Oto
wykaz wszystkich stron które powinny być
dostepne pod niniejszym adresem (tj. na
tym serwerze), w zestawieniu językowym -
w 8 językach. Jest on częściej aktualizowanym
powtórzeniem stron zestawionych też w "Menu 1".
Wybierz poniżej interesującą Cię stronę
manipulując suwakami, potem kliknij na nią
aby ją uruchomić:
(Ten sam wykaz daje się też wyświetlić
z "Menu 1" poprzez kliknięcie tam na
"Menu 2".)
Oto
wykaz adresów wszystkich totaliztycznych
witryn działających w dniu aktualizacji
tej strony. Pod każdym z owych adresów
powinny być dostępne wszystkie totaliztyczne
strony wyszczególnione w "Menu 1" i
"Menu 2",
włączajac w to również ich odmienne wersje językowe
(tj. wersje w językach: polskim,
angielskim, niemieckim, francuskim, hiszpańskim,
włoskim, greckim i rosyjskim).
Najpierw więc w poniższym okienku wybierz
adres serwera z każdego masz zamiar
skorzystać manipulując suwakami, potem
kliknij na jego adres, kiedy zaś otworzy
się strona reprezentująca ów serwer
wówczas wybierz sobie z "Mednu 1" lub z
"Menu 2"
interesującą cię stronę i kliknij na nią
aby ją uruchomić i przeglądnąć:
(Niniejszy wykaz daje się też wyświetlić
z "Menu 1" poprzez kliknięcie tam na
"Menu 4".)
WSTĘP:
Anglicy mają powiedzenie "jesteś tym co zjadasz",
faktycznie zaś znaczącym "to co zjadasz decyduje o tym czym jesteś"
(po angielsku: "you are what you eat"). Jeśli ktoś podróżował
po dwóch krajach w których praktykowane są jedne z najgorszych
oraz jedne z najlepszych filozofii jedzenia na świecie, tj. podróżował
np. do USA i do Korei Południowej (albo np. do Nowej Zelandii
i do malezyjskiego Borneo), wówczas doskonale wie jak istotną
prawdę wyraża owo angielskie powiedzenie. Na przekór tego,
w tym co jemy w dzisiejszych czasach niemal wyłączną uwagę
zwracamy na smak. Tymczasem, oprócz smaku, w zdrowym,
pożywnym i smacznym jedzeniu kryje się znacznie więcej
tajemnic niż tylko smak. Wszakże jedzenie to nie tylko smak
i zaspokajanie głodu, ale także energie przez Chińczyków
nazywane "yin" i "yang" - które decydują o maszym
samopoczuciu i zdrowiu. To też najróżniejsze właściwości
lecznicze, odżywcze i stymulujące. Ponadto pożywienie to
także chemikalia, trucizny i substancje rakotwórcze jakimi
niemoralni ludzie oraz zachłanność przemysłu spożywczego
faszerują naszą żywność w dzisiejszej epoce "neo-średniowiecza" -
tj. w tej epoce, którą opisują dokładniej punkt #K1 i
"Tabela #K1" ze strony o nazwie
tapanui_pl.htm,
a która zapewne przejdzie do historii ponieważ to właśnie w niej
obecna forma ludzkości zdecydowała
się popełnić samobójstwo poprzez systematyczne niszczenie
i zatruwanie wszystkiego co ludziom jest absolutnie niezbędne do życia -
po więcej szczegółów patrz punkty #T1 do #T8 i "Fot. #T1" ze strony o nazwie
solar_pl.htm
lub całe strony o nazwach
woda.htm czy
2030.htm.
Żywność to też np. niemoralnie wmuszane w nią przez polityków
i rządy szkodliwe dla ludzi dodatki. Itd., itp. Dlatego najwyższy już
czas, aby zacząć poznawać wiedzę opisującą nam owe inne cechy
żywności, oraz aby zacząć zajmować i wyrażać swe stanowisko w
sprawach żywności. Wszakże badania prowadzone w ramach rozwoju
filozofii totalizmu
ujawniły, że "każdy z nas osobiście odpowiada za niemoralności
popełniane przez wszystkie "intelekty grupowe" do jakich należy - jeśli
niemoralnościom tym NIE starał się jakoś zapobiegać ani NIE próbował
naprawiać ich skutków" - co praktycznie oznacza, że niemal każdy
z nas już jest (lub wkrótce będzie) osobiście ukarany przez Boga także
i za to czym cała ludzkość zapaskudza obecnie żywność (po więcej
szczegółów patrz punkt #N2 na stronie o nazwie
pajak_na_prezydenta_2020.htm,
punkt #T7 ze strony o nazwie
solar_pl.htm,
lub punkty #B2 do #B2.3 ze strony o nazwie
mozajski.htm).
Niniejsza strona prezentuje niektóre fragmenty wiedzy o żywności,
jakie nasunęły się uwadze jej autora, a jakie typowo są przemilczane,
zatajane, lub lekceważone w dzisiejszych kulturach Zachodu.
Treść tej strony autoryzuje
Jan Pajak,
czyli badacz Nowej Zelandii i Polski oraz
WorldCat Identity
(tj. "Tożsamość Światowej Kategorii": patrz strona
http://worldcat.org/identities/ ),
który w początkowej części 21 wieku tym wyróżnił się
z grona nadal żyjących odkrywców i wynalazców owych
dwóch krajów, iż stał się najszerzej z nich znanym wówczas
w świecie, najróżnorodniej interpretowanym i najbardziej
produktywnym - na przekór prowadzenia badań bez finansowania
i na zasadach rzekomego naukowego "hobby" wymuszanego
oficjalną dezaprobatą podjętej tematyki badań, ale niestety
o którego istnieniu i wynikach badań w Nowej Zelandii niemal
nikt NIE chce wiedzieć, zaś dla unieważnienia, zaprzeczenia
i wyciszenia odkryć i wynalazków którego sporo Polaków konspiruje
się w gangi postępujące jak monopole wypaczające prawdę
i przyszłym pokoleniom usiłujące pozostawić tylko kłamstwa, śmieci,
pozatruwaną wodę, powietrze i glebę, oraz wyniszczoną naturę.
Część #A:
Informacje wprowadzające tej strony:
#A1.
Teza i cel tej strony:
Motto:
"Bóg aprobuje i długoterminowo nagradza jedynie takie badania,
które służą poznawaniu Boga i poznawaniu wszystkiego co Bóg
stworzył oraz korzystaniu z tego na sposób jaki Bóg aprobuje,
natomiast Bóg zakazuje i długoterminowo surowo karze za badania
i wdrożenia nastawione na wprowadzanie niedozwolonych przez
Boga zmian do tego co stworzył."
Na przekór posiadania wieloletnich nawyków naukowca,
ja zawsze staram się pisać prostym językiem wszystkie
swoje strony internetowe, w tym niniejszą - tak aby mogły
być czytanie i rozumiane przez zwykłych ludzi. Z naukowego
przyzwyczajenia ciągle jednak dodaję do początków wszystkich
swych stron krótkie streszczenie (abstract) ich zawartości,
oraz sformułowanie ich celu. Na niniejszej zaś stronie
wyjątkowo w tym punkcie dodaję też jej tzw. "tezę" -
prawdę której to tezy udowadnia praktycznie treść całej strony.
(W treści tej strony zestawiłem bowiem razem przykłady
empirycznego materiału dowodowego podpierającego
właśnie prawdę owej tezy.) Teza ta powoduje więc, że
na przekór pisania jej prostym językiem, faktycznie
strona ta reprezentuje sobą ten sam format jaki miały
rozprawy doktorskie "w dawnych dobrych czasach"
(tj. w czasach kiedy nauka NIE zeszła jeszcze na psy).
Teza niniejszej strony stwierdza:
wszelkie składowe z
jakich powstają i utrzymywani są żywymi ludzie
oraz wszystko co ludziom potrzebne do życia,
Bóg tak stworzył aby formowały one "boskie
arcydzieła" o kompozycjach, konfiguracjach,
strukturach, parametrach, funkcjach, itp.,
najdoskonalszych ze wszystkich możliwych
do uzyskania dla danych składowych - tak że
wprowadzanie przez ludzi niedozwalanych przez
Boga rodzajów zmian do tych "boskich arcydzieł"
zawsze powoduje jedynie pogorszenie poziomu
ich doskonałości.
Wyrażając innymi słowami tę tezę i powód dla jakiego
ją tu postawiłem, na niniejszej stronie staram się
przytoczyć empiryczny materiał dowodowy jaki
udowadnia to, czego ani dotychczasowa nauka,
ani też religie, jak dotąd NIE próbowały nawet
udowodnić. Mianowicie udowadnia, że wszelkie
składowe ludzi i tego co ludziom niezbędne
do życia (np. żywności i napojów) Bóg celowo
zaprojektował, stworzył i pozestawiał razem aż
tak mądrze i aż tak doskonale, że formują one
całości jakie są najdoskonalsze ze wszystkich
możliwych do uzyskania. Dlatego jeśli ktoś,
czyja ludzko-omylna wiedza czyni go w porównaniu
z Bogiem kompletnym ignorantem i idiotą (np.
dzisiejsza oficjalna nauka, politycy, przemysł
spożyczy, rolnicy, rzeźnicy, rybacy, kucharze,
itp.) spróbuje dokonać jakichkolwiek zmian
lub "ulepszeń" rujnujących oryginalnie stworzoną
przez Boga kompozycję, konfigurację, strukturę,
itp., owych "boskich arcydzieł", wówczas zmiany
takie lub próby "ulepszeń" z całą pewnością
spowodują jedynie znaczące pogorszenie poziomu
doskonałości tych arcydzieł oraz ich zdolności
do podtrzymywania ludzkiego zdrowia i życia.
Zapewne NIE muszę tu już dodawać, że - jak w
każdej sprawie jaka jest wysoce istotna dla dobra
ludzi, Bóg także ostrzega nas w
Biblii,
że wszystko co stworzył (a więc i m.in. żywność jaką
mamy zjadać i napoje jakie mamy wypijać), przygotował
dla nas w najdoskonalszy z możliwych sposobów.
Wszakże tylko takie boskie ostrzeżenie w Biblii jest
w stanie jednoznacznie dać znać całej ludzkości,
że jeśli my (tj. niedoskonali ludzie o wiedzy nieporównanie
niższej od boskiej) zaczniemy to zmieniać lub
próbować "udoskonalać", wówczas jedyne co
uzyskamy to popsucie owego "boskiego arcydzieła"
i zniszczenie jego dobroczynnego działania na nasze
zdrowie i życie - jakie Bóg oryginalnie temu nadał.
Przykładem takiego boskiego ostrzeżenia jest werset 1:31 z
bibilijnej "Księgi Rodzaju", który po zakończeniu opisu
procesu stwarzania wszechświata i ludzi stwierdza
"A Bóg widział, że wszystko co uczynił, było
bardzo dobre." (Aby zwrócić ludzką uwagę
na ów ważki fakt, że to co Bóg stworzył jest już
"bardzo dobre", a stąd że ludzie NIE powinni nawet
próbować tego zmieniać ani to "udoskonalać", Bóg
powtarza podobne podkreślenia jakości (dobra)
produktu tego co dokonał aż dla kilku etapów
(dni) stwarzania.) Jak zaś wszyscy wiemy, NIE istnieje
już określenie, które by oznaczało coś nawet lepszego
niż "bardzo dobre". Ponadto, za tym co Bóg stwierdza
zawsze stoi autorytet boskiej wszechwiedzy i wszechmożliwości.
Dlatego stwierdzając, że to co stworzył jest już "bardzo
dobre", Bóg NIE musi się dalej rozpisywać w Biblii
(tak jak ja to czynię tutaj), że ludziom pozbawionym
boskiej wszechwiedzy, tego co Bóg uczynił "bardzo dobrym"
NIE wolno potem już zmieniać ani "usprawniać",
bowiem to popsują. Wszakże taki zakaz dokonywania
zmian jest oczywistym i sam się nasuwa z autorytetu
boskiej wszechwiedzy stojącej za boskim określeniem
"bardzo dobre". Natomiast przykładem i ilustracją w
jakie kłopoty ludzkość wpada jeśli zaczyna zmieniać
i "udoskonalać" to co Bóg stworzył "bardzo dobrym",
są mordercze następstwa energii jądrowej, które zapewne
już zagrażają praktycznie każdej osobie możliwością
wywołania raka skóry (melanoma) i mutacji w przypadku
zostania jedynie zmoczonym zwykłym deszczem. Wszakże
moje dotychczasowe badania opisane w punkcie #F5
i na "Fot. #F1abc" z dalszej części niniejszej strony,
(niestety, które to badania nadal oczekują sprawdzenia
i potwierdzenia przez innych badaczy) zdają się ujawniać,
że prawdopodobnie w każdym deszczu zawarte są
indywidualne krople silnie skoncentrowanych odpadów
radioaktywnych, upadek których to kropli na skórę
potencjalnie zagraża mutacjami i rakiem (melanoma).
Oczywiście, empiryczne dowiedzenie prawdy powyższej
tezy, uzyskane przez przytoczenie materiału dowodowego
jaki zestawiłem w niniejszej stronie, wprowadza wiele poważnych
konsekwencji. Przykładowo ujawnia ono bowiem, że cokolwiek
ludzie uczynią, co spowoduje niedozwalane przez Boga zmiany
(np. składu) w "boskim arcydziele", zawsze jest to jedynie
następnym krokiem w pogarszaniu jakości tego co nam
(ludziom) jest absolutnie niezbędne do życia. Stąd np.
każda zmiana naturalnego składu żywności jaką zjadamy,
lub płynów jakie wypijamy, dokonywana np. przez przemysł
spożywczy, nakazy polityków lub rządów, zachłanność
rolników, oszukańczość sprzedawców, wynalazczość kucharzy,
itp., zawsze spowoduje tylko obniżenie jakości tej żywności
lub płynów. Innymi słowy, konsekwencją udowodnienia w/w
tezy jest ostrzeżenie: przemysłowcy, politycy, naukowcy,
rolnicy, rzeźnicy, rybacy, sprzedawcy, kucharze, domorośli usprawniacze,
itp., ręce precz od zmieniania składu,
stanu, parametrów, itp., tego co zjadamy i pijemy.
Każde bowiem zmienianie stworzonej przez Boga formy wszelkiej
potrzebnej nam do życia żywności i płynów, poprzez np. ich
przemysłowe przetwarzanie, dodawanie do nich jakicholwiek
chemikalii, zmienianie ich genetycznej kompozycji, hodowanie
na odmienne od naturalnych sposobów, czy przez dowolne
sposoby zmieniania opisane poniżej w punkcie #A4, zamienia
tę żywność i płyny w trucizny jakie stopniowo niszczą nasze
zdrowie i skracają ludzkie życie - tak jak wyjaśniam to w
punkcie #T7 swej strony o nazwie
solar_pl.htm.
W tej sytuacji NIE ma już niczego bardziej absurdalnego, niż
owo hasło wymyślone przez autorów dzisiejszych książek
kucharskich, zaś upowszechniane przez przemysł spożywczy
usiłujący sprzedawać swoje produkty "po co masz gotować,
jeśli możesz wynajdywać zupełnie nowe potrawy" (po
angielsku "why to cook, when you can create").
Z tezy tej strony wynika więc także jej głowny
cel. Celem tym staje się bowiem:
zestawienie razem przykładów
najważniejszych rodzajów empirycznego materiału
dowodowego jaki wykazuje, że wszelkie zmiany
i "udoskonalenia" jakie ludzie wprowadzają do
stworzonego przez Boga naturalnego składu, stanu,
gentyki, wzrostu, itp., żywności jaką zjadamy lub
płynów jakie wypijamy, powoduje stopniowe niszczenie
naturalnej zdolności tych produktów do podtrzymywania
i posilania naszego zdrowia i życia. Innymi
słowy, celem tej strony jest wykazanie, że wszystko
co ludzie próbują zmieniać lub "udoskonalać" w
stworzonej przez Boga formie naszej żywności
i napojów, a pozwolenie dokonywania czego NIE
zostało pozytywnie potwierdzone w treści Biblii,
faktycznie powoduje iż żywność ta i napoje są
zatruwane i psute, a stąd że wówczas stają się
one niebezpieczne dla naszego zdrowia i życia.
#A2.
Dlaczego ani ateistyczna nauka, ani istniejące dzisiaj religie, dotychczas
NIE próbowały nawet udowadniać empirycznie ani ostrzegać, że
żywności którą Bóg dla nas stworzył,
ludziom NIE wolno zmieniać ani próbować "udoskonalać", bowiem
wszelkie ludzkie zmiany wprowadzane do "boskiego arcydzieła"
powodują jedynie znaczące jego zatruwanie i psucie
jakie będzie wyniszczało ludzi:
Motto:
"Naukowcy wprowadzający zmiany do tego co Bóg stworzył i czego ignoranckim
w porównaniu z wiedzą Boga ludziom NIE wolno zmieniać, są równie niebezpieczni
i niszczycielscy jak przywódcy i politycy którzy niszczą i wyludniają rządzony
przez siebie kraj - niestety obie te kategorie ludzi ostatnio szybko się mnożą na Ziemi."
Dzisiejsza oficjalna nauka praktycznie na każdym kroku
"potyka się" o przykłady nieskończonej doskonałości
tego co Bóg stworzył. Wszakże skład, konfiguracja,
parametry, itp., praktycznie wszystkiego co składa
się na ludzi i co ludziom jest niezbędne do życia i
zdrowia, w tym żywności, są dobrane i pozostawiane
razem przez Boga w aż tak wąskim zakresie dozwolonych
możliwości, że konieczna była nieskończenie wyższa
od ludzkiej mądrość i inteligencja Boga aby tak właśnie
to podobierać i stworzyć. (Odnotuj, że aby nieustannie
NIE powtarzać często używanych tu słów "żywność i
napoje", w każdym miejscu tej strony, gdy piszę "żywność",
zalecam aby rozumieć to zarówno jako zjadaną żywność
jak i wypijane napoje.) Faktycznie istnieje też aż cały
ocean sytuacji i przypadków, które w oczywisty sposób
dowodzą naukowcom, że każda zmiana lub próba
"udoskonalenia" czegokolwiek w tym co zostało
dla ludzi stworzone przez Boga, powoduje raptowne
pogorszenie jakości tego stworzenia - a stąd wnosi
szkodliwe następstwa dla ludzi. Cała nauka i niektórzy
naukowcy czasami postępują też tak jakby podświadomie
zdawali sobie sprawę z faktu, że "boskiego arcydzieła"
ludziom NIE wolno ani zmieniać, ani nawet próbować
"udoskonalać". Wszakże przykładowo tworzenie najróżniejszych
"banków nasion",
zarówno na poziomie globalnym, jak i w poszczególnych
krajach, jest m.in. takim postępowaniem usiłującym
chronić przed zmienianiem przez ludzi tego co Bóg
stworzył. Na przekór tego wszystkiego, dla wielu
odmiennych powodów instytucja dzisiejszej oficjalnej
nauki jako całość (tj. jako tzw. "intelekt grupowy")
nadal NIE może się jakoś zdobyć na wypracowanie
i ogłoszenie wniosku, że "boskiego arcydzieła"
ludziom NIE wolno zmieniać ani "udoskonalać",
bowiem zawsze kończy się to tylko jego popsuciem.
Wymieńmy tu więc i opiszmy kilka co istotniejszych
przykładów owych powodów. Oto one:
(1) Oficjalne kłamanie, że Boga NIE ma. Aby móc
udowodnić, że "boskiego arcydzieła", szczególnie zaś
żywności, ludziom NIE wolno zmieniać ani "udoskonalać",
najpierw trzeba udowodnić, że "Bóg istnieje"
(tak jak ja to udowadniam m.in. w punkcie #G2 swej strony o nazwie
god_proof.htm).
Tymczasem ateistyczna instytucja dzisiejszej oficjalnej
nauki twierdzi, że Boga wcale NIE ma. Z definicji nauka
ta NIE może więc wyciągać wniosku, iż ludziom NIE wolno
zmieniać ani udoskonalać "boskiego arcydzieła", szczególnie
żywności - chociaż wniosek taki sam coraz krzykliwiej
się nasuwa z coraz bardziej oczywiście niszczycielskich
dla ludzi wyników dotychczasowych zmian i "usprawnień"
jakie oficjalna nauka już powprowadzała do owej żywności.
(2) Zachłanność jaka dominuje ponad ludzkim dobrem.
Lukratywne życie jakie prowadzi dzisiejsza oficjalna nauka
i kierujący nią naukowcy jest osiągane tylko ponieważ nauka
i naukowcy dostają od rządów fundusze właśnie na zmienianie
i "udoskonalanie" tego co Bóg stworzył, w tym żywności.
Stwierdzenie więc, że "boskiego arcydzieła", szczególnie
żywności, ludziom NIE wolno zmieniać ani "udoskonalać",
byłoby dla oficjalnej nauki "ucięciem
gałęzi na której nauka ta siedzi".
(3) Brak definicji. Dotychczas NIE istniała jeszcze
definicja co faktycznie stanowi niedozwoloną dla ludzi
"zmianę" lub próbę "udoskonalenia" tego co w niniejszym
punkcie ja nazywam "boskim arcydziełem" - w tym
zmianę stanu, składu, parametrów, genetyki, itp., w
żywności. Innymi słowy dotychczas NIE istniała jeszcze
definicja tego czego ludziom NIE wolno zmieniać. Bez
zaś takiej definicji, ludzie typowo NIE są w stanie odróżniać
np. nienaturalnych i stąd niedozwolonych "zmian" lub prób
"udoskonalania" żywności (tj. nasycania jej mineralnymi
chemikaliami, modyfikowania genetycznego, itp.), od jej
naturalnego i dozwolonego przez Boga przygotowywania
do spożycia (tj. od jej mycia, krojenia, fermentowania,
posypywanie solą, gotowania, zestawiania z inną naturalną
żywnością, upowszechniania, serwowania, itp.) i od jej wyrastania
oraz mnożenia - czyli np. od sadzenia, naturalnego nawożenia,
szczepienia (ale tylko dokonywanego bez zmieniania ich rodzaju -
tj. NIE obejmującego np. zaszczepiania przysłowiowych
"gruszek na wierzbie"), itp.
Wszakże niektóre naturalne przygotowywanie żywności do
spożycia i jej wyrastanie oraz mnożenie, też przez sporo
ludzi może być błędnie kwalifikowane jako takie "zmiany"
lub próby "udoskonalania" - chociaż w sensie celów jakim
służy faktycznie stanowi ono zupełnie odmienną od "zmian"
kategorię działań ludzkich jaka reprezentuje jedynie naróżniejsze
przykłady z szerokiej gamy dozwolonych sposobów na jakie
owo "boskie arcydzieło" Bóg pozwala w Biblii ludziom mnożyć
i pożytkować dla swego dobra.
Z kolei religie NIE próbują nawet udowadniać
czegokolwiek, co zaawansowywałoby ludzką
świadomość do nowego poziomu cywilizacyjnego,
w tym np. udowadniać, że "boskiego arcydzieła",
szczególnie żywności, ludziom NIE wolno zmieniać
ani udoskonalać. Cała uwaga dzisiejszych religii
jest bowiem skupiana na przedłużaniu życia własnych
instytucji religijnych i na mnożeniu ich wyznawców.
W tym miejscu mam też obowiązek podkreślić z naciskiem,
że nieudolność uprzedniego wypracowania, oraz pewność
przyszłego unikania przez oficjalną naukę i religie tak
potrzebnego rozgłaszania, że "boskiego arcydzieła"
(szczególnie żywności) ludziom NIE wolno ani zmieniać
ani nawet próbować "udoskonalać", powoduje że ludzie
nadal kontynuują niszczycielskie zmienianie tego, czego
zmieniać im NIE wolno. To właśnie z powodu owej
kontynuacji, począwszy od 11 września 2001 roku ludzkość
przekroczyła "punkt braku
powrotu" w swych wysiłkach popełnienia
samobójstwa i obecnie stopniowo umiera - tak jak
wyjaśniają to szerzej punkty #T1 do #T8 z mojej strony o nazwie
solar_pl.htm.
#A3.
Zdefiniujmy sobie co stanowi "zmianę" lub próbę "udoskonalania"
tego co Bóg stworzył dla naszej konsumpcji i co tutaj ja nazywam
"boskim arcydziełem" - czyli czego składu, stanu, genetyki, itp.,
ludziom NIE wolno ani zmieniać ani próbować "udoskonalać":
Istnieje aż cała gama najróżniejszych przesłanek,
wszystkie z których relatywnie dokładnie nam
ujawniają, jakich zmian w "boskim arcydziele"
ludziom NIE wolno dokonywać. Najważniejszym
źródłem owych przesłanek jest
Biblia.
Wszakże to w Biblii Bóg autorytatywnie stwierdza,
że wszystko co stworzył jest już "bardzo dobre" -
czyli że istoty (ludzie) pozbawione boskiej wszechwiedzy
i wszechmożliwości NIE powinny nawet próbować tego
zmieniać, bowiem tylko to popsują. To także w Biblii
wyraźnie są oddzielone od siebie dwie kategorie działań
jakim poddana zostaje m.in. żywność, tj. (1) stworzenie
jej "bardzo dobrego" składu, stanu, kompozycji, funkcji,
itp. (tj. tego co ludziom NIE wolno już zmieniać), od (2)
jej pożytkowania dla ludzkiego dobra i mnożenia (tj. tego
co ludziom wolno czynić i co Bóg zaleca dokonywać).
Innym źródłem takich przesłanek są dotychczasowe ustalenia
filozofii totalizmu.
Ustalenia te bowiem ujawniły, że absolutnie wszystko co ludzie
czynią, a więc także i ludzkie postępowanie z żywnością, może
być dokonywane albo (1) w sposób łamiący boskie nakazy
(czyli "niemoralnie"), lub też (2) w sposób zgodny z boskimi
nakazami (tj. "moralnie") - tak jak skrótowo podsumowuję
to poniżej w punktach #B2 i #B1 tej strony. (Innymi słowy,
filozofia totalizmu nas uczy, że nieprawdą jest to co praktykuje
dzisiejsza oficjalna nauka, mianowicie że naukowcom, politykom
i ogólnie ludziom wolno jest "zmieniać" absolutnie wszystko
na zmianę czego tylko przyjdzie im ochota, jeśli bowiem "zmieni"
się coś, czego Bóg NIE pozwala zmieniać, wówczas Bóg zesyła karę.)
Logika, zdrowy rozsądek, oraz typowe doświadczenie życiowe,
też są źródłami przesłanek jakie dosyć precyzyjnie nam podpowiadają,
że niczego co ktoś o wyższej od nas wiedzy i doświadczeniu uczynił
już "bardzo dobrym" (a więc także wszystkie te właściwości żywności,
jakie zostały jej nadane przez Boga na etapie stworzenia) nam NIE
wolno już zmieniać ani "udoskonalać", bowiem nasza podrzędna
wiedza i doświadczenie jedynie to popsuje. (Przykładowo, w punkcie
#B1 swej autobiograficznej strony o nazwie
pajak_jan.htm,
opisuję jak ciągle jako mały chłopiec ulegałem pokusom aby
po wyjściu ojca do pracy rozbierać "bardzo dobrze" zbudowane
szwajcarskie zegarki, które mój ojciec naprawił tylko wieczór wcześniej -
i oczywiście, NIE mając wiedzy swego ojca, jedynie zegarki
te ponownie psułem.) Najbardziej jednak przekonywującym
źródłem przesłanek ujawniających jakich zmian w "boskim
arcydziele" ludziom NIE wolno dokonywać, jest długa lista
już dokonywanych przez ludzi takich zmian, które zakończyły
się zatruwaniem i popsuciem tego "boskiego arcydzieła" - listę tę dla żywności
zestawiłem już w następnym punkcie #A4 tej strony, zaś dokładne
opisy zatruwania i psucia "boskiego arcydzieła" jakie zmiany te powodują
w żywności prezentuję w dalszych częściach niniejszej strony.
Wszystkie te przesłanki razem wzięte dosyć precyzyjnie nam ujawniają
jak powinno się definiować te zmiany i próby "udoskonalania"
żywności, których ludziom NIE wolno jest dokonywać, bowiem
jedynie rujnują one "boskie arcydzieło" stworzenia żywności
dającej się opisać boskim "bardzo dobre". Stąd na podstawie
wszystkich tych przesłanek ja już przygotowałem wymaganą
definicję i ją tu prezentuję. Oto ona:
Niedozwalaną
do przeprowadzania przez ludzi zmianą lub próbą
"udoskonalania" żywności należy nazywać
każdą zmianę w genetyce, sposobie wyrastania,
składzie, dystrybucji, sposobie przygotowywania
żywności do spożycia, czy w zestawianiu wielodaniowych
posiłków z odmiennych rodzajów żywności,
jaka to zmiana spowoduje nabywanie przez ową
żywność dowolnych zmienionych cech, które są
odmienne od cech oryginalnie zaprogramowanych
przez Boga w danym rodzaju żywności, albo które
NIE są zaaprobowane przez Boga poprzez wymienienie
w Biblii przykładów ich pozytywnego użycia.
Innymi słowy, z żywnością ludziom wolno czynić wszystko,
co pozostawia niezmienionymi cechy jakie w niej Bóg
zaprogramował dla nas na etapie stworzenia, lub co
jest pozytywnie wymieniane w Biblii. Przykładowo,
w dowolny sposób wolno ją kroić, proszkować,
wyciskać, wytłaczać, obijać, wybierać do zjedzenia
tylko jej składniki, fermentować, gotować, solić,
suszyć, itp. Bardzo ostrożnie (tj. na sposoby
jakie przestrzegają szereg określonych zasad
rodzajowych i energetycznych - np. patrz punkty
#L1, #L2 i #L3 tej strony) dany rodzaj żywności
wolno też mieszać z innymi podobnie naturalnymi
rodzajami żywności, oraz układać z nich wszystkich
dłuższe jadłospisy złożone z wielu dań zawierających
odmienne rodzaje żywności. Natomiast z żywnością
zupełnie NIE wolno czynić tego co wyszczególniam
w punkcie #A4 tej strony, a potem opisuję
dokładniej w jej pozostałych częściach -
a co precyzyjnie spełnia powyższą definicję
niedozwalanych ludziom zmian lub prób
"usprawniania" żywności. Dokonywanie bowiem
tych zakazanych zmian transformuje żywność w
wolno działającą truciznę jaka stopniowo uśmierca
swych konsumentów.
Powinienem tutaj dodać, że powyższa definicja
wynika z obecnego etapu moich badań i obecnego
stanu mojej wiedzy. Jednak zdając sobie sprawę
ze swej ludzkiej niedoskonałości, swoje badania
nad zgodnością powyższej definicji z tym co
ujawnia nam otaczająca nas rzeczywistość będę
nadal kontynuował. Wszakże wszystko co dokonują
niedoskonali ludzie daje się też dodatkowo udoskonalić
przez wybrane osoby jakie posiadły już wymagany
do tych udoskonaleń poziom mądrości, wiedzy i
doświadczenia. Jeśli więc w przyszłości odkryję,
że powyższa definicja w jakimś miejscu NIE jest
wystarczająco poprawna, ścisła, lub klarowna,
wówczas dodatkowo ją udoskonalę.
Zachęcam także czytelnika, aby sam też weryfikował
poprawność i klarowność powyższej definicji zarówno
na materiale dowodowym jaki ja przytaczam na niniejszej
stronie, jak i na każdym innym materiale dowodowym
jakiego czytelnik sam się "dokopie" (na przekór,
że zapewne materiał ten będzie oficjalnie ukrywany
przez naukowców i polityków). Jeśli zaś czytelnik
stwierdzi, że definicję tę jego zdaniem należy dodatkowo
udoskonalić - wówczas aby dał mi poznać swoją opinię.
#A4.
Wyszczególmy też przykłady najważniejszych kategorii "zmian" lub prób
"udoskonalania" nawprowadzanych przez ludzi do żywności i do napojów, co
do których już obecnie daje się ustalić, że pogarszają one ich jakość zamieniając
je w trucizny zwolna niszczące zdrowie i zabijające konsumujących je ludzi:
Ignorancja oraz ateizm naukowców i oficjalnej
nauki, w połączeniu z dotychczasowym brakiem
definicji jaką dopiero moje badania pozwoliły
opublikować w poprzednim punkcie #A3,
spowodowały że ludzie nagminnie dokonują
zmian i prób "udoskonalania" żywności jakie
rujnują cechy nadane jej przez Boga na
etapie stworzenia - a stąd jakich ludzie NIE
powinni dokonywać. W rezultacie coraz
częściej jest odkrywane, że kolejna z owych
zmian lub "usprawnień", uprzednio określana
przez naukę jako "dozwolona" lub "potrzebna",
zamienia żywność w wolno działającą truciznę.
Na niniejszej stronie zebrałem więc razem
najważniejsze przykłady kiedy zmiany, które
zdaniem naukowców jakoby są "dozwolone"
lub "zalecane", już okazały się "zatruwaniem"
tej żywności, zaś w niniejszym punkcie postaram
się zmiany te podsumować.
Najważniejsze przykłady owych niedozwolonych
do dokonywania przez ludzi zmian i prób "usprawnień"
żywności, jakie żywność tą zamieniają w trucizny,
obejmują:
(I) Wprowadzanie do żywności jakichkolwiek ilości
i rodzajów mineralnych chemikalii jakie naturalnie
NIE występują w danym rodzaju żywności, a stąd
jakie muszą być wytwarzane przez dzisiejsze fabryki.
Szczególnie zaś wprowadzanie rodzajów mineralnych
chemikalii opisywanych na niniejszej stronie. Przykładowo,
wprowadzanie chemikalii (opisywanych w punkcie #C1
tej strony), które mają zabijać mikroorganizmy atakujące
daną żywność, jakie to mikroorganizmy powodują psucie
się tej żywności lub zmianę jej koloru. Wszakże takie wprowadzanie
ignoruje oczywisty wniosek jaki prawdopodobnie czytelnikowi
już się nasunął, a jaki stwierdza, że jeśli
jakieś chemikalia uśmiercają mikroorganizmy które powodują
proces psucia się żywności lub powodują zmianę
koloru tej żywności, wówczas te same chemikalia z całą
pewnością uśmiercają też i pożyteczne mikroorganizmy,
które w naszym ciele powodują trawienie owej żywności
i które dopomagają w absorbowaniu przez nasze ciało
potrzebnych nam składników owej żywności
(innymi słowy - wprowadzanie tych chemikalii do żywności
ignoruje dosyć oczywisty wniosek, że takie chemikalia
NIE tylko uśmiercają mikroorganizmy, ale zwolna i stopniowo
uśmiercają też i ludzi którzy je konsumują).
(II) Dowolne przemysłowe przetwarzanie żywności
jakie powoduje dodawanie do niej, lub powstawanie
w niej, chemikalii i składników które oryginalnie NIE
występują w danych jej rodzajach.
Przykładem jest tutaj przemysłowe przetwarzanie
czerwonego mięsa - które zamienia je w rakotwórczą
substancję opisywaną w punkcie #T7 strony
solar_pl.htm
(tj. w substancję jakiej zjadanie raport WHO kwalifikuje
do tej samej niebezpiecznej dla życia i zdrowia kategorii,
co zjadanie radioaktywności lub wdychanie azbestu).
(III) Naświetlanie żywności przeznaczonej do spożycia
dowolnym rodzajem promieniowania jakie naturalnie
NIE dociera do Ziemi (np. ponieważ normalnie jest ono
zatrzymywane przez ziemską atmosferę), lub pozwalanie
aby do zjadanej żywności dostawały się radioaktywne substancje.
Przykładami jest tu używanie promieniowania na granicach
krajów do zabijania owadów i ich jajek, lub do niszczenia
przydatności jako materiał do siewu, np. w importowanych
owocach lub zbożu, używanie kuchenek mikrofalowych,
zjadanie lub sprzedaż żywności wyrastającej pod liniami
wysokiego napięcia, itp.
(IV) Wprowadzanie do żywności jakichkolwiek substancji
przez ludzi używanych także odrębnie jako lekarstwa.
Przykładowo karmienie kur antybiotykami lub wstrzykiwanie
antybiotyków do
owoców kiwi,
dodawanie witamin do chleba, dodawanie wapna do mleka,
fluoryzowanie pitnej wody w publicznych wodociągach,
dodawanie bromu do wody z wodociągów (np. aby
uciszać rozruchy), itp.
(V) Powodowanie wyrastania żywności na roślinach
lub na glebach potraktowanych jakimkolwiek rodzajem
pestycydów lub innych trujących chemikalii.
Wszakże np. pestycydy, a także trujące chemikalia
lub pierwiastki zawarte np. w nawozach sztucznych,
są substancjami szczególnie silnie łamiącymi kryteria
moralne (tj. niemoralnymi) - za których wprowadzenie
do powszechnego użycia Bóg już obecnie zbiorowo
i surowo karze całą ludzkość - po szczegóły patrz punkt #T7 strony
solar_pl.htm,
oraz punkt #J1 strony
pajak_do_sejmu_2014.htm.
(VI) Takie przygotowywanie lub zestawianie żywności,
jakie rujnuje jej odżywcze i energetyzujące zdolności.
Dla przykładu, rujnowanie balansu "yin" i "yang" w
przygotowywanej żywności - po przykłady patrz punkty
#L1 do #L3 niniejszej strony, czy punkty #B2 do #B4
ze strony o nazwie
fruit_pl.htm.
(VII) Zmiany genetyczne dokonywanie na roślinach lub
zwierzętach jakie produkują żywność (tj. tzw. "inżynieria
genetyczna" - "genetic engineering"). Po szczegóły
patrz "część #G" niniejszej strony.
(VIII) Powodowanie wyrastania żywności na "składankowych"
roślinach lub zwierzętach, tj. na takich, w których poszczególne
fragmenty wykazują odmienną od siebie genetykę.
Do tej grupy niedozwolonych dla ludzi zmian lub
"udoskonaleń" żywności należą wszelkie odpowiedniki
przysłowiowego "wyrastania gruszek na wierzbie" -
czyli np. nowoczesne metody szczepienia drzewek
owocowych na "bazie korzeniowej", która powstaje
przez uprzednie posadzenie jakiegoś odmiennego
niż potem zaszczepiony, szybko-rosnącego rodzaju
drzewa. Innymi słowy, przysłowiowe gruszki wolno
szczepić i wyrastać jedynie na gruszkach - tj. na
"bazach korzeniowych" jakie też są uformowane z gruszek.
(Takie właśnie zakazane "składankowe" drzewa owocowe
stanowią obecnie w Nowej Zelandii gro wszystkich
drzewek dostarczających owoce dla ludzkiej konsumpcji,
oraz niemal wyłączny rodzaj sadzonek drzewek owocowych
jakie daje się nabyć w nowozelandzkich sklepach - nic więc
dziwnego, że w dzisiejszych czasach można się zatruć
nawet zjadając świeże i czyste owoce.)
Proszę odnotować, że powyższy wykaz narazie
obejmujący tylko najistotniejsze zmiany i próby
"udoskonalania" żywności, w przyszlości będę
poszerzał i zaopatrywał w szersze objaśnienia -
oczywiście w miarę jak wolny czas mi na to pozwoli.
#A5.
Jak więc każdy z nas może bronić siebie i swych bliskich przed
szkodliwością dla zdrowia i życia owych niedozwolonych zmian
i rzekomych "udoskonaleń" już nawprowadzanych do żywności
i napojów przez innych ludzi:
Motto:
"Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć" (Biblia, List do Rzymian, werset 6:23)
Teoretycznie rzecz biorąc, obrona przed szkodliwością
wprowadzania niedozwolonych dla ludzi zmian
i "udoskonaleń" żywności, a więc i obrona
przed śmiercią poprzez powolne zatruwanie się
dzisiejszą żywnością, wygląda łatwo. Wystarczy
wszakże tylko unikać spożywania takiej zmienionej
(niby "udoskonalonej") żywności, tj. unikać zakupywania
i zjadania żywności której opakowania ujawniają
długą listę mineralnych dodatków lub lekarstw,
żywności przetworzonej przemysłowo - szczególnie
jeśli jesteśmy w stanie sami sobie przygotować jej
nieprzetworzoną domową alternatywę, żywności
produkowanej w "fabrycznym stylu" (np. kurczaków
i drobiu z dużych "tuczarni", świń wyrastających
w zamknięciu, gotowych posiłków lub kanapek z
masowych jadłodajni typu McDonald albo Pizza
Hut), itd., itp. Faktycznie ja sam już podjąłem tego
rodzaju obronę. Jak jednak się okazuje, w praktyce
taka obrona jest bardzo trudna - co na bazie swych
własnych doświadczeń praktycznych wyjaśniłem
dokładniej w punktach #T7 i #T8 swej strony
solar_pl.htm.
Trudność ta wynika bowiem z faktu, że w dzisiejszych czasach
praktycznie niemal NIE daje się już nabyć żywności, która NIE
zostałaby uprzednio zatruta na jeden z owych licznych niedozwolonych
sposobów opisanych w punkcie #A4 powyżej. Nawet bowiem
jeśli to co się spożywa przygotowuje się samemu z najbardziej
podstawowych produktów, takich jak mąka, ziemniaki, chleb,
mleko, płaty mięsa, jajka, itp. - ciągle coraz częściej nabyć dają
się nam jedynie produkty, które dla jakichś tam powodów ktoś -
kto je produkuje lub sprzedaje (np. rolnik, rzeźnik, rybak, młynarz,
piekarz, sprzedawca, itp.) uprzednio już zapaskudził jakimiś zwolna
działającymi truciznami. Dodatkową trudność wprowadza też do
takiej obrony konieczność rezygnowania z, oraz eliminowania
ze swego życia, niemal wszelkich udogodnień i osiągnięć jakie
już wypracowała nasza dzisiejsza cywilizacja techniczna - co
wyjaśniam szerzej w punkcie #T8 w/w strony
solar_pl.htm.
Przykłady zasad i sposobów obrony, jakie ja już obecnie wypróbowuję
na sobie, opisałem szerzej w punktach #T6 i #T7 z mojej strony o nazwie
solar_pl.htm.
Bez względu jednak na fakt, że obrona przed taką
zatruwaną żywnością w praktyce okazuje się być
bardzo trudna, ciągle usilnie obronę tę należy
podejmować - i to aż dla kilku powodów.
Przykładowo, powodem nadrzędnym jest
udowodnienie Bogu, że NIE jest się pasywnym
"wspólnikiem" w "zmowie milczenia" jaką objęta
jest obecnie ta masowa niemoralność zatruwania
żywności - co szerzej opisuję w punkcie #N2 swej
strony o nazwie
pajak_na_prezydenta_2020.htm.
Powodem zaś osobistym jest zapobieganie zaliczenia
siebie i swoich najbliższych do owej grupy ludzi, którzy
z powodu tego przekroczenia już przez ludzkość
"punktu braku powrotu" będą musieli wymrzeć
wraz z szybko nadchodzącą już śmiercią obecnej formy
naszej cywilizacji - tak jak wyjaśniam to "kawa na ławę"
w punktach #T1 do #T7 swej strony o nazwie
solar_pl.htm.
Część #B:
Problemy z obecną żywnością:
#B1.
Żywność, jak wszystko w świecie fizycznym, ma swoje dobre i złe strony:
Motto:
"Gdyby typowy konsumer wiedział jak powstała i co naprawdę zawiera
żywność którą zakupił w supermarkecie do spożycia, wówczas nigdy NIE wziąłby jej do ust."
Jak wyjaśnią to dokładniej punkty #E2 i #G1
tej strony, w świecie fizycznym (w którym
my żyjemy) dosłownie NIC nie posiada tylko
dobrych lub tylko złych następstw. W
świecie tym losami wszystkiego rządzi bowiem
tzw. "pole moralne" opisywane szerzej
w punkcie #C4.2 strony o nazwie
morals_pl.htm.
Owo zaś pole ma tę cechę, że
dla moralnie poprawnych
działań ludzkich, krótkoterminowo (tj. już w czasie
realizowania tych działań) pole moralne zesyła
niekorzystne (złe) następstwa, zaś długoterminowo
(tj. po upływie tzw. "czasu zwrotu") zesyła ono
korzystne (dobre) następstwa. Z kolei
dla moralnie niepoprawnych
działań ludzkich pole to postępuje odwrotnie, znaczy
krótkoterminowo (tj. już w czasie realizowania tych
niemoralnych działań) pole moralne zesyła korzystne
(dobre) następstwa, zaś długoterminowo (tj. dopiero
po upływie tzw. "czasu zwrotu") zesyła ono niekorzystne
(złe) następstwa. Innymi słowy, dla
każdego rodzaju działań ludzkich otrzymuje się od
pola moralnego zarówno dobre jak i złe następstwa -
jedyna zaś różnica pomiędzy nimi jest (1) jak szybko
następstwa te do nas wracają, (2) jakiego są one rodzaju,
oraz (3) jak długo przy nas pozostają - po szczegóły na
ten temat patrz np. punkt #N2 na mojej stronie o nazwie
pajak_na_prezydenta_2020.htm,
czy punkt #T7 na mojej stronie o nazwie
solar_pl.htm.
Najlepiej powyższe działanie pola moralnego wyraża więc
staropolskie przysłowie, że "NIE ma
takiegio zła co by na dobre NIE wyszło ani
NIE ma takiego dobrego co by
NIE sprowadziło sobą jakiegoś zła".
Z powodu powyżej opisanego działania "pola
moralnego", również i w sprawach żywności
powinniśmy pamiętać, że oprócz zaspokajania
naszego głodu i dostarczania nam najróżniejszych
przyjemności, żywność i jedzenie są także źródłem
najróżniejszego zła. W naszym interesie leży więc
poznanie również i owego zła wynikającego z
żywności i z jedzenia, oraz nauczenia się jak
unikać następstw tego zła, albo wypracowanie
samemu metod obrony podobnych do tych
opisywanych m.in. w punkcie #T7 strony
solar_pl.htm.
Przykłady problemów i złych stron wynikających
z dzisiejszej żywności i potraw obejmują, m.in.:
spadek smaku, tendencje do powodowania nadwagi,
indukowanie najróżniejszych chorób i alergii (np.
raka, cukrzycy, spazmów), nakłanianie ludzi do
upadku moralnego, wzbudzania światowego
głodu i głodowej śmierci całej obecnej cywilizacji
ludzkiej, oraz wiele dalszych klęsk pochodnych
od powyższych.
#B2.
Moralność nakazuje, aby każdy z nas aktywnie bronił
żywność i napoje jakie konsumujemy przed spychaniem
ich dół z poziomu jakości stworzonego przez Boga:
Zarówno na niniejszej stronie, jak i na wielu
innych jakie napisałem, staram się przypominać
czytelnikom, że wszystko co ludzie czynią,
nawet produkowanie i serwowanie żywności,
może być dokonywane albo w sposób
zgodny z kryteriami moralności, czyli
"moralnie",
albo też łamać owe kryteria czyli być dokonywane
"niemoralnie".
Tak zaś się składa, że w dzisiejszych wysoce
niemoralnych czasach "neo-średniowiecza"
ludzie coraz częściej podejmują decyzje aby
niemal wszystko czynić w niemoralny sposób -
tak jak wyjaśniam to ogólnie w punkcie #J1 swej strony o nazwie
pajak_do_sejmu_2014.htm,
zaś popieram konkretnymi przykładami m.in.
w punktach #A1, #B5, #F3 i #T7 swej strony o nazwie
solar_pl.htm,
w punkcie #N2 swej strony o nazwie
pajak_re_2017.htm,
czy w punktach #I1 i #I2 swej strony o nazwie
healing_pl.htm.
Stąd w nawet tak codziennej i zwykłej
sprawie jak żywność i jej zjadanie, każda
niemoralna osoba dodaje swój wkład w
bezpośrednie szkodzenie innym ludziom,
NIE mając przy tym pojęcia, że szkodząc
innym faktycznie pośrednio szkodzi i sobie
samej. Warto więc abyśmy wszyscy zaczęli
być świadomi i tego faktu. Mam więc nadzieję,
że przez napisanie tej strony zainspiruję
czytelnika do działania poprzez podnoszenie
owej świadomości.
Mam też cichą nadzieję, że strona ta zainspiruje
czytelnika do spisywania sobie swojej
własnej rodzinnej "książki kucharskiej"
z recepturami smacznych rodzimych
(a jeśli się da to i orientalnych) potraw,
jakich dobroczynny wpływ na zdrowie
został udowodniony wiekami ich zjadania
przez naszych przodków, a stąd jakich
dobro nadane im przez Boga NIE zostało
jeszcze przez ludzi popsute, oraz jakie
z pewnością nadal mają zbalansowane
energie yin i yang.
Część #C:
Negatywny wpływ "monopolu oficjalnej nauki" na sytuację żywności:
#C1.
Wszystkie problemy z żywnością są wtórne - problemem pierwotnym jest
"monopol na wiedzę" uparcie trwającej w błędzie "ateistycznej nauki ortodoksyjnej":
Motto:
"Każdy rodzaj fabrycznie wytworzonych chemikalii dodanych do żywności,
a także każdy rodzaj przemysłowej reakcji chemicznej jakiej poddana jest
żywność, zamienia tę żywność w powolnie działającą truciznę" (tj.
nasze ciała zostały zaprojektowane przez Boga wyłącznie do zjadanie tego
co Bóg dla nas postwarzał i co zawarte jest w naturalnie wyrastającej żywności -
wszelkie zaś podejmowane przez ludzi o nieporównywalnej z boską wiedzy
zmienianie przemysłowo tego co Bóg dla nas stworzył zamienia to w truciznę
zwolna zadającą nam śmierć).
Jeśli dobrze rozważyć sprawę, to wszystkie
najważniejsze problemy dzisiejszego świata,
w tym problemy z żywnością opisywane na
niniejszej stronie, wywodzą się z faktu, że
aby łatwo móc zaspokajać swoją zachłanność,
dzisiejsza "ateistyczna nauka ortodoksyjna"
nadal dzierży absolutny "monopol na wiedzę".
(Nazwa "ateistyczna
nauka ortodoksyjna" coraz częściej
używana jest do opisania tej oficjalnej nauki
ziemskiej, która decyduje czego uczymy
się w szkołach i na uczelniach, a której
totaliztyczna definicja przytoczona
została w punkcie #C3 strony o nazwie
telekinetyka.htm.)
Nauka ta bowiem obecnie NIE ma jeszcze żadnej
oficjalnej "konkurencji" która "patrzyłaby jej na
ręce" i weryfikowała prawdę oraz wartość tego
co dzisiejsi naukowcy nieodpowiedzialnie
twierdzą. (Aczkolwiek konkurancja taka pomału
jej rośnie w formie nadal nieoficjalnej, nowej
tzw. "nauki totaliztycznej" - też opisanej
m.in. w punktach #C1 do #C6 w/w strony o nazwie
telekinetyka.htm.)
Nasza oficjalna nauka nadal bezczelnie "wciska
więc ciemnotę" naiwnym ludziskom w rosnącej
liczbie obszarów - przykładem których mogą
być jej zwodnicze twierdzenia na temat wykrywalności
nadchodzących trzęsień ziemi, opisane w punktach
#R1 do #R7 strony o nazwie
quake_pl.htm.
Aby przytoczyć tutaj jakieś przykłady, jak zachłanność
oficjalnej nauki powoduje przedkładanie nieprawdy
nad prawdą, wystarczy porównać dowolne wyniki
dwóch badań naukowych tego samego problemu z
żywnością, jedno z których to badań jest finansowane
przez przemysł potrzebujący pozytywnej opinii o tym
problemie, drugie zas jest finansowane przez kogoś
niezależnego od przemysłu, np. przez rząd szukający
bezstronnej opinii. Wyniki obu tych badań typowo
okażą się wówczas nawzajem przeciwstawne. Przykładowo,
niemal wszelkie badania finansowane przez przemysłowe
przetwórnie mleka, a dotyczące korzystnosci dodawania
wapna do mleka, w swych wnioskach zachwycają się nad
rodzajami korzyści jakie picie owego mleka uzbrojonego
wapnem powoduje u ludzi - np. że wzmacnia ono kości,
zabezpiecza przed "osteoporosis" (tj. przed kondycją
szczególnie trapiąca kobiety po "menopause" - kiedy to
kości stają się słabe i łamliwe), powoduje zdrowszy
wzrost dzieci w łonie matki, itp. Tymczasem np. wyniki
badań finansowanych przez rząd Nowej Zelandii i
przeprowadzonych na Auckland University, zaś podsumowanych
m.in. o godzinie 18:20 w dzienniku telewizyjnym na
kanale 1 telewizji nowozelandzkiej z dnia 11 listopada
2015 roku, wykazały, że faktycznie to
picie mleka
uzbrajanego wapnem w długoterminowym działaniu
znacząco zwiększa efekty "osteoporosis", a na dodatek
sprowadza całą masę problemów zdrowotnych -
np. zwiększa szansę ataku serca (zawału). Z kolei, przykładowo,
wyniki wszelkich finansowanych przez przemysł spożywczy
badań nad chemikaliami dodawanymi do żywności w celu
utrzymywania jej świeżą przez dłużej, poprawy jej koloru
i smaku, itp., stwierdzają, że małe ilości tych chemikalii
przynoszą jedynie korzystne następstwa i pozostają
zupełnie nieszkodliwe dla konsumenta - i to na przekór,
że wcale NIE potrzebna jest nadrzędna inteligencja aby
wydedukować sobie wniosek, że jeśli
jakieś chemikalia uśmiercają mikroorganizmy które powodują
proces psucia się żywności lub powodują zmianę
koloru tej żywności, wówczas te same chemikalia z całą
pewnością uśmiercają też i pożyteczne mikroorganizmy,
które w naszym ciele powodują trawienie owej żywności
i które dopomagają w absorbowaniu przez nasze ciało
potrzebnych nam składników owej żywności
(czyli - aby wydedukować sobie dosyć oczywisty wniosek,
że owe chemikalia NIE tylko uśmiercają mikroorganizmy,
ale zwolna i stopniowo uśmiercają też i ludzi którzy je
konsumują). To właśnie z powodu owych twierdzeń
naukowców o rzekomej "nieszkodliwości" takich chemikalii,
kiedy dzisiaj kupuje się w supermarkecie jakikolwiek rodzaj
przemysłowo przetworzonej żywności, na jej opakowaniu
zawsze widnieje długi wykaz owych chemikalii. (Już sam
fakt, że istnieją powody dla których producenci tych
fabrycznych produktów żywnościowych zmuszeni
zostali aby podawać na opakowaniu wykaz tych chemikalii,
powienien zmuszać nas do zastanowienia i ostrożności -
lub nawet zupełnie nas powstrzymać przed jedzeniem
przemysłowo produkowanej żywności.) Tymczasem
bezstronne badania wykonane na zlecenie WHO (tj.
"World Health Organisation"), zaś opisane dokładniej
m.in. w punkcie #T7 mojej strony o nazwie
solar_pl.htm,
odkryły że wszelkie chemikalia
dodawane do przemysłowo przetwarzanego mięsa czerwonego
zamieniają to mięso w substancę rakotwórczą jakiej zjadanie
przez ludzi jest równie niebezpieczne dla życia i zdrowia jak
zjadanie radioaktywności lub wdychanie azbestu.
(WHO badała jedynie wpływ chemikalii z czerwonego mięsa,
stąd jej raport dotyczył tylko przemysłowo przetworzonego
mięsa. Niemniej, wiedząc ile wiedzy Bóg włożył w stwarzanie
żywności jaka jest dobra dla ludzi, dla mnie jest absolutnie
oczywistym, że przemysłowe potraktowanie chemikaliami
jakiejkolwiek żywności zamienia tę żywność w wolno
działającą truciznę. Wszakże inteligencja i wiedza ludzi
dokonujących przemysłowego potraktowania żywności
chemikaliami jest nieskończenie ograniczona w stosunku
do wiedzy i inteligencji naszego stwórcy Boga, a ponadto
jest też zaślepiona ludzką zachłannością - stąd z góry
wiadomo, że ludzie ci przeoczą w tym potraktowaniu
wiele kluczowych dla zdrowia i życia faktów. Ponieważ
zaś Bóg zawsze stwarzał to co dla
ludzi było najkorzystniejsze ze wszystkich innych kombinacji
i możliwości stworzeniowych, stąd każda zmiana przez ludzi
tego co Bóg dla nas stworzył wiedzie wyłącznie do pogarszania
wpływu jaki to ma na nasze zdrowie i życie. Innymi
słowy, dla własnego dobra powinniśmy zjadać tylko to co Bóg
dla nas stworzył i jedynie w składzie i zawartości w jakich Bóg
to nam stworzył - a więc wszystko świeże, minimalnie przetworzone,
oraz potraktowane jedynie tak jak jak Biblia ujawnia, że jest to
dozwolone lub zalecane przez Boga.)
Aby zilustrować tutaj związek absolutnego "monopolu
na wiedzę" jaki dzierży dzisiejsza "ateistyczna
nauka ortodoksyjna" oraz problemów z żywnością
opisywanych na tej stronie, wyjaśnię tutaj zgrubnie
na czym polega związek przyczynowo-skutkowy
pomiędzy tym "monopolem na wiedzę" a obecnymi
problemami z żywnością. I tak, sam fakt że
dzisiejsza oficjalna nauka uprawia oficjalny
"ateizm" i na przekór istnienia ogromnej liczby
naukowych dowodów na istnienie Boga
bezkrytycznie rozgłasza ona, że jakoby "Boga NIE ma",
powoduje że przeacza ona związek tego co się
dzieje na Ziemi, z ludzką tzw. moralnością -
czyli z poziomem wypełniania przez ludzi wymogów
jakie Bóg ponakładał na zasady ludzkiego życia i postępowania.
Znaczy, przeacza ona to wszystko, na co zwracałem
już uwagę czytelnika w punkcie #B1 niniejszej strony, a
co wyjaśniłem dokładniej np. w punktach #C4.2 do #C4.7 na stronie
morals_pl.htm,
w punktach #B2 do #B2.3 strony
mozajski.htm,
czy na stronie
quake_pl.htm,
albo na stronie
seismograph_pl.htm.
Pomijanie zaś edukowania ludzkości o prawdziwej
roli moralności, powoduje że ludzie stają się coraz
"niemoralniejsi". Owa zaś ludzka "niemoralność"
powoduje, że np. w sprawach żywności powszechnie
praktykowane są "podwójne standardy" czy "dwulicowość".
Przykładowo, "dla siebie" producenci żywności typowo
produkują teraz jeden rodzaj żywności, zaś zupełnie
inną żywność produkują oni "na sprzedaż". (Tj. "dla
siebie" produkują oni żywność, która jest czystą,
świeżą, oraz "organiczną" - znaczy jest pozbawiona
chemikalii, pestycydów, itp. Z kolei "na sprzedaż"
produkują oni żywność zanieczyszczaną "wszystkim
co tylko im ujdzie bazkarnie".) Oczywiście, skoro
niemal wszyscy niemoralni producenci żywności
uprawiają takie zasady, politycy NIE mają innego
wyjścia jak tylko zatwierdzić takie prawa i wymogi
które pozwalają tym producentom na zapaskudzanie
żywności.
#C2.
Jak samotny baobab z malezyjskiej wyspy Penang dokumentuje
niszczycielską ignorancję nauki wynikającą z jej "monopolu na wiedzę":
Motto:
"Twoje płoty zjadają twój
ryż" (tj. przysłowie z Malezji
przypominające nam starą prawdę iż ci którym płacimy
za wdrażanie czegoś w życie typowo z czasem stają się
największym wrogiem tego czegoś, np. "monopolistyczna
nauka staje się największym wrogiem postępu i prawdy",
"zasiedziali politycy stają się największymi przeszkodami
w rozwiązywaniu problemów danego państwa", "łakomi
bankierzy stają się najważniejszym powodem kryzysów
gospodarczych", "władczy kapłani stają się największymi
wrogami prawdy i wiedzy o Bogu", itd., itp. - NIE
bez powodu Bóg uwypuklił nam ową starą prawdę poprzez
spowodowanie że Jezus został wysłany na śmierć właśnie
przez wysokich kapłanów).
Po więcej szczegółów przeglądnij punkt #E3 ze strony
pajak_dla_prezydentury_2020.htm -
wyjaśniającej następstwa "100% korupcji".
Sprawa zapylania i rozmnażania się kwiatów
oraz drzew jest NIE tylko elementarna, ale
także badana przez całe tłumy dzisiejszych
naukowców. Możnaby więc posądzać, że
w owej sprawie NIE ma już zagadek, zaś
doskonale opłacani naukowcy wiedzą już
praktycznie wszystko na ten temat. Nikogo
więc NIE zastanawiają ani NIE dziwią
nonszalanckie wypowiedzi naukowców,
że powszechnie znane drzewa afrykańskie
zwane "baobabami", są zpylane nocami
NIE przez wiatr czy owady, a przez
"nietoperze owocowe". Wszakże na
przekór iż "nietoperze" są raczej niezwykłym
rodzajem "zapylaczy kwiatów", informację
tą z wysoką pewnością siebie dzisiejsi
naukowcy publikują w dosłownie setkach
najróżniejszych opracowań i źródeł - np.
czytelnik może się jej doczytać na niemal
każdej stronie internetowej poświęconej
baobabom. Tymczasem prawda jest taka,
że owo twierdzenie nauki to jedna "wielka
bujda na kółkach". Baobaby wcale ani NIE
są zapylane tak jak naukowcy to twierdzą, ani
wcale tak się NIE rozmnażają. Faktycznie też
to "oficjalna nauka ateistyczna" (tj. ta nauka
którą niektórzy nazywają "ateistyczną
nauką ortodoksyjną") ciągle NIE ma
najmniejszego pojęcia jak baobaby naprawdę
są zapylane i jak się naprawdę rozmnażają.
(Więcej informacji o owej "ateistycznej nauce
ortodoksyjnej", która ciągle desperacko utrzymuje
swój absolutny "monopol na wiedzę" - chociaż
używa tylko jednego wysoce ograniczonego
i błędnego podejścia do badań przez filozofów
zwanego "a posteriori", czytelnik może poznać
z punktu #A2.6 strony o nazwie
totalizm_pl.htm,
punktu #C1 strony o nazwie
telekinetyka.htm,
punktu #J2 strony o nazwie
pajak_jan.htm,
oraz punktów #F1.1 do #F3 strony o nazwie
god_istnieje.htm.
Czytając tamte informacje czytelnik pozna gorzką
prawdę wyjaśnioną już powyżej w punkcie #C1,
mianowicie że "wszystkie problemy naszej
cywilizacji są wtórnymi następstwami fatalnego
'monopolu na wiedzę' tak drapieżnie dzierżonego
przez dotychczasową 'oficjalną naukę ateistyczną' ".)
Istnieje zresztą ilustratywny dowód który
każdy może sobie sprawdzić, a który dokumentuje
że "nietoperze owocowe wcale NIE zapylają
baobabów". Dla użytku czytelników dowód ten
postaram się teraz opisać poniżej w niniejszym
punkcie.
Na malezyjskiej wyspie Penang rośnie samotnie duży
pojedyńczy (żeński) baobab liczący ponad 140-lat -
patrz jego zdjęcie pokazane na "Fot. #C1ab" poniżej.
Można go tam znaleźć na środku ronda specjalnie
zbudowanego aby go chronić w miejscu rozbiegania
się trzech głównych ulic Penangu, o nazwach "Jalan
Macalister", "Jalan Residensi" oraz "Jalan Pangkor".
O owym baobabie z malezyjskiej wyspy Penang krąży
wiele legend i zabawnych historyjek, np. że został
on tam przywieziony i zasadzony przez dziwnego
podróżnika o zdolnościach słynnego "magika" Davida
Copperfield'a, czy że kiedy raptownie upuszcza
on nadmiar wody zakumulowanej w swoich tkankach
wówczas miejscowi ludzie uważają to za cud i się
do niego modlą (podobno ich modlitwy wówczas
nawet się wypełniają). Jednak najdziwniejszą cechą
tamtego samotnego baobabu z malezyjskiej wyspy
Penang jest, że na przekór iż kwitnie on obficie,
faktycznie nigdy NIE produkuje on owoców z których
mogłoby wyrosnąć jego potomstwo, oraz które dawałoby
się zjadać i użytkować na dziesiątki najróżniejszych
sposobów - tak jak smakowiten owoce baobabów
miejscowi ludzie zjadają i użytkują w Afryce i Australii.
W rezultacie, do dzisiaj ciągle NIE ma on żadnego potomka
w Malezji. Ta jego niezdolność do rozmnażania się dokumentuje
także ignorancję dzisiejszych naukowców. Mianowicie,
dzisiejsi "ateistyczni naukowcy ortodoksyjni" zasiedziali
w swoich fotelach z poręczami (tak jak opisują to punkty
#F1 do #F3 z odrębnej totaliztycznej strony o nazwie
god_istnieje.htm,
a także przypomina nam to punkt #D3 niniejszej
strony), nonszalancko wyrażają niezweryfikowaną
naukowo opinię, że aby zapylić baobaby wystarczy
nocne żerowanie nietoperzy owocowych na ich
kwiatach. Tymczasem na wyspie Penang żyją
nietoperze owocowe i z całą pewnością wiele
z nich żeruje na kwiatach omawianego tu
baobabu. Jednak ów baobab ciągle NIE ulega
zapyleniu i ciągle NIE produkuje owoców
zdolnych do wydania mu potomstwa. Innymi
słowy, podobnie jak to ma się z ludźmi, aby
wyprodukować potomstwo, zapewne potrzebne
są co najmniej aż dwa niespokrewnione baobaby -
które nawzajem wobec siebie pełnią funkcje
męża i żony (tj. pełnią męskie i żeńskie funkcje).
Pod tym więc względem baobaby są najwyraźniej
podobne albo do drzew malezyjskiego owocu "durian"
(opisywanego w punkcie #G1 strony o nazwie
fruit_pl.htm) -
który także może się rozmnażać i produkować owoce
tylko jeśli w pobliżu siebie rosną dwa wzajemnie
niespokrewnione jego drzewa, albo też podobne
do hybrydowych drzewek owocowych - problemy z
zapylaniem których opisuję w punkcie #T7 swej strony o nazwie
solar_pl.htm.
Kiedy więc czytamy ignoranckie wypociny
dzisiejszych naukowców na temat zapylania
baobabów przez tropikalne nietoperze owocowe,
warto mieć w pamięci omawiany tutaj baobab
z Penang, który wprawdzie generuje kwiaty i
który jest odwiedzany nocami przez nietoperze
owocowe, jednak, niestety, który nawet po
około 140 latach przekwitania ciągle nie zdołał
wyprodukować owoców - a stąd do dzisiaj NIE
ma on swego potomstwa w Malezji.
Ów malezyjski samotny baobab z wyspy Penang
wcale NIE jest jedynym przypadkiem kiedy ateistyczna
nauka ortodoksyjna "wciska ciemnotę" naiwnym
ludziskom, powodując w ten sposób wprost kataklizmiczne
zmiany na Ziemi jakich naprawienie zajmie ludzkości
setki, jeśli NIE tysiące, lat. Przykłady następnych
kłamstw i nonsensów także upowszechnianych
przez ową oficjalną naukę pozbawioną konkurencji,
która NIE ma już nikogo kto by "patrzył jej na ręce"
i dlatego która z upływem czasu wyzbyła się wszelkich
hamulców, obejmują, m.in.:
1.
Kłamstwa na temat Boga - że jakoby NIE ma naukowych
dowodów iż Bóg faktycznie istnieje. Są to oczywiste
kłamstwa oficjalnej nauki, jako że istnieje całe zatrzęsienie
naukowych dowodów stwierdzających jednoznacznie
iż Bóg fakytycznie istnieje. Niektóre z owych
dowodów opisane są na totaliztycznej stronie o nazwie
god_proof_pl.htm -
szczególnie patrz tam na naukowo niepodważalny
dowód formalny na istnienie Boga przeprowadzony
metodą logiki matematycznej a zaprezentowany
w punkcie #G2 powyższej strony "god_proof_pl.htm".
2.
"Chowanie głowy w piasek" w sprawie UFO. Oficjalna
nauka ateistyczna odmawia badania UFO oraz udaje iż
NIE ma obiektywnych dowodów na istnienie UFO - tak
jak to szerzej wyjaśnia nam punkt #B1 na stronie o nazwie
ufo_proof_pl.htm.
Tymczasem dowodow tych istnieje całe zatrzęsienie.
Jedyny problem z UFO polega na tym, że UFOnauci
NIE chcą współpracować z ziemskimi naukowcami, zaś
naukowcy są zbyt ignorandzcy i zbyt arogandzcy aby
umieć się zabrać do badań czegoś co inteligentnie
odmawia współpracowania z nimi. W rezultacie
naukowcy zbyt się boją że ich ignorancja "wyjdzie
na wierzch" podczas badania UFO, unikają więc
tematyki UFO tak jak "diabeł unika święconej wody".
3.
Ignorancja naukowców w sprawach zjawisk które
wykraczają poza podręcznikową wiedzę oraz poza
dotychczasowe zrozumienie świata wokół nich, np. zjawisk
telekinezy,
telekinetyki,
telepatii,
itp. Ignorancja ta wynika z upartego ignorowania
i odrzucania mojej naukowej
"Teorii Wszystkiego z 1985 roku" -
zwanej także
Konceptem Dipolarnej Grawitacji,
która wyjaśnia owe nieznane nauce zjawiska,
a jednocześnie dowodzi też istnienia
Boga.
4.
Kompletna ślepota nauki i jej dawanie się "wpuszczać
w maliny" w sprawie "kości dinozaurów" i
konwencjonalnego datowania struktur geologicznych.
Szersze wyjaśnienie na czym polega błąd i ślepota
nauki w sprawie "kości dinozaurów" oferowane jest,
między innymi, w punkcie #H2 strony o nazwie
god_istnieje.htm,
a także na stronie internetowej o nazwie
evolution_pl.htm.
5.
Upowszechnianie "naukowo brzmiących bredni",
w rodzaju przykładowo "teorii wielkiego bangu" która
implikuje że "cały wszechświat jakoby powstał z niczego".
Szersze omówienie błędności tego naukowego twierdzenia
że "cały wszechświat jakoby powstał z niczego" zawarte
zostało w (5) z punktu #C12 strony o nazwie
biblia.htm,
a także na stronie o nazwie
dipolar_gravity_pl.htm.
6.
Brak wiedzy i ignorancja oficjalnej nauki w nawet
najbardziej elementarnych sprawach, przykładowo
"czym jest grawitacja", "jak powstał wszechświat"
(tj. czy faktycznie powstał w "wielkim bangu"),
"w jakim celu my istniejemy", "jak brzmi najprostrza
wytyczna na poprawne życie która jest efektywna i
sprawdza się w każdej sytuacji życiowej", "czym
naprawdę jest moralność", itd., itp.
Tymczasem nowa "nauka totaliztyczna" już obecnie
dostarczyła nam wyjaśnień i odpowiedzi w owych
sprawach - tyle że upowszechnianie tych wyjaśnień
jest zazdrośnie blokowane przez "ateistyczną naukę
ortodoksyjną" która zachłannie strzeże swego
"monopolu na wiedzę". Przykładowo, dla
poznania "czym jest grawitacja" patrz strona
dipolar_gravity_pl.htm,
dla poznania "jak naprawdę powstał wszechświat" patrz
podrozdziały A1 do A6 z tomu 1 mojej najnowszej
monografii [1/5]
(podsumowane skrótowo w punkcie #E1 strony o nazwie
will_pl.htm),
dla poznania "w jakim celu my istniejemy" patrz punkt #B4 strony
tornado_pl.htm,
dla poznania "jak brzmi najprostrza wytyczna na poprawne
życie która jest efektywna i sprawdza się w każdej sytuacji
życiowej" patrz omówienie "jedynej zasady totalizmu"
stwierdzającej "cokolwiek czynisz, zawsze czyń to
pedantycznie moralnie" zawarte w punkcie #C1 ze strony
totalizm_pl.htm,
dla poznania "czym naprawdę jest moralność" patrz punkt #B5 ze strony
morals_pl.htm,
itd., itp.
7.
Stronniczość, ignorancja, arogancja i zupełny brak postępu
w rozwiązywaniu przez oficjalną naukę najbardziej
palących problemów naszej dzisiejszej cywilizacji.
Tymczasem nowa "nauka totaliztyczna", na przekór
swego działania bez żadnego finansowania oraz będąc
niemal bez przerwy prześladowaną przez oficjalną naukę,
już zdołała znależć i wskazać ludziom rozwiązania dla
większości z owych problemów - po przykłady tych
rozwiązań patrz strony:
seismograph_pl.htm, punkt #B5 (dla trzęsień ziemi),
day26_pl.htm, punkt #I3 (dla tsunami),
tornado_pl.htm (dla tornad),
telekinetyka.htm (dla nowych źródeł energii),
eco_cars_pl.htm (dla zanieczyszczeń powietrza),
2030.htm (dla nadchodzącego Wielkiego Oczyszczenia Ziemi),
itd., itp.
8.
Milcząca aprobata dla morderczych i niemoralnych
działań antyludzkich sekretywnego przemysłu
jądrowego który w swoim "pokojowym wykorzystaniu
energii atomowej" jest prawdopodobnie największym
zabójcą ludzi (w tym mieszkańców własnych krajów).
Po więcej informacji na temat sposobów na jakie
"pokojowe użycie energii atomowej" cichcem zabija
ludzi (w tym także mieszkańców własnych krajów)
patrz punkty #F1 do #F2 na niniejszej stronie, a także
patrz punkty #M1 do #M1.3 na stronie o nazwie
telekinetyka.htm,
punkty #C7 i #I1 na stronie o nazwie
seismograph_pl.htm,
czy punkt #F3 strony o nazwie
god_istnieje.htm.
(Proszę także odnotować losy jakie są serwowane pasywnym
narodom które udzielają "cichego poparcia" dla niemoralnych
działań - opisane w punktach #B1 i #B4 strony o nazwie
parasitism_pl.htm
oraz #C7 strony o nazwie
seismograph_pl.htm.)
9.
Umacnianie przez naukowców kultury bezkarnego kłamania
i zwodzenia ludzi. Jeśli inżynier zbuduje most lub budynek
który się zawali i kogoś zabije, wówczas zwykle trafia
za to do więzienia. Jeśli lekarz uśmierci kogoś swymi
lekarstwami lub błędną diagnozą, wówczas co najmniej
unieważniony zostaje jego dyplom. Jednak jeśli jakiś
naukowiec upowszechnia kłamstwa pod podszywką
naukowych badań, wówczas NIE ponosi za to żadnej
odpowiedzialności. Faktycznie też nikt zapewne NIE
słyszał aby jakiś naukowiec musiał ponosić
konsekwencje wprowadzania ludzi w błąd.
Tymczasem taka sytuacja daje zły przykład
innym ludziom, bowiem upowszechnia i ugruntowuje
ona kulturę bezkarnego kłamania. Faktycznie byłoby
to z korzyścią dla moralności i dla prawdy gdyby także
naukowcy byli rozliczani za moralne następstwa
i za prawdę tego co publicznie twierdzą. Problem
ogromnej istotności upowszechniania prawdy, nawet
tej najbardziej nielubianej i prześladowanej (wszakże
"bez poznania prawdy NIE ma postępu"), oraz problem
odpowiedzialności naukowców za głoszenie prawdy,
omawiany jest aż na całym szeregu totaliztycznych
stron. Po ich przykłady patrz punkt #F1 strony o nazwie
totalizm_pl.htm,
punkt #K1 strony o nazwie
morals_pl.htm,
czy punkt #E1 strony o nazwie
will_pl.htm.
10.
Ślepa wiara, że cywilizacja ludzka już poodkrywała i wynalazła
wszystko co mogło być odkryte lub wynalezione.
Stąd, dla przykładu, przeaczanie faktu iż w obszarze urządzeń
napędowych ludzkość nadal "drepcze w kółko" dopiero na
poziomie "drugiej ery technicznej", podczas gdy dla urządzeń
napędowych Bóg zaprojektował aż sześć takich er technicznych -
po szczegóły patrz punkty #J4.1 do #J4.6 ze strony internetowej o nazwie
propulsion_pl.htm -
lub patrz nasz 35-minutowy gratisowy film z YouTube o tytule
Napędy Przyszlości.
Zdjęcia i opisy owego samotnego baobabu z malezyjskiej
wyspy Penang, który to baobab ilustratywnie dokumentuje
ignorancję dzisiejszej oficjalnej nauki w nawet
tak elementarnych sprawach jak zapylanie
i rozmnażanie się doskonale wszystkim
znanych drzew, zaprezentowane są także
w punkcie #F4.4 strony o nazwie
stawczyk.htm.
Fot. #C1ab: Niewyjaśniona zagadka
naukowa oraz symbol jak w wielu sprawach
natura szydzi z pustoty i arogancji dzisiejszych
naukowców - czyli samotny "baobab" z malezyjskiej
wyspy Penang. Jest on "żyjącym dowodem" iż
dotychczasowa "oficjalna nauka ateistyczna"
upowszechnia wiele bzdur na znaczną liczbę
badanych przez siebie tematów. (Po inny
przykład owych "żywych dowodów" patrz
"część #I", tj. #I1 do #I7, z mojej strony
internetowej o nazwie
sw_andrzej_bobola.htm -
gdzie wskazałem materiał dowodzący iż
Bóg stworzył więcej niż tylko jeden zestawów
pierwiastków chemicznych opisywanych
"Tablicą Mendelejewa",
z liczby których to zestawów oficjalna nauka
ateistyczna uznaje tylko ten najbardziej prymitywny
o jakim uczymy się w szkołach i na uczelniach.)
Chodzi bowiem o to, że powyższy baobab spełnia
wszystkie wymogi - które według "oficjalnej nauki
ateistycznej" muszą być spełnione aby baobab
produkował owoce i się rozmnażał. Jednak na
przekór tego, ten baobab ani NIE produkuje
owoców, ani się NIE rozmnaża (chociaż kwitnie
niemal bez przerwy). To zaś oznacza, że baobaby
ciągle kryją w sobie wiele tajemnic i nadprzyrodzonych
cech, których faktyczne wyjaśnienie musi odczekać
aż do czasu gdy ludzkość najpierw oficjalnie powoła
nową "naukę totaliztyczną" (tj. naukę która NIE boi
się wyjaśniania tajemnic) - tak jak opisuje to punkt
#C1 na stonie o nazwie
telekinetyka.htm.
Fot. #C1a (góra):
Zdjęcie całego drzewa owego baobabu. Odnotuj
tablicę pamiątkową widoczną jak wystaje ponad
ogradzającym go płotem po lewej stronie zdjęcia.
W lipcu 2011 roku tablica ta stwierdzała, cytuję:
"To drzewo, rodzime dla Abisynii, było zasadzone
w 1871 roku przez Kapitana Speedy, żołnierza
szczęścia. Baobaby są nisko rozrastającymi się
drzewami, o białych dzwonkowatych kwiatach.
Owoce owłosione, kartoflowate na około 30 cm.
Może żyć do 2000 lat. Pnie w kształcie butelki
stają się puste jak drzewo się starzeje, niektóre
mogą gromadzić nawet 5000 litrów wody. Rodzimi
mieszkańcy Afryki używali je jako komory składowe.
Wielu wodzów afrykańskich było pochowanych
w dziuplach takich drzew. Drzewa baobabu są
bogate w pulpę nadającą się do użycia w przemyśle
papierniczym. "
(W oryginale angielskojęzycznym: "This tree,
a native of Abyssinia, was planted in 1871 by
Captain Speedy, a soldier of fortune. Baobabs
are low spreading trees, flowers pendulous and
white. Fruits hairy, oblong of about 30 cm. It can
live up to 2,000 years. The fat bottle-shaped trunks
become hollow as the trees age, some can hold
as much as 5,000 litres of water. The natives of
Africa used them as storage chambers. Many
African chiefs were burried in the hollowed trunks
of such trees. Baobab trees are rich in pulp
suitable for use in paper industry.") Odnotuj,
że jak zwykle ma to miejsce w przypadku oficjalnej
informacji, w lipcu 2011 roku tablica ta stwierdzała
to co oczywiste i niemal wszystkim znane, zaś
przemilczała to co w owym baobabie jest najważniejsze.
Fot. #C1b (dół):
Kwiat (długi na około 20 cm) sfotografowany w dniu
27 lipca 2011 roku na opisywanym tu baobabie
z malazyjskiej wyspy Penang. Obecność owego
kwiatu udowadnia, że gdyby baobaby faktycznie
zapylane były nocami przez "owocowe nietoperze" -
tak jak to naiwnie twierdzi dotychczasowa
"ateistyczna nauka ortodoksyjna", wówczas
ów samotny baobab z wyspy Penang miałby
owoce i już od dawna NIE istniałby bez swoich
potomków w Malezji. Niestety,
jak zwykle, naukowcy ordoksyjni "plecą bzdury"
na ten temat i jak zwykle trzeba zapewne będzie
dopiero racjonalnych badań dokonanych przez
nową "naukę totaliztyczną" aby wyjaśnić jak
naprawdę baobaby się rozmnażają.
Powinienem tu dodać, że skoro najprawdopodobniej
zawsze będą przeszkody w oficjalnym sadzeniu w
Penang kolejnego baobabu, a nasiona tych drzew
każdy może łatwo zamówić przez internet (patrz
https://www.google.com/search?q=baobab+seeds),
a także nasiona tego drzewa są bardzo pożywne
i smaczne - co znaczy doskonale użyteczne na
nadchodzące czasy klęsk i głodu, być
może dobrze by było, gdyby ktoś lokalny wydał
swoje prywatne dolary i zasadził jeszcze kilka
baobabów w pobliżu tego samotnika z Penang.
Część #D:
Skażenie żywności środkami owadobójczymi:
#D1.
Niemoralne spryskiwanie "żywności na sprzedaż" nadmiarem środków owadobójczych:
Większość producentów żywności "na sprzedaż"
typowo NIE zważa na wszelkie znaki ostrzegawcze,
że środki owadobójcze idukują raka i wiele innych
chorób u osób zjadających ową żywność. Obficie
spryskuje więc tymi środkami całą żywność którą
produkują - wszakże NIE ma ona być "dla siebie".
Z kolei fabryki które zarabiają krocie na sprzedaży
owych środków owadobójczych wywierają silny
nacisk na polityków aby ci utrudniali jak mogą
i opóźniali wprowadzanie w życie praw jakie
ograniczają użycie tych morderczych chemikalii.
W tym miejscu warto nadmienić, że w wieczornym
dzienniku telewizyjnym nadawanym w czwartek,
dnia 4 grudnia 2014 roku na kanale 1 TVNZ
podana była informacja, że
pożywka dla dzieci produkowana w Nowej Zelandii
zawiera 800 razy więcej rezyduów pestycydów
niż pożywki dla dzieci produkowane w Europie,
a także informacja że rząd NZ po raz ostatni
sprawdził stan rezyduów w tej pożywce w 2009 roku.
Część #E:
Niebezpieczne chemikalia zanieczyszczające naszą żywność:
#E1.
Rodzaje chemikaliów (odmiennych od środków
owadobójczych) jakie też zanieczyszczają naszą żywność:
Środki owadobójcze opisywane już w punkcie
#D1 powyżej wcale NIE są jedynymi niebezpiecznymi
chemikaliami zanieczyszczającymi naszą żywność.
Do innych niebezpiecznych chemikaliów, najczęściej
obecnych w naszej żywności, należą między innymi:
(1) niektóre składniki i zanieczyszczenia z nawozów sztucznych,
(2) środki konserwujące żywność (np. aby utrzymywać
świeżość ryb przez długie okresy czasu, w niektórych
krajach do ryb tych wstrzykiwana jest "formalina" - tj. ten
sam niebezpieczny środek chemiczny w którym konserwuje
się próbki umarłych organizmów żywych),
(3) sztuczne kolory,
(4) sztuczne dosładzacze,
(5) usprawniacze smaku,
(6) chemikalie jakie "wyciekają" z opakowań żywności,
(7) składniki past do zębów jakich pozostałości
powtarzalnie połykamy po każdym myciu zębów
a jakie mają tendencję aby zamulać nasze nerki,
oraz wiele więcej chemikalii których kumulacyjny
efekt powoduje najróżniejsze choroby i stopniowo
zabija nasze istotne organy.
Aby sobie uświadomić, jak znaczące niebezpieczeństwa
wprowadzają owe chemikalia dostające się do naszej
żywności, przyglądnijmy się tutaj dokładniej jednemu
z nich, mianowicie
trującemu pierwiastkowi "kadm" (Cd) masowo rozsiewanemu po polach
wraz z nawozami sztucznymi - szczegółnie z superfosfatem.
Kadm jest śmiertelnie trującym pierwiastkiem (ciężkim
metalem) jaki po spożyciu akumuluje się w ciałach ludzi
i zwierząt, poczym m.in. niszczy nerki, wątrobę, płuca,
indukuje raka, itp. Jako zaś pierwiastek, kiedy raz dostaje
się on do gleby, nie ulega tam już rozkładowi, a czeka
aż zostanie przez kogoś, lub przez coś, spożyty. Tymczasem
w naturze typowo występuje on wraz z pokładami minerałów
z których produkowane są nawozy sztuczne, szczegółnie
z grupy fosfatów. W rezultacie, każdy wysiew nawozów
sztucznych powiększa w glebach pól i łąk zagęszczenie
kadmu. Przykładowo, w kwietniu 2013 roku dostępna była w Nowej Zelandii
dosyć alarmująca strona internetowa
(mam nadzieję, że do dzisiaj NIE została ona zdjęta przez jakąś
agencję rządową), której autor wyliczył, że w tym niewielkim
państewku o rozmiarach Polski, przez okres ostatnich 70 lat, tylko
z superfosfatem corocznie wysiewanych jest na pola i łąki Nowej
Zelandii około 30 do 40 ton kadmu. Podobnie zapewne sprawa ma
się i w innych krajach. Co ciekawsze, rząd Nowej Zelandii praktycznie
NIE czyni niemal nic aby efektywnie zastopować to zatruwanie jej
gleby. Nie informuje też społeczeństwa o powadze tego problemu.
Dlatego, gdyby NIE odważny program telewizyjny o nazwie
"Campbell Live", nadawany w czwartek, 11 kwietnia 2013
roku, w godzinach 19:00 do 19:30, na kanale 3 nowozelandzkiej
telewizji, o owym zatruwaniu nowozelandzkiej gleby kadmem
prawdopodobnie zwykli Nowozelandczycy NIE mieliby jak
się dowiedzieć. Tymczasem, jeśli gleba raz zostaje zatruta
kadmem ponad określony poziom, wówczas żywność produkowana
w Nowej Zelandii przestaje nadawać się do spożycia. Wszakże
stopniowo i cicho zabija ona tych co ją zjadają. Nie można się
więc dziwić, że w gazetach Nowej Zelandii ostatnio coraz częściej
pojawiają się artykuły w rodzaju [1#E1] o tytule "Porirua
gets new dialysis unit as kidney failure on rise" (tj. "miasteczko
Porirua otrzymało nowy ośrodek dializy, jako że liczba zapadów
nerek wzrasta"), ze strony A6 gazety
The Dominion Post,
wydanie z wtorku (Tuesday), April 16, 2013. W artykule tym
stwierdzają, że w ostatnich dwóch latach liczba pacjentów
wymagających dializy wzrosła o około 14%, połowa z których,
to diabetycy. To oczywiście indukuje pytanie, czy pozostała
połowa ludzi z zapadłymi nerkami NIE jest przypadkiem
ofiarą owych rozlicznych trucizn które tak obficie wylewane
są na pola i łąki Nowej Zelandii z milczącym poparciem władz?
Co gorsza w sprawie kadmu, to że będąc pierwiastkiem,
NIE daje się on już usunąć z gleby. Kiedy więc pola i łąki
raz zostaną zatrute kadmem, wówczas pozostaną trujące
na wieki. Obecnie sytuacja w Nowej Zelandii stała się aż
na tyle poważna, że zgodnie z w/w programem telewizyjnym
władze niektórych krajów zaczęły aż blokować import
wybranych nowozelandzkich produktów rolnych. Produkty te
zawierają bowiem zbyt wiele kadmu. W samej Nowej Zelandii
rząd też cichcem wydał zarządzenie, że nerek i innych organów
wewnętrznych ze zwierząt starszych niż 2 lata NIE wolno już
tam sprzedawać ludziom do spożycia, bowiem zawierają one
niebezpieczne ilości trującego kadmu (stąd z owych organów
zwierzęcych produkuje się tam już tylko żywność dla kotów
i dla psów).
W tym miejscu mam obowiązek dodać, że w dniach
26 i 27 października 2015 roku wiadomości telewizyjne
wielu stacji telewizyjnych świata w końcu mogły
oficjalnie zakomunikować ludziom o jednym z
niebezpieczeństw zatruwania chemikaliami naszej
dzisiejszej żywności. W owym bowiem dniu w
wiadomościach tych stacji poinformowano o
raporcie opublikowanym przez WHO (tj. przez "World
Health Organization"), który włączał przemysłowo
przetworzone mięso czerwone do grupy najniebezpieczniejszych
dla zdrowia i życia substancji powodujących raka.
Uprzednio wykaz tych substancji powodujących
raka obejmował jedynie papierosy, azbest, oraz
wszelkie radioaktywne substancje. Więcej na
temat tego zatruwania mięsa chemikaliami
powodującymi raka, oraz na temat naszej
obrony przed śmiertelnymi skutkami tego
zatruwania, wyjaśniam w punkcie #T7 swej strony o nazwie
solar_pl.htm.
Zgodnie z
filozofią totalizmu
w naszym świecie fizycznym nic NIE posiada
wyłącznie dobrego, lub wyłącznie złego, wpływu
czy następstwa. Wszakże wszystko co nas
otacza powoduje zarówno dobre jak i złe następstwa.
Dlatego sztuka zdrowego jedzenia i życia polega
na takim postępowaniu, jakie korzysta z owych
dobrych następstw, jednak jakie unika złych
następstw. Kluczem zaś do owego zdrowego
żywienia się jest zjadanie głównie tego co
naturalne, świeże i pozbawione sztucznych
dodatków, a także nieustanne zmienianie tego
co się zjada (tj. unikanie monotonnego zjadania
tych samych składników i chemikalii przez
długie okresy czasu). Oczywiście, wielu
niedoedukowanych ludzi (w tym wielu polityków)
wcale NIE jest świadomych powyższej prawdy
(i zasady działania Boga), której nieubłagane
działanie w rzeczywistym życiu udowodniła nam dopiero
filozofia totalizmu.
Dlatego co jakiś czas politycy zwodniczo zaagitowani
przez dotychczasową "ateistyczną naukę
ortodoksyjną" (tj. zaagitowani przez ową
starą "monopolistyczną" i "ateistyczną" naukę
która opisywana jest szerzej w punkcie #A2.6 strony
totalizm_pl.htm
oraz w punkcie #C1 strony o nazwie
telekinetyka.htm)
uchwalają niemoralne "prawa" i "nakazy"
aby powprowadzać na stałe do żywności
coraz to nowy długoterminowo wyniszczający
składnik. I tak, najczęściej takie składniki
dodawane są do wody pitnej. Jednym zaś
z najpowszechniej znanym z takich składników,
siłą dodawanych do naszej wody pitnej, jest
"fluor" dodawany jakoby aby poprawić higienę
dentystyczną ludności - po więcej szczegółów
patrz np.artykuł o tytule "Fluridation set to
continue" (tj. "Flurowanie zatwierdzone do
kontynuowania") ze strny A3 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post
(wydanie z czwartku (Thursday), Octber 13,
2011), czy artykuł o tytule "Fluoride inquiry
part of labour's health plans" (tj. "Śledztwo w
sprawie fluorytu jako część planów zdrowotnych
partii robotniczej") ze strony A6 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z czwartku (Thursday), November
10, 2011). Relatywnie często do wody dodawana
jest też "jodyna". Natomiast w Polsce w czasach
rozruchów solidarnościowych powszechnie
krążyły opinie że rząd dodaje do wody "brom"
aby spowodować "uspokojenie" wzburzonej
ludności. Innym "celem ataku" tego typu "praw"
i "nakazów" rządowych jest chleb. Przykładowo,
"witaminy" są jednym ze składników najczęściej
dodawanych "na siłę" do wszystkich odmian
chleba wypiekanych w niektórych krajach - np.
patrz artykuł "Review too late to stop forced use
of folic acid" (tj. "Przegląd zbyt późny aby
powstrzymać wymuszone użycie witaminy
C") ze strony A2 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z poniedziałku (Monday), July 13,
2009), czy artykuł "Experts play down bread
concern" (tj. "Eksperci rozwiewają obawy
w sprawie chleba") ze strony A3 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z wtorku (Tuesday), July 14, 2009) -
oba które to artykuły dyskutują sprawę nakazu
rządu Nowej Zelandii aby obowiązkowo fortyfikować
wszystkie rodzaje chleba wypiekanego w Nowej
Zelandii poprzez wymuszone dodawanie do chleba
kwasu foliowego - witaminy C).
Jeszcze bardziej niż rząd, naszą żywność zapaskudza
też przemysł spożywczy - po przykłady jak groźne
jest już to zapaskudzanie patrz punkt #C1 tej strony.
Przykładowo, nawet produkt tak doskonały w swej
naturalnej postaci, jak mleko, jest obecnie już
zapaskudzany aż całą gamą najróżniejszych
trucizn i paskudztw niebezpiecznych dla zdrowia
i życia.
Argumentem używanym przy wprowadzaniu
praw jakie wymuszają na ludziach długoterminowe
połykanie chemikalii wprowadzanych do żywności
nakazami rządu lub wygodnictwem przemysłu
spożywczego, a raczej "wymówką", jest że jakoby
chemikalie te albo pomagają na niektóre dolegliwości
lub choroby, albo też powiększają jakość żywności.
Jednak ci co wydają prawa na ten temat zupełnie
NIE mają pojęcia jakie są faktyczne następstwa
długoterminowego (kumulacyjnego) konsumowania
tych składników - na co na już przebadanych przykładach
zwiększania "osteoporosis" przez wapno dodawane
do mleka, oraz rakotwórczości chemikalii dodawanych
do mięsa zwracałem uprzednio uwagę czytelnika
w w/w punkcie #C1 tej strony! Tymczasem jestem
gotów się założyć, że tak samo jak długoterminowe
połykanie np. pozostałości pasty po umyciu zębów
potrafi zaczopować nerki u niektórych ludzi, zaś
np. długoterminowe palenie papierosów często
kończy się rakiem płuc, również długoterminowe
wymuszanie przez polityków połykania tych
składników siłą dodawanych do tego czym
zapełniamy swój organizm, pewnego dnia
też okaże się być powodem wielu zgonów
i chorób. Zresztą już obecnie na świecie
rośnie liczba oponentów, którzy usiłują
wstrzymać dalsze wymuszanie zjadania
takich politycznie nam wmuszanych składników.
#E3.
Sekretne obniżanie kosztów żywności poprzez dodawanie "wypełniaczy":
Wszędzie tam gdzie produkcja lub dostawa
jakiejś żywności staje się czyimś monopolem,
otwiera się też możliwość, że co bardziej
niemoralne i nieuczciwe z takich monopoli
będą używały najróżniejszych "sztuczek"
dla powiększania swych zysków. (Jak
bowiem wyjaśniają to punkty #H1 do #H3
na stronie o nazwie
humanity_pl.htm,
niemal każdy monopol z upływem czasu zatraca
poczucie "moralności' oraz przekształca się w
pozbawionego skrupułów "wyciskacza zysku".)
Jedna z najpowszechniej stosowanych takich
"sztuczek" sprowadza się do dodawania
do co droższej żywności jakiegoś taniego
"wypełniacza" który zwiększa jej objętość
(czyli fizycznie ją rozrzedza) i tym samym
zmniejsza koszta jej produkcji. Przykładowo,
niektórzy nieuczciwi ale za to łakomi pszczelarze
są przyłapywani na dodawaniu taniego cukru
do drogiego miodu, aby w ten sposób zwiększyć
objętość jaką sprzedają i tym samym zwielokrotnić
swoje zyski. (Przezorni kupujący wypracowali
nawet najróżniejsze "testy" jakie pozwalają
sprawdzić czy dany miód zawiera w sobie
cukier - jeśli dobrze pamiętam jeden z tych
'testów" sprowadzał się do dotykania miodu
"atramentowym ołówkiem" bowiem w cukrze
ów ołówek się rozpuszczał i go zabarwiał,
jednak w czystym miodzie ołówek ten nie
oddawał koloru.) Podobnie niektórzy
nieuczciwsi producenci kiełbas lub mielonego
mięsa dodają do mięsa np. mielony chleb,
też w ten sposób zwiększając objętość i
potaniając swe koszta.
Praktycznie tego rodzaju praktyki NIE znają granic.
Przykładowo, w Polsce z lat 1970-ch powszechnie
krążyły najróżniejsze rumory, że komunistyczny
rząd sekretnie nakazuje ddawać sproszkowanego
"kryla" do kiełbas i do chleba. ("Kryl" są to żyjątka
morskie podobne do miniaturowych raków masowo
występujące w południowych oceanach, jakimi
typowo żywią się wieloryby, zaś jakie w latach
1970-ch i 1980-ch były też przemysłowo poławiane
przez ówczesną polską flotyllę rybacką.) Z kolei
relatywnie niedawno krążyły rumory że w Australii
niektóre kanapki i mięsne ciasta są produkowane
z dodatkiem taniego mięsa kangurów rozrzedzającego
jakość i cenę drogiej wołowiny.
Ciekawy artykuł [1#E3] na temat podobnego
"wypełniacza" ukazał się pod tytułem "What's really
in our milk? The added ingreadient causing a stir"
(tj. "Co naprawdę jest w naszym mleku? Dodany
składnik powoduje obruszenie") ze strony A5 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie z wtorku (Tuesday), September 18, 2012.
Artykuł ten informuje, że nowozelandzki monopol
mleczny o nazwie "Fonterra" dodaje do sprzedawanego
przez siebie mleka tani składnik zwany "permeate".
(Składnik ten jest pozyskiwany z odpadów mlecznych.)
Na dodatek, Fonterra odmawia ujawnienia ile tego
wypełniacza jest dodawane do mleka. W rezultacie,
na przekór że mleko jest tam sprzedawane jako niby
czyste, faktycznie zawiera ono jakieś nieujawnione
dodatki. Powyższy artykuł przypomina też czytelnikom, że
na przekór iż Nowa Zelandia jest jednym z największych
producentów mleka na świecie, ów mleczny monopol
Fonterra tak wywindował jego cenę, że w samej Nowej
Zelandii cena mleka jest jedną z najwyśzych w świecie
(jeśli NIE najwyższa w świecie) - realia nieuzasadnienie
wysokiej ceny mleka w Nowej Zelandii omawiam też w
11 z punktu #I3 na stronie o nazwie
petone_pl.htm,
natomiast jescze inny nowozelandzki monopol, który
też stał się sławny z niemoralnych metod podwyższania
swych zysków, opisuję w punkcie #D5 strony o nazwie
fruit_pl.htm.
Oczywiście, jako monopol który w samej Nowej Zelandii
NIE ma żadnej konkurencji, owa "Fonterra" dodaje też
do swego mleka najróżniejsze inne składniki o jakich
istnieniu w mleku wcale NIE informuje konsumentów i
jakie czasami zostają wykrywane tylko przez czyste przypadki.
Przykładowo artykuł [2#E3] o tytule "Customers
reassured NZ milk is safe" (tj. "konsumenci zapewniani
że nowozelandzkie mleko jest bezpieczne"), ze stromy A10 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z wtorku (Tuesday), May 14, 2013), informuje,
że władze Sri Lanka wykryły w nowozelandzkim mleku
m.in. chemikalia zwane DCD - na szczęście podobno
ciągle w bezpiecznych dla zdrowia i życia ilościach.
Tego typu ustalenia tylko więc dodatkowo potwierdzają
to co staram się uświadomić w punkcie #H1 swej strony
humanity_pl.htm,
mianowicie, że działalność każdego monopolu jest
szkodliwa społecznie i stąd wszelkie monopole powinny
być bezpardonowo zwalczane.
Część #F:
Jak niemoralni decydenci zwolna zabijają nas radioaktywnością
niechlujnie i nieodpowiedzialnie podrzucaną do naszej żywności:
#F1.
Źródła morderczej radioaktywności stopniowo gromadzącej się w żywności i w naszych ciałach:
Motto:
"Tam gdzie utrzymuje się sekrety i tajemnice, istnieją również jakieś niemoralne
świństwa popełniane przeciwko ludziom, które zaindukowały potrzebę owej sekretności."
We wtorek dnia 13 września 2011 roku
zaszokowany świat nagle dowiedział się
o "francuskim sposobie" pozbywania się
radioaktywnych odpadów z elektrowni
atomowych. Mianowicie, okazało się że
Francja cichcem spala swoje radioaktywne
odpady w potężnych piecach podobnych
do krematoriów z Hitlerowskich Obozów
Koncentracyjnych. To zaś oznacza, że dym
unoszący owe radioaktywne produkty, po
ulotnieniu się w powietrze, z czasem opada
na łąki, pola, ogrody i lasy nie tylko samej
Francji, ale także wszystkich pobliskich
krajów europejskich, np. sąsiednich
Niemiec, Szwajcarii, Włoch, Hiszpanii,
Portugalii, Irlandii, Anglii, Belgii, oraz
wielu dalszych, w tym zapewne również
i Polski. (Jak to bowiem ładnie wyraża
stare polskie powiedzenie, "w przyrodzie
nic NIE ginie, a jedynie zmienia
swoich właścicieli".) Ponieważ
zaś takich odpadów nuklearnych jest
we Francji ogromnie dużo (wszakże
około 70% energii generowanej we Francji
pochodzi z elektrowni atomowych), NIE
powinno to nikogo dziwić że po opadnięciu
na łąki, pola, ogrody i lasy Europy,
radioaktywność ta stopniowo trafia
do żywności. W rezultacie nieustannie
rosnąca jej proporcja jest już spożywana przez
ludzi wraz z żywnością, którą ów francuski dym
przyprósza, lub z mięsem i mlekiem zwierząt
jakie go zjadają po opadnięciu na ziemię. Nic
dziwnego że potem w owych krajach pojawiają
się nieznane wcześniej, mordercze szczepy
nowych bakterii i wirusów w rodzaju owej zabójczej
"E.coli" która pustoszyła Niemcy w maju 2011 roku, a
która opisywana jest w (xv) z punktu #B1 strony o nazwie
plague_pl.htm,
albo owe dziwne przypadki "obłędu krów" ("mad
cow disease") który zaczął być transmitowalny na ludzi.
Oczywiście, ów zwyczaj "puszczania z dymem"
odpadów radioaktywnych był utrzymywany we
Francji w głębokiej tajemnicy i zapewne świat
nigdy by o nim się NIE dowiedział, gdyby NIE
"wypadek" w jednym z takich francuskich pieców
do spalania radioaktywnych odpadów jaki miał
miejsce właśnie w ów wtorek dnia 13 września
2011 roku. (Wypadek ten odebrał życie jednej
osobie i znacząco poturbował cztery następne.)
Dopiero dzięki owemu "wypadkowi", zaskoczony
świat dowiedział się tamtego dnia z dzienników
telewizyjnych że takie spalanie radioaktywnych
odpadów ma miejsce we Francji. Spalanie to
zostało potem opisane w niektórych artykułach
gazetowych jakie później się ukazały (aczkolwiek
opisano je ostrożnie, lakonicznie i dyplomatycznie -
wszakże Francja jest już znana w świecie z aktów
takich jak "zbombardowanie statku o nazwie
Rainbow Warrior" - tj. "Rainbow Warrior bombing") -
np. patrz artykuł [1#F1] o tytule "French
play down blast at nuclear waste plant" (tj. "Francuzi
usiłują zbagatelizować wybuch w zakładzie spalania
nuklearnych odpadów"), ze strony A14 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie ze środy (Wednesday), September 14,
2011.
Ów wypadek we francuskiej spalarni radioaktywnych
odpadów nagle wyjaśnił zagadkę która od dawna
zastanawiała ludzi obserwujących sytuację z
radioaktywnością. Chodzi bowiem o to, że
w ostatnich czasach odnotowuje się w Europie
nieustanne powiększanie się poziomu radioaktywności
w glebie, roślinach i zwierzętach, jednak aż do owego
francuskiego wypadku NIE było wiadomo skąd owe
dodatkowe opady radioaktywne się tam brały. Wszakże
przed owym francuskim wypadkiem jedynym powszechnie
znanym źródłem europejskiej radioaktywności była
katastrofa w Czernobylu. Z uwagi zaś na odległość
czasową eksplozji w Czernobylu z 1986 roku, z upływem
czasu radioaktywność powodowana Czernobylem
powinna się zmniejszać, a nie zwiększać. Tymczasem w
Europie dzieje się dokładnie odwrotnie - co podkreślają
przykładowo fakty opisywane w artykule [2#F1]
o tytule "Radioactive boars on the rise in Germany"
(tj. "w Niemczech przybywa radioaktywnych
dzikich świń"), ze strony 14 malezyjskiej gazety
The Malay Mail,
wydanie z piatku (Friday), 20 August 2010. Ów
artykuł [2#F1] informuje, że rosnąca liczba dzikich
świń z niemieckich lasów wykazuje już aż tak wysoką
radioaktywność, że ich mięso stało się niebezpieczne
dla spożycia. Przykładowo podaje on, że tylko w 2009
roku rząd Niemiec zmuszony był wypłacić 425 000
Euro jako odszkodowania za mięso które musiało być
zniszczone z powodu zbyt dużego promieniowania.
Tymczasem dla porównania, tylko 10 lat wcześniej,
chociaż w 13 lat już po ekslozji w Czernobylu, tj. w
1999 roku, wysokość wypłaconego tam tego samego
odszkodowania wynosiła 25 000 Euro - co pozwala
zgrubie szacować że w przeciągu owych 10 lat
poziom radioaktywności w lasach Niemiec wzrósł
około 17 krotnie. (Prawdopodobnie lasy Niemiec
leżą wprost na drodze wiatrów jakie wieją od Francji.)
Swoją drogą ciekawe czy inne niż Niemcy kraje,
np. Polska, czy sama Francja, też badają swoje mięso
na poziom promieniowania i radioaktywności, czy też
bezkrytycznie sprzedają je swoim mieszkańcom do
spożycia wraz z zawartą w nim radioaktywnością.
Oczywiście, niektóre sekretywne i niemoralne
instytucje (i ludzie) obsługujące elektrownie atomowe,
zapewnie cichcem zatruwaja radioaktywnie
naszą żywność, wodę, glebę i powietrze aż
na cały szereg najróżniejszych sposobów,
o których narazie jeszcze NIE wiemy bowiem
NIE wyszły one dotąd na jaw dzięki jakimś "wypadkom".
Nie na darmo praktycznie wszystkie instytucje
związane jakoś z energią atomową są najbardziej
sekretywnymi instytucjami na Ziemi - jako przykład
patrz artykuł [2#M1] z punktu #M1 strony o nazwie
telekinetyka.htm.
Owo więc francuskie "puszczanie chyłkiem z dymem"
radioaktywnych odpadów jest zapewne tylko jednym
z licznych sposobów na jakie elektrownie i reaktory
atomowe mogą chyłkiem zatruwać radioaktywnie naszą
żywność (i na jakie prawdopodobnie cichcem ją zatruwają -
NIE bez powodu wszakże brak u nich przeźroczystości
i niemal wszystko o sobie utrzymują one w tajemnicy).
Inne sposoby mogą obejmować np. skażanie
chyłkiem naszego środowiska za pośrednictwem
wody używanej do chłodzenia reaktorów, skażanie
z pomocą niemal niewidocznych oparów cichcem
upuszczanych z reaktorów atomowych, skażanie poprzez
odpady promieniotwórcze sekretnie wrzucane do morza
przez niektóre kraje, itd., itp. Musimy bowiem pamiętać,
że dla radioaktywności też obowiązuje "prawo
bilansu" - czyli "radioaktywność wytworzona równa
się radioaktywności lądującej gdzieś w naszym
naturalnym środowisku". A trzeba pamiętać
że elektrownie i reaktory atomowe produkują całą
masę radioaktywnych odpadów, których potem
sekretywne instytucje obsługujące te elektrownie
i reaktory muszą jakoś pozbyć się cichcem i po
kryjomu.
Aby zaniknąć, radioaktywność potrzebuje setki,
a czasami nawet tysiące, lat. Stąd już wystarczająco
niebezpieczna dla ludzkości stała się owa
radioaktywność pozostała z dawnych próbnych
eksplozji broni jądrowej. (Notabene, ulubionym
miejscem owych próbnych eksplozji nukleranych
były niewielkie wysepki Pacyfiku zlokalizowane
niedaleko od Nowej Zelandii, np. francuska Nowa
Kaledonia - co właśnie zaindukowało w Nowozelandczykach
głęboką niechęć do atomistyki i jej propagatorów oraz
dzisiejszy twardy status Nowej Zelandii jako "strefy
wolnej od atomistyki" - "nuclear-free zone".) Niestety,
w jakimś samobójczym zapędzie, ludzkość jako całość NIE poprzestała
na skutkach tamtej morderczej broni jądrowej, a ciągle
cichcem eskaluje skażenie radioaktywne naszej
planety poprzez popieranie tzw. "pokojowego użycia
energii atomowej" oraz niemoralnych i brudnych
działań najróżniejszych sekretywnych instytucji
które produkują ową energię jądrową. W rezultacie,
do największych źródeł radioaktywności ciągle
gromadzącej się w naszej żywności, wodzie
i powietrzu (a w ostatecznym rozrachunku -
w naszych ciałach) należą obecnie "pokojowe"
reaktory i elektrownie jądrowe. Reaktory te
i elektrownie produkują bowiem całą masę
radioaktywnych odpadów, które w ostatecznym
rozrachunku zawsze lądują w naturze - zaś potem
w naszych ciałach. Na dodatek, niemoralne,
lekkomyślne, niebezpieczne i nieodpowiedzialne
eksploatowanie owych reaktorów i elektrowni,
relatywnie często prowadzi do niekontrolowalnych
eksplozji, takich jak uprzednio był Czernobyl
na Ukrainie z 1986 roku, zaś niedawno była
czterokrotnie większa od Czernobyla eksplozja
jądrowa z Fukushima w Japonii z 2011 roku.
Więcej informacji na temat tamtych eksplozji
jądrowych, oraz nasilającego się skażenia
naszego środowiska m.in. ich radioaktywnymi
produktami, zawarłem w punktach #M1 do
#M1.3 strony o nazwie
telekinetyka.htm,
w punktach #C7 i #I1 strony o nazwie
seismograph_pl.htm,
czy w punkcie #F3 strony o nazwie
god_istnieje.htm.
Radioaktywność jest bezlitosnym zabójcą, zaś
czyjś aktywny, lub pasywny, wkład do jej
rozprzestrzeniania po Ziemi (a stąd czyjś
niebezpośredni udział w zabijaniu nią ludzi)
jest jednym z najbardziej niemoralnych postępowań
ludzkich jakie może być klasyfikowane do tej
samej karalnej przez
Boga
kategorii co np. zarabianie na produkcji
papierosów czy na upowszechnianiu narkotyków.
W świetle więc owej nieustannie rosnącej ilości
radioaktywności jaką ostatnio spożywamy, NIE
powinna już nikogo dziwić eskalacja liczby
zachorowań na najróżniejsze choroby pochodne
od radioaktywności, np. na raka. Najwyższy
więc czas aby każdy z nas zaczął rozumieć,
że radioaktywność w naszej żywności jest mordercza,
zaś ci co padają jej ofiarą NIE mogą liczyć
na normalną długość życia. Najwyższy też
czas aby każdy zrozumiał że jedyne
naprawdę bezpieczne elektrownie
i reaktory atomowe to te które nigdy NIE
zostały zbudowane lub które nigdy NIE
zostały uruchomione. Warto też
pamiętać o zasadzie postępowania Boga
opisanej w punkcie #N2 strony
pajak_na_prezydenta_2020.htm,
w punktach #A2.8 i #E2 strony
totalizm_pl.htm,
oraz w punktach #B4 i #B1 strony o nazwie
parasitism_pl.htm -
a stwierdzającej że każda
osoba która wykazuje pasywność wobec
niemoralności jaka dzieje się za jej wiedzą,
jest karana przez Boga równie surowo jakby
była wspólnikiem w popełnianiu tej
niemoralności. Wszakże zasada ta
powoduje że osoby które wiedzą o niemoralnym
rozprzestrzenianiu radioaktywności po Ziemi,
jednak nic NIE czynią aby aktywnie owo
rozprzestrzenianie spróbować zatrzymać,
będą potem tak potraktowani przez Boga
jakby byli wspólnikami tego rozprzestrzeniania -
np. umrą w młodym wieku na jakąś chorobę
zaindukowaną radioaktywnością, lub otrzymają
potomka zdeformowanego (czy poszkodowanego
jakoś inaczej) właśnie ową radioaktywnością.
Fotografie mutacji czarnych
kosów z Nowej Zelandii, które przed atomową katastrofą
z Fukushima w Japonii miały wyłącznie czarne pióra,
jednak obecnie u coraz większej liczby z których
radioaktywność powoduje wyrastanie łat z białych
piór, a także wyjaśnienia jak owa radioaktywność
prawdopodobnie powoduje mutacje u ludzi, pokazane
są i omawiane na "Fot. #T1" i w punkcie #T7 ze stronysolar_pl.htm.
#F2.
Jak radioaktywność z naszej żywności, wody i powietrza cichcem nas zabija indukowaniem chorób:
Motto:
"Popieranie lub bierność webec 'atomowej energii' zamieniającej naszą planetę w radioaktywne śmietnisko,
faktycznie jest przyspieszaniem własnej śmierci oraz zsyłaniem wrodzonych defektów na swych potomków."
Jeśli przeanalizować jak dzisiejsza "oficjalna
medycyna ortodoksyjna" opisuje przyczyny
czyjejś śmierci, wówczas się okazuje że podaje
ona tylko "przyczynę wynikową" (przykładowo
że ktoś umarł na raka, astmę, wysiadkę nerek,
itp.). Jednak niemal nigdy owa oficjalna medycyna
NIE docieka i NIE podaje do wiadomości
publicznej skąd wzięła się owa "przyczyna
wynikowa" czyjejś śmierci - czyli NIE docieka
ona "przyczyny pierwotnej". Innymi słowy, niemal
nigdy NIE docieka i ujawnia publicznie, czy
rak na którego ktoś umarł wynika z faktu iż
napołykał on zbyt wiele żywności skażonej
pierwiastkami radioaktywnymi, czy astma jaka
kogoś wykończyła wynika z faktu że w powietrzu
unosi się zbyt wiele śmiercionośnych izotopów
i zanieczyszczeń, czy wysiadka czyichś nerek
wynika że faszerował on swoje ciało pestycydami
lub jakimiś niebezpiecznymi izotopami i chemikaliami
zawartymi w żywności którą zjadał i wodzie którą
wypijał, itd., itp. W rezultacie najróżniejsi ślepi na
prawdę "ateistyczni naukowcy ortodoksyjni" mogą arogancko
kłamać nam w oczy stwierdzeniami w rodzaju że np.
w wyniku eksplozji w Czernobylu jakoby zmarło tylko
60 osób - po szczegóły patrz 3 w punkcie #F3 ze strony o nazwie
god_istnieje.htm.
Tymczasem istnieją najróżniejsze przesłanki aby posądzać,
że gdyby takie badania "przyczyn pierwotnych" śmierci
poszczególnych ludzi były jednak prowadzone na
Ziemi, wówczas nagle ludzkość doznałaby szoku.
Wszakże wówczas prawdopodobnie
największym zabójcą ludzi mogłoby okazać się
tzw. "pokojowe wykorzystanie energii atomowej",
a ściślej radioaktywność którą ludzie zjadają, wypijają
i wdychają, ponieważ na najróżniejsze sposoby
przedostaje się ona z elektrowni i reaktorów jądrowych
do naszej żywności, wody i powietrza. Wszakże
radioaktywność jest już nam znana jako bezpardonowa
przyczyna niektórych morderczych chorób, np. raka,
jakie wykańczają znaczącą proporcję ludzi. Wiemy
też że powoduje ona najróżniejsze mutacje, zwyrodnienia
i uszkodzenia genetyczne u ludzi - które także w
ostatecznym rozrachunku prowadzą do śmierci
swych ofiar. Radioaktywność jest też przyczyną
mutacji najróżniejszych alg, organizmów i żyjątek
które zatruwają i czynią niezdrową naszą żywność,
oraz utrudniają nam życie. (Ciekawe czy np. owa
epidemia kleszczy, która po około 2004 roku zaczęła
prześladować polskie lasy, NIE spodowana została
właśnie radioaktywnością przywianą z Francji aż
do polskich lasów? Podobnie czy owa epidemia
trujących ślimaków na plażach Nowej Zelandii -
opisana w punkcie #K1.6 strony o nazwie
newzealand_pl.htm,
też NIE została spowodowana radioaktywnością?)
Radioaktywność jest także powodem
masowego mutowania się najróżniejszych morderczych
wirusów i bakterii które potem stają się źródłem coraz
niebezpieczniejszych i nieznanych wcześniej chorób
na jakie umierają ludzie i zwierzęta. A tylko z punktu
#B1 strony o nazwie
plague_pl.htm
już wynika, że liczba takich nieznanych wcześniej zabójczych
chorób ostatnio raptownie rośnie. Powinniśmy też mieć
na uwadze, że radioaktywność może również wprowadzać
zakłócenia do prawidłowego funkcjonowania ludzkiego "programu
życia i losu" opisywanego m.in. na stronie internetowej o nazwie
immortality_pl.htm.
Z kolei zakłocenia w działaniu owego programu mogą
powodować niekontrolowane przerzucanie niektórych
ludzi do zupełnie odmiennych czasów. Jeśli takie
przerzucenie nastąpi do czasów w których owi
ludzie są ciągle żywi, wówczas mogą się oni nagle
znaleźć w miejscach i czasach których sami NIE
pamiętają ani w których nikt ich nie pamięta - tak
jak to mogło zajść z owym angielskim nastolatkiem
który w dniu 6 września 2011 roku tajemniczo
pojawił się w Berlinie po dwutygodniowym marszu
na północ przez bezludne lasy (po więcej szczegółów
na temat tego tajemniczego chłopca patrz artykuł
[1#F2] o tytule "Mystery boy emerges
after years in woods", tj. "nieznany chłopiec wyłania
się z lasów po latach", ze strony A12 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie z poniedziałku (Monday), September
19, 2011). Jeśli natomiast takie przerzucenie nastąpi
do czasów leżących już poza przedziałem życia tych
ludzi, wówczas nagle znikają oni bez śladu i nikt
nigdy nic o nich więcej już NIE słyszy.
#F3.
Tylko niemoralni i zupełnie odarci z rozsądku ludzie ciagle NIE widzą, że energia
jądrowa jest najdroższą, najniebezpieczniejszą i najbrudniejszą energią na Ziemi:
Motto:
"Monopol na wiedzę 'ateistycznej nauki ortodoksyjnej' i jej notoryczne unikanie ujawniania
drażliwych prawd, doprowadziły do sytuacji że najpotrzebniejszą inwestycją indywidualnych
ludzi staje się licznik Geigera, zaś najbezpieczniejszym
postępowaniem staje się sprawdzanie na promieniowanie wszystkiego co ludzie wkładają do ust" -
patrz "Fot. #T1" i punkt #T7 ze strony
solar_pl.htm.
Niemal każdy ulega dzisiaj krzykliwej reklamie
i za najpotrzebniejsze urządzenie domowe
uważa "komputer". Tymczasem w dzisiejszych
czasach najbardziej potrzebnym urządzeniem
okazuje się "licznik Geigera" do mierzenia
poziomu szkodliwej radioaktywności. Wszakże
dla powodów opisanych w punkcie #C2 tej strony,
ci którzy są opłacani za pilnowanie rozprzestrzeniania
się radioaktywności na Ziemi, czyli tzw. "ateistyczni
naukowcy ortodoksyjni", panicznie się boją ujawnić
nam prawdę na temat faktycznego poziomu
radioaktywności. Tymczasem doświadczenia
tych ludzi, którzy już pozakupywali sobie
liczniki Geigera, np. mieszkańców dzisiejszej
Japonii, nagle ujawniają nam zdumiewające fakty.
Przykładowo okazuje się że radioaktywność jest
już obecna w mleku matek - tak jak opisuje to artykuł
[7#M1.1] z punktu #M1.1 na stronie o nazwie
telekinetyka.htm.
Albo też okazuje się że w sklepach sprzedawana
jest wołowina w której zawartość radioaktywnego
cezu aż 6.5 razy przekracza legalnie dozwolony
poziom (który prawdopodobnie i tak jest już zawyżony
i niezdrowy - tyle że nikt NIE ma odwagi tego
zweryfikować) - po szczegóły patrz artykuł [8#M1.1]
z punktu #M1.1 na w/w stronie o nazwie
telekinetyka.htm.
Nie zapominajmy też tutaj o fakcie opisywanym
oficjalnie w artykule [2#F1] z punktu #F1 tej strony,
mianowicie że mięso sporej proporcji dzikich
świń z Niemiec jest już aż tak nafaszerowane
radioaktywnością, że zupełnie NIE nadaje się
do spożycia i musi być niszczone. Gdyby więc
liczniki Geigera
stały się dzisiaj równie powszechne jak komputery,
wówczas nagle byśmy się dowiedzieli prawd
"jeżących włosy na naszych głowach".
Wysoko płatni eksperci od "atomowej energii"
wmawiają społeczeństwu, że energia jądrowa ma
wiele zalet - np. jest "tania". Nie wliczają oni jednak
do "kosztów" tej energii ceny (ani kosztów corocznego "wynajęcia")
tych ogromnych już połaci wysoko cenionej ziemi,
którą owa energia już zamieniła w "radioaktywne
nieużytki" i wycofała z ludzkiego wykorzystania
na najbliższe kilkaset, a może nawet kilka tysiący,
lat. Nie wliczają oni też wartości tych ludzi którym
energia atomowa odebrała życie ani kosztów
leczenia tych deformacji i chorób ludzkich jakie
energia ta wywołała radioaktywnością. Wmawiają
oni także ludziom, że "energia atomowa" jest
"bezpieczna". Nie biorą jednak pod uwagę owej
eskalacji przyspieszania ludzkich zgonów, ani
tych chorób i defektów urodzeniowych, które
spowodowane zostały radioaktywnymi odpadami
pozostałymi właśnie po owej jakoby "bezpiecznej"
energii atomowej.
Eksperci od energii jądrowej opisują nam "idealną"
sytuację, jaka zaistniałaby tylko w świecie absolutnie
doskonałych ludzi - tj. ludzi którzy NIE postepują
niemoralnie ani NIE popełniają błędów i pomyłek.
Tymczasem faktycznie żyjemy w wysoce niedoskonałym
i niemoralnym świecie. Jeśli więc tylko w owym niedoskonałym
świecie coś jest okrywane sekretami i chronione
tajemnicą, tak że nikt postronny NIE patrzy takim
ludziom na ręce, wówczas niektórzy ich decydenci
zaczynają działać tam niemoralnie, np. "puszczają
z dymem radioaktywne odpady" - tak aby zatruwały
i uśmiercały one wszystkich naokoło. Ponadto wielu
ludzi wykazuje niedbałość, niechlujstwo, oraz brak
odpowiedzialności w sprawach bezpieczeństwa.
W rezultacie odpady radioaktywne, oraz produkty
atomowych wypadków wymykające się przez
niedbałość, lub rozproszone w rezultacie
wypadków, zwolna zamieniają naszą planetę
w radioaktywne śmietnisko. Stąd jedynym
sposobem aby zatrzymać ów proces skrytego
podtruwania radioaktywnością siebie i swoich
bliźnich, jest podjęcie zdecydowanych działań
aby całkowicie zablokować dalsze użycie energii
atomowej na Ziemi. Wszakże energia atomowa
wcale NIE jest jedynym źródłem energii zdolnym
zastąpić dotychczasowe spalanie węgla i ropy
naftowej.
#F4.
Gdyby niektórzy politycy i decydenci zachowywali się nieco moralniej,
nasza planeta NIE musiałaby być zamieniana w radioaktywny śmietnik:
W tym miejscu warto dodać, że użycie
energii atomowej, a stąd i źródła radioaktywności,
mogą być całkowicie wyeliminowane na Ziemi.
Filozofia totalizmu
wyjaśnia nam nawet dokładnie jak tego
eliminowania można dokonać (a ściślej
podaje nam receptury na tzw.
darmową energię -
której źródła są w stanie zastąpić w przyszłości
wysoce niszczycielską energię jądrową). Niestety,
wielu niemoralnych polityków oraz zasiedziałych
w swoich "wieżach z kości słoniowej" ateistycznych
naukowców ortodoksyjnych upiera się przy
eskalowaniu owych źródeł radioaktywności
w celu zaspokajania najróżniejszych swoich
ambicji osobistych. Jednocześnie "ateistyczna
nauka ortodoksyjna" - ciągle dzierżąca "monopol
na wiedzę", uparcie odmawia podjęcia badań
nad całkowicie nowatorskimi eco-źródłami
"bezzanieczyszczeniowej" energii - w rodzaju
owych sugerowanych przez totalizm
generatorów darmowej energii.
Cały punkt #I1 z odrębnej strony o nazwie
seismograph_pl.htm
poświęcony jest nawet omówieniu najbardziej
rażących przykładów takiego wręcz już chorobliwego
odmawiania podjęcia badań nad alternatywnymi
źródłami energii przez decydentów reprezentującymi
dotychczasową "ateistyczną naukę ortodoksyjną".
#F5.
Palące krople radioaktywnego deszczu w po-fukishimowej Nowej Zelandii -
czyli jak odkryłem, że radioaktywne odpady wcale NIE rozprzestrzeniają się
po świecie rozcieńczone równomiernie w objętości deszczu, a formują pojedyńcze
"gorące" krople gęsto upakowane radioaktywnością jaka mutuje i zapewne powoduje też raka skóry
(melanomę):
Motto: "jeśli przebywasz w Nowej Zelandii
(a najprawdopodobniej także w dowolnym innym miejscu na
Ziemi), oraz zaczyna właśnie padać deszcz, wówczas uciekaj
tak szybko jak tylko możesz pod jakiś dach, bowiem jeśli i na
ciebie spadnie opisywana tu paląca radioaktywnością kropla
deszczu, wówczas na przekór tego co stwierdzają naukowcy
i politycy, prawdopodobnie jednak wynikną później z tego
jakieś bardzo nieprzyjemne dla ciebie i dla twoich potomków
zdrowotne konsekwencje!"
Niniejszy punkt ma dosyć ciekawą historię,
od ujawnienia której postanowiłem zacząć
jego pisanie. Otóż w jakiś czas po zakupieniu
sobie w lutym 2012 roku małego mieszkanka
z ogródkiem w nowozelandzkim miasteczku
Petone,
moją uwagę zwrócił ptak nazywany "czarnym kosem"
jaki pod koniec 2012 roku urodził się gdzieś
w pobliżu tego mieszkania, poczym wraz ze
swą rodziną systematycznie pożywiał się
dżdżownicami łapanymi w moim ogródku.
Kos ten bowiem był mutantem, u
jakiego wśród idealnie u tych kosów czarnych
piór pojawiły się łaty z białych piór. Fotografię
tego wymutowanego czarnego kosa pokazałem
na "Fot. #T1cd" ze strony
solar_pl.htm.
Przed eksplozją atomową w Fukishima, Japonia,
czyli przed datą 11 marca 2011 roku (po szczegóły
patrz opis tej eksplozji przytoczony w punktach
#M1 do #M1.3 ze strony
telekinetyka.htm)
ja nigdy ani nigdzie w Nowej Zelandii NIE widziałem
takich mutantów czarnych kosów - zaś jako wysoce
spostrzegawczy naukowiec zawodowo wyszkolony
(a dodatkowo uczulony realizacjami swich "hobbystycznych"
badań) w odnotowywaniu wszelkich anomalii, gdyby
mutanty takie uprzednio istniały w Nowej Zelandii,
wówczas z całą pewnością ja bym je odnotował.
Jednak wkrótce po atomowej eksplozji w Fukushima,
tj. począwszy od 2012 roku, mutantów tych zaczęło
szybko przybywać w okolicach mojego miejsca zamieszkania.
Oczywistym wnioskiem jaki indukuje istnienie owych
nowozelandzkich mutacji, to że owe mutacje "czarnych
kosów" (a także prawdopodobnie i mutacje wielu innych
stworzeń i ludzi, naturalnie NIE pokrytych czarnymi
piórami, a stąd typowo nieodnotowalne dla innych)
najprawdopodobniej zostały spowodowane radioaktywnymi
opadami jakie wiatry przywiały z Fukushima w Japonii
aż do Nowej Zelandii leżącej na krańcach świata. Niestety,
przez długi czas ja NIE dysponowałem przyrządem do
pomiaru radioaktywności. NIE miałem więc jak sprawdzić,
co się dzieje z nowozelandzką radioaktywnością. Zaraz
jednak po tym jak udało mi się sfotografować przykłady
takich wymutowanych kosów, a stąd zaraz po tym jak
w punkcie #T7 swej strony
solar_pl.htm
byłem już w stanie ujawnić swym czytelnikom (i udokumentować)
istnienie tych mutacji kosów, postanowiłem aby przyrząd
taki sobie zakupić. Niestety, ku sporej swej frustracji
wkrótce odkryłem, że (podobnie jak wiele odmiennych
produktów łatwo dostępnych w innych krajach świata,
jednak chronicznie brakujących w sklepach NZ - np. paneli
słonecznych czy stalowych siatek przeciw-komarowych)
w sklepach Nowej Zelandii NIE daje się też nabyć mierników
radioaktywności. Dałem więc wyraz swej frustracji w
tej sprawie i w punkcie #T7 w/w swej strony o nazwie
solar_pl.htm
poskarżyłem się swym czytelnikom o owym braku mierników
radioaktywności w nowozelandzkich sklepach. W odpowiedzi
na to moje skarżenie się, jeden z czytelników (który współpracuje
ze mną przez wiele już lat) napisał mi email, że on posiada
taki miernik radioaktywności, który dobrze mu służył do pomiarów
jego otoczenia i żywności, zaś ponieważ już go NIE potrzebuje,
może mi go przesłać jako prezent świąteczny. Ja oczywiście
natychmiast z chęcią się zgodziłem i
monitor promieniowania produkcji rosyjskiej firmy "Radex" typu RD1706
dotarł do mnie już dnia 19 listopada 2015 roku - patrz jego
angielskojęzyczna instrukcja dostępna w PDF pod adresem
www.quarta-rad.ru/en/manuals/RD1706.pdf.
Po otrzymaniu monitora promieniowania natychmiast
zabrałem się za sprawdzane jak wygląda promieniotwórczość w
Petone
i w okolicach tego miasteczka. Niestety, w pierwszej fazie
pomiarów wszystko wyglądało jakoby było bezpieczne i w
normie. Typowi dzisiejsi naukowcy mogliby więc okrzyknąć,
że Fukushima nic NIE zmieniła w Nowej Zelandii - tak jak
przez wiele ostatnich lat sporo "naukowych autorytetów"
zwodziło ludzkość (bez późniejszego poniesienia za to
jakichkolwiek konsekwencji), że jakoby ocieplenie klimatu
ziemi jest iluzją i faktycznie to NIE istnieje. Znaczy, w Petone
ani w jego okolicy nie udało mi się wykryć żadnych "gorących
punktów" o niebezpiecznym poziomie promieniowania - chociaż
podwyższone promieniowanie tła na geologicznych faultach
pozwoliło mi poodkrywać jak faulty te faktycznie przebiegają
w naszym obszarze. (Okazało się wówczas, że najaktywniejsze
faulty geologiczne biegną dokładnie pod supermarketami
w jakich robimy zakupy i pod kościołem w jakiego mszach
uczestniczymy każdej soboty). Kiedy dyskutowałem ową
"normalność" swych pomiarów z darowującym mi omawiany
przyrząd, on wzmiankował możliwość, że prawdopodobnie
radioaktywność kiedyś spadła z deszczem m.in. na jajka
kosów lub na młode kosy - powodując ich mutowanie się,
poczym jednak wsiąknęła w ziemię i teraz NIE ma po niej
już śladów. Postanowiłem więc sprawdzić czy istnieją jakieś
dowody na taki przebieg zdarzeń. W Petone wiele bowiem
ujść ulicznych ścieków odprowadzanych jest bezpośrednio
do morza. Ujścia te znajdują się na petońskiej plaży, zaś do
niektórych z ich wylotów istnieje łatwy dostęp. Podjąłem więc
pomiary radioaktywności tła na jednym z takich wylotów,
który niemal zawsze jest dostępny. Okazało się, że tuż przy
nim, a także wzdłuż rowka, którym jego ścieki spływają w
poprzek plaży aż do morza, radioaktywność tła systematycznie
jest o około 50% wyższa niż radioaktywność otaczającej
ten ściek plaży. To zaś pozwala aby logicznie dedukować,
że faktycznie ściekiem tym okresowo spływają jakieś
radioaktywne odpady, które po wsiąknięciu w plażę ciągle
powodują lokalne podniesienie radioaktywności tła o owe
około 50%. W ten sposób ustaliłem więc pierwszą przesłankę
i materiał dowodowy, które zdają się potwierdzać, że
mutacje nowozelandzkich
czarnych kosów faktycznie powodowane są kroplami
radioaktywnych odpadów jakie spadają na Nową Zelandię
wraz z deszczem, a stąd jakie sporadycznie spadają
też na ptasie jajka lub pisklęta.
W rezultacie powyższego ustalenia o podwyższonej
radioaktywności tła na wylotach z miejskich ścieków,
podjąłem więc dokładniejsze poszukiwanie szkód
jakie mogą spowodować krople radioaktywnego
deszczu. Wkrótce też przypomniałem sobie owe
lokalne "popalenia" liści roślin z mojego ogródka -
patrz "Fot. #F1". Popalenia te widywałem na swym
ogródku już od dawna, jednak zawsze uważałem je za jakąś
formę choroby liści. Wszakże w Nowej Zelandii roślinność
atakowana jest aż cała gamą chorobotwórczych czynników,
przykładowo grzybicą, pleśniami, drożdżami, wirusami,
bakteriami, owadami, a nawet tzw. "mites". (Angielską nazwą
"mites",
zaś polską nazwą
"roztocza",
opisywany jest rodzaj miniaturowych pasożytniczych jakby
owadów ssących, tak małych iż typowo pozostają one
niewidoczne dla nieuzbrojonego oka, tj. o długości
mniejszej niż jedna-dziesiąta milimetra. Owe miniaturki
owadów pasożytują na ludziach, zwierzętach, owadach
i roślinach. Po roślinach typowo roznoszone są one przez
muchy lub przez inne owady, często formując na liściach
duże kolonie jakie albo zjadają tkankę liści powodując na
nich właśnie rodzaj jakby "popaleń", albo też swymi odchodami
indukując powstanie na liściach narostów po angielsku zwanych
"leaf galls".
Z tego co pamiętam z dawnych lat, to w Polsce ani w Europie
"mites" NIE stanowią dużego problemu, bowiem wyniszczające
je zimowe mrozy utrzymują ich mnożenie się na niskim poziomie.
Jednak łagodny morski klimat Nowej Zelandii pozwala owym
mites rozmnażać się bez końca. Stąd w NZ stanowią one
prawdziwą plagę.) Omawianych tu "popaleń" NIE wykrywam
w swym ogródku zbyt często. Wszakże trudno je wypatrzeć
i pojawiają się one na zupełnie przypadkowych liściach.
Stąd typowo nowe z nich odkrywam nie częściej niż raz
na miesiąc. Zawsze też zaraz po wykryciu niszczę je "tak
na wszelki wypadek" - gdyby bowiem były one powodowane
jakąś chorobą, wówczas ich zniszczenie zapobiegałoby jej
rozprzestrzenieniu się na resztę roślin mojego ogródka.
Niestety, kiedy dotarł do mnie monitor promieniowania, przez
jakiś czas żadne z tych popaleń NIE przypomniało mi o swoim
istnieniu. Dopiero po deszczu jaki spadł kilka nocy przed
30 listopada 2015 roku, odnotowałem nowe takie podwójne
kroplowate popalenie jakie pojawiło się na liściu małego
winogronka jakie usiłuję rozrosnąć. Ponieważ winogronko
to nadal jest jeszcze bardzo małe i ma jedynie kilka liści,
zaś owo "popalenie" było już trzecim z kolei jakie pojawiło
się na tym winogronku od NZ wiosny 2015 roku i jakie
nakłaniało do odcięcia już trzeciego z jego niewielu liści,
przez kilka dni NIE odcinałem tego liścia, bowiem wierzyłem,
że jego odcięcie i zniszczenie prawdopodobnie zaszkodzi
winogronku bardziej niż jego pozostawienie. Potem
jednak odnotowałem, że dokładnie ponad owym podwójnym
kroplowatym wypaleniem na liściu, istnieje też małe kroplowate
wypalenie przy końcówce młodej łodyżki tego winogronka,
jakie uśmierciło końcówkę tej łodyżki. Odciąłem więc ów liść
i wstawiłem go pod posiadany monitor promieniowania.
Wskazania monitora szybko podskoczyły o ponad 50%
wyżej niż wartość promieniowania tła. Znaczy, liść okazał
się być lekko radioaktywnym, chociaż jego położenie na
winogronku było takie, że owa kropla radioaktywnego deszczu
jaka spowodowała jego popalenie ześlizgnęła się lub odbiła
od liścia, poczym wsiąknęła do ziemi. Na liściu pozostała więc
jedynie śladowa radioaktywność z tej niesionej przez ową
kroplę. Ta sama kropla podczas swego upadku uderzyła też w
łodyżkę winogronka i spaliła ową łodyżkę. Aby udokumentować
owo ustalenie, w punkcie swego ogródka w jakim promieniowanie
tła było najniższe wykonałem zdjęcia pokazane poniżej na "Fot. #F1",
jakie dokumentują ów liść spalony radioaktywną kroplą deszczową,
a także utrwalają wskazania monitora radioaktywności po położeniu
go na liściu, oraz bez liścia (tj. kiedy jedynie wychwytywał on
promieniowanie tła).
Powyższe moje ustalenia okazują się reprezentować
sobą ogromnie ważne odkrycie, jakie wprowadza
dla nas wiele istotnych następstw. Przykładowo,
jednym z następstw tego odkrycia jest informacja
jaką zawarłem już w tytule i motto tego punktu, a jaka
prostuje wysoce niebezpieczny dla ludzi błąd, który
zawarty jest w obecnych poglądach na radioaktywne
odpady. Mianowicie, odkrycie to ujawnia, że radioaktywne
odpady roznoszone po świecie przez wiatry wcale
NIE zachowują się w sposób na jaki zapewne liczą
ci naukowcy i politycy, którzy są odpowiedzialni za
rozdysponowanie tych śmiertelnie niebezpiecznych
substancji "cichcem" i w możliwie najmniej "kłopotliwy"
dla siebie sposób. Chodzi bowiem o to, że po dostaniu
się do atmosfery odpady te wcale NIE rozcieńczają się
w całej objętości deszczu z jakim potem spadają na
Ziemię, a raczej radioaktywne
odpady formują w deszczu odrębne "gorące" krople,
w jakich radioaktywność wykazuje na tyle wysokie
stężenie, że po upadku na rośliny, zwierzęta, ptaki,
lub ludzi, radioaktywność ta powoduje wypalenia,
mutacje oraz zapewne indukowanie raka.
Konsekwencją tej cechy radioaktywnych odpadów
jest więc, że obecnie każdy deszcz jest
niebezpieczny dla zdrowia i życia, ponieważ najwyraźniej
każdy deszcz zawiera w sobie pojedyńcze krople z
silnie stężoną radioaktywnością - stąd przed każdym
deszczem obecnie należy szybko chować się pod dach.
Przykładem innego następstwa opisywanego tutaj
mojego odkrycia o istnieniu takich zabójczych kropel
deszczu, jest świadomość, że takie palące, mutujące
i zapewne indukujące raka krople zawierające w sobie
stężoną radioaktywność, prawdopodobnie służą też
wymierzaniu uniwersalnej sprawiedliwości na sposób
i z dotrzymaniem zasad, jakie starałem się wyjaśnić
czytelnikom w punkcie #N2 swej strony o nazwie
pajak_na_prezydenta_2020.htm.
Moim jednak zdaniem, istnieje też jeszcze ważniejsze
następstwo opisywanego tutaj mojego odkrycia, że w
dzisiejszych czasach wraz ze zwykłym deszczem, jaki
typowo jest nieszkodliwy dla ludzi, spadają też pojedyńcze
krople wysoko skoncentrowanych radioaktywnych odpadów,
jakie zapewne są zabójcze dla ludzi, fauny i flory. Mianowicie,
następstwem tym jest już obecnie wyglądające na bliższe
prawdy od dotychczasowego, wyjaśnienie dotychczasowych
dziwnych zagadek związanych z rakiem skóry nazywanym
"melanoma".
(Odnotuj, że dotychczas melanoma była wyjaśniana przez
oficjalną medycynę i naukę jako rak skóry powodowany
wyłącznie nadmiarem promieniowania UV otrzymywanego
podczas opalania się.) Przykładowo wyjaśnienie zagadki
(1), dlaczego melanoma najpierw pojawia się na
skórze ludzi w formie jakby "piegów" o kroplowatym kształcie
niemal identycznym do kształtu wypalenia na liściu pokazanego
tutaj na "Fot. #F1a". Albo wyjaśnienie zagadki (2),
dlaczego przed rozpoczęciem przez mocarstwa światowe
próbnych eksplozji z bronią jądrową, melanoma NIE istniała
na Ziemi, a także zagadki (3) dlaczego największe
nasilenie melanomy występuje w Australii i Nowej Zelandii -
czyli w krajach położonych najbliżej poligonów doświadczalnych
z południowego Pacyfiku, na których dokonywanych
było najwięcej próbnych eksplozji bomb atomowych.
Albo wyjaśnienie zagadki (4) dlaczego po eksplozji
atomowej w Fukushima (Japonia), w krajach takich jak Nowa
Zelandia, Australia, oraz kilku innych, niebo nad którymi
jest owiewane wiatrami (m.in. silnymi "jet stream")
bezpośrednio wiejącymi od Japonii, ostatnio
obserwuje się wprost "epidemiczne" nasilanie się
melanomy
i to na przekór kolejnej zagadki (5), że naukowcy
twierdzą iż od jakiegoś już czasu jakoby zanika owa
"dziura ozonowa" (która dotychczas była obciążana
odpowiedzialnością za powiększone promieniowanie
UV, a stąd i za powodowanie melanomy), a także na
przekór zagadki (6) iż przemysł kosmetyczny
ostatnio dostarcza ludności coraz efektywniejszych
kremów do opalania jakie blokuja promieniowanie UV,
a stąd powinny zapobiegać "melanomie", zaś (7)
ludzie coraz powszechniej nakładają te kremy przed
wystawieniem swej skóry na działanie słońca i promieniowania
UV i dlatego liczba przypadków melanomy powinna spadać,
a NIE się zwiększać. Rozwiązanie tych zagadek wyłania się
z prostego faktu, że jak dotychczas oficjalna medycyna
nawet NIE rozważała, iż faktycznie to może istnieć jakiś
inny powód pojawiania się melanomy niż wyłącznie nadmiar
promieniowania UV jaki otrzymują opalający się ludzie.
Wszakże istnienie
sporadycznie spadających wraz z deszczem, opisywanych
tutaj pojedyńczych kropel wysoko-skoncentrowanych
radioaktywnych odpadów, sugeruje że prawdopodobnie
prawdziwym powodem melanomy jest upadek owych
radioaktywnych kropel na ludzka skórę.
Natomiast naświetlenie skóry promieniowaniem UV
być może jedynie czyni tę skórę nieco bardziej podatną
na zaincjowanie melanomy owymi radioaktywnymi
kroplami, jednak wymienione powyżej dziwne zagadki
melanomy sugerują, że samo w sobie promieniowanie
UV zapewne NIE stanowi jeszcze powodu dla jej zaistnienia.
Wszakże na promieniowanie UV ludzkość wystawiona
jest już od chwili stworzenia, czyli od 6 tysięcy lat, zaś
melanoma pojawiła się na Ziemi dopiero wraz z pierwszymi
eksplozjami bomb atomowych i wraz z odpadami z reaktorów
jądrowych. Ponadto, jak wyjaśniam to w punkcie #A1 niniejszej
strony, wszystko co Bóg stworzył było "bardzo dobre" - tj.
zanim ludzie popsuli to co Bóg stworzył, zarówno ludzka
skóra jak i UV promieniowanie współistniały i współpracowały
ze sobą, a NIE nawzajem się niszczyły.
Jako naukowiec mam tu jednak obowiązek też poinformować,
że z naukowego punktu widzenia opisywane tu moje
ustalenia zapewne będą budziły sporo zastrzeżeń.
Wszakże ja wcale NIE jestem ekspertem w sprawach
promieniowania, stąd to co tu opisuję poustalałem
i udokumentowałem tylko jako "amator" i "bobbysta" -
opierając się wyłącznie na swej logice i mocy dedukcji.
Na dodatek, wszystko to bazuje na pojedyńczych pomiarach.
Tylko bowiem pojedyńcze pomiary udało mi się dotychczas
wykonać, jako że na dowody istnienia omawianych
tu indywidualnych kropel deszczu zawierających silnie
stężone radioaktywne odpady należy aktywnie "polować" -
ponieważ okazują się one być równie iluzoryczne
(nieuchwytne) jak iluzoryczne są np.
wehikuły UFO
czy
dowody na istnienie Boga
(które przecież od wielu już wieków zwodzą swą
inteligencją i nieuchwytnością rutynowo postępujących
zawodowych naukowców). Tymczasem Biblia
nakazuje, że każdą sprawę należy opierać na co
najmniej dwóch lub trzech niezależnych świadkach
lub potwierdzeniach (patrz punkt #C5 na stronie
biblia.htm).
Stąd "czy" albo "kiedy" będę mógł dokonać następnych
podobnych pomiarów, tego narazie NIE wiadomo.
Wszakże będzie to zależało od wysoce przypadkowego
upadku dalszych palących kropel deszczu na któreś
z liści w moim ogródku, jakie to liście na dodatek
muszę potem zobaczyć, odnotować, zidentyfikować,
pomierzyć i udokumentować - zanim one same odpadną
lub ulegną zniszczeniu. Niestety, odnotowanie, przebadanie
i udokumentowanie owych kropel wcale NIE będzie
takie pewne i łatwe. Wszakże już obecnie jest mi
doskonale wiadomym, że mechanizmy moralne tak działają,
iż odkrycie, potwierdzenie i upowszechnienie dowolnej
prawdy wymaga pokonania całej masy krótkoterminowych
przeszkód i przeciwności jakie tzw. "pole moralne" zawsze
stawia na drodze ludzi poszukujących prawdy - co szerzej
wyjaśniam w punktach #C4.2 i #C4.7 swej strony o nazwie
morals_pl.htm.
Stąd z góry wiadomo, że potwierdzenie i upowszechnienie
prawdy na temat opisywanych tutaj pojedyńczych kropel
skoncentrowanej radioaktywności spadających z deszczem
będzie krótkoterminowo utrudniane przez owo "pole moralne",
a stąd wcale NIE będzie łatwe i będzie wymagało pokonania
licznych trudności, jakie ujawnią się dopiero w przyszłości,
a przebicie się przez jakie typowo NIE jest możliwym dla
hobbysty-emeryta samotnie badającego sprawę decydującą
o zdrowiu i życiu praktycznie całej ludzkości. Z tych więc
powodów mam nadzieję, że to co tutaj opisuję zainspiruje
też innych badaczy i czytelników jakim zależy na poznaniu
i upowszechnieniu prawdy, do włączenie się do tych badań
i podjęcia podobnych do moich "polowań" na owe pojedyńcze,
niszczycielskie krople palącego deszczu radioaktywnego.
Zapraszam też każdego i apeluję tu do każdego, kto zna
się na promieniotwórczości i posiada wymagane oprzyrządowanie,
aby powtórzył i sprawdził moje wyniki. Wszakże z tego co
dotychczas ustaliłem, a co w sensie naukowym jest dopiero
wstępnym zidentyfikowaniem generalnego obszaru i kierunku
w jakim wszyscy powinniśmy teraz podjąć "polowanie" na
prawdę, zdaje się wynikać dosyć oczywisty wniosek, że w
deszczu jaki spada na Nową Zelandię (a stąd niemal na
pewno i w deszczu jaki spada obecnie w dowolnym każdym
innym kraju świata), co jakiś czas spadają pojedyńcze
krople, które niosą w sobie silnie stężoną radioaktywność
zdolną do powodowania m.in. mutacji genetycznych, a
najprawdopodobniej również i raka (np. "melanomy").
Pechowo jednak dla nas, radioaktywność ta jest wysoce
nieuchwytna. Wszakże po upadku na ziemię szybko
wsiąka ona w glebę, spływa do morza, lub jest rozpraszana
w otoczeniu. Generalnie więc rzecz biorąc, owe typowe
rutyniarskie pomiary zawodowych naukowców narazie
NIE są w stanie wykrywać jej niszczycielskiej mocy -
a dla jej wykrycia i przebadania konieczne staje się
realizowanie rodzaju "polowania" specjalnie nastawionego
na jej wykrycie. Na przekór jednak swej nieuchwytności,
niszczycielskie działanie tych pojedyńczych kropel
radioaktywności już obecnie jest niebezpiecznie dla
ludzi, flory i fauny - jak już dowiodły tego mutacje
nowozelandzkich czarnych kosów, oraz opisane tutaj
popalenia liści. Wypada więc też się zastanowić, co
zapewne się stanie, jeśli taka paląca kropla stężonej
radioaktywności spadnie np. na brzuch kobiety w ciąży -
a kobietą tą może przecież być np. twoja żona lub krewna.
Na dodatek, z upływem czasu radioaktywność ta będzie się
akumulowała w naszym otoczeniu - tak jak akumulowało
się dotychczasowe ocieplenie klimatu (którego istnieniu
sporo zawodowych naukowców dotychczas zaprzeczało).
Skoro więc niszczycielska moc owej palącej radioaktywności
sporadycznie zawartej w pojedyńczych kroplach deszczu,
już obecnie ujawniła się w formie mutacji opisywanych tu
nowozelandzkich czarnych kosów, dlatego, podczas kiedy
oficjalna nauka i rządy będą nadal wygodnicko milczały
w sprawie owego śmiertelnego niebezpieczeństwa
sporadycznie spadającego na ludzi wraz z deszczami, ja mam
tutaj radę-ostrzeżenie dla czytelnika - jaką podsumowałem
też w motto tego punktu. Stwierdza ona: "jeśli
przebywasz w Nowej Zelandii (a najprawdopodobniej także
w dowolnym innym miejscu na Ziemi), oraz zaczyna właśnie
padać deszcz, wówczas uciekaj tak szybko jak tylko możesz
pod jakiś dach, bowiem jeśli i na ciebie spadnie opisywana tu
paląca kropla deszczu ze stężoną radioaktywnością, wówczas
na przekór tego co stwierdzają naukowcy i politycy, prawdopodobnie
jednak wynikną później z tego jakieś bardzo nieprzyjemne dla
ciebie i dla twoich potomków zdrowotne konsekwencje!"
Przez jakiś dziwny zbieg okoliczności, ja już obecnie
jestem też w stanie wyestymować zgrubnie, jaka jest "roczna gęstość"
spadania w Nowej Zelandii opisywanych tutaj pojedyńczych
palących kropel radioaktywnego deszczu. Możliwość
tego wyestymowania stwarza mi bowiem nietypowa
historia maleńkiej winogronki, której liść poddałem
opisywanym tu sprawdzeniom. Około 30 cm gałązkę
owej winogronki podarowała mi sąsiadka zimą 2014
roku. Wcześniej sąsiadka ta, komentując moje wysiłki
obsadzania winoroślami (jakie uprzednio zakupywałem
w NZ sklepach) wszystkich płotów naszego mieszkania,
opowiedziała mi o smakowitych czarnych winogronach,
które rosły w domu jej rodziców. Na moją prośbę zimą
odcięła potem gałązkę od winorośla swych rodziców
i mi ją podarowała. Zaraz po otrzymaniu tej gałązki
ja ją posadziłem - początkowo w doniczce (tak abym
mógł ją potem przenosić w najbardziej nasłonecznione
miejsca swego ogródka). Faktycznie też wiosną 2014
roku zaczęła z niej wyrastać mała winogronka. Latem
ją przesadziłem do już trwałego jej miesca wzrostu,
gdzie urosła do wysokości około 50 cm. Jednak potem
jesienią i zimą kilkakrotnie dopadł ją australijski szkodnik zwany
"possum",
który gnieździ się gdzieś w pobliżu mojego ogródka
i nocami obgryza z niego wszystko co w nim rośnie,
tj. gałązki, liście, owoce, itp. Owe "possums" to ogromnie
żarłoczne nocne szkodniki, jakie obecnie sieją spustoszenie
w roślinności Nowej Zelandii - gdzie NIE mają one
żadnych naturalnych wrogów (poza ludźmi). Ich
żarłoczność jest podobna jak słynnych i już przysłowiowych
"diabłów tasmańskich"
(kilka których niedawno też już sprowadzono do NZ).
Tyle, że te "diabły" żywią się mięsem, zaś "possums"
pożerają roślinność. Zimą 2015 roku omawiana winogronka
została tak pożarta przez takiego possum, że obawiałem
się iż mi uschnie. Na wiosnę wyrósł jednak na niej jeden
liść i pęd. Aby więc uchronić ją przed następnymi nocnymi
atakami owego żarłocznego possum, obecnej wiosny
2015 roku kupiłem płat płaskiego, giętkiego pleksiglasu
o grubości 1 mm i otoczyłem tę winogronkę rodzajem
zwiniętej z niego w rulon i powiązanej sznurkiem przeźroczystej
pleksiglasowej tuby o średnicy około 25 cm i wysokości
70 cm - patrz zdjęcie z "Fot. #F2". Tuba ta NIE
tylko chroni winogronkę przed żarłocznością owego
possum, ale także powoduje, że na winogronkę deszcz
może jedynie upadać przez górne otwarcie tuby o polu
powierzchni równym około f=490 cm kwadratowych. Liście
owej winogronki obecnie zajmują też całą tę powierzchnię.
Ponieważ ja szczególnie troskliwie dbam o ową winogronkę,
podlewając ją i sprawdzając niemal codziennie, przez około
trzy miesiące (d=91) jakie upłynęły od czasu wyrośnięcia
wiosną jej obecnych liści, odkryłem na niej (i usunąłem z niej)
już trzy liście (i=3) popalone w opisywany tu sposób - tyle że
dwóch pierwszych liści NIE miałem jeszcze czym pomierzyć
na promieniowanie. To więc już obecnie pozwala mi wyestymować,
że w okresie całego roku, na powyższą powierzchnię otwarcia
tuby statystycznie spada około r=12 kropel gorącego radioaktywnego
deszczu - czyli, że w okresie roku jedna taka kropla statystycznie
spada na każde około u=40 cm kwadratowych powierzchni
mojego ogródka, a najprawdopodobniej i całej Nowej Zelandii.
Innymi słowy, wyznaczona algorytmem jaki przytaczam poniżej
roczna gęstość gorących
kropel radioaktywnego deszczu, dla Nowej Zelandii
wynosi około jedna radioaktywna kropla na każde u=40
cm kwadratowych nowozelandzkiej powierzchni.
Znaczy, moja winogronka już pozwoliła mi wyestymować,
że na każdy kwadracik powierzchni NZ o boku nieco
ponad 6 cm spada jedna omawiana tu gorąca kropla
radioaktywnego deszczu na rok. Czyli na każde około
jeden i pół metra kwadratowgo powierzchni NZ - czyli
na każde pole powierzchni jaką dowolny deszcz typowo
moczy na pojedyńczej osobie, statystycznie rzecz biorąc
każdego dnia powinna spadać jedna taka mutująca
i rakotwórcza radioaktywna kropla deszczu. (Oczywiście,
w praktyce deszcz NIE pada każdego dnia. Stąd kiedy
zacznie już padać, faktycznie na owo pole powierzchni
spadnie więcej niż jedna kropla - stąd się zapewne bierze
tak wiele dzisiejszych przypadków melanomy.) Ponieważ
zaś NZ leży na krańcu świata, czyli z dala od większości
reaktorów atomowych oraz z dala od miejsc największych
nuklearnych katastrof i wycieków radioaktywności,
(np. z dala od Three Mile Island, Czernobyla, Fukushima, itp.),
w innych krajach świata prawdopodobnie gęstość
spadania takich gorących kropel radioaktywnego
deszczu jest wyższa - stąd aby czytelnik "wiedział co
się dzieje" proponuję aby spróbował oszacować u
siebie roczną gęstość tych kropel - tak jak opiszę
to poniżej. Aczkolwiek owych palących kropel spada
zbyt mało aby w okresie życia pojedyńczej osoby
spowodowały one jakieś znaczące zmiany globalnej
ziemskiej radioaktywności (a stąd aby zostały one
wykryte i okrzyknięte "niebezpiecznymi" przez
rutynowo postępujących zawodowych naukowców),
moim zdaniem jest to już wystarczająco dużo aby
w przyszłości zakumulować w glebie tyle
radioaktywności, że może to spowodować
wymutowanie się, degenerację i wymarcie całej przyszłej
ludzkości. Wszakże dla niektórych izotopów zawartych
w atomowych odpadach radioaktywność pozostaje
niszczycielską czasami nawet przez wiele tysięcy lat.
NIE zwlekajmy więc aż z radioaktywnością powtórzy
się ta sama historia jak ze zwlekaniem zaradzeniu
ocieplania się klimatu - szczególnie, że obecnie
już niepowstrzymalnie pogłębiający się kataklizm
ocieplania się klimatu jakaś niewielka grupka ludzi
zapewne będzie w stanie jakoś przeżyć (po więcej
szczegółów patrz punkt #T1 ze strony o nazwie
solar_pl.htm),
za to nadmierny wzrost zabójczej radioaktywności
z pewnością uśmierci całą ludzkość - czyli uśmierci
też wszystkich potomków dzisiejszych ludzi.
***
Z uwagi na powagę opisywanej tu sytuacji, warto
więc byłoby, aby każdy świadomy czytelnik tej strony
spróbował sam się przekonać, jak roczna gęstość "u"
spadania gorących kropel radioaktywnego deszczu
w miejscu jego zamieszkania, porównuje się do
wyestymowanej powyżej gęstości spadania tych
gorących radioaktywnych kropel w Nowej Zelandii.
Chodzi bowiem o to, że opisana powyżej moja metoda
owego estymowania tej rocznej gęstości może teraz
być powtórzona praktycznie przez niemal każdego
czytelnika dysponującego ogródkiem - tj. nawet
przez czytelnika który (podobnie jak kiedyś ja)
NIE jest w stanie zakupić w swoim kraju jakiegokolwiek
miernika radioaktywności. Wszakże dobrym wskaźnikiem
radioaktywności okazują się być też liście niektórych
delikatnych roślin (np. jak już przekonałem się o tym
w swoim ogródku, z pewnością są nim liście winogron) -
tj. liście jakie ujawnią na sobie dyskutowane w tym punkcie
i pokazane na zdjęciu z "Fot. #F1a" poparzenia kroplami
radioaktywnego deszczu. Aby wyestymować roczną
gęstość spadania takich gorących kropel radioaktywności
w miejscu zamieszkania czytelnika, używając ten sam
algorytm estymacji jaki ja użyłem
w Nowej Zelandii i jaki tutaj opisuję, należy
więc wykonać co następuje:
1.
Posadzić w swoim ogródku jedną lub kilka niewielkich roślin
o delikatnych liściach, np. młode winogrona. (Być może,
że eksperyment ten uda się też na dowolnych innych roślinach
o dużych delikatnych liściach, np. na grochu, pomidorze,
ziemniaku, itp.) W celu tego posadzenia wcale NIE trzeba sadzonki
zakupywać w sklepie, a pod koniec zimy (ale jeszcze przed
czasem kiedy np. winogrona zaczynają wykształtowywać wiosenne
pączki) można np. posadzić w ziemię gałązkę winogronową o
długości pomiędzy około 30 a 90 cm - którą zapewne z chęcią
podaruje nam uczynny sąsiad. Winogrona bowiem wyrastają
z posadzonych pędów i gałęzi - dokładnie tak samo jak czynią
to wierzby. Co ciekawsze, aby zwiększać produkcję winogron,
każdej zimy należy je obcinać (czyli darowując nam taką
gałązkę-sadzonkę sąsiad też na tym skorzysta). Stąd po
takim obcinaniu zawsze pozostają właśnie zbędne gałązki,
jakie można potem użyć jako sadzonki. Początkowo radzę
te sadzonki posadzić w dużych doniczkach, a dopiero po kilku
miesiącach przesadzić je w docelowe miejsca (roślinami w
doniczkach łatwiej bowiem się opiekować). Oczywiście, opisywany
tu eksperyment można też przeprowadzić na już rosnących
roślinach - tyle że typowo są one już duże, a stąd potem
pojawi się techniczna trudność z otoczeniem ich przeźroczystą
tubą o znanej powierzchni wlotowej dla deszczu.
2.
Latem wybrać do eksperymentów roślinę (np. winogronko),
która się nam przyjęła i wykształtowała najwięcej liści.
W tym celu ową roślinkę należy otoczyć jakąś
przeźroczystą tubą, tak że deszcz jaki będzie spadał
na jej liście będzie mógł wlatywać jedynie przez
możliwą do wyliczenia powierzchnię górnego wlotu
owej tuby - tak jak ilustruje to zdjęcie z "Fot. #F2".
Podlewanie tej roślinki należy potem dokonywać
wlewając wodę przy jej korzeniach (u spodu tuby) -
tak aby woda ta przypadkowo NIE połamała jej liści
ani NIE spowodowała jakichś mylących śladów na
jej liściach. Średnicę tej tuby należy tak dobrać, aby
cały jej przekrój pokryty był liściami kontrolnej roślinki
(np. winogronka), czyli aby krople deszczu wpadające
do tej tuby miały maksymalną szansę wylądowania na
jednym z owych liści.
3.
Zapisać sobie datę podjęcia systematycznych obserwacji
liści tej roślinki (np. winogronka), oraz zapisywać też daty
pojawienia się każdego z kroplowatych wypaleń na owych
liściach - tj. wypaleń podobnych do tych pokazanych
na zdjęciu liścia z "Fot. #F1a". (Odnotuj, że takie poparzenia
liści radioaktywnością NIE znikają samoczynnie, stąd swojej
kontrolnej roślinki NIE musi się sprawdzać codziennie,
a można to czynić np. tylko około raz na tydzień.) Każdy
taki poparzony liść radzę też odcinać, zaś po jego
pomierzeniu i sfotografowaniu - ostrożnie i bezpiecznie
się go pozbyć.
4.
Jeśli ma się miernik promieniowania, wówczas warto
zmierzyć i zapisać sobie o ile wyższe od promieniowania
tła jest promieniowanie wydzielane z każdego kroplowato
popalonego liścia. Jeśli zaś NIE ma się miernika
promieniowania, wówczas trzeba zaakceptować (tj. przyjąć
tzw. "założenie"), że wysokość owego promieniowania z
pewnością jest niebezpiecznie duża - skoro spowodowała
ona popalenie liścia. Jeśli ma się aparat fotograficzny albo
komórkę (telefon) z kamerą, wówczas warto też dokumentować
sobie fotograficznie każde wypalenie.
5.
Kiedy pod koniec lata liście kontrolnej rośliny staną
się już sfatygowane i nieczułe, należy zakończyć eksperyment
i zapisać sobie datę tego zakończenia. Następnie
wiedząc już przez ile dni "d" prowadzenia tego eksperymentu,
ile gorących kropel "i" radioaktywnego deszczu powodujących
wypalenia liści spadło na kontrolną roślinkę, można ze wzoru
r=365xi/d (w którym symbole "x" i "/" są znakami mnożenia i
dzielenia) wyliczyć ilość "r" palących kropel radioaktywnego
deszczu statystycznie spadających w danej lokacji w okresie
całego jednego roku. Następnie znając pole "f" powierzchni
wlotu do przeźroczystej tuby otaczającej kontrolną roślinkę,
ze wzoru u=f/r daje się też wyliczyć jaka jest roczna
gęstość "u" spadania gorących kropel radioaktywnego deszczu
w naszym miejscu zamieszkania. Byłbym wdzięczny za
przysłanie mi uzyskanych w ten sposób wyników "u", "f" i "r",
wraz z krótkim opisem użytej przez siebie roślinki kontrolnej
i ewentualnymi innymi danymi tego eksperymentu.
Powinienem tu dodać, że na dodatek do zdobycia
wiedzy (wszakże "wiedzieć to podejmować trafniejsze
decyzje"), eksperyment ten pozwala też wzbogacić
swój ogródek np. o nową winoroślę, jaka w około
4 lata później będzie wynagradzała nasz wysiłek
rodzeniem smacznych owoców (w zgodzie z
opisywaną w punkcie #C4.2 strony
morals_pl.htm
zasadą działania "pola moralnego", że każdy moralnie
poprawny wysiłek jest wynagradzany w długoterminowym
działaniu tego pola).
Fot. #F1abc: Oto fotografie liścia popalonego pojedyńczą kroplą
radioaktywności spadającej sporadycznie z deszczem w nowozelandzkim miasteczku
Petone.
Najprawdopodobniej to właśnie takie pojedyńcze krople deszczu
nasycone palącą radioaktywnością powodują mutacje czarnych kosów
opisane w punkcie #T7 i pokazane na "Fot. #T1" ze strony o nazwie
solar_pl.htm,
a być może to też one są odpowiedzialne za opisaną powyżej
"epidemię" melanomy. Odnotuj, że fakt pojawiania się takich
pojedyńczych kropli zawierających palące radioaktywne odpady,
w deszczach odległej od reszty świata Nowej Zelandii, praktycznie
też oznacza, iż podobne krople mutującego, a zapewne i rakotwórczego
oraz chorobotwórczego deszczu, prawdopodobnie spadają także
w każdym innym miejscu Ziemi. Tyle, że ponieważ są to
tylko pojedyńcze krople pooddzielane nawzajem od siebie
czasem i przestrzenią, ich wykrycie jest bardzo trudne
(jeśli NIE zupełnie niemożliwe) dla zawodowych naukowców
jacy swój zawód wykonują jedynie rutynowo, a stąd jacy
NIE wkładają w swe badania i w "polowania" na prawdę
całej swej spostrzegawczości, logiki, oraz chęci docieknięcia
nawet najbardziej niepopularnej prawdy (tj. prawdy jaka w
przypadku zawodowych naukowców ma potencjał narażenia
lub nawet zupełnego zniszczenia ich dobrze płatnych karier).
Stąd na przekór tego co oficjalnie stwierdzać będą naukowcy
i politycy, warto jednak brać pod uwagę moją radę-ostrzeżenie
jakie podałem w motto do punktu #F5 tej strony.
(Kliknij na wybrane zdjęcie aby zobaczyć je w powiększeniu.)
Fot. #F1a (lewa):
Zdjęcie opisywanego tu liścia, który spowodował
napisanie punktu #F5 tej strony. Przytaczam je
tutaj ponieważ liść ten dostarcza potwierdzenia,
że na Nową Zelandię, a stąd zapewne i na każde
inne miejsce Ziemi, sporadycznie spadają z deszczem
pojedyńcze krople pełne palącej radioaktywności
potencjalnie zdolnej spowodować mutacje, raka
i/lub inne kłopoty zdrowotne. Powyższy liść był ustawiony na
winoroślu pod tak znacznym kątem, że owa pojedyńcza
radioaktywna kropla faktycznie jedynie po nim się prześlizgnęła,
dotykajac go w dwóch miejscach, poczym wsiąknęła w glebę.
Na liściu pozostała więc jedynie jakaś minimalna proporcja
jej radioaktywnej zawartości. Niemniej nawet taka jej
minimalna zawartość powodowała wzrost wskazań
monitora promieniowania - co dokumentują i wyjaśniają
zdjęcia (b) i (c). Odnotuj, że promieniotwórczość niektórych
odpadów zanika ogromnie wolno - czasami dopiero po
upływie wielu tysięcy lat. Stąd fakt, że
na Nową Zelandię (a zapewne też i na każdy inny kraj świata)
spadają obecnie z deszczem jedynie pojedyńcze krople
pełne palących radioaktywnych odpadów, wcale NIE oznacza,
że radioaktywność ta znika, a wręcz przeciwnie, oznacza
że zwolna i nieodnotowalnie okumuluje się ona w glebie
(tak jak zwolna i nieodnotowalnie akumuluje się efekt
zmiany klimatu), a stąd że z czasem radioaktywność ta
może stać się aż tak wszechobecna, iż zatruje ona wszelką
żywność, a w przyszłości pouśmierca też wszystkich ludzi! Fot. #F1b (środek):
Zdjęcie wskazań monitora promieniowania umieszczonego
na omawianym tu liściu. Po ustawieniu tego monitora
na liściu jego wskazania podwyższały się o ponad 50%
w stosunku do tego ile one wynosiły kiedy w danym i
dokładnie tym samym miejscu monitor rejestrował jedynie
promieniowanie tła. (Wskazania monitora promieniowania
typowo jednak ulegają zmianie jeśli przeniesie się go w
jakieś odmienne miejsce.) Powyższe zdjęcie pokazuje wskazanie
wynoszące 0.15 mikro-Sieverts na godzinę (tj. 0.15 μS/h) -
co nadal zakwalifikowuje je do dozwolonego i bezpiecznego
poziomu. Oczywiście, ponieważ promieniowanie tła oscyluje,
również wskazania odczytywane z liścia podczas moich pomiarów
oscylowały w zakresie od 0.13 do 0.15 μS/h. W innych punktach
ogródka wskazania te były inne. Jednak pokazany tu liść zawsze
dawał wskazania wyższe o ponad 50% od samego promieniowania
tła w danym miejscu.
Fot. #F1c (prawa):
Kolejne zdjęcie pstryknięte w tym samym miejscu mojego ogródka. Tym razem
dokumentuje ono jedynie wskazania promienowania tła odczytane w krótkim
czasie po odczycie (b). Do wykonania pokazanych tu fotografii celowo wybrałem
miejsce w swym ogródku, które dawało najniższe promieniowanie tła, bowiem
tego dnia odmienne miejsca mojego ogródka dawały promieniowania tła jakich
najniższe wartości obniżały się do poziomu mieszczącego się gdzieś w granicach
pomiędzy 0.07 a 0.10 μS/h. (Odnotuj też, że na każdej fotografii celowo utrwalałem wycinek
trawnika, aby upewnić oglądającego, iż wszystkie swe pomiary dokonywałem
zawsze w tym samym miejscu ogródka - bowiem w innych miejscach ogródka
promieniowanie tła mogłoby być odmienne. Wszakże wszystkie fotografie wykonywałem
z tzw. "wolnej ręki", czyli bez użycia statywu - co, niestety, powoduje że każde zdjęcie
zostawało ujęte pod nieco innym kątem i zapewne z nieco odmiennej wysokości.
Niemniej sfotografowanie także trawnika pozwala oglądającemu odnotować
ułożenie kwiatków i trawy. To zaś ułożenie upewnia ogladającego, że utrwalone
tu pomiary wykonywałem zawsze w tym samym miejscu, bowiem owa drewniana
podkładka jaką użyłem dla wyeksponowania liścia, przez cały czas leżała
i była fotografowana w dokładnie tym samym punkcie ogródka i tym samym
zorientowaniu). Na zdjęciu pokazałem najniższe wskazania wynoszące
0.07 μS/h. Jednak w czasie wykonywania omawianych tu pomiarów
wskazania te oscylowały w zakresie od 0.07 do 0.09 μS/h. Natomiast
po włożeniu owego liścia pod monitor promieniowania, wskazania te zawsze
podskakiwały o wartość ponad 50%. (NIE poplamione promieniowaniem
liście NIE powodują niemal żadnego, z pewnością zaś NIE powodują aż
tak dużego, wzrostu wskazań promieniowania tła.)
Fot. #F2: Oto fotografia małej kontolnej winorośli,
którą ja używam do wyznaczania gęstości spadania
z deszczem owych silnie radioaktywnych kropli o
których piszę w punkcie #F5 tej strony.
(Kliknij na wybrane zdjęcie aby zobaczyć je w powiększeniu.)
Fot. #F2a (lewa):
Fotografia owej kontrolnej winorośli wykonana
w dniu 4 grudnia 2015 roku w kierunku E-W. Do
dnia 30 listopada 2015 roku (licząc od początku
nowozelandzkiej wiosny 2015 roku) w owej winorosli aż trzy liście
zostały popalone wysoce radioaktywnymi pojedyńczymi
kroplami deszczu - tak jak dla ostatniego z owych
popalonych liści udokumentowałem to w punkcie #F5
i na "Fot. #F1abc" niniejszej strony. (Kiedy popaleniu
uległy poprzednie dwa liście, NIE posiadałem jeszcze
opisanego tu monitora promieniowania.) Tą winorośl
osłoniętą przeźroczystą tubą z pleksiglasu widać w
dolnym centrum powyższego zdjęcia. Dla zilustrowania
jej wysokości celowo ustawiłem przy niej miękkie
krzesło ogrodowe. W chwili wykonywania pokazanego
tu zdjęcia urosła ona już do wysokości około 60 cm
z uprzednio wysokiego na około 25 cm pojedyńczego
kikuta do jakiego zimą 2015 roku poobgryzał ją żarłoczny
possum, który nocami zakrada się do mojego ogródka.
Warto też odnotować, że celowo posadziłem ją koło
słupa miniaturowej "pergoli" (częściowo widocznej
na tym zdjęciu), jaką zbudowałem wzdłuż północnego
ogrodzenia swego ogródka - tak aby po wyrośnięciu
winorośl ta wspinała się po owym słupie i rozrastała
po górnej powierzchni tej pergoli.
Fot. #F2b (prawa):
Ta sama kontrolna winorośl, tym razem sfotografowana
w kierunku od południa ku północy w dniu 7 stycznia
2016 roku. Od czasu wykonania poprzedniej
fotografii (a), aż trzy następne jej liście zostały
popalone omawianymi tu radioaktywnymi kroplami.
Dla szeregu powodów liści tych zdecydowałem się
jednak NIE obcinać, stąd czytelnik może je dostrzec
na powyższym zdjęciu w obszarze pomiędzy oboma
sznurkami utrzymującymi płat pleksiglasu w rulonowym
zwinięciu. (Najlepiej te popalone na brązowo liście
są widoczne poprzez nieco zmętniały już pleksiglas,
jeśli powyższe zdjęcie ogląda się w powiększeniu.)
Część #G:
Inżynieria genetyczna:
#G1.
Problemy z inżynierią genetyczną:
Jak to już podkreślałem w punkcie #E2
powyżej, zgodnie z filozofią totalizmu w
świecie fizycznym praktycznie nic NIE
posiada wyłącznie dobrego lub wyłącznie
złego następstwa. Przykładowo, dobrym
następstwem solenia potraw zwykłą solą
kuchenną jest, że poprawia to smak potraw.
Natomiast złym następstwem jest, że sól
powoduje też nadciśnienie, zwiększa
otyłość, uszkadza niektóre nasze organy
wewnętrzne, itp. Z kolei dobrym następstwem
np. częstego mycia zębów jest ich piękniejszy
wygląd oraz lepsze sampoczucie w ustach.
Natomiast złym następstwem takiego częstego
mycia zębów jest unicestwianie pożądanej
flory bakteryjnej naszych ust, która po zmieszaniu
ze śliną i żywnością zwiększa potem absorbcję
składników odżywczych oraz poprawia zdrowie
całego naszego przewodu pokarmowego,
a także przełykanie niewyplutych pozostałości
pasty do zębów które przy zbyt częstym myciu
są aż tak duże iż mogą zapakować i uśmiercić
nasze nerki.
Oczywistym więc następstwem takiego istnienia
we wszystkim zarówno dobrych jak i złych
następstw jest, że zadaniem każdej
przezornej osoby staje się chronienie siebie
przed wszystkim co "nowe" aż do czasu
gdy "złe" tego następstwa staną się znane,
zrozumiałe i znajdą się pod kontrolą - a
stąd gdy ludzie będą mogli ich unikać lub im
zaradzać (tak jak ja to zalecam np. z odkrytą
przez siebie zasadą tzw. "telekinetyzowania"
materii - po szczegóły patrz strona o nazwie
tfz_pl.htm).
Tymczasem na nasze pola wprowadza
się rośliny i zwierzęta które są produktami
tzw. "inżynierii genetycznej" BEZ odczekania
aż "złe następstwa" owych experymentów
genetycznych zostaną dobrze przez ludzi
poznane. Na dodatek, owe genetyczne "bomby"
gotowe w każdej chwili eksplodować, oddaje się
w ręce nieodpowiedzialnych i niedbałych badaczy,
których możnaby nazwać "chodzące nieszczęścia".
Nic dziwnego, że co jakiś czas któryś z nich
niedbale uwalnia do natury kolejną genetycznie
zmodyfikowaną roślinę, zaś w prasie pojawiają się
artykuły w rodzaju "Scientist sacked over GE
research breach" (tj. "naukowiec wylany z pracy
z powodu uwolnienia genetycznie inżynierowanych
próbek"), ze strony A22 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie z czwartku (Thursday), October 11, 2012.
(Ów artykuł raportuje kolejną "ucieczkę" genetycznie
zmodyfikowanej rośliny spod opieki nowozelandzkiego
badacza z Palmerston North.)
W rezultacie tej nieroztropności, np.
już w chwili obecnej zapylana przez wiatr
kukurydza, której genetycznie inżynierowana
odmiana zasiana została w Nowej Zelandii,
skażyła tam genetycznie niemal całą kukurydzę
rosnącą w owym kraju. Praktycznie w Nowej
Zelandii NIE istnieje więc już kukurydza która
miałaby wyłącznie naturalne geny (tj. geny
mądrze stworzone i przezornie wytestowane
przez Boga). Podobnie rzecz ma się tam
z łososiami (tj. smacznym gatunkiem ryby
którą tam się hoduje na eksport). Po 2011
roku także w sklepach Nowej Zelandii pojawiła
się złota odmiana owocu "kiwi" - która też
została genetycznie inżynierowana aby uczynić
ja odporną na chrobę bakteryjną zwaną PSA
jaka zdewastowała naturalną odmianę tego
owocu w ramach kary którą
Bóg
zesłał na Nową Zelandię ponieważ tamtejszy
monopol owoców kiwi zwany "Zespri" zniszczył
gromną ilość tych owoców tylko po to aby
podwyższyć ich rynkową cenę - tak jak opisuje
to punkt #D5 na stronie o nazwie
fruit_pl.htm.
Dobrze też już znanym w świecie przykładem podobnych
problemów, ale z innych niż Nowa Zelandia krajów, są
genetycznie inżynierowane odmiany ryżu rosnące
w Indiach.
#G2.
Już zidentyfikowane zagrożenia wnoszone przez inżynierię genetyczną:
Jak narazie, naukowcy koncentrują się na
zatruwaniu naszej natury genetycznie inżynierowanymi
roślinami i zwierzętami, NIE mają więc czasu
aby sprawdzać jakie są następstwa ich "zabawy
w Boga" dla ludzkiego zdrowia. Niemniej, są
już pierwsze oznaki kolejnych problemów jakie taka
głupota, krótkowzroczność i niedbalstwo owych
"bawiących się w Boga" naukowców sprowadza
na głowę ludzkości. Przykładem tych problemów
jest ustalenie, że u ludzi którzy zjadają zbyt wiele
genetycznie inżynierowanego pożywienia wysiada
wątroba - tak jak to opisuje artykuł "GM crop link
to liver failure" (tj. "genetycznie inżynierowane
rośliny mają związek z martwicą wątroby"), ze strony A8 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie ze środy (Wednesday), September 12, 2012.
Moja więc osobista rada do czytelnika jest "jeśli
jeszcze NIE umierasz z głodu, NIE zjadaj niczego o
czym wiesz ze było to genetycznie inżynierowane".
Jeśli też masz ku okazję, sprzeciwiaj się nieroztropnej
"zabawie w Boga" niedbałych speców od inżynierii
genetycznej, którzy bez wprowadzenia niezawodnych
zabezpieczeń ciągle usiłują opracować swoje "gentyczne
bomby" gotowe w każdej chwili eksplodować.
Część #H:
Antybiotyki i pobudzacze wzrostu:
#H1.
Problemy z antybiotykami, steroidami, oraz pobudzaczami wzrostu:
Jak wiemy np. niektórzy hodowcy drobiu (np.
kur) bez przerwy karmią swoje kury karmą
do której nieustannie dodają antybiotyki,
steroidy, oraz pobudzacze wzrostu. Taka
karma powoduje bowiem szybszy i większy
wzrost drobiu. Jednak powoduje ona także
pojawianie się "bakterii odpornych na antybiotyki" -
a tym samym nawrót czasów kiedy na niektóre
choroby ludzkość przestała mieć efektywne lekarstwa.
Ponadto u ludzi którzy zjadają mięso lub jajka
z takiego drobiu, owe dodatki do karmy powodują
najróżniejsze niepożądane "skutki uboczne",
np. wzrost piersi u mężczyzn, spadek liczby
spermoidów, trudności z zajściem w ciążę
u kobiet (np. patrz punkt #F5 na stronie
healing_pl.htm),
itd., itp.
Część #I:
Następstwa uprzemysłowienia:
#I1.
Masowe wymarcia:
Uprzemysłowienie zapaskudza naszą żywność.
Przykładowo, przemysłowy połów ryb powoduje
spustoszenie w morzach i oceanach. Jest też
powodem masowego wymierania niektórych ryb -
po więcej szczegółów patrz punkt #C5 na stronie o nazwie
newzealand_pl.htm.
Z kolei np. pola elektromagnetyczne z naszych telefonów
komórkowych rezonują w ciałkach pszczół powodując
ich wymieranie - po więcej szczegółów patrz punkt
#F1 na stronie o nazwie
telepathy_pl.htm
oraz punkt #C5.1 na w/w stronie "newzealand_pl.htm".
Nadmierne spalanie węgla i ropy naftowej powoduje
emisję dwutlenku węgla z jej morderczymi następstwami
dla klimatu i dla żywych stworzeń - np. dla pojawiania
się trującej "algi" w zbyt ciepłych morzach i oceanach
które powodują że spora proporcja ostryg, małży i ślimaków
stała się już trująca dla ludzi - po szczegóły patrz punkt
#K1.6 na stronie o nazwie
newzealand_pl.htm.
#I2.
Problemy z przemysłową (masową) produkcją żywności:
Do problemów tych można przykładowo zaliczyć:
(1) zapaskudzanie przemysłowo
przetwarzanej żywności rakotwórczymi chemikaliami -
tak jak na przykładzie rakotwórczego mięsa i szkodliwego
dla kości mleka wyjasniłem to już w punkcie #C1 tej strony,
(2) rolniczą monokulturę i jej szatańskie następstwa
(np. owady odporne na środki owadobójcze,
szarańcza, susze, choroby, plagi, itp.),
(3) znerwicowanie krów, świń, i kur - które z kolei
powoduje zmiany w ich mleku, mięsie i jajkach,
jakie to zmiany wpływają potem negatywnie na
konsumentów, oraz wiele innych podobnych
następstw uprzemysłowienia produkcji żywności.
#I3.
Zastępowanie naturalnych procesów przez chemiczne potraktowanie (przetwarzanie):
Wszystkie naturalne procesy są korzystne
dla zdrowia i życia - np. patrz "fermentacja"
opisywana w punktach #B1.1 i #B1 strony o nazwie
korea_pl.htm.
Jednak zastępujące obecnie owe naturalne
procesy "chemiczne potraktowanie" już NIE
wykazuje takich samych życiodajnych cech.
Stąd np. polska "kiszona kapusta" (a jeszcze
lepiej koreańska tzw. "kim-chi"), polskie "kiszone
gołąbki" oraz "kiszone ogórki", a także japońska
"miso", wszystkie one są wysoce korzystne
dla ludzkiego zdrowia. Jednak np. "korniszony"
(tj. ogórki potraktowane chemicznie octem)
mają jedynie dobry smak, jednak dla zdrowia
NIE są już aż tak korzystne jak owa kiszona
żywność.
Część #J:
Pola elektryczne, promieniowanie elektromagnetyczne, zaduszanie życia:
#J1.
Umieranie wody i materii organicznej:
Zwykła woda może być "żywa" lub "martwa".
Przykładowo folklor niemiecki twierdzi, że
aby woda była "żywa", musi ona być pobrana
ze źródła lub ze studni dopiero po tym kiedy
"przepłynie pod ziemią przez co najmniej trzy
wzgórza i trzy lasy". Aby zaś woda stała się
"martwa" wystarczy ją w czymś "zamknąć"
na dłuższy ores czasu, np. zamknąć w jakimś
naczyniu czy w rorociągu. Tymczasem
co dzisiaj czynimy z wodą. Ano zamykamy
ją w rurociągach oraz w plastykowych butelkach.
Praktycznie niemal wszyscy pijemy więc
wodę która jest "martwa". Na dodatek, coraz
więcej krajów zatruwa swoją wodę najrózniejszymi
odchodami - po szczegóły patrz zatrucie bakteriami
E.Coli studni artezyjskiej w NZ miasteczku Petone -
opsane w punkcie #A2.11 mojej strony o nazwie
totalizm_pl.htm. ,
Następstwa zaś tego picia "martwej wody" lub
"zatrutej wody", widzimy już dookoła siebie.
#J2.
Niezdrowa żywność spod linii wysokiego napięcia:
Już obecnie zaczyna być wiadomym, że
sporo ludzi którzy mieszkają w domach
położonych pod liniami wysokiego napięcia,
z czasem nabawia się raka. Przez analogię
można też przewidywać, że żywność wyrosła
pod liniami wysokiego napięcia NIE będzie
równie zdrowa jak żywność wyrosła w naturalnym
otoczeniu.
Część #K:
Bezmyślni politycy i ich niszczycielskie decyzje:
Dzisiejsi politycy, podobnie zresztą jak większość
decydentów, obecnie niemal wyłącznie podejmuja
decyzje które biegną wzdłuż tzw. "linii najmniejszego
oporu". Znaczy decyzje, które starają się przypodobać
bogatym i wpływowym ludziom, koncernom, wyborcom,
innym decydentom, jednak które NIE rozwiązują
problemów. Z ustaleń zaś tzw. "filozofii totalizmu"
jest nam już wiadomo, że wszelkie decyzje biegnące
"wzdłuż linii najmniejszego oporu" są "niemoralne",
zaś jako takie muszą później być naprawiane, zaś
w międzyczasie wyrządzają masę szkody - po
więcej szczegółów patrz punkt #A2.1 na stronie o nazwie
totalizm_pl.htm.
W rezultacie, bezmyślni politycy i ich niszczycielskie
decyzje tylko pogarszają sytuację z żywnością.
Wytyczne "filozofii totalizmu" o zasadach podejmowania
"moralnych", a stąd poprawnych decyzji - które nigdy
potem NIE wymagają już korygowania i naprawy ich
skutków, opisane są m.in w punkcie #A2.1 strony o nazwie
totalizm_pl.htm,
a także w punkcie #F1 strony o nazwie
rok.htm.
#K1.
Polityczne decyzje które niszczą żywność:
Wyniszczające żywność
wojny,
monopole,
polityki cen,
podatki,
wprowadzanie nienaturalnych dodatków, itp. -
wszystko to jest produktem niemoralnych polityków.
Doskonałym przykładem takich właśnie
niszczących żywność decyzji jest obecna polityka
EWG ("Wspólnego Rynku") kiedy to płaci się
rolnikom jeśli ci zdecydują się NIE uprawiać
swojej ziemi - na przekór że mieszkańcy wielu
krajów świata ciągle głodują, czy też opisany w
punkcie #D5 strony o nazwie
fruit_pl.htm.
zwyczaj wielu "monopolistycznych producentów
żywnośći" aby niszczyć część wyprodukowanej
przez siebie żywności tylko po to aby spowodować
podwyżkę jej cen.
Część #L:
Ignorancja i niedouczenie monopolizujących decyzje naukowców:
#L1.
Co już wiemy, że nasi naukowcy jeszcze NIE wiedzą:
Z całą pewnością dzisiejsza "ateistyczna
nauka ortodoksyjna" zupelnie ignoruje
wiedzę o energiach "yin" i "yang", "chi",
"feng-shui", "hou feng", itp. Po więcej
informacji na temat energii "yin" i "yang" -
patrz np. punkty #B2 do #B4 ze strony o nazwie
fruit_pl.htm,
punkty #K1 i #K2 ze strony o nazwie
god_istnieje.htm.
czy punkt #F5 ze strony o nazwie
healing_pl.htm.
Z kolei po więcej informacji o "feng-shui" -
patrz np. punkt #B1 na stronie o nazwie
wszewilki_jutra.htm,
zaś o "chi" i o "hou feng" - patrz cała
"część #E" ze strony o nazwie
seismograph_pl.htm.
Ze zjawisk bardziej już znanych w folklorze
europejskim, zaś ostatnio nawet badanych przez
nową "naukę totaliztyczną", wiadomo
także powszechnie, że stara "ateistyczna nauka
ortodoksyjna" zupełnie ignoruje i niekiedy nawet
wyszydza, np. "telekinezę" opisywaną na stronie
telekinesis_pl.htm,
następstwa 'telekinetyzowania materii" opisywane np. na stronie
tfz_pl.htm,
"telepatię" opisywaną na stronie o nazwie
telepathy_pl.htm,
oraz cały szereg innych podobnych zjawisk.
#L2.
Oddziaływanie tych ignorowanych przez naukę
zjawisk i energii - wyjaśnione na przykładzie energii "yin" i "yang":
Wielu ludzi np. NIE wierzy w realność energii
"yin" i "yang". Z całą zaś pewnością energie te
są ignorowane przez dzisiejszą "ateistyczną
nauke ortodoksyjną". Tymczasem wystarczy
wybrać się do Orientu i zjeść tam jakąś tradycyjną
zupę saturowaną energią "yin", aby się przekonać
jak oszałamiająco wyczuwalne są efekty owej
energii na nasz organizm. Przykładowo, u
moich chińskich znajomych z Malezji ja aż
wielokrotnie zjadałem dziwne ziołowe zupy
z nadwyżką żeńskiej energii "yin", których
temperatura była aż tak gorąca, że miska
w jakiej były one podawane parzyła ręce. Niemniej
podczas przełykania zupy te czuły się zimne -
jakby były wyjęte prosto z lodówki. Potem
przypadkowo ja sam natknąłem się na zioło
naturalnie leczące kobiecą bezpłodność,
które po ugotowaniu też formowało ów
efekt poczucia zimności podczas przełykania,
na przekór iż jego fizyczna temparatura
była gorąca. Swe doświadczenia z owym
ziołem opisałem w punkcie #F5 strony o nazwie
healing_pl.htm.
Oczywiście, owo malezyjskie "zioło płodności" jest
tylko jednym z wielu ziół znanych Chińczykom,
które powodują taki szokująco wyczuwalny przez
ludzkie zmysły efekt "wychłodzenia" przez energię
"yin" tego co faktycznie jest bardzo gorące. Jak
też łatwo to wydedukować, owe energie NIE tylko
że oddziaływują na ludzkie zmysły, ale także
na całe ciało, naturalnie wpływając i zmieniając
u jedzącego jego zdrowie, psychikę, witalność,
zdolność rozrodczą, długowieczność, itp.
Naprawdę szkoda, że dzisiejsza "ateistyczna
nauka ortodoksyjna" w swojej arogancji i
zaślepieniu ignoruje badanie tych energii.
#L3.
W dawnej Polsce zawodowi kucharze też przestrzegali zasad
podobnych do chińskiego "yin" i "yang" - to dlatego zjadanie
potraw przyrządzonych według dawnych receptur służy zdrowiu,
zaś zjadanie wyłącznie nastawionych na smak "wymysłów"
dzisiejszych kucharzy niszczy to zdrowie:
W punkcie #M2 swej strony o nazwie
wszewilki.htm
oraz w punkcie #B3 swej strony o nazwie
fruit_pl.htm,
wyjaśniłem że moja matka wywodziała się
z długiego rodu zawodowych kucharek.
Chociaż więc jako młody urwis ja ignorowałem
wszelką wiedzę na temat gotowania, NIE uszły
mojej uwadze nieustanne upomnienia mojej
matki, że w harmonizowaniu składników z jakich
przygotowuje się posiłki, a także w wybieraniu
jakie potrawy i napoje się konsumuje w tym samym
posiłku, musi się przestrzegać określonych reguł -
w przeciwnym wypadku to co zjadamy niszczy
nasze zdrowie. W swych podróżach po świecie
odkryłem potem, że owe staropolskie reguły
dobierania składników potraw oraz układania
jadłospisów z potraw, są zdumiewająco podobne
do zasad "ying" i "yang" wyznawanych przez
Chińczyków. Pechowo jednak dla mnie, ja NIE
pozapisywałem sobie owych reguł o jakich
upominała mnie matka, wiedza więc o nich
umarła wraz z moją matką.
Swoje studia wyższe odbywałem w czasach kiedy
moja matka nadal jeszcze żyła. Los tak zaś jakoś
spowodował, że jako student pracowałem społecznie
w najróżniejszych studenckich kuchniach i jadłodajniach
jako rodzaj "reprezentującego studentów kontrolera
jakości". Nieustannie miałem więc wtedy do czynienia
z przygotowywaniem posiłków i ze składnikami
żywności. Jak też wówczas się przekonałem, w
tamtych czasach (tj. w latach 1964 do 1970) posiłki
w polskich jadłodajniach publicznych musiały być
przygotowywane w absolutnej zgodzie z "księgą
receptur" jaką rząd ówczesnej komunistycznej Polski
opublikował i upowszechnił do obowiązkowego
stosowania we wszystkich publicznych kuchniach.
Mnie czasami zaskakiwało to co owe rządowe receptury
nakazywały. Pytałem więc swoją matkę o wyjaśnienia.
Matka zaś zawsze wyjaśniała mi "dlaczego to a NIE
coś innego lub coś bardziej nowoczesnego" właśnie
na bazie owych staropolskich reguł przygotowywania
tylko takich posiłków, które powodują wzrost lub
utrzymywanie zdrowia. Zrozumiałem wówczas, że
tamte rządowe receptury dla publicznych jadłodajni
bazowały na wiekach doświadczeń Polskich zawodowych
kucharzy i wcale NIE wyjaśniając dlaczego, faktycznie
zawierały one wpisane w siebie owe staropolskie
zasady poprawnego dobierania składników i układania
jadłospisów dla posiłków. Niestety, moja ówczesna
młodzieńcza nieroztropność NIE podpowiedziała mi
aby zdobyć dla siebie jedną z takich "ksiąg receptur"
tamtego okresu. A księgi owe były do zdobycia, bowiem
w Nowej Zelandii czasami korzystamy teraz z usług
rzeźnika, który ma właśnie taką księgę polskiego
komunistycznego rządu, zawierającą receptury jak
sporzadzać polskie wędliny i wyroby masarskie.
(Rzeźnik ten przygotowuje polskie wędliny według
tej księgi receptur, w rezultacie do jego sklepu
zjeżdżają się klienci polskiego pochodzenia z
całej naszej prowincji NZ - co niestety ma też ten
skutek, że jego wyroby będąc bardzo smaczne są
również odpowiednio drogie.) Wiedząc obecnie to co
wówczas odkryłem, mianowicie, że staropolskie księgi
kucharskie zawierają receptury jakie zostały wypracowane
właśnie z poszanowaniem owych sprawdzonych przez
wieki ich używania zasad poprawnego dobierania składników
i układania jadlospisów, niniejszym mam radę dla czytelnika.
Mianowicie, jeśli masz dostęp do
starych polskich ksiąg kucharskich, wówczas przygotowuj
sobie posiłki dokładnie tak jak one nakazują, a będziesz
miał gwarancję, że zjadasz żywność jaka uwzględnia
wielowiekowe doświadczenia Polaków w powiększaniu
zdrowia konsumentów tej żywności. Z drugiej
zaś strony bądź bardzo ostrożny
i wstrzemięźliwy w zjadaniu posiłków "wymyślanych" i
opisywanych przez nowoczesnych kucharzy - w których
ich autorzy biorą jedynie pod uwagę smak i wygląd.
Powinienem tu też dodać, że tradycyjna kuchnia
z Indii też wyznaje zasady podobne do owych
staropolskich zasad oraz do zasad "yin" i "yang" -
co opisałem szerzej w punkcie #B4 swej strony
fruit_pl.htm.
Część #M:
Czy ludzkości grozi "śmierć głodowa"?
#M1.
Przesłanki na temat "śmierci głodowej" ludzości:
Istnieje sporo starych przepowiedni na ten
temat. Ich przykładem może być przepowiednia
opisana w punktach #H1 i #H2 strony o nazwie
przepowiednie.htm.
Z kolei jednym z mechanizmów który może
spowodować taką śmieć głodową jest obecne
masowe wymieranie pszczół - już opisywane w
punkcie #I1 powyżej na tej stronie, zaś dokładniej
wyjaśnione na faktycznych przykładach w punkcie
#T7 z mojej strony o nazwie
solar_pl.htm.
Część #N:
Czy na przekór tego wszystkiego istnieje jakaś nadzieja:
#N1.
Zródła nadziei:
Motto:
"Wystarczy przespacerować się po ulicy jakiegoś miasta z bogatego
kraju Orientu aby naocznie zobaczyć nadrzędność ich filozofii jedzenia
nad filozofiami krajów Zachodu."
Najważniejsze źródła nadziei na przyszłość obejmują:
(1) Istnienie orientalnych filozofii dotyczących żywności i jedzenia
(to dlatego warto poznawać owe orientalne filozofie dotyczące jedzenia).
Jest wiel wielkości definiujących jakość żywności w filozofiach Orientu:
Kiedyś mieszkańcy bogatych krajów Zachodu
naśmiewali się z mieszkańców Orientu, że
są oni tacy "chudzi" i wyglądają jak
"niedożywieni". Potem jednak się okazało,
że "bycie chudym" jest "zaletą" a NIE "wadą".
Wszakże oznacza ono zdrowie, długie życie,
brak wizyt u lekarza i w szpitalach, bardziej
naturalne samopoczucie i zwyczaje, itd., itp.
(2) Istnienie zasady (i metody działania) Boga aby "zawsze dostarczać dowodów na to w co ktoś głęboko wierzy" - patrz strony referowane w punkcie #O1 poniżej.
(3) Ciągłe istnienie (sprawdzonych w działaniu przez stulecia użycia) doskonałych receptur na tradycyjne potrawy.
(4) Istnienie tradycji dobrego jedzenia.
Część #O:
Co my sami możemy czynić aby poprawiać sytuację z żywnością:
#O1.
Kierunki działania:
Najważniejsze kierunki na jakich wszyscy
powinniśmy się koncentrować dla poprawy
obecnej tragicznej sytuacji z żywnością są
jak następuje:
- Powiększanie moralności - jako że
"moralność jest kluczem do wszystkiego"
(np. patrz punkty #A3 i #B4 na stronie o nazwie
morals_pl.htm,
punkt #A1 na stronie o nazwie
totalizm_pl.htm,
punkt #P1 na stronie o nazwie
changelings_pl.htm,
czy punkt #B5 na stronie o nazwie
seismograph_pl.htm),
- Eliminowanie monopoli (np. patrz punkty #C1 i #M1.3 na stronie o nazwie
telekinetyka.htm),
- Poznanie i zrozumienie metod działania Boga (np patrz punkt #A2.2 na stronie o nazwie
totalizm_pl.htm
albo patrz cała strona o nazwie
god_istnieje.htm),
- Dopomaganie tzw. "whistle blowers" - tj.
osobom które podnoszą alarm i zwracają uwagę
innych na prawdę w sprawach niemoralnych
praktyk innych ludzi (np. patrz punkt #F1 na stronie o nazwie
totalizm_pl.htm),
- Podtrzymywanie tradycji wieloletniego spożywania przez zdrowych ludzi,
- Kultywowanie tradycji naturalnych produkcji żywności,
- Poszukiwanie nowej wiedzy o żytwności w rodzaju orientalnych filozofii żywności ("yin" i "yang", "feng-shui", itp.)
Część #P:
Czego więc szukać w żywności jaką spożywamy:
#P1.
O czym już wiemy że wpływa pozytywnie na nasze zdrowie:
W zakresie żywności teoretycznie wiemy
już sporo faktów na temat tego co wpływa
pozytywnie na nasze zdrowie. Przykładami
takich faktów mogą być:
- Tradycja "sprawdzania w wielowiekowym działaniu" opisana np. w punktach #B2 do #B4 ze strony o nazwie
fruit_pl.htm, czy
- Fermentowana żywność: kim-chi, japońska miso, kiszone gołąbki z kaszą, kiszona kapusta,
opisana tutaj w punkcie #I3 (a także np. w punktach punktach #B1.1 i #B1 strony o nazwie
korea_pl.htm).
Obecnie trzeba więc dołożyć starań aby tą
teoretyczną wiedzę wdrożyć do praktyki
naszego codziennego posilania się.
Część #R:
Tworzenie naszych prywatnych "książek kucharskich" z potrawami wartymi zachodu:
#R1.
Utrwalajmy tradycje dobrego jedzenia zanim one pozanikają:
Znaczy, spisujmy starannie stare receptury
na żywność używane przez naszych dziadków
i rodziców.
#R2.
Co warto utrwalać w naszych rodzinnych "książkach kucharskich":
Napiszmy dla siebie samych "książkę kucharską"
która zawiera w sobie receptury na tradycyjną,
zdrową, domową, zbalansowaną energetycznie
żywność dla codziennego jedzenia.
Część #S:
W jaki sposób naturalne mechanizmy samoregulujące,
już uruchomione przez Boga, przywrócą u ludzi
niedawno zniszczoną dbałość o jakość żywności:
Motto:
"Skoro ludzka chciwość i lenistwo zniszczyły bezbolesną dbałość
o jakość żywności, Bóg już uruchomił mechanizmy samoregulujące,
które dbałość tą przywrócą na bolesne dla ludzi sposoby."
Jak wyjaśniam to aż na szeregu swoich stron
internetowych, kiedy swoją niemoralnością,
chciwością, arogancją, głupotą, itp., ludzie
popsują coś, co Bóg oryginalnie stworzył
doskonałym, wówczas Bóg uruchamia naturalne
mechnizmy samoregulujące, które naprawiają
owo popsucie - tyle że czynią to już w sposób
wysoce bolesny dla ludzi. W niniejszym punkcie
opiszę więc kolejny z takich bolesnych dla ludzi
mechanizmów samoregulujących, jaki już
został uruchomiony, a jaki naprawia popsutą
ostatnio jakość żywności. (Odnotuj, że inne
podobne mechnizmy samoregulujące opisałem
już na szeregu swoich stron - jako przykłady
rozważ mechanizm zwany "przekleństwo
wynalazców" opisywany m.in. w punktach
#B2.2 czy #B4.4 na stronie o nazwie
mozajski.htm.)
Zasada działania omawianego tu mechanizmu
samoregulującego polega na sprowadzaniu najróżniejszych
dolegliwości, a nawet śmierci, na tych ludzi, którzy
długoterminowo i entuzjastycznie zjadają żywność
popsutą przez dzisiejszy przemysł i przez innych
ludzi. Dolegliwości te zawsze są bardzo bolesne
dla tych co zostają nimi dotknięci - np. rozważ
nieuleczalne, a stąd dożywotnie: alergie, astmy,
zatrucia pokarmowe, bółe stawów, kregosłupa,
kości i mięśni, zniszczenia wzroku, upadek
zdolności intelektualnych, zanik liczebności spermy,
trudności z zajściem w ciążę, wady i powikłania
genetyczne u potomstwa, wszelkie odmiany raka,
bardzo bolesne zgony, itd., itp. Tych więc ludzi,
którzy w porę się opamiętywują się i zaczynają
podejmowac środki zaradcze, owe mechnizmy
samoregulujące zmuszają do zaniechania zjadania
przemysłowo popsutej żywności, zaś powrócenia
do zjadania żywności w jej naturalnym stanie -
nabywanej wpróst u źródeł, czyli u rolników jacy
utrzymują wymagany standard jakościowy tego
co produkują. A w ostatnich latach ludzi takich
nieustannie i szybko przybywa.
Problem z niektórymi metodami zatruwania dzisiejszej
żywności polega na tym, że niektóre z nich są nieodwracalne.
Wszakże, przykładowo, niektóre pestycydy, opady
radioaktywne opisywane w punkcie #F5 niniejszej strony,
a także niektóre niepożądane (szkodliwe) składniki
nawozów sztucznych, raz wprowadzone do gleby,
pozostają w niej niemal na zawsze. To z kolei powoduje,
że już wkrótce żywność produkowana przez niektóre
kraje obecnie zbyt entuzjastycznie i szczodrze zatruwające
swoje gleby (np. Anglii, Japonii, Nowej Zelandii, USA,
oraz kilku jeszcze innych), zupełnie przestanie nadawać
się do spożycia. Ludność owych krajów albo więc wymrze
z powodu chorób i degeneracji fizycznej, jakie zjadanie
wyłącznie przemysłowo zatrutej żywności spowoduje,
albo też wymrze z powodu ogólnościatowego głodu
jaki opisywany tu mechanizm samoregulującey
stopniowo sprowadzi na całą ludzkość - w przypadku
jeśli ludzie w porę się NIE opamiętają i NIE zmienią
swoich postępowań.
Część #T:
Podsumowanie, oraz informacje końcowe tej strony:
#T1.
Podsumowanie tej strony:
Niniejsza strona dostarczyła przykładów
odpowiedzi i receptur dla zdrowego i smaczego
pożywienia. Ujawniła nam także niektóre korzyści
płynące z szukania o znajdowania rceptur dla
takich potraw.
#T2.
Jak dzięki stronie
"skorowidz.htm"
daje się znaleźć totaliztyczne
opisy interesujących nas tematów:
Cały szereg tematów równie interesujących
jak te z niniejszej strony, też omówionych
zostało pod kątem unikalnym dla filozofii
totalizmu. Wszystkie owe pokrewne tematy
można odnaleźć i wywoływać za pośrednictwem
skorowidza
specjalnie przygotowanego aby ułatwiać ich
odnajdowanie. Nazwa "skorowidz" oznacza
wykaz, zwykle podawany na końcu książek,
który pozwala na szybkie odnalezienie interesującego
nas opisu czy tematu. Moje strony internetowe
też mają taki właśnie "skorowidz" - tyle że
dodatkowo zaopatrzony w zielone
linki
które po kliknięciu na nie myszą natychmiast
otwierają stronę z tematem jaki kogoś interesuje.
Skorowidz ten znajduje się na stronie o nazwie
skorowidz.htm.
Można go też wywołać z "organizującej" części
"Menu 1" każdej totaliztycznej strony. Radzę
aby do niego zaglądnąć i zacząć z niego
systematycznie korzystać - wszakże przybliża
on setki totaliztycznych tematów które mogą
zainteresować każdego.
Niniejszym mam przyjemność poinformować
czytelników, że z okazji 70-tej rocznicy urodzin
autora tej strony (tj. mnie), wyprodukowany
został i opublikowany około 35 minutowy
film Dominika Myrcik, jaki od maja 2016 roku
upowszechniany jest gratisowo w
youtube.com.
Film ten nosi tytuł
"Dr Jan Pająk portfolio"
i prezentuje graficznie najważniejszy mój naukowy dorobek życiowy.
Jego polskojęzyczną wersję można sobie oglądnąć pod adresem
youtube.com/watch?v=f3MuZec4jGM,
lub uruchomić ją ze strony
djp.htm
zestawiającej widea w jakich przygotowaniu osobiście
brałem udział, a jaką zaprogramowałem do przeglądania
na "smart" telewizorach koreańskiej firmy LG, lub na
komputerach PC (najlepiej z wyszukiwarką "Google Chrome").
Jego polskojęzyczną wersję można sobie oglądnąć pod adresem
youtube.com/watch?v=f3MuZec4jGM,
lub uruchomić ją z wideowej "playlist" o nazwie
djp.htm
jaką zaprogramowałem do przeglądania na "smart" telewizorach koreańskiej
firmy LG lub na komputerach PC z wyszukiwarką "Google Chrome".
Zapraszam i zachęcam czytelników do jego oglądnięcia. Działające
zielone linki,
adresy internetowe, ulotki promocyjne w trzech językach,
oraz pełne opisy wszystkich trzech wersji językowych
(tj. polskiej, angielskiej i niemieckiej) tego doskonale
zaprojektowanego i wykonanego HD i HQ filmu, są
dostępne na specjalnie poświęconej mu stronie o nazwie
portfolio_pl.htm.
Aktualne adresy emailowe autora tej strony, tj. oficjalnie
dra inż. Jana Pająk,
zaś kurtuazyjnie Prof. dra inż. Jana Pająk,
pod jakie można wysyłać ewentualne uwagi, własne
opinie, lub informacje jakie zdaniem czytelnika
autor tej strony powinien poznać, podane są na
autobiograficznej stronie internetowej o nazwie
pajak_jan.htm
(dla jej wersji w języku HTML), lub o nazwie
pajak_jan.pdf
(dla wersji strony "pajak_jan.pdf" w bezpiecznym
formacie PDF - które to bezpieczne wersje PDF
dalszych stron autora mogą też być ładowane
z pomocą linków z punktu #B1 strony o nazwie
tekst_11.htm).
Prawo autora do używania kurtuazyjnego
tytułu "Profesor" wynika ze zwyczaju iż "z profesorami
jest jak z generałami", znaczy raz
profesor, zawsze już profesor. Z kolei
w swojej karierze naukowej autor tej strony był
profesorem aż na 4-ch odmiennych uniwersytetach,
tj. na 3-ch z nich był tzw. "Associate Professor"
w hierarchii uczelnianej bazowanej na angielskim
systemie uczelnianym (w okresie od 1 września
1992 roku, do 31 października 1998 roku) - który
to Zachodni tytuł stanowi odpowiednik "profesora
nadzwyczajnego" na polskich uczelniach. Z kolei
na jednym uniwersytecie autor był (Full) "Professor"
(od 1 marca 2007 roku do 31 grudnia 2007 roku -
tj. na ostatnim miejscu pracy z naukowej kariery
autora) który to tytuł jest odpowiednikiem pełnego
"profesora zwyczajnego" z polskich uczelni.
Proszę jednak odnotować, że dla całego szeregu
powodów (np. mojego chronicznego deficytu czasu,
prowadzenia badań wyłącznie na zasadzie mojego
prywatnego hobby naukowego, pozostawania
niezatrudnionym i wynikający z tego mój brak
oficjalnego statusu jaki pozwalałby mi zajmować
oficjalne stanowisko w określonych sprawach,
istnienia w Polsce aż całej armii zawodowych
profesorów uczelnianych - których obowiązki
zawodowe obejmują m.in. udzielanie odpowiedzi
na zapytania społeczeństwa, itd., itp.)
począszy od 1 stycznia 2013 roku
ja przyjąłem żelazną
zasadę, że NIE odpowiadam na żadne emaile
wysyłane do mnie przez czytelników moich
stron - o czym niniejszym szczerze
i uczciwie informuję wszystkich zainteresowanych.
Stąd jeśli czytelnik ma sprawę która wymaga
odpowiedzi, wówczas NIE powinien do mnie
pisać, bowiem w takiej sytuacji wysłanie mi
emaila domagającego się odpowiedzi w świetle ustaleń
filozofii totalizmu
byłoby działaniem
niemoralnym. Wszakże spowodowałoby,
że czytelnik doznałby zawodu ponieważ z całą
pewnością NIE otrzymałby odpowiedzi. Ponadto
taki email odbierałby i mi sporo "energii moralnej"
ponieważ z jego powodu i ja czułbym się winnym,
że NIE znalazłem czasu na napisanie odpowiedzi.
Natomiast w/g totalizmu "moralnym działanien"
w takiej sytuacji byłoby albo niezobowiązujące
mnie do odpisania przesłanie mi jakichś informacji
które zdaniem czytelnika są warte abym je poznał,
albo teź napisanie raczej do któregoś z zawodowych
profesorów polskich uczelni - wszakże oni są
opłacani z podatków obywateli między innymi za
udzielanie odpowiedzi na zapytania społeczeństwa,
a ponadto wszyscy oni mają sekretarki (tak
że korespondencja NIE zjada im czasu który
powinni przeznaczać na badania).
Niniejsza strona dostępna jest także w formie
broszurki oznaczanej symbolem [11],
którą przygotowałem w "PDF" (od "Portable
Document Format") - obecnie uważanym za
najbezpieczniejszy z wszystkich internetowych
formatów, jako że do niego normalnie wirusy
się NIE doczepiają. Ta klarowna broszurka
jest gotowa zarówno do drukowania, jak i do
wygodnego czytania z ekranu komputera.
Ciągle ma ona też aktywne wszystkie swoje
zielone linki.
Stąd jeśli jest czytana z ekranu komputera
podłączonego do internetu, wówczas po
kliknięciu na owe linki otworzą się linkowane
nimi strony lub ilustracje. Niestety, ponieważ
jej objętość jest około dwukrotnie wyższa niż objętość
strony internetowej jakiej treść ona publikuje,
ograniczenia pamięci na sporej liczbie darmowych
serwerów jakie ja używam, NIE pozwalają aby
ją na nich oferować (jeśli więc NIE załaduje
się ona z niniejszego adresu, ponieważ NIE
jest ona tu dostępna, wówczas należy kliknąć
na któryś odmienny adres z
Menu 3,
poczym sprawdzić czy stamtąd juź się załaduje).
Aby otworzyć ową broszurkę (lub/i załadować
ją do własnego komputera), wystarczy albo
kliknąć na następujący zielony link
albo też z którejś totaliztycznej witryny otworzyć
sobie plik nazywany tak jak w powyższym linku.
Jeśli zaś czytelnik zechce też sprawdzić, czy jakaś
inna totaliztyczna strona właśnie studiowana przez
niego, też jest już dostępna w formie takiej PDF
broszurki, wówczas powinien sprawdzić, czy
wyszczególniona ona została w linkach z "części
#B" strony o nazwie
tekst_11.htm.
Owe linki wskazują bowiem wszystkie totaliztyczne
strony, które już zostały opublikowane jako takie
broszurki z serii [11] w formacie PDF.
Życzę przyjemnego czytania!
Data zapoczątkowania tej strony internetowej: 15 sierpnia 2011 roku
Data jej najnowszego aktualizowania: 7 maja 2021 roku
(Sprawdź w adresach z
Menu 4
czy istnieje już nowsza aktualizacja)
Po polsku: Jeśli preferujesz czytanie w odmiennym języku, kliknij na wybraną flagę lub
zielony link poniżej
English: If you prefer to read in a different language, click on the selected flag or
green link below
index.htm