wymaga
odpowiedzi, wówczas NIE powinien do mnie
pisać, bowiem w takiej sytuacji wysłanie mi
emaila domagającego się odpowiedzi w świetle ustaleń
filozofii totalizmu
byłoby działaniem
niemoralnym. Wszakże spowodowałoby,
że czytelnik doznałby zawodu ponieważ z całą
pewnością NIE otrzymałby odpowiedzi. Ponadto
taki email odbierałby i mi sporo "energii moralnej"
ponieważ z jego powodu i ja czułbym się winnym,
że NIE znalazłem czasu na napisanie odpowiedzi.
Natomiast w/g totalizmu "moralnym działanien"
w takiej sytuacji byłoby albo niezobowiązujące
mnie do odpisania przesłanie mi jakichś informacji
które zdaniem czytelnika są warte abym je poznał,
albo teź napisanie raczej do któregoś z zawodowych
profesorów polskich uczelni - wszakże oni są
opłacani z podatków obywateli między innymi za
udzielanie odpowiedzi na zapytania społeczeństwa,
a ponadto wszyscy oni mają sekretarki (tak
że korespondencja NIE zjada im czasu który
powinni przeznaczać na badania).
Niniejsza strona dostępna jest także w formie
broszurki oznaczanej symbolem [11],
którą przygotowałem w "PDF" (od "Portable
Document Format") - obecnie uważanym za
najbezpieczniejszy z wszystkich internetowych
formatów, jako że do niego normalnie wirusy
się NIE doczepiają. Ta klarowna broszurka
jest gotowa zarówno do drukowania, jak i do
wygodnego czytania z ekranu komputera.
Ciągle ma ona też aktywne wszystkie swoje
zielone linki.
Stąd jeśli jest czytana z ekranu komputera
podłączonego do internetu, wówczas po
kliknięciu na owe linki otworzą się linkowane
nimi strony lub ilustracje. Niestety, ponieważ
jej objętość jest około dwukrotnie wyższa niż objętość
strony internetowej jakiej treść ona publikuje,
ograniczenia pamięci na sporej liczbie darmowych
serwerów jakie ja używam, NIE pozwalają aby
ją na nich oferować (jeśli więc NIE załaduje
się ona z niniejszego adresu, ponieważ NIE
jest ona tu dostępna, wówczas należy kliknąć
na któryś odmienny adres z
Menu 3,
poczym sprawdzić czy stamtąd juź się załaduje).
Aby otworzyć ową broszurkę (lub/i załadować
ją do własnego komputera), wystarczy albo
kliknąć na następujący zielony link
albo też z którejś totaliztycznej witryny otworzyć
sobie plik nazywany tak jak w powyższym linku.
Jeśli zaś czytelnik zechce też sprawdzić, czy jakaś
inna totaliztyczna strona właśnie studiowana przez
niego, też jest już dostępna w formie takiej PDF
broszurki, wówczas powinien sprawdzić, czy
wyszczególniona ona została w linkach z "części
#B" strony o nazwie
tekst_11.htm.
Owe linki wskazują bowiem wszystkie totaliztyczne
strony, które już zostały opublikowane jako takie
broszurki z serii [11] w formacie PDF.
Życzę przyjemnego czytania!
#K7.
Copyrights © 2021 by Dr Jan Pająk:
Copyrights © 2021 by Dr Jan Pająk.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejsza strona
stanowi raport z wyników badań jej autora -
tyle że napisany jest on popularnym językiem
(aby mógł być zrozumiany również przez
czytelników o nienaukowej orientacji). Idee
zaprezentowane na tej stronie są unikalne dla
badań autora i dlatego w tym samym ujęciu co
na tej stronie (oraz co w innych opracowaniach
autora) idee te uprzednio NIE były jeszcze
publikowane przez żadnego innego badacza.
Jako taka, strona ta publikuje idee, których
prezentacja podlega tym samym prawom
intelektualnej własności jak każde inne
opracowanie naukowe. Szczególnie
jej autor zastrzega dla siebie intelektualną
własność teorii naukowych, odkryć i wynalazków
wspominanych lub opisywanych na tej stronie,
oraz tabel i ilustracji jakie autor przytacza
na dowolnej ze swoich publikacji.
Dlatego autor zastrzega tu sobie, aby podczas
powtarzania w innych opracowaniach jakiejkolwiek
idei, opisu, tabeli lub ilustracji zaprezentowanej na niniejszej
stronie, lub na dowolnej innej stronie czy publikacji
autora (tj. jakichkolwiek teorii, zasad, wyjaśnień, dedukcji,
intepretacji, urządzeń, dowodów, tabel, ilustracji, itp.),
powtarzająca osoba ujawniła i potwierdziła kto jest
ich oryginalnym autorem (czyli aby - jak mawia się w
angielskojęzycznych kręgach twórczych, osoba ta oddała
pełny "kredyt" moralny i uznaniowy autorowi tej strony),
poprzez wyraźne wyjaśnienie przy swym powtórzeniu,
iż tę ideę, opis, tabelę, ilustrację, itp., powtarza ze strony
autoryzowanej przez dra Jana Pająka, poprzez wskazanie
internetowego adresu np. niniejszej strony - pod którym
idea ta była oryginalnie omawiana, oraz poprzez podanie
daty najnowszego aktualizowania owej strony
(tj. daty wskazywanej poniżej).
* * *
If you prefer to read in English
click on the flag below
(Jeśli wolisz czytać po angielsku,
kliknij na angielską flagę)
Data założenia tej strony internetowej: 13 listopada 2002 roku
Data jej najnowszego aktualizowania: 20 października 2021 roku
(Sprawdź w adresach z
Menu 4
czy istnieje już nowsza aktualizacja)
|