Praktyka domowego generowania elektryczności z energii słońca - by dr inż. Jan Pająk
Praktyka domowego generowania słonecznej elektryczności
(dwujęzycznie, po angielsku For English version click on this flag i polsku Dla polskiej wersji kliknij na ta flage)
Zaktualizowano: 2020/7/15
Najnowsza aktualizacja: Menu

Menu 1:

(Wybór języka:)


(Organizujące:)

Strona główna

Skorowidz

Menu 2

Menu 4

FAQ

Tekst [11] w PDF


(Po polsku tutaj:)

Prąd ze słońca

Prąd ze słońca w PDF

Totalizm

Pasożytnictwo

Prawa moralne

Karma

Wolna wola

Biblia

Bóg

Dowód na istnienie Boga

Dowód na duszę

Przepowiednie

Nirwana

Nieśmiertelność

Koncept Dipolarnej Grawitacji

Wymieranie lat 2030-tych

Pitna woda deszczowa

Energia słoneczna

Darmowa energia i perpetuum mobile

Telekinetyczne ogniwo

Grzałka soniczna

Telekinetyka

Samochody bez spalin

Telekineza

Strefa wolna od telekinezy

Telepatia

Trzęsienia ziemi

Sejsmograf

Artyfakt

Koncept Dipolarnej Grawitacji

Naukowa Teoria Wszystkigo 1985 roku

Totalizm

Pasożytnictwo

Karma

Prawa moralne

Nirwana

Dowód na duszę

Wehikuły czasu

Nieśmiertelność

Napędy

Magnokraft

Komora oscylacyjna

Militarne użycie magnokraftu

Tapanui

Nowa Zelandia

Atrakcje Nowej Zelandii

Dowody działań UFO na Ziemi

Fotografie UFO

Chmury-UFO

Bandyci wśród nas

Tornado

Huragany

Katrina

Lawiny ziemne

Zburzenie hali w Katowicach

Ludobójcy

26ty dzień

Petone

Przepowiednie

Plaga

Podmieńcy

WTC

Columbia

Kosmici

UFOnauci

Formalny dowód na istnienie UFO

Zło

Antychryst

O Bogu naukowo

Dowód na istnienie Boga

Metody Boga

Biblia

Wolna wola

Prawda

Dr Pająk portfolio

Widea z moim udziałem

O mnie (dr inż. Jan Pająk)

Krótkie "o mnie"

Poszukuję pracy

Aleksander Możajski

Świnka z chińskiego zodiaku

Zdjęcia ozdobnych świnek

Radości po 60-tce

Kuramina

Uzdrawianie

Owoce tropiku

Owoce w folklorze

Postępowanie z żywnością

Ewolucja ludzi

Wszystko-w-jednym

Grecka klawiatura

Rosyjska klawiatura

Rozwiązanie kostki Rubika 3x3=9

Rozwiązanie kostki Rubika 4x4=16

Playlisty piosenkowe dla TV i PC

Instrukcja piosenkowych playlist

Wrocław

Malbork

Milicz

Bitwa o Milicz

Św. Andrzej Bobola

Liceum Ogólnokształcące w Miliczu

Klasa Pani Hass z LO Milicz

Absolwenci PWr 1970

Nasz rok

Wykłady 1999

Wykłady 2001

Wykłady 2004

Wykłady 2007

Wieś Cielcza

Wieś Stawczyk

Wszewilki

Zwiedzaj Wszewilki i Milicz

Wszewilki jutra

Zlot "Wszewilki-2007"

Unieważniony Zjazd "2007"

Poprzedni Zlot "2006"

Raport Zlotu "2006"

Korea

Hosta

Lepsza ludzkość

Pająk do sejmu NZ 2014

Pajak na Prezydenta 2015

Pajak na Prezydenta 2020

Pajak dla prezydentury 2020

Partia totalizmu

Statut partii totalizmu

FAQ - częste pytania

Replikuj

Memoriał

Sabotaże

Skorowidz

Menu 2

Menu 4

Źródłowa replika strony menu

Źródła wpisów do blogów

Tekst [18] w PDF

Tekst [17] w PDF

Tekst [13] w PDF

Tekst [12] w PDF

Tekst [11] w PDF

Tekst [10] w PDF

Tekst [8p/2]

Tekst [8p]

Tekst [7]

Tekst [7/2]

Tekst [7b]

Tekst [6/2]

[5/4]: 1, 2, 3

Tekst [4c]: 1, 2, 3

Tekst [4b]

Tekst [3b]

Tekst [2]

[1/3]: 1, 2, 3

X tekst [1/4]

Monografia [1/4]:
P, 1, 2, 3, E, X

Monografia [1/5]



(In English here:)

Solar energy

Solar energy in PDF

Pajak for parliament

Pajak for MP in PDF

Totalizm

Parasitism

Moral laws

Karma

Free will

The Bible

God

Proof for the existence of God

Proof of soul

Prophecies

Nirvana

Immortality

Concept of Dipolar Gravity

The Great Purification of 2030s

Drinking rainwater

Solar energy

Free energy

Telekinetic cell

Sonic boiler

Telekinetics

Zero pollution cars

Telekinesis

Telekinesis Free Zone

Telepathy

Earthquake

Seismograph

Artefact

Concept of Dipolar Gravity

Scientific Theory of Everything of 1985

Totalizm

Parasitism

Karma

Moral laws

Nirvana

Proof of soul

Time vehicles

Immortality

Propulsion

Magnocraft

Oscillatory Chamber

Military use of magnocraft

Tapanui

New Zealand

New Zealand attractions

Evidence of UFO activities

UFO photographs

Cloud-UFOs

Bandits amongst us

Tornado

Hurricanes

Katrina

Landslides

Demolition of hall in Katowice

Predators

26th day

Petone

Prophecies

Plague

Changelings

WTC

Columbia

Aliens

UFOnauts

Formal proof for the existence of UFOs

Evil

Antichrist

About God

Proof for the existence of God

God's methods

The Bible

Free will

Truth

Dr Pajak portfolio

Videos with me

About me (Dr Eng. Jan Pajak)

Old "about me"

My job search

Aleksander Możajski

Pigs from Chinese zodiac

Pigs Photos

Healing

Tropical fruit

Fruit folklore

Food handling

Evolution of humans

All-in-one

Greek keyboard

Russian keyboard

Solving Rubik's cube 3x3=9

Solving Rubik's cube 4x4=16

Song playlists for TV and PC

Instruction for song playlists

NZ Driving Licence advice

Wrocław

Malbork

Milicz

Battle of Milicz

St. Andrea Bobola

Village Cielcza

Village Stawczyk

Wszewilki

Wszewilki of tomorrow

Korea

Hosta

1964 class of Ms Hass in Milicz

TUWr graduates 1970

Lectures 1999

Lectures 2001

Lectures 2004

Lectures 2007

Better humanity

Pajak for parliament 2014

Pajak regarding 2017

Pajak for parliament 2017

Party of totalizm

Party of totalizm statute

FAQ - questions

Replicate

Memorial

Sabotages

Index of content with links

Menu 2

Menu 4

Source replica of page menu

Text [13] in PDF

Text [11] in PDF

Text [8e/2]

Text [8e]

Text [7]

Text [7/2]

Text [6/2]

Text [5/3]

Figs [5/3]

Text [2e]

Figures [2e]: 1, 2, 3

Text [1e]

Figures [1e]: 1, 2, 3

X text [1/4]

Monograph [1/4]:
E, 1, 2, 3, P, X

Monograph [1/5]


(Hier auf Deutsch:)

Dr Pajak portfolio

Über mich

Freie Energie

Gott Existiert

Malbork

Moralische Gesetze

Seismographen

Telekinesis

Totalizm

Text [5d]

Menu 2

Menu 4

Quelreplica dieser Seite


(Aquí en espańol:)

Leyes morales

Energía libre

Telekinesis

Totalizm

Sobre mí

Menu 2

Menu 4

Reproducción de la fuente de esta página


(Ici en français:)

Lois morales

Énergie libre

Telekinesis

Totalizm

Au sujet de moi

Menu 2

Menu 4

Reproduction de source de cette page


(Qui in italiano:)

Leggi morali

Energia libera

Telekinesis

Totalizm

Circa me

Menu 2

Menu 4

Replica di fonte di questa pagina




Menu 2:

(Kliknij tu aby je przeglądnąć)

"Menu 2" ujawni ci wykaz wszystkich totaliztycznych stron które powinny być dostępne pod niniejszym adresem (tj. na tym serwerze), w zestawieniu językowym - w 8 językach. Wykaz ten jest częściej aktualizowanym powtórzeniem stron zestawionych też w "Menu 1". Wybierz z "Menu 2" interesującą Cię stronę, potem zaś kliknij na nią aby ją uruchomić:





Menu 3: (Alternatywne adresy tej strony:)

(Na płatnych serwerach:)

totalizm.pl

energia.sl.pl

pajak.org.nz

(Na darmowym hostingu z FTP:)

gravity.ezyro.com

magnokraft.ihostfull.com

nirwana.hstn.me

geocities.ws/immortality

(Rzadziej aktualizowane:)

tornados2005.narod.ru




Menu 4:

(Kliknij tu aby je przeglądnąć)

"Menu 4" ujawni ci wykaz adresów wszystkich totaliztycznych witryn działających w dniu aktualizacji owego menu. Pod każdym z owych adresów powinny być dostępne wszystkie totaliztyczne strony wyszczególnione w "Menu 1" i "Menu 2", włączajac w to również ich odmienne wersje językowe (tj. wersje w językach: polskim, angielskim, niemieckim, francuskim, hiszpańskim, włoskim, greckim i rosyjskim). Najpierw więc w owym "Menu 4" wybierz adres serwera z każdego masz zamiar skorzystać, potem kliknij na jego adres, kiedy zaś otworzy się strona reprezentująca ów serwer wówczas wybierz sobie z "Menu 1" lub z "Menu 2" interesującą cię stronę i kliknij na nią aby ją uruchomić i przeglądnąć:


WSTĘP:
       Mój eksperyment z generowaniem energii słonecznej, jaki opisuję na niniejszej stronie, dowiódł mi iż próby pozyskiwania elektryczności z energii słońca w dzisiejszych warunkach okazują się praktycznie bezużyteczne i nawet wysoce szkodliwe dla natury i portfela. Powodem tej bezużyteczności, a nawet szkodliwości, jest zbyt niska żywotność poszczególnych podzespołów zestawu generującego. Jej wynikiem jest, że na wyprodukowanie owych podzespołów zapewne zużywa się więcej energii, niż energia później przez nie wygenerowana. Ponadto szybko psujące się podzespoły zestawu generującego trudno (a jak słyszałem - "wręcz niemożliwie") jest potem jakoś upłynnić i spożytkować, stąd dodają się one do trwałego zaśmiecania Ziemi. Owa u mnie ujawniona niska żywotność podzespołów być może jest spowodowana faktem, iż wszystkie podzespoły jakie ja byłem w stanie nabyć w NZ były produkcji chińskiej, zaś jedyny sklep w mojej okolicy w jakim byłem w stanie nabyć panel i akumulator, jest nastawiony wyłącznie na maksymilizację zysku i stąd sprzedaje podzespoły najniższej jakości - tj. te które jest w stanie nabyć najtaniej u ich producentów. Manifestacją tej niskiej żywotności mojego zestawu słonecznego było, że do NZ jesieni 2018 roku (czyli po 3 i pół roku używania), wydajność zestawu jaki posiadałem spadła do około jednej trzeciej jej wydajności wykazywanej zaraz po zakupie. Ja wydajność tę oceniałem na podstawie jej zdolności do zasilania w elektryczność "laptopa" jaki posiadam. Mianowicie, zaraz po zakupie, zestaw ten nieustająco był w stanie zasilać w elektryczność mój laptop nawet w najbardziej pochmurne jesienne i zimowe dni. Jednak jesienią 2018 roku zmuszony już byłem ładować akumulator tego zestawu aż przez 3 dni, aby generując równocześnie elektryczność słoneczną swym panelem móc zasilać mój laptop przez jeden dzień - co oznacza, że ów spadek wydajności u mnie zapewne miał więcej niż jedno źródło, tj. zapewne wynikał (1) ze spadku wydajności panela słonecznego oraz (2) ze spadku pojemności akumulatora, a być może także był w jakimś stopniu powodowany przez (3) spadek intensywności światła słonecznego wynikający ze zmian klimatycznych naszej planety. W rezultacie, swój zestaw słoneczny używałem tylko od 31 października 2014 roku, aż do około 17 maja 2018 roku - czyli przez około 3 i pół roku. W tym czasie mój system wygenerował elektryczność dla mnie wartą około $NZ 420 (a gdybym ją sprzedawał - wówczas wartą jedynie niecałe $NZ 90), zaś kosztował mnie ponad $NZ 1400. (NIE wszystkie bowiem podzespoły jakie zmuszony byłem zakupić zaksięgowałem w "Tabeli #E1" tej strony.) W sumie więc pod względem ekonomicznym mój system zwrócił mi mniej niż jedną-trzecią kosztu jaki w niego zainwestowałem. Jak odnotowałem, podobne straty ponoszą też inni NZ inwestorzy w energię słoneczną - plus mają oni też ze swymi systemami słonecznymi masę kłopotów związanych z psuciem się podzespołów i z problemami ich mycia i użytkowania, niemożliwością sprzedaży nadmiaru elektryczności, a w przyszłości doświadczą zapewne też koszta i trudności związane z pozbyciem się (czyli zezłomowaniem) niedziałającego już zestawu, jako że np. krzemowych składowych panela słonecznego NIE ma jak się pozbyć, ani zwrócić naturze. Na dodatek okazuje się, że poza próbami takimi jak niniejsza moja strona (która ma bardzo ograniczoną liczbę czytających), oficjalnie w NZ NIE istnieje żadne forum na jakim dawałoby się raportować przyszłym użytkownikom faktyczne problemy sytuacji z energią słoneczną, pożalić się w sprawie kłopotów na jakie się natyka, czy ostrzegać tych co rozważają zainwestowanie w energię słoneczną. (Prawdopodobnie ten brak formum ma "polityczne pochodzenie" - chodzi bowiem o to, aby sprawiać wrażenie na społeczeństwie, że nasza cywilizacja "ma już" działające "rozwiązanie" dla pozyskiwania "czystej energii".) U mnie powodem końcowego zaprzestania generacji energi słonecznej było iż NZ zimą 2018 roku (tj. zapewne około lipca - kiedy byłem na wakacjach) akumulator mojego zestawu zaprzestał wypełniać swą funkcję - tj. zaprzestał gromadzić i przechowywać elektryczność. W rezultacie, pomimo że latem 2018/2019 nadal usiłowałem generować elektryczność tym swym zestawem, NIE byłem już w stanie niczego zasilać tym co zestaw wyprodukował. Ponieważ zakup nowego akumulatora byłby nieekonomicznym wydatkiem (wszakże już uprzednio zmuszony też byłem zakupić aż dwa "inverter'y" - które też zbyt często mi się psuły). Dalsze prowadzenie więc omawianego tu eksperymentu zarzuciłem w pierwszych dniach maja 2019 roku. Teraz będę usiłował znaleźć sposób jak legalnie pozbyć się podzespołów mojego zestawu, których w NZ narazie nikt NIE chce przejąć, bowiem "recycling" urządzeń technicznych nadal wogóle tu NIE istnieje. Dodając tu niniejsze ostrzeżenie o zbyt małej żywotności podzespołów do generowania energii słonecznej, oraz o nadmiernie szybkim spadku wydajności generowania przez nie energii, pozostałą część tej strony pozostawiam tak jak oryginalnie była ona pisana. Niestety, ponieważ stronę tę pisałem kiedy wszystko było nowe i działało, układ treści tej strony NIE odzwierciedla właściwie problemów jakie ujawniały mi się dopiero z upływem czasu, a o istnieniu jakich uprzednio NIE miałem skąd się dowiedzieć. Aby zaś problemy te właściwie zaraportować czytelnikom, stronę tę musiałbym przeredagować, tak aby zaczynała się od doświadczeń zakończenia eksperymentu, a kończyła na jego początku. Niestety, na takie przeredagowanie tej strony NIE mam już wymaganego czasu - wszakże nieustająco prowadzę też aż cały szereg innych badań (moim zdaniem nawet istotniejszych niż opisany tu eksperyment). Zdecydowalem więc, że jedynie do strony tej dodam niniejsze ostrzeżenie, zaś jej resztę pozostawię tak jak była stopniowo pisana - wszakże dzięki temu ostrzeżeniu, poszukujący wiedzy czytelnicy ciągle będą w stanie dowiedzieć się, jak mój eksperyment przebiegał i "co" oraz "kiedy" w nim zaistniało.
       Aby jednak NIE zniechęcać czytelnika do działań o zatrzymanie dotychczasowego spychania naszej cywilizacji przez "oficjalną naukę ateistyczną" i przez jej finansodawców poza opisywany poniżej w #T1 tej strony "punkt braku powrotu" w użyciu niszczycielskich dla ludzkości i natury metod generowania "brudnej sprzedawalnej energii", przypomnę tutaj, że już od ponad 35 lat moja oficjalnie nadal blokowana, chociaż ciągle jedyna na świecie faktyczna naukowa Teoria Wszystkiego z 1985 roku (zwana też Koncept Dipolarnej Grawitacji) wskazuje naszej cywilizacji sposób rozwiązania wszelkich problemów energetycznych. Rozwiązanie to polega na podjęciu budowy "generatorów czystej darmowej energii" oraz "silników perpetuum mobile" działanie jakich najbardziej treściwie i skrótowo opisuję i ilustruję krótkimi filmami w punkcie #B3 swej strony fe_cell_pl.htm oraz we wpisie #324 do blogów totalizmu - tj. wpisie dostępnym także w "tomie S" mojej publikacji [13] upowszechnianej stroną tekst_13.htm. Wszakże na przekór kontynuowania zawziętych prześladowań budowniczych tych cudownych urządzeń przez producentów energii i przez skoligaconą z nimi "oficjalną naukę ateistyczną" - jacy w swym uporze niedopuszczania tych urządzeń do upowszechnienia się po Ziemi zaczęli nawet uciekać się do likwidowania budujących je wynalazców (po przykłady takiego likwidowania patrz (III) z punktu #J4.4 mojej strony internetowej o nazwie propulsion_pl.htm lub patrz (III) we wpisie #313 do blogów totalizmu) począwszy od 2017 roku szybko rośnie liczba coraz lepiej działających prototypów tych urządzeń "perpetuum mobile" już zbudowanych na Ziemi - ich działające przykłady wskazują i opisują obie powyższe moje strony linkowane z tego paragrafu. Jeśli więc czytelnik ma warunki do majsterkowania i techniczne uzdolnienia, sugeruję mu też włączyć się do nieoficjalnych wysiłków budowania tych desperacko potrzebnych ludziom urządzeń napędowych. Wszakże jeśli odniesie sukces w takim budowaniu, wcale nie musi tym się krzykliwie wszystkim chwalić ani uzyskiwać międzynarodowych patentów, a dla wypełniania dziś coraz niebezpieczniejszej roli wydobywania naszej cywilizacji z obecnego obłędu narkotyzowania się czczeniem "pieniędzy" - jaki opisałem w punktach #A1 do #A4 strony o nazwie partia_totalizmu.htm, wystarczy jeśli nieoficjalnie i bez rozgłosu zaopatrzy w generatory czystej darmowej energii siebie samego, swoją rodzinę, oraz swych co bardziej zaufanych przyjaciół.
* * *
OD TEGO PUNKTU zaczyna się "pisana od początku niniejszego eksperymentu wersja tej strony". Jeśli niepokoi cię samobójczy kierunek w którym podąża obecnie cała ludzka cywilizacja (tj. kierunek jakiego wyludniające Ziemię następstwa wyjaśniłem w punkcie #T3 swej strony o nazwie woda.htm oraz na całej swej stronie o nazwie 2030.htm), a stąd chciałbyś dołożyć własny wkład w zmianę tego kierunku i jednocześnie chciałbyś odzyskać spokój sumienia ponieważ zabezpieczyłeś swój dom przed skutkami zagłady i wyludnienia jakie zgodnie z moimi oszacowaniami uśmiercą 99.9% ludzkości już w latach 2030-tych, wówczas niniejsza strona, a także krótki ilustrowany wideami punkt #J2 z końca innej mojej strony o nazwie free_energy_pl.htm, są właśnie dla ciebie. Obie te strony wyjaśniają bowiem jak najtaniej i najmoralniej sam szybko możesz zbudować sobie tani domowy system generujący ci elektryczność, który powinien działać na opisywanej tutaj zasadzie panela słonecznego, albo też na jednej z zasad działania na jakiej generują elektryczność opisywane w owym punkcie #J2 z mojej strony o nazwie free_energy_pl.htm już zbudowane i działające maszyny "perpetuum mobile" drugiej lub trzeciej generacji. (Gorąco zachęcam do przeczytania owego krótkiego punktu #J2 ze strony "free_energy_pl.htm" - ujawnia on bowiem i dokumentuje wideami licznych już zbudowanych i działających maszyn "perpetuum mobile" jak bardzo dzisiejsi naukowcy, oraz instytucje żyjące ze sprzedaży energii, okłamują obecnie ludzkość.) Po zaś zbudowaniu, taki domowy system słoneczny powinien generować wystarczająco dużo elektryczności, aby przez większość roku codziennie dawało się zasilać z niego np. nasz komputer i telewizor, podczas gdy zbudowanie "perpetuum mobile" drugiej lub trzeciej generacji powinno zaspokoić praktycznie wszystkie potrzeby energetyczne typowej rodziny i domu.
       Przed zakupem oraz następnym praktycznym użytkowaniem opisywanego na tej stronie mojego systemu słonecznego w okresie od 31 października 2014 roku aż do 7 lutego 2018 roku (czyli przed codziennym używaniem go przez okres około trzech i jednej trzeciej roku) miałem nadzieję, że zgromadzę doświadczenia osobiste ujawniające mi jak w praktyce wygląda rzeczywistość budowania i użytkowania takiego systemu. Z moich bowiem uprzednich (bogatych) doświadczeń życiowych wynikało, że prawdy na ten temat NIE daje się poznać ani od sprzedawców urządzeń słonecznych - którzy dla zwiększania swych zysków będą celowo upiększali rzeczywistość, ani z podręczników akademickich czy z książek, które typowo są pisane przez oderwanych od rzeczywistego życia ludzi lub przez akademików wygodnie mieszkających w swoich "wieżach z kości słoniowej" - a stąd które są zbyt teoretyczne i abstrakcyjne aby wyrażały prawdę. Cele jakie sobie stawiałem do sprawdzenia poprzez osobiste zbudowanie i użytkowanie mojego systemu słonecznego, były następujące. (1) Jak trudno w praktyce jest zbudować sobie i użytkować słoneczny system do generowania elektryczności? Jak się też okazało, w NZ największą częścią tej trudności było znalezienie założonego dopiero w 2014 roku sklepu, który bez problemów i bez wmuszania tzw. "sprzedaży wiązanej" (wiążącej zakup z zainstalowaniem) sprzedawałby każdemu wymagane podzespoły do generowania energii słonecznej. (2) O ile w praktyce pomniejszą się moje rachunki za elektryczność dzięki codziennemu użytkowaniu mojego systemu słonecznego? Jak potem stwierdziłem w praktyce, mój 120 watowy system pomniejszał mi rachunki o około 10% - czyli o około $NZ 120 na rok, jednak niemal połowę wartości tego pomniejszenia później straciłem z powodu aż dwukrotnego nawalenia w moim systemie raczej drogiego "invertora" - po szczegóły o tym nawaleniu patrz "D" z punktu #B2 niniejszej strony. (3) Po ilu latach inwestycja w mój system miała szansę się spłacić? W praktyce się okazało, że gdyby mój system NIE nawalał, wówczas moja inwestycja w niego zwróciłaby się po około 10 latach nieustającego codziennego użytkowania. Z powodu jednak nieakceptowalnie częstego nawalania jego "invertera" (patrz "D" z punktu #B2 poniżej), zwrócenie się jego kosztów rozciągnęłoby się do około 20 lat. Ponieważ jednak z literatury i doświadczeń innych posiadaczy wynika, że efektywna żywotność ani jego akumulatora, ani jego paneła slonecznego NIE wynosi aż 20 lat, to oznacza, że koszta mojego systemu praktycznie nigdy NIE mają szansy ulec zwróceniu. Aby zaś się zwróciły, ceny podzespołów tego systemu musiałyby spaść poniżej jednej trzeciej ich cen w NZ w czasie kiedy ja je zakupywałem (z moich jednak okresowych sprawdzeń w NZ sklepach, wynika że ceny te tam rosną, zamiast spadać). (4) Jak posiadanie awaryjnego systemu słonecznego zaopatrującego nas w elektryczność w razie jakiegoś kataklizmu poprawia moje poczucie spokoju i bezpieczeństwa? Jak się okazuje, wpływ ten jest zasadniczy i czyni zakup oraz wysilek zbudowania tego systemu warty podjęcia. Od czasu wejścia w jego posiadanie z zupełnie odmiennym samopoczuciem oglądam raporty w dziennikach telewizyjnych informujące o tygodniach, a czasami nawet miesiącach, jakie bez dostępu do elektryczności doświadczają ofiary coraz częstrzych w Nowej Zelandii kataklizmów. A w dzisiejszych czasach brak dostępu do elektryczności psuje przecież wartość całej reszty naszego życia. (5) Jakie poczucie satysfakcji daje zmniejszenie swej szkodliwości dla naturalnego środowiska spowodowane używaniem "czystej" słonecznej elektryczności? Jak stwierdziłem w NZ jest ono drugorzędne, ponieważ gro elektryczności sieciowej pochodzi w NZ z elektrowni wodnych. Jednak np. w Europie, zapewne stałoby się ono ważniejsze od spowodowanego tym systemem polepszenia poczucia spokoju i bezpieczeństwa. Wszakże tam słoneczna elektryczność potencjalnie eliminuje sporą część brudu i problemów jakimi elektryczność czerpana z sieci przyczynia się do niszczenia Ziemi, boskich stworzeń i naszych bliźnich. Stąd tam dodawałaby ona nasz osobisty wkład do poprawy sytuacji z klimatem i z naturalnym środowiskiem, nie mówiąc już o zabezpieczaniu domów przed brakiem elektryczności po nadejściu wyludnienia lat 2030-tych, lub na wypadek ewentualnych lokalnych kataklizmów, jakie ostatnio i tam zdarzają się coraz częściej.
       W sumie się okazało, że jeśli mieszka się w kraju, w którym - jak przykładowo obecnie w Nowej Zelandii, ceny urządzeń do generowania słonecznej elektryczności są około 5 razy wyższe niż w reszcie świata, zaś elektryczność z sieci jest generowana tam głównie elektrowniami wodnymi, NIE ma ekonomicznego ani innego sensu nabycie i użytkowanie systemu słonecznego dla (a) odmiennego celu niż zabezpieczenie się przed brakiem elektryczności w przypadku jakiegoś kataklizmu - co ja odkryłem po drugim z kolei nawaleniu drogiego "invertora" w dniu 2018/2/7. Posiadanie i codzienne używanie systemu słonecznego ma jednak sens (b) w miejscach gdzie brak dostępu do elektryczności sieciowej, (c) w krajach jakie generują elektryczność spalaniem paliw lub energią atomów, a także (d) w krajach, w których stosunek cen podzespołów do generowania energii słonecznej do cen energii sieciowej wynosi NIE więcej niż około jedna-trzecia tego stusunku cen w NZ.
       Aczkolwiek na całej tej stronie (szczególnie w jej punkcie #B4.1) opisałem dokładnie jak czytelnik mógłby samemu zbudować sobie taki najtańszy i najmoralniejszy domowy system słoneczny, tutaj podsumuję skrótowo jak daje się to uczynić w Nowej Zelandii - wszakże nawet jeśli ktoś mieszka w innym kraju, procedura budowy będzie bardzo podobna. I tak od 2014 roku w nowozelandzkim sklepie o nazwie "Jaycar" można już zakupić sobie (bez zadnych dodatkowych wmuszeń np. opłacenia kosztów instalowania) elektryczną panel słoneczną o największej mocy na wyjściu jaką będą tam oferowali, ale NIE mniejszej niż 120 Watt (w grudniu 2015 roku największa panel jaką oferował ten sklep w NZ dawała na wyjściu 180 Watt przy napięciu 12 Volt i kosztowała $NZ 799; natomiast w 2014 roku - kiedy ja zakupywałem podzespoły do swojego domowego systemu słonecznego jaki opisuję na tej stronie, największa wówczas panel 120 Watowa kosztowała tam $NZ 575), a także zakupić sobie tzw. "Gel" akumulator (tj. "na galaretę" - specjalnie budowany dla systemów słonecznych) o pojemności 100 Ah i napięciu tym samym co owa panel (w październiku 2014 roku taki 12 Voltowy akumulator kosztował $NZ 475 - patrz "Tabela #E1" niniejszej strony). Rekomendowałbym przy tym zakup tzw. "portable" (przenośnego i składanego) panela używanego do ładowania akumulatorów samochodowych. Ma on bowiem już wbudowany w siebie sterownik/kontroler ładowania (co oszczędza nam kilkaset dolarów), oraz jest sprzedawany z załączonymi już do niego przewodami zasilającymi - same które to przewody np. w Nowej Zelandii mogą kosztować po kilkadziesiąt dolarów za każdy ich metr. Ponadto, jeśli mieszka się daleko od sklepu, taka nawet największa "portable" (składana) panel zmieści się do praktycznie każdego samochodu osobowego. (Kupując ją oszczędza się więc następną co najmniej setkę dolarów kosztów przetransportowania panela do domu.) Z kolei w sklepie "Warehouse" można zakupić "inverter" o największej mocy jaką sklep ten będzie oferował (w 2015 roku "Warehouse" oferował 12 Voltowe invertery o mocy 600/1200 Watt w "normalnej" cenie $NZ 149.99 - jednak co jakiś czas sprzedawał je też po 50% przecenie) oraz o tym samym napięciu co nabyta panel. (Inverter taki można też nabyć w "Jaycar" - jednak kosztuje on tam aż kilka razy drożej). Inverter ten jest potrzebny aby np. 12 V prąd stały, jaki generuje panel słoneczna, zamieniać na prąd zmienny o domowym napięciu 240 V jakim będzie się zasilało np. telewizor i komputer. W sumie więc za około $NZ 1200 do 1400 nabywa się w NZ wszystkie niezbędne podzespoły do domowego systemu słonecznego (w niektórych "tańszych" niż Nowa Zelandia krajach podzespoły te nabywa się nawet za około jedną-piątą owej ceny). Następnie tymczasowo trzeba ustawić swoją panel na jakimś stole w nasłonecznionym kącie swego przydomowego ogródka lub na dachu, oraz połączyć razem wszystkie podzespoły tak jak pokazuje to "Rys. #B1" z niniejszej strony. Natychmiast po połączeniu warto też zacząć codzienne systematyczne użytkowanie swego systemu poprzez zasilanie nim np. swego komputera i telewizora - dopiero zaś po jakimś czasie tego użytkowania można rozważyć, czy swoj system będzie się używało przez cały czas, czy też jedynie trzymało go na czas jakiegoś kataklizmu, kiedy użyty będzie jako awaryjny system zaopatrywania gospodarstwa domowego w elektryczność. Z ekonomicznej ciekawości, jeśli ktoś użytkuje swój system słoneczny, wówczas może podjąć też spisywanie konsumpcji i cen zużywanej elektryczności - tak jak ja to czynię w punkcie #F2 tej strony.



Treść tej strony autoryzuje Jan Pajak, czyli badacz Nowej Zelandii i Polski oraz WorldCat Identity (tj. "Tożsamość Światowej Kategorii": patrz strona http://worldcat.org/identities/ ), który w początkowej części 21 wieku tym wyróżnił się z grona nadal żyjących odkrywców i wynalazców owych dwóch krajów, iż stał się najszerzej z nich znanym wówczas w świecie, najróżnorodniej interpretowanym i najbardziej produktywnym - na przekór prowadzenia badań bez finansowania i na zasadach rzekomego naukowego "hobby" wymuszanego oficjalną dezaprobatą podjętej tematyki badań, ale niestety o którego istnieniu i wynikach badań w Nowej Zelandii niemal nikt NIE chce wiedzieć, zaś dla unieważnienia, zaprzeczenia i wyciszenia odkryć i wynalazków którego sporo Polaków konspiruje się w gangi postępujące jak monopole wypaczające prawdę i przyszłym pokoleniom usiłujące pozostawić tylko kłamstwa, śmieci, pozatruwaną wodę, powietrze i glebę, oraz wyniszczoną naturę.


Część #A: Wstępne informacje o tej stronie:

      

#A1. Zamiast wstępu - czyli dlaczego przygotowałem niniejszą stronę:

       Żyjemy w czasach kiedy dużo się mówi i pisze na temat generowania elektryczności z energii świetlnej słońca. Mamy wszakże już dobrze opanowane technologie i urządzenia do tego generowania, zaś w sklepach jakoby dostępne są już główne podzespoły wymagane do budowy domowych systemów takiego generowania. Dla najróżniejszych powodów, jakie opisuję szerzej w punkcie #R1 tej strony, ja od wielu już lat usiłuję przeprowadzić praktyczny eksperyment osobistego zbudowania dla siebie prostego i taniego systemu takiego generowania elektryczności z energii słonecznej. Wynikami zaś tego eksperymentu pragnę podzielić się z czytelnikami tej strony. Niestety, przez długi czas przeprowadzenie tego eksperymentu było niemożliwe z prostego powodu, iż NIE byłem w stanie znaleźć sklepu w Nowej Zelandii (gdzie mieszkam), który sprzedałby mi główne podzespoły niezbędne dla zbudowania takiego systemu. Jedyne co znajdowałem, to oferty najróżniejszych firm, które zarobkowo budowały takie systemy - tyle, że koszta zbudowania przez te firmy najtańszego z takich systemów, np. w październiku 2014 roku były rzędu około 20 tysięcy dolarów (tymczasem na wydanie aż tak dużej sumy niestety mnie NIE stać). Na dodatek, ani te firmy, ani ich klienci, zdają się NIE rozumieć, że każde ludzkie działanie i decyzję daje się zrealizować albo w sposób zgodny z kryteriami moralności, czyli moralnie, albo też w sposób niemoralny - co wyjaśniam szerzej m.in. w punkcie #B4 swej strony o nazwie pajak_na_prezydenta_2020.htm, czy w punkcie #C4.7 swej strony o nazwie morals_pl.htm. Firmy te budują więc swym klientom niemal wyłącznie "niemoralne systemy słoneczne", które NIE zawierają podzespołów zdolnych do akumulowania generowanej energii (np. NIE zawierają akumulatorów, systemów kondensatorowych, itp.). W punktach zaś #B5 i #F3 tej strony staram się wyjaśnić czytelnikowi dlaczego takie "bezakumulatorowe" rodzaje systemów słonecznych, są właśnie systemami niemoralnymi jakie w długoterminowym działaniu wyrządzą ludziom więcej szkody niż pożytku. Wszakże, przykładowo, zamiast uniezależniania swych właścicieli od elektrowni i od sieci elektrycznej, faktycznie zamieniają one swych właścicieli w rodzaj "niewolników sieci", eksploatowanych przez firmy sprzedające elektryczność. Aktywnie wzmacniają one też rolę elektrowni i sieci elektrycznej - i to na przekór iż nasza cywilizacja już doświadczyła, jak dużo szkody dla ludzi i dla natury elektrownie i sieci wyrządzają (np. rozważ szkody spowodowane przez stopienie reaktorów z elektrowni jądrowej w Fukushima, Japonia, opisane w punkcie #M1 mojej innej strony o nazwie telekinetyka.htm). Oczywiście, dla wielu najróżniejszych powodów, np. NIE stwarzania sobie konkurencji, powiązań z firmami sprzedającymi elektryczność, niejasności praw, komplikacji poza-handlowej sprzedaży przez niehandlową firmę, braku u mnie formalnych uprawnień elektryka (na przekór, że m.in. wykładałem inżynierię elektroniczną i elektryczną na poziomie uniwersyteckim), braku klarowności co do odpowiedzialności, problemu gwarancji, itd., itp., owe firmy NIE byłyby też skłonne aby odsprzedać mi podzespoły jakie byłyby wymagane abym sam sobie mógł zbudować taki system. Dopiero w połowie października 2014 roku znalazłem sklep niedawno założony w NZ przez Australijczyków, który miał na sprzedaż wymagane podzespoły. W dniu 16 października 2014 roku zakupiłem więc w nim wszystko co najbardziej wymagane, a co pokazałem poniżej na ilustracji z "Rys. #B1", zaś w ten sposób zainicjowałem opisywany tu eksperyment - jakiego przebiegiem i wynikami dzielę się teraz z czytelnikiem na niniejszej stronie. Ten mój eksperyment będzie posiadał aż kilka faz. Pierwszą z tych faz, już skompletowaną, było "zbudowanie najtańszego i najprostrzego systemu słonecznego dla zarówno codziennego, jak i dla anty-kataklizmicznego użytku" - tj. osobiste zbudowanie systemu jaki zapewnia mi generowanie elektryczności w ilościach wystarczających do codziennego zasilania: (a) dobrego oświetlenia jednego pokoju, (b) pracy jednego telewizora, (c) pracy jednego komputera typu "laptop", (d) zasilania elektrycznej maszynki do golenia, itp. Innymi słowy, zbudowanie systemu zdolnego codziennie pomniejszać moje opłaty za elektryczność. Jednocześnie zaś uzyskanie też w ten sposób systemu obrony anty-kataklizmowej w sytuacji kiedy do miasteczka Petone dotrze już ów poważny kataklizm jaki wynikał będzie ze stopniowego umierania całej naszej obecnej cywilizacji - tak jak umieranie to opisuje punkt #T1 i "część #T" niniejszej strony (tj. umierania spowodowanego przekroczeniem w dniu 11 września 2001 roku "punktu braku powrotu" przez całą naszą cywilizację). Wszakże mieszkam w kraju i rejonie wysoce zagrożonym kataklizmem dowolnego rodzaju - np. patrz opisy z punktów #C2 i #I3 na stronie o nazwie petone_pl.htm, zaś groźba np. powodzi czy np. epidemii choroby ebola wcale NIE jest w Nowej Zelandii jedynym zagrożeniem. Dlatego w przypadku dowolnego kataklizmu taki system generowania elektryczności z energii słońca jest w stanie dopomagać w relatywnie wygodniejszym jego przetrwaniu. Wszakże system słoneczny kontynuowałby generowanie elektryczności kiedy dostawy prądu z sieci taki kataklizm z pewnością odciąłby. Do dnia 31 października 2014 roku budowę swego systemu doprowadziłem do stanu, że mogłem nim zacząć zasilać wszystkie domowe urządzenia o małej konsumpcji mocy elektrycznej. Przyjemnym też zaskoczeniem było dla mnie empiryczne odkrycie, że początkowo (tj. w środku NZ lata) zaledwie jeden panel słoneczny o mocy 120 Watt wystarczał mi do pokrycia zużycia elektryczności wszystkich moich domowych urządzeń o mocy poniżej 360 Watt - po szczegóły patrz punkt #M1 tej strony. Wszakże z propagandy rozsiewanej w internecie przez firmy budujące takie systemy odnosi się wrażenie, że aby uzyskać jakieś odczuwalne wykorzystanie energii słonecznej, trzeba pokryć panelami ogniw PV niemal cały dach swego domu. (Obecnie już wiem, że propaganda ta wynika z opisywanego w punktach #F3 i #B5 tej strony niemoralnego uzależniania właścicieli domowych systemów słonecznych od karteli sieci elektrycznych. Aby bowiem łatwo i tanio dokonywać takiego uzależniania, napięcie generowane przez szeregowo połączone panele słoneczne powinno być bliskie, lub dorównywać, napięciu w sieci elektrycznej - stąd kartele te starają się nakłonić domowych właścicieli systemów słonecznych do zainwestowania np. w co najmniej 10 paneli 24-Voltowych.) Tymczasem u mnie tylko jedna panel o mocy 120 Watt (ta pokazana poiżej na zdjęciach z "Fot. #G1" i "Fot. #N1c") w czasie lata wystarcza mi na co-wieczorne co najmniej jedno-godzinne oświetlanie jednego pokoju za pośrednictwem 1 do 4 jarzeniówek o mocy 35 Watt każda - NIE muszę też już oszczędzać na tym świetle bo mam darmową elektryczność. Panel ten latem pokrywa też co-wieczorne zużycie elektryczności przez mój duży, 42 calowy TV. Przez zaś sporą część każdego dnia latem zasila on też mój laptop komputer, a przez cały czas (tj. zarówno wieczorami jak i w czasie dnia) umożliwia mi użycie darmowej elektryczności słonecznej do zasilania takich niewielkich urządzeń domowych, jak moja maszynka do golenia, ładowaczka baterii, maszynka do przycinania włosów, itd., itp. - po moce moich urządzeń patrz punkt #H2 tej strony. (Odnotuj jednak, że kiedy do NZ nadchodzi już pochmurna jesień, a moja panel jest już nieco podstarzała - co powoduje wyraźny spadek jej wydajności elektrycznej, elektryczność generowana nią zaczyna mi wystarczać jedynie na całodzienne zasilanie telewizora, lub na zasilanie komputera tylko przez każdy co drugi dzień. Dla innych bowiem urządzeń, np. świateł, pochmurną jesienią i zimą zaczyna mi już brakować elektryczności. Oszacowałem też, że dla codziennego zasilania jesienią i zimą telewizora i świateł, albo zasilania komputera każdego kolejnego dnia, musiałbym mieć co najmniej panel 180 Watową - jednak tak duża penel NIE była jeszcze w sprzedaży w NZ sklepie kiedy kupowałem swoją, chociaż jest już dostępna obecnie, tyle tylko że np. w grudniu 2015 roku jej nowozelandzka cena wynosiła $NZ 799, co wynosi około 5 razy więcej niż panel ta jest faktycznie warta.) Na przekór astronomicznych cen jakie w Nowej Zelandii nakładane są na urządzenia do generowania energii słonecznej, cały system słoneczny jaki sam sobie zbudowałem kosztował mnie znacznie mniej niż jedna dziesiąta ogłaszanej w październiku 2014 roku w internecie ceny najtańszego systemu słonecznego budowanego przez specjalizującą się w tym firmę (ściślej, około 7% ceny takiego najtańszego systemu - po zestaw moich zakupów i ich cen patrz "Tabela #E1" z tej strony). W kolejnych więc fazach moich planów dla energii słonecznej chciałbym stopniowo rozbudować ten swój system, bazując już na doświadczeniach zdobytych podczas realizacji pierwszej fazy. Zasada bowiem jest taka, że jeśli NIE ma się zbędnych funduszy, które potem można bez żalu spisać "na straty", wówczas na początek w energię słoneczną trzeba zainwestować jedynie absolutnie wymagane minimum, dalsze zaś decyzje w tej sprawie podjąć dopiero po co najmniej jednym pełnym roku użytkowania takiego "absolutnie wymaganego minimum". (Na bazie moich dotychczasowych doświadczeń mogę już stwierdzić, że takie "absolutne minimum" obejmuje zakup jednego 24-Voltowego panela słonecznego o największej mocy jaka tylko aktualnie jest w sprzedaży, oczywiście jeśli 24-Voltowe panele i towarzyszące im urządzenia są dla nas dostępne, zaś przy braku paneli 24-Voltowych - zakup jednego panela 12-Voltowego o największej mocy jaka w danym czasie jest oferowana do sprzedaży, plus zakup wszystkich dalszych wymaganych urządzeń pokazanych na "Rys. #B1" - jakie będą kompatibilne z zakupionym panelem.) Zamierzonym produktem docelowym tych dalszych faz mojej rozbudowy byłoby niemal całkowite wyeliminowanie kosztów zakupu elektryczności i zapewnienie energetycznej samowystarczalności mojemu mieszkaniu - aczkolwiek sukces w tym zakresie będzie zależał od dostępności w sklepach wymaganych podzespołów pracujących na napięciu 24 Volt. (Do chwili obecnej w sklepach NZ najważniejsze z tych podzespołów ciągle NIE są dostępne, zaś oferowane obecnie 12 Voltowe podzespoły NIE nadają się do budowy systemu zdolnego zasilać urządzenia domowe dużej mocy, takie jak np. lodówka, pralka, szybki czajnik elektryczny, kuchenka elektryczna, cylinder grzania wody dla łazienki, suszarka do włosów, itp.) Ponieważ jestem naukowcem, który wszystko co czyni traktuje jako rodzaj eksperymentu naukowego przecierającego nowe drogi, na niniejszej stronie będę kontynuował zdawanie czytelnikowi relacji z moich wysiłków tego stopniowego przestawiania swojego mieszkania na energetyczną samowystarczalność bazującą na generowaniu własnej energii elektrycznej ze światła słonecznego. Mam przy tym nadzieję, że te moje doświadczenia i niniejsze ich sumienne raportowanie, będą w stanie pomóc innym czytelnikom na pójście również w moje ślady.


#A2. Cele opisów z niniejszej strony:

       Podstawowym celem tej strony jest dzielenie się z czytelnikami moimi doświadczeniami zdobytymi podczas osobistej i hobbystycznej (niezawodowej) budowy, oraz podczas późniejszego codziennego użytkowania, domowego systemu do generowania elektryczności ze światła słonecznego, jaki to system daje się zarówno użytkować na codzień (a stąd jaki bez przerwy sam spłaca koszta swojej budowy), jak i równoczśnie pełni on funkcję systemu anty-kataklizmowego stwarzającego nam poczucie spokoju i zabezpieczenia. Innymi słowy, dzielenie się doświadczeniami z budowy i nieprzerwanego (codziennego) użycia systemu do generowania elektryczności z energii słońca, który to system zarówno odciąża moje bieżące rachunki za elektryczność, jak i w przypadku gdyby kiedyś nastąpił jakiś kataklizm odcinający dopływ sieciowej elektryczności do naszego mieszkania - wówczas system ten zapewniłby też naszemu mieszkaniu wygodne przetrwanie takiego kataklizmu. Opisy swych doświadczeń pragnę przy tym tak tu sformułować, aby na ich podstawie czytelnicy byli w stanie sami też podejmować własną budowę podobnych awaryjnych systemów pozyskiwania elektryczności z energii słońca.
       Dodatkowym celem tej strony jest uwypuklenie czytelnikowi kilku ogromnie istotnych prawd i mechanizmów dotyczących budowy domowych systemów słonecznych do generowania elektryczności. (Przykładowo prawdy, że po upływie około 8 do 10 lat każdy system słoneczny tak się postarzeje, że jego używanie staje się ekonomicznie nieopłacalne, zaś w przypadku niemoralnych systemów wysokonapięciowych ("bazakumulatorowych") ich dalsze używanie staje się także wysoce niebezpieczne, a stąd że do i tak już wysokich kosztów owych systemów słonecznych trzeba też wliczać koszta ich późniejszego fachowego pozbywania się.) Z istnienia i działania bowiem owych prawd i mechanizmów gro ludzi NIE zdaje sobie sprawy. Ponadto na ich temat milczą też wszelkie inne źródła pisane dotyczące generowania słonecznej elektryczności. Owe prawdy i mechanizmy wynikają z ustaleń najmoralniejszej obecnie filozofii świata stworzonej przez człowieka i zwanej filozofią totalizmu. Przykładowo stwierdzają one, że decyzja budowania dla swego domu jednego z obecnie istniejących rodzajów systemów słonecznych - na tej stronie zwanego "systemem bezakumulatorowym", jest decyzją niemoralną, bowiem zamiast uwalniać posiadacza takiego systemu od kartelu sprzedającego mu elektryczność, owa decyzja dodatkowo uzależnia tego posiadacza od owego kartelu, zamieniając go w rodzaj "niewolnika kartelu elektrycznego" - po znacznie szersze wyjaśnienia "dlaczego" taka decyzja jest niemoralna, a także po wyjaśnienia następstw jej "niemoralności", patrz punkty #B5 i #F3 tej strony. Co też gorsza, z powodu niemoralności tej decyzji, te osoby które nierozważnie ją podejmą, będą potem surowo karane przez mechanizmy moralne - szczególnie przez zasadę przeciwstawności krótkoterminowych i długoterminowych skutków działania tzw. "pola moralnego" opisywaną m.in. w punkcie #J1 mojej strony o nazwie pajak_do_sejmu_2014.htm, oraz w punktach #C4.2.1, #C4.2 i #C4.7 mojej strony o nazwie morals_pl.htm. Zasada ta bowiem stwierdza, że na przekór iż w krótkoterminowym działaniu mechanizmy moralne sprawiają wrażenie iż ułatwiają życie i pomagają ludziom postępującym niemoralnie, a stąd krótkoterminowo skutki wszelkich niemoralnych decyzji są przyjemne, przynoszące szybki zysk, uznanie, itp., w długoterminowym działaniu mechanizmy moralne postępują odwrotnie, a stąd takie niemoralne decyzje nigdy NIE rozwiązują problemów do rozwiązania których oryginalnie zostały one podjęte, a jedynie nasilają moc tych problemów oraz piętrzą cierpienia, szkody i komplikacje życiowe u wszystkich tych ludzi, którzy są dotykani następstwami owych niemoralnych decyzji. Odnotuj też tutaj, że systemy do słonecznego generowania elektryczności nabierają obecnie coraz większego znaczenia dla całej naszej cywilizacji. Jednak oślepieni głośnymi reklamami i aktualną modą, wykazujemy tendencję aby zapominać, że wszystko co ludzie czynią, włączając w to decyzje budowy systemów słonecznych, może być podejmowane albo w zgodzie z kryteriami moralności, albo też niemoralnie. Dlatego upowszechnienie wśród ludzi owej wiedzy, które z decyzji na temat domowych systemów słonecznych są niemoralne, wnosi potencjał aby zdefiniować poprawiejszy kierunek naszego rozwoju.
       Najlepsze rozeznanie celu opisów z tej strony czytelnik powinien uzyskać poprzez przeczytanie streszczenia tej strony przytoczonego w punkcie #U1 przy jej końcu.


#A3. Definicje przedmiotów opisów z niniejszej strony:

       Ponieważ na tej stronie odradzam czytelnikowi budowanie jednego rodzaju systemów słonecznych, zwanego tutaj "systemem bezakumulatorowym", niniejszym staje się konieczne dokładne zdefiniowanie co przez taki system jest tu rozumiane. Oto więc definicje najważniejszych pojęć używanych na tej stronie:
       Bezakumulatorowy system słoneczny. W opisach z niniejszej strony można go zdefiniować jako system pozyskiwania energii słonecznej, w skład którego NIE wchodzi żadne urządzenie jakie pozwalałoby na przechowania na późniejszy czas i zwrócenie swemu właścicielowi tej samej formy energii, którą ów system pozyskał ze światła słonecznego. Stąd dla systemów generujących elektryczność i bazujących na użyciu ogniw fotowoltaicznych, będzie to system NIE zawierający takiego urządzenia jak np. akumulator, albo zestaw kondensatorów elektrycznych, albo komora oscylacyjna, albo też dowolne inne urządzenie przechowujące elektryczność. Z kolei dla słonecznych systemów grzejących wodę takim akumulatorem byłby dobrze zaizolowany cieplnie cylinder na gorącą wodę. Odnotuj jednak, że systemem bezakumulatorowym (a stąd niemoralnym przy jego zastosowaniu jako "domowy system słoneczny") będzie też system jaki zamienia światło słoneczne na elektryczność, a przechowuje na później jedynie ciepłą wodę. System ten bowiem w późniejszym czasie NIE będzie w stanie zwracać swemu właścicielowi tej samej formy energii jaką pozyskał ze słońca, tj. zwracać elektryczności. Jako taki, system ten NIE uniezależnia więc swego właściciela od konieczności zakupywania danej formy energii ze świata zewnętrznego (np. z sieci).
       Domowy system słoneczny. Jest to system generujący daną formę energii wyłącznie, lub przede wszystkim, dla domowych potrzeb swego właściciela. To taki właśnie system domowy jest opisywany na tej stronie. Do domowych systemów słonecznych nie odnoszą się kryteria byznesów w rodzaju zysku, czy straty lub bankructwa, ponieważ ich cele są odmienne niż generowanie finasowych zysków. (Rozważ jak możnaby mówić np. o zyskach z użycia domowego generatora elektryczności napędzanego benzyną, który przez miesiące może stać bezużyteczny, a jest jedynie uruchamiany kiedy w sieci zabraknie prądu.) Tylko też domowe systemy słoneczne łamią kryteria moralne (tj. są niemoralne) jeśli NIE zawierają akumulatorów.
       Komercyjny system słoneczny. Jest to przeciwieństwo systemu domowego. Generuje on daną formę energii wyłącznie, lub głównie, na sprzedaż. Słoneczne systemy komercyjne generujące elektryczność zawsze muszą być podłączone do sieci (tj. być "grid tie"), do której przekazują natychmiast energię jaką generują. Dlatego ich cechą rozpoznawczą jest, że NIE zawierają one akumulatorów. Wszystkie systemy komercyjne faktycznie są przedsiębiorstwami (byznesami), jako że mogą one albo dawać zyski, albo też ponosić szkody i bankrutować. Jako przedsiębiorstwa należy też traktować je wszystkie. Stąd osoby które NIE znają się na prowadzeniu przedsiębiorstw, popełniają duży błąd jeśli zaangażują się w posiadanie jednego z takich systemów sprzedających generowaną energię. Dla systemów komersyjnych "pole moralne" ma też inny przebieg niż dla systemów domowych. Stąd ocena, czy w danym wykonaniu i warunkach spełniają one, czy też łamią, kryteria moralności, opiera się na innych zasadach niż dla systemów domowych. Na niniejszej stronie NIE będę więc nimi się zajmował, ponieważ opisuję tutaj wyłącznie jeden z domowych systemów słonecznych (mojego własnego wykonania). Jeśli zaś czytelnika interesują metody szacowania, czy dany komercyjny system słoneczny spełnia czy też łamie kryteria moralności, wówczas powinien odnieść do niego generalne zasady i narzędzia moralne jakie opisuję m.in. w punkcie #J1 mojej strony o nazwie pajak_do_sejmu_2014.htm, w punktach #C4.2.1, #C4.2 i #C4.7 mojej strony o nazwie morals_pl.htm, czy w punkcie #K1 i #K1.1 mojej strony o nazwie tapanui_pl.htm.


#A4. Istnieją istotne powody dla których domowy system słoneczny opisywany na tej stronie nazywam też systemem "anty-kataklizmowym":

       System słoneczny do domowego generowania elektryczności, opis projektu eksperymentalnej budowy którego hobbystycznym sposobem zawarłem na niniejszej stronie, daje się dodatkowo określić też jako "anty-kataklizmowy system do awaryjnego generowania domowej elektryczności z energii słonecznej". Wszakże bazując na ogniwach fotoelektrycznych i będąc zupełnie niezależnym od sieci elektrycznej, mój system NIE tylko że generuje mi elektryczność na codzienny użytek, ale na dodatek jest bardziej odporny niż sieć elekryczna na ewentualne zniszczenie przez jakiś kataklizm. Stąd w przypadku dowolnego kataklizmu, który odciąłby nasz dom od dostawy elektryczności sieciowej, system ten ciągle generowałby nam wystarczającą ilość elektryczności, aby zapewnić naszemu domowi i nam relatywnie wygodne przetrwanie do czasu kiedy dostawy elektryczności sieciowej zostaną ponownie przywrócone. To dla takiego właśnie systemu strona ta stara się opisać wszystko co najistotniejszego trzeba o nim wiedzieć, aby móc samemu i osobiście zrealizować projekt jego zbudowania tanio, domowym sposobem, w wolnym czasie, oraz na zasadzie hobby.


#A5. Fazy realizacji opisywanego tu projektu hobbystycznej budowy systemu do domowego i "anty-kataklizmowego" generowania elektryczności z energii słonecznej":

       Domowy i "anty-kataklizmowy" system słoneczny, jakiego moje osobiste zbudowanie tutaj opisuję, musi spełniać kilka istotnych wymagań. Przykładowo, musi on dawać się zbudować siłami i środkami pojedyńczej osoby pracującej nad nim jedynie dorywczo, czyli kiedy ma na to czas i kiedy pogoda sprzyja owej budowie. Dlatego system ten musi być możliwie najtańszy, najprostrzy, używający maksimum gotowych podzespołów i elementów dostępnych w sklepach, a ponadto jego budowa musi dawać się podzielić na szereg faz i porozciągać w czasie, tak aby jedna osoba mogła go stopniowo wykonywać i udoskonalać w wolnych chwilach, kiedy jednocześnie jest on już codziennie używany i stąd zwraca on swoje koszta poprzez zmniejszanie rachunków jakie się płaci za elektryczność. Oto więc najważniejsze fazy budowania opisywanego tu systemu:
       Faza 1: Zestawienie z zakupionych podzespołów, oraz wytestowanie działania, najprostrzego i najtańszego, narazie przenośnego, systemu domowego i "anty-kataklizmowego". Celem tej pierwszej fazy jest możliwie najszybsze uzyskanie działającego systemu generującego elektryczność z energii słonecznej. System ten jednak NIE jest jeszcze zainstalowany na stałe w naszym domu, chociaż może i powienien on być już używany. Dzięki bowiem jego używaniu od samego początku zaczyna on zwracać nam koszta zakupu składających się na niego podzespołów. Taki szybko i tymczasowo poskładany system będziemy tu nazywali "przenośnym" (po angielsku "portable"). Wszakże wszystkie jego podzespoły są jedynie luźno ze sobą połączone. Stąd mogą one być np. przeniesione lub przewiezione do innego miejsca (np. do domu naszych znajomych czy członków rodziny), tam zaś poskładane ponownie i będą działały. Takie szybkie poskładanie przenośnego systemu z zakupionych podzespołów, pozwala nam na szybkie zdobycie pierwszych doświadczeń jakie potem wykorzystamy w dalszej rozbudowie tego systemu. Natychmiast po zakupie inicjuje ono samospłacanie naszej inwestycji w ów system. Umożliwia nam też ewentualną wymianę na inne (w sklepach oryginalnego zakupu) tych z podzespołów systemu, których parametry źle dobraliśmy. Ponadto powoduje, iż mamy już jakiś najbardziej podstawowy system do generowania elektryczności ze słońca - jaki w przypadku jakiegokolwiek kataklizmu lub pogodowej anomalii (np. epidemii choroby ebola, huraganu, tornada, trzęsienia ziemi, powodzi, itp.) zapewni nam relatywnie wygodne jego przetrwanie aż do czasu gdy sytuacja ponownie powróci do normy. Moje doświadczenia z budowy takiego tymczasowego przenośnego systemu opisuję w częściach #D do #J tej strony.
       Faza 2: Trwałe zainstalowanie w swoim domu uprzednio zestawionego systemu przenośnego. Niestety, system przenośny ma tę wadę, że jego używanie jest niewygodne. Przykładowo, w takim systemie NIE będziemy zapewne mieli wygodnych wtyczek ani kontaktów do włączania działania poszczególnych urządzeń domowych, jego akumulator, kable i inverter zapewne będą leżały na ziemi i przeszkadzały w chodzeniu, panel słoneczna będzie położona lub ustawiona na gołej ziemi i do niczego NIE zamocowana - stąd na noc trzeba będzie ją usuwać i przenosić aby ktoś nieostrożnie na nią NIE nadrepnął albo nam jej NIE ukradł, kabel łączący urządzenia zlokalizowane na zewnątrz mieszkania z urządzeniami zlokalizowanymi wewnątrz mieszkania będzie zapewne przebiegał przez otwarte drzwi lub okno, zakupione dla zasilania wyłącznie energią słoneczną lampy oświetleniowe będą zapewne leżały na stole lub parapetach okien, itd., itp. Dlatego drugą fazą będzie pozakupywanie dodatkowych podzespołów, takich jak elektryczne kable, gniazdka, wtyczki, przełączniki, itp., poczym zainstalowanie posiadanego systemu na stałe. Ponieważ dla poprawienia wygody użycia takiego systemu, trwałe zainstalowanie jego urządzeń zlokalizowanych wewnątrz mieszkania jest bardziej istotne i pilniej-potrzebne niż zainstalowanie urządzeń z zewnątrz, tę "fazę 2" daje się podzielić na dwa etapy realizacyjne, w pierwszym z których instaluje się wszystko wewnątrz mieszkania, podczas gdy na zewnątrz narazie wszystko jest jedynie tymczasowo popodłączane, natomiast dopiero w drugim etapie instaluje się trwale urządzenia zlokalizowane na zewnątrz mieszkania (tj. najpierw akumulator, potem inverter, na końcu zaś także panel słoneczną). Swoją realizację owej fazy 2 opisywanego tu projektu zaprezentowałem w częściach #K do #M niniejszej strony.
       Literatura i tradycje utwierdzają opinię, że najlepszym miejscem dla trwałego zainstalowania paneli słonecznych jest dach domu, czy dach mieszkania. Opinia ta została jednak wypracowana dla "komersyjnych systemów słonecznych", na które typowo składa się co najmniej 10 dużych paneli słonecznych. Tymczasem "hobbystyczny" system budowany własnymi siłami, jaki ja tu opisuję, w swej początkowej formie składa się zapewne z tylko jednego panela słonecznego. Jeśli więc ma się przydomowy lub przy-mieszkaniowy ogródek, wówczas na pierwszy rok używania panelu korzystniej jest go ustawić np. na stole w jakiejś dobrze oświetlonej słońcem części tego ogródka, niż od razu montować go trwale na dachu. Chodzi bowiem o to, że kiedy ustawi się go np. na stole w swym ogródku, wówczas ma się do niego codzienny łatwy dostęp - tymczasem gdyby był na dachu, wówczas NIE bylibyśmy w stanie niemal codziennie wspinać się na dach aby sobie go oglądnąć czy np. go umyć. Taki zaś łatwy dostęp do panela pozwoli nam już w pierwszym roku zgromadzić znacznie większą liczbę doświadczeń praktycznych na temat jego stanu i zachowania, niż gdyby był on zamontowany na dachu. Jednocześnie jeśli umieści się go np. na stole, zamiast na Ziemi, wówczas wcale mu NIE grozi, że nocą ktoś na niego np. przypadkowo nadrepnie. Ja swój panel ustawiłem właśnie na stole w dobrze oświetlonej części ogródka. Jestem tez zaszokowany ilością dodatkowych informacji jakie dzięki temu zaczynam gromadzić. Przykładowo okazuje się, że jego zabrudzenie wynikające z zanieczyszczeń powietrza jest wielokrotnie szybsze niz początkowo sądziłem. (Widać powietrze w NZ wcale NIE jest takie czyste jak propaganda stara się nam to wmawiać.) Praktycznie więc dotychczasowe doświadczenie podpowiada, że w miasteczku Petone, w którym mieszkam, z powodu dużego zanieczyszczenia powietrza konieczne jest niemal comiesięczne mycie paneli słonecznych, w przeciwnym bowiem wypadku osiadająca na ich powierzchni warstwa nieprzeźroczystego brudu znacząco pomniejszy ich wydajność elektryczną. Ponadto odkryłem, że mój panel ma kłopotliwy błąd konstrukcyjny w postaci podwyższonych jego krawędzi bocznych, które przy płaskim jego ułożeniu na stole zupełnie uniemożliwiają spływanie z niego wody po deszczu (a deszcze w NZ padają niemal codziennie). Dlatego gdy będę kupował kiedyś dalsze panele, muszę zwrócić uwagę, aby obramowanie ich czynnych ogniw NIE wystawało ponad powierzchnię tych ogniw. Oczywiście, podobnych obserwacji wynikających z pozostawienia panelu w ogródku jest więcej, NIE będę jednak tu ich wszystkich opisywał.
       Faza 3 i jeszcze dalsze fazy bazujące na uprzednio zdobytych doświadczeniach: tj. stopniowe budowanie energetycznej samowystarczalności w kilku później zaprojektowanych kolejnych fazach. Fazy te można realizować stopniowo z małych krokach, stopniowo dodając nowych paneli słonecznych do tych już posiadanych, oraz zaspokajając energią słoneczną kolejne źrodła domowej konsumpcji elektryczności. Ich opisy będą dodawane do tej strony z chwilą kiedy w realizacji mojego własnego projektu dotrę aż do urzeczywistniania owych dalszych faz. Dla opisów realizacji owej fazy 3 wstępnie zarezerwowałem już "część #N" tej strony - aczkolwiek upłynie zapewne sporo czasu zanim osiągnę możliwość jej realizacji w odnisieniu do systemu domowego (dodatkowe słoneczne lampy bezpieczeństwa już bowiem sobie zainstalowałem - patrz punkt #N1 tej strony). Wszakże budując hobbystycznie swój system słoneczny, NIE mamy żadnych uprzednich doświadczeń praktycznych w tej sprawie, dlatego logika wymaga iż zanim rozpoczniemy "fazę 3" lub następne jego rozbudowy, najpierw powinniśmy użytkować przez co najmniej jeden rok początkowy "minimalny" system jaki sobie już zestawiliśmy, aby zdobyć wymagane doświadczenie co do jego wymagań, niedoskonałości, efektywności działania, sposobów instalowania i użycia, itp.
       Warto tutaj dodać, że jeśli opisywany tu system jest używany podczas całego okresu realizacji jego poszczególnych faz, wówczas oszczędności jakie dzięki niemu uzyskuje się na opłatach za elektryczność powodują, iż system taki w długoterminowym używaniu i budowie praktycznie powinien sam za siebie płacić. To zaś oznacza, że rozbudowę tego systemu powinno dać się kontynuować aż do czasu, kiedy zapewni on naszemu domowi całkowitą samowystarczalność energetyczną. W ten sposób, z początkowego traktowania systemu słonecznego jako rodzaj "zabezpieczenia" się przed awariami sieci, stopniowo dojdzie się do całkowicie odwrotnej sytuacji, kiedy to sieć elektryczną można będzie traktować jako rodzaj "awaryjnego zabezpieczenia" przed problemami systemu słonecznego, np. przed jego uszkodzeniami czy przed chwilowym brakiem wymaganej ilości słońca.

Fot. #A1a (góra)

Fot. #A1b (dół)

Fot. #A1ab: Oto zdjęcia dwóch najważniejszych z moich urządzeń do pozyskiwania energii słonecznej, sfotografowanych w ich fabrycznych opakowaniach. (Zdjęcie tych samych urządzeń, sfotografowanych już po zestawieniu ich w działający system, pokazałem poniżej na "Fot. #G1".) Zdjęcia te pokazują: (a) 120 Watowy panel słoneczny (tj. "solar panel" z "Rys. #B1"), jaki zakupiłem w dniu 16 października 2014 roku w celu eksperymentowania nad generowaniem elektryczności z energii słonecznej, oraz (b) 600/1200 Watowy przetwornik napięcia (tj. "inverter" z "Rys. #B1"). Moje koszty zakupu tych urządzeń zestawiłem w "Tabeli #E1". (Kliknij na wybraną fotografię aby oglądnąć ją w powiększeniu.)
       Fot. #A1a (góra): Wygląd fabrycznego opakowania mojego pierwszego panelu słonecznego. Panel ten zdołałem zakupić dopiero po kilku latach poszukiwania w NZ sklepu, który by mi go sprzedał - powody dla tych trudności z zakupem wyjaśniam szerzej w punkcie #S1 przy końcu tej strony. Odnotuj, że wymiary opakowania z tym panelem wynoszą 90 x 60 cm, stąd są nieproporcjonalnie większe niż wymiary opakowania przetwornika napięcia (inverter) ze zdjęcia (b). Na powyższym zdjęciu przed owym panelem pokazałem także dwutubowe oświetlenie jarzeniowe, też nadal fabrycznie zapakowane, jakie też zakupiłem w dniu 16 października 2014 roku - ponieważ zamierzam je zasilać z tego panela.
       Fot. #A1b (dół): Wygląd fabrycznie opakowanego mojego 600-Watowego "inverter'a". Wymiary opakowania tego inverter'a wynoszą 28 x 28 cm. Sam inverter ma kształt aluminiowego pudełka prostopadłościennego o wymiarach 6 x 10 x 20 cm i wadze około 1 kilograma.


Część #B: Zasady generowania elektryczności z energii słońca:

      

#B1. Najniezbędniejsza teoria na temat domowego generowania elektryczności z energii słońca:

       Ja zdaję sobie sprawę z faktu, że typowi majsterkowicze NIE lubią teorii. Dlatego na niniejszej stronie ograniczam teorię do absolutnie koniecznych minimów. Jednym zaś z owych minimów jest zrozumienie jakie podstawowe podzespoły składają się na dzisiejszy domowy system do generowania słonecznej elektryczności, jakie są najważniejsze funkcje i możliwości owych podzespołów, oraz co jest najistotniejszego w ich wersjach technicznych oferowanych obecnie w sprzedaży. Powinienem przy tym podkreślić, że system słoneczny jaki ja tu opisuję, jest systemem generowania elektryczności dla własnych potrzeb domowych - co zasadniczo go różni od "bezakumulatorowych" systemów komercyjnych nastawionych na odsprzedawanie generowanej energii do sieci elektrycznej. Przykładowo, ponieważ opisywany tu system zawiera w sobie akumulator, jest on w stanie działać podczas kataklizmów - kiedy to sieci elektryczne zostaną zniszczone i zaprzestaną dostarczania elektryczności. Nie używając sieci do odsprzedawania elektryczności generowanej przez siebie dniami i do odkupywania tej elektryczności nocami, opisywany tu system NIE uzależnia swego właściciela np. od zachłanności ludzi zarządzających siecią. Stąd decyzja jego urzeczywistnienia jest zgodna z totaliztycznymi kryteriami moralności - podczas gdy np. decyzje budowania dla siebie "bezakumulatorowych" systemów słonecznych, w świetle ustaleń filozofii totalizmu są decyzjami niemoralnymi, które w przyszłości przyniosą więcej szkody niż pożytku - po więcej informacji patrz punkty #A1, #A2, #B5 i #F3 tej strony. Itd., itp.

Rys. #B1
Rys. #B1. Oto schemat typowego dzisiejszego systemu do domowego generowania elektryczności z energii słonecznej. Ja (tj. dr inż. Jan Pająk) buduję eksperymentalnie w swoim domu dokładnie taki system słoneczny jak ten pokazany powyżej na tym schemacie i połączony elektryczne też w taki sam sposób. Wyniki zaś swych doświadczeń i ustaleń opisuję na tej stronie. Na "Fot. #G1" z tej strony pokazałem też zdjęcie tego mojego urzeczywistnienia powyższego schematu, po jego skomponowaniu z faktycznie istniejących i już używanych w moim domu podzespołów oraz urządzeń. Powyższy schemat pokazuje graficzne symbole, oraz podaje angielskojęzyczne nazwy, dla wszystkich podstawowych podzespołów wchodzących w skład takiego systemu słonecznego. Ilustruje on też wzajemne połączenia elektryczne tych podzespołów. Odnotuj przy tym, że przewody reprezentujące elektrycznego plusa (+) są powyżej oznaczone czerwonym kolorem, zaś przewody reprezentujące elektrycznego minusa (-) są oznaczone czarnym kolorem. Ponadto obszar i urządzenia pracujące pod bezpiecznym dla ludzi napięciem 12 Volt prądu stałego są ukazane na niebieskawym tle, zaś obszar i urządzenia pracujące pod niebezpiecznym dla ludzi napięciem 220-240 Volt prądu zmiennego są zilustrowane na ostrzegawczym, czerwonawym tle. (Kliknij na ten rysunek aby zobaczyć go w powiększeniu.)
       Uwidoczniony powyżej taki typowy dzisiejszy domowy system słoneczny obejmuje następujące podzespoły/urządzenia - wyliczane tu najpierw począwszy od lewej krawędzi rysunku wzdłuż najniższego przewodu: (1) panel słoneczny oznaczony tu jego angielskojęzyczną nazwą "solar panel" - zwykle składa się na niego 72, lub nawet więcej, indywidualnych ogniw fotowoltaicznych, po angielsku zwanych "photovoltaic" albo "PV" (to ów panel absorbuje energię światła słonecznego i generuje elektryczność), (2) "kontroler" (sterownik) ładowania akumulatora po angielsku zwany "controller", (3) akumulator, po angielsku zwany "battery" (typowo używa się akumulatora 12 Voltowego dla systemów o małej mocy poniżej 1 kW, zaś akumulatora 24 Voltowego dla systemów o dużej mocy przekraczającej 1 kW), (4) dowolne urządzenia, po angielsku "Appliances", tu reprezentowane symbolem "A12V", jakie są zasilane bezpośrednio z akumulatora prądem stałym o napięciu 12 Volt (lub 24 Volt); na tym rysunku są one symbolizowane sylwetką "samochodu" ponieważ są to urządzenia które daje się zasilać elektrycznością pobieraną bezpośrednio z akumulatora 12 lub 24 Voltowego, a stąd które typowo są używane w dzisiejszych samochodach (np. reflektory i źródła światła podobne do samochodowych, silniczki i rozruszniki prądu stałego, wentylatorki, itp.). Do akumulatora "battery" jest też podłączony górny przewód biegnący do (5) przetwornicy napięcia po angielsku zwanej "inverter" (przetwornica ta zamienia prąd stały o napięciu 12 lub 24 Volt, na prąd zmienny o napięciu 220 do 240 Volt). To do tej "inverter" podłączane są najróżniejsze urządzenia domowe zasilane już 220-240 Voltowym prądem zmiennym jaki ten "inverter" odprowadza, tj. takie urządzenia domowe jak np. (6) źródła światła "light", (7) komputery "laptop", (8) telewizory "TV", oraz (9) dowolne inne "Appliances" domowe "A240V" konsumujące prąd zmienny o napięciu 220-240 Volt, takie jak maszynki do golenia, poduszki elektryczne, grzałki, odkurzacze, itd., itp.
       Oznaczenia widoczne na powyższym schemacie dotyczą 12 Voltowego systemu słonecznego. Taki bowiem system ja sobie właśnie buduję. Jednak system 24 Voltowy używa dokładnie takich samych podzespołów i urządzeń, jak 12 Voltowy system, tyle że są one budowane dla 24 Volt, nie zaś dla 12 Volt. Dlatego powyższy schemat równie dobrze ilustruje zarówno 12 Voltowy system, jak i 24 Voltowy system. Jedyne zaś co trzebaby w nim zmienić aby dokładnie odzwierciedlał on działanie 24 Voltowego systemu, to zmienić na nim napisy z obecnych 12 Volt, na 24 Volty.
       System 24 Voltowy jest przy tym aż dwukrotnie doskonalszy od systemu 12 Voltowego. Wszakże generuje on dwukrotnie większą moc przy praktycznie niemal tych samych rozmiarach, używa cieńszych (a stąd i tańszych) przewodów - bowiem Ampery jego prądów są dwukrotnie niższe, a na dodatek jest równie bezpieczny dla ludzi jak system 12 Voltowy. To z tych powodów ja zalecam każdemu kto ma taką możliwość, aby od razu przystępował do zbudowania 24 Voltowego systemu - ja bowiem zbudowałem sobie 12 Voltowy system małej mocy jedynie dlatego, że w 2014 roku w sklepach Nowej Zelandii nadal NIE dawało się zakupić wszystkich podzespołów wymaganych do budowy systemu 24 Voltowego, zaś wcale NIE miałem zamiaru dalej czekać aż 24 Voltowe podzespoły staną się dostępne w sklepach Nowej Zelandii - co okazało się być właściwą decyzją, bowiem podzespołów tych NIE dawało się w NZ zakupić także i w 2015 roku). Kiedy jednak ktoś zdecyduje się od razu budować 24 Voltowy system, co ja każdemu zalecam, wówczas powinien zakupić sobie do niego wszystkie urządzenia fizyczne działające na 24 Volty, tj. zakupić 24 Voltową panel, 24 Voltowy akumulator, 24 Voltowy "inverter", itd. Chodzi bowiem o to, że większość urządzeń systemu słonecznego budowana dla 12 Volt, NIE działa na 24 Voltach i wice wersa - chociaż istnieją tu też wyjątki, np. sporo kontrolerów (sterowników) ładowania akumulatora jest tak budowana, że ten sam kontroler daje się przesterować albo na 12 Voltowy, albo też na 24 Voltowy akumulator. Jednak np. panelu słonecznego zbudowanego dla 24 Volt NIE daje się użyć do ładowania 12 Voltowego akumulatora (bo go przepali), chociaż akumulator 24 Voltowy może być ładowany dwoma panelami 12 Voltowymi o identycznej mocy szeregowo połączonymi ze sobą i podłączonymi do 24 Voltowego kontrolera/sterownika (aczkolwiek w typowych sytuacjach życiowych takie rozwiązanie NIE byłoby ekonomicznie uzasadnione, bowiem dwa panele 12 Voltowe o danej mocy kosztują więcej niż odpowiadający ich mocy 1 panel 24 Voltowy - istnieją jednak sytuacje, np. opisane w (2014/10/17) z punktu #L2 tej strony niebezpieczeństwo zbombardowania panelu przez mewy, kiedy takie użycie dwóch mniejszych paneli zamiast jednego dużego mogłoby być w praktyce bardziej uzasadnione).
       Aczkolwiek dla niektórych czytelników jest to oczywiste, niniejszym ciągle powinienem tu uwypuklić nieszkodliwość i bezpieczeństwo 12 lub 24 Voltowego systemu słonecznego. Chodzi bowiem o to, że większość urządzeń opisywanego tu systemu pracuje na napięciu albo 12 Voltowym, albo też 24 Voltowym - patrz na powyższej ilustracji cały obszar o niebieskawym tle. Tak zaś niskie napięcia są nieszkodliwe dla ludzi i można nawet swobodnie dotykać gołymi rękami oba bieguny ich obwodów elektrycznych. (Trzeba jednak być bardzo ostrożnym z urządzeniami 240 Voltowymi - ukazanymi powyżej na ostrzegającym, czerwonawym tle, bowiem te potrafią już zabić.) Dlatego, jeśli dla naszej dbałości o bezpieczeństwo, włączania i wyłączania użycia swego systemu słonecznego dokonuje się w obszarze niskiego napięcia, wówczas NIE trzeba się bać dokonywania tych działań nawet w ciemności czy deszczu. Warto tu też dodać, że "bezakumulatorowe" systemy słoneczne budowane przez specjalistyczne firmy np. w celu podłączenia ich do sieci, typu systemów opisanych w punktach #A1, #A2, #B5 i #F3 tej strony, wcale NIE są już bezpieczne. Typowo bowiem wszystkie obwody systemów budowanych przez specjalistyczne firmy pracują na wysokich napięciach i NIE używają akumulatorów, stąd nawet tylko ich szeregowo połączone ze sobą panele słoneczne też mogą zabić nieostrożnego dotykającego swymi np. 600 Voltami prądu stałego. Praktycznie to oznacza, że ich właściciele sami NIE mogą nawet ich umyć z brudu nieustannie gromadzącego się na powierzchniach paneli słonecznych, bowiem nawet dla takiego umycia też trzeba specjalistycznego ekwipunku zabezpieczającego przed porażeniem wysokonapięciowym prądem. A trzeba pamiętać, że panele słoneczne stają się brudne już po kilku miesiącach - np. na mój panel nieustannie wypróżniają się najróżnijsze ptaki, myję go więc praktycznie każdego miesiąca. Na dodatek też do bycia niebezpiecznymi, owe bezakumulatorowe systemy opisywane w punktach #A1, #A2, #B5 i #F3 tej strony są także niemoralne. Nocami zmuszają one bowiem swoich właścicieli do zakupu elektryczności z sieci i stąd do popierania istnienia i działania owych szkodliwych dla natury i dla człowieka sieci elektrycznych, a ponadto uzależniają one swych właścicieli od chciwości ludzi zarządzających sieciami elektrycznymi - czyli np. otwierają możliwość eksploatowania swoich właścicieli przez zarządzających sieciami elektrycznymi.


#B2. Podstawowe podzespoły używane obecnie dla domowego generowania elektryczności z energii słońca:

       Dokonajmy teraz przeglądu głównych podzespołów z jakich składa się typowy dzisiejszy system do generowania elektryczności z energii słonecznej, bazujący na ogniwach fotowoltaicznych (PV). Każdy z tych głównych podzespołów sprzedawany jest oddzielnie jako zupełnie odrębne urządzenia elektryczne: Oto one:
       A. Penel ogniw fotowoltaicznych (po angielsku zwany "solar panel"). Panel taki składa się z całego szeregu ogniw fotowoltaicznych, typowo zamontowanych na jednej sztywnej podstawie. (Po angielsku takie ogniwo nazywa się "photovoltaic cell", w skrócie "PV".) Chodzi bowiem o to, że jedno ogniwo fotowoltaiczne generuje zaledwie około 1.5 Volta - co powoduje, że typowy panel 12 Voltowy o mocy 120 Watt zawiera w sobie około 72 indywidualne ogniwa fotowoltaiczne i ma rozmiary rzędu 110 x 85 centymetrów. Odnotuj, że dla domowego użytku panel 120 Watowa jest najmniejszą jakiej zakup można rozważać - i to jedynie w przypadku kiedy w swoim kraju NIE daje się kupić paneli o mocy ponad 200 Watt (aczkolwiek produkowane są też, zaś w Nowej Zelandii od dawna już sklepy oferują, panele o mocy znacznie mniejszej niż 120 Watt - np. rzędu 10 Watt. Jednak ich zakup do domowego użytku byłby tylko nierozważnym marnowaniem pieniędzy). W przeciągu 10-godzinnego dnia 120 Watowa panel generuje bowiem średnio jedynie około 1.2 kWh energii elektrycznej, co wystarcza do pokrycia konsumpcji tylko kilku najbardziej potrzebnych nam urządzeń domowych, takich jak: oświetlenie jednego pokoju, albo zasilanie telewizora i komputera typu "lap-top", albo radia i maszynki do golenia, itp. W dzisiejszych czasach produkowane są też większe panele o mocach aż do około 300 Watt - tyle że narazie NIE ma szans aby hobbysta (jak ja) mógł je zakupić w NZ. A szkoda, bowiem zasada jaką zalecam na bazie własnych doświadczeń brzmi: zawsze zakupuj największy panel słoneczny na jaki cię stać i jaki fizycznie jesteś w stanie najpierw przytransportować do swego domu a potem zainstalować, wszystkie zaś pozostałe parametry swego domowego systemu staraj się dostosować do parametrów owego panela.
       B. Sterownik ładowania akumulatora (po angielsku zwany "controller"). Sterownik ten tak steruje napięciem i natężeniem prądu płynącego z panelu ogniw do akumulatora ładowanego przez ten panel, aby prąd ten możliwie najefektywniej naładował akumulator, oraz aby powiększał żywotność tego akumulatora.
       C. Akumulator (po angielsku "battery"). Tak się składa, że generowanie elektryczności ze światła słonecznego może się odbywać wyłącznie we dnie. Tymczasem my chcemy konsumować ową elektryczność między innymi także wieczorem lub w nocy - kiedy NIE daje się już jej generować. Dlatego konieczne jest aby elektryczność tą przechować w akumulatorze z godzin dziennych (kiedy to jest ona generowana) do godzin nocnych (kiedy jest ona konsumowana). Najważniejszym zaś parametrem dzisiejszych akumulatorów, który decyduje jak dużo elektryczności dany akumulator może w sobie przechowywać, jest tzw. "Ah" czyli "amperogodzina". Dla generowania energii słonecznej najczęściej używa się akumulatorów o owej "Ah" rzędu 100 Ah, co dla 12 Voltowych akumulatorów oznacza, że jeden taki akumulator jest w stanie przechować w sobie E = 12x100=1200 Wh, czyli 1.2 kWh. (Zauważ, że akumulator 24 Voltowy będzie przechowywał 2 razy tyle energii.) Warto tu też odnotować, że akumulatory dla energii słonecznej zwykle różnią się od akumulatorów dla samochodów, ponieważ w samochodach nacisk kładzie się na parameter zwany CCA - czyli ilość amperów jakie ów akumulator jest w stanie dać aby zakręcić rozrusznikiem i zapalić samochód. Typowo więc samochodowe akumulatory 12 Voltowe mają ów parameter rzędu 600 CCA, jednak ich parameter "Ah" wynosi w nich tylko rzędu 30 Ah - czyli jest tylko około ćwierci tego co dają akumulatory budowane dla energii słonecznej.
       D. Przetwornica napięcia (po angielsku "inverter"). Panele słoneczne, a także akumulatory, dostarczają użytkownikowi jedynie prąd stały. (Typowo w systemach małej mocy < 1 kW jest to prąd o napięciu 12 Volt, zaś w systemach dużej mocy > 1 kW jest to prąd o napięciu 24 Volt.) Tymczasem większość urządzeń domowych jest zasilana prądem zmiennym o napięciu około 220 do 240 Volt. Stąd konieczne jest też dodatkowe urządzenie, po angielsku zwane "inverter", które jest jakby odwrotnością prostownika, albo "ładowaczki akumulatorowej". Zamienia ono prąd stały np. o napięciu 12 Volt, na prąd zmienny o napięciu 220 do 240 Volt i o wymaganej częstotliwości np. 50 Hz. Najistotniejszym parametrem tego "inverter" jest moc prądu jaki długoterminowo daje on z siebie. Oprócz bowiem tej długoterminowej mocy, dla "inverterów" zwykle podawana też jest druga moc jakiej pobór tolerują one krótkotrwale - np. dla invertera jaki ja zakupiłem i jaki opisuję dokładniej w punkcie #G2 tej strony, długoterminowo-brana moc wynosi 600 Watt, podczas gdy krótkoterminowo może on tolerować pobór mocy do 1200 Watt. Ta moc długoterminowa decyduje ile urządzeń prądu zmiennego i o jakiej mocy "inverter" ten jest w stanie zasilać. Przetwornice napięcia ("inverter") dostępne w normalnych sklepach są mocy rzędu 300 do 600 Watt. Ta ich moc wystarcza więc typowo do równoczesnego zasilania w elektryczność np. oświetlenia pokoju zlożenego z 2 do 4 żarówek jarzeniowych o mocy 35 Watt każda, plus jednego nowoczesnego (płaskiego) telewizora, którego specyfikacja typowo podaje iż konsumuje on 65 Watt (np. 42-inchowego TV typu 42LA6230-TB koreańskiej firmy "LG" - jaki ja posiadam i dla jakiego ja zaprojektowałem swój system), plus jednego komputera "laptop", którego specyfikacja podaje zużycie elektryczności w wysokości 60 Watt (jednak który praktycznie konsumuje dwa razy tyle mocy, tj. praktycznie konsumuje około 120 Watt). Owe 300 do 600 Watt jest jednak zbyt mało aby np. zasilać nimi kuchenkę elektryczną czy grzejnik (chociaż w sklepach niektórych krajów, w tym Polski, są dostępne małe spiralne grzałki elektryczne do zagotowywania pojedynczej szklanki wody, których konsumpcja elektryczności NIE przekracza 600 Watt). Na szczęście, budowane są też przetwornice napięcia (inverter'y) o dużych mocach. Trzeba ich jednak szukać w specjalistycznych sklepach. Ponadto ich ceny są już równie znaczące - np. w NZ taki dobrze oprogramowany inverter (np. z "soft start function" - po jej opis i znaczenie patrz punkt #G2 poniżej) o mocy 2000 Watt w 2014 roku kosztował NZ$ 1349 i to bez względu czy był na 12 Volt czy też na 24 Volt. Najtańszy zaś inverter jaki dotychczas widziałem w NZ sklepie o mocy 2000 Watt na 12 Volt był typu MI-5116 i w 2014 roku kosztował NZ$ 625 (też "Made in China").
       Uwaga: "inverter" okazuje się być "najsłabszym ogniwem" w instalacji słonecznej. Jest on bowiem relatywnie drogi (najtańszy, jaki ja używam w NZ, mnie kosztował $NZ 65.62 i to tylko ponieważ kupowałem go w przecenie i z dodatkową zniżką - patrz "Tabela #E1" poniżej. Typowo jednak nadający się do użytku domowego "inverter" kosztuje tu ponad pół tysiąca NZ dolarów). Psuje się zaś zbyt często. Przykładowo przy codziennym użyciu energii słonecznej, mój pierwszy "inverter" działając zaledwie od 2014/10/31 popsuł się już dnia 2015/3/22 - czyli już po 142 dniach codziennego użycia. Z kolei mój drugi "inverter", jakim zastąpiłem ten pierwszy, nawalił mi już 2018/2/7 - czyli po 1053 dniach codziennego użycia. Praktycznie więc, koszta nieustannie nawalących "inverterów" zjadają niemal połowę wartości elektryczności generowanej przez moją instalację słoneczną, powodując że spłacenie jej kosztów wymagałoby około 20 lat codziennego używania - co jest nierealistyczne (instalacja ta NIE spłaci się więc nigdy). To zaś, przy obecnych cenach podzespołów instalacji słonecznej, czyni energię słoneczną ekonomicznie nieopłacalną - aczkolwiek NIE dyskwalifikuje jej użycia z innych powodów np. jako awaryjnych źródeł energii na wypadek kataklizmów (co jest głównym zadaniem mojej instalacji słonecznej), czy dla minimalizowania emisji spalin przez elektrownie spalające paliwa (co NIE jest ważne dla górzystej NZ, w której gro elektryczności jest "renewable" bowiem pochodzi z elektrowni wodnych).
       Po drugim nawaleniu mojego invertera w dniu 2018/2/7, zaprzestałem codziennego użycia swego systemu słonecznego. Powodem było iż po pierwsze częste nawalanie owego invertera czyniło codzienne używanie tego systemu ekonomicznie nieopłacalnym, po drugie zaś sklep "Warehouse" w którym uprzednio zaopatrywałem się w tańsze (przecenione) invertery w cenie $NZ 65.62 zaprzestał ich sprzedaży, tak że w przypadku gdyby ostatni (rezerwowy) z nich też mi nawalił, wówczas już następny inverter musiałbym kupić w innym sklepie, w którym cena najtańszego z nich wynosi ponad $600 NZ dolarów. Postanowiłem więc wówczas, że system ten będę trzymał tylko jako rezerwowe zabezpieczenie się na wypadek kataklizmu lub awarii dostawy elektryczności sieciowej. Kiedy jednak w dniu 24 marca 2018 roku w TV zapowiedzieli nadejście kolejnego sztormu, postanowiłem rozmontować mój system słoneczny, aby stojąc nieużywany w ogródku niepotrzebnie NIE był wystawiony na działanie złej pogody. Jednak tuż przed jego romontowanie włączyłęm jego działanie aby sprawdzić ponownie czy inverter nadal jest zepsuty. Okazało się wówczas, że w jakiś tajemniczy sposób inverter ten działa już poprawnie. (Tj. w międzyczasie "sam się naprawił". Ponieważ zaś ostatnio nadal odnotowywałem sporo śladów aktywności UFO w, i wokoło, mojego mieszkania - np. patrz punkt #N4 poniżej, posądzam że być może zepsucie tego invertera NIE było fizycznym, a polegało tylko na jakimś przejściowym zablokowaniu jego funkcji w wyniku naświetlenia go silnym polem UFO - które to naświetlenie samo zanikło po jakimś czasie. Wszakże literatura UFOlogiczna prezentuje mnogość sytuacji, kiedy najróżniejsze pola generowane przez UFO, np. magnetyczne, telekinetyczne, czy pole sterowania czasem, powoduje przejściowy zanik działania najróżniejszych urządzeń elektrycznych lub elektronicznych.) Po owym odkryciu, iż mój inverter "sam się naprawił", począwszy od dnia 2018/3/24 ponowiłem codzienne używanie swego systemu słonecznego do zasilania komputera w elektryczność - co pozwoli mi zaoszczędzić na kosztach elektryczności około $120 na rok - po szczegóły patrz punkt #F2 poniżej.
       Powinienem tu też dodać, że możliwe jest korzystanie z elektryczności słonecznej czerpanej bezpośrednio z paneli, z pominięciem "invertera" i akumulatora. Jednak aby stało się ono praktycznie użyteczne, konieczne się staje połączenie w szereg aż około 10 paneli 24 Voltowych - tak aby generowały one typowe napięcie 240 V dla zadziałania NZ czajników, kuchni, oraz grzejników domowych. Takie jednak napięcie czyni zestaw owych paneli niebezpiecznymi - np. przy dotyku mogą one nawet zabić nieostrożnego użytkownika, który np. będzie usiłował je umyć, czy jakiegoś ciekawskiego. (A pamiętać trzeba, że panele wymagają mycia co kilka miesięcy, bowiem przy dzisiejszym poziomie zanieczyszczenia powietrza szybko pokrywane są one zatrzymującą światło warstwą brudu.) Ponadto, w dzisiejszych czasach jest bardzo trudne, jeśli w większości krajów wprost niemożliwe, zdobycie akumulatorów które możnaby ładować prądem stałym o napięciu 240 Volt.
       E. Urządzenia domowe zasilane elektrycznością (po angielsku zwane "appliances"). Kiedy na wyjściu z "inverter" ma się już źródło prądu zmiennego o napięciu 220 do 240 Volt i częstotliwości 50 Hz, wówczas do tego źródła elektryczności można sobie podłączać dowolne domowe urządzenia elektryczne wymagające zasilania, pod warunkiem jednak że ich konsumpcja energii NIE przekracza mocy dawanej nam na wyjściu z "inverter" - która to moc będzie zależała od typu invertera, rrodzaju akumulatora, oraz wydajności elektrycznej panelu słonecznego jaki zasila ów akumulator.
       F. Miernik elektryczny. Praktycznie NIE daje się zbudować (i potem wytestować) systemu do generowania elektryczności, jeśli NIE nabędzie się relatywnie dobrego "uniwersalnego miernika elektrycznego", jaki będzie pozwalał nam mierzyć napięcia, prądy i oporności, zarówno dla prądu stałego, jak i dla prądu zmiennego. Aczkolwiek więc taki miernik NIE jest stałą składową systemu do generowania elektryczności, ciągle jest on jednym z najbardziej nam niezbędnych urządzeń, które musimy sobie zakupić najpóźniej równocześnie z panelem słonecznym - chyba że mamy już taki miernik w zestawie swoich narzędzi domowych.
       Z uwagi na niebezpieczeństwo zaistnienia tzw. "problemu kompatibilności" opisywanego m.in. w punkcie #G1 tej strony, NIE powinno się zakupywać żadnego z powyższych podzespołów zanim NIE uzyska się klarownego zrozumienia jaki system chcemy sobie zbudować, oraz zanim znajdziemy w sklepach i wybierzemy sobie do zakupu wszystkie podzespoły które spełniają parametry naszego projektu tego systemu. Aby zaś odpowiedzialnie zaprojektować sobie taki system, musimy najpierw rozumieć z czego się on skada, jak działa, jak możemy obliczyć sobie parametry pracy jego podzespołów, oraz jakie problemy mogą go potem trapić - czyli co najmniej powinniśmy najpierw przeczytać całą niniejszą stronę, a jeśli się da to także dowolne inne publikcacje na temat generowania elektryczności z energii słonecznej.
* * *
       Powyższy wykaz podzespołów omawianego tu systemu NIE uwzględnia całej masy dodatkowych części i podzespołów, które będą też potrzebne dla zapewniania wygody i bezpieczeństwa użytkowania tego systemu, takich jak przewody doprowadzające (po angielsku "leads"), bezpieczniki, osłony, skrzynki, itp. Te dodatkowe części i podzespoły omówię dokładniej w części #K tej strony, przy okazji opisów cen zakupu dla zrealizowania drugiej fazy budowy omawianego tu systemu.


#B3. Projektowanie własnego systemu domowego i "anty-kataklizmowego" do słonecznego generowania elektryczności - na czym ono polega w obecnych czasach:

       Zanim podejmiemy zakupy podzespołów do swego domowego i "anty-kataklizmowego" systemu generowania elektryczności z energii słońca, najpierw powinniśmy go sobie "zaprojektować". Typowo jednak słowo "projektowanie" odstrasza dzisiejszych ludzi, bowiem od razu kojarzy się im z inżynierami projektującymi jakieś skomplikowane maszyny, czy z architektami projektującymi nowe drapacze chmur. Tymczasem projektowanie opisywanego tu systemu jest znacznie prostrze - i stąd niemal każdy majsterkowicz powinien być w stanie z nim sobie poradzić. System ten bowiem zawsze będzie zawierał co najmniej podzespoły pokazane na "Rys. #B1". Ponadto podzespoły te zawsze będą połączone ze sobą w sposób pokazany na "Rys. #B1". Jedyne więc co nam pozostaje dokonać podczas naszego "projektowania", to upewnić się, że owe podzespoły są nawzajem "kompatibilne" (czyli że współpracują one ze sobą możliwie najefektywniej), oraz że najwłaściwiej wypełniają zadanie zaopatrywania naszego domu w zaprojektowaną ilość elektryczności. Praktycznie więc, jedyne co musimy podczas owego projektowania zrealizować, to policzyć kilka mocy, napięć i natężeń prądu, oraz potem poprzymierzać (nawzajem dopasować) wyniki naszych obliczeń oraz parametry głównych podzespołów systemu słonecznego jakie sklepy zaoferują nam do zakupu.
       Wymaganych obliczeń naszego projektowanego systemu można dokonywać aż na cały szereg sposobów. Ja nawet rozglądałem się w internecie za jakimś już gotowym algorytmen (procedurą) takich obliczeń - jednak go tam NIE znalazłem. Dokonałem więc swoich własnych obliczeń, jakie opisałem w punkcie #D1 tej strony, poczym na podstawie ich wyników dokonałem zakupów wymaganych podzespołów. Podczas późniejszego testowania okazało się jednak, że popełniłem drobne pomyłki - przykładowo NIE uwzględniłem faktycznych strat mocy pojawiających się w rzeczywistym systemie. Niemniej wyniki jakie uzyskałem ciągle okazały się poprawne - zawsze dodawałem bowiem do nich spory "zapas" dodatkowych wartości. Aby więc uchronić czytelnika od niepotrzebnej świadomości, że w trakcie dokonywania swoich obliczeń, też popełnili jakieś drobne pomyłki, w następnym punkcie #B4 przytoczyłem "algorytm" według którego dokonywałbym przeliczeń projektowanego systemu słonecznego na bazie moich dzisiejszych doświadczeń - tj. już po uwzględnieniu wyników moich testów oraz pomyłek jakie uprzednio popełniłem. Ten udoskonalony algorytm obliczeń możnaby nazywać "algorytmem dra Pająka", ponieważ zawarłem w nim całą wiedzę i doświadczenie jakie na temat "akumulatorowych" systemów słonecznych do domowego generowania elektryczności zdobyłem dotychczas. W miarę też jak moje doświadczenia będą wzrastały, będę też udoskonalał ów algorytm. Oczywiście, wcale NIE twierdzę iż jest on najlepszy czy najprostrzy ze wszystkich możliwych - po prostu jest on takim jaki dzisiaj bym używał gdybym projektował nowy system. Czytelnik może jednak też użyć dowolny inny algorytm jaki uzna za prostrzy lub dokładniejszy - nawet algorytm z punktu #D1, który ja sam użyłem zanim zdobyłem dzisiejsze swe doświadczenia. Wszakże niezależnie od tego jaki algorytm obliczeń się użyje, jeśli tylko jest on relatywnie poprawny, wówczas ciągle dochodzi się do niemal tego samego projektu końcowego.


#B4. Procedury (algorytmy) projektowania i zestawiania sobie domowego i "anty-kataklizmowego" systemu do generowania elektryczności z energii słońca:

       W swojej karierze zawodowej prowadziłem wiele wykładów z programowania komputerów. Stąd jestem świadomy, że większość prac i działań dokonywanych przez ludzi, może być też zaprogramowana na komputery i potem wykonywana automatycznie przez te maszyny. Na bazie więc własnej wiedzy, praktycznych doświadczeń, oraz wcześniej popełnionych przez siebie błędów, postaram się teraz zaprezentować czytelnikowi taki jakby "program" pomagający mu wyjaśnić jak należy projektować i budować opisywany tu anty-kataklizmowy system słoneczny. Tyle, że zamiast rozkazów dla komputera, zawiera on ponumerowane kroki, które czytelnik powinien zrealizować w podanej nim kolejności - jeśli podejmie budowę takiego systemu słonecznego. Fachowo taką procedurę postępowania nazywa się "algorytmem". (Stąd poniższą procedurę można nieoficjalnie nazywać "algorytmem dra Pająka".) Poniżej przytaczam dwie wersje owego algorytmu (w podpunkcie #B4.1 przytaczam algorytm dla osób NIE lubiących dokonywać obliczeń, zaś w podpunkcie #B4.2 przytaczam algorytm dla osób które lubią z góry wszystko policzyć i przewidzieć).
       Z każdego domowego systemu słonecznnego długoterminowo (tj. przez wiele godzin) we dnie i latem można pobierać prąd o mocy NIE większej od mocy posiadanego panela z ogniwami PV. Stąd im wiekszy panel się zakupi, tym większą moc z niego daje się pobierać. Przykładowo, ja zdołałem kupić sobie panel o mocy 120 Watt (który jest najmniejszym jaki ciągle można rozważać do domowego użytku). Stąd we dnie i latem długoterminowo mogę z niego zasilać urządzenia domowe o mocy NIE większej niż 120 Watt (tj. urządzenia takie jak mój komputer lap-top konsumujący właśnie około 120 Watt, mój telewizor LG, oświetlenie głównego mojego pokoju, maszynka do golenia, itp.). Gdybym zaś mógł zakupić panel o mocy 300 Watt, wówczas latem i we dnie mogłbym z niego zasilać długoterminowo urządzenia konsumujące do 300 Watt. To dlatego, jeśli kupuje się panel, powinno się zakupić największy jaki kupić sobie jesteśmy w stanie. Natomiast zimą wydajność panela gwałtownie spada, stąd długoterminowo zasilać z niego można urządzenia konsumujące czasami nawet tylko połowę jego nominalnej mocy (np. w pochmurne dni). Z kolei nocami ze swego systemu słonecznego daje się zasilać urządzenia o mocy NIE większej niż wydajność naszego akumulatora - i to tylko przez kilka kolejnych godzin (tj. aż akumulator nam się wyczerpie, co w przypadku mojego akumulatora następuje już po około 2 do 3 godzinach - jeśli zasilam z niego tylko swój telewizor LG i światło jarzeniowe). Przez analogię do panela możnaby więc sobie wydedukować, że w takim razie trzeba też kupić sobie akumulator o największej dostępnej w sklepach pojemności. Tymczasem "guzik prawda" - ze względów praktycznych normalny użytkownik powinien kupić sobie akumulator o wadze co do której wie, że potem będzie w stanie akumulator ten samemu przenosić bez większych problemów (dzisiejsze akumulatory są bowiem bardzo ciężkie, zaś ich konstrukcja NIE sprzyja łatwemu przenoszeniu). Znaczy, normalny użytkownik powinien zakupić sobie akumulator o wadze około 30 kg (przy której to wadze dzisiejsze akumulatory dają pojemność około 100 Ah). Jest bowiem szokujące ile razy po owym zakupie akumulator ten przychodzi potem przenosić w coraz to inne miejsce - czego NIE dałoby się uczynić gdyby za każdym razem trzeba było w tym celu sprowadzać sobie dźwig. Na dodatek. po kilku latach akumulatora tego trzeba też będzie móc się pozbyć.


#B4.1. Praktyczne (tj. bez-obliczeniowe) zestawianie sobie "minimalnego" systemu słonecznego pod przyszłą rozbudowę oraz dla zdobycia wymaganego doświadczenia w użytkowaniu energii słonecznej:

       Jeśli NIE lubisz obliczeń i wszystko wolisz dokonywać raczej praktycznie niż teoretycznie, a jednocześnie początkowo zamierzasz zestawić najprostrzy i najtańszy "minimalny" domowy system słoneczny, co do którego początkowo NIE wiesz, czy będzie on twoim docelowym systemem, czy też tylko początkiem przyszłej rozbudowy, wówczas wykonywanie wielu obliczeń opisanych w algorytmie z punktu #B4.2 poniżej staje się niepotrzebne. Wszakże dla uzyskania takiego "minimalnego" systemu początkowego potrzebujesz jedynie nabyć panel słoneczną o największej mocy jaką uda się ci zakupić i przetransportować do swego domu, plus potrzebujesz też kupić sobie pozostałe urządzenia pokazane powyżej na "Rys. #B1" - jakie jednak będą kompatibilne dla pracy z owym największym panelem. Dlatego algorytm projektowania twojego systemu w takim przypadku wygląda prosto i jest praktyczny bowiem obejmuje tylko następujące działania:

#1: Spisz sobie dane o panelu słonecznym największej mocy jaki tylko jesteś w stanie sobie kupić i przytransportować do swego domu/mieszkania. Tj. spisz jego: (1) cenę - tak abyś mógł potem rozważyć czy stać cię na jego zakup, (2) moc - tj. czy faktycznie moc ta jest NIE mniejsza niż 120 Watt (120 Watt jest wszakże najniższą mocą jakiej zakup można kontemplować dla domowego użytku - jednak im większa jest moc panela, tym lepiej, w praktyce bowiem zawsze okaże się, że elektryczności generowanej przez twój panel będzie zbyt mało - np. ja gdybym mógł nabyłbym panel o mocy około 300 Watt, tyle że, niestety, panel 120 Watowa była największą oferowaną w NZ na sprzedaż w 2014 roku), oraz (3) napięcie prądu jaki panel ten generuje - szczególnie czy jest to 24 Voltowy panel (jaki jest dwukrotnie lepszy od 12 Voltowego), czy też tylko 12 Voltowy panel. Sprawdź też, czy będziesz w stanie przetransportować do twego domu/mieszkania panel o danych rozmiarach i wadze, oraz zainstalować go tam w miejscu w którym będzie on najkorzystniej i najdłużej wystawiony na działanie światła słonecznego, a jednocześnie chroniony przed wandalami, złodziejami i butami przechodzących ludzi (chociaż relatywnie łatwo dostępny dla inspekcji i mycia przez ciebie).

#2: Sprawdż, czy zdołasz też nabyć wszystkie pozostałe urządzenia zestawu pokazanego powyżej na "Rys. #B1" o parametrach kompitabilnych dla pracy z owym największym panelem słonecznym jaki preferowałbyś sobie kupić. Tj. sprawdż i zapisz sobie ceny oraz parametry pracy: (1) sterownika ładowania akumulatora dla napięcie panelu jaki wybrałeś (tj. dla 24 Volt albo też dla 12 Volt) oraz dla mocy większej niż moc wyjściowa panelu jaki wybrałeś (np. jeśli wybrałeś sobie do zakupu panel o mocy 300 Watt, wówczas sterownik ładowania akumulatora NIE może być dla mocy mniejszej niż 300 Watt, ale może być dla mocy nawet znacznie wyższej niż 300 Watt); (2) jednego akumulatora (jeśli bowiem masz też elektryczność z sieci, wówczas swój system będziesz używał głównie podczas dnia, a stąd na ewentualność awarii sieci wystarczy ci tylko jeden akumulator) - sprawdź czy jego napięcie jest właściwe (tj. takie samo jak napięcie panela słonecznego - np. dla panela 24 Voltowego potrzebujesz też akumulator 24 Voltowy), czy jego pojemność NIE jest mniejsza niż 100 Ah (wszakże aby w razie awarii sieci mieć elektryczność dla świateł i dla telewizora przez kilka godzin po zapadnięciu zmroku, niezbędny jest ci jeden akumulator o pojemności co najmniej 100 Ah - chociaż jeśli w twoim kraju NIE będą dostępne akumulatory o tak wysokiej pojemności, wówczas możesz kupić sobie mniejszy - tyle że musisz się liczyć z krótszą dostawą prądu po zapadnięciu zmroku), ponadto sprawdź też czy jednocześnie waga tego akumulatora NIE jest przypadkiem większa niż twoja zdolność do przenoszenia ciężarów (tj. czy typowo NIE jest większa niż około 30 kg - patrz punkt #G4 tej strony) - wszakże akumulator ten będziesz musiał wielokrotnie przestawiać, co byłoby trudne gdybyś w celu każdego jego przestawiania potrzebował dźwig; dla właściwego dobrania mocy "inverter'a" zapisz też sobie maksymalny prąd "Imax" jaki możesz pobierać z owego akumulatora; (3) inverter'a - czy jego napięcie na wejściu jest równe napięciu wyjścia z panela (np. 24 Volt albo 12 Volt) zaś napięcie i częstotliwość na wyjściu są równe tym pobieranym przez twoje domowe urządzenia elektryczne - szczególnie przez TV i przez komputer, czy jego moc dla długotrwałego użytku jest większa od sumy mocy panela plus mocy maksymalnego prądu "Imax-razy-Voltage" pobieranego z akumulatora; zastanów się także czy jego cena jest na twoją kieszeń, wszakże inverter będzie najciężej pracującym urządzeniem twojego domowego systemu, stąd ma on szansę aby nawalać najczęściej i stąd musisz się liczyć z koniecznością więcej niż jednorazowego jego zakupu - dlatego warto abyś poszukał inverter'a o najniższej cenie (patrz moje własne przeboje z inverter'em opisane pod koniec punktu #G2 niniejszej strony). Pamiętaj przy tym, że różne kraje używają urządzeń domowych o różnych napięciach i częstotliwościach prądu - np. w USA używany jest prąd o częstotliwości 60 Hz, zaś w reszcie świata - 50 Hz. Stąd NIE każdy inverter nadaje się dla każdego kraju (chociaż systemy słoneczne mają tę zaletę, że pozwalają one na zakupienie sobie inverter'a o dowolnym napięciu i dowolnej częstotliwości na wyjściu, stąd m.in. pozwalają one na użycie w swym domu urządzeń elektrycznych z innych krajów, jakie normalnie NIE pracowałyby na sieci elektrycznej danego kraju - np. pozwalają aby amerykańskie urządzenia pracujące na 60 Hz używane też były w innych krajach świata, oraz wice wersa).

#3: Jeśli znalazłeś wszystkie wskazane powyżej podzespoły i wszystkie one wypełniają podane powyżej wymogi, wówczas kup je sobie i przejdź do instalowania i testowania swojego systemu słonecznego. Opisy jak to czynić podałem w dalszych częściach tej strony.


#B4.2. Analityczne projektowanie docelowego systemu dla niezmiennego kilkuletniego użycia:

       Jeśli lubisz mieć wszystko dokładnie policzone i wiadome, oraz wiesz też już dokładnie jakie urządzenia domowe i przez ile godzin dziennie docelowo będziesz zasilał ze swego systemu słonecznego, wówczas możesz wybrać "analityczny" algorytm projektowania swego systemu. Użycie tego algorytmu jest najbardziej uzasadnione, jeśli uprzednio wstępnie już używałeś przez co najmniej jeden rok system jaki zakupiłeś zgodnie z uprzednim algorytmen z punktu #B4.1 w celu posiadania systemu antykataklizmowego oraz dla zdobycia praktycznego doświadczenia w sprawach energii słonecznej. Oto ów algorytm:

#1: Poznaj budowę i działanie systemów słonecznych do generowania elektryczności. W tym celu przeczytaj i przeanalizuj co najmniej całą tę stronę, zaś jeśli możesz, to także wszystko inne co dodatkowo wzbogaci twoją wiedzę na ten temat.

#2: Zadecyduj, czy potrzebujesz system 12 Voltowy czy też 24 Voltowy. W tym celu:
       #2a: Wytypuj najbardziej ci niezbędne domowe urządzenia elektryczne, bez których najtrudniej byłoby ci się obyć w przypadku gdyby jakiś kataklizm przerwał dostawę prądu z sieci. Przykładowo, ja za takie absolutnie mi niezbędne urządzenia domowe uważam: (1) oświetlenie jednego pokoju, (2) komputer "laptop", oraz (3) TV.
       #2b: Wyznacz sumę teoretycznej konsumpcji energii przez wytypowane urządzenia domowe. Indywidualne konsumpcje tych urządzeń daje się odczytać z ich tabliczek specyfikacji jakie powinny być obecne na każdym obecnie sprzedawanym urządzeniu elektrycznym. Przykładowo, w moim przypadku: (1) specjalnie dla zasilania energią słoneczną zakupiłem sobie światło jarzeniowe z dwoma jarzeniówkami 35 Watt, (2) mój komputer "laptop", zgodnie z jego specyfikacją, komsumuje 60 Watt, zaś mój "smart" telewizor firmy LG konsumuje 65 Watt. Stąd razem moje najniezbędniejsze urządzenia teoretycznie powinny konsumować w sumie co najmniej P=2x35+60+65 = 195 Watt elektyczności.
       #2c: Pomnóż sumę teoretycznej konsumpcji przez współczynnik strat, aby uwzględnić sprawność urządzeń słonecznej dostawy elektryczności. Dla większości urządzeń straty te będą wynosiły co najmniej około 25% - ich teoretyczną konsumpcje pomnóż więc przez współczynnik 1.25. Natomiast dla komputera posiadającego własny akumulator (np. dla komputera "laptop") oraz mającego wbudowany w niego obwód ładowania tego akumulatora, a ponadto używającego np. myszy optycznej i odrębneej klawiatury, teoretyczną moc trzeba pomnożyć aż przez 2. Wynik zaokrąglij do najbliższej wyższej 10-tki. W moim więc przypadku rzeczywista konsumcja energii przez wytypowane najniezbędniejsze urządzenia wyniesie Pr = 70x1.25 +65x1.25 + 60x2 = 87.5 + 81.25 +120 = około 290 Watt.
       #2d: Zadecyduj o systemie: 12 czy 24 Voltowy. W tym celu:
- Jeśli twoje "Pr" z "#2c" jest mniejsze niż około 900 Watt, wówczas możesz wybrać sobie do zbudowania 12 Voltowy system słoneczny - aczkolwiek NIE nadaje się on do późniejszej rozbudowy do systemu dużej mocy. Dlatago ja radziłbym abyś od razu wybrał sobie do zbudowania system 24 Voltowy - oczywiście jeśli tylko będziesz w stanie zakupić dla niego wszystkie wymagane podzespoły. (Np. w czasie realizowania mojego systemu w październiku 2014 roku, osoba prywatna, taka jak ja, NIE była w stanie zakupić sobie w NZ najważniejszych podzespołów dla systemów 24 Voltowych - takich jak panel 24 Voltowa i akumulator typu "Gell" na 24 Volty.) Wszakże system 24 Voltowy będziesz potem mógł łatwiej rozbudowywać aż do mocy około 2000 Watt - bez zmarnowania jakiegokolwiek już nabytego podzespołu. W moim też przypadku suma mocy wszystkich urządzeń jakie ja wytypowałem do zasilania energią słoneczną ma Pr dużo mniejsze od 900 Watt. Stąd ja mogłem sobie zbudować system 12 Voltowy - który był też jedynym dla jakiego wszystkie wymagane podzespoły dawały mi się zakupić w sklepach Nowej Zelandii.
- Jeśli zaś twoje Pr leży gdzieś pomiędzy 900 a 2000 Watt, wówczas albo wybierz do zbudowania 24 Voltowy system (o trudniejszych do zdobycia i zakupu podzespołach), albo też wykonaj krok #2e poniżej.
- Natomiast jeśli Pr jest wyższe niż 2000 Watt, wówczas wykonaj punkt #2e poniżej.
- Po wybraniu systemu jaki sobie zamierzasz zbudować, przejdź do wykonania punktu #3 poniżej.
       #2e: Przy zapotrzebowaniu na moc Pr > 2000 zaakceptuj, że prawdopodobnie NIE powinieneś podejmować ryzyka budowania samemu od razu systemu słonecznego dużej mocy zdolnego do zaopatrywania w energię elektryczną wszystkich urządzeń jakie wytypowałeś. Wszakże ani NIE masz wymaganego doświadczenia praktycznego, ani też jako prywatna osoba NIE będziesz w stanie zakupić w sklepie wszystkich podzespołów wymaganych dla mocy przekraczającej 2000 Watt. Dlatego albo (a) znajdź sposób na zastąpienie jakimś innym zasilaniem anty-kataklizmowego działania najbardziej "głodnych" na energię urządzeń jakie wytypowałeś w punkcie #2a i wyeliminuj je ze swojej listy urządzeń najniezbędniejszych do zasilania energią słoneczną (np. jeśli są to urządzenia do gotowania - wtedy raczej kup sobie kuchenkę gazową oraz butlę z ciekłym gazem i to na nich planuj awaryjne gotowanie). Po wyeliminowaniu zaś ze swej listy tych "głodnych" na energię urządzeń, powtórz zrealizowanie puntów #2a do #2d niniejszego algorytmu. Alternatywnie, albo (b) zaplanuj, że taki system wysokiej mocy będziesz planował i realizował dopiero w "fazie 3" swojego projektu, albo też (c) zleć jakiejś firmie zbudowanie dla siebie systemu słonecznego jaki wymaga aż tak dużych dostaw mocy - zanim jednak to uczynisz przeczytaj uważnie punkty #A1, #A2, #B5 i #F3 niniejszej strony i upewnij się, że owa firma zbuduje ci system jakie NIE uczyni cię zależnym od sieci, czyli system jaki będzie zaopatrzony we własne akumulatory i jaki będzie działał poprawnie dniami i nocami oraz dla swej poprawnej pracy wcale NIE wymaga on zostania podłączonym do sieci elektrycznej.

#3: Wylicz minimalną moc panelu słonecznego jaki powinieneś sobie zakupić. Odnotuj tu jednak, że wyniki tych obliczeń wskazują ci tylko najmniejszy panel jaki twoje urządzenia domowe wymagają abyś zakupił. Z moich doświadczeń empirycznych wynika jednak, że już od samego początku powinieneś nastawiać się na zakup największego pojedyńczego panelu słonecznego jaki tylko znajdziesz dostępny do zakupu, na jakiego kupno cię stać, jaki okaże się być najbardziej ekonomiczny w twojej sytuacji - tj. jaki daje najniższy koszt jednostkowy elektryczności na wejściu do akumulatora, jaki będziesz w stanie przetransportować do swego domu i zainstalować u siebie, oraz jakiego moc NIE jest mniejsza od 120 Watt. Z energią jest bowiem jak ze smaczną potrawą - tj. bez względu na to ile jej się ma, zawsze potem okazuje się być jej za mało. A typowo koszt samego panelu stanowi tylko około jednej-trzeciej kosztów zakupu wszystkich urządzeń systemu słonecznego - podczas gdy jego wydajność decyduje o wydajności i użyteczności całego systemu. W celu wyliczenia tej minimalnej mocy panelu do zakupu, wykonaj co następuje:
       #3a: Wyznacz przez ile godzin dziennie (maksymalnie) będziesz zasilał elektrycznością każde z wytypowanych urządzeń. Przykładowo, ja każde z urządzeń używam przez NIE więcej niż około h=5 godzin dziennie.
       #3b: Wylicz ile energii elektrycznej będą konsumowały codziennie wytypowane przez ciebie urządzenia. W tym celu pomnóż przez "h" z punktu #3a moc "Pr" wyliczoną w punkcie #2c. Przykładowo, dla mnie codzienna konsumpca energii wyniesie około E=Prxh=290x6=1740 Wato-godzin.
       #3c: Wylicz minimalną moc P panelu słonecznego jaki jest ci potrzebny. W tym celu użyj wzoru P=E/hs, gdzie "E" jest tym z punktu #3b", zaś podziel go przez "hs" oznaczające średnią liczbę godzin światła dziennego w twojej okolicy jakiego jasność jest wystarczająca dla generowania elektryczności w panelu słonecznym (u mnie ta liczba wynosi około hs=10). W moim więc przypadku, P=1740/10 = około 174 Watt. Niestety, panela o tej mocy NIE byłem w stanie zakupić w NZ. Największy panel oferowany mi do zakupu miał moc 145 Watt i kosztował 399 dolarów NZ - jednak wymagał on też dodatkowego zakupu drogiego kontrolera (sterownika) ładowania akumulatora kosztującego aż 309 dolarów NZ, oraz zakupu drogich przewodów doprowadzających elektryczność do akumulatora. Stąd z uwagi na różnicę kosztów oraz dla kilku jeszcze innych powodów, częściowo wyjaśnionych m.in. w punkcie #G3 tej strony, zdecydowałem się zakupić panel o mocy P=120 Watt - który miał ów sterownik oraz przeowdy doprowadzające już w siebie wbudowane i już wliczone do jego ceny.

#4: Wylicz maksymalne natężenia prądu wpływającego do akumulatora oraz maksymalny prąd i moc pobieralną z akumulatora. Swe obliczenia zabazuj na fakcie, że:
       #4a: Maksymalny prąd wpływający do akumulatora "Iin" będzie powodowany przez zasilanie akumulatora przez panel słoneczną. Owo Iin = P/V. W moim więc przykładzie wynosi ono Iin = 120/12 = 10 Amper.
       #4b: Maksymalny prąd normalnie wypływający z akumulatora "Iout" będzie powodowany przez równoczesne zasilanie wszystkich wytypowanych przez ciebie urządzeń domowych. Owo Iout = Pr/V. W moim więc przypadku wyniesie ono Iout = 290/12 = około 25 Amper.
       #4c: Maksymalna moc pobieralna z akumulatora będzie ograniczana maksymalnym prądem jaki akumulator może z siebie dawać. Dlatego wyniesie ona Pmax=IxU, gdzie I jest podane w specyfikacji akumulatora (w moim przykładzie akumulatora owo I=30 Amper, co przy V=12 Volt daje moje Pmax = 30x12=360 Watt).

#5: Znajdź w dostępnych ci sklepach zestaw urządzeń jaki chciałbyś sobie zakupić, a jaki odpowiada urządzeniom pokazanym na "Rys. #B1". Dla każdego z tych urządzeń pozapisuj sobie (a) nazwy, (b) typy, (c) najważniejsze parametry pracy, (d) ceny tych urządzeń. Przy wybieraniu tych urządzeń upewnij się, że:
       #5a: Panel słoneczną jaką sobie wybierzesz ma moc wyższą niż moc jaką wyliczyłeś w punkcie #3c, ani też NIE niższą niż 120 Watt. (Nie warto bowiem inwestować pieniędzy i czasu w budowanie sobie systemów słonecznych o mocy niższej niż 120 Watt.) Jeśli zaś NIE ma w sprzedaży panelu o aż tak dużej mocy jaka wynika z twoich obliczeń, wówczas wybierz sobie do zakupu dwa lub więcej największych panelów jakie znajdziesz w sklepach, a jakich moc NIE jest mniejsza niż 120 Watt - wszakże zawsze możesz połączyć je równolegle. Generalna bowiem zasada jaka powinieneś przyjąć przy wybieraniu panelu do zakupu, to że lepiej posiadać panel o wyższej mocy niż wyszło ci z wyliczeń iż jest ci potrzebna, niż tylko panel który jest równy tej mocy. Wszakże w #12a i #12b z niniejszego punktu #B4 wyjaśniam, że maksymalna ilość mocy jaką podczas dnia możesz czerpać ze swego systemu zależy właśnie od mocy twego panela. Tylko zaś ilość mocy jaką możesz czerpać nocami zalezy od twojego akumulatora. Dlatego im panel jest wyższej mocy, tym korzystniej go zakupić - jeśli tylko stać cię na niego oraz jeśli tylko jest on na napięcie jakie sobie wybrałeś do zrealizowania w punkcie #2d. Wszakże zawsze lepiej mieć w rezerwie jakąś nadwyżkę mocy na pochmurne dni. Oprócz mocy i ceny wybranego przez siebie panelu, odpisz sobie także z jego specyfikacji maksymalne natężenie prądu "Imax" jaki on generuje (aczkolwiek w przypadku gdyby jego specyfikacja NIE była ci dostępna wówczas ciągle prąd ten możesz też w przybliżeniu sobie wyliczyć ze wzoru "moc/napięcie"). Typowo też wszystkie parametry pozostałych urządzeń swego systemu staraj się dopasować do parametrów tego panela zaplanowanego do zakupu - chyba że z jakichś powodów (np. braku w sprzedaży urządzeń o wymaganych parametrach) zmuszony bedziesz uczynić odwrotnie.
       #5b: Akumulator pozwala na pobór z niego co najmniej natężenia jakie wyliczyłeś w punkcie #4b i ilości energii elektrycznej jaką wyliczyłeś w punkcie #3b, oraz jest w stanie przyjąć natężenie jakie wyliczyłeś w punkcie #4a. Maksymalne natężnie jakie akumulator może przyjąć lub oddać jest podane w jego specyfikacji - dla porównania patrz punkt #G4 tej strony (dla mojego akumulatora natężenie to wynosi 30 Amper). Natomiast ilość elektryczności jaką może on zgromadzić w sobie jest wyrażona parametrem AH" (tj. "Ampero-Hours" czyli "Ampero-godzin"). Np. mój akumulator opisany w punkcie #G4 ma pojemność 100 AH, co przy jego naminalnym napięciu 12 Volt daje 1.2 kWh zgromadzonej w nim elektryczności. Czyli mój akumulator jest w stanie przyjąć i oddać co najmniej wszystko to, co od niego wymagane.
       #5c: Jeśli NIE masz miernika do testowania (tego jaki opisuję w punkcie #11 niniejszego algorytmu), upewnij się, że do listy swych zakupów włączysz także taki miernik elektryczny. Wszakże bez dobrego miernika NIE będziesz w stanie ani zestawić, ani też wytestować swego systemu. Nie popełniaj tez mojego błędu i NIE zakładaj, że miernik prądu o 10 Amperach ci wystarczy. lepiej zakup miernik który będzie tolerował prądy jakie wynikają z punktów #4a, #4b i #5b.

#6: Podsumuj koszta i sprawdź, czy stać cię na zakup wszystkich urządzeń systemu jakie sobie wybrałeś. W tym celu dodaj do siebie ceny urządzeń jakie sobie zapisałeś w punkcie #5. Jeśli ich sumaryczna cena przekracza twoje możliwości finansowe, wówczas albo (a) wybierz zestaw tańszych urządzeń i powtórz działania począwszy od punktu #5, albo też zmniejsz wielkosć budowanego systemu i powtórz działania poczawszy od punktu #2a, tym razem eliminując ze swego wykazu mniej potrzebne ci domowe urządzenia wybrane uprzednio do zasilania energią słoneczną.

#7: Staraj się ustalić najdokładniej jak możesz maksymalne natężenie prądu płynącego od panelu słonecznego. Specyfikacja panelu słonecznego jaki sobie wybrałeś w punkcie #5a, zawsze podaje moc jaką on wytwarza i nominalny prąd, a czasami podaje też maksymalny prąd jaki on generuje. Jeśli zaś NIE masz dostępu do owej specyfikacji w przybliżeniu prąd ten możesz sobie wyliczyć. Przykładowo, mój panel ma moc P=120 Watt. Ze wzoru I=P/U możesz więc wyliczyć średnie natężenie prądu jaki ów panel będzie wytwarzał. Do wyliczenia tego natężenia za "U" przyjmij jednak nie owo nominalne napięce na swoim akumulatorze (w moim przypadku NIE 12 Volt), a napięcie przy jakim twój "inverter" się wyłączy - w moim przypadku wynosi ono U=10 Volt. Stąd przykładowo, dla mojego akumulatora maksymalne natężenie prądu z panela wyniesie I=P/u=120/10=12 Amper. Odnotuj, ze w specyfikacji panelu będzie też podane nominalne natężenie prądu jaki on generuje. Przykładowo, w punkcie #G3 tej strony dla mojego panela owo natężenie jest podane jako I=6.67 Amper. Maksymalne natężenie typowo jednak może być dwa razy większe niż owo nominalne.

#8: Sprawdź czy "controller" ładowania akumulatora jaki wybrałeś może tolerować maksymalny prąd jaki wyznaczyłeś w punkcie #7. Jeśli NIE, wówczas wybierz "controller" cięższego typu jaki będzie tolerował natężenie wyznaczone w punkcie #7, poczym powtórz punkt #6 aby sprawdzić czy cię na niego stać.

#9: Spawdź czy "inverter" jaki wybrałeś może tolerować co najmniej moc P jaką konsumują twoje urządzenia (tą wyliczoną w punkcie #2c) jak i co najmniej maksymalny prąd jaki przez niego będzie przepływał, a jaki wyznaczysz poprzez dodanie do siebie prądu z punktu "#5b" oraz prądu z punktu #7. Jeśli NIE, wówczas wybierz "inverter" cięższego typu jaki będzie tolerował wymagane natężenie i moce, poczym powtórz punkt #6 aby sprawdzić czy cię na niego stać.

#10: Zakup końcowo wybrany zestaw urządzeń i natychmost je prowizorycznie zestaw ze sobą aby wytestować czy działają poprawnie. Na dokonanie zakupów wybierz dzień o dobrej pogodzie oraz kiedy ty sam masz sporo wolnego czasu - tak abyś jeszcze tego samego dnia miał czas aby przetestować czy działa to co kupiłeś i jakie faktycznie parametry pracy to generuje. Upewnij się przy tym, że masz dobry miernik do mierzenia napięć i natężeń prądu stałego i zmiennego, jakie u ciebie wystąpią - jesli NIE masz takiego miernika, to także go sobie zakup razem z urządzeniami. Do przetestowania zestaw swe urządzenia np. na ogródku, tak jak pokazuję to na "Fot. #G1". Jeśli zaś coś NIE działa, albo działa niewłaściwie, natychmiast po przetestowaniu udaj się do sklepu i wymień to na dobrze działające urządzenie.

11: Przez szereg dni testuj w swoim mieszkaniu poprawne działanie swego systemu w najróżniejszych warunkach i sytuacjach normalnego jego użytkowania. Po zakończeniu tego testowania i po wyeliminowaniu wszelkich jego niedogodności przejdź do realizacji "fazy 2" - czyli trwałego instalowania w swym domu tego systemu.

12: Dokładnie poznaj i zapamiętaj lub zapisz sobie najwyższe parametry elektryczności jaką twój system może ci dostarczać, poczym uwzględniaj te parametry w codziennym użytkowaniu swego systemu. Odnotuj, że parametry te są następujących rodzajów:
       #12a: Użytkowanie systemu w czasie dnia podczas słonecznej pogody ale nienaładowanego akumulatora. W tym użytkowaniu moc jaką możesz pobierać z systemu wynosi P panelu, czyli tylko tą jaką ustaliłeś w punkcie #5a (w moim przypadku moc ta wynosi P=120 Watt).
       #12b: Użytkowanie systemu w czasie dnia podczas słonecznej pogody i przy naładowanym akumulatorze. W tym użytkowaniu moc jaką możesz pobierać z systemu jest sumą maksymalnej mocy jaką dostarczają oboje, panel i akumulator, czyli suma mocy z punktu #5a i punktu #4c. (W moim przypadku moc ta obecnie wynosi P=120+360=480 Watt - co oznacza, że gdybym w przyszłości zdecydował się dokupić jeszcze jeden panel 120 Watowy, wówczas mógłbym w czasie dnia pobierać z systemu pełną moc 600 Watt na jaką pozwala mój "inverter", będąc nią w stanie zasilać nawet mały czajnik lub mały grzejnik.)
       #12c: Użytkowanie systemu w czasie nocy i przy naładowanym akumulatorze. W tym przypadku moc jaką możesz pobierać z systemu jest maksymalną mocą jaką dostarczy ci akumulator, czyli mocą z punktu #4c (w moim przypadku moc ta wynosi P=360 Watt).
* * *
       Uwaga: dopracowywanie powyższego "algorytmu" NIE jest jeszcze w pełni zakończone, jako że ja kontynuuję swoje eksperymenty i nadal gromadzę swoje doświadczenia praktyczne, a stąd nadal zwiększam swoją wiedzę i doświadczenie. Proszę więc go traktować jedynie jako rodzaj wstępnej informacji, którą być może ciągle trzeba będzie uzupełnić i udoskonalać w miarę jak moja (oraz twoja czytelniku) wiedza i doświadczenie będą się zwiększały.


#B5. "Bezakumulatorowe" systemy słoneczne budowane komercyjnie przez firmy słoneczne - tj. systemy które uzależniają (zamiast uwalniać) domowych posiadaczy od sprzedawców elektryczności z sieci:

       Dzisiejsze firmy instalujące systemy słoneczne typowo reklamują swoje usługi oraz uzasadniają potrzebę użycia energii słonecznej ideą elektrycznej samowystarczalności oraz czystości i dobra naturalnego środowiska. Jednocześnie jednak, budują one systemy słoneczne, które NIE zawierają akumulatorów - czyli NIE są w stanie przechowywać elektryczność z czasu światła dziennego (kiedy to elektryczność ta jest generowana), do czasu nocy (kiedy to elektryczność jest najbardziej potrzebna). Argumentacją dla użycia tego rozwiązania jest, że w czasie dnia elektryczność generowaną słonecznie daje się odprowadzić do sieci, zaś nocami (tj. kiedy najbardziej elektryczności tej potrzebujemy) daje się ją pobrać z powrotem z sieci. Zgodnie więc z tą argumentacją, w takich systemach współracujących z siecią elektryczną, akumulatory jakoby wcale NIE są potrzebne. Wszakże funkcję owych akumulatorów ma jakoby wypełniać sieć elektryczna. (Po angielsku takie systemy słoneczne są nazywane "Grid Tie" lub "grid interactive".) Idea ta tylko pozornie jest prosta i przekonywująca. Jednak u co bardziej świadomych osób może ona indukować pytania w rodzaju "czy firmy instalujące takie bezakumulatorowe systemy słoneczne faktycznie służą sprawie dobra, czy też jedynie sprawie zmowy i współpracy pomiędzy nimi i zarządcami sieci elektrycznych, aby przez budowę głównie takich bezakumulatorowych systemów przysługiwać się niemoralnemu uzależnieniu coraz większej liczby konsumentów elektryczności od szkodliwej dla ludzi i natury sieci elektrycznej?"
       Wielu niezorientowanych w tej sprawie ludzi daje się nabrać na powyższą argumentację jakoby uzasadniającą brak potrzeby na akumulatory w systemach słonecznych. Tymczasem przeaczają oni fakt, że najgłówniejszym celem instalowania sobie domowego systemu słonecznego, jest jego zdolność do uniezależnienia nas od elektryczności z sieci - a stąd m.in. do awaryjnego zabezpieczenia naszego domu przed następstwami kataklizmów. Znaczy, jego zdolność do zastępowania sieci elektrycznej w przypadku kiedy dopływ elektryczności z sieci jest przerywany lub utrudniany przez jakieś nieszczęście, sabotaż, wojnę, pandemię, nie-akceptowalny wzrost cen elektryczności, itp. Jeśli też dokładnie przeanalizować sprawę, to systemy słoneczne niezdolne do akumulowania elektryczności, NIE są też w stanie zapewnić nam samowystarczalności i dobroczynności dla natury. Wszakże jedynie poprzez samo użycie sieci, już dokłada się swój własny wkład do istnienia tej sieci oraz do wszelkich tych szkód jakie sieć elektryczna i dzisiejsze elektrowanie wyrządzają naturze i środowisku człowieka. Ponadto, takie systemy bezakumulatorowe na wiele odmiennych sposobów uzależniają swoich właścicieli of firm dniami kupujących od nich elektryczność, zaś nocami im ją sprzedających. Wszakże firmy te będą dyktowały różnice cen pomiędzy zakupem i sprzedażą, będą stawiały swoje warunki i wymagania, zaś w dzisiejszych niemoralnych czasach nic też NIE będzie ich powstrzymywało przed bezdusznym eksploatowaniem zależnych od nich właścicieli systemów słonecznych. Dlatego ja osobiście radziłbym czytelnikowi - NIE daj się nabrać na zainstalowanie sobie takiego bezakumulatorowego systemu słonecznego, bowiem na codzień zamieni cię on w niewolnika firmy sieciowej, zaś w krytycznych czasach jakiegoś kataklizmu, kiedy elektryczność będzie ci najbardziej potrzebna, system taki z pewnością NIE będzie działał.
       Oprócz niezdolności do awaryjnego zastępowania sieci, takie bezakumulatorowe systemy instalowane przez firmy mają też wiele innych wad. Większość owych wad starałem się powyjaśniać w punkcie #F3 tej strony. Przykładowo, są one niebezpieczne, bowiem całe pracują na napięciach zdolnych zabić człowieka (typowo rzędu 600 Volt prądu stałego). Stąd ich właściciel ryzykowałby swe życie gdyby np. sam chciał umyć swoje panele słoneczne (tj. nawet do ich umycia musi on wynajmować specjalizującą się w tym firmę - którą może okazać się być firma krewniaka lub kolegi właściciela firmy jaka zainstalowała nam panele). Ułatwiają one także eksploatację ich właścicieli przez firmy które będą odkupywały od nich dniami, a odsprzedawały im nocami, generowaną przez nie elektryczność. W dzisiejszych bowiem niemoralnych czasach firmy te wykorzystają fakt, że właściciele owych systemów są od nich całkowicie zależni i narzucą im taką różnicę cen pomiędzy elektrycznością jaka jest im odsprzedawana a elektrycznością jaką one sprzedają, że właściciel systemu słonecznego będzie dopłacał do tego interesu. Itd., itp. W sumie, jeśli czytelniku chcesz dołożyć swoją cegiełkę dla dobra natury i środowiska, NIE radzę ci abyś czynił to poprzez zafundowanie dla swego domu bezakumulatorowego systemu słonecznego.
       W punkcie #J1 mojej strony o nazwie pajak_do_sejmu_2014.htm wyjaśniłem dokładnie, że zgodnie z totalizmem każdą decyzję można podjąć albo w sposób zgodny z kryteriami moralności, albo też w sposób niemoralny. Jednak tylko decyzje podejmowane w sposób zgodny z kryteriami moralności rozwiązują problem z powodu którego musiały one być podjęte. Natomiast decyzje niemoralne jedynie przesuwają na później konieczność moralnie poprawnego rozwiązania danego problemu, oraz eskalują moc tego problemu. Zgodnie też z kryteriami filozofii totalizmu, decyzja budowania domowych systemów słonecznych NIE zawierających w sobie jakichś urządzeń zdolnych do przechowywania energii (np. akumulatora, systemu kondensatorów, komory oscylacyjnej, itp.), jest właśnie decyzją "niemoralną". Jakie zaś cechy owej decyzji ujawniają nam, iż faktycznie jest ona decyzją niemoralną, wyjaśniam to szerzej w punkcie #F3 tej strony. Podobnie więc jak opisywane też w owym punkcie #J1 strony pajak_do_sejmu_2014.htm wprowadzenie np. antybiotyków i pestycydów (pierwszym z których to pestycydów wprowadzonym w Pelsce był tzw. "azotoks") do powszechnego użycia, czy też wprowadzenie teorii względności do powszechnego nauczania, także dzisiejsze decyzje niektórych ludzi, aby zamawiać w omawianych tu firmach instalowanie w swym domu owych bezakumulatorowych systemów słonecznych, będą jedynie eskalowały problemy tych ludzi i całej ludzkości - zamiast rozwiązywać te problemy. Już zresztą obecnie można odnotować coraz więcej negatywnych następstw decyzji wprowadzania systemów bezakumulatorowych - jako przykład tych następstw rozważ faktyczne powody moich wieloletnich trudności z tak zdawałoby się banalną sprawą jak zakup panelu słonecznego opisywany w punkcie #S1 tej strony. Albo znajdź prawdziwą odpowiedź na pytanie, dlaczego najpojemniejszy akumulator świata, jakim jest komora oscylacyjna, który posiada zdolność do całkowitego wyeliminowania sieci elektrycznych i do kompletnego zrewolucjonizowania generowania i dystrybucji wszelkich form energii, został teoretycznie wynaleziony w nocy z 2go na 3ci stycznia 1984 roku, poczym szeroko rozpropagowany po całym świecie w licznych publikacjach, jednak do dzisiaj żadna oficjalna instytucja badawcza na świecie NIE podjęła jeszcze jego badań i rozwoju?


Część #C: Problemy z wprowadzeniem teorii w praktykę:

      

#C1. Choć teoria wygląda prosto, praktyka jest trudna bowiem ludzie są mistrzami w utrudnianiu:

       Na przekór, że teoria opsywanego tu systemu jest prosta, praktyczne zbudowanie takiego systemu napotyka na wiele przeszkód. Te przeszkody są w stanie zniechęcić nawet najbardziej zadedykowaną osobę. Omówmy tutaj najważniejsze z nich - na jakie ja się dotychczas natykałem:
       A. Niedostępność podzespołów w sklepach. Chociaż z zamiarem zbudowania omawianego tu systemu nosiłem się od wielu już lat, pierwszy sklep jaki sprzedaje wymagane podzespoły odkryłem dopiero w połowie października 2014 roku. Sklep ten NIE był bowiem reklamowany, zaś jego konkurenci NIE garnęli się do ujawnienia "iż" oraz "gdzie" on istnieje. Więcej informacji na temat "dlaczego" tak się działo podałem w punkcie #S1 tej strony.
       B. Konieczność początkowego wydania sporej sumy naraz. Aby zbudować sobie omawiany tu system, konieczne jest wydanie naraz sporej sumy. Ja wydałem ją w sposób bardzo oszczędny i ostrożny, ciągle jednak dla bardzo prostego systemu domowego i "anty-kataklizmicznego" o średniej dziennej mocy 1.2 kWh osiągnęła ona rząd podany poniżej w "Tabeli #E1". Na dodatek, kiedy samemu się podejmuje budowę takiego systemu, wówczas początkowo NIE wie się dokładnie, ile docelowo będzie on kosztował, bowiem NIE zna się wszystkich wymaganych cen, ponadto NIE wie się nawet jak dobrze będzie on działał i czy zainwestowanie w niego faktycznie zwróci się nam szybko w oszczędnościach na kosztach elektryczności. Z kolei, gdyby się zamówiło wykonanie takiego systemu przez jakąś dochodowo budującą te systemy firmę, wówczas za najtańszy i najprymitywniejszy taki system, na dodatek pozbawiony akumulatora (a stąd "niemoralny"), w 2014 roku nowozelandzkie firmy potrafiły "zaśpiewać" co najmniej 20 tysięcy dolarów - co jest w stanie natychmiast odstraszyć niemal każdego zwykłego człowieka.


Część #D: Początek realizacji fazy 1: wyliczenie parametrów podstawowych podzespołów jakie byłyby mi potrzebne:

      

#D1. Jak ja wyliczyłem parametry dla moich urządzeń "fazy 1" - czyli dla mojego przenośnego systemu domowego i "anty-kataklizmowego" do generowania elektryczności słonecznej głównie w celu oświetlenia, komputera i telewizji:

       Logika stwierdza, że ceny urządzeń potrzebnych do budowy omawianego tu systemu powinny stopniowo się obniżać (chociaż, jak to już zdołałem odnotować, w gnębionej monopolami Nowej Zelandii faktycznie ceny urządzeń do energii słonecznej nieustannie rosną). Na dodatek, moje doświadczenie wzrasta w miarę jak sam już coś sobie zbudowałem i używam to przez dłuższy czas. Dlatego w mojej pierwszej fazie realizowania projektu "energia słoneczna" NIE byłem zbyt ambitnym i zadowoliłem się zbudowaniem najprostrzego i najtańszego systemu, jaki jednak miał mi dostarczyć wymaganych doświadczeń i dać rozeznanie co do jego użyteczności. Taki zaś najprostrzy i najtańszy system ja nazywam tu "anty-kataklizmowym", ponieważ powinien on być w stanie dostarczyć mi zasilania w elektryczność tych wszystkich urządzeń domowych, jakich użycie najbardziej dawało by mi się we znaki, gdyby z powodu jakiegoś kataklizmu przerwany został dopływ elektryczności z sieci do mojego mieszkania. Niestety, w chwili kiedy zaczynałem swoje działania w internecie NIE mogłem znaleźć wymaganej informacji "co" i "jak" powinienem zaprojektować lub policzyć. Nie posiadałem też jeszcze bazującej na uprzednich doświadczeniach własnej procedury projektowania i obliczeń, wyrażonej potem algorytmami z punktu #B4 tej strony. Dlatego jedynie na bazie swej wiedzy teoretycznej zmuszony byłem najpierw zaprojektować, a potem pozestawiać sobie z zakupionych podzespołów taki przenośny system "anty-kataklizmowy", realizując w tym celu kilka poniższych kroków. Oto one:
       A. Wytypowanie najbardziej mi potrzebnych urządzeń elektrycznych z mojego mieszkania, jakie chciałbym aby ciągle działały w przypadku kiedy nadejdzie jakiś kataklizm. U mnie do urządzeń tych należą: (a) dobre oświetlenie głównego pokoju w którym spędzamy najwięcej czasu (np. jego oświetlenie dwoma 35 Watowymi tubami jarzeniowymi), (b) komputer, (c) telewizor; z możliwością iż te czasami podmienię na najróżniejsze inne nisko-watowe urządenia domowe, przykładowo na (d) maszynkę do golenia, (e) radio, (f) drugą identyczną lampę jarzeniową, oraz kilka innych.
       B. Policzenie sumarycznej mocy elektrycznej konsumowanej przez wszystkie urządzenia wytypowane w "A" powyżej. Przykładowo, typowa tuba jarzeniowa konsumuje 35 Watt. Mój płaskoekranowy telewizor ma konsumować 65 Watt. Komputer typu "laptop" ma napisane w specyfikacji, że konsumuje 60 Watt (potem empirycznie odkryłem, że konsumuje aż dwa razy tyle). Owe konsumpcje mocy ja poodczytywałem z tabliczek parametrów pracy jakie typowo są przybijane do każdego urządzenia domowego, a także ze specyfikacji jakie dla owych urządzen publikują ich producenci na swoich stronach internetowych i drukach reklamowych. Po ich ustaleniu, dodałem do siebie te konsumpcje i otrzymałem całkowitą moc P=195 Watt - jaka reprezentowała minimalną moc która mogłaby mi być najbardziej potrzebna na wypadek kataklizmu. Aby jednak mieć jakąś margines bezpieczeństwa i rezerwę mocy na straty i na dodawanie oraz podmienianie innych urządzeń domowych małej mocy, oszacowałem sobie, że moc tę powinienem zwiększyć do bezpiecznej wysokości około 240 Watt.
       C. Podliczenie ilości energii elektrycznej jaką będą konsumowały wytypowane przeze mnie urządzenia. Mając moc konsumowaną przez wytypowane uprzednio urządzenia, mogłem teraz podsumować ilość energii elektrycznej jaką mój system powinien generować. W tym celu najpierw oszacowałem średnią ilość godzin przez jakie typowo będę używał codziennie owe wytypowane uprzednio urządzenia. Przykładowo, ja wszystkie swe urządzenia średnio używam nieustannie przez około 5 godzin dziennie. To zaś oznacza, że aby zapewnić im nieprzerwaną pracę przez owe 5 godzin, móg system do generowanie słonecznej elektryczności musi generować około 1.2 kWh (tj. musi generować 240 Watt razy 5 godzin).
       D. Podliczenie mocy zakupywanego panelu słonecznego. Aby wyliczyć jaka powinna być moc panelu słonecznego jaki zakupię, najpierw oszacowałem średnią ilość godzin przez jakie panel ten będzie generował elektryczność w miejscu mojego zamieszkania. Dla mojej miejscości Petone ilość ta wynosi średnio około 10 godzin na dzień. Znając zaś swoje zapotrzebowanie na energię (w moim przypadku wynoszące 1.2 kWh), daje się wyliczyć, że potrzebny jest mi panel słoneczny o mocy co najmniej 120 Watt - ponieważ taki panel w 10-cio godzinnym świetle dziennym będzie w stanie wygenerować mi właśnie co najmniej owe wymagane 1.2 kWh energii elektrycznej. Tak nawiasem mówiąc, to ów panel 120 Wattowy jest najmniejszym dla którego użycia wogóle warto inwestować swoją energię, czas i pieniądze.
* * *
       Odnotuj, że później odkryłem, iż w powyższych obliczeniach popełniłem kilka błędów, np. zakładając że zużycie elektryczności przez każde z urządzeń domowych będzie równe temu podanemu w ich specyfikacji. (Ponieważ jednak dodałem sobie ów margines bezpieczeństwa oszacowując pełne zużycie mocy na 240 Watt, błędy te NIE wpłynęły negatywnie na jakość końcowego produktu moich wysiłków.) Potem bowiem się okazało, że dla mojego komputera podano moc o połowę mniejszą niż jego faktyczna konsumpcja elektryczności, a także że inverter i balast w lampach jarzeniowych potrafi spowodować straty mocy dochodzące nawet do 25% wartości nominalnej. Dlatego powyższą prostą procedurę obliczeniową radziłbym używać tylko we wstępnym rozeznawaniu sytuacji, podczas gdy do projektowania własnego systemu radziłbym używać jednak bardziej praktycznie zorientowanych procedur wyrażonych moimi "algorytmami" z punktów #B4.1 i #B4.2 tej strony. Tamte bowiem algorytmy posiadają naniesione już na siebie poprawki i udoskonalenia jakie wynikają z moich późniejszych doświadczeń praktycznych z przebiegu testowania i użytkowania systemu jaki zbudowałem.


Część #E: Moje wydatki na główne podzespoły anty-kataklizmowego systemu słonecznego:

      

#E1. Ile poszczególne podzespoły mnie kosztowały:

       Po odkryciu sklepu jaki sprzedaje panele słoneczne, po przeanalizowaniu cen i parametrów urządzeń jakie sklep ten oferował, oraz po ustaleniu, że na początek powinna mi wystarczyć owa moc 120 Watt największego wówczas panelu słonecznego jaki oferowany był do sprzedaży w 2014 roku, podjąłem zakupy wymaganych urządzeń o parametrach jakie uprzednio sobie wyliczyłem, że po zestawieniu w system słoneczny będą one współpracowały ze sobą relatywnie kompatibilnie. Zakupy starałem się dokonać w tym samym dniu i przy słonecznej pogodzie, tak abym natychmiast mógł wstępnie przetestować poprawne działanie wszystkich zakupionych podzespołów (aczkolwiek na sprowadzenie do sklepu akumulatora jaki zamówiłem musiałem nieco zaczekać). Oto tabela zestawiająca moje koszta owych zakupów:

Tabela #E1. Oto zestawienie moich kosztów zakupu tego co najbardziej niezbędne aby móc generować elektryczność dla swego domu z energii słońca:
       Odnotuj, że dokładne parametry pracy każdego z urządzeń opisanych niniejszą tabelą, wraz z uzasadnieniem dlaczego zakupiłem urządzenia o tych właśnie parametrach, podałem w "części #G" tej strony. Odnotuj także, że w NZ ceny urządzeń elektronicznych należą do grupy najwyższych w świecie. Stąd w wielu krajach, w tym z Europy, a nawet w Polsce, te same podzespoły można nabyć za około jedną-trzecią sumy jaką ja zmuszony byłem wydać w NZ dla ich zakupu - np. sprawdź polskie strony z allegro.pl.
Data zakupu:
Nazwa urządzenia:
Typ urządzenia:
Kluczowe parametry tego urządzenia:
Nazwa sklepu tego zakupu (invoice nr):
Cena danego urządzenia w NZ $:
2012/09/26Zapasowy inverterHI-600600W/1200W, 12VDC/240VACWarehouse Petone (DK:44883/41-482-354)$65.62 (tj. 50% z $149.99, minus 12% z $74.99)
2014/10/16Solar panelZM-9134120W, 12VJayCar L.Hutt (1014202)575
2014/10/16MultimeterQM1323600V, 10AJayCar L.Hutt (2011170)47.90
2014/10/16Fluorescent FittingLF83502x35W, 240VLightingPlus L.Hutt (RC:032471)89.20 (tj. $119 minus 25%)
2014/10/20BatterySB1695100Ah, 12VJayCar L.Hutt (2011338)475
2014/12/26Inverter (ten nawalił mi już raz 2015/3/22)HI-600 (patrz opisy z punktu #G2 tej strony)600W/1200W, 12VDC/240VACWarehouse Petone (DK:80257 SP, GST #41-482-354)$65.62 (tj. 50% z $149.99, minus 12% z $74.99)
W sumie:
6 urządzeń
Wszystkie "Made in China"
Każde innego producenta
Niemal wszystkie na 12V
Wszystkie zakupy niedaleko domu
Suma kosztów: NZ $ 1252.72 + 65.62 = 1318.34

Odnotuj, że przy kursach walut obowiązujących w czasie kiedy dokonywałem powyższych zakupów, wszystkie powyższe urządzenia kosztowały mnie w sumie nowozelandzki odpowiednik dla około 1100 dolarów USA.


Część #F: Spodziewany czas zwrócenia się mojej inwestycji w energię słoneczną:

      

#F1. Na przekór, że jako profesor uniwersytecki wykładałem niektóre przedmioty inżynierii elektrycznej, na podstawie swoich rachunków za elektryczność ani wskazań swego licznika, NIE jestem w stanie ustalić ile ja płacę za 1 kWh elektryczności i w jakich ilościach ją konsumuję:

Motto: "W mętnej wodzie łatwiej łowić ryby" (staropolskie przysłowie).

       Na przekór mojego usilnie oszczędnego zużycia energii elektrycznej, w chwili obecnej rachunki jakie do mnie przychodzą za elektryczność nawet latem rzadko są niższe niż NZ$ 100 miesięcznie. Niestety, ile kWh owej elektryczności konsumuję miesięcznie, tego narazie NIE potrafię ustalić, bowiem mój dostawca elektryczności wprowadził na swe rachunki jakieś tajemnicze i tylko sobie znane "units", zamiast używać na swych rachunkach powszechnie znane międzynarodowe jednostki ilości energii elektrycznej (np. zamiast używać kWh). To oczywiście daje wiele do myślenia. Wszakże decydentów firmy, która sprzedaje elektryczność sporej proporcji mieszkańców całego kraju, w której zarobki decydentów należą do grupy najwyższych w kraju, oraz której firmowi prawnicy zapewne analizują legalność każdego słowa wydrukowanego na ich rachunkach, NIE wolno posądzać, iż tylko przez przypadek drukują na swych rachunkach słowo "units" zamiast np. symbolu "kWh". Jeśli zaś celowo zastępują oni międzynarodowo uznawane jednostki ilości energii elektrycznej o których każdy Nowozelandczyk uczy się w szkole, przez jakieś nieznane jednostki które sami wprowadzili, zapewne mają w tym jakiś istotny cel. Pytanie więc jakie się tu narzuca, to co jest ich celem i czy cel ten NIE sprowadza się przypadkiem do potrzeby krycia czegoś przed konsumentami?
       Oczywiście, ja będę dalej pracował nad ustaleniem wielkości swojej faktycznej konsumpcji elektryczności - nawet zakupiłem sobie w tym celu dobry miernik elektryczny. Uzyskane dane ujawnię tu więc w przyszłości.
       Intrygujący jest fakt, że pomiaru owych "units" obecnie dokonuje u mnie jakiś skomplikowany licznik elektroniczny, który też NIE informuje wyraźnie jaka jest aktualna konsumpcja elektryczności jaką on zarejestrował. Zamiast też jednej wartości, wyświetla on aż kilka zupełnie odmiennych wskazań - chociaż działając zgodnie ze staropolskim powiedzeniem "w mętnej wodzie łatwiej łowić ryby", kartel elektryczny NIE dostarczył wraz z nim instrukcji jaka wyjaśniałaby co owe wskazania faktycznie oznaczają. Na dodatek, licznik ten jest podłączony rodzajem jakby telefonu komórkowego bezpośrednio do komputera firmy która sprzedaje mi elektryczność. Pytanie więc jakie czasami mi przychodzi do głowy, to czy komputer owej firmy jest w stanie zmieniać wartość owych "units" - np. powodując, że w miarę jak czas upływa, owe "units" mają wartość niższą niż uprzednio, co pozwalałoby firmie m.in. zwiększać swe zyski bez oficjalnego zwiększania cen elektryczności, albo np. czy komputer ten może tymczasowo zmienić wartość owych "units" gdyby ktoś oficjalnie usiłował sprawdzić działania tej firmy - tak jak skandale aż kilku znanych firm samochodowych (np. Volkswagen oraz Dodge/Chrysler) ujawniły w 2016 roku, że komputery wbudowane w samochody owych firm fałszowały wyniki testowań zanieczyszczeń wyrzucanych z rur wydechowych owych samochodów. Mnie NIE przestaje zadziwiać głębia oszukańczości w jaką brnie coraz więcej dzisiejszych decydentów aby móc zaspokajać swą niepohamowaną zachłanność.


#F2. Jak dla mojego mieszkania (o zawartości: ja i żona, plus 1 kot) wygląda w praktyce ekonomiczność inwestycji w energię słoneczną:

       Będąc wysoce zajętą osobą, przed zakupem swego systemu słonecznego NIE brałem pod lupę swoich rachunków za elektryczność ani NIE przyglądałem się im zbyt uważnie. Wiedziałem jedynie, że są one bardzo wysokie - zważywszy, że NZ jest krajem który ma darmową elektryczność z elektrowni wodnych zbudowanych wiele lat temu i spłaconych już wówczas z podatków obywateli. Wszakże szokująca wysokość owych opłat sama mi się narzucała podczas płacenia rachunków za elektryczność.
       Nie wiedząc zaś ile wynosi moja faktyczna konsumpcja energii elektrycznej, oczywiście zakupując swój system NIE byłem też w stanie oszacować, jaką jej proporcję zacznę pokrywać z energii słonecznej. Na podstawie parametrów pracy urządzeń domowych jakie używam, spodziewałem się optymistycznie, że jeśli zaspokoję energią słońca zasilanie oświetlenia, telewizora i komputera w głównym pokoju swego mieszkania, wówczas prawdopodobnie pokryję tym około jednej trzeciej całej swej konsumpcji elektryczności. To zaś oznaczałoby, że inwestycja w mój system słoneczny z pierwszej fazy jego rozwoju, teoretycznie rzecz biorąc mogłaby mi się zwrócić już po około 3 latach.
       Dopiero po zakupie i zainstalowaniu swego systemu słonecznego zacząłem analizować swe rachunki za energie elektryczną. Pierwsza zaś rzecz, jaka podczas tej analizy rzuciła mi się w oczy, to że ci co zaprojektowali rachunki za elektryczność jakie otrzymuję, tak pokomplikowali sformułowanie tych rachunków, aby osiągnąć nimi też 2 ukryte cele, mianowicie: (1) aby ekonomicznie zniszczyć ewentualną swoją konkurencję, czyli aby osobom, m.in. takim jak ja - tj. tym które usiłują pomniejszać swe rachunki poprzez domowe generowanie własnej elektryczności, uniemożliwiać realistyczne pomniejszanie swych opłat, oraz (2) aby skonfundować czytających te rachunki do tego stopnia, żeby NIE wiedzieli ile i za co płacą.
       Pierwszy ukryty cel (tj. wyniszczanie ewentualnej swej konkurencji) owi dostawcy energii elektrycznej do mojego mieszkania uzyskują poprzez rozbicie na dwie składowe (plus podatek) całkowitej ceny jaką ja muszę płacić za elektryczność. Pierwsza z tych składowych, to stała opłata jakoby za używanie "linii przesyłających elektryczność" (też zbudowanych dawno już temu i już wówczas spłaconych przez podatników). W przypadku mojego mieszkania opłata ta wynosi 33.33 centów na dzień. Muszę też ją płacić bez względu na to ile wynosi moja konsumpcja elektryczności - tj. muszę ją płacić nawet w miesiącach swych wakacji, kiedy faktycznie konsumuję zerową wartość energii elektrycznej. Opłata za konsumowaną elektryczność jest dopiero drugą składową rachunków. W styczniu 2015 roku wynosiła ona 25.89 centów za "jednostkę" elektryczności (po angielsku ową "jednostkę" na rachunku nazywają "unit") - jak zaś duży jest ów "unit" i jak ma się on w stosunku do międzynarodowej jednostki "kWh", o tym obecnie decyduje mój dostawca energii elektrycznej (potencjalną możliwość manipulowania wielkością owej "jednostki" zwanej "unit" wyjaśniam dokładniej w punkcie #F1 tej strony). Oczywiście, końcową składową ceny rachunku za moją elektryczność jest też podatek, w NZ zwany GST (tj. nowozelandzki odpowiednik VAT) - sprawę niemoralności którego wyjaśniam szerzej w punkcie #T2 swej strony o nazwie humanity_pl.htm. W wyniku takiego rozbicia rachunku na dwie składowe plus GST, praktycznie w każdym 30-dniowym miesiącu ciągle muszę płacić za elektryczność co najmniej $10 plus $1.30 podatku GST - nawet gdybym w owym miesiącu NIE skonsumował żadnej elektryczności. (Istnieją też dodatkowe dopłaty do podanych poniżej moich rachunków za elektryczność, jakich daje się jednak uniknąć. Przykładowo, gdybym swe rachunki opłacał za pośrednictwem poczty, czego celowo unikam, wówczas musiałbym też dodać do nich niewielką opłatę agencyjną. Ponadto, gdybym z zapłaceniem rachunku zwlekał poza datę zapłaty wskazywaną na rachunku, zwykle odległą od 2 tygodni do 20 dni od daty wystawienia rachunku, czego też celowo unikam, wówczas dodatkowo musiałbym zapłacić 10% więcej niż suma wskazywana poniżej.)
       Drugi z kolei ukryty cel mojego dostawcy elektryczności (tj. celowe konfundowanie konsumenta - tak aby NIE wiedział ile i za co płaci) jest uzyskiwany m.in. poprzez aż cały szereg konfundujących posunięć. Pierwszym z tych posunięć, jaki natychmiast rzuca się w oczy na otrzymywanych rachunkach za elektryczność, jest ogromnie zagmatwane formułowanie tych rachunków - np. proponuję czytelnikowi przeglądnąć wyjaśnione w tej "części #F" informacje na temat rachunków za elektryczność jakie ja comiesięcznie otrzymuję, oraz spróbować na ich podstawie oszacować ile wynosi moje faktyczne zużycie elektryczności oraz moje faktyczne koszta elektryczności dla każdego z miesięcy. Istotną składową konfundowania konsumenta jest też wyjaśnione już szerzej w punkcie #F1 powyżej zastąpienie międzynarodowych jednostek zużycia elektryczności, np. "kWh", przez własne jednostki dostawcy elektryczności, na rachunku zwane "unit" - co do których faktycznie NIE jest wiadomo ile one naprawdę wynoszą w porównaniu np. z 'kWh".
       Poniżej zestawię teraz wyciągi z moich rachunków za elektryczność z czasów przed i po zakupie mojego systemu słonecznego, jakie powinny dać czytelnikowi rozeznanie co do ekonomiczności mojej inwestycji w energię słoneczną. W każdym wierszu tych wyciągów opisana jest kolejna comiesięczna opłata za elektryczność jaką uiściłem, zaś mój opis tej opłaty obejmuje: (1) datę wystawienia mi danego rachunku za elektryczność, (2) = wysokość mojej końcowej opłaty ujęta owym rachunkiem i podana w $NZ (odnotuj, że w okresie objętym podanymi tu danymi wartość jednego dolara NZ oscylowała po obu stronach 0.8 dolara USA - stąd np. 1000 dolarów NZ średnio reprezentuje odpowiednik dla około 800 dolarów USA), (3) w nawiasie (ilość "jednostek" elektryczności za jakiej skonsumowanie w danym miesiącu ów rachunek opiewa, oraz cena każdej z tych jednostek ("unit") podana w "NZ centach" za "jednostkę"), oraz (4) = sumę moich wydatków na elektryczność naliczaną (dodawaną) od początku danego roku. Odnotuj, że w poniższych wierszach NIE przytaczam już owej stałej comiesięcznej opłaty około $10+GST za "linie przesyłowe", jaką bym musiał powtarzać w każdym wierszu, a jaka jest niemal taka sama każdego miesiąca. Co jakiś czas poniżej przytaczam też wiersz zaczynający się od trzech znaków ===, w którym opisowo wyjaśniam określone wydarzenia mające związek z moimi opłatami za elektryczność - np. powodujące zmianę (zwykle podwyższenie ceny) moich opłat za elektryczność.

===Stare niezapłacone rachunki za elektryczność uprzedniego lokatora nabytego przez nas mieszkania, jakie my musieliśmy zapłacić
2012/1/24 (Jan 2012) = $85.77 (i.e. 332 @ 21.97 c/unit) = $85.77
2012/2/23 (Feb 2012) = $85.16 (i.e. 329 @ 21.97 c/unit) = $170.93

===Przejęcie kluczy do mieszkania w dniu 27 lutego 2012 roku - w którym to mieszkaniu istniał już stary licznik elektryczny jaki wyskalowany był w "kWh".
=== ponad 5% wzrost ceny elektryczności - na przekór że jest ona generowana w elektrowniach wodnych zbudowanych dawno temu na koszt podatników
2012/3/23 (Mar 2012) = $56.20 (i.e. 200 @ 23.15 c/unit) = $227.13
2012/4/23 (Apr 2012) = $80.15 (i.e. 287 @ 23.15 c/unit) = $307.28 = wyestymowana opłata (tj. NIE bazująca na odczycie licznika) spowodowana niemoralnym zwiększaniem zysków firmy sprzedającej elektryczność poprzez zwalnianie z pracy robotników odczytujących wskazania liczników
2012/5/22 (May 2012) = $100.94 (i.e. 381 @ 23.15 c/unit) = $408.22
2012/6/20 (Jun 2012) = $89.17 (i.e. 329 @ 23.15 c/unit) = $497.39 = wyestymowana opłata (tj. NIE bazująca na odczycie licznika)
2012/7/20 (Jul 2012) = $172.31 (i.e. 676 @ 23.15 c/unit) = $669.70
=== nasz pobyt na wakacjach od 5 sierpnia do 12 września 2012 roku (w owym czasie faktycznie zużyliśmy zero elektryczności, jednak rachunki za elektryczność nadal do nas napływały)
2012/8/20 (Aug 2012) = $150.05 (i.e. 519 @ 23.15 c/unit) = $819.75 = wyestymowana opłata (tj. NIE bazująca na odczycie licznika)
2012/9/24 (Sep 2012) = $+31.12cr (i.e. -163 @ 23.15 c/unit) = kredyt (odczyt licznika wykazał poprzednią nadpłatę)
2012/10/20 (Oct 2012) = $60.47 (i.e. 181 @ 23.15 c/unit) = $880.22 = wyestymowana opłata (tj. NIE bazująca na odczycie licznika)
2012/11/21 (Nov 2012) = $127.78 (i.e. 493 @ 23.15 c/unit) = $1008
2012/12/20 (Dec 2012) = $91.10 (i.e. 337 @ 23.15 c/unit) = $1099.10
===Suma kosztów elektryczności w 2012 roku = $1099.10

2013/1/25 (Jan 2013) = $73.41 (256 @ 23.15 c/unit) = $73.41
2013/2/25 (Feb 2013) = $81.01 (i.e. 292 @ 23.15 c/unit) = wyestymowana opłata (tj. NIE bazująca na odczycie licznika) = $154.42
2013/3/22 (Mar 2013) = $51.41 (180 @ 23.15 c/unit) = $205.83
=== ponad 4% wzrost ceny elektryczności
2013/4/26 (Apr 2013) = $120.75 (i.e. 157 @ 23.15 + 285 @ 24.09 c/unit) = wyestymowana opłata (tj. NIE bazująca na odczycie licznika) = $326.58
2013/5/24 (May 2013) = $114.38 (i.e. 420 @ 24.09 c/unit) = wyestymowana opłata (tj. NIE bazująca na odczycie licznika) = $440.96
2013/6/24 (Jun 2013) = $19.29 (i.e. 40 @ 24.09 c/unit) = $460.25
===Założenie nam nowego licznika elektryczności, jaki jest już wyskalowany w "units" zamiast w kWh, jaki zaopatrzony jest w rodzaj "telefonu komórkowego" który pozwala aby jego odczyty były dokonywane już zdalnie i automatycznie przez komputer firmy sieciowej naliczający opłaty za elektryczność i wystawiający nam rachunki, a ponadto jakiego wszelkie funkcje (w tym zapewne też zmiany wartości owych "units") mogą być już sterowane zdalnie przez sprzedawców elektryczności.
2013/7/23 (Jul 2013) = $123.23 (i.e. 450 @ 24.09 c/unit) = $583.48
2013/8/22 (Aug 2013) = $104.85 (i.e. 379 @ 24.09 c/unit) = $688.33
2013/9/20 (Sep 2013) = $90.05 (i.e. 321 @ 24.09 c/unit) = $778.38
2013/10/23 (Oct 2013) = $85.44 (297 @ 24.09 c/unit) = $863.82
2013/11/22 (Nov 2013) = $76.18 (264 @ 24.09 c/unit) = $940
2013/12/20 (Dec 2013) = $68.75 (i.e. 237 @ 24.09 c/unit) = $1008.75
===Suma kosztów elektryczności w 2013 roku = $1008.75

2014/1/23 (Jan 2014) = $83.29 (i.e. 287 @ 24.09 c/unit) = $83.29
2014/2/25 (Feb 2014) = $82.95 (i.e. 287 @ 24.09 c/unit) = $166.24
2014/3/25 (Mar 2014) = $76.23 (i.e. 267 @ 24.09 c/unit) = $242.47
===około 7.5% podwyżka cen elektryczności
===Nasz pobyt na wakacjach od 22 kwietnia 2014 do 7 czerwca 2014 (stąd 6-tygodniowy całkowity brak zużycia przez nas elektryczności, jednak rachunki za elektryczność nadal do nas napływały - na przekór możliwości zdalnego odczytywania naszego licznika przez firmę sieciową)
2014/4/28 (Apr 2014) = $84.95 (i.e. 115 @ 24.09 c/unit + 141 @ 25.89 c/unit) = $327.42
2014/5/26 (May 2014) = $102.35 (i.e. 300 @ 25.89 c/unit) = $429.77
2014/6/24 (Jun 2014) = $0 (i.e. -118 @ 25.89 c/unit) = uznanie przez firmę sieciową że domagała się od nas przepłacenia
2014/7/23 (Jul 2014) = $131.69 (i.e. 409 @ 25.89 c/unit) = $561.46
2014/8/22 (Aug 2014) = $125.31 (i.e. 429 @ 25.89 c/unit) = $686.77
2014/9/22 (Sept 2014) = $106.21 (i.e. 359 @ 25.89 c/unit) = $792.98
2014/10/23 (Oct 2014) = $98.20 (i.e. 324 @ 25.89 c/unit) = $891.18
=== 31 października 2014 roku - rozpoczęcie codziennego użycia energii słonecznej
2014/11/21 (Nov 2014) = $73.24 (i.e. 236 @ 25.89 c/unit) = $964.42
2014/12/22 (Dec 2014) = $63.78 (i.e. 202 @ 25.89 c/unit) = $1028.20
===Suma kosztów elektryczności w 2014 roku = $1028.20

2015/1/22 (January 2015) = $76.04 (i.e. 240 @ 25.89 c/unit) = $76.04
2015/2/23 (February 2015) = $67.43 (i.e. 213 @ 25.89 c/unit) = $143.47
2015/3/23 (Mar 2015) = $62.07 (i.e. 193 @ 25.89 c/unit) = $205.54
2015/4/23 (April 2015) = $71.36 (i.e. 75 @ 25.89 c/unit (za 10 dni) + 157 @ 24.97 c/unit (za 21 dni)) = $276.90
2015/5/22 (May 2015) = $70.74 (i.e. 235 @ 24.97 c/unit) = $347.64 (+ $ 200 nadpłaty)
===Nasz odlot na wakacje trwające od 30 czerwca 2015 do 11 sierpnia 2015 (i wynikający z tego 6-tygodniowy całkowity brak zużycia przez nas elektryczności) - przed odlotem wpłaciliśmy dodatkowe $200 nadpłaty aby pokryć nią ewentualne rachunki jakie przyjdą podczas naszej nieobecności. Podczas naszej nieobecności przyszły dwa następujące rachunki za elektryczność, których oczywiście NIE mogliśmy zapłacić z powodu pobytu na wakacjach:
2015/6/23 (June 2015) = $99.04 (i.e. 337 @ 24.97 c/unit) = zużycie odczytane z licznika
2015/7/22 (July 2015) = $98.70 (i.e. 305 @ 24.97 c/unit) = zużycie "wyestymowane"
===nasz powrót z wakacji i odkrycie, iż podczas naszej nieobecności, zamiast wystawić nam rachunek za faktyczne zuźycie elektryczności (wynoszące zero) jakie firma sieciowa powinna odczytać zdalnie z naszego licznika zaopatrzonego w rodzaj telefonu komórkowego, za miesiąc July (lipiec) firma ta bezskrupułowo obciążyła nas "wyestymowanym zużyciem prądu" (co do którego licznik jej podpowiadał, że prawdopodobnie NIE będziemy w stanie go zapłacić z powodu naszej nieobecności w domu) - które zapewne celowo zostało tak "rozdmuchane" aby znacząco przekroczyć naszą uprzednią $ 200 nadpłatę, a stąd aby z powodu niezapłacenia którego na czas firma sieciowa mogła zażądać od nas bezzwrotnej "kary" za spóźnienie się z zapłatą za owo wyestymowane zużycie prądu. Kara ta wynosiła $9.87 i jest wskaźnikiem zachłanności i bezskrupułowości firmy sieciowej w mnożeniu swych zysków, jako że "kara" ta NIE wyniknęła ani z naszego ówczesnego (faktycznie zerowego) zużycia elektryczności, ani z naszego niepłacenia na czas (wszakże owa nadpłata $ 200 pokrywała w nawiązką całe nasze faktyczne zużycie elektryczności podczas naszych wakacji). Tę wmuszoną nam "karę" musieliśmy zapłacić podczas płacenia naszego pierwszego po wakacjach rachunku za odczytane zużycie prądu w miesiącu August (tj. sierpniu):
2015/8/21 (August 2015) = $21.70 - w tym $9.87 "kary" (i.e. -98 @ 24.97 c/unit = $ 24.27 kredytu nadpłaty) = $569.26
2015/9/22 (September 2015) = $102.01 (i.e. 352 @ 24.97 c/unit) = $671.27
2015/10/22 (October 2015) = $80.39 (i.e. 271 @ 24.97 c/unit) = $751.66
2015/11/22 (November 2015) = $77.98 (i.e. 259 @ 24.97 c/unit) = $829.64
2015/12/22 (December 2015) = $64.29 (i.e. 210 @ 24.97 c/unit) = $893.93 (zużycie odczytane z licznika)
===W 2015 roku, tj. po pierwszym pełnym roku użytkowania mojego systemu słonecznego, suma naszych kosztów elektryczności spadła do = $893.93 (tj. wyniosła o $158.70 mniej niż w 2014 roku, o $114.82 mniej niż w 2013 roku, oraz o $205.17 mniej niż w 2012 roku).

2016/1/25 (January 2016) = $70.39 (i.e. 227 @ 24.97 c/unit) = $70.39 (wartość odczytana z licznika)
2016/2/24 (February 2016) = $59.45 (i.e. 190 @ 24.97 c/unit) = $129.84 (wartość odczytana z licznika)
2016/3/23 (March 2016) = $58.50 (i.e. 189 @ 24.97 c/unit) = $188.34 (wartość odczytana z licznika w dniu 21 marca 2016)
2016/4/22 (April 2016) = $65.46 (i.e. 73 @ 24.97 plus 138 @ 25.62 c/unit) = $253.80 (wartość odczytana z licznika w dniu 19 kwietnia 2016)
2016/5/24 (May 2016) = $76.36 (i.e. 245 @ 25.62 c/unit) = $330.16 (wartość odczytana z licznika w dniu ?? maja 2016)
2016/6/23 (June 2016) = rachunek=$104.48/wpłata=$250 (i.e. 355 @ 25.62 c/unit) = $580.16 (wartość odczytana z licznika w dniu 21 czerwca 2016) = rachunek wynosił $104.48, jednak wpłaciliśmy $250 aby mieć nadpłatę na czas naszego pobytu na wakacjach
===nasz pobyt na wakacjach w KL od 13/7/2016 do 21/8/2016
2016/7/22 (July 2016) = $41.17/$108.61cr (i.e. estimate 102 @ 25.62 c/unit) = $580.16 (wartość estymowana)
2016/8/22 (August 2016) = $44.00/$69.01cr (i.e. estimate 109 @ 25.62 c/unit) = $580.16 (wartość estymowana)
2016/9/22 (September 2016) = $139.16-$69.01cr=$56.23 (i.e. 432 @ 25.62 c/unit) = $636.39 (wartość odczytana)
2016/10/21 (October 2016) = $81.34 (i.e. 269 @ 25.62 c/unit) = $717.73 (wartość odczytana z licznika)
2016/11/22 (November 2016) = $85.02 (i.e. 279 @ 25.62 c/unit) = $802.75 (wartość odczytana z licznika)
2016/12/21 (December 2016) = $66.75 (i.e. 214 @ 25.62 c/unit) = $869.50 (wartość odczytana z licznika)
===W 2016 roku, tj. po drugim pełnym roku użytkowania mojego systemu słonecznego, suma naszych kosztów elektryczności spadła do = $869.50 (tj. wyniosła o $24.43 mniej niż w 2015 roku, o $158.70 mniej niż w 2014 roku, o $139.25 mniej niż w 2013 roku, oraz o $229.60 mniej niż w 2012 roku)

2017/1/24 (January 2017) = $79.87 (i.e. 257 @ 25.62 c/unit) = 257 units = $79.87 (wartość odczytana z licznika)
2017/2/23 (February 2017) = $72.93 (i.e. 236 @ 25.62 c/unit) = 493 units = $152.80 (wartość odczytana z licznika)
2017/3/24 (March 2017) = $65.59 (i.e. 210 @ 25.62 c/unit) = 703 units = $218.39 (wartość odczytana z licznika)
2017/4/27 (April 2017) = $77.22 (i.e. 247 @ 25.62 c/unit) = 950 units = $295.61 (wartość odczytana z licznika)
2017/5/25 (May 2017) = $300 (rachunek wynosił $79.67 - i.e. 264 @ 25.62 c/unit) = 1214 units = $595.61 (wartość odczytana z licznika)
===Nasza nieobecność w mieszkaniu wynikająca z odlotu na wakacje w KL (w okresie od poniedziałku, 2017/6/26 do niedzieli, 2017/8/13) - aby więc istniała nadpłata na czas naszej nieobecności (dla uniknięcia kar za spóżnianie się z opłatami), za miesiąc maj 2017 wpłaciliśmy $300, chociaż bieżący rachunek dla owego maja wynosił $79.67)
2017/6/26 (June 2017) = $0 (ciągle $97.94 credytu) (i.e. 428 @ 25.62 c/unit) = 1642 units = $595.61 (wartość odczytana z licznika)
2017/7/25 (July 2017) = $0 (ciągle $33.57cr) (i.e. 205 @ 25.62 c/unit) = 1847 units = $595.61 (wartość estymowana)
2017/8/23 (August 2017) = $0 (ciągle $30.66cr) (i.e. 26 @ 25.62 c/unit) = 1873 units = $595.61 (wartość odczytana z licznika)
2017/9/24 (September 2017) = $100.00 (i.e. 444 @ 25.62 c/unit) = 2317 units = $695.61 (wartość odczytana z licznika)
2017/10/24 (October 2017) = $98.30 (i.e. 338 @ 25.62 c/unit) = 2655 units = $793.91 (wartość odczytana z licznika)
2017/11/22 (November 2017) = $78.43 (i.e. 256 @ 25.62 c/unit) = 2911 units = $872.34 (wartość odczytana z licznika)
2017/12/21 (December 2017) = $63.32 (i.e. 207 @ 25.62 c/unit) = 3118 units = $935.66 (wartość odczytana z licznika)
===W 2017 roku, tj. po trzecim pełnym roku użytkowania mojego systemu słonecznego, suma naszych spalonych "units" i kosztów elektryczności wynosiła = 3118 units = $935.66 (czyli średnio wzrosła o około $50, albo o około 5%, w stosunku do obu poprzednich lat użytkowania tego systemu).

2018/1/25 (January 2018) = $78 (i.e. 190 @ 25.62 c/unit + 56 @ 26.64 c/unit) = 246 units = $78 (wartość odczytana z licznika)
2018/2/26 (February 2018) = $73.50 (i.e. 229 @ 26.64 c/unit) = 475 units = $151.50 (wartość odczytana z licznika)
===Uwaga: dnia 7 lutego 2018 roku w mojej instalacji słonecznej nawalił drugi już z kolei "inverter", który zamieniał 12V prądu stałego na 240V prądu zmiennego. Aczkolwiek posiadam wcześniej kupiony zapasowy "inverter", postanowiłem aby NIE wymieniać zepsutego na ów działający, bowiem zbyt częste psucie się tych drogich urządzeń stawia pod znakiem zapytania ekonomiczną opłacalność ciągłego użycia energii słonecznej, a ponadto sklep w jakim zaopatrywalem się w przecenione invertery zaprzestał ich sprzedawania. Począwszy więc od daty 2018/2/7 zdecydowałem, że zaprzestanę codziennego używania swojej instalacji słonecznej, a będę ją utrzymywał tylko jako jako rodzaj "rezerwowego" czy "awaryjnego" źródła elektryczności na wypadek jakiegoś trzęsienia ziemi lub innego kataklizmu, który odetnąłby moje mieszkanie od dopływu elektryczności z sieci - tak jak wyjaśniam to szerzej w "D" z punktu #B2 tej strony i w jej "wstępie". Niemniej spisywanie niniejszego wykazu wysokości swych opłat za elektryczność zamierzam kontynuować. Szokująco jednak, w dniu 2018/3/24 odkryłem, że ów mój popsuty inverter w międzyczasie "sam się naprawił" - co opisałem dokładniej w "D" z punktu #B2 powyżej (z moich uprzednich badań UFO wynika, że takie samoczynne naprawianie się urządzeń technicznych typowo następuje jeśli ich "zepsucie" spowodowane zostało np. ich naświetleniem polem telekinetycznym wehikułu UFO). Począwszy więc od dnia 2018/3/24 ponowiłem codzienne używanie swego systemu słonecznego dla zasilania komputera w elektryczność - co być może pozwoli mi kontynuować zaoszczędzanie około $120 na rok kosztów energii elektrycznej.
2018/3/27 (March 2018) = $70.00 (i.e. 217 @ 26.64 c/unit) = 692 units = $221.50 (wartość odczytana z licznika)
===Uwaga: począwszy od dnia 21 kwietnia 2018 roku, silne jesienne zachmurzenie, spadek intensywności słońca, plus zapewne postarzenie się mojego systemu słonecznego, razem spowodowały iż ilość słonecznie generowanej elektryczności spadła u nas aż tak znacznie, że jestem w stanie zasilać nią swój komputer przez co najwyżej jeden dzień w tygodniu. Około 17 maja 2018 całkowicie rozmontowałem więc swoją instalację słoneczna aby NIE niszczała przy zimowej pogodzie, z zamiarem zmontowania ją ponownie późną wiosną kiedy słońce zyska na sile.
2018/4/30 (April 2018) = $118.00 (i.e. 412 @ 26.64 c/unit) = 1104 units = $339.50 (wartość odczytana z licznika, "power shout 30/4"=$7.76)
2018/5/29 (May 2018) = $102.50 (i.e. 337 @ 26.64 c/unit) = 1441 units = $442 (actual reading)
2018/6/28 (Jun 2018) = $155.98 (i.e. 530 @ 26.64 c/unit) = 1971 units = $597.98 (actual reading)
2018/7/30 (July 2018) = $150.56 (i.e. 525 @ 26.64 c/unit) = 2496 units = $748.54 (wartość odczytana z licznika dnia 2018/7/25, "power shout 18/7"=$4.18)
2018/8/27 (August 2018) = $160 (i.e. 507 @ 26.64 c/unit) = 3003 units = $908.54 (wartość odczytana z licznika dnia 2018/8/25)
===Uwaga: Od Sun, 26 August 2018, do Tue, 2 October 2018 - pobyt na wakacjach w KL - przed odlotem, tj. dnia 2018/8/20, nadpłaciliśmy więc owe $160 aby NIE indukować kar podczas naszej nieobecności
2018/9/25 (Setember 2018) = (rachunek sugeruje, że ciągle pozostawało $9.52 kredytu) nasza wpłata $131.18 (i.e. 474 @ 26.64 c/unit) = 3477 units = $1039.72 (zużycie odczytane z licznika dnia 2018/9/23)
2018/10/25 (October 2018) = ciągle pozostawało $54.67 kredytu (i.e. 216 @ 26.64 c/unit) = 2693 units = $1039.72 (zużycie odczytane z licznika dnia 2018/10/23)
2018/11/23 (November 2018) = $31.44 (i.e. 276 @ 26.64 c/unit) = 2969 units = $1071.16 (zużycie odczytane z licznika dnia 2018/11/21)
2018/12/26 (December 2018) = zapłacone $60, rachunek był na $59.14 ponieważ istniało $18.56 kredytu (i.e. 243 @ 26.64 c/unit) = 3212 units = $1131.16 (zużycie odczytane z licznika dnia 2018/12/22)
===W 2018 roku, tj. po czwartym roku o zaledwie fragmentarycznym użytkowaniu mojego systemu słonecznego, suma naszych spalonych "units" i kosztów elektryczności wynosiła = 3212 units = $1131.16 (czyli wyraźnie wzrosła w stosunku do obu poprzednich lat pełno-czasowego użytkowania tego systemu).

2019/1/28 (January 2019/1) = $82.95 (i.e. 117 @ 26.64 plus 139 @ 27.44 c/unit) = 256 units = $82.95 (wartość odczytana)
===Uwaga: od dnia 2019/1/10 zwiększono cenę elektryczności do 27.44 centa za "unit" (tj. o 3%), jednocześnie poinformowano, że przestaną przesyłać listownie rachunki za elektryczność, a comiesięcznie trzeba samemu rachunki te sobie kopiować z internetowej strony ich firmy (kara za spóźnienie się z zapłatą wynosi nieco ponad 10% wielkości rachunku). Ja odwołałem się w sprawie dosyłania rachunków i rachunki nadal są mi przysyłane.
2019/2/28 (Februry 2019/2) = $78.87 (i.e. 200 @ 27.44 c/unit) = 456 units = $161.82 (wartość odczytana z licznika)
2019/3/28 (March 2019/3) = $80.58 (i.e. 249 @ 27.44 c/unit) = 705 units = $242.40 (wartość odczytana z licznika)
2019/5/1 (za April 2019/4 rachunek wystawiono 2019/5/1 a do mnie dotarł 9 maja) = $124.19 (i.e. 396 @ 27.44 c/unit) = 1101 units = $366.59 (wartość odczytana z licznika)
===Uwaga: w pierwszych dniach maja 2019 rozmontowałem mój system do eksperymentalnego generowania energii słonecznej, próby używania jakiego bezskutecznie kontynuowałem NZ latem 2018/2019 roku - chociaż system ten NIE wygenerował mi już żadnej elektryczności począwszy od około 17 maja 2018 roku. Przez cały okres około 3 i pół roku w jakim system ten zdołał działać wygenerował mi elektryczność wartą dla mnie około $ 420 (gdybym jednak usiłował elektryczność tą sprzedać - wówczas wartą mniej niż $ 90) a stąd NIE zwrócił mi nawet jednej trzeciej kosztu zainwestowania w niego, plus sprawił mi mnóstwo kłopotów jakie opisałem na początku wstępu i w reszcie tej strony.
2019/5/30 (za maj 2019/5 rachunek wystawiono 2019/5/30 - do mnie dotarł 10 czerwca) = $115 (i.e. 371 @ 27.44 c/unit = 114.56) = sumarycznie: 1472 units = $481.59 (wartość odczytana z licznika)
===Uwaga: odlot do KL w dniach 2019/8/3 do 2019/9/15 - wpłaciliśmy $
2019/9/26 (September 2019/9) = $100.90 (faktyczne zużycie prądu = 0, za wyestymowane na ??? ) = sumarycznie: 1472 units = $ (zużycie prądu estymowane zamiast być odczytane, zaś wysokość wpłaty nadmiernie wyestymowana - aby móc nas ukarać za brak uiszczenia opłaty na czas)
2019/10/26 (October 2019/10) = $50.81cr (i.e. -196 @ 27.44 c/unit = 53.78cr) = ??? units = $242.40 (wartość odczytana z licznika)
* * *
       Ze zgrubnej analizy powyższych danych wynika, że faktyczna zniżka moich kosztów elektryczności po zakupie i po podjęciu użycia opisywanego tu 120 watowego systemu słonecznego, wynosi co najwyżej około $10 na miesiąc (albo około $120 na rok). Teoretycznie więc koszta zakupu tego mojego systemu słonecznego powinny mi się zwrócić po około 10 latach. W praktyce jednak, z powodu zbyt częstego nawalania relatywnie drogiego "invertera", aby koszta te zwróciły się musiałbym system ten używać codziennie przez co najmniej 20 lat. Ponieważ jednak w międzyczasie jego akumulator i panel przestałyby pracować efektywnie, koszta te nigdy by mi się NIE zwróciły. To dlatego, w dniu 2018/2/7, czyli po trzech i jednej trzeciej latach codziennego użytkowania swego systemu zdecydowałem, że zaprzestanę jego codziennego użycia, a będę go trzymał wyłącznie jako awaryjny system jaki dostarczy mi elektryczności w przypadkach jakiegoś kataklizmu jaki odetnie elektryczność z sieci - tak jak opisałem to w "D" z punktu #B2 powyżej, a także we "wstępie" do niniejszej strony. Pomimo jego już odkrytej ekonomicznej nieopłacalności, szczerze mówiąc, posiadanie tego systemu w nieustannie gnębionej kataklizmami Nowej Zelandii daje mi aż tak wysokie poczucie spokoju i braku obaw, spowodowane dostępnością do własnej elektryczności w przypadku gdyby jakiś kataklizm zniszczył tutejszą sieć elektryczną, że nawet gdybym z góry wiedział o zupełnej nieekonomiczności mojej inwestycji w energię słoneczną, ciągle inwestycji tej i tak dokonałbym jedynie aby mieć obecne poczucie spokoju i braku obaw (a także aby dołożyć mój własny wkład do wiedzy bliźnich i do obniżania szkodliwości przemysłowego generowania elektryczności jaką konsumujemy, oraz aby aktywnie przyczyniać się do ukrócenia bezpardonowości i zachłanności z jakimi firmy sieciowe eksploatują swych klientów - tak jak wyjaśniam to w punkcie #N2 swej strony pajak_na_prezydenta_2020.htm). Oczywiście, gdybym przed zakupem systemu słonecznego dokładniej przyglądnął się swoim rachunkom za elektryczność, wówczas też mógłbym przewidzieć, że zniżka cen za elektryczność dzięki użyciu 120 Watowego panelu słonecznego wyniesie właśnie około $10 na miesiąc. Wszakże panel ten generuje mi codziennie NIE więcej niż około 1.3 kWh elektryczności (którą systematycznie zużywałem przez ponad 3 lata na pracę swego komputera i telewizora), co pomnożone przez ilość dni w miesiącu i przez naszą cenę elektryczności za "unit" po założeniu, że ów "unit" jest relatywnie bliski "kWh", też daje właśnie wynik około $10 na miesiąc.
       Powyższa praktyczna ocena ekonomiczności mojej inwestycji oznacza również, że jeśli z powodu "astronomicznych" w Nowej Zelandii cen wymaganych podzespołów, mi musiałoby zająć aż około 20 lat nieustannego używania mojego systemu słonecznego zanim inwestycja w niego by mi się zwróciła - chociaż każdy "unit" (jednostka) elektryczności jaką mój system wygeneruje jest warta pełną swoją cenę u sieciowego dostawcy naszej energii elektrycznej, w takim razie inwestycja nigdy się NIE zwróci tym osobom, które z powodów ekonomicznych zainwestowały w "bezakumulatorowy" system słoneczny - dla którego każdy "unit" (jednostka) jest warty około trzy razy mniej niż dla mnie. Trzeba wszakże pamiętać, że po okresie dłuższym od 10 lat wydajność paneli słonecznych gwałtownie spada poniżej granicy opłacalności, zaś eksploatowanie tak starych wysokonapięciowych ("bezakumulatorowych") systemów słonecznych staje się zawodne i niebezpieczne - na co zwracam uwagę czytelnika w "D" z punktu #B2, w punktach #F3 i #B5, oraz w podpisie pod "Rys. #B1" z tej strony. Innymi słowy, w dzisiejszych czasach i przy obecnym anty-postępowym in anty-ekologicznym klimacie prawnym inwestycja w energię słoneczną ma tylko sens w sytuacjach opisanych pod koniec "wstępu" do niniejszej strony, tj. przykładowo jeśli dokonuje się jej w celu (a) zabezpieczenia się przed następstwami kataklizmów, i tylko jeśli zainwestuje się wówczas w "akumulatorowy" system słoneczny jaki w razie potrzeby działa także nocami. Te zaś osoby, które dały się przekonać kłamliwej propagandzie rozsiewanej na temat energii słonecznej, swoją inwestycję praktycznie darowują instytucjom sieciowym sprzedającym elektryczność, dofinansowując z własnej kieszeni astronomiczne zarobki dyrektorów owych instytucji - tak jak ujawniają to punkty #F1 i #F3 tej strony, zaś podpierają faktologicznie artykuły [1#F3] i [2#F3] z jej punktu #F3.


#F3. Jak zachłanność kilku osób blokuje dobro całej ludzkości - czyli powody dzisiejszej nieopłacalności odsprzedaży do sieci elektryczności generowanej u siebie z energii słonecznej:

Motto: "Jeśli w jakikolwiek sposób uzależnisz siebie od kogoś mającego nad tobą władzę, wówczas z całą pewnością na jakimś tam etapie ów ktoś zacznie wykorzystywać to twoje uzależnienie i z upływem czasu coraz bardziej będzie cię eksploatował. Najnowszym zaś przykładem takiej sytuacji, jest dzisiejsze eksploatowanie indywidualnych dostawców słonecznej elektryczności przez kartele sieci elektrycznych."

       Jednym ze zwodniczych "chwytów reklamowych" używanych przez firmy zarabiające na lukratywnym instalowaniu urządzeń do pozyskiwania energii słonecznej, jest że budowa takich systemów słonecznych jest "inwestycją" jaka szybko się zwróci, ponieważ nadmiar generowanej elektryczności pozwala na jej odsprzedawanie do sieci elektrycznej. O czym jednak w owych "chwytach reklamowych" firmy te NIE informują, to że inwestując w odsprzedawanie generowanej przez siebie elektryczności do kartelu sieciowego, taki indywidualny odsprzedający uzależnia się od owego kartelu i dobrowolnie podporządkowuje swoją inwestycję władzy i interesom owego kartelu. (Tymczasem kartele elektryczne są tworzone jedynie po to aby móc dbać o zapychanie portfeli swoich dyrektorów i właścicieli - tj. wyłącznym celem ich tworzenia jest "eksploatowanie". Faktycznie też nigdy NIE słyszałem o kartelu czy o monopolu, który całkowicie ochotniczo, czyli bez jakiegokolwiek przymuszenia, dbałby o moralność, sprawiedliwość, dobro społeczne, stan planety, przyszłość ludzkości, sytuację finansową indywidualnych dostawców surowca jakim one obracają, w tym przypadku - indywidualnych dostawców elektryczności generowanej z energii słonecznej, itd., itp. (aczkolwiek ja znam jedną firmę, która, jak dotychczas, ochotniczo dba o wszystkie te wartości - jest to sieć nowozelandzkich supermarketów nazywających siebie "Warehouse", jaką to sieć kilkakrotnie wzmianuję na tej stronie). Wszakże taki kartel lub monopol byłby jak producent papierosów nakłaniający ludzi do porzucenia palenia, albo jak browar zachęcający do alkoholowej abstynencji.) Ponadto owe "chwyty reklamowe" firm instalujących systemy słoneczne NIE ujawniają także, że z wielu możliwych rozwiązań systemów słonecznych, rozwiązania które one instalują w zmowie z owymi kartelami sieciowymi, są niemoralnymi rozwiązaniami "bezakumulatorowymi" - celowo tak zaprojektowanymi aby możliwie jak najsilniej uzależnić inwestujące w nie osoby od decyzji kartelów sieciowych. Innymi słowy, dzisiejsze systemy słoneczne budowane przez firmy specjalizujące się w ich zakładaniu są celowo tak projektowane i realizowane, aby umożliwiać eksploatowanie dostawców słonecznej elektryczności przez kartele sieciowe, a w ten sposób aby skrycie powstrzymywać instalowanie urządzeń bazujących na energii słonecznej, oraz aby dyskretnie zniechęcać społeczeństwo do szerokiego wprowadzania indywidualnych systemów generowania elektryczności z energii słonecznej. Wynikiem tej sztucznie stwarzanej niemoralnej sytuacji jest, że ci co dają się nabrać na ten chwyt reklamowy i faktycznie zamawiają u owych firm drogie systemy do generowania elektryczności z energii słonecznej, potem kompletnie się rozczarowują i gorzko żałują podjęcia swojej inwestycji. Oczywiście, owego rozczarownia i żalu NIE ukrywają przed swymi znajomymi i rozmówcami, przekazując w ten sposób swoje rozczarowania i zniechęcenie do wiadomości reszty społeczeństwa. W rezultacie, w społeczeństwie nieustannie narasta korzystne dla interesów karteli sieciowych zniechęcenie do energii słonecznej. Wymieńmy teraz najważniejsze czynniki, mechanizmy i powody jakie w końcowym efekcie prowadzą do nasilania się takiego społecznego odczucia rozczarowania i zniechęcenia do energii słonecznej. Oto one:
       1. Kartele elektryczne ogromnie niechętnie odkupują energię elektryczną, płacąc za nią dosłownie grosze. Wszakże twierdzenie owych karteli, że mają trudności z zaspokajaniem zapotrzebowania na elektryczność, jest jedynie rodzajem kolejnego chwytu czy wymówki, używanego dla uzasadnienia podwyżek cen energii elektrycznej. Natomiast faktycznie, kartele elektryczne mają zawsze wystarczającą ilość energii elektrycznej, a jedynie brak im klientów którzy kupowali by ową energię za cenę jaką kartele te sobie życzą. Stąd elektryczność jest odkupywana od posiadaczy systemów słonecznych bardzo niechętnie i tylko dlatego, aby NIE łamać praw jakie w tej sprawie niemal każde dzisiejsze państwo ustanawia, oraz aby utrzymywać przy życiu najróżniejsze mity, np. że istnieją niedobory energii, że dba się o naturę i otoczenie poprzez generowanie energii słonecznej, itd., itp. Z powodu też owej niechęci do odkupywania elektryczności, jej ceny są żałosne. Przykładowo, w artykule [1#F3] o tytule "Greens want umpire to set power buy-back rates" (tj. "Zielona partia chce aby rozjemca ustanowił ceny odkupu elektryczności"), ze strony A2 nowozelandzkiej gazety The Dominion Post (wydanie z poniedziałku, November 3, 2014) zostało wyjaśnione, że NZ firma "Contact Energy" wypłaca jedynie 8 centów za każdą kilo-Wato-godzinę elektryczności jaka jest przez nią odkupywana od posiadaczy systemów słonecznych, oraz że cena ta została ostatnio zmieniona z uprzednio wypłacanych 17 centów - co naraża na straty wielu ludzi którzy zainwestowali w panele słoneczne. Odnotuj tu, że po podwyżce cen NZ elektryczności ze stycznia 2018 roku, ja płacę 26.64 cent za każdy unit jaki kupuję od swego dostawcy sieciowego, do jakiej to ceny dodaje się jeszcze podatek GST (VAT) oraz tzw. opłaty sieciowe - stąd np. w lutym 2018 roku płaciłem ponad 32 centy za każdy zakupiony "unit" elektryczności. Informacja podobna do tej z [1#F3] jest podana także w artykule [2#F3] o tytule "Meridian cuts solar 'subsidy' " (tj. "firma Meridian obcina 'dopłacanie' do energii słonecznej"), ze strony B5 owozelandzkiej gazety The Dominion Post (wydanie z czwartku, November 6, 2014) - tyle że tym razem obcięcia ceny dokonała firma "Meridian", zaś jej cena została zmieniona z uprzednich 25 centów za "unit" odkupywanej z powrotem elektryczności na obecne 7 centów latem i 10 centów zimą za ów "unit".
       Z drugiej strony, na moich rachunkach za elektryczność z miesiąca sierpnia 2014 roku widnieje cena 25.89 centów za każdy "unit" elektryczności jaką zużyłem, plus dodatkowych 33.33 centy "opłaty sieciowej" za każdy dzień kiedy jestem klientem danego sprzedawcy. Czyli, gdyby owo "1 unit = 1 kWh" (czego wcale NIE jestem pewien - patrz punkt #F1 tej strony), wówczas firma sieciowa sprzedawałaby mi wówczas elektryczność za canę ponad 3 razy wyższą niż by mi płaciła gdyby odemnie ją odkupywała. Jeśli zaś owe "units" są mniejsze, czyli gdy "1 unit < 1 kWh" - wówczas za cenę nawet ponad 4 razy wyższą. Innymi słowy, aby czyjaś inwestycja w energię słoneczną zwracała się poprzez odsprzedawanie elektryczności do sieci, wówczas trzeba będzie odczekiwać na jej zwrot około 4 razy więcej lat, niż gdyby nastawiło się na zwrot owej inwestycji poprzez obniżanie wielkości własnego rachunku jaki się płaci za elektryczność kupowaną dla swojego domu. Np. w moim przypadku, gdybym generowaną elektryczność odsprzedawał do sieci, zamiast konsumować ją samemu, wówczas zamiast spodziewanego zwrotu mojej inwestycji teoretycznie w przeciągu około 10 lat (a praktycznie w przeciagu co najmniej 20 lat), z powodu aż tak niskiej ceny odsprzedaży musiałbym odczekiwać teoretycznie przez co najmniej 30 do 40 lat na zwrot swojej inwestycji. Ponieważ zaś praktyka zdaje się ujawniać, że po około 8 do 10 latach wydajność paneli słonecznych może spaść nawet o około 60% ich początkowej wydajności (po szczegóły patrz podpunkt 3 poniżej w tym punkcie niniejszej strony), faktycznie przy wypłacaniu przez zarządców sieci jedynie 8 centów za każdą odkupywaną kilo-Wato-godzinę elektryczności, zainwestowanie w "bezakumulatorowy" system energii słonecznej w NZ praktycznie nigdy się NIE zwróci - zamieniając w bankrutów tych Nowozelandczyków co nierozważnie w taki system zainwestowali.
       2. Systemy słoneczne budowane dla odsprzedawania elektryczności są zupełnie odmienne, bardziej niebezpieczne i znacznie droższe niż systemy do własnego użytku domowego. Wszakże aby odsprzedać elektryczność, taki system musi zesynchronizować sinusoidy generowanej przez siebie elektryczności z sinusoidą elektryczności w sieci. To zaś praktycznie oznacza, że używany jest w nich specjalny rodzaj "inverter'a" zwany np. "string inverter". Systemy te muszą też mieć specjalne liczniki odsprzedawanej elektryczności oraz dodatkowe urządzenia zabezpieczające - a za wszystko to płaci ich właściciel. Ponadto, z uwagi na zasadę pracy, ich panele z ogniwami są połączone w szereg, tak aby generowały wymaganie wyższe napięcie prądu stałego niż napięcie panujące w sieci (np. 250 Volt, a czasami nawet rzędu 600 Volt) - czyli aby po zamianie na prąd zmienny panele te mogły bezpośrednio przelewać swoją moc do sieci elektrycznej. Tymczasem tak wysokie napięcie jest już niebezpieczne, bo grozi porażeniem, a czasami i pożarem. To połączenie ogniw w szereg oznacza także, że owe systemy budowane do odsprzedawania energii NIE są w stanie dostarczać elektryczności do domu w czasie nocy, bo NIE mają akumulatorów - po ich opis patrz punkt #B5 tej strony. (Wszakże dla indywidualnego użytku NIE sprzedaje się, ani buduje, akumulatorów na napięcie np. 600 Volt - bo byłyby one zbyt niebezpieczne. W sprzedaży są dostępne jedynie bezpieczne dla normalnych użytkowników akumulatory 24 Voltowe lub 12 Voltove.) Nocami więc właściciel takich wysokonapięciowych systemów słonecznych ciągle musi zakupować elektryczność z sieci. Stąd aby NIE popaść w długi, z powodu różnicy cen sprzedaży i zakupu elektryczności dniami musi on generować kilka razy więcej elektryczności (np. w NZ - co najmniej 4 razy więcej), niż sam jej zużywa nocą - co praktycznie oznacza konieczność zakupu i zainstalowania u siebie co najmniej kilka razy więcej panelów z ogniwami fotowoltaicznymi niż faktycznie ich się potrzebuje. Itd., itp.
       3. Systemy słoneczne budowane dla odsprzedawania elektryczności nakładają wiele dodatkowych wymogów technicznych - w porównaniu do opisanych na tej stronie systemów do własnego użytku domowego. Przykładowo, z powodu osiadania brudu i kurzu, panele słoneczne trzeba myć co jakiś czas. Ponieważ jednak panele w systemach do odsprzedawania elektryczności pracują na niebezpiecznych dla ludzi napięciach, owego NIE rzadszego niż coroczne ich mycia NIE może dokonywać sam właściciel, a musi on korzystać w tym celu z drogich usług specjalizujących się w tym firm jakie dysponują wymaganym sprzętem. Ponadto, po upływie około 8 do 10 lat wydajność elektryczna ogniw fotowoltaicznych drastycznie spada. Słyszałem opinię, że praktycznie spadek ten może dochodzić aż do 60% (oficjalnie się twierdzi, że spadek ten NIE przekracza 10%). Wydajność tych ogniw spada także znacząco kiedy jest zimno. Jeśli więc ma się jeden, lub dwa takie panele, aby zaspokoić nimi tylko swą własną konsumpcję domową, wówczas kiedy ich wydajność spadnie, zaś inwestycja w nie już się spłaci, ich właściciel może kupić sobie nowe panele. Jeśli jednak ma się ich dziesiątki na swym dachu, zaś ich zainstalowanie było dokonane przez wysoce wyspecjalizowaną firmę, wówczas ich wymiana na nowe może być nieekonomiczna lub nawet niemożliwa.
       4. Systemy słoneczne budowane dla odsprzedawania elektryczności nakładają wiele dodatkowych wymogów biurokratycznych w porównaniu do opisanych na tej stronie systemów do własnego użytku domowego. Prosze sobie bowiem wyobrazić, ile w takich systemie do odsprzedawania energii trzeba będzie się nachodzić aby uzyskać wymagane pozwolenia, zgody, podpisać umowy o dostawy, przejść najróżniejsze inspekcje, itd., itp.
       5. Systemu słonecznego budowanego dla odsprzedawania elektryczności do sieci NIE daje się zbudować samemu na zasadzie hobby. Taki bowiem system do odsprzedawania elektryczności jest obwarowany całą masą dodatkowych wymogów technicznych i legalnych, jakim sprostać może jedynie firma specjalizująca się w jego projektowaniu i instalowaniu. Z kolei niemożność zbudowania sobie samemu takiego systemu, oznacza że jest on nieproporcjonalnie droższy. (W/g mojego doświadczenia, system do własnego użytku, taki jak tu opisany, kosztuje mniej niż jedna dziesiąta systemu do odsprzedawania o podobnej dostawie domowej mocy elektrycznej, zaś zwrot sum w niego zainwestowanych nastąpi w czasie co najmniej 4 razy krótszym.)
       6. Przez budowanie sobie "bezakumulatorowego" systemu słonecznego popiera się i wzmacnia niemoralną działalność szkodliwych dla ludzkości i dla naturalnego środowiska dzisiejszych elektrowni i sieci elektrycznych - zamiast eliminować i zwalczać ich działalność. O tym zaś, jaką wymowę moralną może mieć ich działalność, najlepiej świadczy wiadomość podana w wieczornych dziennikach telewizyjnych z TVNZ1 i Prime w poniedziałek, dnia 3 listopada 2014 roku. Stwierdzała ona, że w ostatnim roku 2013 zarobki dyrektora firmy produkującej elektryczność wzrosły o 70% aż do wartości 1 milion 800 tysięcy dolarów NZ. Dzieje się to zaś w czasach, kiedy ceny elektryczności w NZ stają się jednymi z najwyższych na świecie - i to na przekór, że liczne elektrownie wodne produkujące tą elektryczność były zbudowane wiele lat temu z pieniędzy podatników, zaś koszty ich budowy już od dawna są całkowicie spłacone. Warto więc zadać tu pytanie ilu staruszków z NZ musi zimą marznąć i jeść zimne posiłki, ponieważ ich nieliczne grosze zmuszone są fundować owym dyrektorom aż takie zarobki i podwyżki. Na dodatek, "bezakumulatorowe" systemy słoneczne powodują uzależnianie swych właścicieli od owych elektrowni i sieci, oraz wystawia ich na bycie eksploatowanymi - wszakże NIE jest publicznie wiadomym jakie nieformalne związki i umowy istnieją pomiędzy firmami instalującymi takie bezakumulatorowe systemy słoneczne i elektrowniami oraz kartelami dostawców elektryczności sieciowej.
       7. Budując sobie bezakumulatorowy system słoneczny popiera się "niemoralność". Wszakże w świetle ustaleń filozofii totalizmu, każda decyzja budowania systemów słonecznych NIE zawierających w sobie jakichś urządzeń zdolnych do przechowywania energii (np. akumulatora, systemu kondensatorów, komory oscylacyjnej, itp.), jest decyzją "niemoralną" - co już podkreślałem w punkcie #B5 tej strony. Faktycznie też decyzja budowania bezakumulatorowych systemów słonecznych jest potwierdzana jako "niemoralna" przez praktycznie wszystkie tzw. "wskaźniki moralnej poprawności" wskazywane w punkcie #J2 strony o nazwie pajak_do_sejmu_2014.htm, oraz w punktach #C4.2 do #C4.7 strony o nazwie morals_pl.htm. Przykładowo, zmniejsza ona "energię moralną" użytkowników owych systemów, bowiem uzależnia ich od dysponentów sieci elektrycznych. Nie biegnie pod górę "pola moralnego", bowiem NIE wiąże się z pokonaniem żadnych trudności technicznych, np. tych związanych z koniecznością używania, udoskonalania, wynajdowania lub badania akumulatorów albo innych metod przechowywania elektryczności. Łamie "prawa moralne", bowiem wystawia użytkowników systemów słonecznych na bycie eksploatowanymi przez dysponentów sieci elektrycznych. Itd., itp. Niemoralność tej decyzji jest też potwierdzana przez ową zasadę przeciwstawności krótkoterminowych i długoterminowych następstw działania "pola moralnego" już wspominaną w punkcie #A2 tej strony, zaś szczegółowo wyjaśnianą m.in. w punkcie #J1 owej strony pajak_do_sejmu_2014.htm, oraz w punkcie #C4.2.1 strony o nazwie morals_pl.htm. Wszakże będąc działaniem łamiącym kryteria moralne, a stąd zesligującym się w dół "pola moralnego", w swym krótkoterminowym działaniu owo "pole moralne" pozwala aby budowanie bezakumulatorowych systemów słonecznych było łatwe, bezproblemowe, przyjemne i przynoszące natychmiastowe korzyści. Jednak w długoterminowym działaniu to samo "pole moralne" powoduje, że owe bezakumulatorowe systemy słoneczne okazują się być niewygodne, trudne, kłopotliwe, przykre, nieekonomiczne, itp. Takie zaś atrybuty następstw dowolnej decyzji zawsze są potwierdzeniem niemoralności tej decyzji. Stąd obecne decyzje wdrażania bezakumulatorowych systemów słonecznych, w przyszłości będą jedynie eskalowały problemy ich właścicieli i całej ludzkości - zamiast rozwiązywać te problemy, tak jak już od dawna eskalują problemy, zamiast je rozwiązywać, wszelkie inne niemoralne decyzje, liczne przykłady których opisuję na swoich stronach, przykładowo jak niemoralne decyzje wprowadzenia do powszechnego użycia np. penicyliny, pestycydów (m.in. polskiego "azotoksu"), czy teorii względności, które to niemoralne decyzje opisałem szerzej m.in. w punkcie #J1 owej strony o nazwie pajak_do_sejmu_2014.htm, czy jak decyzje rozpoczęcia niemoralnych wojen poprzez wysłanie swych armii aby agresywnie zawładnęły one terenem innych państw i narodów, które opisałem w punkcie #I2 oraz w podpisie pod "Fot. #A1" ze strony bitwa_o_milicz.htm. Wszakże filozofia totalizmu ustaliła już ponad wszelką wątpliwość, że każda niemoralna decyzja jedynie eskaluje problem jaki miała rozwiązywać, oraz jedynie przesuwa na później konieczność jego moralnie poprawnego rozwiązania, a także ustaliła, że każda niemoralna decyzja zawsze jest "karana" poprzez wyeliminowane wszelkich jej korzystnych następstw w długoterminowym działaniu mechanizmów moralnych i "pola moralnego".
       Podsumowując powyższe, przez tak długo jak trwał będzie klimat ekonomiczny, prawny i moralny opisany na tej stronie, jest zupełnie nielogicznym, nieopłacalnym i niemoralnym inwestowanie przez indywidualnych ludzi w domowy system słoneczny w celach innych niż zaspokajanie własnych potrzeb energetycznych swego domu oraz uzniezależnianie się od sieci elektrycznej dla przypadków kataklizmów. To właśnie z tego powodu, w moim programie wyborczym jeden z najwyższych priorytetów posiadał zamiar wprowadzenia takiej zmiany do owego klimatu, aby np. odsprzedawanie słonecznej elektryczności do sieci stało się opłacalne i zbijało ono w dół obecnie niemoralnie zawyżone ceny elektryczności, oraz aby odebrać monopolom i kartelom elektrycznym prowadzenie jakichkolwiek spraw związanych z energią słoneczną, szczególnie dyktowania cen - po szczegóły patrz "2b" z punktu #D1 na mojej stronie wyborczej o nazwie pajak_do_sejmu_2014.htm.


Część #G: Parametry zakupionych podzespołów:

      

#G1. Trzeba uważać co się kupuje, bowiem wszystko musi ze sobą potem współpracować:

       Problem ze zbudowaniem czegoś samemu polega na zakupie takich podzespołów, jakich parametry pozwalają potem owym podzespołom właściwie współpracować ze sobą. Problem ten ma nawet swoją nazwę "kompatibilność" - po angielsku brzmiącą "compatibility". Chodzi bowiem o to, że w dzisiejszym świecie każdy produkuje podzespoły tak jak mu się podoba, zaś na barki zakupującego je użytkownika spada potem odpowiedzialność za ich właściwe współpracowanie ze sobą. Dlatego problemowi owej "compatibility" poświęcę tutaj nieco miejsca. Kluczem zaś do niej jest wzajemne dopasowanie do siebie parametrów pracy poszczególnych urządzeń.

Fot. #G1

Fot. #G1: Oto zdjęcie zestawu faktycznych urządzeń wchodzących w skład całego anty-kataklizmowego systemu do generowania elektryczności z energii słonecznej, jaki ja (tj. dr Jan Pająk) instaluję i testuję w swoim domu. Urządzenia te stanowią fizyczną i faktycznie istniejącą reprezentację głównych podzespołów takiego systemu słonecznego zilustrowanych na schemacie z "Rys. #B1" powyżej. Pokazany tu system poskładałem prowizorycznie na moim ogródku aby go zilustrować czytelnikowi. Obejmuje on następujące urządzenia widoczne na powyższym zdjęciu począwszy od lewej krawędzi zdjęcia ku prawej krawędzi, a idąc wzdłuż najniższego przewodu: (1) 120 Watowa "solar panel" z 72 ogniwami fotowoltaicznymi, (2) przeźroczyste pudełko ilustrujące miejsce gdzie powinien być podłączony "controller" ładowania akumulatora (faktycznie ten "controller" jest wbudowany z tyłu mojej "solar panel", stąd NIE może być uwidoczniony na tym zdjęciu, aczkolwiek u mnie też on istnieje), (3) 12 Voltowy akumulator "battery" typu "Gel" o pojemności C=100 Ah i o najwyższym dozwolonym prądzie Imax < 30 A, (4) miernik uniwersalny "digital multimeter" (miernik ten reprezentuje najróżniejsze 12 Voltowe urządzenia jakie w omawianym tu systemie daje się zasilać bezpośrednio z akumulatora, a stąd jakie na schemacie z "Rys. #B1" są reprezentowane przez symbol "samochodu", np. reflektory samochodowe, silniczki, rozruszniki, wentylatorki, itp.). Urządzenia uwidocznione wzdłuż górnego przewodu podłączonego do akumulatora to - (5) przetwornik napięcia "inverter" o mocy 600/1200 Wat, zaś podłączone do tego "inverter" u góry zdjęcia jest - (6) dwutubowe światło jarzeniowe "light" z dwoma jarzeniówkami o mocy 35 Watt każda (zamiast tego światła, w praktyce swym systemem słonecznym codziennie zasilam swój 42 calowy telewizor LG); u dołu pod światłem "light" jest - (7) mój komputer "laptop" firmy Fujitsu teoretycznie konsumujący 60 Watt elektryczności (praktycznie konsumuje on około dwa razy tyle) - tj. jedyne urządzenie pokazane na powyższym zdjęciu, które NIE zostało ostatnio zakupione, bowiem używam je już od bardzo dawna, a stąd które NIE figuruje w "Tabeli #E1". Koszta zakupu powyższych urządzeń zestawiłem w "Tabeli #E1".
       Na powyższej fotografii warto też odnotować obecny wygląd fragmentu mojego miniaturowego ogródka oglądanego od drzwi wyjściowych z mieszkania do ogródka - tj. drzwi jakich oświetlenie słoneczną lampą czułą na ruch opisuję w punkcie #N1 niniejszej strony. Ogródek ten wyglądał bowiem zupełnie inaczej w czasie kiedy w lutym 2012 roku zakupiliśmy sobie to nasze obecne mieszkanie - tamten uprzedni wygląd owego ogródka o wymiarach 6x12 metrów, sfotografowanego od strony tych samych drzwi wyjściowych, czytelnik może zobaczyć na "Fig. #4" z mojej angielskojęzycznej strony o nazwie p_c.htm. Różnica w wyglądach tego samego fragmentu ogródka ujawnia jak można udoskonalić środowisko, warunki i komfort w jakich się mieszka, jeśli jest się gotowym włożyć w to nieco swojej pracy, przemyśleń i serca, oraz jeśli NIE wstyd nam przynosić osobiście na własnym ramieniu np. długich desek i belek zakupionych w sklepie odległym o około 2 kilometry od domu. Szczerze mówiąc, to w NZ mieszkam już przez około 30 lat, jednak poza oglądaniem swego własnego odbicia w oknach wystaw sklepowych, nigdy dotąd NIE widziałem kogokolwiek aby przenosił na własnym ramieniu belki lub deski o długości do 6 metrów - jaki to widok był normalką w czasach kiedy jeszcze mieszkałem w swej rodzinnej wsi Wszewilki. (Wszakże deski i belki dłuższe od około 2 metrów NIE mieszczą się już w osobowym samochodzie. Stąd aby je przetransportować do domu, ma się wybór albo wynajęcia ciężarówki - która kosztuje ponad setkę dolarów, podczas gdy sama deska kosztuje od około 10 do 20 dolarów, albo też przełamania w sobie pychy i przeparadowania przez środek miasta niosąc ową deskę lub belkę na własnym ramieniu.) Jeśli zaś rozglądnąć się po przydomowych ogródkach i zagrodach NZ miejscowości, widać w nich sporo przykładów, jak użycie własnego ramienia do przyniesienia kilku desek lub belek poprawiłoby warunki i komfort w jakich mieszka wielu ludzi, których NIE stać finansowo aby dla każdego udoskonalenia lub naprawy wynajmować drogich rzemielśników wraz z ich dostawczymi ciężarówkami i specjalistycznymi maszynami.


#G2. Przypadkowe natknięcie się dnia 2012/9/26 na przeceniony "inverter":

       Z zamiarem zbudowania sobie systemu generowania elektryczności z energii słońca noszę się od szeregu już lat - co wyjaśnia dokładniej punkt #S1 tej strony. Od bardzo też dawna znam teorię takiego generowania - wszakże w mojej karierze profesora uniwersyteckiego wykładałem cały szereg przedmiotów inżynierii elektrycznej. Kiedy więc w środę dnia 26 września 2012 roku wybrałem się do miejscowego sklepu zwanego "Warehouse" ze zdumieniem odnotowałem tam, że sprzedają oni przecenione "inverter" o parametrach pracy jakie spodziewałem się potrzebować kiedy podejmę budowę mojego systemu słonecznego. Kupiłem więc wówczas sobie jeden taki przeceniony inverter, płacąc za niego jedynie 65.62 NZ$, podczas gdy oryginalna jego cena wynosiła 149.99 NZ$ (z której najpierw był przeceniony o 50%, potem zaś dano mi dodatkową 12% zniszkę ceny). Dokonałem więc wówczas doskonałego zakupu, bowiem w dniu 16 października 2014 roku (tj. kiedy kupowałem pozostałe podzespoły swego systemu), inverter znacznie gorszej jakości kosztowały już aż kilkakrotnie więcej. Oczywiście, gwarancja na ów inverter, nawet jeśli oryginalnie była dawana, z pewnością wygasła przed 2014 rokiem - kiedy to zacząłem jego używanie.
       Mój inverter jest typu HI-600 (produkcji chińskiej) i ma następujące parametry:
Napięcie zasilania: 10-15 V prądu stałego
Napięcie wytwarzane: 220-240 V prądu zmiennego
Nieprzerwana dostawa mocy: 600 W
Najwyższa wysokość krótkotrwałej dostawy mocy ("surge capability"): 1200 W
Statyczny prąd przepływu: <250 mA
Najniższe dozwolone napięcie zasilania: 10 V (+/- 0.5 V)
Sprawność: >90%
       inverter jaki zakupiłem jest pełen najróżniejszych zabezpieczeń, które z jednej strony go chronią i czynią bezpieczniejszym w użyciu, z drugiej jednak strony nieco ograniczają jego możliwości. Przytoczę tutaj więc wykaz tych zabezpieczeń odpisany z jego opakowania:
Wyłącza moc kiedy inverter przekroczy temperaturę 65 stopni Celsjusza
Wyłącza moc kiedy inverter jest podłączony do zasilania o napięciu wyższym niż 15 V
Wyłącza moc kiedy podłączone do niego urządzenie odbiorcze pobiera prąd wyższy niż 3.27 A
Wyłącza moc kiedy napięcie akumulatora spada poniżej 10 V
       Z powyższych zabezpieczeń, potencjalny problem "kompatibilności" może powodować fakt jego wyłączania kiedy napięcie dostawy przekracza 15 V. Chodzi bowiem o to, że opisana poniżej w #G3 panel słoneczna jaką zakupiłem, przy dobrym słońcu może wytwarzać napięcie do 18 V. Czyli w dni takiego dobrego słońca, zabezpieczenia mojego inverter mogą odcinać dostawę energii elektrycznej do urządzeń odbiorczych jakie do tego inverter podłączę.
       Co też niezbyt fortunne, mój inverter NIE posiada wbudowanego w siebie funkcji "miękkiego włączania" (po angielsku "soft start function") - jaki w niektórych dużych "inverter" automatycznie działa w sposób podobny jak tranzystorowy przyciemniacz do światła - tj. pozwala aby prądowe uderzenie włączania nowego urządzenia w tym systemie narastało w sposób powolny. W rezultacie, w moim inverter inicjujące uderzenie prądowe jakie ma miejsce w chwili włączania nowego urządzenia odbiorczego, szczególnie światła jarzeniowego, wyrzuca mój inverter poza zakres jego stabilności, powodując że zaczyna on samorzutnie się wyłączać i włączać z częstoścuią około 30 cykli na minutę - co opisuję dokładniej w punkcie #H2.1 tej strony przy okazji wyników testowania mojego systemu. Ta jego tendencja do wpadania w stan niestabilności dodatkowo nakłada więc niewygodne wymagania na sposób w jaki podłączam zasilane z tego inverter urządzenia domowe.
       Inverter jest najbardziej skomplikowanym i najciężej pracującym podzespołem elektronicznym w całym domowym systemie słonecznym. Z tego powodu jest on też "najsłabszym ogniwem" tego systemu. Wszakże, im bardziej skomplikowane jest jakieś urządzenie elektroniczne i im ciężej ono pracuje, tym większa jest szansa, że może ono nawalić. A że może on nawalić jest dla mnie oczywiste - i to nawet na przekór, że moja codzienna konsumpcja przepływającej przez niego mocy elektrycznej nigdy NIE przekracza 150 Watt, czyli jest mniejsza niż ćwierć nominalnej mocy dla której został on fabrycznie zaprojektowany. Bez zaś invertera, cały mój system słoneczny stałby się bezużyteczny. Czyli w przypadku niespodziewanej awarii invertera jaki właśnie używam, musiałbym albo natychmiast zakupić drugi inverter po normalnej cenie w jednym z tylko dwóch sklepów NZ o jakich wiem, że mają te invertery w sprzedaży, albo też czekać aż "Warehouse" ponownie zaoferuje przecenione invertery. Normalna cena najtańszego invertera o mocy 600 Watt w prowadzonym przez Australijczyków sklepie "Jaycar" wynosi $ 185, zaś w "Warehouse" prowadzonym przez Nowozelandczyków taki 600-Watowy inverter normalnie kosztuje $ 149.99 (tj. praktycznie kosztuje $ 150, bowiem w NZ NIE używa się już jedno-centowych monet). O sklepie "Jaycar" odnotowałem też, że od czasu kiedy po zakupie w nim panelu słonecznego zacząłem go systematycznie odwiedzać, jak dotychczas NIE zaoferował on żadnej przeceny na swoje towary, nawet w tradycyjnym dniu przecenionej wyprzedaży, jakim w NZ jest tzw. "Boxing Day" - a wręcz przeciwnie, niedawno odnotowałem w nim, że cena najprostrzych 145-Watowych paneli słonecznych wzrosła w nim z uprzednich $ 399 do obecnych $ 459. Natomiast sklep "Warehouse" ma przeceny na swoje towary co najmniej dwa razy w roku, w tym systematycznie każdego roku w dniu 26 grudnia ogłasza on tradycyjną już tzw. "Boxing Day" przecenioną wyprzedaż (nastawioną na zaopatrzenie w najniezbędniejsze dobra także najbardziej ubogich Nowozelandczyków - których NIE stać na zapłacenie pełnej ceny). Z powyższych więc powodów, z góry postanowiłem, że kiedy w "Warehouse" nadejdzie owa "Boxing Day" wyprzedaż z dnia 26 grudnia 2014 roku, oraz jeśli zaoferowane w niej zostaną przecenione 600-Watowe invertery, wówczas "tak na wszelki wypadek" zakupię sobie drugi zapasowy inverter - traktując go jako najbardziej istotny podzespół zapasowy (tj. na wypadek gdyby aktualnie używany inverter z jakichś powodów uległ awarii). Faktycznie też, w dniu 26 grudnia 2014 roku "Warehouse" oferował przecenione invertery - z czego natychmiast skorzystałem kupując sobie za sumę $ 65.62 drugi zapasowy egzemplarz tego najciężej pracującego urządzenia mojego domowego systemu słonecznego (chociaż mój pierwszy inverter tej samej mocy i typu przez cały czas spisywał się doskonale). Natychmiast też po zakupie, tj. już w dniu 26 grudnia 2014 roku, ów właśnie zakupiony nowy inverter włączyłem do swego systemu słonecznego (aby mieć aktualną gwarancję na urządzenie, które właśnie pracuje), zaś swój stary inverter schowałem sobie jako zapasowy. Dobrze też iż tak uczyniłem, bo ów nowy inverter "Made in China" nawalił mi już w dniu 22 marca 2015 roku (czyli NIE pracował dla mnie nawet pełnych trzech miesięcy). Jednak zajęło mi dalszych aż 5 dni zanim odkryłem, że to on przestał już działać - po włączeniu wyglądał bowiem tak jakby pracował normalnie, tyle że grzał się jakby nieco bardziej niż poprzednio oraz nieustannie włączał się i wyłączał paląc przy tym lampkę "zbyt niskie napięcie na wejściu". Tak zaś się złożyło, że w owe 5 dni niebo było bardzo pochmurne, stąd nagłe zaprzestanie zaopatrywania mnie w elektryczność przez mój system słoneczny zwalałem na jesienne zbyt nikłe światło słoneczne jakie NIE było w stanie wygenerować mi wystarczającej ilości elektryczności dla naładowania akumulatora do wymaganego przez inverter napięcia. Dopiero kiedy po pięciu dniach zdecydowałem się wymienić inverter na ów stary zapasowy, okazało się że akumulator jest całkowicie naładowany zaś mój system słoneczny pracuje normalnie i wytwarza wymaganą moc. Owo zepsucie się invertera spowodowało, że pracując tylko niecałe 3 miesiące, zgodnie z tym co wyestymowałem w punkcie #F2 tej strony, ten inverter przyczynił się do zaoszczędzenia mi jedynie około $30 na moich opłatach za elektryczność. (W punkcie #F2 estymuję bowiem, że jeden miesiąc pracy mojego systemu słonecznego zaoszczędza mi około $10 na moich opłatach za elektryczność.) Jego zaś cena wynosiła $65.62. Czyli pod względem ekonomiczności mojej inwestycji w energię słoneczną, zakup tego invertera wyglądał jak przysłowiowe interesy "zabłockiego na mydle". Obawiam się też, że w dzisiejszym klimacie ekonomicznym oraz przy cenach dyktowanych w NZ wyłącznie przez monopole i kartele, podobnie będzie też wyglądała ekonomiczność całego systemu słonecznego - co już starałem się wyjaśnić w "części #F" tej strony. Współczuję więc tym naiwnym osobom, które dały się namówić na zakup "bezakumularowych systemów słonecznych" w celach wyłącznie inwestycyjnych. Wszystko wskazuje bowiem na to, że też na nich wyjdą jak ów "zabłocki na mydle". Na szczęście, w moim przypadku celem posiadania (u mnie już "akumulatorowego") systemu słonecznego wcale NIE jest ekonomia, a uzyskanie rodzaju poczucia bezpieczeństwa na wypadek kataklizmu jaki odciąłby dostawy elektryczności do mojego mieszkania, a także dołożenie mojej własnej cegiełki dla dobra natury i naszej planety oraz dokonanie przy tej okazji swoistego eksperymentu naukowego. (Wszakże w mojej sytuacji naukowca inicjującego powstanie zupełnie nowej "nauki totaliztycznej", niemal zawsze to ja sam płacę za eksperymenty naukowe które przeprowadzam.) Muszę tutaj też dodać, że w tym samym dniu 27 marca 2015 roku - kiedy odkryłem, że to inverter mi nawalił, wybrałem się do sklepu "Warehouse" aby reklamować jego tak szybkie zepsucie się (wszakże miałem na niego całoroczną gwarancję). "Duszę przy tym miałem na ramieniu", bowiem jako naukowiec wiem doskonale, że istnieją aż tysiące powodów dla których skomplikowane urządzenie elektroniczne może nawalić. Wiem też z przykrych doświadczeń życiowych przeszłości, że jeśli jakiś sklep lub instytucja NIE chce honorować udzielonej przez siebie gwarancji, wówczas zawsze znajdzie jakiś sposób aby odmówić naprawy czy wymiany. W sklepie jednak doznałem miłego zaskoczenia, bowiem wymienili mi mój zepsuty inverter na nowy z uśmiechem, a nawet posłali mnie do półki z inverterami abym sam sobie wybrał ten jaki mi najbardziej się podoba (chociaż dla mnie wszystkie one wyglądały jednakowo). Teraz rozumiem dlaczego ów sklep "Warehouse" jest uważany za najbardziej "fair", sprawiedliwy i "przyjazny dla użytkownika" sklep w całej Nowej Zelandii - był on także pierwszą instytucją w NZ, która zaczęła wypłacać swoim pracownikom tzw. "living wage" (tj. stawkę godzinowej zapłaty za pracę, która jest zawsze wyższa od tej jaka pozwala danej osobie na życie powyżej poziomu "ubóstwa" i stąd jaka NIE wymaga już obchodzenia się bez najistotniejszych dóbr codziennych - do dzisiaj zresztą ów "Warehouse" jest tylko jedną z kilku bardzo nielicznych instytucji w całej NZ, która ma ową "living wage", reszta instytucji jako najniższą stawkę godzinową wypłaca swym pracownikom to co rząd wyznaczył jako "najniższa stawka", co zaś faktycznie jest "zbyt mało aby wyżyć, jednak zbyt dużo aby umrzeć z głodu"). Co chcę wyrazić powyższym, to że ów sklep ogromnie mi zaimponował tym wymienieniem uprzejmie i "z uśmiechem" zepsutego urządzenia na nowe. (Tylko bowiem kilka miesięcy wcześniej podczas podróży kupiłem w innym kraju dwie drogie komputerowe pamięci wymienne, jakie potem przy próbie ich użycia obie okazały się wadliwe i niepracujące. Jednak po powróceniu z nimi do sprzedawcy jeszcze tego samego dnia, ten odmówił mi zwrotu pieniędzy, zaś druga para takich samych pamięci, na jaką mi wymienił tę pierwszą parę, też okazała się równie wadliwa - najwyraźniej ów sprzedawca żył z oszukiwania turystów. Po tamtej podróży pozostała mi więc pamiątka dwóch niepracujących drogich pamięci komputerowych, oraz nauczka życiowa, aby w podróżach unikać kupowania czegokolwiek, co nie jest mi natychmiast absolutnie niezbędne i bez czego mogę się obejść aż do powrotu do domu.) Oczywiście, natychmiast po przyniesieniu nowego invertera do domu podłączyłem go na stałe do swojego systemu słonecznego, zaś stary inverter ponownie schowałem jako zapasowy. W ten sposób nadal używam urządzenia na jakie mam sklepową gwarancję, nadal też mogę eksperymentalnie sprawdzać jak długa tym razem będzie jego żywotność.


#G3. Parametry mojego pierwszego panelu słonecznego "solar panel" zakupionego w dniu 2014/10/16:

       Panel ogniw słonecznych jest najważniejszym podzespołem dla generowania elektryczności z energii slońca. Penel typu ZM-9134 jaki ja zakupiłem w dniu 2014/10/16 otrzymuje 25 lat gwarancji. Ma on następujące parametry pracy (po angielsku parametry te wyrażone w jego tzw. "specification"):
Maksymalna moc: 120 Watt
Optymalne napięcie:18 V
Optymalny prąd wydawany: 6.67 A
Maksymalne napięcie systemu: 600 V
Waga: 14 kg
Wymiary: 110 x 85 x 4 cm (a ścislej dwie jego połówki połączone ze sobą zawiasami, każda o wymiarach 55x85x4 cm)
       Istotną cechą mojego "solar panel" jest, że posiada on już w niego na stałe wbudowany "sterownik ładowania akumulatora", oraz posiada wysoko-amperowe (a stąd bardzo drogie w NZ) przewody doprowadzające elektryczność do akumulatora. Tymczasem gdybym taki sterownik i przewody zakupywał odrębnie, wówczas tylko sterownik najbliższy mu parametrowo (tj. na napięcia 12/24 V i na prąd do 40 A, firmy "Proflex") kosztowałby mnie dodatkowo NZ$ 309. Z kolei za wysoko-amperowe przewody prawdopodobnie płaciłbym co najmniej NZ$ 50 za każdy ich metr. (Jak to już podkreśliłem w "Tabeli #E1", w Nowej Zelandii ceny wszystkiego co jest używane do budowy domów i mieszkań, w tym ceny elektrycznych podzespołów, są jednymi z najwyższych na świecie - jeśli NIE najwyższe w świecie.)
       Sterownik wbudowany w moją panel jest jednak także i źródłem problemu. Mianowicie podczas eksperymentów z nowo zakupionym panelem odkryłem, że jeśli do panelu tego NIE podłączy się akumulatora, wówczas zabezpieczenia zawarte w tym sterowniku NIE pozwalają odpływać prądowi wytwarzanemu przez ten panel. W rezultacie więc, z powodu zabezpieczeń prądowych w działaniu owego sterownika, panelem tym NIE daje się zasilać bezpośrednio (tj. bez pośrednictwa akumulatora) żadnego 12 Voltowego odbiornika elektryczności - jaki normalnie mógł by być zasilany panelem bez sterownika.


#G4. Parametry mojego akumulatora "battery", specjalnie zakupionego w dniu 2014/10/21 aby najoptymaniej współpracował on z nabytym wcześniej panelem słonecznym:

       Akumulator jaki zakupiłem w dniu 20 października 2014 roku, jest akumulatorem specjalnie budowanym dla pracy z panelami słonecznymi. Nie ma on elektrolitu, a specjalny rodzaj "galarety" (po angielsku "gel"), stąd NIE formuje przecieków i nie wymaga napraw. Jest on typu DMD12-100 GEL (12V/100AH/10HR) firmy "DiaMec", Made in China (w sklepach JayCar nosi on numer katalogowy SB-1695). Ma on wymiary "g/s/w" równe18/33/24 cm. Waży 31.5 kg - co jest bardzo istotne, bowiem ciągle pozwala mi osobiście go przenosić w razie potrzeby, a potrzeb jego przenoszenia okazuje się być sporo. (Wszakże akumulatora znacznie cięższego niż około 30 kilogramów NIE mógłbym sam przenosić, a musiałbym wynająć w tym celu dźwig z obsługą. Tymczasem akumulator o wadze około 30 kilogramów ciągle mogę sam sobie przenosić, a na dodatek gdyby jego pojemność elektryczna kiedyś okazała się zbyt mała wówczas mogę sobie dokupić drugi taki sam akumulator i podłączyć go równolegle z obecnym aby podwoić ich całkowitą pojemność.) Okres oferowanej z nim gwarancji wynosi 1 rok. Oto jego parametry pracy:
- Pojemność elektryczna: 100 Ah (przy 12 V daje to 1.2 kWh energii)
- Inicjujące natężenie (initial current): mniej niż (less than) 30 A
- Cykl użycia (cycle use): 14.4 - 15.0 V
- Spoczynkowe użycie (standby use): 13.5 - 13.8 V
       Jeden powyższy akumulator zupełnie mi wystarcza dla zaspokojenia moich potrzeb. Ja bowiem używam swój system słoneczny głównie dniami, tj. kiedy wydatek panela jest konsumowany bezpośrednio przez moje urządzenia odbiorcze. Wszakże mój akumulator pełni jedynie funkcję zabezpieczania ciągłości dostawy elektryczności na wypadek kataklizmu lub awarii sieci elektrycznej. Tylko sporadycznie pobieram z niego energię wieczorami lub w czasie gdy słońce jest przesłonięte chmurami.


#G5. Parametry mojej lampy jarzeniowej "light" zasilanej opisywanym tu generatorem słonecznym:

       Lampa jarzeniowa jaką zakupiłem, jest typu N2099 chińskiej firmy Baton. Przy zakupie dostałem ją z gwarancją 1 roku pracy. Zawiera ona dwie "cienkie" zarówki jarzeniowe, każda o mocy 35 Wat. (Te cienkie jarzeniówki NIE wymagają "startera", chcoiaż zamiast startera używają one inne urządzenia zwane "electronic ballast", które też konsumują elektryczność. Owe elektroniczne balasty odbierają tym żarówkom zdolność do ich przyciemniania.) Teoretycznie rzecz biorąc, moja lampa powinna konsumować moc 70 Wat. Jednak faktyczna moc całkowita pomierzona na akumulatorze, a pobierana przez inverter podczas zasilania tej lampy, wynosi: P = I x U = 6.71 A x 12.6 V = 84.7 Watt, czyli jest o 23% wyższa niż moc żarówek.


#G6. Parametry mojego miernika "A12V", używanego do zestawiania i testowania budowanego systemu słonecznego:

       Miernik elektryczny jaki też zakupiłem w dniu 2014/10/16 jest typu QM-1323, też Made in China. Ma on gwarancję na okres życia - tj. około 30 lat, pod warunkiem używania zgodnego ze specyfikacją. Jego wymiary wynoszą 138x68x37 mm, zaś waży 210 gram. Parametry jego pracy:
DC (prąd stały) voltage: 600 V
AC (prąd zmienny) voltage: 600 V
DC natężenie: 10 A,
AC natężenie: 10 A
Oporność: 40 M
Pojemność 100 mF
Ma on też wbudowane automatyczny wybór pomiędzy stałym i zmiennym napięciem. Ma też cyfrowe wyświetlenie wyniku pomiaru.
       Powinienem tu dodać, że graniczne dozwolone w nim natęzenie 10 A jest niewystarczajace do pomiarów natężenia na akumulatorze obciążonym pełną mocą 600 Wat. Wszakże przy poborze takiej mocy, prąd na 12 Voltowym akumulatorze wynosiłby 50 A - co przekroczyłoby zarówno dozwolone natężenie tego akumulatora wynoszące 30 A, jak i spaliłoby bezpiecznik w moim mierniku. Jednak w chwili zakupów miernika ja NIE zamierzamałem mierzyć nim sumarycznej mocy przy pełnym obciązeniu, zaś dla pomiarów cząstkowych mocy owe 10 A uważałem za całkowicie mi wystarczające. Potem jednak empirycznie się przekonałem, że się myliłem. Mój 10 Amperowy miernik NIE pozwalał mi bowiem nawet zmierzyć mocy pobieranej indywidualnie przez mój laptop komputer.


Część #H: Zestawianie zakupionych urządzeń w działający system generujący elektryczność, oraz wytestowanie poprawnej pracy tego systemu:

      

#H1. Prowizoryczne zestawienie dla wytestowania poprawności pracy:

       Wiele sklepów pozwala wymienić na inne podzespoły jakie w nich się zakupiło, pod warunkiem jednak, że wymiary tej dokona się w wyznaczonym okresie po dokonaniu zakupów. Dlatego istotnym krokiem po zakupie wymaganych podzespołów jest możliwe szybkie, choć prowizoryczne, ich zestawienie w cały działający system, oraz następne wytestowanie poprawnej pracy tego systemu. Jeśli bowiem okaże się, że któryś z głównych podzespołów NIE działa tak jak powinien, wówczas można spróbować go wymienić na lepszy w sklepie jego zakupu. Aby zaś móc dokonywać takiego testowania jeszcze w dniu zakupu nowych urządzeń słonecznych, dobrze jest jeśli ich zakupu dokona się w dniu o słonecznej pogodzie.


#H2. Testowanie prowizorycznie zestawionego systemu:

       Zanim podjąłem trwałe zabudowanie swego systemu do swego mieszkania, przez aż kilka dni testowałem działanie tego systemu po jego prowizorycznym zestawieniu. Oto wyniki tych testów.


#H2.1. Testowanie lampy jarzeniowej:

       Moje testy wykazały, że latem w czasie dnia, kiedy panel słoneczna jest podłączona do akumulatora, lampa jarzeniowa z dwoma świetlówkami o mocy 35 Watt każda, pracuje bez zarzutu. W czasie swej pracy zużywa ona jednak znacznie więcej mocy niż nominalny pobór mocy jej żarówek. Moje pomiary zużycia elektryczności przez ową lampę, dokonane na akumulatorze, wykazały pobór 6.72 Amper prądu przy naięciu 12.6 Volt, co daje konsumpcję mocy przez tę lampę równą 84.672 Watt. Faktyczna więc konsumpcja tej lampy jest o około 23% wyższa niż wynikało by to z nominalnej mocy jej obu żarówek.
       Podczas używania moich żarówek jarzeniowych latem i nocą, kiedy panel słoneczna jest już odłączona od akumulatora, napotykam na nieco irytujący problem. Mianowicie, z powodu (jak się domyślam) "uderzenia prądowego" przy włączaniu moich jarzeniówek, mój "inverter" jest wyrzucany ze stabilności i zaczyna się włączać i wyłączać z irytującą częstotliwością około 30 błyśnięć na minutę - co opisuję też w punkcie #G2 tej strony. Stąd jarzeniówki błyskają zamiast świecić ciągle. Błyskanie tych jarzeniówek trwa aż do czasu gdy moje jarzeniówki się rozgrzeją - co w zimne dni może zając im nawet około 5 minut takiego błyskania. Aby skrócić czas ich błyskania, przedrutowałem swe lampy jarzeniowe, tak bym mógł zapalać każdą żarówkę jarzeniową z osobna. Ponadto, błyskanie to NIE pojawia się jeśli lampy jarzeniowe zaświecę jeszcze podczas dnia - tj. gdy panel słoneczna ciągle jest podłączona do akumulatora.


#H2.2. Testowanie telewizora:

       Ja posiadam 42 calowy telewizor firmy LG - tzw. "smart" typu 42LA6230-TB. Zgodnie ze specyfikacją, telewizor ten konsumuje 65 Watt elektryczności. Jednak moje testy wykazały, że z powodu zasilania go poprzez "inverter", mój TV zużywa nieco więcej mocy. Przykładowo, pomiary jego zużycia elektryczności, dokonane na akumulatorze, wykazały pobór 5.5 Amper prądu przy naięciu 13.2 Volt - co daje konsumpcję mocy przez ten TV równą 72.6 Watt. Faktyczna więc konsumpcja tego TV w moim systemie słonecznym jest o 12% wyższa niż wynikałoby to z jego specyfikacji.
       Mój telewizor prawdopodobnie ma w sobie jakiś własną funkcję "miękkiego włączania" opisaną w punkcie #G2 tej strony. Kiedy bowiem włączam go nocą do mojego systemu energii słonecznej, NIE powoduje on wyrzucania "invertera" ze stanu stabilnej pracy - a stąd NIE powoduje on błyskania ani swego ekranu, ani też innych urządzeń - np. jarzeniówek (jeśli te były przed nim włączone). Ponieważ jednak włączanie nierozgrzanych jarzeniówek powoduje taką niestabilność systemu, praktycznie ustaliłem, że TV trzeba włączać po jarzeniówkach - kiedy cały system już się ustabilizuje.
       Pisząc o swym TV powinienem tu dodać jako rodzaj ciekawostki, że niezależnie od projektu na temat energii słonecznej, obecnie realizuję także projekt usprawniania użycia swego telewizora. Mianowicie, ponieważ mój telewizor należy do kategorii tzw. "smart", mogę na nim słuchać np. muzyki (czy oglądać filmy) z internetu poprzez YouTube. Niestety, ów telewizor oraz firmy udostępniające wideo z muzyką, tolerują sporo wad wbudowanych w siebie, jak wierzę, celowo. Przykładowo, w przypadku połączenia TV z YouTube, jego krótka pamięć operacyjna powoduje, że często jest on "zawieszany" przez "pirackie" ogłoszenia reklamowe, które ktoś systematycznie dodaje do każdego połączenia się z www.youtube.com . Na dodatek, wpisywanie w TV adresów piosenek lub filmów jakie chce się wysłuchać, jest w nim ogromnie uciążliwe. Dlatego mój projekt usprawnienia użycia tego "smart" telewizora firmy LG polega na stworzeniu oprogramowania w formie strony internetowej, która eliminuje powyższe wady, bowiem pozwala na włączenie ulubionej piosenki jednym kliknięciem zdalnego pilota, oraz uniemożliwia doczepianie "pirackich" reklamówek do piosenki jakiej słuchamy. (Niestety, moja strona NIE jest w stanie wyeliminować reklamówek dodawanych do wideów przez właścicieli "YouTube", lub przez firmę "Vevo" dzielącą zyski z YouTube - co jest już sporym problemem, bowiem np. firma "Vevo" faszeruje swoje piosenkowe widea aż tak dużą liczbą reklamówek, że oglądanie jej wideów staje się niemal niemożliwe, zaś ja zmuszony zostałem aby już prawie zupełnie zaprzestać włączania ich wideów do swoich "playlist".) Jeśli więc czytelnik jest właścicielem "smart" telewizora firmy LG, lub dowolnego komputera PC z zainstalowaną w nim darmową wyszukiwarką "Google Chrome", wówczas może wypróbować to moje usprawnienie "smart TV", załadowując sobie na swój telewizor, lub na swój komputer PC (w PC używając wyszukiwarki "Google Chrome"), którąś z owych moich piosenkowych "playlist". Wszakże zielone (jak na niniejszej stronie) linki do uruchamiania moich "playlist" są pozestawiane w poświęconej im polskojęzycznej "instrukcji użycia" dostępnej pod adresami Z kolei na każdej z owych "playlist" pozestawiane są dalsze (też zielone) linki pozwalające na następne uruchamianie z niej jednym kliknięciem dowolnej z następnych moich "playlist".
       Odnotuj, że moja "instrukcja użycia" opisuje NIE tylko użytkowanie, cechy i sposoby uruchamiania tych piosenkowych "playlist" na telewizorach LG i na komputerach PC, ale także na bazie moich dotychczasowych doświadczeń z użytkowaniem "smart" telewizora jaki zakupiłem opisuje też podstawowe wady dzisiejszych wersji owych "smart" telewizorów - przykładowo takie wady jak ich wysoce prymitywny system operacyjny (pełen błędów programowych i ograniczeń funkcjonalnych), jak ich celowo pomniejszona pamięć operacyjna (jaka ogranicza zakres ich używalności, a poprzez to zmusza do zakupu dalszych urządzeń tego samego producenta), jak ich zapamiętywanie nagrywanych programów wyłącznie w pamięci operacyjnej telewizora - choć telewizor ma USB umożliwiające używanie pamięci "flash drives" na których nagrywane programy mogłyby łatwo być kierowane (jaka to wada tych TV zmusza użytkowników chcących zapamiętać nagrywane programy na jakimś zewnętrznym nośniku informacji do zakupu odrębnego i drogiego urządzenia nagrywającego), jak ich zawężane już po zakupie zdolności oprogramowania (np. ich wyeliminowanie użycia "Skype", czy skasowanie dostępu do pamięci "cloud"), itp. Odnotuj tutaj, że niemal wszystkie owe wady dzisiejszych "smart" telewizorów wykazują się cechami, jakie sugerują, że wady te mogły być celowo powprowadzane przez producentów owych telewizorów aby móc w ten sposób wmuszać tych co je zakupili konieczność dokupienia aż szeregu dodatkowych urządzeń elektronicznych, potrzeba posiadania jakich faktycznie powinna być zastępowana działaniem owych "smart" telewizorów. (Innymi słowy, wady te wyglądają na wynikające z ludzkiej zachłanności, a NIE z poziomu dzisiejszej techniki TV.)


#H2.3. Testowanie mojego komputera laptop:

       Ja posiadam komputer laptop, którego moc podana w specyfikacji wynosi 60 Wat. Jego zużycie energii jestem więc też w stanie pokrywać z mojego systemu słonecznego. Niestety, kiedy usiłowałem zmierzyć ile energii pobieranej na akumulatorze faktycznie on zużywa, przepalił mi bezpiecznik w moim mierniku. (Co oznacza, że faktycznej konsumpcji mocy akumulatora przez mój komputer NIE będę w stanie zmierzyć - bowiem zakres mojego miernika kończy się na 10 Amperach.) Bezpiecznik tego miernika przepala się dopiero kiedy prąd przekroczy 10 Amperów. Napięcie zaś na akumulatorze mierzone w czasie gdy owo przepalenie miało miejsce wynosiło 11.51 Voltów. To więc oznacza, że faktyczna moc pobierana przez mój laptop i mierzona na akumulatorze (tj. uwzględniająca straty na "inverterze") przekracza wartość 115 Watt. To jest więc ponad 90% więcej niż stwierdza specyfikacja tego komputera.
       Tak duża moc pobierana przez mój komputer powoduje, że po jego podłączeniu do systemu komputer ten też wyrzuca mój "inverter" ze stanu stabilności - tak jak czynią to jarzeniówki opisane powyżej. W rezultacie, jeśli do akumulatora w owym momencie czasu NIE jest podłączona panel zasilająca go dodatkową mocą, wówczas mój inverter przez następne około 5 minut powtarzalnie włącza i wyłącza zasilanie komputera. Dopiero po owych około 5 minutach praca inverter'a sama się stabilizuje. To zaś nakłada na mnie dodatkowy wymóg, że w normalnych sytuacjach do swego systemu powinienem podłączać komputer tylko we dnie i to dopiero w jakiś czas po uprzednim podłączeniu panelu słonecznego do systemu, oraz już po zadziałaniu tego panelu. Jak więc widać, aczkolwiek panel 120 Watowy zupełnie wystarcza na zasilanie wszelkich moich domowych urządzeń małej mocy, najróżniejsze ograniczenia jakie owa mała moc na mnie nakłada, dopraszają się aby w przyszłości zafundować sobie system dużej mocy, który NIE stawiałby takich ograniczeń i czasami niewygodnych wymagań.


Część #I: Lekcje i przykłady wiedzy jakich dostarczyła mi realizacja pierwszej fazy mojego systemu pozyskiwania energii słonecznej:

      

#I1. Cały mój projekt traktuję jako długą drogę eksperymentalnej nauki i poznawania - dlatego go dokładnie opisuję i udostępniam wszystkim zainteresowanym:

Motto: "Bóg tak zaprojektował nasz świat fizyczny, że wszystko co czynimy służy naszemu wychowywaniu i podnoszeniu naszej wiedzy - jeśli tylko mamy oczy i uszy otwarte."

       Wszystko co czynimy i co nas spotyka możemy traktować na wiele odmiennych sposobów - jakie są odzwierciedleniem naszej moralności, wiedzy, światopoglądu, cech charakteru, itp. Przykładowo, możemy to traktować jako przeszkody do pokonania, lub jako sposoby ingerowania innych ludzi w nasze życie. Możemy też traktować jako źródło własnych korzyści, lub też jako okazja do wykonania dobrych uczynków dla innych ludzi. Itd., itp. Ja osobiście wszystko traktuję jako okazję do poznania najróżniejszych lekcji serwowanych nam przez Boga. To dlatego zawsze staram się spisywać te lekcje. Wszakże tylko kiedy są one spisane, NIE ulegają one zapomieniu i mogą być też udostępnione innym ludziom do poznania.


#I2. Opisy najważniejszych lekcji jakich udzieliła mi dotychczas realizacja pierwszej fazy tego projektu:

       Do chwili obecnej odnotowałem już cały szereg zdarzeń i informacji, które są warte zapamiętania, ponieważ wnoszą one dla mnie nowe wartości poznawcze, które traktuję jako otrzymane lekcje. Oto najważniejsze z nich:
       (2014/10/15) Odkrycie, że uprzednio szukałem paneli słonecznych w niewłaściwych sklepach. Ja od kilku już lat usiłowalem zakupić pozdzepoły do systemu generowania elektryczności z energii słońca. Niestety, poza "inverter", który zdołałem kupić parę lat wcześniej, najważniejszego z tych podzespołów, tj. panelu słonecznego, NIE mogłem znaleźć w żadnym z NZ sklepów w jakich go szukałem. Jednak dopiero obecnie się okazało, że szukałem ich w niewłaściwych sklepach - bowiem systematycznie szukałem ich w sklepach o elektrycznej i elektronicznej orientacji. Tymczasem się okazało, że sklep w którym w końcu penele te znalazłem w sprzedaży, był sklepem samochodowym. Sklepy samochodowe sprzedają bowiem te panele jako słoneczne (tj. tzw. eco-friendly) ładowaczki do akumulatorów samochodowych. (To dlatego ich moc jest mniejsza niż byłaby dla użytku domowego - w 2014 roku największy panel tam sprzedawany miał moc jedynie 120 Watt, to też dlatego ani w 2014, ani też w 2015 roku sklepy te NIE sprzedawały paneli na 24 Volty.) Być może, że z powodu ich sprzedaży jako ładowaczek do samochodów, owe panele słoneczne są też znacznie droższe niż byłyby one w sklepach elektrycznych, jednak w obrosłej niemal wyłącznie przez monopole i przez kartele Nowej Zelandii sklepy elektryczne wogóle NIE sprzedają tych paneli aby NIE podważać monopolu firm, które zarobkowo i za spore sumy instalują co bagatszym ludziom gotowe systemy do słonecznego generowania elektryczności.
       (2014/10/16) Odkrycie, że kiedy chciałem sfotografować zakupione urządzenia, wówczas się okazało, że jakiś złośliwy "chochlik" w międzyczasie poprzestawiał mi na "dzikie" wszystkie parametry w moim aparacie fotograficznym. Pomimo też wysiłków, parametrów tych NIE udało mi się przywrócić do stanu wymaganego dla wykonania dobrych jakościowo zdjęć. Stąd zdjęcia pokazane na "Fot. #A1" i "Fot. #G1" wyszły nieostre i mizernej jakości. Jak więc z tego wnoszę, także i w niniejszym moim projekcie objawia się też silne działanie przeszkadzające tzw. "pola moralnego" - jakie najszerzej opisałem już w "części #N" mojej strony o nazwie pajak_do_sejmu_2014.htm - szczególnie patrz tam punkt #N3.
       (2014/10/16) Odkrycie dwusieczności działania zabezpieczeń elektrycznych. Okazuje się, że "sterownik" oraz "inverter" posiadają wbudowane w siebie najróżniejsze zabeszpieczenia elektryczne. Owe zabezpieczenia w jednych przypadkach są ich zaletą, jednak w innych przypadkach stanowią ich wadę.
       (2014/10/16) Wieczorny alarm wykrywacza dymu w moim mieszkaniu. W swoim mieszkaniu mam "alarm przeciw-dymowy" (po angielsku "smoke-alarm"). Wieczorem w czwartek dnia 16 października 2014 roku, czyli w dniu w którym zakupiłem panel słoneczny, alarm ten ponownie zawył, aczkolwiek w mieszkaniu NIE było dymu, ani przez wiele poprzednich godzin NIE były prowadzone żadne działania (np. gotowanie), które ów alarm mógłby odebrać jako rodzaj dymu, a stąd które uzasadniałyby jego zawycie. Poprzednie tak samo nieuzasadnione zawycie owego alarmu mialo miejsce w dniu 25 marca 2014 roku, kiedy przygotowywałem publikację swojej strony wyborczej - tamten alarm opisałem w (2014/3/25) z punktu #N3 mojej strony internetowej o nazwie pajak_do_sejmu_2014.htm. Stąd dla mnie ponowne zawycie owego alarmu w aż tak istotnym dniu jest znakiem, że jakaś "wyższa moc" daje mi do zrozumienia iż uważnie śledzi moje poczynania i jest doskonale obeznana ze znaczeniem tego co zamierzam osiągnąć.
       (2015/3/15) Spadek generowanej mocy elektrycznej poniżej poziomu mojego codziennego zapotrzebowania. Swój system słoneczny zakupiłem i zacząłem używać, kiedy w Nowej Zelandii zaczęła się pełnia lata. Stąd ilość światła słonecznego była wówczas wystarczając aby moja 120 Waowa panel elektryczna generowała pełną moc na jaką została zaprojektowana, czyli generowała 120 Watt. Codziennie też praktycznie zużywam całą tą moc, bowiem niemal cały dzień do panela mam podłączony mój lap-top komputer, którego konsumpcja energii wynosi właśnie około 120 Watt - kiedy zaś wyłączę ów komputer, wówczas zazwyczaj do panelu podłączam swój LG telewizor, aby dla odpoczynku posłuchać ulubionych przez siebie piosenek jakie ściągam z internetu wprost do telewizora - tak jak opisałem to na swojej stronie o nazwie p_instrukcja.htm. Niestety, po lecie zawsze przychodzi jesień, a potem zima. W dniu 15 marca 2015 roku po raz pierwszy doświadczyłem, że jesienne słońce Nowej Zelandii, w połączeniu z zachmurzonym niebem, na tyle zmniejsza ilość generowanej energii, że wydatek mojego panelu słonecznego NIE wystarcza już do zasilania mojego 120 watowego komputera. (W latach 2015 do 2017 pracowałem na komputerze typowo przez około 7 godzin dziennie) Po 15 marca 2015 roku, przy zachmurzonym niebie (a w NZ niebo jest zachmurzone większość czasu) mogłem więc zasilać swój komputer energią słoneczną tylko co drugi dzień, bowiem sam bieżący wydatek panelu był zbyt mały na codzienne utrzymanie komputera w ruchu (tj. aby mój komputer mógł pracować na energię słoneczną, musiał czerpać swą moc zarówno z panela, jak i z rezerwy zawartej w akumulatorze - aby zaś ową rezerwę uzupełniać, co drugi dzień musiałem odłączać swój komputer i pozwalać aby panel ładował akumulator). Dokładnie to samo zjawisko odnotowałem w 2017 roku - tyle że moja 120 watowa panel słoneczna przestała być zdolna do pełnego zasilania w energię mojego 120 watowego komputera dopiero w dwa miesiące później, tj. począwszy od 15 kwietnia 2017 roku. Jak też doświadczyłem tego podczas uprzednich zim, w miarę jak zima się pogłębia, ten niedobór generowanej mocy też się zwiększa. W rezultacie, zimami musze zasilać swój komputer z panela słonecznego tylko co drugi dzień, przeznaczając pierwszy z pary każdych dni na naładowanie energią akumulatora, który w następny dzień uzupełnia niedobór generacji energii przez słoneczną panel. Narazie (tj. do 2017 roku) wykluczam jednak możliwość, że część owego niedoboru generowanej energii wynika także z faktu, iż w miarę upływu czasu moja panel się starzeje i zaczyna obniżać swój wydatek (w 3 z punktu #F3 wyjaśniłem, że podobno po 8 do 10 latach wydatek panela może spaść aż do jedynie około 60% jego początkowej wartości). Odnotowałem bowiem, że owa obniżka wydajności panela narazie wynika wyłącznie ze zmniejszania się energii światła słonecznego i narazie jest ściśle związana z nadejściem jesieni i zimy.
       (2015/5/25) Późna jesień w NZ - spadek wydajności panela poniżej 30% jego wydajności latem. Począwszy od 6 maja 2015 roku nad Nową Zelandię nadszedł długi okres sztormów i zachmurzonego nieba - co opisałem nieco dokładniej w punkcie #N1 niniejszej strony. Jednocześnie z powodu nadejścia późnej NZ jesieni dni stały się bardzo krótkie. W sumie oba te czynniki spowodowały, że wydajność elektryczna mojego panela spadła wówczas poniżej około 30% jej wydajności przy letnim słońcu, oraz wynosiła mniej niż około 40 Watt. Praktycznie więc po 6 maja 2015 roku mój 120 Watowy panel był w stanie nadal zasilać mój komputer (konsumujący właśnie około 120 Watt elektrycznosci) jedynie w owe rzadkie dni, kiedy niebo stawało się bezchmurne i nieprzerwanie świeciło słońce. Natomiast w zachmurzone dni musiałem ładować akumulator przez 2 dni, aby trzeciego dnia mój komputer mógł działać na sumie elektryczności pobieranej równocześnie z panela i z akumulatora. Jak więc widać, praktyczne różnice pomiędzy wydajnością słonecznej generacji elektrycznosci w czasie NZ lata oraz NZ późnej jesieni są większe niż 3:1 (na przekór, że teorie mogą stwierdzać coś innego). Sytuacja znacznego spadku wydajności panela powtórzyła się też w 2016 roku. Tyle, że ponieważ w 2016 roku jesień była w NZ znacznie słoneczniejsza niz poprzedniego roku, dopiero około 1 maja 2016 roku wydajność mojego panela spadła poniżej owej zdolności do codziennego zasilania mojego komputera. Po owym 1 maja 2016 roku zmuszony byłem więc ograniczyć używanie słonecznego zasilania swego komputera do jedynie co drugiego (zaś przy zachmurzonym niebie - do co trzeciego) dnia.
       (2015/8/25) Wczesna wiosna w NZ - powrót wydajności panela do użytkowego poziomu. Po zimowej przerwie pełnego użytkowania mojego panela (spowodowanej nadmiernym obniżeniem się jego wydajności), począwszy od 25 sierpnia 2015 roku powróciłem do codziennego użytkowania panela słonecznego w celu zasilania mojego komputera laptop, zaś wydajność tego panela pozwalała mi na około 4 godziny codziennego zużycia około 120 Watt elektrycznosci. (Przez dłużej niż 4 godziny na dzień NIE próbowałem zasilać swego laptopa z panela, bowiem w NZ własnie jest wiosna, stąd mam sporo wiosennych prac w swym miniaturowym ogródku - czyli na pracę na komputerze przez dłużej niz około 4 h/dzień NIE starczało mi już czasu). Na bazie tego wnioskuję więc, że począwszy od około 25 sierpnia w NZ ilość światła słonecznego powraca do poziomu przy którym wydajmność elektryczna panela słonecznego powraca już do niemal swojej nominalnej wartości. (Odnotuj, że w Polsce, czyli na odwrotnej półkuli niż NZ, daty zaniku i powrócenia wydajności panela słonecznego powinny być w przybliżeniu równe podanym tu "datom w NZ plus lub minus 6 miesięcy".)


Część #J: Najważniejsze wnioski z realizacji powyższej fazy 1:

      

#J1. Nie kupuj urządzeń aż do czasu kiedy wiesz co, gdzie i za ile zdołasz zakupić:

       W moim przypadku najtrudniejsze okazało się zakupienie panelu z ogniwami fotoelektrycznymi. Kiedy znalezłem owe panele oraz poznałem ich ceny i parametry pracy, zakup pozostałych urządzeń był już łatwy. Całe też szczęście, że z zakupami czekałem aż do chwili ustalenia gdzie, za ile i jaki panel sobie kupię.


Część #K: Realizacja fazy 2: trwałe zainstalowane systemu pozestawianego uprzednio w fazie 1 i już wytestowanego:

      

#K1. Koszty dodatkowych podzespołów, które musiałem zakupić aby zrealizować mieszkaniową część fazy 2 opisywanego tu projektu:

       Realizację fazy 2 podjąłem w dniu 27 października 2014 roku. Zdecydowałem się, aby ją też podzielić na dwa etapy, najpierw realizując trwałe instalowanie systemu w obrębie głównego pokoju mojego mieszkania, a dopiero potem realizując trwałe jego instalowanie na zewnątrz mieszkania. Innymi słowy, początkowo swą przenośną panel rozkładałem codziennie na trawie swego ogródka, w sposób pokazany na "Fot. #G1", co pozwalało mi na skoncetrowanie się na trwałym instalowaniu systemu w głównym pokoju, podczas gdy równocześnie mogłem już użytkować cały swój system słoneczny. Zakładałem też wówczas, że dopiero kiedy wszystkie działania w mieszkaniu będą już zakończone, zaś mój system da się użytkować w sposób pełny, bezpieczny i wygodny, zajmę się problemem trwałego jego instalowania na zewnątrz mieszkania. Wkrótce jednak też odkryłem, że w pierwszym roku użytkowania swojego systemu słonecznego, zyskuję sporo obserwacji i doświadczeń mając codzienny dostęp do panela. Dlatego kiedy już trwale zainstalowałem swój system w głównym pokoju mieszkania, zdecydowałem że panel przez cały następny rok pozostawię w najlepiej oświetlonej słońcem części swego ogródka, ustawiając ją tylko płasko na stole zamiast na ziemi - tak jak wyjaśniłem to w "faza 2" z punktu #A5 tej strony. (Uprzednio zamierzałem panel tą zainstalować trwale na dachu swego mieszkania.) Jedyne więc co uczyniłem na zewnątrz mieszkania, to poprzeprowadzałem trwałe okablowanie, oraz okryłem swój akumulator i inverter plastykową (czerwoną) skrzynką aby chronić je przed deszczami.
       Oto więc koszta dotychczasowego instalowania wewnątrz-mieszkaniowej części mojego systemu:

Tabela #K1. Oto zestawienie moich kosztów zakupu elementów elektrycznych niezbędnych dla trwałego zainstalowania mojego systemu generowania elektryczności z energii słońca: (Tabelę tę będę poszerzał i uzupełniał w miarę jak będę poszerzał i udoskonalał wyniki realizacji tej fazy 2.)
       Dokładne parametry pracy każdego z elementów opisanych niniejszą tabelą, wraz z uzasadnieniem dlaczego zakupiłem części o tych właśnie parametrach, podałem w punkcie #K2 poniżej. Zwróć też uwagę, że ich ceny w NZ są znacznie wyższe niż byłyby w wielu krajach, w tym z Europy.

Data zakupu:
Nazwa:
Przeznaczenie:
Kluczowe parametry:
Sklep zakupu (invoice nr):
Cena w NZ $:
2014/10/27Kabel 3-żyły płaskiZasilanie lamp1.5 mm, 240V, 10A, 10 mMitre 10 Petone (D#22676/12062486)19.80
2014/10/27Lampa jarzeniowaDrugie źródło światła240V, 2x35WLightingPlus L.Hutt (RC:057673)83.30 (tj. $119 - 30%)
2014/10/27Poczwórny kontaktWłączanie 2 lamp, 4 jarzeniówek240VBunnings Naenae (#006-08122-9473-2014-10-27)9.88
2014/10/27Podwójne gniazdkoZasilanie z 2 wtyczek240VBunnings Naenae (j.w.)7.88
2014/10/27Wzniesiona 14 mm podstawa gniazdka i kontaktuPrzymocowanie gniazdka i kontatktu240V, 2 szt.Bunnings Naenae (j.w.)5.96
2014/10/2825 "eclipse" zamocowań kablaTrzymanie kabli7 mmPlace Makers Petone (1935898)2.39
2014/10/28Wzniesiona 37 mm napowierzchniowa podstawa gniazdkaPrzymocowanie gniazdka do ścianyCD140WEPlace Makers Petone (j.w.)5.99
2014/10/291 metr kabla 2-żyłowego, PVCPołączenie dwóch gniazdek1.5 mm, 250/440VIdeal L.Hutt (230077648)7.30 (tj. $29.19 - 75%)
2014/10/29Wzniesiona 37 mm napowierzchniowa podstawa kontaktuPrzymocowanie kontaktu do ścianyCD140WEPlace Makers Petone (1936257)5.99
2014/10/2925 "eclipse" zamocowań kablaTrzymanie kabli14 mmPlace Makers Petone (j.w.)3.99
W sumie:
10 podzespołów
Wszystkie made in China
Każde innego producenta
Wszystkie na 240 V 10A (AC)
Wszystkie zakupy niedaleko domu
Suma kosztów: NZ $ 152.48


#K2. Przeznaczenia dodatkowych części i podzespołów, które musiałem zakupić aby zrealizować wewnątrz-mieszkaniową część fazy 2 opisywanego tu projektu:

       Aby informować czytelnika co i jak realizuję w tej wewnątrz-mieszkaniowej części fazy 2, poniżej wyjaśniam przeznaczenie dotychczas dokonanych zakupów wyszczegółnionych w "Tabeli #K1". Oto owe zakupy i ich przeznaczenie:
       Od (2014/10/27) - do (2014/10/29): Elementy elektryczne konieczne dla zamontowania w pokoju zasilanym energią słońca niezależnego jarzeniowego światła oraz niezależnych od sieci gniazdek na wtyczki. Są to typowe elementy elektrycznego odrutowania mieszkań, w rodzaju: kable, gniazdka, kontakty-włączniki, źródła światła, itp.


#K3. Dodatkowe części i podzespoły, które musiałem zakupić aby zrealizować zewnątrz-mieszkaniową część fazy 2 opisywanego tu projektu:

       Jak to wyjaśniłem już w "faza 2" z punktu #A5, oraz w punkcie #K1, postanowiłem wstrzymać się przez co najmniej jeden rok z trwałym instalowaniem panelu na dachu swego mieszkania. To zaś oznacza, że pozamieszkaniowa część fazy 2 nadal oczekuje późniejszego zrealizowania. Oto podzespoły jakie dotychczas zakupiłem dla użycia na zewnątrz mieszkania:

Tabela #K2. Oto zestawienie moich kosztów zakupu części i elementów niezbędnych dla trwałego zainstalowania poza-mieszkaniowej części mojego systemu do generowania elektryczności z energii słońca: (Tabelę tę będę poszerzał i uzupełniał w miarę realizacji niniejszej fazy 2.)
       Dokładne parametry pracy każdego z elementów opisanych niniejszą tabelą, wraz z uzasadnieniem dlaczego zakupiłem części o tych właśnie parametrach, podałem w punkcie #K4 poniżej. Zwróć też uwagę, że ich ceny w NZ są znacznie wyższe niż byłyby w wielu krajach, w tym z Europy.
Data zakupu:
Nazwa:
Przeznaczenie:
Kluczowe parametry:
Sklep zakupu (invoice nr):
Cena w NZ $:
2014/10/23Skrzynka "Perroplas"Ochrona akumulatora od deszczu, kurzu, itp.s/g/w = 34/30/28 cmWarehouse Petone (DK:64530/41-482-354)8.70 (tj. $9.99 - 12%)
W sumie:
1 podzespół
"Made in China"
-
Na 12 V DC i na 240 V 10A (AC)
Wszystkie zakupy niedaleko domu
Suma kosztów: NZ $ 8.70


#K4. Przeznaczenia dodatkowych podzespołów, które musiałem zakupić aby zrealizować poza-mieszkaniową część fazy 2 opisywanego tu projektu:

       Aby informować czytelnika co i jak realizuję w tej części fazy 2, poniżej wyjaśniam przeznaczenie jej zakupów dokonanych w kolejnych dniach oraz wyszczegółnionych w "Tabeli #K2". Oto owe zakupy i ich przeznaczenie:
       (2014/10/23): Plastykowa skrzynka na butelki firmy "Perroplas" w kolorze czerwonym (nieprzeźroczysta). Z powodów BHP akumulator powinien znajdować się na zewnątrz mieszkania. Jednak stojąc tam bez osłony, byłby on wystawiony na działanie pogody, wilgoci, kurzu, słońca, oczu złodziei, itp. Aby więc go osłonić, zdecydowałem się kupić plastykową skrzynkę, którą go przykrywam od góry. Skrzynka ta typowo jest zaprojektowana dla składowania i na butelki, stąd jeśli w przyszłości znajdę lepszą osłonę swego akumulatora, wówczas skrzynkę tę ciągle będę w stanie używać w mieszkaniu do innych celów. W każdym boku u góry (a po przykryciu nią akumulatora - przy ziemi) ma ona otwór używany jako uchwyt dla jej przenoszenia, stąd osłonięty nią akumulator ciągle będzie miał wentylację, zaś przez owe otwory mogę też przeprowadzać kable. Jej rozmiary są też na tyle duże, że oprócz akumulatora jest w niej także miejsce na mój "inverter".


Część #L: Lekcje i przykłady wiedzy jakich dostarczy mi realizacja drugiej fazy mojego systemu do pozyskiwania energii słonecznej:

      

#L1. Jakie działania wymagają zrealizowania dla urzeczywistnienia fazy 2 (w kolejności ich istotności):

       Aby zrealizować fazę 2, konieczne są następujące działania - wyszczególnione w kolejności ich wagi, a stąd i priorytetu ich podejmowania:
       1. Trwałe zamocowanie oraz osłonięcie akumulatora i inverter'a zlokalizowanych na zewnątrz budynku. Podobnie jak słoneczny panel, akumulator (oraz inverter) też powinien znajdować się na zewnątrz mieszkania i NIE powinien być hermetycznie zamknięty - wszakże emituje on różne żrące i korodujące gazy i opary. Ponadto, aby ułatwiać jego obsługę i sprawdzanie, powinien on być łatwo dostępny. To jednak powoduje, że stwarza on pokusę dla złodziei i stąd powinien być osłoniety i raczej dobrze zamocowany oraz trudny do wyniesienia.
       2. Zainstalowanie trwałych połączeń kablowych i przełączników. Tak jak to się czyni z elektryczną instalacją domową, w fazie 2 niniejszego projektu też konieczne jest zaisntalowanie trwałych połaczeń kablowych i wymaganych gniazdek oraz przełączników.
       3. Zainstalowanie jarzeniówek zasilanych przez słoneczną elektryczność. W systemie jaki tu opisuję słoneczne oświetlenie największego (najczęściej używanego) pokoju musi być utrzymywane jako równoległe i zupełnie niezależne od sieciowego oświetlenia. Owo też słoneczne oświetlenie jest pierwszym rodzajem urządzeń domowych, korzystanie z których wizualnie potwierdza działanie, korzyści i dobrodziejstwa systemu słonecznego. (Np. kiedy lampy są zasilane darmową elektrycznością słoneczną, NIE trzeba już skąpić sobie na światle aby zaoszczędzić na opłatach za elektryczność.) Dlatego zainstalowanie lamp jarzeniowych powinno otrzymać jeden z najwyższych priorytetów. W moim przypadku, z powodu użycia "inverter'a" bez tzw. "funkcji miękkiego włączania", owe jarzeniówki wyrzucają inverter ze stanu stabilności - tak jak opisałem to już w punktach #G2, #H2.1 i #H2.2 tej strony. Stąd niezaleznie od zainstalowania w swym dużym pokoju dwóch lamp jarzeniowych, musiałem je też dodatkowo tak odrutować, abym mógł łatwo włączać i wyłączać świecenie ich indywidualnych żarówek jarzeniowych.
       4. Trwałe zainstalowanie panelu słonecznego na dachu mojego mieszkania. Nie jest to łatwe zadanie, ponieważ z nowozelandzka miejscowość Petone w jakiej mieszkam, a także jej okolice (np. stoliczne miasto Wellington) słyną z wyjątkowo silnych wiatrów. Wellington jest nawet nazywane "wietrznym miastem". Stąd mój panel słoneczny musi być szczególnie silnie zamocowany do dachu, aby huraganowe wiatry go NIE zrzuciły. Ponadto przed jego zainstalowaniem powinienem jakoś rozwiązać problem bombardowania mojego dachu przez mewy - opisany w punkcie #L2 tej strony.
       5. Trwałe zainstalowanie skrzynki na bezpieczniki, włączniki, oraz inverter. Wszystkie te urządzenia powinny bowiem być blisko akumulatora, jednak osłonięte i zabezpieczone przed działaniem deszczu, kurzu, słońca, wiatru, złodziei, itp.


#L2. Opisy najważniejszych lekcji jakich udzieliła mi dotychczas realizacja drugiej fazy opisywanego tu projektu:

       Do chwili obecnej zwróciły moją uwagę najróżniejsze problemy i ich rozwiązania, jakie wiążą się z realizacją drugiej fazy opisywanego tu projektu, a stąd jakimi chciałbym tu podzielić się z czytelnikiem. Oto najważniejsze z nich:
       (2014/10/17) Problem bombardowania dachu mojego mieszkania przez mewy. Moje mieszkanie z nowozelandzkiego miasteczka Petone leży zaledwie około 400 metrów od brzegu morza i od żwirowej plaży. Na dodatek, dach mojego mieszkania jest płaski i blaszany. Wszystko to spowodowało, że miejscowe mewy jakoś sobie wykalkulowały, że mój dach nadaje się najlepiej ze wszystkich dachów w tej okolicy, do kruszenia i do zjadania małży, jakie owe mewy znajdują na żwirowatym brzegu morza. Aby zaś przed zjedzeniem skruszyć skorupy owych małż, mewy te najpierw zrzucają je z dużej wysokości na blaszany dach mojego mieszkania. Chociaż zrzucaniu tych małzy na nasz blaszany dach zawsze towarzyszy głośny huk, mi osobiście huk ten dotychczas NIE przeszkadzał, bowiem już do niego się przyzwyczaiłem. Gorzej jest z naszym kotem, który po każdym takim zbombardowaniu dachu małżą, oraz podczas późniejszego głośnego łomotania dachu dziobami mew, chowa się pod łóżko i długo stamtąd NIE wychodzi. Dotychczas jedyny problem jaki miałem z tym mewowym bombardowaniem, to coroczne oczyszczanie dachu z potłuczonych skorup małżowych. Kiedy jednak po zakupie mojego słonecznego panelu doczytałem się z niego, że z uwagi na kruchość ceramicznych ogniw fotowoltaicznych, panelu tego NIE wolno niczym uderzać, owe mewy zaczynają być problemem. Jeśli bowiem bombardując mój dach ciężką małżą morską, tak nieszczęśliwie ją wycelują, iż uderzy ona mój ceramiczny panel słoneczny, wówczas małża ta zniszczy mi panel. Po głowie zaczyna mi więc teraz chodzić pytanie, jak najkorzystniej rozwiązać ten problem. Czy będę np. musiał zainstalować na dachu jeszcze jeden przeźroczysty daszek jaki będzie chronił mój panel słoneczny przed bombami mew - a jednocześnie jaki będzie też przesłaniał część energii słonecznej docierającej do tego panelu? Czy też istnieje jeszcze jakieś inne rozwiązanie?
       (2014/10/28) Lepiej NIE zabierać się do instalowania światła jarzeniowego, jeśli NIE ma się pomocnika. W swoim życiu nieustannego podróżnika, nabyłem nawyku aby wszystko wykonywać samemu, tj. bez szukania sobie pomocników. Większość życia bowiem NIE miałem wokoło nikogo kto mógłby mi pomóc. Kiedy więc po przetestowaniu działania światła jarzeniowego, zdecydowałem się je zainstalować na stałe, też zabrałem się do działania kiedy byłem sam w domu. Wkrótce odkryłem jednak, że mam ogromną uciechę przykręcając oprawę (obudowę) jarzeniówek do sufitu. Oprawka te jest bowiem taniej produkcji Chińskiej. (W NZ w sklepach NIE można dostać niemal niczego co NIE byłoby "made in China".) Jest więc ona kruchym i słabym produktem typu "plastic fantastic". Ma długość ok. 1.5 metra, zaś dwa wkręty jakie ją mocują do sufitu są zlokalizowane przy obu jej końcach. Kiedy więc na drabinie przykręca się wkrętem jeden jej koniec, wówczas NIE daje się sięgnąć rękami do wkrętu na drugim końcu aby go też przykręcić - bez uprzedniego zejścia na podłogę i przesunięcia drabiny w inne położenie. Tymczasem "plastic fantastic" konstrukcja tej oprawy jarzeniówek powoduje, że jest ona zbyt słaba aby zawisnąć tylko na jednym wkręcie i się nie uszkodzić. Bez pomocnika miałem więc sporo uciechy szukając sposobu jak dokonać owego przykręcania do sufitu oprawy jarzeniówek bez spowodowania jej uszkodzenia. Chociaż więc w końcu udało mi się ów sposób znaleźć, z powodu ilości potu, zabiegów i gimnastyki umysłowej jakie to proste działanie mnie kosztowało, zdecydowanie postanowiłem na przyszłość, że do przykręcenia swojej drugiej identycznej lampy jarzeniowej, którą też już zakupiłem, NIE przystąpię aż do czasu kiedy będę miał w mieszkaniu jakiegoś pomocnika, który przytrzyma mi jeden jej koniec, kiedy ja będę przykręcał do sufitu drugi jej koniec. (Takie oto problemy praktyczne ma były profesor uniwersytetu, kiedy zdecyduje się aby zamiast teoretycznych deliberacji, faktycznie zbudować sobie coś praktycznego w tym niedoskonałym świecie fizycznym.) Powyższe swoje doświadczenie opisuję tutaj NIE dlatego, że dla czytelnika może mieć ono dużą wartość uczącą, a dlatego, że w/g mojego poczucia humoru jest ono ogromnie zabawne!
       (2015/4/27) Instalowanie "słonecznych świateł bezpieczeństwa" opisanych w punkcie #N1 poniżej. Podobny problem (tj. mocowania długiego obiektu bez pomocnika) stworzyło trwałe mocowanie "słonecznych lamp bezpieczeństwa" opisanych w punkcie #N1 poniżej. Lampy te bowiem najpierw montowałem na ziemi przykręcając je do długiej deski, poczym oba końce tej deski przykręcałem do wsporników "wiaty" - nie mając pomocnika który by mi pomógł to uczynić. Mając już jednak uprzednie doświadczenie z opisanym powyżej mocowaniem lamp jarzeniowych bez pomocnika, aby przykręcić oba końce deski do wsporników "wiaty" najpierw tymczasowo je przywiązałem drutem do tych wsporników, a dopiero potem przystąpiłem do ich trwałego przykręcenia wkrętami. Oczywiście, zgodnie z działaniem "Praw Murphy'ego" kiedy deskę z już przykręconym do niej panelem przymocowywałem drutem do wiaty, deska ta wymknęła mi się z ręki i upadła na cement - na szczęście panel słoneczna się NIE stłukła (jedynie podczas mojej próby jej złapania w powietrzu coś boleśnie przecięło mi dłoń).


Część #M: Najważniejsze wnioski z realizacji 2-giej fazy:

      

#M1. Wnioski jakie już daje się wyciągnąć z dotychczasowej realizacji niniejszej 2-giej fazy:

       Realizację 2-giej fazy opisywanego tu projektu podjąłem w dniu 27 października 2014 roku. Uprzednio bowiem testowałem w różnych warunkach dziennego i nocnego użytkowania, działanie poszczególnych podzespołów i całego systemu - po uprzednim poskładaniu tych podzespołów razem w sposób tymczasowy. Ponadto dniami chodziłem po różnych sklepach elektrycznych aby móc porównywać ze sobą ich ceny. W NZ bowiem ceny podzespołów elektrycznych są w moim zrozumieniu jednymi z najwyższych w świecie, stąd idąc do pierwszego z brzegu sklepu można zapłacić w nim np. ponad 29 dolarów za jeden metr najzwykłejszego kabla o typowej izolacji z PWC, lub zapłacić ponad 40 dolarów za zwykły plastykowy kontakt - wszystko to zaś taniej i podrzędnej jakości "Made in China". Do dnia 31 października 2014 roku zakończyłem najważniejszą część owej drugiej fazy, jaką realizowałem w głównym pokoju swego mieszkania. Do owego bowiem dnia pozakładałem w tym mieszkaniu najważniejsze odrutowanie systemu słonecznej elektryczności, zainstalowałem 2 lampy jarzeniowe (w sumie z 4-ma 35-cio Watowymi żarówkami jarzeniowymi), podłączyłem do odrutowania kontakt z 4-ma przełącznikami (tak abym mógł włączać indywidualnie każdą żarówkę z każdej olampy jarzeniowej), oraz zainstalowałem jedno gniazdko dwuwtyczkowe. W sumie więc, począwszy od 31 października 2014 roku, mogłem podjąć wygodne i bezpieczne codzienne zasilanie energią słoneczną wszystkich swych domowych urządzeń elektrycznych małej mocy. (Wiele z owych urządzeń zasilałem już tą energią podczas uprzedniego testowania swego systemu.) Oto wnioski jakie mi się nasunęły podczas dotychczasowej realizacji tej 2-giej fazy:
       1. Pojedyńczy panel 120 Watowy przy letnim słońcu zupełnie mi wystarcza dla zasilania słoneczną elektrycznością wszystkich domowych urządzeń małej mocy. Jest to dla mnie dużym i miłym zaskoczeniem. Na bazie bowiem ogłoszeń i ilustracji w internecie miałem wrażenie, iż typowo potrzebna jest spora liczba owych paneli. Tymczasem się okazuje, że większość moich urządzeń małej mocy NIE jest używana w tym samym momencie czasu, stąd nawet mój jedynie 120 Watowy system słoneczny może nadążać z ich zasilaniem. Przykładowo, swój komputer używam głównie rano, kiedy mój umysł jest jeszcze świeży, zaś wyłączam go zupełnie i na dobre około czasu swego "lunchu". Moją golarkę elektryczną używam głównie wczesnym rankiem rano, zaś ładowaczki do baterii głównie we dnie. Niemal więc jedynymi czasami kiedy używam więcej niż jedno urządzenie naraz, są wieczory - kiedy to równocześnie pracuje całe oświetlenie pokoju oraz telewizor (chociaż mój komputer nadal pozostaje wyłączony). Jednak mój system narazie bez problemu radzi sobie też i z tym wieczornym obciążeniem. Ta sytuacja być może zmieni się na nieco inną w okresie NZ zimy, tj. kiedy słoneczne światło dzinne trwa tu kilka godzin krócej. Narazie bowiem świeci tu jakby letnie słońce. (W NZ od października do marca słoneczne światło dzienne panuje przez co najmniej 12 godzin.) Kiedy jednak zimowe słońce zacznie się w NZ, wówczas opiszę tu też zimowe doświadczenia z użytkowaniem mojego systemu słonecznego.
       2. Z mojego rozeznania po NZ sklepach wynika, że ciągle NIE ma w nich podzespołów dla systemów słonecznych dużej mocy pracujących na 24 Volty. Np. narazie ciągle NIE spotkałem w sprzedaży 24-Voltowego panelu, ani 24-Voltowych akumulatorów typu "Gel" - jakie są używane w systemach słonecznych, chociaż widziałem już 24-Voltowe kontrolery (sterowniki) ładowania akumulatora, oraz 2000 Watowy inverter na 24 Volty. Stąd narazie nawet gdybym miał wymagane fundusze i czas, ciągle NIE byłbym w stanie rozpocząć fazy 3, oraz dalszych, planowanej rozbudowy opisywanego tu systemu. (W owych fazach 3 i dalszych byłby zbudowany system słoneczny dużej mocy, jaki pozwalałby mi na zasilanie dniem i nocą takich urządzeń jak lodówka, pralka, kuchnia elektryczna, cylinder do łazienkowej wody na prysznic, suszarka do włosów, odkurzacz, itp.)
       3. Trzecią i następne fazy realizowania opisywanego tu projektu opiszę dopiero kiedy dotrę już do czasu ich realizowania. Jedyną informacją wartą tu już obecnie podkreślenia jest, że długofalowym celem tych dalszych faz powinno być uzyskanie pełnej niezależności od elektrowni i od sieci elektrycznej. oraz pełnej samowystarczalności energetycznej własnego domu lub mieszkania (dla uzyskania których to celów jest konieczne zbudowanie sobie "moralnego" systemu słonecznego bazuącego na użyciu jakichś systemów przechowywania energii, np. akumulatorów - po szczegóły patrz punkty #A1, #A2, #B5 i #F3 tej strony).


Część #N: Dalsze kierunki uniezależniania mojego mieszkania od brudnej dla środowiska i nieuzasadnienie drogiej elektryczności z sieci:

      

#N1. Jak zainstalowanie "czułych na ruch" lamp słonecznych przy drzwiach i wokoło mojego mieszkania poprawia wygodę, nieskrępowanie oraz (co najważniejsze) bezpieczeństwo nocnych powrotów do domu:

Motto: "Światło pomaga czynić wszystko co moralne i właściwe, oraz przeszkadza w czynieniu tego co niemoralne i niewłaściwe - oświetlajmy więc wszysko co tylko możemy."

       W dniu 23 kwietnia 2015 roku wybrałem się do mojego ulubionego sklepu w NZ o nazwie "Warehouse" aby sprawdzić co nowego w międzyczasie zaczęli oferować swoim klientom. Ku swojej radości odnotowałem, że mają na sprzedaż nowe produkty na energię słoneczną, jakie mają wbudowane w siebie akumulatorki, a stąd jakie spełniają wymóg "moralnej poprawności" wynikający z kryteriów opisanych w punktach #B5 i #F3 tej strony. Były nimi różne rodzaje "czułych na ruch słonecznych lamp bezpieczeństwa" - nadających się do użytku pozamieszkaniowego (po angielsku owe lampy są zwane "Motion Sensor Security Light" - solar lamps suitable for outdoor use) - patrz zdjęcia z "Fot. #N1" poniżej. Jeśli lampy te zainstaluje się na zewnątrz mieszkania (lub domu) w taki sposób, aby ich światło kierowane było na drzwi wejściowe do tego mieszkania (lub domu), wówczas kiedy w nocy wraca się do mieszkania czy domu, ich wrażliwy na ruch czujnik wykrywa nasze nadejście i uruchamia światło. Długość świecenia się owego światła daje się też na lampie ustawiać w zakresie od 8 sekund aż do 2 minut. W rezultacie, NIE musimy się bać, że np. jakiś złoczyńca czai się w ciemności przy drzwiach naszego mieszkania, NIE musimy po ciemku np. odpakowywać zakupów ze samochodu, NIE musimy po ciemku wspinać się po schodkach do naszego mieszkania ryzykując upadek i złamanie kości, ani NIE musimy po ciemku szukać właściwego klucza i dziurki do klucza. Na każde bowiem nasze poruszenie się w zasięgu czujnika owych lamp, ich światło się zapala i dobrze oświetla: nasze wychodzenie z samochodu, odpakowywanie zakupów, naszą drogę do drzwi wejściowych, nasze wchodzenie po schodkach do mieszkania, oraz nasze otwieranie drzwi wejściowych - tak że cokolwiek zmuszeni jesteśmy uczynić przed wejściem do mieszkania, mamy to dobrze oświetlone. Na dodatek, ponieważ lampy te zasilane są energią słoneczną, NIE musimy też się krępować jak często i kiedy je używamy. Nic też nas NIE nakłania, aby dla zaoszczędzania na wypalanej elektryczności, np. wyłączać je na niektóre noce (np. kiedy NIE planujemy nocnego powrotu), lub na niektóre okresy czasu (np. kiedy wyjeżdżamy na wakacje) - poczym aby, oczywiście, zapomnieć je włączyć kiedy będziemy je potrzebowali. Niemal więc jedyną alternatywą jaka zastępowałaby wygodę i bezpieczeństwo takich lamp słonecznych, byłoby gdybyśmy np. systematycznie pozostawiali przy drzwiach wejściowych do mieszkania zapalane przed wyjściem z domu (lub nawet palące się przez cały czas) normalne lampy zasilane z sieci - co jednak byłoby dla nas dosyć kosztowne, bowiem czasami wychodzimy rano aby wrócić do mieszkania lub domu dopiero późnym wieczorem lub nocą.
       Wprawdzie podobne lampy zaopatrzone w czujniki ruchu, tyle że zasilane z sieci, też są już od dawna w sprzedaży, jednak mają one rozliczne wady w porównaniu do opisywanych tu lamp słonecznych. Przykładowo, na przekór iż są raczej drogie, np. w Nowej Zelandii kosztują one od około $ 40 do około $ 120 (zależnie od jakości wykonania i mocy ich światła), w chwili zakupu NIE mają one załączonych ani kabli, ani przełączników - stąd aby je zainstalować trzeba dodatkowo zakupić aż cały szereg dalszych elementów. Kiedy się zapalą, zużywają one elektryczność za jaką trzeba potem zapłacić dostawcy elektryczności z sieci. Tymczasem wrażliwy na ruch czujnik wszelkich tego typu lamp (bez względu na to czy lampy te są zasilane z sieci, czy też z energii słońca), zawsze zapala je kiedy cokolwiek się poruszy w jego zasięgu - włącznie z nocnymi kotami, myszami, szczurami, nietoperzami, włamywaczami, błądzącymi pijakami, sabotażystami, huliganami, gałęziami pobliskich drzew poruszanych przez wiatr, pozostawionym na noc praniem do wysuszenia, itd., itp. Stąd jeśli pozostawi się je włączone przez cały czas, wówczas przy dzisiejszych cenach za energię z sieci są one dosyć kosztowne w użyciu. Ponadto, u mnie osobiście każde włączenie takich lamp, a także każde włączenie dowolnego odbiornika elektryczności zasilanego z sieci, wywołuje rodzaj "moralnego kaca", że swymi działaniami przyczyniam się do umacniania roli niemoralnego kartelu elektrycznego, który swymi manipulacjami wmusza w ludzi konsumowanie ekologicznie brudnej zaś ekonomicznie nieuzasadnienie drogiej elektryczności z sieci. Jeśli zaś normalnie ma się je wyłączone, a włącza się je tylko kiedy wiemy z całą pewnością, że wrócimy późno do domu i będziemy potrzebowali ich światło, wówczas typowo zapominamy je włączyć kiedy naprawdę je potrzebujemy, a ponadto w czasie kiedy pozostają one wyłączone, NIE pełnią już swej dodatkowej istotnej roli "świateł bezpieczeństwa" odstraszających przestępców, huliganów i pijaków od naszych drzwi. Szczerze mówiąc, w moim mieszkaniu taka właśnie lampa czuła na ruch, jednak zasilana z sieci, już od długiego czasu jest zainstalowana przy głównych drzwiach wejściowych. Jednak z powodu opisanych powyżej jej wad i następstw włączałem ją do użycia ogromnie rzadko. W rezultacie, na przekór jej posiadania, większość naszych wieczornych powrotów do mieszkania następowała po ciemku.
       Po odnotowaniu dostępności w sklepie "słonecznej wersji" tych lamp czułych na ruch, oczywiście natychmiast sobie jedną z nich kupiłem. Z instrukcji dołączonych do tych lamp wynika, że ich instalowanie jest bardzo łatwe. Wystarczy bowiem aby owe lampy oraz ich panele słoneczne przykręcić do czegoś załączonymi z nimi wkrętami. Jako jednak badacz metod działania Boga wiem już doskonale, że w rzeczywistym życiu wszystkim rządzi zjawisko moralne, które w punkcie #C4.2 innej mojej strony morals_pl.htm nazywam "polem moralnym". (Owo pole już częściowo opisywałem w punktach #A2 oraz w (7) z #F3 niniejszej strony.) Pole to między innymi powoduje, że im bardziej korzystne coś ma być dla nas w swym długoterminowym działaniu, tym więcej motywacji, przemyśleń, pracy i odwagi trzeba włożyć aby to coś wytworzyć. Innymi słowy, im bardziej stromo pod górę owego "pola moralnego" wspinamy się w tworzeniu czegoś nowego, tym korzystniejsze dla nas okaże się to w długoterminowym działaniu - tak ilustruje to "Rys. #I1" z mojej strony o nazwie pajak_do_sejmu_2014.htm. To właśnie z powodu nieustannego działania owego "pola moralnego", w punkcie #B4 swej strony pajak_na_prezydenta_2020.htm wyjaśniam też, że praktycznie wszystko co czynimy daje się urzeczywistnić zarówno z różnymi poziomami spełniania kryteriów moralnych (tj. "moralnie" chociaż z różnymi poziomami owej moralności - czyli nachylenia naszego wspinania się pod górę "pola moralnego"), jak i z różnymi poziomami łamania kryteriów moralnych (tj. "niemoralnie" oraz z różnymi poziomami owej niemoralności spowodowanej naszym ześlizgiwaniem się w dół "pola moralnego" pod odmiennymi kątami). To także z powodu inteligentnego działania owego "pola moralnego" ktoś wymyślił, iż istnieją tzw. "prawa Murphy'ego", które bazując na "przypadkach" i "wypadkach" krótkoterminowo zawsze utrudniają nam czynienie tego co jest korzystne i co jest moralne. Gdybym więc z zakupioną lampą słoneczną "poszedł na łatwiznę" i szybko oraz bezwysiłkowo ją gdzieś przykręcił, wówczas z powodu działania owego "pola moralnego" już za jakiś czas by się okazało, że np. deszcz ją zamoczył, że przeszkadza nam w użyciu lub działaniu czegoś innego, że ktoś mi ją zwandalizował - bo była zbyt łatwa do dosięgnięcia, itp. Dlatego zanim zamontowałem swą lampę, najpierw musiałem dokładnie przemyśleć "gdzie" i "jak" ją zamontuję, aby owo zamontowanie "wspinało się możliwie najstromiej pod górę pola moralnego". Oczywiście, zgodnie z działaniem owego pola moralnego wybrałem takie miejsce i sposób zamontowania, jakie wymagały najwyższego wkładu motywacji, przemyśleń, pracy i odwagi - czyli pod okapem dachu swego mieszkania. Stamtąd bowiem lampę można było precyzyjnie skierować w miejsce gdzie chciałem mieć jej światło. Tam też była bezpieczna przed wandalami - bowiem ci NIE mogą jej łatwo dosięgnąć. Z kolei okap dachu chroni ją przed deszczem, a częściowo i wiatrem.
       Ponieważ miałem właśnie w ogródku starą deskę z pomocą jakiej mogłem lampę tę zainstalować pod okapem dachu, wkrótce potem zainstalowałem ją przy głównych (wschodnich) drzwiach wejściowych do swego mieszkania - tak jak pokazuje to "Fot. #N1b" poniżej. Oczywiście, instalowanie to dostarczyło mi najróżniejszych "uciech" spowodowanych właśnie krótkoterminowym działaniem "pola moralnego". Część z tych "uciech" opisałem już w (2015/4/27) z punktu #L2 tej strony. Chociaż bowiem dla ułatwienia sobie zadania panel słoneczną oraz lampę najpierw jeszcze na ziemi przykręciłem do długiej deski sosnowej, którą najpierw w tym celu pomalowałem, zaś do struktury dachu przykręcałem już potem jedynie ową deskę, jednak ciągle to przykręcanie jeżyło mi włosy na głowie. Nie jest bowiem łatwo pracować samemu przy dachu oddalonym o ponad trzy metry od wybetonowanej podłogi "wiaty", kiedy z powodu konieczności zwrócenia się twarzą ku górze tylko z trudnością utrzymuje się równowagę na czubku A-kształtnej chwiejnej drabiny jedynie 1.80 metra wysokiej. Wszakże tylko dla ustawienia długiej deski w wymaganej pozycji wymagane jest wówczas użycie aż obu rąk i NIE posiada się już trzeciej ręki aby czegoś móc jeszcze się złapać i przytrzymywać przed upadkiem. Jednocześnie trzeba też przykręcać ową długą deskę do dwóch wsporników dachu jakie są od siebie oddalone o więcej niż zasięg naszych rąk.
       Moje mieszkanie ma aż dwoje drzwi wejściowych. Pierwsze, główne drzwi skierowane są na wschód i zlokalizowane przy "wiata" na samochód koło wjazdu od ulicy. Drugie zaś drzwi skierowane są na zachód, a prowadzą z mieszkania do małego ogródka przymieszkaniowego - tj. tego ogródka, obecny wygląd przed-drzwiowego fragmentu jakiego pokazany jest powyżej na "Fot. #G1", zaś jakiego wygląd zaraz po zakupie naszego mieszkania w lutym 2012 roku uwidacznia "Fig. #4" z mojej odmiennej strony o nazwie p_c.htm). Z uwagi więc na posiadanie aż dwoje owych drzwi wejściowych, w dwa dni później kupiłem sobie drugą identyczną lampę z zamiarem zainstalowania jej tak aby oświetlała też zachodnie wejście od ogródka. Ceny obu tych lamp wynosiły $69 każda - jednak ja uzyskałem na nie 12.5% zniżki ceny - za każdą z nich zapłaciłem więc $60.40 (patrz "Tabela #N1" poniżej).
       Na opakowanich tych lamp jest napisane, że nadają się do pozamieszkaniowego użytku - tj. do użytku na wolnym powietrzu. Ponieważ więc natychmiast po zakupie drugiej lampy NIE miałem jeszcze zbędnej deski o wymaganej długości aż ponad 4 metrów, aby z jej pomocą przymocować ową lampę pod okapem dachu nad zachodnimi drzwiami do ogródka, tymczasowo lampę tę przykręciłem do górnych wsporników miniaturowej drewnianej pergoli jaką kilka miesięcy wcześniej zbudowałem sobie w północnym kącie swego małego ogródka. Tam już od początku lampa ta mogła wypełniać swoją funkcję - tyle że będąc skierowaną poziomo miała aż kilka drzewek owocowych w zasięgu swojego czujnika ruchu. Stąd wiatr trzęsący owymi drzewkami powtarzalnie ją zapalał co jakiś czas. Zanim też nadszedł dzień na tyle bezdeszczowej i bezwietrznej pogody, że mogłem zakupić sobie i przynieść na swym ramieniu z odległego o około 2 km sklepu aż do domu, wymaganie długą deskę potrzebną mi do jej zamontowania, zanim pomalowałem tę deskę dla ochrony przed niepogodą, a farba zdołała wyschnąć, oraz zanim doczekałem się przerwy w deszczach aby móc tę drugą lampę zamontować pod okapem dachu, był już 6 maja 2015 roku. W międzyczasie oświetlając ogródek z wierzchołka mojej pergoli lampa ta była więc wystawiona na działanie deszczu przez około 10 dni. Na przekór też, że jakoby miała być zbudowana i dla użytku na wolnym powietrzu, kiedy ją odkręciłem od wsporników pergoli wylał się z niej spory kieliszek wody. Gdyby więc postała tam nieco dłużej, zapewne cała wypełniłaby się wodą deszczową, zaś jej obwody elektryczne i elektronika prawdopodobnie poulegałyby pozwieraniu i zniszczeniu. Jakże więc w takiej sytuacji ufać temu co dzisiejszych niemoralnych czasach Chińczycy (a w wielu przypadkach także i inni producenci) wypisują na opakowaniach swoich produktów?
       Ilustrację sposobu, na jaki w dniu 6 maja 2015 roku zainstalowałem tę drugą lampę ponad zachodnimi drzwiami do ogródka, zaś 10 maja 2015 roku na tej samej desce zainstalowałem też trzecią podobną lampę oświetlającą północną ścianę naszego mieszkania, pokazuje fotografia z "Fot. #N1c". Notabene, podczas końcowego instalowania owej drugiej lampy pod okapem dachu i nad drzwiami do ogródka, ponownie miałem sporo "uciechy" podobnej do tej opisanej w (2015/4/27) z punktu #L2. Ponownie też zmagając się samemu z ciężką 4.2 metrową deską i zamontowanym na jej końcu panelem słonecznym zaciąłem sobie o coś drugą dłoń NIE wiedząc nawet kiedy i w jaki sposób. Oczywiście, takie zacięcia zawsze mnie martwią, bowiem moje mieszkanie jest dosyć stare - zbudowane jeszcze w latach 1960-tych, struktura jego dachu pokryta jest więc sporą warstwą brudu, chemicznych zanieczyszczeń powietrza, oraz bakterii. Nic dziwnego, że to drugie zacięcie NIE chciało się goić i zaczęło mi się paprać. Jątrzenie to zaniknęło i rana zaczęła mi się goić dopiero kiedy kilkakrotnie wymoczyłem całą dłoń wraz z ową raną w nadal gorącej wodzie w jakiej uprzednio rozpuściłem parę łyżek soli kuchennej i jedynie ją wychłodziłem do temperatury kiedy dawało się włożyć w nią dłoń bez spowodowania poparzeń - po więcej informacji o leczniczych własnościach roztworu zwykłej soli kuchennej patrz punkt #D2 na mojej stronie healing_pl.htm.
       Natychmiast też po tym jak zdołałem przymocować do wsporników dachu deskę z ogrodową (drugą) lampą, rozpoczął się ulewny deszcz i zerwał się huraganowy wiatr - oboje z których trwały nieprzerwanie przez następne dwa dni. Wiatr był aż tak silny, że chwilami wydawało się iż zerwie on dach mieszkania. W dziennikach telewizyjnych powodzie i zniszczenia spowodowane przez ów deszcz i wichurę pokazywano jako kolejną klęskę pogodową jaka nawiedziła Nową Zelandię - tj. klęskę nadającą się do dodania do wykazu owych kataklizmów, które opisuję w punktach #I3 i #I3.1 swej strony o nazwie petone_pl.htm, ponieważ typowo szerzą one zniszczenia wokoło miasteczka w jakim ja mieszkam, jednak z powodu moralnej ochrony przez tzw. "10 sprawiedliwych" jaką moje miasteczko Petone doświadcza, w samym tym miasteczku NIE wyrządzają one praktycznie żadnej odnotowalnej szkody. Owa wichura i deszcz stworzyły mi więc doskonałą okazję aby obserwować jak natura testuje inżynierską jakość i wytrzymałość mojego zamocowania omawianej lampy.
       Czujniki opisywanych tu lamp zapalają je też zawsze kiedy cokolwiek poruszy się w polu ich widzenia. W sensie użyteczności są one więc odpowiednikiem lamp palących się przy drzwiach wejściowych do mieszkania praktycznie przez całe noce. Ponieważ jednak są one zasilane z panelu słonecznego, ich działanie nic mnie NIE kosztuje. Wyliczyłem więc, że pod względem swej wartości koszta ich zakupu są odpowiednikiem kosztów używania przez okres około jednego roku zwykłej lampy na elektryczność z sieci świecącej się nieprzerwanie każdej kolejnej nocy. Jeśli więc lampy te wytrwają w stanie używalności dłużej niż przez jeden rok, wówczas mogę uważać, że ich zakup był uzasadniony nawet ekonomicznie (na dodatek do uzasadnienia wynikającego z powiększania przez nie naszego bezpieczeństwa, komfortu i poczucia moralnie właściwego postępowania). Za rok poinformuję więc tutaj czytelnika jak się spisywały i czy faktycznie pracowały poprawnie aż przez cały rok.
       Opisywane tu lampy trwają w gotowości do działania przez całą noc i każdego dnia. Wszakże ich światło nic mnie NIE kosztuje. NIE mam więc wyrzutów sumienia, iż utrzymując je włączone i nieustannie działające przyczyniam się znacząco do utwierdzania roli brudnej dla naturalnego środowiska oraz nieuzasadnienie drogiej elektryczności z sieci, a stąd że aktywnie popieram niemoralne monopole i kartele elektryczne. Lampy te generują więc poczucie moralnie właściwego postępowania, jednocześnie niewypowiedzianie poprawiając komfort, bezpieczeństwo i nieskrępowanie naszych wieczornych i nocnych wyjść z mieszkania (np. aby wynieść śmieci, powiesić coś właśnie wypranego, czy zabrać coś ze samochodu), a także naszych co-kilkudniowych późnych powrotów do domu. Faktycznie to po zainstalowaniu sobie owych lamp często teraz mnie zastanawia, jak zdołałem przez tak długo mieszkać i użytkować mieszkanie bez ich posiadania.
       Kiedy przez parę dni poużywałem opisywane tu lampy bezpieczeństwa, pozytywna różnica jaką wprowadziły one do naszego życia aż tak mi zaimponowała, że postanowiłem sobie iż kiedy "Warehouse" będzie miał następną znaczącą przecenę, wówczas kupię sobie co najmniej dwie dalsze z nich. Wszakże dwie które uprzednio kupiłem, zamontowałem już w taki sposób, aby jedynie jak najjaśniej oświetlały oba wejścia do naszego mieszkania. Nasze zaś mieszkanie ma aż trzy ściany, naokoło których wiedzie rodzaj chodnika (czwartą ścianą skierowaną na południe przylega ono do mieszkania sąsiada - patrz "Fot. #N1c"). Sporą część więc z owego chodnika dwie uprzednie lampy pozostawiały nieoświetloną. Do "Warehouse" wybrałem się ponownie w sobotę, dnia 9 maja 2015 roku. Bóg widać lubi sprawiać miłe niespodzianki, bowiem ku mojemu zaskoczeniu 3 ostatnie omawiane lampy już wówczas były oferowane po obniżonej cenie. Natychmiast kupiłem jeszcze dwie z nich. Przy okazji ich zakupu odnotowałem, że także szereg innych wyrobów na słoneczną elektryczność został przeceniony. Kupiłem więc też kilka dalszych produktów na słoneczną elektryczność (tych pozestawianych w "Tabeli #N2" i w "Tabeli #N3"), zaś opisy ich użycia przytoczę w następnych punktach tej strony.
       Pierwszą lampę z owych dwóch zakupionych w przecenie zainstalowałem już następnego dnia po jej zakupie. Przykręciłem ją do przeciwstawnego końca tej samej deski do której uprzednio przykręcona już była lampa oświetlająca zachodnie drzwi ogrodowe - patrz część "c" na "Fot. #N1" poniżej. Tyle, że tę już trzecią z kolei przy-mieszkaniową lampę skierowałem w taki sposób aby oświetlała ona chodniczek jaki biegnie wzdłuż północnej ściany naszego mieszkania, a prowadzi z ulicy do naszego małego ogródka. Zamocowałem ją też w taki sposób aby okap dachu chronił ją przed deszczem. Po jej zainstalowaniu owe 3 lampy czuwały więc nad bezpieczeństwem praktycznie wszystkich trzech ścian naszego mieszkania. Dzięki użyciu aż trzech niezależnie ukierunkowywanych lamp uzyskałem też możność rzucania ich światła precyzyjnie tam gdzie oświetlenie było potrzebne - co stwarza teraz poczucie podwyższonego komfortu i bezpieczeństwa. Szokuje bowiem, ile razy niemal praktycznie każdej nocy ktoś, lub coś, powoduje zapalanie się tych lamp - czego skutkiem jest, że nasze światła uczą obecnie tego kogoś, czy coś, aby przestał błąkać się nocami w pobliżu naszego mieszkania.
       "Pole moralne" zadbało ponownie iż instalowanie owej trzeciej lampy też okazało się sporą "uciechą". Aby bowiem zaoszczędzić sobie kłopotów z odkręcaniem i potem ponownym przykręcaniem długiej i ciężkiej deski, postanowiłem że lampę i panel słoneczną przykręcę do owej deski przy-ogrodowej, kiedy deska nadal pozostaje umocowana do struktury dachu. To jednak oznaczało przykręcanie wszystkiego ręcznym śrubokrętem na ponad trzymetrowej wysokości, balansując na czubku mojej zbyt krótkiej A-kształtnej drabiny. Na dodatek, kiedy wkręty utrzymujące lampę miałem jedynie w połowie wkręcone, zerwała się potężna wichura i lunął ulewny deszcz. (Odnotuj tu, że owe moje problemy i trudności z zainstalowaniem lamp są "dobrym omenem" - wszakże są one zgodne z krótkoterminowym działaniem "pola moralnego" opisanym w punkcie #C4.2 strony morals_pl.htm. Jak zaś to już wyjaśniałem, "pole moralne" działa w taki sposób, że wszystko co w długoterminowym działaniu okaże się być dla nas korzystne, potrzebne i właściwe, w krótkoterminowym działaniu "pola moralnego" musi być trudne, uciążliwe oraz wymagające sporego wkładu naszej motywacji, przemyśleń, pracy i odwagi. Dlatego opisując owe problemy ja wcale się tu NIE skarżę, iż one zaistniały, a jedynie naukowo je tu raportuję, tak aby czytelnik też zaczął być świadomy, że kiedy wystąpią one u niego podczas realizowania jakiegoś zamiaru, wówczas też powinien przyjmować je jako "dobry omen" iż zamiar ten jest moralnie poprawny, a stąd że w długoterminowym działaniu jego urzeczywistnienie będzie mu potem przynosiło najróżniejsze korzyści.) Nadejście sztormowej wichury i deszczu spowodowało więc, że musiałem porzucić dalsze przykręcanie lampy i uciekać do mieszkania. Sztorm ten szalał przez cały następny tydzień, aż do soboty, 16 maja 2015 roku. Był on najsilniejszym jaki pamiętam od kilkudzięsięciu lat. Faktycznie to spowodował powodzie i pozrywał dachy wielu domów we wszystkich okolicznych miejscowościach, zaś pobliska stolica Wellington (dla której moje miasteczko Petone jest przedmieściem) została przez niego całkowicie odcięta od reszty kraju i świata - tj. wszystkie szosy i tory kolejowe wiodące do Wellington zostały pozawalane lawinami błota i kamieni lub podmyte przez wodę. Koleje i autobusy przestały działać, a samochodami też w wielu miejscach NIE dało się przejechać. Chociaż też w Wellington znajduje się "sztab główny" specjalnej (dobrze opłacanej i kosztownie wyposażonej) organizacji mającej jakoby bronić ludność przed następstwami kataklizmów, podobnie jak podczas wszystkich poprzednich kataklizmów i tym razem ów "sztab główny" został kompletnie "zaskoczony" tym co się stało - i to na przekór faktu opisanego w punktach #C2 i #C4 mojej strony o nazwie petone_pl.htm, że wszyscy doskonale wiedzą, iż zarówno Wellington, jak i moje miasteczko Petone, w przypadku dowolnego kataklizmu narazie ciągle stanowią dla swych mieszkańców rodzaje "pułapek na szczury". Kilka niedalekich miejscowości zostało nawet poturbowanych tornadami jakie towarzyszyły temu sztormowi. W rezultacie, życie w Wellington i jego okolicy czasowo zamarło, bowiem pracownicy NIE mieli jak przybyć do pracy, zaś szkoły, sklepy i niektóre instytucje musiały zostać pozamykane. Zainteresowanym poznaniem skutków owego kataklizmu rekomendowałbym zaglądnięcie do [#N1] wydania nowozelandzkiej gazety The Dominion Post Weekend datowanego w sobotę (Saturday), May 16, 2015 roku. Zawarty w nim jest bowiem aż szereg ilustrowanych artykułów na temat owego sztormu, przykładowo: na stronie A2 jest tam artykuł [1#N1] o tytule "The velocity of the water was just so immense" (tj. "szybkość wody była aż tak niepowstrzymana" - w którym m.in. podano, że w dzielnicy Wellington zwanej Tawa w dniu 14 maja spadło 120 mm deszczu w przeciągu zaledwie 12 godzin), na stronie A8 artykuł [2#N1] o tytule "Come hell and high water as floods plagued region" (tj. "następowało piekło i wysoka woda kiedy powodzie szkodziły regionowi" - w którym opisano też inne historyczne kataklizmy dotykające region wellingtoński - największy z nich był w 1976 roku, kiedy to w Wellington spadły 153 mm deszczu w przeciągu 24 godzin), czy na stronie C4 artykuł [3#N1] o tytule "Deluge exposes region's week spots" (tj. "potop ujawnia słabe miejsca regionu" - w którym powódź nazwano "potopem = deluge", oraz opisano najważniejsze szkody jakie ona powyrządzała - włącznie z zatrzymaniem ruchu wszelkich pociągów, zablokowaniem dróg i zmuszeniem dojeżdżających do pracy w Wellington do zostania na noc w tym mieście ponieważ NIE mieli jak powrócić do swych domów). Przy okazji czytania tamtych artykułów, na stronie C6 w/w gazety natknąłem się też na artykuł [4#N1] o tytule "Trustpower profits jump 20 per cent" (tj. "zyski firmy Trustpower podskoczyły o 20%"), w którym opisano nowy sposób do jakiego ucieka się jedna z firm kartelu elektrycznego (szerzej opisywanego w punktach #B5 i #F3 niniejszej strony) - jaki to sposób podwyższył o 20% zyski tej firmy i zwiększył uzależnienie klientów od jej usług, a jaki polega na powiązaniu razem sprzedaży sieciowej elektryczności ze sprzedażą dostępu do internetu (odnotuj tutaj, że w przeszłości za podobne powiązanie sprzedaży Windows ze sprzedażą Internet Explorer'a amerykańska firma Microsoft wylądowała w kosztownym procesie sądowym). Inne gazety też opisywały ten kataklizm. Przykładowo na stronie A1 gazety The New Zealand Herald, wydanie z piątku (Friday), May 15, 2015, zawarty był artykuł [5#N1] o tytule "Tornadoes fury", tj. "wściekłość tornada" - który dokumentował (m.in. fotograficznie) zniszczenia spowodowane przez jedno z tornad towarzyszących owemu sztormowi. Wobec samego miasteczka Petone Bóg oczywiście dotrzymywał swej obietnicy z Biblii (tej stwierdzającej, że zesłany przez Boga kataklizm NIE zniszczy miejscowości, której zniszczenie skrzywdziłoby też co najmniej "10 sprawiedliwych" zamieszkujących w tej miejscowości, lub blisko przy niej - jaką to obietnicę Boga opisałem dokładniej m.in. w punktach #I1 i #G1 strony o nazwie quake_pl.htm, w punkcie #I3 strony o nazwie day26_pl.htm, czy w "części #I" odmiennej strony o nazwie petone_pl.htm). Chociaż więc kilka ulic Petone czasami przypominało płytkie strumyczki, miasteczko to NIE doświadczyło odnotowalnych zniszczeń od owego sztormu - aczkolwiek to właśnie w Petone woda i wichura zmiotły w głębiny samochód przybysza z pobliskiego Wellington i utopiły jego kierowcę - po szczegóły patrz artykuł [6#N1] o tytule "Adventurer swept to his death" (tj. "przygodowiec zmieciony do jego śmierci") ze strony A1 w/w gazety [#N1]. Pierwsza krótka przerwa w owym deszczu i wichurze pojawiła się dopiero w piątek, dnia 15 maja. Natychmiast ją więc wykorzystałem aby podokręcać wkręty trzymające tę trzecią lampę i aby lampę tę włączyć w końcu do działania.
       Ostatnią (czwartą) lampę bezpieczeństwa zainstalowałem w dniu 17 maja 2015 roku. Był to bowiem pierwszy dzień po przejściu sztormu, kiedy wiatr niemal ustał, deszcz zupełnie przestał padać, a czasami nawet ukazywało się słońce. Lampę tę skierowałem tak aby oświetlała ona oddalony od głównych (wschodnich) drzwi wejściowych fragment "wiaty" na samochód, oraz od-uliczny wjazd do owej wiaty. Wszakże pierwsza z owych lamp, jaka skierowana jest na główne (wschodnie) drzwi wejściowe, NIE oświetla wystarczająco dobrze tamtego obszaru. Chociaż też stara deska jaką użyłem do zainstalowania tej pierwszej lampy NIE jest wystarczającej jakości dla pewnego utrzymywania obu lamp (szczególnie w klimacie "wietrznego Wellington", gdzie niemal nieustannie wieją silne wiatry), ciągle czwartą lampę zdecydowałem się też do niej przykręcić - patrz "Fot. #N1d". Na zakup bowiem lepszej deski NIE chciałem już odczekiwać. Wszakże zakup taki oznaczałby odczekiwanie aż wiatr całkowicie zaniknie - abym mógł być w stanie zakupioną deskę przynieść do domu na swym ramieniu bez potrzeby zmagania się z miotającym nią wiatrem, a ponadto oznaczałby też jej malowanie i odczekiwanie aż farba wyschnie, oraz konieczność pracowitego rozmontowania pierwszej deski i pierwszej lampy. Zdecydowałem więc, że raczej przykręcę następną lampę do tej samej starej deski, poczym zaś wzmocnię samą deskę jakimś wspornikiem usztywniającym. Instalowanie ostatniej lampy przeszło już niemal bez problemów, bowiem w trakcie instalowania trzech poprzednich nauczyłem się w końcu jak najlepiej i najłatwiej mam to czynić. Teraz prawie że mógłbym więc założyć firmę instalującą takie lampy. Przykładowo, najtrudniejsze w ich instalowaniu okazało się wkręcanie do deski czterech wkrętów mocujących kołnierz nogi na której stoi panel słoneczna - kiedy jednocześnie balansuje się na czubku zbyt krótkiej drabiny, oraz kiedy śrubokrętem NIE wolno zbyt mocno naciskać jednokierunkowo, bowiem nacisk taki mógłby złamać deskę. Te cztery wkręty są bowiem zbyt blisko siebie, zaś szeroka panel słoneczna przymocowana na stałe do tego kołnierza powoduje, że NIE ma miejsca aby pełną dłonią uchwycić śrobokręt. W rezultacie śrubokręt trzeba trzymać końcami palców i jednorazowo daje się nim obrócić jedynie o niewielki kąt około 45 stopni, jednocześnie przy zbyt słabym nacisku ślizga się on po główce wkręta, zaś jeśli nim się mocniej naciśnie, wówczas aby NIE złamać deski trzeba tę deskę podnosić równoczesnie drugą ręką z tą samą siłą - wszystko to balansując na czubku drabiny ponad 3 metry od cementowej podłogi. Podczas instalowania ostatniej, czwartej lampy wpadłem więc na pomysł, że aby ułatwić sobie to akrobatyczne przykręcanie panela, mogę najpierw wyciąć z tektury rodzaj szablonu imitującego kształt kołnierza tej nóżki panela, poczym zaznaczyć na tym szablonie gdzie dokładnie są otwory na owe cztery wkręty. Z kolei mając ten szablon można najpierw wywiercić w desce cztery otworki o średnicach rdzenia wkrętów, jakie potem powodują, że faktyczne wkręcanie wkrętów jest już łatwiejsze, bowiem NIE wymaga to pełnej mocy i nacisku śrubokręta. (Otworów takich NIE dało się wywiercić bez szablonu, bowiem panel słoneczna uniemożliwiała dostęp wiertarki do kołnierza jej nóżki.) W sumie przykręcenie ostatniego panela okazało się znacznie łatwiejsze niż poprzednich, tj. niż nawet tych jakie przykręcałem na ziemi, a ponadto było najbardziej prawidłowo i fachowe wykonane.
       Z rozlicznych przeszkód, problemów i "uciech" jakich krótkoterminowo doświadczyłem z instalowaniem opisywanych tu słonecznych lamp bezpieczeństwa, wnoszę że w długoterminowym działaniu "pola moralnego" lampy te okażą się ogromnie korzystne dla jakichś narazie nieznanych mi powodów - czego mechanizm działania wyjaśniłem dokładniej w punkcie #C4.2 mojej odmiennej strony o nazwie morals_pl.htm. Ponieważ zaś aż tak drastyczne działanie mechanizmów moralnych praktycznie oznacza, że lampy te będą miały kluczowe znaczenie dla jakiejś narazie nieznanej mi istotnej sprawy, jestem gotów założyć się tutaj, że sprawa tych lamp będzie miała dalszy ciąg - opisami którego, mam nadzieję, kiedyś będę miał okazję podzielić się z czytelnikiem.

Fot. #N1a (góra)

Fot. #N1b (dół)

Fot. #N1ab: Oto zdjęcia sposobów zainstalowania słonecznej wersji czterech "lamp bezpieczeństwa wrażliwych na ruch" przeznaczonych do instalowania i użytku na wolnym powietrzu (poza mieszkaniem). Pokazane tu cztery lampy zainstalowałem w taki sposób aby oświetlały one zarówno oboje drzwi wejściowych do naszego mieszkania, jak i całą resztę obwodu mieszkania, a jednocześnie aby ich zainstalowanie "wspinało się możliwie najbardziej stromo pod górę pola moralnego". Jeśli więc albo ja, albo moja żona, wracamy teraz do mieszkania już po zapadnięciu zmroku, wówczas po wejściu w "pole widzenia" czujnika ruchu najbliższej z owych lamp, zapala ona światło, tak że nasza droga oraz wszelkie nasze przydrzwiowe działania są przez nią dobrze oświetlone. Ponieważ wszystko co się poruszy w ich "polu widzenia" powoduje zaświecenie się tych lamp, są one także doskonałymi "lampami bezpieczeństwa" odstraszającymi ewentualnych kryminalistów przed zaczajeniem się, lub kombinowaniem czegoś, przy drzwiach lub oknach naszego mieszkania. Na dodatek, zasilanie tych lamp słoneczną elektrycznością dodaje moją własną "cegiełkę" do uwalniania naszej cywilizacji ze szponów monopoli i karteli elektrycznych niemoralnie wmuszających swymi manipulacjami brudną dla środowiska i drogą elektryczność sieciową. (Kliknij na wybraną fotografię aby oglądnąć ją w powiększeniu. Jeśli zaś zechcesz ułatwić sobie czytanie podpisów i równoczesne oglądanie zdjęć, wówczas otwórz sobie niniejszą stronę w aż dwóch okienkach, z których w jednym okienku ustawisz sobie zdjęcia, w drugim zaś okienku ustawisz sobie tekst czytanego podpisu.)
       Fot. #N1a (góra): Wygląd czterech fabrycznych opakowań omawianej tu lampy po angielsku zwanej "Motion Sensor Security Light". Każde z tych opakowań ma wymiary 24x23.5x14 cm. Ponieważ mam aż cztery takie identyczne opakowania, na zdjęciu mogłem pokazać wszystkie zadrukowane ich strony (strony przednia i tylnia oraz obie boczne są identycznie zadrukowane). Każde opakowanie zawiera w sobie: (1) lampę LED o parametrach - waga 2.3 kg, moc 5 Watt, napięcie 9 Volt, wydatek 460 Lumen białego światła (460 Lumen jest odpowiednikiem ilości światła generowanego przez tradycyjną żarówkę żarową o mocy trochę ponad 50 Watt - wystarcza więc do relatywnie dobrego oświetlenia o zasięgu do 12 metrów); lampa ta ma wbudowany w siebie na stałe "czujnik ruchu" oraz 5 akumulatorków rozmiaru baterii AA (typu paluszki), mi zaimponowała jej żaróweczka - należy ona do typu obecnie o najwyższej znanej sprawności; (2) "Amorphous" panel słoneczna o parametrach 9 Volt i 1.6 Watt oraz wymiarach 23x23x5cm i wadze 1.7 kg; (3) 5-cio metrowy kabel z wtyczką doprowadzający elektryczność z panelu słonecznego do gniazdka lampy; (4) 6 wkrętów potrzebnych do zainstalowania lampy i panelu słonecznego plus 6 plastykowych tubek potrzebnych jeśli przykręca się je np. do cegły lub do betonu, (5) instrukcja instalowania i użycia (jej instalowanie może być bardzo proste - wystarczy ją do czegoś przykręcić). Lampa ta jest "Made in China" firmy "Urban Solar".
       Fot. #N1b (dół): Wykonane z głównych drzwi wejściowych do mojego mieszkania zdjęcie pokazujące sposób na jaki zainstalowałem pierwszą z opisywanych tu lamp przy owych głównych drzwiach wejściowych. Owe główne drzwi są po wschodniej stronie naszego mieszkania. Wchodzi się do nich po 3-ch schodkach, zaś przy nich u góry istnieje rodzaj "wiaty" (tj. daszku widocznego na zdjęciu, a łączącego nasze mieszkanie z mieszkaniem naszych sąsiadów od strony wschodniej). "Wiata" ta faktycznie jest przedłużeniem dachu obu mieszkań, dachy których ona łączy. Ma ona chronić przed deszczem samochód zaparkowany na noc przy mieszkaniu. Stąd lampę tę zainstalowałem w odległości około 4 metrów od drzwi - w taki sposób aby oświetlała ona równocześnie: wysiadanie z przybyłego nocą samochodu, wchodzenie po 3 schodkach do mieszkania, oraz otwieranie drzwi wejściowych do mieszkania. Aby łatwiej ją było instalować, zarówno samą lampę, jak i zasilającą ją panel słoneczną, najpierw na ziemi przykręciłem do starej deski sosnowej (tej widocznej na zdjęciu w kolorze brązowym), poczym ową deskę przykręciłem do drewnianej struktury daszku "wiaty" przy drzwiach mieszkania. (Odnotuj ze zdjęcia jak ta deska o 2 cm grubości wygina się już tylko pod 1.7 kg ciężarem jednego panela słonecznego.) Panel słoneczną wystawiłem poza daszek "wiaty" - tak aby przez cały dzień była oświetlona światłem słonecznym i ładowała akumulatorki tej lampy, zaś zorientowałem tę panel w taki sposób, aby skierowana była na północny-zachód - ponieważ z moich obserwacji słońca wynika, że w tamtym położeniu słońce NZ zwykle świeci najsilniej i jest najmniej przysłaniane chmurami. Na zdjęciu widoczne są też podobne do moich, drzwi wejściowe do innego mieszkania sąsiadującego z moim od strony wschodniej (tj. te drzwi widoczne poza datą wykonania zdjęcia), a także są widoczne dwa metalowe wieszaki na pranie (nasz i sąsiadów) zlokalizowane pod dachem "wiaty", jednak zamocowane na tyle wysoko, że pod nimi daje się parkować samochód osobowy. Kiedy więc na naszym wieszaku pranie pozostawione jest na noc, wówczas poruszanie tego prania przez wiatr też powoduje zapalanie się omawianej tu lampy. Jednak ponieważ jej światło nic mnie NIE kosztuje, wcale to zapalanie przez wiatr mnie NIE martwi. (Martwiłoby tylko wówczas, gdybym używał podobnej lampy ale zasilanej z sieci, bowiem wówczas musiałbym dodatkowo płacić za energię spalaną z powodu takich nocnych poruszeń prania, zaś same poruszenia naszego prania popierałyby interesy monopoli i karteli elektrycznych.) Podobna sytuacja jest z lampami z "Fot. #N1c" pokazanej poniżej, oświetlającymi nasze zachodnie drzwi wejściowe od ogródka oraz północną ścianę naszego mieszkania - one też czasami mogą być zapalane przez wiatr jaki silnie poruszy roślinami objętymi zasięgiem ich czujników ruchu - jednak (raczej sporadyczne) nocne zaświecenia tych ogródkowych lamp też wcale mnie NIE martwią.

Fot. #N1c (góra)

Fot. #N1d (dół)

Fot. #N1cd: Oto zdjęcia sposobów zainstalowania pozostałych z owych czterech słonecznych "lamp bezpieczeństwa wrażliwych na ruch", jakie mają oświetlać wejścia i chodniki mojego mieszkania. Odnotuj, że sposób na jaki zamontowałem pierwszą z tych czterech lamp, już pokazałem powyżej na zdjęciu z "Fot. #B1b". (Kliknij na wybraną fotografię aby oglądnąć ją w powiększeniu.)
       Fot. #N1c (góra): Fotografia ilustrująca sposób zamontowania dwóch świateł bezpieczeństwa nad ogrodową (zachodnią) ścianą naszego mieszkania. Pstryknięta ona została w kierunku od zachodu ku wschodowi z punktu pod płotem ogródka, w którym na "Fot. #G1" z początka tej strony widoczna jest prostokątna donica na kwiaty (przy lewej krawędzi niniejszego zdjęcia widać nawet gałązki małego orzecha jaki posadziłem przy tamtej donicy). Fotografia pokazuje długą deskę, do lewego (północnego) końca której przymocowane są dwa panele słoneczne zasilające w elektryczność dwie lampy bezpieczeństwa. (Panel lampy oświetlającej drzwi wyjściowe do ogrodu jest tą najbardziej wysuniętą na lewo (tj. ku północy) z obu paneli widocznych na zdjęciu.) Sama deska przykręcona jest do wsporników struktury płaskiego blaszanego dachu. Na prawym (południowym) końcu owej deski zamocowana jest jedna z lamp rzucająca światło na drzwi wyjściowe do ogrodu. Lampę tę wyraźnie widać na tle cegieł przydrzwiowego muru. Druga lampa zawisa pod okapem dachu niedaleko od obu paneli słonecznych oraz tuż za narożnikiem muru mieszkania. Oświetla ona widoczną też na tym zdjęciu przymieszkaniową część chodnika jaki prowadzi z ulicy do ogródka i dalej do ogrodkówych drzwi. Przy prawej krawędzi zdjęcia widoczna jest pionowa (niepomalowana) deska, przy czubku której przymocowana jest lampa słoneczna innej konstrukcji - też zaopatrzona w czujnik ruchu. Nocami oświetla ona trawnik ogródka, jeśli cokolwiek poruszy się na owym trawniku. Opisana jest ona dokładniej w punkcie #N2 niniejszej strony. Ponadto na zdjęciu widać też moją dużą, 120 Watową panel słoneczną opisywaną na tej stronie, dla łatwiejszego dostępu, mycia i obserwacji tymczasowo ustawioną na ogrodowym stole, a także widać czerwony pojemnik przykrywający akumulator i inverter owego panela. W prawym górnym rogu zdjęcia widać okno kuchenne z mieszkania naszego (południowego) sąsiada, a także fragment muru z pustaków jaki oddziela nasze mieszkanie od mieszkania owego sąsiada ze strony południowej, plus widać też kuchenne okno naszego mieszkania.
       Fot. #N1d (dół): Fotografia tej samej sosnowej deski jaką ukazuje "Fot. #N1b", tym jednak razem wraz z zamontowaną do północnego jej końca jeszcze jedną czułą na ruch słoneczną lampą bezpieczeństwa, zaś po przeciwnej jej stronie - słoneczną panelą. Zdjęcie to pokazuje też drzwi wejściowe do mieszkania naszych sąsiadów zamieszkujących od strony wschodniej. Drzwi do naszego mieszkania są identyczne do drzwi owych sąsiadów. Razem dzielimy też "wiatę" uwidocznioną na tym zdjęciu.

Tabela #N1. Oto zestawienie moich kosztów zakupu słonecznych "lamp bezpieczeństwa wrażliwych na ruch", z pomocą których kontynuuję uniezależnianie mojego mieszkania od brudnej dla środowiska i nieuzasadnienie drogiej elektryczności z sieci:
Data zakupu:
Nazwa:
Przeznaczenie:
Kluczowe parametry:
Sklep zakupu (invoice nr):
Cena w NZ $:
2015/04/23Solar "MOTION SENSOR Security Light 460 LUMEN"Nocne oświetlanie głównych drzwi do mieszkaniaMotion Sensor 12m range, Amorphous Solar Panel 23x23x5cm 9V 1.6W, 5x AA Ni-MH 1200 mAh baterie, LED white 5W 460LumenWarehouse Petone (DK:81186 SP:ANDREW L/41-482-354)$60.40 (tj. $69-12.5%)
2015/04/25Solar "MOTION SENSOR Security Light 460 LUMEN"Nocne oświetlanie ogródkowych drzwi do mieszkaniaMotion Sensor 12m range, Amorphous Solar Panel 23x23x5cm 9V 1.6W, 5x AA Ni-MH 1200 mAh baterie, LED white 5W 460LumenWarehouse Petone (DK:60989 SP:AMY/41-482-354)$60.40 (tj. $69-12.5%)
2015/05/01Deska sosnowa nieheblowanaZamontowanie lampy i panelu nad drzwiami do ogródka420x10x3 cmMitre-10 Petone (D#7087)$8.40 (tj. 4.20m @ $1.99/m)
2015/05/09Dwie przecenione lampy Solar "MOTION SENSOR Security Light 460 LUMEN"Nocne oświetlanie reszty przejśćMotion Sensor 12m range, Amorphous Solar Panel 23x23x5cm 9V 1.6W, 5x AA Ni-MH 1200 mAh baterie, LED white 5W 460LumenWarehouse Petone (DK:34732 SP:LIMA)$90.60 (tj. 2x$69 - (25%+12.5%))
2015/05/09Cztery zapasowe akumulatorki AA NI-MH 1.2VAA600MAH4 zapasowe akumulatorki AA01.2 Volt, NI-MH, AAWarehouse Petone (DK:34819 SP:ALEX/41-482-354)$6 (tj. $9 - (25%+12.5%))
W sumie:
4 lampy + części
Wszystkie lampy "Made in China" firmy "Urban Solar"
+ podzespoły do montażu lamp
Cztery lampy na 9 V, 5 W, 460 Lm
Wszystkie lampy z "Warehouse"
Suma kosztów: NZ $ 225.80


#N2. Jak zakup i zainstalowanie kilku słonecznych lamp do oświetlania ogródka poprawia piękno wieczornego wyglądu ogrodu, a także bezpieczeństwo, wygodę i nieskrępowanie użycia mieszkania:

       Jak wielokrotnie podkreślam to na niniejszej stronie, elektryczność generowana z energii słonecznej jest nieporównanie bardziej "moralna" od elektryczności z sieci. Dlatego naszym moralnym obowiązkiem wobec natury jest zastępowanie, gdzie tylko możemy, urządzeń na elektryczność sieciową przez urządzenia na elektryczność słoneczną. Niestety, chociaż ja od dawna doskonale zdaję sobie sprawę z tego obowiązku, jak dotychczas niewiele urządzeń na energię słoneczną dawało się zakupić w Nowej Zelandii. (Sytuacja ta zaczęła się nieco poprawiać dopiero począwszy od końca 2014 roku.) Pomimo chronicznych ich braków w sklepach NZ, kiedykolwiek tylko znajdowałem gdzieś jakieś użyteczne dla mnie urządzenia zasilane słoneczną elektrycznością, zaś ich cena była na moją kieszeń, zawsze starałem się je kupić. Dwa ich rodzaje opiszę teraz w niniejszym punkcie #N2 i w następnym punkcie #N3.
       Pierwszymi urządzeniami na słoneczną elektryczność jakie zaczęły pojawiać się w sklepach NZ były rodzaje ozdobnych świateł ogrodowych - przez wytwórcę nazywanych po angielsku "Pathway Lights" (tj. "światła chodnikowe"), czy "Bollard Light" (tj. "światła cumownicze"). Światła te utyka się w ziemię w ogródkach, aby upiększały one ich nocny wygląd oraz aby wskazywały położenie czegoś - np. chodnika (tj. "pathway"). Dlatego po nabyciu naszego mieszkania w 2012 roku, w dniach 22 i 25 listopada 2012 roku kupiłem sobie 3 lampy "Bollard Light" o kolorowym świetle, zaś w dniu 27 grudnia 2012 roku, kupiłem sobie dalsze 4 lampy "Bollard Light" świecące białym światłem. Wszystkie owe lampy "Bollard Light" (poza jedną), samopopsuły mi się już po około pół roku po nadejściu nowozelandzkiej zimy. W niemal wszystkich z nich ponawalała ich elektronika, najwyraźniej nieodporna na zimno, bowiem wymiany ich AAA akumulatorków na nowe NIE potrafiły ich już poożywiać. Ku mojemu jednak zaskoczeniu, jedna z tych lamp (o białym świetle) działa poprawnie aż do zimy z około lipca 2016 roku (tj. już NIE działała kiedy powróciłem do NZ z ówczesnych zimowych wakacji), czyli działa ona nieustannie przez około 3.5 roku) - i to bez zmiany na nowy jej oryginalnego akumulatorka typu AAA, oraz na przekór, że miejscowe kosy (które lubią na niej przesiadywać) podczas zrywania się do lotu aż kilkakrotnie odrywały już swymi pazurkami jej miniaturową panel od reszty tej lampki. Prawdopodobnie była więc ona najtrwalszym i najdłużej nieustannie działającym na Ziemi światłem ogrodowym jakie Chińczycy wyprodukowali. Jej zdjęcia pokazałem na "Fot. #N2b" i na "Fot. #N2d" poniżej. Szkoda, że NIE mam warunków ani funduszy aby zbadać naukowo jak to możliwe, iż jego elektronika i akumulatorek okazały się aż tak żywotne i trwałe.
       Kolejne 3 z tego typu świateł, tym razem zwane "Pathway Lights", kupiłem 2 maja 2015 roku - tak jak udokumentowałem to w "Nr 6" z "Tabeli #N2" poniżej. Sprawdzenie ich faktycznej żywotności - dało wartość nieco lepszą niż dla lamp Nr 1 do 3, mianowicie okazało się, że wysiadły dopiero drugiej z kolei zimy ich używania - tj. po trochę ponad 12 miesiącach (na przekór, iż sądząc po początkowo bardzo mizernym ich świetle, wierzyłem że ich długowieczność okaże się bardzo krótka).
       W dniu 9 maja 2015 roku kupiem sobie także lampę ogrodową fabrycznie zwaną "Sensor Light" typu DR-045 - jej opakowanie pokazałem w górnej części zdjęcia z "Fot. #N2a", zaś ją samą pokazałem na "Fot. #N1c". Była ona nowego typu. Zawierała bowiem czujnik ruchu. Normalnie więc świecą się w niej nocami jedynie dwa wąskie paski światła. Jednak kiedy ktoś, lub coś, wejdzie w zasięg jej czujnika ruchu, wówczas zapala się jej duża główna lampa jaka doskonale oświetla cały obszar mojego ogrodowego trawnika. W przyszłości będę tu raportował czytelnikom moje obserwacje z jej użytkowania. Jak też dotychczas, w tym przez okres praktycznie całej NZ zimy, spisywała się ona doskonale.
       Kiedy wybrałem się do Warehouse wiosną w dniu 24 września 2015 roku, odnotowałem tam, że aby wyprzedać resztę lamp "Sensor Light" typu DR-045, kilka ostatnich z nich zostało przecenionych do $11 za lampę (normalnie kosztują one $29), a na dodatek ja dostanę na nie 20% zniżki ceny. Jednocześnie lampa tego samego typu, jaką kupiłem sobie w dniu 9 maja 2015 roku, dotychczas spisywała sie doskonale. Na próbę kupiłem więc wówczas sobie jedną taką przecenioną lampę "Sensor Light" typu DR-045 - opakowania wszystkich bowiem jakie były w wyprzedaży wykazywały, iż ktoś uprzednio już je pootwierał (NIE byłem więc pewien czy po zakupie będą działały poprawnie - wszakże np. ich akumulatorki mogły być już zrujnowane). Natychmiast też po powrocie ze sklepu do domu lampę tę wystawiłem na słońce dla naładowania jej akumulatorka - bowiem faktycznie akumulatorek ten okazał się być już kompletnie wyczerpany. Kiedy zaś nadszedł już wieczór i akumulatorek się naładował, przetestowałem czy lampa działa poprawnie. Wszystko okazało się być sprawne i w porządku. Następnego więc dnia (tj. 25 września 2015 roku) poszedłem ponownie do Warehouse, aby kupić sobie kilka więcej owych lamp. Wszakże ich cena została obniżona do poziomu bliskiego zwykłym lampom ogrodowym typu "bollard", podczas gdy ich elektronika i jakość były nieporównanie lepsze. W sklepie jednak okazało się, że w międzyczasie niemal wszystkie one były już wyprzedane - na półce pozostały jedynie trzy ostatnie. Kupiłem więc wszystkie trzy, chociaż ich opakowania wykazywały ich ktoś wielokrotnie już je otwierał. Po powrocie do domu ponownie okazało się, że wszystkie one miały akumulatorki wyczerpane do zera, ale były niemal kompletne (tylko w jednej z nich brakowało załączanych do nich śrub mocujących). Ponownie więc je wystawiłem na Słońce dla naładowania ich akumulatorków. Kiedy zaś nadeszła noc przetestowałem ich działanie. Dwie z nich działały poprawnie. Jednak ta trzecia, w której brakowało śrub mocujących, miała wadliwy czujnik ruchu - prawdopodobnie ktoś zakupił ją już wcześniej i odkrył że jest wadliwa, po zaś jej zwróceniu do sklepu prawdopodobnie pomyłkowo wstawiono ją z powrotem na półkę, zamiast odesłać ją do producenta lub do naprawy. Na szczęście, kiedy parę dni później poszedłem aby ją zwrócić lub wymienić, okazało się że mają jeszcze nie sprzedaną taką samą lampę w innym sklepie z tego samego łańcucha, a stąd że lampę tę da się dla mnie sprowadzić do naszego sklepu i stąd wymienić mi ową wadliwą lampę na inną. W sumie jestem zadowolony z tych lamp. Pierwsza z nich pracuje wszakże poprawnie przez już niemal pół roku - w tym przez okres zimowy. Dobrze też oświetla centralny trawnik mojego ogródka. Pozostałe też tak porozmieszczałem, aby oświetlały praktycznie niemal całą resztę mojego małego ogródka - aczkolwiek ponieważ lampy te mają swoje paneliki słoneczne wbudowane w nie na stałe, było z tym trochę "gimnastyki" aby tak je zamontować, że oświetlałyby każdy kąt ogródka, a jednoczesnie ich paneliki były zwrócone do Słońca. Liczę też, że lampy te będą teraz odstraszały z mojego ogródka wysoce niszczycielskie nokturne dzikie zwierzątka wielkości kota, zwane tu "possum" - które przychodzą nocami i czynią sporo szkody poprzez obgryzanie moich drzewek owocowych z liści i gałązek. Czasami nocami widzę bowiem, że lampy te coś zapala. Jedyną ich wadą techniczną o jakiej istnieniu już obecnie jestem świadomy, a jaka w przyszłości zapewne spowoduje problemy, są jej 3.2 Voltowe akumulatorki wielkości AA. Akumulatorków tych nie ma bowiem w sprzedaży w NZ. Kiedy więc się postarzeją, zapewne NIE będę miał jak wymienić ich na nowe.

Fot. #N2a (góra)

Fot. #N2b (dół)

Fot. #N2ab: Oto zdjęcia tych typów lamp ogrodowych zasilanych energią słoneczną, jakie dotychczas nabyłem i wypróbowuję w swym ogródku. Jak wykazały moje eksperymenty, praktycznie niemal wszystkie rodzaje takich lamp typowo zaprzestają działania już po około pół roku, do roku czasu. Przyczyną zawsze jest degeneracja ich elektroniki - ich akumulatorki są więc zdolne do dłuższego działania niż ich tanio i bublowato wyprodukowana elektronika. W sumie więc, jak niemal wszystko co produkuje obecnie nasza zachłanna na zyski cywilizacja, po krótkim użyciu lądują one w wysypisku na śmieci, gdzie przez wiele następnych stuleci będą zaśmiecały naszą planetę - po opisy prób (i idei) obrony naszej cywilizacji przed tą powodzią bezużytecznych bubli i plastykowych śmieci patrz punkt #C4.4 na mojej stronie o nazwie wszewilki_jutra.htm. (Kliknij na wybraną fotografię aby oglądnąć ją w powiększeniu. Jeśli zaś zechcesz ułatwić sobie czytanie podpisów i równoczesne oglądanie zdjęć, wówczas otwórz sobie niniejszą stronę w aż dwóch okienkach, z których w jednym okienku ustawisz sobie zdjęcia, w drugim zaś okienku ustawisz sobie tekst czytanego podpisu.)
       Fot. #N2a (góra): Wygląd fabrycznych opakowań dwóch odmiennych typów lamp ogrodowych zasilanych energią słoneczną, jakie dotychczas nabyłem i wyprobowuję w swym ogródku. Najwyżej położone 8 (różowych) opakowań zawiera lampy nazywane "Solar Gutter Light" - jakich opisy, zdjęcia, oraz dane zawarte są dopiero w dalszym punkcie #N4 tej strony (ich normalna cena w NZ wynosi $10). Natomiast dolna część tego zdjęcia pokazuje opakowania zawierające lampy przez ich wytwórcę zwane "Sensor Light" typu DR-045 firmy "Urban Solar" (ich normalna cena = $NZ 29). Posiadają one wbudowany w siebie czujnik ruchu. Stąd zapalają się tylko kiedy ktoś wejdzie w pole widzenia ich czujnika. Ich zainstalowanie dokumentuje zdjęcie z "Fot. #N1c" (ta zainstalowana na pionowej desce przy prawej krawędzi owego zdjęcia).
       Fot. #N2b (dół): Zdjęcie pokazujące najdłużej działającą lampę słoneczną jaką dotychczas posiadałem. Nazywa się ona "Bollard Lamp" i emitowała białe światło. Zakupiłem ją w dniu 27 grudnia 2012 roku. Zaprzestała zaś nieprzerwanego działania dopiero w sierpniu 2016 roku (kiedy właśnie byłem na wakacjach). Czyli działała ona nieprzerwanie niemal przez cztery lata - i to bez zmiany jej akumulatorka. Razem z nią zakupiłem cztery takie lampy na białe światło, oraz trzy takie lampy na kolorowe światło - jednak elektronika wszystkich pozostałych lamp tego typu uległa samopopsuciu już po upływie około pół roku. Po około dwóch latach od zakupu, panel słoneczna z górnej (czarnej) części tej najdłużej działającej lampy aż kilka razy została zerwana z niej przez podrywające się do lotu kosy, które lubią na niej przesiadywać (to dlatego lampa ta jest posklejana do kupy zwykłą taśmą klejącą). Ze starości zaś, jej oryginalnie przeźroczysta dolna część świecąca, utraciła przeźroczystość i stała się mleczna - co najlepiej uwidacznia zdjęcie z "Fot. #N2d", na którym dla porównania z nowymi (właśnie zakupionymi) lampani ogrodowymi innego typu ustawiłem ją na czas fotografowania pomiędzy dwoma takimi nowymi lampami. Na przekór iż już NIE działa, pozostawiłem ją nadal stojącą w moim ogródku, aby uhonorować jej rekordowo długie działanie.

Fot. #N2c (góra)

Fot. #N2d (dół)

Fot. #N2cd: Oto zdjęcia opakowań i lamp innych typów świateł ogrodowych zasilanych energią słoneczną, jakie też dotychczas już nabyłem i wypróbowuję w swym ogródku. (Kliknij na wybraną fotografię aby oglądnąć ją w powiększeniu.)
       Fot. #N2c (góra): Powyższe zdjęcie wykonałem korzystając z rzadkiej w NZ okazji słonecznej pogody, kiedy w dniu 5 stycznia 2016 roku rozmontowywałem w swoim ogrodzie choinkowe dekoracje. Ilustruje ono fabryczne opakowania wszystkich 12 pakietów słonecznych świateł choinkowych, jakie posiadam już w swoich zbiorach, a jakie na okres listopada i grudnia każdego roku rozwieszam w swoim ogrodzie aby uprzyjemnić i upiększyć sobie wieczorne w nim przesiadywanie. Pokazane tu słoneczne światła choinkowe, po corocznym rozwieszeniu ich w moim ogrodzie, wieczorami zamieniają ten ogród w rodzaj "świetlistej doliny" całej otoczonej wodospadami choinkowych świateł i ogni nasycających oczy swym pięknem. Na dodatek, ponieważ ich energia pochodzi ze światła słonecznego, ich piękno nic mnie NIE kosztuje, ani NIE przyczynia się do zabrudzania naszej planety i do szkodzenia klimatowi Ziemi. Po więcej informacji o owych słonecznych światłach choinkowych i ich cenach patrz też punkt #N3 i "Tabela #N3" poniżej.
       Fot. #N2d (dół): Fotografia dwóch rodzajów słonecznych lamp ogrodowych, jakich działanie obecnie testuję - w ich środku dla porównania pokazałem moją najdłużej działającą lampę z "Fot. #N2b", zaś po bokach pokazałem dwie lampy zwane "Pathway Lights" - które zakupiłem dopiero niedawno (po ich szczegóły patrz "Tabela #N2"). Odnotuj jak mleczny stał się ze starości przeźroczysty plastyk lampy w środku, w porównaniu z przeźroczystym plastykiem obu lamp po bokach. Powinienem tu też nadmienić, że na przekór iż nowe lampy "Pathway Lights" zakupiłem jedynie około trzy tygodnie temu, ich działanie już zawodzi - zapewne z powodu błędnej ich konstrukcji (a ściślej z powodu niewłaściwie dobranych parametrów optycznych przeźroczystego plastyku jaki pokrywa ich paneliki słoneczne). Najwyraźniej bowiem zimowe słońce NZ nie ładuje ich akumulatorków, tak że wieczorami kiedy lampy te mają się zapalać, brak im elektryczności aby emitować światło. Wcześniej odnotowałem także, iż kiedy ich akumulatorki są naładowane, zaś lampy te wniosę do mieszkania, wówczas w czasie pełnego dnia zapalają się tak jakby nastąpiła już noc - na przekór, że mieszkanie to ma aż kilka okien i zawsze we dnie jest w nim jasno. Najwyraźniej do ich pokrytych przeźroczystym plastykiem panelików słonecznych NIE przedziera się światło spolaryzowane przez szkło szyb okiennych. Ciekawe czy ich działanie poprawi się po wiośnie.

Tabela #N2. Oto zestawienie moich kosztów zakupu słonecznych "lamp ogrodowych", z pomocą których upiększam i oświetlam nocami swój miniaturowy ogródek, a jednocześnie kontynuuję uniezależnianie mojego mieszkania od brudnej dla środowiska i nieuzasadnienie drogiej elektryczności z sieci:
Nr
Data zakupu:
Nazwa:
Przeznaczenie:
Kluczowe parametry:
Sklep zakupu (invoice nr):
Cena w NZ $:
12012/11/221 lampa ogrodowa kolorowa "Solar Bollard Light"Kolorowe nocne oświetlanie ścieżki1 LED, Ni-Mh AAA akumulatorek, Urban SolarWarehouse Petone (DK:61510 SP:RACHEL/41-482-354)$5.60 (tj. $6.99 - 20%)
22012/11/252 lampy ogrodowe kolorowe "Solar Bollard Light"Kolorowe nocne oświetlanie ścieżki2 LED, Ni-Mh AAA akumulatorkiWarehouse Petone (DK:55632 SP:CATHERINE/41-482-354)$11.20 (tj. $13.98 - 20%)
32012/12/274 lampy ogrodowe białe "Solar Bollard Light"Nocne oświetlanie ścieżk białym światłemi4 LED, Ni-Mh AAA akumulatorkiWarehouse Petone (DK:66143 SP:RACHEL/41-482-354)$10.50 (tj. $11.96 - 12.5%)
42013/01/19Cztery zapasowe akumulatorki AAA NI-MH 1.2VAA600MAH4 zapasowe akumulatorki AAA01.2 Volt, NI-MH, AAAWarehouse Petone (DK:71797 SP:SHONTY/41-482-354)$6.20 (tj. $6.99 - 12.5%)
52013/12/05Cztery zapasowe akumulatorki AAA NI-MH 1.2VAA600MAH4 zapasowe akumulatorki AAA01.2 Volt, NI-MH, AAAWarehouse Petone (DK:80195 SP:MARILYN/41-482-354)$6.50 (tj. $7.49 - 12.5%)
62015/05/023 lampy ogrodowe "Solar Pathway Light"Nocne oświetlanie ścieżki2 LED, Ni-Mh AAA akumulatorkiWarehouse Petone (DK:34819 SP:ALEX/41-482-354)$7 (tj. $7.96 - 12.5%))
72015/05/09Szeroko-kątna lampa "Sensor Light" DR-045 firmy "Urban Solar"Nocne oświetlanie trawnikaLED 0.57 Watt, 3.2 Volt, 1 akumulator AA: LiFePO4 500mAh-3.2VWarehouse Petone (DK:34819 SP:ALEX/41-482-354)$19.10 (tj. $29 - (25%+12.5%))
82015/09/24Szeroko-kątna lampa "Sensor Light" DR-045 firmy "Urban Solar"Nocne oświetlanie ogródkaLED 0.57 Watt, 3.2 Volt, 1 akumulator AA: LiFePO4 500mAh-3.2VWarehouse Petone (DK:22194 SP:ANDREW/41-482-354)$8.60 (tj. $11 - 20%)
92015/09/25Trzy szeroko-kątne lampy "Sensor Light" DR-045 firmy "Urban Solar"Nocne oświetlanie ogródkaLED 0.57 Watt, 3.2 Volt, 1 akumulator AA: LiFePO4 500mAh-3.2VWarehouse Petone (DK:22342 SP:ANDREW/41-482-354)trzy razy $8.60 (tj. $11 - 20%) = $25.80
102015/10/02Wymiana na dobrą zepsutej szeroko-kątnej lampy "Sensor Light" DR-045 firmy "Urban Solar"We właśnie zakupionej lampie nie działał "czujnik ruchu"LED 0.57 Watt, 3.2 Volt, 1 akumulator AA: LiFePO4 500mAh-3.2VWarehouse Petone (DK:78656 SP:STEFFEN/41-482-354)$0.00 (lampę tę wymieniono mi w ramach gwarancji)
Nr
W sumie:
Lampy ogrodowe
Wszystkie lampy "Made in China"
Brak potrzeby na dodatkowe podzespoły
Każdy rodzaj lampy o innych parametrach
Wszystkie lampy z "Warehouse"
Suma kosztów: NZ $ 101.10
Żywotność: Lampy Nr 1 i 2 przestały działać po około pół roku używania, w trakcie NZ zimy. Podobnie zimą po około pół roku używania nawaliły też dwie z lamp Nr 3, podczas gdy trzecia z nich działała zaskakująco długo aż do zimy z lipca 2016 roku (czyli przez około 3.5 roku) - która to zima zniszczyła też wszystkie lampy Nr 6 (działające w sumie przez trochę ponad jeden rok).


#N3. Jak słoneczne światła choinkowe oczarowują swym pięknem wieczorne przesiadywanie w letnim ogrodzie:

       W Nowej Zelandii grudzień i święta Bożego Narodzenia wypadają w początkowej części lata. Zamiast więc przyozdabiać choinkę w moim maleńkim mieszkaniu - na co NIE bardzo mam w nim wolne miejsce, zdecydowałem się raczej zamienić w rodzaj choinki cały mój maleńki ogródek (12x6 metrów). W tym celu, zaczynając od wyprzedaży po-światecznej w 2013 roku, zacząłem systematycznie kupować słoneczne światła choinkowe, jakie tuż po świętach Bożego Narodzenia są w niektórych nowozelandzkich sklepach sprzedawane po znacznie obniżonej cenie (typowo za 50% ich oryginalnej ceny, a czasami nawet za jeszcze mniej). W rezultacie, do chwili obecnej zgromadziłem już pokaźną kolekcję owych świateł o najróżniejszych kolorach oraz o szerokiej gamie wzorców błyskania - w sumie aż kilka tysięcy indywidualnych żaróweczek LED - po szczegóły patrz "Tabela #N3" oraz "Fot. #N2c". W pobliżu więc końca listopada rozwieszam swe światła choinkowe po całym ogródku - zamieniając ten ogródek w rodzaj czarującej wieczorami swym pięknem dolinki otoczonej oceanem świateł i wodospadami migających kolorów. Ponieważ zakupuję wyłącznie światła choinkowe zasilane energią słońca i do pozamieszkaniowego użycia, nic mnie NIE nakłania aby ograniczać czasokres ich świecenia. Stąd upiększają one mój ogródek powodzią świateł każdej kolejnej nocy aż do nadejścia Nowego Roku - kiedy to, zgodnie z tradycją, je rozmontowuję. Jeśli w jakiś wieczór jest niesprzyjająca pogoda, np. pada lub wieje silny wiatr, wówczas światłami tymi możemy delektować się przez okna mieszkania. Jeśli jednak nadchodzi przyjemna bezwietrzna i ciepła pogoda (co, niestety, w naszej "wietrznej" części NZ następuje raczej rzadko), wówczas wieczorami możemy oboje z żoną przesiadywać w ogrodzie i nasycać nasze oczy pięknem owych świateł. Fontanny pięknych kolorowych świateł mają bowiem jakiś magiczny wpływ na ludzkie oczy i na wrodzone poczucie piękna. Nie bez powodu ludzie zawsze garną się aby oglądać fajerwerki, zaś np. patrzenie na iskry elektryczne jest dla nich wprost NIE do oparcia się. Tymczasem kiedy w swoim ogródku zainstaluję wszystkie posiadane słoneczne światła choinkowe, wówczas ich widok jest właśnie podobny do zapierających dech wodospadów ogni sztucznych, czy do odblasków nieustających błyskawic. Szczerze mówiąc, to gdybym mieszkał w Polsce, gdzie święta wypadają zimą, oraz miał tam przydomowy ogródek, to też zapewne kupowałbym takie światła słoneczne i rozwieszał je sobie w ogródku w środku lata. Nic bowiem nie uprzyjemnia tak wieczornego przesiadywania w ciepłym ogródku jak właśnie ich widok.

Tabela #N3. Zestawienie kosztów zakupu niektórych z mojej obszernej kolekcji 12 kompletów słonecznych "świateł choinkowych", z pomocą jakich w ciepłe grudniowe wieczory zamieniam swój miniaturowy ogródek w rodzaj doliny otoczonej wodospadami świateł i kolorowego piękna:
       Odnotuj, że aby przekonać mnie do korzystności zakupu takich świateł choinkowych, ich cena w po-świątecznej wyprzedaży musiała najpierw zostać obniżona o co najmniej 50% w stosunku do przed-świątecznej ceny. Stąd oryginalne (przed-świąteczne) ceny świateł wyszczególnionych w poniższej tabeli były co najmniej dwa razy wyższe od cen jakie ja za nie zapłaciłem. (Po wygląd opakowań owych świateł - patrz "Fot. #N2c".)
Nr
Data zakupu:
Nazwa:
Przeznaczenie:
Kluczowe parametry:
Sklep zakupu (invoice nr):
Cena w NZ $:
12013/11/20300 LED (kolorowych) słonecznych świateł choinkowychOzdoby choinkowe ogrodu300 LED i controllerMega Petone (D#2576 12-062-486)$40.00
22013/12/??300 LED (kolorowych) słonecznych świateł choinkowychOzdoby choinkowe ogrodu300 LED i controllerDick Smith Lower Hutt (???)$ ?? (ok. $40 - rachunek się zawieruszył)
32014/01/1550 LED (kolorowych) świateł choinkowychOzdoby choinkowe50 LED i controllerMega Petone (D#7565 12-062-486)$3.70
42014/11/01100 wkrętów-haczyków (hook screw)Przymocowywanie świateł choinkowych w ogrodzie23 mm, NickelBunnings Warehouse Naenae (#006-06715-9473 SP:Terri/24-882-403)$8.60
52014/11/202 łańcuchy 300 LED (kolorowych) świateł choinkowych "Solar Lights" firmy "Christmas Classics"Ozdobne oświetlenie ogrodu300 LED, Ni-Cd AAWarehouse Petone (DK:38488 SP:NATALIE/41-482-354)$40 (tj. 2x$25 - 20%)
62014/11/201 łańcuch 300 LED (kolorowych) świateł choinkowych "Solar Lights"Ozdobne oświetlenie ogrodu300 LED, Ni-Cd AAWarehouse Lower Hutt (DK:64012 SP:Nick/41-482-354)$20 (tj. 2x$25 - 20%)
72014/12/043 łańcuchy 300 LED (kolorowych) świateł choinkowych "Solar Lights"Ozdobne oświetlenie ogrodu300 LED, Ni-Cd AAWarehouse Petone (DK:37574 SP:ANDREW/41-482-354)$60 (tj. 3x$25 - 20%)
82015/05/091 łańcuch 110 LED (białych) świateł "Icicle Lights"Ozdobne oświetlenie obwodu ogrodu110 LED, Ni-Cd AAWarehouse Petone (DK:34819 SP:ALEX/41-482-354)$9.90 (tj. $15-(25%+12.5%))
92015/05/091 łańcuch 100 LED (niebieskich) świateł "String Lights" firmy "Urban Solar"Ozdobne oświetlenie obwodu ogrodu100 LED, Ni-Cd AAWarehouse Petone (DK:34819 SP:ALEX/41-482-354)$8.60 (tj. $13-(25%+12.5%))
102015/11/211 łańcuch 200 Blue LED (niebieskich) świateł "Icicle Lights" firmy "Christmas Classics"Ozdobne oświetlenie obwodu ogrodu200 LED, Ni-Cd AAWarehouse Petone (DK:40139 SP:ANDREW/41-482-354)$12.25 (tj. $35-(60%+12.5%))
112015/11/211 łańcuch 200 Blue LED (niebieskich) świateł "String Lights" firmy "Christmas Classics"Ozdobne oświetlenie obwodu ogrodu200 LED, Ni-Cd AAWarehouse Petone (DK:40139 SP:ANDREW/41-482-354)$12.25 (tj. $35-(60%+12.5%))
122016/12/161 łańcuch 200 Blue LED (niebieskich) świateł "String Lights" firmy "Mason&Jones"Ozdobne oświetlenie obwodu ogrodu200 LED, 1xAA 1.2V 800mAh Ni-MHWarehouse Petone (DK:8116 SP:BROOKE/41-482-354)$15.00 (tj. $25-(25%+20%))
Nr
W sumie:
Ogrodowe światła choinkowe
10 pakietów świateł są "solar", a wszystkie "Made in China"
Typowo brak dla nich potrzeby na dodatkowe podzespoły
Każdy rodzaj świateł o innych parametrach
Większość świateł z "Warehouse" (tam ich ceny są najniższe)
Suma kosztów: NZ $ 229.30 + ??
Żywotność: Światła Nr 9 i 10 rozwieszone po raz drugi w ogrodzie ponawalały w połowie grudnia 2016 roku już po jednej nocy działania. Najwyraźniej w czasie rocznego pozostawania wyłączonymi ich elektronika się zestarzała i wysiadła wkrótce po ponownym ich włączeniu. W nowozakupionych światłach Nr 12 już po około 3 tygodniach użycia przestała świecić jedna-trzecia ich żaróweczek LED - gdzieś w ich łańcuchu dopływ prądu został jakoś przerwany. W sumie światła o niebieskim (blue) kolorze świecenia okazały się mieć bardzo krótką żywotność. Co do pozostałych świateł, to ich żywotność opiszę kiedy odnotuję zaprzestanie ich działania.


#N4. Słoneczne lampy oświetlające ogródek odgórnie:

       W 2016 roku w NZ sklepach ukazał się kolejny nowy rodzaj lamp słonecznych. Nazywają je "Solar Gutter Light". Oto (zielony) link do zdjęcia opakowań "solar gutter lights" - kliknij na niego aby w górnej jego części oglądnąć pokazane na nim wszystkie zadrukowane (różowe) powierzchnie 8-miu fabrycznych opakowań owych lamp. Owe "Solar Gutter Light" także są produkcji chińskiej (firmy "Urban Solar"), zaś w NZ każda z nich normalnie kosztuje $NZ 10. Są okrągłe, wylane z białego plastyku i w kształcie jakby grzybków o średnicy 12 cm. Sumaryczny wydatek ich trzech super-jasnych żaróweczek LED wynosi 27 Lumenów (tj. 9 Lumenów każda). Wiesza się je poprzez przykręcenie do czegoś położonego wysoko, np. do rynny, tak aby nieprzerwanie oświetlały wybrany fragment naszego chodnika, schodów, powierzchni ogródka, itp. Ja kupiłem ich aż 8 (patrz szczegóły w "Tabeli #N4"), zaś poprzykręcałem je do pionowych (białych) desek jakie uprzednio poprzybijałem do boku swojej winogronowej "pergoli" z przymieszkaniowego ogródka (kliknij na niniejszy link-zdjęcie, aby oglądnąć sposób zainstalowania moich Solar Gurtter Lights).
       Wkrótce po owych "Solar Gutter Light" zakupiłem też 3 (trzy) nowo-dostępne w sklepach NZ tzw. "Twin Head Security Light" - czyli lampy bezpieczeństwa czułe na ruch z dwukierunkowo ustawialnymi podwójnymi głowicami - po ich ceny i dane patrz "Tabela #N4" poniżej. Pragnę bowiem przetestować w swym ogródku ich działanie. Pomontowałem je do słupków wzniesionych wysoko ponad moimi "pergolami" winogronowymi, zaś ich podwójne głowice świecące tak pokierowałem, aby oświetlały one naroża i kąty mojego małego ogródka, czyli miejsca gdzie posądzam iż do ogródka tego wkrada się nocami zaimportowany z Australii i mieszkający gdzieś niedaleko mojego mieszkania nocny szkodnik zwany "possum" - jaki lubuje się w obgryzaniu i niszczeniu wszystkiego co posadzę w swym ogródku. (Kliknij na niniejszy (zielony) link-zdjęcie aby oglądnąć sobie sposób w jaki zamontowałem owe lampy "Twin Head Security Light". Odnotuj przy tym, że ich zdjęcie uchwyciło też moje słoneczne "światła choinkowe" pozawieszane na tej samej strukturze utrzymującej zarówno lampy "Twin Head Security Light" jak i "Gutter Light".) Lampy "Twin Head Security Light" kupiłem z nadzieją, że ich zapalanie się, kiedy ów possum nocami zdecyduje się wkradnąć do mojego ogródka, spowoduje iż się on wystraszy, ucieknie i zrezygnuje z obgryzania roślin, które ja tam posadziłem. Jak też narazie, od czasu kiedy poinstalowalem te lampy, NIE odnotowałem aby ów possum obgryzł mi jakąś następną roślinkę. Niestety, niezależnie od possum, do mojego ogródka nocami zakrada się też cała chmara głodnych ślimaków winniczków. Tej wiosny (2016 roku) owe winniczki już zdołały mi zniszczyć aż trzy nowo-posadzone małe winogronka. Ponadto, prawdopodobnie jakiś selektywny podmuch mroźnego powietrza zamroził mi już wszystkie liście orzecha włoskiego - ciekawe czy orzech ten zdoła to przeżyć, jako że potem wszystkie jego liście zupełnie poschnęły. (Aby zobaczyć zdjęcie opadłych i wyglądających jak nagle zwiędnięte, właśnie, jak wierzę, zamrożonych wybiorczym podmuchem nocnego morozu, liści owego orzecha rosnącego koło mojej sypialni - kliknij na niniejszy link-zdjęcie.) Z tym zamrożeniem orzecha to dziwna sprawa, bowiem owej nocy NIE było mrozu, a ponadto wokoło niego rosły najróżniejsze inne drzewka, których liści nic NIE zamroziło. (Przed 2007 rokiem posądzałbym raczej, że ów orzech został owiany kolumną pola magnetycznego z wehikułu UFO, który zawisnął tuż ponad ogródkiem przy oknie mojej sypialni.)
       Nazwy, parametry i ceny wszystkich słonecznych lamp jakie zakupiłem w 2016 roku pozestawiałem poniżej w "Tabela #N4". Natomiast wyglądy opakowań 8 lamp "Twin Head Security Light", sfotografowane po ułożeniu ich na ogródku z najróżnieszych zorientowaniach jakie pokazują w nich praktycznie każdą zadrukowaną stronę-ściankę, czytelnik może sobie oglądnąć klikając na niniejszy link-zdjęcie. Z cen tych warto odnotować, że owe dwu-głowicowe "Twin Head Security Light" świecą niemal tak samo jasno jak drogie lampy pokazane na "Fot. #N1", a mają aż dwie odrębnie kierowane głowice i ich cena wynosi zaledwie ułamek ceny tamtych lamp. Jedynie czego narazie mi NIE wiadomo, to jak wygląda ich żywotność, bowiem wszystkie lampy z "Fot. #N1" nadal działały poprawnie kiedy aktualizowałem niniejszy punkt w dniu 3 grudnia 2016 roku.
       Po tym jak poinstalowałem wszystkie lampy słoneczne zestawione w "Tabeli #N4", a zakupione przed dniem 13 listopada 2016 roku, w moim ogródku całymi nocami stawało się aż tak jasno, że światło wpadające przez okna z ogródka do mieszkania pozwalało mi nawet najciemniejszymi nocami odczytywać czasy z moich zegarów i to zupełnie bez potrzeby włączania oświetlenia mieszkania. To też właśnie dzięki tej doskonałej widoczności nocami wskazówek moich zegarów, że odnotowałem iż owo potężne trzęsienie ziemi jakie uderzyło NZ nocą z 13 na 14 listopada 2016 roku i jakie opisałem w punkcie #R2 swej innej strony o nazwie quake_pl.htm, faktycznie zatrzęsło moim mieszkaniem dokładnie o północy, tj. o 24:00, a NIE w dwie minuty po północy - jaki to czas (00:02) jego rzekomego rozpoczęcia się dla dziwnych powodów oficjalnie rozgłasza się w NZ. (Odnotuj w tym miejscu, że uderzenie trzęsienia ziemi dokładnie o północy, tj. dokładnie o 24:00, wiąże się z implikacją, iż było ono nadprzyrodzonego pochodzenia - stąd wymaga też m.in. religijnego wytłumaczenia. Od dawna bowiem ludzie wyznają tradycję, że wiele nadrzyrodzonych zjawisk ma miejsce właśnie o północy. Tymczasem jego uderzenie w dwie minuty po północy, tj. o godzinie 00:02, zamienia je w zjawisko o jakim wyłączne prawo i monopol do autorytatywnego wypowiadania się uzurpowała dla siebie dzisiejsza oficjalna nauka - jaka uprawia cementowo ateistyczne widzenie świata.)
       Dodatkowe zaświecenie się podczas trzęsienia ziemi z północy dnia 13 listopada 2016 roku wszystkich lamp z czujnikami ruchu, tj. lamp opisanych poprzednio w punkcie #N1 oraz lamp "Twin Head Security Light", znacząco ułatwiło nam też ucieczkę z mieszkania w chwili nadejścia owego trzęsienia ziemi. Wszakże światło tych, a także innych lamp słonecznych, jakie mam poinstalowane w ogródku, bardzo efektywnie oświetlało drogę naszej ucieczki. (Po wypadnięciu zaś z mieszkania, pomimo czerni środka nocy, światło to ciągle pozwalało nam też dokładnie widzieć co czynimy, oraz zobaczyć na własne oczy moc tego trzęsienia ziemi.) Wszystko to tak mi zaimponowało, że zdecydowałem się dokupić 5 następnych lamp "Twin Head Security Light", oraz tak je porozmieszczać, aby "w razie czego" oświetlały one cały obszar dookoła naszego mieszkania. Tyle tylko, że lampy te normalnie kosztują $28 każda - z zakupem więc większej ich ilości warto było odczekać do przedświątecznej ich (zniżkowej) wyprzedaży. Wyprzedaż taka zaczęła się w dniu 1 grudnia 2016 roku. Począwszy więc od owego dnia dokupowałem po 2 lampy dziennie (aby łatwiej było mi przynosić je do domu - zaś po przyniesieniu dokładnie je przetestować czy działają poprawnie) - tak jak podaję to w "Tabeli #N4". Po ich zainstalowaniu odkryłem wkrótce, że mam w ogródku miejsce na jeszcze 2 takie lampy - które zakupiłem podczas kolejnej ich wyprzedaży 6 stycznia 2017 roku. W sumie więc obecnie mam 10 tych lamp (plus 5 owych droższych lamp zdefiniowanych "Tablelą #N1", oraz plus inne lampy słoneczne opisane w tej "części #N"). Wszystkie one razem, w razie jakiejś "trudnej sytuacji", są obecnie w stanie doskonale oświecić każde miejsce dookoła naszego mieszkania, a także wnętrze samego naszego mieszkania - i to nawet jeśli elektryczność w sieci zupełnie zaniknie. Moja inwestycja więc w owe lampy jest inwestycją w zwiększanie naszego bezpieczeństwa.

Tabela #N4. Zestawienie kosztów dokonywanych od 2016 roku zakupów lamp zasilanych energią słońca a przeznaczonych do odgórnego oświetlania mojego ogródka.
       Odnotuj, że jednym z czynników, który przekonał mnie do zakupu owych lamp, to że ich cena najpierw została obniżona o 30% w stosunku do ich normalnej ceny, potem zaś ja otrzymałem dodatkową zniżkę. Stąd oryginalne ceny tych lamp były niemal dwa razy wyższe od cen jakie ja za nie zapłaciłem. (Po wygląd opakowań owych lamp - patrz linki z opisów punktu #N4.)
Nr
Data zakupu:
Nazwa:
Przeznaczenie:
Kluczowe parametry:
Sklep zakupu (invoice nr):
Cena w NZ $:
12016/9/222 lampy "Solar Gutter Light"Stałe odgórne oświetlenie ogrodu3xLED 27 Lumen, 4V 80mA solar panel, 2xAAA 1.2V 300mAH NiMH baterieWarehouse Petone (DK:7914 SP:JANICE/41-482-354)$9.60 (tj. 2x$10 minus (40%+20%))
22016/9/232 lampy "Solar Gutter Light"Stałe odgórne oświetlenie ogrodu3xLED 27 Lumen, 4V 80mA solar panel, 2xAAA 1.2V 300mAH NiMH baterieWarehouse Petone (DK:8026 SP:JANICE/41-482-354)$9.60 (tj. 2x$10 minus (40%+20%))
32016/9/234 lampy "Solar Gutter Light"Stałe odgórne oświetlenie ogrodu3xLED 27 Lumen, 4V 80mA solar panel, 2xAAA 1.2V 300mAH NiMH baterieWarehouse Lower Hutt (DK:13272 SP:David/41-482-354)$19.20 (tj. 4x$10 minus (40%+20%))
42016/10/131 lampa "Twin Head Security Light"Czułe na ruch oświetlenie kąta ogroduCzujnik ruchu, 36xLED ok 324 Lm, 3xAA 1.2V 600mAh Ni-MH baterie, ok. 12x16 cm solar panelWarehouse Petone (DK:10917 SP:MONIQUE/41-482-354)$17.10 (tj. $28 minus (30%+12.5%) minus 5c)
52016/10/142 lampy "Twin Head Security Light"Czułe na ruch oświetlenie kątów ogroduCzujnik ruchu, 36xLED ok 324 Lm, 3xAA 1.2V 600mAh Ni-MH baterie, ok. 12x16 cm solar panelWarehouse Petone (DK:11004 SP:JANICE/41-482-354)$34.30 (tj. 2x$28 minus (30%+12.5%))
62016/12/012 lampy "Twin Head Security Light"Czułe na ruch oświetlenie powierzchni ogroduCzujnik ruchu, 36xLED ok 324 Lm, 3xAA 1.2V 600mAh Ni-MH baterie, ok. 12x16 cm solar panelWarehouse Petone (DK:9045 SP:ANGELA/41-482-354)$34.30 (tj. 2x$28 minus (30%+12.5%))
72016/12/022 lampy "Twin Head Security Light"Czułe na ruch oświetlenie drogi dojazdowejCzujnik ruchu, 36xLED ok 324 Lm, 3xAA 1.2V 600mAh Ni-MH baterie, ok. 12x16 cm solar panelWarehouse Petone (DK:9487 SP:KERRIE/41-482-354)$34.30 (tj. 2x$28 minus (30%+12.5%))
82016/12/031 lampa "Twin Head Security Light"Czułe na ruch oświetlenie kąta ogroduCzujnik ruchu, 36xLED ok 324 Lm, 3xAA 1.2V 600mAh Ni-MH baterie, ok. 12x16 cm solar panelWarehouse Petone (DK:2225 SP:STEFANIE/41-482-354)$17.10 (tj. $28 (minus 30% (minus12.56%))
92017/01/062 lampy "Twin Head Security Light"Czułe na ruch oświetlenie drogi dojazdowejCzujnik ruchu, 36xLED ok 324 Lm, 3xAA 1.2V 600mAh Ni-MH baterie, ok. 12x16 cm solar panelWarehouse Petone (DK:36968 SP:DAVID/41-482-354)$34.30 (tj. 2x$28 minus (30%+12.5%))
Nr
W sumie:
Oświetlenie ogrodu
Wszystkie 18 lamp są "solar" i "Made in China"
Typowo brak dla nich potrzeby na dodatkowe podzespoły
Każdy z obu rodzajów lamp ma inne parametry
Wszystkie z "Warehouse" (tam ich ceny są najniższe)
Suma kosztów: $NZ 209.80
Uwaga: kiedy pod koniec NZ zimy 2017 roku (tj. dokładniej w niedzielę, 2017/8/13) powróciliśmy z naszych wakacji w tropikalnym Kuala Lumpur, stwierdziłem że w międzyczasie wszystkie nasze lampy "Solar Gutter Light" zaprzestały działania. Okazało się, że plastyk pokrywający ich ogniwa fotoelektryczne utracił przeźroczystość i stał się biały jak mleko. Kiedy zaś dla próby zeskrobałem ów mleczny, nieprzeźroczysty plastyk, ciągle się okazało, że lampy te mają jakieś zwarcia w swych obwodach elektrycznych. Wszystko mi to wygląda tak jakby podczas naszej nieobecności też zostały one owiane bardzo silnym pulsującym polem magnetycznym - podobnym do pola jakie posądzam, że spaliło ono drzewko orzechowe w moim ogródku, zaś jakie opisałem powyżej w punkcie #N4.


#N5. Bardziej złożone oprzyrządowanie zasilane energią słoneczną i w stanie już gotowym sprzedawane w sklepach, jakiego testowanie już podjąłem:

       Moja tzw. "Tablica Cykliczności" - jaką opisałem szerzej na swej stronie o nazwie propulsion_pl.htm, a także w punkcie #A2 i "wstępie" jeszcze innej swej strony o nazwie magnocraft_pl.htm, wyraźnie ilustruje, iż w poszczególnych ludzkich wynalazkach panuje rodzaj generalnego trendu czy regularności, który powoduje, iż wynalazki owe wspinają się jakby spiralą w górę wokoło swojej centralnej idei. W przypadku fotoelektrycznego wykorzystania energii słonecznej, ową centralną ideą jest "panel słoneczna" (tj. ogniwo "pv") zamieniająca energię promieniowania słonecznego w elektryczność. Pierwszą i najprymitywniejszą więc fazą wdrażania tej idei, była sprzedaż samego tego panela, pozostawiająca do decyzji nabywców zadecydowanie co z nim potem uczynią. (Opisowi moich przebojów z wdrażaniem tej fazy poświęciłem gro niniejszej strony.) Następną, drugą fazą, były najprostrze do wymyślenia i wyprodukowania urządzenia jakie łączą ten panel z żaróweczkami LED - w ten sposób produkując najróżniejsze rodzaje oświetleń, m.in. te opisane w punktach #N1 do #N4 niniejszej strony. Pamiętając jednak o swej "Tablicy Cykliczności", po tym jak w sklepach ukazały się owe lampy oświetleniowe zasilane energią słoneczną, ja zacząłem przewidywać, że wkrótce pojawi się następna faza zostosowań paneli słonecznych, przyjmująca formę jakichś bardziej złożonych urządzeń, w które będą one już wbudowane. Pierwsze takie urządzenie w sklepach NZ pojawiło się pod koniec listopada 2016 roku. Przyjęło ono formę "tępiciela owadów" w kształcie małego walca o średnicy 10 cm i wysokości 5 cm.
       "Tępiciel owadów" NIE reprezentuje sobą "faktycznego postępu" - jakiego definicję opisałem w punktach #G4 i #A2 strony o nazwie eco_cars_pl.htm. W rzeczywistości bowiem jest on kolejnym urządzeniem "fałszowanego postępu", jakie kraje o wynalazczości paraliżowanej panującą w nich tzw. "wynalazczą impotencją" (tą opisywaną dokładniej np. w (1) z punktu #B7.1 strony o nazwie seismograph_pl.htm, czy w punkcie #D1 mojej strony o nazwie boiler_pl.htm) są tylko w stanie opracowywać i zbudować w panującej u nich sytuacji niemoralnego prześladowania wynalazców. Ponieważ jednak opisy na opakowaniu niemal nic NIE informują o tym urządzeniu na temat jego działania, parametrów, cech, zalet, wad, ograniczeń, itp., a także aby sprawdzić na nim dzisiejszą sytuację w świecie z jakością wynalazczości i aby przetestować jego użyteczność, żywotność, zalety, wady, itp., zdecydowałem, że urządzenie to zakupię (i to za pełną jego cenę), poczym opublikuję o nim raport na niniejszej stronie.
       Jak można było się spodziewać po urządzeniu reprezentującym prototyp z serii "fałszowanego postępu", urządzenie to jest składanką czterech bardzo już starych wynalazków, mianowicie: (a) małego panela słonecznego, (b) małego ładowalnego akumulatorka jaki magazynuje dla użycia w nocy energię elektryczną generowaną przez ów panel, (c) źródła błękitnego światła jakie przyciąga do siebie owady - odnotuj, że nawet jeszcze w czasach przed powstaniem "Solitarności" (tj. w czasach kiedy oprócz rzeźnika i much, w polskich sklepach rzeźniczych NIE było praktycznie już nic innego co zawierałoby w sobie jakikolwiek rodzaj "mięsa") w polskich sklepach rzeźniczych źródła takiego właśnie błękitnego światła były używane dniami do wabienia much w spiralę wysokiego napięcia jaka elektrycznie uśmiercała te muchy, oraz (d) dwóch spiral niezaizolowanych metalowych przewodów elektrycznych podłączonych do przeciwstawnych biegunów wysokiego napięcia, jakie uśmiercają owady zwabione do nich np. błękitnym światlem (przewody takie były używane w tym właśnie celu już od tak dawna, jak daleko sięgam pamięcią).
       Po zainstalowaniu i wypróbowaniu omawianego urządzenia, natychmiast rzuciło mi się w oczy aż kilka jego wad. Pierwszą (1) z nich jest, iż włącza się ono automatycznie dopiero po zapadnięciu zmroku, oraz że NIE daje się dokonać jego włączenia w czasie dnia. Tymczasem najwięcej wysoce szkodliwych i bolesnych owadów, w tym muchy roznoszące wszelkie możliwe bakterie, osy jakich niebezpieczne dziś użądlenia są w stanie uśmiercić uczulone na ich jad osoby (np. patrz punkt #L4 na mojej stronie o nazwie wszewilki.htm), NZ krwiopijne "muszki piaskowe" (sand flies) gryzące bardzo boleśnie, a także owe "pasiaste jak zebra" komary, zwane "Aedes aegypti", jakie roznoszą aż kilka śmiertelnych chorób, między innymi dengue (denga), chikungunya, yellow fever (żółta gorączka), oraz "zika" wypaczająca rozwój mózgu, daje się tępić wyłącznie dniami, nocami bowiem one się ukrywają i śpią. (Tak nawiasem mówiąc, to owe pasiaste komary "Aedes aegypti" spotkałem już kilkakrotnie w moim ogródku z Petone - chociaż władze NZ oficjalnie twierdzą, że jakoby narazie są one obecne jedynie na północy kraju w okolicach Auckland. Ja znam dokładnie te komary z czasów mojej profesury w Malezji, gdzie są one istną plagą jakiej każdy się tam boi i jej celowo unika. Dobrze więc byłoby mieć urządzenie, jakie NIE ma już wad opisanego tutaj "tępiciela owadów", z pomocą którego mógłbym te groźne komary i muchy, a także boleśnie gryzące nas "muszki piaskowe" i osy, eliminować dniami z mojego ogródka i mieszkania.) Tak nawiasem mówiąc, to projektanci owego "tępiciela owadów", albo są ignorantami, albo też kłamcami. Na jego opakowaniu ilustrują bowiem (patrz zdjęcie owego opakowania) pasiaste komary (tj. "Aedes aegypti"), muchy i osy, które to owady urządzenie to jakoby ma eliminować, podczas gdy wiadomo, że muchy i osy nocami śpią, zaś owe groźne pasiaste komary też gryzą ludzi jedynie przy świetle dziennym (komary inne niż pasiaste gryzą nocami, jednak opakowanie wyraźnie pokazuje właśnie te pasiaste jak zebra dzienne komary). Drugą (2) jego wadą jest, że chociaż podobno nadaje się ono do użytku na wolnym powietrzu, jego producenci ostrzegają, iż trzeba je chronić przed deszczem i wilgocią, bo NIE jest wodoszczelne. Jakże więc używać na wolnym powietrzu urządzenie zasilane energią słoneczną, jakie trzeba chronić przed deszczem i wilgocią? Tym australijskim jego projektantom widać nadmiar słońca odebrał zdolność do logicznego myślenia. Kolejną wadą (3) są jego małe rozmiary i moc. Gdyby było większe i o silniejszej mocy, wówczas byłoby efektywniejsze. Następna wada to (4) błąd podliczeń długości działania. Skoro bowiem włącza się ono tylko na noc, powinno działać aż przez całą noc. Tymczasem z moich obserwacji jego działania wynika, że prąd w jego baterii wyczerpuje się już po około 3 godzinach pracy. Faktycznie więc NIE tylko, że NIE działa przez cały dzień, ale ponadto zaprzestaje ono działania przez większość nocy. Wadą (5) jest brak w nim jakiegokolwiek innego sposobu mocowania i zasilania w energię, niż jego przyklejanie od wewnątrz pomieszczenia do szyby okiennej. Z dawnych zaś lat pamiętam, że owady najefektywniej tępić tam gdzie są typowe miejsca ich gromadzenia się. Ponadto szyba eliminuje spory procent energii słońca. Jeszcze inną wadą (6) jest, że jego źródło błękitnego światła jest zamontowane przed spiralą z napięciem, a NIE poza nią. W rezultacie owady jakie usiłują się dostać do tego źródła światła, wcale NIE muszą w tym celu przechodzić przez spiralę. W rezultacie więc mogą być uśmiercone jedynie przez jakiś przypadek. Najpoważniejszą zaś jego wadą (7) jest, że "przedobrzono" w nim z "bezpieczeństwem" od niegroźnego "popieszczenia prądem", zaś zapomniano o zagrożeniu pożarem jaki owady podpalone iskrami i spadające nocą w dół lub na palne firanki mogą zainicjiować kiedy wszyscy już spią i kiedy brak jest kogoś koło urządzenia, kto by na ewentualny pożar szybko zareagował. Chodzi o to, że spirala pod wysokim napięciem, jaka ma zabijać owady, jest w tym urządzeniu celowo chroniona przed ludzkim dotykiem plastykową osłoną z bardzo małymi dziurkami, aby przypadkiem jakieś dziecko NIE usiłowało jej dotknąć. Tymczasem to co jest budowane aby być "bezpieczne" dla dzieci i zabezpieczone przed faktycznie niegroźnym "popieszczeniem prądem" ludzi wkładających palce tam gdzie NIE powinni, jest też tym bardziej "bezpieczne" i dla owadów. Na dodatek, owej osłony bezpieczeństwa NIE daje się z niej zdjąć bez uprzedniego wyłączenia działania tego urządzenia. Potrzeba więc aby owady były prawdziwymi "samobójcami" i usiłowały dostać się siłą do spirali pod napięciem przez owe małe otworki, zanim któryś z nich faktycznie zostanie uśmiercony. W praktyce więc, kiedy po 7 dniach używania tego urządzenia, celowo je otworzyłem aby sprawdzić ile uśmierconych owadów jest w jego wnętrzu, okazało się, że przez 7 dni urządzenie to uśmierciło jedynie 5 owadów. (Głównie były to nocne ćmy. NIE było zaś wśród nich owych owadów, które najbardziej chciałbym eliminować ze swego mieszkania, tj. NIE było żadnego komara, żadnej muchy, ani żadnej muszki piaskowej.) Tymczasem każdego dnia i każdej chwili jeśli rozglądnę się uważnie po pokoju w jakim ono nocami pracuje, widzę w nim obecność więcej niż 5-ciu latających owadów naraz, zaś pomimo posiadania tego urządzenia, komary i owe wysoce bolesne "muszki paskowe" ("sand flies") nadal nas gryzą w naszym mieszkaniu. Po policzeniu i wyczyszczeniu z popalonych owadów, urządzenie to poskładałem z powrotem - aby móc je ponownie rozebrać po następnych 7 dniach i aby powtórzyć sprawdzenie ile owadów uśmierciło. Po kolejnych 7 dniach, sprawdzenie i czyszczenia wykazało uśmiercenie jedynie 3 owadów. Aby więc NIE kontynuować absorbującego mój czas aktualizowania niniejszego raportu, po następnych sprawdzeniach i czyszczeniach NIE zamierzłem już tu opisywać ile owadów zostało uśmiercone - z góry bowiem wiadziałem, że będzie ich zbyt mało, oraz że działanie tego urządzenia zostało spartaczone. (Jak się też okazało, wkrótce po drugim sprawdzeniu urządzenie to nawaliło - patrz opis pod "Tabelą #N5".) Podsumowując niniejsze opisy tego "słonecznego uśmiercacza owadów", na przekór że omawiane tu urządzenie mogłoby być zaprojektowane na sposób jaki uczyniłby je "przebojem 21 wieku", w konstrukcji w jakiej obecnie jest ono oferowane jest tylko nadającym się do muzeum przykładem spartaczonego "bubla" i dowodu niewydarzoności dzisiejszych konstruktorów. To właśnie o takiego typu spartaczeniach projektów urządzeń, jakie jeszcze w naszych czasach studenckich odnotowywaliśmy, zwykliśmy między sobą żartować, że "gdybym to ja coś takiego zaprojektował, wówczas natychmiast po zakończeniu pracy na ochotnika zgłosiłbym się do więzienia". Gdzie więc podziali się owi projektanci z dawnych, dobrych (moich) czasów, którzy w celu zaprojektowania swoich urządzeń opierali się na pojemnościach mózgów, a NIE portfeli?
       Aby zobaczyć wygląd obu stron plastykowych opakowań opisywanego tu urządzenia, kliknij na niniejszy link do ich zdjęcia.
       Wielka szkoda, że partackie zaprojektowanie tak popsuło ogromnie obiecującą ideę słonecznego "uśmiercacza owadów". Wszakże w przypadku właściwego jakościowo zaprojektowania, idea ta miała potencjał aby stać się prawdziwym zdrowotnym "ratunkiem dla ludzkości". Dlatego, aby ocalić tę wspaniała ideę przed popadnięciem w bezużycie i zapomnienie, w punkcie #C4.7 swojej strony o nazwie wszewilki_jutra.htm wystosowałem apel do stopniowo poznawanych już w całym świecie ze swojej pomysłowości, zaradności, inteligencji, zdrowego rozsądku, realizmu, polegania na praktyczności, itp., mieszkańców wsi Wszewilki, aby przeprojektowali i wdrożyli do produkcji ową ideę na sposób, jaki pozwoli słonecznemu "uśmiercaczowi owadów" wypełnić jego faktyczny potencjał "zdrowia i ratunku dla ludzkości".

Tabela #N5. Zestawienie kosztów już dokonanych zakupów oprzyrządowania zasilanego energią słoneczną.
       Głównym czynnikiem, który przekonał mnie do zakupu opisywanego poniżej urządzenia, to że jego wynalazek stanowi ilustrację generalnego trendu wynalazczego ludzkości, dobrze odzwierciedlanego moją "Tabelą Cykliczności", mianowicie iż bazując na jakiejś idei przewodniej (w tym wypadku na idei użycia światła słonecznego jako źródła energii) wynalazcy formułują kolejne wynalazki dla tej idei poczynając od najprostrzego (np. oświetlenia) po coraz bardzie skomplikowane. (Po wygląd opakowań opisywanego tu urządzenia - patrz linki z punktu #N5.) Oto więc dane mojego dotychczasowego zakupu:
Nr
Data zakupu:
Nazwa:
Przeznaczenie:
Kluczowe parametry:
Sklep zakupu (invoice nr):
Cena w NZ $:
12016/11/26Jeden "2in1 solar BuzzKill" - indoor and ouitdoor bug zapperTępiciel owadów przyciągający je błękitnym światłem, typu "2in1"Brand Developers Aust Pty Ltd. - brak parametrówMitre 10, Petone (D#12895 Op:JP)$20 (pełna cena)
22018/06/27Jeden "Solar LED Bug Zapper Lantern" - Ultraviolet outdoorLatarnia tępiąca owady przyciągane błękitnym światłemNouveau - H:210mm, Dia:130 mmMitre 10, Petone (D#16531 Op:KT)$15 (pełna cena)
Nr
W sumie:
Bardzo prymitywne prototypy
Wszystkie urządzenia są "solar" i "Made in China", wykonane z plastyku i podrzędnej jakości
Wymagają dalszych udoskonaleń
Parametry pracy NIE były podane
Z "Mitre 10" (za pełną cenę)
Suma kosztów: $NZ 35
Żywotność: "Tępiciel owadów" z pozycji nr 1 niniejszej tabeli zepsuł się już po około jednym miesiącu użytkowania - zamieniajac się w bezużyteczną ozdóbkę okna. Okazało się, że nawaliło jedno z jego licznych mechanicznych zabezpieczeń, jakie działało w nim na zasadzie, iż kiedy możliwe staje się w nim dotknięcie ręką spirali pod napięciem (a stąd doznanie "popieszczenia" prądem), wówczas zabezpieczenie to automatycznie wyłącza jego działanie. Zabezpieczenie to wykonane zostało z miękkiego plastyku jaki z upływem czasu szybko uległ "pełzaniu" powodując trwałe wyłączenie działania tego urządzenia. Chociaż więc idea tego urządzenia jest dobra i powinna być dalej rozwijana, jego bojaźliwe australijskie zaprojektowanie (przedobrzone strachem iż ktoś mógłby dotknąć jego spirali pod napięciem), oraz tanie chińskie wykonanie, okazały się być "szokująco spartaczone", oraz nieproporcjonalnie drogie (każdy owad uśmiercony tym urządzeniem kosztował mnie ponad dwa dolary).

Użyteczność: Słoneczną latarnię uśmiercająca owady z pozycji nr 2 powiesiłem natychmiast po zakupie umieszczając ją ponad wycementowanym chodnikiem - aby móc sprawdzać jak efektywne jest jej działanie. Jednak do chwili obecnej NIE odnotowałem na leżącej pod nią czystej cementowej płycie nawet jednego owada jaki by tam opadł po zostaniu zabitym przez ową latarnię. Jej efektywność oceniam więc na równą zero.


Część #P: Praktyka długoterminowego użytkowania mojego domowego i "anty-kataklizmowego" systemu do generowania elektryczności z energii słonecznej:

      

#P1. Jedyne informacje warte gromadzenia i raportowania o owym długoterminowym użytkowaniu dotyczą "trwałości", "żywotności", "sprawności", itp.:

       Wyniki tego użytkowania opiszę tutaj kiedy będę miał już jakieś dane dotyczące "trwałości", "żywotności", "sprawności", itp., opisywanego tu systemu. Jedną obserwację jaką już obecnie zgromadziłem, jest "nawalenie" mojego inverter'a opisane już pod koniec punktu #G2 tej strony.


Część #R: Powody przygotowania tej strony:

      

#R1. Dlaczego ja wkładam aż tyle wysiłku w osobiste zbudowanie i opisanie tutaj niezależnego od sieci, anty-kataklizmowego systemu domowego do generowania elektryczności z energii słońca:

Motto: "Wszystko co czynią ludzie ma bardzo proste zasady, tyle że niedoskonałości ludzi komplikują wdrażanie tych zasad"

       Istnieje aż wiele odmiennych powodów, dla których osobiście zrealizowałem eksperyment techniczny opisany na niniejszej stronie, zaś po opisaniu tego eksperymentu, opublikowałem go na tej stronie. Wymienię tutaj chociaż najważniejsze z nich. Oto one:
       A. Próba uświadomienia ludziom, że podejmowanie decyzji w tak istotnej sprawie jak energia słoneczna, musi być dokonywane w zgodzie z kryteriami moralności aby uchronić w przyszłości ludzkość od wielu problemów i cierpień. Filozofia totalizmu ustaliła bowiem i nas uczy, że absolutnie wszystko co ludzie czynią, w tym podejmowanie decyzji, może być dokonywane albo w sposób zgodny z kryteriami moralności, czyli "moralnie", albo też w sposób łamiący kryteria moralności, czyli "niemoralnie". Tymczasem jeśli dowolną decyzję podejmie się w sposób łamiący kryteria moralności, wówczas NIE tylko, że w długoterminowym działaniu NIE rozwiązuje ona problemu dla którego została podjęta, ale dodatkowo ściąga ona na nas kary jakie eskalują niszczycielską siłę tego problemu - które to ogromnie istotne ustalenie filozofii totalizmu wyjaśniam dokładniej aż na całym szeregu swych stron internetowych, przykładowo w punkcie #J1 swojej strony o nazwie pajak_do_sejmu_2014.htm, w punkcie #N2 swej strony o nazwie pajak_do_sejmu_2020.htm, a także w "części #T" niniejszej strony. Tylko więc decyzje podejmowane zgodnie z kryteriami moralności, czyli decyzje moralnie poprawne, faktycznie rozwiązują problemy z powodu których są one podjęte. Ludzkość dotychczas podjęła wiele ogromnie istotnych decyzji właśnie w sposób niemoralny. W ten zaś sposób sprowadziła sobie na głowę całe morze kar, cierpień i problemów. Aż cały szereg przykładów takich niemoralnych decyzji ludzkości opisałem np. w punktach #B2 do #B2.3 swej strony o nazwie mozajski.htm, czy w punkcie #J1 swej w/w strony pajak_do_sejmu_2014.htm. Jest więc bardzo istotnym aby chociaż w istotnej obecnie sprawie rozwoju nowej technologii energii słonecznej ludzie NIE popełniali już ponownie tych samych niemoralności i błędów - przykładowo, aby NIE utopili dalszego rozwoju systemów do słonecznej energii w oceanie ludzkiej zachłanności, aby dla domowego użytku budowali głównie akumulatorowe systemy słoneczne jakie stopniowo będą uniezależniały ich od niemoralnych zapędów karteli sieciowych, itd., itp. Mam więc nadzieję, że poprzez opublikowanie tej strony, przyczynię się do bardziej rozważnego potraktowania sprawy energii słonecznej przez ludzi którzy będą tę energię wdrażali.
       B. Moja dezaprobacja dla chciwości metod działania kartelu który sprzedaje elektryczność bliźnim współmieszkańcom Nowej Zelandii, oraz moje poczucie moralnego obowiązku aby aktywnie przeciwdziałać tym zachłannym metodom. Jak czytelnik zapewne wie, ja praktykuję w swym życiu najbardziej moralną filozofię dzisiejszego świata jaka dotychczas została wypracowana przez człowieka, zwaną filozofią totalizmu. Filozofia ta zaś nakazuje, abyśmy we wszystkim co czynimy unikali popierania tych ludzkich działań jakie służą niemoralności, krzywdzeniu, wyzyskowi, zachłanności, itp. Tymczasem tak się składa, że ja żyję w kraju o jednej z najwyższych w świecie cen elektryczności. Na dodatek, elektryczność ta pochodzi głównie z elektrowni wodnych, które były zbudowane kilkadziesiąt lat temu i już wówczas spłacone z podatków obywateli tego kraju. Czyli faktycznie obecnie elektryczność ta jest generowana niemal za darmo, zaś ekonomicznie nieuzasadniona wysokość opłat ściąganych od ludności przez kartel elektryczności sieciowej łamie sobą podstawowe kryteria moralności. Zgodnie więc zasadami owej filozofii totalizmu, mam obowiązek aktywnego przeciwdziałania poczynaniom tegoż kartelu elektrycznego, np. poprzez zmniejszanie i stopniowe eliminowanie zakupów jego elektryczności, poprzez edukowanie bliźnich, itp. Innymi słowy, filozofia totalizmu zabrania mi m.in. popierania poczynań tego kartelu elektrycznego poprzez płacenie mu jego wygórowanych cen za elektryczność. Aby więc wykonywać owo zalecenie totalizmu i przestać popierać ów kartel elektryczny, od dawna już zdecydowałem się, że zamiast kupować elektryczność od owego kartelu, raczej powinienem przestawić się na konsumowanie energii elektrycznej generowanej domowym sposobem z energii słonecznej. Niestety, chociaż z zamiarem tym nosiłem się od długiego już czasu, a w 2014 roku wysunąłem go nawet jako jedno z moich ówczesnych haseł wyborczych (patrz "2b" z punktu #D1 na mojej ówczesnej stronie wyborczej o nazwie pajak_do_sejmu_2014.htm), aż do połowy października 2014 roku NIE mogłem znaleźć w Nowej Zelandii sklepu który sprzedałby mi najistotniejszy podzespół potrzebny do generowania elektryczności z energii słonecznej, czyli sklepu który sprzedałby mi panel ogniw fotowoltaicznych - powody moich trudności ze znalezieniem takiego sklepu wyjaśniłem w punkcie #S1 poniżej na tej stronie. Sklep jaki sprzedał mi ten panel zdołałem odnaleźć dopiero w połowie października 2014 roku, zaś najważniejsze podzespoły potrzebne do zrealizowania pierwszej fazy opisywanego tu projektu zakupiłem dnia 16 października 2014 roku.
       C. Przeciwdziałanie otumanianiu mieszkańców NZ. Kolejnym powodem dla przygotowania tej strony są nieczyste sposoby na jakie kartel elektryczny NZ dla coraz łatwiejszego podwyższania swych zysków unieważnia dotychczasowy naukowy i techniczny dorobek ludzkości, oraz na jakie maskuje on swoje manipulacje używając tumaniących ludzi sposobów najlepiej opisywanych staropolskim przysłowiem z motto do punktu #F1 tej strony, stwierdzającym że "w mętnej wodzie łatwiej łowić ryby". Przykładowo, z fizyki i inżynierii wiemy, że istnieją uznane na świecie jednostki dla wyrażania zużycia elektryczności, takie jak watogodzina (Wh) czy kilowatogodzina (kWh). Tymczasem na rachunkach jakie ja otrzymuję od kartelu elektrycznego, moja konsumpcja elektryczności jest wyrażana w, cytuję, "units". Co zaś kryje się pod owymi "units", ja mogę sobie jedynie zgadywać. Takie zaś wprowadzenie owych własnych jednostek zużycia energii elektrycznej, pozwala wyzyskiwać konsumentów aż na szereg sposobów. Przykładowo, uniemożliwia ono konsumentowi szacowanie i porównywanie kosztów elektryczności, jako że konsument NIE wie ile energii elektrycznej faktycznie zużywa. Pozwala np. bezproblemowo podwyższać koszt energii elektrycznej, poprzez zwykłe spowodowanie, że pod owymi "units" kryje się coraz mniej energii elektrycznej. Uniemożliwia konsumentiom porównywanie własnego zużycia energii elektrycznej, ze zużyciem tej energii przez innych ludzi lub w innych krajach. Itd., itp. Co mnie najbardziej porusza, to że faktycznie nikt w NZ nie podejmuje działań aby ukrócić tego rodzaju praktyki, chociaż aż roi się tu od najróżniejszych kosztownych dla podatników organizacji i instytucji, lukratywne pensje w których jakoby są płacone za ich dbanie o interesy konsumentów i o fairness opłat jakimi obywatele kraju są obciążani.
       D. Nieuchronność nadejścia dewastującego kataklizmu. Jeszcze jednym powodem dla przygotowania tej strony jest owa staropolska przepowiednia, którą opisuję w punktach #H1 do #H3 swej strony o nazwie przepowiednie.htm, oraz do której referuję m.in. w punkcie #N2 swej strony o nazwie pajak_do_sejmu_2020.htm i w "części #T" niniejszej strony. Przepowiednia ta stwierdza, że "ludzkość sama sprowadzi na siebie taką katastrofę i wyludnienie, że człowiek będzie całował ziemię kiedy zobaczy na niej ślady innego człowieka". Ponieważ w dzisiejszych czasach ludzkość nieobliczalnie odeszła już od zachowań jakie wymagane są od nas przez Boga, zaś za jakich praktykowanie Bóg surowo karze, wszystko wskazuje na to, że urzeczywistnienie owej przepowiedni jest nieuchronne i że w jej zrealizowaniu ludzkość już zapewne przekroczyła "punkt braku powrotu" opisywany szerzej w punkcie #T1 poniżej. Każdy więc rodzaj dużego kataklizmu może obecnie zwiastować jej początek. W 2014 roku, takim kataklizmem który nosił wszelkie cechy "światowego", oraz który nosil w sobie właśnie potencjał wyludnienia planety Ziemia, była epidemia eboli którą opisuję m.in. na swej stronie o nazwie plague_pl.htm. Wirusowa choroba zwana "ebola" ma wszakże potencjał aby uśmiercić 9 osób z każdych 10-ciu. Tym samym ebola jest w stanie wyludnić Ziemię i completnie załamać naszą obecną cywilizacje. Oczywiście, nawet opanowanie tamtej epidemii eboli, wcale NIE oznacza, że NIE pojawi się wkrótce jakaś następna plaga lub kataklizm. Kiedy zaś nasza cywilizacja już się załamie, wówczas jedną z pierwszych oznak tego załamania będzie brak dostaw elektryczności z sieci. Stąd posiadanie możliwości domowego generowania elektryczności z energii słońca byłoby jednym ze sposobów bronienia się przed następstwami przyszłego kataklizmu.
       E. Chęć dołożenia własnej cegiełki w ochronę naturalnego środowiska naszej planety. Nasza planeta stopniowo umiera - co przypominam przykładem wymierania pszczół z punktu #T7 poniżej. Najwięcej zaś szkody w jej uśmiercaniu powodują brudne metody generowania potrzebnej ludziom energii. Aby więc dołożyć moją własną cegiełkę do pomniejszania szkód jakie ludzie wyrządzają naturze, aktywnie się staram aby chociaż fragment tej energii elektrycznej jaką ja konsumuję, generować czystą metodą pozyskiwania energii słonecznej.


#R2. Zacznijmy też przekonywać polityków i naukowców, aby podejmowali faktyczne działania zgodne z kryteriami moralności, zamiast - jak dotychczas, jedynie mówili i podpisywali niezliczone porozumienia (w rodzaju COP21 z 2015 roku), poczym czynili dokładną odwrotność tego co moralność i owe porozumienia czynić nakazują:

       W dniu 12 grudnia 2015 roku podpisane zostało w Paryżu międzynarodowe porozumienie klimatyczne zwane COP21. Uczestniczące w tym porozumieniu 195 krajów świata zgodziło się uczynić wszystko co wymagane, aby przed końcem obecnego wieku uciąć wzrost ocieplenia klimatu Ziemi. Porozumienie to jest kolejną tego typu międzynarodową zgodą, wszystkie poprzednie z których zostały krzykliwie podpisane, poczym szybko zapomniane (np. rozważ losy podobnego porozumienia z Kopenhagi w 2009 roku). Nie powinno więc dziwić, że większość ludzi (w tym autor niniejszej strony) jest ogromnie sceptyczna, wierząc że i tym razem politycy szybko zapomną swoje deklaracje, zamiast uczynić cokolwiek faktycznego co wywiązałoby ich z tego najnowszego zobowiązania klimatycznego. Wszakże wiadomo, że typowa dzisiejsza rządząca "góra", w tym typowi dzisiejsi politycy, postępują zgodnie ze zbiorem zasad, które możnaby wyrazić np. w następujący sposób: (1) uczyń pieniądze swoim "bogiem", (2) żyj na koszt innych ludzi i czyń wszystko co możliwe aby ich zepchnąć w zadłużenie, (3) mów to co właściwe, jednak czyń odwrotność tego co mówisz, (4) wiele obiecuj innym, jednak dbaj wyłącznie o własne interesy, (5) uważaj wszystkich innych ludzi za swych wrogów, których należy zwodzić, okłamywać, szpiegować, trzymać pod ścisłym nadzorem, oraz nieustannie im powiększać wykaz tego czego NIE wolno im czynić, (6) legalizuj swoją "prywatność" i wszystko o sobie utrzymuj w tajemnicy - tak aby inni nigdy się NIE dowiedzieli o świństwach jakie popełniasz, (7) nigdy NIE zobowiązuj się do czynienia czegokolwiek konkretnego, poziom zrealizowania czego dałoby w przyszłości się ocenić, (8) samemu zaczynaj czynić cokolwiek tylko jeśli sytuacja już się wali i ci zagraża, (9) innym pozwalaj swobodnie czynić to, skutki czego okażą się dla nich niemoralne, złe, szkodliwe, nałogowe, itp., za to zwalczaj u nich wszystko co moralnie poprawne, (10) uważaj "moralnie poprawne postępowanie" jedynie za "przeżytek religijnej przeszłości" jaki jest szkodliwy dla twoich interesów - po więcej informacji o zasadach postępowania typowych dzisiejszych polityków patrz np. moje strony o nazwach pajak_na_prezydenta_2020.htm, pajak_na_prezydenta_2015.htm, pajak_do_sejmu_2014.htm, mozajski.htm, czy morals_pl.htm. Oczywiście, w świecie rządzonym przez Boga (w jakim my żyjemy) nikt, kto prowadzi swoje życie zgodnie z zasadami podobnymi do powyższych, NIE jest w stanie rozwiązać jakichkolwiek problemów dzisiejszej ludzkości, a jedynie stanowi źródło tych problemów.
       Nie trudno się zorientować, że wyszczególnione powyżej zasady, jakimi kierują się m.in. typowi dzisiejsi politycy, biegną dokładnie przeciwko zasadom, według których w wersetach 20:3-17 z bibilijnej "Księgi Wyjścia" Bóg nam nakazuje abyśmy prowadzili nasze życie - tj. biegną dokładnie przeciwko zbiorowi zasad powszechnie znanych pod nazwą "10 przykazań boskich". Z tego powodu ów uprzedni zbiór zasad praktykowanych przez typowych polityków, możnaby np. nazwać "10 diabelskich pokierowań". Tyle tylko, że w powyższym sformułowaniu NIE są one jeszcze tak uszeregowane aby także pod względem swego uszeregowania i ogólnego charakteru stanowiły one dokładną odwrotność "10 przykazań boskich". Oczywiście, takiego ich przeformułowania też daje się dokonać. Po owym zaś przeformułowaniu otrzymałoby się coś, czemu możnaby przyporządkować nazwę "10 nakazów diabelskich". Aczkolwiek owe "10 nakazów diabelskich" odnosiłoby się już NIE tylko do postępowań obecnych polityków i reprezentantów rządzącej "góry", a praktycznie do postępowań wszystkich dzisiejszych ludzi, jako rodzaj ciekawostki warto byłoby poznać jak one by zabrzmiały. Ja już dokonałem wstępnego ich sformułowania jakie przytaczam poniżej. Odnotuj, że w sformułowaniu tym uprzedni zbiór "10 diabelskich pokierowań" stanowi jedynie małą cząstkę i rodzaj podzbióru poniższych, bardziej od nich ogólnych, "10 nakazów diabelskich". Oto one:
(1) Pieniądze są twoim jedynym "bogiem".
(2) Boga i Biblię, moralność, dobro bliźniego i natury, oraz wszelkie inne stwierdzenia religii, wiedzy ludowej, przysłów, mitów, tradycji, wartości duchowych, sentymentalnych, historycznych i ludzkich, itp., traktuj jako przeżytki zabobonów i ludzkiej ciemnoty, oraz wyszydzaj, prześladuj i eliminuj je tak samo zawzięcie jak każdą inną przeszkodę do wiedzy, postępu, bogactwa i twoich żywotnych interesów.
(3) Samemu świętuj we wszystkie dni roku zamieniając je w nieprzerwane bankiety, przyjęcia, wyżerki, hulanki i orgie, natomiast innych ludzi eksploatuj i zapędzaj w takie zadłużenia, biedę i zobowiązania, żeby nigdy NIE mieli wolnej chwili, zaś tylko po to aby móc przeżyć, każdego dnia i praktycznie o każdej godzinie zmuszeni byli pracować aż w szeregu odmiennych miejsc i funkcji naraz.
(4) Swego ojca, matkę, najbliższą rodzinę, przyjaciół, znajomych i wszystkich innych ludzi uważaj za podrzędną klasę swoich niewolników, konkurentów, lub wrogów, których należy zwodzić, okłamywać, szpiegować, trzymać pod ścisłym nadzorem, spychać w dół, zapędzać do roboty, oraz nieustannie mnożyć dla nich prawa zakazujące im czynienie tego na czynieniu czego bardzo im zależy.
(5) Zabijanie przeciwników, konkurentów, krytykantów, itp., uznawaj za najlepszą formę trwałego pozbywania się niewygodnych dla siebie ludzi – szczególnie jeśli możesz je dokonywać rękami kogoś innego lub jeśli masz okazję uczynić to w sposób jaki twoim zdaniem nie narazi cię na żadne nieprzyjemności lub konsekwencje.
(6) Cudze żony i mężów, oraz cały świat, uważaj za przysłowiową "ostrygę", z której możesz czerpać nieskończone przyjemności – nieustannie wynajduj więc sposoby jak zaspokajać swoje zachcianki ich kosztem.
(7) Mnóż swe bogactwo poprzez okradanie i życie wyłącznie na koszt innych ludzi, oraz poprzez czynienie wszystkiego co wymagane, aby to co oni wypracują swoim wysiłkiem i zdolnościami służyło wyłącznie tobie.
(8) Aby obmawianie innych wykorzystywać dla swojej przewagi, legalizuj swoją "prywatność" i wszystko o sobie utrzymuj w tajemnicy - tak aby inni nigdy się NIE dowiedzieli o świństwach jakie sam popełniasz, za to innych ludzi przymuszaj do czynienia tego, co zakazane przez Boga, moralność, ludzkie prawa, co wiedzie do nałogów, szerzenia zła, itp., oraz zwalczaj u nich wszystko co moralnie poprawne – tak aby to o czynienie czego potrafisz potem ich obmówić lub oskarżyć, służyło ci do podwyższania własnej władzy, bogactwa, wpływów, autorytetu, itp.
(9) Pożądaj piękne żony lub przystojnych mężów innych ludzi, bo dodaje to przypraw i celu twemu życiu, szczególnie jeśli jednocześnie umiesz mówić to co właściwe i co inni chcą usłyszeć oraz udajesz, że niczego co cudze NIE pożądasz (tj. jeśli tylko cichcem czynisz odwrotność tego co mówisz) - aby zaś faktycznie móc zaspokajać swoje pożądania i dodawać przypraw do swego życia, innym ludziom obiecuj wiele, jednak w praktyce dbaj wyłącznie o własne zachcianki i interesy, nigdy NIE zobowiązuj się do uczynienia czegokolwiek konkretnego, zrealizowanie czego dałoby się potem osądzić, samemu też zaczynaj działać tylko jeśli sytuacja już się wali i już ci zagraża.
(10) Pożądaj wszystko co już ma ktokolwiek z innych ludzi, zaś czego ty jeszcze NIE masz, oraz wpisuj to na swój wykaz tego czego zagarnięciu dla siebie poświęcisz swoje następne wysiłki.
       W chwili obecnej upłynął jeszcze zbyt krótki czas od uchwalenia COP21, aby było możliwe wdrożenie czegokolwiek, co mogłoby poprawić sytuację z ociepleniem klimatu Ziemi. Jednak w miarę jak czas będzie upływał, postaram się tu raportować i komentować to co w owej sprawie będzie się działo w okolicach miejsca mojego zamieszkania.


Część #S: Cokolwiek by się NIE czyniło, zawsze dochodzi się do moralności:

      

#S1. Moralna wymowna historii moich wysiłków aby zbudować domowy system do generowania elektryczności z energii słońca:

       Mój zamiar aby kiedyś w przyszłości osobiście zbudować system do słonecznego generowania elektryczności skrystalizował się w mojej świadomości w 1998 roku - aczkolwiek w mojej podświadomości zapewne tkwił on już od urodzenia. Wszakże już od wielu lat wcześniej prowadziłem aktywne badania nad tzw. "urządzeniami darmowej energii" - a nawet sam wynalezłem jedno z takich urządzeń o nazwie bateria telekinetyczna. Kiedy więc w tamtym 1998 roku zlecono mi wykładanie podstaw inżynierii elektrycznej, w ramach owych wykładów ja sam miałem m.in. okazję aby poznać dokładnie teorię "energii słonecznej" - czyli teorię na temat podstawowych podzespołów i działania systemów do generowania elektryczności ze światła słonecznego. To mi uświadomiło, że w przeciwieństwie do "urządzeń darmowej energii", których technologia musi dopiero być wypracowana, "energia słoneczna" ma już istniejącą technologię, która jest dobrze już rozpracowana i gotowa do natychmiastowego użycia. Z czasów młodości pozostał mi też nawyk, że cokolwiek zainteresuje i przekona mnie teoretycznie, zawsze potem usiłuję to zrealizować i poznać praktycznie. Chodzi bowiem o to, że dokładne poznanie teorii czegoś stanowi tylko małą cząstkę wiedzy jaka się w tym kryje. Aby zaś poznać resztę tej wiedzy, trzeba to coś zrealizować praktycznie. Z tego powodu, tamto teoretyczne poznanie technologii "energii słonecznej" zaindukowało we mnie potrzebę, abym osobiście zbudował sobie niewielki system do domowego generowania elektryczności z energii słonecznej. Niestety, aby przetrwać w dzisiejszym świecie, aż do 2012 roku zmuszony byłem prowadzić życie koczownicze. Nie miałem więc domu ani mieszkania - czyli miejsca gdzie mógłbym urzeczywistnić ten zamiar. Własne mieszkanie (z niewielkim ogródkiem o wymiarach 6x12 metrów) zakupiłem sobie dopiero w lutym 2012 roku. Natychmiast więc po tym zakupie podjąłem w okolicznych sklepach intensywne poszukiwania podzespołów wymaganych do zestawienia takiego systemu "energii słonecznej". Począwszy jednak od marca 2014 roku, poszukiwania te zmuszony byłem przerwać na ponad półroczny okres czasu, ponieważ całą moją uwagę, energię i czas zaabsorbowały wówczas sprawy opisywane na stronie o nazwie pajak_do_sejmu_2014.htm.
       Kiedy począwszy od lutego 2012 roku podjąłem poszukiwania tych podzespołów, już wkrótce odkryłem, że najważniejszego z nich, tj. panelu z ogniwami fotowoltaicznymi, NIE daje się znaleźć w żadnym z nowozelandzkich sklepów do jakich zdołałem dotrzeć. Podobna sytuacja istnieje też zresztą i z innymi powszechnie poszukiwanymi częściami i podzespołami, jakich także w Nowej Zelandii NIE daje się zakupić. Ich przykładami mogą być podzespoły omówione w (1) z punktu #D5 strony o nazwie pajak_do_sejmu_2014.htm, Wyjaśnienia szeptane w NZ na temat powodów owej niemożności zakupu w sklepach NZ najbardziej istotnych części i podzespołów stwierdzają, że szefowie lukratywnych biznesów, które zarabiają krocie na instalowaniu tych podzespołów, po prostu dogadali się ze swymi szkolnymi kolegami lub krewnymi, którzy mają wpływy w najważniejszych sieciach sklepowych NZ, aby owe sklepy NIE sprzedawały takich najbardziej kluczowych części i podzespołów. Wszakże NZ ma tylko 2 stopnie oddzielenia (związku znajomościowego) pomiędzy ludźmi. Ten więc kto zechce, może w niej ogromnie łatwo znaleźć osobę z grona swoich znajomych lub kolegów szkolnych, która to osoba zajmuje jakieś ważne stanowisko w wybranej sieci sklepowej. Wszakże w takim 2-stopniowym społeczeństwie, praktycznie każdy jego obywatel zna kogoś, kto już pracuje na ważnym stanowisku w tej sieci. Oczywiście, ta sytuacja NIE ma miejsca np. w 5-stopniowych Chinach, gdzie każdy znałby kogoś, kto znałby kogoś, kto znałby kogoś, itp., zaś dopiero 5-ta osoba w owym łańcuchu znałaby kogoś na poszukiwanym stanowisku. Na bazie więc podobieństwa opisanego powyżej. zmuszony byłem sobie dopowiedzieć, że moja niemożność zakupu w NZ panelu z ogniwami fotowoltaicznymi wynikała z faktu, że w NZ istnieje już sporo firm jakie dosyć dobrze zarabiają instalując te panele na domach co bogatszych mieszkańców. W niemal nieustannie wstrząsanej kataklizmami Nowej Zelandii istnieje zaś spore zainteresowanie w posiadaniu odpornego na kataklizmy systemu generacji elektryczności z energii słonecznej. Aby więc spróbować jakoś obejść naokoło tą nabywczą przeszkodę, kiedy w maju 2014 roku wyjechałem na wakacje do kraju, o którym wiem iż panele słoneczne są w nim produkowane, wówczas tam też podjąłem poszukiwania czy NIE dałoby się u nich kupić takiego panelu z ogniwami fotowoltaicznymi, poczym przywieźć ten panel do NZ w mojej drodze powrotnej. Okazało się jednak, że na przekór iż ich fabryki produkują takie panele, także i tam paneli tych NIE można zakupić, a jedynie można tam zamówić ich zainstalowanie na dachu swego domu przez firmę monopolizującą tam dostawy sieciowej elektryczności. Z kolei owa firma instaluje tam tylko systemy bezakumulatorowe (tj. te opisywane w punktach #A1, #A2, #B5 i #F3 niniejszej strony) - jakie wcale NIE mają służyć dobru swych właścicieli, a głównie są budowane aby niemoralnie uzależniać wszystkich właścicieli takich systemów słonecznych od owej firmy elektryczności sieciowej. Najtańszy też z systemów słonecznych instalowanych tam przez ów monopol sieciowej elektryczności kosztuje tam aż tyle, co odpowiednik ceny zakupu relatywnie nowoczesnego małego mieszkania.
       W końcu przez jakiś szczęśliwy zbieg okoliczności, w połowie października 2014 roku zdołałem jednak w swoich poszukiwaniach przypadkowo natrafić na sklep w NZ, który miał na sprzedaż panele ogniw fotowoltaicznych. Co ciekawsze, sklep ten okazał się być niedaleko od mojego mieszkania - co ułatwiało mi przetransportowanie do domu kupionego panela. Prawdopodobnie też jedynym powodem dla którego miał on te panele, było że sklep ów istnieje jedynie od listopada 2013 roku, czyli w chwili kiedy go znalazłem istniał on jedynie od 11 miesięcy. Stąd NZ firmy które żyją z lukratywnego instalowania tych paneli zapewne NIE zdążyły jeszcze się "dogadać" z jego właścicielami czy kierownictwem, aby ci zaprzestali sprzedaży owych paneli. (W tym przypadku takie ich "dogadanie się" trudnym też czyni fakt, że właścicielami owego sklepu są Australijczycy, a NIE Nowozelandczycy.) Oczywiście po odkryciu gdzie mogę nabyć wymagany panel, natychmiast go kupiłem - stąd zaś się wzięła niniejsza strona.
       W powyższej historii rzuca się w oczy aż kilka faktów. Najważniejszy z nich ujawnia, że planeta Ziemia, a stąd i cała ludzkość, jest wyniszczana ludzką zachłannością - o czym piszę znacznie szerzej już w następnej "części #T". Wszakże to właśnie ludzka chciwość na pieniądze powoduje, że praktycznie wszystko co niszczy naszą planetę i wykańcza ludzi, NIE może być zastąpione czymś znacznie lepszym i nieniszczącym co już istnieje, ponieważ ktoś kto zarabia na tym wyniszczaniu utraciłby swoje zyski. Kolejny istotny fakt ujawnia, że jeśli w jakiś moralnie poprawny projekt włoży się wystarczającą ilość swego wysiłku i funduszy, wówczas zawsze w końcowym efekcie projekt ten daje się urzeczywistnić. Tyle tylko, że (niestety) nadmiernie często ludzka niemoralność stwarza na Ziemi sytuację, iż końcowy efekt urzeczywistnienia moralnie poprawnego projektu NIE pozwala aby zwróciły się nam ilości wysiłku i pieniędzy jakie musieliśmy włożyć w dany projekt aby doprowadzić go do końca. Innymi słowy, kiedy zdecydujemy się wypełnić nasz moralny obowiązek uczynienia tego o czym wiemy, że służy to dobru natury i/lub innych ludzi, wówczas musimy się liczyć z sytuacją, że ani nasz wysiłek ani też nasz wkład finansowy kiedykolwiek nam się zwrócą. Niemniej, na przekór tego, podejmowanie takich działań ciągle jest warte zachodu choćby jedynie po to, aby potem nie mieć problemów kiedy zobaczy się własne odbicie w lustrze.


Część #T: Szukajmy mądrości i odwagi aby zrozumieć i starać się poprawić sytuację obecnej cywilizacji ludzkiej, która odniosła sukces w popełnieniu samobójstwa, oraz która od 11 września 2001 roku stopniowo umiera:

       (Odnotuj, że niniejsza "część #T" tej strony została dodana do niej dopiero w październiku 2015 roku, tj. kiedy pisanie niemal całej jej reszty było już ukończone. Dlatego obecna "część #U" tej strony do niedawna była oznaczana jako "część #T" - zaś np. obecny punkt #U1 jest faktycznie byłym punktem #T1.)


#T1. Co kryje się za stwierdzeniem, że "w dniu 11 września 2001 roku cała nasza cywilizacja przekroczyła już 'punkt braku powrotu' w swych wysiłkach popełnienia samobójstwa, zaś obecnie stopniowo umiera":

Motto: "Zważajmy na kary za seryjnie popełniane niemoralności - wszakże odbierając nieodracalnie (trwale) wszelkie korzyści jakie wyniknęły z popełniania tych niemoralności, kary te notorycznie niemoralnym intelektom (takim jak m.in. cała nasza dzisiejsza cywilizacja) potrafią całkowicie odebrać ich zdolność do przeżycia."

       W języku angielskim istnieje owo zgrabne wyrażenie "point of NO return" - które jednak NIE posiada dokładnego polskojęzycznego odpowiednika. Wprawdzie można je tłumaczyć na język polski jako np. "punkt braku powrotu", jednak takie jego tłumaczenie NIE oddaje bogactwa znaczeniowego, które pod nim się kryje. Dlatego zapewne znacznie korzystniej jest wyjaśnić na jakimś przykładzie, co dokładnie ów "point of NO return" oznacza. Rozważmy więc w tym celu przykład nowoczesnego lotniska, na jakim startuje dzisiejszy ciężki samolot (np. pasażerski). Lotnisko to ma skończoną długość, samolot musi się więc wzbić w powietrze przed końcem jego pasa startowego - w przeciwnym wypadku samolot się rozbije, zaś lecącym nim ludziom grozi śmierć. Aby jednak się wzbić w powietrze, ów samolot musi osiągnąć na pasie startowym określoną szybkość - tak aby jego skrzydła "załapały siłę nośną". Przy każdej zaś jego szybkości istnieje określona długość pasa startowego jaka jest konieczna dla wyhamowania samolotu. Gdyby więc samolot startował, jednak w trakcie owego startowania jego pilot się zorientował, że z jakichś powodów przed końcem pasa startowego NIE zdoła osiągnąć szybkości wymaganej do wzbicia się w powietrze, wówczas jest w stanie zahamować i zawrócić (aby ponownie spróbować swego zastartowania) tylko w przypadku, jeśli pilot zacznie hamowanie przed punktem od którego długość pozostałej części pasa startowego przekracza długość jego hamowania. Na każdym lotnisku istnieje więc taki punkt, który można właśnie nazwać "punktem braku powrotu", po przekroczeniu którego zabraknie już samolotowi wystarczającej długości pasa startowego aby samolot mógł na nim zahamować. Jeśli więc przed osiągnięciem owego punktu braku powrotu dany samolot NIE uzyska wymaganej prędkości ani NIE rozpocznie swego hamowania, wówczas jego rozbicie z powodu zabraknięcia mu pasa startowego staje się już nieuniknione.
       W punkcie #E2 swej strony o nazwie totalizm_pl.htm oraz w punktach #B2 do #B2.3 swej innej strony mozajski.htm, wyjaśniłem że z punktu widzenia kryteriów moralności istnieją dwa rodzaje tzw. "intelektów", mianowicie "intelekt indywidualny" (czyli pojedyńczy człowiek), oraz "intelekt grupowy" (czyli np. rodzina, fabryka, miasto, naród, państwo, czy też cała nasza cywilizacja). Oba te rodzaje intelektów mają zdolność do prowadzenia swego niezależnego życia. Oba też z nich muszą tak samo sumiennie wypełniać wymogi moralne nałożone na nas przez Boga - w przeciwnym wypadku są surowo przez Boga karane za łamanie boskich nakazów i praw. Interesującą ciekawostką "punktu braku powrotu" (tj. w/w "point of NO return") jest, że jeśli przeanalizować ateistyczną filozofię dzisiejszej oficjalnej nauki ziemskiej, wówczas zgodnie z kanonami owej filozofii "intelekty grupowe" NIE mają swego "punktu braku powrotu". Odnotuj przy tym, że dzisiejsza oficjalna nauka wcale jednak publicznie NIE obwieszcza faktu, że zgodnie z jej kanonami "intelekty grupowe" NIE mają swego "punktu braku powrotu". Jednak ów fakt daje się wydedukować z jej kanonów. Ponadto, oficjalna nauka postępuje zgodnie z tym co ów fakt jej implikuje. Przykładowo nauka ta NIE nakazuje natychmiastowego zaprzestania użycia wszelkich pestycydów oraz telefonów komórkowych (chociaż nakaz taki już dawno temu miała obowiązek oficjalnie wydać), aby w ten sposób uratować pszczoły przed wymarciem, czy np. NIE nakazuje aby nasza cywilizacja pilnie i na wszelkie możliwe sposoby szukała nowych metod generowania energii (wręcz przeciwnie, oficjalna nauka zachęca do używania pestycydów i telefonów komórkowych, ponieważ czerpie z nich znaczne korzyści, jednocześnie też zabrania i blokuje poszukiwania nowych źródeł energii tam gdzie już wiadomo, że źródła te się kryją, ponieważ sukces w tych poszukiwaniach by podważył wiarygodność najbardziej podstawowych doktryn dzisiejszej nauki - po więcej informacji patrz moja strona free_energy_pl.htm, strona eco_cars_pl.htm, albo strona telekinetyka.htm). Innymi słowy, zgodnie z kanonami filozofii dzisiejszej ateistycznej nauki ziemskiej, "intelekty grupowe" NIE mogą ulegać zniszczeniu tylko ponieważ np. czegoś im zabrakło. Filozofia owej nauki implikuje bowiem, że w przypadku zabraknięcia czegoś absolutnie niezbędnego do przeżycia, dany intelekt grupowy zawsze ma możność znalezienia czegoś innego co zastąpi owe brakujące dobro. Tymczasem z codziennego życia już wiemy, że to co implikuje owa filozofia oficjalnej nauki wcale NIE jest prawdą - wszakże wiele intelektów grupowych z całą pewnością ulega zniszczeniu właśnie z powodu zabraknięcia im czegoś absolutnie niezbędnego do przeżycia, np. pieniędzy, surowców, zapotrzebowania na ich dobra, efektywnych rządów, zatrudnienia i zarobków, itp. - np. rozważ losy wielu dzisiejszych państw, które się rozpadają i umierają tylko ponieważ ich obywatele się buntują z powodu braku pracy i zarobków. W tym miejscu odnotuj także to co na temat śmierci lub zniszczenia "intelektów grupowych" wyjaśniam w punkcie #N2 swej strony o nazwie pajak_na_prezydenta_2020.htm - mianowicie, że ich śmierć niekoniecznie oznacza fizykalne zniszczenie i zanik, a czasami może polegać jedynie na całkowitej zmianie zasad na jakich one istnieją i operują. (Np. śmierć komunistycznej Polski nastąpiła z chwilą narodzenia się w jej miejsce obecnej trzeciej RP - tj. w chwili swej śmierci uprzedni intelekt grupowy jakim jest Polska fizykalnie NIE zaniknął ani NIE uległ całkowitemu zniszczeniu, a jedynie drastycznie i całkowicie zmienił zasady na jakich nowo wówczas narodzona RP zaczęła istnieć i operować, oraz pozbył się ludzi którzy narzucali mu uprzedni sposób operowania.) Oczywiście, taka zmiana zasad istnienia i działania praktycznie musi też oznaczać, że niektóre "intelekty indywidualne" (tj. niektóre indywidualne osoby), jakie były nieodzowne dla istnienia i operowania umierającego intelektu grupowego, też muszą umrzeć lub zostać wymienione na inne. To dlatego śmierć uprzedniej Libii oznaczała też śmierć Muammar'a Kaddafi, zaś śmierć uprzedniego Iraku oznaczała też śmierć Saddam'a Hussein.
       Badania prowadzone w zgodzie z odmiennym podejściem filozoficznym nowej tzw. "totaliztycznej nauki" (tj. tej nowej nauki jaka została dokładniej opisana w punktach #C1 do #C6 mojej strony o nazwie telekinetyka.htm), ujawniają skąd się bierze owa rozbieżność tego co dzieje się w faktycznym życiu, oraz tego co w sprawie "punktu braku powrotu" implikują kanony filozofii starej oficjalnej nauki ziemskiej. Mianowicie, jak wiadomo, kanony filozofii starej oficjalnej nauki ateistycznej zostały stworzone dla założenia, że Boga NIE ma, a stąd mają one zastosowanie tylko do świata pozbawionego Boga. Tymczasem my żyjemy w świecie rządzonym żelazną ręką przez wszystko-wiedzącego Boga. Zaś w świecie rządzonym przez Boga "punkty braku powrotu" faktycznie istnieją dla wszelkich możliwych intelektów, w tym dla wszystkich intelektów grupowych, ponieważ formują je kary Boga za seryjnie popełniane niemoralności - które to kary polegają na nieodwracalnym (trwałym) odbieraniu korzyci jakie miały wynikać z owych niemoralności (po szerszy opis tych nieodwracalnych kar Boga patrz punkt #N2 z mojej strony o nazwie pajak_na_prezydenta_2020.htm). Oczywiście, faktyczne istnienie owego "punktu braku powrotu" jest też potwierdzane obszernym materiałem dowodowym - jakiego najlepszym przykładem są celowo przemilczane i ukrywane przez dzisiejszą oficjalną naukę liczne dowody na zaistnienie bibilijnego "wielkiego potopu" (np. dowody w postaci skamieniałych kłód drzew jakie są zorientowane pionowo i przenikają aż przez kilka kolejnych warstw geologicznych - każda z których to warstw według twierdzeń oficjalnej nauki jakoby musiała się osadzać przez okres wielu milionów lat, podczas gdy długość życia owych kłód drzew przenikających przez te wszystkie warstwy typowo NIE mogła przekraczać tysiąca lat). Odnotuj tu bowiem, że np. data wydanego przez Boga nakazu aby Noe zbudował swoją arkę, była właśnie jednym z takich "punktów braku powrotu" dla całej ówczesnej ludzkości. Z kolei fakt istnienia takich "punktów braku powrotu" wnosi dla nas wiele ważkich konsekwencji. Przykładowo istnienie tych punktów ujawnia, że data 11 września 2001 roku stanowi właśnie moment przekroczenia przez całą naszą dzisiejszą cywilizację kolejnego z takich "punktów braku powrotu", a stąd że właśnie teraz cała nasza obecna cywilizacja, traktowana jako "intelekt grupowy", znajduje się w trakcie stopniowego umierania. (Przełomowe znaczenie daty 11 września 2001 roku jako początka obecnej śmiercionośnej epoki "neo-średniowiecza" wyjaśnione zostało szerzej w punkcie #K1 oraz w "tabeli #K1" ze strony o nazwie tapanui_pl.htm.) Ponadto istnienie tego "punktu braku powrotu" dodatkowo potwierdza także ów fakt, iż my wcale NIE żyjemy w świecie pozbawionym Boga (tak jak kłamliwie usiłuje nam to wmówić dzisiejsza oficjalna nauka), a losy całej naszej cywilizacji są z żelazną ręką rządzone przez wszech-wiedzącego Boga. (Po liczne dowody na istnienie Boga patrz np. moje strony o nazwach god_proof_pl.htm, god_pl.htm, czy changelings_pl.htm.)


#T2. Tak więc oto, na przekór (i właśnie z powodu) posiadania owych doskonale opłacanych zawodowych naukowców i polityków, nasza cywilizacja ciągle zdołała popełnić samobójstwo i obecnie zwolna umiera na naszych oczach:

Motto: "Gro dzisiejszych ludzi słucha tzw. 'głosu rozsądku' tylko jeśli do tego słuchania przymusiły ich okoliczności w jakich się znaleźli" (tj. gro to postępuje według podstawowej zasady filozofii pasozytnictwa stwierdzającej "czyń tylko to do czynienia czego zostałeś jakoś przymuszony").

       Ludzkość otrzymywała wystarczająco dużo ostrzeżeń, że jeśli NIE zmieni swoich postępowań, wówczas nadejdzie kataklizm. Wszakże ostrzeżenia takie zawarte są w przepowiedniach z Biblii. Od wieków ostrzegała nas też mądrość ludowa - np. patrz punkty #H1 do #H3 z mojej strony o nazwie przepowiednie.htm. Wielu mądrych ludzi powtarzało podobne ostrzeżenia już od około połowy XX wieku. Ostatnio zaś ostrzega nas nawet sama natura - po przykłady patrz punkt #C5.1 na mojej stronie o nazwie newzealand_pl.htm, czy punkt #N2 na mojej stronie o nazwie pajak_na_prezydenta_2020.htm. Wszystko to jednak na darmo. W dniu 11 września 2001 roku ludzkość podjęła działania jakie przeniosły ją poza ów progowy punkt w jej historii, jaki po angielsku nosi omawianą powyżej wymowną nazwę "the point of NO return" (co na język polski możnaby tłumaczyć jako "punkt od którego NIE ma już powrotu", lub w skrócie "punkt braku powrotu"). Działania te w praktyce były odpowiednikiem popełnienia samobójstwa przez całą dotychczasową ludzkość. Począwszy więc od owej daty 11 września 2001 roku cała nasza cywilizacja zwolna umiera i to na naszych oczach. Tymczasem życie w umierającej cywlizacji generuje sporo "uciech" i problemów, jakich uprzednio nikt z ludzi NIE był zmuszony doświadczać. Wszakże umierająca cywilizacja NIE tylko nakłada na nas wymóg, że aby samemu przeżyć, każdy z nas musi indywidualnie bronić się i uniezależniać od następstw niemoralnego działania zachłannych koncernów, polityków, decydentów, naukowców i wielu innych ludzi (w rodzaju działań opisywanych w poprzednich częściach niniejszej strony, np. w jej punktach #F3 i #B5), ale także stwarza sporo dodatkowych wymogów życiowych wynikających z utrudniających nasze codzienne życie następstw owego niemoralnego działania aż szeregu kolejnych pokoleń polityków, rządów, decydentów i naukowców. W punktach jakie teraz nastąpią będę więc starał się wyjaśnić i opisać NIE tylko "dlaczego" i "jak" ów "punkt braku powrotu" został przekroczony przez całą ludzkość, oraz jak się indywidualnie bronić przed następstwami tego przekroczenia, ale także postaram się opisać przykłady tych z owych "uciech", z jakimi obecna sytuacja umierającej ludzkości już mnie skonfrontowała, oraz wyjaśnić czytelnikowi na szeroko ujawniających się przykładach jak ja już się bronię przed ich niekorzystnymi następstwami. Wszakże jeśli owe "uciechy" i problemy już zdołały mnie dopaść, jest też wysokie prawdopodobieństwo, że dopadły one już (lub wkrótce dopadną) także i czytelnika tej strony. Przecież zgodnie z wyjaśnieniami filozofii totalizmu opisanymi w punktach #A2.8 i #E2 mojej strony o nazwie totalizm_pl.htm, każdy z nas ponosi osobistą odpowiedzialność za niemoralności, które popełnia jakikolwiek z "intelektów grupowych" do jakich się należy. A wszyscy należymy przecież do intelektu grupowego jakim jest cała nasza cywilizacja. Każdy więc z nas po upływie tzw. "czasu zwrotu" jest indywidualnie karany za wszelkie niemoralności popełniane przez całą naszą cywilizację dokładnie tak jak Bóg karze wspólników w popełnianiu tych niemoralności. Tymczasem w przypadku dotknięcia i czytelnika przez te same co mnie, lub przez podobne "uciechy" i problemy, czytelnik zapewne skorzystałby z poznania opisów jak ja usiłowałem je rozwiązywać lub przed nimi się bronić.


#T3. Na jakiejkolwiek tylko sprawie by NIE skupić swej uwagi, natychmiast rzuca się w oczy, jak odwrotnie do sposobu wymaganego przez Boga sprawa ta jest prowadzone przez dzisiejszych ludzi - za co oczywiście Bóg musi ludzi tych surowo karać:

       Aż na całym szeregu swych stron internetowych i publikacji, przykładowo w punkcie #N2 swej strony o nazwie pajak_na_prezydenta_2020.htm, czy w punktach #B2 do #B2.3 innej strony o nazwie mozajski.htm, wyjaśniłem i udokumentowałem materiałem dowodowym, że Bóg nałożył na ludzi zestaw ścisłych wymagań (jakie ja nazywam "moralnością" lub "kryteriami moralnymi") wyjaśniających jak ludzie ci mają żyć, z żelazną też konsekwencją Bóg karze każde ludzkie odstępstwo od owych wymagań. Wymagania te Bóg udostępnił ludziom pisemnie w formie treści Biblii, a ponadto każdej osobie podpowiada je także w podszeptach jej organu sumienia, zaś począwszy od 1985 roku pozwala mi abym dodatkowo wyjaśniał je naukowymi ustaleniami filozofii totalizmu oraz treścią teorii wszystkiego zwanej Konceptem Dipolarnej Grawitacji.
       Niestety, pomimo tego, począwszy od czasów wdrożenia telewizji do naszego codziennego życia, ludzie coraz bardziej odchodzą od tych boskich wymagań. Do chwili obecnej odejście to stało się aż tak znaczące, że niemal jako reguła dzisiejsi ludzie postępują niemal dokładnie odwrotnie do tego co Bóg od nich wymaga. Przykładowo, w punkcie #J1 swej strony o nazwie pajak_do_sejmu_2014.htm przytoczyłem wyniki swej analizy postępowań dzisiejszych rządów, z jakiej wynika, że niemal wszystko co dzisiejsze rządy czynią lub decydują łamie sobą jakieś kryteria moralne. Innymi słowy, zamiast postępować dla ludzi, niemal wszystko co dzisiejsze rządy czynią lub decydują wymierzone jest przeciwko ludziom. Dla odmiany, w punkcie #G3 swej strony o nazwie przepowiednie.htm, w nieco żartobliwy sposób dokumentuję, że gdyby Jezus w dzisiejszych czasach pojawił się na Ziemi i starał się czynić to samo dobro, które czynił ponad 2000 lat temu, wówczas w praktycznie każdym swoim wzorcowo moralnie-poprawnym działaniu łamałby na najróżniejsze sposoby aż cały szereg obecnych ludzkich praw. W podobny sposób w punktach #F3 i #B5 niniejszej strony staram się uświadomić, że przeciwko ludzkiemu dobru działa też większość dzisiejszych koncernów - i to nawet tych, które z definicji mają służyć ludziom. Z kolei owe ludzkie postępowania jakie łamią sobą ostre kryteria moralności, ściągają na głowy ludzi kary Boga. Oczywiście, aby NIE zniszczyć u ludzi tzw. "wolnej woli", owe kary Boga są tak serwowane, że w każdą w nich zostają wpisane co najmniej aż trzy odmienne zestawy materiału dowodowego jaki pozwala aby zależnie od czyjegoś światopoglądu dana kara mogła być wyjaśniana na co najmniej 3 odmienne sposoby - po szczegóły patrz punkt #C2 z mojej strony o nazwie tornado_pl.htm. Bez względu na to jednak, jak te kary Boga ktoś by NIE wyjaśniał, ciągle tak samo znacząco utrudniają one coraz bardziej nasze codzienne życie. Z czasem poziom ich utrudnienia aż tak narośnie, że życie jakie ludzie znali dotychczas przestanie być możliwe. W owym więc już wkrótce nadchodzącym czasie, przy życiu przetrwają tylko ci nieliczni, którzy zdobędą się na motywację i zdołają się adoptować do kataklizmicznych warunków życia na Ziemi.


#T4. Poznajmy więc łańcuch przyczynowo-skutkowy jaki spowodował, że cała nasza obecna cywilizacja w dniu 11 września 2001 roku przekroczyła ów "punkt braku powrotu":

Motto: "Istnienie wyborów NIE zwiastuje faktycznej demokracji, tak jak istnienie rządu NIE dowodzi wzrostu i dobra narodu, ani jak istnienie uniwersytetów NIE gwarantuje faktycznej edukacji. Tylko sytuacja, że jakiś zwykły obywatel kraju NIE mający poparcia od kogoś już włączonego do rządzących tym krajem, zdołał wystawić swoją kandydaturę do wyborów i zostać wybranym, jest dowodem na prawdziwą demokrację, podobnie jak wzrost moralności narodu jest dowodem jego wzrostu i dobra, zaś jak dostępność obywateli kraju do każdego źródła prawdy, jest też dowodem faktycznej edukacji." (Esencja strony pajak_na_prezydenta_2015.htm, oraz strony pajak_na_prezydenta_2020.htm.)

       Opisane w poprzednim punkcie stopniowe nabywanie (począwszy od czasu upowszechnienia się telewizji) zwyczaju i tradycji, że przywódcy, decydenci, naukowcy oraz najróżniejsi inni ludzie seryjne łamią coraz więcej kryteriów moralnych jedynie w celu zaspokajania własnej zachłanności szybkim oraz łatwym uzyskiwaniem najróżniejszych korzyści, zaczęło ściągać na głowę całej ludzkości coraz surowsze kary od Boga. Tymczasem w wymierzaniu tych kar Bóg stosuje m.in. zasadę opisywaną szerzej w punkcie #N2 mojej strony o nazwie pajak_na_prezydenta_2020.htm. Mianowicie zasadę, że karami za powtarzalne niemoralności popełniane w sposób seryjny, są nieodwracalne (trwałe) pozbawienia danego intelektu korzyści jakie miały wynikać z owych seryjnych niemoralności. Z kolei nieodwracalność (trwałość) owej eliminacji korzyści oznacza, że pozostaje ona w mocy aż do śmierci intelektu, który popełnił daną niemoralność. Ponieważ zaś od czasu upowszechnienia się telewizji nasza cywilizacja jako całość zaczęła popełniać seryjnie coraz to większą liczbę niemoralności, w określonym punkcie naszej historii owe seryjne niemoralności praktycznie objęły sobą każdy aspekt życia naszej cywilizacji. Owym przełomowym punktem okazuje się być data 11 września 2001 roku. Ponieważ zaś za każdą z tych seryjnych niemoralności, po tzw. "czasie zwrotu" nasza cywilizacja otrzyma nieodwracalną (trwałą) karę jaka będzie ją trapiła aż do chwili zakończenia jej życia, faktyczne objęcie tymi karami każdego aspektu życia ludzkości praktycznie oznacza, że z chwilą kiedy dopełnią się "czasy zwrotu" wszystkich tych kar, ludzkość jako cały "intelekt grupowy" NIE będzie w stanie utrzymać się już przy życiu i musi umrzeć. (Pojęcie "czasu zwrotu" wyjaśnione jest szerzej m.in. w punktach #C4.2 i #A4 ze strony o nazwie morals_pl.htm.) Oczywiście, kiedy cały "intelekt grupowy" stanowiący ludzkość będzie umierał, wówczas wielu indywidualnych ludzi, którzy obciążeni zostaną osobistą odpowiedzialnością za niemoralności jakie popełniła cała ludzkość, też będzie musiało umrzeć. (Odnotuj z wyjaśnień punktów #A2.8 i #E2 mojej strony o nazwie totalizm_pl.htm, że osobistą odpowiedzialnością za niemoralności popełniane przez intelekt grupowy do jakiego się należy, jest obciążany każdy indywidualny uczestnik tego intelektu, który jest świadomy iż owe niemoralności zostają popełnione, jednak który pozostaje wobec nich bierny i faktycznie NIE czyni niczego aby usiłować niemoralności te powstrzymywać lub naprawiać ich następstwa.)
       Oczywiście, czytając powyższy opis łańcucha przyczynowo-skutkowego jaki spowodował, że cała nasza obecna cywilizacja w dniu 11 września 2001 roku przekroczyła ów "punkt braku powrotu" i obecnie stopniowo umiera, natychmiast nasuwa się pytanie: "dlaczego cała ludzkość NIE zdobywa się na wysiłek aby przerwać i zastopować ten łańcuch?". Odpowiedź jest prosta: kombinacja pasywności (tej opisywanej w punkcie #N2 strony pajak_na_prezydenta_2020.htm), z zachłannością, żądzą władzy, wygodnictwem, oraz ignorancją. Kombinacja ta powoduje, że każda instytucja jaka NIE dokonuje nieustannego samodoskonalenia, z upływem czasu ulega aż tak znacznemu skorumpowaniu, że zaczyna postępować dokładnie odwrotnie do celów w służeniu jakim oryginalnie została powołana. Wszakże działanie najważniejszego mechanizmu moralnego, jakim jest "dynamicznie cofające" pole moralne, jest tak zaprogramowane, że zawsze i we wszystko należy wkładać nieustający wysiłek i pracę NIE tylko kiedy chce się wywindować wyżej w górę, ale nawet jeśli chce się jedynie utrzymać na tym samym miejscu i w tej samej pozycji - co wyjaśniam dokładniej w punktach #C4.2 i #D5 swej strony morals_pl.htm. W rezultacie np. ja NIE znam już rządu jakiegoś demokratycznego kraju, który NIE nawprowadzałby już u siebie takich praw i przepisów, oraz takiego systemu wyborczego, że faktyczną szansę zostania wybranym do rządu lub do sejmu otrzymują w nim jedynie indywidua, które zostały wytypowane do stanięcia do wyborów przez osobę lub przez partię polityczną już włączoną do władz owego kraju. Stąd zaczynając np. poszukiwania od czasu ostatniej zmiany w prawach wyborczych i w systemie wyborczym, w żadnym z krajów nazywających obecnie siebie demokracjami, NIE potrafię już znaleźć nawet jednej osoby, która wybrana byłaby do rządu lub do sejmu, bez zostania uprzednio wytypowaną do wyborów przez osobę lub przez partię politycznej, która już ma swą obecność w rządzie lub w parlamencie danego kraju. A NIE daje się wykazać, że w krajach tych NIE istnieją "niezależni" kandydaci, którzy posiadają wymaganą wiedzę, doświadczenia i intencje, jakie pozwalałyby im służyć swemu narodowi znacznie lepiej niż osoby aktualnie już włączone do grona rządzących. (Innymi słowy, sytuacja w dzisiejszych demokracjach wygląda już identycznie, jak sytuacja w autokratycznych dyktaturach - które też przeprowadzają wybory, tyle że z góry wskazują narodowi, jakiego "przytakiwacza" decyzji danego rządu lub partii będzie mu wolno wybrać.) Podobnie jest z dzisiejszymi rządami krajów. W całym dzisiejszym świecie także nie znam rządu, który NIE podejmowałby rosnącej liczby decyzji i działań, które spełniają definicje niemoralności i skorumpowania - podczas gdy standard życia jego ludności nieustannie spada. Z kolei np. nasza oficjalna nauka namnożyła u siebie już tyle i takich tradycji oraz zasad postępowania, że opublikowanie jakiejkolwiek naukowej prawdy lub odkrycia może zostać dokonane tylko pod warunkiem, że prawda ta lub odkrycie NIE zaprzecza aktualnie wyznawanym doktrynom naukowym (nawet jeśli powszechnie już wiadomo, że doktryny te stwierdzają nieprawdę). To zaś w oczywisty sposób ogranicza dostęp ludzi do prawdy. (Dla przykładu, nauka powprowadzała już takie tradycje i zasady, że pomimo moich nieustających wysiłków, opublikowanie teorii wszystkiego zwanej Konceptem Dipolarnej Grawitacji NIE było możliwe w żadnym czasopiśmie naukowym ani w referatach żadnej konferencji naukowej, zaś nawet dzisiaj moje strony internetowe i publikacje nadal są sabotażowane w internecie i dyskryminowane przez wyszukiwarki - chociaż w tym co ja upowszechniam nikt NIE potrafi wykazać błędów rozumowania ani sprzeczności z manifestacjami otaczającej nas rzeczywistosci.) Oczywiście, wszelkie inne istotne instytucje dzisiejszego świata, też prawdopodobnie znajdują się już na podobnym poziomie zaawansowania swej niemoralności i skorumpowania, jak wymienione powyżej przykłady instytucji demokracji, podejmowania decyzji rządowych, oraz nauki i edukacji. W sytuacji zaś, kiedy aż tak powszechne łamanie kryteriów moralnych i tak rozległe skorumpowanie paraliżują już samo-udoskonalające działania praktycznie każdej co bardziej istotnej instytucji naszej dzisiejszej cywilizacji, w tym nawet instytucji tak istotnych dla naszej cywilizacji jak wszystkie dzisiejsze demokracje, rządy i cała nasza oficjalna nauka oraz edukacja, podjęcie przez ową cywilizację wysiłku aby zastopować nadchodzenie jej śmierci staje się już niemożliwe. Cywilizacja ta więc nieodwołalnie już zmierza ku własnej śmierci, zaś w jej miejsce z wielkim bółem i ogromnymi ofiarami musi dopiero się narodzić następna cywilizacja - jaka będzie istniała i działała już na odmiennych zasadach.


#T5. Co więc daje się przewidzieć już obecnie o dalszych losach naszej cywilizacji, po tym jak w dniu 11 września 2001 roku przekroczyła ona ów "punkt braku powrotu":

Motto: "Począwszy od daty gdy dany intelekt przekracza 'punkt braku powrotu', dla niego wydarzenia zawsze toczą się już tylko w jednym kierunku - tj. zawsze tylko ku coraz gorszym."

       Z treści "tabeli #K1" wyjaśnionej i pokazanej w punkcie #K1 mojej strony o nazwie tapanui_pl.htm dosyć jednoznacznie wynika, że następna (piąta z kolei) era na Ziemi będzie już ostatnią erą śmiertelnej ludzkości. W czasie jej trwania wybrani reprezentanci ludzkości muszą więc doświadczyć wszystkiego co potem będzie wymagane w poprawnym działaniu nieśmiertelnej ludzkości z następnej (szóstej) ery. Przykładowo, musi poznać zasady błyskawicznego podróżowania przez przestrzeń kosmiczną (tj. zbudować i używać Magnokraft i Wehikuł Telekinetyczny), musi poznać i doświadczyć działanie czasu - wszakże wehikuł w Biblii nazywany "Nowym Jeruzalem" (w którym niesmiertelna ludzkość będzie poznawała i doświadczała fizyczny wszechświat) będzie właśnie Wehikułem Czasu - po szczegóły patrz punkt #J3 ze strony malbork.htm, itd., itp. Niestety, poznanie tego, czego znajomość jest wymagana od ludzkości z ostatniej (piątej) ery, NIE byłoby możliwe gdyby ludzkość utrzymywała wówczas obecną filozofię, dzisiejsze postawy, zachowania, itp. Dlatego, aby następna era mogła nadejść na Ziemię, wszyscy ci ludzie, którzy obecnie są nosicielami filozofii, poglądów, postaw, nastawień, zachowań, itp., dzisiaj panujących na Ziemi, przed nadejściem następnej ery muszą zostać wyeliminowani w wpływu na zasady na jakich cała ludzkość działa, oraz zastąpieni przez ludzi, którzy będą odpowiedniejsi dla następnej ery. Niestety, dla wielu dzisiejszych ludzi, których filozofie, poglądy, postawy, itp., okazują się już niemożliwe do zmienienia, owo ich zastąpienie przez innych ludzi praktycznie będzie oznaczało, że będą oni musieli umrzeć. Oczywiście, owo ich wymieranie, wcale NIE musi być spektakularne i wysoce tragiczne w każdym z przypadków (tj. takim do jakiego nas przyzwyczajają dzisiejsze pełne akcji filmy), a w niektórych przypadkach może mieć też formę np. umierania z powodu otyłości lub przejedzenia, albo umierania bowiem ktoś np. poślizgnął się na skórce od banana. Także dzisiejsze metody i zasady rządzenia będą musiały być zmienione - przykładowo dzisiejsze demokracje (które sprzyjają nabywaniu przez ludzi pasywności, obojętności, nieodpowiedzialności, itp.) będą musiały być pozastępowane przez rządy jednostek (tj. przez "zamordyzm", który sprzyja indukowaniu u ludzi aktywności, zainteresowania, odpowiedzialności, itp.) - jaki to proces stopniowego zastępowania demokracji przez rządy jednostek już widzimy jak się rozpoczął i pogłębia na Ziemi.
       Dodatkowe informacje o tym "co" oraz "jak" będzie się zmieniało w trakcie stopniowo nadchodzącego i pogłębiającego się umierania dzisiejszej ludzkości, czytelnik znajdzie m.in. w punktach #H3 i #H1 mojej strony o nazwie przepowiednie.htm, w punkie #K1 strony tapanui_pl.htm, w punkcie #N2 strony pajak_na_prezydenta_2020.htm, oraz w punktach #B2 do #B2.3 strony mozajski.htm.


#T6. Jak się bronić i przygotowywać do tego co już wkrótce nadejdzie wraz ze stadium agonalnym w procesie umierania naszej obecnej cywilizacji:

       Teoretycznie rzecz biorąc, obrona przed doznaniem losu przeznaczonego dla tych ludzi, którzy będą musieli wymrzeć wraz ze śmiercią obecnej cywilizacji ludzkiej, jest prosta. Wszakże w celu efektywnego wybronienia się przed śmiercią trzeba jedynie przekonać Boga, że nabyło się i już się wykazuje posiadanie wszelkich cech, jakie będą praktycznie potrzebne ludziom żyjącym w następnej (piątej) erze z w/w "tabeli #K1" na stronie tapanui_pl.htm.
       Praktycznie jednak owo udowodnienie swojej przydatności do następnej ery będzie trudne i pracochłonne. Wszakże będzie wymagało drastycznego przestawienia swojego sposobu myślenia, poglądów, nastawienia, wiedzy, sposobu działania, aktywności, itp. Przykładowo, trzeba będzie stać się aktywnym (zamiast obecnej pasywności), trzeba będzie wyrobić w sobie nawyk osobistego pokonywania trudności (zamiast, jak obecnie, pasywnie oczekiwać aż ktoś inny je pokona), trzeba będzie nauczyć się jak samemu się odróżnia to co faktycznie jest moralne, od tego co faktycznie jest niemoralne (zamiast, jak obecnie, wierzyć w opinie innych na ten temat) oraz nauczyć się jak w swoim własnym postępowaniu wdrażać czynienie wyłącznie tego co jest moralne, trzeba będzie poznać też podejście "a priori" do naukowego gromadzenia wiedzy, a NIE jedynie uznawać podejście "a posteriori" dzisiejszej oficjalnej nauki (owo podejście "a priori" najdokładniej opisałem w punktach #C1 do #C6 swej strony telekinetyka.htm), itd., itp.
       Jeśli więc czytelnik zechce już obecnie zacząć poznawać, co wiąże się z takim przestawieniem siebie na myślenie w kategoriach następnej (piątej) ery ludzkości, wówczas rekomendowałbym aby niezależnie od podjęcia systematycznego studiowania Biblii, czytelnik poznał także całą moją stronę o nazwie totalizm_pl.htm, oraz całą moją stronę o nazwie dipolar_gravity_pl.htm, a ponadto co najmniej punkt #N2 ze strony o nazwie pajak_na_prezydenta_2020.htm i punkty #C4.2 do #C4.7 ze strony o nazwie morals_pl.htm. Dla technicznie uzdolnionych osób korzystnym i wskazanym byłoby też poznanie stron o nazwach immortality_pl.htm, magnocraft_pl.htm, oraz propulsion_pl.htm.


#T7. Przykłady najbardziej reprezentacyjnych z walących się obecnie na ludzkość trwałych kar za seryjne łamanie kryteriów moralności, jakimi Bóg zmuszony jest już obecnie karać ludzkość trwałym odebraniem jej kolejnego czegoś, oraz jakie to kary ja osobiście też już doświadczam (podobnie jak każdy inny uczestnik obecnej ludzkości), zaś korygowanie następstw jakich już zmuszony zostałem podejmować:

Motto: "Czy 'wykoślawienia' (po angielsku 'mutilations') takie jak pojawianie się tatuaży w intymnych miejscach, kolczyków w nosie, języku, piersiach lub genitaliach, nabywanie smaku na dzisiejszą muzykę i na dziwaczne 'dzieła' obecnych artystów, itp., są manifestacjami mutowania się ludzkości - podobnie jak opisywane poniżej pojawienia się białych piór u czarnych kosów z NZ są ich oznaką mutowania się? Wszakże w średniowieczu to takie właśnie objawy towarzyszyły degeneracji ówczesnej ludzkości."

       Przeglądnijmy teraz przykłady najbardziej reprezentacyjnych (i ilustracyjnych) z walących się obecnie na ludzkość kar za seryjne łamanie kryteriów moralności, tj. kar jakie dla dzisiejszej ludzkości mają już nieodwracalny (trwały) charakter i stąd jakie już NIE ustąpią aż do śmierci obecnej cywilizacji ludzkiej. Oczywiście, tego typu kar ludzkość już obecnie otrzymuje znacznie więcej niż ich opisuję poniżej, zaś ich ilość coraz szybciej narasta - wszakże nasza cywilizacja popełniła już (i nadal popełnia) seryjne niemoralności w praktycznie każdym obszarze swego życia - po kilka innych przykładów podobnych kar patrz punkty #B2 do #B2.3 strony mozajski.htm, oraz inne moje opisy referowane w tamtych punktach. Niemniej tutaj ja opisuję jedynie niektóre z tych kar jakie dotychczas zaburzyły znacząco także i moje życie, a stąd przed jakich następstwami zmuszony byłem już znaleźć jakąś metodę obrony. Wszakże celem całej niniejszej "części #T" jest zainspirowanie czytelnika do aktywnych przemyśleń, poszukiwań, działania i obrony, zaś poniższe opisy mają jedynie wskazywać mu przykłady sposobów i metod na jakie ja sam staram się bronić przed następstwami owych trwałych kar. Oczywiście, poniższe opisy w przyszłości zapewne będą nadal poszerzane w miarę jak będę wypracowywał przykłady następnych metod obrony przed następstwami tych z owych nieodwracalnych (trwałych) kar, które mi osobiście najbardziej utrudniają życie - tyle, że wypracowanie (i wypróbowanie w praktyce oraz opisanie) metod obrony przed nimi zajmuje sporo czasu. Oto więc przykłady tych kar wraz z opisami jak ja staram się rozwiązywać i pokonywać utrudnienia życiowe przez nie wprowadzane:
       (1) Wyginięcie pszczół i konieczność ręcznego zapylania drzew owocowych i warzyw. O tym, że pszczoły znikają w zastraszającym tempie, ludzkość wie już od dawna. Od dawna też jest już nam wiadomym "dlaczego". Przykłady owego "dlaczego" wyjaśniam m.in. w punkcie #J1 swej strony o nazwie pajak_do_sejmu_2014.htm - gdzie opisuję niemoralne wdrożenia tzw. "pestycydów" do powszechnego użycia, a także wyjaśniam m.in. w punkcie #C5.1 swojej strony o nazwie newzealand_pl.htm - gdzie opisuję następstwa upartego używania przez naszą cywilizację zabójczych krótkich fal radiowych z naszych telefonów komórkowych. Wszakże owe krótkie fale radiowe m.in. rezonują w ciałkach pszczół (a także indukują raka u ludzi). Zamiast ich używania, ludzkość już mogłaby więc w celach komunikacyjnych używać zupełnie bezpieczne dla ludzi i dla fauny tzw. "fale telepatyczne". Wszakże urządzenia i zasady nadawania oraz odbioru owych bezpiecznych dla ludzi i fauny fal telepatycznych też są nam już znane. Niestety, zamiast je badać i rozwijać, oficjalna nauka ludzka ignoruje całą wiedzę na ich temat, podobnie jak ignoruje też moją teorię wszystkiego zwaną Konceptem Dipolarnej Grawitacji - która pozwoliła m.in. na odkrycie fal telepatycznych i na wyjaśnienie ich działania. Fale telepatyczne oraz urządzenia jakie je używają ja opisuję m.in. w punktach #E1 do #E3.2 z mojej strony o nazwie telepathy_pl.htm. Na przekór jednak posiadania wiedzy co pszczołom szkodzi oraz jak wyeliminować źródła owej szkodliwości, jak dotychczas ani cała ludzkość, ani jej utrzymująca lukratywny monopol oficjalna nauka, ani też nawet jej dzierżący potężną władzę politycy, NIE uczynili niczego aby problemowi temu zaradzić. W rezultacie, począwszy od około 2008 roku np. w pełnym ogródków i kwiatów miasteczku Petone, w którym ja mieszkam, przez całe lato typowo widuję zaledwie jedną lub z dwie pszczoły (a nadal pamiętam czasy, kiedy aż mrowiło się w nim od pszczół). Aż do 2012 roku ów chroniczny brak pszczół w Petone NIE dotykał mnie osobiście. Jednak w 2012 roku kupiłem dla siebie mieszkanie z maleńkim ogródkiem o wymiarach 12x6 metrów - zdjęcia fragmentów tego ogródka przytaczam m.in. na "Fot. #G1" i "Fot. #N1c" z niniejszej strony. W ogródku tym posadziłem kilka drzewek owocowych, oraz usiłuję sadzić niektóre warzywa (np. pomidory i słoneczniki). Jak jednak się okazuje, NIE ma ich kto zapylać, bowiem brak pszczół. Wiosną 2015 roku zdecydowałem się więc aby swoje drzewka owocowe zapylać ręcznie - od dawna wiem bowiem, że np. hodowcy pomidorów i owoców kiwi tak właśnie czynią. (Przykładowo, w odpowiedzi na niemoralne zniszczenie przez producentów owoców kiwi z NZ całej masy tych owoców jedynie po to aby podnieść ich ceny, Bóg spowodował, że podobno to właśnie zaimportowanie do NZ pyłku koniecznego dla zapylania kwiatów kiwi, jaki to pyłek sprowadzony został z kraju w którym panuje choroba PSA, spowodowało zniszczenie drzewek kiwi, a stąd i produkcji tych owoców, w większej części NZ - po szczegóły patrz punkt #D5 na mojej stronie o nazwie fruit_pl.htm.) Ja mam jednak z tym ręcznym zapylaniem swych drzew owocowych sporo problemów. Przykładowo, aby efektywnie przenosić pyłek z kwiatka na kwiatek, trzeba użyć właściwy rodzaj delikatnego pędzelka. Podczas swych wakacji w Kuala Lumpur w 2015 roku nabyłem więc dwa bardzo delikatne (i drogie) pędzelki używane przez Chińczyków do kaligrafii. Działają one doskonale, bowiem pyłek kwiatowy sam się przylepia do ich delikatnego naturalnego włosia. Jednak w swoim maleńkim ogródku posadziłem więcej niż dwa rodzaje drzewek owocowych. Przykładowo, już w nim rosną śliwki, brzoskwinie, czereśnie, wiśnie, gruszki, cytryny, pomarańcza, feijoa, orzechy, morwy, agrest, pożeczki, czarne jagody, oraz najróżniejsze winogrona. Aby zaś NIE marnować ich kwiatostanu, każdy rodzaj drzewek owocowych trzeba zapylać wyłącznie pyłkiem właściwym dla ich rodzaju. Potrzebuję więc co najmniej 10 takich pędzelków - każdy z których powinien być właściwej dla danych kwiatów średnicy. W NZ dokupiłem więc dodatkowo dwa zestawy miejscowych pędzelków dla malarzy. Niestety, zapewne mają one sztuczne włosie, bowiem zamiast przenosić pyłek kwiatowy, ich najeżone niewidzialnymi dla oczu haczykami włosy odrywają z kwiatów całe torebki pyłkowe. Na dodatek, w praktyce się okazało, że ręczne przenoszenie pyłku z kwiatka na kwiatek, to NIE lada robota - zważywszy iż nawet małe drzewka owocowe mają już setki kwiatków. Przenoszenie pyłku już w małych drzewkach zajmuje mi więc całe dni, a proces ten trzeba powtarzać każdego dnia aż przez jakiś tydzień czasu - mi NIE wiadomo wszakże kiedy warunki dla zapylenia danych kwiatów są właściwe. Gdy bowiem dowiem się czy zapylenie było właściwe, na poprawę sytuacji będzie już zbyt późno - jako że wszystkie kwiatki będą wówczas już przekwitnięte. Do tego dodaje się problem drzewek hybrydowych. Przykładowo, najsmaczniejsze gruszki dzisiejszych czasów, zwane "Doyenne du Comice", albo "DDC", NIE mogą być zapylone własnym pyłkiem, a musi się użyć pyłek z innych gruszek samo-pylnych. Dlatego w swym ogródku posadziłem aż dwie takie gruszki samo-pylne, tj. "Conference" oraz "Winter Nelis". Te jednak też stwarzają problemy, bowiem NIE bardzo chcą synchronizować moment swego kwitnięcia z datą kwitnięcia mojej "Doyenne du Comice". Podobnej "uciechy" dostarczają też hybrydowe czereśnie, przykładowo "Summit" (które też muszą być zapylane przez odmienne czereśnie samo-pylne, np. "Sam" albo "Lapins"), a także dostarczają wszelkie inne hybrydowe owoce. Innymi słowy, kiedy pszczoły całkowicie już wyginą, NIE bardzo widzę aby ludzie byli w stanie produkować owo przysłowiowe "jedno jabłko na dzień utrzymujące lekarza z daleka". To zaś oznacza dodatkową degenerację zdrowia, a co za tym idzie i śmierć, wielu dalszych ludzi - i to tylko z powodu braku dostępu do owoców. O powszechnym zaś głodzie spowodowanym brakami też wielu innych rodzajów żywności, jakich produkcja zależy od zapylania przez pszczoły, NIE będę tu już się rozpisywał. Jak w tej więc sytuacji respektować wysoce już skorumpowaną instytucję obecnej oficjalnej nauki ziemskiej za to do czego już doprowadziły całą naszą cywilizację jej monopol na wiedzę i edukację, jej zachłanność, oraz jej brak obstawania za prawdą.
       (2) Radioaktywne opady, oraz niebezpieczna dla życia radioaktywność coraz większej proporcji naszej żywności i jej potencjał powodowania mutacji. W punkcie #M1.1 swej strony o nazwie telekinetyka.htm, a także w punkcie #F2 jeszcze innej swej strony o nazwie cooking_pl.htm, wskazałem artykuł, w którym opublikowana była informacja, iż mięso dzikich świń z Niemiec jest już aż tak radioaktywne, że przestało się nadawać do spożycia i musi być niszczone. (Jeśli zaś tak sprawa się ma w Niemczech, niemal na pewno tak samo też wygląda sytuacja w wielu innych krajach – tyle jednak, że naukowcy lub przywódcy owych krajów są zbyt niedbali, leniwi, zakłamani albo niekompetentni aby zbadać i ujawnić co dzieje się w naturze ich krajów.) Radioaktywność jest też już wykrywana nawet w mleku kobiet-matek. Nic dziwnego, że w tej sytuacji ja NIE jestem w stanie znaleźć jakiegokolwiek sklepu, w którym jako osoba prywatna mógłbym nabyć dobrze wyskalowany instrument do pomiaru radioaktywności. (Wszakże zapewne gdyby każdy obywatel mógł swobodnie sobie mierzyć co się dzieje z radioaktywnością na Ziemi, wówczas rządy NIE mogłyby już bezproblemowo budować następnych reaktorów jądrowych ani bomb atomowych.) Niemniej instrument taki byłoby korzystnie posiadać, aby sprawdzać na bieżąco ile wynosi, czy też jak narasta, radioaktywność np. tego co się spożywa. Wszakże radioaktywność ta prawdopodobnie nieustannie rośnie. Przykładowo w Petone w jakim mieszkam, od jakichś 3 lat odnotowuję, że całkowicie czarne uprzednio miejscowe ptaki "kosy" zaczęły się tu mutować i u coraz więcej z nich zaczynają wyrastać nieregularne (kroplo-kształtne) łaty z białych piór - patrz "Fot. #T1abcd" poniżej. Takiego zaś zbiorowego mutowania się sporej liczby NZ czarnych kosów NIE daje się wyjaśnić niemal niczym innym poza wzrostem radioaktywności wody deszczowej i zraszanej nią gleby - czyli także i dżdżownic jakimi kosy te głównie się żywią. Z kolei wzrost radioaktywności wody i gleby oznacza m.in. wzrost radioaktywności żywności jaką zjadamy, a stąd też oznacza wzrost zachorowań na raka, coraz krótsze życie ludzi, prawdopodobnie coraz większą liczbę ludzi też rodzących się z najróżniejszymi mutacjami, oraz zapewne coraz większą degenerację fizyczną i umysłową ludzkości - tyle że "prawa o prywatności informacji", tajemnica jaką otaczane są dane medyczne, coraz większa niechęć oficjalnej nauki do identyfikowania i rozwiązywania faktycznych problemów ludzkości, oraz coraz wyższa pasywność w ludzkich postawach, zapewne narazie uniemożliwiają społeczeństwu połapanie się w tym co faktycznie się dzieje. (Odnotuj, że mutowanie się ludzi, to NIE tylko fizyczne i umysłowe choroby wywodzące się z mutacji genetycznych, ale także np. rodzenie się dzieci z deformacjami ciała - bez palców, odbytnicy, itp.) Aby więc bronić się przed tym wzrostem radioaktywności, począwszy od początku kwietnia 2011 roku, tj. zaraz po nuklearnej katastrofie w Fukushima, Japonia z dnia 11 marca 2011 roku (tj. tej katastrofie, jaką opisałem w punktach #M1 do #M2 swej strony o nazwie telekinetyka.htm), aż do kwietnia 2017 roku, czyli przez 6 lat, w moim domu NIE piliśmy już wody dostarczanej nam do mieszkania przez publiczne wodociągi, a pracowicie przywoziliśmy sobie do picia i do gotowania głębinową wodę pobieraną z niedalekiej od nas publicznie dostępnej studni artezyjskiej z centrum miasteczka Petone, opisanej i zilustrowanej w punkcie #G2.3 i na "Fot. #G2" ze strony healing_pl.htm - kliknij na niniejszy (zielony) link aby sobie oglądnąć zdjęcie tablicy informacyjnej tejże studni. Niestety, w dniu 12 kwietnia 2017 roku i ta studnia została zamknięta z powodu jej zbyt już niebezpiecznego dla zdrowia poziomu zatrucia morderczymi bakteriami E.Coli - po opisy następstw i implikacji mojego prawdopodobnego zatrucia się wodą owej studni patrz ów punkt #G2.3 i "Fot. #G2" ze strony healing_pl.htm - a także (2) z punktu #A2.11 w innej mojej stronie o nazwie totalizm_pl.htm. (Fakt naszego 6-letniego używania do picia i do gotowania wyłącznie ustalonej później też jako powtarzalnie zatruwana wody głębinowej z tamtej studni artezyjskiej w Petone, wyjaśniam też w punkcie #M2 w/w strony o nazwie telekinetyka.htm, oraz w punkcie #B1 strony o nazwie plague_pl.htm. Podobnie jak my, tę samą głębinową wodę owej studni artezyjskiej używała też spora proporcja innych mieszkańców Petone i okolicznych miejscowości - w typowe pogodne dni aby nabrać sobie jej wody trzeba było oczekiwać w sporej kolejce. W praktyce mogło to więc spowodować dotknięcie tajemniczymi następstwami powtarzalnego zatruwania owej wody relatywnie szerokiego kręgu ludzi.) Chodzi bowiem o to, że woda w naszych wodociągach jest wodą napowierzchniową - głównie pochodzącą z deszczu. Aby wytruć jej bakterie, jest ona silnie chlorowana. Stąd śmierdzi i trudno ochotniczo wziąść ją do ust. Logika też sugeruje, że niesie ona z sobą m.in. opady radioaktywne (a także opady chemiczne) jakie deszcz przechwytuje z powietrza, a jakie wiatry przynoszą do nas z radioaktywnie i chemicznie już zapaskudzonych krajów Ziemi. Tymczasem woda ze studni głębinowej powinna być dokładnie przefiltrowana przez glebę zanim zostaje przez nas pozyskana do picia i do gotowania żywności - co jednak, jak okazało się 12 kwietnia 2017 roku, wcale NIE uchroniło jej przed powtarzalnym zatruwaniem.
       Oczywiście, z chwilą zakończenia pisania powyższego paragrafu niniejszego punktu #T7, ja wcale NIE zaprzestałem swoich wysiłków wyjaśnienia jakie jest faktyczne pochodzenie owych mutacji nowozelandzkich czarnych kosów oraz zapewne narazie jeszcze nieodnotowanych przez ludzkość mutacji ptaków, zwierząt i ludzkich mieszkańców innych miejsc na Ziemi. Tyle, że z uwagi na sporą obszerność niniejszej strony, po napisaniu i opublikowaniu początkowej wersji tego punktu #T7, tamte dalsze badania radioaktywności raportuję już czytelnikom w punkcie #F5 i na "Fot. #F1abc" swej odmiennej strony o nazwie cooking_pl.htm. Przeglądając tamtą odmienną stronę, czytelnik zapewne odnotuje, że z dotychczasowych moich badań już zdaje się wynikać wniosek, iż mutacje NZ czarnych kosów, a zapewne też i mutacje innych stworzeń na Ziemi, powodowane są przez pojedyńcze krople wysoce radioaktywnych odpadów, jakie wraz z normalnymi (tj. pozbawionymi radioaktywności) kroplami deszczu spadają obecnie prawdopodobnie już na całej Ziemi, powodując NIE tylko mutowanie się ptasich płodów na jakie krople te przypadkowo upadną, a prawdopodobnie także ludzkiego raka skóry o kroplowatym kształcie nazywanego "melanoma", oraz szereg innych problemów zdrowotnych u ludzi nieświadomych wysokiej radioaktywności owych sporadycznych kropli deszczowych. Jeśli zaś wniosek ten NIE zostanie obalony przyszłymi dokładniejszymi badaniami, wówczas oznacza on też, że w obecnych czasach każdy deszcz jest śmiertelnie niebezpiecznym, bowiem spadające wraz z nim owe pojedyńcze krople promieniotwórczych odpadów mogą powodować mutacje, raka, oraz najróżniejsze inne choroby. Dlatego jeśli czytelnik zostanie złapany gdzieś przez deszcz, ja radziłbym-ostrzegałbym, że w obecnych czasach trzeba tak szybko jak tylko się da uciekać i chować się pod dach przed każdym deszczem, bowiem jeśli przypadkowo spadnie na nas jedna z owych rzadkich radioaktywnych kropel, wówczas zapewne NIE odbędzie się to bez jakichś bardzo przykrych dla nas późniejszych konsekwencji zdrowotnych.
       (3) Rakotwórcze działanie chemikalii z mięsa przetworzonego przemysłowo. Wreszcie oficjalnie i publicznie zostało potwierdzone to co ja empirycznie odnotowałem na własnym organiźmie już wiele lat temu, zaś uświadomieniu czego czytelnikom poświęcam od dawna m.in. sporą proporcję swej strony o nazwie cooking_pl.htm. Mianowicie, w końcu zostało oficjalnie potwierdzone, że przemysłowo przetworzone mięso jest zatruwane poprzez celowo dodawane do niego najróżniejsze chemikalia, które czynią jego zjadanie niebezpiecznym dla zdrowia i dla życia. Potwierdzenie to miało miejsce w poniedziałek, dnia 26 października 2015 roku, w wiadomościach wieczornych z godziny 18 do 18:30 na kanale "Prime" telewizji nowozelandzkiej. Zaraportowano wówczas w końcu wyniki najnowszych badań naukowych, jakie ustaliły że przemysłowo przetworzone mięso czerwone, jest rakotwórcze, a stąd szkodliwe dla zdrowia. Jako najbardziej szkodliwe i niebezpieczne rodzaje przemysłowo przetworzonego mięsa, w owym programie wskazywano kiełbasy, boczek, szynkę, oraz tzw. "mięsne ciasta" (po angielsku "meat pie") - którymi objadają się mieszkańcy angielskojęzycznych krajów, w tym NZ. Dla mnie szczególne zaskoczenie wzbudził boczek, który dotychczas uważałem za wolny od chemikalii, oraz który lubię i zjadam aż kilkakrotnie w każdym tygodniu. Teraz doceniam więc twierdzenia mojego znajomego lekarza, który o szkodliwości boczku informował mnie już wiele lat temu (ja mu jednak NIE wierzyłem, bowiem owej szkodliwości boczku NIE odnotowałem wtedy jeszcze empirycznie na swoim własnym organiźmie). Znajomy ten wzmiankował, że w jego domu boczek zjada się NIE częściej niż co najwyżej raz na tydzień. Owo alarmujące na rakotwórczość mięsa ostrzeżenie z TV, w dzień później (tj. 2015/10/27) powtórzyły też (i poszerzyły) wszystkie wieczorne dzienniki telewizyjne jakie typowo oglądam, tj. powtórzył ją w/w dziennik z kanału "Prime", ponadto po raz pierwszy nadały ją też wieczorne dzienniki z kanałów 1 i 3 TVNZ, a na dodatek wzmiankowano ją w wiadomościach stacji "Al Jazeera" - która też jest dostępna w NZ. Okazuje się, że powodem powtarzania tego ostrzeżenia był raport opublikowany właśnie przez WHO (tj. przez "World Health Organization"), który włączał przemysłowo przetworzone mięso do grupy najniebezpieczniejszych dla zdrowia substancji powodujących raka, uprzednio obejmujących jedynie papierosy, azbest, oraz wszelkie radioaktywne substancje. Dla mnie jednak ów fakt rakotwórczości przemysłowo przetworzonego czerwonego mięsa, a także szkodliwości praktycznie i wszystkich innych rodzajów przemysłowo przygotowywanej żywności, wcale NIE jest nowiną. Już bowiem w 1992 roku mój przyjaciel z USA poinformował mnie o wynikach badań o jakich wówczas wiedział, a jakie ujawniały ową rakotwórczość. Z kolei w 1998 roku, po powrocie do NZ z profesury na Borneo, ja nawet odnotowałem szkodliwość tej żywności na własnym organiźmie. (Na Borneo wtedy nadal bowiem zjadało się głównie naturalną żywność NIE zanieczyszczaną jeszcze chemikaliami - niestety, z tego co słyszałem, do dzisiaj sytuacja tam już się zmieniła.) Wszakże to właśnie począwszy od czasu mojego powrotu z Borneo, po każdym zjedzeniu posiłku w publicznej jadłodajni NZ, lub po każdym zakupie gotowego, przemysłowo sporządzonego posiłku w NZ supermarkecie (np. gotowej supermarketowej "picca"), już wówczas zacząłem spędzać potem noce w ubikacji zamiast w łóżku. Już też wówczas logika mi podpowiadała, że dodanie do żywności jakichkolwiek chemikalii innych niż te które ludzkość używa już przez tysiąclecia (np. soli) i w jakiejkolwiek ilości innej niż ta jaka występuje w naturze i jest przez naturę akceptowana, faktycznie stanowi zatruwanie tej żywności - bez względu na to co o owej chemikalii i o jej jakoby "bezpiecznych" ilościach stwierdzą ci dzisiejsi niekompetentni i skorumpowani zawodowi naukowcy, których "badania" są opłacane właśnie przez producentów danego zwolna trującego nas produktu. Wszakże Bóg stworzył nasze organizmy do jedzenia żywności, która zgodnie z niedoścignionymi przez nas, boskimi kryteriami jakości, uzyskała ocenę "bardzo dobre" (patrz Biblia, Księga Rodzaju, 1:31), a którą stworzył specjalnie dla nas w naturze - tak jak wyjaśniłem to szczegółowo w punktach #A1 do #A5 swej strony o nazwie cooking_pl.htm. Szczególnie "notoryczne" w powodowaniu u mnie zatruć pokarmowych z czasem okazały się być w NZ takie publiczne jadłodajnie jak "McDonald's" oraz "Pizza Hut". Ten sam fakt nadmiernego zatrucia chemikaliami żywności przetworzonej przemysłowo już wówczas potwierdziły mi też zachowania moich nowozelandzkich kolegów z pracy. Większość bowiem z nich karmiła się niemal wyłącznie posiłkami z publicznych jadłodajni, co już w owych latach doprowadzało do chronicznego zrujnowania ich żołądków - tak że po każdym posiłku musieli np. zażywać lekarstwa na "pieczenie zgagi". Ich zrujnowane żołądki dawały też każdemu głośno o sobie znać np. powtarzalnym "odbijaniem" im się z żołądka, a także np. częstotliwością pierdzenia i biegania do ubikacji. Ten sam fakt niszczenia ludzkiego zdrowia przez chemikalie dodawane do przemysłowo przetwarzanej żywności już wówczas zaczęły też potwierdzać statystyki zdrowotne - np. w Nowej Zelandii jednym z największych uśmiercaczy ludzi zaczął być wówczas rak brzucha (tj. rak w domyśle powodowany głównie chemikaliami dodawanymi do nagminnie zjadanej przez Nowozelandczyków przemysłowo przetworzonej żywności - ponieważ w owym czasie NZ nie produkowała jeszcze genetycznie inżynierowanej żywności). Co ciekawsze, NZ jest jednym z tych krajów, który chlubi się swoim rzekomym zaawansowaniem, jednak szkoda mu wydawać pieniądze na jakikolwiek program wczesnego wykrywania i zapobiegania jednemu z największych zabójców swoich obywateli, jakim jest ów rak brzucha. Po ówczesnym empirycznym odkryciu, że przemysł spożywczy coraz intensywniej zatruwa żywność i wyniszcza ludzi, z upływem czasu zdecydowałem się nawet spróbować ostrzegania o tym fakcie swych bliźnich, poprzez opublikowanie odrębnej ostrzegawczej i zapobiegawczej strony o nazwie cooking_pl.htm - m.in. w punktach #A1 do #A5 której wyjaśniam jeszcze dokładniej niż tutaj definicję, powody, sposoby oraz następstwa chronicznego już zatruwania wszelkiej żywności przez dzisiejszy przemysł, naukę, polityków, rolnictwo, rybaków, rzeźników, kucharzy, itp. Wszakże, jak dotychczas, w moich możliwościach NIE leży żaden inny sposób osobistego przyczynienia się do eliminowania lub do naprawiania tej spowodowanej ludzką zachłannością niemoralności popełnianej przez praktycznie całą naszą cywilizację - aczkolwiek ja powtarzalnie podejmuję najróżniejsze inicjatywy i wysiłki w celu stworzenia takiej właśnie możliwości oddania w służbę dobra innych ludzi całej wiedzy i całej znajomości metod działania Boga jakie dotychczas już wypracowałem. (Po przykład jednej z takich moich inicjatyw patrz strona o nazwie pajak_do_sejmu_2014.htm, lub patrz części #E i #F strony o nazwie pajak_dla_prezydentury_2020.htm. Przykłady innych są zawarte praktycznie w każdej z moich stron internetowych.) Niestety, jak dotychczas, bliźni zignorowali lub zablokowali praktycznie wszystkie te inicjatywy i wysiłki. W moim własnym przypadku, osobistą obroną jaką od dawna już podejmuję przed tym stopniowym zatruwaniem siebie chemikaliami z przemysłowo przetwarzanego mięsa i z innej fabrycznie produkowanej żywności, jest unikanie jedzenia tego (i tam) o czym pamiętam, że uprzednio spowodowało to już u mnie zatrucia pokarmowe. I tak, np. po doświadczeniu wielu nocy spędzonych w ubikacji zamiast w łóżku po zjedzeniu posiłku w tych publicznych jadłodajniach, zupełnie zaprzestałem już jedzenia czegokolwiek zakupionego w "Pizza Hut". Zakupy zaś i zjadanie w "McDonald's" ograniczyłem do co najwyżej "frytek" (po angielsku "potato chips"). Unikam też jak mogę wybierania się do jakiejkolwiek restauracji - chociaż wybranie się co jakiś czas do restauracji z przyjaciółmi jest jednym z obowiązkowych zasad Zachodniej kultury. W tym "co" i "jak" jem, staram się też powracać do najbardziej "pierwotnych" zasad jakie pamiętam z rodzinnego domu, tj. staram się aby wszystko było przygotowywane z najbardziej podstawowych produktów, np. ziemniaków, mąki, mleka, najprostrzego rodzaju mięsa co do którego mam nadzieję, że rzeźnicy NIE dodają do niego jeszcze żadnych chemikalii, itp. Niestety, nawet i te najbardziej podstawowe produkty w wielu przypadkach potrafią być już zatruwane chemikaliami. Jeśli więc zachodzi przypadek, że gdzieś wykrywam takie ich zatruwanie, wówczas więcej już NIE zakupujemy tego samego produktu, lub NIE używamy już tego samego sklepu. Przykładowo NZ rzeźnicy coraz częściej nabywają brzydkiego zwyczaju dodawania nawet do najbardziej podstawowych mięs, np. płatów pieczeni, chemikalii zapobiegających ich szybkiemu zepsuciu się lub zmianie koloru - i to na przekór wniosku jaki sam się nasuwa, a jaki wyjaśniam w punkcie #C1 swej strony o nazwie cooking_pl.htm, mianowicie, że jeśli jakieś chemikalia uśmiercają mikroorganizmy które powodują proces psucia się żywności lub które zapobiegają zmianie koloru tej żywności, wówczas te same chemikalia z całą pewnością uśmiercają też pożyteczne mikroorganizmy, które w naszym ciele powodują trawienie owej żywności i które dopomagają w absorbowaniu przez nasze ciało potrzebnych nam składników owej żywności (czyli - NZ rzeźnicy dodają takie chemikalia na przekór samonasuwającego się wniosku, że chemikalia jakie zabijają mikrorganizmy także zwolna i stopniowo uśmiercają też i ludzi którzy je konsumują). Jeśli więc w moim domu odkryjemy dodawanie takich chemikalii, wówczas natychmiast zaprzestajemy zakupy u danego rzeźnika, bowiem wiadomo, że jeśli ktoś raz uczyni coś niemoralnego, potem będzie już powtarzał wielokrotnie to samo niemoralne działanie. Typowo unikam też zjadania mięsa z przemysłowo hodowanych kurczaków, bowiem wiadomo, że ich pasza jest szpikowana chemikaliami, steroidami, hormonami, antybiotykami, oraz najróżniejszym innym szkodliwym dla ludzi świństwem. Jestem też ostrożny w jedzeniu ryb, bowiem aby spowolnić proces ich psucia się, często ich dostawcy faszeruję je najróżniejszymi konserwującymi chemikaliami. Ponadto, niektóre ryby są łowione w małych zatokach zupełnie już zatrutych ściekami. Niestety, owa konieczność podejmowania takich form osobistej obrony oznacza także, że tym co czynimy w naszym domu, stopniowo i nieodwracalnie (trwale) odbierany jest nam dorobek techniczny i wszelkie ułatwienia życiowe, jakich dorobiła się obecna ludzka cywilizacja, a stąd że faktycznie to stopniowo cofamy się obecnie do sposobu życia jaki istniał zanim nasza cywilizacja "zabłądziła" w dzisiejsze "błędne koło" niemoralności, samoniszczenia i samobójczego postępowania - tak jak owo trwałe odbieranie ludzkości jej dorobku i ułatwień opisuję szerzej w następnym punkcie #T8, zaś jak powody i zasady tego karania całej ludzkości poprzez stopniowe i trwałe odbieranie jej dotychczasowego dorobku technicznego i ułatwień życiowych wyjaśniam w punkcie #N2 strony o nazwie pajak_na_prezydenta_2020.htm, w punkcie #C4.2 innej swej strony o nazwie morals_pl.htm, w punktach #B2 do #B2.3 jeszcze innej strony o nazwie mozajski.htm, oraz w punkcie #A5 swej strony o nazwie cooking_pl.htm. Wszakże całe obecne samoniszczenie i samobójcze postępowanie naszej cywilizacji wynika z niekontrolowanej zachłanności ludzi, czyli z faktu, że od jakiegoś już czasu wszystkie rodzaje przemysłów obecnej ludzkości starają się uzyskiwać szybkie krótkoterminowe korzyści, kosztem niemoralnych postępowań jakie seryjnie (powtarzalnie) łamią sobą najróżniejsze kryteria moralne - za co w długoterminowym działaniu mechanizmów moralnych cała ludzkość musi być potem karana trwałym odebraniem jej tych korzyści - tak jak wyjaśnia nam to działanie "mechanizmów moralnych" (w tym "pola moralnego") opisywane już m.in. w punktach #A2, (7) z #F3, oraz #N1 niniejszej strony, zaś ilustrowane edukującym przykładem w punkcie #A4 strony o nazwie karma_pl.htm. W rezultacie zaś tego karania całej ludzkości, to co politycy, naukowcy i właściciele fabryk triumfalnie obwieszczają jako sukcesy ludzkości, faktycznie okazuje się być procesem stopniowego uśmiercania ludzi zwiedzionych tymi obwieszczeniami i stąd nierozważnie konsumujących niemoralne produkty dzisiejszej zachłanności.
* * *
       Oczywiście, podobnie jak życie każdego dzisiejszego mieszkańca Ziemi, także i moje życie jest już utrudniane i uprzykrzane przez nieustannie zwiększającą się mnogość jeszcze innych nieodwracalnych (trwałych) kar, niż tylko te przykłady nieodwracalnych kar, dla których moje sposoby pomniejszania ich skutków opisałem powyżej w tym punkcie. Wszakże, przykładowo, także i mnie coraz bardziej obrzydzają już podróżowanie nasilające się akty terroryzmu oraz coraz bardziej wrogie wobec podróżujących procedury jakie linie lotnicze, lotniska i niektóre kraje wdrażają w celu zapobiegania temu terroryzmowi. To właśnie z tego powodu swoje podróżowanie ograniczyłem już do absolutnie niezbędnych wyjątków. Także i mnie zniechęca do korzystania z emailów i internetu coraz bardziej nasilające się nasyłanie wirusów komputerowych i szpiegującego software, czytanie mojej korespondencji przez najróżniejsze agencje szpiegowskie, narzucanie nachalnych reklam i "cookies", próby internetowego szantażowania i wymuszania, nakładanie coraz bardziej wścibskich warunków na wyszukiwarki i na systemy typu YouTube, oraz najróżniejsze jeszcze inne zło i niemoralnosci wkradające się z pomocą emailii i internetu. Także i mnie zniechęca do korzystania z różnych urzędów i instytucji coraz większa biurokracja i korupcja oraz próby uzależniania i podporządkowywania. Ja także cierpię z powodu eksploatatorskiego ukierunkowywania się służb zdrowia i koncernów farmaceutycznych - tak jak opisują to np. punkty #I1 do #I2 strony o nazwie healing_pl.htm. Itd., itp. Jednak narazie NIE opisuję tutaj tej dalszej mnogości zaczynających już trapić całą ludzkość trwałych kar, ponieważ, niestety, albo dotychczas NIE poszukiwałem jeszcze sposobu jak zmniejszyć lub zneutralizować wpływ owych kar na moje życie, albo sposobu takiego poszukiwałem - jednak dotychczas go NIE znalazłem, albo też sposób taki już znam i stosuję w praktyce, jednak z uwagi na drażliwą dla niektórych naturę owej kary, lub sposobu jej neutralizowania, NIE uważam, że ich opisanie tutaj jest warte dodatkowych prześladowań i problemów jakie ich publiczne ujawnienie by sprowadziło na moją i tak już zawzięcie szykanowaną i krytykowaną osobę.

Fot. #T1a (góra)

Fot. #T1b (dół)

Fot. #T1ab: Ptaki "czarne kosy", u których w Nowej Zelandii wymutowały się nieregularne (kroplo-kształtne) łaty z białych piór - tj. łaty których kroplowaty kształt przypomina sobą wygląd ludzkiego raka skóry nazywanego "melanoma". Najlepiej owe białe łaty piór się widzi, jeśli powyższe zdjęcia się powiększy. Aź do czasu katastrofy atomowej z Fukushima w Japonii, wszystkie czarne kosy były w Nowej Zelandii całe czarne i miały jedynie czarne pióra. Jednak po katastrofie atomowej w Fukushima, w Nowej Zelandii zaczęły się pojawiać coraz liczniejsze kosy (a także inne poprzednio całe czarne ptaki - np. patrz "Fot. #T2" poniżej) z łatami białych piór. Oba pokazane powyżej zdjęcia pokazują kosa, którego zdołałem sfotografować na boisku sportowym petońskiego klubu rugby (boisko to oddzielone jest jedynie ulicą od terenów rekreacyjnych pokazanych i dyskutowanych na "Fot. #I2" z mojej strony wyborczej o nazwie pajak_do_sejmu_2014.htm). Jednak kos z tych górnych zdjęć wcale NIE jest jedynym wymutowanym takim ptakiem jaki żyje w Petone. Przykładowo, podobnie wymutowany czarny kos, tyle że z aż kilkoma małymi łatami z białych piór na swej głowie, szyi, piersi i obu bokach, jakieś dwa lata temu urodził się gdzieś w gnieździe niedalekim od mojego mieszkania i obecnie, tak jak cała jego rodzina, często przylatuje na mój miniaturowy ogródek aby pożywić się łapanymi tam dżdżownicami - co mnie znacząco martwi, bowiem oznacza, że mój ogródek też zapewne jest już zapaskudzony radioaktywnością. (Oczywiście, ja sam usilnie chronię ten ogródek przed wszystkim co szkodliwe i na co mam wpływ, tj. przed wszelkimi chemikaliami, nawozami sztucznymi, itp.) Z uwagi jednak na małe wymiary mojego ogródka, jakie są mniejsze od odległości bezpieczeństwa na jaką dzikie i płochliwe kosy pozwalają ludziom zbliżyć się do siebie, pokazane na poniższych zdjęciach "c" i "d" pierwsze fotografie mojego przydomowego wymutowanego kosa, udało mi się wykonać dopiero 30 października 2015 roku. Za każdym bowiem razem, kiedy go zobaczyłem w warunkach pogodowych sprzyjających fotografowaniu, oraz wychodziłem z mieszkania z aparatem fotograficznym, kos ten wzbijał się w powietrze i uciekał. Niemniej chociaż wypatrzenie, podejście bez spłoszenia, oraz jakościowo akceptowalne sfotografowanie kosów wcale NIE jest łatwe kiedy ma się tylko aparat na jaki ja mogę sobie pozwolić, oczywiście "NIE spocznę teraz na laurach", a będę kontynuował swe wysiłki fotograficznego dokumentowania zarówno powyższych, jak i jeszcze innych, czarnych kosów (i innych czarnych ptaków) jakie już uległy wymutowaniu. Wszakże jeśli w Nowej Zelandii położonej "na końcu świata" nieodpowiedzialność ludzkości zdołała tak już zapaskudzić naturę, że kosy się tu mutują, można sobie wyobrazić jak tragicznie musi wyglądać sytuacja z naturą (i z żyjącymi z niej ludźmi) w krajach położonych przy wylotach z "odbytnic" niechlujnie projektowanych, budowanych i użytkowanych reaktorów atomowych - czyli praktycznie we wszystkich krajach z całej północnej półkuli Ziemi. Najwyższy więc czas aby zacząć "bić na alarm" w tej sprawie i zdecydowanie domagać się od rządów pozamykania wszystkich reaktorów atomowych. Ponieważ zaś czarne kosy są ptakami które doskonale adoptowały się do życia w nawet najgęściej zabudowanych miastach, rekomenduję czytelnikowi aby sam też sprawdził (i sfotografował - jeśli się da), czy niektóre z tych ptaków wymutowały już łaty białych piór i w jego miejscowości. Jeśli zaś TAK, wówczas czytelnik będzie miał naoczne ostrzeżenie i potwierdzenie, że życie oraz zdrowie jego samego oraz najbliższych mu osób też jest już zagrożone miejscem silnie już zapaskudzonym opadami śmiertelnie niebezpiecznej radioaktywności. (Oczywiście, ja chętnie opublikowałbym takie zdjęcia czytelnika z jego lokalnie wymutowanymi czarnymi kosami.) Ponadto rekomendowałbym też, aby dla "uświadomienia i ochrony siebie i swych bliskich" czytelnik spróbował powtórzyć podobne do moich badania i estymacje lokalnej gęstości kropel palącego i mutującego radioaktywnego deszczu spadającego w jego miejscowości - tak jak deszcz taki opisałem dokładniej w punkcie #F5 oraz pod "Fot. #F1abc" swej strony cooking_pl.htm. (Kliknij na wybrane z powyższych zdjęć aby oglądnąć je w powiększeniu.)
       Fot. #T1a (góra): Fotografia wymutowanego czarnego kosa wykonana 17 września 2015 roku na boisku sportowym petońskiego klubu rugby. W tym czarnym kosie wymutowała się jedna duża łata białych piór pokrywająca całą górną połowę jego głowy. Odnotuj, że kosa tego uchwyciłem tu w chwili kiedy zaniepokoiło go już moje zbliżanie się i przygotowywał się do ucieczki, a także odnotuj, że oprócz tego kosa, na tym samym boisku sportowym w nieco dalszej odległości poszukują też dżdżownic jeszcze dwa inne czarne kosy.
       Fot. #T1b (dół): Wykonana kilka kroków wcześniej jeszcze jedna fotografia tego samego wymutowanego czarnego kosa z boiska sportowego petońskiego klubu rugby. Na tej fotografii kos jeszcze NIE czuje się mną zagrożony, stąd nadal poszukuje dżdżownic. Od czasu gdy 18 października 2015 roku po raz pierwszy opublikowałem tu zdjęcie tego wymutowanego kosa, aż szereg razy wybrałem się potem ponownie na to boisko sportowe w nadziei, że znajdę tam tego samego kosa i zdołam go sfotografować z mniejszej odległości. Niestety, w tych wyprawach nawet jednego razu NIE zastałem na tym boisku ani owego kosa, ani też żadnego innego kosa czy choćby dowolnego ptaka. Zgaduję więc, że w międzyczasie zapewne powierzchnia tego boiska została potraktowana jakimiś chemikaliami - tak jak ludzie czynią to nadmiernie entuzjastycznie w dzisiejszych czasach beztroskiego rozlewania trucizn gdzie tylko się daje. Wszakże tylko trucizny rozlane na owym boisku są w stanie skutecznie pousuwać z niego wszelkie ptaki, które albo natychmiast pozdychały, albo też uznają za niejadalne wszystko co na nim daje się obecnie znaleźć.

Fot. #T1c (góra)

Fot. #T1d (dół)

Fot. #T1cd: Zdjęcia mojego przydomowego wymutowanego ptaka "czarny kos". Ten kos ma aż kilka plam z białych piór na swej głowie, szyi, piersi i obu bokach. Jest też niemal codziennym wizytatorem mojego wolnego od chemikalii ogródka. Niestety, zarówno on, jak i jego potomstwo, są bardzo płochliwi. Jego i jego potomstwo obserwuję już począwszy gdzieś od 2013 roku, aż do chwili obecnej (2017 rok). Jako ciekawostkę odnotowałem, że jego mutacja przekazana została na dzieci i wnuki w jakiejś zmodyfikowanej formie. Przykładowo, zamiast plam z białych piór jakie on ma, jego potomstwo zaczyna nabywać regularne opierzenie (a NIE jak on, "plam") z piór o kolorach jakby "zakrwawionych" - jakich uprzednio NIE widziałem jeszcze u żadnych innych kosów. Kiedy wykonywałem akualizację tej strony w lutym 2017 roku, kos ten ciągle żył i ciągle, wraz z całą swą już bardzo liczną rodziną, praktycznie codziennie przylatywał na mój ogródek aby pożywić się znajdowanymi w nim dżdżownicami. (Kliknij na wybrane z powyższych zdjęć aby oglądnąć je w powiększeniu.)
       Fot. #T1c (góra): Pierwsza z dwóch fotografii wymutowanego czarnego kosa z mojego małego ogródka. Kosa tego udało mi się sfotografować dopiero 30 października 2015 roku - i to tylko dlatego, że ukrywał się poza drzewkiem cytrynowym ze środka zdjęcia, a stąd czuł się bezpieczniejszy i NIE odleciał natychmiast po tym jak wyszedłem z mieszkania z aparatem fotograficznym. Kosa tego widać w środku zdjęcia poza liściami cytrynki, jak siedzi na krawędzi mojej ogrodowej kompostowni. W przeciwieństwie do czarnego kosa z uprzednich zdjęć (a) i (b), białe łaty w tym kosie są bardzo małe.
       Aby zobaczyć drugą z obu fotografii tego mutowanego czarnego kosa ukrytego poza cytrynką kliknij na niniejszy (zielony) link. Na tej fotografii kos zmienił nieco swoją pozycję, stąd małe łaty jego białych piór są udokumentowane pod innym kątem.
       Fot. #T1d (dół): Jeszcze jedna fotografia tego samego wymutowanego czarnego kosa z mojego ogrodu. Tym razem siedział on na gałęzi drzewa z ogródka moich sąsiadów. Niefortunnie, uważnie obserwując co ja czynię, ma on głowę zwróconą dziobem dokładnie w moim kierunku. Stąd zdjęcie NIE pokazuje łat z białych piór istniejących na obu bokach jego głowy. Zauważ, że w tym czarnym kosie wymutował się aż cały szereg małych łatek z białych piór, między innymi na obu jego bokach, na piersi, z tyłu na szyi, oraz na głowie ponad okiem. Odnotuj też, że przed eksplozją atomową w Fukushima Japonia, nigdzie w Nowej Zelandii i nigdy NIE widziałem czarnego kosa w jakim wymutowałyby się łaty z białych piór - a jako wysoce spostrzegawczy naukowiec z pewnością zarejestrowałbym taką anomalię gdybym kiedykolwiek ją widział. Mnie najbardziej w tym mutowaniu martwi, że jeśli kosy mutują się w aż tak widoczny dla oczu sposób, można sobie wyobrazić co dzieje się z ciałami ludzi (czyli z fizycznym oraz z umysłowym ich zdrowiem). Tyle tylko, że ludzie NIE porastają piórami jak kosy, zmiana barwy jakich to piór pozwalałaby mutowanie łatwiej odnotować - chyba że jednym z narazie nieuświadamianych przez medycynę objawów ludzkiego mutowania się są też m.in. owe najróżniejsze mnożące się ostatnio ludzkie "wykoślawienia", przykładowo tatuaże jakie u coraz większej liczby ludzi, szczególnie kobiet, pojawiają się na skórze w coraz to bardziej intymnych miejscach, kolczyki w nosie, języku, piersiach lub genitaliach, nabywanie smaku na dzisiejszą muzykę i na zdziwaczone "dzieła" obecnych artystów, itp. (po próbki dzisiejszych "hitów muzycznych" przeglądnij np. moją wideo-stronę o nazwie p_12h.htm - odnotuj jednak, że po kliknięciu na nie, widea te działają tylko pod przeglądarką "Google Chrome"). Wszakże to właśnie tego typu objawy cechowały wszechogarniającą degenerację ludzkości w mrocznym okresie oryginalnego średniowiecza.

Fot. #T2
Fot. #T2: Dnia 8 grudnia 2015 roku, spacerując po petońskiej plaży natknąłem się na mutanta czarnego ptaka jeszcze innego gatunku niż uprzednio udokumentowane tu czarne kosy. Był to też zawsze całkowicie czarny ptak wielkości dużego gołębia, po angielsku nazywany "black oystercatcher". Spotkany wówczas na petońskiej plaży ptak wymutował pojedyńczą sporą okrągłą łatę z białych piór dokładnie w środku rowka biegnącego wzdłuż jego grzbietu, pomiędzy oboma skrzydłami. Średnice owej łaty białych piór oceniałbym na wynosząca około 2 cm. Usiłowałem go sfotografować tak aby wyraźnie udokumentować tę łatę z rowka w jego grzebiecie, jednak mój tani aparat fotograficzny wymaga, że aby zdjęcie tego ptaka było czytelne, wówczas musiałbym podejść do niego bardzo blisko - a ów czarny "oystercatcher" okazał się wysoce płochliwy. Najlepsze więc z jego zdjęć jakie wówczas wykonałem pokazuję powyżej. Niestety, nawet na tym zdjęciu większa część owej białej plamy pozostaje niewidoczna, bowiem zasłania ją wybrzuszone prawe skrzydło tego ptaka. Ten zaś fragment owej sporej białej łaty na jego grzebiecie pomiędzy skrzydłami, jaki nadal pozostaje widoczny, najłatwiej odnotować jeśli powyższe zdjęcie ogląda się w powiększeniu. (Kliknij na powyższe zdjęcie aby oglądnąć je w powiększeniu.)
       Powinienem tutaj też dodać, że uprzednio nigdy NIE widziałem aby któryś z tych całkowicie czarnych ptaków wymutował łatę białych piór na swej górnej powierzchni. A ptaki te są bardzo powszechne na nowozelandzkich plażach. Stąd praktycznie niemal każdego dnia widuję aż cały ich szereg podczas moich ulubionych codziennych spacerów wzdłuż brzegu morza. Wierzę więc, że udokumentowana powyżej jego mutacja ma te same pochodzenie co opisywane tu mutacje NZ czarnych kosów. Niestety, znając naukowców i polityków, zapewne zupełnie zignorują oni fakt pojawiania się także i mutacji tego innego gatunku czarnych ptaków (a stąd nadal będą oni usilnie popierali budowę coraz większej liczby reaktorów atomowych i bomb jądrowych np. aż do czasu kiedy po utracie swych wpływów nagle odkryją jak konsekwentnie działa uniwersalna sprawiedliwość opisywana m.in. w punkcie #N2 mojej strony pajak_na_prezydenta_2020.htm - tyle że, niestety, wówczas na działanie będzie dla nich już za późno). Wszakże istnieje także odmiana owego gatunku ptaków, jaka ma biały cały swój brzuch. Jednak chociaż owa biało-brzuszna odmiana często łapie ostrygi i małże razem z czarną odmianą, praktycznie nigdy nie widziałem aby formowała z nimi mieszane "małżeństwa". Niemniej siedząc sobie wygodnie w swych dobrze klimatyzowanych biurach na fotelach z poręczami, oraz oglądając świat wyłącznie teoretycznie przez szyby "wież z kości słoniowych", daje się też zwodzić siebie i bliźnich, że owa biała łata z piór na grzbiecie tego petońskiego "oystercatcher" wynika z prostego faktu, iż jego matka jakoby "sparzyła" się kiedyś z samcem tej biało-brzusznej odmiany. Wygodnie przy tym można przemilczeć ową zasadę rządząca przekazem cech z rodziców do dzieci, mianowicie że nawet gdyby takie przekazanie białych piór faktycznie miało miejsce, wówczas owa biała plama powinna pojawić się na brzusznej części tego ptaka, czyli w obszarze w którym owa biało-brzuszna odmiana ma białe pióra. Wszakże na grzbiecie w miejscu w jakim taką białą plamę ma powyższy "oystercatcher", nawet owa biało-brzuszna odmiana zawsze ma czarne pióra. Z drugiej strony, ów rowek jaki biegnie wzdłuż grzebietu tych ptaków i w jakim znajduje się udokumentowana tu plama wymutowanych na biało piór, doskonale sprzyja upadkowi na niego i późniejszemu zatrzymaniu się dla spotęgowania swego niszczycielskiego działania, owej kropli deszczu zawierającej wysoko-skoncentrowaną radioaktywność - istnienie w dzisiejszych deszczach jakich to radioaktywnych kropli indukujących kroplo-kształtne mutacje u zwierząt i kroplo-kształtnego raka skóry (melanomę) u ludzi staram się udokumentować w punkcie #F5 oraz pod "Fot. #F1abc" w/w swej strony o nazwie cooking_pl.htm.
       Przez jakiś zbieg okoliczności, w czwartek dnia 10 grudnia 2015 roku, w dzienniku wieczornym z godziny 17:30 na kanale "Prime" TV NZ, podane było ostrzeżnie, że wszystkie gatunki uprzednio jadalnych małży żyjących na zachodnich plażach z górnej części Wyspy Północnej NZ ostatnio stały się silnie trujące i NIE wolno już ich zjadać. Ciekawe więc, czy owo nagłe nabycie trujących cech przez NZ małże, też jest jakoś związane z owymi radioaktywnymi kroplami deszczu docierającymi do NZ (ostatnio z Fukushima w Japonii), a stąd też ma to samo pochodzenie co opisywane tu mutacje ptaków o czarnych piórach.
       Związek z opisywanymi tu mutacjami nowozelandzkich ptaków spowodowanymi atomową katastrofą w Fukushima, Japonia, mogą też mieć pojawienia się dopiero po tej katastrofie niezwykłych ptaków w Nowej Zelandii, które nauczyły się ludzkiej mowy i są w stanie prowadzić z ludźmi długie konwersacje. Już aż dwa takie rozmawiające po ludzku ptaki opisałem w punkcie #E3 swojej strony internetowej o nazwie cielcza.htm.


#T8. Odnotuj, że wszystkie nieodracalne kary nakładane na ludzkość za popełnianie seryjnych niemoralności, niwelują efekty postępu technicznego i cywilizacyjnego dokonanego w obecnej czwartej erze - w rezultacie czego, kiedy nastąpi śmierć obecnej formy ludzkości, nowo narodzona wówczas ludzkość piątej ery będzie zaczynała wszystko praktycznie od nowa:

       Być może czytelnik sam już odnotował z opisów poprzedniego punktu #T7 tej strony, że każda z nieodwracalnych kar nakładanych na ludzkość za seryjnie popełniane niemoralności, eliminuje sobą jakiś fragment dorobku technicznego i cywilizacyjnego ludzkości dokonanego w okresie właśnie się kończącej czwartej ery ludzkiej historii. Odnotuj przy tym, że numery kolejnych er ludzkiej historii zostały przyporządkowane owym erom (i ilustrowane czytelnikom począwszy od lutego 2015 roku) w "tabeli #K1" ze strony o nazwie tapanui_pl.htm. Obecna czwarta era "nowożytnej technokracji" została rozpoczęta odkryciem Ameryki przez Krzysztofa Kolumba w 1492 roku (notabene, Kolumb okazał się być synem polskiego króla - tak jak wyjaśnia to punkt #I4 na stronie mozajski.htm). Natomiast zakończenie obecnej czwartej ery, oraz zapoczątkowanie następnej, piątej ery, nastąpi w chwili zbudowania Magnokraftu, czyli po rozpoczęciu podróży międzygwiezdnych przez wiodący wówczas kraj Ziemi. Jeśli więc jakieś procesy unikalne dla umierania i agonii obecnej ludzkości NIE spowodują dodatkowych opóźnień, wówczas owo zbudowanie Magnokraftu prawdopodobnie będzie miało miejsce już około 2036 roku. (Odnotuj bowiem, że ów 2036 rok jako data zbudowania Magnokraftu wyliczyłem jeszcze w 1972 roku na bazie regularności jakie wtedy odkryłem w budowach kolejnych napędów ziemskich wynajdowanych i budowanych w uprzednich sytuacjach wzrostu, a NIE obecnego umierania i agonii dzisiejszej cywilizacji ludzkiej - po szczegóły patrz "Tabela Cykliczności (Okresowości) dla Urządzeń Napędowych" opisywana m.in. w punktach #B1 do #B4 mojej strony propulsion_pl.htm.) Warto tu też dodać, że owo zapoczątkowanie nowej, piątej ery także zaistnieje dzięki wynalazczości i intelektualnemu dorobkowi jeszcze jednego Polaka (tj. Jana Pająk - autora tej strony), który wynalazł i rozpracował Magnokrafty. Moim osobistym zdaniem - uzasadnionym szerzej w punkcie #H1.1 strony przepowiednie.htm, owym ostatnim wiodącym krajem świata, który zbuduje Magnokrafty i zapoczątkuje nimi ostatnią, piątą erę śmiertelnej ludzkości, będzie dzisiejsza Korea.
       Aby uwypuklić i zilustrować owo eliminujące dorobek techniczny ludzkości działanie nieodwracalnych (trwałych) kar, powtórzę tutaj skutki działania przypadków kar już omówionych w uprzednim punkcie #T7 tej strony. I tak, dorobek techniczny ludzkości doprowadził m.in. do zbudowania licznych "ślepych i pozbawionych inteligencji" maszyn rolniczych - które w dzisiejszych czasach m.in. całkiem już automatycznie i na ślepo np. zrywają owoce w sadach. Jednak stopniowe wyginięcie pszczół wkrótce spowoduje, że owe maszyny staną się bezużyteczne. Wszakże sady NIE będą już rodzić owoców z powodu braku zapylenia ich kwiatów. Natomiast ślepe i pozbawione inteligencji dzisiejsze maszyny rolnicze NIE są w stanie zapylać kwiatów - chociaż posiadający oczy i inteligencję ludzie potrafią to czynić ręcznie. W podobny sposób dotychczasowy dorobek techniczny ludzkości spowodował także, iż nasze najróżniejsze elektrownie produkują elektryczność sieciową, jaka na wiele sposobów wykonuje dla nas prace i ułatwia nam życie. Jednak nadchodzące nieodwracalne (trwałe) kary już wkrótce spowodują, że ludzkość NIE będzie mogła dalej korzystać z elektryczności dostarczanej jej sieciami przesyłowymi. Przykładami takich nieodwracalnych kar już są katastrofy w Czernobylu (Ukraina), oraz w Fukushima (Japonia), a także będą następne podobne do nich katastrofy nuklearne jakie nieodwołalnie nadejdą już wkrótce z powodu technicznie ignoranckiego, niechlujnego i zaniedbującego podstawowe zasady bezpieczeństwa sposobu na jaki dotychczas buduje się i używa reaktory atomowe - jaki to sposób opisuję np. w punktach #M1 i #M1.1 swej strony o nazwie telekinetyka.htm. Nieodwracalnymi karami eliminującymi elektryczność będą także katastrofy jakie nadejdą też z powodu używania niemoralnej energii jądrowej już obarczonej tradycją "złego drzewa, które NIE może zrodzić dobrych owoców" (po szczegóły patrz punkt #C4.7 mojej strony morals_pl.htm). Będą nimi też inne następne kary (np. akty terroryzmu i trzęsienia ziemi - które będą wyniszczały elektrownie i linie przesyłowe, epidemie i dysputy płacowe - które zbankrutują kompanie sieciowe i pozbawią ich pracowników) jakie już wkrótce dotkną też i inne sposoby generowania elektryczności. W podobny sposób nasilanie się dzisiejszych niszczycielskich trendów i intelektualnego rozboju, jakie obezwładniają internet i emaile, już wkrótce spowoduje, że ludzie NIE będą w stanie używać ani internetu, ani nawet komputerów. Międzynarodowy terroryzm i reakcje na niego na jakimś tam etapie uczynią też bezużytecznymi linie lotnicze i samoloty. Biurokracja, korupcja, kryzysy finansowe i ekonomiczne, upadek opieki zdrowotnej, epidemie i kataklizmy, itp., spowodują rozkład wielu społeczeństw i państw. Itd., itp.
       Oczywiście, podobne utrudnienia i problemy będą stopniowo unieważniały także dorobek techniczny w każdej innej dziedzinie życia ludzkości. Przykładowo, nasilające się piractwo, terroryzm i działania anty-cywilizacyjnych sił spowodują, że statki i transport morski stopniowo zanikną. Korupcje, podziały i walki wewnętrzne w poszczególnych krajach, a także odcięcie od dostępu do surowców i energii, zrujnują fabryki, rolnictwo, ład publiczny, oraz poszanowanie prawa. Itd., itp.
       W rezultacie, stopniowo w niemal całej naszej cywilizacji wytworzy się sytuacja jaką już od lutego 2009 roku opisuję w scenariuszu z punktu #H3 swej strony przepowiednie.htm. Mianowicie, sytuacja że każdy będzie zmuszony bronić się i dbać samemu o siebie i o swych najbliższych, zaś cały dorobek techniczny i cywilizacyjny obecnej ery ulegnie zniszczeniu. Aby więc pod koniec obecnej czwartej ery cokolwiek mieć, trzeba będzie to wyhodować lub wykonać osobiście sobie samemu - włącznie z produkcją żywności, wypiekiem chleba, leczeniem siebie samego, itp. Jedyne co przetrwa z dzisiejszej cywilizacji technicznej, to pamięć i dorobek duchowy. Jedyni zaś ludzie, którzy przetrwają, to ci u których wiedza, siła duchowa, moralność, dyscyplina i posłuszeństwo swym przywódcom oraz zgodność w osiąganiu wspólnego dobra pozwoli osiągnąć cele, po urzeczywistnianie jakich w obecnej czwartej erze zachłanność eskalująca się u decydentów NIE pozwalała nawet sięgać.
       To totalne zniszczenie zacznie zwolna być naprawiane dopiero po narodzeniu się następnej formy naszej cywilizacji w piątej i już ostatniej erze śmiertelnej ludzkości. Niestety, ówczesna ludzkość będzie zmuszona pracowicie naprawiać wszystko co obecna ludzkość napsuła. Przykładowo, będzie ona zmuszona budować już odmienne maszyny rolnicze nowego rodzaju, które będą w stanie inteligentnie dokonywać wszelkich poruszeń niezbędnych do wykonania zadawanych im prac, które będą w stanie używać dowolnych narzędzi wymaganych do tych prac, które będzie można przeprogramowywać na każdy rodzaj zadań, które będą posiadały zmysły podobne do ludzkich (tj. będą zdolne do patrzenia, wąchania, słuchania i odczuwania dotyku), oraz które będą posiadały sztuczną inteligencje - czyli będą pamiętały, obserwowały, analizowały sytuacje i podejmowały decyzje. To takie maszyny będą dopiero zdolne np. zastępować obecnie zniszczone pszczoły i zapylać każdy indywidualny kwiatek. Przyszła cywilizacja będzie też zmuszona zdecydowanie i bezwzględnie wyeliminować z korzeniami całą wygenerowaną przez naszą erę przestępczość, pasożytnictwo, piractwo, terroryzm, oraz anty-cywilizacyjne państwa i narody - tak aby produkcja, handel, podróżowanie, korespondencja, wymiana idei, postęp, itp., ponownie stały się możliwe. Itd., itp.
       Oczywiście ja rozumiem, że wszystko co prezentuję na niniejszej stronie może szokować i przerażać. Jednak trzeba pamiętać, że każdy rodzaj strachu wypełnia też i szereg konstruktywnych ról. Przykładowo, strach najlepiej motywuje i mobilizuje do przemysleń, działań i wysiłku. Im też wcześniej strach przed tym co nadchodzi zacznie się upowszechniać, tym mniej zniszczeń ludzkość doświadczy z powodu zostania nieprzyjemnie "zaskoczoną" przez opisywane tu kary. Warto więc zacząć zważać na to co tu opisuję i starać się włączać do wszystkiego co się czyni uwzględnianie w tym kryteriów moralnych. Na przekór bowiem, iż to co piszę reprezentuje jedynie dedukcje i przewidywania ludzko-omylnego naukowca-emeryta, jak wszystko co bazuje na zapowiedziach z Biblii, na pozbawionych uprzedzeń i zaślepienia zachłannością badaniach otaczającej nas rzeczywistości, na materiale dowodowym, na już nam udzielonych lekcjach historii, oraz na użyciu logiki i zdrowego rozsądku, ciągle zapewne kryje się w tym jakaś tam proporcja prawdy. Im więc więcej osób i wcześniej zacznie reagować na ową prawdę, oraz przygotowywać się do tego co już daje się przewidzieć iż nadchodzi - w zgodzie z zasadami opisywanymi w punkcie #N2 strony pajak_na_prezydenta_2020.htm, tym więcej owych ludzi będzie w stanie przetrwać przez owo coraz bardziej zaawansowujące się, obecne "neo-średniowiecze".


Część #U: Na zakończenie tej strony:

      

#U1. Podsumowanie tej strony - czyli NIE zwlekajmy ze zbudowaniem sobie samemu domowych i anty-kataklizmicznych systemów do generowania elektryczności z energii słońca, jakie uczynią nas niezależnymi od sieci oraz mogą także ułatwić nam wygodniejsze przetrwanie kataklizmu w rodzaju tornada, huraganu, trzęsienia ziemi, pandemii ebola, itp.

Motto: "Choć wszystko ma prostą teorię, praktyka zawsze jest trudna do urzeczywistnienia i to NIE tylko ponieważ fizyczna rzeczywistość jest źródłem najróżniejszych ograniczeń tego co czynimy, ale także ponieważ ludzkie niedoskonałości zamieniają wielu decydentów w mistrzów utrudniania, powstrzymywania i wypaczania."

       Gdybyśmy charakteryzowali epokę w jakiej obecnie żyjemy, wówczas moglibyśmy stwierdzić, że życie ludzkie jest w niej nacechowane nawykami wygód oglądania telewizji i internetu, podczas gdy naturę cechują coraz bardziej kataklizmiczne zachowania. Obie te zaś charakterystyki są razem zespolone przez "najsłabsze ogniwo" dzisiejszej cywilizacji, czyli przez zaopatrzenie w elektryczność. Wszakże elektryczność nadal jest przesyłana z dużych elektrowni do naszych domów przez sieć linii przesyłowych wysokiego i niskiego napięcia, które typowo ulegają zniszczeniu i przerwaniu przez praktycznie niemal każdy kataklizm - nawet taki o niezbyt potężnej mocy. Po zaś przerwaniu tych linii przesyłowych, nagle tysiące rodzin pozbawiane jest wygód do których najbardziej nawykły, tj. światła elektrycznego, oraz działania najbardziej im niezbędnych domowych urządzeń elektrycznych, takich jak telewizory, komputery, telefony, maszynki do golenia, czajniki, roboty, itp. W rezultacie, w przypadku nawet niewielkiego kataklizmu, tysiące ludzi cierpi, bowiem ich normalny tryb życia zostaje zakłócony aż do czasu przywrócenia dostawy elektryczności. Są wszakże pozbawieni tego, do czego najbardziej nawykli z dzisiejszych wygód życia.
       Co jednak najciekawsze, obecnie istnieją już relatywnie tanie i technicznie dobrze dopracowane urządzenia do efektywnego generowania elektryczności z energii słonecznej. Urządzenia te pozwalają na uniknięcie większości niewygód pokataklizmowego braku elektryczności. Ponadto nawet w okresach braku kataklizmów pomniejszają one codzienne zużycie elektryczności sieciowej, a co za tym idzie, zbijają one w dół wysokość rachunków za elektryczność. Zakupy tych urządzeń do domowego generowania elektryczności z energii słońca, oraz ich instalowanie we własnym domu, powinny też być na tyle proste, na tyle dobrze wyjaśnione w literaturze i internecie, oraz obecnie już na tyle tanie, że praktycznie niemal każdy dzisiejszy majsterkowicz powinien być w stanie sobie je zafundować. W praktyce jednak, niestety, narazie ciągle brak jest powszechnie dostępnej informacji praktycznej na ich temat, informacje jakie są o nich publikowane są raczej zwodzące, urządzenia te ogromnie trudno znaleźć w sklepach, zaś niektóre firmy usilnie starają się zabezpieczyć dla siebie monopol na ich lukratywne instalowanie. Co też najgorsze, coraz więcej ludzi popiera czynem instalowanie w swych domach bezakumulatorowych systemów słonecznych, co do których kryteria moralne filozofii totalizmu dosyć klarownie się wyrażają, że decyzje ich wprowadzania do domowego użycia są decyzjami zdecydowanie niemoralnymi - po szczegóły patrz punkty #A1, #A2, #B5 i #F3 niniejszej strony. Będąc zaś takimi decyzjami niemoralnymi, owe wdrożenia bezakumulatorowych systemów do generowania elektryczności z energii słońca NIE tylko, że NIE rozwiązują problemów dla jakich oryginalnie zostały podjęte, ale na dodatek w przyszłości okażą się być źródłem licznych problemów i cierpień dotykanych nimi ludzi. Wszakże uzależniają one właścicieli takich domowych systemów słonecznych od szkodliwych dla ludzi, natury i środowiska elektrowni i sieci elektrycznych (zamiast uniezależniać ich od owych elektrowni i sieci), ponieważ zmuszają tych właścicieli do odsprzedawania elektryczności z powrotem do sieci, blokują one badania i postęp, zabijają ludzką inicjatywę, popierają monopolizację, biurokrację, kumoterstwo, wzrosty cen, itd., itp. Ogromna więc szkoda, że nasza cywilizacja pozwala aby niedoskonałości ludzkie i chęci zysku piętrzyły przeszkody na drodze do powszechnego i moralnie poprawnego użycia tych urządzeń. Wszakże po ich właściwym i moralnie poprawnym zainstalowaniu do własnego domu czy mieszkania, urządzenia te pozwalają na wbudowanie kilku dodatkowych gniazdek na wtyczki, oraz kilku niezależnych od sieci źródeł światła, zaś w ten sposób oddają one do naszej dyspozycji zarówno darmową elektryczność do codziennego użytku, jak i dodatkowe źródło awaryjnej elektryczności, która jest niezależna od elektrowni i dostaw z sieci, a stąd jest odporna na działanie kataklizmów, plag, wybryków natury, zepsuć, zaciemnień, sabotaży, itd., itp. Na dodatek, domowe użycie tej elektryczności słonecznej zamiast sieciowej, pomniejsza ilość szkód jakie dzisiejsze elektrownie i sieci elektryczne wyrządzają naturze i ludziom, a tym samym dodaje naszą własną cegiełkę do ochrony naturalnego środowiska oraz do stopniowego uzdrawiania i doskonalenia planety na której żyjemy.
       Po wielu latach bezowocnych poszukiwań i pokonywania licznych przeszkód, opisywanych w punkcie #S1 tej strony, ja w końcu zdołałem znalaźć sklep, który umożliwił mi zakup i osobiste zainstalowanie we własnym mieszkaniu, takiego awaryjnego systemu domowego do generowania elektryczności z energii słonecznej. Przeszedłem więc praktycznie przez wszystkie działania i doświadczenia, przez które zapewne musi też przejść każdy inny majsterkowicz lub hobbysta, który zdecyduje się zainstalować takie urządzenia we własnym domu czy mieszkaniu. Stąd opisywana na tej stronie moja wiedza i doświadczenia w zakresie energii słonecznej, są z tzw. "pierwszej ręki". Na dodatek, jako były wykładowca i profesor uniwersytetu, ja wiem relatywnie dobrze jakie informacje na temat owych urządzeń słonecznych oraz na temat moich doświadczeń, są istotne dla osób, które zdecydują się zainstalować u siebie taki domowy system do pozyskiwania energii słonecznej. Dlatego przygotowałem niniejszą stronę internetową o nazwie solar_pl.htm. Wyjaśnia ona czytającym wszystko co najważniejsze powinni oni poznać, aby potem sami mogli zakupić sobie, oraz osobiście zainstalować we własnym domu czy mieszkaniu, awaryjny system do generowania elektryczności, podobny do systemu jaki ja zbudowałem. Opisuję tu więc NIE tylko działanie, parametry, oraz cenę każdego z urządzeń jakie są nam potrzebne, ale także podaję co i jak trzeba sobie pomierzyć i policzyć przy projektowaniu takiego systemu dla własnego domu, wyjaśniam prostą procedurę i "algorytm" projektowania własnego domowego systemu słonecznego, opisuję jak potem poskładać razem i wytestować już cały działający taki system, oraz podaję przykłady praktycznych trudności jakie można napotkać przy zakupie i instalowaniu wymaganych urządzeń - wraz z wyjaśnieniem jak można obchodzić owe trudności naokoło. Gorąco polecam więc każdemu przeczytanie tej strony "solar_pl.htm". Wszakże nawet jeśli NIE zadecydowali jeszcze czy zafundują sobie kiedyś podobny system, ciągle informacje podane na niniejszej stronie pozwolą im podjąć bardziej poinformowaną decyzję w tym zakresie.
       Domowy system do generowania elektryczności z energii słonecznej, jaki ja sobie już zbudowałem i jaki opisuję na niniejszej stronie, narazie imponuje mi swoją efektywnością. (Oby też tak działał przez długie lata.) Elektryczność generuje w nim bowiem zaledwie jeden panel słoneczny o mocy 120 Watt. Dlatego kosztował mnie mniej niż jedną dziesiątą najtańszego systemu jaki oferują firmy specjalizujące się w instalowaniu takich systemów (a dokładniej kosztował mnie około 7% ceny z października 2014 roku dla najtańszego systemu takiej firmy). Jak też z miłym zaskoczeniem ustaliłem, obecnie (tj. NZ latem) mój system zaspokaja zapotrzebowanie na elektryczność dla wszystkich moich urządzeń domowych małej mocy, czyli dla mojego oświetlenia jarzeniowego, mojego telewizora 42 calowego, oraz mojego komputera "laptop". (Jak będzie on się sprawował podczas krótkich zimowych dni, to nadal czeka na sprawdzenie - wynik tego sprawdzenia w swoim czasie opiszę na niniejszej stronie.) Nie tylko więc, że zabezpiecza on mnie przed efektami ewentualnego braku elektryczności w sieci, ale także dostarcza mi przyjemności osobistej walki z wzrostem cen elektryczności, poprzez konsumowanie energii którą ja sam u siebie generuję w sposób przyjazny wobec natury i środowiska.
       Tak jakoś się składa, że nieustannie wzrasta ilość i moc kataklizmów które są w stanie przerwać dopływ sieciowej elektryczności do naszych domów. Wszakże ostatnio szybko rośnie ilość i siła huraganowych wiatrów, które zrywają elektryczne linie przesyłowe. Tornada obalają słupy i przerywają przewody. Silne deszcze powodują spięcia i spalenia transformatorów oraz linii przesyłowych. Pojawiają się coraz częstrze susze i towarzyszące im pożary, które palą słupy, transfomatory i podstacje, oraz upalają linie przesyłowe. Pleni się biurokracja, prawodawstwo zakazów, kumoterstwo, faworytyzm, nepotyzm, krunizm, monopolizacja, kartelizacja, itp., których celem staje się zakazanie wolnej i taniej sprzedaży paneli słonecznych oraz zmuszenie społeczeństwa aby panele te zakładane były wyłącznie przez drogie monopole uprzywilejowanych firm i ich "ekspertów". Co też najgorsze, pojawiają się coraz bardziej mordercze choroby, w rodzaju ostatniej epidemii "ebola" opisywanej na odmiennej stronie o nazwie plague_pl.htm. Nie można zaś wykluczyć, że któraś kolejna z owych chorób spowoduje spełnienie się staropolskiej przepowiedni opisywanej m.in. w punktach #H1 do #H3 mojej strony o nazwie przepowiednie.htm, zaś stwierdzającej, że "ludzkość sama sprowadzi na siebie taką katastrofę i wyludnienie, że człowiek będzie całował ziemię kiedy zobaczy na niej ślady innego człowieka". Wszakże gdyby kiedyś spod ludzkiej kontroli wymknęło się jakieś choróbsko, które uśmiercałoby około 90% zarażonych nim ludzi, a takiej możliwości NIE można przecież całkowicie wykluczyć, wówczas NIE tylko że dostawa elektryczności z sieci zostałaby przerwana, ale wręcz cała obecna cywilizacja by się załamała. Wszakże w zdziesiątkowanym przez taką chorobę społeczeństwie NIE byłoby już NIE tylko prądu w sieci, ale nawet wody z wodociagów, gazu, paliwa do samochodów, służby zdrowia, opału, wywozu śmieci, ani nawet kanalizacji. Sklepy też byłyby puste – tego bowiem czego NIE sprzedałyby podczas początkowej paniki, byłoby potem obrabowane. Szpitale zamieniłyby się w kupy rozkładających się nieboszczyków. Po drogach NIE dałoby się przejechać samochodem, bo byłyby zatarasowanie pojazdami, które ludzie porzucaliby w miejscach w jakich zabrakłoby im benzyny. Do centrów dużych miast NIE dałoby się wejść z powodu chmar much roznoszących choroby oraz blokującego oddychanie smrodu od tysięcy rozkładających się ludzkich ciał. W takiej zaś sytuacji posiadanie urządzeń do generowania elektryczności z energii słonecznej mogłoby NIE tylko poprawić wygodę braku zaopatrzenia w elektryczność z sieci, ale wręcz mogłoby ratować życie. Znane angielskie powiedzenie stwierdza wszakże "miej nadzieję na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze" (tj. "hope for the best but prepare for the worst"). Skoro efektywnie działające urządzenia do generowania elektryczności z energii słonecznej już istnieją i dają się tanio nabyć, zaś niemal każdy majsterkowicz jest w stanie zainstalować je we własnym domu czy mieszkaniu, dlaczegoż więc NIE zainwestować odrobiny własnego wysiłku, czasu i funduszy w ich nabycie i posiadanie. Wszakże NIE tylko, że jest się wówczas przygotowanym na to co niespodziewane, ale także na codzień zmniejsza się własne rachunki za elektryczność, a co najważniejsze - pomniejsza się też zanieczyszczanie i wyniszczanie naturalnego środowiska naszej planety.
       Typowy dzisiejszy akumulatorowy system do domowego generowania elektryczności z energii słonecznej składa się z kilku głównych podzespołów, rozliczne wersje każdego z których są obecnie dostępne w najróżniejszych sklepach. Podzespoły te zilustrowałem już na "Rys. #B1" i "Fot. #G1", zaś opisałem już w punktach #B2 oraz #G1 do #G6 niniejszej strony. Obejmują one: (1) panel z ogniwami fotowoltaicznymi (który jest najważniejszym podzespołem, od jakiego należy zacząć swoje planowanie, projektowanie i zakupy), (2) sterownik ładowania akumulatora, (3) akumulator, oraz (4) przetwornik napięcia (inverter). Zbudowanie sobie najbardziej efektywnie działającego domowego systemu do generowania elektryczności z energii słonecznej, wcale jednak NIE polega na zakupie zawsze najdroższego z owych głównych podzespołów, a na zakupie i zestawieniu razem podzespołów które są nawzajem "kompatibilne" i najlepiej dobrane do celów i mocy naszego systemu. (Aczkolwiek powinienem tu podkreślić, że bez względu na wyniki naszego projektowania i obliczeń, empiryka nakazuje aby już na samym początku starać się zakupić sobie największy panel słoneczny jaki tylko jest dostępny w sklepie i na jakiego kupno nas stać. Z energią jest bowiem jak ze smaczną potrawą - bez względu na to ile jej mamy, zawsze okazuje się być jej za mało. A typowo koszt samego panelu stanowi tylko około jednej-trzeciej kosztów zakupu wszystkich urządzeń domowego systemu słonecznego, podczas gdy jego wydajność decyduje o wydajności i użyteczności całego naszego systemu.) Największą więc sztuką i praktyczną umiejętnością budowania takich systemów, jest właśnie spełnienie wymogu wzajemnej "kompatibilności" wszystkich tych podstawowych podzespołów. Aby zaś móc zbudować sobie system, którego wszystkie główne podzespoły są "kompatibilne" względem pozostałych, trzeba wiedzieć co się czyni i na co należy zwracać uwagę. Wszakże "każdy złożony system jest tak silny, jak silne jest jego najsłabsze ogniwo". Niniejsza moja strona stara się więc wyjaśnić szczegółowo zainteresowanym czytelnikom, jak ową "kompatibilność" daje się osiągać oraz na co powinni zwracać największą uwagę w przypadku zdecydowania się aby możliwie najtaniej zbudować sobie samemu taki domowy słoneczny system anty-kataklizmowy. W jej punkcie #B4 podany jest nawet rodzaj "algorytmu", który krok-po-kroku wyjaśnia czytelnikowi procedurę jaką można używać przy projektowaniu i zestawianiu razem własnego domowego systemu urządzeń słonecznych o zmaksymalizowanej wzajemnej kompatibilności. Warto też zdawać sobie sprawę, że jeśli samemu coś się zbuduje, wówczas rozumie się jak to działa i stąd wie się także jak najlepiej to użytkować. NIE musi się więc wołać drogich "ekspertów" w każdym przypadku kiedy pojawi się jakiś problem techniczny czy użytkowy.
       Jako cel mojego życia możnaby wskazać m.in. "przecieranie nowych dróg i ścieżek" - tak aby inni ludzie mogli potem łatwiej nimi podążać. Jedną zaś z bardziej istotnych dla ludzi z takich "nowych dróg i ścieżek", obecnie staje się generowanie we własnym domu potrzebnej nam elektryczności z energii słonecznej. Ponieważ zaś technologia tego generowania jest już dobrze poznana i opanowana przez ludzkość, postanowiłem eksperymentalnie sprawdzić i tu opisać, jak praktycznie wygląda wdrożenie tej technologii u siebie i to własnymi siłami. Niniejsza strona jest właśnie raportem z przebiegu i wyników tego mojego eksperymentalnego sprawdzenia. Mam nadzieję, że po jej przeczytaniu, czytelnik uzyskał klarowniejszy obraz tak istotnego w dzisiejszych czasach niezależnego od elektrowni generowania elektryczności w sposób który chroni i respektuje naturalne środowisko naszej planety, który otwiera dla nas oszczędności na opłatach za elektryczność, oraz który może nawet uratować nam życie w przypadku zajścia jakiegoś poważniejszego kataklizmu.


#U2. Skorowidz z linkami do innych pokrewnych stron które również posiadają związek z omawianymi tu tematami:

       Istnieje cały szereg odmiennych stron internetowych, które - podobnie jak niniejsza, wyjaśniają sobą najróżniejsze szczegółowe zagadnienia objęte treścią Konceptu Dipolarnej Grawitacji i filozofii totalizmu. Wszystkie owe pokrewne strony można odnaleźć i wywoływać za pośrednictwem skorowidza specjalnie przygotowanego aby ułatwiać ich odnajdowanie. Nazwa "skorowidz" oznacza wykaz, zwykle podawany na końcu książek, jaki pozwala na szybkie odnalezienie interesującego nas opisu. Moje strony internetowe też mają taki właśnie "skorowidz" - tyle że zaopatrzony w zielone linki które po kliknięciu na nie myszą natychmiast otwierają stronę z tematem jaki kogoś interesuje. Skorowidz ten znajduje się na stronie o nazwie skorowidz.htm. Można go też wywołać z "organizującej" części "Menu 1" każdej totaliztycznej strony. Radzę aby do niego zaglądnąć i zacząć z niego systematycznie korzystać - wszakże przybliża on setki totaliztycznych tematów które mogą zainteresować każdego.


#U3. Jak blogi totalizmu pozwolą ci na bieżąco śledzić co aktualnie bada autor tej strony (tj. dr inż. Jan Pająk) oraz które jego witryny internetowe zawierają najaktualniejsze strony:

       NIE ma co tu "owijać w bawełnę" - wyniki badań autora tej strony (tj. mnie) od wielu już lat są intensywnie blokowane, sabotażowane i obrzydzane przez kogoś ogromnie wpływowego. Jeśli czytelnik mi tu NIE wierzy, wówczas proponuję aby w którejkolwiek wyszukiwarce internetowej znalazł link np. do adresu z aktualną wersją strony z jakiej czyta niniejsze słowa - a co najwyżej znajdzie wówczes jedynie linki do przestarzałych wersji tej strony (tj. do wersji, których z różnych powodów NIE mogę już aktualizować). W rezultacie bliźni do których wyniki moich badań są adresowane, NIE mają jak z nimi się zapoznać. Tym więc, którzy przypadkowo natkną się na niniejsze słowa radzę aby zamiast polegać na wyszukiwarkach, raczej na bieżąco śledzili wyniki moich najnowszych badań, jakie systematycznie publikuję na tzw. "blogach totalizmu". (Odnotuj, że wszystkie wpisy na każdym z istniejących blogów totalizmu są lustrzanymi kopiami o takiej samej treści, zaś równoczesne prowadzenie więcej niż jednego z tych blogów ma zapobiegać utracie ich treści po ich wydeletowaniu.) Aczkolwiek blogi te, podobnie jak wszystkie moje strony internetowe, też są deletowane i ukrywane, w chwili obecnej te z nich, które faktycznie ja autoryzuję (tj. które faktycznie zawierają opisy z tzw. "pierwszej ręki" jakie ja osobiście przygotowałem) i które narazie nadal istnieją, czytelnik znajdzie pod adresami:
totalizm.blox.pl/html/ (ten zawiera wpisy od #3 - tj. od 2005/4/29)
totalizm.wordpress.com (wpisy od #89 - tj. od 2006/11/11)
kodig.blogi.pl (wpisy od #293 - tj. od 2018/2/23)
drjanpajak.blogspot.co.nz (wpisy od #293 - tj. od 2018/3/16)
Aktualne zestawienie adresów moich blogów zawarte jest też na stronie z tematycznym skorowidzem wyników moich badań - tj. na w/w stronie o nazwie skorowidz.htm.
       Na końcu każdego wpisu do swych blogów staram się podać zestaw adresów witryn internetowych, które oferują najaktualniejsze wersje wszystkich moich stron internetowych (odnotuj, że z powodu powtarzalnego deletowania witryn z moimi stronami, adresy te zmieniają się z upływem czasu). To z zestawień adresów owych witryn publikowanych pod najnowszymi wpisami do blogów totalizmu rekomenduję ściągać i czytać najaktualniejsze wersje moich stron oraz opracowań.
       Warto tu też dodać, że osobom starającym się poznać moje autentyczne opisy wyników swych badań, wyszukiwarki internetowe usilnie podsuwają blogi (i inne internetowe publikacje), które wyglądają jak moje, jednak zawierają jedynie czyjeś prywatne opinie o moich badaniach (często mijające się z prawdą, a niekiedy nawet celowo zwodzące czytelników). W chwili pisania niniejszego punktu, owe NIE moje blogi (na jakie już się natknąłem) były dostępne pod adresami:


#U4. Proponuję okresowo powracać na niniejszą stronę w celu sprawdzania dalszych postępów w opisanych tu wysiłkach i zamiarach:

       Zapraszam do ponownego odwiedzenia tej strony już za jakiś czas, aby wówczas sprawdzić, co nowego uczyniłem w międzyczasie w sprawie omawianych tu wysiłków generowania elektryczności z energii słońca.


#U5. Autor tej strony (dr inż. Jan Pająk):

       Niniejszym mam przyjemność poinformować czytelników, że z okazji 70tej rocznicy urodzin autora tej strony (tj. mnie), wyprodukowany został i opublikowany około 35 minutowy film Dominika Myrcik, jaki od maja 2016 roku upowszechniany jest gratisowo w youtube.com. Film ten nosi tytuł "Dr Jan Pająk portfolio" i prezentuje graficznie najważniejszy mój naukowy dorobek życiowy. Jego polskojęzyczną wersję można sobie oglądnąć pod adresem youtube.com/watch?v=f3MuZec4jGM, lub uruchomić ją ze strony djp.htm zestawiającej widea w jakich przygotowaniu osobiście brałem udział a jaką zaprogramowałem do przeglądania na "smart" telewizorach koreańskiej firmy LG lub na komputerach PC z wyszukiwarką "Google Chrome". Zapraszam i zachęcam czytelników do jego oglądnięcia. Działające zielone linki, adresy internetowe, ulotki promocyjne w trzech językach, oraz pełne opisy wszystkich trzech wersji językowych (tj. polskiej, angielskiej i niemieckiej) tego doskonale zaprojektowanego i wykonanego HD i HQ filmu, są dostępne na specjalnie poświęconej mu stronie o nazwie portfolio_pl.htm.
       Aktualne adresy emailowe autora tej strony, tj. oficjalnie dra inż. Jana Pająk, zaś kurtuazyjnie Prof. dra inż. Jana Pająk, pod jakie można wysyłać ewentualne uwagi, własne opinie, lub informacje jakie zdaniem czytelnika autor tej strony powinien poznać, podane są na stronie internetowej o nazwie pajak_jan.htm (dla jej wersji w języku HTML), lub o nazwie pajak_jan.pdf (dla wersji strony "pajak_jan.pdf" w bezpiecznym formacie PDF - które to bezpieczne wersje PDF dowolnych stron autora mogą też być ładowane z pomocą linków z punktu #B1 strony o nazwie tekst_11.htm).
       Prawo autora do używania kurtuazyjnego tytułu "Profesor" wynika ze zwyczaju iż "z profesorami jest jak z generałami", znaczy raz profesor, zawsze już profesor. Z kolei w swojej karierze naukowej autor tej strony był profesorem aż na 4-ch odmiennych uniwersytetach, tj. na 3-ch z nich był tzw. "Associate Professor" w hierarchii uczelnianej bazowanej na angielskim systemie uczelnianym (w okresie od 1 września 1992 roku, do 31 października 1998 roku) - który to Zachodni tytuł stanowi odpowiednik "profesora nadzwyczajnego" na polskich uczelniach. Z kolei na jednym uniwersytecie autor był (Full) "Professor" (od 1 marca 2007 roku do 31 grudnia 2007 roku - tj. na ostatnim miejscu pracy z naukowej kariery autora) który to tytuł jest odpowiednikiem pełnego "profesora zwyczajnego" z polskich uczelni.
       Proszę jednak odnotować, że dla całego szeregu powodów (np. mojego chronicznego deficytu czasu, prowadzenia badań wyłącznie na zasadzie mojego prywatnego hobby naukowego, pozostawania niezatrudnionym i wynikający z tego mój brak oficjalnego statusu jaki pozwalałby mi zajmować oficjalne stanowisko w określonych sprawach, istnienia w Polsce aż całej armii zawodowych profesorów uczelnianych - których obowiązki zawodowe obejmują m.in. udzielanie odpowiedzi na zapytania społeczeństwa, itd., itp.) począszy od 1 stycznia 2013 roku ja przyjąłem żelazną zasadę, że NIE odpowiadam na żadne emaile wysyłane do mnie przez czytelników moich stron - o czym niniejszym szczerze i uczciwie informuję wszystkich zainteresowanych. Stąd jeśli czytelnik ma sprawę która wymaga odpowiedzi, wówczas NIE powinien do mnie pisać, bowiem w takiej sytuacji wysłanie mi emaila domagającego się odpowiedzi w świetle ustaleń filozofii totalizmu byłoby działaniem niemoralnym. Wszakże spowodowałoby, że czytelnik doznałby zawodu ponieważ z całą pewnością NIE otrzymałby odpowiedzi. Ponadto taki email odbierałby i mi sporo "energii moralnej" ponieważ z jego powodu i ja czułbym się winnym, że NIE znalazłem czasu na napisanie odpowiedzi. Natomiast w/g totalizmu "moralnym działanien" w takiej sytuacji byłoby albo niezobowiązujące mnie do odpisania przesłanie mi jakichś informacji które zdaniem czytelnika są warte abym je poznał, albo teź napisanie raczej do któregoś z zawodowych profesorów polskich uczelni - wszakże oni są opłacani z podatków obywateli między innymi za udzielanie odpowiedzi na zapytania społeczeństwa, a ponadto wszyscy oni mają sekretarki (tak że korespondencja NIE zjada im czasu który powinni przeznaczać na badania).


#U6. Kopia tej strony jest też upowszechniana jako broszurka z serii [11] w bezpiecznym formacie PDF:

       Niniejsza strona dostępna jest także w formie broszurki oznaczanej symbolem [11], którą przygotowałem w "PDF" (od "Portable Document Format") - obecnie uważanym za najbezpieczniejszy z wszystkich internetowych formatów, jako że do niego normalnie wirusy się NIE doczepiają. Ta klarowna broszurka jest gotowa zarówno do drukowania, jak i do wygodnego czytania z ekranu komputera. Ciągle ma ona też aktywne wszystkie swoje zielone linki. Stąd jeśli jest czytana z ekranu komputera podłączonego do internetu, wówczas po kliknięciu na owe linki otworzą się linkowane nimi strony lub ilustracje. Niestety, ponieważ jej objętość jest około dwukrotnie wyższa niż objętość strony internetowej jakiej treść ona publikuje, ograniczenia pamięci na sporej liczbie darmowych serwerów jakie ja używam, NIE pozwalają aby ją na nich oferować (jeśli więc NIE załaduje się ona z niniejszego adresu, ponieważ NIE jest ona tu dostępna, wówczas należy kliknąć na któryś odmienny adres z Menu 3, poczym sprawdzić czy stamtąd juź się załaduje). Aby otworzyć ową broszurkę (lub/i załadować ją do własnego komputera), wystarczy albo kliknąć na następujący zielony link albo też z którejś totaliztycznej witryny otworzyć sobie plik nazywany tak jak w powyższym linku.
       Jeśli zaś czytelnik zechce też sprawdzić, czy jakaś inna totaliztyczna strona właśnie studiowana przez niego, też jest już dostępna w formie takiej PDF broszurki, wówczas powinien sprawdzić, czy wyszczególniona ona została w linkach z "części #B" strony o nazwie tekst_11.htm. Owe linki wskazują bowiem wszystkie totaliztyczne strony, które już zostały opublikowane jako takie broszurki z serii [11] w formacie PDF. Życzę przyjemnego czytania!


#U7. Copyrights © 2020 by dr inż. Jan Pająk:

       Copyrights © 2020 by Dr Jan Pająk. Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejsza strona stanowi raport z wyników badań jej autora - tyle że napisany jest on popularnym językiem (aby mógł być zrozumiany również przez czytelników o nienaukowej orientacji). Idee zaprezentowane na tej stronie są unikalne dla badań autora i dlatego w tym samym ujęciu co na tej stronie (oraz co w innych opracowaniach autora) idee te uprzednio NIE były jeszcze publikowane przez żadnego innego badacza. Jako taka, strona ta publikuje idee, których prezentacja podlega tym samym prawom intelektualnej własności jak każde inne opracowanie naukowe. Szczególnie jej autor zastrzega dla siebie intelektualną własność teorii naukowych, odkryć i wynalazków wspominanych lub opisywanych na tej stronie, oraz tabel i ilustracji jakie autor przytacza na dowolnej ze swoich publikacji. Dlatego autor zastrzega tu sobie, aby podczas powtarzania w innych opracowaniach jakiejkolwiek idei, opisu, tabeli lub ilustracji zaprezentowanej na niniejszej stronie, lub na dowolnej innej stronie czy publikacji autora (tj. jakichkolwiek teorii, zasad, wyjaśnień, dedukcji, intepretacji, urządzeń, dowodów, tabel, ilustracji, itp.), powtarzająca osoba ujawniła i potwierdziła kto jest ich oryginalnym autorem (czyli aby - jak mawia się w angielskojęzycznych kręgach twórczych, osoba ta oddała pełny "kredyt" moralny i uznaniowy autorowi tej strony), poprzez wyraźne wyjaśnienie przy swym powtórzeniu, iż tę ideę, opis, tabelę, ilustrację, itp., powtarza ze strony autoryzowanej przez dra Jana Pająka, poprzez wskazanie internetowego adresu np. niniejszej strony - pod którym idea ta była oryginalnie omawiana, oraz poprzez podanie daty najnowszego aktualizowania owej strony (tj. daty wskazywanej poniżej).
* * *
If you prefer to read in English
click on the flag

(Jeśli preferujesz język angielski
kliknij na poniższą flagę)



Data zapoczątkowania budowy tej strony internetowej: 17 października 2014 roku.
Data jej najnowszego aktualizowania: 15 lipca 2020 roku
(Sprawdź w adresach z Menu 4 czy istnieje już nowsza aktualizacja)