Oto
wykaz wszystkich stron które powinny być
dostepne pod niniejszym adresem (tj. na
tym serwerze), w zestawieniu językowym -
w 8 językach. Jest on częściej aktualizowanym
powtórzeniem stron zestawionych też w "Menu 1".
Wybierz poniżej interesującą Cię stronę
manipulując suwakami, potem kliknij na nią
aby ją uruchomić:
(Ten sam wykaz daje się też wyświetlić
z "Menu 1" poprzez kliknięcie tam na
"Menu 2".)
Oto
wykaz adresów wszystkich totaliztycznych
witryn działających w dniu aktualizacji
tej strony. Pod każdym z owych adresów
powinny być dostępne wszystkie totaliztyczne
strony wyszczególnione w "Menu 1" i
"Menu 2",
włączajac w to również ich odmienne wersje językowe
(tj. wersje w językach: polskim,
angielskim, niemieckim, francuskim, hiszpańskim,
włoskim, greckim i rosyjskim).
Najpierw więc w poniższym okienku wybierz
adres serwera z każdego masz zamiar
skorzystać manipulując suwakami, potem
kliknij na jego adres, kiedy zaś otworzy
się strona reprezentująca ów serwer
wówczas wybierz sobie z "Mednu 1" lub z
"Menu 2"
interesującą cię stronę i kliknij na nią
aby ją uruchomić i przeglądnąć:
(Niniejszy wykaz daje się też wyświetlić
z "Menu 1" poprzez kliknięcie tam na
"Menu 4".)
WSTĘP:
Witam na stronie internetowej która wyjaśnia wykorzystanie
mechanizmów działania "moralności" do zapobiegania
niszczycielskim "trzęsieniom ziemi" oraz innym kataklizmom.
Opisano tu aż sześć bazujących na moralności metod obrony
przed takimi kataklizmami. Na tej stronie owe metody streszcza
punkt #A2, zaś dokładnie je omawiają punkty #H1 do #M1.
Natomiast empiryczny materiał dowodowy jaki potwierdza,
że metody te faktycznie są skuteczne, udokumentowany
został naukowo w punktach #I3 do #I5 jeszcze innej
poświęconej im strony o nazwie
petone_pl.htm.
Wszystkie te metody wypracowane zostały z ustaleń nowej tzw.
"nauki totaliztycznej" badającej otaczającą nas rzeczywistość
z filozoficznego podejścia "a priori" jakie reprezentuje dokładną
odwrotność podejścia "a posteriori" używanego przez dotychczasową
oficjalną naukę ziemską (tj. przez tą starą naukę opłacaną z
naszych podatków, jaka czasami nazywana jest też "ateistyczną
nauką ortodoksyjną" - po szczegóły patrz punkt #C3 na stronie
telekinetyka.htm).
Dzięki temu podejściu "a priori" nowa "nauka totaliztyczna" była
w stanie odpowiedzieć tu na pytanie "dlaczego niektóre
społeczności są niszczone kataklizmami?", zaś znając tą odpowiedź
potrafiła też wypracować i wskazać metody zapobiegania i obrony.
Tymczasem podejście "a posteriori" owej starej oficjalnej "ateistycznej
nauki ortodoksyjnej" NIE pozwala jej wyjść poza odpowiedź na
pytanie "jak niszczenie to zachodzi?" - czyli NIE pozwala
też wypracować i wdrożyć metod zapobiegania i obrony.
Trzon opisów
niniejszej strony oryginalnie stanowił fragment
odmiennej strony o nazwie
seismograph_pl.htm
(istniejącej do dzisiaj i ciągle dostępnej dla
zainteresowanych czytelników). Jednak tamta
strona faktycznie poświęcona była dokładnemu
opisowi tzw. "sejsmografu Zhang Henga" który
telepatycznie wykrywa przygotowujące się trzęsienia ziemi
(tu podsumowanego krótko w "części #M"). Stąd stopniowe
narastanie w niej wyjaśnień jak mechanizmy moralne
rządzą kataklizmami, zakłócało jej spójność tematyczną
i odciągało od zrozumienia istotności opisywanego
tam urządzenia. Dlatego pojawiła się potrzeba aby
te jej fragmenty które podpierają temat "wykorzystania
mechanizmów moralnych do zapobiegania trzęsieniom
ziemi" zostały z niej wydzielone i uformowane w treść
niniejszej odrębnej strony. W taki sposób został zainicjowany
stopniowy rozwój opisów zaprezentowanych poniżej.
Treść tej strony autoryzuje
Jan Pajak,
czyli badacz Nowej Zelandii i Polski oraz
WorldCat Identity
(tj. "Tożsamość Światowej Kategorii": patrz strona
http://worldcat.org/identities/ ),
który w początkowej części 21 wieku tym wyróżnił się
z grona nadal żyjących odkrywców i wynalazców owych
dwóch krajów, iż stał się najszerzej z nich znanym wówczas
w świecie, najróżnorodniej interpretowanym i najbardziej
produktywnym - na przekór prowadzenia badań bez finansowania
i na zasadach naukowego "hobby" wymuszanego oficjalną
dezaprobatą podjętej tematyki badań, ale niestety o którego
istnieniu i wynikach badań w Nowej Zelandii niemal nikt NIE
chce wiedzieć, zaś dla unieważnienia, zaprzeczenia i wyciszenia
odkryć i wynalazów którego sporo Polaków konspiruje się w
gangi postępujące jak monopole wypaczające prawdę i przyszłym
pokoleniom usiłujące pozostawić tylko kłamstwa, śmieci,
pozatruwaną wodę, powietrze i glebę, oraz wyniszczoną naturę.
Część #A:
Informacje wprowadzające tej strony:
#A1.
Cele tej strony:
Każdego roku trzęsienia ziemi powodują
śmierć setek, a niekiedy nawet i tysięcy
ludzi. Tymczasem istnieją metody efektywnego
zapobiegania trzęsieniom ziemi i skutecznej
obrony przed nimi, a ponadto od niemal dwóch
tysięcy lat znane jest już telepatyczne urządzenie
które pozwala wykryć na dużą odległość moment
nadchodzenia niszczycielskiego trzęsienia ziemi
i ostrzec o nim ludzi z wystarczającym wyprzedzeniem
czasowym aby ci zdołali uchronić siebie i
swoje mienie. (Urządzenie to, czyli tzw.
sejsmograf Zhang Henga,
już zbudowano i wypróbowano w raktyce -
wiadomo więc że z całą pewnością działa.)
Niestety, z powodu rodzaju hipokryzji i uporu
dzisiejszych "ateistycznych naukowców
ortodoksyjnych", ani owe metody obrony, ani
też owo urządzenie, nie są badane ani wdrażane
do użytku - chociaż mogłyby ocalać życie
i mienie tych tysięcy ludzi. Stąd głównym celem
niniejszej strony jest uświadomienie, że takie
metody i urządzenie do zapobiegania następstwom
trzęsień ziemi są już od dawna znane,
wyjaśnienie "jak", i "dlaczego", one działają,
a także wskazanie materiału dowodowego
jaki potwierdza że faktycznie metody te okazują
się skuteczne w praktyce (w rodzaju dowodów
zebranych i opisanych w punkcie #I3 strony
day26_pl.htm).
Bazujące na działaniu mechanizmów moralnych
metody obrony przed kataklizmami skrótowo
streszczne są już w następnym punkcie #A2
tej strony, zaś ich dokładne omówienie zawierają
jej punkty #H1 do M1.
Strona ta ma także dodatkowe cele. Jednym z
nich jest uświadomienie, że tylko "w świecie bez
Boga" kataklizmy uderzałyby w niewinnych, zaś
ich faktyczne przyczyny leżałyby w działalności
i zachowaniach ludzi żyjących w dalekich krajach -
tak że poszkodowani sami NIE mieliby możności
aby im zapobiegać. Natomiast w świecie
rządzonym przez Boga, trzęsienia ziemi i wszelkie
inne kataklizmy są "karami" które Bóg wymierza
tylko tym ludziom którzy uprzednio na nie sobie zasłużyli
poprzez długotrwałe praktykowanie wysoce niemoralnej
filozofii pasożytnictwa
jaka uniemożliwia życie zgodne z wymaganiami Boga.
Stąd kolejnym z celów tej strony jest też naukowe
udokumentowanie, że w naszym świecie inteligentnie
rządzonym przez Boga, każdy uderzany przez kataklizm
sam sobie zasłużył na karę. Strona ta dokumentuje
również, że zrozumienie owego faktu jest wysoce
korzystne dla ludzi - co także podkreśla punkt #B3 strony
landslips_pl.htm
oraz punkt #F1 ze strony
totalizm_pl.htm.
Wszakże dzięki zrozumieniu "co" i "jak" jest karane
przez Boga, każdy może teraz efektywnie bronić
się przed kataklizmami poprzez podjęcie postępowań
zapobiegawczych zgodnych z metodami działania
Boga - po szczegóły patrz punkt #P5.1 tej strony.
Jeszcze innym celem tej strony jest udokumentowanie,
że sporo ludzi "religijnych" także wpada w szpony
owej wysoce niemoralnej
filozofii pasożytnictwa
której praktykowanie jest karane przez Boga zesłaniem
kataklizmu - dlatego sam fakt czyjejś "religijności" wcale
NIE chroni nikogo przed kataklizmem, tak samo jak sam
fakt czyjegoś wyznawania "ateizmu" wcale NIE zagraża
nadejściem kataklizmu.
Dlatego strona ta dokumentuje także typowo przeaczaną
prawdę iż "moralności" NIE wolno
mylić z "religijnością", a stąd że fakt czy ktoś
będzie dotknięty następstwami kataklizmu, czy też będzie
od następstw kataklizmu uchroniony, zależy wyłącznie od
tego "jak moralne jest życie które prowadzi" oraz "jak
aktywnie ktoś ten popiera moralność, prawdę,
sprawiedliwość, pokój, miłość, itp.". Najlepiej ów fakt jest
wyrażony słowami z bibilijnej "Księgi Ezechiela" wersety 33:18-19, cytuję:
"Jeśli odstąpi sprawiedliwy od sprawiedliwości
swojej i popełniać będzie zbrodnie, to ma za to umrzeć. Jeśli
odstąpi występny od swego występku i postępować będzie
według prawa i sprawiedliwości, to ma za to zostać przy
życiu." (Odnotuj, że ta ogromnie istotna
zasada postępowania Boga jest dodatkowo wyjaśniona nieco
szerzej w tej samej "Księdze Ezechiela", wersety 18:20-28.)
#A2.
Strona ta wskazuje aż 6 odmiennych metod zapobiegania trzęsieniom
ziemi, nadchodzącej zagładzie i innym kataklizmom (tj. 6 metod obrony
przed kataklizmami):
Ponieważ żyjemy w czasach jakie zaledwie
o kilka lat poprzedzają szybko nadchodzącą
zagładę ludzkości lat 2030-tych
(opisywaną, między innymi, na mojej stronie o nazwie
2030.htm -
jedną ze składowych której jest "pandemia kronawirusa"
rozprzestrzeniona po świecie na początku 2020 roku),
stąd dla użytku czytających, zacznę tu od nazwania
i wskazania każdej z owych 6-ciu metod zapobiegania
i obrony przed trzęsieniami ziemi i innymi kataklizmami
(opisy jakich zawarłem na niniejszej stronie), odsyłając
czytelnika od razu do części tej strony w których te
metody zostały szerzej wyjaśnione. Oto one:
1.
Zapobieganie trzęsieniom ziemi, kataklizmom, nadchodzącej
zagładzie, itp., poprzez usunięcie powodów ich zaistnienia -
tj. przez zmianę filozofii i zachowań praktykowanych przez
ludność zagrożonego zniszczeniem obszaru, z uprzednio
praktykowanej filozofii niemoralnegopasożytnictwa,
na surowo wymagane od nas przez Boga zachowania
moralne (zdefiniowane treścią Biblii, lub wysoce moralną
filozofią totalizmu).
Ta metoda zapobiegania i obrony opisana jest dokładniej
w "części #H" niniejszej strony. Z kolei doskonały jej
przykład, wyjaśniający jak zapobiec nadchodzącej
zagładzie ludzkości z lat 2030-tych
poprzez wyeliminowanie "pieniędzy" z użycia na Ziemi zastąpniem ich
szczęśliwością nirwany,
opisałem w punktach #A1 do #A4 swej strony o nazwie
partia_totalizmu.htm,
oraz w punkcie #A3 swej innej strony o nazwie
partia_totalizmu_statut.htm.
Odnotuj w tym miejscu, że filozofia totalizmu definiuje
słowo "moralność" w zdecydowanie odmienny sposób,
niż czyni to np. oficjalna nauka. Mianowicie, w totaliźmie
"moralność" jest to poziom
posłuszeństwa z jakim w codziennym życiu wypełniamy
prawa i nakazy Boga wyrażone treścią Biblii -
po szczegóły patrz punkty #B5 i #B6 na mojej stronie o nazwie
morals_pl.htm.
2.
Powstrzymywanie nadejścia trzęsień ziemi i innych
kataklizmów poprzez włączenie do grona swojej
społeczności co najmniej "10 sprawiedliwych".
Ta metoda zapobiegania i obrony opisana jest dokładniej
w "części #I" niniejszej strony. Z kolei przykład jej
działania opisałem w punkcie #I2 niniejszej strony.
3.
Powstrzymywanie nadejścia trzęsień ziemi i innych
kataklizmów poprzez "ufundowanie
stypendium dla aktywnego totalizty".
Ta metoda zapobiegania i obrony przed trzęsieniami
ziemi i przed wszelkimi innymi kataklizmami, opisana
jest dokładniej w "części #J" niniejszej strony. Z kolei
moja propozycja jej praktycznego urzeczywistnienia
jaką już w dniu 18 stycznia 2011 roku zaoferowałem
zarówno miastu Christchurch, jak i dowolnemu innemu
miastu zagrożonemu jakimś kataklizmem, została
przytoczona w punkcie #P5.1 tej strony. Działanie
tej metody wynika z zasady działania Boga
wkodowanej w wersety 19:18-25 z bibilijnej
"Księgi Rodzaju". Wersety te opisują sytuację,
iż pomimo niedoskonałości Lota, Bóg ciągle darzył
go wystarczającą życzliwością, aby na prośbę
tylko jednego Lota NIE zniszczyć całego małego
miasteczka "Soar" (nazywanego też "Zoar") - pomimo
że podobnie jak Sodoma i Gomora miasteczko to
było już wytypowane do zniszczenia. Jeśli zaś ktoś
faktycznie jest "aktywnym totaliztą", wówczas
nawet jeśli jego charakter jeszcze NIE jest doskonały,
ciągle Bóg zapewne już go darzy jakimś tam poziomem
życzliwości - wysokość potencjału jakiej Bóg już dyskretnie
daje mu poznać znakami wyrażającymi ten potencjał a
podobnymi do znaków opisywanych np. w punkcie #F3 strony
wszewilki.htm,
czy w punkcie #J3 strony
petone_pl.htm.
4.
Powstrzymywanie nadejścia trzęsień ziemi i innych
kataklizmów poprzez uczynienie z siebie "ilustracji"
i "przykładu" dla innych.
Ta metoda zapobiegania i obrony opisana jest dokładniej
w "części #K" niniejszej strony.
5.
Unikanie znalezienia się w strefie przeznaczonej
na zniszczenie poprzez wysłuchiwanie "ostrzeżeń"
udzielanych przez Boga. Zanim bowiem Bóg
zniszczy jakiś obszar tzw. "kataklizmem
anihilującym", zawsze najpierw ostrzega
jego mieszkańców - tak jak opisałem to w
punkcie #B5 z mojej strony o nazwie
seismograph_pl.htm.
Ta metoda zapobiegania i obrony jest nieco
poszerzona w "części #L" niniejszej strony.
6.
Zbudowanie urządzeń chroniących przed następstwami
kataklizmów, w rodzaju mojego
Magnokraftu,
czy telepatycznego
seismografu Zhang Henga.
Wszakże np. mój Magnokraft chroni przed wszystkim
co niszczące, zaś np. "seismograf Zhang Henga"
daje wystarczająco wczesne ostrzeżenia iż trzęsienie
ziemi właśnie nadchodzi, aby móc efektywnie
uchronić nasze życie i mienie. (Ten sam
"sejsmograf" ostrzega także przed nadejściem
tornad,
tsunami,
huraganów, oraz
obsuwisk ziemi i błota.)
Ta metoda zapobiegania i obrony opisana jest szerzej
w "części #M" niniejszej strony.
Warto odnotować że wdrożenie każdej z opisywanych
na tej stronie metod zapobiegania i obrony przed
kataklizmami wymaga zademonstrowania przez
wdrażających "skruchy", "skromności" i "pokory".
Demonstracja skruchy, skromności i pokory są
bowiem warunkiem którym Bóg obwarował wszystkie
swoje koncesje na rzecz ludzi. (Po wyraźny przykład
iż zawsze są one wymagane - patrz losy bibilijnego
miasta "Niniwa" opisywane aż na kilku totaliztycznych
stronach, np. tutaj w "Ad. (2) z punktu #G1.)
Z powodu właśnie tego boskiego wymogu, opisywane
tu metody z pewnością nigdy NIE będą popierane
ani badane przez dotychczasową "oficjalną
naukę ateistyczną". Wszakże jej reprezentanci
są zbyt aroganccy i zbyt pewni siebie aby wykazać
skromność i pokorę w jakiejkolwiek sprawie. To
właśnie z uwagi na ich arogancję i pewność siebie,
dotychczasowa oficjalna nauka odnosiła wyłącznie
porażki we wszelkich sprawach, których
zbadanie wiąże się ze skonfrontowaniem NIE uległej
wobec dzisiejszych naukowców jakiejś nadrzędnej
inteligencji (np. w sprawach Boga, UFO, duchów,
itp. - po więcej szczegółów patrz punkt #B1 na stronie o nazwie
ufo_proof_pl.htm).
#A3.
Wypracowanie opisywanych tu metod obrony stało
się możliwe tylko dzięki podejściu "a priori" do badań,
pedantycznie wdrażanemu przez nową "totaliztyczną naukę":
Z codziennego życia wiemy, że aby coś
dokładnie oglądnąć i poznać, trzeba to
przeegzaminować z co najmniej aż dwóch
punktów widzenia - co najlepiej wyjaśnia
punkt #A2.6 strony o nazwie
totalizm_pl.htm
oraz punkty #C1 do #C4 strony o nazwie
telekinetyka.htm.
Przykładowo, aby poznać cały wygląd
jakiegoś budynku, trzeba go oglądnąć
co najmniej (1) od frontu oraz (2) od tyłu.
Tymczasem dzisiejsza oficjalna nauka,
czasami nazywana też "ateistyczną
nauką ortodoksyjną" (czyli ta narazie
nadal "monopolistyczna" nauka, której
uczymy się w szkołach i na uczelniach),
bada otaczającą nas rzeczywistość z tylko
jednego podejścia przez filozofów nazywanego
"a posteriori" - czyli "od skutku
do przyczyny". Z tego zaś podejścia
daje się co najwyżej ustalić "jak" coś się
dzieje. Nie można jednak ustalić ani "dlaczego"
to się dzieje, ani "jak temu zapobiegać" -
co dokładniej wyjaśnia "część #F" tej strony.
Dlatego konieczne jest aby nasza cywilizacja
oficjalnie powołała też do życia zupełnie inną
(nową) naukę, która badałaby otaczającą nas
rzeczywistość z odwrotnego podejścia,
przez filozofów zwanego "a priori" -
czyli "od przyczyny do skutku" albo
"od Boga będącego najbardziej pierwotną
przyczyną wszystkiego, do otaczającej
nas rzeczywistości która jest skutkiem
działalności owego Boga". Tą nową naukę
ja w swoich opracowanich nazywam "totaliztyczną
nauką" - bowiem jej fundamenty filozoficzne
i naukowe bazują na
filozofii totalizmu
a także na "teorii wszystkiego" zwanej
Konceptem Dipolarnej Grawitacji
(z której to teorii totalizm wyrósł, oraz która dostarczyła
formalnego dowodu naukowego że "Bóg istnieje").
"Totaliztyczna nauka" pozwala już na udzielanie
także odpowiedzi "dlaczego" coś się dzieje,
"jak temu zapobiegać", itp. Stąd staje się ona
znacznie poręczniejsza w wypracowaniu metod
zapobiegania i obrony przed kataklizmami
od owej dotychczasowej "ateistycznej
nauki ortodoksyjnej". Na dodatek, jest ona
"konkurencjyjna" wobec tamtej starej
"ateistycznej nauki ortodoksyjnej". Stąd jej
oficjalne powołanie do życia stworzyłoby
sytuację, że wysoce wsteczniczy "monopol
na wiedzę" starej nauki zostałby jej odebrany
i zakończony z korzyścią dla całej ludzkości,
zaś obie te nauki zaczęłyby nareszcie nawzajem
"patrzeć sobie na ręce" i poddawać nieustannym
sprawdzeniom wyniki otrzymywane przez swoją
konkurencję. (Niestety, narazie owa nowa "nauka
totaliztyczna" zmuszona jest działać na zasadach
"podziemia" i "partyzantki", będąc wystawioną
na szykany, ataki i "podkładanie świń" ze strony
monopolu oficjalnej nauki. Wszakże NIE jest ona
ani oficjalnie popierana, ani jej badania NIE są
przez nikogo finansowane, zaś wszystko co dotychczas
nauka ta już osiągnęła, otrzymane zostało dzięki
"hobbystycznym" badaniom ciągle tylko jedynego
jej twórcy i naukowca - czyli autora tej strony.)
Część #B:
Historia tej strony - czyli jak oczywiste błędy oficjalnej nauki
w jej ateistycznym podejściu "a posteriori" do kataklizmicznych
trzęsień ziemi z Christchurch, Nowa Zelandia, zainspirowały
badania składające się na treść tej strony:
#B1.
Wydarzenia które ujawniły potrzebę niniejszej strony:
Nasza planeta nieustannie nękana jest morderczymi
trzęsieniami Ziemi. W drugi dzień Święta Bożego
Narodzenia z dnia 26 grudnia 2003 roku tragiczne
trzęsienie ziemi w mieście Bam z Iranu odebrało
życie ponad 30 000 ludziom. Również w ten sam
drugi dzień świąt, tyle że w dniu 26 grudnia 2004
roku, potężne trzęsienie ziemi i fale tsunami z
Oceanu Indyjskiego odebrały życie około 300 000
ludziom. Wszystkie owe mordercze przypadki
przypominają nam jak istotną dla ludzkości jest
zdolność do rozpracowania na Ziemi zasady
działania, metody, oraz instrumentu, które byłyby
zdolne do zdalnego wykrycia nadchodzących
trzęsień ziemi wystarczająco wcześniej zanim
zdołają one uderzyć. W chwili obecnej ludzkość
nie posiada takiego działającego urządzenia.
Niemniej, zaskakująco, już od 132 roku AD ludziom
znana jest sprawdzona w działaniu zasada działania
i efektywna metoda zdalnego wykrywania nadchodzących
trzęsień ziemi (znaczy jest ona znana już od niemal
2000 lat). Tyle, że dla powodów opisanych w punkcie
#C1 i w "części #S" poniżej, zasada ta obecnie jest
celowo ignorowana przez starą tzw. "ateistyczną
naukę ortodoksyjną" czyli przez dotychczasową
oficjalną naukę ziemską - tak jak nauka ta zdefiniowana
została w punkcie #A2.6 strony o nazwie
totalizm_pl.htm
oraz w punktach #C1 do #C6 strony o nazwie
telekinetyka.htm.
Nikt oficjalnie zasady tej nie chce jej badać. Nikt też
oficjalnie nie chce budować bazującego na niej
instrumentu alarmowego. Sarkastycznie, wymówką dla tego
celowego ignorowania cudownego instrumentu jest
fakt, że jego zasada działania wykracza poza horyzonty
filozoficzne dzisiejszej nauki. Bazuje ona wszakże
na przechwytywaniu i dekodowaniu "fal telepatycznych"
(przez starożytnych Chińczyków zwanych "chi"),
których istnienia owa "ateistyczna nauka ortodoksyjna"
ciągle nie chce oficjalnie uznać. Ponadto
owa zasada działania jest bolesnym przypomnieniem
niedoskonałości i podrzędności dzisiejszej "ateistycznej
nauki ortodoksyjnej", która w 21-wszym wieku ciągle jest
niezdolna do zrozumienia zjawisk jakie stoją poza zasadą
działania urządzenia technicznego zbudowanego niemal
2000 lat temu. To dlatego jednym z najpilniejszych
zadań dzisiejszych społeczeństw jest "złamanie monopolu
na wiedzę" dotychczasowej "ateistycznej nauki ortodoksyjnej"
oraz stworzenie dla niej efektywnej "konkurencji",
poprzez oficjalne ustanowienie zupełnie nowej
"nauki totaliztycznej" która będzie badała
rzeczywistość z przeciwstawnego niż dotychczas podejścia
zwanego "a priori" dla którego naukowych
i filozoficznych fundamentów dostarczają
Koncept Dipolarnej Grawitacji oraz
filozofia totalizmu.
Wszakże przez tak długo aż dotychczasowa nauka
zacznie mieć oficjalną konkurencję która
będzie "patrzyła jej na ręce", nauka ta nie pozbędzie
się dotychczas przez nią praktykowanej wysoce
niemoralnej kultury leniwego myślenia, niezweryfikowanych
przez nikogo twierdzeń które szybko okazują się zupełnie
nieprawdziwe, unikania definitywnych odpowiedzi i
brania odpowiedzialności za to co naukowcy twierdzą,
"naciągania" wyników badań do interesów tych
co najlepiej płacą, ukrywania prawdy, itd., itp.
Narazie bowiem nauka i naukowcy czasami
oficjalnie rozgłaszają kardynalne bzdury
tylko ponieważ brak jest innej autorytatywnej instytucji,
w rodzaju właśnie konkurencyjnej "nauki totaliztycznej" -
która mogłaby bzdury te ujawnić społeczeństwu i skorygować.
W chwili obecnej ludzkość opanowała technicznie
jedynie metodę wykrywania trzęsień ziemi
po fakcie czyli po tym jak one już uderzą.
Powodem jest, że narazie w użyciu znajdują się jedynie sejsmografy
inercyjne. Ich cechą zaś jest, że muszą one być "wstrząśnięte"
przez dane trzęsienie ziemi aby mogły je zarejestrować. Jednak
owa zasada działania i instrument, które znane były ludziom już
w startożytności, są znacznie bardziej doskonałe od dzisiejszych
sejsmografów. Umożliwiały one bowiem zdalne wykrywanie
trzęsień ziemi jakie dopiero są w stadium przygotowywania się.
Jednocześnie zaś owo oficjalne ignorowanie tej zasady i
instrumentu przez dzisiejszą naukę ziemską wcale nie pomniejsza
ich użyteczności, ani nie unieważnia historycznie potwierdzonych
ich sukcesów. Dlatego niniejsza strona internetowa przyjmuje
na siebie zaszczytne zadanie przypomnienia wszystkim o tej
celowo dyskryminowanej przez naukę zasadzie i instrumencie.
Wszakże owa zasada i instrument są już sprawdzone w
działaniu. Z ich użyciem starożyni Chińczycy byli w stanie
wykryć nadchodzące trzęsienia ziemi na długo zanim te do
nich dotarły. Niezwykłe urządzenie techniczne skonstruowane
dla omawianej tutaj zasady działania nazywane wtedy było
houfeng didongy yi. Owa nazwa w języku Chińskim
oznacza "instrument dla śledzenia
przepływu fluidu i poruszeń ziemi". (Odnotuj, że
słowo "fluid" zostało tutaj użyte w jego zrozumieniu z hydromechaniki.
Oznacza ono wszystkie substancje znajdujące się w stanie
innym niż stały.) Obecnie jednak urządzenie to jest znane
na Ziemi pod odmienną i raczej wysoce mylącą nazwą
"Zhang Heng seismograph".
Faktycznie to
każde trzęsienie ziemi "obwieszcza" swoje nadejście
przez spory okres czasu przed tym zanim uderzy. Jest powszechną
wiedzą, że owe "obwieszczanie" jest pochwytywane i rozumiane
przez wiele zwierząt które dostają ataku paniki w jakiś czas
zanim potężne trzęsienie ziemi ma uderzyć. Również niektórzy
ludzie którzy odznaczają się tzw. "zdolnościami psychicznymi"
są w stanie usłyszeć nadchodzące trzęsienie ziemi. Ponadto
urządzenie techniczne opisywane na niniejszej stronie internetowej
było w stanie "usłyszeć" i "zrozumieć" owe "obwieszczenia"
nadchodzących trzęsień ziemi. Dlatego było ono w stanie
nawet wskazać ile czasu pozostało zanim dane trzęsienie
ziemi miało uderzyć. Niefortunnie dla nas, tamto urządzenie
zbudowane zostało tylko jednorazowo około 2000 lat temu.
Potem zaś zostało ono zapomniane. Stąd dzisiaj ciągle
ono oczekuje na kogoś kto zrekonstrułuje je z użyciem
nowoczesnej techniki. Pechowo jednak, od czasu kiedy
ta strona została opublikowana w marcu 2003 roku,
moje nieustanne wysiłki aby znaleźć instytucję badawczą
która by mi dopomogła zbudować owo cudowne urządzenie,
jak narazie pozostały bezowocne. Wygląda na to, że nasze
dzisiejsze instytucje naukowe w sposób zamierzony unikają
zainwestowania w badania i technikę która byłaby w stanie
wyczuć ostrzeżenia zawarte w owych telepatycznych
"obwieszczeniach" nadchodzących trzęsień ziemi.
W punkcie #H4 pod koniec strony internetowej o nazwie
seismograph_pl.htm
zostanie wyjaśnione, że podobnie jak trzęsienie ziemi
również i tornada wysyłają w przestrzeń
sygnał telepatyczny obwieszczający ich nadejście. Sygnał
ten także może zostać pochwycony i zrozumiany przez urządzenie
będące nieco zmodyfikowaną wersją instrumentu opisanego
na tej stronie internetowej. Dlatego zasada działania i instrument
"houfeng didongy yi", które wyjaśnione są na tej stronie,
nadają się do zdalnego wykrywania zarówno nadchodzących
trzęsień ziemi, jak i nadlatujących morderczych tornad,
a nawet huraganów.
Niniejsza strona internetowa pokazuje liczne fotografie dzisiejszych
replik "houfeng didongy yi". Należy tutaj jednak wyraźnie
podkreślić, że żadna z pokazanych tutaj replik nigdy
nie zadziałała. Wszystkie one są jedynie replikami które
kopiują zewnętrzyny wygląd i niektóre podzespoły tego
instrumentu, NIE są jednak zdolne zadziałać tak jak ów
instrument oryginalnie działał. Faktycznie też,
dotychczas nikt nie zdołał zbudować
repliki tego instrumentu która by zadziałała tak jak powinna
- na przekór że ludzkość tak chełpi się swoim dzisiejszym
poziomem techniki. Powodem ich niezdolności do zadziałania
jest, że wszystkie dotychczasowe repliki "houfeng didongy yi"
budowane były dla błędnej zasady działania. Zakładały one
bowiem, że instrument ten oryginalnie działał na zasadzie inercji -
czyli tak jak czynią to dzisiejsze sejsmografy. Tymczasem
faktycznie działa on na zasadzie "analogowego przetwarzania
sygnału przenoszonego przez fale telepatyczne". Dopiero
niniejsza strona po raz pierwszy ujawnia jaka była prawdziwa
zasada działania tego cudownego urządzenia.
#B2.
Pobudzenie przygotowania tej strony przez serię silnych trzęsień ziemi
zaszłych w Christchurch, Nowa Zelandia, w piątek dnia 23 grudnia 2011 roku:
W piątek, dnia 23 grudnia 2011 roku, miasto
Christchurch nawiedzone zostało kolejną
serią aż kilku trzęsień ziemi. Dwa z tych
trzęsień były o relatywnie niszczycielskiej
sile. Mianowicie trzęsienie ziemi z godziny
13:58 miało siłę 5.8 na skali Richtera,
natomiast trzęsienie ziemi z godziny
15:18 miało siłę 6.0 na skali Richtera.
W ich wyniku ponownie sporo budynków
zostało uszkodzone, oraz ponownie wiele
ulic Christchurch zostało zalane tzw. "liquefaction" -
tj. wytryskami podziemnego "płynnego błota".
Szersze opisy owego trzęsienia ziemi są
zawarte np. w artykule [1#B2] o tytule
"A nightmare before Christmas" (tj.
"makabra przed Bożym Narodzeniam")
ze strony A1 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post Weekend,
wydanie z soboty (Saturday), December
24, 2011. Owo przełomowe trzęsienie ziemi,
a także inne które przyszły wkrótce po nim,
są opisane w punkcie #P7 tej strony. Ów
punkt #P7, a także cała następująca po nim
"część #S", poruszają też trudny temat kompetencji
i odpowiedzialności zarówno całej oficjalnej
nauki, jak i lokalnych naukowców - które na
przekór iż powtarzalne wstrząsanie miasta
Christchurch rozciąga się już na trzy kolejne
lata kalendarzowe, tj. na 2010, 2011 i 2012,
ciągle zdają się NIE być w stanie wypracować
żadnych zadowalających metod poprawy
sytuacji miejscowej ludności.
O tym, że kolejne trzęsienie ziemi przyjdzie
do tego miasta, dawało się z góry przewidzieć
po porównaniu wymogów "faktycznej moralności"
zdefiniowanej w punkcie #B5 strony o nazwie
morals_pl.htm,
z postępowaniami jakie tam zdominowały oficjalne
procedury kompensowania zniszczeń z uprzednich
tamtejszych trzęsień ziemi. Wystarczyło bowiem
jedynie posłuchać, jak mieszkańcy
tego miasta skarżyli się w telewizji na swoje władze
i na traktowanie jakie otrzymują, lub poczytać artykuły
na temat tego co w owym mieście się zaczęło dziać -
jako przykład patrz artykuł [2#B2] o tytule "Quake-city
pay rise angers residents" (tj. "podwyżka zarobków
zarządu miasta zezłościła mieszkańców") ze strony A4 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie z czwartku (Thursday), December 22, 2011;
artykuł [3#B2] o tytule "Marryatt may reclaim
$68,000 pay rise" (tj. "Marryat ma możność odzyskania
swej podwyżki zarobków o 68 tysięcy dolarów") ze strony A5 gazety
The Dominion Post,
wydanie z wtorku (Tuesday), October 23, 2012;
czy artykuł [4#B2] o tytule "Homeowners face years
of waiting for quake repairs" (tj. "właściciele domów
będą musieli czekać wiele lat na potrzęsieniowe
naprawy") ze strony A2 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie ze środy (Wednesday), December 21, 2011.
Najwyraźniej mieszkańcy miasta nadal NIE są
świadomi, że to co ich dotyka ma bezpośredni
związek z tym co w mieście się dzieje. Dlatego
aby im (i im podobnym) dać szansę na zrozumienie
co się dzieje, zdecydowałem się przygotować
niniejszą stronę internetową.
Jak podkreślam to w punkcie #P1 tej strony,
w swoich opisach używam przykładu miasta
Christchurch z Nowej Zelandii wcale NIE dlatego,
że z wszystkich miast dotykanych kataklizmami,
"intelekt grupowy" który okupuje Christchurch
wyróżnia się najbardziej przykładowym postępowaniem,
a dlatego że tylko o tym mieście mam możność
nieustannie wyszukiwać w gazetach i oglądać
w telewizji wymagane informacje, a ponadto
dlatego że miasto to jest szczególnie bliskie
mojemu sercu. (Po więcej informacji dlaczego
tym których kocham i szanuję ja raczej mówię
gorzką prawdę zamiast schlebiania czy "słodkich
kłamstewek" - patrz punkt #A5 ze strony o nazwie
karma_pl.htm,
punkty #A2.9 i #F1 ze strony o nazwie
totalizm_pl.htm,
albo punkt #F3 ze strony o nazwie
god_istnieje.htm.)
#B3.
Strona o nazwie
seismograph_pl.htm
z której treści wydzielona została niniejsza
strona, a także pokrewna strona o nazwie
day26_pl.htm,
która omawia "tsunami" indukowane trzęsieniami ziemi:
Tych z czytelników, których zainteresowała
treść niniejszej strony, zapraszam również
do przeglądnięcia pokrewnej strony o nazwie
day26_pl.htm.
Tamta pokrewna strona omawia tematykę tzw.
"tsunami" które jak wiemy za pomocą łańcucha
przyczynowo-skutkowego fizykalnie są zaindukowane
przez trzęsienia ziemi. Z tego powodu tamta strona
day26_pl.htm
poszerza oraz dodatkowo naświetla z odmiennej
perspektywy, wiele tematów omawianych również
na niniejszej stronie.
Część #C:
Dotychczasowa "ateistyczna nauka ortodoksyjna"
z jej podejściem "a posteriori" do badań faktycznie
NIE jest zainteresowana w wypracowaniu efektywnych
metod wykrywania nadchodzących trzęsień ziemi,
zaś nawet gdyby była zainteresowana, wówczas byłaby
tylko w stanie wyjaśnić "jak" formowane są trzęsienia
ziemi - stąd dla wyjaśnienia "dlaczego one zaistniały"
oraz "jak im zapobiegać" konieczne jest uformowanie
nowej i konkurencyjnej "nauki totaliztycznej" z jej
podejściem "a priori" do badań:
#C1.
Jak chciwość na "zyski bez brania odpowiedzialności" efektywnie
powstrzymuje dzisiejszą oficjalną naukę przed znalezieniem
efektywnych metod wykrywania nadchodzących trzęsień ziemi:
Motto:
"Skoro niemożność wykrycia przez naukę, że mordercze trzęsienie ziemi właśnie
nadchodzi, pozwala niektórym decydentom na dodatkowe zwiększanie swoich
zarobków bez brania odpowiedzialności za skutki swych twierdzeń, nie należy
się dziwić że decydenci ci będą cichcem blokowali badania nad znalezieniem
efektywnych sposobów wykrywania nadchodzących trzęsień ziemi."
Sporo odważnych osób już od dawna demaskuje
i ujawnia społeczeństwu, że przykładowo koncerny
farmaceutyczne usiłują zwiększać swoje zyski kosztem
ludzkiego zdrowia, przez zaprzestawanie produkcji
lekarstw które faktycznie leczą, a podejmowanie
produkcji coraz większej liczby lekarstw które jedynie
załagadzają symptomy chorób, a w ten sposób
uzależniają one pacjentów na resztę życia od
kupowania tychże lekarstw. Odpowiednie referencje
do publikacji ujawniających ten moralnie szokujący
fakt (zwiększania zysków poprzez zmuszania pacjentów
do kupowania danych lekarstw przez resztę życia)
podałem w punkcie #I1 strony o nazwie
healing_pl.htm.
Narazie jednak nie natknąłem się jeszcze na nikogo,
kto miałby odwagę otwartego ujawnienia faktu, że niemal
dokładnie ta sama sytuacja istnieje także w szeregu pozamedycznych
dyscyplin naukowych, szczególnie tych zajmujących się badaniami
kataklizmów - przykładowo badaniami trzęsień ziemi. Wielu
bowiem naukowców z tych dyscyplin dodatkowo poszerza
swoje dochody poprzez branie udziału w najróżniejszych
"panelach ekspertów", które za słoną opłatą podejmują
się np. ostrzegać społeczeństwo przed nadejściem
określonych kataklizmów. Niefortunnie dla nich, każde
ostrzeganie zawsze wiąże się z przyjmowaniem na siebie
określonej dozy odpowiedzialności - której jednak owi
naukowcy wcale NIE chcą przyjmować. (Przykładowo,
zagrożona miasta czasami trzebaby ewakuować -
a NIE zawsze będą one potem zniszczone zapowiedzianym
trzęsieniem ziemi.) Dlatego zamiast faktycznie ostrzegać,
typowo naukowcy ci wolą używać jakiegoś tricku lub wymówki,
które pozwalają im unikać owej odpowiedzialności i albo milczeć -
kiedy faktycznie powinni ostrzegać, albo też mówić ładnie
brzmiącą nieprawdę zamiast ryzykownej dla nich prawdy.
Taką zaś doskonałą dla nich wymówką jest twierdzenie, że
trzęsień ziemi, czy innych kataklizmów przed jakimi mają
ostrzegać, jakoby NIE daje się przewidzieć. Z kolei, aby
móc w nieskończoność wydłużać takie zaspokajanie swej
chciwości na czerpanie zysków z nadchodzenia kataklizmów
bez równoczesnego brania odpowiedzialności za swoje
stwierdzenia, naukowcy ci wykorzystują każdą sposobność
aby blokować wszelkie prace nad znalezieniem przez ludzkość
efektywnej metody wykrywania nadchodzących kataklizmów.
Wszakże takie sabotażowanie leży w ich możliwościach,
ponieważ dostęp do owych "panelów ekspertów" zwykle
mają tylko naukowcy na najwyższych stanowiskach
decyzyjnych - które to stanowiska umożliwiają im też
podejmowanie decyzji co ma być badane, a co raczej
trzeba zakwalifikować jako temat będący "naukowym tabu".
Innymi słowy, naukowcy ci faktycznie to NIE tylko
iż partaczą ostrzeganie przed kataklizmami za jakie
biorą słone pieniądze, a dodatkowo sabotażują także
wszystko co ma potencjał umożliwienia wczesnego
wykrywania, że jakiś kataklizm właśnie się gotuje. (Tj.
m.in. są oni żywotnie zainteresowani aby ludzkość
np. NIE znalazła skutecznej metody przewidywania
lub wykrywania nadchodzących trzęsień ziemi.)
Konsekwencje tego faktu są aż tak ogromne
i aż tak niemoralne, że ich wyjaśnieniu poświęciłem
odrębną "część #S" niniejszej strony. Wszakże
powodują one, że prywatne interesy kilku
jednostek blokują postęp całej ludzkości.
Polecam więc czytelnikowi uważne przeczytanie
także owej "części #S" tej strony.
#C2.
Dlaczego także fundamenty filozoficzne starej "ateistycznej nauki ortodoksyjnej"
uniemożliwiają jej wykrycie i wskazanie jak ludzie mają się bronić przed
trzęsieniami ziemi,
tsunami,
tornadami,
huraganami,
powodziami, pożarami, oraz innymi kataklizmami:
Motto:
"Jeśli ktoś wdziera się do obronnego zamczyska z niewłaściwej strony, wówczas zamiast
wejść wygodnie przez otwartą bramę, zmuszony jest sforsować dziesiątki murów i fos."
Żyjemy w czasach kataklizmów. Wystarczy
zaglądnąć do jakiejkolwiek gazety lub oglądnąć
jakiekolwiek wiadomości telewizyjne, aby się
przekonać jak ludzkość jęczy pod ciosami
coraz to bardziej niszczycielskich kataklizmów.
Faktycznie to zapewne m.in. z powodu owego niebywałego
ostatnio nasilenia owych kataklizmów, niektórzy
ludzie zaczynają już "zarabiać pieniądze" i
"śmiać się potem przez całą swą drogę do banku",
poprzez straszenie bliźnich iż jakoby nadchodzi
już "koniec świata" - do nadejścia i daty
którego bez przerwy wynajdują coraz to nowe
wymówki. Przykładowo, artykuł [1#C2]
o tytule "Countdown begins to 'end of time' " (tj.
"odliczanie już rozpoczęte do 'końca świata' ")
ze strony B3 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post -
wydanie z wtorku (Tuesday), January 3, 2012,
informował że w mieście Tapachula z południowego
Meksyku zainstalowany został zegar który odliczał
minuty jakie pozostawały do chwili kiedy jakoby
miał się zakończyć 5126-letni cykl "kalendarza Majów",
a stąd kiedy miał jakoby nastąpić "koniec świata"
(tak przynajmniej twierdziła coraz szerzej upowszechniająca
się wówczas po świecie histeria). Oczywiście, ci
co histeryzowali na temat nadejścia "końca świata"
w momencie tamtego nawrotu słońca z dnia 21 grudnia
2012 roku ogromnie w tym się mylili. Jak bowiem wyjaśnia
to punkt #N1 poniżej, a także punkt #B8 na innej stronie o nazwie
seismograph_pl.htm,
"koniec świata" jeszcze długo NIE nastąpi. Kiedy
zaś po następnych setkach lub tysiącach lat, w
końcu on nastąpi, nikt poza samym Bogiem NIE
będzie wiedział o dokładnej dacie jego przyjścia.
Jednocześnie z owym nasilaniem się kataklizmów,
poglądy ludzi kształtuje też ogromnie rozbudowana
monopolistyczna instytucja oficjalnej nauki zwanej
także "ateistyczną nauką ortodoksyjną". Nauka
ta konsumuje poważny procent podatków ludzkości.
Zachowuje się też tak jakby poznała już odpowiedzi
na wszystkie istniejące pytania. Jednak w sprawie
obrony ludzi przed kataklizmami nauka ta okazuje
się być równie bezradna jak dzisiejsi politycy, bankierzy
i decydenci są bezradni wobec coraz potężniejszych
kryzysów ekonomicznych - za których kontrolowanie
nie omieszkują jednak pobierać astronomicznych
pensji. W niniejszym punkcie wyjaśnię więc jaki
błąd ta stara nauka popełnia że okazuje się ona
być aż tak bezradna i tak niekompetentna wobec
kataklizmów, oraz jak naprawić ów błąd aby móc
efektywnie bronić się przed kataklizmami. Wyjaśnienie
to wynika z ustalenia nowej "totaliztycznej nauki", że kataklizmy
są kontrolowane przez nadrzędną inteligencję która
wcale NIE ma interesu aby kooperować z naukowcami,
podczas gdy dzisiejsi ateistyczni naukowcy ortodoksyjni
okazują się być zupelnie niekompetentni w badaniu
problemów wynikających z NIE kooperującej z nimi nadrzędnej
inteligencji - po więcej szczegółów patrz punkt #B1 na stronie
ufo_proof_pl.htm.
Odpowiedzi na pytanie "dlaczego dotychczasowa
oficjalna nauka NIE jest w stanie wypracować i
wskazać ludziom metody obrony przed kataklizmami?"
udziela relatywnie nowa filozofia nazwana
filozofią totalizmu.
W publikacjach tej filozofii, np. w punkcie #A2.6 strony o nazwie
totalizm_pl.htm,
czy w punkcie #C1 strony o nazwie
telekinetyka.htm,
zostało wyjaśnione, że "pies jest pogrzebany"
w "monopolu na wiedzę" dotychczasowej oficjalnej
nauki, a ściślej w jej uporze z jakim ogranicza
ona swoje dzialania wyłącznie do podejścia
"a posteriori" do badań naukowych. Aby
wyjaśnić na czym polega ów problem, użyję
tu przykładu obronnego "zamczyska niewiedzy"
referowanego już w "motto" z niniejszego
punktu - np. takiego zamczyska jak
pokrzyżacki zamek w Malborku, Polska.
Mianowicie, gdyby ktoś usiłował się wedrzeć
do takiego zamczyska z niewłaściwej strony, wówczas
musiałby pokonać dziesiątki jego murów obronnych
i fos aby znaleźć się w środku. Jeśli jednak ktoś
podejdzie do niego z tej "właściwej strony",
wówczas może po prostu wejść do środka
przez już od dawna "otwartą bramę"!
Owa stara "ateistyczna nauka ortodoksyjna"
bada otaczającą nas rzeczywistość z podejścia
przez filozofów zwanego "a posteriori" (czyli
"od skutku do przyczyny") - co wyjaśnił
dokładniej punkt #A3 tej strony. Niestety, badając
rzeczywistość z owego podejścia jest się jak ów
wędrowiec próbujący wedrzeć się do zamku z
niewłaściwej strony. Z owego podjeścia NIE daje
się bowiem ustalić całego szeregu faktów jakie
okazują się być ogromnie istotne dla bezpieczeństwa
i dobrobytu ludzi. Przykładowo, NIE daje się ustalić
ani dowieść że "Bóg faktycznie istnieje" - tak jak
dowodzi tego materiał zaprezentowany na stronie
god_proof_pl.htm.
Nie daje się poprawnie zdefiniować że tzw. "moralność"
jest faktycznie zestawem "nienegocjowalnych"
wymagań jakie Bóg nakazuje wypełniać ludziom -
tak jak wyjaśnia to punkt #B5 na stronie o nazwie
morals_pl.htm.
NIE daje się również odkryć, że "wszelkie
kataklizmy w rzeczywistości są jedynie narzędziemi
Boga w korygowaniu moralności u niemoralnych
osób i niemoralnych społeczności" - tak jak
wyjaśniają to np. punkty #B4, #C2 i #A4 ze strony o nazwie
tornado_pl.htm.
Innymi slowy, z powodu niewłaściwego podejścia
"a postriori" do badań otaczającej nas rzeczywistości,
stara "ateistyczna nauka ortodoksyjna" NIE jest w
stanie ani odpowiedzieć na pytanie "dlaczego"
kataklizmy uderzają ludzi, ani też wskazać metody
obrony przed kataklizmami. Jedyne co ta stara
nauka potrafi dokonać przy owym "a posteriori"
podejściu do badań, to udzielenie (wyrażonej
mądrym i celowo niezrozumiałym dla zwykłych
ludzi, naukowym językiem) odpowiedzi "jak"
owe kataklizmy szkodzą ludziom - chociaż tą
szczególną odpowiedź ludzie i tak sami zwykle
poznają ze swoich własnych przykrych
doświadczeń.
Na szczęście, począwszy od 1985 roku na Ziemi
rozwija się zupełnie nowa nauka, nazywana "nauką
totaliztyczną". Z powodu swego absolutnego "monopolu
na wiedzę" owej starej "ateistycznej nauki ortodoksyjnej",
ta nowa "nauka totaliztyczna" narazie zmuszona jest
działać "w konspiracji" będąc nieustannie niszczona,
sabotażowana, obrzucana wyzwiskami, wyśmiewana
przez reprezentantów starej nauki ortodoksyjnej, itp.
Wszystkie jej badania i działalności nigdy też NIE
otrzymały żadnego oficjalnego poparcia ani
finasowania - dlatego są opłacane wyłącznie
z prywatnych oszczędności autora tej strony. Nie
przeszkodziło to jednak tej nowej "nauce totaliztycznej",
iż do dzisiaj wypracowała ona już aż kilka efektywnych
metod obrony przed trzęsieniami ziemi, tsunami,
tornadami, huraganami, powodziemi, pożarami,
oraz innymi kataklizmami. Metody te opisane
są dokładniej w częściach #H do #M tej strony.
Jak efektywne one są, czytelnik może sam
się przekonać z materiału dowodowego
zgromadzonego w punktach #I3 i #I5 strony o nazwie
day26_pl.htm,
albo też z wypróbowania ich na sobie samym.
Ich wypracowanie stało się możliwe dzięki podejściu
"a priori" do badań (tj. "od przyczyny do skutku")
praktykowanego przez tą nową naukę totaliztyczną.
Owo podejście okazuje się być bowiem jak wygodne
"wchodzienie do obronnego zamczyska przez już
od dawna otwartą bramę".
Owa nowa "nauka totaliztyczna" wykazała, że
kluczem do obrony przed wszelkimi kataklizmami
jest praktykowanie "właściwej moralności". Kiedy
bowiem ludzie zaczynają praktykować tą "właściwą
moralność", czyli kiedy zaczynają wypełniać
moralne wymagania nałożone na ludzi przez
ich wszechwładnego
Boga,
wówczas eliminują tym przyczyny dla których ów
Bóg zmuszony jest zesyłać ludzkości korygujące
jej moralność kataklizmy. Po wyeliminowaniu zaś
powodów nadejścia kataklizmów, owe kataklizmy
same zanikają. W najbardziej skrótowy sposób
ta "właściwa moralność" jakiej praktykowanie jest
wymagane dla wyeliminowania kataklizmów, opisana
została m.in. w punkcie #J1 strony o nazwie
tornado_pl.htm.
Na niniejszej stronie ta wymagana od ludzi "właściwa
moralność" jest opisywana w punktach od #H1
do #M1. Należy ją też wyraźnie odróżniać od
dzisiejszej "wypaczonej moralności" ludzkiej,
która stopniowo i niepostrzeżenie wprowadzana
jest w życie przez "ateistycznych naukowców
ortodoksyjnych" i przez niemoralnych polityków,
którzy NIE są świadomi zasady "przyżywania
najmoralniejszego" odkrytej dopiero w 2012 roku
przez nową "totaliztyczną naukę" i opisanej w
punkcie #B1 strony
changelings_pl.htm,
stąd błędnie wmawiają ludziom, że w życiu trzeba
być zachłannym, agresywnym, muskularnym,
brutalnym, aroganckim, kłamliwym, oszukańczym,
ateistycznym, krzykliwym, domagającym się, nie
posiadającym własnej opinii, itd., itp.
Zabiegani w codziennej gonitwie "za chlebem"
zwykle NIE mamy czasu na filozoficzne rozważania
w rodzaju tych zaprezentowanych niniejszym
punktem i stroną. Nie zdajemy więc sobie nawet sprawy,
jak bardzo nieodpowiedzialni politycy już zdołali powypaczać
ludzką "moralność". Wszakże zamiast uchwalać
prawa które broniłyby moralnośći danej nam
przez Boga, dzisiejsi politycy uchwalają prawa
jakie wprowadzają w życie publiczne ich "prywatną
moralność" - po przykłady takiej "prywatnej moralności"
i wdrażających ją oficjalnych praw, patrz punkt
#B5.1 na stronie o nazwie
will_pl.htm
albo punkt #B4 na stronie o nazwie
antichrist_pl.htm.
Dopiero np. rozważenie (tak jak czyni to punkt
#G3 na stronie o nazwie
przepowiednie.htm)
co by się stało gdyby dzisiaj Jezus pojawił się
na Ziemi, oraz odkrycie że wszystko co w czasach
Jezusa uważane było za "dobre uczynki", w
dzisiejszych czasach okazuje się być już
niedozwolone, nielegalne, karalne przez prawo,
itp., uświadamia w jak wypaczonym i niemoralnym
świecie faktycznie żyjemy. Nie powinno więc
nikogo dziwić, że Bóg surowo karze coraz
bardziej niszczycielskimi kataklizmami tych
wszystkich ludzi, którzy zamiast praktykować
"moralność wydaną ludziom przez Boga",
wybierają niemoralne postępowanie ponieważ
korzystają oni z owej "powypaczanej moralności"
już zalegalizowanej przez polityków i przez
ludzkie prawa.
Faktycznie to ludzkość będzie trapiona kataklizmami
aż do czasów kiedy oficjalnie zostanie powołana
(oraz oficjalnie finansowana) nowa "nauka
totaliztyczna" jaka z jednej strony wyjaśni
ludzkości "dlaczego" kataklizmy ją nękają
oraz "jak się bronić przed kataklizmami", z drugiej
zaś strony jaka złamie tak niszczycielski dla całej
ludzkości absolutny "monopol na wiedzę" nadal
dzierżony przez dotychczasową oficjalną "ateistyczną
naukę ortodoksyjną". Wszakże kiedy oficjalnie
istnieć zaczną aż dwie "konkurencyjne" wobec
siebie nauki, jakie będą nawzajem "patrzyły
sobie na ręce" i weryfikowały naukowo
stwierdzenia swojej konkurencji, wówczas
przestanie być eskalowana dotychczasowa
kultura nieodpowiedzialności, zyskowności,
terroryzowania, oraz wmawiania ludziom absurdów,
uprawiana przez reprezentantów starej nauki
ateistycznej i za ich radą formalizowana potem
prawami przez polityków. Czas więc aby zrozumieć,
że podobnie jak nikt NIE chce żyć w kraju który
rządzony jest przez jednego dyktatora lub przez
jedną monopolistyczną partię polityczną, również
życie pod dyktaturą tylko jednej monopolistycznej
nauki wiedzie do błędów, wypaczeń i do ludzkiej
udręki. Czas też aby zakasać rękawy i dołożyć
własny wkład w oficjalne ustanowienie tej nowej
"konkurencyjnej" nauki totaliztycznej.
Wszakże obecnie jest już oczywistym, że
wydobycie nowej "totaliztycznej nauki" z
konieczności "działania w konspiracji" oraz
oficjalne jej powołanie do życia, leży w
interesie każdego mieszkańca Ziemi.
#C3.
Aby świat działał tak jak opisuje to stara
"ateistyczna nauka ortodoksyjna", musiałoby
NIE być Boga:
Tylko wysoce niekompetentna nauka, lub
nauka która ma powody aby ukrywać prawdę
przed ludźmi, odmawia odnotowania, że "świat
pozbawiony Boga" musiałby się znacząco różnić
od "świata stworzonego i mądrze zarządzanego
przez wszechmocnego Boga". Wszakże
różnic pomiędzy takimi dwoma światami musi
istnieć ogromnie wiele - tak jak ilustruje to
przykładami punkt #B1 ze strony o nazwie
changelings_pl.htm.
Jeśli też owe różnice przyrówna się do świata
fizycznego w którym my żyjemy, tak jak to
uczyniono w punkcie #B2 strony o nazwie
changelings_pl.htm,
wówczas się okazuje że świat
w którym my żyjemy demonstruje wszelkie atrybuty
świata stworzonego i mądrze rządzonego przez
wszechmogącego Boga. Istnienie
owych atrybutów jest aż tak oczywiste i wszechobecne,
że pozwala nawet na sformułowanie aż kilku formalnych
dowodów naukowych, że "Bóg faktycznie istnieje".
Dowody te opisane zostały dokładniej na stronie o nazwie
god_proof_pl.htm.
Skoro więc istnieją liczne dowody naukowe, jakie konklusywanie
potwierdzają istnienie Boga,
to co na temat działania wszechświata stwierdza
dotychczasowa "ateistyczna nauka ortodoksyjna",
jest albo błędem, albo też niemoralnym zwodzeniem
ludzi realizowanym dla wyciągania jakichś tam korzyści
materialnych. (Odnotuj że nazwa "ateistyczna
nauka ortodoksyjna" jest używana przez coraz
większą liczbę ludzi do opisania tej monopolistycznej
nauki omawianej w punktach #F1 do #G1 strony o nazwie
god_istnieje.htm,
której prymitywnych twierdzeń nadal uczymy się w szkołach
i na uczelniach, oraz która uparcie chociaż definitywnie
błędnie nam wmawia, że Boga jakoby NIE ma.)
Część #D:
Dlaczego w świecie stworzonym i rządzonym
przez inteligentnego i wszechmogącego
Boga,
kataklizmiczne trzęsienia ziemi są tylko jednym z
"narzędzi" dla osiągania nadrzędnych boskich celów:
#D1.
Bóg
wcale NIE stworzył ludzi "dla zabawy" - stąd
ma on istotny cel na oku który chce osiągnąć
z pomocą stworzonych przez siebie ludzi:
Aby poznać ów "cel Boga w jakim stworzył
On ludzi" - patrz punkty #B1 do #B5 ze strony o nazwie
antichrist_pl.htm.
#D2.
Poznajmy cele Boga osiągane z pomocą trzęsień
ziemi, a ujawnią nam się sposoby jak trzęsieniom
tym zapobiegać:
Celem dla którego Bóg sprowadza kataklizmy
na wybrane społeczności okazuje się być
"korygowanie moralności niemoralnych osób
i społeczności" oraz przywracanie do nich
moralnych zasad postępowania.
Część #E:
Odkryta dzięki badaniom "totaliztycznej nauki"
bezpośrednia zależność pomiędzy kataklizmicznymi
trzęsieniami ziemi a poziomem "niemoralności"
ludzi mieszkających na obszarze niszczonym
tymi trzęsieniami:
#E1.
Tzw. "moralność grupowa" oraz jej podstawowa zasada, że
"w 'intelektach grupowych' wszyscy ich uczestnicy są odpowiedzialni
i wszyscy obrywają za grupowe niemoralności tychże intelektów":
Czym jest tzw. "moralność grupowa" wyjaśniają
to m.in. punkty #B1 do #B4.4 strony o nazwie
mozajski.htm.
Z kolei szersze opisy, jak wszyscy uczestnicy
danego "intelektu grupowego" (np. miasta czy
społeczności) są zbiorowo odpowiedzialni
(a stąd i zbiorowo "karani" przez Boga) za
niemoralne postępowania całego danego
intelektu grupowego kierowanego przez
kilku reprezentantów jego uczestników,
są zawarte, między innymi, w punkcie
#B4 strony o nazwie
parasitism_pl.htm.
Przykładowo, jeśli niemoralnie postępującym
"intelektem grupowym" jest jakiś bank czy
jakaś tzw. "finance company" (taka jak te
opisane w punkcie #G4 strony o nazwie
will_pl.htm),
wówczas jeśli intelekt ten prowadzi się niemoralnie
jego karą jest że cały zostaje zbankrutowany
przez Boga. Po zaś zbankrutowaniu takiego
banku czy kompanii finansowej, wszyscy ludzie
którzy byli w nich zatrudnieni traca pracę i źródło
zarobków, zaś wszyscy ludzkie którzy utrzymywali
w nich swoje oszczędności tracą swoje pieniądze.
Owa strata dochodu i pieniędzy stanowi więc
dla nich zbiorową karę za pasywne
tolerowanie niemoralności "intelektu grupowego"
którego byli częścią. Bóg nakłada bowiem na
każdego z ludzi "grupowy wymóg moralny"
i potem z iście "żelazną ręką" rozlicza każdego
za przestrzeganie lub ignorowanie tego wymogu
(tj. Bóg "karze" lub "nagradza" każdego kto
przynależy do owego "intelektu grupowego").
Ów obowiązujący nas wszystkich "grupowy
wymóg moralny" stwierdza, że każda
osoba która jest częścią jakiegoś większego
"intelektu grupowego" ma obowiązek aby
nieustannie śledziła ona stan moralności
tego "intelektu grupowego" do którego należy,
zaś jeśli wykryje iż owa moralność grupowa
zaczyna spadać, wówczas osoba ta ma obowiązek
uczynienia wszystkiego co w jej mocy aby
podnieść ten stan moralności do poziomu
wymaganego przez Boga. Jeśli zaś
osoby wchodzące w skład danego "intelektu
grupowego" zaniedbają wykonywania tego
"grupowego wymogu moralnego" nałożonego
na nas przez Boga, wówczas Bóg karze
grupowo cały dany "intelekt grupowy"
poprzez zakańczanie jego życia - zgodnie
z zasadą "przeżywania najmoralniejszego"
opisywaną w punktach #G1, #G3 i #G4 strony o nazwie
will_pl.htm
i w punkcie #B1 strony o nazwie
changelings_pl.htm.
(Np. w przypadku niemoralnych banków i kompanii
finansowych Bóg zakańcza ich zycie poprzez ich
zbankrutowanie, w przypadku niemoralnych firm -
poprzez ich pochłanianie przez inne firmy,
niemoralnych państw - poprzez ich upadanie
i tworzenie w ich miejsce innych państw o już
odmiennej ideologii, itp., itd.) Jednocześnie
każda osoba wchodząca w skład danego "intelektu
grupowego" jest karana za swą pasywność
następstwami śmierci tego intelektu grupowego -
np. klienci zbankrutowanych banków tracą swe
oszczędności, pracownicy rozwiązywanych
firm tracą swe miejsca pracy i zarobki, obywatele
upadłych państw zaczynają znacznie trudniejsze
życie w innych systemach politycznych, itd., itp.
Jednak jeszcze bardziej interesująca (oraz
nauczająca) jest dodatkowa kara wymierzana
przez Boga indywidualnie tym osobistościom z
danego "intelektu grupowego" które były osobiście
odpowiedzialne za fakt że ów "intelekt grupowy"
stał się aż tak niemoralny iż Bóg był zmuszony
go ukarać zakończeniem jego życia zgodnie z
ową zasadą "przeżywania najmoralniejszego".
Mianowicie, owe osobistości bezpośrednio
odpowiedzialne za niemoralność całego intelektu
grupowego typowo są przez Boga karane śmiercią -
po przykłady takich właśnie przypadków uśmiercania
przez Boga założycieli, dyrektorów, czy przywódców
niemoralnych "intelektów grupowych" patrz punkt
#G4 strony o nazwie
will_pl.htm.
Istnieją też rodzaje "intelektów grupowych" których
cechy czynią trudnym lub niemożliwym ich ukaranie
za niemoralność poprzez np. zbankrutowanie czy
rozwiązanie. Przykładami takich intelektów grupowych
są społeczności zamieszkujące całe miasta czy
wsie, a także właściciele, załogi i pasażerowie
statków, samolotów, samochodów, pociągów,
itp. Jeśli więc owe intelekty grupowe zachowują
się niemoralnie i wymagają ukarania, wówczas
na niemoralne społeczności Bóg zesyła zabójcze
kataklizmy zaś na niemoralnych właścicieli, załogi
i pasażerów Bóg zesyła jakąś katastrofę. Dalsza
część niniejszej strony dyskutuje właśnie takie
zbiorowe karanie przez Boga całych społeczności,
właścicieli, załóg, pasażerów, itp., za niemoralności
które są popełniane na ich oczach, jednak wobec
których oni pozostawali np. pasywni, czy
nawet (co gorsza) w jakiś sposób je popierali - np.
poprzez kupowanie biletów w niemoralnie postępujących
liniach lotniczych.
#E2.
Moralnie postępujące społeczności wcale NIE są
trapione trzęsieniami ziemi, ani innymi kataklizmami:
Przykłady dokumentujące ten fakt są opisane
m.in. w punktach #I5 i #I3 strony o nazwie
day26_pl.htm
oraz powtórzone w punktach #I3 i #I5 strony o nazwie
petone_pl.htm.
Część #F:
Dlaczego mordercze trzęsienia ziemi, oraz inne katastrofy,
są nieszczęściami tylko z ludzkiego punktu widzenia:
#F1.
Jeśli pozna się metody działania Boga, wówczas
wie się "za co" i "jak" Bóg nas potraktuje jeśli
postępujemy niemoralnie - ta zaś wiedza jest
wstępnym warunkiem ofektywnej obrony przed
trzęsieniami ziemi i innymi kataklizmami:
"Mordercze trzęsienia ziemi" należą do kategorii
"klęsk żywiołowych" które spełniają definicję
"kar boskich" dotykających całe społeczności.
Wszakże oprócz uśmiercania i niszczenia,
nie służą one żadnemu znaczącemu celowi
pierwotnemu. (Tymczasem większość zjawisk
które NIE podlegają definicji "kar boskich" typowo
służy wielu istotnym celom pierwotnym naraz -
np. rozważ wiatr, który np. zapyla, rozsiewa
nasiona, przenosi chmury i deszcze, itp.)
Aczkolwiek oficjalna nauka bada "trzęsienia
ziemi", ja nigdy nie natknąłem się na jakiekolwiek
oficjalne naukowe badania "kar boskich".
Sytuacja więc z badaniem "trzęsień ziemi" a
jednoczesnym unikaniem badań "kar boskich",
jest więc powtórzeniem podobnej sytuacji z
dzisiejszą medycyną ortodoksyjną - która
nastawia się na "leczenie symptomów" jednak
jak może tak unika "leczenia chorób". (To
właśnie dlatego w społeczeństwie upowszechnia
się coraz silniejsza opinia, że medycy celowo
unikają "leczenia chorób", bowiem zdrowi
ludzie byliby "złymi klientami" w kwitnącym
dziś businessie ortodoksyjnej medycyny -
patrz punkt #G2 na totaliztycznej stronie
healing_pl.htm.)
Ja jednak wierzę, że powodem braku oficjalnych
badań "kar boskich" jest strach dzisiejszych
naukowców przed zostaniem symbolicznie "spalonym
na stosie" przez "naukową neo-inkwizycję" obecnego
okresu "neo-średniowiecza". (Działalność owej
"naukowej neo-inkwizycji" operującej w
dzisiejszym okresie "neo-średniowiecza"
wyjaśniam w punkcie #I7 totaliztycznej strony
tapanui_pl.htm.)
Jestem też gotów się założyć, że czytelnicy
również o takich oficjalnych badaniach "kar
boskich" nigdy nie słyszeli. A szkoda. Wszakże
na temat tego czego nasza cywilizacja naukowo
NIE bada, ludzie nie mają też najmniejszego pojęcia.
Szczególnie zaś to dotyczy "kar boskich" wymierzanych
całym dużym społecznościom (czyli "intelektom
grupowym" - jak takie całe społeczności nazywa
filozofia totalizmu).
Wszakże np. religie ograniczają swoje zainteresowania
głównie do indywidualnych ludzi, nie wskazują więc zasad
unikania "kar boskich" przez większe społeczności.
Tymczasem w punktach #B2 do #B4.4 na stronie o nazwie
mozajski.htm
dosyć niepodważalnie zostało udokumentowane na
powszechnie sprawdzalnym materiale dowodowym,
że "moralność" całych społeczności i wymierzane
im "kary", są zarządzane i serwowane przez
Boga
w odmienny sposób niż moralność i kary indywidualnych ludzi.
Innymi słowy, w sprawach "kar boskich" wymierzanych
całym społecznościom, nasza cywilizacja preferuje
pozostawanie w ciemnocie, niewiedzy i w równej
"ślepocie", jak pozostaje ona w sprawach
UFO.
A wszystko to na przekór że np. chrześcijaństwo
oficjalnie praktykujemy już od ponad 2000 lat, oraz
że okresowe sprawdzenia stanu wiary regularnie
potwierdzają iż aż około 90% ludzi ciągle w głębi
ducha wierzy iż Bóg jednak istnieje - nawet jeśli
otwarcie nie praktykują oni żadnej religii (po źródło
tej danej patrz punkt #D1 na totaliztycznej stronie
ufo_pl.htm).
Wiadomo zaś że "bez pracy nie ma kołaczy" - w tym
zaś przypadku "bez badań naukowych nie ma rzetelnej
wiedzy". A w sprawach "kar boskich" dobrze byłoby
posiadać jednak nieco nowoczesnej i rzetelnej wiedzy w
rodzaju "co dokładnie" jest karalne, oraz "w jaki sposób"
Bóg faktycznie wymierza kary większym społecznościom.
Wszakże wiedząc prawdę na ten temat, zamiast dotychczasowego
ślepego "dopraszania się o kary", poszczególne społeczności
mogłyby zacząć świadomie kar tych unikać. A o fakcie
że Bóg karze wybrane społeczności, nie ma już
najmniejszej wątpliwości. Wszakze Bóg wyraźnie
"obiecuje" nam to karanie w aż kilku miejscach
Biblii
(np. rozważ Wielki Potop, czy losy Sodomy i
Gomory dyskutowane w punkcie #G1 poniżej).
Na dodatek, co jakiś czas nam to karanie ilustruje -
jako przykład rozważ trzęsienie ziemi z Haiti opisane
w punkcie #C3 strony o nazwie
seismograph_pl.htm.
Porzućmy więc na krótką chwilę ową modną ostatnio
"dwulicowość", że na przekór iż zdecydowana większość
ludzi w głębi ducha wierzy jednak w istnienie Boga,
ciągle oficjalnie, otwarcie, rzetelnie i naukowo jakoby
NIE wypada badać niczego na temat tegoż Boga.
Zdobądźmy się wreszcie na odwagę
aby logicznie, obiektywnie, oraz rzeczowo przeanalizować
sprawę "kar boskich" wymierzanych większym
społecznościom - tak jak zaleca nam to dzisiejszy
sposób użycia metod i narzędzi nowoczesnej nauki.
#F2.
Analizy pytań "dlaczego" ujawniają że nawet katastrofy i nieszczęścia są uzasadnione
i też przynoszą korzyści, zaś będąc takimi najwyraźniej są one wywoływane celowo:
Wszyscy znamy przysłowie "nie ma takiego
złego, co by na dobre nie wyszło". Uczy nas
ono, że wszystko to co my ludzie uważamy
za "zło", faktycznie ma również i dobre następstwa.
Przykładowo, każde zabójcze trzęsienie
ziemi nie tylko zabija masy ludzi, ale także
unicestwia dawne układy społeczne i instytucje
które podtrzymywały zastój i korupcję,
eliminuje stare, zagrzybiałe i niezdrowe budynki
w których bez niego ludzie zmuszeni byliby
mieszkać, stwarza okazję ludziom wierzącym
w Boga aby mogli wykazać moc swojej wiary
np. poprzez oddanie z jakim udzielają pomocy
ofiarom, itd., itp. Podobnie każda wojna
nie tylko że przetrzebia kraje, ale także zmusza
ludzi do nowego sposobu myślenia i działania,
eliminuje i odsuwa od rządów
pasożytniczych
ludzi i zwyrodniałe instytucje które w przeciwnym
przypadku utrzymywałyby zastój i wstecznictwo,
przypomina narodom wartość moralnego działania,
pokoju i negocjacji, itd., itp. Z kolei np. komary
nie tylko rozprzestrzeniają kilka morderczych
chorób, ale także motywują postęp poprzez
mobilizowanie ludzi do poszukiwań sposobów
na jakie daje się ich pozbyć, wskazują ludziom
te obszary na Ziemi w których już zapanowała
niszczycielska filozofia zwana
pasożytnictwem -
która odbiera ludziom motywacje, inicjatywę
i zdolność do działania (a stąd której upowszechnienie
objawia się m.in. wysokim "zarobaczeniem"
danej społeczności), oraz służą też kilku innym
celom. Nawet ból i cierpienia też służą
aż kilku pożytecznym celom - tak jak stara się
to wyjaśnić strona o nazwie
god_istnieje.htm.
Innymi słowy, katastrofy i nieszczęścia
są takimi tylko z punktu widzenia ludzi.
Natomiast z globalnego punktu widzenia
Boga
są one głównie kolejnym z owych licznych narzędzi
które pozwalają Bogu przywrócić balans i
totaliztyczne zasady postępowania
wszędzie tam gdzie te zostały już zarzucone.
Dzisiejsza ateistyczna nauka przyzwyczaja nas
do myśli, że katastrofy i nieszczęścia są wyłącznie
"złe". Poprzez zaś takie myślenie, dotychczasowa
nauka odbiera nam motywację do poszukiwania
odpowiedzi na owe pytania "dlaczego", a stąd także
i do odnotowywania owych pozytywnych następstw
wszelkich katastrof i nieszczęść. Z kolei bez
poznania owych pozytywnych następstw nasza
cywilizacja NIE potrafi dostrzec "dlaczego" Bóg
sprowadza na ludzi wszelkie katastrofy i nieszczęścia.
Nie znając zaś odpowiedzi "dlaczego", nasza
cywilizacja NIE uświadamia sobie istnienia bardzo
prostych sposobów na które można zapobiec
kataklizmom, ani NIE jest w stanie wypracować
efektywnych metod obrony przed kataklizmami -
w rodzaju sposobów i metod które ja opisuję w
punktach #H1 i #P5.1 niniejszej strony, a także
w punktach #A2.3 i #A2.2 odrębnej strony o nazwie
totalizm_pl.htm.
(Sposoby te i metody bazują na ochotniczym
praktykowaniu w naszym życiu moralnej,
pokojowej i postępowej
filozofii totalizmu -
która całkowicie eliminuje u Boga potrzebę
sprowadzania na ludzi katastrof aby zmusić
ich do wdrożenia w swym życiu tej właśnie filozofii.)
Ateizm nie opanował jeszcze całego świata.
Istnieją więc np. osoby takie jak ja, które
wiedzą z całą pewnością że Bóg istnieje -
ponieważ przykładowo poznały one dowody
naukowe na istnienie Boga (w rodzaju
dowodów opisanych na totaliztycznej
stronie internetowej o nazwie
"god_proof_pl.htm").
Takie osoby świadome istnienia Boga
zapewne czasami zadają jednak sobie
owe pytania "dlaczego". Niestety,
nie znając wysoce efektywnej
teorii wszystkiego
zwanej
"Konceptem Dipolarnej Grawitacji" -
która dostarcza nam klucza do naukowego
poznania Boga, typowo nie znajdują oni
poprawnej odpowiedzi na te pytania
"dlaczego". Dlatego w niniejszej części
tej strony postaram się wspólnie z czytelnikiem
odpowiedź tą znaleźć - bazując właśnie
na owym Koncepcie Dipolarnej Grawitacji.
Zanim jednak przystąpię do jej poszukiwania,
chciałbym tutaj przypomnieć że utrzymuje
ona swą ważność dla całego szeregu tego
typu pytań, których omawianie rozciągnięte
zostało aż na kilka totaliztycznych stron
internetowych. Przytoczmy więc tutaj przykłady
owych pytań typu "dlaczego" - odpowiedzi
na które są udzielone w niniejszej części
tej strony. "Dlaczego Bóg trapi ludność biednych
krajów morderczymi trzęsieniami ziemi" -
w rodzaju trzęsienia z Haiti opisanego
w punkcie #C3 strony o nazwie
seismograph_pl.htm.
"Dlaczego Bóg sprowadza na ludzi katastroficzne
fale tsunami" - w rodzaju tych opisanych na
odrębnej totaliztycznej stronie o nazwie
"day26_pl.htm".
"Dlaczego Bóg wyniszcza ludność
niektórych obszarów niszczycielskimi
tornadami" - w rodzaju tornad opisanych
na odrębnej totaliztycznej stronie o nazwie
"tornado_pl.htm".
"Dlaczego Bóg wyniszcza ludność
niektórych obszarów niszczycielskimi
huraganami" - w rodzaju tych opisanych
na odrębnej totaliztycznej stronie o nazwie
"katrina_pl.htm".
"Dlaczego Bóg zmiata z powierzchni ziemi
całe osiedla zabójczymi lawinami ziemi
i błota" - w rodzaju tych opisanych na
odrębnej totaliztycznej stronie o nazwie
"landslips_pl.htm".
"Dlaczego Bóg zsyła na wiele krajów
zabójcze choroby" - w rodzaju tych opisanych
na totaliztycznej stronie o nazwie
"plague_pl.htm".
Itd., itp.
Dla ludzi którzy nabyli już naukowej pewności
że Bóg istnieje oraz poznali metody działania
Boga, nie ulega najmniejszej wątpliwości że
wszystkie te katastrofy są faktycznie "karami"
zsyłanymi ludzkości przez Boga. Wszakże wszechmocny
Bóg rozciąga absolutną kontrolę nad całym naszym
światem fizycznym. Nic w całym wszechświecie
NIE dzieje się bez Jego zgody i działania.
Katastrofy NIE mogłyby się więc przytrafić bez
wiedzy i udziału Boga. Ponadto, dla tych co
uważnie badają owe katastrofy, Bóg zawsze
pozostawia w nich kilka drobnych szczegółów,
które dyskretnie mają im potwierdzić że katastrofy
te faktycznie wywodzą się właśnie od Boga
(np. niedotknięte kataklizmem kościoły
stojące w samym centrum zniszczeń -
tak jak to wyjaśnia 2 z punktu #F3 tej strony).
Dlatego zanim na tej strone udzielona będzie
zapytującym odpowiedź na owe pytania z
grupy "dlaczego Bóg zsyła katastrofy na ludzi",
najpierw przeglądnijmy w następnym punkcie
kilka przykładów takich dyskretnych informacji
wpisywanych przez Boga w typowe trzęsienia
ziemi. Wszakże owe informacje potwierdzają
konklusywnie, że każde duże i mordercze
trzęsienie ziemi faktycznie jest wywoływane
przez Boga. Ponadto przykłady te wskazują
ów prosty sposób (opisany poniżej w punkcie
#H1) na jaki ludzie mogą zapobiegać owym
katastrofom.
#F3.
Jak najróżniejsze regularności zawarte w rzekomo nieregularnych
trzęsieniach ziemi potwierdzają że NIE są one inicjowane przypadkowo:
Gdyby wszechświat NIE był rządzony rozumnym
i sprawiedliwym Bogiem, wówczas trzęsienia ziemi
pod każdym względem musiałyby mieć czysto
przypadkowy charakter. Jeśli jednak nasz wszechświat
JEST rządzony przez mądrego i sprawiedliwego
Boga, wówczas nawet w tak zdawałoby się przypadkowe
i chaotyczne zdarzenia jak owe trzęsienia ziemi,
Bóg też dyskretnie wpisuje cały szereg regularności.
Jak też się okazuje, uważny badacz faktycznie
może wykryć różne regularności w uderzeniach
morderczych trzęsień ziemi. Regularności owe
z jednej strony potwierdzają że trzęsienia ziemi,
podobnie jak wszystko co się dzieje w naszym
świecie fizycznym, faktycznie są rządzone przez
wysoce inteligentnego i przewidującego Boga.
Z drugiej zaś strony wskazują one nam "dlaczego"
ów mądry i sprawiedliwy Bóg prześladuje ludzi
trzęsieniami ziemi. Ponadto stwarzają one ludziom
możliwość przewidzenia miejsca i czasu kolejnego
morderczego trzęsienia ziemi. Przeglądnijmy więc
teraz najważniejsze z owych regularności występujących
w trzęsieniach ziemi.
1. Trzęsienia ziemi zawsze niszczą obszar którego
mieszkańcy osiągnęli już poziom tzw. "intelektu
agonalnego" w swoim praktykowaniu filozofii
pasożytnictwa. Tak więc pierwsza regularność
jaką każdy może odnotować zarówno w trzęsieniach
ziemi, jak i we wszelkich innych katastrofach trapiących
ludzi, to że "zawsze uderzają one w obszar który w
danym okresie czasu charakteryzuje się najsilniejszym
w danym regionie 'eksplozyjnym upuszczaniem
energii moralnej' powodowanym przez praktykowanie
przez ludność danego obszaru zaawansowanej
formy filozofii zwanej
pasożytnictwem".
Regularność ta została dokładniej opisana w punkcie
#F4 tej strony. Ponieważ objawy praktykowania
filozofii pasożytnictwa obejmują m.in. zastój, korupcję,
nieudolność, niezdolność do poprawy swojej sytuacji,
prywatę, egoizm, biedę, chaos, niezdecydowanie,
brak jedności i organizacji, uzależnienie od pomocy
innych zamiast od własnych przedsięwzięć, itp., postronni
widzowie takich trzęsień ziemi odnotowują niniejszą
regularność jako subiektywne wrażenie, że trzęsienia
ziemi zawsze zdają się uderzać i "krzywdzić" ludzi
którzy nawet i bez nich są już bardzo bezradni, biedni
i zdesperowani. Doskonałym przykładem trzęsienia
ziemi które uderzyło właśnie w taką społeczność już
wcześniej całkowicie sparaliżowaną ześlizgnięciem
się w stadium "intelektu agonalnego" w jego
praktykowaniu filozofii pasyżytnictwa, jest trzęsienie
ziemi z Haiti opisane w punkcie #C3 strony o nazwie
seismograph_pl.htm.
2. Trzęsienia ziemi i inne katastrofy zawsze
wymownie oszczędzają co najmniej jeden obiekt
religijny zlokalizowany w strefie zniszczenia.
Ja osobiście wierzę, że owo celowe oszczędzanie
obiektów religijnych jest najbardziej znamienną
i wymowną regularnością którą Bóg wyraźnie daje
nam do zrozumienia że dana katastrofa jest "karą boską
za praktykowanie filozofii pasożytnictwa". Regularność
ta rzuca się nam w oczy w praktycznie wszelkich
naturalnych katastrofach - chyba że zaistniał religijny
powód aby dane obiekty kultu lub religii zostały
zniszczone. Po raz pierwszy odkryłem ową
regularność już podczas analizy efektów
tsunami opisanego na totaliztycznej stronie
day26_pl.htm -
podczas którego domy mieszkalne były tam masowo
zniszczone, jednak meczety i świątynie buddyjskie
przetrwały tam nietknięte. Jak niesamowicie wyglądały
te jedyne nadal stojące nietknięte wśród ruin budowle
religijne, czytający może się przekonać oglądając
począwszy od minuty 7:52 końcową część następującego
9-minutowego angielskojęzycznego wideo o tytule
"7 INCREDIBLE MIRACLES THAT SCIENCE CAN'T
EXPLAIN - Miracles caught on camera" jakie w
styczniu 2021 roku nadal mogłem oglądać pod adresem
https://www.youtube.com/watch?v=ZqjckRdjEv4
chociaż wideo to załadowano na YouTube dnia 2019/12/20.
Wideo to tylko utwierdza moje naukowe odkrycia dotyczące
natury i zasad działania Boga, jakie opisałem i zilustrowałem
w punkcie #H3 swej innej strony o nazwie
2020zycie.htm.
Ta sama regularność pozostawiania po kataklizmach
nietkniętych budowli religijnych rzuciła mi się w oczy
podczas tsunami z wyspy Samoa z wtorku ranem, 29
września 2009 roku - patrz jego opisy z punktu #F2 strony
day26_pl.htm.
Na wyspie Samoa także domy mieszkalne zostały
kompletnie zrujnowane, jednak stojący wśród nich miejscowy
kościół pozostał nienaruszony - i to na przekór iż był on
konstrukcją całkowicie zamkniętą która musiała
stawiać ogromny opór uderzającej go fali wody.
Ów ciągle tam stojący kościół z obszaru zniszczonego
przez tsunami wzmiankowany był w artykule
"Devotion among devastation" (tj. "Dewocja pośród
zniszczenia") ze strony A2 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post
wydanie z wtorku (Tuesday), October 6, 2009.
Ta sama regularność nieniszczenia kościołów
przez Boga została też potwierdzona
w trzęsieniu ziemi z wyspy Haiti - o czym
piszę w punkcie #C3 strony o nazwie
seismograph_pl.htm,
jak również w lawinach błotnych z Brazylii które zmiotły z powierzchni
ziemi m.in. miasteczka "Teresopolis" i "Nova Friburgo"
(opisy tych lawin przytoczyłem w punkcie #H4 na stronie
landslips_pl.htm,
z kolei zdjęcia owych oszczędzonych przez lawiny
kościołów stojących w samym środku zniszczeń -
w styczniu 2011 roku można było oglądnąć na
polskojęzycznej stronie o adresie
http://angelus-silesius.pl/articles/powodz_brazylia.html#zdjecia).
Już po pierwszym sformułowaniu niniejszego
punktu moją uwagę zwróciły dwa dalsze potwierdzenia
opisywanej tu regularności (tj. że "podczas katastrof
Bóg zawsze pozostawia nam swój 'znak' poprzez oszczędzenie
jakiegoś obiektu religijnego zlokalizowanego w środku
strefy zniszczenia"). Jednym z tych potwierdzeń
było przypomnienie sobie dziwnego zdarzenia z
prastarą Biblią jakie podczas powodzi z miejscowości
Wairarapa ze środy dnia 5 lipca 2006 roku
było raportowane w nowozelandzkich wiadomościach
telewizyjnych. Mianowicie, w nieco innej niż ta w której
ja mieszkam części Wyspy Północnej Nowej Zelandii
nastąpiła wówczas niszczycielska powódź która zatopiła
wiele miejscowości i zniszczyła wiele domów. Ja wtedy
powodzią tą bardzo się interesowałem, bowiem bałem
się że ówczesne katastroficzne deszcze mogą przenieść
się i na obszar w którym ja mieszkałem i że zatopione
będzie również i moje mieszkanie - na szczęście tamte
tzw. "oberwania chmury" ominęły dolinę "Hutt Valley"
w której ja mieszkam (najprawdopodobniej dla powodów
wyjaśnionych w punkcie #I4 totaliztycznej strony o nazwie
day26_pl.htm).
Rolnik-właściciel jednego z tych zniszczonych domów
miał prastary i bardzo cenny egzemplarz Biblii. Kiedy
powódź ustąpiła, wówczas egzemplarz ten znalazł
się jak leżał na uprzednio zatopionej łące - był to
tak niezwykły przypadek, że pokazywano go wtedy
nawet w nowozelandzkiej telewizji. Niezwykłością
owego zdarzenia którą ów rolnik wskazywał jako
rodzaj cudu, było że woda zupełnie nie zamoczyła
ani nie zniszczyła tej Biblii - tak jakby Biblia ta wogóle
nie była zalana wodą i przez powódź przetrwała jakoś sucha.
Już po napisaniu niniejszego punktu zacząłem uważniej
niż poprzednio oglądać te części dzienników telewizyjnych
które raportowały o jakichś katastrofach. Ku swemu
zdumieniu, kiedy wieczorem w dniu 7 lutego 2010 roku dzienniki
telewizyjne Nowej Zelandii raportowały o pierwszej rocznicy
tzw. "czarnej soboty" - podczas której w Australii zginęły
173 osoby w wyniku katastroficznego pożaru lasu
z ichniego Stanu Victoria, ponownie dostrzegłem
opisywane tu potwierdzenie. Mianowicie, kiedy
kamery przypominały zniszczenia z jednej takiej
spalonej australijskiej miejscowości zwanej "Kinglake",
obiektyw kamery przypadkowo skierował się
na kościół który ocałał na przekór że wszystko
wokoło niego spłonęło. Jednocześnie nastąpiła
przerwa w komentarzu - niemal tak jakby ktoś z
jakichś powodów celowo "wycenzurował" z komentarza
informację iż ów kościół przetrwał nietknięty
tą katastrofą. Intrygująco, w czasach kiedy rok
wcześniej ów katastroficzny pożar lasu z Australii
miał miejsce, ja uważnie czytałem wszystkie raporty
i wysłuchiwałem wszelkich wiadomości na ten temat -
celowo poszukując informacji czy jakikolwiek kościół
przetrwał tam nietknięty. Wiem więc z całą pewnością,
że informacja o ocaleniu owego kościoła NIE była
wówczas nigdzie podana. Stąd teraz widzę w tym
zagadki, pytania i refleksje. Wszakże jest nie do pomyślenia
aby w demokratycznej Australii z jakichś powodów
ktoś celowo i systematycznie "wycenzurowywał"
informację o owym kościele. Zresztą aby to uczynić
celowo w sytuacji kiedy działało tam wielu niezależnych
reporterów, musiałaby to być jakaś duża konspiracja
wyciszania. Z drugiej strony aż trudno sobie wyobrazić
aby przetrwanie tego kościoła zostało zwyczajnie
przeoczone przez wszystkich tych reporterów. Intrygujące
jest też czy w sprawozdaniach z najróżniejszych innych
katastrof, na podobnej zasadzie też jest pomijana
istotna informacja o możliwym przetrwaniu tam obiektów
religijnych znajdujących się w zasięgu zniszczenia.
3. Każde trzęsienie ziemi, a także każdy inny kataklizm,
ma wbudowane w siebie cechy które dokumentują
równocześnie co najmniej aż trzy odmienne mechanizmy
jego powstania. Owe cechy, a także opisywane
nimi co najmniej owe trzy mechanizmy formowania
kataklizmów, w najlepszy sposób wyjaśnione zostały
w punkcie #C2 strony o nazwie
tornado_pl.htm.
Sa one też opisywane aż na kilku innych totaliztycznych
stronach. Tutaj NIE będę więc ich ponownie powtarzał.
4. Mordercze trzęsienia ziemi preferują uderzanie
w dniach świąt, a także w 13-tym i 26-tym dniu
miesiąca. Kolejną już odnotowaną regularnością
trzęsień ziemi są daty kiedy te najbardziej mordercze
z nich uderzają swoje ofiary. Jak to wyjaśniono w
punkcie #D8 na totaliztycznej stronie o nazwie
day26_pl.htm
oraz potwierdzona na przykładach z punktu #F2
i z części #P niniejszej strony, trzęsienia ziemi
mają swoje ulubione dni w których preferują
uderzyć swe ofiary. Najczęściej uderzają w czasie
jakiegoś święta (często nawet w jego pierwszym
dniu), ponadto w dniu 13-go danego miesiąca,
albo też w dniu 26-go (tj. 13+13) danego miesiąca.
Powody dla tej ich regularności starałem się
wyjaśnić w podrozdziale V5.4 z tomu 16 mojej starszej
monografii [1/4].
Przykładowo, kataklizm uderzający w święto upewnia
osoby wierzące w Boga, że ma on religijne uzasadnienie.
5. Praktycznie każde trzęsienie ziemi jest przewidziane
przez zwierzęta. Ta kolejna regularność wszelkich
trzęsień ziemi ma wielowarstwową wymowę.
Przykładowo dowodzi ona, że zwierzęta
są niewinne ludzkiego praktykowania filozofii
pasożytnictwa. Dlatego też Bóg zawsze pozwala
zwierzętom wyczuć ostrzeżenia o nadchodzącej
katastrofie. Zwierzęta doskonale więc wiedzą co
nadchodzi i jeśli zechcą mogą uniknąć zagłady.
Jak jest to wyjaśnione w dalszej części tej
strony, zwierzęta dowiadują się o nadchodzeniu
trzęsienia ziemi, ponieważ każde takie trzęsienie
wysyła "ostrzeżenia" na swój temat w postaci szczególnego
rodzaju "fal telepatycznych" które mogą być
odebrane i zdekodowane zarówno przez zwierzęta,
jak i przez odpowiednie urządzenia techniczne
(jedno z których to urządzeń jest opisane na tej
stronie). To dlatego niniejsza regularność dowodzi
również, że gdyby ludzie potrafili przełamać w sobie
wrodzone skłonności do poddawania się filozofii
pasożytnictwa, wówczas mogliby zbudować
opisywane na tej stronie urządzenie alarmowe
które by ich ostrzegało z dużym wyprzedzeniem
czasowym o nadchodzeniu każdego morderczego
trzęsienia ziemi.
#F4.
"Eksplozyjne" upuszczanie tzw. "energii moralnej" które sprowadza katastrofy:
Uzasadnienie dla powodów dla których Bóg
sprowadza naturalne katastrofy na niektóre
obszary ziemi, wynika z teorii dwóch
przeciwstawnych filozofii życiowych zwanych
totalizm oraz
pasożytnictwo.
Gdyby powody te spróbować wyjaśnić w jednym
zdaniu, wówczas stwierdzałyby one, że "w swoim
dążeniu do przywracania moralności, sprawiedliwości,
postępu i pokoju, Bóg uderza jakąś katastrofą w każdy
obszar w którym panoszenie się niemoralnej
filozofii pasożytnictwa
osiągnęło już poziom 'intelektu agonalnego',
zaś następstwami owej katastrofy Bóg przywraca
tam praktykowanie moralnej
filozofii totalizmu".
Zgodnie z teoriami owych dwóch przeciwstawnych
filozofii, wszystko co tylko w naszym życiu
czynimy powoduje przepływ unikalnej energii
zwanej "energią moralną" przez granicę
oddzielającą dwa odmienne światy zwane
"naszym światem" oraz "przeciw-światem".
Jeśli to co czynimy jest "moralne" wówczas
owa unikalna "energia moralna" przepływa
z naszego świata do przeciw-świata.
Stąd w naszym świecie fizycznym takie
moralnie poprawne działania mają charakter
"implozji" owej energii moralnej. Tak zaś się
składa, że Bóg uczynił korzystnym dla ludzi
wszystko czego zasada działania bazuje na
"implozji" zachodzącej w naszym świecie fizycznym
(wszystko zaś co bazuje na "eksplozji" Bóg
uczynił niszczycielskim i niekorzystnym dla ludzi).
Jeśli natomiast czynimy coś co jest "niemoralne",
wówczas powoduje to że energia moralna
jest eksplozyjnie upuszczana z przeciw-świata
do naszego świata fizycznego. Czyli jeśli ktoś
praktykuje ową niemoralną filozofię zwaną
pasożytnictwem,
wówczas czyni niemal wyłącznie to co jest
niemoralne. Taka więc osoba, instytucja,
społeczność, albo państwo o pasożytniczej
filozofii powoduje lokalną "eksplozję" owej
"energii moralnej" - to zaś sprowadza katastrofy.
Powody dla których Bóg zmuszony jest niszczyć
obszary na Ziemi w jakich lokalne społeczności
praktykują filozofię zaawansowanego pasożytnictwa,
opisane zostały w podrozdziale KA8.2 z tomu 7
monografii [8/2].
Mianowicie chodzi o to, że intelekty (tj. ludzie,
instytucje, społeczności, lub państwa) które
w swoim praktykowaniu filozofii pasożytnictwa
ześlizgną się w dół do poziomu tzw. "intelektu agonalnego",
nie mogą już zostać uratowane i jedyne wyjście
jakie wobec nich pozostaje to pozwolić im umrzeć.
Wszakże będąc już w stanie agonalnym NIE
są już w stanie zmienić swoich niemoralnych
zasad postępowania, zaś nawet jeśli ktoś ich
usiłuje ratować i sztucznie przedłuża ich
egzystencję - one jedynie będą konsumowały
środki i energię ratującego, jednak ich stan moralny
i zasady postępowania NIE ulegną już poprawie.
Jeśli więc będą sztucznie utrzymywane przy
życiu, nadal będą czyniły wiele złego, zaś ich
niemoralne działania coraz usilniej będą domagały
się przywrócenia sprawiedliwości. Na dodatek,
ich filozofia pasożytnictwa jest wysoce "zaraźliwa".
Jest więc jakby zakaźną chorobą moralną
która szybko się rozprzestrzenia na obszary
sąsiednie. Kiedy więc jakiś większy obszar
na Ziemi ześlizgnie się już w dół do owego
nieodwracalnego poziomu "intelektu agonalnego",
wówczas aby uchronić sąsiednie obszary
przed rozprzestrzenieniem się tej niebezpiecznej
"choroby moralnej", a także aby przywrócić
totalizm na owym obszarze, Bóg nie ma
innego wyjścia niż przerzedzić i przesegregować
ludność tego obszaru z pomocą jakiejś dużej
katastrofy. Wszakże każda duża katastrofa
unicestwia poprzednio prześladujące dany
obszar układy ludzkie, wygodnickie zależności,
pasożytnicze tradycje, zwyrodniałe instytucje,
itp. Obala też panujący tam zastój, wyzysk,
zmusza do moralnego działania, do udzielania
sobie wzajemnej pomocy, do organizowania się,
itp. W rezultacie takiej katastrofy, dany obszar
doświadcza najróżniejszych nacisków, podejmuje
nowe życie, nowi ludzie i nowe idee przejmują
tam wiodacą rolę, itp. Stąd zamiast uprzedniej
filozofii pasożytnictwa, obszar ten czasowo
zmuszany jest do zaadoptowania totalizmu.
Wszystkie więc obszary Ziemi gdzie
zamieszkujący je ludzie ześlizgnęli się już
do poziomu "intelektów agonalnych" w swoim
praktykowaniu filozofii pasożytnictwa, Bóg
dotyka lub unicestwia właśnie jakąś silną katastrofą.
Gdyby bowiem pozostawił je sobie samym,
wówczas ich pasożytnicza filozofia, jak rodzaj
jakiejś fatalnej plagi, rozszerzyłaby się na
sąsiednie obszary. Jednocześnie brak reakcji
na ich wysoce niemoralne postępowanie
uniemożliwiałby przywrócenie tam absolutnej
sprawiedliwości. (Odnotuj że Bóg wyraźnie
ostrzega ludzi za pośrednictwem
bibilijnej historyjki o losach "Sodomy i Gomory",
że obszary praktykujące zaawansowaną formę
filozofii pasożytnictwa będą zniszczone kataklizmami -
jako przykład patrz bibilijna "Księga Rodzaju", 18:22-33, 19:1-28.)
Oczywiście, aby nie odbierać ludziom "wolnej
woli" i nie zmieniać ich pogladów, Bóg zawsze
tak dobiera rodzaj katastrofy jaką uderza daną
społeczność, aby wygladała ona na całkowicie
"przypadkowe" nieszczęście. Wszakże Bóg ma
do wyboru cały arsenał katastyrof jakie może
zaserwować, a nie tylko opisywane na tej
stronie trzęsienia ziemi. Inne, też przypadkowo
wyglądające katastrofy, obejmują:
tsunami,
tornada,
huragany,
lawiny ziemne,
plagi,
zawalenia się budynków,
pożary,
terroryzm,
powodzie, eksplozje, itp., itd. Dla każdej więc
sytuacji i grupy społecznej Bóg jest w stanie
wybrać zarówno katastrofę, jak i okoliczności
jej pojawienia się, tak aby te wyglądały na
zupełnie przypadkowe i wyjaśnialne zgodnie
z owym "kanonem niejedoznaczności" opisywanym
m.in. w punkcie #C2 na stronie
will_pl.htm.
W ten sposób cele Boga mogą być osiągane
bez narzucania ludziom odmiennych poglądów
czy zmieniania ich stosunku do Boga.
#F5.
Jaki jest mechanizm zmiany moralności i filozofii u ludzi z obszarów dotkniętych katastrofą:
Motto:
"Każde zdarzenie wszechświata służy jakiemuś istotnemu celowi, a stąd potwierdza ono celowe działanie nadrzędnej inteligencji."
Praktykowanie niszczycielskiej filozofii
pasożytnictwa
wynika z zastoju. Zastój bowiem powoduje,
że niektórzy ludzie nabywają trwałe nawyki
pasożytnicze o wysoce niemoralnym
charakterze. Nawyki te nabywają głównie
osoby które nie posiadają silnego tzw. "szkieletu
moralnego" wynikającego np. z ich religii,
z pewności istnienia Boga, ze znajomości
totalizmu, itp. Stąd przykładowo, jeśli taka
pozbawiona szkieletu moralnego osoba przez
długi okres czasu jest pozostawiona sama
sobie i żyje w tych samych warunkach, wówczas
z upływem czasu zaczyna ona dbać wyłącznie
o siebie i o swoje interesy, postępuje tylko
wzdłuż tzw. "linii najmniejszego oporu", czyni
tylko to co absolutnie konieczne, odmiennie
traktuje tych ludzi których zna, a zupełnie
odmiennie postępuje z ludźmi których nie zna,
mówi (kłamie) jedno a czyni coś zupełnie innego,
itp., itd. Oczywiście, takie niemoralne osobniki
o skłonnościach do nabywania pasożytniczych
nawyków istnieją w praktycznie każdej społeczności.
Dlatego niemal każda społeczność pozostawiona
dłużej samej sobie i nie wystawiona na jakieś
zewnętrzne naciski, zaczyna wykształtowywać
różne pasożytnicze postępowania. Przykładowo,
formuje nieformalne układy i związki które
motywują ludzi do niemoralnych działań takich
jak zatrudnianie tylko swoich krewnych i przyjaciół,
kierowanie się zasadą "liczy się kogo znasz,
a nie co potrafisz", uprawianie korupcji,
znajdowanie sposobów na jakie daje się
eksploatować innych, formowanie monopoli,
wypłacanie sobie przez zarządy i dyrekcje coraz
wyższych pensji i premii, itd., itp. Każda więc
katastrofa, nawet jeśli tylko unicestwia ona
część członków danej społeczności, przerywa
zastój oraz niszczy te układy i nawyki. Wszakże
eliminuje ona ludzi jacy formowali uprzednie
wygodnickie układy i związki, zmusza tych
co przeżyli do podjęcia nowych działań,
pozycji i inicjatyw - co do których jeszcze
nie wiedzą jak mogliby je wykorzystać na
swoją korzyść, wprowadza do systemu
nowych ludzi oraz najróżniejsze nowe
naciski, zmusza niektórych kluczowych
ludzi do wyprowadzenia się lub emigracji
z danego obszaru, itd., itp. W ten sposób
każda katastrofa zmusza daną społeczność
do zmiany filozofii którą ona praktykuje
jako większy "intelekt grupowy", z uprzedniej
pasożytniczej na bardziej totaliztyczną. To
dlatego np. zaraz po drugiej wojnie światowej
niemal wszystkie społeczności z terytoriów dotkniętych
działaniami wojennymi zaczęły praktykować
filozofię totalizmu.
(Np. ja doświadczyłem osobiście owej totaliztycznej
filozofii za pośrednictwem społeczności mojej rodzinnej
wsi Wszewilki.)
Jednak w miarę jak czas upływał, nawyki
i filozofia owych społeczności ponownie
zaczęły "pełznąć" w kierunku pasożytnictwa.
Stąd w chwili obecnej w niemal wszystkich
społecznościach owych terytoriów ponownie
panoszy się już pasożytnictwo. Z kolei na
terytoriach które od dawna już nie zaznały
ani działań wojennych, ani też jakiejś
poważniejszej katastrofy, poziom panującej
tam pasożytniczej filozofii zaczyna być już
bliski owego nieodwracalnego "stanu agonalnego".
Wkrótce więc Bóg nie będzie miał już innego
wyjścia jak ponownie wstrząsnąć je jakąś
kolejną katastrofą która przywróci w nich totalizm.
Część #G:
Jak Bóg realizuje trzęsienia ziemi i wszelkie inne katastrofy:
#G1.
"Standardowa procedura" kataklizmu:
Na początku tej strony, w jej punkcie #A1,
podkreśliłem że Biblia jest bardzo jednoznaczna -
jeśli ktoś prowadzi życie "niesprawiedliwego",
wówczas będzie z tego powodu uśmiercony.
Z kolei na kilku odrębnych stronach, np. tej o nazwie
biblia.htm,
podkreśliłem z naciskiem ustalenie totalizmu,
że Biblia zawiera nakazy i wymagania Boga
"jak ludzie mają prowadzić swoje życie", oraz
że owe nakazy i wymagania NIE są negocjowalne -
jeśli ktoś ich NIE wypełnia, poniesie za to konsekwencje.
Z tego powodu wszystkie tzw. "intelekty grupowe" -
czyli narody, miasta, czy społeczności, które
odmawiają prowadzenie swego życia w sposób
dzisiaj zwany "moralnym" (tj. w sposób zgodny w
wymaganiami Boga), są traktowane kataklizmami
które uśmiercają "niesprawiedliwych" oraz
korygują moralność owych "intelektów grupowych".
Punkt #A2.6 strony o nazwie
totalizm_pl.htm
(a także punkt #C1 strony o nazwie
telekinetyka.htm
i punkt #J2 strony o nazwie
pajak_jan.htm)
wyjaśnia ustalenie filozofii totalizmu, że
pełny i zbalansowany obraz rzeczywistości
uzyskuje się tylko jeśli rzeczywistość tą bada się
jednocześnie przy aż dwóch podejściach,
mianowicie przy podejściach "a posteriori"
(czyli "od skutku do przyczyny") oraz "a priori"
(czyli "od przyczyny do skutku"). Niestety,
zazdrośnie strzegąca swego "monopolu na wiedzę"
dzisiejsza "ateistyczna nauka ortodoksyjna"
bada rzeczywistość z tylko jednego podejścia -
przez klasyków filozofii zwanego "a posteriori"
(tj. "od skutku do przyczyny"). Przy takim zaś
podejściu, nauka ta widzi tylko "połowę rzeczywistości",
a stąd np. NIE jest w stanie wskazać żadnej skutecznej
metody obrony przed kataklizmami. Tymczasem,
kiedy autor tej strony przeanalizował już nagromadzone
przez siebie obserwacje kataklizmów zaprezentowane
m.in. w "części #P" tej strony, w "części #C" strony o nazwie
seismograph_pl.htm,
na całych stronach
day26_pl.htm i
landslips_pl.htm,
w punktach #H2 do #H4 strony
tapanui_pl.htm
a także w punkcie #B1 strony o nazwie
przepowiednie.htm,
wówczas wyłaniają się z nich wyraźne regularności.
Regularności owe, przy odwrotnym podejściu
filozoficznym zwanym "a priori" (tj. "od przyczyny
do skutku"), wskazują aż kilka relatywnie łatwych
metod obrony przed kataklizmami. Niestety,
ta sama "ateistyczna nauka ortodoksyjna" ma
powody (np. niebezpieczeństwo utraty swego
"monopolu na wiedzę") aby blokować upowszechnianie
wiedzy na temat owych metod obrony. Wszakże
gdyby okazało się że faktycznie zadziała
któraś z metod obrony przed kataklizmami jakie
ja wypracowałem, wówczas by to również oznaczało
że poprawne są i działają też wszystkie inne idee
które ja też wypracowałem, a których upowszechnienie
oficjalna nauka blokuje już od około ćwierćwiecza,
ponieważ unieważniają one poprawność fundamentów
dzisiejszej ateistycznej nauki - tj. takie idee jak mój
Koncept Dipolarnej Grawitacji,
totalizm,
magnokraft,
wehikuł czasu,
komora oscylacyjna,
itd., itp. Dlatego nauka ta będzie czyniła
wszystko co w jej mocy aby powstrzymać sprawdzenie
którejkolwiek z owych metod obrony. Niemniej,
wziąwszy pod uwagę dzisiejszą rozpaczliwą sytuację
ludzkości z kataklizmami, w żywotnym interesie
zagrożonych miast i społeczności leży ratowanie
się z pomocą każdej już wypracowanej metody
obrony, nawet jeśli dotychczasowa oficjalna nauka
ma do tej metody jakieś nieracjonalne uprzedzenia
i usiłuje NIE dopuścić do jej upowszechnienia wśród
ludzi. Ten obowiązek "spróbowania" obrony rozciąga
się również i na metody obrony które opisuję na
niniejszej stronie - zgodnie z wyjaśnianą w punkcie #F1 strony
totalizm_pl.htm
zasadą, że prawda
jest źródłem postępu, nawet jeśli jest przykra.
Teoria wszystkiego
zwana
"Konceptem Dipolarnej Grawitacji"
wyjaśnia nam że Bóg jest to po prostu ogromny,
samo-świadomy, naturalny program (po szczegóły
patrz punkt #C2 na totaliztycznej stronie
god_proof_pl.htm,
lub punkt #I2 na totaliztycznej stronie
dipolar_gravity_pl.htm).
Będąc zaś programem, Bóg lubuje się w opracowywaniu
"standardowych procedur działania" dla niemal
wszystkich swoich przedsięwzięć (przykłady aż
całego szeregu takich standardowych procedur
działania Boga, włączając w to procedurę
stwarzania kolejnych ras ludzi, opisane zostały
w punktach #D1, #D2, oraz #D3 totaliztycznej strony
newzealand_visit_pl.htm).
Zapewne dlatego, jeśli prowadzenie przez jakiś
intelekt grupowy "niesprawiedliwego" życia
zmusza Boga do zesłania kataklizmu na ów
intelekt, wówczas Bóg również zesyła ów kataklizm
zgodnie ze "stadardową procedurę 'karania'
katastrofą niemoralnej społeczności". Owa standardowa
procedura sprowadzania katastrofy została najlepiej
opisana w wersetach od 18:20 do 19:28 z bibilijnej
"Księgi Rodzaju" przy okazji omawiania tam zniszczenia
Sodomy i Gomory, zaś potem zilustrowana licznymi
przykładami niemoralnych miast już ukaranych przez
Boga - po streszczenia legend o takich zniszczeniach
miast patrz punkty #H2 do #H4 strony o nazwie
tapanui_pl.htm
lub punkt #B1 strony o nazwie
przepowiednie.htm.
Moje dotychczasowe analizy tych z kataklizmów, do opisów
których miałem dostęp, ujawniają esencję aż kilku najczęściej
powtarzających się etapów w typowo realizowanej przez
Boga "standardowej procedurze kataklizmu". Z kolei nasze
poznanie na co Bóg najbardziej zważa w każdym z tych
etapów, pozwala nam na wypracowanie efektywnych metod
obrony przed kataklizmami.
Oto etapy które zdają się powtarzać najczęściej w już mi
znanych kataklizmach jakie dotychczas analizowałem.
(1) Ostrzegające przypomnienie "co" i
"jak" jest karane przez Boga.
(2) Sprawdzenie "skarg" ludzi przybyłych do danego
miasta, czyli sprawdzenie czy wysoka liczba skarg
postronnych świadków na zachowania ludności danego
miasta, kwalifikuje już to miasto do zesłania mu kary Boga.
(3) "Wyklarowanie powodów" dla których
kataklizm ten jest zesyłany na daną społeczność.
(4) "Ostrzeżenie" danego miasta (lub społeczności)
że będzie mu zaserwowana katastrofa - jeśli jego mieszkańcy
NIE zmienią swego postępowania i filozofii na bardziej "moralne",
oraz stworzenie mu szansy aby mógł się obronić i ochronić.
(5) Sprawdzenie czy nastąpiła wymagana "zmiana"
filozofii i zachowań. Ludność wytypowanej do kataklizmu
miejscowości jest sprawdzana czy potrafiła udokumentować,
że faktycznie zmieniła swoje zachowania i filozofię.
(6) Policzenie i wyprowadzenie "sprawiedliwych"
z wytypowanego do zniszczenia kataklizmem obszaru,
oraz przygotowanie ratowania tych co na uratowanie
zasługują. Ten etap ma więc na celu upewnienie że
ci ludzie, którzy NIE zasłużyli sobie na karę Boga, są
chronieni (patrz "Księga Rodzaju", wersety 19:12-22).
(7) "Zesłanie kataklizmu" (patrz "Księga Rodzaju",
wersety 19:24-28). W przypadku też kiedy istnieje realna
szansa, że dane miasto (lub społeczność) ciągle może zmienić
swoje postępowanie na bardziej moralne, wówczas niszczycielska
katastrofa jest serwowana w co najmniej 3-ch nasilających
się stopniach, po każdym z których ponawiana jest
realizacja wszystkich etapów (1) do (7) opisanych powyżej,
oraz dawany jest czas wymagany do zmiany zachowań
i filozofii tego miasta (czy społeczności). I tak, najpierw
serwowany jest
(7a) "kataklizm ostrzegający"
który niszczy mienie, jednak zwykle NIE pochłania ofiar
w ludziach. Jeśli po nim ciągle NIE następuje zmiana
zachowań i ciągle dana społeczność kontynuuje praktykowanie
filozofii pasożytnictwa,
wówczas Bóg serwuje
(7b) "kataklizm przynaglający"
iż najwyższy już czas na zmianę filozofii
i zachowań. Ten niszczy zarówno mienie,
jak i odbiera życie sporej liczbie ludzi.
Jeśli i po owym "katakliźmie przynaglającym"
ani filozofia ani zachowania NIE ulegają
zasadniczej zmianie, wówczas Bóg serwuje końcowy
(7c) "kataklizm anihilujący".
Po tym katakliźmie dane miasto (czy dana społeczność)
zostaje całkowicie wymazane z powierzchni ziemi. Przestaje
się więc nadawać do dalszego zamieszkania. Po zmiecieniu
owego miasta (czy społeczności) z powierzchni ziemi,
pozostawiane są jednak po nim najróżniejsze pozostałości
które służą później jako
(8) "lekcja moralna dla przyszłych generacji ludzi".
Przedyskutujmy więc teraz krótko najistotniejsze cechy
każdego z powyższych etapów.
Ad. (1): Ostrzegające przypomnienie "co" i "jak" jest
karane. Tą funkcję wypełnia jakieś wydarzenie
celowo zaindukowane przez Boga, które zwraca uwagę
mieszkańców danego miasta (lub danej społeczności)
na obowiązek przestrzegania nakazów Boga. Z kolei
owe nakazy Boga już od 2000 lat są klarownie wyłożone w
Biblii
i w religiach, zaś ostatnio są również rekomendowane przez
filozofie totalizmu
z pomocą nowoczesnego języka i dzisiejszych
notacji. Po przykłady takich wydarzeń - patrz
treść punktu #G2 strony o nazwie
przepowiednie.htm,
lub punktu #B5.1 na stronie
will_pl.htm.
Oczywiście, praktycznie cała Biblia wyraźnie wyjaśnia
"co" i "jak" jest karane przez Boga. Na dodatek do
tego, istnieją w niej ustępy i wersety które klarownie
podkreślają najbardziej karalne zachowania.
Przykładowo, w "Księdze Powtórzonego Prawa",
wersety 27:15-26, podany jest długi wykaz "przeklęty kto...".
Natomiast werset 18:22 z "Księgi Kapłańskiej (Leviticus)"
przypomina - cytuję: "Nie będziesz obcował z mężczyzną,
tak jak się obcuje z kobietą". Z kolei werset 30:1
z księgi "Mądrość Syracha czyli Eklezjastyk" stwierdza -
cytuję: "Kto miłuje swego syna, często używa
na niego rózgi, aby na końcu mógł się nim cieszyć"
(po więcej szczegółów na temat dyscyplinowania
młodzieży - patrz punkt #B5.1 na stronie
will_pl.htm).
Mnie osobiście fascynuje przykładowo, jak
niewypowiedzianie inteligentnie i umiejętnie
wersety 18:23-32 z bibilijnej "Księgi Rodzaju",
wyraźnie ostrzegają tych co wiedzą jak je
czytać, zaś pretendują być zwykłym "bajdurzeniem
starożytnych pasterzy" dla ateistów którzy czytają
je z wewnętrznym uprzedzeniem. Jeśli bowiem
ktoś poczyta sobie owe wersety, wówczas
uderzy go w nich owo sześciokrotne powtarzanie
zapewnienia o niezniszczeniu miasta przy
coraz mniejszej liczbie "sprawiedliwych".
Powtórzenia te wyłapują i zatrzymują więc
uwagę co mniej uważnego i wnikliwego wierzącego,
aby mimo wszystko mu uświadomić, że jeśli
mieszka w obszarze w którym żyje spora
liczba szczególnie moralnie postępujących
ludzi (tj. "sprawiedliwych"), wówczas NIE
powinien się lękać - jest bowiem bezpieczny.
Wszakże Bóg wyraźnie obiecuje w
autoryzowanej przez siebie Biblii,
że nigdy NIE będzie karał ani niszczył obszaru
zamieszkałego przez sporą liczbę "sprawiedliwych".
Dodatkowo owe wersety podkreślają, że najmniejsza
liczba owych szczególnie moralnych ludzi
jaka ciągle jest w stanie uchronić daną
miejscowość przed "karą Boga" jest
dziesięciu sprawiedliwych. Stąd
jeśli ktoś chce się upewnić, czy dany obszar
jest bezpieczny przed "karą Boga" - na
przekór że duża proporcja jego mieszkańców
wcale NIE zachowuje się moralnie, wówczas
powienien tylko policzyć, czy faktycznie zna
tam co najmniej "dziesięciu sprawiedliwych"
mieszkających lokalnie. Ważne jest też przy
tym aby zwrócił uwagę na dokładne znaczenie
użytego w biblii słowa "sprawiedliwy", a stąd
nie policzył za owych "10 sprawiedliwych"
jakichś 10 osób które "sprawieliwymi" wcale
NIE są. Wszakże "sprawiedliwy" to nie
tylko ten kto wsłuchuje się w głos sumienia,
sam żyje moralnie, oraz kto daje moralny
przykład innym, ale także ktoś kto czyni
coś co polega na osądzaniu i kategoryzowaniu
innych - czyli ktoś kto aktywnie udziela się
społecznie, kto polaryzuje, przyciąga i skupia
wokół siebie innych moralnie postępujących ludzi,
kto wywiera moralny wpływ na innych, itp.
"Sprawiedliwych" wcale też NIE wolno mylić
z ludźmi "religijnymi" - wszakże jak ostatnie
skandale religijne to podkreślają, ktoś może
być wysoce "religijny", jednak ciągle praktykować
karalną przez Boga
filozofię pasożytnictwa.
Na przekór tak istotnego znaczenia dla
wierzących, dla zwykłych czytających
oraz dla ateistów te same powtórzenia
z wersetów Biblii na temat owych "sprawiedliwych"
służą równocześnie zupełnie odwrotnemu
celowi - mianowicie zniechęceniu. Stąd
np. u ateistów zapobiegają one wzięciu
na poważnie i dokładnemu przeanalizowaniu
treści tychże wersetów. (Wszakże Bóg
czyni wszystko zgodnie z działaniem
"pola moralnego" oraz z tzw. "kanonem
niejednoznaczności" - opisanym w punkcie
#C2 totaliztycznej strony
will_pl.htm.)
Jeśli jednak ktoś posiada tzw. "szkielet moralny",
zaś dzięki niemu potraktuje te wersety poważnie
jako "wiadomość od Boga", a stąd dokładnie je
przeanalizuje, wówczas odkrywa dwa istotne
fakty. Pierwszym z nich jest że wersety
18:27-32 już NIE referują do Sodomy,
a referują do dowolnego "miasta" na
świecie. Drugim zaś faktem jest że wersety
te zostały celowo i umiejętnie tak sformułowane,
aby wyrażały wszystko w czasie przyszłym.
Innymi słowy, owe wersety to ostrzeżenia
i wyjaśnienia jakie Bóg udziela wszystkim
społecznościom i wszystkim miastom na Ziemi,
a jakie rozciągają swoją ważność na wszystkie czasy.
Ad. (2): Sprawdzenie "skarg" ludzi przybyłych do
danego miasta. Jeśli jakieś miasto (lub
społeczność) praktykuje karalną przez Boga
filozofię pasożytnictwa,
wówczas objawiem tego praktykowania zawsze
jest że niemal wszyscy obcy przybyli do tego
miasta, "skarżą się" potem na potraktowanie jakie
tam otrzymali. Przykładowo, mieszkańcy tego
miasta (lub społeczności) formują rodzaj aroganckiej
"kliki" która uznaje tylko "swoich" zaś patrzy z góry
na innych, uprzykrza życie wszystkim przybyłym,
jest snobistyczna, zazdrosna, zachłanna i niczym
się nie dzieli, nie wie co to uczynność, pomaganie
i uprzejmość, itd., itp. Oczywiście, w takim mieście
(lub społeczności) przybyli źle się czują i skarżą
się na potraktowanie jakie ich tam spotyka. Bóg
więc z naciskiem podkreśla w Biblii, że "skargi"
przybyłych są przyczyną podjęcia "postępowań
karnych" wobec danego miasta (czy społeczności).
Przykładowo, dla Sodomy i Gomory skargi te
są podkreślone w bibilijnej "Księdze Rodzaju",
werset 18:20-21, zaś w przypadku miasta Niniwy -
w "Księdze Jonasza", wersety 1:2 i 3:2.
Potem skargi takie są też odzwierciedleniem
co zewnętrzny świat sądził o danym mieście
(czy społeczności), a więc również jak ono
w przyszłości będzie prezentowane w "lekcji
moralnej dla przyszłych pokoleń". Oczywiście,
Bóg doskonale widzi poziom moralności tego
miasta z "implozji" i "eksplozji" jego energii
moralnej. Jednak dla ludzi "implozje" i "eksplozje"
energii moralnej pozostają niewidzialne.
Wszakże sama "energia moralna" jest niewidzialna
dla ludzkiego wzroku. Jednak Bóg stworzył ową
energie i widzi jej przepływ. Dla Boga obszary
w których ludzie masowo praktykują filozofię
pasożytnictwa wyglądają więc jak rodzaje
wulkanów rozpraszających energię moralną.
Stąd Bóg może łatwo odnotować i wybrać
te obszary na Ziemi, które z powodu
masowego praktykowania filozofii pasożytnictwa
osiągnęły już poziom "intelektu agonalnego" -
a stąd które dopraszają się aby Bóg je dotknął
jakąś katastrofą. Problem jednak polega na tym,
że o niemoralnych zachowaniach mieszkańców
karanego obszaru, muszą dowiedzieć się
postronni świadkowie z innych obszarów.
Wszakże tylko wówczas dana kara służy
następnym generacjom jako "lekcja moralna".
Aby zaś "kary Boga" mogły służyć ludziom
za "lekcje moralne", konieczne jest aby osoby
spoza ukaranych obszarów poprzednio skarżyli
się usilnie na karane miasto. To z tego powodu
liczebność "skarg" przyjezdnych staje są "spustem"
który wyzwala zesłanie "kary Boga" na dane miasto.
Wiedząc, że to "skargi" przyjezdnych sprowadzają
kataklizm, można oczywiście opracować kryzysową
metodę "zaradzania kataklizmowi" która bazuje
na eliminowaniu takich skarg. Chociaż metoda
taka tylko "leczy symptomy a nie chorbę",
w kryzysowej sytuacji można jej użyć
dla tymczasowego oddalenia kataklizmu.
Ad. (3): Wyklarowanie powodów. Ponieważ
kary Boga są faktycznie "lekcjami moralnymi"
jakie długo potem mają służyć ludziom jako
drogowskazy moralnego postępowania, zanim Bóg
podejmie "postępowanie karne" wobec jakiegoś
miasta, najpierw wyklarowuje dokładnie "za
co" dana kara jest serwowana. W celu tego
wyklarowania, w dawnych czasach Bóg używał
najróżniejszych obcych przybyszów wysyłanych
do karanego miasta, aby tam doświadczyli
najróżniejszych zniewag, złego potraktowania,
szczucia psami, itp., a potem zanosili wieści o
tym potraktowaniu do reszty świata - po
szczegóły patrz np. werset 19:5 z bibilijnej "Księgi
Rodzaju" lub patrz np. punkt #H4 ze strony o nazwie
tapanui_pl.htm.
W dzisiejszych czasach owe klaryfikacje powodów
(skargi ludzi źle potraktowanych) są zawarte w artykułach
w gazet, z wiadomościach telewizyjnych, w opisach
na stronach i w blogach internetowych, itd., itp. -
aczkolwiek nadal najczęściej wywodzą się one od
przybyszy spoza danego miasta. Wszakże najpełniejszym
wskaźnikem czyjejś moralności jest jak ten ktoś traktuje
obcych, emigrantów, starsze wiekiem osoby, słabszych
od siebie, itp. - czyli wszystkich tych co NIE
przynależą do "układów", "kliki", grupy "swoich",
ani do "byłych kolesiów z tej samej szkoły".
Ad. (4): Ostrzeżenie. Każde karane przez Boga
miasto (czy społeczność) jest zawsze najpierw
"ostrzegane" że będzie ukarane. Ponadto dawane
są mu najróżniejsze szanse aby przed nadchodzącą
karą mogło się wybronić i ochronić. Ostrzeżenie
typowo zawiera też wyjaśnienie "za co" dana kara
będzie zaserwowana - oraz zawiera też warunek
"jeśli dane miasto (czy społeczność) NIE zmieni
swoich zachowań i filozofii". O tym że Bóg faktycznie
wymaga zmiany filozofii praktykowanej przez dane
miasto, wyraźnie świadczą cechy zaakceptowanej
przez Boga "zmiany", opisane w bibilijnej historii
niemoralnego miasta "Niniwa" - patrz Biblia,
"Księga Jonasza", wersety 3:1-10. Po przykłady
sposobów na które w dawnych czasach takie
"ostrzeżenia" były dostarczane, warto zaglądnąć
do punktu #B1 strony o nazwie
przepowiednie.htm,
lub do punktów #H2 i #H4 strony
tapanui_pl.htm.
Oczywiście, w dzisiejszych czasach mamy gazety,
radio, telewizję, internet, telefony, itp. Dzisiaj więc
ostrzeżenia mogą przyjmować np. formę wypowiedzi
opublikowanych w owych mediach - jako przykład
patrz punkt #C4 ze strony o nazwie
seismograph_pl.htm,
albo patrz artykuł
"Kaumatua's earthquake prophecy will come true ...
eventually" (tj. "Przepowiednia maoryskiego jasnowidza
o trzęsieniu ziemi ulegnie wypełnieniu ... pewnego
dnia"), ze strony A1 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post -
dyskutowany w 8 z punktu I3 strony
day26_pl.htm,
czy też patrz punkt #G2 na stronie
przepowiednie.htm.
Szansa dawana przez Boga każdemu miastu
(lub społeczności), aby mogło się obronić lub
ochronić przed nadchodzącym kataklizmem,
ma charakter moralnej "samoregulacji". Jest
ona najlepiej zilustrowana i wyjaśniona w punkcie
#I1 tej strony, na przykładzie Nowej Zelandii.
Na długo bowiem zanim Nowa Zelandia doświadczona
została trzęsieniami ziemi z Christchurch,
otrzymała ona pokazany na "Fot. #M1" z tej strony
model urządzenia do zdalnego ostrzegania
przed nadchodzącymi trzęsieniami ziemi,
a także otrzymała ekspertyzę w formie
mojej wiedzy i zdolności twórczych, jaka
pozwalała na zbudowanie działających
prototypów owego urządzenia i na ich
użycie dla ostrzeżenia mieszkańców
Christchurch (i innych miast Nowej
Zelandii) że trzęsienie ziemi właśnie
się zbliża.
Ludzka nieznajomość "ostrzeżeń" o nadchodzących
kataklizmach typowo wynika z tego, że Bóg upewnia
się jedynie aby przyjęły one formę dostępną
dla każdego zainteresowanego (tj. aby każdy
kto będzie zabity albo zrujnowany w wyniku
danych kataklizmów, mógł się wcześniej
dowiedzieć że właśnie nadchodzą - oczywiście
tylko jeśli wiedzieć to zechce). Zapoznanie się
bowiem z owymi "ostrzeżeniami", Bóg pozostawia
"wolnej woli" i wyborowi każdego z zainteresowanych.
Aby więc dowiedzieć się o takim "ostrzeżeniu",
NIE wystarczy pasywnie "leżeć na brzuchu" i
odczekiwać aż ktoś zacznie nam je wykrzykiwać
wprost do ucha - tak jak to czynią dzisiejsi politycy
i sprzedawcy. Zgodnie z działaniem tzw. "pola
moralnego", "ostrzeżeń Boga" trzeba aktywnie
poszukiwać - typowo w miejscach które oficjalnie
się ignoruje, a które mają długą tradycję szczerego
potwierdzania prawdy. Wszakże leży w osobistym
interesie każdego, aby dzięki wczesnemu poznaniu
takich ostrzeżeń, móc podjąć obronę przed
danymi kataklizmami. Kiedy bowiem kataklizmy
już nadejdą, NIE daje się wybronić przed ich
niszczycielską siłą z pomocą typowej dzisiaj
wymówki "mnie o nich NIE ostrzeżono".
Ad. (5): Sprawdzenie czy nastąpiła zmiana filozofii i zachowań.
Zanim zesłany jest jakiś kataklizm, najpierw ma miejsce
sprawdzenie czy uprzednie posunięcia Boga, np.
ostrzeżenie lub wcześniejsze potraktowanie, odniosły
już zamierzony skutek, zaś dane miasto (lub społeczność)
faktycznie zmieniło swoje postępowania i filozofię na
wymaganie "moralniejsze". Jeśli mieszkańcy tego miasta
potrafią udokumentować innym ludziom (m.in. tym którzy
uprzednio na nich się skarżyli), że rzeczywiście zmienili
swoje zachowania na bardziej "moralne", wówczas
kataklizm zostaje odwołany. W "Księdze Jonasza"
z Biblli, wersety 3:1-10, zawarte zostało klarowne
potwierdzenie, że jeśli mieszkańcy danego miasta
dadzą innym ludziom wyraźnie znać, iż zmienili
swoją filozofię, wówczas kataklizm zostaje odwołany.
Ad. (6): Policzenie i wyprowadzenie "sprawiedliwych"
oraz przygotowanie sposobów uratowania tych niewinnych
co zasługują na uratowanie od kataklizmu. Policzenie
"sprawiedliwych" wynika z obietnicy Boga omawianej
w "Ad. (1)" powyżej, że miasto w którym mieszka na stałe
co najmniej 10-ciu takich "sprawiedliwych" NIE zostanie
zniszczone. Tuż więc przed zesłaniem kataklizmu Bóg
się upewnia, że liczba "sprawiedliwych" jest już w danym
mieście poniżej wymaganych 10-ciu, poczym wszystkich
ich wyprowadza z miasta. W praktycznie też niemal każdej
katastrofie istnieją ludzie, którzy jej unikają z powodu
uprzedniego pokierowania które otrzymali, lub przez jakiś
cudowny "zbieg okoliczności". Aczkolwiek typowo są
to "zwykli" ludzie, których nie daje się opisać definicją
"sprawiedliwych", ciągle najczęściej są oni bardziej
moralni od innych, a ponadto w dalszym ich życiu
zwykle się okazuje że Bóg miał dla nich jakieś istotne
zadanie do wypełnienia. Chociaż owe "zbiegi okoliczności"
które ich ratują przed kataklizmem, zwykle wyjaśnia
się ateistycznie jako "przypadki", jeśli dobrze je
przeanalizować, wówczas faktycznie okazują się
one "wyprowadzeniem 'moralnych' i pokierowaniem
'niewinnych' z obszaru dotykanego karą danej
katastrofy". (Proszę odnotować, że "zbieg okoliczności"
faktycznie do dzisiaj pozostają "niewyjaśnione",
bowiem tak naprawdę to dotychczasowa "ateistyczna
nauka ortodoksyjna" wcale NIE wie "co" lub "kto"
rządzi "przypadkami" o inteligentnych następstwach.)
Szczerze mówiąc, to ja sam miałem aż kilka "przypadków"
w swoim życiu, kiedy moje życie ochroniły właśnie
tego typu "przypadki" (przykład kilku moich osobistych
"zbiegów okoliczności" opisany jest w punkcie #77
z podrozdziału W4 w tomie 18
monografii [1/5],
zaś krótko wzmiankowany w punkcie #M3 strony
fe_cell_pl.htm,
oraz w punkcie #H2 totaliztycznej strony
god_proof_pl.htm.)
Ad. (7): Zesłanie katastrofy. Jeśli dana społeczność
ma zostać ukarana katastrofą, wówczas moment
i okoliczności kiedy katastrofa ta uderza są
starannie zaplanowane. Przykładowo, jej data
jest często tak dobrana, aby ludziom którzy są
czuli na ukryte sygnały, uwypuklić religijne powody
dla jej zaserwowania. Te miasta (i społeczności)
o których Bóg i inni ludzie otrzymali już uprzednie
upewniania, że z całą pewnością NIE zmienią
one swoich filozofii, są niszczone szybko jednym
druzgoczącym kataklizmem. Niedawnym przykładem
takiego kataklizmu jest indonezyjska "Bandar Aceh" opisana na stronie
day26_pl.htm.
Jednak te miasta i społeczności, które ciągle wykazują
potencjał do zmiany swojej filozofii, typowo "karane"
są w trzech stopniach, serwowanych z rosnącą siłą.
Przykłady owych "trzech stopni" w karzących kataklizmach
wskazane zostały w punkcie #M1.2 ze strony
telekinetyka.htm.
Omówmy teraz te stopnie:
Ad. (7a): "Kataklizm ostrzegający". Jest on
zesyłany na początku jako rodzaj "ostrzeżenia",
a jednocześnie "testu na moralność" i demonstracja
niszczycielskich zdolności "natury". Pokazowo
niszczy on mienie, jednak albo wogóle NIE odbiera
życia, albo też uśmierca jedynie symboliczną
liczbę ludzi. Po nim następuje jakiś okres czasu,
w którym zagrożenie kataklizmem wprawdzie wisi
ponad głowami karanych, jednak dana jest im
szansa aby udokumentowali że zmienili swoją
filozofię. W razie potrzeby ów "kataklizm ostrzegający"
jest im powtarzany aż kilka razy. Czasami Bóg
wysyła też do nich dodatkowo "interpretatora" który
wyjaśnia dokładnie mieszkańcom danego miasta co
oznacza ów "kataklizm ostrzegający", a jeśli trzeba
to również jaka jest wymowa i symbolika "kataklizmu
przynaglającego" który po nim przychodzi. W bibilijnej
"Ewagelii w/g św. Mateusza", werset 10:15 zawarte
jest ostrzeżenie Boga co się stanie jeśli miasto
zignoruje takie napomnienia. Werset ten stwierdza,
cytuję: "Zaprawdę, powiadam wam: Ziemi sodomskiej
i gomorskiej lżej będzie w dzień sądu niż temu miastu."
Jeśli więc ani w wyniku tego "kataklizmu ostrzegającego",
ani czasami nawet w wyniku wyjaśnień "interpretatora",
mieszkańcy miasta ciągle NIE dokonują wymaganej
zmiany swojej filozofii i moralności, wówczas
serwowany jest im "kataklizm przynaglający"
którego niszczycielska siła wstrząsa już każdego
mieszkańca.
Ad. (7b): "Kataklizm przynaglający". Ten niszczy
już NIE tylko dużo mienia, ale również odbiera życie
sporej liczbie ludzi. Z dotychczasowych analiz wynika,
że w przypadku miast typowo niszczy on około połowy
ich infrastruktury (tj. domów, ulic, kanalizacji, zasilania
w wodę i elektryczność, itp.), oraz uśmierca taką liczbę
ludzi jaka jest konieczna aby każdy mieszkaniec miasta
osobiście odczuwał po kimś żałobę. Po owym "katakliźmie
przynaglającym" Bóg typowo pozwala mieszkańcom
odbudować miasto, czasami tylko przypominając im
że sprawa ciągle NIE jest zamknięta, oraz uważnie
obserwując czy w efekcie tej odbudowy moralność
i filozofia jego mieszkańców ulega wymaganej poprawie.
Jeśli jednak miasto NIE udowodni Bogu iż przeszło
przez istotną zmianę filozofii i moralności, wówczas
po zakończeniu odbudowy serwowany jest końcowy
"kataklizm anihilujący" - który kompletnie wymazuje
to miasto z mapy świata.
Ad. (7c): "Kataklizm anihilujący. Ten zmiata
z powierzchn i ziemi całe dane miasto (lub całą
daną społeczność), tak że przestaje się już nadawać
do dalszego zamieszkania przez ludzi, a stąd znika
z map świata. Jak jednak wynika z badań już zaistniałych
przypadków, zwykle pojawia się spora przerwa czasowa
pomiędzy "kataklizmem przynaglającym" a owym końcowym
"kataklizmem anihilującym". Przerwa ta wygląda jak
rodzaj "sprawdzania czasowego" czy zniszczenia
od "kataklizmu przynaglającego" spowodowały wymaganą
zmianę filozofii i moralności. Przykładowo, tak właśnie
działo się z Pompeą. Najpierw zostało zniszczone tylko
około połowy zabudowy Pompei, poczym Bóg dał jej
16 lat czasu i spokoju - co pozwoliło jej mieszkańcom
aby ją odbudować. Kiedy jednak się okazało że owe
zniszczenia i wysiłek odbudowy NIE spowodowały
zmiany filozofii i moralności, w 16 lat później Pompea
została "wymazana z mapy" owym końcowym
"kataklizmem anihilującym" w formie erupcji
Wezuwiusza. Innym podobnym przypadkiem było miasto
Salamis na Cyprze - opisane w punkcie #H3 strony o nazwie
tapanui_pl.htm.
Najpierw zostało ono w połowie zniszczone najazdem.
Kiedy zaś się odbudowało, jednak niemoralność i dekadencja
jego mieszkańców NIE uległy zmianie, zostało ono zmiecione
dokumentnie z powierzchni ziemi aż trzema kolejnymi falami tsunami.
Jeśli więc ktoś by ekstrapolował tamte losy Pompei i
Salamis do dzisiejszych czasów, zapewne znalazłby
aż kilka miast opisanych m.in. na niniejszej stronie
i na stronach do niej pokrewnych (np. na stronach
tornado_pl.htm,
katrina_pl.htm,
landslips_pl.htm czy
day26_pl.htm),
których dalsze losy warto byłoby teraz uważnie obserwować
aby zobaczyć czy po zakończeniu ich odbudowy po
"katakliźmie przynaglającym" jaki otrzymały, moralnie
najniepoprawniejsze z nich też zostaną wymazane z
mapy świata.
Ad. (8): Lekcja moralna dla potomnych. Aby
przyszłe pokolenia miały drogowskazy i wytyczne
dla moralnego życia, historia i następstwa danego
kataklizmu są potem dokumentowane w formie legend,
opisów historycznych, pozostałości materialnych
zniszczonego miasta lub społeczności, itp. Przykłady
takiego udokumentowania są zaprezentowane w
punktach #H2 do #H4 ze strony o nazwie
tapanui_pl.htm.
#G2.
Jak owe co najmniej trzy (3) główne sposoby na jakie
Bóg "kamufluje" (ukrywa) faktyczny mechanizm
formowania trzęsień ziemi i wszelkich innych kataklizmów
(aby NIE odbierać ludziom "wolnej woli"), dowodzą
że każdy kataklizm jest ogromnie starannie zaplanowany
i zrealizowany przez Boga:
Bóg realizuje każdy kataklizm w aż tak starannie
zaplanowany i przemyślny sposób, że wpisane
w niego zostają co najmniej trzy (3) zestawy równorzędnego
materiału dowodowego dokumentującego równocześnie
co najmniej trzy odmienne przyczyny i mechanizmy
jego powstania. Dlatego, zależnie od filozofii i poglądów
osoby która wyjaśnia pojawienie się danego kataklizmu,
jego powstanie może zostać wyjaśnione co najmniej:
albo jako (1) zaindukowane przypadkowo
przez "bezrozumną naturę", albo (2)
spowodowane złośliwie przez "symulacje" wrogich
ludziom istot które ja w swoich badaniach nazywam
"szatańskimi UFOnautami", albo też (3)
zaindukowane celowo przez Boga dla skorygowania
moralności ludzi mieszkających na danym obszarze.
W tych zaś przypadkach, kiedy charakter danego
kataklizmu pozwala aby jego powody wyjaśniać również
jako spowodowane lub uzależniane od niemoralnej
działalności ludzi, oraz kiedy ludzie faktycznie
prowadzą niemoralne działania posiadające związek
przyczynowo-skutkowy z danym kataklizmem,
Bóg dodatkowo wpisuje w niego także czwarty
zbiór materiału dowodowego. Mianowicie, w takich
przypadkach pojawia się też materiał dowodowy
który sugeruje, że dany kataklizm (4) został
spowodowany np. przez jakieś szkodliwe działania ludzi.
Jednym z licznych przykładów takiego kataklizmu
który faktycznie zawierał w sobie również materiał
dowodowy iż wywołany on został przez ludzi
eksplozjami bomb jądrowych, było owo
wysoce-niszczycielskie trzęsienie ziemi i tsunami,
oraz zaindukowana nimi katastrofa atomowa, które
dotknęły Japonię w piątek dnia 11 marca 2011 roku,
a które opisane zostały dokładniej m.in. w punktach
#C7 i #I1 odmiennej totaliztycznej strony o nazwie
seismograph_pl.htm
oraz w punktach #M1 do #M1.3 z jeszcze innej strony na nazwie
telekinetyka.htm.
Relatywnie szeroki materiał dowodowy jaki sugerował
pochodzenie tamtej japońskiej tragedii od wybuchu
bomby atomowej, w 2011 roku cyrkulowany był
w internecie. Jego przykłady można było wówczas
odnaleźć m.in. za pośrednictwem
www.google.pl oraz
eclinik.wordpress.com.
Bardzo podobny materiał dowodowy o również
jakoby wywołanym eksplozją nuklearną trzęsieniu
ziemi z Waszyngtonu (tj. o tym opisanym
dokładniej w punkcie #C8 strony o nazwie
seismograph_pl.htm),
w 2011 roku dostępny był m.in. pod adresami
www.davidsj.com/pictures/nuke-earthquake.gif,
www.google.pl/search?q=washington+nuclear+bomb, oraz
www.beforeitsnews.com (patrz tam artykuł "/story/1007/616/" o tytule "Washington_Quake_Was_Nuclear_Explosion.html").
Z kolei zupełnie odmienny przykład niemal światowego kataklizmu,
który też zawierał w sobie materiał dowodowy sugerujący
jego pochodzenie od niemoralnych działań ludzi, opisany
został w punktach #J1 i #K1 z totaliztycznej strony o nazwie
plague_pl.htm.
Owo odkrycie przez "totaliztyczna naukę", że Bóg
wpisuje w każdy kataklizm równoczesne te
co najmniej trzy (3) odmienne zestawy materiału
dowodowego, uświadamia ludziom aż cały
szereg ogromnie istotnych faktów, które uprzednio
wcale NIE były rozumiane przez ludzkość.
Przykładowo, (a) dowodzi ono że
każdy kataklizm jest przygotowywany przez
Boga ogromnie starannie - a stąd że muszą
istnieć bardzo istotne przyczyny dla których
jest on realizowany (takie jak konieczność
"skorygowania moralności danego 'intelektu
grupowego' "). Uświadamia (b), że
dokładny przebieg każdego kataklizmu jest
zaplanowany do najmniejszego szczegółu -
stąd np. fakt "kto" i "jak" z owego kataklizmu
się uratuje, też jest z góry i starannie zaplanowane.
Co ogromnie istotne (c), dowodzi ono
i potwierdza ponad wszelką wątpliwość, że kataklizmy
wcale NIE są realizowane przez "głupią i ślepą naturę"
(tak jak twierdzi to stara "ateistyczna nauka ortodoksyjna"),
a przez ogromnie inteligentnego i wszechmocnego
Boga (tak jak naukowo udokumentowała nam to
dopiero nowa "totaliztyczna nauka"). Wszakże
"głupia i ślepa natura" NIE byłaby w stanie wpisać
w każdy kataklizm owych co najmniej trzech
zestawów materiału dowodowego. Z kryminologii
wiemy bowiem, że nawet najbardziej inteligentni
ludzcy przestępcy mają trudność z wpisaniem
w swoje przestępstwo tego "drugiego" zestawu
materiału dowodowego, który by "wrabiał" w
dane przestępstwo kogoś zupełnie niewinnego.
W przypadku też prób takiego "wpisania drugiego
zestawu dowdów" przez ludzkich przestępców,
zwykle nawet przeciętni policjanci potrafią
się szybko na tym poznać. Tymczasem w fakt
wpisywania przez Boga w każdy kataklizm
owych co najmniej trzech (3) zestawów materiału
dowodowego, przez niemal dwa tysiąclecia NIE
potrafili się poznać nawet najbardziej genialni
ludzcy naukowcy! Z kolei owo dowiedzenie i
potwierdzenie, że kataklizmy są planowane
przez inteligentnego i wszechmocnego Boga,
ujawnia nam też, że (d) istnieją sposoby
aby przekonać owego Boga, żeby wstrzymał się
lub aby zaniechał zesłanie kataklizmu na dany
"itelekt grupowy" (tj. na daną społeczność) albo
aby uratował z nadchodzącego kataklizmu daną
osobę. To zaś oznacza, że realizowanie kataklizmów
przez Boga pozwala na wypracowanie "metod
efektywnej obrony" w rodzaju tych opisanych
w punktach #A2, #C2, oraz #H1 do #M1 niniejszej
stony.
Istnienie owych co najmniej trzech zbiorów równorzędnego
materiału dowodowego wpisanego w każdy kataklizm,
które to zbiory umożliwiają wyjaśnienie każdego
kataklizmu na co najmniej trzy (3) równorzędne
sposoby, jest omawiane pod różnymi kątami widzenia
na całym szeregu totaliztycznych stron internetowych.
Stąd czytelnicy mogą znaleźć ich opisy np.
w punkcie #C2 strony o nazwie
tornado_pl.htm
czy w punkcie #J1 strony o nazwie
plague_pl.htm.
Część #H:
Zapobieganie trzęsieniom ziemi i wszelkim innym kataklizmom
poprzez wyeliminowanie powodu dla którego są one zesyłane -
czyli poprzez zmianę praktykowanej filozofii:
#H1.
Prosty sposób na jaki większe społeczności są w stanie zatrzymać
nadejście zabójczych trzęsień ziemi i innych kataklizmów poprzez
zmianę swojej filozofii i zachowań:
Zasada obrony przed trzęsieniami ziemi i przed
wszelkimi innymi kataklizmami jest bardzo
prosta. Wystarczy bowiem aby społeczność
(tj. lokalny tzw. "intelekt grupowy") z danego
obszaru trwale wyeliminowała powody
dla których Bóg jest zmuszony "korygować
jej moralność" i ją "karać" poprzez
zsyłanie na nią owych kataklizmów. Owo
zaś trwałe "wyeliminowanie powodów" ma
już miejsce kiedy dana społeczność, wzięta
jako całość, zmieni swoją moralność, filozofię
i nastawienia, na te "właściwe - bo wymagane
przez Boga", czyli kiedy dana społeczność
np. zacznie ochotniczo praktykować w swoim
postępowaniu albo to co Bóg nakazuje ludziom treścią
Biblii,
albo też to co w nowocześniejszy sposób
rekomenduje każdemu moralna filozofia zwana
totalizmem.
(Np. kiedy każdy uczestnik danego "intelektu
grupowego" zacznie praktykować co najmniej
tzw. "intuitywny totalizm" - który sprowadza się
do prostego słuchania i do realizowania "podszeptów"
własnego organu "sumienia".)
Jednym z najbardziej ilustratywnych dowodów,
że podjęcie praktykowania tego "właściwego
rodzaju moralności" (tj. moralności
nakazywanej ludziom przez Boga) eliminuje
kataklizmy, jest możliwy do sprawdzenia
przez każdego fakt, że obszary na których
ludność praktykuje jakąś wersję filozofii totalizmu
faktycznie są omijane przez wszelkie kataklizmy -
np. patrz punkty #I3 i #I5 strony o nazwie
day26_pl.htm.
Kataklizmy uderzają jedynie w obszary na jakich ludność
praktykuje odwrotność totalizmu, czyli filozofię zwaną
pasożytnictwem -
np. rozważ co się dzieje w Pakistanie, Haiti, lub w Somalii.
Podobnego dowodu dostarczają też analizy historyczne.
Mianowicie, nasilenie wszelkich kataklizmów ma
miejsce w czasach, kiedy ludzkość nasila swoją
niemoralność (np. rozważ okres średniowiecza,
a także rozważ dzisiejsze czasy - tak jak opisuje
to dokładniej punkt #G2 na stronie o nazwie
plague_pl.htm).
W świetle powyższego, opisywana tu prosta
metoda trwałego wyeliminowania niebezpieczeństwa
nadejścia na daną społeczność jakiegoś niszczycielskiego
kataklizmu, polega na upewnieniu się, że wszyscy
uczestnicy owej społeczności w swoim codziennym
życiu praktykują jakąś wersję
filozofii totalizmu.
Jak zaś praktycznie podjąć to praktykowanie, oraz jakie
wymogi i warunki trzeba w tym celu spełnić - wyjaśnia
to dokładniej punkt #G2 na stronie o nazwie
plague_pl.htm.
#H2.
Dodatkowe zyski z eliminowania nadejścia morderczych trzęsień
ziemi i innych kataklizmów poprzez zmianę praktykowanej filozofii:
Społeczności które praktykują
filozofię totalizmu będą wykazywały również
wystarczająco otwarte głowy aby akceptować,
rozwijać i urzeczywistniać wszelkie nowatorskie
idee. Z kolei owe idee dostarczą im również
ateistycznych uzasadnień i możliwości które
spowodują że katastrofy będą ich omijały.
W ten sposób praktykowanie filozofii totalizmu
będzie chroniło przed katastrofami niezależnie
czy ktoś wierzy w Boga czy też nie.
Przykładowo, społeczności wyznające totalizm
już dawno zbudowałyby urządzenie opisane
na tej stronie i zwane "sejsmografem Zhang
Henga". (Natomiast społeczności praktykujące
filozofię pasożytnictwa nigdy do takiego zbudowania
NIE będą w stanie się zebrać, zaś nawet gdyby
ktoś dał im je za darmo to i tak by je zmarnowały -
tak jak starożytni Izraelici zmarnowali kiedyś
daną im za darmo
Arkę Przymierza -
patrz
bibilijna "Księga Wyjścia", 25:10-28,
zaś Mongołowie zmarnowali opisane tu
urządzenie - patrz "Fot. #F4" ze strony internetowej o nazwie
seismograph_pl.htm.)
Z kolei urządzenie to chroniłoby je przed
padnięciem ofiarami trzęsień ziemi (a także
innych katastrof naturalnych) których
nadchodzenie owo urządzenie będzie
zdalnie wykrywało.
Tak nawiasem mówiąc, to niestety w ostatnich
czasach coraz więcej obszarów na Ziemi zbliża
się do poziomu "intelektu agonalnego". Jest
więc pewnym, że liczba morderczych katastrof
będzie w najbliższym czasie szybko się
zwiększała. Tylko więc czekać jak zostanie
nimi uderzony np. obszar w którym my sami
mieszkamy, albo jakieś inne obszary Ziemi -
np. kraj Somalia czy miasto Londyn. Wszakże
chociaż z naszego niedoskonałego (bo ziemskiego)
punktu widzenia narazie nie zawsze jest
widać jaki poziom zaawansowania filozofii
pasożytnictwa osiągnęła ludność poszczególnych
obszarów Ziemi, ciągle Bóg ma doskonałe
rozeznanie w tej sprawie. Stąd Bóg wie
dokładnie którą społeczność powinien
następnym razem skierować na właściwe
tory z pomocą jakiejś katastrofy.
Przygotowane z nieco odmiennego punktu
widzenia wyjaśnienie dlaczego ludzkość jest
trapiona przez Boga trzęsieniami ziemi oraz
innymi klęskami, podane też zostało w punkcie
#J1 totaliztycznej strony internetowej
newzealand_visit_pl.htm.
Z kolei wyjaśnienie i uzasadnienie zasady obrony
przed kataklizmami zawarte jest w punkcie #G4
totaliztycznej strony o nazwie
healing_pl.htm.
#H3.
Zasady przewidywania że kataklizm nadchodzi:
Powodem dla którego warto naukowo poznawać
cele, sposoby myslenia, oraz zasady postępowania Boga,
jest uzyskanie zdolności do przewidywania "co wkrótce
nastąpi". To dlatego jednym z celów nowo-formującej
się "nauki totaliztycznej" opisywanej w punktach
#G1 i #F2 tej strony, jest na tyle dokładne poznanie
celów, sposobów myślenia, oraz metod działania
Boga, aby poznanie to umożliwiało nam przewidzenie
"co Bóg uczyni w danej sytuacji". Z kolei nasza wiedza
co Bóg uczyni, pozwala nam na lepsze dostosowanie
naszych działań i zachowań do wymogów Boga, a
tym samym na prowadzenie przez nas szczęśliwszego
i bardziej spełnionego życia. Wszakże w przypadku
np. "kataklizmów" opisywanych na tej stronie, takie
dokładne poznanie Boga pozwoli na przewidywanie
czy dana społeczność będzie tą następną w którą
jakiś kataklizm wkrótce uderzy, a tym samym pozwoli
na ewentualne przygotowanie się na nadchodzący
kataklizm - czasami zaś nawet na podjęcie działań
które pozwolą nam go uniknąć. Chociaż bowiem
Bóg typowo NIE pozwala ludziom przewidzieć
"kiedy" dokładnie kataklizm uderzy (wszakże
zdolność do takiego przewidywania nadawałaby określonym
ludziom status "proroków", podczas gdy ów status
jest zbyt drogocenny aby nadawać go komuś tylko
za tą zdolność - to dlatego pod koniec punktu #N1 tej
strony przypominam i podkreślam stwierdzenie z Biblii,
że dokładną datę kiedy coś nastąpi zna jedynie Bóg
Ojciec), niemniej Bóg ciągle daje ludziom szansę na
poznanie wszelkich oznak jakie informują dokładnie
"gdzie" taki kataklizm już wkrótce uderzy.
Niestety, myślenie Boga jest trudne do poznania,
bowiem jest drastycznie odmienne niż myślenie
ludzkie. Dotychczasowe badania dokonywane przez
filozofię totalizmu
ujawniają, że "Bóg myśli na wielu poziomach
jednocześnie". Znaczy, w przeciwieństwie do
ludzi, Bóg działa i myśli tak jak czynią to dzisiejsze
"wieloprocesorowe komputery" opisywane w
punkcie #C6 strony o nazwie
prawda.htm.
To "wielopoziomowe" (czy "wieloprocesorowe")
myślenie pozwala Bogu uwzględniać i przetwarzać
równolegle i w tym samym momencie czasowym
ogromną liczbę najróżniejszych wpływów, czynników,
działań, zachowań, ograniczeń, zobowiązań,
itd., itp. (Ludzie natomiast "myślą jednopoziomowo" -
tak jak dzisiejsze "jednoprocesorowe komputery",
znaczy zawsze w danym momencie czasowym
wykonują lub rozpatrują tylko "jedno działanie",
"jeden problem", "jeden powód", "jedno rozwiązanie",
"jedno wyjaśnienie", "jedną drogę", "jeden wynik",
itp.) Dlatego decyzja Boga że dany obszar,
czy dana społeczność, mają zostać uderzone
kataklizmem, jest podejmowana przez Boga
poprzez równoczesne uwzględnienie całej
długiej listy czynników. Z tego powodu
nasze naukowe przewidzenie "gdzie" będzie
następny kataklizm (czyli odpowiedzenie
na najważniejsze dla każdego pytanie "czy
miejsce w którym właśnie mieszkam będzie już
niedługo zniszczone kataklizmem?") - jest dosyć
trudne, aczkolwiek ciągle jest możliwe. Jak dotychczas
filozofia totalizmu
zdołała już zidentyfikować aż kilka najważniejszych
czynników, które Bóg najwyraźniej bierze pod uwagę
przy wyborze miejsca i społeczności jakie mają być
tymi "następnymi" uderzonymi przez kataklizm.
Wylistujmy teraz najważniejsze z owych czynników:
(1) Stopień zagłębienia w
filozofię pasożytnictwa -
odzwierciedlany ilością "skarg" jakie poszkodowani
przybysze wygłaszają na ludność danego obszaru.
Ten czynnik jest najważniejszy - to dlatego będzie on
omówiony dokładniej w punkcie #H4 tej strony.
Wszakże kataklizmy uderzają tylko te społeczności które
już praktykują zaawansowaną formę filozofii pasożytnictwa.
Tam zaś gdzie filozofia ta NIE jest praktykowana, brak
jest skarg na miejscowych, a więc brak jest też kataklizmów!
Niestety, w dzisiejszych czasach filozofia pasożytnicza
panuje już w niemal każdym kraju i w każdej społeczności.
Jedyne więc pytanie jakie ciągle należy sobie zadawać,
to czy jej "stopień zagłębienia" osiągnął już poziom jaki
jest karalny przez Boga.
(2) Intensywność strumienia informacji nauczającej
inne obszary, czyli "informatyczna wartość" manifestacji
filozofii pasożytnictwa
praktykowanej na danym obszarze. Bóg stworzył
i utrzymuje ludzkość dla bardzo istotnego celu, mianowicie
dla "powiększania wiedzy". (Ów "cel stworzenia i
istnienia ludzkości" najlepiej wyjaśniają podrozdziały
A3 i A3.1 z tomu 1 mojej najnowszej monografii
monografii [1/5],
zaś skrótowo omawia go też punkt #B2 na stronie
will_pl.htm.)
Jak zaś ujawniają to analizy kataklizmów, jeśli jakaś
społeczność praktykuje "agresywną wersję pasożytnictwa",
która aktywnie "daje w skórę" innym pasożytniczym
społecznościom, udzielając im w ten sposób istotnych
lekcji moralnych, wówczas Bóg wstrzymuje się przed
zniszczeniem takiej pasożytniczej społeczności. Wnosi
ona bowiem zbyt znaczącą "wartość edukacyjną" do
naszej cywilizacji aby ją zwyczajnie zniszczyć - po
więcej szczegółów patrz punkt #K1 tej strony. Wszakże
dla Boga wiedza oraz edukacja są głównym
celem wszelkich działań. To dlatego np. agresywnie zachowujący
się Somalijczycy wcale NIE są dotykani kataklizmami -
chociaż poziom ich pasożytnictwa jest głębszy niż np.
poziom w Haiti albo w Japonii. Jednak Haiti i Japonia
"nie udzielały lekcji moranych" innym narodom, stąd
ich pasożytnictwo NIE służyło postępowi wiedzy ani
edukowaniu ludzkości. To dlatego w punkcie #C7 strony o nazwie
seismograph_pl.htm
(a także w punktach #B4 i #B1 strony
parasitism_pl.htm)
wyjaśniam, że jest ogromnie istotne aby być aktywnym
w tym co się czyni, bowiem pasywność jest
karana przez Boga tak samo jak "współudział w szerzeniu
zła". Niestety, praktykowanie "agresywnej wersji pasożytnictwa"
NIE chroni przed kataklizmem, a jedynie opóźnia czas
jego nadejścia. Po jakimś bowiem czasie zanika
"intensywność strumienia informacji nauczającej"
generowanej przez daną pasożytniczą społeczność
(tj. reszta świata jest już wystarczająco przez nią
"wyedukowana") co oznacza że Bóg przestaje mieć
powody aby dalej tolerować danego "pasożytniczego
edukatora". Stąd po takim zaniku "strumienia informacji
nauczającej" Bóg traktuje tą społeczność karą na jaką
sobie od dawna zasługiwała (chyba że w międzyczasie
naprawi ona swoją filozofię i moralność). Ponieważ
owo "wstrzymujące nadejście kataklizmu" działanie
"strumienia informacji edukującej" jest ogromnie
istotne, omówione ono zostanie dodatkowo w
podpunkcie #K1 niniejszej strony.
(3) Chroniąca przed kataklizmem obecność tzw.
"10 sprawiedliwych". Ową obecność wyjaśniam
dokładniej aż w kilku punktach tej strony, np. patrz
punkty #I1, #I2, czy #P5.1. Warto przy tym
odnotować, że jest ogromnie istotne aby zdawać
sobie sprawę z faktu, że nasz "intelekt zbiorowy"
(tj. nasz kraj, nasze miasto, nasza miejscowość,
nasza instytucja, nasza rodzina, itp.)
jest już zagrożony kataklizmem, tyle że nadejście
zniszczeń narazie jest powstrzymywane albo przez
owych "10 sprawiedliwych", albo też przez znaczącą
"intensywność strumienia informacji nauczającej".
Wszakże wówczas możemy do kataklizmu się
przygotować, a nawet możemy podjąć kroki zaradcze
które oddalą groźbę nadejścia nieszczęścia. Dlatego
w podpunkcie #K2 poniżej wyjaśnię, jakie oznaki
informują, że nasz intelekt zbiorowy został już
wytypowany przez Boga do otrzymania kataklizmu -
jeśli NIE zmieni on swoich postępowań.
(4) Przyszłość. To co kogoś spotyka obecnie,
jest zależne od tego co ten ktoś uczyni w przyszłości -
co wyjaśnia dokładniej strona
god_istnieje.htm
oraz punkt #F1 na stronie
rok.htm.
Chociaż my ludzie narazie NIE mamy wglądu do
przyszłości, ciągle możemy ją zgrubie oszacować
poprzez "ekstrapolowanie generalnych trendów"
jakie widzimy w danej społeczności.
(5) Karma. Te społeczności które mają zaciągniętą
jakąś "złą karmę do spłacenia", są dotykane wcześniej przez
kataklizmy od społeczności które karmy takiej nie pozaciągały.
(6) Manifestowanie przez dany "intelekt grupowy", jakiego
składową i uczestnikiem jesteśmy, cech znamionujących iż osiągnął
on już swój "stan agonalny". Bardzo istotnym wskaźnikeim,
że kataklizm już nam się szykuje, jest również obecność
w naszym "intelekcie grupowym" wszelkich owych cech
opisanych poniżej w punkcie #H4 tej strony.
Oczywiście, powyższe to tylko niektóre z czynników
jakie już zaistniałe kataklizmy wskazują, że Bóg je
uwzględnia przy wyborze społeczności która będzie
tą następną ukaraną kataklizmem. Niemniej nawet
po poznaniu tylko tych kilku powyższych czynników,
jeśli "nauka totaliztyczna" pozna także jak przyporządkowywać
jakieś "ilościowe wagi" do poszczególnych z nich,
wówczas będzie już dawało się przewidzieć "kto następny"
oraz "czy moje miejsce zamieszkania jest już zagrożone".
Aby zrozumieć znaczenie owych "ilościowych wag",
proponuję czytelnikowi aby na bazie niniejszego i
następnego punktu rozważył teraz kilka jakichś
społeczności, np. miejscowość w którym czytelnik
sam mieszka, oraz np. jakieś dobrze wszystkim znane
kraje (powiedzmy Anglię, Niemcy, czy USA), poczym
spróbował przewidzieć które z analizowanych przez
niego społeczeństw będzie najwcześniej ukarane przez
Boga jakimś znaczącym kataklizmem. Już wkrótce
bowiem zapewne czytelnik będzie mógł się przekonać,
czy jego przewidywania okażą się poprawne.
(Jeśli zaś czytelnik zechce udokumentować poziom
trafności swoich przewidywań, wówczas może
mi przysłać email ze swoim uzasadnieniem
"kto" i "dlaczego" będzie tym "następnym",
oraz "jaki rodzaj" kataklizmu Bóg
najprawdopodobniej tam ześle.)
Ponieważ dwa najważniejsze z powyższych czynników,
tj. (1) "stopień zagłębienia w filozofię pasożytnictwa"
oraz (2) "intensywność strumienia informacji nauczającej",
w typowych przypadkach wywierają najsilniejszy wpływ
na nadchodzenie lub oddalanie kataklizmów, omówione
one zostaną dokładniej w podpunktach które teraz nastąpią.
#H4.
Jakie oznaki informują nas że mieszkamy w gronie społeczności
która jest bliska stanu "intelektu agonalnego" w swoim praktykowaniu
filozofii pasożytnictwa
(a stąd już bliska kataklizmu):
Jak to wyjaśniłem już dokładniej w punktach
#I5 i #I6 totaliztycznej strony
tapanui_pl.htm,
w dzisiejszych czasach, w których władzę
nad Ziemią sprawuje pokolenie "Midasów
na odwyrtkę", filozofia pasożytnictwa szybko
się pogłębia w praktycznie każdym kraju
świata. Nie ma więc wątpliwości że wszyscy
żyjemy w społecznościach które już od
dawna praktykują
filozofię pasożytnictwa.
Jedyną wątpliwość jaką możemy ciągle mieć,
to czy poziom zaawansowania owej filozofii
w naszej społeczności jest już bliski stanu
"intelektu agonalnego" - który dla Boga
jest znakiem że należy rozważyć zaserwowanie
jej jakiegoś kataklizmu. Dlatego dobrze jest
poznać kilka najbardziej charakterystycznych
oznak owego stanu "intelektu agonalnego".
Oto one:
1. Pycha, wyniosłość, arogancja, itp. To właśnie
cecha "intelektów" kryjąca się pod tymi nazwami, zgodnie
z Biblią, jest źródłową przyczyną ich upadku - patrz
"Księga Przysłów", werset 16:18, cytuję: "Pycha
wiedzie do zniszczenia, zaś arogancja do upadku"
(w języku angielskim z Good News Bible, 1984: "Pride
leads to destruction, and arrogance to downfall").
Aczkolwiek niewielkie ilości tej niebezpiecznej cechy
są obecne w praktycznie każdym intelekcie, każdy
bowiem intelekt lubi się czasami pochwalić i doświadczyć
schlebiania od innych, niszczycielska siła tej cechy
jest uwalniana kiedy poziom pychy przekroczy określoną
wartość progową. Jaka zaś jest owa wartość progowa, daje
się to poznać np. poprzez analizy stanu tych "intelektów
grupowych", które już uległy zniszczeniu, lub których
zniszczenie zostało już zapoczątkowane. Przykładowo
w "Tytaniku" - czyli w statku którego właściciele i załoga
z pychą uważali za "niezatapialny", cecha ta się ujawniała
tym, że NIE posiadał on nawet wystarczającej liczby
szalup, chociaż posiadał dobudowany czwarty bezużyteczny
komin "dla ozdoby i dla zaimponowania" (proszę sobie
wyobrazić ile dodatkowych szalup dałoby się zmieścić
na jego pokładzie gdyby ten "ozdobny" komin nie
został w niego wbudowany z powodu pychy), ani też
NIE zwolnił on biegu kiedy wpłynął w obszar zagrożony
górami lodowymi. Z kolei np. w Nowym Orleanie,
cecha ta objawiała się pewnością, że huragan Katrina
NIE ma szansy zaszkodzić temu miastu - tak jak m.in.
wzmiankuje to punkt #S5 tej strony. W Christchurch
cecha ta się manifestowała tak jak wyjaśnia to strona
linkowana poniżej w punkcie #P3. Natomiast u całej
dzisiejszej "ateistycznej nauki ortodoksyjnej" pycha
objawia się m.in. zupełnym ignorowaniem następstw
Konceptu Dipolarnej Grawitacji -
w tym np. ignorowaniem też bazujących na tym koncepcie
wyników badań autora opisanych w punkcie #S2 tej
strony. Itd., itp. Aby więc sprawdzić czy dany intelekt
grupowy przekroczył ową wartość progową pychy,
warto np. sprawdzić, czy szanuje i docenia on pracę
i faktyczne osiągnięcia innych - czy też jest zajęty
wyłącznie wychwalaniem siebie, swojej wielkości i
znaczenia, oraz swoich własnych osiągnięć. Czy
jest w nim jest znacząca różnica w odnoszeniu się
do silnych i bogatych oraz do słabych i biednych.
Czy forma dominuje już w nim nad treścią, czy też
nadal służy ona treści.
Czy potrafi dopatrzyć się meritu w krytyce i skargach
innych, czy też to co mówią i piszą inni uważa tylko
np. za produkty ich zazdrości albo niższości. Itd., itp.
Przykładowo, jeśli analizowany intelekt grupowy jest
jakimś całym krajem, wówczas wystarczy zaglądnać
do jego lokalnych gazet i telewizji i sprawdzić jaka
proporcja ich objętości poświęcona jest obiektywnie
zaprezentowanym nowinom z tych innych krajów, których
dany kraj NIE uważa za część, kopię, lub wersję siebie
samego. Albo wystarczy zaglądnąć do jego bibliotek
publicznych i sprawdzić jak jedni mieszkańcy owego
kraju szanują skupienie i pracę innych mieszkanców
tego samego kraju poprzez utrzymywanie tam ciszy
i bibliotecznej atmosfery. Albo wybrać się do któregoś
z jego szpitali publicznych aby zobaczyć jak chorzy
i słabi są tam traktowani. Albo sprawdzić jak faktycznie
ów kraj dba o swoich bezrobotnych, emerytów, ofiary
przestępstw lub wypadków, itd., itp.
2. "Wynalazcza impotencja" - czyli brak wdrożenia
choćby najmniejszego wynalazku na obszarze danego
kraju. Pierwszymi oznakami że dany kraj zapadł
się już niebezpiecznie głęboko w filozofię pasożytnictwa,
jest tzw. "wynalazcza impotencja" spowodowana
szalejącym w tym kraju tzw. "przekleństwem wynalazców"
opisywanym w punktach #G1 do #G9 totaliztycznej strony
eco_cars_pl.htm.
To "przekleństwo wynalazców" powoduje że w owym
kraju NIE daje się już wdrożyć do trwałego dorobku
ludzkości żadnego, nawet najmniej złożonego,
wynalazku technicznego czy odkrycia - którego
wdrożenie zależy od moralności, dobrej woli i od
poparcia całego szeregu ludzi. Oczywiście, taka
"wynalazcza impotencja" wcale NIE oznacza
że dany kraj czy naród zupełnie NIE posiada
swoich twórczych (moralnych) wynalazców, ani że owi
wynalazcy wcale NIE tworzą wartościowych wynalazków,
a jedynie oznacza, że dominująca tam "filozofia
pasożytnictwa" uniemożliwia wdrożenie lokalnych
wynalazków do technicznego dorobku ludzkości.
Dzieje się tam tak ponieważ lokalni pasożyci tak
usilnie prześladują wynalazców w owych krajach,
że ci albo zmuszani są do całkowitego zarzucenia
prób zbudowania swego wynalazku (tak jak to
zostało opisane w punktach #H1 do #H2 strony
newzealand_visit_pl.htm),
albo też zdobywają się na zbudowanie swego
wynalazku jednak lokalni pasożyci uniemożliwiają
im jego wdrożenie do użytku (tak jak to opisuje strona
boiler_pl.htm),
albo też ponadludzkim wysiłkiem wynalazcy ci
przełamują opory i budują swój wynalazek, a
nawet przełamują opory pasożytów i wdrażają
swój wynalazek do użytku, jednak miejscowi pasożyci
ciągle marnotrawią potem ten wynalazek poprzez
uniemożliwienie jego wdrożenia do dorobku całej
ludzkości (tak jak to opisuje totaliztyczna strona
mozajski.htm).
Przyczyną owej "wynalazczej impotencji" jest,
że zasada działania
"przekleństwa wynalazców" sprowadza się do
takiego "organizowania" losów
danego wynalazcy, aby w jego wysiłkach
urzeczywistnienia swego wynalazku musiał on
pokonywać opory najbardziej pasożytniczych
przeciwników jego wynalazku jacy tylko żyją w
danym kraju. Dzięki bowiem takiemu
ustanowieniu zasady działania tego przekleństwa,
Bóg
upewnia się że postęp techniczny jest dokonywany
jedynie w najbardziej totaliztycznych krajach świata,
oraz że tylko społeczności owych najbardziej totaliztycznych
krajów świata jako pierwsi korzystają z owoców i
dobrodziejstw wynalazczości oraz postępu. Do
przykładów krajów, które już dawno osiągnęły aż
tak znaczący upadek w filozofię pasożytnictwa
że panuje w nich całkowita "wynalazcza impotencja",
należą m.in. też oba kraje z którymi los związał moje
życie, czyli Polska i Nowa Zelandia. Żaden z obu
tych bliskich memu sercu krajów nie może się poszczycić
iż na jego terytorium wdrożono choćby najmniejszy
wynalazek którego urzeczywistnienie wymagało
totaliztycznej kooperacji co najmniej kilku jego obywateli.
3. Skargi i niezadowolenie przyjezdnych. W
punkcie #G1 powyżej wyjaśniłem, że zgodnie z
Biblią i totalizmem "skargi przyjezdnych" są faktycznie
owym "spustem sprowadzającym kataklizm". Dlatego
ich prawda, ilość i treść są doskonałymi wskaźnikami
poziomu czyjegoś zagrożenia kataklizmem, a stąd
w interesie każdego leży aby je sumiennie monitorować.
Oczywiście, aby usłyszeć prawdę i szczere skargi,
należy pytać tylko tych przyjezdnych którzy już NIE
są jakoś uzależnieni od danego miasta czy społeczności
(np. pytać ich tuż przed wsiądnięciem do samolotu
i odlotem, albo pytać kiedy już odchodzą na dobre
z miejsca swej pracy). Wszakże prawdy i skargi NIE
da się usłyszeć od emigranta który liczy na pozwolenie
pozostania, od turysty który właśnie się zameldował
i NIE chce przyszłych kłopotów, albo od przejezdnego
podwładnego który nadal chce utrzymać swoją pracę
i zarobki. (Tymczasem większość miast i społeczności
szuka opinii o sobie właśnie poprzez wypytywanie
takich "uzależnionych" od siebie.)
4. Szybki i wyraźny spadek poziomu energii moralnej,
oraz pojawienie się symptomów tego spadku, takich
jak niemoralność, przeczulenie, niesprawiedliwość,
zakłamanie, przekładanie formy nad treścią, itp.
Następstwem praktykowania filozofii pasożytnictwa
jest szybki i wyraźny spadek średniego poziomu
energii moralnej w danym społeczeństwie. Z kolei
oznakami tego spadku są wszelkie objawy omawiane
m.in. w punkcie #D4 strony
parasitism_pl.htm
oraz w (iv) z punktu #F2 strony
nirvana_pl.htm,
takie jak m.in. niemoralność, przeczulenie, niesprawiedliwość,
wyzysk, lenistwo, bezrobocie, bieda, głód, fałsz, zakłamanie,
depresja, nałogi, zboczenia, przestępczość,
bandytyzm, zdziczenie, itp. Jeśli te zaczynają
uderzać nas w oczy na każdym kroku i przy
każdej okazji, oraz jeśli towarzyszą im coraz
bardziej alarmujące zjawiska w rodzaju tych
opisanych w artykule "Rampant spread of the
vile germ that spreads acute sensitivity disorder"
(ze strony B5 gazety
The Dominion Post,
wydanie z wtorku (Tuesday), May 11, 2010),
wówczas to oznacza, że pomału nadchodzi
kolej i na ukaranie przez Boga społeczności
w której i my żyjemy.
5. Zanik "eksportowania" pasożytniczych zachowań
oraz skierowanie agresji ku wewnątrz.
Następstwem ześlizgiwania się w szpony pasożytnictwa
zawsze jest wzrost agresji. In głębiej jakiś intelekt
tkwi w pasożytnictwie, tym jest bardziej agresywny.
Z kolei w owej agresji pasożytniczych intelektów
istnieją dwie wyraźne fazy, które można nazwać
(1) agresja kierowana na zewnątrz (tj. agresja
eksportowana), oraz (2) agresja kierowana do
wewnątrz. W przypadku indywidualnych pasożytów,
agresja (1) kierowana na zewnątrz zwykle sprowadza
się do "eksportu agresji" czyli do bicia (a nawet
zabijania) zupełnie obcych sobie ludzi lub
przechodniów, do prześladowania podwładnych
i kolegów w pracy, do kłótni z sąsiadami, itp.
Natomiast agresja (2) kierowana do wewnątrz
sprowadza się do prześladowania i bicia własnej
rodziny, do zabijania żony lub męża, itp. Z kolei
w przypadku pasożytniczych społeczności, agresja
(1) kierowana na zewnątrz zawsze polega na
"esporcie pasożytniczych zachowań" - tak
jak to ma miejsce np. w pasożytniczej Somalii
(która generuje piratów jacy napadają na statki
przepływające w okolicy tego kraju). Oczywiście,
przejawami "eksportu agresji" jakiegoś pasożytniczego
intelektu zbiorowego są nie tylko piraci, ale także
wojny, terroryzm, utarczki na granicach, pogróżki, itp.
Natomiast agresja (2) kierowana do wewnątrz
wyładowuje całe zło w obrębie własnej społeczności -
tak jak to miało miejsce np. w pasożytniczej Haiti
czy w bibilijnej Sodomie i Gomorze. Jak wynika
to z dotychczasowych analiz, Bóg NIE 'karze"
katastrofami tych pasożytniczych intelektów które
są ciągle w fazie "eksportowania agresji". Jedynie
ostrzega je coraz częściej z pomocą np. "aktów
terroryzmu" czy "wypadków" (w rodzaju tych
opisanych w punkcie #H2 strony o nazwie
eco_cars_pl.htm),
że są już blisko "stanu agonalnego". Uderzane
morderczymi katastrofami są dopiero te intelekty
które osiągną fazę agresji (2) skierowanej do
wewnątrz. Dlatego jeśli czytelniku zamierzasz
śledzić poziom zagrożenia katastrofą miesca
swego zamieszkania, wówczas powinieneś
zwrócić uwagę na chwilę kiedy społeczność
w której mieszkasz zaniecha "eksportu egresji"
a zacznie agresję tą kierować ku wewnątrz.
Ten moment jest bowiem już początkiem końca.
6. Brak "dziesięciu sprawiedliwych". Jeśli
ustalimy że w miejscu naszego zamieszkania
faktycznie zapanował już stan "intelektu agonalnego"
- bowiem widzimy tam już oznaki opisane w
poprzednich punktach 1 do 5 powyżej, wówczas
warto abyśmy policzyli ilu "sprawiedliwych"
mieszka w najbliższej okolicy. Jeśli bowiem
w naszym bliskim sąsiedztwie NIE możemy
się doliczyć owych co najmniej 10 społecznie
aktywnych ludzi, którzy wypełniają definicję
"sprawiedliwych" - tj. którzy nie tylko mówią
o moralności i dobru, ale także wdrażają moralność
i dobro we wszystkich swych działaniach, a
stąd dla wszystkich wokoło są wzorcami moralnego
i sprawiedliwego postępowania (czyli którzy
zgodnie z opisami w punktach #I1 do #I3 tej
strony chroniliby swe otoczenie przed kataklizmem),
wówczas warto zacząć się przygotowywać
na nadejście nieuniknionego.
7. Nasilające się katastrofy. Jeśli na
jakimś obszarze panuje filozofia pasożytnictwa,
wówczas niektóre miasta i społeczności
z tego obszaru są bardziej zaawansowane
od innych w jej praktykowaniu. Te zaś z nich
które już osiągnęły poziom "intelektu agonalnego"
będą karane przez Boga najróżniejszymi
katastrofami. Jeśli więc blisko nas zaczynają
się pojawiać częste i powtarzalne katastrofy
w rodzaju trzęsień ziemi, fal tsunami, tornad,
huraganów, powodzi, deszczów, obsuwisk
ziemi, mrozów, śnieżyc, zanieczyszczeń,
dymu, pyłów, plag, susz, pożarów, zawaleń,
eksplozji, aktów terroryzmu, bandytyzmu,
epidemii, chorób, itp., wówczas jest to oznaką
że właśnie osiągamy stan "intelektu agonalnego".
Od tego czasu wszystko może się stać w chwili
kiedy najmniej się tego spodziewamy.
8. Agresywne zachowania pogody i natury.
Badania dokonywane "a posteriori" przez dzisiejszą
"ateistyczną naukę ortodoksyjną" (patrz punkt
#G1 powyżej po wyjaśnienie co to oznacza)
uspokajają ludzi, że "środowisko kształtuje człowieka".
Tymczasem te same badania dokonywane jednak
z pozycji "a priori" ujawniają, że to "moralność
i filozofia ludzi kształtuje zachowanie się natury
i pogody" (czyli że to moralność ludzi
kształtuje ich środowisko). W rezultacie, jeśli
ktoś potrafi oddzielić aktualne zachowywania się
pogody i natury danego obszaru, od długoterminowych
cech powpisywanych w jego klimat, wówczas
się okazuje, że owe aktualne zachowania się
pogody i natury są rodzajem "znaków" które
są w stanie dokładnie nas poinformować jaki jest
aktualny stan moralności i filozofii społeczności
mieszkającej na danym obszarze. Tym samym
"znaki" owe potrafią ostrzec jeśli do miejsca tego
zbliża się jakiś zabójczy kataklizm. Dokładniej tą
niezwykłą zdolność lokalnej pogody do odzwierciedlania
stanu moralności i filozofii mieszkańców danego
obszaru, opisuje punkt #I4 na totaliztycznej stronie
day26_pl.htm.
Oczywiście, powyższe wcale nie wyczerpuje
wszystkich oznak zbliżania się danej społeczności
(np. miasta) do stanu "intelektu agonalnego",
a stąd do zesłania na nią jakiejś morderczej
katastrofy. Po podsumowanie dalszych informacji
na ten temat - patrz strona internetowa o
filozofii pasożytnictwa.
Natomiast pełny opis tego stanu zawarty jest
w tomie 13 mojej najnowszej
monografii [1/5],
w tomie 7 znacznie krótszej
monografii [8/2] "Totalizm",
a także w tomie 8 mojej starszej
monografii [1/4].
Część #I:
Powstrzymywanie nadejścia trzęsień ziemi i wszelkich innych kataklizmów
poprzez goszczenie na swoim obszarze tzw. "10 sprawiedliwych":
#I1.
Kim są ci wyjątkowo moralni ludzie, w Biblii nazywani
mylącym dzisiaj określeniem "sprawiedliwi", zaś w
totaliźmie
opisywani nazwą
"żołnierze Boga",
a także "co" i "gdzie" Bóg obiecał miejscowościom, które
pozwalają u siebie zamieszkać co najmniej 10 takim "sprawiedliwym":
Motto:
"Zamieszkiwanie w jakiejś miejscowości co najmniej
10 wyjątkowo moralnych ludzi, drastycznie zmienia
cechy i atmosferę tej miejscowości - to dlatego Bóg ją wynagradza."
W języku polskim nawykliśmy do istnienia słów
które posiadają aż kilka odmiennych znaczeń.
Np. rozważ tu słowo "jasny" w znaczeniu "ten
opis jest dla mnie już jasny", czy w znaczeniu
"ta dziewczyna ma jasne włosy". Jednym z takich
słów jest "sprawiedliwy". Dziś w codziennym życiu
nazwą "sprawiedliwy" można opisać np. bogatego
ateistę, który wcale NIE dyscyplinuje swoich dzieci,
za to dając jakąś sumę "kieszonkowego" swemu
synalkowi - ponieważ synalek ten właśnie wybiera
się na "party", już bez proszenia daje także tę samą
sumę pieniędzy swojej córce (odnotuj przy tym, że
"bogaty ateista", a także ktoś kto daje swym dzieciom
"kieszonkowe" na jakie one jeszcze sobie NIE
zapracowały, zgodnie z Biblią stanowi zaprzeczenie
"sprawiedliwego"). Jednocześnie to samo słowo
"sprawiedliwy" (jednak w angielskojęzycznych Bibliach
tłumaczone inaczej jako "righteous", tj. "prawy")
w treści polskojęzycznych Biblii ma ściśle zdefiniowane
znaczenie jakie jest zupełnie odmienne od używanego
na codzień. W Biblii słowo
"sprawiedliwy" oznacza bowiem osobę, która pedentycznie
wypełnia każde z Praw, nakazów i wymagań Boga,
a stąd która należy do grona tych wyjątkowo nielicznych
ludzi, jacy będą wpuszczeni do "królestwa niebieskiego" -
patrz werset 20 Psalmu 118: "To jest brama Pana,
przez nią przejdą tylko sprawiedliwi." Te dwa
drastycznie odmienne znaczenia słowa "sprawiedliwy"
są wysoce mylące dla dzisiejszych ludzi. (Odnotuj, że aby być
bardziej klarownym we właściwym nazywaniu ludzi, osoby
które w swych motywacjach, myśleniu i postępowaniu spełniają
wszystkie wymogi jakie cechują "bibilijnych sprawiedliwych",
filozofia totalizmu
nazywa "żołnierzami Boga".) W rezultacie używania
w polskojęzycznych tłumaczeniach Biblii tej mylącej nazwy
"sprawiedliwy", dzisiejsze osoby fragmentarycznie czytające
Bblię, lub słyszące gdzieś użyte w niej nazwy, typowo myślą
sobie "o tak, ja jestem sprawiedliwym i zasługuję na niebo -
wszakże kiedy np. idziemy do restauracji, wszystkim
zamawiam tą samą potrawę na jaką ja mam ochotę".
Lekko traktują więc to słowo, sądząc, że jeśli czasami
czynią coś, co w dzisiejszym codziennym życiu, lub
w świetle dzisiejszego prawodawstwa ludzkiego, uważa
się za przejaw bycia sprawiedliwym, to samo już im
wystarczy aby dostać się do "królestwa niebieskiego",
Tymczasem prawda jest zupełnie inna. Aby więc ujawnić
czytelnikowi jaka jest ta prawda, w niniejszym punkcie
wyjaśnię co stwierdza bibilijna definicja określenia
"sprawiedliwy", a poprzez owo wyjaśnienie postaram
się uświadomić czytelnikowi jak wiele wymagań musi
być spełnione aby faktycznie zapracować sobie na
zostanie zakwalifikowanym do grona bibilijnych "sprawiedliwych",
a stąd na zbieranie wszystkich tych korzyści jakie są
zarezerwowane wyłącznie dla owych "sprawiedliwych" - w
tym na szansę dostania się do "królestwa niebieskiego".
W większości polskojęzycznych Biblii nazwa
"sprawiedliwy" jest przyporządkowana
wyjątkowo moralnym osobom, które w swoim
codziennym życiu wypełniają wszelkie nakazy
i wymogi Boga. A nakazów tych i wymogów
jest raczej sporo. Dlatego trzeba być szczególnie
moralnym i oddanym Bogu człowiekiem, aby
zasłużyć sobie na bycie określanym z pomocą
owego ściśle zdefiniowanego w Biblii określenia.
Gdyby więc ktoś pytał mnie o definicję
"sprawiedliwego" - w zrozumieniu tej nazwy
zaprezentowanym w Biblii, wówczas przytoczyłbym
następujące moje zrozumienie tego słowa:
osoba która w Biblii jest
opisywana pod nazwą "sprawiedliwy", jest to rodzaj
pedantycznie moralnego i z oddaniem służącemu
Bogu "żołnierza", który w swoim codziennym życiu
ochotniczo, sumiennie i w wysoce zdyscyplinowany
sposób wypełnia wszystkie nakazy i wymagania
moralne, jakie Bóg ponakładał na ludzi i jakie
opisał w zainspirowanej przez siebie
Biblii
(a zapewne także w innych świętych księgach),
zaś sugestie wypełniania jakich Bóg nieustannie
podpowiada każdej osobie za pośrednictwem
jej przeciw-organu sumienia.
Innymi słowy, "sprawiedliwy" to
"totalizta",
który ochotniczo, konsystentnie, nieprzerwanie
i z pełną dedykacją spełnia zasadę totaliztycznego
życia, stwierdzającą pedantycznie
wypełniaj wszystkie prawa, nakazy i wymagania Boga.
W tym miejscu powinienem wyjaśnić, że w czasach
realizacji misji Jezusa na Ziemi, Bóg wprowadził do
umysłów ludzi zupełnie nowy i nieznany wcześniej
"przeciw-organ", w dzisiejszych czasach nazywany właśnie
"sumienie". Ten przeciw-organ jest rodzajem
jakby bezpośredniego, jednokierunkowego połączenia
telefonicznego z Bogiem, które każdej osobie zamierzającej
podjąć jakieś działanie "podpowiada" czy działanie to
jest zgodne z nakazami i wymaganiami Boga (tj. czy
jest "moralne"), czy też raczej łamie nakazy i wymagania
Boga (czyli jest "niemoralne"). To wprowadzenie "sumienia"
do umysłów i serc ludzi jest opisywane w Biblii jako zawarcie
przez Boga "nowego przymierza" z ludźmi -
jako przykład patrz werset 10:16 z bibilijnego
"Listu do Hebrajczyków" - cytuję z Biblii Tysiąclecia:
"Takie jest przymierze, które
zawrę z nimi w owych dniach, mówi Pan: dając prawa
moje w ich serca, także w umyśle ich wypiszę je."
Przeciw-organ "sumienia" zastępuje wcześniej używane
dwie kamienne tablice z dziesięcioma przykazaniami,
zapisanych na których nakazów ludzie niestety rzadko
przestrzegali pod różnymi wymówkami - np. że ich NIE
pamiętają. Wprowadzenie organu sumienia uczyniło
sytuację bardziej klarowną, bowiem NIE wykonując
tego co sumienie nam podpowiada, NIE ma się już
żadnej wymówki i jest to świadomym oraz premedytowanym
łamaniem nakazów i wymagań Boga - to z tego powodu
osoby, które nabyły zwyczaj całkowitego zagłuszania
swego organu sumienia z upływem czasu są eliminowani
z życia (uśmiercani) i to typowo już w relatywnie młodym wieku,
tak jak wyjaśniam to w punktach #C7 i #D3 swej strony o nazwie
god_istnieje.htm,
oraz w punkcie #G1 innej strony o nazwie
will_pl.htm.
(Odnotuj, że dalsze informacje na temat przeciw-organu
"sumienia" zawiera punkt #A1 mojej strony o nazwie
evolution_pl.htm,
punkt #C3.2 mojej strony o nazwie
morals_pl.htm,
zaś dodatkowo poszerzają je też opisy z podrozdziału
I5.3 oraz z #6 w podrozdziale I4.1.2 z tomu 5 mojej
monografii [1/5].)
Ponieważ wszelkie nakazy i wymagania moralne
nałożone przez Boga na ludzi (które w Biblii [1#I1]
nazywane są "Prawem"), są też nieustannie podpowiadane
każdej osobie za pośrednictwem owego przeciw-organu
"sumienia", definicję "sprawiedliwego" mogą wypełniać
także osoby, które wyznają odmienne niż chrześcijaństwo
religie. (Aczkolwiek spełnianie tej definicji jest najłatwiejsze
w chrześcijaństwie, ponieważ w nim "Prawo" zostało
klarownie wyłożone na piśmie i powyjaśniane w Biblii -
to właśnie z powodu pisemnego udostępniania w nim
Prawa, Bóg obecnie propaguje chrześcijaństwo i Biblię
po praktycznie całym świecie.) Treść Biblii potwierdza
zresztą ten fakt podpowiadania nam wymagań Boga
(tj. Prawa) poprzez organ naszego sumienia, oraz
wynikającą z tego możliwość, że podobnie jak
chrześcijańscy "sprawiedliwi", również i wyznawcy religii
innych niż chrześcijaństwo też mogą zostać zasądzeni
przez Boga do nieba - jeśli tylko słuchają swego głosu
sumienia i wykonują to co sumienie im nakazuje.
Przykładowo, w wersetach 2:14-16 z bibilijnego
"Listu do Rzymian" zostało stwierdzone - cytuję
z [1#I1]: "Bo gdy poganie,
którzy Prawa nie mają, idąc za naturą, czynią to, co
Prawo nakazuje, chociaż Prawa nie mają, sami dla
siebie są Prawem. Wykazują oni, że treść Prawa
wypisana jest w ich sercach, gdy jednocześnie ich
sumienie staje jako świadek, a mianowicie ich myśli
na przemian ich oskarżające lub uniewinniające.
[Okaże się to] w dniu, w którym Bóg sądzić będzie
przez Jezusa Chrystusa, ukryte czyny ludzkie
według mojej Ewangelii." Zgodnie też
z zasadą Boga opisaną w punkcie #L3 strony o nazwie
soul_proof_pl.htm,
a stwierdzającą, że każda co istotniejsza informacja jest
w Biblii kodowana w co najmniej dwóch lub trzech miejscach
(jednak za każdym razem innymi słowami), powyższa informacja,
że każda osoba na świecie będzie sądzona przez Boga
według zgodności swoich czynów z Prawem podpowiadanym
jej przez sumienie, a NIE według religii jaką osoba ta
wyznaje czy pozycji jaką ona zajmuje, jest też zakodowana
odmiennymi słowami np. w wersecie 4:17 z bibilijnego
"Listu św. Jakuba Apostoła", oraz np. w przepowiedni
z wersetu 13:6 w bibilijnej "Księdze Zachariasza".
Faktycznie też z moich doświadczeń zgromadzonych
podczas podróży po świecie "za chlebem" wynika
jednoznacznie, że ze wszystkich krajów w jakich
miałem możność przebywać przez jakiś okres czasu,
największe zagęszczenie "sprawiedliwych" miały
(a prawdopodobnie mają też i do dzisiaj) dwa
kraje dalekowschodnie w których chrześcijaństwo
wcale NIE jest dominującą religią, tj. w 2007 roku miała
Korea Południowa
(dominująco wyznająca buddyzm), zaś w latach
1996 do 1998 miała malezyjska prowincja
Sarawak
na tropikalnej wyspie Borneo (oficjalnie wyznająca
religię muzułmańską, chociaż w praktyce mająca
mieszaninę niemal wszystkich podstawowych
religii świata). Natomiast w krajach o
przeważająco europejskiej ludności, w których
tradycyjnie dominuje chrześcijaństwo, liczba
"sprawiedliwych" ostatnio gwałtownie spada
i w pierwszym dziesięcioleciu XXI wieku stała
się bliska tej z najbardziej skorumpowanych
krajów Afryki. Stąd, wyrażając tę sytuację
żartobliwie, może się okazać, że oficjalnym
językiem ludzkości już niedługo może przestać
być angielski, a może stać się np. koreański
(już zresztą obecnie zwolna staje się wiadomym,
że do języka przeciw-materii zwanego "ULT"
lub "Ulot", a stąd również do języka nieba,
najbardziej podobnym z języków świata jest
język polski) - powody czego wyjaśniam szerzej
w punkcie #H1.1 (oraz w punkcie #E4) ze swej strony o nazwie
przepowiednie.htm.
Niestety, w dzisiejszych czasach codzienne
użycie bibilijnej nazwy "sprawiedliwy" przestało
definiować sobą to co nazwa ta faktycznie oznacza.
Dlatego ja sam w publikacjach które autoryzuję
wprowadziłem inną nazwę "żołnierz Boga"
zdefiniowaną dokładniej w punkcie #B1.1 strony o nazwie
antichrist_pl.htm.
Nazwa "żołnierze Boga" znacznie
dokładniej definiuje cechy osób, które w polskojęzycznych
Bibliach najczęściej są nazywane "sprawiedliwi" - dlatego
nazwa ta może być używana w zastępstwie nazwy
"sprawiedliwi". Ponadto, z uwagi na swoje
pochodzenie i cechy, nazwa "żołnierze Boga" NIE
implikuje, że osoby nią nazywane muszą wyznawać
religię chrześcijańską - wszakże definicyjnym
wymogiem nakładanym na "żołnierzy Boga" jest,
że muszą oni wypełniać wszelkie nakazy i wymogi
Boga (np. podszeptywane im za pośrednictwem
ich organu sumienia), NIE zaś wypełniać nakazy
i wymogi danej wersji religii chrześcijańskiej.
Tematyce "żołnierzy Boga"
filozofia totalizmu
poświęca szczególnie dużo uwagi. Przykładowo, jedynie
moje dedukcje dotyczące cech, szkolenia i przyszłej roli
owych "żołnierzy Boga" opisałem dokładniej aż na całym
szeregu swych stron wskazywanych w skorowidzu ze strony
skorowidz.htm,
przykładowo w punkcie #D4 swej strony o nazwie
dipolar_gravity_pl.htm,
czy w punkcie #A3 mojej strony o nazwie
humanity_pl.htm.
Powinienem tu też dodać, że następnym (wyższym)
pokrewnym stanem po zostaniu "sprawiedliwym",
jest "osobiste przeżycietotaliztycznej nirwany".
Faktycznie też wierzę, że NIE daje się osiągnąć
stanu totaliztycznej nirwany, jeśli uprzednio NIE
osiągnęło się już stanu takiego "sprawiedliwego".
Wyrażając to innymi słowami, wszystkie osoby
które przeżywają stan totaliztycznej nirwany,
znacznie wcześniej osiągnęły już też stan "sprawiedliwego".
W przeciwieństwie jednak do "nirwany", stan
"sprawiedliwego" daje się osiągać w każdej
sytuacji i w każdym społeczeństwie - nawet
tych najbardziej niemoralnych i o najniższym
poziome energii moralnej. Nie zależy on bowiem
od stanu, sytuacji ani od poziomu energii moralnej
ludzi którzy otaczają takiego "sprawiedliwego".
Przykładowo, w Nowej Zelandii znam aż cały
szereg osób obecnie spełniających definicję
"sprawiedliwego", chociaż od czasu swego powrotu
z sielankowego Borneo w 1998 roku, NIE zdołałem
zlokalizować w Nowej Zelandii nawet jednej osoby
aktualnie znajdującej się w stanie totaliztycznej nirwany
(jedyną osobę w stanie totaliztycznej nirwany spotkałem
w Nowej Zelandii w 1987 roku - patrz punkt #B3 ze strony
nirvana_pl.htm),
oraz chociaż na przekór swej wiedzy o nirwanie,
ja sam też NIE jestem w stanie osiągnąć w Nowej
Zelandii stanu nirwany - pomimo, że taki stan
totaliztycznej nirwany osiągnąłem i utrzymywałem
aż przez wiele miesięcy w owej sielankowej prowincji
Sarawak na tropikalnej wyspie Borneo.
Ponieważ stan "sprawiedliwego" leży tuż przed
stanem osiągnięcia "totaliztycznej nirwany", można
spekulować, że jeśli owych sprawiedliwych oddzielić
od zwykłych ludzi (tj. od zwykłych "grzeszników"),
którzy wampirują na ich "energii moralnej" i którzy
w normalnych okolicznościach uniemożliwiają
"sprawiedliwym" osiągnięcie stanu "totaliztycznej
nirwany", wówczas w takiej wysoce moralnej
społeczności złożonej wyłącznie ze "sprawiedliwych",
wszyscy jej uczestnicy natychmiast osiągną,
oraz będą nieustannie utrzymywali się, w stanie
"totaliztycznej nirwany". To, w połączeniu z
mechanizmem uzyskiwania tzw. "wiecznej
szczęśliwości" opisywanej w punkcie #H2 strony
immortality_pl.htm,
wyjaśnia dlaczego w "królestwie niebieskim" opisywanym
pod koniec tego punktu, zaproszeni do niego ludzie będą
doświadczali stanu nieprzerwanej szczęśliwości, a także
wyjaśnia dlaczego do tego "królestwa niebieskiego" z
"latającego miasta" Jezusa (tj. do bibilijnego "Nowego Jeruzalem")
będą zaproszeni wyłącznie ci którzy w swoim uprzednim
życiu fizycznym osiągnęłi już stan "sprawiedliwego".
Wszyscy "sprawiedliwi" cieszą się u Boga
szczególnym poważaniem. W nagrodę za
ich oddaną służbę Bogu, Bóg nagradza ich
też sowicie na cały szereg sposobów. Przykładowo,
w przypadku indywidualnych "sprawiedliwych"
Bóg typowo spełnia niemal każdą prośbę
zawartą w ich modlitwach. Oczywiście,
najważniejszą nagrodą indywidualnych
"sprawiedliwych" jest ta już wspomniana
powyżej, mianowicie że każdy z takich
"sprawiedliwych" ma obietnicę Boga opisaną
w Biblii, że po "końcu świata" (patrz punkt
#N1 poniżej), oraz po tzw. "sądzie ostatecznym",
otrzyma nowe nieśmiertelne ciało i zostanie
włączonym do armii owych nielicznych ludzi,
którzy pod przywództwem samego Jezusa będą
mieszkali przez 1000 lat w latającym mieście
szczęścia i przyjemności zwanym w Biblii
"Nowym Jeruzalem" - patrz opisy tego miasta
przytoczone w punkcie #J3 strony
malbork.htm.
(A warto tu podkreślić z naciskiem, że Bóg
wywiązuje się z każdej swojej obietnicy.)
Bóg sowicie nagradza też całe społeczności
w łonie których znajduje się zwiększona liczba
osób spełniających definicje "sprawiedliwego".
Przykładowo, każdy sam może to odnotować,
że tak maleńki kraj jak
Korea Południowa,
w obrębie której ja osobiście odnotowałem w
2007 roku najwyższe z mi znanych "zagęszczenie"
owych "sprawiedliwych", już obecnie pomału
staje się światowym mocarstwem przemysłowym.
Jak zaś wyjaśniłem to w punkcie #H1 strony o nazwie
military_magnocraft_pl.htm
oraz w punkcie #H1 strony o nazwie
przepowiednie.htm,
Bóg zapewne ma nawet jeszcze większe plany
w stosunku do owego maleńkiego kraju o szczególnie
moralnej większości jej ludności - bo prawdopodobnie
to właśnie on wypełni staropolską przepowiednię, że
"żółta rasa zapanuje nad światem" (chociaż,
jak w każdym kraju, oprócz moralnie postępujących
ludzi, w Korei istnieją też niemoralne jednostki
i skorumpowani politycy). Innym przejawem
zbiorowego nagradzania społeczności w których
łonie znajduje się wielu owych "sprawiedliwych",
jest że przykładowo jeśli
w jakiejś miejscowości zamieszkuje co najmniej
10 takich "sprawiedliwych", wówczas Bóg obiecuje
w Biblii, że miejscowość ta NIE zostanie zniszczona
żadnym kataklizmem zesłanym na nią przez
Boga - faktyczne dotrzymywanie
przez Boga tejże obietnicy ja udokumentowałem
naukowo w punktach #I3 do #I5 strony o nazwie
petone_pl.htm.
Zaraz powinienem tu jednak dodać, że
zamieszkiwanie
w jakiejś miejscowości owych co najmniej
10 sprawiedliwych wcale NIE chroni tej
miejscowości przed katastrofami i nieszczęściami
sprowadzonymi na nią przez ludzi -
owa obietnica Boga odnosi się tylko do kataklizmów
zsyłanych przez Boga, takich jak trzęsienia ziemi,
wybuchy wulkanów, tsunami, tornada, huragany,
ulewy, powodzie, fale zimna lub gorąca, susze, itp..
Natomiast nieszczęścia i kataklizmy spowodowane
przez samych ludzi, takie jak np. zapylenie
powietrza, dymy, zatrucia wody i naturalnego
środowiska, hałas, przestępczość, chuligaństwo,
strzelaniny, terroryzm, podpalenia (pożary),
biurokracja, drożyzna, bezrobocie, bieda, itp.,
ciągle trapią miejscowości z owymi co najmniej
10 sprawiedliwymi - tak jak opisałem to dla
nowozelandzkiego miasteczka
Petone.
Po źródło owej obietnicy Boga, że NIE zniszczy
miejscowości w której żyje co najmnie "10 sprawiedliwych", patrz
Biblia,
"Księga Rodzaju", wersety 18:23-32. Ta obietnica
Boga jest też dyskutowana w punkcie #N1 niniejszej
strony, a także w całym szeregu innych totaliztycznych
stron internetowych, np. w punkcie #G2 strony o nazwie
day26_pl.htm,
czy w punkcie #B4.3 strony o nazwie
mozajski.htm.
Na tej samej zasadzie na jakiej "sprawiedliwi" cieszą
się szczególnym poważaniem Boga, osoby które swoim
postępowaniem NIE wypełniają definicji sprawiedliwego,
będą zapewne surowo osądzane przez Boga. Wszakże
w Biblii aż cały szereg wersetów podkreśla, iż tylko
"sprawiedliwi" będą włączeni do dalszych planów Boga
i doświadczą życia wiecznego. W domyśle można więc
sobie dopowiadać, że z tymi którzy NIE spełniają definicji
"sprawiedliwego" stanie się odwrotnie, czyli że po sądzie
ostatecznym ich dusze i ciała ulegną nieodwracalnemu
spaleniu (co w Biblii jest opisywane pod nazwą "śmierć
druga"). Ponieważ zaś ludzi NIE spełniających definicji
"sprawiedliwego" jest bardzo dużo, jeśli faktycznie Bóg
surowo wypełni to co zapowiada w Biblii (a moje dotychczasowe
badania zdają się potwierdzać iż tak właśnie się stanie),
wówczas ostatecznemu spaleniu ulegnie szokująco
duża proporcja ludzi, którzy żyli na Ziemi - patrz moje
oszacowania liczbowe opisane przy końcu tego
punktu, a także na odrębnej stronie o nazwie
2030.htm.
Interesującą obserwacją jakiej dotychczas dokonałem
na temat owych "sprawiedliwych" (tj. "żołnierzy Boga"),
to że jeśli w (lub koło) jakiejś miejscowości mieszka
ich owe co najmniej 10, wówczas w miejscowości tej
panuje zupełnie odmienna atmosfera i klimat niż w
miejscowościach jakie NIE mają takiej ich liczby - co
staram się uwypuklić np. w punkcie #I4 strony o nazwie
day26_pl.htm.
Gdybym starał się opisać ową atmosferę i klimat,
wówczas stwierdziłbym, że odczuwa się je jako
rodzaj emanacji "ciepła", "serdeczności" i
"przyjacielskości". Faktycznie to jeśli ktoś raz dozna
owego odczucia, wówczas prawdopodobnie tylko
na jego podstawie powinien być w stanie rozpoznać
miejscowości które mają u siebie owych wymaganych
co najmniej "10 sprawiedliwych". Przykładowo, w
Nowej Zelandii, ten sam rodzaj "ciepła" którego
emanowanie w miasteczku Petone zacząłem
odnotowywać począwszy od 2010 roku, w latach
1984 do 1987 odnotowywałem w mieście Invercargill.
Chociaż więc faktycznie to NIE wiem, czy w
Invercargill mieszkało wówczas owych wymaganych
co najmniej "10 sprawiedliwych", na podstawie
emanacji owego "ciepła", posądzam, że TAK.
Ponadto, w miejscowościach zamieszkałych przez
tych co najmniej "10 sprawiedliwych" wprawdzie
istnieje indukowane przez ludzi "zło", jednak ich
ludność koncentruje się głównie na mówieniu,
odnotowywaniu i słuchaniu "dobra" - tak jak
pamiętam, że kiedyś czynili to mieszkańcy totaliztycznej
wsi Cielcza.
Jest to więc przeciwieństwem miejscowości w których
brak jest owych "10 sprawiedliwych", a stąd w których
ludność NIE tylko że czyni zło, ale także mówi, podziwia
i słucha głównie na temat "zła" (tj. ignoruje opisywanie,
wypatrywanie i słuchanie głównie przejawów "dobra").
Możnaby więc twierdzić, że symbolicznym "herbem"
miejscowości mających swoich "10 sprawiedliwych"
są owe buddyjskie
"trzy mądre małpki"
(tj. osierocone o najważniejszą, buddyjskie "cztery mądre
małpki", opisywane i ilustrowane m.in. w punkcie #B1.1 strony o nazwie
antichrist_pl.htm) -
zatrzęsienie posążków których oferują turystom jarmarki
Dalekiego Wschodu. Z owych "trzech mądrych małpek"
jedna zatyka sobie łapkami usta, inna zasłania sobie
nimi oczy, trzecia zaś zatyka sobie nimi uszy. Te 3
małpki symbolicznie wyrażają bowiem pozbawiony
przez Japończyków swej najważniejszej części (tj.
już znacząco wypaczony) nakaz "NIE czyń zła,
NIE mów zła, NIE podziwiaj zła, NIE słuchaj zła" -
oryginalnie wywodzący się od Boga i propagowany
początkowo za pośrednictwem religii buddyjskiej,
potem zaś również przez filozofię Konfucjusza
(patrz "Fot. #A1" z mojej strony o nazwie
immortality_pl.htm)
i przez treść Biblii (patrz werset 4:8 z bibilijnego "Listu
do Filipian"). Ów czesto pozbawiany przez ludzi najważniejszej
(pierwszej) części nakaz Boga (wypaczony z powodu upływu
czasu i działania ludzkich niedoskonałości), teraz najmoralniej
jest interpretować, że stara się on nam zalecać: "chociaż
inni ludzie czynią zło, ty sam NIE czyń zła, NIE powtarzaj zła,
NIE podziwiaj zła, NIE wysłuchuj zła" (co Anglicy wyrażają
powiedzeniem: "do NO evil, speak NO evil, see NO evil, hear NO evil").
Jako dziecko ja znajdowałem się w wysoce
korzystnej sytuacji, bowiem mój dziadek był
właśnie jednym z owych "sprawiedliwych".
Kilka referencji do owego mojego dziadka
("sprawiedliwego") przytoczyłem na swej stronie o nazwie
cielcza.htm -
która opisuje totaliztyczną wieś o nazwie Cielcza,
która to wieś w czasach mojego dziadka z całą
pewnością posiadała swoich "10 sprawiedliwych"
(aczkolwiek ja w owym czasie jeszcze tego NIE
byłem świadomy, ani osobiście ich NIE znałem).
Tak zaś się składa, że każdy "sprawiedliwy"
NIE tylko iż zachowuje się i wypowiada w dosyć
unikalny sposób, jaki można opisać słowami
"ciepły", "delikatny", "miły", "serdeczny",
"rozumiejący", "przyjacielski", "pomocny", itp. -
patrz Biblia, "2 Tymoteusz", wersety 2:22-25;
ale także bije od takiego "sprawiedliwego"
wyraźnie odczuwalny rodzaj ciepła i miłości
do bliźniego - bardzo podobny do ciepła
i miłości jakie biją też od osób w stanie
totaliztycznej nirwany
(tyle, że NIE jest on aż tak silny jak przy nirwanie).
Stąd ów korzystny dla mnie fakt posiadania
kiedyś dziadka o cechach "sprawiedliwego"
nauczył mnie jak szybko odróżniać "sprawiedliwych"
od wszelkich innych ludzi. W rezultacie obecnie
wierzę, że potrafię rozpoznać "sprawiedliwego"
już po zamienieniu z nim zaledwie kilku zdań.
Pierwszoplanowym wymogiem, aby zostać "sprawiedliwym",
jest codzienne wypełnianie wszystkiego co Bóg nam
nakazuje i czego od nas wymaga. Pisaną zaś wiedzę
co i jak powinniśmy w tym celu czynić, w Biblii Bóg nam
ujawnia za pośrednictwem "10 przykazań" dokładnie
spisanych w wersetach 20:3-17 z bibilijnej "Księgi Wyjścia",
zaś w skrócie powtórzonych m.in. w wersecie 10:19
z "Ewangelii w/g św. Marka". (Biblia stosuje wszakże
zasadę co najmniej dwu- lub trzykrotnego powtarzania
wszystkich najbardziej istotnych informacji.) Począwszy
zaś od czasów misji Jezusa na Ziemi, Bóg dodatkowo
zawarł z ludźmi tzw. "Nowe Przymierze" zaopatrujące
ludzi we wcześniej nieistniejący u nich organ "sumienia" -
opisany szerzej np. w punkcie #E4 totaliztycznej strony o nazwie
przepowiednie.htm,
w punkcie #C3.2 totaliztycznej strony o nazwie
morals_pl.htm,
oraz w kilku jeszcze innych stronach linkowanych ze strony o nazwie
skorowidz.htm.
Owo "sumienie" nieustannie podpowiada każdej osobie jak
Bóg osądza wszystkie jej działania jakie właśnie ona podejmuje.
Ponadto, niemal cała Biblia jest poświęcona dokładnemu
wyjaśnieniu nakazów, wymagań i zakazów Boga. Jedno
z bardziej generalnych takich bibilijnych wykazów
tych nakazów i wymagań, zawarte jest w wersecie
18:5-9 z bibilijnej "Księgi Ezechiela" - cytuję z [1#I1]:
"Ktokolwiek jest
sprawiedliwy i przestrzega prawa i sprawiedliwości,
kto nie jada mięsa z krwią i oczu nie podnosi
ku bożkom domu izraela, nie bezcześci żony
bliźniego, nie zbliża się do żony w okresie jej
nieczystości, nie krzywdzi nikogo, zwraca
zastaw dłużnikowi, nie popełnia rozboju, łaknącemu
udziela swego chleba, nagiego przyodziewa szatą,
nie uprawia lichwy, nie żąda odsetek, odsuwa
swą rękę od nieprawości, sprawiedliwie rozsądza
między jednym człowiekiem a drugim, stosuje się
do moich ustaw i zachowuje wiernie moje przykazania,
postępuje uczciwie - ten na pewno żyć będzie -
wyrocznią Pana Boga." Powyższe
wymagania z wersetów 18:5-9 "Księgi Ezechiela"
dalej są wyjaśniane dokładniej w jej wersetach
18:10-32.
Warto też odnotować, że w całym szeregu
innych miejsc, Biblia dodatkowo uściśla i objaśnia
każde z boskich wymagań, nakazów i zakazów.
Przykładowo, Biblia wyjaśnia, że każdy
będzie osądzany za to co on sam popełnił czy
dokonał, a NIE za to co za niego popełniły lub
dokonały inne osoby. Takie dodatkowe
uściślenia nakazów i zakazów Boga zawierają
(między innymi) wersety: 33:15-16 z "Księgi
Izajasza", 12:47-48 z "Ewangelii św. Łukasza",
20:12-13 z "Apokalipsy św. Jana". W przelicznych
też miejscach Biblia przypomina o nadrzędnym nakazie
przestrzegania "10 przykazań" boskich, używając
np. słów: ten co zachowuje wiernie moje przykazania.
Zgodnie z Biblią, istotnym wymogiem czyjegoś zakwalifikowania
do kategorii "sprawiedliwy" jest też NIE czynienie tego co
Bóg czynić zabrania. A zawarte w Biblii wykazy czego czynić
NIE wolno są dosyć obszerne. Najbardziej podstawową ich
listę zawiera "10 przykazań Boskich" dokładnie opisanych
w owych wersetach 20:3-17 z bibilijnej "Księgi Wyjścia".
Potem poszczególne zakazy owych przykazań są dodatkowo
podkreślane i wyjaśniane w innych wersetach Biblii. Przykładowo,
werset 21:8 z bibilijnej "Apokalipsy św. Jana" informuje:
"A dla tchórzów, niewiernych,
obmierzłych, zabójców, rozpustników, guślarzy, bałwochwalców
i wszelakich kłamców: udział w jeziorze gorejącym ogniem
i siarką. To jest śmierć druga."
W wielu miejscach Biblii powtarzane są ostrzeżenia,
że po "końcu świata" oraz po boskim tzw. "sądzie ostatecznym",
do wiecznego życia fizycznego w Jezusowym "królestwie
niebieskim" dopuszczeni będą jedynie owi "sprawiedliwi".
Innymi słowy, zgodnie z Biblią (zaś wbrew uspakającym
twierdzeniom wielu dzisiejszych religii i kapłanów), aby
dostać się do nieba, wcale NIE wystarcza raz w tygodniu
wybrać się do kościoła, zaś przez resztę dni kontynuować
swe codzienne krzywdzenie, oszukiwanie, kłamanie,
zaspokajanie swych zachcianek, itp. - licząc iż prawdą
są twierdzenia księży, że dobry Bóg i tak nam potem
przebaczy wszelkie nasze grzechy. Faktycznie bowiem,
aby zgodnie z Biblią dostać się do królestwa niebieskiego,
koniecznym jest nieustannie i na codzień postępować
tak, jak wymagane to jest dla osiągnięcia owego stanu
bibilijnego "sprawiedliwego". Tymczasem z powodu dużej
liczby boskich wymagań i nakazów, które trzeba wypełniać
w swym codziennym życiu aby być zakwalifikowanym
jako taki "sprawiedliwy", tylko bardzo niewielu ludzi
jest w stanie osiągnąć ów stan "sprawiedliwego".
Faktycznie to w punkcie #C4 strony o nazwie
immortality_pl.htm
starałem się oszacować jaka jest "gęstość" owych
"sprawiedliwych" wśród ludzi którzy żyli lub żyją na Ziemi.
(Znaczy, starałem się oszacować jaka proporcja dotychczasowych
mieszkańców Ziemi ma szansę aby dostać się do "królestwa
niebieskiego".) Wszakże wiemy już w przybliżeniu ilu ludzi
urodziło się dotychczas na Ziemi. Przykładowo, jeden z
programów nadawanych w NZ przez kanał "seven-adventists"
stwierdzał, że liczba ta jest szacowana na około 60 do
120 miliardów ludzi. Z zapisów zaś w wersecie 21:10-23
z bibilijnej "Apokalipsy" (dyskutowanych m.in. też
w punkcie #J3 strony o nazwie
malbork.htm),
wiemy już także, iż wszyscy owi "sprawiedliwi" będą towarzyszyli
Jezusowi w jego "królestwie niebieskim" i zmieszczą się do wnętrza jednego
czteropędnikowego magnokraftu typu T12 -
którego wymiary już dzisiaj znamy. Ponieważ zaś już obecnie
wiemy w przybliżeniu ile metrów sześciennych wnętrza tego
statku jest wymagane aby podtrzymywać wygodne życie
każdego z owych "sprawiedliwych", już teraz możliwe jest
przybliżone oszacowanie ilu "sprawiedliwym" Bóg docelowo
zamierza nadać nieśmiertelne ciała i wieczne życie. Jak też
z owych moich oszacowań wynika, średnio na każdy milion
ludzi którzy żyją, lub żyli, na Ziemi, przypadają co najwyżej
cztery osoby które wypełniają bibilijną definicję "sprawiedliwych".
W przybliżeniu podobne "zagęszczenie" docelowo wybranych do
zbawienia "sprawiedliwych" zdaje się też potwierdzać werset 14:3
tejże Apokalipsy - który daje się interpretować, że zbawionych będzie
tylko "sto czterdzieści cztery tysiące"
(144 000) owych "sprawiedliwych". (Odnotuj tutaj, że aby upewniać
nas co do poprawności najbardziej istotnych informacji,
Biblia
stosuje zasadę ich powtarzania w aż 2 lub 3 odmiennych swych miejscach.)
Takie zaś niewielkie zagęszczenie "sprawiedliwych" wśród ludności
Ziemi, w połączeniu z ostrzeżeniami z Biblii, że zbawieni będą jedynie
oni, praktycznie może oznaczać, że po
"końcu obecnego świata", do wiecznego życia w królestwie niebieskim
zmartwychwstanie średnio tylko jedna osoba na NIE mniej niż każde
250 tysięcy ludzi uprzednio żyjących na Ziemi. Wszyscy
zaś pozostali ludzie być może zmartwychwstaną jedynie po to, aby
po sądzie ostatecznym zostać nieodwracalnie spalonymi - obym się
mylił w tych oszacowaniach i oby Bóg wykazał nam miłosierdzie.
Zaraz po dokonaniu powyższych oszacowań ogarnęła
mnie trwoga. Wszakże ich wyniki jakby parafrazują werset
10:25 z bibilijnej "Ewangelii św. Marka": iż łatwiej
jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż typowemu
dzisiejszemu czcicielowi telewizora wejść do "królestwa niebieskiego".
Jeśli bowiem się NIE mylę w tych swoich oszacowaniach,
wówczas przykładowo z całej dzisiejszej Polski na dostanie
się do królestwa niebieskiego może sobie zasłużyć znacznie
mniej ludzi, niż zaraz po wojnie mieszkało ich w mojej rodzinnej wiosce
Wszewilki -
a wszyscy wówczas uważaliśmy, że nasze Wszewilki są jedną
z najmniejszych wiosek. Natomiast np. w całej dzisiejszej Nowej
Zelandii jest niemal dwukrotnie więcej polityków zatrudnionych
na pozycjach "ministra", oraz otrzymujących ministerskie pensje,
niż liczba obecnie żyjących ludzi z owego kraju którzy statystycznie
mają szansę, że zasłużą sobie na dostanie się do królestwa
niebieskiego. Jeśli jednak rozważyć sprawę obiektywnie i na logikę,
to się okazuje, że owo wynikające z opisów Biblii oszacowanie
może być racjonalnym i słusznym. Wszakże większość ludzi
to wysoce niedoskonałe istoty, które sabotażują każdy boski wysiłek
wychowania ich na lepsze istoty, które odmawiają doskonalenia
siebie i swego charakteru, które NIE zmieniają swych błędnych
poglądów na poglądy bardziej poprawne, oraz które uparcie trwają
przy swoich niedoskonałościach. Jeśli zaś takie uparcie trwające
przy niedoskonałościach swego charakteru i przy złych nawykach
istoty wpuścić do przyszłego "królestwa niebieskiego" i dać im
ciała zdolne do wiecznego życia, wówczas nawet Bóg NIE będzie
w stanie zapobiec przekształcenia tego królestwa w miejsce
"wieczystego potępienia" opisywanego w punkcie #H3 strony o nazwie
immortality_pl.htm.
Dlatego, w interesie Boga leży wpuszczenie do "królestwa
niebieskiego" tylko tych ludzi, którzy w obecnym życiu fizycznym
już udowodnili swoją chęć nieustannego doskonalenia swego
charakteru i poglądów, oraz wykazali pedantyczne posłuszeństwo
Bogu - czyli wpuszczenia tam właśnie tylko osoby wypełniające
bibilijną definicję "sprawiedliwych". Tylko bowiem to zagwarantuje,
że królestwo niebieskie NIE stanie się miejscem wyzysku, nieszczęść,
płaczu, zawiści, intryg, zazdrości, waśni, itp. - tj. takim jakim obecnie
jest Ziemia. Po "odsianiu" bowiem "grzeszników" od "sprawiedliwych",
Bóg pozostanie z ludźmi wysokiej jakości moralnej, którzy w tym innym
świecie i życiu będą charakteryzowali się następującymi kluczowymi
cechami, jakie powyrabiali oni już w sobie we wcześniejszym życiu
na Ziemi:
1.
Uznawanie autorytetu Boga i głęboka miłość do Boga.
Po "odsianiu" wszystkich dzisiejszych sceptyków, grzeszników,
zbuntowanych, niedowiarków, itp., ostali się "sprawiedliwi"
jacy dowiedli już w swym uprzednim życiu bezwzględne uznanie
dla boskiego autorytetu, mądrości, sprawiedliwości, itp., NIE będą
kwestionować prawa Jezusa do wydawania komend, rządzenia,
nakładania wymagań, itp. - tak jak czyniłoby to wielu przypadkowych
ludzi czy nawet wyznawców chrześcijaństwa, a po prostu będą
pedantycznie wykonywali to co Jezus im nakaże.
2.
Miłość i głębokie poszanowanie dla wszystkich innych
bliźnich. To z kolei zaowocuje w wysokiej harmonii,
przyjemności, grzeczności, takcie, itp., we wzajemnym
współżyciu ludzi w owym królestwie niebieskim.
3.
Umiejętność eliminowania z siebie niemoralnych myśli, uczuć,
zachowań i działań, które Bóg zdefiniował jako grzechy
i zakazuje w Biblii. To zaś oznacza, że w owym
królestwie niebieskim nikt NIE będzie już przez kogokolwiek
innego obrażany, krzywdzony, poniewierany, itp.
Aby jednak być w stanie osiągnąć taki poziom swej
umiejętności moralnej, absolutnie
niezbędne staje się opanowanie sztuki zmiany
swych wierzeń z owych zakazywnych przez Boga w
wierzenia do jakich nabycia Bóg nas mądrze prowadzi
poddawaniem każdego odpowiednio dobranymi dla
niego doświadczeniami życiowymi. Chodzi
bowiem o to, że wszelkie nasze słowa i działania są
powodowane motywacjami jakie nami dominują. Z
kolei owe motywacje są indukowane wierzeniami jakie
wyznajemy. Ponieważ zaś nasze ciała nieustannie
indukują w nas powstawanie wierzeń, jakie typowo
przeciwstawiają się nakazom i wymaganiom Boga, aby
móc upodobnić swe wierzenia do tych wymaganych
przez Boga, musimy nauczyć się owej ogromnie trudnej
umiejętności zmiany swoich wierzeń z błędnych na
poprawne - np. sposobem opisanym w #A2.2 ze strony
totalizm_pl.htm.
4.
Ochotnicza dyscyplina i posłuszeństwo wobec Boga.
Wszakże te bezpośrednio wynikają z ochotniczego ale
nadal pedantycznego przestrzegania przez owych
"sprawiedliwych" wszelkich wymagań i nakazów
nakładanych na ludzi przez Boga.
5.
Przedkładanie wiernego służenia Bogu, ponad dbanie
o własne sprawy, interesy, ciało, przyjemności, itp.
To zaś uczyni z owych "sprawiedliwych" doskonałych
"żołnierzy Boga"
z entuzjazmem i bezgranicznym oddaniem przechodzących
wymagane szkolenie i wypełniających swe obowiązki
służbowe wynikające z ich roli opisywanej w punkcie
#B1.1 ze strony o nazwie
antichrist_pl.htm.
6.
Kontrybucja ludzkich idei, rozwiązań i ludzkiego punktu
widzenia do każdego problemu rozwiązywanego przez
Boga. Aczkolwiek Bóg wie praktycznie wszystko,
ciągle dla najbardziej prawidłowego zadziałania potrzebuje
tzw. "sprzężenia zwrotnego", czyli informacji jakie ukazują
Mu sprawy z ludzkiego punktu widzenia, jakie podsuwają
Mu ludzkie poglądy i idee w rozwiązaniach każdego problemu,
itp. Stąd ścisłe współdziałanie Boga i mieszkańców królestwa
niebieskiego będzie Bogu nieustannie dostarczało tego
"sprzężenia zwrotnego".
7.
Nieustanne utrzymywanie się w stanie
totaliztycznej nirwany.
To z kolei zagwarantuje, że w królestwie niebieskim
będzie panowało nieustające szczęście, harmonia i
zadowolenie z życia - tak jak opisuje to punkt #H2 ze strony
immortality_pl.htm
oraz punkty #B4, #E1 i #G1 ze strony
nirvana_pl.htm.
Powyższe cechy, które będą dominowały wśród
"sprawiedliwych" jacy staną się mieszkańcami
tamtego przyszłego królestwa niebieskiego,
spowodują że wszyscy zainteresowani zyskają
tam to na czym im najbardziej zależy. Wszakże
Bóg uzyska armię oddanych sobie żołnierzy, którzy
będą stali za nim murem, oraz którzy ochotniczo,
bezwarunkowo, pedantycznie i rozumnie wypełnią
każde boskie życzenie i zamiar. Z kolei dla ludzi
zamieszkujących owo królestwo niebieskie w
końcu wypełni się obietnica Boga opisana w
wersecie 21:4 z bibilijnej "Apokalipsy św. Jana",
cytuję z [1#I1] polskojęzycznej "Biblii
Tysiąclecia" (wydanie trzecie poprawione,
Pallottinum 1990, ISBN 83-7014-218-4):
"I otrze z ich oczu wszelką
łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby,
ni krzyku, ni trudu, już [odtąd] nie będzie, bo
pierwsze rzeczy przeminęły."
#I2.
Prosty sposób na jaki większe społeczności są jednak w stanie zatrzymać
nadejście morderczych trzęsień ziemi, zagład i innych kataklizmów poprzez
zaproszenie "10 sprawiedliwych" do zamieszkania w danej miejscowości:
Wysoce efektywny sposób chronienia
danej społeczności lub danego miasta przed
katastrofami polega na upewnieniu się, że
w żyje tam i aktywnie działa owych co najmniej
"10 (dziesięciu) sprawiedliwych" o których
wyraźnie nas upewnia werset 18:32 z bibilijnej
"Księgi Rodzaju". Poprzez udzielenie nam takiego zapewnienia w
autoryzowanej przez siebie świętej księdze,
Bóg wyraźnie daje nam do zrozumienia, że
osoby żyjące "sprawiedliwie" (czyli zgodnie
z nakazami własnego sumienia) są pod szczególną
opieką Boga. (Trzeba jednak odróżniać owych
faktycznych "sprawiedliwych" od np. "dewotek"
czy nawet od niektórych kapłanów o pasożytniczych
skłonnościach.) Stąd każda społeczność powinna
być wysoce zainteresowana aby takie "święte
osoby" osiedlały się u niej i współzamieszkiwały
w jej gronie. Wszakże jeśli w danej społeczności
żyje 10 lub więcej takich "sprawiedliwych" osób,
wówczas społeczność ta NIE będzie dotknięta
żadną morderczą katastrofą. (Jeśli jednak żyje
ich tam mniej niż 10-ciu, wówczas katastrofa
ciągle może nadejść, ponieważ Bóg spowoduje
iż owe osoby z jakichś powodów odejdą stamtąd
na czas owej katastrofy, lub że następstwa
katastrofy ich wybiorczo ominą.) Co ciekawsze,
Bóg nie tylko udzielił nam owej obietnicy, ale także
bez przerwy ilustruje prawdziwym życiem iż jest ona
dotrzymywana. Jako przykłady rozważmy miasto
Rzym i kraj Indie. W Rzymie mieszka Papierz i
jego kardynałowie. Na przekór więc że Włochy
mają wulkany i są często wstrząsane trzęsieniami
ziemi oraz innymi katastrofami, a także na przekór
że wielu zwykłych mieszkańców Rzymu jest daleka
od "moralnego postępowania", Rzym zawsze
wychodzi bez większego szwanku. Podobnie jest
z krajem Indie którego zwykli mieszkańcy wcale
NIE są aniołkami. Jednak wśród ludzi mieszka tam
wielu "sprawiedliwych" mistyków którzy postępują jak
święci. Wszakże w dzisiejszych czasach tylko w
Indiach ciągle daje się znaleźć mistyków w rodzaju
niejakiego Prahlad Jani z Ahmedabad, o którego
niezwykłych zdolnościach informowały zaszokowane
gazety - np. patrz artykuł "Mystic who lives on air
staggers docs" (tj. "Mystyk który żyje z powietrza
podważył wiedzę lekarzy") ze strony A15 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z wtorku (Tuesday), May 11, 2010). Okazuje
się bowiem że aby żyć, ów mistyk wcale NIE potrzebuje
ani żywności ani wody - a żyje z powietrza. Niewierzący
w jego możliwości lekarze poddali go ścislemu testowi
aby sprawdzić czy faktycznie wyżyje bez żywności
i wody. W tym celu zamknęli go na 15 dni w szpitalu
z Ahmedabad, nieustannie otaczając go aż 30-ma
lekarzami, bez przerwy sprawdzając reakcje jego
organizmu, oraz w sposób ciągły śledząc każdy jego
ruch kamerami telewizyjnymi. Okazało się wówczas
że przez owe 15 dni żył, zachowywał się i reagował on
normalnie, niczego nie jedząc ani nie pijąc, a także nie
udając się do toalety. Test ów kompletnie podważył więc
konwencjonalną wiedzę medyczną dzisiejszych czasów.
Nic dziwnego że mając takich świętych ludzi,
poza kilkoma małymi obszarami które są z daleka
omijane przez owe indyjskie święte osoby, Indie
jako całość wogóle nie są niszczone katastrofami.
Jednak położone tuż przy granicy Indii obszary
sąsiednich krajów, np. Pakistanu, Sri Lanki, czy
Bangladeszu, są już trapione częstymi katastrofami.
Wyjaśnienie - w owych innych krajach brak jest
owych co najmniej "dziesięciu sprawiedliwych"
współzamieszkujących w danej miejscowości ze
zwykłymi ludźmi podatnymi na wpływy filozofii
pasożytnictwa.
Innym miejscem na Ziemi, które ja osobiście
sprawdziłem, że w jego bliskości początkowo
faktycznie też żyła wymagana liczba owych
"10 sprawiedliwych" (niestety, kiedy z powodu
pandemii koronowirusa na początku 2020 roku
ponownie sprawdziłem ich liczbę, okazało się
iż w międzyczasie wszyscy oni opuścili już owo
miejsce - chociaż w 2020 roku nadal było ono
chronione przez Boga), jest małe miasteczko
Petone w Nowej Zelandii -
w którym to miasteczku również i ja mieszkam do
dzisiaj. Jak też dokładniej raportuję to w punktach
#I3 do #I5 strony o nazwie
petone_pl.htm,
oraz w punktach #I1 do #I4 strony o nazwie
day26_pl.htm -
owo miasteczko Petone także starannie omijane jest
przez naturalne kataklizmy i wybryki pogody, nawet
jeśli te dotykają miejscowości sąsiadujące z Petone.
Ponieważ w 2020 roku odnotowałem, że już NIE ma
przy nim owych początkowo mi znanych "10 sprawiedliwych",
posądzam, że jego nadal trwająca ochrona przed
kataklizmami, jest powodowana albo opisanym w
punkcie #A2 tej strony zamieszkiwaniem w nim
"aktywnego totalizty", albo też z obecności w jego
obrębie jedynego w Nowej Zelandii "świętego
obszaru" jaki opisałem w punkcie #J3 swej strony
petone_pl.htm.
#I3.
Jakie naukowe dowody mamy do swojej dyspozycji że goszczenie
u siebie owych co najmniej "10 sprawiedliwych" faktycznie
powstrzymuje nadejscie kataklizmów:
Po wymagane dowody patrz punkty #I3 do #I5 strony o nazwie
petone_pl.htm,
lub punkty #I3 i #I5 strony o nazwie
day26_pl.htm.
Część #J:
Powstrzymywanie nadejścia trzęsień ziemi i wszelkich
innych kataklizmów poprzez "ufundowanie stypendium
dla aktywnego totalizty":
#J1.
Czym faktycznie jest "stypendium dla aktywnego totalizty"
i dlaczego ma ono moc "powstrzymania kataklizmu":
"Aktywny totalizta" to totalizta
który NIE tylko sam praktykuje
świadomą wersję filozofii totalizmu,
ale który także "aktywnie walczy" z niemoralnością
innych ludzi na każdy sposób jaki jest mu
dostępny - a stąd który staje się szeroko
znany ze swej moralnie poprawnej aktywności,
oraz ze swej walki z niemoralnością dokonywanej
jednak wyłącznie "moralnie poprawnymi
metodami". W ten sposób "aktywny totalizta"
eliminuje dla siebie następstwa "pasywności
wobec niemoralnych postępowań innych ludzi" -
opisywane m.in. w punkcie #B4 na stronie
parasitism_pl.htm.
W połączeniu ze swoim własnym wyłącznie
moralnym postępowaniem, zaczyna więc
też spełniać bibilijną definicję tzw. "sprawiedliwego".
Ponadto, przyciąga on też do siebie pozytywne
myśli innych totaliztycznie postępujących ludzi -
w ten sposób formując efekt "delegowania"
opisywany w punkcie #I3.1 strony
day26_pl.htm.
W świetle powyższego, "stypenium dla aktywnego
totalizty" polega na zaproszeniu takiego "aktywnego
totalizty" żeby na koszt danej miejscowości, czy
danej grupy społecznej, totalizta ten zamieszkał
wśród społeczności jaka czuje się zagrożona
nadchodzącym kataklizmem - tak jak m.in.
w punkcie #P5.1 tej strony ja sugerowałem
to mieszkańcom miasta Christchurch w
Nowej Zelandii. Wszakże jego zamieszkanie
wśród tej społeczności wyzwoli działanie
aż kilku odmiennych mechanizmów moralnych
naraz, jakie to mechanizmy razem wzięte spowodują
że nadejście kataklizmu na tą społeczność
zostanie wstrzymane przez Boga.
W działaniu jest aż cała gama mechanizmów moralnych,
które razem powodują, że miejsce zamieszkania
co bardziej moralnie aktywnego, świadomego totalizty
zaczyna być chronione przed kataklizmami.
Do najsilniej działających z owych mechanizmów
daje się zaliczyć:
(1)
Rodzaj "skruchy", "skromności" i "pokory" którą musi
wygenerować w sobie i wykazać społeczność albo
miasto jakie na własny koszt zaprosi do siebie dla
zamieszkania takiego aktywnego totaliztę. Z
kolei - jak wyjaśnia to punkt #A2 powyżej na niniejszej
stronie, zademonstrowanie Bogu takiej "skruchy",
"skromności" i "pokory" jest jednym z najważniejszych
warunków wymaganych przez Boga dla "wybaczenia"
danej społeczności jej przeszłych "grzechów".
(2)
Chroniące działanie "10 sprawiedliwych" opisanych
poprzednio w punkcie #I1. Kiedy bowiem choćby
jeden "aktywny totalizta" zamieszka w danej
miejscowości, jego moralnie aktywne działania
spowodują, że po jakimś czasie skupi się wokół
niego grupa dalszych osób które z czasem wypełnią
wymogi tzw. "sprawiedliwych". Kiedy zaś liczba
owych "sprawiedliwych" przekroczy 10, spełnią
oni liczebny warunek Boga i uchronią daną
miejscowość przed kataklizmami.
(3)
Życzliwe "delegowanie" na odległość przez innych
totaliztów, daru "ochrony" przed kataklizmami.
Jak wyjaśnia to punkt #I3.1 na stronie o nazwie
day26_pl.htm,
najróżniejsze przesłanki już wskazują, że jeśli dany
"aktywny totalizta" jest szeroko znany w gronie
innych ludzi praktykujących
świadomą wersję filozofii totalizmu,
wówczas ci inni totaliźci wysyłają do niego myślowo
swoje "chroniące życzenia". W ten sposób razem
spełniają oni wymagania wyjaśnione słowami wersetu
18:19 z bibilijnej "Ewangelii Św. Mateusza", cytuję:
"Jeśli dwaj z was na
ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego
użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie".
W rezultacie tylko jeden taki szeroko znany totalizta,
wspierany zgodnymi życzeniami myślowymi wielu
innych znających go totaliztów, nabiera mocy reprezentowania
aż kilku z owych wymaganych "10 sprawiedliwych".
Nawet więc jeśli początkowo w miejscu jego zamieszkania
NIE będzie już mieszkało aż "10 sprawiedliwych", owo
wysyłanie "ochronnych życzeń" przez innych totalztów
będzie chroniło tą miejscowość przed kataklizami równie
skutecznie jakby już tam mieszkało ponad "10 sprawiedliwych".
Warto tutaj też dodać, że ów - bazujący na innej obietnicy
Boga, dar "delegowania", z całą pewnością działa w
uzdrawianiu - po jego opisy patrz punkt #F5 na stronie o nazwie
healing_pl.htm.
Stąd niemal na pewno działa on także w ochronie przed
katakizmami. Ponadto, zaskakujące zmiany "anomalii
pogodowych" jakie obserwowane są w nowozelandzkiej
miejscowości Petone i jakie opisuje (12) z punktu #I3
na stronie o nazwie
day26_pl.htm,
też prawdopodobnie są jednym z następstw wyjaśninanego
tutaj zdalnego "delegowania" życzliwych życzeń i myśli.
(4)
Wyzwolenie działania energii "pozytywnego myślenia".
Jednym z bardziej istotnych ustaleń "totaliztycznej nauki"
jest to opisane w punkcie #A2.2 strony o nazwie
totalizm_pl.htm.
Ustalenie to można podsumować jednym zdaniem,
mianowicie że "Bóg
zawsze daje ludziom to w czego otrzymanie
głęboko oni wierzą. Negatywnym
przykładem działanie tej zasady Boga, jest
zjawisko po angielsku zwane "self-fulfilling
prophecy". Przykładowo, jeśli ktoś głęboko
wierzy, że zachoruje i umrze na raka, wówczas
faktycznie zachoruje i umiera na raka. Jeśli
zaś ktoś głęboko wierzy, że zginie w jakimś
wypadku, np. utonie, wówczas to właśnie
mu się przydarza. Jednak ta sama zasada
jest przez Boga stosowana też i dla pozytywnych
następstw. Najczęściej jest ona wówczas zwana
"pozytywnym myśleniem". Najlepszymi przykładami
pozytywnego działania tej zasady są najróżniejsze
wierzenia Chińczyków. Jako ich przykład rozważ
głębokie wierzenie Chińczyków, że "jeśli w
danej rodzinie urodzi się ktoś kaleki fizycznie
lub mentalnie, zaś rodzina ta otoczy tego kalekiego
miłością i opieką wymaganą dla zapewnienia
mu godnego życia i rozwoju, wówczas Bóg
wynagradza ową rodzinę poprzez zesłanie
na nią dobrobytu". Owo wierzenie faktycznie
spełnia się bowiem dla wszystkich Chińskich
rodzin które głęboko w nie wierzą. Jednak
wcale NIE spełnia się ono dla Europejskich
rodzin które NIE znają takiego wierzenia,
a stąd które NIE wierzą że "godziwa opieka
nad kaleką sprowadza dobrobyt". Albo
rozważ inny przykład wierzenia Chińczyków
w tzw. "energię chi" i w "Feng Shui" -
po więcej danych na ten temat patrz
np. punkty #B1 i #B6 na stronie o nazwie
wszewilki_jutra.htm.
Mianowicie, wielu Chińczyków głęboko wierzy,
że jeśli postawi w oknie swego sklepu np. "kota
machającego łapką" wówczas ów kot napędzi
in wielu nowych klientów. Faktycznie też tak
właśnie się dzieje. Albo wierzy, że jeśli postawi
przy wejściu do swego banku czy businessu dwie
rzeźby mitologicznego zwierzęcia, wówczas ich bank
lub business będzie generował ogromne zyski.
I faktycznie tak się też dzieje. Taka energia
"pozytywnego myślenia" też działa właśnie w
przypadku powstrzymania trzęsień ziemi (lub
innych kataklizmów) przez jednego "aktywnego
totaliztę". Wszakże do zamieszkania wśród danej
społeczności ów "aktywny totalizta" musi być
zaproszony w sposób jawny ("ceremonialny")
i docierający do wiadomości każdego uczestnika
tej społeczności - tak jak wyjaśnia to punkt #G2 strony o nazwie
plague_pl.htm.
To z kolei spowoduje, że po jego przybyciu
większość mieszkańców danego miasta zacznie
wierzyć w duchu, iż zamieszkały wśród nich aktywny
totalizta faktycznie powstrzyma nadejście dalszych
kataklizmów. Ich "pozytywne myślenie" dodaje więc
swoją energię do innych mechanizmów moralnych
których działanie wyzwala ów totalizta, a jakie w sumie
powodują, że nadejście dalszych kataklizmów faktycznie
zostaje powstrzymane z chwilą jego przybycia
do danego miasta czy społeczności.
(5)
Publiczne zaproszenie "aktywnego totalizty" aby
na koszt danej społeczności zamieszkał w jej gronie,
wymaga podjęcia decyzji która biegnie "pod górę
pola moralnego" (czyli która jest absolutnie poprawna
pod względem moralnym) - tak jak wyjaśniają
to punkty #A2.1, #H2 i #C1 na stronie o nazwie
totalizm_pl.htm.
Z kolei podjęcie takiej "moralnie poprawnej" decyzji
wymaga drastycznego odejścia od uprzedniej zasady
podejmowania wyłącznie "niemoralnych" decyzji które
zawsze zbiegają "w dół pola moralnego", wyłącznie
jakie to niemoralne decyzje podejmują decydenci,
politycy i niektórzy reprezentanci każdej społeczności
zagrożonej kataklizmami. Oczywiście, widząc taki
"pierwszy krok" danej społeczności w kierunku odejścia
od tradycji podejmowania wyłącznie "niemoralnych"
decyzji, oraz widząc że społeczność ta już rozpoczęła
podejmowanie decyzji poprawnych moralnie (tj. decyzji
biegnących przeciwstawnie do "linii najmniejszego
oporu intelektualnego"), Bóg poprze wysiłki danej
społeczności aby zmienić zasady na jakich ona
operuje, oraz wstrzyma dalsze kataklizmy aż do
czasu kiedy ulegnie wyklarowaniu czy ten moralny
kierunek działania danej społeczności stał się trwały.
Wszakże Bóg zesyła kataklizmy właśnie po to aby
zmusić dane społeczności do zarzucenia swoich
uprzednich praktyk czynienia wyłącznie tego co
niemoralne, co łatwe, co wygodne, itp., a stąd co
biegnie "wzdłuż linii najmniejszego oporu" i stąd co
spycha daną społeczność "w dół pola moralnego".
Konkretna propozycja ufundowania "stypenium
dla aktywnego totalizty" jest zaprezentowana w
punkcie #P5.1 poniżej na tej stronie. Jej sformułowanie
zostało adoptowane z punktu #C5.1 strony o nazwie
seismograph_pl.htm.
#J2.
Ze wszystkich metod zapobiegania kataklizmom, "ufundowanie
stypendium dla aktywnego totalizty" jest najłatwiejsze do
zrealizowania, najtańsze, oraz daje najszybsze efekty -
pozwala więc na tymczasowe "kupienie dla siebie więcej
czasu" aby móc potem wdrożyć jakąś bardziej trwałą metodę:
"Ufundowanie stypendium dla aktywnego totalizty"
nie wymaga włożenia natychmiastowego
wysiłku zmiany filozofii i postępowania u
niemal całej danej społeczności - tak jak jest to
wymagane np. w metodzie z punktu #H1 tej strony.
Niemniej zmiana tej filozofii i postępowania ciągle
tam nastąpi i to z aż kilku powodów - np. ponieważ
samo podjęcie takiej decyzji jest już rodzajem zmiany
praktykowanej filozofii, ponieważ mieszkańcy wiedząc
iż dana osoba jest "aktywnym totaliztą" będą starali
się brać z niego przykład i będą go obserwowali oraz
naśladowali jego postępowanie, ponieważ energia moralna
działa jak siła grawitacji powodując iż aktywny totalizta
będzie swą energią moralną przyciągał do danej miejscowości
inne osoby o wysokim poziomie moralności, itd., itp.
Decyzja w sprawie tego ufundowania może też być
podjęta przez praktycznie każdego kto dysponuje
wymaganymi funduszami, wpływem, lub władzą.
Stąd reprezentuje ono metodę praktycznie najłatwiejszą
do szybkiego wdrożenia - co ma duże znaczenie
jeśli np. jakiś kataklizm "wisi już nad głowami" danej
społeczności.
Część #K:
Powstrzymywanie nadejścia trzęsień ziemi i wszelkich innych kataklizmów
poprzez uczynienie ze siebie "ilustracji" i "przykładu" dla innych:
#K1.
"Intensywność strumienia informacji nauczającej"
oraz jej zdolność do powstrzymywania nadejścia
kataklizmów na społeczności które już osiągnęły
poziomy "intelektów agonalnych" w swoim praktykowaniu
filozofii pasożytnictwa
(a stąd które już powinny być ukarane kataklizmami):
Jeśli czytelnik służył w polskim wojsku, wówczas
zapewne wie, że "sierżant" zawsze ma do
wyboru aż dwa sposoby jak nauczyć pluton
swoich żołnierzy poprawnego wykonywania
jakichś działań (np. poprawnego "prezentowania
broni"). Mianowicie, może albo (1) nakazać wystąpić
z szeregu żołnierzowi który czyni to właściwie
i pokazać innym "jak to czynić powinni", albo też
może (2) nakazać wystąpić z szeregu najgorszemu
żołnierzowi (kiedyś popularnie zwanemu "ofermą
kompanijną") i nakazać mu aby pokazał reszcie
żołnierzy "jak tego nie wolno im czynić". Dokładnie
tak samo Bóg postępuje z ludźmi. Mianowicie,
Bóg uczy ludzi zarówno poprzez eksponowanie
"dobrych przykładów" postępowania, jak i poprzez
uwypuklanie "złych przykładów" postępowania.
Ponieważ jednak w ostatnich czasach na Ziemi
niemal całkowicie zaniknęły "dobre przykłady",
prawie jedyne jakie Bóg ciągle może ludziom pokazać
to owe "złe przykłady". Niemniej z punktu widzenia
głównego celu Boga, jakim jest "powiększanie wiedzy",
owe "złe przykłady" są równie edukujące ludzkość
jak byłyby "dobre przykłady" - gdyby Bóg miał ich
wystarczającą liczbę. Aby więc umożliwić edukowanie
świata przez "agresywne wobec innych" społeczności
pasożytnicze, które dostarczają swoim postępowaniem
takich właśnie "złych przykładów", Bóg opóźnia ich
wyniszczanie kataklizmami aż do czasu kiedy
ich edukujący wpływ na innych sam zaniknie.
W dzisiejszym świecie istnieje wiele narodów i
społeczności, które od dawna zasługują już na
kataklizm. Ponieważ jednak wyjaśniona powyżej
ich "misja edukacyjna" jeszcze się NIE zakończyła,
ciągle upłynie sporo czasu zanim jakiś kataklizm
faktycznie je dotnie. Wskaźnikiem zaś dla wszystkich
kiedy ich czas zacznie już nadchodzić, jest tzw.
"intensywność strumienia informacji nauczającej".
Ponieważ czytelnik może NIE rozumieć co
dokładnie pojęcie to oznacza, wyjaśnię je
szerzej. I tak, w poprzednim przykładzie "ofermy
kompanijnej" z polskiego wojska, "oferma" ta
wcale NIE spełnia funkcji "nauczyciela" dla innych
przez cały czas. Mianowicie, uczy ona innych tylko
kiedy kilka szczególnych warunków zostaje spełnione,
np. kiedy w jakiś sposób uwaga innych zostaje na
nią zwrócona - np. poprzez jej wywołanie przed szereg
żołnierzy, kiedy postępuje ona w sposób nieznany
przez innych - np. "wywinie" coś co wszystkich
zaszokuje, itd., itp. W takich zaś momentach pomiędzy
tą "ofermą kompanijną" a resztą żołnierzy następuje to
co w informatyce nazywa się "przepływem informacji".
Wkrótce potem jednak ów "przepływ informacji"
zanika - znaczy każdy już wie co owa "oferma
kompanijna" potrafi wywinąć i przestaje zwracać
na nią uwagę. Innymi słowy, w odmiennych
czasach taki informatyczny "przepływ informacji"
może następować z różną "intensywnością" -
podobnie jak przez ten sam przewód w różnych
czasach "prąd elektryczny" też może przepływać
z różnymi "natężeniami". Doskonałymi przykładami
zmian w "intensywności przepływu informacji" są
dzisiejsze "widea" wystawione w internecie do wglądu
w "YouTube". Mianowicie, zaraz po tym jak ktoś
wystawi tam nowe ciekawe wideo, wielu "surferów" rzuca
się aby je oglądnąć - w liniach internetowych ma więc
wówczas miejsce duża "intensywność przepływu informacji".
Jednak z upływem czasu niemal wszyscy zainteresowani
poznaja już owo wideo, co powoduje że "intensywność
przepływu informacji" od niego do innych ludzi niemal
całkowicie wtedy zanika.
Dokładnie tak samo działa "intensywność strumienia
informacji nauczającej" generowanej przez co bardziej
aktywne i agresywne pasożytnicze intelekty. Kiedy
owa intensywność jest duża, świat czegoś się jednak
uczy na przykładzie owych intelektów. (Wszakże
nawet "najgorsza lekcja" też jest lekcją która edukuje.)
Dlatego nawet jeśli zasługują one na kataklizm, Bóg
wstrzymuje się z jego zaserwowaniem. Z upływem jednak
czasu, owa "intensywność strumienia informacji nauczającej"
stopniowo dla nich zanika. Kiedy więc intensywność
ta osiąga poziom wystarczająco niski aby przestać
mieć wpływ edukacyjny na resztę ludzi i swiata, Bóg
uderza dane pasożytnicze intelekty kataklizmami na
które od dawna one sobie zasłużyły.
Dzisiejszy świat jest pełen "intelektów grupowych"
które od dawna zasługują na "kataklizm anihilujący" -
jednak narazie ciągle generują one zbyt znaczącą
"intensywność strumienia informacji nauczającej"
aby Bóg już obecnie je zniszczył jakimś kataklizmem.
Wysoce edukujące i otwierające oczy jest
uświadomienie sobie kto do nich należy. Ciekawe
więc czy czytelnik potrafi sobie wydedukować
które powszechnie znane kraje, narody, oraz
globalne instytucje, należą do tej właśnie kategorii
pasożytniczych intelektów już od dawna zasługujących
na zniszczenie, jednak nadal chronionych przez ową
nauczającą informację którą one obficie generują?
#K2.
Po czym poznamy że miejscowość w której mieszkamy już
zasłużyła na kataklizm, tyle że albo owych "10 sprawiedliwych"
albo też duża "intensywność strumienia informacji nauczającej"
narazie powstrzymuje nadejście zniszczenia:
W dzisiejszych wysoce niemoralnych czasach,
w których karalna przez Boga
filozofia pasożytnictwa
upowszechniła się praktycznie po całym świecie,
wielu z nas żyje w krajach, miastach, czy
miejscowościach, albo pracuje w instytucjach,
które od dawna zasłużyły już sobie na niszczycielski
kataklizm, jednak z najróżniejszych powodów narazie
Bóg wstrzymuje się z jego zaserwowaniem. Wszakże
prędzej czy później owo wstrzymywanie kataklizmu
się zakończy i nasz "intelekt grupowy" oberwie tym
na co sobie zasłużył. Ponieważ zaś my sami jesteśmy
"pod-intelektami" owego "intelektu grupowego", a stąd jesteśmy
współ-odpowiedzialni za jego stan moralny, kiedy on oberwie,
nam również się dostanie (pamiętajmy bowiem przysłowie,
że "gdzie drwa rąbią tam wióry lecą") - tak jak wyjaśnia
to dokładniej punkt #E2 strony o nazwie .
totalizm_pl.htm.
Dlatego jeśli jest się już w takiej sytuacji, dobrze jest zdawać
sobie z tego sprawę. Wszakże można wówczas do nadchodzącego
kataklizmu odpowiednio się przygotować oraz można
też podjąć najróżniejsze kroki zaradcze. W tym punkcie
opiszę więc najróżniejsze wskaźniki, które charakteryzują
te kraje, miasta i miejscowości, które już mają kataklizm
wiszący nad ich głową, tyle że z jakiegoś powodu jest
on opóźniany.
(1)
Niedawne doświadczenie kataklizmu "ostrzegającego".
Najważniejszym wskaźnikiem, że nad naszymi głowami
"wisi" już jakiś złowieszczy kataklizm, jest jeśli nasz
"intelekt grupowy" już został uderzony "kataklizmem
ostrzegającym", lub nawet ich kilkoma. Takie bowiem
"kataklizmy ostrzegające" łatwo odnotować. Wyglądają
one wszakże bardzo poważnie, niszczą sporo mienia,
tyle tylko że typowo ciągle jeszcze NIE odbierają życia
ludziom. Po nich jednak przychodzi już "kataklizm przynaglający"
który, niestety, uśmierca już wielu ludzi - tak jak wyjaśniają
to punkty #G1 i #P6 niniejszej strony. Dlatego po nadejściu
"kataklizmu ostrzegającego" NIE warto już czekać aż
nadejdzie po nim "kataklizm przynaglający", a raczej
trzeba natychmiast i energicznie zacząć podejmować
kroki zaradcze i obronne opisywane na niniejszej stronie.
(2)
Obecność "wskaźników nadchodzącego kataklizmu".
Bardzo istotnym wskaźnikiem za kataklizm wisi już nad
naszymi głowami jest również obecność w naszym
"intelekcie grupowym" wszelkich owych cech opisanych
w punkcie #H4 tej strony.
(3)
Kataklizmy prześladujące naszych sąsiadów.
Źródłem licznych wskaźników, że kataklizm już
wisi nad głowami naszego "intelektu grupowego"
(czy miejscowości), jest ogromna "zaraźliwość"
filozofii pasożytnictwa.
Zaraźliwość ta powoduje, że jeśli nasz intelekt
grupowy ześlizgnął się już do głębi pasożytnictwa
karalnej przez Boga, wówczas w podobnej sytuacji
znajdują się też inne intelekty grupowe, które sąsiadują
z naszym, a także wszystkie pod-intelekty które są
składowymi naszego intelektu grupowego. Ponieważ
zaś niektórzy z owych "sąsiadów" naszego intelektu
grupowego czy miejscowości, a także niektóre z
jego "pod-intelektów", NIE spełniają wymogów, które
dla nas powstrzymują nadejście kataklizmu, owe
sąsiadujące z nami
intelekty grupowe (czy miejscowości), oraz niektóre
z naszych własnych "pod-intelektów składowych"
będą już trapione kataklizmami i nieszczęściami -
tak jak przykładowo dla miasteczka Petone (w którym
ja mieszkam) opisują to punkty #I3 i #I3.1 strony
petone_pl.htm,
a także opisuje i podkreśla to punkt #R2 niniejszej
strony. Dlatego następnym oczywistym sygnałem
rozpoznawczym, że nasz intelekt grupowy już zasługuje
na kataklizm, tyle że z jakichś powodów nadejście tego
kataklizmu narazie jest opóźniane przez Boga, jest że
niektóre składowe pod-intelekty naszego intelektu
grupowego, a także całe podobne intelekty z sąsiedztwa,
są już powtarzalnie trapione najróżniejszymi nieszczęściami
i kataklizmami. Jeśli więc np. sąsiadujące z nami
miasto jest trapione powodziami, trzęsieniami ziemi,
huraganami, tornadami, itp., albo niektóre budynki
z naszego miasta są nagle rujnowane, zapadają
się pod ziemię, palą je pożary, trapią powodzie,
itp., wówczas jest to oznaką że i nad naszymi
głowami już wisi niszczycielski kataklizm. Będzie
więc już tylko sprawą czasu kiedy on uderzy.
(4)
Pasożytnicze zachowania ludzkie.
Kolejna grupa wskaźników wynika z zachowań ludzi.
W intelekcie grupowym opanowanym przez pasożytnictwo,
ludzie zachowują się odmiennie niż w totaliztycznym
intelekcie. Znaczy, niemal wszyscy demonstrują tam
cechy ludzi praktykujących zaawansowaną formę
pasożytnictwa. (Cechy te są podsumowane na stronie
parasitism_pl.htm,
zaś dokładniej opisane w tomie 13
monografii [1/5].)
Przykładowo: ludzie dużo i pięknie mówią, jednak
niemal nic NIE czynią (zgodnie z przysłowiami
"puste garnki czynią dużo hałasu" albo "jałowa
krowa najwięcej ryczy"); dla podjęcia nawet
niewielkiego działania latami muszą obradować
całe rządowe komisje, a działanie to i tak NIE
zostaje zrealizowane; to co się mówi jest odwrotnością
tego co się czyni; forma dominuje tam nad treścią;
ludzie stają się tam ogromnie chytrzy na pieniądze;
ceny raptownie tam wzrastają zaś faktyczna wartość
miejscowego pieniądza raptownie spada; niemal nikt ani nic
nie dotrzymuje terminów, godzin, zobowiązań; każdy
staje się niesłychanie drażliwy i z byle powodu jest
gotów się obrazić; itd., itp.
(5)
Odnotowalność powodów dla których Bóg wstrzymuje
kataklizm. Jeszcze jedna grupa wskaźników wynika
z samego powodu dla którego Bóg wstrzymuje nadejście
kataklizmu. Wszakże jeśli istnieje taki powód, wówczas
Bóg dyskretnie go ujawnia tym osobom które poszukują
prawdy. Przykładowo, jeśli powodem tym jest
obecność owych "10 sprawiedliwych" w naszym
mieście czy intelekcie grupowym, tak jak to ma
miejsce w wielu dużych miastach Polski, a także
w okolicach nowozelandzkiego
miasteczka Petone
w którym ja mieszkam, wówczas
tych "sprawiedliwych" faktycznie daje się rozpoznać
w tłumie i policzyć że rzeczywiście jest ich tam 10-ciu,
lub nawet więcej. Jeśli zaś powodem jest np. duża
"intensywność strumienia informacji nauczającej"
wówczas nasze miasto lub miejscowość jest słynna
w swoich okolicach, a czasami i na świecie, z tego
co czyni - tak jak np. obecnie na każdym możliwym
polu słynne jest USA czy Anglia.
Jeśli na podstawie dostępnych nam wskaźników
odkryjemy że nasz "intelekt grupowy" (tj. np.
miejscowość w której mieszkamy, czy instytucja
w której pracujemy), ma już kataklizm wiszący ponad
swoją głową, wówczas warto zacząć się do niego
przygotowywać. Opisowi jak to czynić, poświęcona
jest cała niniejsza strona - dlatego dobrze jest zacząć
od jej dokładnego przeczytania. Gdybym zaś miał tu
przypomnieć jakie działania są najważniejsze w owych
przygotowaniach, to podkreśliłbym że należą do nich
(1) podjęcie samemu praktykowania
filozofii totalizmu
oraz (2) podjęcie nakłaniania innych aby zaczęli oficjalnie
wdrażać w edukacji publicznej oraz w codziennym życiu
ustaleń "nauk totaliztycznych", szczególnie zaś ustaleń
Konceptu Dipolarnej Grawitacji.
Część #L:
Zwracanie uwagi na "ostrzeżenia" jakich Bóg udziela:
#L1.
Rodzaje "ostrzeżeń" od Boga:
Zanim kataklizmem Bóg zniszczy jakąś
społeczność, zawsze najpierw ją "ostrzega".
Ostrzeżenia te zawsze też przyjmują aż cały
szereg najróżniejszych postaci. Przykładowo,
jedna z ich form jest "słowna" - znaczy
wytypowana do zniszczenia społeczność
jest przez kogoś "ostrzegana" w jakiś zrozumiały
dla każdego sposób. Inna z form przyjmuje
formę ostrzeżeń przekazywanych za
pośrednictwem zwierząt. Przykładowo,
wiadomo że szczury zawsze wcześniej
opuszczają okręt jaki ma zatonąć, kopalnię
jaka ma ulec katastrofie, a nawet miasto
przeznaczone na zniszczenie. Podobnie
z miast wytypowanych na zniszczenie ulatują
gołębie. W Japonii hodowana jest specjalna
odmiana rybek "sumków" które ostrzegają
przed nadejściem trzęsienia ziemi. Przed
trzęsieniem ziemi ostrzegają też żaby i
ropuchy - tak jak to opisuje punkt #D7
na stronie o nazwie
day26_pl.htm.
Warto więc wsłuchać się w otaczającą
nas naturę.
Wybrani ludzie są też ostrzegani duchowo. Dla
przykłądu, mogą mieć sen ostrzegający, wizję
tego co nadchodzi, nabywają szczególnej fobii,
itp.
Rodzajem ostrzeżenia jest też nasilanie się w danym
obszarze coraz bardziej nieprzyjemnych zjawisk
"naturalnych". Zanim bowiem - tak jak opisuje to
6 i 7 z punktu #H4 tej strony, dany obszar jest uderzony
niszczycielskim kataklizmem, najpierw pojawiają
się tam mniej niszczycielskie naturalne zjawiska,
takie jak susze, pożary, wichury, tornada, powodzie,
itp. Nieco więcej informacji na temat "nieprzyjaznego"
zachowania się "natury" w obszarach zajmowanych
przez niemoralnie postępujące społeczności podają
punkty #I4 i #I5 na stronie o nazwie
day26_pl.htm.
Jednym z najbardziej intrygujących "ostrzeżeń"
od Boga z jakim dotychczas się zetknąłem, było
"wysłanie" do Nowej Zelandii (przez rząd Chin)
"modelu" starożytnego instrumentu do zdalnego
wykrywania dopiero przygotowujących się trzęsień
ziemi i do wczesnego ostrzegania przed ich
nadejściem - bardzo krótko opisanego poniżej
w punkcie #M2, zaś dokładnie objaśnionego na
odrębnej stronie internetowej o nazwie
seismograph_pl.htm.
Ten instrument był znany w starożytnych Chinach
pod nazwą "houfeng didongy yi" - co po przetłumaczeniu
z języka Chińskiego oznacza "instrument
dla śledzenia przepływu fluidu i poruszeń ziemi".
Owo urządzenie ostrzegające miało podobno być
przekazane do muzeum w Christchurch. Jednak
w ostatniej chwili ktoś zadecydował, że powinno
ono być wyeksponowane w Wellington w muzeum
narodowym zwanym "Te Pana". Podobnie więc
jak wszystko co dzieje się na Ziemi, jego przybycie
do Nowej Zelandii też okazało się wcale NIE być
tylko "przypadkiem".
Część #M:
Rozwijanie wiedzy i urządzeń ostrzegających przed trzęsieniami ziemi i innymi kataklizmami:
#M1.
Bóg "nagradza" tych co rozwijają moralnie poprawną wiedzę:
Celem dla którego Bóg stworzył ludzi jest
"przysparzanie wiedzy" - tak jak wyjaśnia
to punkt #D1 niniejszej strony. Dlatego te
"intelekty grupowe" które faktycznie "przysparzają"
poprawną wiedzę, są przez Boga nagradzani.
Warto więc aby społeczności i kraje inwestowały
w rozwój urzadzeń i idei jakie uprzednio
NIE były jeszcze znane na Ziemi - tj. jakie
opisuje m.in. punkt #G4 na stronie
eco_cars_pl.htm.
Z całą bowiem pewnością taka inwestycja
w nową wiedzę będzie przez Boga nagrodzona.
Jedno z urządzeń w jakie Bóg od dawna
sugeruje aby spełeczności i kraje zainwestowały
jest "houfeng didongy yi" (tj. "instrument dla
śledzenia przepływu fluidu i poruszeń ziemi")
opisywany w następnym punkcie.
#M2.
Przykład telepatycznego
"sejsmografu Zhang Henga"
(oryginalnie zwanego "houfeng didongy yi")
który z dużym wyprzedzeniem czasowym ostrzega przed nadejściem trzęsienia ziemi:
Aktywność sejsmiczna naszej planety ostatnio
silnie wzrasta. Każdego roku umiera lub traci
swoje najbardziej cenne mienie tysiące ludzi,
tylko ponieważ trzęsienie ziemi przyłapuje ich
w jakimś niebezpiecznym miejscu lub podczas
bezbronnego snu. Nasza dzisiejsza "ateistyczna
nauka ortodoksyjna" jest bezsilna w stosunku
do trzęsień ziemi, ponieważ NIE chce oficjalnie
uznać istnienia telepatii, jednocześnie zaś ciągle
NIE jest znana żadna inna zasady na jakiej
trzęsienia ziemi mogłyby być wykryte zanim
w nas uderzą. Nasze obecne instrumenty do
wykrywania trzęsień ziemi, czyli wynalezione
już ponad wiek temu tzw. "sejsmografy",
działają jedynie na przestarzałej i bardzo
niezgrabnej zasadzie "inercji". Dlatego, aby
wskazać zaistnienie danego trzęsienia ziemi,
sejsmografy te faktycznie muszą zostać przez
nie "potrząśnięte". Jedynie kiedy są one potrząśnięte
przez to trzęsienie, ich inercyjny czujnik przemieszcza
się w stosunku do chasse, w ten sposób wskazując
że trzesienie ziemi faktycznie miało miejsce.
Jednak dla ludzi jest wówczas już zbyt późno
na ucieczkę. Aby więc ratować życie, wykrywacze
trzęsień ziemi muszą być zdolne do podnoszenia
alarmu na długo przed czasem zanim dane trzęsienie
uderzy. Tylko wówczas ludzie będą w stanie uciec
z zagrożonego obszaru, oraz uratować swoje
najbardziej cenne mienie. Poniżej na niniejszej
stronie pokazane jest (i zgrudnie opisane) takie
właśnie telepatyczne urządzenie do wczesnego
i zdalnego wykrywania trzęsień ziemi jakie
dopiero się gotują. Urządzenie to ostrzega
o nadchodzącym katakliźmie wystarczająco
długo przed jego nadejściem, aby dać
wymagany czas na ucieczkę. Szczegółowy
opis tego telepatycznego wykrywacza trzęsień
ziemi zaprezentowany jest w punktach od
#D1 do #H4 odrębnej strony internetowej o nazwie
seismograph_pl.htm.
Fot. #M1 (K6 z [1/5]): Zdalny wykrywacz nadchodzących
trzesień ziemi. To niezwykłe urządzenie jest w stanie podnieść
alarm zanim trzęsienie ziemi nas
dopadnie, tj. wystarczająco wcześnie aby nam umożliwić efektywną
ucieczkę z zagrożonej strefy. Opisy z niniejszej strony wyjaśnią
zasadę działania i budowę tego instrumentu. Obecnie jest on znany
pod mylącą nazwą "Zhang Heng seismograph", chociaż wcale NIE
pracuje on na inercyjnej zasadzie działania dzisiejszych sejsmografów.
W mojej osobistej opinii, jego prawdziwe działanie ciągle najlepiej
jest opisane przez jego oryginalną nazwę starożytnych Chińczyków
brzmiącą houfeng didongy yi - co
znaczy "instrument dla śledzenia przepływu fluidu i poruszeń ziemi".
Replika "houfeng didongy yi" pokazana powyżej
"zrządzeniem Boga" została dana Nowej Zelandii
aby stworzyć ludności owego kraju "fair" szansę
na efektywne bronienie się przed serią trzęsień
ziemi jakimi Bóg miał zamiar kraj ten "ukarać" -
tak jak wyjaśnia to punkt #I1 powyżej na tej stronie
a także wyjaśnia pozycja (3) w punkcie #E2 na stronie o nazwie
wroclaw.htm.
Przez długi czas replika ta była nawet wystawiona
w Nowej Zelandii w muzeum zwanym
Te Papa
z Wellington. Pomiędzy latami 2003 a 2010, ja
miałem przyjemność aby ją tam powtarzalnie sam
oglądać, oraz aby pokazywać ją moim zagranicznym
wizytującym. Jest to bowiem dokładnie ta sama
replika którą ja studiowałem aby wypracować jej
hydrauliczną zasadę działania oraz aby wykryć
dlaczego jest ona zdolna do zdalnego wykrywania
trzęsień ziemi które ciągle są dopiero w stadium
swego przygotowywania się do uderzenia. Opisy
zaprezentowane na niniejszej stronie powstały też
właśnie z powodu owego dziwnego zdarzenia
"zorganizowanego przez Boga", mianowicie że
powyższe urządzenie niespodziewanie samo pojawiło
się jedynie kilka kilometrów od mojego mieszkania,
podczas gdy ja uganiałem się za nim po całym świecie
i byłem nawet gotowy polecieć do Chin aby je zobaczyć
i przeanalizować jego konstrukcję.
Niestety, z przykrością informuję tu zainteresowanych
czytelników, że powyższa replika "houfeng didongy
yi" została już usunięta z aktywnej wystawy w Te Papa
i starannie ukryta w obszernych piwnicach tego muzeum.
Raptowne jej usunięcie miało miejsce około czasów
kiedy nowozelandzkie miasto Christchurch zostało
zniszczone silnym trzęsieniem ziemi opisanym w punkcie
#P5 niniejszej strony. Szkoda, że faktycznego powodu
raptownego usunięcia tego urządzenia z wystawy nie
daje mi się ustalić. Intryguje mnie bowiem, czy tym
faktycznym powodem nie było czasem "nadprzyrodzone"
zachowanie się tego urządzenia już na kilka dni
poprzedzających tamto trzęsienie ziemi w Christchurch -
które zakłócało spokój wizytujących (i strzeżących)
to muzeum, przykładowo telepatyczne wpadanie
owego "houfeng didongy yi" w wibracje, jego buczenie,
głośne dzwonienie miedzianych kul upuszczanych z
pysków smoków, itp.
Ciekawe co przyszłe pokolenia będą myślały
o dzisiejszych Nowozeladczykach którym tak
desperacko jest potrzebne urządzenie do zdalnego
wykrywania gotujących się trzęsień ziemi - takie
właśnie jak ów opisywany tutaj "houfeng didongy
yi". Wszakże zamiast zbudować sobie te proste
(a więc i tanie) urządzenie, dzisiejsi
Nowozelandczycy wolą raczej wydawać biliony
na naprawianie następstw trzęsień ziemi. Zamiast
testować opisywane tutaj "hydrauliczne wyjaśnienie
dla jego zasady działania", wolą raczej gwarantować
bezrobocie dla twórcy tego wyjaśnienia, zaś
model samego urządzenia chować po piwnicach
swojego narodowego muzeum.
Powyższy "houfeng didongy yi" wcale nie jest
jedynym wysoce kontrowersyjnym eksponatem
usuniętym z aktywnej wystawy w muzeum "Te Papa".
Innym równie kontrowersyjnym eksponatem, o którego
posiadaniu przez to muzem też jestem świadomy,
jest tzw. "Colenso's Bell" - czyli dzwon pokładowy
pradawnego statku zapewne z Jawy, który zawiera
na sobie napisy w prastastaro-indyjskim alfabecie
"Sanskrit". Dzwon ten podobno znaleziony został
pod korzeniami wywróconego drzewa. (Aby zaś
drzewo samo się wywróciło, musi ono być bardzo
stare - np. nowozelandzkie drzewa "totara" same
się wywracają dopiero po ponad tysiącu lat.)
To zaś może sugerować, że dzwon ten przybył
do Nowej Zelandii na długo przed tym zanim przybyli
tam Maorysi - szczególnie że podobne do zawartych
na nim znaków jakoby widziane też były w prastarych
rysunkach w jakiejś jaskini, a także na płytce z
wreku dziwnego statku znalezionego na plaży
zwanej "Ruapuke Beach" a położonej pomiędzy
Raglan i Kawhia. Stąd istnienie tego dzwonu może
być wizualnym zaprzeczeniem oficjalnych twierdzeń,
że Maorysi jakoby byli pierwszymi odkrywcami
i zasiedleńcami (a stąd i właścicielami) Nowej Zelandii.
Dzwon ten jest opisany i zilustrowany we wielu książkach
o ciekawostkach Nowej Zelandii, np. na stronach
88-91 książki [1#M1] pióra Nicola McCloy,
"New Zealand mysteries" (Whitcoulls, 2005, ISBN
1-877327-36-0), czy na stronach 20-23 książki
[2#M1] pióra Robyn Jenkin, "New Zealand
mysteries", A.H. & A.W. Reed, Wellington 1970,
ISBN 0-589-00494-8. Opisy tego dzwonu daje
się również znaleźć np. w wyszukiwarce
google.co.nz,
gdzie można też zobaczyć jego ilustracje po wspisaniu
słów kluczowych
Tamil Bell Colenso's.
Ponieważ tornada i huragany wyzwalają podobne
zjawiska jak trzęsienia ziemi, powyższe urządzenie
jest również w stanie zdalnie wykrywać tornada
i huragany. Po więcej informacji na temat użycia
tego urządzenia dla zdalnego wykrywania huraganów
i tornad, patrz odrębna strona internetowa o nazwie
hurricane_pl.htm.
* * *
Zauważ że można zobaczyć powiększenie
każdej fotografii z niniejszej strony internetowej. W tym celu
wystarczy zwyczajnie kliknąć na tą fotografię. Ponadto
większość tzw. browser'ów które obecnie są w użyciu, włączając
w to populany "Internet Explorer", pozwala na
załadowanie każdej ilustracji
do swojego własnego komputera, gdzie można jej się do woli
przyglądać, gdzie daje się ją zredukować lub powiększyć,
a także gdzie ją można wydrukować za pomocą posiadanego
przez siebie software graficznego.
Część #N:
Interpertacja trzęsień ziemi i innych kataklizmów:
#N1.
Czy owo lawinowe nasilanie się trzęsień ziemi, powodzi i innych
naturalnych katastrof oznacza iż właśnie zbliża się "koniec świata"?
Motto:
"Świat fizyczny istnieje dla bardzo istotnych powodów, stąd aby się skończył również musiałyby zaistnieć bardzo istotne powody."
Jak długo sięgam pamięcią, co kilka lat jacyś
następni "fałszywi prorocy zagłady" spragnieni
fortuny, sławy, lub wpływu na innych ludzi,
obwieszczają, że właśnie nadchodzi "koniec
świata" i wyznaczają nawet termin kiedy cały
świat ma ulec ostatecznej zagładzie. Wszakże
jeśli mają oni business jaki wytwarza dobra
obiecujące ludziom przetrwanie "końca świata",
np. jaki wytwarza podziemne bunkry, czy jeśli
sprzedają oni swoje zasiewające panikę książki,
albo jeśli są oni kapłanami jakiejś ubogiej religii
czy kultu, którzy potrzebują uległych im wyznawców,
wówczas nic tak NIE ożywia ich interesów, jak
postraszenie końcem świata. Potem zaś, gdy
termin ów mija i nic się NIE staje, mogą oni
przecież wyznaczyć następny termin i udawać,
że wiedzą o czym mówią, a nawet podpierać
swe twierdzenia jakimiś następnym "autorytatywnym
źródłem czy danymi".
W latach 2009 i 2010 na całym świecie hałaśliwie
zaczęła zakłócać życie ludzi coraz bardziej
histeryczna kampania owych "fałszywych
proroków", strasząca że w 2012 roku świat
miał jakoby się skończyć. Tamte prognozy
sprytnie ubiegł jednak jeszcze w 2011 roku
jakiś amerykański radiowy "kaznodzieja",
który podobno zdołał "zarobić krocie" dzięki
przekonaniu wielu naiwnych, że powinni
zainwestować swoje oszczędności w "ostrzeganie"
bliźnich iż "koniec świata" ma jakoby nastąpić
w dniu 21 maja 2011 roku - po więcej szczegółów
patrz artykuły z tamtych czasów, np. "Apocalypse
business booms for Family Radio" (tj. "Rozkwit
byznesu Apokalipsy w Rodzinnym Radiu"), ze strony B3 gazety
The Dominion Post
(wydanie z piątku (Friday), May 20, 2010), albo
też patrz artykuł "When doomsday forecasts go wrong"
(tj. "Kiedy przewidywania sądu ostatecznego się
nie sprawdzają") ze strony A6 nowozelandzkiej gazety
Weekend Herald,
(wydanie z soboty (Saturday), May 21, 2011). (W tym
ostatnim artykule przypomnianych jest m.in. aż 5 innych
podobnych przypadków ogłaszania przez kogoś kolejnej
daty końca świata - które, oczywiście, wszystkie się
NIE sprawdziły.)
W niniejszym punkcie uzasadnię na empirycznym
materiale dowodowym, dlaczego osoby praktykujące
jakąkolwiek formę
filozofii totalizmu
NIE powinni zupełnie zwracać uwagi na takie straszenie,
a brać je za to czym ono faktycznie jest, tj. za czyjąś
próbę zarobienia pieniędzy, zwrócenia na siebie
uwagi, wywarcia negatywnego wpływu na innych,
stania się sławnym, przysporzenia dotacji uległych
wyznawców swemu kultowi czy religii, itp. Punkt
ten przygotowałem wiele już lat temu, bo jeszcze
w sierpniu 2010 roku, na bazie dostępnych mi już wówczas
materiałów dowodowych jakie potwierdzają, że z
całą pewnością "koniec świata" NIE nastąpi wcześniej
niż w 2656 roku - aczkolwiek już w latach 2030-tych
będzie zapewne miało miejsce na Ziemi masowe
wymieranie ludzi, jakie moim zdaniem spowoduje śmierć
co najmniej 99.9% żyjących wówczas ludzi - po szczegóły
tego wymierania patrz poświęcona jego opisowi moja strona
2030.htm.
(W punkcie #J1 owej strony "2030.htm" zestawiłem
też w punktach esencję całego znanego mi w 2017 roku
materiału dowodowego jaki sugeruje, że "koniec świata"
NIE nastąpi wcześniej niż w 2656 roku.)
Po kolejnym fiasku takich "przewidywań" dla
roku 2000, kiedy to zgodnie z prognozami
wielu fatalistów świat miał się skończyć m.in.
z powodu komputerowego wirusa "Y2K", kolejni
z takich "fałszywych proroków" powyznaczali
następne terminy "końca świata", jednym z których,
według ich opinii, miał być grudzień 2012 roku.
Tamtym razem jakoby termin miał być wiarygodny,
bowiem opierał się jakoby na starożytnym tzw.
"kalendarzu Majów" - tj. kalendarzu ciągle pamiętającym
epokę kamienia łupanego, chociaż znanym
z historii jako niezdolnym do ujawnienia swoim
mocodawcom, Majom, że właśnie nadchodził
ich własny koniec. Szczerze mówiąc, to gdyby
zgodnie z logiką tamtych "przepowiadaczy 2012 roku"
ktoś zaglądnał do punktu #B5 na mojej stronie o nazwie
pigs_pl.htm,
wówczas mógłby zacząć ogłaszać że "koniec świata" nastąpi
w dniu 21 stycznia 2080 roku, ponieważ "chiński kalendarz"
z tamtej strony kończył się wówczas na owym roku.
(Oczywiście, w rzeczywistości tamten mój kalendarz
kończy się tylko ponieważ gdzieś musiałem go zakończyć,
a cierpliwości mi zabrakło właśnie na owej dacie aby
poza nią nadal wyszukiwać i spisywać dalsze daty
owego "chińskiego kalendarza księżycowego" -
jednak faktycznie to gdyby ktoś zechciał, wówczas
ów kalendarz mógłby przedłużać niemal w nieskończoność).
Ponieważ na niniejszej stronie wyjaśniam najważniejsze
aspekty problemu naturalnych katastrof, zaś niniejszy
punkt napisałem i opublikowałem sporo czasu przed grudniem
2012 roku, za swój obowiązek uważałem wówczas aby
również rozwiać tutaj obawy czytelników co do tamtego
roku 2012, plus oczywiście co do wszelkich innych już
jakoby bardzo bliskich dat "końca świata", z jakimi
z całą pewnością różni "fałszywi prorocy" bez
przerwy będą wyskakiwali. Chociaż więc już
dawno minął grudzień 2012 roku (i nic się
wówczas NIE stało), poniżej przytoczę bez zmiany
to co napisałem przed czasem zanim on nadszedł.
Wszakże moje opisy dla tamtego już przeszłego
czasu, są równie ważne dla wszystkich następnych
fałszywych proroctw z jakimi kolejni "prorocy" bez
przerwy będą wychodzili. Oto więc co napisałem
w tym punkcie przed grudniem 2012 roku:
Gwarantuję tu każdemu, że świat się NIE skończy
ani w grudniu 2012 roku, ani o żadnej innej dacie
którą wskażą jakieś indywidua żądne sławy lub
pieniędzy. Niemniej spowodowane przez
niemoralnych ludzi nasilanie się katastrof naturalnych
w połączeniu z uporem ludzi w dalszym wyniszczaniu
naszej planety, może spowodować spore wyludnienie
Ziemi jakie będzie miało miejsce już w niedalekiej
przyszłości, bo zapewne już w latach 2030-tych.
Wyludnienie to może nawet doprowadzić do już
niedługiego wypełnienia się owej starej polskiej
przepowiedni opisanej w punktach #H1 do #H4 totaliztycznej strony
przepowiednie.htm,
że nasza planeta aż tak się wyludni, iż "człowiek
będzie całował ziemię jeśli zobaczy na niej ślady
innego człowieka". Wszakże
Bóg
używa katastrof tylko dla korygowania moralności
ludzi. Niedoskonali ludzie są zaś Bogu ogromnie
potrzebni. Stanowią oni bowiem narzędzie i pomoc
eksperymentalną jakie Bóg nieustannie używa w
celu powiększania swojej wiedzy - tak jak to opisałem
m.in. w punktach #B2 i #B1.1 z totaliztycznej strony
antichrist_pl.htm,
czy w punkcie #F1 totaliztycznej strony
rok.htm.
Ja wcale NIE jestem jedyną osobą, która od dawna
stara się upewnić innych ludzi, że ani w grudniu
2012 roku, ani o żadnej innej dacie jaką zapewne
niestrudznie będą wymyślali i wyznaczali owi "prorocy
całkowitej zagłady ludzkości", wcale NIE będzie
"końca świata". Podobne upewnienia, tyle że
uzasadniane zupełnie innymi przesłankami
niż te które wynikają z moich badań, co jakiś
czas ukazują się w publikatorach.
Przykładowo, jedno z nich opublikowane było
w pisanej formie w artykule "World not ending,
says guru" (tj. "Świat się nie kończy, potwierdza
guru"), ze strony 6 malezyjskiej gazety
The Sun
(free copy), wydanie z wtorku (Tuesday), August
17, 2010. Artykuł ten powtarza wypowiedź "guru
z Indii", tj. niejakiego Sri Sri Ravi Shankar, 54,
założyciela i właściciela "Art of Living Foundation" -
tj. fundacji która opłacana jest przez Narody
Zjednoczone (United Nation) aby działała w
zniszczonych wojną obszarach, takich jak
Kosovo, Irak, czy Afganistan. Zapewne
w ramach tego zadania (oraz aby jednak
NIE ryzykować przy tym wybrania się np.
do Afganistanu czy do Iraku), w pokojowej
Malezji fundacja ta realizowała serię programów
jakie przekonywały pokojowo żyjących Malezyjczyków
aby wyzbyli się uprzedzeń na temat rasy, religii,
wykształcenia, przynależności społecznej, itp.,
oraz nauczały Malezyjczyków jak mają się
rehabilitować, motywować, modlić i żyć w
pokoju. Na temat końca świata, ów guru
przekazał 8000 tłumowi ze stadionu w Penang,
Malezja, że w 2012 roku świat jedynie dozna
transformacji na bardziej duchowy i oparty na
większej miłości bliźniego. Artykuł nie wyjaśnił
jednak, ani co będzie napędzało ową transformację,
ani jak zdaniem owego guru transformacja ta się
dokona.
Dostępny jest również najróżniejszy empiryczny
materiał dowodowy, który także dowodzi, że ani
grudzień 2012 roku, ani żaden inny termin leżący
w zasięgu życia dzisiejszych ludzi, wcale NIE
może być "końcem świata". Jednym z najbardziej
ilustracyjnych przykładów takiego materiału
dowodowego są "wglądy do przyszłości". Wszakże
niektórzy ludzie (np. rozważ Nostradamusa) byli
w przeszłości, oraz ciągle są obecnie, zabierani
do przyszłości, gdzie jest im demonstrowane, że
świat ciągle będzie wówczas istniał. Przykładowo,
w punkcie #J3 strony
wszewilki_jutra.htm
opisana jest dokładniej moja podróż do przyszłości.
Podróż ta wybiegała znacznie poza rok 2012 i
poza zasięg mojego zycia, bowiem widziałem
w niej stare drzewa mające co najmniej 50 czy
nawet 100 lat, jakie rosły w mojej rodzinnej wsi
Stawczyk
w miejscach gdzie obecnie wcale NIE ma drzew.
Obecnie więc szacuję, że najprawdopodobniej
byłem w Stawczyku przyszłości w 2222 roku (a
może nawet okresu tuż przed 2656 rokiem) -
po szczegóły patrz punkt #C4 ze strony
stawczyk.htm.
Owo oszacowanie oznacza, że prawdopodobnie
był mi dany wgląd do przyszłości która odległa
była wówczas o ponad 212 lat. Ciągle jednak
widziałem tam ludzi zadowolonych z życia i
zajętych swoimi sprawami, tak jak czynią to obecnie.
Fakt więc, że niektórzy ludzie zabierani są do
przyszłości i widzą tam, że świat ciągle będzie
wówczas istaniał i nawet "miał się zupełnie dobrze",
dowodzi dosyć jednoznacznie, że uprzednie
straszenie ludzi rokiem 2012, zaś obecne straszenie
iż właśnie jesteśmy na progu "ostatnich czasów",
jest tylko kolejnym z długiej listy przykładów
"straszenia końcem świata", które to straszenie
jest ulubionym zajęciem tych, jakich
Biblia
opisuje mianem "fałszywych proroków".
Jednym z najpewniejszych sposobów oszacowania
stopnia zbliżenia się ludzkości do "końca świata",
jest oszacowanie jak daleko zrealizowany już został
tzw. "omniplan" opracowany przez Boga
dla naszego świata fizycznego. Podobnie bowiem
jak życie każdego z ludzi jest rządzone rodzajem
"programu życia i losu", jakiego ponowne uruchamianie
pozwala nam np. na urzeczywistnianie tzw.
"uwięzionej nieśmiertelności"
opisywanej w punkcie #H1 strony o nazwie
immortality_pl.htm,
również życie całego świata fizycznego jest
rządzone specjalnym "programem sterującym", który przez
Koncept Dipolarnej Grawitacji
nazywany jest
"przestrzenią czasową"
albo
"omniplanem".
Treść tego boskiego "programu sterującego"
została częściowo ujawniona ludziom różnymi
źródłami, np. rozważ te wersety
Biblii
które wyjaśniają, że ludzie pokonają śmierć dopiero
przy samym końcu czasów. Jak też dokumentują
to niektóre fakty z życia, przykładowo działanie
tzw. "przekleństwa wynalazców" opisywanego
m.in. w punkcie #G1 strony
eco_cars_pl.htm -
które NIE pozwala aby przedwczesne wynalazki
popsuły precyzję urzeczywistniania tego "omniplanu",
Bóg
stopniowo wprowadza w życie ten swój "boski plan"
z iście żelazną konsekwencją. Jeśli więc ludzie chcą
się dowiedzieć kiedy w przybliżeniu nastąpi ów "koniec świata",
wówczas powinni sprawdzić na jakim poziomie realizacji
owego boskiego "omniplanu" ludzkość właśnie się znajduje.
Doskonałym zaś wskaźnikiem poziomu zrealizowania
tego boskiego "omniplanu" są tzw.
"Tablice Cykliczności"
mojego wynalazku, opisywane na całym szeregu
totaliztycznych opracowań - m.in. w podrozdziałach
B1 i LA1 z tomów odpowiednio 2 i 10 mojej gratisowej
monografii [1/5],
czy na totaliztycznych stronach internetowych o nazwach
propulsion_pl.htm,
magnocraft_pl.htm,
tapanui_pl.htm i
pajak_jan.htm.
Zgodnie z informacją dostarczaną nam ową "Tablicą
Cykliczności", do chwili obecnej Bóg pozwolił ludziom
urzeczywistnić jedynie niecałe 30% wynalazków (i
to jedynie tych najbardziej prymitywnych i prostych)
jakie ludzkość ma urzeczywistnić przed nadejściem
"końca świata". Gdyby więc załozyć liniowy przyrost
ludzkich wynalazków, wówczas to by oznaczało, że
świat fizyczny istnieje dopiero przez NIE dłużej niż
jakieś 30% czasu swego istnienia zaplanowanego przez
Boga
i wpisanego do boskiego "omniplanu". Natomiast nawet
przy kumulacyjnym (wykładniczym) przyroście nowych
wynalazków, na przekór iż obecnej formie ludzkości
pozostałoby wówczas do przeżycia znacznie mniej
niż 70% całkowitego czasu jej trwania, niemniej ciągle
byłyby to (nadal czekające do przeżycia) całe setki,
jeśli nie tysiące, lat, wymaganych dla skompletowania
wszystkich wynalazków jakie Bóg zaprojektował, że
ludzkość ma zrealizować i doświadczyć podczas
obecnej fazy jej szkolenia na "żołnierzy Boga".
Przykładowo, po tym jak ja odejdę z tego świata i NIE
będę już w stanie wspomagać swymi poradami budowniczych
magnocraftów i
wehikułów czasu,
podjęcie budowy tych wehikułów przez płatne zespoły
"ateistycznych naukowców ortodoksyjnych" o
wysoce ograniczonych horyzontach myślowych,
zgodnie z tym co wyjaśniłem w punkcie #J3 strony
magnocraft_pl.htm
może im zająć nawet 50 razy dłuższy czas, niż zajęłoby
to mi samemu, czyli może nawet potrwać dłużej niż
pół tysiąca lat. A zgodnie z informacją z Biblii, koniec
świata NIE nastąpi przecież przed pokonaniem
śmierci przez ludzkość - czyli przed zbudowaniem moich
wehikułów czasu.
Na dodatek do Biblii, fakt ten potwierdza bowiem wiedza
na temat działania wehikułów czasu jaka już została
poznana przez nową "naukę totaliztyczną". Zgodnie
z ową wiedzą, Jezusowe "latające miasto" (tj. Nowe
Jeruzalem), opisywane m.in. w punkcie #J3 strony o nazwie
malbork.htm,
czy w punkcie #B1.1 strony o nazwie
antichrist_pl.htm,
jest właśnie "wehikułem czasu". Zanim więc Bóg pozwoli
wybranym "sprawiedliwym" zamieszkać w owym mieście
nieśmiertelności i szczęścia, najpierw będzie chciał aby
chociaż kilku z nich doświadczyło w swoim uprzednim
życiu fizycznym szeregu owych niezwykłych zjawisk
opisywanych w punktach #H1 do #H7 strony o nazwie
immortality_pl.htm
(tj. aby osoby owe poznały osobiście co to takiego "uwięziona
nieśmiertelność", "wieczna szczęśliwość", "wieczyste
potępienie", itp.). Wszakże owe zjawiska ludzie mogą
poznać tylko jeśli uprzednio zbudują "wehikuły czasu". Z tego
powodu, faktycznie leży w żywotnym interesie Boga, aby
zanim nadejdzie "koniec świata", ludzie najpierw zbudowali
moje "wehikuły czasu", poczym dokładnie poznali wiedzę
i zjawiska związane z działaniem i użytkowaniem owych
wehikułów czasu.
Najbardziej pewnego określenia kiedy koniec
świata faktycznie może nastąpić, należy szukać w
Biblii
(a być może także w świętych księgach innych
religii). Wszakże autorem (inspiratorem) Biblii
(oraz innych świętych ksiąg) jest sam Bóg - On zaś wie
dokładnie kiedy zaplanował koniec dla obecnej formy
ludzkości. Ponadto, ze sposobu na jaki Biblia została
napisana jest nam już wiadomym, że zawiera ona
dobrze ukryte informacje na temat każdego kluczowego
posunięcia Boga. Zakończenie obecnego świata jest
zaś jednym z najbardziej kluczowych takich posunięć.
Niestety, Bóg tak sformułował Biblię, że wszelkie
kluczowe informacje są w niej doskonale zaszyfrowane
i typowo NIE daje się ich odcyfrować bez włożenia
w to ogromnego nakładu pracy i dociekań. Według
też mojego rozeznania, wszystkie dotychczasowe
dociekania ludzi na temat "gdzie" i "jak" Bóg zaszyfrował
w Biblii datę nadejścia końca świata, są obarczone
najróżniejszymi błędnymi założeniami i wypaczonymi
interpretacjami - a stąd zdecydowanie fałszywe.
Jak też narazie, mi samemu udało się znaleźć w
Biblii tylko jedno zgrubne uspokojenie co do końca
świata, dające się odcyfrować bez podejmowania
budzących wątpliwości założeń i interpretacji, które
to uspokojenie opisałem już uprzednio w punkcie
#C4 strony o nazwie
immortality_pl.htm.
Uspokojenie to zawierają wersety 12:11-12 z "Księgi
Daniela". Stwierdzają one - cytuję z polskojęzycznej
Biblii tysiąclecia [1#I1]: "A
od czasu gdy zostanie zniesiona codzienna ofiara,
zapanuje ohyda ziejąca pustką, [upłynie] tysiąc
dwieście dziewięćdziesiąt dni. Szcześliwy ten,
który wytrwa i doczeka tysiąca trzystu trzydziestu
pięciu dni." Aby zrozumieć
co wersety te stwierdzają, trzeba m.in. znać
szyfr jaki Bóg używa w Biblii dla określania roku
nadejścia końca świata, który to szyfr ujawniony
został w wersecie 4:5 "Księgi Ezechiela", cytuję:
"Podaję ci lata trwania ich winy w liczbie dni".
Trzeba też wiedzieć, że "codzienna ofiara"
została zniesiona z chwilą ukrzyżowania
Jezusa. Aczkolwiek dokładny rok ukrzyżowania
Jezusa nadal NIE został ustalony ponad wszelką
wątpliwość, w celu zinterpretowania dyskutowanych
tu wersetów, ze wszystkich lat podawanych przez
"ekspertów" najkorzystniej wybrać rok 31 AD. W
owym bowiem roku historycznie odnotowano trzęsienie
ziemi - o jakiego pojawieniu się podczas krzyżowania
Jezusa pisze Biblia, a ponadto gdyby kiedyś udało
się ustalić ponad wszelką wątpliwość, że ukrzyżowanie
to miało jednak miejsce później, np. w roku 33 AD,
wówczas ludzkość by tylko na tym skorzystała,
uzyskując np. dodatkowe dwa lata istnienia przed
zakończeniem tego świata. Jeśli więc powyższe
reguły zastosować do w/w wersetów 12:11-12, czyli
jeśli do roku 31 AD dodać 1290 lat, poczym dodać
jeszcze 1335 lat, wówczas wersety te mozna rozumieć,
że z ich pomocą Bóg nas uspokaja, iż koniec
obecnego świata z całą pewnością NIE nastąpi
wcześniej niż w 2656 roku. Sposób
jednak na jaki wersety te zostały sformułowane
sugeruje, że koniec ten może nawet nastąpić
znacznie później niż w 2656 roku.
Do wyznaczonego w ten sposób
2656 roku odnosi
się aż kilka zasad jakie w zastosowaniu do
"końca świata" wyjaśniłem w punkcie #C4 swej strony o nazwie
immortality_pl.htm.
Przykładowo, odnosi się zasada, iż im
bliższą datę końca świata ktoś wskazuje, tym większe
jest prawdopodobieństwo, że motywuje go w tym
osiąganie jakichś korzyści; natomiast im dalsza data
jest wskazywana, tym większa pewność iż osoba ją
wskazująca sama wierzy w poprawność tej daty i
ujawnia ją innym na zasadzie moralnego obowiązku
i przysługi. To zapewne z powodu działania
tej zasady, ja nigdzie NIE spotkałem aby ktoś (poza
mną samym) wskazywał rok 2656 jako możliwy rok
końca świata - na przekór, że dane na jego temat
są łatwe do odszyfrowania z Biblii i na przekór, że
dosyć klarownie dane te wskazują, iż odnoszą się
właśnie do końca świata. Wszakże 2656 rok leży
poza zakresem życia dzisiejszych ludzi. Wskazując
go nikt więc NIE jest w stanie ani zaindukować paniki
która zwiększyłaby liczebność zwolenników jego kultu
czy religii, ani zwiększyć swej fortuny poprzez masową
sprzedaż swej książki czy swych podziemnych schronów.
Inna zasada też odnosząca się do 2656 roku, stwierdza
iż kiedy koniec świata faktycznie
się już zbliży, ludzie NIE będą świadomi jego bliskości.
Ta zasada też będzie spełniona dzieki faktowi, że w końcowych
latach Biblia zapowiada aż taki rządowy terror i prześladowania
wiedzy o Bogu oraz moralnie postępujących ludzi,
że posiadanie Biblii zapewne będzie wówczas
zabronione, zaś upowszechnianie informacji o
treści Biblii będzie surowo karane. (Odnotuj z
artykułu [1#C4(9)] wskazywanego w punkcie #C4 strony
immortality_pl.htm,
że już w dzisiejszych czasach istnieją kraje w których
posiadanie Biblii jest zabronione i oficjalnie karane.)
Moje naukowe ustalenia i opracowania w owych więc
czasach będą zapewne traktowane tak samo, jak herezja
była traktowana w czasach inkwizycji. Jeszcze inna
zasada stwierdza, że dla uniknięcia
błędnych interpretacji bibilijnych słów i wyrażeń, każdą
co bardziej istotną informację Bóg powtarza w Biblii
w co najmniej dwóch lub trzech miejscach i z użyciem
co najmniej dwóch lub trzech odmiennych sformułowań
(który to istotny fakt wyjaśniłem szerzej w punkcie #C5 strony
biblia.htm.)
Jeśli więc rok 2656 faktycznie ma być rokiem końca
świata, wówczas dodatkowo jest on jakoś zaszyfrowany
w jeszcze co najmniej jednym lub dwóch dalszych miejscach
Biblii. Niestety, narazie jestem zbyt zajęty innymi badaniami
aby wyszukać te miejsca i postarać się je zinterpretować
na bazie stwierdzeń nowej "nauki totaliztycznej". NIE
wykluczam jednak, że to uczynię w przyszłości - jeśli
tylko zdołam znaleźć wymaganą ilość wolnego czasu.
Trzeba bowiem mieć tu na uwadze, że drugie i dalsze
powtórzenia co bardziej istotnych dat są w Biblii
szyfrowane coraz dogłębniej - jako przykład rozważ
bibilijny opis 1260-letniej długości politycznej władzy
kościoła rzymsko-katolickiego (tj. od 538 AD do 1798
AD), zakodowany w wersecie 7:25 "Księgi Daniela"
słowami "czas i czasy i pół czasu", oraz powtórzony
w wersecie 12:14 z "Apokalipsy Św. Jana" i dodatkowo
wyrażony innymi słowami w wersecie 13:5 owej
"Apokalipsy Św. Jana". Słowa z wersetu 7:25
"czas i czasy i pół czasu" są użyte w znaczeniu
360 dni plus 2x360 dni plus 180 dni, kiedy każdy
dzień reprezentuje w nich jeden rok - zgodnie
z w/w wersetem 4:5 "Księgi Ezechiela". Z kolei
ów werset 13:5 wyraża tą samą długość politycznej
władzy kościoła liczbą 42 miesiące - co przeliczając
w sposób podobny jak uprzedni werset 7:25, też
daje tą samą wartość 42 razy 30 dni/lat = 1260 lat.
Warto tutaj też podkreślić, że do "końca świata"
odnosi się też owa osobista obietnica Boga
wyrażona w wersecie 18:32 z "Księgi Rodzaju" w
Biblii,
a dotycząca znaczenia tzw. "10 sprawiedliwych"
(już opisywanych powyżej na tej stronie w punkcie
#I1). Mianowicie, owa obietnica wyraża osobiste
zapewnienie Boga, że NIE zniszczy On danej
społeczności i obszaru, jeśli zamieszkowało w nich
będzie co najmniej 10 osób spełniających boską
definicję tzw. "sprawiedliwych". Ponieważ zaś
ze swojej definicji "koniec świata" spowodowałby
iż zarówno cała Ziemia, jak i wszystkie społeczności
zamieszkujące Ziemię, zostałyby zniszczone przez
Boga, owa obietnica z punktu #I1 tej strony z definicji
rozciąga swoją ważność również i na "koniec świata".
Wyrażając to innymi słowami, ludzkość ma również
osobistą obietnicę Boga, że "koniec świata" NIE nastąpi
przez aż tak długo, przez jak długo w obrębie tzw.
"strefy zniszczenia" ciągle będzie zamieszkiwało
co najmniej 10 ludzi spełniających podaną w Biblii
boską definicję "sprawiedliwych". To właśnie
aby spełnić ową obietnicę, Bóg wyjaśnia w Biblii
że w czasach tuż przed końcem świata, na Ziemi
zapanuje kompletna niemoralność i bezbożność -
innymi słowy, że na całym ówczesnym świecie
NIE będzie dawało się wówczas już znaleźć owych
"10 sprawiedliwych" wymaganych dla uchronienia
Ziemi przed tym zesłanym przez Boga "ostatecznym
kataklizmem". Oczywiście, wiele osób NIE wierzących
w Boga będzie wyrażało najróżniejsze zastrzeżenia
co do wiarygodności osobistych obietnic Boga zawartych
w Biblii. Typowym powodem takich zastrzerzeń
jest, że uprzednio praktycznie nikt na świecie nie
badał naukowo i obiektywnie czy Bóg faktycznie
dotrzymuje swoich obietnic, a także że dotychczasowy
poziom wiedzy ludzkiej na temat Boga i boskich wymagań
moralnych był ciągle zbyt niski aby ludzie dokładnie
wiedzieli jakich zachowań moralnych Bóg spodziewa
się po ludziach. (Przykładowo, w odniesieniu do
opisywanej tutaj obietnicy na temat "10 sprawiedliwych",
faktycznie to do niedawna nikt NIE mógł dokonywać
sprawdzeń jak Bóg dotrzymuje tejże obietnicy,
bowiem uprzednio NIE była jeszcze sformułowana
filozofia totalizmu.
Stąd ludzie uprzednio NIE potrafili jeszcze zdefiniować
poprawnie pojęcia
moralność
podanego w punkcie #B5 strony o nazwie
morals_pl.htm -
a wiec także NIE byli w stanie zdefiniować kto
właściwie wypełnia boską definicję "sprawiedliwego"
opisanego tutaj w punkcie #I1.) Dlatego ja
prawdopodobnie byłem pierwszym naukowcem,
który używając wysoce obiektywnej "nauki
totaliztycznej" (opisywanej m.in. w punkcie #A2.6 strony o nazwie
totalizm_pl.htm
oraz w punktach #C1 do #C4 strony o nazwie
telekinetyka.htm)
dokonał takiego naukowego sprawdzenia poziomu
wypełniania przez Boga obietnic które Bóg zawarł
w Biblii. Okazało się wówczas, że obietnice te są
spełniane "co do litery". Przykłady ich wypełniania
opisałem m.in. w punktach #I3 do #I5 totaliztycznej strony o nazwie
petone_pl.htm,
w punkcie #I3 totaliztycznej strony o nazwie
day26_pl.htm,
oraz pod koniec punktu #G2 strony o nazwie
healing_pl.htm.
Jak też każdy czytelnik może o tym się przekonać
na bazie tamtych moich badań i sprawdzeń,
faktycznie Bóg z iście "żelazną konsekwencją"
dotrzymuje każdej swojej obietnicy - np. o
nieniszczeniu obszaru w którym zamieszkuje
co najmniej "10 sprawiedliwych", czy o uzdrowieniu
każdego kto wykaże silną wiarę we własne uzdrowienie.
Podsumowując rozważania z tego punktu, oraz
esencję ustaleń zawartych na innych totaliztycznych
stronach, na bazie raczej rozległego materiału
dowodowego daje się dosyć jednoznacznie
wykazać, że "końca obecnego świata fizycznego"
NIE było ani w 2012 roku, ani też NIE będzie go
w następnych setkach, a może i tysiącach, lat,
jakie będą poprzedzały zbudowanie przez ludzi
wehikułu czasu.
Dopiero po zbudowaniu "wehikułów czasu", oraz
po uzyskaniu (dzięki tym wehikułom czasu)
powszechnego dostępu do owej opisanej powyżej
tzw. "uwięzionej nieśmiertelności", będzie mógł mieć
miejsce "koniec świata" - jeśli ówczesne władze
NIE będą pedantycznie przestrzegały wymagania,
że dostęp do "uwięzionej nieśmiertelności" jest
zarezerwowany wyłącznie do osób przeżywających
zapracowaną nirwanę.
Ja od wielu już lat badam tego typu sprawy, stąd
mam podstawy logiczne i empiryczne aby z całym
swym autorytetem gwarantować, że straszenie
"końcem świata" w roku 2012, czy w dowolnym
innym terminie leżącym w zakresie życia dzisiejszych
ludzi, było i jest jedynie kolejnym upowszechnianiem
paniki przez tzw. "fałszywych proroków".
Skoro już tu mowa o "prorokach", wówczas
warto odnotować, że zgodnie z totalizmem wszystko
co istotnego Bóg dokonuje, zawsze celowo czyni
to o takim czasie i dacie, aby NIKT z ludzi NIE
był w stanie przewidzieć kiedy dokładnie to nastąpi.
W ten bowiem sposób Bóg unika niepotrzebnego ustanawiania
"proroków" - co podkreślam w aż kilku miejscach
niniejszej strony, np. patrz przy początku punktu #H3
czy pod koniec punktu #P5. Gdyby bowiem ktoś z ludzi
był w stanie przewidzieć kiedy dokładnie Bóg coś uczyni,
wówczas inni ludzi by niepotrzebnie okrzyknęli takiego
przewidującego za kolejnego "proroka". Tymczasem aby
ktoś mógł faktycznie zostać prawdziwym "prorokiem",
musi sobą wypełniać znacznie więcej wymagań (szczególnie
moralnych) niż być jedynie w stanie przewidzieć kiedy
coś nastąpi. Dlatego ów fakt, że dokładne daty
kiedy Bóg uczyni coś bardzo istotnego, NIE są do
poznania przez nikogo z grona ludzi, Bóg z naciskiem
podkreśla m.in. w Biblii. Przykładowo, w odniesieniu
do "końca świata", w wersecie 13:32 z bibilijnej
"Ewangelii w/g św. Marka", Bóg stwierdza - cytuję:
"Lecz o dniu owym lub
godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani
Syn, tylko Ojciec." Aby też samemu wypełnić
zalecany w Biblii nakaz Boga, że każda istotna
sprawa musi być potwierdzana przez co najmniej
dwóch lub trzech niezależnych "świadków" (po szczegóły
tego nakazu patrz punkt #C5 na stronie o nazwie
biblia.htm),
powyższą informację Bóg też dodatkowo powtarza,
tyle że innymi słowami, w wersecie 24:36 bibilijnej
"Ewangelii w/g św. Mateusza", oraz w wersecie
1:7 bibilijnych "Dziejów Apostolskich". Proszę tu
odnotować, że w/g ustaleń filozofii totalizmu, powyższa
informacja (o celowym uniemożliwianiu przez Boga
formowania "proroków" poprzez łatwe pozwolenie
komuś na przewidzenie dat co istotniejszych kataklizmów)
utrzymuje swoją ważność również dla wszelkich
innych najbardziej istotnych kataklizmów i posunieć
Boga - to dlatego jest ogromnie trudno przewidzieć
"kiedy" i "gdzie" uderzy np. zwykłe trzęsienie ziemi,
tsunami, powódź, torando, huragan, pożar, itp.
Innymi słowy, z powodu opisanej tutaj zasady Boga
aby NIE zamieniać w "proroków" ludzi którzy na to
NIE zasługują swoją moralnością i pobożnością,
jeśli kiedykolwiek usłyszymy o jakiejś kolejnej
szeroko rozgłaszanej i bliskiej już dacie nadejścia
"końca świata" (lub jakiegoś konkretnego kataklizmu),
wówczas możemy być absolutnie pewni, że
"koniec świata" (ani ów kataklizm) z całą pewnością
NIE nadejdzie o owej dacie.
Jednak zaprzeczając tu definitywnie możliwości
"końca świata", chciałbym jednocześnie wyraźnie
podkreślić, że ostatnio niemoralność ludzka stacza
się coraz bliżej poziomu "intelektu agonalnego" z
filozofii pasożytnictwa -
którego Bóg najwyraźniej NIE ma zamiaru dalej
tolerować. Dlatego, zgodnie z tym co wyjaśniłem
na stronach niniejszej i innych jej pokrewnych, np.
petone_pl.htm,
day26_pl.htm czy
tornado_pl.htm,
z coraz większą pewnością należy się spodziewać,
że w najbliższych latach owo nasilanie się naturalnych
katastrof, albo stopniowo, albo też raptownie, usunie
z Ziemi większość niemoralnych osobników
i niemoralnych społeczności - zgodnie z zasadą
"wymierania najniemoralniejszych"
opisywaną w punkcie #G1 strony o nazwie
will_pl.htm.
Dla tych zaś niemoralnych ludzi którzy z powodu praktykowania
filozofii pasożytnictwa
już wkrótce będą musieli umrzeć, faktycznie ich
niewielkie "światki" niedługo się skończą. Niemniej
osoby które praktykują jakąś formę
filozofii totalizmu
nie mają powodu aby się obawiać. Empiryka bowiem
wykazuje, że kiedy nadejdzie zagłada, oni na najróżniejsze
sposoby będą ratowani. Ponieważ zaś praktykujący
totalizm ocaleją, bez względu na to ilu ich się ostanie,
ciągle świat fizyczny i ludzkość będą nadal istniały i
nadal będą konstunuowały wypełnianie funkcji jakie
Bóg na nich nałożył.
Powyższe omówienie tematu "końca świata" z
punktu widzenia nowej "totaliztycznej nauki",
oryginalnie zostało przygotowane do punktu
#B8 totaliztycznej strony o nazwie
seismograph_pl.htm.
W podobny sposób jak poprzedni punkt #N1
wykazuje na łatwo sprawdzalnym przez
każdego materiale dowodowym, że na
"koniec świata" owi zasiewający panikę
"fałszywi prorocy" będą musieli jeszcze
poczekać przez raczej długi okres czasu
rzędu wielu, wielu setek a może nawet tysięcy
lat, również podobnie sprawdzalny materiał
dowodowy wykazuje, że na Ziemi nigdy NIE
będzie "światowej wojny nuklernej".
(Tj. że nigdy NIE będzie wojny która swoim
promieniowaniem i opadami radioaktywnymi
wyniszczyłaby całą ludzkość, oraz której
żaden człowiek by NIE przeżył a w jej wyniku
Ziemia by całkiem opustoszała - chociaż zapewne
będzie co najmnie jedna, a może nawet kilka
wojen, w których wybiorczo użyta będzie broń
jądrowa jaka może nawet zniszczyć całe
pojedyńcze kraje lub narody.) Ponieważ
jednak omówieniu tematyki wojen poświęcona
jest cała odrębna totaliztyczna strona, ów
materiał dowodowy że "światowej wojny
nuklearnej" nigdy NIE będzie, omówiony
został szerzej w punktach #J4 i #J5 mojej
odmiennej strony o nazwie
bitwa_o_milicz.htm.
Tam też odsyłam czytelników aby się zapoznali
z owym materiałem dowodowym.
Powinienem tu też dodać, że aczkolwiek NIE
będzie nuklearnej 3-ciej wojny światowej, w
lutym 2009 roku (tj. kiedy dodałem tu niniejszy
paragraf) nasza cywilizacja była odległa już co
najwyżej o kilkadziesiąt lat od zagłady i wyludnienia,
która zapewne uśmierci 99.9% ludzkości - czyli
liczbę nawet jeszcze większą niż uczyniłaby taka
wojna, oraz która dotknie praktycznie każdą osobę
zamieszkałą na Ziemi. Z moich badań wynika, że
owa zagłada i wyludnienie najprawdopodobniej
nadejdzie w latach 2030-tych (to dlatego opisałem
ją szczegółowo na swej stronie nazwanej właśnie
2030.htm).
Początkowo owa zagłada i wyludnienie opisana była
dokładniej w punktach #H1 do #H3 (szczególnie zaś
w punkcie #H1.1) mojej odrębnej strony o nazwie
przepowiednie.htm,
zaś od października 2015 roku poszerzenie
jej opisów dodatkowo opublikowane zostało
w punktach #T1 do #T8 odmiennej strony o nazwie
solar_pl.htm.
Zagłada ta i wyludnienia spowodowana zostanie
głównie głodem, zdziczeniem, zanikiem prawa
i ładu publicznego, oraz rozbojami i rabunkami,
jakie nastąpią w chwili gdy nasza cywilizacja
utraci dotychczasowy balans w swej produkcji
żywności (czyli zdarzeniami podobnymi do tych
które na średniowiecznym Dolnym Śląsku
towarzyszyły okolicznościom powstania eksponatów dzisiejszej
"kaplicy czaszek" w Czermnej k. Kudowy Zdroju, Polska,
tj. okolicznościom opisywanym w punkcie #C2 strony
petone_pl.htm).
Nadejście tej wyludniającej Ziemię zagłady jest
przepowiadane od wieków przez przepowiednie
niemal wszystkich ludów świata. Przykładowo w
Polsce jest ona zapowiadana przez starą przepowiednię
o "całowaniu ziemi kiedy człowiek zobaczy ślady
innego człowieka". Z kolei np. u amerykańskich
Indian Hopi jej zapowiedzią jest przepowiednia o tzw. "Trzecim Wielkim Wstrząsie".
Na jej temat wypowiada się też Biblia opisując ją jako
karę śmierci,
którą Bóg zaserwuje "niszczycielom ziemi" (jakich
od czasu drugiej wojny światowej aż do dzisiaj namnożyło
się zbyt wielu na naszej planecie), po to aby na terenach
opróżnionych z owych "niszczycieli ziemi" móc osadzić
nowych bogobojnych ludzi. Z owych opisów w Biblii
daje się więc wypracować najoptymalniejszy sposób
na jaki bogobojne osoby mogą (i powinni) się bronić
przed przypadkowym padnięciem też ofiarami tego
wymierania - sposób ten opisałem w punktach #S3
do #S3.1 z w/w strony
2030.htm.
Część #O:
Wchodzimy w czasy kiedy powinniśmy naukowo badać
i poznawać Boga, zamiast jedynie co najwyżej oddawać mu cześć:
#O1.
Zawsze można przestać "wierzyć w Boga", jednak nigdy się NIE przestaje "wiedzieć o Bogu":
(Przygotowywanie treści tego, i następnego, punku będzie kontynuowane - prosz tu wrócić ponownie za jakiś czas.)
#O2.
W "świecie stworzonym i rządzonym przez Boga"
Bóg faktycznie rządzi, zaś wydane przez Niego
"prawa" są "nienegocjowalne" dla ludzi i muszą być pedantycznie przestrzegane:
Część #P:
Przegląd prawdopodobnych powodów i historii trzęsień
ziemi jakie dotknęły miasto Christchurch w Nowej Zelandii:
#P1.
Dlaczego dla zilustrowania rozważań opisywanych na tej
stronie użyty został przykład miasta Christchurch z Nowej Zelandii:
Motto:
"Jeśli kogoś kochasz i szanujesz, stwarzaj mu szansę udoskonaleń i dalszego rozwoju poprzez udostępnianie mu prawdy."
W punkcie #B2 odrębnej strony internetowej o nazwie
antichrist_pl.htm
wyjaśniłem szczegółowo, że aby ludzie mogli efektywniej
"przysparzać wiedzę", Bóg zmuszony był ich stworzyć
jako maksymalnie "niedoskonałe istoty". Jednym zaś z
efektów owej ludzkiej niedoskonałości jest, że zawsze
dopatrują i doszukują się oni u bliźnich "tego czego tam
NIE ma". Zdając więc sobie sprawę, że ktoś może zacząć
także dopatrywać się i doszukiwać "tego czego tam NIE
ma" w powodach dla których dla zilustrowania rozważań
niniejszej strony użyłem w niej przykładu miasta Christchurch
z kraju w którym mieszkam, uprzedzam te niepotrzebne
deliberacje i wyjaśniam tu dlaczego faktycznie jako
przykład wskazuję owo miasto, zamiast np. jakichś miast
leżących w dalekich i niezwiązanych ze mną krajach.
Ponieważ powodów tych jest aż kilka, opisze je w punktach.
Oto one:
1.
Dostępność informacji. Aby naukowo powyciągać
i udokumentować wnioski, do których niemal nikt na
całym świecie NIE doszedł wcześniej (tj. wnioski
opisane m.in. na tej stronie), konieczne jest przeanalizowanie
ogromnej ilości informacji. Tak zaś się składa, że miasto
Christchurch jest położone w kraju w którym mieszkam.
Na jego temat bez przerwy pojawiają się więc wyczerpujące
informacje w gazetach które czytam i w telewizji
którą oglądam. Mogę więc na bieżąco śledzić informacje
które bez przerwy z miasta tego napływają. Gdybym zaś
jako przykład do rozważań wybrał jakieś nieznane mi miasto
z odległego kraju, NIE miałbym dostępu do takiej aktualnej
i nieustannie napływającej informacji.
2.
Nauka (i nakaz) filozofii totalizmu, że "jeśli kogoś się
kocha i szanuje, wówczas należy zapewnić że ten
ktoś ma dostęp do prawdy do której my już dotarliśmy".
(Aczkolwiek owej prawdy NIE wolno mu
"wmuszać", a jedynie należy mu "udostępniać".)
Wszakże "bez
poznania prawdy NIE ma postępu".
Ja zaś NIE tylko jestem twórcą filozofii totalizmu,
ale także jej najgorliwszym wyznawcą i osobą
która na codzień praktykuje totalizm przez najdłuższy
już okres czasu (tj. która jest nosicielem "światowego
rekordu" w długości praktykowania totalizmu).
Dlatego udostępnianie prawdy komuś kochanemu
i szanowanemu uważam za swój codzienny obowiązek.
Wszakże prawda daje mu szansę na dokonanie postępu
i udoskonaleń. (Aczkolwiek wiadomo też, że prawda
przez wielu ludzi jest przyjmowana z niechęcią i dużymi
oporami.) Owa nauka (i nakaz) wynikające z ustaleń filozofii
totalizmu, są uwypuklane aż na całym szeregu totaliztycznych
stron - po ich przykłady patrz punkt #F1 na stronie o nazwie
totalizm_pl.htm
czy punkt #K1 na stronie o nazwie
morals_pl.htm.
3.
Informacje zawarte na tej stronie umożliwiają nawrót
"panowania nad sytuację" do mieszkańców tego miasta.
Dotychczasowa "ateistyczna nauka ortodoksyjna" odbiera
poczucie "panowania nad sytuacją" u ludzi którzy dotykani
są kataklizmami. Wszakże winę i odpowiedzialność
za owe kataklizmy nauka ta "zwala" na nieprzyjazne
człowiekowi "siły natury", a także na błędne działania
mieszkańców odległych krajów i ziem - którzy powodują
"ocieplanie się klimatu", "zapylanie atmosfery", "zanikanie
warstwy ozonowej", "Al Nina", itd., itp. Przy takim zaś ulokowaniu
winy i odpowiedzialności ludzie tracą panowanie
nad sytuacją. Nie mogą wszakże wpłynąć na to co czynią
mieszkańcy odległych krajów, ani zmienić "sił natury".
Tymczasem nowa "nauka totaliztyczna" ujawnia, że
"to wyłącznie nasza własna moralność, filozofia,
nastawienia, działalność, itp., są odpowiedzialne za wszystko
co nas dotyka" (tj. mechanizmy moralne tak
działają, że "to co czynią inni ludzie spowoduje iż to
owych innych ludzi dotkną tegoż konsekwencje"). Stąd
odkrycia i ustalenia nowej "nauki totaliztycznej" przywracają
"panowanie nad sytuacją" u wszystkich ludzi. Ludzie ci
dysponują bowiem mocą i możliwościami aby zmienić
swoją sytuację poprzez zwykłą zmianę moralności i
filozofii jakie praktykują na codzień.
4.
Mieszkańcy Christchurch wymagają pocieszenia,
uspokojenia, itp. - nic zaś nie podnosi lepiej na duchu
niż świadomość że istnieją metody obrony przed kłopotami
jakie kogoś spotykają. Mieszkańcy Christchurch
są rozrywani przez rozliczne sprzeczności. Przykładowo,
zalewa ich rządowa propaganda wmawiająca im, że
w ich mieście wszystko postępuje doskonale - jednocześnie
jednak widzą że wszystko coraz szybciej stacza się w dół.
Naukowcy zalewają ich mądrymi wyrażeniami, jednak
NIE potrafią zdefiniować co czeka ich już choćby w
najbliższej przyszłości. Miasto pustoszeje. Nasilają się
pożary, włamania, rabunki, przestępczość. Itd., itp.
Nic dziwnego że nastroje wśród ludności są coraz "mroczniejsze" -
tak jak to opisuje np. artykuł "Super-hyper aware of the
frailty of the city and of mind" (tj. "super-hyper świadomy
kruchości miasta i umysłu), ze strony B3 gazety
The Dominion Post,
wydanie z poniedziałku (Monday), January 9, 2012.
W tej sytuacji potrzebna jest im wiedza, że faktycznie
to istnieją jednak metody efektywnej obrony przed kataklizmami,
oraz że jeśli ich miasto zechce, wówczas może się
wybronić przed dalszymi trzęsieniami ziemi. Niniejsza
strona zawiera właśnie taką wiedzę.
5.
Miasto Christchurch jest moim najbardziej ulubionym
miastem na świecie. Moje serce jest od dawna w
Christchurch. Stąd przerażenie mnie ogarnia choćby
tylko na myśl, że np. ewentualne unikanie ujawnienia
trudnej do przyjęcia prawdy mogłoby powstrzymać
mieszkańców tego miasta przed podjęciem kroków
które byliby oni w stanie podjąć, a które mogłyby np.
uratować ich miasto od zagłady.
Ja zdaję sobie sprawę, że w dzisiejszym świecie
w którym "modne" są "ateizm" i "niemoralne postępowania" -
tak jak wyjaśnia to np. punkt #G3 na stronie o nazwie
przepowiednie.htm,
prawdy które ja staram się ujawniać są dla niektórych
ludzi trudne do przełknięcia. Jednak taka filozoficzna
niedojrzałość tych kilku ludzi którzy NIE mogą pogodzić
się z prawdą, NIE powinna blokować dostępu do prawdy
tych ludzi, którym prawda może znacząco dopomóc.
#P2.
Zważaj na symbolizm nazw, np. miejsc na Ziemi,
miast (np. "Christchurch" znaczy "miasto które jest
kościołem Chrystusa"), idei, itp., bowiem ich nazwy
definiują moce i rolę jaką Bóg im wyznaczył:
Motto:
"Zważaj na 'słowa', bo do dzisiaj zachowują one swą moc 'stawania się ciałem'."
Do 2010 roku Christchurch był wspaniałym,
widokowym miastem położonym na Wyspie
Południowej Nowej Zelandii. Ja sam byłem
wprost w nim zakochany i zawsze chciałem
w nim zamieszkać. Jego nazwa oznacza
"Kościół Chrystusa".
Z licznych przypadków, na jakie już się natknąłem
w swoich dotychczasowych badaniach, wyłania
się reguła, że "w świecie stworzonym
i rządzonym przez inteligentnego Boga"
słowa które Bóg zainspirował na nazwy
określonych miejsc na Ziemi, miast, idei,
itp., mają moc symboli zdolnych aby "stać
się ciałem", a więc aby definiować zdarzenia,
zjawiska, zachowania, itp., jakie są opisywane
lub wymagane tymi nazwami. Pechowo
jednak, dotychczas NIE spisywałem sobie
przypadków które dokumentują tą niezwykłą
regułę. A szkoda, bowiem przypadków tych
napotkałem już sporo. Dopiero po sformułowaniu
tej stony w dniu 23 grudnia 2011 roku, postanowiłem
że będę spisywał tutaj i prezentował czytelnikom
przykłady takich niezwykłych przypadków na jakie
natknę się w swoich dalszych badaniach, lub jakie
zdołam ponownie odnaleźć. Wszakże wszystkie
te przypadki reprezentują też materiał dowodowy, który
na dodatek do dowodów zaprezentowanych na stronie
god_proof_pl.htm,
również dowodzi klarownie, że "Bóg faktycznie istnieje
i że rządzi On światem fizycznym z iście żelazną
ręką". Oto więc kolejne przypadki (na dodatek
do Christchurch), które dokumentują, że zgodnie
z intencją Boga 'słowa'
oznaczające nazwy miejsc na Ziemi mają moc
aby 'stać się ciałem' (ciekawe że ta niezwykła
reguła zdaje się być tylko małym fragmentem obszerniejszej
zasady wdrażanej systematycznie przez Boga):
1.
Śmierć na "Górze Umarłych". W punkcie #E2 strony o nazwie
evidence_pl.htm -
opisana jest tzw. "Przełęcz Diatłowa" na Uralu.
Przez lokalnych "Mansów" góra przy owej
przełęczy nazywana jest "Cholat Siahl" -
co oznacza "Góra Umarłych". Nie
powinno więc nikogo dziwić, że w 1959 roku
wehikuły UFO tajemniczo zabiły tam 9-ciu
studentów i absolwentów "Politechniki Swierdłowskiej"
(dzisiaj "Politechniki w Jekaterynburgu") którzy
wyruszyli tam na wspinaczkę górską.
2.
Próba rozszarpania przez lwa dziewczynki która
mieszka na ulicy "Mauldeth" - co można tłumaczyć
"śmierć przez rozszarpanie". Na Wellington'skiej
ulicy o nazwie "Mauldeth Tce" - co daje się tłumaczyć
jako "śmierć przez rozszarpanie", z dzielnicy
"Churton Park" w stolicy Nowej Zelandii, mieszka
3-letnia dziewczynka o imieniu "Sofia". W środę
dnia 4 stycznia 2012 roku Sofia wraz ze swoją
matką wybrała się do Wellingtońskiego ZOO aby
popatrzeć na lwy. Tam spoza 33 milimetry grubej
szyby szklanego ogrodzenia przygladała się 7-letniemu
lwu o imieniu Malik. Malik jest spokojnym lwem
i typowo NIE zwraca on najmniejszej uwagi na
przyglądających się mu ludzi. Tym razem jednak
agresywnie rzucił się w kierunki Sofii i z rykiem
próbował ją rozszarpać swymi pazurami. Na szczęście
chroniła ją szyba. Jedyne więc co lew Malik zdołał
uczynić, to z wścieklością powtarzalnie i uporczycie
skrobać swymi pazurami ową szybę - w sposób
na jaki psy skrobią swymi pazurami ziemię kiedy
wykopują doły. Matka Sofii utrwaliła całe zdarzenie
na wideo. Wideo to było potem pokazywane m.in w
wieczornym dzienniku telewizyjnym nadawanym na kanale 3 telewizji nowozelandzkiej
w poniedziałek dnia 9 stycznia 2012 roku, w godzinach
18:00 do 19:00. Zostało ono też wystawione na
"YouTube" pod adresem
youtube.com/watch?v=pEnACXc3QSI.
Najlepszą, bo pełną, wersję tego wideo czytelnicy
mogą sobie oglądnąć m.in. na stronie gazety
"The Dominion Post", pod adresem
stuff.co.nz/national/videos/6231724/Toddler-faces-down-massive-lion.
Ponadto historia próby rozszarpania tej dziewczynki
przez owego lwa była też publikowana w artykule
"Sofia the Lionheart unafraid of king of the jungle"
(tj. "Sofia lwie-serce nie obawia się króla dżungli"),
ze strony A1 gazety
The Dominion Post,
wydanie z wtorku (Tuesday), January 10, 2012.
3.
Rozprucie kadłuba statku "Costa Concordia" w chwili
kiedy w jego głośnikach grana była wiodaca melodia
z filmu "Tytanik". W sobotę, dnia 14 stycznia
2012 roku, o godzinie 21:42, ostra skała przy
brzegu włoskiej wyspy Giglio rozpruła kadłub
pasażerskiego statku wycieczkowego o nazwie
"Costa Concordia". Paradoksalnie, wiele aspektów
tej morskiej tragedii przypominało tragedię słynnego
statku "Tytanik" - np. nieodpowiedzialne zachowanie
się kapitana, panika, brak koordynacji w ratowaniu
pasażerów, niemożność użycia wszystkich szalup
ratowniczych, tajemnicze zjawiska na statku - np.
niewytłumaczony zanik prądu i ciemność które
utrudniały znalezienie dróg ucieczki, pozacinanie
się wielu drzwi które zwiększyły liczbę zatonięć,
itp. Jednak najbardziej moim zdaniem wymowna
była informacja podana w dzienniku telewizyjnym
na kanale 3 telewizji nowozelandzkiej, nadawanym
w czwartek, 19 stycznia 2012 roku, w godzinach
18:00 do 19:00 - mianowicie, że w chwili kiedy
ów statek uderzył w skałę, w jego głośnikach
pokładowych nadawana była właśnie wiodąca melodia
z filmu "Tytanik". Aczkolwiek ja nie zdołałem potem znaleźć
potwierdzenia dla tej informacji w jakimkolwiek pisanym
źródle, sam fakt że podano ją w dzienniku telewizyjnym
sugeruje iż była ona sprawdzonym faktem. To zaś
ponownie potwierdza, że określone słowa, zjawiska,
idee, itp., mają moc "stawania się ciałem".
Zgodnie więc z powyższą regułą, inspirując
tego kto nazywał nowopowstające miasto, aby
miastu jakie zakładał nadać nazwę "Christchurch",
Bóg najwyraźniej się spodziewa, że mieszkańcy
tego miasta będą postępowali i się zachowywali jak
przystało właśnie na mieszkańców "Kościoła Chrystusa".
Kiedy więc mieszkańcy ci zawiodą boskim nadziejom,
wówczas NIE należy się dziwić konsekwencjami
jakie z tego wynikną.
#P3.
"Odrzucenie Drugiego Jezusa" w 1999 roku - czyli "dopraszanie się o kłopoty":
Odrzucenie przybycia "Drugiego Jezusa"
do Christchurch opisane jest w punktach
#G2 do #G3 strony o nazwie
przepowiednie.htm -
stąd nie będę już tutaj powtarzał tych opisów.
Jedyne na co nalezy tu zwrócić uwagę, że
opisane tam zachowania mieszkańców
Christchurch miały "świetokradczą" wymowę.
Jako zaś takie, w "świecie stworzonym
i rządzonym przez Boga" były rodzajem
"dopytywania się o biedę".
#P4.
Ziemia się trzęsie bez przerwy - tyle że w większości przypadków jest to rodzaj "zasłony dymnej"
która ma ukryć przed ludźmi celowość i moralną wybiorczość kataklizmów zsyłanych przez Boga:
W wielu krajach świata ziemia trzęsie się
bez przerwy, chociaż zazwyczaj niezbyt silnie.
Przykładami takich krajów jest Nowa Zelandia
czy Japonia. Aby np. naocznie odnotować
te nieustanne (choć słabe) trzęsienia ziemi
w Nowej Zelandii, wystarczy zaglądnąć na
wskazania sejsmografów pokazywane na
żywo m.in. na stronach internetowych
www.geonet.org.nz/drums.html czy
www.gns.cri.nz/what/earthact/earthquakes/.
Owe nieustanne chociaż słabe trzęsienia ziemi
są Bogu potrzebne dla umożliwienia niektórym
ludziom utrzymania ateistycznych poglądów. Wszakże
skoro ziemia trzęsie się bez przerwy, ateiści
mają podstawy aby sądzić że trzęsienia ziemi
są zjawiskami "naturalnymi" jakie następują w
czysto "przypadkowy" sposób. Natomiast dla
wierzących, Bóg zawsze wpisuje w owe
katastroficzne trzęsienia ziemi kilka dyskretnych
wskazówek, w rodzaju tych opisanych w punkcie
#F3, że faktycznie to On sprawuje nad nimi
pełną kontrolę.
#P5.
"Ostrzegające" trzęsienie ziemi w Christchurch,
Nowa Zelandia, z soboty 4 września 2010 roku:
W sobotę dnia 4 września 2010 roku, o godzinie
4:35 nad ranem lokalnego czasu, silne trzęsienie
ziemi uderzyło w drugie co do wielkości, około
340 tysięczne miasto Nowej Zelandii, noszące
nazwę "Christchurch". (Tłumaczenie nazwy
tego miasta na język polski brzmi "Kościół
Chrystusa".) Epicentrum tego trzęsienia
ziemi położone było na głębokości około 10 km,
jakieś 40 km na zachód od Christchurch,
mniej więcej w połowie odległości pomiędzy
miejscowościami Darfield i Rolleston. Mapa
obszaru dotkniętego tym trzęsieniem ziemi
opublikowana była w artykule o tytule
"Earthquake" (tj. "Trzęsienie ziemi"), jaki
ukazał się na stronie A3 nowozelandzkiej
gazety [1#P5] o nazwie
The Press,
wydanie z poniedziałku, September 6, 2010
(na stronach A6 i A7 ta sama gazeta [1#P5]
publikuje liczne zdjęcia z owego trzęsienia).
Główne wstrząsy samego trzęsienia ziemi trwały
przez około 40 sekund. Pierwsze uderzenie tych
wstrząsów miało początkową moc 7.4 w skali
Richtera, pozostałość zaś głównych wstrząsów
miała moc 7.1.
Owo trzęsienie ziemi z Christchurch było dosyć
szczególne i wyraźnie różniło się od innych
trzęsień ziemi opisanych na tej stronie.
Przykładowo, o takich innych trzęsieniach
ziemi zwykle miałem niewiele informacji - bowiem
ich opisy NIE pojawiały się w publikatorach do
których ja mam dostęp. Tymczasem na temat
tego trzęsienia ziemi w Christchurch miałem
dostęp do olbrzymiej ilości informacji - wszakże
nastąpiło ono w kraju w którym normalnie mieszkam.
Faktycznie to zastrzęsło ono nawet domem
w jakim znajdowało się wówczas moje mieszkanie -
wzbudzając panikę sąsiadki która mieszkała ponad
moim mieszkaniem. Tyle tylko że w chwili kiedy
ono nastąpiło ja przebywałem właśnie na swoich
wakacjach w odległym Kuala Lumpur, Malezja.
Stąd pierwsze jego cechy mogłem ustalić tylko
na podstawie opisów i zdjęć jakie opublikowane
były w malezyjskich gazetach. Jednak w 8 dni po
nim powróciłem już do Nowej Zelandii i mogłem
na bieżąco wyfiltrować najważniejsze informacje
z całego oceanu gazetowych i telewizyjnych
opisów jakie tam się pojawiały na jego temat.
Jedyny problem jaki ograniczał moje badania,
to że żyjąc w Nowej Zelandii bez zatrudnienia
już od 2005 roku, oraz nie otrzymując tam żadnego
zasiłku dla bezrobotnych czy jakiegokolwiek
innego wsparcia finansowego - tak jak to
wyjaśniłem w punktach #A2 i #B1
swojej autobiografii,
nie stać mnie było aby wybrać się osobiście
do Christchurch i dokonać badań oraz
sprawdzeń na miejscu tego trzęsienia ziemi.
Stąd wszystkie zaprezentowane tutaj informacje
uzyskałem zdalnie poprzez analizę artykułów i
zdjęć w gazetach i w wiadomości telewizyjnych.
Szczególne w owym trzęsieniu ziemi z
Christchurch było również, że ja
przewidywałem jego nadejście, tyle tylko że
nie wiedziałem kiedy dokładnie ono nastąpi.
Te swoje przewidywania oględnie opisałem
już na szereg miesięcy wcześniej zanim
ono nastąpiło - czytelnik znajdzie je ostrożnie
wkodowane zarówno w treść poprzednich
punktów z niniejszej strony, jak i w "części #I"
innej pokrewnej strony o nazwie
day26_pl.htm.
Poniżej dokonam przeglądu najważniejszych
cech owego trzęsienia ziemi z Christchurch,
wyfiltrowanych z ogromnej ilości informacji
jakie ukazały się na jego temat. Cechy te
ujawniają intencje, mądrość, dalekowzroczność,
przezorność oraz troskę z jakimi
Bóg
zaserwował ten kataklizm. Owo owe cechy:
1.
Cudowny brak śmiertelnych ofiar. Ani jeden człowiek
NIE zginął w tym trzęsieniu ziemi. Tylko dwóch ludzi
doznało nieco poważniejszych niż inni obrażeń
i zostało zabrane do szpitala. Jednak już niedługo
później zostali oni przywróceni do zdrowia.
Przywódca Nowej Zelandii w swoim przemówieniu
w TV stwierdził, że był to cud iż nikt z ludzi
NIE zginął. Przykładowo zgodnie z artykułem [1#P5.1]
"Quake scare for M'sians" (tj. "Trzęsienie wystraszyło
Malezyjczyków") ze strony N3 malezyjskiej gazety
Sunday Star
(wydanie z niedzieli, 5 września 2010 roku), w 1968
roku podobne trzęsienie ziemi o sile tylko 7.1, jakie
zdarzyło się w niemal bezludnym nowozelandzkim
obszarze zwanym "West Coast", ciągle zdołało
uśmiercić aż 3 ludzi. Z kolei trzęsienie ziemi z Haiti
(również o podobnej sile) odebrało życie licznym
ludziom - patrz jego opisy w punkcie #C3 strony o nazwie
seismograph_pl.htm,
lub patrz artykuł [2#P5.1]
"Haiti's quake similar but deadlier" (tj. "Trzęsienie ziemi
z Haiti podobne jednak bardziej mordercze"), ze strony A2 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie z czwartku (Thursday), September 9, 2010.
Wymowę cudownego charakteru
tego trzęsienia ziemi z Christchurch podkreśla
dodatkowo fakt, że miało ono miejsce w dużym
mieście tuż nad ranem, kiedy niemal wszyscy ludzie
głęboko spali w budynkach jakich ściany owo trzęsienie
ziemi pozawalało. Zanim też ludzie ci zdołali
pobudzić się ze snu i rozważyć ucieczkę ze
strefy zagrożenia, faktycznie było już po wszystkim.
Fakt że oczywisty cud towarzyszący owemu
trzęsieniu ziemi uchronił poszkodowanych nim
ludzi przed śmiercią, sugeruje, że owo trzęsienie
ziemi prawdopodobnie miało jedynie wstępny
charakter ostrzeżenia i potwierdzenia - tak jak
wyjaśnia to punkt #G1 powyżej na niniejszej stronie.
Zapewne dopiero jeśli owo potwierdzenie i ostrzeżenie
NIE odniesie zamierzonego skutku, tylko wówczas
może być rozważone zesłanie głównego kataklizmu,
który - zgodnie z tym co wyjaśniam w punktcie #I2
odrębnej strony o nazwie
day26_pl.htm,
a także zgodnie z tym co napisałem w punkcie
#C4 strony o nazwie
seismograph_pl.htm,
najprawdopodobniej uderzyłby wtedy w największe
miasto Nowej Zelandii zwane Auckland. (Trzecie
bowiem duże miasto Nowej Zelandii, tj. Wellington -
w którym obecnie ja mieszkam, narazie jest
chronione przed kataklizmem przez owych
"10 sprawiedliwych" opisanych w punkcie #I3 strony
day26_pl.htm
oraz punkcie #I1 niniejszej strony.)
2.
Nieproporcjonalny ogrom zniszczeń miasta
Christchurch i jego okolicy. W dużej ilości budynków
zawalone zostały ich ściany fasadowe, powaliły się kominy,
pozarywały co bardziej spadziste dachy. W jezdni
i w chodnikach ukazały się rowy i uskoki. Na drogach
pojawiły się szerokie pęknięcia i doły które uczyniły je nieprzejezdne.
Zaparkowane samochody były miażdżone opadającym
gruzem. Podziemne kable, rury z wodą i gazem,
oraz rurociągi kanalizacyjne uległy zniszczeniu,
zaś ulice zostały zalane ściekami i odchodami.
Koryta rzek zostały zablokowane, zaś spora część
miasta zalana została spowodowaną w ten sposób
powodzią. Na dodatek, równocześnie z owym
trzęsieniem ziemi w Christchurch pojawiły się
huraganowe wiatry oraz trudne do wytrzymania
zimno - np. patrz artykuł "High winds lift roofs,
knock out power" (tj. "Silne wiatry pozrywały dachy
i przerwały dopływ prądu"), ze strony A9 gazety [1#P5].
Wstępne oszacowania strat materialnych dokonane zaraz
po tym trzęsieniu ziemi, oceniały jego koszt na co najmniej
2 biliony dolarów nowozelandzkich. Artykuł [1#P5.2]
"Christchurch 'wobbled like jelly'" (tj. "Christchurch 'trzęsło
się jak galareta'") ze strony W41 malezyjskiej gazety
Sunday Star
(wydanie z niedzieli, 5 września 2010 roku) opisuje że
całe miasto trzęsło się jak galareta, zaś ludzie (a także
meble, telewizory, itp.) byli rzucani tym trzęsienim ziemi
po mieszkaniach i czuli się jakby znaleźli się w ogromnej
maszynie do prania.
Rozmiary zniszczenia spowodowanego tym trzęsieniem
ziemi mogą sugerować, że niezależnie od służenia jako
potwierdzenie i ostrzeżenie, trzęsienie owo zostało
zapewne tak zaplanowane aby spowodować też znaczącą
odnowę - tak jak to wyjaśnia punkt #F5 niniejszej strony.
3.
Towarzyszenie temu trzęsieniu ziemi całego szeregu
wysoce tajemniczych i zagadkowych zjawisk nieznanych
w innych trzęsieniach ziemi. Dokonajmy tutaj
przeglądu chociaż najbardziej niezwykłych z owych zjawisk.
3.1.
Przed-trzęsieniowy zanik elektryczności. Artykuł
[1#P5.1] twierdzi, że już na spory czas przed tym
zanim owo trzęsienie ziemi uderzyło, obszar
położony niedaleko od jego epicentrum doświadczył
zaniku elektryczności. (Taki przedtrzęsieniowy zanik
elektryczności odnotowany został np. w miejscowości
"Lincoln".) Skoro zaś owo trzęsienie ziemi
było poprzedzone jakimś zjawiskiem zdolnym do
całkowitego zablokowania przepływu elektryczności,
naukowcy powinni je intensywnie badać - wszakże
w przyszlości zjawisko to mogłoby być użyte do
ostrzegania iż właśnie nadchodzi taki silny kataklizm.
(Z moich odmiennych badań wynika, że owym
zjawiskiem blokującym przepływ elektryczności
są te same "fale telepatyczne" które w starożytnym
"Seismografie Zhang Henga" opisywanym w dalszej
części niniejszej strony wykorzystywane były do
wczesnego ostrzegania że silne trzęsienie ziemi
własnie nadchodzi na dany obszar.)
3.2.
Masowe ataki serca. Równoczesnie z owym zatrzęsieniem
ziemi, w przestrzeni propagowała się jakaś fala która
indukowała ataki serca u podatnych na nie ludzi. Zgodnie
z artykułem [1#P5.3.2] "Quakes cause heart
attacks" (tj. "Wstrząsy powodują ataki serca") ze strony
A1 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post
(wydanie z piątku (Friday), September 10, 2010),
każdej fali sejmicznej towarzyszyła fala ludzi z atakami
serca zalewająca szpitale. Z zawartych w artykule
liczb wynika że ilość ataków serca była co najmniej
trzykrotnie wyższa niż normalnie. Ich interesującym
aspektem było, że czynnikiem jaki je powodował
wcale zdawał się NIE być np. strach indukowany
przez wstrząsy, a jakiś rodzaj promieniowania
jaki owo trzęsienie ziemi wysyłało w przestrzeń.
(Tj. zapewne był to ten sam rodzaj "fal telepatycznych"
który powoduje zadziałanie "Seismografu Zhang
Henga" opisywanego dalej na tej stronie.)
3.3.
Utrata poczucia kierunku u psów i kotów. Artykuł [1#P5.3.3]
"Did cattle know tremor was coming?" (tj. "Czy bydło
wiedziało że trzęsienie nadchodzi?") ze strony A2 gazety
The Dominion Post Weekend
(wydanie z soboty-niedzieli (Saturday-Sunday), October 2-3, 2010),
raportował interesujące reakcje zwierząt (włączając domowe zwierzęta),
odnotowane przed omawianym tu trzęsieniem ziemi. Reakcje te
nazywali tam "earthquake precursors" - co można tłumaczyć jako
"zapowiedzi trzęsienia". Jak tam opisano, rolnicy odnotowali
że na króko przed nadejściem trzęsienia ziemi najpierw
świnie zaczęły głośno piszczeć - zaś ich pisk nasilał się
z czasem i stawał się coraz to piskliwszy. Potem do świń
dołączyły się krowy które zaczęły głośno ryczeć. Jednocześnie
różne ptaki zaczęły świergotać bardzo głośno i chaotycznie,
jakby ze strachu. W końcu cały ten hałas zwierząt raptownie
się uciął i zapanowała cisza. Jakieś 10 do 20 sekund później
grunt zaczął się trząść. Najbardziej jednak moim zdaniem
znacząca informacja zawarta w owym artykule dotyczyła
zaginięć psów i kotów w tygodniu poprzedzającym owo trzęsienie.
Jak bowiem się okazało, w tygodniu poprzedzającym trzęsienie
ziemi zgłoszono co najmniej dwa razy więcej zaginięć psów
i kotów niż w inne dni, zaś w samym dniu trzesienia nawet
aż kilka razy więcej zaginięć (np. w wiadomościach nadawanych
na kanale 1 TVNZ we wtorek dnia 12 października 2010
roku o godzinie 16:30, twierdzono że oficjalnie zgłoszonych
w ostanim dniu przed trzęsieniem ziemi było aż sześciokrotnie
więcej zaginięć psów niż w tym samym dniu ale poprzedniego roku).
To zaś oznacza, że przed trzęsieniem ziemi ziemia emitowała
w przestrzeń coś coraz silniejszego, co u zwierząt potrafiło
zakłócić ich poczucie kierunku i położenia. Tym czymś NIE
mogły jednak być ani fale elektromagnetyczne ani zakłócenia
pola magnetycznego. Wszakże te dwie wielkości są obecnie nieustannie
monitorowane przez najróżniejsze instrumenty zainstalowane
w całym szeregu instytucji badawczych. Owe zaś instrumenty
NIE wykrywają regularnych zakłóceń w polu magnetycznym
ani falach elektromagnetycznych pojawiających się przed
każdym trzęsieniem ziemi. Jedynym więc wyjaśnieniem
jest, że opisywane tu trzęsienie ziemi emitowało silne
fale telepatycznego hałasu
które wprowadzały konfuzję w umysłach zwierząt. Innymi
słowy, owe raporty o utracie poczucia kierunku u zwierząt
już na cały tydzień poprzedzający trzęsienie, stanowią jednocześnie
przesłankę dowodową, że nadchodzae trzęsienie ziemi
faktycznie emituje silną falę hałasu telepatycznego zdolną
wyzwolić zadziałanie "Sejsmografu Zhang Henga" opisywanego
na tej stronie. Hałas ten pojawia się co najmniej już tydzień
wcześniej niż dane trzęsienie ziemi i nasila się z upływem
czasu. Szkoda więc że dzisiejsi naukowcy tak uparcie
ignorują ustalenia mojego
Konceptu Dipolarnej Grawitacji
na temat
zjawiska telepatii.
Wszakże gdyby te ustalenia były brane pod uwagę, zaś
badania jakie prowadzę były oficjalnie popierane, wówczas
zapewne już dawno temu ja otrzymałbym możliwość zbudowania
urządzenia zdolnego do wczesnego wykrywania nadchodzących
trzęsień ziemi, bazującego na zdalnym identyfikowaniu fal
telepatycznych wysyłanych przez obszar na jakim trzęsienie
ziemi ma w przyszłości nastąpić. Nie trzeba tu wyjaśniać
ile mienia i istnień ludzkich takie urządzenie by mogło ocalić.
Interesująco, ów zanik zmysłu kierunku u zwierząt
zakłócanego silną falą teleptycznego hałasu
emitowaną przez gotujące się trzęsienie ziemi,
potwierdza dowodowo wyjaśnienie mojego
Konceptu Dipolarnej Grawitacji
jaki jest mechanizm działania zmysłu kierunku u
zwierząt, zaś unieważnia obecne wyjaśnienie tego
zmysłu dawane przez dzisiejszą naukę.
Mianowicie, dzisiejsza nauka twierdzi
błędnie, że zwierzęta poznają kierunek w którym
leży ich dom lub gniazdo poprzez oszacowanie
swego położenia względem pola magnetycznego
Ziemi. Stąd, zgodnie z dzisiejszymi naukowcami,
zwierzęta nawigują w swoich wędrówkach na tej
samej zasadzie jak kiedyś nawigowali ludzie po
morzach. Natomiast mój
Koncept Dipolarnej Grawitacji
wyjaśnia nawigację zwierząt na zupełnie odmiennej
zasadzie. Mianowicie stwierdza on, że zwierzęta
mają dodatkowy zmysł podobny do ludzkiego
zmysłu "sumienia". Zmysł ten "podpowiada" im
inteligentnie wszystko co tylko zechcą wiedzieć,
np. gdzie jest ich gniazdo lub dom, jakich potraw
nie wolno im jeść bo są trujące, którą ofiarę mogą
łatwiej złapać i zjeść bo jest chora, jakie zioło będzie
pomocne na ich chwilową dolegliwość, itp. Przykład
działania u niedźwiedzi owego zmysłu podobnego
do ludzkiego "sumienia" opisany jest w punkcie #F4.1.2
strony o nazwie
stawczyk.htm.
Z kolei ów organ podobny do sumienia uzyskuje
informacje potrzebne danemu zwierzęciu poprzez
telepatyczne komunikowanie się z inteligentną
"przeciw-materią", tj. na podobnej zasadzie jak dzisiejsi
różdżkarze i radisteci uzyskują od owej przeciw-materii
odpowiedzi na swoje zapytania. (Jaki jest mechanizm
działania różdżkarstwa wyjaśnia to podrozdział I8.2.1
z tomu 5
monografii [1/5].)
Jeśli więc zbliża się silne trzęsienie ziemi, owa telepatyczna
komunikacja pomiędzy zwierzęciem i inteligentną przeciw-materią
zostaje przerwana przez zakłócający ją hałas telepatyczny.
W wyniku tego zwierzęta NIE są już wówczas w stanie
m.in. wrócić do swoich gniazd i domów - jeśli oddaliły
się od nich zbyt daleko.
3.4.
Ogłuszający bang oraz rytmiczne metaliczne zgrzyty.
Artykuł [1#P5.3.4] "Quake hits Christchurch"
(tj. "Trzęsienie uderzyło Christchurch") ze strony 39
malezyjskiej gazety
New Sunday Times
(wydanie z niedzieli, 5 września 2010 roku), stwierdza
że owo trzęsienie ziemi było zapoczątkowane przez
rodzaj jakby przepotężnego sonicznego "bangu" -
jaki było słychać jak przepotężną eksplozję. Potem zaś,
podczas całego okresu trwania tego trzęsienia, ludzie
słyszeli owe ogłuszające, rytmiczne metaliczne zgrzyty
i niezwykły hałas które porównywali do odgłosu ciężkiego
pociągu przetaczającego się przez ich sypialnie. Faktycznie
to ów niezwykły hałas komuś udało się nawet nagrać i anonimowo
był on odgrywany w środę, dnia 3 listopada 2010 roku,
o godzinie 19:15, w programie zwanym "Campbell Live"
na kanale 3 telewizji nowozelandzkiej. Kiedy ja go
wysłuchiwałem, przypominał mi on rytmiczne klekotanie
powtarzalnego "tuu tutut, ..." pociągu dawnego typu który
jedzie po poskręcanych segmentowych szynach starego
typu. Tyle, że na owe "tuu tutut, tuu tutut, ..." - o tonie
rytmicznie skrobanych o siebie kamieni, nałożony był
dodatkowy dźwięk jakby głośnego i również rytmicznego
bulgotania.
Ja sam przeżyłem przez aż kilka trzęsień ziemi
i doskonale wiem, że typowo same
trzęsienia ziemi są bezgłośne. Jedyne dzwięki
jakie podczas nich słychać są wytwarzane przez
obiekty jakimi one rzucają - np. przez meble
w zatrzęsionym mieszkaniu. Niesamowitą (eerie)
bezgłośność typowych trzęsień ziemi potwierdza
też artykuł [2#P5.3.4] o tytule "Interesting
twist to the quake tale" (tj. "Isteresujący zwrot
w opisach trzęsienia"), ze strony A25 gazety
Weekend Herald
wydanie z soboty (Saturday), September 11, 2010.
3.5.
Zawalanie ścian budynków przez czynnik przybyły
drogą napowietrzną, a nie przez wstrząsy gruntu.
Jak wyraźnie sugerują to zdjęcia zniszczeń, to
właśnie ów jakby soniczny "bang" propagujący
się drogą napowietrzną (a nie ruchy ziemi) spowodował
pozawalanie się frontowych ścian tych budynków,
które były zorientowane niemal prostopadle do kierunku
epicentrum trzęsienia ziemi. Co nawet bardziej
intrygujące, zawaleniu uległy tylko te budynki i te
ich ściany frontowe, które NIE były osłonięte przed
siłą owego "bangu" sonicznego przez jakiś inny
budynek lub ścianę. W rezultacie, w sporej części
budynków, zawalone zostały jedynie górne fragmenty
ich ścian frontowych (a także wieże, dachy i kominy) -
bowiem tylko one pozostawały wystawione na ow
"bang" soniczny propagujący się drogą napowietrzną.
Pozostałe zaś zniszczenia spowodowane zostały
przez upadek owych zawalających się górnych
fragmentów ścian.
3.6.
Symetryczne "rozdęcie" wylotu setek kominów. Poprzez działanie
jakiegoś tajemniczego czynnika, setki kominów z Christchurch
które posiadały otwarte otwory skierowane dokładnie w górę,
zostały "rozdęte" od wewnątrz we wszystkich możliwych kierunkach -
wszystkie w jednakowej odległości od swego wylotu wynoszącej
około jednego metra. Wygląd owych kominów przypominał
mi wygląd rozdęcia intensywnie granych fujarek z wierzbowej
kory, jakie w czasach mojej młodości dzieci same sobie sporządzały
(w takich fujarkach z kory wierzbowej, owa kora była relatywnie
słaba, stąd jeśli się na nich intensywnie grało, fala dźwiękowa
powodowała ich rozdęcie na określonej odległości od ustnika).
Strażacy z Christchurch zmuszeni byli postrącać dosłownie
setki tak właśnie "rozdętych" kominów. Tajemniczy w owych
kominach jest fakt, że owo ich "rozdęcie" we wszystkich
kominach wyglądało tak samo i we wszystkich kominach
pojawiło się w takiej samej odległości od ich wylotu. To zaś
eliminuje wstrząsy gruntu jako powód ich powstania, zaś
sugeruje że spowodowane ono było przez jakąś falę prawdopodobnie
dźwiękową, propagującą się drogą napowietrzną. Niestety,
nikt nie zadał sobie trudu aby zbadać owe tajemnicze rozdęcia,
czy choćby aby zwrócić uwagę na ich tajemnicze cechy.
3.7.
Uprzedni brak pęknięcia skorupy zwanego "fault"
w epicentrum trzęsienia ziemi. Wysoce tajemnicze
w owym trzęsieniu ziemi było też, że zgodnie z
uprzednimi badaniami i zapewnieniami naukowców,
równina Canterbury (na której leży miasto Christchurch)
uprzednio nie miała żadnego tzw. geologicznego
"fault" (czyli pęknięcia w skorupie ziemi które staje
się zaczątkiem trzęsień ziemi). Owe uprzednie
zapewnienia naukowców nowozelandzkich, że
równina Canterbury NIE zawiera geologicznego
"fault", były potem nawet wyszydzane w wysoce
sarkastycznej fotografii [1#P5.3.7]
opublikowanej na stronie A23 gazety
The Press,
wydanie ze środy, September 8, 2010 roku.
Owa wykonana z samalotu fotografia ukazuje
zrypaną trzęsieniem ziemi zieloną łąkę jakiegoś
rolnika (czy też zielone pole z młodą zasiewą),
zlokalizowaną właśnie na owym nowym
geologicznym "fault" pomiędzy miejscowościami
Rolleston i Greendale, na jakiej to łące (czy
też polu) ów rolnik wypalił wysoce sarkastyczny
napis stwierdzający "NO FAULT HERE - yeah
right" (co można tłumaczyć jako "tu nie ma faultu -
tak oczywiście"). Zgodnie z naukowcami, najbliższy
taki geologiczny "fault" miał jakoby istnieć dopiero
pod grzebietami tzw. "Alp Południowych" - jakich
łańcuch przebiega ponad 100 km na zachód
od Christchurch. Tymczasem owo trzęsienie
ziemi ukazało uprzednio nieznany i jakby właśnie
tworzony taki zupełnie nowy "fault" - jakiego
przebiegu ani cech miejscowi naukowcy nadal
dokładnie zdają się ani nie znać ani nie badać. Co nawet
bardziej intrygujące, ów "fault" wcale nie przebiega
liniowo, a układa się jakby we fragment zamknietego
obwodu - co może sugerować że jest on zaczątkim przyszłego
wulkanu. W sumie, wszystko to zdaje się sugerować, że
Bóg
wcale z góry nie zakładał iż kiedykolwiek będzie
zmuszony potraktować trzęsieniem ziemi miasto
o nazwie "Chrischurch" (tj. "Kościół Chrystusa").
Zapewne dopiero ostatnie zachowania mieszkańców
tego miasta, wyraźnie zaprzeczające opisanemu
w punkcie #C4 strony o nazwie
seismograph_pl.htm,
staropolskiemu powiedzeniu że "szlachectwo
zobowiązuje", zmusiły Boga do użycia wobec
nich aż tak drastycznego posunięcia.
3.8.
Smród siarki. We wschodnich przedmieściach Christchurch
miejscowi odnotowali silny smród siarki, jaki porównywali do
smrodu odczuwanego w nowozelandzkim mieście Rotorua.
Smród ten opisany jest w krótkim artykule [1#P5.3.8]
"Sulphur smell not gas" (tj. "Smród siarki a nie gazu"), ze
strony A5 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post
(wydanie z czwartku (Thursday), September 9, 2010).
Aczkolwiek smród ten został szybko zignorowany i mało-kto
zwrócił na niego uwagę, w połączeniu z okrężnym obiegiem
nowego geologicznego "fault" (opisanym w poprzednim
punkcie) zdaje się on zapowiadać niebezpieczeństwo,
że pod ziemią koło Christchurch zwolna formuje się
i napełnia eksplozyjną energią zupełnie nowy potężny
wulkan. Wszakże zapach siarki zawsze ulatnia się
z ziemi w okolicy czynnych wulkanów. (Po nieco
informacji o zapachu siarki ulatniającym się w
wulkanicznej Rotorua, patrz artykuł [2#P5.3.8]
"Deadly gas warning for hot pools" (tj. "Ostrzeżenie
o morderczym gazie dla gorących basenów") ze strony A3 gazety
The Dominion Post,
wydanie ze środy (Wednesday), March 24, 2010.)
Gdyby zaś taki nowy potężny wulkan zgromadził wystarczającą
ilość energii aby przebić się przez zastałą skorupę ziemi
i eksplodować, z całą pewnością jego siła byłaby aż
tak duża, że zapewne miałby on charakter tzw. "pyroclastic
flow" - czyli że zmiótłby on z powierzchni ziemi
wszelkie ślady po istnieniu tam miasta Christchurch
i jego mieszkańców. Warto więc byłoby sprawdzić
badaniami, czy przypadkiem nie zanosi się że już
niedługo nasza planeta otrzyma drugą wersję
Pompei zlokalizowaną w centrum Nowej Zelandii.
Typowo ludzie nie wierzą, że na obszarze równinnym
może nagle eksplodować zupełnie nowy wulkan. Jednak
równiny Canterbury na których lezy miasto Christchurch
miały już raz taką równinną eksplozję. Jej ślady widać
do dzisiaj w tzw. "Centennial Park" zlokalizowanym na
obrzeżu miasteczka Timaru odległego zaledwie o około
160 km od Christchurch. To właśnie pod warstwą lawy
z takiego równinnego wulkanu, znaleziono w Timaru
najstarsze z dotychczas znanych kości ptaka Moa.
3.9.
Zagadka uporu wtórnych wstrząsów potrzęsieniowych (tzw. "aftershocks").
Niemal każde trzęsienie ziemi wywołuje kilka wstrząsów
wtórnych. Jednak po trzęsieniu ziemi z Christchurch
owe wstrząsy wtórne jakby nigdy nie miały zamiaru
ustać. Przykładowo w końcowych dniach września
2010 roku ich liczba przekroczyła już ponad 1000.
Każdy też z nich był sporej siły, bo rzędu 4 na skali
Richtera, a sporo przekraczało nawet ponad 5 - czyli
każdy z nich był jakby nowym znaczącym trzęsieniem
ziemi. Nękały one ciągle Christchurch nawet w połowie
października 2010 roku (kiedy to aktualizowałem
niniejsze informacje), zaś przykładowo wiadomość
z wieczornego dziennika telewizyjnego na kanale 3
TVNZ z godziny 18:00 w piątek dnia 8 października
2010 roku, stwierdzała że do owego czasu całkowita
liczba takich wstrząsów wtórnych wynosiła już aż 1575.
(W owym dniu Christchurch doświadczył dwóch następnych
takich wstrząsów o siłach 4.4 i 4.2 jakie pojawiły się w
odstępach 12 minut od siebie.) Owe wstrząsy wtórne
ciągle się pojawiały nawet na początku lutego 2011 -
kiedy to dokonywałem kolejnej aktualizacji tego punktu.
Do owego czasu miało tam miejsce już ponzad 10 000
takich wstrząsów wtórnych. Ich uporczywe pojawianie się
można więc też rozumieć jako sugestię, że owo trzęsienie ziemi
wcale NIE było jednorazowym wydarzeniem, a jest ciągłym
procesem który prowadzi do czegoś jeszcze znaczniej
poważniejszego. Szkoda że wygląda iż ich wymowa jest
ignorowana zamiast być intensywnie badaną. Wszakże
mogłaby prowadzić do wykrycia czego one są zapowiedzią.
3.10.
Wędrówka epicentrum ku środkowi Christchurch.
Niezwykłą cechą nietypowo licznych i długotrwałych
wtórnych wstrząsów potrzęsieniowych (tzw. "aftershocks")
z Christchurch jest, że ich epicentra wędrują i stopniowo
zbliżają się ku środkowi miasta Christchurch. W rezultacie,
w święto po angielsku zwane "Boxing Day" z dnia 26 grudnia
2010 roku, seria relatywnie niewielkich wstrząsów wtórnych -
najsilniejszy z których (z godziny 10:30 rano) miał siłę zaledwie
4.9 na skali Richtera, spowodowały w centrum Christchurch
ponowne zniszczenia które opisywane były jako nawet większe
niż zniszczenia od oryginalnego trzęsienia ziemi z dnia 4
września 2010 roku o sile 7.1 - po przykład opisów tych zniszczeń
patrz artykuł [1#P5.3.10] "Major aftershock cruel blow
for struggling stores" (tj. "Znaczący wstrząs wtórny okrutnym
ciosem dla zmagających się sklepów") ze strony A2 gazety
The New Zealand Herald
wydanie z wtorku (Tuesday), December 28, 2010. Zniszczenia
od tamtych wstrząsów wtórnych były aż tak duże, że władze
zdecydowały iż legalnie (np. dla celów ubezpieczeń) będzie
ono traktowane jako zupełnie nowe trzęsienie ziemi. Powód
zaś dla aż takich zniszczeń z relatywnie łagodnych powstrząsów
oficjalnie tłumaczono jako wynikający z faktu że ich epicentrum
znalazło się dokładnie pod samym środkiem Christchurch - np.
patrz artykuł [2#P5.3.10] "Quake directly beneath city"
(tj. "Trzęsienie dokładnie pod miastem") ze strony A3 gazety
The Dominion Post,
wydanie z poniedziałku (Monday), December 27, 2010. Ów
artykuł informował, że pod względem siły owe wstrząsy
wtórne były dopiero na 17 miejscu - jednak pod względem
zniszczeń okazały się być przodujące.
Jeśli jednak zamiast patrzeć ateistycznie na ową
wędrówkę wstrząsów wtórnych, spojrzymy na nie
z punktu widzenia intencji Boga, wówczas wyglądają
one jak zechęta do "opuszczania miasta" - zgodne
z procedurą kataklizmów opisaną w "Ad. (3)"
z punktu #G1 powyżej. Mianowicie, owa wędrówka
epicentrum ku środkowi Christchurch może wyglądać
jak doping "jeśli możesz to przenieś się w inne
miejsce - tutaj staje się już niebezpiecznie".
NIE bez symbolicznego znaczenia jest też fakt,
że owe opisywane tu niszczycielskie wstrząsy
wtórne miały miejsce 26-go grudnia, czyli w
dzień który dla dotkniętych nim ludzi zdaje się
przenosić wiadomość o treści "ja NIE aprobuję
Waszych wierzeń, filozofii i zachowań".
(O istnieniu wiadomości ukrywającej się pod
datą 26-tego, ja staram się ostrzegać m.in.
w 3 z punktu #F3 niniejszej strony, a także
w punkcie #D8 odrębnej strony o nazwie
day26_pl.htm.)
Nie powinno więc dziwić, że niektórzy mieszkańcy
Christchurch już potraktowali poważnie owe
ostrzeżenia i wyprowadzają się z tego miasta
jeśli tylko mają taką możliwość.
3.11.
Prawdopodobne zaistnienie przesłanek, że telepatyczne zjawiska
zaindukowane gotowaniem się nadejścia trzęsienia ziemi
do Christchurch, zaindukowały aż tak "nadprzyrodzone"
i zakłócające spokój zachowywanie się repliki starożytnego
wykrywacza nadchodzących trzęsień ziemi pokazanego
na "Fot. #M1" tej strony, że zmusiło to muzeum do usunięcia
tego zdalnego wykrywacza z aktywnej wystawy. (Niestety,
oficjalne potwierdzenie tych przesłanek przekracza moje
możliwości.)
3.12.
Dysproporcja pomiędzy stanem moralnym części mieszkańców
Christchurch opisywanym przez publikatory, a następstwami
tego trzęsienia ziemi. Od sporego już czasu miasto Christchurch
zaczyna trafiać do wiadomości z powodów z jakich jego
mieszkańcy wcale nie mogą być dumni. Na dodatek mieszkańcy
Christchurch wykazali spory gniew i wrogość wobec możliwości
że Drugi Jezus odwiedził ich miasto w 1999 roku - tak jak to
opisane w punkcie #G2 ze strony o nazwie
przepowiednie.htm.
Pomimo tego Bóg potraktował ich wyjątkowo delikatnie.
Jest więc tajemnicą wartą wyjaśnienia dlaczego tak
się stało i jakie były intencje Boga kiedy dokonywał tak
delikatnego trzęsienia ziemi. Wszakże istnieje możliwość
iż było ono tylko rodzajem potwierdzenia, przypomnienia
i ostrzeżenia - jakie w przypadku zignorowania będą
miały znacznie poważniejsze następstwa w przyszłości.
3.13.
Ponad dziesięciokrotnie większa liczba alkoholików nagle leczących
swój nałóg. W dzienniku telewizyjnym na TVNZ 3 nadawanym
o godzinie 18:00 we wtorek dnia 25 stycznia 2011 roku, raportowane
było że po trzęsieniu ziemi w Christchurch ponad 10 razy
więcej ludzi niż w czasach uprzednich zgłasza się do klinik
i do organizacji leczących alkoholizm. Wyjaśnienie jakie tam
podawano dla tego niezwykłego zjawiska stwierdzało, że jest
to spowodowane zestresowaniem mieszkańców - które popycha
wielu z nich do alkoholizmu jaki następnie chcą leczyć. Czego
jednak ja NIE rozumiem, to że zjawisko owo pojawiło się zbyt
szybko po trzęsieniu ziemi i trwało zbyt długo, aby je tłumaczyć
po-trzęsieniowym alkoholizmem. Wszakże wpadnięcie w
nałogowy alkoholizm, uświadomienie sobie tego faktu, oraz
emocjonalne dojrzenie do podjęcia leczenia, typowo zajmuje
ludziom sporo czasu (zwykle aż wiele lat). Czyżby więc było
możliwe, że trzęsienie ziemi jedynie w jakiś sposób (np.
poprzez treść niniejszej strony, poprzez treść strony o nazwie
day26_pl.htm,
czy poprzez podszepty sumienia) uświadomiło alkoholikom
którzy już od dawna istnieli w Christchurch, że aby nie być
już dalej "kanani przez Boga", najpierw muszą wyzbyć się
swego wysoce niemoralnego nałogu? Wszakże trzeba
pamiętać, że gdyby w dzisiejszych czasach ktoś przybył
do kliniki dla alkoholików i stwierdzł że chce wyleczyć swój
nałóg ponieważ pragnie uniknąć dalszych "kar od Boga",
wówczas prawdopodobnie natychmiast by został odesłany
do domu wariatów. Znacznie więc wygodniej podać jako
oficjalny powód "ponieważ trzęsienie ziemi mnie zestresowało".
Szkoda że ja nie moge dokonać badań na miejscu jaka jest
prawdziwa przyczyna tego wysoce tajemniczego zjawiska.
3.14.
Zgodność z zaprognozowaniem. Już na sporo
miesięcy przed pojawieniem się trzęsienia ziemi
z Christchurch, ja przewidywałem że ono nastąpi.
Faktycznie też uderzyło ono zgodnie z moimi przewidywaniami.
Taka zgodność moich prognoz z faktycznymi zdarzeniami
jest raczej niezwykła. Z moich dotychczasowych
badaniach wynika bowiem, że
Bóg
typowo unika potwierdzania przepowiedni i przewidywań
jakiegokolwiek człowieka. Wszakże fakt czy swoimi działaniami
Bóg potwierdzi, czy też NIE potwierdzi, przewidywania
jakiegoś człowieka, jest tym istotnym szczegółem jaki m.in.
decyduje o różnicy pomiędzy np. "naukową prognozą"
a czyimś "ignoranckim bajdurzeniem", albo pomiędzy
np. "prawdziwym prorokiem" i "fałszywym prorokiem".
Tymczasem Bóg jest zbyt wszechwiedzący,
dalekowzroczny, przewidujący, oraz ma On w swojej
dyspozycji zbyt wielkie możliwości, aby bez istotnego
powodu nadawać jakiemuś człowiekowi zdolności przepowiadania
i popierać swoimi działaniami jego przewidywania czy ostrzeżenia.
To dlatego, jeśli ktoś z ludzi przewiduje iż już wkrótce ma
nastąpić jakas katastrofa, w typowych przypadkach jest niemal
pewnym że katastrofa ta NIE nastąpi w przewidywanym miejscu
i okresie czasu. Potwierdzeniem tej właśnie zasady jest np. tzw.
"pandemia" ptasiej i potem świńskiej grypy, jaka zgodnie z przewidywaniami
najróżniejszych uczonych w piśmie miała nastąpić już około
2008 roku, a jaka do dzisiaj się nie pojawiła. W podobny
sposób wielokrotnie już przewidywany "koniec świata"
nigdy NIE nastąpił w wyznaczonym przez ludzi terminie.
(Włączony w owe "fałszywe przepowiednie" jest także
i ów "koniec świata" który według przewidywań
najróżniejszych "fałszywych proroków" ma jakoby nastąpić
w grudniu 2012 roku - tak jak to wyjaśnia dokładniej
punkt #N1 w poprzedniej części niniejszej strony.) W
podobny sposób ludzkość nigdy NIE będzie doświadczona
"jądrową (3-cią) wojną światową" - bez przerwy przewidywaną
przez najróżniejszych "fałszywych proroków". (Po więcej
szczegółów dlaczego taka "światowa wojna nuklearna"
nie może mieć miejsca na Ziemi - patrz punkt #J4 na
totaliztycznej stronie
bitwa_o_milicz.htm.)
Jeśli więc, na przekór kierowania się przez Boga
zasadą aby ogromnie rzadko potwierdzać ostrzeżenia
i przewidywania indywidualnej osoby, Bóg ciągle
potwierdził przewidywania opisywanego tu kataklizmu,
najwyraźniej miał ku temu naprawdę istotne powody
i wyraźnie życzy sobie aby spisane zostało to co
prezentuje niniejsza strona, a także aby na ostrzeżenia
te (i na wyjaśnienia ich powodów) ludzie zaczęli jednak
zwracać uwagę.
Fakt że trzęsienie ziemi z Christchurch dało się
przewidzieć na podstawie sytuacji filozoficznej
i moralnej w Nowej Zelandii wprowadza sobą
najróżniejsze implikacje. Jedną z nich jest
następstwo podobieństwa Anglii (UK) i Nowej
Zelandii. Nowozelandczycy są ogromnie dumni
ze swoich związków z macierzystą UK i zawsze
podkreślają że ich kraj jest niemal dokładną kopią
kultury, języka, religii, filozofii, moralności, itp., w UK.
Duża liczba Nowozelandczyków ma nawet brytyjskie
paszporty i spędza znaczącą proporcję swego
życia w UK. Z kolei nowozelandzka telewizja
i gazety omawiają niemal wyłącznie UK i
angielskojęzyczne kraje, przeważająco ignorując
wiadomości z innych miejsc i krajów. Takie zaś
ścisłe związki z UK sugerują, że jeśli filozofia i moralność
Nowozelandczyków stanowiła powód dla opisywanego
tutaj kataklizmu, wówczas ich podobieństwo do UK
implikuje iż już wkrótce i w UK należy się spodziewać
równie potężnego kataklizmu.
3.15.
Takie zrealizowanie owego trzęsienia ziemi, że jego
pochodzenie, wymowa i następstwa dają się interpretować
aż na kilka odmiennych sposobów. Wszakże obecność
w trzęsieniu ziemi z Christchurch aż tak dużej liczby tajemniczych
i wcześniej nieznanych zjawisk jak niektóre z tych opisanych
powyżej, pozwala badaczom wyznającym cały szereg zupełnie
odmiennych poglądów wypracować i udokumentować
co najmniej 3 drastycznie różniące się od siebie
wyjaśnienia dla pochodzenia tego trzęsienia ziemi.
Zgodnie też z ustaleniami opisanymi w podpisie
pod "Fot. #D8" oraz w punkcie #C2 strony o nazwie
day26_pl.htm,
każde też z tych wyjaśnień może zadowalać odmiennych
ludzi w obecnym świecie pełnym drastycznie różniących
się światopoglądów. Przykładowo, obecność powyższych
cech pozwala aby zależnie od wyznawanego światopoglądu
to trzęsienie ziemi dało się wytłumaczyć jako (1) bezmyślne
działanie dzikiej natury, (2) celowe zniszczenia wywołane
przez UFOnautów, lub (3) moralnie i filozoficznie korygujące
działanie Boga. Na dodatek do tego, trzęsienie to dostarcza
też silnych przesłanek, aby w każdym z tych tłumaczeń
doszukać się zapowiedzi że niedługo będzie jeszcze dopisany
dalszy ciąg do tego trzęsienia ziemi.
W powyższych punktach ujawnione są tylko te tajemnicze
zjawiska, których zaistnienie w Christchurch udało mi się
ustalić zdalnie poprzez analizę artykułów w gazetach
i raportów w dziennikach telewizyjnych. Oczywiście,
gdybym mógł wybrać się do Christchurch i dokonać
badań oraz sprawdzeń na miejscu, z całą pewnością
wykryłbym, sprawdziłbym w terenie, oraz opisałbym,
znacznie więcej takich tajemniczych zjawisk. Niektóre
z nich być może byłyby w stanie w przyszłości ocalić
czyjeś mienie lub nawet życie. Niestety, pozostając
bezrobotnym już od 2005 roku, oraz nie mając żadnego
źródła dochodu ani nie otrzymując zasiłku dla bezrobotnych -
tak jak to wyjaśniłem na swojej stronie autobiograficznej o nazwie
pajak_jan.htm,
finansowo po prostu mnie nie stać abym tam się wybrał.
Wszakże Christchurch znajduje się na odmiennej wyspie
niż ta na której ja mieszkam, a ponadto bazująca na
monopolach struktura ekonomiczna Nowej Zelandii
powoduje że podróżowanie jest w niej okropnie drogie
i zupełnie nie na moją kieszeń. A szkoda. Wszakże
mój wieloletni trening w wykrywaniu i wyjaśnianiu
tajemnic natury, wsparty przez moją szeroką
i wielodyscyplinarną wiedzę reprezentowaną przez
teorię wszystkiego
zwaną
"Konceptem Dipolarnej Grawitacji"
którą ja sam wypracowałem, pozwoliłby mi na wykrycie
oraz zinterpretowanie tych zjawisk i śladów materialnych,
których istnienie normalni naukowcy zwyczajnie przeoczą.
Na dodatek, moja odwaga osobista i oddanie moralności
oraz prawdzie pozwoliłaby mi na opublikowanie nawet
ustaleń których normalni naukowcy nigdy nie odważyliby
się podać do wiadomości publicznej.
Nie muszę się też tutaj już rozwodzić, że gdybym był na
miejscu w Christchurch, wówczas w rozmowach z lokalnymi
postarałbym się również ustalić moralne i filozoficzne powody
dla których Bóg zesłał tam ów kataklizm, a ponadto postarałbym
się ustalić czy faktycznie działania ludzi w odpowiedzi na
ów kataklizm już od początku zakręcają w moralnie niedozwolonym
kierunku - jak to zdają się sugerować raporty w nowozelandzkiej
prasie i telewizji (tym samym ustaliłbym też czy kataklizm
ten już wkrótce będzie powtórzony). Wszakże jak narazie
ja jestem jedynym naukowcem na Ziemi który wypracował
narzędzia i metody przeprowadzenia tego rodzaju oszacowań,
jedynym naukowcem który jest w stanie zakwalifikować
filozofie swoich rozmówców już na podstawie kilku zdań
jakie oni wypowiedzą, a także prawdopodobnie i jedynym
naukowcem który miałby odwagę opublikować swoje
ustalenia na ów temat.
4.
Niewidzialność naukowców. Po trzęsieniu ziemi
aż tak pełnym niewyjaśnionych tajemnic, możnaby
się spodziewać, że naukowcy rzuciliby się do ich
badania i do wyjaśniania zainteresowanej społeczności.
Tymczasem w potrzęsieniowym Christchurch
nowozelandzcy naukowcy byli zupełnie niewidzialni.
Jedynym śladem jaki mi pozwolił odnotować że
ciągle oni istnieją, był niewielki artykuł [1#P5.4]
"Fault awakens after 16,000 years of inactivity" (tj.
"Fault zbudził się po 16000 lat braku aktywności"),
ze strony A11 gazety
The Press,
wydanie z wtorku, September 7, 2010 roku. Niestety,
treść tego artykułu dokumentuje że naukowcy którzy
go zasugerowali wcale nie ruszyli się ze swoich foteli
z poręczami aby przebadać sytuację na miejscu. Jest
on bowiem pełem spekulacji zupełnie oderwanych
od realiów obecnych na miejscu tego trzęsienia. Nie
dostarcza też wyjaśnienia dla żadnej z zagadek wskazywanych
powyżej w 3.1 do 3.9. Powstanie zupełnie nowego
"fault" wyjaśnia on jako istnienie tego "fault" już od
16000 lat - jednak nie adresuje pytania jak to możliwe
że naukowcy uprzednio nie mieli pojęcia o jego istnieniu.
Nie ustosunkowuje się też do wielu zagadek owego
"fault", przykładowo dla faktu że jest on zakrzywiony -
tak jakby był on fragmentem okrężnego pęknięcia, albo
do faktu że jego długość wynosi jedynie około 30 km
zaś jego oba końce wcale nie łaczą się z żadnym
innym "fault". Warto tez odnotować, że ów artykuł
[1#P5.4] ukazał się w porannej gazecie już na 3-ci dzień
po trzęsieniu ziemi - co oznacza że musiał być pisany
nie później niż na drugi dzień. Tylko naukowcy siedzący
w wygodnych "krzesłach z poręczami" i oglądający
świat z wysokości swojej "wieży z kości słoniowej"
już na drugi dzień po trzęsieniu ziemi wiedzą z całą
pewnością że spowodował je nieznany wcześniej
"fault" jaki spał pod powierzchnią ziemi przez ostatnie
16000 "lat Boga oraz atomów i minerałów" (jakie należy
wyraźnie odróżniać od upływających co najmniej 365
tysięcy razy wolniej "lat ludzkich" opisywanych np. w
punkcie #G5 z innej mojej strony internetowej o nazwie
dipolar_gravity_pl.htm.)
W (1) z punktu #E1 na stronie o nazwie
rok.htm
wyjaśniłem, że począwszy od 1989 roku uczelnie
wyższe Nowej Zelandii "ujeżdżają tygrysa" - czego
efektem jest nieustanny spadek jakości ich nauczania
oraz spadek ich osiągnięć naukowych. Ów spadek
został już zresztą obiektywnie potwierdzony np.
badaniami opisanymi w artykule [2#P5.4]
"Universities slide down world ranks" (tj. "Uniwersytety
ześlizgują się w dół w zajmowanych pozycjach")
ze strony A7 gazety
The New Zealand Herald
wydanie ze środy (Wednesday), September 8, 2010.
Według informacji z owego artykułu, uczelnie Nowej
Zelandii spadły już do pozycji pomiędzy 68 i 302.
Nie powinno więc nikogo dziwić, że w potrzęsieniowym
Christchurch miejscowi naukowcy pozostawali niewidzialni.
Faktycznie to na przekór że Christchurch ma aż kilka
uczelni, zaangażowanie tamtejszych naukwców w
ostrzeżenie obywateli iż po wstępnych wstrząsach zbliża
się śmiercionośny kataklizm było niemal tak samo
nieodpowiedzialne i tak samo kryminalnie niewystarczające,
jak w owym słynnym włoskim przypadku opisanym
w punkcie #P6.1 tej strony. W przeciwieństwie jednak
do Włochów, w Christchurch nikt NIE został rozliczony
za zaniedbywanie obowiązków służbowych za jakich
wykonywanie był sowicie opłacany, a jakich nieodpowiedzialne
potraktwanie doprowadziło do śmierci niemal 200 osób.
5.
Uszkodzenie kilku kościołów Christchurch, w tym
zawalenie wieży prezbyteriańskiego kościoła z
Hororata. Raport telewizyjny jaki po raz pierwszy
widziałem w Malezji w wiadomościach nadawanych
przez stację "Al Jazeera", pokazywał że owo trzęsienie
ziemi zawaliło wieżę 99-letniego, historycznego
kościoła prezbyteriańskiego z Hororata - pod
wezwaniem św. Jana. Fotografię zniszczeń owego
kościoła publikował też artykuł [1#P5.5]
"Tremors strike historic church" (tj. "Wstrząsy
uderzyły historyczny kościół"), ze strony A14
gazety [1#P5]. W połowie września 2010 roku
w internecie fotografia owego kościoła dostępna
była pod adresami
www.chch.anglican.org.nz/Lifestyle/Earthquake-Update oraz
www.anglicanlife.org.nz/Anglican-Life-Home/Lifestyle/Earthquake-Update/Earthquake-Hit-Churches.
Podczas trzęsienia ziemi z Christchurch
Bóg
działał ogromnie wybiorczo. Zniszczeniu uległy
tylko niektóre starannie wybrane budynki, co
nawet odnotowali zaskoczeni dziennikarze -
patrz artykuł [2#P5.5] "Surprise as
most houses left intact" (tj. "Zaskoczenie jako
że większość domów pozostała nietknięta"),
opublikowany na stronie A13 gazety [1#P5].
To zaś znaczy, że każde
zniszczenie z tego trzęsienia ziemi było NIE
tylko aktem Boga, ale także wyraźną wiadomością
od Boga. Na dodatek, z innych kataklizmów
wiadomo, że w typowych sytuacjach Bóg
oszczędza obiekty religijne, pozostawiając je
nietknięte. Stąd owe znaczące zniszczenia w
anglikańskich kościołach, też wyrażają sobą
konkretną wiadomość od Boga - na którą to
wiadomość staram się już zwracać uwagę
czytelnika w punkcie #P6 tej strony,
a także w punktach #C3, #C4 strony o nazwie
seismograph_pl.htm.
Można się domyślać, że owe zniszczenia są
oznaką dezaprobaty Boga dla dającego się
odnotować już od jakiegoś czasu stopniowego
"rozmywania" granic tego co odróżnia moralne
od niemoralnego, na jakie pozwalają kapłani
tego kościoła. Przykłady owego "rozmywania
granic" obejmują m.in. przedmiot nakazu powtarzanego
w Biblii aż wielokrotnie i wyrażonego np. słowami
z bibilijnej Księgi Kapłańskiej (Leviticus),
werset 18:22 - cytuję: "Nie będziesz obcował
z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą".
Albo stanowisko wyrażone artykułem [3#P5.5]
"Archdeacon backs atheist ads-on-buses campaign" (tj.
"Arcydziekan aprobuje ateistyczną kampanię
ogłoszeń-na-autobusach"), ze strony A6 gazety
The New Zealand Herald
wydanie z wtorku (Tuesday), March 2, 2010.
Albo też inicjatywy w rodzaju wyeksponowania
przy kościele w Auckland słynnego plakatu
(billboard) który pokazywał św. Józefa w łóżku
z Matką Boską - tak jak wyjaśnia to artykuł [4#P5.5]
"Anger at biblical bed scene" (tj. "Dezaprobata
bibilijnej sceny w łóżku"), ze strony A3 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z czwartku (Thursday), December 17, 2009),
zaś zilustrowała fotografia owego "billboard" pokazana
przy artykule [5#P5.5] "Billboard will stay,
despite upsetting bishop" (tj. "Plakat pozostanie,
na przekór że wzburzył biskupa"), ze strony A9
Weekend Herald
(wydanie z soboty (Saturday), December 19, 2009).
6.
Po głównym trzęsieniu ziemi, Christchurch było trapione
setkami wstrząsów wtórnych (tzw. "aftershocks").
Zgodnie z artykułem [1#P5.6] "Aftershocks
strike" (tj. "Po-trzęsieniowe wstrząsy uderzają")
opublikowanym na stronie 14 malezyjskiej gazety
The Malay Mail
(darmowe wydanie z wtorku, 7 września 2010 roku),
tylko podczas następnej nocy po owym trzęsieniu ziemi,
Christchurch zostało uderzone przez około 20 po-trzęsieniowych
"aftershocks" największe z których miały siłę 5.4. W
przedziale zaś całej doby od owego trzęsienia, naliczono
tam ponad 100 owych "aftershocks" o wielkości od 3.2
do 5.4 w skali Richtera. Owe wtórne trzęsienia ziemi
pojawiały się powtarzalnie aż przez kilkanaście następnych
dni, wstrzymując ludzi przed wejściem do swoich domów,
pogłębiając na ulicach niepewność i poczucie zagrożenia,
oraz dodając dalszych zniszczeń do tych spowodowanych
głównym trzęsieniem ziemi. Przykładowo, o całej ich
serii ciągle zaistniałej 14 września 2010 roku informowały
owego dnia wieczorne dzienniki TVNZ. Jak w owych
wiadomościach to podkreślano, do wówczas Christchurch
doświadczył już ponad 300 takich wstrząsów wtórnych
powstrzymujących powrót stabilności i normalności do
życia mieszkańców owego miasta. Owe wtórne wstrząsy
ciagle trwały nawet w listopadzie 2010 roku. Przykładowo,
o kolejnych dwóch z nich o sile niemal 5 na skali Richtera
informuje artykuł "More shakes" (tj. "Więcej wstrząsów")
ze strony A3 gazety
The Dominion Post,
wydanie z poniedziałku (Monday), November 15, 2010).
W owym artykule informowano, że do wówczas Christchurch
był już wstrząsany przez aż kilka tysięcy podobnych
wstrząsów wtórnych.
Takie wydłużanie poczucia zagrożenia i niepewności
sprzyja zapewne rachunkowi sumienia, poszukiwaniu
przez ludzi prawdy, oraz bardziej poważniejszemu
potraktowaniu przez nich niezbędności odnowy -
zgodnie ze staropolskim powiedzeniem kiedy
trwoga to do Boga. Jak wysoką atmosferę
zagrożenia wprowadzają owe wtórne "aftershocks"
doskonale oddają to słowa burmistrza Christchurch
opublikowane w artykule [2#P5.6] "Big
aftershock rocks New Zealand city again" (tj. "Silne
wstrząsy ponownie zakołysały Nową Zelandią") ze
strony 14 malezyjskiej gazety
The Malay Mail
(darmowe wydanie ze środy, 8 września 2010 roku).
Burmistrz ów stwierdził, cytuję: "Aż wnętrzności mi
się wywracają. Kiedy to wszystko się skończy?
To jest jak życie w wirówce. ... Nasz personel
popłakuje, wozy straży pożarnej uganiają się po
centrum miasta, elektryczność nie dopływa, zaś
wielu, wielu ludzi jest całkowicie przytłoczone
tym wszystkim." (W angielskojęzycznym
oryginale (Mayor, Bob Parker, said):
"My guts is churning up here. When will this
thing end? It is like living in a maelstrom. ...
We have got staff in tears, we have got fire
engines going through the middle of the city,
power is out and a lot of people are very,
very churned up by that.")
7.
Symboliczna wymowa mojej nieobecności w Nowej Zelandii
w chwili owego trzęsienia ziemi. Z powodu kiepskiej
sytuacji finansowej, od 2008 roku ja nie wyjeżdżałem na
wakacje. W 2010 roku też nie miałem zamiaru wyjechać.
Do wyjazdu zmusił mnie głównie przewlekły kaszel,
jaki w owym zimnym, przeciekającym i zagrzybionym
mieszkanku jakie wynajmuję nie chciał ustąpić przez
wiele miesięcy. Wierzyłem więc że pobyt w gorącej
Malezji pozwoli mi ów przewlekły kaszel wyleczyć - co
też faktycznie się stało. Potem jednak się okazało, że mój
wyjazd z Wellington miał też wysoce symboliczne znaczenie.
Ujawnił bowiem, że Bóg - jeśli tylko zechce, wówczas z
łatwością może niepostrzeżenie usunąć każdą osobę
z zasięgu katastrofy jaką właśnie przygotowuje
dla danego obszaru. To z kolei oznacza, że miasto
Wellington przy którym ja mieszkam wcale nie jest
trwale chronione przed kataklizmami przez owych
"10 sprawiedliwych" których opisuję w punkcie #I3 strony
day26_pl.htm.
Jeśli więc mieszkańcy Wellington ześlizgną się do
niedozwolonego poziomu
filozofii pasożytnictwa -
który stworzy potrzebę "korygującego kataklizmu",
zaś niektórzy z owych "10 sprawiedliwych" z niego
się wyprowadzą, wówczas Bóg bez trudności tymczasowo
usunie z miasta pozostałych z owych "10 sprawiedliwych"
jacy narazie ciągle je chronią, poczym zaserwuje miastu
wymagany kataklizm.
8.
Stworzenie szansy dla Christchurch, aby wypełnić
powiedzenie "nie ma takiego złego
co by na dobre nie wyszło". Brak ofiar
ludzkich, selektywność zniszczeń, oraz gotowość
rządu Nowej Zelandii do udzielenia pomocy
finansowej ludziom dotkniętym tym trzęsieniem
ziemi, ujawnia że owo trzęsienie ziemi może
też z czasem okazać się rodzajem "dobrodziejstwa"
dla Christchurch. Chodzi bowiem o to, że Nowa
Zelandia, włączając w to miasto Christchurch, ma
najbardziej pożałowania godne warunki mieszkaniowe
ze wszystkich krajów jakie ja znam, włączając w
to kraje tzw. "trzeciego świata" - np. Malezję.
(Który to fakt zwolna zaczynają sobie uświadamiać
także i sami mieszkańcy Nowej Zelandii - np. patrz
artykuł "Wellington's cold, damp homes worst in
country" (tj. "Zimne i zawilgocone wellingtowskie
domy najgorsze w całym kraju") ze strony A12
nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
(wydanie ze środy (Wednesday) November 2, 2011.)
Typowe mieszkania w Nowej Zelandii są w domach
zbudowanych z dykty i zupełnie niezaizolowanych
przed zimnem. Typowo mają one błędnie
zaprojektowaną architekturę która ignoruje
realia klimatyczne i koncentruje się wyłącznie
na wyglądzie. Ich dachy i źle osłonięte ściany
zwykle przeciekają - w rezultacie czego owe
domy z dykty gniją, zaś ich mieszkania są
wilgotne, zagrzybione i wysoce niezdrowe dla
zamieszkujących je ludzi. Mieszkania są też
zimne, bowiem ich nieszczelne ściany, okna
i cała architektura uniemożliwiają ich efektywne
ogrzewanie. Nie bedę się tu już rozpisywał,
że obecna cena rynkowa owych podrzędnych
jakościowo domostw jest ponad 10 razy wyższa
niż wynosi ich faktyczna wartość - tak że normalny
Nowozelandczyk nie jest już ich w stanie
sobie zakupić. (To zaś praktycznie oznacza, że
na zakup domów stać jedynie tych bardziej bogatych
Nowozelandczyków, którzy potem je wynajmują
swoim biednym współziomkom, wykorzystując ową
sztucznie stworzoną trudną sytuację mieszkaniową
jako narzędzia dla bezwzględnej eksploatacji biednych
Nowozelandczyków przez ich bogatych współziomków.)
W rezultacie, opisywane tu trzęsienie
ziemi może być okazją jaką wyjaśnia artykuł
[1#P5.8] "Opportunity to build houses
suitable for our climate" (tj. "Okazja aby budować
domy odpowiednie dla naszego klimatu"), ze strony A21 gazety
The Press,
wydanie ze środy, September 8, 2010 roku.
9.
Niemal równoczesne uderzenie Nowej Zelandii przez
całą gamę innych kar i kataklizmów. Trzęsienie ziemi
z Christchurch było tylko jednym z całego szeregu
kataklizmów które ostatnio zaczęły uderzać w Nową
Zelandię, a których nieprzerwane pojawianie się jest
wskazówką że Bóg stracił już cierpliwość dla nieustannego
ześlizgiwania się mieszkańców owego kraju w szpony
filozofii pasożytnictwa.
Już wrótce po trzęsieniu ziemi z Christchurch, hodowcy
owoców "kiwi" z owego kraju, uparcie popierający
niemoralne zasady monopolistycznej sprzedaży owych
owoców, zostali ukarani wysoce niszczycielską chorobą
PSA - patrz artykuł "Grower begins to destroy kiwifruit"
(tj. "Sadownik zaczął niszczenie owoców kiwi") ze strony A6 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z wtorek (Tuesday), November 16, 2010) -
która to choroba PSA w listopadzie 2010 roku zaczęła
raptownie dewastować nowozelandzkie sady z owocami
"kiwi" - tak jak to opisałem w punkcie #D5 strony o nazwie
fruit_pl.htm.
Dziwna choroba nagle zaczęła dziesiątkować również
poszukiwane na świecie nowozelandzkie ostrygi, których
eksport generuje około 30 milionów dolarów zysku rocznie -
po szczegóły patrz artykuł "Mystery as oysters wiped out"
(tj. "Tajemnicze wymieranie ostryg") ze strony A3 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z piątku (Friday), December 3, 2010. Ponadto
u wybrzeży Nowej Zelandii, lub na jej plażach, co jakiś
czas pojawiają się ogromne ławice martwych ryb - patrz
artykuł "Mass of floating snapper a mystery to officials"
(tj. "Masa zdechłych snapperów zagadką dla urzędników")
ze strony A9 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z czwartku (Thursday), Decemb 2, 2010).
Nie wpomnę tutaj już, że nieodpowiedzialne wylewanie
trucizn na lasy, łąki i pola Nowej Zelandii spowodowały
masowe wyginięcie jej pszczół - tak że obecnie zobaczenie
pszczoły np. koło mojego domu jest już niemal niemożliwe.
Z kolei kopalnia węgla zwana "Pike River Coal Mine"
została wstrząśnięta eksplozją gazu o godzinie 15:43
w piątek dnia 19 listopada 2010 roku - patrz artykuł
"Don't seal the mine, beg relatives" (tj. "Nie zamurowujcie
kopalni, błagają krewni") ze strony A5 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z piątku (Friday), November 26, 2010.
W wyniku tej eksplozji w kopalni zostało uwięzionych
29 górników, zaś każda kolejna próba ich uwolnienia
była udaremniana coraz to innym dziwnym "zbiegiem
okoliczności". W rezultacie zapewne NIE uda się
wydobyć na powierzchnię nawet ich ciał. Do tego
wszystkiego dadają się fenomeny pogodowe które
dewastują rolnictwo Nowej Zelandii. Przykładowo,
we wtorek 28 grudnia 2010 roku obszar Nowej
Zelandii znany jako "Golden Bay" został uderzony
największą od 150 lat powodzią - patrz artykuł
"Clean-up begins after storm inflicts worst flooding
in 150 years" (tj. "Sprzątanie się zaczyna po tym
jak sztorm spowodał najgorszą powódź od 150 lat")
ze strony A2 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z czwartku (Thursday), December 30, 2010).
Interesująco, owa "Golden Bay" leży niedaleko
Petone w której ja mieszkam - faktycznie gdyby NIE
góry otaczające Petone, wówczas zapewne byłoby ją
widać z mojego domu. Jednak kiedy w "Golden Bay"
szalała najgorsza powódź od 150 lat, w Petone świeciło
wówczas słońce - aż tak duża jest moc ochronna
owych "10 sprawiedliwych" których bronienie Petone
przed kataklizmami zostało opisane w punkcie #I3 strony
day26_pl.htm.
W sumie, tylko dla ludzi pozbawionych zdolności do
patrzenia ciągle nie jest jeszcze widocznym, że Bóg
jest coraz bardziej rozgniewany na to co się dzieje
w Nowej Zelandii. (Oczywiście, Nowa Zelandia jest
tylko jednym z całego szeregu krajów o szybko
obniżających się moralnościach, którym Bóg coraz
wyraźniej ujawnia swój narastający gniew seriami
najróżniejszych kataklizmów podobnych do tych
które tutaj zostały opisane jako przykłady ilustrujące
objawy czyjegoś ześlizgiwania się w niedozwolony
obszar pasożytnictwa i niemoralności. Jedynym
zaś powodem dla którego pisze tutaj o Nowej Zelandii,
zamiast np. o Pakistanie, Afganistanie, czy Zimbabwe,
jest że dostęp do faktów i do precyzyjnych informacji
mam głównie o kraju w którym aktualnie mieszkam.
Wcale jednak to NIE oznacza, że w innych krajach
sytuacja moralna ich mieszkańców jest lepsza niż
ta którą tu opisuję.)
* * *
Niestety, problem - a zapewne również i "test na
moralność" jakiemu Bóg poddaje Nową Zelandię
za pośrednictwem tego trzesienia ziemi, polega
na tym że zarówno decydenci jak i poszkodowani
obywatele owego kraju sprawiają wrażenie zbyt
już zasiedziałych (complacent) i zbyt głęboko
zanurzonych w filozofię pasożytnictwa aby
owo trzęsienie ziemi obrócić dla dobra ludzi.
Przykładowo, z zapewne cenzurowanych a stąd
raczej ostrożnych wypowiedzi w prasie i w telewizji,
wyłania się obraz że ofiary trzęsienia są jednak
trapione wieloma plagami reprezentującymi typowe
manifestacje pasożytniczej filozofii. I tak, np.
trapi ich nadmierna biurokracja paralizująca
niemal wszelkie działania, odwlekanie i brak
rozstrzygajacych decyzji, monopolizowanie
wszystkich działań i decyzji przez instytucje
i władze które są zbyt wolne i zbyt nieudolne
aby podołać obowiązkom - które jednak
upierają się przy utrzymywaniu swego
monopolu i nie chcą dzielić robót (a stąd
i zysków) z innymi, monopolistycznie
nastawione prawa które wyróżniają wybrane
jednostki i grupy kosztem postępu i dobra
całego społeczeństwa, itd., itp. Jeden
poszkodowany przez owo trzęsienie ziemi
skarżył się w telewizji w dniu 15 listopada 2010
roku, że potrzęsieniowa biurokracja jest tak
silna, zaś istniejące prawa tak mocno krępują
działania obywateli, że on osobiście się
przekonał iż zbudowanie zupełnie nowego
domu na całkowicie nowej działce budowalnej
przychodzi mu łatwiej, szybciej i mniej kosztownie
niż naprawienie kilku uszkodzeń w starym domu.
Jak mocno owe monopolistycznie zorientowane
prawa potrafią paraliżować
obywateli, ja też przekonałem się na własnej
skórze około 10/10/10 - kiedy to wysiadł mi
programator w mojej pralce nowozelandzkiej
produkcji. Na przekór że jestem byłym profesorem
wykładającym kiedyś m.in. elektronikę, oraz
na przekór że na Politechnice w Timaru
prowadziłem kurs dla elektyryków, ciągle nie
mam nowozelandzkich uprawnień rzemielśniczych
elektryka uprawniających do naprawy pralek.
(Kiedyś miałem takie uprawnienia na Polskę,
gdy jako student dorabiałem sobie jako maszynista
młockarni - jednak polskie uprawnienia NIE
są ważne w Nowej Zelandii.) Stąd sklepom
NIE wolno sprzedać mi nowego programatora
wartego około 20 dolarów. Aby go więc wymienić
musiałbym zawołać "specjalistę" który za
"diagnozowanie" najpierw pobiera 100 dolarów,
potem zaś za "wymianę programatora" każe sobie
zapłacić około 200 dolarów. Tymczasem nowa pralka
kosztuje 699 dolarów. Naprawa kosztowałaby
mnie więc niemal połowę ceny nowej, podczas
gdy pralka ciągle byłaby już stara i zapewne wkrótce
coś innego by w niej nawaliło. Tak więc odkryłem
wówczas, że na przekór iż w pralce nawaliła mi
część warta 20 dolarów, oraz na przekór że aby
wymienić tą część potrzebny jest jedynie śrubokręt
warty około 5 dolarów, z powodu anty-postępowych
i ograniczających swobodę działania praw jakie
obowiązują w Nowej Zelandii, korzystniej
się okazuje kupić sobie nową pralkę za 699
dolarów niż naprawić starą. Podobne prawa
działają też w niemal każdym innym obszarze -
to dlatego np. ja NIE jestem w stanie podjąć tam
nawet realizacji relatywnie prostego tzw. "ogniwa
telekinetycznego" które sam wynalazłem - a
perypetie z którym opisuję m.in. w punkcie
#J1 strony internetowej o nazwie
fe_cell_pl.htm.
Działanie tych represyjnych praw na społeczeństwo,
miejscowi nazywają "red tape" (tj. "czerwona taśma") -
ponieważ zakuwają one ludzi i obezwładniają ich działania
tak samo skutecznie jakby ludzie zostali cali pooklejani lepką
taśmą - po inny przykład z tej samej kategorii patrz strona
boiler_pl.htm.
Do biurokracji i do zakuwających wszelką
inicjatywę praw, w Christchurch zdają się też
dodawać problemy z dystrybucją funduszy i
pomocy, problemy społeczne spowodowane
brakiem gotowości ludności do samodzielnego
działania i czekaniem aż inni wszystko dla nich
zorganizują, brak informacji i niewiedza co
naprawdę się dzieje, itd., itp. W rezultacie,
wygląda na to że zamiast odnowić moralnie,
owo trzęsienie ziemi z Christchurch tylko
ugruntowuje zasiedziałość i niektóre niemoralne
zachowania. To zaś oznacza, że po jakimś
czasie zapewne usłyszymy o następnym
katakliźmie, np. o następnym trzęsieniu
ziemi, tym razem znacznie już bardziej
niszczącym i pozbawionym cudu jaki
poprzednio miał miejsce w Christchurch.
#P5.1.
Istnieje bardzo prosty (i tani) sposób na jaki Christchurch
(a także inne miasta i społeczności) mogłoby się chronić
przed wszelkimi kataklizmami, tj. zaprosić "aktywnego
totaliztę" do zamieszkania i pracy w nim - niestety miasto
to postępuje dokładnie odwrotnie do tego sposobu:
Motto:
"Jeśli chcesz wieść spokojne życie dalekie od kataklizmów,
wówczas 'ufunduj stypednium dla aktywnego totalizty'."
Jeśli wierzy się w stwierdzenia "ateistycznej
nauki ortodoksyjnej", wówczas po oberwaniu
od jakiegoś kataklizmu wypada tylko "usiąść
i płakać". Wszakże dla ateistycznej nauki, np.
opisane powyżej dewastujące trzęsienia ziemi
z Christchurch, czy np. katastrofalne powodzie
jakie w dniach 10 do 12 stycznia 2011 roku
zdewastowały Toowoomba i Brisbane z
Queensland w Australii, są wynikiem NIE
tego co dzieje się w danym miejscu, a tego
co dzieje się w całym świecie. Niestety,
obywatele Nowej Zelandii czy Australii
NIE mogą nakazać np. politykom USA czy
własnego kraju aby ci zaczęli kontrolować
wyziewy z kominów swoich fabryk, czy
nakazać np. politykom Brazylii aby ci
powstrzymali dalsze wycinanie puszczy
amazońskiej. Dlatego przy wierze w poprawność
stwierdzeń "ateistycznej nauki ortodoksyjnej",
praktycznie każdy czuje się zupełnie bezsilny
w sprawach obrony przed kataklizmami. Wszakże
twierdzenia oficjalnej nauki są jak przemowy
dzisiejszych polityków - rozmywają one i przerzucają
na innych odpowiedzialność za popełniane
niecności i uniemożliwiają ustalenie co czynić
aby poprawić swoją sytuację.
Jeśli jednak wierzy się że światem rządzi
wszechmocny i sprawiedliwy Bóg, wówczas
obrona przed kataklizmami staje się możliwa
i nawet łatwa. Wszakże w świecie rządzonym
przez wysoce sprawiedliwego i wszechmocnego
Boga, niszczycielskie kataklizmy są "karą" jaką
Bóg zesyła na tych co NIE żyją w zgodzie z Jego
przykazaniami. W takim więc świecie każde miasto
i każda społeczność otrzymuje od Boga to na
co ona sama zasłużyła sobie swoim własnym
postępowaniem. (Odnotuj że w świecie
rządzonym przez Boga poziom ochotniczej
zgodności czyjegoś życia z wymaganiami
nakładanymi na ludzi przez Boga nazywa
się "moralnością". Stąd w takim
świecie, nadejście kataklizmów jest wynikiem
"niemoralności" mieszkańców danego
obszaru traktowanego jako pojedynczy
"intelekt grupowy".) Aby więc powstrzymać
nadejście kataklizmów w świecie rządzonym
przez Boga, wystarczy wybadać rzetelnie jakie
niemoralne zachowania Bóg karze kataklizmami,
potem zaś po prostu albo całkowicie wyeliminować
owe zachowania, albo też zmienić je na bardziej
moralne które Bóg zaakceptuje bez zesyłania
"kary". Innymi słowy, w świecie rządzonym
przez Boga, to co Ciebie uderza jest wyłącznie
Twoją własną winą. Stąd NIE możesz odpowiedzialności
za swoje nieszczęścia zrzucać na sąsiadów
czy na dalekie kraje, a musisz od siebie
samego zacząć poprawę własnej sytuacji.
Dotychczasowe badania dokonywane w ramach
filozofii totalizmu
i opisywane na niniejszej stronie oraz na stronie
day26_pl.htm,
sugerują że typowo istnieją dwa zasadnicze powody
dla których jakieś kataklizmiczne zjawisko natury
niszczy dany "intelekt grupowy". (Pojęcie "intelektu
grupowego" jest wyjaśnione m.in. w punktach #B2
do #B4.4 strony
mozajski.htm.
Rozumiany jest przez niego "twór składający się
z wielu ludzi i wiodący własne 'życie', a stąd
podlegający pod działanie mechanizmów i praw
moralnych" - np. miasto, wieś, społeczność, naród,
państwo, cała nauka ludzka, itp.) Powody te obejmują:
(a) nieobecność w owym "intelekcie grupowym"
wymaganych co najmniej "10 sprawiedliwych" lub
"aktywnego totalizty" - którzy chroniliby ten intelekt
przed kataklizami - tak jak to wyjaśniłem w punkcie
#A2.3 ze strony
totalizm_pl.htm
i w punkcie #A2 niniejszej strony, oraz (b)
niewłaściwa filozofia (a stąd i niewłaściwe wierzenia),
które ten "intelekt grupowy" wyznaje. Przykładowo,
w przypadku miasta Christchurch, zamiast przyciągać
i nakłaniać "sprawiedliwych" do osiedlania się w
owym mieście, mieszkańcy Christchurch wolą
raczej ich "wypędzać", zaś przyciągać so siebie
ludzi którzy reprezentują odwrotność "sprawiedliwych"
i którzy potem czynią to miasto sławne z zupełnie
niewłaściwych powodów. Ja jestem świadomy o
dwóch przypadkach kiedy miasto owo faktycznie
"odpychało" od siebie "sprawiedliwych" mogących
zmienić jego losy (zamiast ich przyciągać). Jednak
jest oczywiste, że przypadki te reprezentują
bardziej trwały "trend" jaki w nim dominuje.
Pierwszym przypadkiem jest ten z 1999 roku,
kiedy to w mieście nastąpiło cudowne objawienie
że Christchurch będzie wizytowany przez
"Drugiego Jezusa" - co opisałem szerzej
w punkcie #G2 ze strony o nazwie
przepowiednie.htm.
Zamiast jednak pomagać dyrektorowi który
przygotowywał owo miasto do tamtej istotnej
wizyty, miasto wolało go wyszydzać i usunąć
z zajmowanej posady. Drugim przypadkiem
są moje własne starania o pracę w Christchurch.
Mianowicie, począwszy od czasu wyemigrowania
do Nowej Zelandii, ja osobiście składałem
co najmniej jedno podanie każdego roku
o pozycję na University Canterbury z
Christchurch. Wszakże ja uwielbiam to miasto
i chciałem w nim zamieszkać. Jednak wszystkie
te moje liczne podania były systematycznie
odrzucane. Odrzucanie to NIE mogło też
bazować na mojej wiedzy, wykształceniu,
doświadczeniu i umiejętnościach - wszakże
tymi zawsze biłem na głowę innych kandydatów -
tak jak wyjaśniam to m.in. w punkcie #E1 strony
rok.htm.
Musiało więc wynikać z moich poglądów, które
były znane osobom z komisji kwalifikacyjnych,
a które są dalekie od ateizmu i od ortodoksyjności
dominujących ten uniwersytet i miasto. Nie
muszę tu już wyjaśniać, że wierzenia ludzkie
będące źródłami motywów dla obu powyższych
przypadków "odrzucania" przez Christchurch
"sprawiedliwych" mogących chronić to miasto,
były źródłem powodu (b) powyżej, tj. niewłaściwej
filozofii, dla którego miasto to gnębione jest seriami
kataklizmów.
Po zidentyfikowaniu powodów dla których "intelekty
grupowe" (włączając w to Christchurch oraz wiele
innych miast i społeczności) są "karane" kataklizmami,
filozofia totalizmu
pozwala wypracować kilka prostych sposóbów
jak wyeliminować te powody.
Tutaj wyjaśnię tylko jak działałby jeden taki sposób,
jaki odnosi się do Christchurch, jednak jaki daje
dobre pojęcie jak zaprojektować podobne sposoby
dla innych miast i społeczności. Dla Christchurch,
taki najprostrzy i najtańszy z tych sposobów
stwierdza, że "wystarczy oficjalnie zaprosić
Jana Pająk do zamieszkania w Christchurch
na koszt jego mieszkańców, a kataklizmy
natychmiast zaczną omijać to miasto".
Działanie tego oficjalnego zaproszenia
opierałoby się na filozoficznych efektach
zrealizowania procedury wystąpienia z takim
zaproszeniem. Takie procedury spowodowałoby
bowiem wyeliminowanie zarówno powodu (a)
jak i powodu (b) powyżej. Wyeliminowanie
powodu (a), tj. braku sprawiedliwych lub
aktywnego totalizty, wynikałoby z faktu, że moja
(szeroko już znana) postawa moralna "aktywnego
totalizty" kwalifikuje mnie też jako jednego z owych
"sprawiedliwych" który chroniłby Christchurch
przed kataklizmami. Na dodatek, po zamieszkaniu
w Christchurch ja wkrótce otoczyłbym się grupką
zwolenników totalizmu, uzupełniając w ten sposób
liczbę sprawiedliwych do co najmniej 10-ciu.
Wszakże filozofię totalizmu można uważać
za rodzaj "generatora sprawiedliwych" -
jako że osoby które pedantycznie praktykują
"totalizm formalny" wypełniają jednocześnie ową
wymagającą definicję "sprawiedliwego" z treści
Biblii.
Z kolei wyeliminowanie powodu (b), tj. praktykowania
niewłaściwej filozofii, wynikałoby z samego procesu
wystosowania dla mnie oficjalnego zaproszenia
do zamieszkania w Christchurch na koszt miasta.
Procedura takiego wystosowania spowodowałaby
bowiem znaczącą modyfikację filozofii i wierzeń
dominujących w owym mieście traktowanym
jako tzw. "intelekt grupowy". Z kolei taka zmiana
filozofii i wierzeń w mieście wyeliminowałaby
działanie owej zasady Boga opisanej w punkcie #A2.2 ze strony
totalizm_pl.htm,
"aby zawsze traktować ludzi materiałem dowodowym
który jest odpowiedni dla wierzeń jakie ludzie ci wyznają
i na bazie których podejmują oni swoje działania".
Innymi słowy, gdybym ja faktycznie został zaproszony
do zamieszkania w Christchurch na koszt miasta,
wówczas ów fakt zrealizowałby metodę obrony przed
"złośliwościami rzeczy martwych" opisaną w punkcie #A2.2 ze strony
totalizm_pl.htm.
Do powyższego warto też dodać, że gdziekolwiek
ja zamieszkuję, zawsze liczę na Boga w sprawie wzięcia
w opiekę danej miejscowości - co w przypadku miasta
zagrożonego zniszczeniem może przynieść efekty
jakie opisują wersety 19:18-25 z bibilijnej
"Księgi Rodzaju", zaś jakie skomentowałem
w (3) z punktu #A2 powyżej na niniejszej stronie.
Ponadto warto też dodać, że w mojej obecności
zawsze dzieją się dosyć dziwne rzeczy które daje
się opisać nazwą "cichych cudów". Wykaz ich
przykładów podałem w punkcie #H2 strony o nazwie
god_proof_pl.htm
w punkcie #F3 strony o nazwie
wszewilki.htm.
Ponadto, przesłanki które opisałem w punkcie #I3.1 strony
day26_pl.htm
sugerują, że "dar" chroniemia przed kataklizmami
przez "10 sprawiedliwych" prawdodpodobnie
daje się "delegować" do wybranego pojedyńczego
"sprawiedliwego". Gdybym więc zamieszkał w
Christchurch na koszt owego miasta, wówczas
zapewne też zaczęłyby tam się zdarzać takie
"ciche cuda", zaś wszelkie kataklizmy prawdopodobnie
zaczęłyby omijać to miasto z daleka - tak jak obecnie
omijają one miasteczko Petone w którym mieszkam.
(Po dowody omijania Petone przez kataklizmy -
patrz punkt #I3 na stronie
day26_pl.htm.)
Opisana powyżej metoda obrony przez "ufundowanie
stypendium dla aktywnego totalizty" jest szybka
i efektywna. Doskonale nadaje się więc ona
do "sytuacji kryzysowych" - tj. dla przypadków
kiedy filozofia praktykowana przez dane miasto
lub społeczność traktowane jako "intelekt
grupowy" już osiągnęła poziom
pasożytnictwa
przy którym Bóg zesyła kataklizmy - a ściślej
osiągnęła poziom 100% korupcji mierzonej
zgodnie z "totaliztyczną definicją korupcji"
podaną i wyjaśnioną w punkcie #E3 mojej strony o nazwie
pajak_dla_prezydentury_2020.htm.
Jednak w dzisiejszych czasach takie sytuacje
panują już w wielu obszarach świata, np. w
Nowej Zelandii obejmują już sporą liczbę miast
i prowincji regularnie trapionych suszami,
pożarami, powodziami, mrozami, śniegiem,
huraganami, tornadami, trzęsieniami ziemi,
chuliganami, bandami, napaściami, itp. Z
kolei w Australii objęte jest nimi już aż kilka
stanów regularnie trapionych suszami,
pożarami, powodziami, burzami pyłowymi,
tornadami, plagami szarańczy, itp. Nie będę się
tutaj już rozwodził nad resztą świata, włączając
w to Polskę i całą Europę, gdzie najróżniejsze kataklizmy
są na porządku dziennym. Oczywiście, przy stosowaniu
tej metody, "sprawiedliwym" zaproszonym
do osiedlenia się na koszt danej społeczności
niekoniecznie musi być moja osoba, a może być
dowolny "aktywny totalizta" praktykujący "totalizm formalny"
który wypełnia pecyzjnie wyjaśnioną w treści
Biblii
boską definicję "sprawiedliwego" i który na
dodatek jest szeroko znany w świecie z aktywnego
promowania owej nieortodoksyjnej filozofii.
Wszakże w opisanej tutaj metodzie taki zapraszany
"sprawiedliwy" wcale sam nie powstrzymuje
kataklizmów, a jedynie działa na filozofię
miejscowych ludzi na podobnej zasadzie
jak aktywne "katalizatory" działają w reakcjach
chemicznych - tj. wyzwala swoimi poglądami
i działaniami zmiany filozofii w danej społeczności,
zaś dopiero efektem owych zmian filozofii i
wierzeń jest zanik kataklizmów (po przykład
takiego właśnie działania patrz punkt #A3 z mojej strony
partia_totalizmu_statut.htm).
Pod względem formalnym, "zaproszenie aktywnego
totalizty do zamieszkania w Christchurch na koszt
tego miasta" wcale NIE różniłoby się znacząco od
tego co miasto owo czyni już od wielu lat. Wszakże
Christchurch jest prawdopodobnie jedynym miastem
na świecie, które przez wiele lat oficjalnie zatrudnia
na koszt swoich mieszkańców tzw. "Wizard'a"
(tj. "Czarownika") - który uprzednio
na centralnym placu owego miasta przeprowadzał
najróżniejsze zakazywane przez Biblię "pogańskie
rytuały" aby zabawiać nimi przechodniów, gapiów
i turystów. (Obecnie ten centalny plac jest już
zniszczony.) Gdyby więc zamiast "czarowania"
ów "Wizard" stał się sławny z praktykowania
formalnej wersji totalizmu,
zaś gdyby zamiast zadziwiać przechodniów
swymi "pogańskimi rytuałami" spróbował on
raczej zaimponować Bogu oddaniem z jakim
walczy o właściwy rodzaj moralności, wówczas
zapewne nigdy NIE byłoby trzęsienia ziemi
w Christchurch. Tyle, że rozważając hipotetycznie
odmienność zorientowania i filozofii tego "Wizarda",
warto także zadać sobie pytanie, czy miasto
Christchurch zatrudniłoby go wówczas do roli
jaką tam wypełniał.
Jak czytelnik może się tego doczytać np.
z punktu #A5 mojej strony o nazwie
totalizm_pl.htm,
lub z
mojej autobiografii,
totalizm ciągle jest prześladowaną filozofią -
tak jak w pierwszych stuleciach AD prześladowane
było chrześcijaństwo. Wszakże wszystko co
wnosi istotny postęp, w tym totalizm, prześladowane
jest tzw. "przekleństwem wynalazców" lub
"wynalazczą impotencją", opisywanymi w punkcie B4.4 strony
mozajski.htm.
Większość więc "totaliztów" ukrywa przed swym
otoczeniem praktykowanie tej filozofii. Jednak
dużo z nich jest w kontakcie ze mną - wszakże
ja jestem twórcą totalizmu. Dlatego jeśli ktoś
pragnie wejść z kontakt z najbliższymi siebie
totaliztami, powinien w tym celu zwrócić się
do mnie.
Oczywiście, totalizm wskazuje także metody dla
długoterminowego "zapobiegania" kataklizmom
(działające bardziej trwale od powyższej metody
szybkiego i krótkoterminowego oddalania już
zaistniałego "kryzysu" spowodowanego kataklizmami).
Najpewniejsza z owych metod zaleca zagrożonym
społecznościom: wyeliminujecie "pieniądze" -
czyli najbardziej pierwotne źródło wszelkiego zła
na Ziemi, poprzez zastąpienie pieniędzy potęgą
szczęśliwości nirwany -
tak jak opisałem to w punktach #A1 do #A4 strony
partia_totalizmu.htm
oraz w punkcie #A3 innej stronypartia_totalizmu_statut.htm,
a ponadto włączcie do programu nauki
w swych szkołach i uczelniach trzy dodatkowe
przedmioty, mianowicie:
"Koncept Dipolarnej Grawitacji",
"filozofię totalizmu" oraz
"filozofię pasożytnictwa" -
tak aby balansowały one "ateizm" i "naukową
ortodoksyjność" monopolistycznie forsowane
obecnie w wysoce stronniczej edukacji.
Wszakże włączenie owych przedmiotów
zagwarantuje, że nowe pokolenie wyrastające
w owych społecznościach już od samego
początku zacznie praktykować właściwą
filozofię oraz że automatycznie wygeneruje
ono sobie wymaganą liczbę "sprawiedliwych"
chroniących je przed kataklizmami.
Na zakończenie chciałbym tu wyjaśnić "dlaczego
ja opisałem tutaj to wszystko, pomimo że realistycznie
wiedziałem z góry iż dzisiejsi ateistyczni ludzie
zupełnie to zignorują, a niektórzy z nich zaczną
nawet z tego szydzić". Są ku temu trzy powody.
(1) W sytuacji Christchurch
znajduje się obecnie wiele miast i społeczności
na Ziemi. Na przykładzie więc miasta Christchurch
niniejszy punkt wskazuje im wszystkim, jak prosto
i tanio mogą się one wszystkie bronić przed coraz
częstrzymi dzisiaj kataklizmami. (2) Gdybym, znając
metody obrony, zdecydował się je przemilczeć,
wówczas winę za następstwa brałbym też na swoje
barki. Jeśli jednak inni ludzie zostali poinformowani
co powinni uczynić aby uniknąć kataklizmów,
jednak na własną odpowiedzialność decydują
się tego NIE czynić, wówczas to na nich spada
cała odpowiedzialność za to co się staje. Ponadto,
(3) powysze opisy reprezentują też sobą oczywisty
materiał dowodowy na faktyczne działanie na
Ziemi wyjaśnionego tutaj powodu (b) dla zaistnienia
dzisiejszych kataklizmów. Wszakże powodem tym
są niewłaściwe filozofie i wierzenia dzisiejszych
ludzi, zaś punkt ten wyraźne dokumentuje, że te
filozofie i wierzenia stały się już aż tak dominujące,
iż faktycznie uniemożliwiają one nawet wdrożenie
tak prostej i tak dobrze już udokumentowanej metody
ochrony przed kataklizmami jak ta opisana tutaj.
Zamiast więc faktycznie bronić się przed kataklizmami,
dzisiejsi ludzie wolą raczej postępować tak jak podps pod
"Fot. #M1" tej strony wyjaśnia, że pracownicy "Te Papa"
postąpili z "houfeng didongy yi" - tj. wolą usuwać z
widoku i chować po piwnicach ten materiał dowodowy,
który dokumentuje iż weszli na zupełnie błędną drogę.
Powinienem tutaj też dodać, że moja sugestia wyrażona
treścią niniejszego punktu #P5.1 była już opublikowana
w dniu 18 stycznia 2011 roku (w dwóch miejscach
równocześnie, tj. w punkcie #C5.1 strony o nazwie
seismograph.htm,
a także we wpisie #193 z dwóch blogów totalizmu
o adresach podanych w punkcie #U2 poniżej).
#P5.2.
"Pole moralne" tak działa, że to co najłatwiej uczynić
wcale NIE jest tym co przynosi korzystne następstwa:
Motto:
"Dla zagrożonych kataklizmem najistotniejsza
jest odpowiedź: 'po czym inni poznają że my
rzeczywiście zmieniliśmy praktykowaną filozofię'."
Oczywiście, tak jak można było tego się
spodziewać, opisane w poprzednim punkcie
moje sugestie metod z pomocą których
mieszkańcy Christchurch mogliby oddalić
obecny "kryzys zagrożenia kataklizmem"
okazały się "wołaniem na puszczy". Znaczy,
nikt nawet NIE rozważał "ufundowania stypendium
dla totalizty", "zaimportowania" do miasta
"10 sprawiedliwych", albo chociaż wprowadzenia np.
"Konceptu Dipolarnej Grawitacji"
do programu nauczania. Wszakże tylko niewielu
ludzi wie z działania "pola moranego" (opisywanego
w punkcie #A2.1 strony o nazwie
"totalizm_pl.htm"
oraz w punkcie #F1 strony o nazwie
"rok.htm"),
że chociaż "zignorowanie" przychodzi znacznie łatwiej
niż "zrealizowanie", tylko pracowite wdrożenie prawdy
może przynieść pożądane następstwa. Także zamiast
podjąć budowę tak potrzebnego Nowej Zelandii
"zdalnego wykrywacza gotujących się trzęsień ziemi",
opisanego na tej stronie, po pierwszym trzęsieniu
ziemi w Christchurch odnotowałem że model
tego wykrywacza (pokazany poniżej na "Fot. #M1")
został usunięty z aktywnej wystawy
w muzeum i schowany przed ludźmi do piwnicy.
Inne "wskaźniki zmiany filozofii" też wyglądały
podobnie. Przykładowo, skargi ludzkie na
Christchurch tylko się nasiliły, zaś sporo
mieszkańców miasta coraz głośniej narzekało
na załatwianie spraw wynikających z trzęsienia
ziemi opisanego w punkcie #P5 powyżej.
Aby dać tu jakieś pojęcie o rodzaju tych
skarg i narzekań, to w połowie lutego 2011
roku, czyli po upływie niemal pół roku od
owego trzęsienia ziemi, ciągle "formalne
szuflowanie papierkami" NIE zostało jeszcze
zakończone, zaś poszkodowani nadal NIE
otrzymali nawet formalnych pozwoleń na
podjęcie odbudowy swych zrujnowanych
budynków. Przez więc około pół roku życie
i postęp zostały zamrożone w Christchurch
przez biurokratów, zaś ludzie ciągle NIE
otrzymali formalnej zgody aby zacząć
przywracać to życie do normy.
#P6.
"Przynaglające" trzęsienie ziemi w Christchurch,
Nowa Zelandia, z wtorku, dnia 22 lutego 2011 roku:
Motto:
"Ludzie niestrudzenie odmawiają akceptowania prawdy, Bóg niestrudzenie prawdę tą im ilustruje."
We wtorek, dnia 22 lutego 2011 roku, o godzinie
12:51, kolejne katastroficzne trzęsienie ziemi
uderzyło Christchurch. Jego siła była zaledwie
6.3 w skali Richtera. Jednak jego epicentrum leżało
niedaleko od środka miasta, na płytkiej głębokości
tylko około 5 km pod ziemią. Unieszczęśliwiło ono
tysiące właścicieli domów, oraz wiele businesów
których siedziby zostały zrujnowane. Uśmierciło też
sporo ludzi. Np. w dniu aktualizowania tego punktu
w dniu 31 marca 2011 roku, dzienniki telewizyjne
podawały końcową liczbę 181 znalezionych ciał
zabitych. Dokumentnie zniszczyło też sporą
część miasta Christchurch – szczególnie tą
która miała sporo do czynienia z dochodami
i z prawami ludzi, a także z urabianiem
poglądów tzw. "opinii publicznej".
W tym kolejnym trzęsieniu ziemi ciągle można
dopatrzeć się aż szeregu "szczęśliwych zbiegów
okolicznosci". Przykładowo, uderzyło ono w środku
słonecznego dnia i to w godzinach tzw. "lunchu" -
tj. dokładnie "za dziewięć pierwsza po południu".
Stąd większość ludzi przebywała już poza budynkami
aby skorzystać z pogodnego dnia i zjeść sobie
lunch gdzieś na wolnym powietrzu. Dobre oświetlenie
pozwalało też aby owi ludzie mogli wyraźnie widzieć
co wokół nich się dzieje. A więc aby mogli też
uciekać przed upadającymi ścianami i gruzem.
Jak też widać to doskonale na ujęciach filmowych,
wielu ludzi uniknęło śmierci właśnie poprzez szybkie
uskoczenie lub odbiegnięcie z drogi walących się
gruzów, ścian i balkonów. Następstwa tego trzęsienia
ziemi ciągle były więc łagodniejsze od nieszczęść
które by ono wywołało gdyby uderzyło powiedzmy
w chwili gdy ludzie ciągle byli w biurach, np. około
godziny 10 rano, a stąd kiedy walące się budynki
waliłyby się na owych ludzi, albo kiedy byłoby ono
choćby o trochę wyższej sile. Można więc uważać,
że Bóg i tym razem miał na uwadze iż doświadcza
"Masto Chrystusa" i potraktowal owo
"Christchurch" relatywnie łagodnie.
Dzięki opisanym powyżej relatywnie "szczęśliwym
zbiegom okoliczności", w tym trzęsieniu ziemi z
Christchurch zaistniały jedynie 4 główne przypadki,
kiedy zawalające się budynki pochłonęły większą
liczbę ofiar ludzkich - choć przy mniej sprzyjających
okolicznościach takich "centrów umierania" mogłoby
być całe dziesiątki. Intrygująco, te cztery przypadki
reprezentują również najważniejsze źródła wpływów
na filozofię praktykowaną przez mieszkańców
Christchurch. Obejmują one m.in. budynki
dwóch najważniejszych instytucji kształtujących
poglądy mieszkańców Christchurch. Z tych
najwięcej ofiar pochłonął (1) budynek tzw "CTV"
(tj. lokalnej stacji telewizyjnej zwanej "Canterbury
Television"). Na swym szczycie budynek CTV
zawierał bowiem międzynarodową szkołę języka
angielskiego z około 100 zagranicznymi studentami -
głównie z Japonii. Budynek ten całkowicie się zawalił,
zaś niemal wszyscy ludzie z jego środka zginęli.
Ludzkie ofiary pochłonął także (2) częściowo
zapadły budynek lokalnej gazety z Christchurch,
zwanej "The Press" - znanej z jej "ortodoksyjnych"
artykułów. Warto tu jednak nadmienić, że w zniszczonym
centrum Christchurch zlokalizowany jest też
budynek 3-go kanału "Telewizji Nowozelandzkiej"
(ogólnokrajowej) - który przetrwał nietknięty. Interesująco,
ów nietknięty "kanał 3" od jakiegoś już czasu przewodzi
w Nowej Zelandii w walce o moralność, o prawdę,
o sprawiedliwość, o postęp, o równość, itp.
Wygląda więc na to, że jego przetrwanie
dokumentuje ścisły związek pomiędzy "aktywnym
obstawaniem za prawdą i za moralnością" (tak jak
obstawanie to wyjaśnia punkt #N2 ze strony o nazwie
pajak_na_prezydenta_2020.htm),
a przetrwaniem kataklizmu. Kolejnym przypadkiem
zawalenia pochłaniającego liczne ofiary był ośrodek
finansowy, legalny i ubezpieczeniowy Christchurch -
do biur którego dałoby się wytropić sporo ludzkich
skarg i narzekań publikowanych w prasie i
wypowiadanych w telewizji. Był to (3) niemal
całkowicie zapadły budynek tzw. "Pyne Gould Corporation".
W końcu, około 20 ofiar ludzkich pochłonął (4)
kościół anglikański (katedra) z centralnego
placu Christchurch (do wiernych kościoła anglikańskiego
zalicza się przeważająca większość mieszkańców
Christchurch). Interesująco, w sporej liczbie
innych kataklizmów, kościoły i inne obiekty religijne
zwykle przetrwały nietknięte - co podkreślam w punkcie
#F3 tej strony. Jedynie kościoły których praktyki
wypaczały nakazy zawarte w Biblii (tak jak katedra
w Haiti) zostawały zrujnowane. Tymczasem w
Christchurch niemal wszystkie kościoły zostały
zrujnowane - niezależnie od praktykowanej przez
nie religii. To obejmuje również katedrę katolicką -
z której dachu spadły dwie, z 3-ch tam istniejących,
kopuły blaszane. Na szczęście, ani w niej, ani przy
niej, nikt nie zginął. Czyż więc jest możliwe, że Bóg
wyraził w ten sposób swoją dezaprobatę m.in. dla źródła
skarg które jakiś czas temu wzburzyły opinię publiczną
z powodu niewłaściwego potraktowania (seksualnego
eksploatowania) dzieci objętych opieką kościoła
katolickiego? O tym wszakże że Bóg ma o coś
wyraźną pretensję do całego kościoła katolickiego z
Christchurch, świadczy dosyć symboliczne zdarzenie
z owej katedry opisane w artykule "Cathedral statue
turns the other cheek" (tj. "Posąg z katedry nastawił
drugi policzek"), ze strony A6 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z czwartku (Thursday), March 10, 2011.
Mianowicie, znajdujący się w owej katedrze posąg
"Our Lady" ("Naszej Pani" - czyli "Matki Boskiej"),
przed trzęsieniem ziemi skierowany był swoim przodem
do wiernych. Podczas trzęsienia ziemi odwrócił się
jednak o 180 stopni, tak że po trzęsieniu ziemi zaczął
być odwrócony tyłem do wiernych - tak jakby "NIE
mógł już na nich patrzeć". Zarówno gazeta, jak i wielu
ludzi, zapewne uważa owo "odwrócenie się posągu tyłem
do ludzi" za zabawny "zbieg okoliczności". Ja jednak
posądzam, że jest to wysoce symboliczny "znak" dany
ludziom przez Boga, tyle iż w typowy dla boskich działań
sposób wypełnia on tzw. "kanon niejednoznaczności" -
tak aby każdy mógł go interpretować na swój własny
sposób (kanon ten opisany jest, m.in. w punktach
#C2 i #A2 innej strony o nazwie
will_pl.htm).
Poza tymi czterema jednoznacznie definiowalnymi
miejscami uśmierceń, reszta ofiar ludzkich pochodziła
z przypadkowych chodników i ulic centrum miasta,
kiedy to ziemia się zatrzęsła i na głowy przechodniów
zaczęły się sypać kamienne parapety i cegły, zaś oni
byli zbyt powolni w ucieczce i NIE zdążyli uskoczyć.
Ostatnią żywą osobę wyciągnięto z gruzów już w środę
około 15 po południu, czyli w zaledwie jeden dzień
(albo w około 26 godzin) po trzęsieniu. Potem wyciągano
już tylko ciała. Co zastanowiło wielu, to że już w około
dobę po trzęsieniu zaniechano ratowania zagranicznych
studentów z owej szkoły językowej w CTV - co
dokumentuje artykuł [1#P6] "Search for CTV
survivors called off" (tj. "Zaniechano poszukiwań tych co
przeżyli w CTV") ze strony A5 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z czwartku (Thursday), February 24, 2011.
Tymczasem w wiadomościach TV3 z piątku podawano,
że któryś z tych studentów ciągle wysłał SMS z prośbą
o ratunek jeszcze w czwartek, około 2-giej nad ranem.
(Ogromnie smutną historię kobiety pogrzebanej żywcem
w budynku CTV i komunikującej się z mężem aż do
chwili wyczerpania się baterii w jej telefonie komórkowym,
opisuje artykuł "Hope fades with dying phone battery" -
tj. "Nadzieja wycieka wraz z umierającą baterią
telefonu", ze strony A7 nowozelandzkiej gazety
Weekend Herald,
wydanie z soboty (Saturday), March 12, 2011.)
Dopiero kiedy do Nowej Zelandii dotarła ekipa
ratunkowa z Japonii, wznowiła ona poszukiwania
ciał własnych studentów w ruinach budynku CTV -
co podkreślił artykuł [2#P6] "Japanese rescuers
searching for their own" (tj. "Japońscy ratownicy poszukują
swoich własnych"), ze strony A4 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z piątku (Friday), February 25, 2011.
Z ogromnym współczuciem odnotowałem także,
że samo to trzęsienie ziemi, zniszczenia budynków,
oraz śmierci licznych ofiar, były jedynie początkiem
piekła jakie potem się rozpętało dla mieszkańców
Christchurch. Wszakże brak elektryczności,
uszkodzenia dopływu wody i odpływu ścieków,
smród i chorobotwórcze działanie ludzkich
odchodów które NIE odpływały ze ściekami,
brak paliw, brak sklepów i towarów w sklepach,
nieprzejezdne drogi, wytryski płynnych minerałów
z podziemi które zatapiały mieszkania, ogrody,
drogi oraz wsysały samochody, ewakuacje
sporych fragmentów dzielnic, liczne zakazy,
bariery i ograniczenia ponakładane przez władze,
powolność i selektywność reakcji, ociąganie
się z nazwaniem lub oddaniem ciał ofiar, raptowny
wzrost przestępczości, rozpętanie się zimnej
i wietrznej pogody, nieustanne "wstrząsy wtórne"
i zagrożenie ponownym trzęsieniem ziemi, itd.,
itp., spowodowały że dalsze życie w owym mieście
stało się jednym pasmem cierpienia. Na dodatek
pojawiły się liczne niebezpieczeństwa. Przykładowo,
Nowa Zelandia ma "problem azbestowy" bowiem
spora proporcja domów ma ów rakotwórczy minerał
zmieszany z tynkiem sufitów i ścian. Po trzęsieniu
ziemi w Christchurch, pokruszony na pył tynk
z owym azbestem był rozwiewany przez wiatry
tworząc zabójcze "azbestowe chmury" do wdychania.
Ci więc nieuświadomieni ludzie, którzy NIE ubierali
masek, zapewne wkrótce będą chorzy na "azbestową
pylicę". Na dodatek, poniszczone sklepy i instytucje
zaczęły przyciągać kryminalistów najróżniejszej maści.
Ponadto, braki nieuszkodzonych budynków zaczęły
eskalować ceny za wynajęcie. Nic dziwnego,
że już tylko przez pierwszy tydzień po tym trzęsieniu,
porzuciło Christchurch i odleciało samolotami aż
50 tysięcy mieszkańców, przy całkowitej populacji
tego miasta (w/g ostatniego "cenzusu") wynoszącej
348 tysięcy - dane podane w zestawieniu [3#P6]
ze strony A2 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z wtorku (Tuesday), March 1, 2011). Sporo
bowiem rodzimych Nowozelandczyków jest właścicielami
więcej niż jednego domu w odmiennych częściach
kraju - miało więc dokąd uciekać. Ta liczba 50 000
obejmuje przy tym tylko tych co odlecieli samolotami -
a stąd których dało się oficjalnie policzyć
dzięki dokładnemu dokumentowaniu biletów jakie
prowadzą linie lotnicze. Ilu bowiem dalszych ludzi
opuściło Christchurch własnymi samochodami lub
autobusami, tego nikt NIE wie. W mieście głównie
pozostali więc tylko bardzo biedni - którzy NIE
mają dokąd uciekać, a także bardzo bogaci - którzy
wprawdzie posiadają też inne domy, jednak NIE chcą
utracić z oczu źródła swego dochodu i bogactwa.
Moje serce, współczucie i szczere kondelencje
są z mieszkańcami Christchurch. Ja sam też
straciłem oboje rodziców - wiem więc doskonale jak
to się czuje utracić kogoś nam najbliższego. Ponadto,
już aż kilka razy w swoim życiu traciłem też niemal
wszystko co posiadałem. Chociaż te moje kolejne
straty wynikały z niemoralności ludzi od których
byłem wówczas zależny (tak jak to wyjaśniam
dokładniej w punkcie #4 strony o nazwie
jan_pajak_pl.htm),
strata dorobku życiowego zawsze jest stratą
i odczuwa się ją tak samo boleśnie bez względu
na to kto, czy co, ją powoduje. Z tamtych moich
własnych strat najbardziej wyryło mi się w pamięci,
że ten kto stracił coś naprawdę dla siebie ważnego,
zwykle szczerze pragnie aby jego ból i cierpienie
mogło jakoś być obrócone w dobro dla innych.
Znaczy, aby jego strata była już ostatnią. To
właśnie z tego powodu napisałem niniejszą
stronę, stworzyłem otwierającą nam oczy
filozofię totalizmu,
nieustannie przypominam, że "moralność
jest kluczem do wszystkiego", wyjaśniam,
że "w świecie rządzonym przez Boga
'moralność' to poziom zgodności zasad naszgo
życia z wymaganiami nałożonymi na nas
przez Boga", itd., itp. Rozumiem bowiem
że na świecie wcale NIE brakuje ludzi którzy
spędzają całe swe życie na grzecznym
pocieszaniu, zachęcaniu, wychwalaniu,
oraz wybaczaniu innych. Natomiast brak nam
ludzi którzy mają odwagę wypowiadać prawdę -
szczególnie kiedy owa prawda jest gorzka, lub
kiedy jej publiczne wypowiedzenie zagraża im
utratą dobrze płatnego zawodu czy wygody
zajmowanej pozycji. Tymczasem - jak to
staram się wyjaśnić w punkcie #F1 strony
totalizm_pl.htm,
bez poznania prawdy NIE
ma postępu. Wszakże, jeśli np. tragedię
Christchurch rozpatrzy się z podejścia "a priori"
(tj. z podejścia "od przyczyny do skutku" - opisanego
w punkcie #G1 powyżej), wówczas aby znaleźć
skuteczną metodę obrony przed takimi kataklizmami,
najpierw trzeba poznać całą prawdę na temat
przyczyn dla których owe kataklizmy
nas nękają. Ktoś musi więc mieć odwagę aby
całą prawdę na temat tych przyczyn nazwać,
zdefiniować, wypunktować, oraz potem głośno
wypowiedzieć. Potrzeba zaś aż ogromnego bólu,
strat i zawodów, a także wielkiej miłości do Boga,
do swoich bliźnich, do natury i do świata w którym
żyjemy, w rodzaju tych którymi ja zostałem już
doświadczony, aby ktoś czuł się przygotowany
do podjęcia tej niewdzięcznej roli.
Wysoce uczącym przykładem losu który spotyka
osoby usiłujące ustalić prawdę i poinformować
o niej współziomków, była kampania zgodnego
potępienia i atakowania Nowozelandczyka, który
analizując współzależności pomiędzy odległościami
Księżyca od Ziemi, wielkościami przypływów morza,
oraz pojawieniami się trzęsień ziemi, przewidział
i publicznie to zapowiedział, że w niedzielę dnia
20 marca 2011, silne trzęsienie ziemi ponownie
uderzy Christchurch. Natychmiast na owego -
jak go nazwano "Moon Man" (tj. "osoba z Księżyca"),
zgodnym chórem potępienia napadły wszystkie
gazety, radio i telewizja. Każda ważna osobistość
wypowiedziała się też że NIE ma on racji i że jego
przewidywania są wysoce "nieodpowiedzialne"
i "szkodliwe" - patrz atrykuł "Quake forecast
reckless, says MP engineer" (tj. "Zapowiedź
trzęsienia ziemi lekkomyślna, stwierdził poseł
na sejm z dyplomem inżyniera") ze strony A3 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z poniedziałku (Monday), March 21, 2011).
Lokalni naukowcy, których normalnie nigdzie ze świecą
NIE uświadczy, nagle powychodzili z ukrycia tylko
po to aby publicznie go zrugać i obwieścić że on
się myli (żaden z nich nie podał jednak swojej daty kiedy
mieszkańcy Christchurch powinni spodziewać się
następnego trzęsnienie ziemi). Natomiast słynne
"stowarzyszenie sceptyków" z Christchurch, które
kiedyś mi także dawało solidnie w kość na
głoszenie moich poglądów, zorganizowało
transmitowany przez telewizję "lunch" w restauracji
położonej dokładnie ponad przewidywanym
epicentrum zapowiadanego trzęsienia ziemi.
Aczkolwiek w normalnych okolicznościach
Bóg unika potwierdzania ludzkich przewidywań -
co wyjaśniam w (3.14) z punktu #P5 niniejszej
strony, tym razem Bóg zdecydował się interweniować.
Wszakże NIE mógł pozwolić aby uszły na sucho
aż tak niemoralne potępienia i napaści na kogoś,
kto jedynie pragnął prawdy i postępu wiedzy oraz
kto bezpłatnie wykonał prognozę którą powinni
wykonywać wysoko-opłacani naukowcy. Stąd,
na przekór że cały ów dzień minął spokojnie, tuż
przed godziną 22-gą Christchurch zostało jednak
uderzone wskazanego dnia wstrząsem o sile około
5 w skali Richtera, z epicentrum zlokalizowanym dokładnie
tam gdzie ów "człowiek z księżyca" to przewidział.
Czyli ów zwykły człowiek działając amatorsko odniósł
sukces w czymś do wykonania czego doskonale-płatni
"eksperci" okazują się kompletnie bezużyteczni,
mianowicie z sukcesem przewidział on NIE tylko
kiedy nastąpi kolejne trzęsienie ziemi w Christchurch,
ale także wskazał gdzie dokładnie będzie jego epicentrum.
Czy więc ktokolwiek z owych ważnych osobistości
go przeprosił albo przekazał mu wyrazy uznania?
Jak się okazało, NIE. Na drugi dzień nadal go
krytykowano w gazetach i telewizji, oświadczając
że on przewidywał "duże" trzęsienie ziemi,
tymczasem to które przyszło wcale NIE było "duże".
W tym miejscu powinienem zaznaczyć, że totalizm
nam ujawnia, iż z punktu widzenia moralności,
prawdy i postępu, to właśnie owa histeryczna kampania
przeciwko tamtej prognozie jest "nieodpowiedzialna"
i "szkodliwa". Wszakże akceptuje i nagradza ona
pasożytnicze zachowania dzisiejszych naukowców,
oraz ich kulturę typu "NIE czyń niczego", czyli
samemu nawet NIE próbuj prognozowania trzęsień
ziemi, za to gań i krytykuj każdego kto prognozowania
takiego dokona - nawet NIE sprawdzając uprzednio
czy jego prognozy okazą się poprawne (po
więcej szczegółów na temat "kultury" i zachowań
dzisiejszych naukowców - patrz punkt #C1 na stronie
telekinetyka.htm).
Przy takiej zaś kulturze i zachowaniach, postęp sam nigdy
się NIE wypracuje, zaś ludzie nigdy NIE będą poinformowani
kiedy powinni uważać bo zachodzi niebezpieczeństwo
iż ziemia ponownie pod nimi się zatrzęsie. Jak więc
widać "każdego spotyka dokładnie los na jaki zasługuje".
Ja powinienem tu się przyznać, że jestem
"zakochany w mieście Christchuch". Powodem jest
prawdopodobnie, iż ze wszystkich miast
Nowej Zelandii, architektura, parki i widoki
właśnie Christchurch są najbardziej podobne do tych
jakie pamiętam z mojej rodzinnej Polski. Kiedy
więc oglądałem w telewizji raporty z tej ogromnej
tragedii mojego najbardziej ulubionego miasta,
nie mogłem się oprzeć zapytywaniu, dlaczego
nawyki filozoficzne, moda, "naukowe zachowania",
oraz utarte sposoby załatwiania niektórych spraw,
NIE pozwalają jego mieszkańcom aby spróbować
odmienić swój los poprzez ochotniczą zmianę
filozofii którą praktykują. Wszakże w dzisiejszych
rozpaczliwych czasach, ludzie powinni czynić
wszystko co w ich mocy, oraz próbować każdej
już zidentyfikowanej metody obrony przed
kataklizmami, tak aby podobne tragedie przestały
się przytrafiać mieszkańcom dzisiejszych
miast i społeczności.
Zniszczenia budynków od opisywanego tu trzęsienia
ziemi były ogromne. Jak wyjaśnia to artykuł
[4#P6] o tytule "Counting the cost"
(tj. "Podliczenie strat") ze strony A1 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z wtorku (Tuesday), March 8, 2011,
z ogólnej liczby 140 000 domów istniejących
w Christchurch, około 10 000 trzeba będzie
wyburzyć bowiem NIE nadają się już do naprawy,
dalsze zaś około 100 000 zostało pouszkadzane -
chociaż ciągle jeszcze nadają się do naprawy.
(Odnotuj że w miastach Nowej Zelandii domy
typowo są drewniane i wyglądają zupełnie inaczej
niż domy w miastach Polski. Poza ścisłym centrum
miasta, czyli poza tzw. CBD, reszta zabudowy
to kilometry i kilometry taniutkch parterowych
domków jedno- lub dwu-osobowych o niemal
identycznie przybrudzonym wyglądzie, wykonanych
z dykty oraz pokrytych rdzewiejącym i zwykle
przeciekającym blasznym dachem, każdy z
których domków stoi w miniaturowym ogródku
w jakim poza obumierającą trawą i krzakami
zwykle nic innego nie wyrasta. Oczywiście,
każde miasto ma też co najmniej jedną dzielnicę
bogatych ludzi, w której domy są większe - chociaż
ciągle parterowe, czasami nawet wykonane z cegieł
i pokryte dachówką, zaś których powiększone
ogródki mają nawet kwiatki. Jednak owe dzielnice
z bogatymi, zdrowymi i ładnymi domami wcale
NIE są typowe, podobnie jak dobrze ubrani, zasobni
oraz zdrowi na ciele i duchu ludzie wcale NIE są
typowymi mieszkańcami dzisiejszej Nowej Zelandii.)
Okazało się także iż zniszczenia domów Christchurch
NIE były rozłożone równomiernie. Trzy przymorskie
dzielnice tego miasta (znaczy wschodnie
i najbardziej stare wiekowo oraz filozoficznie)
zostały bowiem zniszczone niemal dokumentnie.
Z kolei kilka zachodnich dzielnic miasta
(najnowszych - zarówno wiekowo jak i filozoficznie)
niemal wogóle nie ucierpiało zniszczeń.
Filozofia totalizmu
wyjaśnia, że każde działanie można zrealizować
na co najmniej dwa sposoby. Jeden z owych
sposobów, wspinający się najbardziej stromo "pod górę"
pola moralnego, totalizm zdefiniuje jako najbardziej
"moralny". Stąd, zgodnie z zasadą działania
"pola moralnego", będzie on najtrudniejszy do
urzeczywistnienia - wszakże jego realizację
w "intelekcie grupowym" będzie utrudniał mechanizm
tzw. "przekleństwa wynalazców", opisywany
m.in. w punkcie #B4.4 totaliztycznej strony
mozajski.htm.
Za to owoce tego najmoralniejszego sposobu będą
najbardziej korzystne, trwałe, oraz najbardziej
cieszące wszystkich zainteresowanych. Inny z
tych sposobów będzie schodził najbardziej stromo
"w dół" pola moralnego. Stąd totalizm zdefiniuje
go jako najbardziej "niemoralny". Za to
będzie on najłatwiejszy do zrealizowania. Z kolei
jego owoce okażą się w przyszłości najbardziej
niekorzystne i będą źródłem dalszych utrapień
dla wszystkich dotkniętych nimi ludzi. W przypadku
działania w rodzaju "odbudowa Christchurch",
przy aż tak dużym poziomie zniszczenia miasta
jak ten opisywany powyżej, relatywnie łatwo jest
ustalić który ze sposobów jego odbudowy kwalifikuje się
do której z obu powyższych katagorii. I tak, najbardziej
"moralna", chociaż najbardziej trudna do zrealizowania,
byłaby odbudowa Christchurch polegająca na
całkowitym wyburzeniu najbardziej zniszczonych
(wschodnich) dzielnic miasta, założeniu na ich
miejscu parków, oraz przeniesieniu dotychczas
zamieszkujących je ludzi do nowo-wybudowanych
dzielnic, tym razem zlokalizowanych już na
zachodniej (nowej) stronie miasta. Taka bowiem
odbudowa przyniosłaby wiele korzystnych następstw.
Przykładowo, przeniesienie sporej części ludności
do zupełnie nowych dzielnic spowodowałaby
zasadniczą zmianę w filozofii tych ludzi. Wszakże
spowodowałoby ono "wymieszanie" ludzi i zburzenie
starych "układów społecznych". W ten sposób
wyliminowałoby ono niebezpieczeństwo następnego
kataklizmu - tak jak to wyjaśnił punkt #P5.1 powyżej.
Ponadto, byłoby ono nieporównanie szybsze od naprawy
owych domów. Wszakże eliminowałoby ono wiele
czasochłonnych formalności biurokratycznych (w
rodzaju oszacowania i udokumentowania poziomu
zniszczeń każdego indywidualnego domu, wyceny
tych zniszczeń dla ubezpieczeń, zatwierdzania i
wypłaty ubezpieczeń, architektonicznego zaprojetowania
sposobu naprawy, itp.). Upraszczałoby też cały proces
odbudowy. Wszakże nawet najbardziej "sprawiedliwy"
proces redukowałby się wtedy do tylko czterech bardzo
prostych działań, mianowicie do: (1) wyceny ile stary dom
był warty (co jest już dokonane od dawna, bowiem w Nowej
Zelandii każdy urząd miasta posiada oficjalne wyceny
wszystkich budynków tego miasta - to bowiem na
podstawie tych wycen jest tam ustalane ile "komornego"
dany właściciel ma płacić miastu za każdy swój budynek),
(2) dania właścicielowi nowego domu o podobnej wartości -
tyle że już zlokalizowanego w nowej dzielnicy, (3)
przeprowadzenia się ze starego do nowego domu,
oraz (4) wyburzenia starego domu i założenia w
jego miejscu parku. Pozwalałoby ono też aby nowe
domy były budowane szybko, taśmowo i ekonomicznie
przez niezainteresowane w zyskach państwo - co
zmniejszyłoby ich cenę, jako że wyeliminowałoby
monopol budowlańców i architektów którzy w takich
sytuacjach bezpardonowo "podbijają ceny".
Zwiększyłoby też zapotrzebowanie na produktywnych
fachowców, zamiast na jałowych biurokratów - czyli
eliminowałoby obecną depresję ekonomiczną kraju.
Zmniejszałoby liczbę źródeł niezadowolenia i skarg ludzi,
które (zgodnie z punktem #G1 tej strony) stają się potem
powodem zaserwowania następnego kataklizmu danemu
miastu czy społeczności. Ponadto, eliminowałoby ilość
i poziom niemoralnych oszustw które są możliwe przy
okazji długotrwałych napraw wymagających wielu etapów,
dużej biurokracji, najróżniejszych urzędników, wypłat
przez sporo instytucji i przez państwo, mieszaniny
rzemielśników, harytatywnych składanek, itd., itp.
Na przekór iż rząd Nowej Zelandii faktycznie
zaoferował mieszkańcom Christchurch, że
podejmie się zrealizowania powyżej opisanej,
najbardziej "moralnej" zasady odbudowy tego
miasta, jak wynika z raportów w telewizji i w prasie,
sami mieszkańcy miasta, a także jego lokalne
władze, odrzuciły tą ofertę i uparły się przy
dokonywaniu odbudowy zgodnego z łatwym do
zrealizowania poruszaniu się "w dół" pola moralnego.
Znaczy, upierają się aby każdy dom odbudować
w miejscu na którym obecnie stoi, używając ów
najbardziej biurokratyczny, czasowo najdłuższy,
oraz najbardziej kosztowny proces dokumentowania
na papierze i wyceny każdego uszkodzenia,
wypłacania ubezpieczeń i kompensat rządowych,
opracowywania projektów architektów jak odbudować
każdy dom, poczym powolnej i kosztownej odbudowy
wymagającej usług dziesiątków najróżniejszych
rzemielśników i ich nadzorców. W rezultacie,
całe dzielnice miasta nadal będą położone na
najbardziej niestabilnym i najbardziej zagrożonym
terenie. Na dodatek, na przekór "utopienia" w owych
dzielnicach i domach ogromnych funduszy, domy
nadal będą tam stare, nadal przeciekające, wilgotne
i trudne do ogrzewania, nadal zagrzybione, nadal
niezdrowe i praktycznie nie nadające się do zamieszkania.
Co jednak najgorsze, przy tej zasadzie odbudowy
filozofia mieszkańców wcale NIE ulegnie zmianie.
Wszakże każdy pozostanie w "starych układach",
zaś zasiedziała atmosfera i stosunki międzyludzkie
nadal się nie zmienią. Za to pojawią się tysiące
nowych źródeł dla skarg i krzywdy międzyludzkiej.
Stąd, w niedługim czasie później Bóg zapewne będzie
musiał tam uderzyć następnym kataklizmem aby
jednak zmusić tych ludzi do powprawadzania koniecznych
zmian filozoficznych i moralnych.
(Odnotuj, że w przeciwieństwie do innych kataklizmów,
do których szczegółowych opisów NIE mam wogóle
dostępu, precyzyjne raporty i informacje o katakliźmie
w Christchurch mogę śledzić na bierząco i badać
pod ignorowanym przez dzisiejszą "ateistyczną
naukę ortodoksyjną" filozoficznym podejściem
"a priori" - tj. "od przyczyny do skutku", opisanym
dokładniej w punkcie #A2.6 strony
totalizm_pl.htm
i w punkcie #C1 strony o nazwie
telekinetyka.htm.
Ponieważ zaś, tak jak każdy inny kataklizm, niezależnie
od tragedii ludzkiej, kataklizm ten ujawnia również "wymiar
filozoficzny" - który powinien być obiektywnie badany
i poznawany dla dobra całej ludzkości, na niniejszej stronie
będę kontynuował raportowanie o wynikach swych badań
tego właśnie wymiaru filozoficznego. Mam bowiem nadzieję,
że wyniki moich obiektywnych badań, chociaż smutne i
czasami przykre, w sumie dobrze przysługują się owej wysoce
moralnej idei iż bez poznania prawdy NIE ma postępu,
a stąd w długoterminowym efekcie okażą się korzystne
dla wszystkich zainteresowanych.)
Wszystko co opisałem powyżej reprezentuje raportowanie
zdarzeń dokonane zaraz po tamtym trzęsieniu ziemi
w Christchurch. Jednak w miarę jak czas postępował
miały miejsce dalsze wydarzenia, część z których też
zasługuje tu na wzmiankowanie. Przykładowo, fakt że
praktycznie niemal wszystkie posunięcia osób kierujących
odbudową Christchurch w praktyce okazały się krzywdzące,
a stąd wzbudziły znaczącą falę niezadowolenia
i skarg zwykłych mieszkańców tego miasta. Aby
nie być tu gołosłownym, wskażę kilka takich posunięć
najbardziej krytykowanych i uważanych za wysoce
niesprawiedliwe. I tak przykładowo, natychmiast po
trzęsieniu ziemi całą centralną część miasta ogrodzono
i odcięto dostęp do niej właścicieli zawartych tam domów
i zakładów przemysłowych. W rezultacie, uniemożliwiono
tym właścicielom odzyskanie swoich najdrogocenniejszych
pamiątek i co cenniejszych własności. Potem zaś zaczęto
wyburzać tam domy, wraz z zawartymi w nich dobrami.
W rezultacie duża liczba ludzi poczuła się ograbiona i
skrzywdzona. Z kolei wobec wszystkich pouszkadzanych
domów wydano zakaz podjęcia jakiejkolwiek naprawy,
aż do czasu kiedy biurokratyczne formalności związane
z wyceną zniszczeń i sporządzaniem oraz zatwierdzaniem
projektów napraw zostaną pozałatwiane. Formalności
te jednak wloką się w nieskończoność i nawet pod koniec
maja (kiedy to pisałem niniejszy partagraf) ciągle były
dalekie od zakończenia. W rezultacie zima przyszła a
tysiące ludzi NIE miało tam gdzie mieszkać. Wszakże
ich własnych domów NIE wolno im było naprawiać, zaś
inne zamieszkiwalne budynki NIE są tam dostępne.
Dużo problemów zaindukowało tam też prawo
nowozelandzkie, które zakazuje ludziom dokonywania
czegokolwiek samemu (każdy rodzaj pracy wolno tam
dokonywać tylko "specjaliście" posiadającym "papiórek"
że nabył odpowiednie "uprawnienia" - tak jak wyjaśniłem
to już w ostatnim paragrafie punktu #P5 tej strony).
W rezultacie, ludziom NIE wolno tam samemu niczego
naprawiać, a do naprawy każdej "duperelki" muszą oni
tam wołać drogiego, niesolidnego, oraz niepunktualnego
"specjalistę". W sumie już po kilku miesiącach od dnia
trzęsienia ziemi zaczęło tam być klarownie widoczne,
że decyzje i posunięcia powymyślane i wdrożone przez
ludzi kierujących odbudową Christchurch okazały się
być najbardziej niemoralne i najbardziej krzywdzące ze
wszystkich możliwych tam do wprowadzenia w życie.
Najwyraźniej też nawet sam Bóg zaczął się z ich
powodu niecierpliwić i nawet wielokrotnie dał temu wyraz.
Przykładowo, owe niewielkie "wtórne trzęsienia ziemi"
wcale tam NIE ustały i powtarzały się okresowo co
jakiś czas - szarpiąc nerwy każdego. Ponadto, w
pierwszych godzinach porannych w środę dnia
18 maja 2011 roku Bóg prawdopodobnie specjalnie
zesłał pożar jaki wymownie ilustruje jego niezadowolenie,
a jaki opisywany jest m.in. w artykule "Three
firefighters hurt in early mornig blaze" (tj. "Trzech
strażaków poszkodowanych we wcześnie-porannym
pożarze"), ze strony A3 lokalnej gazety
The Press,
wydanie z czwartku (Thursday), May 19, 2011. Pożar
tren spalił bowiem budynek i cały sprzęt komputerowy
należące do tzw. "Trimble Navigation Co." - tj. amerykańskiej
firmy jaka była bezpośrednio uwikłana w odbudowę
Christchurch. Ta zatrudniająca 240 ludzi firma wykonywała
bowiem w Christchurch cyfrową mapę która potem
użyta miała być do sporządzenia 3-wymiarowego
modelu trzęsienia ziemi oraz do wypracowania zasad
przyszłej odbudowy owego miasta. Pożar zniszczył
jednak jej siedzibę i całe jej wyposażenie elektroniczne
używane dla owego cyfrowego mapowania Christchurch.
W czerwcu 2011 roku mieszkańcy Christchurch
zaczęli się coraz intensywniej skarżyć na biurokrację,
bezduszność, niesolidność, rabunki, niewłaściwe
potraktowanie, opóźnienia, niezdecydowanie
i brak działania władz, sekretywność, itp.,
jakie coraz otwarciej panoszyły się w owym
mieście. Najlepszym wyrazem tych skarg były
wypowiedzi zwykłych mieszkańców owego miasta
ujawnione na kanale 3 nowozelandzkiej telewizji
w powtarzalnie nadawanym tam programie
"Campbel Live" ze środy, 15 czerwca 2011
roku, godzina 19:00 do 19:30 (dobrze że Nowa
Zelandia ciągle ma chociaż jeden taki obiektywny
i walczący o prawdę bieżący program telewizyjny).
Oczywiście, można łatwo zgadnąć jak Bóg
reaguje na takie rosnące niezadowolenie
i skargi ludzkie. Zapewne dlatego w poniedziałek
dnia 13 czerwca 2011 roku, miasto Christchurch
zostało ponownie uderzone aż całym rojem trzęsień
ziemi. Najsilniejsze z nich, mające moc 6.3 w skali
Richtera uderzyło o godzinie 14:20 - po jego opisy
patrz np. artykuł "Trapped in hell" (tj. "Złapani w
piekielną pułapkę") ze strony A1 (a także stron A4 do A7 i B1) gazety
The New Zealand Herald
(wydanie ze środy (Wednesday), June 15, 2011).
Owo trzęsienie ziemi spowodowało jedną ofiarę
ludzką - jakiegoś staruszka zabitego upadającą
cegłą. Dodało też miastu następną porcję zniszczeń.
Jednak to jego symbolizm miał zapewne najsilniejszą
wymowę. Wszystko bowiem o nim okazało się wysoce
symboliczne - co dawało się odnotować nawet z
dalekiej Polski (tak jak ujawniła to polskojęzyczna strona
angelus-silesius.pl/articles/2011/christchurch_13_czerwiec.html).
Przykładowo, jego data 13 była raczej symboliczna -
co wyjaśniam w (4) z punktu #F3 tej strony.
Symboliczne znaczenie miały też budynki
które ono zniszczyło - szczególnie zaś już
nienaprawialne doniszczenie przez nie obu
katedr miasta Christchurch (tj. zarówno doniszczenie
jego katedry anglikańskiej jak i katedry katolickiej).
Jeśli Bóg niszczy katedrę jakiegoś miasta,
wówczas można to brać za wyraźny znak boskiego
niezadowolenia z tego co czyni kościół tegoż miasta -
jako przykład patrz zniszczenie katedry na Haiti
zbaczającej w kierunku voodu i kultu szatana (tak
jak to opisane w punkcie #C3 strony o nazwie
seismograph_pl.htm).
Pytanie więc jakie ktoś mógłby zadać, to czy zniszczenie
obu katedr w Christchurch nie jest przypadkiem wyrazem
dezaprobaty Boga dla stanowiska owych kościołów
w sprawie wizyty w Christchurch Drugiego Jezusa
w 1999 roku - opisanej w punkcie #G2 odrębnej strony o nazwie
przepowiednie.htm.
Wszakże oba te kościoły pozwoliły wówczas aby miasto
Christchurch (traktowane jako jeden duży "intelekt
grupowy") nie tylko odrzuciło ideę owej wizyty,
ale nawet podjęło niemal otwartą wojnę przeciwko
pamięci tamtej wizyty i przeciwko misji którą miała
ona zrealizować. Ciekawe też czy na zniszczenie
katedry anglikańskiej miała jakiś wpływ decyzja
opisana m.in. w artykule "Presbyterians ratify gays"
(tj. "Prezbyterianie zatwierdzają homoseksualistów")
ze strony B3 nowezelandzkiej gazety
The Dominion Post
(wydanie z czwartku (Thursday), May 12, 2011) -
w którym ujawniono że w owych kościołach
homoseksualiści mogą już zostawać kapłanami.
Czy więc jest możliwe, że owe
powtarzalne trzęsienia ziemi nieustannie niepokojące
to miasto służą np. nakłonieniu jego co bardziej
moralnych mieszkańców do opuszczenia miasta -
zanim zostanie ono całkowicie zmiecione z
powierzchni ziemi (tak jak zmiecione były miasta
Wineta i Salamis opisane w punktach #H2 i #H3 strony o nazwie
tapanui_pl.htm).
#P7.
Trzęsienie ziemi z piątku, dnia 23 grudnia 2011 roku,
oraz następne trzęsienia które przyszły wkrótce po nim:
Kiedy mieszkańcy Christchurch zaczęli już
wierzyć że najgorsze jest poza nimi, nagle w
piątek, dnia 23 grudnia 2011 roku, nastąpiła
u nich kolejna seria silnych trzęsień ziemi.
Owo trzęsienie ziemi opisałem już relatywnie
dobrze w punkcie #B2 tej strony. Najdokuczliwszym
ich składnikiem była tzw. "liquefaction" która
zalała sporą część miasta warstwą płynnego
błota jakie potem przyszło mieszkańcom z
mozołem sprzątać i wywozić z miasta.
Już wkrótce potem także się okazało, że wcale
NIE było to ostatnie trzęsienie ziemi jakie
dotknęło owo miasto. Kolejna seria silnych
trzęsień ziemi - na szczęście dla jego mieszkańców,
tym razem już bez nieprzyjemnej "liquefaction",
dotknęła Christchurch w poniedziałek, dnia
2 stycznia 2012 roku. Jej krótki opis zawarty
jest m.in. w artykule [1#P7] o
tytule "Quake flurry last straw for some,
Parker says" (tj. "nawrót trzęsień ostatnim
źdźbłem dla niektórych, stwierdził starosta"),
ze strony A5 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z wtorku (Tuesday), January 3,
2012. Najsilniejsze uderzenie w tamtej serii
nowych wstrząsów dotknęło miasto tuż przed
godziną 6 rano i miało siłę 6 na skali Richtera.
Natomiast sam fakt zaistnienia tej serii
rozciągnął wstrząsy jakim poddawane
jest miasto Christchurch na trzeci już
z kolei rok kalendarzowy - wszakże miasto
to było uprzednio powtarzalnie wstrząsane
już począwszy od roku 2010 (patrz punkt
#P5 powyżej) i potem poprzez cały rok
2011 (patrz punkt #P6 i niniejszy).
Gdyby jakiś nauczyciel (nawet najmniej zdolnych
uczni) przez trzy kolejne lata kalendarzowe powtarzał
im tą samą lekcję, owi uczniowie z pewnością by
zrozumieli jej wymowę. Tymczasem dla lokalnych
naukowców z Christchurch, którzy są opłacani
za wyciąganie wniosków z tego co się tam dzieje,
wymowa powtarzania trzęsień ziemi przez trzy
kolejne lata kalendarzowe zdaje się nic NIE
mówić.
Czy nie warto więc byłoby zacząć wreszcie
zadawać pytania, czy problem polega tu na
kompetencji owych naukowców, czy też na
błędności całej dotychczasowej "ateistycznej
nauki ortodoksyjnej". Wszakże tylko zadawanie
właściwych pytań oraz udzielanie na nie odważnych
odpowiedzi wnosi potencjał ulepszenia naszego jutra.
Faktyczna wymowa tych kolejnych trzęsień ziemi
jest taka, jakby Bóg chciał z ich pomocą przekazać
mieszkańcom owego miasta wiadomość: "nie
widzę wymaganej zmiany w waszych poglądach,
postępowaniu, ani nastawieniach - NIE skończyłem
więc jeszcze swoich rozliczeń z waszym miastem".
Część #R:
Znaczące trzęsienia ziemi które dotknęły odmienne niż Christchurch miasta Nowej Zelandii:
#R1.
Trzęsienie ziemi o sile 6.5 jakie poszkodowało stolicę Wellington w dniu 21 lipca 2013 roku:
O godzinie 17:09 w niedzielę dnia 21 lipca 2013 roku,
miasto Wellington, na przedmieściu którego ja mieszkam,
zostało poszkodowane relatywnie silnym trzęsieniem
ziemi o sile 6.5 w skali Richtera. (Tj. poszkodowane
było trzęsieniem ziemi silniejszym od tego, które w dniu
22 lutego 2011 roku zdewastowało miasto Christchurch).
Ponieważ jednak opis tego trzęsienia ziemi z Wellington
przytoczyłem w punkcie #I3.1 (patrz tam 21) ze strony o nazwie
petone_pl.htm,
opisów tych NIE będę już tutaj ponownie powtarzał.
Gdybyśmy zechcieli zaklasyfikować tamto trzęsienie
ziemi z Wellington do jednej z kategorii kataklizmów
wyszczególnionych w punkcie #G1 powyżej, wówczas
kwalifikowało by się ono jako (7a) ostrzegające
trzęsienie ziemi.
#R2.
Moje przeżycia i wnioski z niezwykłego trzęsienia ziemi o sile 7.8, jakie
uderzyło NZ koło Kaikoura o północy z 13 na 14 listopada 2016 roku:
Motto:
"Powodem dla którego naukowcy są aż tak bezradni i celowo
ateistyczni w sprawie trzęsień ziemi, jest że w trzęsieniach ziemi
wszystko działa zgodnie z treścią Biblii - prawdzie treści której
naukowcy usiłują oficjalnie zaprzeczać."
O północy z niedzieli na poniedziałek dnia
13 na 14 listopada 2016 roku, oboje z żoną
już spaliśmy. Nagle zbudziło mnie silne
zakołysanie się łóżka, połączone z hałasem
skrzypienia mebli i budynku. Od razu wiedziałem
że jest to silne trzęsienie ziemi. Wszakże ostatnio
relatywnie silne trzęsienia ziemi uderzają nasz
dom już powtarzalnie niemal każdego roku.
Odczekałem więc kilka sekund aby sprawdzić
czy wstrząsy ustają, kiedy jednak zamiast
ustawać zaczęły nawet się nasilać, krzykiem
zbudziłem żonę i ponagliłem ją, że musimy
szybko uciekać, bo dom może się zawalić.
Zerwaliśmy się z łóżek i usiłowaliśmy ruszyć
w kierunku drzwi ogrodowych - tak jak drogę
swej ucieczki mamy już od dawna ustaloną.
Jednak podłogą aż tak rzucało, że NIE dało się
ustać na nogach. Zaczęliśmy odbijać się od mebli
i ścian. Pochwyciłem więc żonę upadającą oraz
sparaliżowaną "telepatycznym łoskotem" jaki opiszę
poniżej, a prawdopodobnie także i nagłym zbudzeniem
się, poczym na przekór iż nami rzucało zacząłem ją
niemal wynosić na rękach w kierunku drzwi do ogrodu.
Kiedyś byłem żeglarzem, a ponadto w młodości
najeździłem się na stojąco w polskich tramwajach,
wiem więc jak się poruszać nawet kiedy znacząco
rzuca. (Intrygujące, że całe to rzucanie u nas
następowało wyłącznie w płaszczyźnie północ-południe,
podczas gdy tzw. "faulty" geologiczne przebiegają
tu w najróżniejszych kierunkach, zaś wszelkie
poślizgi gruntu pokazywane w telewizji przebiegały
w generalnym kierunku od zachodu na wschód.)
Aby dotrzeć do drzwi ogrodowych musieliśmy
jednak przejść jakoś przez nasz główny pokój
mieszkalny - co z powodu rzucania nami i
kołysania się podłogi było NIE lada sztuką.
Przy drzwiach do tego pokoju stała duża półka
z książkami na którą nas rzuciło. Kiedy odbiliśmy
się od niej, rzucało nami kolejno na następne
meble. Na szczęście lampy na energię słoneczną,
jakie wcześniej poinstalowałem w naszym ogrodzie,
tak silnie oświetlały ten duży pokój przez okna,
że wszystko było wyraźnie widoczne (lampy te
opisałem w punkcie #N4 swej strony o nazwie
solar_pl.htm).
Lampy te pozwoliły mi też, że kiedy tak uparcie
parłem ku drzwiom ogrodowym podtrzymując
żonę i pokonując siły jakie nami rzucały, miałem
też możność aby z uwagą powtarzalnie spojrzeć
na nasze zegary (zawsze bowiem kiedy w nasze
mieszkanie uderza trzęsienie ziemi, ja sprawdzam
jego czas). Obie wskazówki zegarów były wówczas
właśnie dokładnie nałożone na siebie - co oznacza,
że była wtedy precyzyjnie północ. Kiedy tak przebyliśmy
około połowy głównego pokoju, za naszymi plecami
z bardzo głośnym hukiem jakby wystrzału małej
armatki runęła ciężka półka z moimi książkami.
Potem się okazało, że siła jej runięcia była aż tak
duża, iż roztrzaskała tę półkę na kilkanaście drobnych
kawałków. Faktycznie to każda jej nośna ścianka
boczna rozpadła się na przedłużeniu każdej z
półek. Jakże potężna musiała być siła która nią
rzuciła. Gdyby półka ta runęła kiedy przy niej nadal
byliśmy, wówczas co najmniej wylądowalibyśmy
w szpitalu - jeśli cokolwiek całego by w nas ciągle
pozostawało. Po dotarciu do drzwi ogrodowych
okazało się, że NIE możemy ich otworzyć.
Żona bowiem zaryglowała je na noc, dodatkowo
zabezpieczając zapadką zamek, aby NIE dawał się otworzyć
od zewnątrz nawet kluczem, a ponadto dla dodatkowego
bezpieczeństwa założyła na drzwi łańcuch też zabezpieczający
ich otwarcie. Odpięcie zaś tego łańcucha i odryglowanie
zapadki na drzwiowym zamku, kiedy bez przerwy
nami silnie rzucało, okazało się niemal niemożliwe.
Po sporej szarpaninie z drzwiami, którą czuło się
jakby trwała wieczność, udało nam się w końcu
je odryglować i wypaść do ogrodu. Ponieważ
jednak uciekając NIE mieliśmy czasu na poszukiwania
gdzie jest kot, zostawiliśmy za sobą drzwi pootwierane.
Po chwili wystraszony kot też wypadł z mieszkania
i zaczął uciekać. Ja ruszyłem za nim aby go złapać
i uspokoić. Ponieważ w ogrodzie ziemia też kołysała
się i falowała jakby była pijana, praktycznie NIE
dało się na niej ustać. Wszakże było to najsilniejsze
trzęsienie ziemi jakiego narazie doświadczyłem
w swym całym życiu. Na szczęście w ogrodzie
mam ławkę i kilka krzeseł niedaleko od drzwi.
Gdy złapałem więc kota, szybko oboje usiedliśmy -
trzymając kota na kolanach aby go uspokoić. Chociaż
owo siedzenie czuło się jakbyśmy siedzieli w ruchomym
"roller-coaster", niemniej chroniło nas ono przed
upadkiem. Mogliśmy więc zacząć oglądać co wokół
nas się dzieje - w jakim to oglądaniu pomagało
nam silne oświetlenie naszego ogrodu lampami
na energię słoneczną. Widok zaś, a także hałas,
były niesamowite. Wszystkie budynki rytmicznie
i głośno skrzypiały i klekotały oraz wyraźnie nimi
rzucało, zaś alarmy samochodów powyzwalane
tym trzęsieniem wyły. Sama ziemia tym razem
jednak NIE generowała żadnego hałasu. (W
niektórych poprzednich trzęsieniach ziemi zwróciło
moją uwagę, że sama ziemia wydawała ogłuszający
rodzaj jakby rytmicznego zgrzytu, skrzypienia, czy ryku,
mi przypominający odgłos jakby zbliżającego
się ciężkiego pociągu towarowego.) Po około
2 minutach rzucania, czyli około godziny 00:02,
owo trzęsienie ustało. Ostrożnie zaglądnęliśmy
więc do mieszkania, czy jeszcze się NIE zawaliło.
Aczkolwiek w środku był chaos, jakimś cudem
nasz budynek nadal stał niezniszczony. Tylko
lampy pod sufitem wahały się jak huśtawki, niemal
dotykając sufitu przy obu nawrotach swego ruchu.
(Ja celowo poinstalowałem w mieszkaniu lampy
zwisające na giętkich kablach, bowiem odkryłem,
że dla nas są one doskonałymi sejsmografami -
wskazującymi jak silne jest dane trzęsienie ziemi,
a stąd czy mamy uciekać z mieszkania.) Co też
niezwykłe, pomimo siły tego trzęsienia, w naszym
mieszkaniu nadal działała elektryczność i woda.
Za to w sporej części miast Petone i Lower Hutt,
począwszy już od następnej od nas ulicy, włącznie
też z domem naszych znajomych z którymi parę
dni wcześniej jadłem ów wymowny obiad opisany
w punkcie #D2.1 mojej strony o nazwie
eco_cars_pl.htm
(tj. obiad z tytułu wygrania zakładu o wyniki wyborów
w USA), elektryczność została przerwana. Zrozumiałem
wówczas, oraz natychmiast podziękowałem za to Bogu, że całe
miasteczko Petone,
wraz z moim mieszkaniem, z uwagi na istnienie
owych bibilijnych 10 sprawiedliwych nadal
jest chronione przez Boga - tak jak opisałem to we
"wstępie" i w "części #I" swej strony
petone_pl.htm,
a także w punkcie #I1 niniejszej strony.
Czytelnik zapewne się zastanawia, dlaczego podczas
każdego trzęsienia ziemi, ja z żoną zachowujemy się
jakbyśmy przedłużali swe wystawienie się na niebezpieczeństwo
poprzez uciekanie z mieszkania do ogródka, zamiast
natychmiastowego zanurkowania pod najbliższy stół,
framugę drzwi, czy łóżko - tak jak w tej sytuacji radzą
postępować naukowcy. Powód jest prosty. Mianowicie
z moich własnych analiz mechanizmów i następstw
poprzednich trzęsień ziemi wynika, że naprawdę
bezpiecznym jest się tylko na wolnym powietrzu
i to z dala od wysokich obiektów jakie na nas mogłyby
runąć. Jednocześnie moja inżynierska wiedza mi
podpowiada, że nawet jeśli dane trzęsienie ziemi
jest aż tak silne, że zawali ono budynek w jakim
aktualnie się znajdujemy, ciągle najróżniejsze
zjawiska fizykalne typu inercja, tarcie, lepkość,
wytrzymałość statyczna materiałów, konsumpcja
energii na dynamiczne rozpędzanie mas, itp.,
jakie zadziałają kiedy budynkiem tym zacznie trząść,
spowodują iż od pierwszego wstrząsu upłynie co
najmniej 30 sekund zanim budynek faktycznie runie.
Owo 30 sekund to typowo zbyt mało na ucieczkę
z górnych pięter wielopiętrowego budynku, czy
nawet na ucieczkę z domku jednorodzinnego -
jeśli uprzednio NIE jest się zdecydowanym co
czynić, albo jeśli zamiast uciekać będzie się
szukało gdzie jest nasz kot, pies, klucze, portfel
z pieniędzmi, paszport, itp. Jednak 30 sekund
wystarcza na ucieczkę z domku jednorodzinnego,
a nawet z parteru lub pierwszego piętra
wielopiętrowego domu, jeśli z góry ma się
zaplanowanym co czynić i jeśli zdecydowanie
oraz szybko się ucieka. A uciekać warto, bowiem
empiryka dowodzi, że w obrębie budynków żaden
stół, framuga drzwi, łóżko, itp., NIE są w stanie nam
zagwarantować, że wybronią nas przed siłą trzęsienia
ziemi. Siła ta jest bowiem aż tak duża, że w mgnieniu
oka potrafiła roztrzaskać w kawałki moją półkę na książki,
którą gdybym próbował podobnie roztrzaskać ciężkim
młotem, wówczas musiałbym znacząco się napracować.
W telewizji widziałem też cały budynek, który został
odrzucony od jego fundamentów siłą opisywanego
tu trzęsienia ziemi na odległość jaką ja oceniam na
około 20 metrów (pokazując go NIE poinformowano
jak daleko on wylądował od miejsca w którym
oryginalnie stał). W uprzednim trzęsieniu ziemi
z Christchurch, cegły były rzucane z taką siłą, że
przebijały się przez strukturę samochodów i nawet
autobusu. A trzeba pamiętać, że nawet gdyby zrzuciło
się owe cegły np. z dachów budynków w Christchurch,
samo ciążenie grawitacyjne co najwyżej nieco by
powyginało nimi blachę tych samochodów. Co przez
te przykłady chcę tu wyjaśnić, to że w trzęsieniach
ziemi pojawiają się moce, siły i zjawiska, jakich
uznania dzisiejsza nauka nadal kłamliwie odmawia,
a jakie wyzwalane są w sposób do dzisiaj uważany
za nadprzyrodzony. (Podobne moce, siły i zjawiska
o charakterze dzisiaj ciągle uważanym za
nadprzyrodzony, wyzwalane są też przez
tornada.)
Przykładowo ja wierzę, że podczas trzęsienia ziemi
sporo obiektów jest rzucanych z użyciem
zjawiska telekinezy
jakiego istnienia oficjalna nauka nadal NIE chce uznać, chociaż moja
Teoria Wszystkiego nazywana
Konceptem Dipolarnej Grawitacji
opisuje je, wyjaśnia, oraz promuje począwszy od 1985 roku.
Owo zaś zjawisko telekinezy pozwala wyzwalać niewyobrażalnie
potężne siły i moce, jakie np. po użyciu w napędach
telekinetycznych magnokraftów
będą pozwalały na natychmiastowe przelatywanie ludzi do
odmiennych systemów gwiezdnych. Niestety, narazie NIE
jestem w stanie udowodnić formalnie, że trzęsienia ziemi
są napędzane zjawiskiem telekinezy. Mam jednak już
zgromadzone sporo obserwacji empirycznych, które
zdają się to potwierdzać. Przykładowo, silne trzęsienia
ziemi indukują białe jarzenie, które pokrywa się z tzw.
"jarzeniem pochłaniania" jakie wyzwalane jest
silnymi ruchami telekinetycznymi. Podczas silnych trzęsień
ziemi czasami generowane są też jarzące się kule
natelekinetyzowanego gazu, jakie w dzisiejszych czasach
często są opisywane pod nazwą "piorunów kulistych".
Ponadto, przykładowo
zjawisku telepatii
zawsze towarzyszy zjawisko telekinezy (na zasadzie
podobnej jak generowaniu jakiegoś dźwięku zawsze
towarzyszy fizyczny rodzaj ruchu). Tymczasem z
zasady działania tzw. "Sejsmografu Zhang Henga"
opisanego m.in. na moich stronach internetowych o nazwach
seismograph_pl.htm oraz
artefact_pl.htm
(a także wpominanego w punktach #M2, #S2, #S5 i #S7,
zaś pokazanego na "Fot. #M1" niniejszej strony) dosyć
klarownie wynika, iż każdemu trzęsieniu ziemi zawsze
towarzyszy aż tak potężny "łoskot telepatyczny",
że daje się on odbierać owym starożytnym analogowym
sejsmografem. (Niestety, "łoskt telepatyczny" NIE jest słyszalny
dla fizycznych uszu ludzkich, chociaż ponad-zmysłowo odbierany
jest on przez wiele kobiet u jakich wywołuje on histerię, konfuzję,
utratę przytomności umysłu, zawroty głowy, a czasami nawet omdlenia.)
Podsumuję teraz niniejszy paragraf. Na osobistym przykładzie
uświadamiam w nim czytelnikowi, że jeśli trzęsienie ziemi zaskoczy
go w jakimś budynku, zaś ucieczka na zewnątrz zajęłaby mu tam
tylko około owe 30 sekund opisane wcześniej, wówczas najbardziej
rozsądna byłaby ucieczka - a NIE chowanie się pod stół, biurko,
framugę drzwi, itp. Na zewnątrz bowiem (i z dala od wysokich
obiektów) z pewnością jest się bezpiecznym. Natomiast budynek
już po owym około 30-sekundowym czasie zwłoki (jaki jednak
często wystarcza na szybką ucieczkę) może się zawalić i wówczas
w wielu przypadkach żaden np. stół NIE będzie miał wystarczającej
mocy aby gwarantować uchronienie przed śmiercią ukrytych pod
tym stołem ludzi. W swym własnym domu czy mieszkaniu dobrze
jest też mieć uprzednio opracowany (i z góry przygotowany oraz
sprawdzony ze stoperem) plan takiej ucieczki - tak że jeśli trzęsienie
ziemi faktycznie nadejdzie, wówczas NIE trzeba będzie już się
zastanawiać co należy czynić. Dobrze jest też w każdym
pomieszczeniu swego mieszkania posiadać co najmniej
jedną lampę zwisającą z sufitu na długim giętkim kablu,
bowiem rozpiętość wahań tej lampy natychmiast da nam
rozeznanie co do siły (a stąd i co do poziomu zagrożenia)
danego trzęsienia ziemi. Pamiętać też trzeba, że kobiety
mogą omdlewać z powodu działania owego "łoskotu telepatycznego"
jaki każde trzęsienie ziemi generuje. Dlatego uciekając
kobiety niekiedy trzeba siłą porywać ze sobą, w razie potrzeby
niemal unosząc je na rękach. Ponadto trzeba pamiętać,
aby na drodze planowanej ucieczki NIE nastwarzać sobie
zbyt wielu przeszkód ani zagrożen od upadających obiektów
(jak nieprzymocowana do ściany półka na książki w naszym
przypadku). Przykładowo, ja właśnie przyłapałem swoją
żonę, że pomimo opisywanego uprzednio doświadczenia,
nadal nocą rygluje ona drzwi naszej planowanej ucieczki -
chociaż zamek w owych drzwiach jest typu, iż NIE daje
się go otworzyć od zewnątrz bez użycia klucza. Niestety,
logika i empriczne doświadczenia okazują się być bezradne,
kiedy wymagana jest zmiana nawyków u kobiety.
Kiedy wstrząsy ustały i zdecydowaliśmy się wrócić
do mieszkania, pierwszą rzeczą jaką uczyniliśmy to
odblokowanie i włączenie telewizora w celu sprawdzenia
czy będzie nadawana jakaś wiadomość o owym
trzęsieniu ziemi. Niestety cała następna godzina tego
sprawdzania minęła, a żadnej wiadomości NIE znaleźliśmy.
Telewizja nadawała tylko jakieś nocne, wcześniej nagrane
programy. Doszliśmy więc do wniosku, że władze nadal
śpią - co zrozumieliśmy jako sugestię, że niebezpieczeństwo
całkowicie już minęło i my też możemy położyć się spać.
Wszakże NZ ma sieć instytucji opłacanych naszymi podatkami,
jakich wysoko kwalifikowani pracownicy mają ostrzegać
ludność o wszelkich niebezpieczeństwach. Wszyscy w NZ
są też nawykli do częstych trzęsień ziemi, stąd nawet
dniami alarm podnoszony jest tylko kiedy zagraża jakieś
znaczące niebespieczeństwo. Po odblokowaniu więc przejścia
pomiędzy pokojami ze szczątków półki na książki i z
innych porozrzucanych przedmiotów, my także ułożyliśmy
się z powrotem do spania. Po jakiejś połowie godziny,
usłyszeliśmy czyjeś bębnienie w nasze drzwi. Okazało
się, że sąsiad gdzieś zdołał wyszukać, iż nadchodzi
tsunami i że trzeba uciekać. Ponownie sprawdziliśmy
więc w telewizji, jednak wszystkie kanały nadal nadawały
w niej swoje wcześniej nagrane, banalne programy
nocne. Postanowiliśmy jednak, że na przekór braku
oficjalnego ostrzeżenia, lepiej "tak na wszelki wypadek"
przenieść się gdzieś na wyższy teren. Wszakże
mieszkamy w niebezpiecznej bliskości brzegu
morza. Ubraliśmy się więc ciepło i zapakowaliśmy
naszego kota do samochodu poczym pojechaliśmy
do stacji benzynowej w Lower Hutt, odległej od naszego
mieszkania o jakieś 7 kilometrów, aby zatankować
benzynę. Okazało się bowiem, że nasz samochód
właśnie jest bliski pustego baku. Na stacji bezynowej
było kilka samochodów, jednak ich kierowcy zachowywali
się tak jak każdego dnia i nikt NIE wykazywał pośpiechu
czy nerwowości w tankowaniu. W trakcie tankowania
uderzył silny "aftershock", jaki zakołysał dochem nad
pompami i naszym samochodem. Po zatankowaniu
pojechaliśmy w najbliższe do Lower Hutt miejsce
jakie znamy, zwane Tirohanga, gdzie ulica wspina
się pod górę. Tam znacznie wyżej nad poziomem morza
znaleźliśmy obszar jakby sporego płaskowzgórza, czy
polanki wśród wzgórz, który gwarantował bezpieczeństwo od
lawin ziemi i błota
jakie ewentualne następne "aftershock" mogły zaindukować,
oraz na którym pobocze ulicy NIE było zajęte zbyt wieloma
zaparkowanymi samochodami miejscowych mieszkańców,
poczym tam zaparkowaliśmy nasz samochód. Oprócz
nas jakieś 50 metrów wyżej parkował jeszcze jeden
samochód, w którym siedzieli ludzie. (Zaparkowane
zaś przy tej samej ulicy samochody miejscowych
mieszkańców były puste, chociaż w kilku z pobliskich
domów paliły się światła.) Włączyliśmy więc radio.
Lokalna radiostacja "The Breeze" nadawała tylko
muzykę. Szukaliśmy więc po innych stacjach, czy będzie
cokolwiek o owym trzęsieniu ziemi i tsunami. Po jakimś
czasie natrafiliśmy na fale radia "National", w którym
nareszcie coś mówiono na temat owego trzęsienia ziemi.
To z niego dowiedzieliśmy się, że epicenter tego trzęsienia
ziemi był gdzieś koło miejscowości Culverden czy Kaikoura
i że jego siła wynosiła około 6.5. Wówczas jednak było
już sporo po drugiej w nocy - czyli według mojej znajomości
fizyki, gdyby owo trzęsienie spowodowało tsunami, to takie
tsunami już dawno powinno uderzyć w Petone (a ściślej
powinno uderzyć NIE później niż w godzinę czasu od
zaistnienia tego trzęsienia, czyli jeszcze przed tym zanim
opuściliśmy nasz dom). Potem też z komunikatów tego
radia dowiedzieliśmy się, że faktycznie ktoś tam nadal
radzi aby przenieść się na wyżej położone obszary,
bowiem może zaistnieć tsunami. NIE była to jednak
wiadomość wywodząca się z jakichś czujników czy
instrumentów badawczych, a jedynie czyjeś zgadywanie.
W jakiś czas później usłyszeliśmy jak w Lower Hutt
zaczęły wyć syreny alarmowe. Wkrótce po ich
zawyciu ulica przy jakiej parkowaliśmy zaroiła
się od uciekających samochodów. W radiu "National"
puszczono też wywiad, w którym ktoś z obrony cywilnej
stwierdził w końcu, iż jest możliwość nadejścia tsunami
i że oficjalnie ogłasza się alarm ostrzegający przed
tsunami. A było wówczas już blisko trzeciej godziny
w nocy. Innymi słowy, gdyby faktycznie owo trzęsienie
ziemi zaindukowało znaczące tsunami, wówczas tsunami
to pozatapiałoby nadbrzeżne miasta większości NZ
znacznie wcześniej niż służby obrony cywilnej pozbudzały
się z uśpienia i podjęły działanie. Wiedząc więc z mojej
znajomości działania praw fizycznych, że wszystkie
te hałasy są rozpoczęte zbyt późno i że jedynie mogą
służyć jako późniejsze usprawiedliwienie, iż jednak
podniesiono jakiś alarm, a także jako próba "zachowania
twarzy", odczekaliśmy na ulicy z owego zbocza góry
dokładnie do czwartej w nocy, do którego to czasu
zgodnie z moją wiedzą ewentualne tsunami, jeśli
faktycznie zaistniało, z pewnością powinno już całkowicie
zaniknąć, poczym pojechaliśmy do domu i powróciliśmy
do kontynuowania spania. Następnego dnia po
wstaniu z łóżek usłyszeliśmy odwołanie alarmu tsunami
wraz z wiadomością, że w kilku miejscach poziom wody
się zmienił o wielkość do około jednego metra. W parę
dni później jednak się okazało, że to poziom lądu się
pozmieniał w wyniku owego trzęsienia ziemi. Innymi słowy,
cała oficjalna reakcja i działania opłacanych przez podatników
urzędów i instytucji, które powinny ostrzegać o tego typu
kataklizmach, oraz informować, doradzać i kierować ludzi
kiedy takie kataklizmy mają miejsce, okazała się kompletnym
fiaskiem jakie jedynie zasiewało publiczną konfuzję i poczucie
osamotnienia w konfrontowaniu niebezpieczeństwa. Gdyby
więc owo trzęsienie faktycznie zaindukowało tsunami, wówczas
prawdopodobnie tsunami to uśmierciłoby co najmniej połowę
ludności Nowej Zelandii - wszakże większość populacji tego
kraju mieszka nad brzegami oceanu, a powołane do jej
ochrony urzędy i instytucje zaniedbały poinformowania co
należy czynić. Ów fakt generalnej konfuzji, chaosu, ospałości
władz i braku informacji czy alarmu, odnotowany został
zresztą NIE tylko przezemnie, a narzekano na niego nawet
w ogólnokrajowym dzienniku telewizyjnym nadawanym o
godzinie 18:30 na kanale 1 TVNZ w piątek, dnia 2016/11/18.
Owo niezwykłe trzęsienie ziemi, podobnie jak
uprzednie trzęsienia z Christchurch, także jest
otoczone całym szeregiem niezwykłości.
Opisane powyżej ogłoszenie alarmów i ostrzeżeń
tsunami dopiero w czasie kiedy byłoby już po
tsunami (gdyby jakieś mordercze tsunami
faktycznie zaistniało) jest tylko jedną z nich.
Poza nią, w oczy mi się rzuciło sporo innych.
Omówmy więc teraz kilka przykładów chociaż
tych najważniejszych z nich.
1.
Zniszczenia przypominające wynik dzisiejszych wojen.
W omawianym tutaj trzęsieniu ziemi mnie najbardziej
zastanawia wielkość i niezwykły wygląd zniszczeń.
Oglądając te zniszczenia w telewizji, odnosiłem
wrażenie, że oglądam krajobraz zniszczony jakimiś
intensywnymi działaniami wojennymi, przykładowo
taki jaki raportowano z miejsc stacjonowania
nowozelandzkich wojsk podczas wojen w
Afganistanie, Iraku, oraz Syrii.
2.
Symboliczna wymowa śmierci 2 ludzi.
W owym trzęsieniu ziemi umarło też 2 ludzi.
Jedną osobę uśmierciło zawalenie się domu,
drugą zaś atak serca zapewne spowodowany
owym potężnym "telepatycznym łoskotem" o
jakim wspominałem już wcześniej. Jak na siłę
tego trzęsienia ziemi, a także na wielkość zniszczeń
jakie ono spowodowało, 2 ofiary to szczęśliwie mała
liczba. Warto jednak pamiętać, że w "ostrzegającym"
trzęsieniu ziemi z Christchurch, jakie opisałem
dokładniej w punkcie #P5 tej strony, też widnieje
liczba 2 ludzi, tyle że z obrażeniami i zabranych
do szpitala, a nie uśmierconych. Wygląda więc
na to, że w obu tych nowozelandzkich trzęsieniach
ziemi owa liczba 2 pełni jakąś dodatkową funkcję,
np. symbolu rodzaju karmy, zapowiedzi, przepowiedni,
ostrzeżenia co się stanie jeśli dany rodzaj postępowania
NIE zostanie zaniechany, itp. Jak bowiem wyjaśniam
to szerzej w punkcie #D2.1 swej strony o nazwie
eco_cars_pl.htm,
oraz w punkcie #F2 innej swej strony o nazwie
karma_pl.htm,
w tzw.
"acts of God"
(tj. działaniach Boga) praktycznie wszystko jest z góry
mądrze zaprojektowane, nosi w sobie jakieś istotne
znaczenie, zaś jeśli poprawnie poznane przez ludzi -
wówczas może też stać się źródłem istotnego
zaawansowania cywilizacyjnego. Oczywiście, ludzka
tradycja przyporządkowuje liczbie 2 jakieś tam symbole
i znaczenia. Możemy je poznać z najróżniejszych
publikacji numerologicznych.
Jednak Bóg może przyporządkowywać tej liczbie
zupełnie inne symbole i znaczenia. Przykładowo,
z "Konkordii Starego i Nowego Testamentu do Biblii
Tysiąclecia" wynika, że symboliczne użycie liczby
"dwa" w Biblii obejmuje m.in. znaczenia: zwielokratnianie
mocy, upewnianie się aby jakieś wymogi były jednak
spełniane, oraz zapowiedź powtórzenia. Trzęsienie
ziemi z Christchurch, opisane w punkcie #P5, faktycznie
zostało potem powtórzone ze zwielokrotnioną niszczycielską
siłą już po około 5 miesiącach. Czy więc owe 2 z opisywanego
tu trzęsienia ziemi też ma nam symbolicznie przekazać
taką samą wiadomość, zapewne dowiemy się już niedługo.
Szczególnie, że kiedy rozwijałem niniejszy podpunkt w dniu
22 listopada 2016 roku, wówczas Japonia została uderzona
koło Fukushima aż kilkoma trzęsieniami ziemi (największe
miało siłę 7.4) oraz małym tsunami, w wyniku których
to uderzeń, też 2 osoby doznały obrażeń ciała. Z następstw
więc zaistniałych niedawno trzęsień ziemi w Kaikoura i w
Fukushima, z pewnością da się kiedyś ustalić, co owa
wielokrotnie powtarzana w działaniach Boga liczba 2 oznacza.
3.
Trzy oficjalne oceny siły tego trzęsienia ziemi.
Kolejną niezwykłością omawianego tutaj trzęsienia
ziemi była jego siła. W dniu, na początku którego miało
ono miejsce, mowiono iż miało ono siłę 6.5 w skali
Richtera. Potem przemianowano je na siłę 7.5. Po
około 4 dniach ponownie je przemianowano na siłę
7.8. Te trzy kolejne poprawki wyglądają jakby eksperci
od trzęsień ziemi bardziej nastawiali się na ogłaszanie
tego co ich zdaniem wywrze właściwy polityczny
wpływ, a NIE faktów i prawdy wskazywanej przez
posiadane oprzyrządowanie badawcze (np. nastawiali
się na wybranie "politycznie poprawnej siły", zamiast
odczytania jaką siłę wskazują posiadane przez naukowców
instrumenty pomiarowe).
4.
Wiele nam mówiące wybieranie co i gdzie ma być zniszczone.
Gdyby trzęsienia ziemi były rządzone ślepymi prawami
natury, wówczas ich zniszczenia powinny "iść ławą". Tymczasem
w tym trzęsieniu ziemi rozkład zniszczeń był wybiorczy,
wyglądający szokująco podobnie jakby ktoś wybierał jakie
miejscowości, społeczności, instytucje i rodziny mają nimi
być ukarane, a jakie oszczędzone. Przykładowo miasteczko
Petone,
w którym ja mieszkam, było trzęsione aż tak silnie, że trudno
było ustać na nogach. (Jak kiedyś wybadałem to posiadanym
miernikiem promieniowania i opisałem w punkcie #F5 strony
cooking_pl.htm,
jeden silny "fault" geologiczny przebiega niedaleko od naszego
ogródka.) Osobiście podczas trwania tego trzęsienia byłem
więc załamany, bowiem z siły rzucania wyglądało, że nasz
budynek co najmniej będzie uszkodzony, a może nawet całkiem
się rozsypie. Jednak nawet jeden dom mieszkalny NIE został w
Petone
zniszczony - tak jak Bóg obiecuje, że
NIE zniszczy miejscowości w jakich jest obecnych owych co
najmniej "10 sprawiedliwych" opisanych w punkcie #I1 tej
strony. Natomiast praktycznie wszystkie miejscowości
leżące wokół Petone ucierpiały poważne zniszczenia.
Przykładowo w pobliskim Lower Hutt leżącym na północ
od Petone i oddzielonym od Petone jedynie przez
rzekę, miejscowy nowy "mall" (centrum handlowe)
o nazwie "Queensgate" musiał zostać zamknięty
z powodu uszkodzeń jakie w nim nastąpiły. A mall
ten zupełnie niedawno był od nowa zbudowany
w taki "naukowy" sposób, że jakoby miał być odporny
na trzęsienia ziemi. (Niestety, kiedy pisałem ten
podpunkt w 10 dni po zaistnieniu tego trzęsienia,
nadal nie trafiłem jeszcze na żadne oficjalne
wyjaśnienie dlaczego mall "Queensgate" został
zamknięty. Dopiero w piątek, 25 listopada 2016
roku, dzienniki telewizyjne poinformowały krótko,
że około połowa "Queensgate" musi być wyburzona
z powodu "uszkodzeń strukturalnych" jakie w tym
mall'u wywołało to trzęsienie ziemi. Wyburzanie
tego mall'u faktycznie też zaczęło się w krótki
czas później.) Podobnie stało się w pobliskim
Wainuiomata, leżącym na wschód od Petone,
po drugiej stronie przy-petońskich wzgórz, gdzie
lokalny mall też został zamknięty z powodu uszkodzeń.
Mieszkańcy obu tych miejscowości przybywają teraz do
supermarketów z naszego Petone aby dokonywać zakupy.
Natomiast w centrum położonej na południe od Petone
i odległej zaledwie o około 8 kilometrów stolicy kraju,
tj. w tym Wellington, w którym podejmowane są wszelkie
decyzje rządowe, aż cały szereg nowych wielopiętrowych
budynków rządowych, kilka siedlisk kwater głównych
najróżniejszych instytucji, oraz parę domów oddanych
przez rząd na mieszkania dla chronicznie bezrobotnych,
też uległo aż tak dużemu uszkodzeniu, że już w kilka
dni po trzęsieniu ogłoszono konieczność rozbiórki i
celowego wyburzenia sporej liczby z nich - po ilustrację
jednej z takich rozbiórek patrz "Fot. #R2" poniżej.
(Co mnie dosyć zaintrygowało, to że jednym z poważnie
uszkodzonych budynków Wellington okazał się być
niemal nowy urząd celny, w jakim doznałem owego
potraktowania, które tak mnie poruszyło, że aż je
szczegółowo opisałem w punkcie #A3 swej strony o nazwie
portfolio_pl.htm.
Inną dającą sporo do myslenia zagadką jest, że już w kilkanaście
dni po owym trzęsieniu ziemi, nagle rząd podjął decyzję, iż
zleci zbudowanie nowego kosztownego i bezpiecznego budynku
tuż przy budynku parlamentu, w którym zamieszkają wszyscy
ministrowie, czyli cały rząd - ciekawe "co" i "dlaczego"
zainicjowało podjęcie owej nagłej decyzji.) Zapewne też aby jakoś
wykazać się wyborcom, że rząd jednak coś czyni w tej sprawie,
powołana nawet została specjalna (jak zwykle biurokratyczna)
komisja, jaka podobno ma wybadać dlaczego aż tyle nowych
budynków w Wellintgton, jakie rzekomo zostały "naukowo"
tak zaprojektowane i zbudowane, że miały oprzeć się
trzęsieniom ziemi, zostało pouszkadzane opisywanym
tu trzęsieniem. Ja oczywiście wcale NIE spodziewam
się, że komisja ta odkryje i otwarcie ujawni prawdziwy
powód tego stanu rzeczy - jakim według mojego osobistego
rozeznania jest uparte trwanie nowozelandzkiej
edukacji w szczególnie wyniszczającym dla kraju
modelu zwanym "user paid" (tj. "nauki
opłacanej przez samych studentów"), a opisywanym
dokładniej w punkcie #E1 z mojej strony o nazwie
rok.htm.
Wszakże ów model powoduje, że tak edukowani
"fachowcy" spodziewają się otrzymywać dyplomy
tylko za sam fakt uiszczenia wysokich opłat za studia,
unikając i sabotażując wszelkie próby co bardziej
świadomych z ich wykładowców aby jednak poznawali
też wiedzę i umiejętności jakie później będą u nich
wymagane do prawidłowego wypełniania ich specjalizacji
i pracy zawodowej. (Jednym z rozwiązań, jakiego projekt
prezentowałem wyborcom podczas swej kampanii z 2014 roku w
wyborach do parlamentu NZ,
było wyjście z sytuacji "ujeżdżania tygrysa" w
NZ edukacji wyższej, poprzez zaoferowanie "stypendiów
rządowych" określonej puli najzdolniejszych Nowozelandczyków
jacy uprzednio zdaliby specjalny, szczególnie trudny i
odarty z kumoterstwa egzamin kwalifikujący, zaś które
to stypendia byłyby odbierane w przypadku nie zdania
wymaganych egzaminów na uczelni lub niewłaściwego
zachowywania się, a stąd które pozwalałyby najbardziej
pracowitym i zdyscyplinowanym studentom ukończyć
studia nawet jeśli wywodziliby się z bardzo biednej
rodziny. Takie bowiem twarde i pozbawione kumoterstwa
rozwiązanie stopniowo powstrzymałoby dalszy upadek
wiedzy i ekspertyzy u NZ fachowców i inżynierów oraz
przywróciłoby wymagany poziom do NZ edukacji wyższej.)
5.
Tak mądre pokierowanie skutkami tego trzęsienia ziemi,
że poujawniały one i zilustrowały najbardziej palące przypadki
łamania kryteriów moralnych. Ten przedziwny fakt mądrego
ujawniania i ilustrowania skutkami, mi rzucił się w oczy kiedy
oglądałem w telewizji wiadomości i sprawozdania z następstw
tego trzęsienia ziemi. Aby wyjaśnić tutaj czytelnikowi esencję
mądrego mechanizmu na jakim owo ujawnianie i ilustrowanie
niemoralności działa, poniżej opisze kilka jego przykładów.
(Odnotuj jednak, że przypadków tego ujawniania jest znacznie
więcej, niż poniżej opisuję.) Przykładem przypadków bardzo
poważnego łamania kryteriów moralnych, były decyzje włączania
się NZ do zamorskich wojen, efekty których zostały potem
zilustrowane wyglądem zniszczeń dokonanych przez
opisywane tu trzęsienie ziemi. Innym przykładem takiego
łamania kryteriów moranych było stworzenie przez rząd
NZ, a potem wieloletnie finansowanie działalności, specjalnej
drużyny "tępicieli drzew" opisywanej m.in. w punkcie #I1 mojej strony
landslips_pl.htm.
Ta forma łamania kryteriów moralnych została zilustrowana
omawianym tu trzęsieniem ziemi poprzez wysoce wymowne
zasypywanie dróg oraz blokowanie przepływu rzek lawinami
ziemi i błota formowanymi z powodu obsuwania się zboczy gór
odartych z drzew i krzewów. Wszakże owa drużyna "tępicieli
drzew" przez wiele lat nieustannie wycinała i usuwała drzewa
usiłujące rosnąć na zboczach nowozelandzkich gór. W rezultacie
więc działań tej drużyny oraz kopytnej trzody jaka wypasana
jest na owych zboczach, erozja gleby w niektórych miejscach
objęła więcej niż połowę całej powierzchni zboczy NZ gór.
W wyniku też obecnego trzęsienia ziemi, to właśnie takie
nielogiczne tępienie drzew spowodowało zasypywanie
lawinami ziemi i błota znacznych odcinków szos i rzek -
całkowicie demobilizując cały region. Wszakże zasypane
drogi całkowicie odcięły miasto Kaikoura od reszty kraju.
Z kolei zasypane rzeki zaczęły spiętrzać swą wodę, powodując
że powstało zagrożenie, iż po przerwaniu się wody przez
te blokady wszelkie domy i osiedla położone od nich w dół
rzeki będą zmiecione z powierzchni ziemi - trzeba więc
było zacząć raptowną ewakuację ludności z tych terenów.
Jeszcze innym przykładem łamania kryteriów moralnych
było zabazowanie edukacji na modelu zwanym "user paid" -
jaki już opisywałem w poprzednim podpunkcie. Model ten
bowiem NIE tylko odebrał możność studiowania młodzieży
z biednych domów i nie tylko nieustannie obniża poziom
edukacji i ekspertyzy w kraju, ale taże powoduje, że młodzież
z bogatych domów, która może pozwolić sobie na sfinansowanie
swych studiów, wybiera kierunki studiów jakie są najłatwiejsze
a jednocześnie jakie potem przynosiły im będą najwyższe
dochody - np. kierunki prawa i ekonomii. W rezultacie w
kraju istnieje nadmiar np. prawników, zaś niedobór inżynierów -
czyli, jak to się mówi, jest zbyt wielu wodzów, zaś zbyt
mało indian. Kiedy więc uderzyło omawiane tu trzęsienie
ziemi, wówczas się okazało, że faktycznie brak jest fachowców,
którzy byliby w stanie szybko pousuwać zatory na drogach
i rzekach, oraz odbudować domy i infrastrukturę. Ów brak
fachowców jest aż tak duży, że wieczorem w środę 2016/11/23
głośno i otwarcie mówiono o nim w ogólnokrajowym dzienniku
telewizyjnym. Następnym przykładem łamania kryteriów
moralnych jest uparte popieranie monopoli, które w NZ rządzą
obecnie już każdym aspektem życia i które już wywindowały
ceny niemal poza zasięg nisko zarabiajacych. Monopole te są
popierane na przekór, iż powszechnie wiadomo, że rujnują one
kraj poprzez obniżanie jakości i zwiększanie cen, a także poprzez
intensywny eksport kapitału poza granice kraju. Omawiane tu
trzęsienie ziemi uwypukliło ten rodzaj łamania kryteriów moralnych
m.in. poprzez np. zablokowanie wyjścia z przystani używanej
przez stateczki monopolu pokazującego wieloryby turystom.
Ponieważ NIE istaniała już inna podobna instytucja, jaka też
wybudowałaby własną przystań dla swoich stateczków, owo
zablokowanie przystani monopolu przerwało dopływ turystycznych
dolarów do całego miasteczka Kaikoura. Na dodatek, ów
monopol zaczął się domagać, że to rząd ma usunąć blokadę
jego przystani na koszt podatników.
6.
"Nadprzyrodzone" zapoczątkowanie precyzyjnie o północy.
Inną niezwykłością opisywanego tu trzęsienia ziemi,
na jaką zwróciłem szczególną uwagę, jest też godzina
jego rozpoczęcia się. Z dawnych bowiem czasów,
kiedy jeszcze jako mały chłopiec rozbierałem
zegary naprawiane przez mojego ojca (co dokładniej
opisałem w punkcie #B1 swej autobiograficznej strony
pajak_jan.htm),
pozostało u mnie zamiłowanie do zegarów i do
precyzyjnego mierzenia upływu czasu. Ponieważ
w dzisiejszych czasach zegary są tanie, w moim
mieszkaniu mam ich zatrzęsienie - tj. co najmniej
jeden duży i dobrze widoczny zegar w praktycznie
każdym pomieszczeniu - włącznie z korytarzykiem
i łazienką, zaś w głównym pokoju mam aż 3 odmienne
i dobrze widoczne duże zegary. Powtarzalnie też
sprawdzam czy zegary te wskazują precyzyjny
czas, poprzez porównywanie ich wskazań z
"oficjalnym czasem państwowym" jaki
w NZ bez przerwy nadawany jest wraz z programami
telewizji. Podkreślenia wymaga tu także fakt, że nocami
moje zegary są dobrze oświetlone przez wpadające oknami
do mieszkania światło z licznych lamp na energię
słoneczną, jakie poinstalowałem w swym ogródku
(patrz opisy i zdjęcia tych lamp z punktu #N4 mojej strony o nazwie
solar_pl.htm).
Właśnie dzięki tej doskonałej nocnej widoczności wskazówek
moich zegarów, w chwili kiedy uciekaliśmy z mieszkania
wyraźnie odnotowałem, iż owo potężne trzęsienie ziemi
faktycznie zatrzęsło moim mieszkaniem dokładnie o północy,
tj. o godzinie 24:00 dnia 13 listopada 2016 roku. Tymczasem
oficjalnie w Nowej Zelandii się twierdzi, że owo trzęsienie
ziemi zaczęło się w dwie minuty po północy, czyli o godzinie
00:02 dnia 14 listopada 2016 roku, tj. w czasie kiedy trzęsienie
to w moim mieszkaniu właśnie się zakończyło. A pamiętać też
trzeba, że gdyby faktycznie trzęsienie to zaczęło się o godzinie
00:02 i to w odległym Culverden lub Kaikoura, wówczas moim
mieszkaniem powinno ono zatrząść jeszcze później, jako że
ruchy ziemi wcale NIE rozchodzą się z nieskończenie dużą
prędkością. Istnieją więc jakieś powody owej rozbieżności
pomiędzy tym co oficjalnie się twierdzi o chwili jego zainicjowania,
a faktycznym momentem czasu w jakim zatrzęsło ono moim
mieszkaniem. Z listy tych powodów całkowicie wykluczam
niedokładność moich zegarów, bowiem następnego dnia
swe zegary ponownie i dodatkowo sprawdziłem. Wykluczam
też błąd mojego patrzenia, bowiem uciekając z mieszkania
celowo, świadomie i powtarzalnie sprawdziłem jaka dokładnie wówczas
jest godzina. Oczywiście, innych powodów też może być sporo -
np. jednym z fizycznych z nich może być, że moje mieszkanie było
uderzone innym trzęsieniem ziemi, niż to trzęsienie o którym
wypowiadają się naukowcy. Osobiście jednak się zastanawiam,
chociaż NIE jestem w stanie tego ani udowodnić, ani sprawdzić,
czy faktycznym powodem tej
rozbieżności w czasach początku owego trzęsienia ziemi
była konieczność zachowania przez naukę monopolu na
wyjaśnianie powodów i następstw jego zaistnienia.
Chodzi bowiem o to, że gdyby oficjalnie przyznać, iż owo
trzęsienie ziemi uderzyło dokładnie o północy (tj. dokładnie
o godzinie 24:00) i to w dniu 13 listopada 2016 roku, wówczas
takie stwierdzenie zawierałoby w sobie implikację, że było
ono nadprzyrodzonego pochodzenia - a stąd że wymaga ono
też m.in. religijnego przeanalizowania i tłumaczenia. Od
dawna bowiem ludzie wyznają tradycję, że wiele nadrzyrodzonych
zjawisk i działań Boga ma miejsce właśnie o północy, oraz
że liczba i data 13-go wiąże się z zapowiedzią nieszczęścia.
Tymczasem jeśli jego uderzenie oficjalnie ogłosi się jako
mające miejsce dwie minuty po północy, tj. o godzinie 00:02
dnia 14 listopada, wówczas ten czas jego rozpoczęcia i data
zamieniają je już w zjawisko o jakim wyłączne prawo i monopol
do autorytatywnego wypowiadania się może uzurpować dla
siebie dzisiejsza oficjalna nauka - jaka w swych wyjaśnieniach
może wdrażać cementowo ateistyczne prezentowanie świata.
O tym, że w sprawę tego trzęsienia ziemi mogła
już włączyć się tzw. polityczna poprawność
oficjalnej nauki zdaje się też świadczyć inne
zdarzenie. Mianowicie w środę i czwartek, tj. 16
i 17 listopada 2016 roku, w wiadomościach
wieczornych z godziny 18 na głównym kanale
telewizyjnym Nowej Zelandii, oglądałem coś,
co poruszyło mnie do głębi. Wyglądało to bowiem
jak próba wprowadzenia anty-religijnego
"zamordyzmu". W ogólnokrajowej telewizji
NZ zaatakowano bowiem wówczas
biskupa o nazwisku Brian Tamaki,
ponieważ podczas mszy w swym kościele odważył
się on stwierdzić, iż trzęsienie ziemi jakie uprzednio
zniszczyło miasto Christchurch (to opisane w
punkcie #P6 niniejszej strony) miało swe źródło
w grzechach popełnianych przez mieszkańców
owego miasta. W owym telewizyjnym ataku
domagano się więc hałaśliwie, aby ów biskup
przeprosił mieszkańców za to co stwierdził, a
nawet usiłowano implikować, że wygłosił on
"mowę nienawiści" (tj. tzw.
"hate speach").
Chociaż ów biskup nie podjął rzuconej mu przez
dziennikarzy rękawicy i zignorował wołania o wyjaśnienie
i przeprosiny, dziennikarze nie dali za wygraną
i powtórzyli swój atak na kanale TVNZ1 o godzinie
18:30 w niedzielę dnia 2016/12/4 (NIE bez powodu
mój dziadek zwykł powtarzać nam ostrzeżenia, że
"jeśli chcesz mieć długie,
spokojne i szczęśliwe życie, trzymaj się z daleka
od lekarzy, prawników i dziennikarzy".
Oczywiście, jako naukowiec ja wiem doskonale,
że bez poznania prawdy
NIE ma postępu - co podkreślam
aż w całym szeregu swych publikacji (np. patrz
punkt #F1 na mojej stronie o nazwie
totalizm_pl.htm,
czy punkty #G1, #P1 i #P6 na niniejszej stronie).
Wiem także, że aby poznać prawdę trzeba wziąść
pod uwagę i przeanalizować dowodowo wszelkie
czynniki jakie na daną prawdę mogą mieć wpływ.
Jakże jednak tu dociekać co jest prawdą, jeśli nawet
tylko próba mówienia o prawdzie przyjmowana jest
atakiem za pośrednictwem ogólnokrajowej telewizji?
Czy to więc oznacza, że w obecnej epoce "neo-średniowiecza"
(tej opisanej dokładniej w punkcie #K1 mojej strony
tapanui_pl.htm)
zaczyna się symboliczne "palenie na stosie" ludzi
wierzących w Boga - czyli zwolna zaczyna się
karmatyczny zwrot
podobnego palenia na stosie "czarownic" jakie
miało miejsce w oryginalnym średniowieczu?
Czy to też oznacza, że od niedawna w demokracji
nadal wolno wyznawać i wygłaszać dowolne poglądy,
pod warunkiem jednak, że poglądy owe NIE reprezentują
sobą wiary w Boga ani NIE opierają się na
stwierdzeniach Biblii?
Czytelnik zapewne już wie, że to ja jestem twórcą owej
teorii wszystkiego zwanej
Konceptem Dipolarnej Grawitacji,
oraz prawdopodobnie jedynym obecnie naukowcem na
świecie, który empirycznie, obiektywnie i pozytywnie
bada metody działania Boga używając zasady i narzędzia
nowej tzw. "nauki totaliztycznej". (Powyżej kładę duży nacisk
na słowa "empirycznie, obiektywnie i pozytywnie". Wszakże
jeśli ktokolwiek inny, np. osobistości religijne, bada metody Boga,
wówczas jeśli jest pozytywnie nastawiony do istnienia Boga,
wtedy w dzisiejszej sytuacji na świecie typowo dokonuje tych
badań tendencyjnie i praktycznie niemal wyłącznie na treści
Biblii (znaczy czysto teoretycznie). Jeśli zaś jest zawodowym
naukowcem, wówczas jest zmuszany przez ateistyczny system
i przez tradycje oficjalnej nauki, aby dokonywać tych badań
odwrotnie niż pozytywnie, tj. wyłącznie w celu negatywnego
negowania prawdy i istnienia Boga, oraz coraz jawniejszego
zaprzeczania, szydzenia i eskalowania prześladowań
wymierzanych w ludzi wierzących. Tymczasem w moim przypadku, ja
udowodniłem formalnie istnienie Boga,
moje więc badania są pozytywne. Jednocześnie byłem szkolony
na empirycznego naukowca i nabyłem zwyczajów naukowych,
stąd wszystko co badam staram się czynić wysoce obiektywnie
i bazować w tych badaniach NIE tylko na swojej teorii wszystkiego
i na logice, ale w pierwszym rzędzie na empiryce - czyli na
weryfikowalnych obserwacjach i doświadczeniach zbieranych
podczas zdarzeń z rzeczywistego życia.) Jako taki więc naukowiec,
czuję się też w obowiązku aby poinformować tu czytelnika na
co moja teoria wszystkiego i empiryczny materiał dowodowy
wskazują, iż było to prawdziwym źródłem i mechanizmem
napędowym zaistnienia omawianego tu trzęsienia
ziemi. Wszakże ta moja teoria wszystkiego, ma ogromnie
szeroki obszar obowiązywania. Jest więc też w stanie
wyraźnie wskazać pochodzenie owego trzęsienia ziemi,
oraz wskazać materiał dowodowy jaki potwierdza właśnie
to pochodzenie. Już uprzednio bowiem jako pierwsza teoria
naukowa w świecie pozwoliła mi sformułować aż cały szereg
formalnych dowodów naukowych, że "Bóg istnieje" -
jakich to dowodów nikt na Ziemi NIE był uprzednio w stanie
sformułować. Teoria ta wyjaśniła nam już także, że
Bóg jest samoświadomym programem
zawartym w 12-tym (najwyższym) poziomie pamięci całej
niewidzialnej dla ludzi wielopamięciowej przeciw-materii
z jakiej stworzony został widzialny dla nas świat fizyczny
i wszystko co w nim istnieje. Stąd programy stanowiące
fragmenty Boga są zawarte w, oraz rządzą zachowaniem
się, NIE tylko każdej cząsteczki elementarnej, każdego
atomu, oraz każdej komórki i tkanki naszego ciała, ale
także każdej belki i cegły, każdego kamienia, każdej
góry i każdej płyty kontynentalnej, itp. Innymi słowy, mój
Koncept Dipolarnej Grawitacji
bezbłędnie nam wyjaśnia i dowodzi, że absolutnie
wszystko co się dzieje w świecie
fizycznym jest dokonywane i zarządzane przez Boga.
To zaś m.in. oznacza, że zgodnie z kanonami
Konceptu Dipolarnej Grawitacji,
omawiane tu trzęsienie ziemi
zostało zesłane przez Boga. Tyle tylko, że
niepojęcie wszechmocny i mądry Bóg tak dokonuje
wszelkich swych działań, aby nigdy NIE odbierać nimi ludzion ich
wolnej woli.
Niestety, moje wypełnianie obowiązku wyjaśniania
ludziom powyższej istotnej dla nich prawdy ostatnio
staje się już niebezpieczne i wcale NIE przychodzi
tak łatwo - czego dowodem jest opisany poprzednio telewizyjny atak na
biskupa Brian'a Tamaki.
Wszakże ludzkość jest obecnie coraz głębiej pogrążana
w całym oceanie szokujących kłamstw, jakie generuje
ateistyczna kultura dzisiejszej oficjalnej nauki - po przykłady
tych kłamstw nauki patrz punkt #B2 na mojej stronie o nazwie
humanity_pl.htm,
albo punkt #D4 na mojej stronie o nazwie
dipolar_gravity_pl.htm.
Wielu więc ludzi, którzy przekładają te kłamstwa ludzkiej
oficjalnej nauki ponad prawdami ujawnianymi nam przez
Boga zarówno boskimi metodami działania w empiryce (tj.
w rzeczywistym życiu), jak i opisami zawartymi w Biblii,
NIE dojrzało jeszcze do poznania i zaakceptowania prawdy
na temat, iż wszelkie kataklizmy i dotykające ludzi nieszczęścia,
w tym także omawiane tu trzęsienie ziemi oraz wszystkie
inne trzęsienia ziemi, są sprawiedliwie zesyłane i mądrze
zarządzane przez Boga. Wielu więc dzisiejszych ludzi NIE
potrafi zrozumieć, że jeśli ktoś tak mądry jak Bóg, naprawdę
nas kocha aż tak mocno jak Bóg kocha ludzi, wówczas
NIE tylko będzie nam dostarczał wszystko co
potrzebne do życia, ale także będzie surowo karał tych
z nas, którzy krzywdzą innych. Wszakże owi krzywdziciele
szkodzą tym innym z nas, których wszechmocny Bog też
bardzo kocha. Byłoby więc więc znaczącą niesprawiedliwością
gdyby Bóg tolerował krzywdzące postępowania. Taki bowiem
unikający karania grzeszników Bóg byłby podobny do
owych dzisiejszych matek, które twierdzą iż kochają
wszystkie swoje dzieci, jednak kiedy widzą iż jedno
z nich powtarzalnie bije i torturuje inne, NIE chcą
ukarać owego jednego pod wymówką, iż jego też
kochają (sumienie nam zaś jednoznacznie podpowiada
jak niewłaściwe jest tego typu postępowanie).
Kiedy więc jakaś grupa ludzi nabroi aż tak bardzo,
że cierpliwość Boga się wyczerpie, wówczas Bóg
zesyła na nich karę - np. trzęsienie ziemi, tornado,
upał, suszę, pożar, mróz, czy jakiś inny kataklizm
odpowiedni do ich przewinienia i aktualnej sytuacji.
Ponieważ jednak swymi karami i innymi działaniami
Bóg NIE chce łamać u ludzi ich
wolnej woli,
NIE może On zesyłać swoich kar w sposób jaki
jednoznacznie ujawniałby iż pochodzą one od Niego.
Dlatego aby NIE łamać wolnej woli ludzi, w każdą
zesyłaną przez siebie karę, a także w praktycznie
każde swoje działanie, Bóg wpisuje co najmniej
3 albo 4 odmienne rodzaje materiału dowodowego,
jakie zależnie od światopoglądu ludzi, którzy potem
analizują tę karę czy działanie Boga, pozwala im je
wyjaśniać na swój własny sposób. Owe 3 albo 4 odmienne
rodzaje materiału dowodowego wpisywane w każde
dzialanie Boga, opisane są szerzej w punkcie #C2 strony
tornado_pl.htm,
a także w punkcie #G2 niniejszej strony. W przypadku
omawianego tu trzęsienia ziemi, pierwszym (1) ich rodzajem
są nim m.in. ustalenia zbierane przez dzisiejsza oficjalną
naukę. Wmawiają one ludziom, niestety błędnie i wysoce
zwodząco, że źródłem omawianego tu trzęsienia ziemi
jest (1) okresowe wyzwalanie energii ślizgających się
względem siebie płyt kontynentalnych, zainicjowane
jakimś naturalnym zjawiskiem, np. maksymalną bliskością
Księżyca do Ziemi jaka miała miejsce właśnie tuż przed
nastąpieniem omawianego tu trzęsienia ziemi. Innym
rodzajem materiału dowodowego są (2) działania
UFOnautow. Wszakże główny obszar, który opisywane
w tym punkcie trzęsienie ziemi zniszczyło, jest ulubionym
miejscem operowania wehikułów UFO. Wielu ludzi
zapewne nadal pamięta słynne sfilmowanie UFO ponad
miejscowością Kaikoura - autentyczności którego to
filmu nikt nigdy NIE podważył (chociaż wielu naukowców
próbowało). Na moich stronach internetowych można
też zobaczyć liczne zdjęcia lądowisk UFO z okolic
Culverden, Weka Pass i Hanmer Springs - tj. miejsc
szczegółnie mocno poszkodowanych obecnym
trzęsieniem ziemi. Kolejnym (3) rodzajem materiału
dowodowego są nim m.in. owe niezwykłości i nadprzyrodzone
elementy jakie opisałem w niniejszym punkcie, np. w jego
poprzednich częściach. Jednoznacznie one bowiem nam wskazują,
że źródłem omawianego tu trzęsienia ziemi jest (3) karzące
działanie Boga (w które, niestety, niewielu ludzi dziś uwierzy,
a szkoda, bowiem jest to jedyne wyjaśnienie jakie daje nam
już obecnie do rąk skuteczne metody zapobiegania przyszłym
trzęsieniom ziemi i innym kataklizmom - po szczegóły patrz
punkt #A2 niniejszej strony). W końcu ostatnim rodzajem
materiału dowodowego są (4) dzisiejsze teorie i obserwacje
na temat ocieplania się klimatu ziemi. Sugerują one,
że powodem tego trzęsienia ziemi są (4) działania ludzi
szkodliwe dla klimatu Ziemi, np. te jakie zwiększyły
głębokość oceanów, a tym samym nacisk wody oceanicznej
na płyty tektoniczne Ziemi (co potem poruszyło te płyty
wywołując opisywane tu trzęsienie ziemi). Jak powyższy
materiał dowodowy wpisany przez Boga w omawiane tu
trzęsienie ziemi wskazuje, każdy może teraz sobie wybierać,
w jakie wyjaśnienie pochodzenia tego trzęsienia poziom
świadomości wybierającego pozwala mu uwierzyć. Logika
jednak oraz ogromna ilość empirycznego materiału dowodowego
jaki już zgromadziłem i zaprezentowałem na swoich stronach
internetowych, ujawniają iż prawdą jest tylko jedno z nich -
mianowicie serwowanie sprawiedliwości
i wyrównywanie rachunków przez Boga.
Oczywiście, prezentując powyższą logiczną dedukcję,
że omawiane tu trzęsienie ziemi jest karą jaką Bóg
wymierzył dotkniętym przez nie intelektom grupowym
(tj. społecznościom) za jakieś przeszłe łamanie przykazań
i wymagań Boga opisanych w Biblii, mam też obowiązek
aby chociaż spróbować tu dedukować, jakie dokładnie
było to łamanie. Wszakże poznając je, będzie
można w przyszłości starać się unikać podobnych kar.
Niestety, wydedukowanie przewinienia jakie sprowadziło
tę karę jest dosyć trudne. Jak narazie bowiem moje
empiryczne "badania hobbystyczne" nad metodami
działania Boga NIE dały jeszcze wymaganej rozpiętości
narzędzi, aby czynić to z powtarzalną poprawnością
i absolutną pewnością. Niemniej pierwsze wskazówki
moje empiryczne badania tych metod już nam dostarczyły.
Przykładowo, oglądając w telewizji obrazy zniszczeń
jakie wywołało owo trzęsienie ziemi, uderzyło mnie ich
podobieństwo do też pokazywanych w telewizji zniszczeń
wojennych na obszarach w których udział brały wojska
Nowej Zelandii, tj. Iraku, i Afganistanu. W punkcie zaś
#F2 na mojej stronie
karma_pl.htm,
opisane są moje poprzednie wyjaśnienia, że "zwrot
karmatyczny" za jakieś zbiorowe łamanie kryteriów
moralnych zawsze zawiera w sobie najróżniejsze
elementy jakie potwierdzają podobieństwo tego
zwrotu do oryginalnego działania jakie go sprowadziło.
Ponadto takie "wojenne" pochodzenie opisywanego
tu trzęsienia ziemi zdaje się też potwierdzać inny
materiał dowodowy, jaki opiszę poniżej. Na obecnym
etapie badań skłaniam się więc ku poglądowi, że
opisywane tu trzęsienie ziemi było tzw. "zwrotem
karmatycznym" jaki NZ otrzymała za wysłanie swych
wojsk do wzięcia udziału w agresywnych wojnach w
Iraku i Afganistanie. Oczywiście, NIE poprzestanę na
tym poglądzie, a nadal będę skromnie kontynuował swe
badania na dotychczasowych zasadach opłacanego przez
siebie "hobby". Jeśli zaś wejdę w posiadanie jakiegoś
materiału dowodowego stwierdzającego coś odmiennego
niż tu wyjaśniłem, wówczas natychmiast go tutaj
opublikuję. (Wielka szkoda, że NIE dysponuję środkami
ani możliwościami badawczymi jakimi dziś dysponują
zawodowi naukowcy oficjalnej nauki. Mógłbym bowiem
wówczas wykonać dogłębne badania tej sprawy i precyzyjnie
ustalić prawdę. To zaś w przyszłości pozwalałoby różnym
narodom łatwiej unikać tego rodzaju nieszczęść poprzez
zwykłe zaniechanie postępowań jakie sprowadzają kary
Boga. Zgodnie bowiem z powszechną wiedzą, wiele
krajów powysyłało swe armie tam gdzie NIE powinno.
Nieodwołalnie nadejdzie więc kiedyś tzw. "czas zwrotu",
kiedy to Bóg z użyciem nadal powszechnie ignorowanych
i wymagających dalszych badań
mechanizmów karmy grupowej
podejmie wyrównywanie bilansu cierpień i sprawiedliwości.)
Oczywiście, jeśli mój docieczony empirycznie wniosek
z poprzedniego paragrafu jest poprawny, wówczas musi
go potwierdzać znacznie więcej materiału dowodowego
niż jedynie podobieństwo zniszczeń w tamtej agresji
na Afganistan i Irak, do zniszczeń w omawianym tu
trzęsieniu ziemi. (Tym, którym NIE podoba się użycie
słowa "agresja", jakie niestety NIE ma grzeczniejszego
synonimu, proponuję aby wskazali jakie inne słowo
powinno być użyte w omawianej sytuacji, kiedy to
armia jest wysyłana na obszar innego kraju aby go
okupowała oraz aby narzuciła w nim preferowane
przez siebie rządy, prawa i zasady. Warto też aby
sprawdzić, czy to inne słowo właściwie opisze
dokładnie taką samą sytuację, tyle że zaistniałą koło
naszego własnego domu, przykładowo kiedy coś
u sąsiada nam się NIE podoba, stąd aby to zmienić
wybieramy się do tego sąsiada z dużą pałką,
pobijamy go, oraz siłą zmuszamy aby u niego
było już tak jak nam to odpowiada, albo kiedy jakiś
inny naród wysyła do naszego kraju swą armię aby
ta siłą wprowadziła u nas własne rządy i porządki.)
Przytoczę więc tutaj teraz inne rodzaje tego materiału
dowodowego, jakie zdają się potwierdzać to samo.
I tak pierwszym (1) ich rodzajem jest ów "czas zwrotu"
jaki upłynął od tamtych wojen. Jak bowiem szczegółowo to
wyjaśniam np. w punktach #B2.2 i #B2.3 swej strony o nazwie
mozajski.htm,
w punktach #C4.2.2 i #C4.2 na stronie
morals_pl.htm,
czy punkt #J6 na stronie
bitwa_o_milicz.htm,
w przypadkach postępowań, jakie Bóg usilnie zwalcza
u ludzi, np. w przypadku jednoznacznie agresywnych
wojen, ten "czas zwrotu" ulega znaczącemu skróceniu
(przyspieszeniu). Tymczasem pomiędzy omawianymi
wojnami i opisanym tu trzęsieniem ziemi upłynęła właśnie
taka skrócona długość grupowego czasu zwrotu. Innym
rodzajem (2) jest, że silnych zniszczeń doznało miasto
Wellington, w którym podejmowane są wszelkie polityczne
decyzje. A miasto to wcale NIE leżało w strefie głównych
zniszczeń - stąd jego zniszczenia mają jakby "informujące"
nas pochodzenie i zadanie. Jeszcze innym rodzajem (3)
jest ograniczony obszar zniszczeń, jakie objęły jedynie
mały fragment kraju, podobnie jak działania NZ wojsk
też ograniczały się tylko do okupowania małego fragmentu
innego kraju. Kolejnym rodzajem (4) jest grupowa odpowiedzialność
wszystkich obywateli za łamanie kryteriów moralnych
przez intelekt grupowy (w tym przypadku kraj) do którego oni należą -
tj. odpowiedzialność opisana w punktach #A2.8 i #E2 mojej strony o
filozofii totalizmu,
a także w punkcie #N2 ze strony o nazwie
pajak_na_prezydenta_2020.htm,
punktach #E1 do #E5 ze strony o nazwie
pajak_dla_prezydentury_2020.htm
i punktach #B2 do #B2.3 ze strony o nazwie
mozajski.htm.
Zamiast bowiem zdecydowanie sprzeciwiać się temu
co grupowo łamie kryteria moralności - tak jak odważnie
i aktywnie sprzeciwiała się generacja ojców dzisiejszych
obywateli NZ, obecni obywatele NZ wpadli w samozadowolenie
(complacency) i w pasywność, pozwalając aby w ich imieniu
kryteria moralne były łamane (i nadal są łamane) - w tym
wypadku wysłaniem armii na wojnę jaka wykazywała
cechy agresji innego kraju. Istnienie więc tej grupowej
odpowiedzialności (4) wyjaśnia, dlaczego jednym
z następstw omawianych tu trzęsień ziemi był
np. upadek turystyki, jakiego niepożądane skutki
natychmiast dotknęły tych mieszkańców kraju,
którzy mieli najlepszą możność zaprotestowania,
jednak nawet NIE próbowali zapobiec wysłania
na wojnę stworzonej i opłacanej przez siebie
armii. Jeszcze następnym rodzajem (5) jest
wyraźnie widoczna obecnie sytuacja, że NZ
wcale NIE jest jedynym krajem gdzie zwrot karmy
za omawiane tu wojny już się rozpoczął. Aby
przypomnieć chociaż jedno z manifestacji tego
zwrotu, to jest nim m.in. to co dyplomatycznie
nazywają dzisiaj "nielegalną emigracją" - jaka
dziwnym trafem najbardziej szkodzi niektórym
z krajów biorących udział w owych wojnach.
(Dla pozostałych z tych krajów Bóg widać
przygotowuje odmienne rodzaje zwrotu.)
Są też jeszcze inne kategorie materiału
dowodowego, jakie też zdają się podpierać
opisywany tu wniosek, jednak na obecnym
(wstępnym) etapie tych badań narazie wolę
ich tutaj NIE wzmiankować.
Na zakończenie dodam tutaj, że wyjaśnianie powyższej
prawdy wcale NIE jest dla mnie ani przyjemne, ani NIE
rokuje przyszłych pochwał czy korzyści (a zapewne wywoła
wręcz bardzo nieprzyjemne dla mnie reakcje niektórych
co niemoralniejszych i krzykliwszych ateistów). Dlatego
jedynym powodem dla którego pokonałem tutaj
naturalne ludzkie opory aby mimo wszystko prawdy
te opisać, jest moja chęć pomocy i braterska miłość
dla poszkodowanych bliźnich i do współziomków,
a także moja chęć pomocy i miłość do wszystkich
tych ludzi, którzy nawet obecnie być może rozważają
popełnienie opisywanych powyżej błędów postępowania.
Wszakże bez poznania prawdy
NIE ma postępu. Nawet więc ci, którzy NIE
zgadzają się z moimi ustaleniami prawd jakie tu zaprezentowałem,
ciągle powinni być świadomi, że w interesie wszystkich
ludzi leży aby jednak naukowo analizować, oraz aby uwzględniać
w badaniach także i możliwość tego co tu wyjaśniłem.
Jeśli bowiem nikt NIE będzie ostrzegał bliźnich, na
czym polegają błędy nadużywania "wolnej woli" -
czyli najwyższego rodzaju wolności i dobra, jakie
oprócz dania życia, dał nam też miłujący nas Bóg,
oraz jeśli zdecydują się posiadaną wolną wolę
wykorzystywać do krzywdzenia innych ludzi, których
Bóg też kocha równie mocno, a stąd za których
krzywdzenie Bóg zmuszony jest potem wymierzać
surowe kary w rodzaju opisywanego tu trzęsienia
ziemi, błędy te bliźni będą popełniali w nieskończoność,
w nieskończoność też doświadczając potem za
nie nieprzyjemności zwracanej im
karmy
opisywanego tu rodzaju. Jeśli też nikt NIE będzie
wyjaśniał tym, którzy już wcześniej popełnili błędy
nadużywania otrzymanej wolnej woli, za co właśnie
dotyka ich szereg nieszczęść jakie aktualnie
doświadczają, wówczas będą mogli dojść do
zupełnie błędnego wniosku, że Bóg ich NIE kocha
i że całkowicie ich opuścił - tak jak podobno użalają
się mieszkańcy Afryki. (Podczas gdy faktycznie,
jak wierzę, Bóg najpierw wymierza karę na jaką
zasłużyli - tak jak miłujący ojciec niekiedy z wielkim
bólem swego serca karze swe dzieci jeśli coś
przeskrobały, zaś po odcierpieniu owej kary byli
grzesznicy ponownie będą mieli u Boga czysty
rachunek i miłość, tak jak reszta ludzi - chyba że
ponownie rachunek ten zaczną sobie zapaskudzać
niepoprawnym postępowaniem.) Ponadto brak
wyjaśnień, takich jak niniejszy punkt, dla cierpień
i nieszczęść już uprzednio pościąganych poprzednimi
błędami, oznacza też brak "drogowskazów" na
przyszłość, wskazujących jak unikać powtarzania
podobnych błędów, a stąd i doświadczania
podobnych nieszczęść.
Fot. #R2ab: Oto zdjęcia dokumentujące, że twierdzenia starej ateistycznej
nauki oficjalnej NIE są w stanie poprawnie wyjaśnić dlaczego miasteczko
Petone
(w którym mieszkam m.in. ja, tj. dr Jan Pająk ) przetrwało nietknięte przez
niezwykłe (nadprzyrodzone?) trzęsienie ziemi z północy dnia 13 listopada
2016 roku. Wszakże w najbliższych miejscowościach otaczających Petone
ze wszystkich kierunków wzdłuż których owo trzęsienie mogło działać, tj.
otaczających Petone od południa (S), północy (N), wschodu (E) i zachodu
(W), pouszkadzanych zostało fatalnie wiele selektywnie wybranych nowych
budynków zaprojektowanych i zbudowanych specjalnie "naukowo" aby
wytrzymywały silne trzęsienia ziemi. Tymczasem obietnica Boga opisana w
bibilijnym wersecie
jaki wskazuję i wyjaśniam szerzej w punkcie #I1 powyżej na niniejszej stronie,
a jaką Bóg daje miejscowościom zamieszkiwanym przez owych wymaganych
bibilijnych "10 sprawiedliwych", dostarcza doskonale logiczne wyjaśnienie
dla tego przeczącego dzisiejszej naukowej wiedzy przetrwania budynków
miasteczka Petone w nieuszkodzonym stanie. (Kliknij na wybrane zdjęcie,
jeśli zechcesz zobaczyć je w powiększeniu.)
Fot. #R2a (góra): wyburzanie niemal nowego budynku w Wellington
położonego około 8 km w kierunku S od mojego mieszkania
w Petone. Budynek ten był projektowany specjalnie "naukowo",
aby mógł wytrzymywać silne trzęsienia ziemi. Jest
on tutaj pokazany w trakcie wyburzania, powieważ
jego konstrukcja została uszkodzona owym dziwnym
(nadprzyrodzonym?) trzęsieniem ziemi o sile 7.8
jakie uderzyło dokładnie o północy w dniu 13 listopada
2016 roku, a jakie opisałem w punkcie #R2 powyżej.
Ta zaś końcówka starej, pomalowanej na pomarańczowy
odcień budowli, jakiej niewielki fragment jest widoczny
jako sąsiad na lewo od tego wyburzanego niemal nowego budynku, to
protestancka katedra "St. Paul" w Wellington, zbudowana w 1866 roku -
tj. katedra mająca wysoką jak ów budynek wieżę
z ciężkimi dzwonami (niestety, NIE uchwyconą
na powyższym zdjęciu) i na dodatek zbudowana
jeszcze w czasach kiedy architekci i budowniczowie
NIE dysponowali żadną tzw. "naukową wiedzą"
jak nadawać budynkom odporność na trzęsienia
ziemi. Tuż zaś przy niej mieści się nawet jeszcze starsza
katolicka katedra "Sacred Heart" w Wellington, zbudowana w 1850 roku
(też NIE uchwycona na powyższym zdjęciu).
Pomimo ich wieku, obie owe stare religijne budowle
wyszły z omawianego tu trzęsienia ziemi bez szwanku,
podczas gdy stojący tuż obok nich nowoczesny,
budowany "naukowo" i rzekomo "odporny na trzęsienia
ziemi" budynek-siedziba ważnego urzędu, musiał być
wyburzony z powodu uszkodzeń. Powyższe zdjęcie
wykonałem w początkowej fazie wyburzania tego budynku.
Potem wykonałem też inne zdjęcie już w końcowej
fazie jego wyburzania. Czytelnik może je zobaczyć
klikając na niniejszy (zielony) link.
Kiedy ponownie wybrałem się do centrum Wellington
w dniu 12 stycznia 2017 roku, natychmiast po wyjściu
z autobusu mój nos i oczy podrażnione zostały silnym
kurzem cementowym jaki unosił się tam w powietrzu
i ograniczał widoczność do zaledwie kikuset metrów.
Kurz ten był tak samo gęsty, jak ów z burz piaskowych
znad chińskiej pustyni, jaki corocznie dewastuje płuca
Koreańczyków. Tyle, że jak ciągle pamiętam to z Korei,
tamtejsze władze nakłoniły obywateli do zakładania
masek. Natomiast w Wellington nikt masek nie nosił.
Wellingtończycy wdychali więc ów cementowy (a być
może i azbestowy) kurz bezpośrednio do swych płuc.
(Wkrótce więc zapewne usłyszymy o epidemii "pylicy"
w Wellington.) Przypomniałem sobie wówczas, że w
wiadomościach TV miejscowi już narzekali na ów kurz
spowodowany podjęciem wyburzania (uszkodzonego
w omawianym tu trzęsieniu ziemi) wielopiętrowego
garażu z betonu i stali, projektowanego jako odporny
na trzęsienia ziemi, bo będącego częścią ekskluzywnego
mall'u o nazwie "Wellington Central" (tj. mall'u z
ekskluzywnymi sklepami, jadłodajniami i kinami
firmy "Reading"). Ja byłem w owym mallu zaledwie
parę razy, ponieważ ceny były tam NIE na moją
kieszeń, zaś usługi mierne. Skoro jednak go wyburzali,
ciągle poszedłem wybadać dlaczego wznieca on aż tyle
kurzu, a ponadto postanowiłem zrobić zdjęcie wyburzania -
zobacz to zdjęcie klikając na niniejszy (zielony) link.
Jak moje zdjęcie ujawniło, wirujący słup silnego
kurzu wzniecał wyburzający dźwig, ponieważ
(zapewne dla oszczędności) zaniedbano zatrudnić
robotnika, który wybiorczo, inteligentnie i nieustannie
polewałby wodą obszar wyburzania. Moje zdjęcie
ujawniło też, że NIE byłem jedynym kogo zainteresowała
taka niedbałość o zdrowie ludności, ponieważ na niebie
w górnym prawym rogu zdjęcie uchwyciło także
przyglądający się wyburzaniu wehikuł UFO otoczony
ukrywającą go przed wzrokiem ludzi soczewką
magnetyczną - podobny do niewidzialnego dla ludzi
UFO udokumentowanego na "Rys. P25" z tomu 14 mojej
monografii [1/5].
Rys. #R2b (dół): wyburzanie fragmentu niemal nowego budynku handlowego "mall'u" o nazwie Queensgate
z miasta Lower Hutt, położonego około 2 km w kierunku N od mojego mieszkania
w Petone. Ów silny betonowy mall handlowy mieścił m.in. wiele snobistycznych
sklepów, w jakich zaopatrywali się głównie bogaci ludzie, ponieważ
ich ceny były zbyt wysokie dla zwykłych Nowozelandczyków. Powyższe
zdjęcie wykonałem z punktu położonego w kierunku na N-W od owego
mall'u, ponieważ widok na niego dokładnie od N był zablokowany.
Potem wykonałem też inne zdjęcie tego samego fragmentu
wyburzanego mall'u, tyle że z kierunku N-E. Czytelnik może je zobaczyć
klikając na niniejszy (zielony) link.
Powinienem tu dodać, że na temat uszkodzonych budynków
i zniszczeń omawianego tu trzęsienia ziemi, w NZ pojawia się
zdumiewająco mało informacji. Wygląda to tak, jakby albo jakiejś
sile zależało na utrzymywaniu ludzi w niewiedzy, albo też jakby
brak informacji miał maskować niekompetencję i chaos władz.
Przykładowo, niezależnie od miasteczka Kaikoura, zupełnie odcięte
od łączności z resztą kraju i światem zostało niewielkie osiedle
Clarence River. Jednak władze i rząd kompletnie o nim zapomniały.
Przez ponad miesiąc mieszkańcy tego osiedla żyli więc bez dostaw
żywności oraz jakiejkolwiek pomocy, aż w końcu tak się zdesperowali,
że wysłali kogoś łodzią z wołaniem o pomoc. Stąd w wieczornych
dziennikach telewizyjnych z piątku, dnia 16 grudnia 2016 roku,
pokazano dwie rządowe "grube ryby" jakie przyleciały helikopterem
aby uspokoić najróżniejszymi obietnicami rozżalenie i frustrację
tych ludzi. Innymi słowy, aby obecnie cokolwiek się dowiedzieć
w sprawie następstw owego trzęsienia ziemi, informacji tej
trzeba długo, aktywnie i z wysiłkiem poszukiwać. Stąd chociaż
wiem, że sporo niemal nowych budynków pouszkadzanych też
zostało po stronach E oraz W od Petone, niestety, narazie albo
NIE mam informacji, które to dokładnie budynki są oraz co o
nich zadecydowano (np. wyburzyć czy też ponaprawiać
i powzmacniać) i kiedy prace przy nich się rozpoczną, albo
też nie wiem jak do nich dotrzeć i jak je odnaleźć. Jeśli więc
owo niedoinformowanie społeczeństwa będzie kontynuowane,
obawiam się że NIE będę już w stanie pofotografować i pokazać
tu czytelnikom dalszej dokumentacji podobnej do powyższej.
Niemniej w świetle moich obserwacji opisanych w punkcie #R2
powyżej, że ruchy i działania wstrząsów podczas omawianego
tu trzęsienia ziemi następowały wyłącznie w płaszczyźnie S-N
(dokładnie na której to płaszczyźnie położone są zarówno oba
udokumentowane powyżej budynki, jak i zlokalizowane jest
pomiędzy nimi moje mieszkanie wraz z całym miasteczkiem Petone),
nawet jeśli NIE zdołam już udokumentować dalszych podobnych
wyburzeń, ciągle dwa powyższe zupełnie wystarczają aby dowieść
wybiorczego, celowego i nadprzyrodzonego chronienia Petone
przed doświadczeniem zniszczeń od tego trzęsienia ziemi -
jakim to chronieniem NIE były jednak objęte sąsiadujące z
Petone miejscowości.
#R3.
Wymowa ominijania miasteczka
Petone z Nowej Zelandii
przez zagrożenia oceanicznymi "tsunami" - np. tym
jakie zaindukowały aż trzy trzęsienia ziemi o mocach
od 7.1 do 8.1 zaszłe w dniu
5 marca 2021 roku:
Motto:
"Jak święty jest dany obszar ziemi ujawniają nam
to kataklizmy jakie go omijają, zamiast go trapić"
(Wniosek wynikający z moich obserwacji i dokumentowania
kataklizmów jakie omijają maleńkie miasteczko
Petone z Nowej Zelandii,
a ściślej najprawdopodobniej omijają znajdujący
się tuż przy plaży z obrzeża miasteczka Petone
krzyż celtycki znaczący miejsce pierwszej w NZ prezbyteriańskiej mszy).
Tuż przy plaży z obrzeża maleńkiego NZ miasteczka
Petone
(w którym ja mieszkam od 2001 roku) znajduje się
petoński krzyż celtycki.
Jest on wzniesiony z cementu i kamieni, otoczony
niskim żywopłotem, zaś tuż przy nim znajdują się
dwie ławeczki dla osób pragnących się przy nim
pomodlić. Wprawdzie nigdy NIE odnotowałem aby
ktokolwiek inny (oprócz mnie) na ławeczkach tych
się modlił, lub choćby tylko przeżegnał w pobliżu
tego krzyża, niemniej wokół niego panuje niezwykła
atmosfera duchowego pokoju i odprężenia, jaka
powoduje iż na około 2 kilometry długiej petońskiej
plaży, tuż przy krzyżu plaża ta zwykle jest co najmniej
dwukrotnie gęściej zapełniona ludźmi niż pozostałe
jej części, zaś na dwóch przy-plażowych parkingach
koło tego krzyża bez przerwy stoją jakieś samochody -
nawet kiedy w innych miejscach NIE daje się zobaczyć
przysłowiowego "żywego ducha". Na dodatek, kiedy
korzystając z dobrej pogody idę na spacer po petońskiej
plaży i właśnie przechodzę koło tego krzyża oddalonego
jedynie o około 400 metrów od mojego mieszkania,
co jakiś czas odnotowuję przy nim coś niezwykłego,
czego NIE widuję w innych częściach owej plaży.
Najbardziej dla mnie niezwykłe z odnotowanych tam
niezwykłości było ujrzenie na plaży przed krzyżem
"płonącego krzewu"
opisywanego w wersecie 3:1-5 z bibilijnej "Księgi Wyjścia",
a także ujrzenie i potem sfotografowanie zarysu
"serca"
wypalonego w trawie przez UFO - czyli zarysu powszechnie
rozumianego jako symboliczne wyrażenie uczucia "miłości".
Najważniejsze z niezwykłości
petońskiej plaży opisałem i zilustrowałem w punkcie
#J3 z mojej strony internetowej o nazwiepetone_pl.htm
(Na tejże stronie "petone_pl.htm" warto też zwróć uwagę na "serca"
zilustrowane tam m.in. na "Fot. #J3c (dół)" i "Fot. #J4a (góra)",
jako że zawarta jest w nich znacząca wymowa symboliczna.)
Obserwacja licznych naukowo
niewytłumaczalnych niezwykłości udokumentowanych
na petońskiej plaży w pobliżu wzniesionego tam
celtyckiego krzyża
powodują, że ów obszar pierwszej w Nowej Zelandii
prezbyteriańskiej (chrześcijańskiej) mszy zasługuje na nazwę
świętego obszaru -
tj. obszaru jaki jest błogosławiony specjalnym
potraktowaniem Boga.
Dla wszystkich obiektów położonych na lub przy
nowozelandzkich plażach najgroźniejsze są fale
potężnych oceanicznych "tsunami".
Wszakże gdyby taka fala uderzyła w ów celtycki
krzyż koło petońskiej plaży, wówczas co najmniej
by go nienaprawialnie uszkodziła, jeśli NIE zupełnie
zmiotła. Jego zarówno historyczne jak i religijne
znaczenie byłoby zapewne na zawsze stracone - NIE
wyobrażam sobie bowiem aby w
dzisiejszych czasach pustych kościołów, oficjalnego
ateizmu, powszechnego unikania choćby wypowiedzenia
słowa Bóg, oraz braku funduszy na niemal wszystko,
ktokolwiek w NZ ochotniczo podejmował się trudu
aby po zniszczeniu krzyż ten odbudować i to zapewne
na własny koszt. Nic więc dziwnego, że Bóg otacza
opieką takie święte miejsca i że w YouTube znaleźć
można widea, pokazujące najróżniejsze świątynie
i kościoły, jakie przetrwały nietknięte chociaż fale
tsunami zmiotły z powierzchni ziemi wszystko co
wokół nich istniało - po przykłady warto oglądnąć wideo
linkowane jako "Wideo #D3a" ze strony o nazwie
day26_pl.htm
lub oglądnąć angielskojęzycznego wideo jakie omawiam
w (2) z punktu #F3 niniejszej strony, a jakie po swej
po 7:52 minucie ilustruje NIE zniszczone budowle sakralne
stojące w samym środku dokumentnie zniszczonych obszarów - patrz
https://www.youtube.com/watch?v=ZqjckRdjEv4.
Nic też dziwnego, że w czasach już po moim
zamieszkaniu w Petone, odnotowałem aż dwa
przypadki kiedy potężne tsunami mogło być
zaindukowane i uderzyć w Petone, jednak
narazie nigdy nic NIE zagroziło temu krzyżowi.
Pierwszym z owych przypadków był ten opisany
powyżej w punkcie #R2. Drugi zaś miał miejsce
w piątek dnia 5 marca 2021 roku, zaś jego opisy
czytelnik znajdzie w internecie używając słów kluczowych
tsunami 5 march 2021 -
ten drugi przypadek opisałem także w (c3) z punktu #J2 strony
petone_pl.htm.
W owym dniu 5 marca 2021 roku ja uważnie
sprawdzałem w nowozelandzkiej TV, czy tamta
seria trzech potężnych trzęsien ziemi spowoduje
jakieś zagrożenie tsunami dla Petone. W owym
dniu 2021/3/5 pracowałem bowiem intensywnie
nad obecnym u każdego
żyjącego człowieka naukowo niepodważalnym
dowodem na istnienie Boga oraz
koniecznie chciałem owego dnia zakończyć
dopracowywanie tego dowodu publikowanego w
punktach #D1 do #D5 z mojej strony internetowej o nazwie
2020zycie.htm,
poczym natychmiast opublikować go także jako wpis
numer #332 do blogów totalizmu - adresy jakich
podaje punkt #U2 niniejszej strony. Tymczasem
ewentualna konieczność ewakuacji z powodu
tsunami uniemożliwiłaby mi dokończenie
wypracowywania tego dowodu. Doszlifowując
więc jego opisy, jednocześnie co chwila
sprawdzałem w nieustająco nadawanych
w TV ostrzeżeniach, czy tamto tsunami
zagraża także Petone. Jak jednak powtarzalnie
to wówczas pokazywano w TV na mapach
zagrożonych obszarów, wybrzeża Petone
oraz pobliskiego Wellington były owymi
nielicznymi wyjątkami z obrzeża Nowej
Zelandii, w których uderzenie tym tsunami
NIE zagrażało. Na przekór więc iż tysiące
ludzi z innych nadmorskich miejscowości
Nowej Zelandii w owym dniu zmuszone
były się ewakuować na wyżej położone
tereny, ja mogłem kontynuować pracę
nad owym "zawsze noszonym przez każdego
dowodem na istnienie Boga" poczym,
tak jak planowałem to, opublikować ów dowód
jako wpis #332 do blogów totalizmu w samym
dniu owych pod-oceanicznych potężnych trzęsień
ziemi i zagrożenia niemal całej Nowej Zelandii
uderzeniem tsunami.
Część #S:
Co czynić aby dzisiejsza oficjalna nauka ziemska
przestała być zainteresowana w dalszym utrzymywaniu
sytuacji kiedy oficjalnie NIE są znane metody wykrywania
bliskiego już nadejścia zabójczych trzęsień ziemi:
#S1.
Jak możliwość generowania "zysków bez odpowiedzialności"
blokuje badania nad wypracowaniem przez oficjalną naukę
efektywnych metod wykrywania nadchodzących trzęsień ziemi:
Motto:
"Za wielkimi słowami ważnych ludzi typowo kryją się niskie pobudki."
Wcale NIE jest tajemnicą, że wielu dzisiejszych
"luminarzy nauki", zatrudnionych w dyscyplinach
jakie badają kataklizmy, dorabia sobie finansowo
"na boku" poprzez branie udziału w najróżniejszych
"panelach ekspertów", stowarzyszeniach, ciałach
doradczych, itp. Jedynie za obietnice, że będą
oni ostrzegali ludność przed nadchodzącymi
trzęsieniami ziemi czy przed innym kataklizmem,
owi "luminarze nauki" czerpią spore zyski bez
wkładania w to jakiegokolwiek wysiłku ani bez
brania na siebie jakiejkolwiek odpowiedzialności.
Powodem jest, że każdą swoją niefachowość, błąd
i brak odpowiedzialności zawsze są oni w stanie
usprawiedliwić wymówką, że ludzkość jakoby nadal
oficjalnie NIE zna precyzyjnego sposobu aby wykryć
kiedy i gdzie uderzy następny morderczy kataklizm.
Licząc też na efektywność owej wymówki, kiedy
faktycznie zbliża się trzęsienie ziemi lub inny kataklizm,
wówczas albo znajdują oni jakiś sposób aby kompletnie
milczeć - na przekór, że biorąc pieniądze za swoją
"ekspertyzę" faktycznie zobowiązali się ostrzegać,
albo też podają jakieś uspokajające "słodkie kłamstwa" -
mające uspokoić obawy ludności i stąd usatysfakcjonować
tych polityków czy decydentów od których zależy
ich zatrudnienie w danej roli, a którzy w przypadku
faktycznego ostrzeżenia musieliby się potrudzić
podjęciem jakichś działań ewakuacyjnych czy
zapobiegawczych. Oczywiście, bez względu na to czy owi
"luminarze nauki" wybiorą milczenie czy też wypowiadanie
"słodkich kłamstewek", w przypadku gdy kataklizm
faktycznie nadejdzie ich postępowanie tylko pogarsza
sytuację liczących na nich ludzi. Wszakże zwykli ludzie,
którzy NIE wiedzą "co jest grane" w kręgach naukowców,
typowo uważają ich uspokajające "słodkie kłamstewka"
za naukowy pewnik, natomiast ich milczenie za prognozę,
że nic się nie stanie. Zgodnie bowiem z popularnym
powiedzeniem że "brak wieści to dobre wieści",
dla zwykłych ludzi milczenie
naukowców typowo jest brane jako oficjalna prognoza
nauki, iż narazie "nic nikomu tu NIE zagraża".
Co jednak jest jeszcze gorsze, ludzka natura ma tą cechę,
że jeśli ktoś czerpie z czegoś zyski, wówczas jest żywotnie
zainteresowanym aby sytuacja która mu to umożliwia
nigdy się NIE skończyła. (Działanie owej cechy natury
ludzkiej wyjaśniałem już w punkcie #C1 niniejszej
strony na przykładzie koncernów farmaceutycznych,
które dla zwiększenia swoich zysków opracowują
lekarstwa które wcale NIE leczą, a jedynie łagodzą
symptomy choroby i równocześnie tak uzależniają
od siebie pacjentów aby ci kupowali te lekarstwa przez resztę
życia. Oczywiście, ów przykład farmaceutyczny jest
tylko jednym z całego szeregu jakie widzimy wokół
siebie. Inne obejmują koncerny tytoniowe, wytwórnie
piwa i alkoholi, gangi narkotykowe, kasyna gry,
burdele, dożywotnich dyktatorów, itp. W każdym
bowiem z tych "przemysłów" najróżniejsze grupy
ludzi łamią zasady moralne aby wyciągać korzyści
z ludzkiego cierpienia, choroby, a nawet śmierci -
tak jak na przykładzie przemysłu tytoniowego stara
się to nam uświadomić artykuł [1#S1] o
tytule "Why smokers are good for NZ society" - tj.
"dlaczego palacze są korzystni dla nowozelandzkiego
społeczeństwa", ze strony A9 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z wtorku (Tuesday), October 23, 2012.)
Z powodu więc owej cechy ludzkiej natury, aby
przedłużać w nieskończoność sytuacje z których
dana osoba czerpie zyski, jakaś część "luminarzy nauki"
którzy czerpią zyski np. z faktu, że istnieją mordercze
trzęsienia ziemi i że ludzkość ciągle oficjalnie NIE
zna metody efektywnego wykrywania gdzie i kiedy
takie trzęsienia ziemi uderzą, wykazują tendencje
aby cichcem sabotażować wszelkie badania które
wnoszą potencjał iż wypracowana zostanie jednak
jakaś efektywna metoda wykrywania nadchodzących
trzęsień ziemi. W rezultacie owego sabotażowania,
naukowcy ci uformowali dla ludzkości "błędne koło",
w którym (1) "niemożność wykrywania nadchodzących
trzęsień ziemi pozwala niektórym decydentom nauki
na czerpanie zysków bez brania odpowiedzialności"
zaś (2) "czerpanie zysków bez brania odpowiedzialności
inspiruje tych decydentów aby blokowali poszukiwania
metod wykrywania nadchodzących trzęsień ziemi".
Owo "błędne koło" powoduje, że niskie
pobudki i prywatne interesy kilku osobników blokują postęp
całej cywilizacji ludzkiej. Dlatego ludzkość
jako całość musi znaleźć i wdrożyć jakiś sposób
na przerwanie tego błędnego koła. Znalezieniu i
wdrożeniu owego sposobu poświęcona jest m.in.
niniejsza "część #S" tej strony (a także znaczące
części kilku innych stron internetowych i monografii autora).
#S2.
Jakie materiał dowodowy potwierdza, że dzisiejsza
oficjalna nauka jako całość wcale NIE jest zainteresowana
w opracowaniu efektywnych metod wykrywania
nadejść zabójczych trzęsień ziemi:
Oczywiście, jeśli argumenty z poprzedniego
punktu zaprezentować jakiemuś naukowcowi od
trzęsień ziemi, który sam uczestniczy w czerpaniu
zysków z oficjalnego nieistnienia efektywnej metody
wykrywania nadchodzących trzęsień ziemi, wówczas
ów naukowiec będzie usiłował zbić ich zasadność.
Najpierw więc zapewne będzie usiłował je nazwać
"kolejną teorią spiskową" - poczym wyszydzić, zaś
jeśli to nie poskutkuje odwoła się do "cięższej artylerii"
w rodzaju twierdzeń, że jakoby zupełnie nie ma
matriału dowodowego iż sporo naukowych decydentów
blokuje badania nad wypracowaniem efektywnej metody
wykrywania nadchodzących trzęsień ziemi. Dlatego
aby uprzedzić takie twierdzenia, poniżej wyszczególnię
aż kilka kategorii materiału dowodowego, który właśnie
dowodzi iż dzisiejsza oficjalna nauka traktowana jako
całościowy "intelekt grupowy" faktycznie blokuje badania
nad wypracowaniem efektywnej metody wykrywania
nachodzących trzęsień ziemi. Oto owe kategorie:
(1)
Celowe niepodejmowanie przez oficjalną naukę badańSejsmografu Zhang Henga.
Od marca 2003 roku dostępne są w internecie przygotowane
osobiście przeze mnie liczne opisy budowy i zasady działania
starożytnego urządzenia telepatycznego które już około
2000 lat temu wykazało się w działaniu, że zdalnie wykrywa
ono właśnie nadchodzące trzęsienia ziemi i efektywnie
alarmuje ludzi o ich zbliżaniu się. (Przed marcem 2003
roku opisy tego sejsmografu też byly już dostępne w
internecie, tyle że NIE zawierały one jeszcze wyjaśnienia
jak faktycznie urządzenie to działało, ponieważ wyjaśnienia
tego dostarczyły dopiero moje 'hobbystyczne" badania.)
Na niniejszej stronie model tego urządzenia jest pokazany
jako "Fot. #M1". Kiedy w latach 2005 do 2011 byłem na
kolejnym swoim bezrobociu, zaś niemożność uzyskania
choćby "zasiłku dla bezrobotnych" nasilała moje paniczne
poszukiwania jakiegoś zatrudnienia, wysyłałem swe podania
o pracę wraz z propozycjami naukowego programu zbudowania
i przebadania tego właśnie urządzenia, do wszystkich
uczelni w świecie które ogłaszały wakanty na pozycjach
naukowych jakie kwalifikowały się właśnie do podjęcia
tego typu badań, włączając w to uczelnie z krajów
najbardziej zagrożonych trzęsieniami ziemi (np. Japonii) -
tak jak opisuje to punkt #I1 na stronie
seismograph_pl.htm.
Wysłałem w owym okresie setki takich podań o pracę
uzupełnionych o propozycje i programy badań owego
sejsmografu. Na przekór tego, żadna z tamtych uczelni
NIE zgodziła się dać mi szansy urzeczywistnienia tego
urządzenia - chociaż np. w przypadku Japonii, USA, czy
Nowej Zelandii urządzenie to mogło faktycznie okazać się zbawcze
dla narodu który finansował te uczelnie. Co też może
szokować równie mocno, od czasu kiedy jako pierwszy
naukowiec w świecie opublikowałem opisy faktycznej zasady
działania tego urządzenia, NIE otrzymałem nawet jednego
najmizerniejszego zapytania w jego sprawie. Tak masowe
ignorowanie możliwości rozwoju urządzenia jakie już
sprawdziło się w działaniu około 2000 lat temu, NIE daje
się wytłumaczyć przypadkiem, a muszą za nim ukrywać
się czyjeś korzyści i prywatne interesy.
(2)
Ukrywanie telepatycznego
Seismografu Zhang Henga
przez naukowców muzeum narodowego "Te Papa"
w Nowej Zelandii. (Sejsmograf ten jest zdolny
do zdalnego i wczesnego wykrywania nadchodzących
trzęsień ziemi - tj. do ich wykrywania już na etapie
kiedy trzęsienia te ciągle dopiero się przygotowują
do zaistnienia.) Sporo już lat temu Nowa Zelandia
otrzymała w darze od Chin ten sam model owego
starożytnego sejsmografu, którego zdjęcie pokazane
jest na "Fot. #M1" z tej strony. Kiedy jej obszar NIE
był jeszcze potrząsany, ów sejsmograf stał wystawiony
w narodowym muzeum Nowej Zelandii zwanym
Te Papa.
Kiedy jednak opisane powyżej w punkcie #P5 trzęsienie
ziemi zniszczyło nowozelandzkie miasto Christchurch,
ów model został ukryty przed zwiedzającymi. Wszakże
inspirował on ambarasujące pytania w rodzaju "dlaczego
NIE jest on dzisiaj badany i budowany - skoro dowiódł
już swojej efektywności w starożytnych czasach?". Ukrycie
eksponatu jest bowiem najłatwiejszym sposobem
unikania ambarasujących pytań - sprawdzonym już na
wielu innych eksponatach, np. na tzw. "dzwonie Colenso'na"
opisanym w podpisie pod "Fot. #M1" z tej strony i w punkcie #D1 ze strony
seismograph_pl.htm,
albo na szkielecie giganta "Te Kahui Tipua" opisanym w punkcie #I2 strony
newzealand_pl.htm -
o którym szeptana plotka czy tradycja z Timaru powiada (niestety, w
sposób niemożliwy do oficjalnego sprawdzenia czy potwierdzenia),
że podobno zniknął on na zawsze w przepastnych
podziemiach muzeum z Christchurch.
(3)
Niepodejmowanie prób sprawdzenia lub wdrożenia którejkolwiek
z metod powstrzymywania nadejścia trzęsień ziemi bazujących
na moralności i opisanych na niniejszej stronie. O ratującym
życie potencjale tych metod informuje NIE tylko Biblia (np.
patrz bibilijny opis losów miasta Niniwa), ale także niezliczone
legendy - np. legenda o mieście Wineta z okolic dzisiejszego
Świnoujścia, opisana w punkcie #H2 strony o nazwie
tapanui_pl.htm.
Ja sam też, działając tylko na pozbawionych finansowania
zasadach "naukowego hobby", zdołałem udokumentować już spory
materiał dowodowy, że faktycznie metody te okazują się skuteczne -
np. patrz dowody zestawione w punktach #I3 do #I5 ze strony o nazwie
petone_pl.htm.
(Można więc sobie wyobrazić, jakie dowody w tej sprawie
mogliby zidentyfikować i ujawnić dobrze finansowani zawodowi
naukowcy, gdyby rzetelnie zabrali się za te badania.)
Na dodatek, owe bazujące na moralności metody są ogromnie
tanie. Na przekór tego, nikt NIE kwapi się z podjęciem ich
sprawdzania ani prób wdrażania. Ten fakt jest szczególnie
rozczarowujący, jako że np. metoda opisana w punktach
#J1 i #P5.1 tej strony byłaby wyjątkowo łatwa do sprawdzenia
w nowozelandzkim mieście Christchurch powtarzalnie
potrząsanym przez trzęsienia ziemi praktycznie nawet
w czasach pisania niniejszego punktu. Na przekór jednak
tej łatwości w sprawdzeniu, wnosi ona jednocześnie
wysokie szanse aby wyeliminować niebezpieczeństwa i
następstwa wskazywane we wstępie do strony o nazwie
petone_pl.htm.
Podsumowując, opisane powyżej istnienie metod wczesnego
wykrywania nadchodzących trzęsień ziemi i obrony przed
ich morderczymi skutkami, jakie to metody wyraźnie są
ignorowane i celowo NIE badane przez dzisiejszą oficjalną naukę,
ujawnia że oficjalna nauka i
zawodowi naukowcy NIE starają się wystarczająco usilnie
aby faktycznie znaleźć metodę wykrywania i powstrzymywania
nadejścia trzęsień ziemi. Nie sprawdzają oni
bowiem każdej możliwości jaka w tym zakresie została już
zidentyfikowana. Wiadomo zaś, że jeśli ktoś celowo unika
czegoś co może ratować życie wielu ludzi, wówczas musi
mieć ku temu jakiś osobisty interes.
(4)
Przekręcanie prawdy i krzykliwe napastowanie tych Włochów,
którzy rozliczyli swoich naukowców za spowodowanie
śmierci błędnym oszacowaniem ryzyka trzęsienia ziemi.
Gdyby decydenci nauki NIE mieli osobistych interesów
w utrzymywaniu obecnego "statu quo" w sprawie
niewykrywalności nadchodzących trzęsień ziemi,
NIE podejmowaliby aż tak moralnie kwestionowalnej
kampanii krzykliwych ataków i przekręcania faktów,
jak to czynią w związku z wyrokiem procesu sądowego
opisanego w punktach #S4 i #S5 poniżej.
#S3.
Jak można przerwać owo "błędne koło", że (1)
"niemożność wykrywania nadchodzących trzęsień ziemi pozwala niektórym
decydentom nauki na czerpanie zysków bez brania odpowiedzialności",
zaś (2) "czerpanie zysków bez brania odpowiedzialności nakłania część z tych
decydentów do blokowania poszukiwań metod wykrywania nadchodzących trzęsień ziemi":
Aby przerwać zakorzenione obecnie w nauce
"błędne koło" blokujące wypracowanie efektywnej
metody wykrywania nadchodzących trzęsień ziemi
(czy wykrywania innych kataklizmów - z których
niektórzy "luminarze nauki" też czerpią dodatkowe
korzyści), konieczne jest podjęcie kilku oficjalnych
działań. Najważniejszym z nich jest oficjalne
uformowanie "konkurencji" dla starej nauki,
poprzez ustanowienie drugiej nowej "totaliztycznej nauki".
"Jak" i "dlaczego" należy oficjalnie tego dokonać -
wyjaśniłem to już na całym szeregu totaliztycznych
stron i publikacji, włączając w to punkty #A3, #B1
i #C2 niniejszej strony. Innym takim oficjalnym
działaniem jest podjęcie rzeczowego rozliczania
"luminarzy nauki" za milczenie i za unikanie
odpowiedzialności ostrzegania ludności o
nadchodzących trzęsieniach ziemi.
To rozliczanie odbierze im bowiem możność
dalszego unikania odpowiedzialności za to
co czynia i co twierdzą, oraz zmusi ich do
przerwania obecnej blokady badań nad
co-bardziej obiecującymi metodami
wykrywania nadchodzących
trzęsień ziemi.
#S4.
Włoski przypadek pierwszego w świecie postawienia przed sądem naukowców
którzy spartaczyli interpretację objawów nadchodzącego trzęsienia ziemi i
spowodowali śmierć 309 ludzi swoim błędnym zaprognozowaniem iż trzęsienia
ziemi NIE będzie (który to przypadek stworzył pierwszy precedens legalny
mogący dopomóc w przerwaniu omawianego tu "błędnego koła"):
Motto:
"Jeśli inżynier zbuduje coś co się zawali, lub jeśli lekarz kogoś otruje zamiast wyleczyć - zwykle wylądują za to we
więzieniu. To dlatego inżynierowie i lekarze są nawykli do praktykowania kultury odpowiedzialności i poszukiwania prawdy.
Jeśli jednak brak wiedzy lub lenistwo naukowca spowoduje liczne śmierci - typowo naukowcowi NIC za to nie grozi.
To dlatego dzisiejsi naukowcy nawykli do praktykowania kultury wygodnickiego unikania odpowiedzialności i przekładania
ładnie brzmiącej nieprawdy ponad niepopularną prawdą."
W nawiązaniu do metod przerywania
opisywanego tu "błędnego koła" warto
podkreślić, że TAK,
wreszcie jest już pierwszy przypadek w
świecie i pierwszy "legalny precedens", kiedy
"luminarze nauki" zostali jednak rozliczeni
przez społeczeństwo za lekkomyślne
potraktowanie ekspertyzy której przygotowania
ochotniczo się podjęli dla sowitej zapłaty, za
swój brak wiedzy i ignoranckie wywiązanie
się ze swoich obowiązków zawodowych, za
nieodpowiedzialną i błędną ocenę niebezpieczeństw,
oraz za uniknięcie klarownego ostrzegnięcia
ludności kiedy niebezpieczeństwo było oczywiste.
O zaistnieniu tego przypadku ja po raz
pierwszy dowiedziałem się z artykułu
[1#S4] o dosyć mylącym tytule
"On trial for not predicting quake" (tj.
"sądzeni za nie przewidzenie trzęsienia
ziemi"), ze strony A12 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie ze środy (Wednesday), September 21,
2011. (Tytuł owego artykułu najwyraźniej był celowo
mylący i zamanipulowany, ponieważ faktycznie to ci
naukowcy wcale NIE byli sądzeni za "nie przewidzenie
trzęsienia ziemi", a za unikanie odpowiedzialnego
ujawniania niewygodnej prawdy i za przekładanie
przyjemnie brzmiącej nieprawdy ponad prawdą,
oraz za uleganie kulturze samozadowolenia i
pasywności (po angielsku "complacence") - które
to uleganie stało się powodem licznych śmierci
ludzi.) Z powyższego artykułu wynikało, że to
pierwsze w świecie znane mi rozliczenie
naukowców z katastrofalnych następstw tego
czego wykonania ochotniczo się podjęłi za
sowitą opłatą nastąpiło przez krewnych
309 osób zabitych we włoskim mieście L'Aquila
podczas trzęsienia ziemi o sile 6.3 w skali
Richtera, jakie to trzęsienie ziemi miało tam
miejsce nocą w dniu 6 kwietnia 2009 roku.
Krewni ci zorganizowali się w stowarzyszenie zwane
"309 martyrs"
(tj. "309 męczenników")
i podali do sądu wszystkich uczestników panelu
6 naukowców "ekspertów od trzęsień ziemi" oraz
jednego wysokiej-rangi urzędnika państwowego,
którzy powołani zostali do oceny niebezpieczeństwa
jakie może grozić temu miastu zaraz po tym kiedy
zostało ono dotknięte pasmem ponad 400 niewielkich
trzęsień ziemi. Na posiedzeniu oceniającym
poziom zagrożenia, jakie o 6 dni poprzedzało owo
mordercze trzęsienie ziemi w L'Aquila, ów panel
"ekspertów" wydał nieodpowiedzialny werdykt,
że pomimo tamtej serii ponad 400 wstrząsów,
oraz na przekór że podobne serie niewielkich
trzęsień ziemi poprzedzały mordercze dla miasta
duże trzęsienia ziemi jakie miały tam miejsce w 18
i w 16 wieku, miastu prawdopodobnie NIE grozi
żadne trzęsienie ziemi o większej sile. Jak ujawnił
to dopiero artykuł [3#S4] wskazywany poniżej,
jeden z panelu owych naukowców doczekał się
ponurej sławy wśród miejscowych, ponieważ
poradził wówczas mieszkańcom miasta, aby
się zrelaksowali i nalali sobie kielichy wina,
bowiem zupełnie nic im nie grozi.
Krewni ofiar trzęsienia ziemi, które na przekór
tego werdyktu uderzyło jednak miasto i uśmierciło
309 jego mieszkańców, twierdzą że doskonale
zdają sobie sprawę że nikt dzisiaj NIE jest jeszcze
w stanie przewidzieć dnia ani godziny nadejścia
morderczego trzęsienia ziemi. Jednak owi "eksperci"
wywodzący się z grona najwyżej płatnych naukowców
jakoby specjalizujących się w badaniu trzęsień ziemi,
ciągle powinni posiadać wystarczającą wiedzę
i wystarczające poczucie odpowiedzialności aby
przynajmniej ostrzec mieszkańców miasta że istnieje
możliwość nadejścia trzęsienia ziemi o większej sile
i że stąd mieszkańcy owego miasta faktycznie
"siedzą na bombie". Takie ostrzeżenie pozwoliłoby
wszakże mieszkańcom L'Aquila mieć się na
baczności i ocaliłoby zapewne sporo ludzi.
Faktycznie więc oskarżenie dotyczy niewiedzy
jaka jest sprzeczna z wymaganiami dobrze płatnego
zawodu któremu naukowcy ci się oddają, oraz dotyczy
zbyt nieodpowiedzialnego potraktowania wysoce
istotnej oceny poziomu zagrożenia jaką naukowcy
ci oficjalnie (i oczywiście za wysoką odpłatnością)
podjęli się przygotować dla mieszkańców tego
miasta.
Niemoralne i krzykliwe wysiłki wypaczania oraz
przeinaczania treści i meritu owego zupełnie
racjonalnego oskarżenia, dokonywane przez
innych zawodowych naukowców, na tyle
zainteresowały mnie całą sprawą, że zacząłem
uważnie śledzić jej postępy. Następny
artykuł [2#S4] jaki udało mi się przeczytać
o tym sądowym procesie włoskich naukowców,
pojawił się w lutym 2012 roku. Nosił on tytuł "Scientists
stand on shaky ground" (tj. "naukowcy stoją na trzęsącym
się gruncie") ze strony B5 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post,
wydanie z wtorku (Tuesday), February 7, 2012.
Informował on, że proces sądowy owych włoskich
naukowców ciągle trwa i że zapewne będzie
nadal trwał aż przez szereg następnych miesięcy,
jeśli nie lat. Artykuł ten dodał także kilka dalszych
informacji uświadamiających jak nieodpowiedzialnie
i jak niemoralnie dzisiejsi naukowcy postępują,
unikając komunikowania się ze społeczeństwem
w sprawach dla których zostali pozatrudniani,
oraz ignorując procedury postępowania jakie
zostały dla nich wypracowane.
Jaki był wyrok omawianego tu procesu sądowego
doczytałem się dopiero z artykułu [3#S4]
o ponownie celowo mylącym i zapewne zamanipulowanym
tytule "Dismay at jail term for scientists who failed
to predict quake" (tj. "przestrach z powodu kary
więzienia dla naukowców którzy spartaczyli przewidzenie
trzęsienia ziemi"), ze stron A24 i A25 gazety
The New Zealand Herald,
wydanie ze środy (Wednesday), October 24, 2012.
Jak wynikało z owego artykułu, naukowcy ci zostali
skazani na 6 lat więzienia każdy, oraz na zapłacenie
kilku milionów Euro tytułem odszkodowania dla rodzin
ofiar owego trzęsienia ziemi (w tym dwa miliony Euro
mieli oni wypłacić natychmiast, resztę nieco później).
Oczywiście ich adwokaci natychmiast zastrzegli, że
będą się odwoływali od tego wyroku - sprawa więc
ciągle nie uległa zamknięciu. Artykuł ten przytoczył
też dokładne brzmienie ich oskarżenia za jakie zostali
oni skazani. Brzmienie to bardzo klarownie ujawniało,
że wcale NIE byli oni ani oskarżani, ani też skazani,
za "nieprzewidzenie trzęsienie ziemi", tak jak celowo
myląco oczerniali ów proces sądowy rozliczni naukowcy
z reszty świata - jakim wyraźnie się NIE podobało, że
we Włoszech społeczeństwo zaczęło wreszcie rozliczać
dobrze płatnych naukowców z odpowiedzialności za
katastrofalne następstwa ich odpłatnie udzielanych
ekspertyz. Oskarżenie owo stwierdzało bowiem,
cytuję: 'za przygotowanie
"niekompletnego, niedorzecznego, niewłaściwego
i kryminalnie błędnego" ocenienia zaistniałego
ryzyka' (w originale angielskojęzycznym
'for providing "an incomplete, inept, unsuitable
and criminally mistaken" assessment of risks posed').
#S5.
Reakcja na wyrok włoskiego sądu który rozliczył
naukowców z partactwa oceny poziomu zagrożenia:
#S6.
Inne poszkodowane społeczności i miasta też by zyskały,
gdyby poszły za przykładem Włochów i też podjęły
rozliczanie swych naukowców za szkody i śmierci
spowodowane błędnymi diagnozami oraz brakiem
klarownych ostrzeżeń o nadchodzących niebezpieczeństwach:
Dzisiejszy świat jest pełen przypadków, kiedy
ludzie giną nie tylko z powodu błędnych diagnoz,
ale także ponieważ naukowcy z najróżniejszych
opłacanych z podatków "paneli ekspertów" milczeli
zamiast ostrzegać społeczeństwo przed nadchdzącym
niebezpieczeństwem. Milczenie naukowców,
podobnie jak ich błędne diagnozy, corocznie
powoduje też ogromne straty materialne.
Powodem zaś tego milczenia jest fakt wyrobienia
w naukowcach nawyku przez społeczeństwo,
że najbardziej korzystną oficjalną reakcją na każde
zagrożenie jest właśnie milczenie. Za milczenie
nikt ich bowiem NIE oskrża o błędną diagnozę -
ich autorytet pozostaje więc bez uszczerbku i to
bez względu co się zdarzy. Z milczenia mogą
też zawsze się wymigać znacznie łatwiej niż
z niezbyt dokładnej diagnozy. Dlatego wszelkie
"panele ekspertów" używają najróżniejszych
wybiegów i "tricków" aby zamiast ostrzegać
móc milczeć. Ich przykładami mogą być wypowiadanie
się tylko słownie i tylko na spotkaniach z władzami,
wyjazdy i inne zajęcia podejmowane kiedy zbliża
się kataklizm, czy ostre zakazy wypowiadania się
na uzytek publikatorów, które obowiązują uczestników
takich "paneli ekspertów".
Powyższą sytuację można jednak naprawić
z korzyścią dla społeczeńśtwa, jeśli uczestników
takich "paneli ekspertów" powołanych do
ostrzegania ludności, zaś opłacanych z podatków,
zacznie się w końcu rozliczać także i za milczenie -
tak samo jak obowiązkowo powinno się ich rozliczać
za stawianie błędnych diagnoz. Wszakże zgodnie
z popularnym powiedzeniem że "brak wieści
to dobre wieści", dla zwykłych ludzi
milczenie naukowców
typowo jest brane jako oficjalna prognoza
nauki, iż "nic nikomu tu NIE zagraża".
W świetle tego stanu rzeczy, być może warto
zadać istotne pytanie, czy leżałoby to w interesie
sprawiedliwości i dobra społecznego, gdyby
ofiary (lub krewni ofiar) kataklizmów z innych
niż Włochy krajów, też organizowali się w
"stowarzyszenia ofiar uniknięcia wydania
klarownego ostrzeżenia dla ludności przez
dany panel ekspertów", poczym owe
stowarzyszenia też podążyły za
przykładem Włochów i też spróbowały
pociągnąć do odpowiedzialności lokalnych
"ekspertów" oficjalnie zatrudnionych na
stanowiskach odpowiedzialnych za ostrzeganie
przed danym rodzajem kataklizmów. Podjęcie
bowiem rozliczania dobrze opłacanych uczestników
różnych "paneli naukowych" z odpowiedzialności
nie tylko za to co uczynili i co stwierdzili, ale także
za to co leży w ich obowiązkach i co powinni uczynić,
jednak uczynienia tego zaniedbali, przerwałoby
w końcu owo "błędne koło" opisane w punktach
#S1 do #S3 tej strony. Wynikiem zaś przerwania
tego "błędnego koła" byłoby, że nasza cywilizacja
zaczęłaby w końcu postęp w rozwiązywaniu
tych palących problemów, które narazie
ciągle wiodą ludzi do zagłady.
#S7.
Jak powyższe odnosi się do Christchurch w Nowej Zelandii:
Wszystko co napisane w całej niniejszej
"części #S" odnosi się także do Christchurch.
Mi osobiście bardzo zaś leży na sercu i budzi
moje największe zatroskanie, że w owym najbardziej
ulubionym przezemnie mieście Christchurch
z kraju który bardzo szanuję i kocham, około
185 ludzi zginęło zupełnie niepotrzebnie w
trzęsieniu ziemi z dnia 22 lutego 2011 roku -
tak jak opisuje to punkt #P6 powyżej. Wielu
zaś z owych śmierci zapewne dałoby się
uniknąć, gdyby naukowcy z kilku uczelni
jakie działają w owym mieście, wykazało
więcej odpowiedzialności w wykonywaniu
obowiązków za jakie wypłacane są ich
pensje, bardziej klarownie komunikując
społeczeństwu ostrzeżenia o niebezpieczeństwach
aktualnej sytuacji i bardziej aktywnie włączając się
we wszelkie przedsięwzięcia prewencyjne. Wszakże
przykładowo, po "ostrzegającym" trzęsieniu
ziemi z Christchurch opisanym w punkcie
#P5, ja sam spędziłem znacznie więcej czasu
na poszukiwania ostrzeżeń naukowców
o tym co może po nim nastąpić, niż czas
jaki na ten cel mogli przeznaczyć zwykli
mieszkańcy tego miasta. Nie udało mi się
jednak znaleźć żadnych wyraźnych ostrzeżeń.
Chociaż więc być może raportowali oni
sytuację władzom, czy nawet publikowali ją
w jakichś niedostępnych dla zwyklych ludzi
miejscach, wobec reszty i całości społeczeństwa
praktycznie "milczeli oni publicznie jak zaklęci".
Podobnie zresztą cisi i niemal niewidoczni
ci naukowcy z Christchurch pozostają publicznie
i do dzisiaj. I to na przekór, że obraz sytuacji w owym
mieście ujawniany w telewizji i w gazetach, NIE
nastraja do optymizmu iż filozofia i moralność
"intelektu grupowego" jaki okupuje owo miasto
faktycznie uległa wymaganej poprawie w wyniku
dotychczasowych następstw tego kataklizmu.
W świetle zaś hobbystycznych badań nowej
"nauki totaliztycznej" zaprezentowanych na tej
stronie, ten stan rzeczy typowo oznacza, iż
z punktu widzenia Boga serwowanie owego
kataklizmu NIE zasłużyło jeszcze na konkluzję.
Wcale nie zaszkodziłoby więc miastu, gdyby
jego naukowcy zaprzestali dalszego ignorowania
ostrzegawczych możliwości
Sejsmografu Zhang Henga
i podjęli w końcu badania tego starożytnego
instrumentu telepatycznego. Podobnie korzystne dla Christchurch
mogłoby się okazać sprawdzenie efektywności
bazujących na moralności metod zapobiegania
trzęsieniom ziemi, szczególnie zaś taniutkiej
metody opisanej w punktach #J1 i #P5.1 tej
strony. Nie zaszkodziłoby też miastu, gdyby
któryś z pracujących w nim "ekspertów" od
trzęsień ziemi pofatygował się aby sprawdzić
jak porównuje się sytuacja geologiczna tego
miasta np. do przypadków opisywanych w
Biblii i w niektórych legendach, poczym by
szczerze podał do publicznej wiadomości
uzyskane przez siebie wyniki. Chociaż
bowiem mogłoby to grozić opustoszeniem
miasta, w przypadku zajścia jeszcze jednego
zabójczego kataklizmu namnożyłoby to wielu
ludzi otwarcie wdzięcznych nauce za swe
ocalenie.
Część #T:
Nauki jakie wypływają z opisów niniejszej strony:
#T1.
Aby opakowanie nie dewaluowało zawartości:
Z moich badań wynika,
że około 70% tych którzy zainteresowali się tematem omawianym
na niniejszej stronie, oraz którzy podjęli się trudu znalezienia
i odwiedzenia tej strony, ciągle zaniechuje doczytania się do
najważniejszych szczegółów opisywanych tutaj idei. Coś ich
więc zraża do zapoznania się z istotą tematu dla wyjaśnienia
którego niniejsza strona została oryginalnie opracowana.
Logicznie można wydedukować, że owym zrażającym elementem
nie jest sama opisywana tutaj idea, a wyrażenia, prezentacja oraz
język za pośrednictwem których idea ta została "opakowana".
Ja byłbym zainteresowany w poznaniu, czym jest ów zrażający
aspekt.
Fot. #T1: Imponująco wyglądająca replika
"houfeng didongy yi". Ilustruje ona wymownie,
jak pięknie wyglądał oryginał opisywanego tutaj
instrumentu w czasach kiedy jego budowniczy
bez przerwy go czyścił i dostrajał. Jak widać,
aparat ten był wspaniale dopracowany pod
każdym możliwym względem. Jego zasada
działania do dzisiaj szokuje swoją doskonałością.
Z kolei piękno wyglądu zewnętrznego jego
oryginalnego prototypu wzbudza zachwyt
nawet obecnie.
Powyższa replika w 2003 roku
była pokazana na bardzo interesującej stronie
www.kepu.com.cn
(proponuję rzucić okiem na ową stronę).
Piękno
oryginalnego "houfeng didongy yi" ujawniane przez
powyższą replikę zwraca naszą uwagę na ogromnie
ważną regułę. Mianowicie że "dla niektórych ludzi
wygląd i opakowanie jest ważniejsze od zawartości".
Reguła ta niestety odnosi się również i do niniejszej
strony internetowej. To bowiem jak strona ta została
sformułowana i opakowana, dla niektórych jest ważniejsze
od jej treści, tj. od wiedzy na którą stara się ona zwrócić
naszą uwagę. Nie zaliczmy więc i siebie do takich ludzi.
Część #U:
Podsumowanie, oraz informacje końcowe tej strony:
#U1.
Podsumowanie tej strony:
W odniesieniu do idei naprawdę istotnych
i potrzebnych dla ludzkiego dobra, typowo
wykazywane są zagadkowe postawy.
Mianowicie, im bardziej zaakceptowanie
jakiejś idei okazałoby się ludziom pomocne
i przydatne, tym większe opory ludzie stawiają
przeciwko przyjęciu i wdrożeniu tej idei.
#U2.
Jak
blogi totalizmu
pozwolą ci na bieżąco śledzić co
aktualnie bada autor tej strony (tj.
dr inż. Jan Pająk)
oraz które jego witryny internetowe
zawierają najaktualniejsze strony:
NIE ma co tu "owijać w bawełnę" -
wyniki badań autora tej strony (tj. mnie) od
wielu już lat są intensywnie blokowane,
sabotażowane i obrzydzane przez kogoś
ogromnie wpływowego. Jeśli czytelnik mi
tu NIE wierzy, wówczas proponuję aby w
którejkolwiek wyszukiwarce internetowej
znalazł link np. do adresu z aktualną wersją
strony z jakiej czyta niniejsze słowa - a co
najwyżej znajdzie wówczes jedynie linki do
przestarzałych wersji tej strony (tj. do wersji,
których z różnych powodów NIE mogę już
aktualizować). Jeśli też dobrze się zastanowić,
wiele dzisiejszych kosztownych instytucji ma
ukryte powody aby blokować moje odkrycia i
publikacje. Wszakże poznawanie wyników
moich badań uświadamia czytającym
jak to możliwe, iż
"naukowiec-hobbysta" dr inż. Jan Pająk, pracujący
w samotności, bez żadnej oficjalnej pomocy, oraz
wbrew celowo piętrzonych przed nim przeszkód,
odkrył i upowszechnił aż tak wiele prawd o otaczającej
nas rzeczywistości, podczas gdy wszystkie owe
kosztowne instytucje, które są słono opłacane za
odkrywanie i popularyzowanie tych prawd, albo
jałowo drepczą w tym samym miejscu, albo też
upowszechniają dzikie spekulacje czy tylko czyste
kłamstwa. W rezultacie tych nieustannych
sabotaży, blokowania i obrzydzania, bliźni do
których wyniki moich badań są adresowane,
NIE mają jak z nimi się zapoznać. Tym więc,
którzy przypadkowo natkną się na niniejsze
słowa radzę aby zamiast polegać na wyszukiwarkach,
raczej na bieżąco śledzili wyniki moich najnowszych
badań, jakie systematycznie publikuję na tzw.
"blogach totalizmu". Aczkolwiek blogi te,
podobnie jak wszystkie moje strony internetowe,
też są deletowane i ukrywane, w chwili obecnej
te z nich, które faktycznie ja autoryzuję
(tj. które faktycznie zawierają opisy z tzw.
"pierwszej ręki" jakie ja osobiście przygotowałem)
i które narazie nadal istnieją, czytelnik znajdzie pod adresami:
totalizm.wordpress.com ("Mały Druk": wpisy od #89 - tj. od 2006/11/11)
kodig.blogi.pl (wpisy od #293 - tj. od 2018/2/23)
drjanpajak.blogspot.co.nz ("Duży Druk": wpisy od #293 - tj. od 2018/3/16)
(Odnotuj, że do dzisiaj NIE ostał się już żaden
z oryginalnych blogów totalizmu zawierających
wpisy począwszy od numeru #1 - aczkolwiek
pierwsze dwa blogi z powyższgo spisu nadal
oferują znaczną większość wpisów jakie przygotowałem.)
Aktualne zestawienie adresów moich blogów
zawarte jest też na stronie z tematycznym
skorowidzem wyników moich badań - tj. na w/w stronie o nazwie
skorowidz.htm.
Na końcu każdego wpisu do swych blogów staram
się podać zestaw adresów witryn internetowych,
które oferują najaktualniejsze wersje wszystkich
moich stron internetowych (odnotuj, że z powodu
powtarzalnego deletowania witryn z moimi stronami,
adresy te zmieniają się z upływem czasu). To z
zestawień adresów owych witryn publikowanych
pod najnowszymi wpisami do blogów totalizmu
rekomenduję ściągać i czytać najaktualniejsze
wersje moich stron oraz opracowań.
Warto tu też dodać, że osobom starającym się
poznać moje autentyczne opisy wyników swych
badań, wyszukiwarki internetowe usilnie podsuwają
blogi (i inne internetowe publikacje), które wyglądają
jak moje, jednak zawierają jedynie czyjeś prywatne
opinie o moich badaniach (często mijające się z
prawdą, a niekiedy nawet celowo zwodzące czytelników).
W chwili pisania niniejszego punktu, owe NIE moje blogi
(na jakie już się natknąłem) były dostępne pod adresami:
#U3.
Jak dzięki stronie
"skorowidz.htm"
daje się znaleźć totaliztyczne
opisy interesujących nas tematów:
Cały szereg tematów równie interesujących
jak te z niniejszej strony, też omówionych
zostało pod kątem unikalnym dla filozofii
totalizmu. Wszystkie owe pokrewne tematy
można odnaleźć i wywoływać za pośrednictwem
skorowidza
specjalnie przygotowanego aby ułatwiać ich
odnajdowanie. Nazwa "skorowidz" oznacza
wykaz, zwykle podawany na końcu książek,
który pozwala na szybkie odnalezienie interesującego
nas opisu czy tematu. Moje strony internetowe
też mają taki właśnie "skorowidz" - tyle że
dodatkowo zaopatrzony w zielone
linki
które po kliknięciu na nie myszą natychmiast
otwierają stronę z tematem jaki kogoś interesuje.
Skorowidz ten znajduje się na stronie o nazwie
skorowidz.htm.
Można go też wywołać z "organizującej" części
"Menu 1" każdej totaliztycznej strony. Radzę
aby do niego zaglądnąć i zacząć z niego
systematycznie korzystać - wszakże przybliża
on setki totaliztycznych tematów które mogą
zainteresować każdego.
Niniejszym mam przyjemność poinformować
czytelników, że z okazji 70tej rocznicy urodzin
autora tej strony (tj. mnie), wyprodukowany
został i opublikowany około 35 minutowy
film Dominika Myrcik, jaki od maja 2016 roku
upowszechniany jest gratisowo w
youtube.com,
z polskojęzyczną swą wersją dostępną pod adresem:
https://www.youtube.com/watch?v=f3MuZec4jGM.
Film ten nosi tytuł
"Dr Jan Pająk portfolio"
i prezentuje graficznie najważniejszy mój naukowy dorobek życiowy.
Jego polskojęzyczną wersję można sobie oglądnąć pod adresem
youtube.com/watch?v=f3MuZec4jGM,
lub uruchomić ją ze strony
djp.htm
zestawiającej widea w jakich przygotowaniu osobiście
brałem udział, a jaką zaprogramowałem do przeglądania
na "smart" telewizorach koreańskiej firmy LG, lub na
komputerach PC (najlepiej z wyszukiwarką "Google Chrome").
Zapraszam i zachęcam czytelników do jego oglądnięcia. Działające
zielone linki,
adresy internetowe, ulotki promocyjne w trzech językach,
oraz pełne opisy wszystkich trzech wersji językowych (tj.
polskiej, angielskiej i niemieckiej) tego doskonale
zaprojektowanego i wykonanego HD i HQ filmu, są
dostępne na specjalnie poświęconej mu stronie o nazwie
portfolio_pl.htm.
Aktualne adresy emailowe autora tej strony, tj. oficjalnie
dra inż. Jana Pająk,
zaś kurtuazyjnie Prof. dra inż. Jana Pająk,
pod jakie można wysyłać ewentualne uwagi, własne
opinie, lub informacje jakie zdaniem czytelnika
autor tej strony powinien poznać, podane są na
autobiograficznej stronie internetowej o nazwie
pajak_jan.htm
(dla jej wersji w języku HTML), lub o nazwie
pajak_jan.pdf
(dla wersji strony "pajak_jan.pdf" w bezpiecznym
formacie PDF - które to bezpieczne wersje PDF
dalszych stron autora mogą też być ładowane
z pomocą linków z punktu #B1 strony o nazwie
tekst_11.htm).
Prawo autora do używania kurtuazyjnego
tytułu "Profesor" wynika ze zwyczaju iż "z profesorami
jest jak z generałami", znaczy raz
profesor, zawsze już profesor. Z kolei
w swojej karierze naukowej autor tej strony był
profesorem aż na 4-ch odmiennych uniwersytetach,
tj. na 3-ch z nich był tzw. "Associate Professor"
w hierarchii uczelnianej bazowanej na angielskim
systemie uczelnianym (w okresie od 1 września
1992 roku, do 31 października 1998 roku) - który
to Zachodni tytuł stanowi odpowiednik "profesora
nadzwyczajnego" na polskich uczelniach. Z kolei
na jednym uniwersytecie autor był (Full) "Professor"
(od 1 marca 2007 roku do 31 grudnia 2007 roku -
tj. na ostatnim miejscu pracy z naukowej kariery
autora) który to tytuł jest odpowiednikiem pełnego
"profesora zwyczajnego" z polskich uczelni.
Proszę jednak odnotować, że dla całego szeregu
powodów (np. mojego chronicznego deficytu czasu,
prowadzenia badań wyłącznie na zasadzie mojego
prywatnego hobby naukowego, pozostawania
niezatrudnionym i wynikający z tego mój brak
oficjalnego statusu jaki pozwalałby mi zajmować
oficjalne stanowisko w określonych sprawach,
istnienia w Polsce aż całej armii zawodowych
profesorów uczelnianych - których obowiązki
zawodowe obejmują m.in. udzielanie odpowiedzi
na zapytania społeczeństwa, itd., itp.)
począszy od 1 stycznia 2013 roku
ja przyjąłem żelazną
zasadę, że NIE odpowiadam na żadne emaile
wysyłane do mnie przez czytelników moich
stron - o czym niniejszym szczerze
i uczciwie informuję wszystkich zainteresowanych.
Stąd jeśli czytelnik ma sprawę która wymaga
odpowiedzi, wówczas NIE powinien do mnie
pisać, bowiem w takiej sytuacji wysłanie mi
emaila domagającego się odpowiedzi w świetle ustaleń
filozofii totalizmu
byłoby działaniem
niemoralnym. Wszakże spowodowałoby,
że czytelnik doznałby zawodu ponieważ z całą
pewnością NIE otrzymałby odpowiedzi. Ponadto
taki email odbierałby i mi sporo "energii moralnej"
ponieważ z jego powodu i ja czułbym się winnym,
że NIE znalazłem czasu na napisanie odpowiedzi.
Natomiast w/g totalizmu "moralnym działanien"
w takiej sytuacji byłoby albo niezobowiązujące
mnie do odpisania przesłanie mi jakichś informacji
które zdaniem czytelnika są warte abym je poznał,
albo teź napisanie raczej do któregoś z zawodowych
profesorów polskich uczelni - wszakże oni są
opłacani z podatków obywateli między innymi za
udzielanie odpowiedzi na zapytania społeczeństwa,
a ponadto wszyscy oni mają sekretarki (tak
że korespondencja NIE zjada im czasu który
powinni przeznaczać na badania).
Niniejsza strona dostępna jest także w formie
broszurki oznaczanej symbolem [11],
którą przygotowałem w "PDF" (od "Portable
Document Format") - obecnie uważanym za
najbezpieczniejszy z wszystkich internetowych
formatów, jako że do niego normalnie wirusy
się NIE doczepiają. Ta klarowna broszurka
jest gotowa zarówno do drukowania, jak i do
wygodnego czytania z ekranu komputera.
Ciągle ma ona też aktywne wszystkie swoje
zielone linki.
Stąd jeśli jest czytana z ekranu komputera
podłączonego do internetu, wówczas po
kliknięciu na owe linki otworzą się linkowane
nimi strony lub ilustracje. Niestety, ponieważ
jej objętość jest około dwukrotnie wyższa niż objętość
strony internetowej jakiej treść ona publikuje,
ograniczenia pamięci na sporej liczbie darmowych
serwerów jakie ja używam, NIE pozwalają aby
ją na nich oferować (jeśli więc NIE załaduje
się ona z niniejszego adresu, ponieważ NIE
jest ona tu dostępna, wówczas należy kliknąć
na któryś odmienny adres z
Menu 3,
poczym sprawdzić czy stamtąd juź się załaduje).
Aby otworzyć ową broszurkę (lub/i załadować
ją do własnego komputera), wystarczy albo
kliknąć na następujący zielony link
albo też z którejś totaliztycznej witryny otworzyć
sobie plik nazywany tak jak w powyższym linku.
Jeśli zaś czytelnik zechce też sprawdzić, czy jakaś
inna totaliztyczna strona właśnie studiowana przez
niego, też jest już dostępna w formie takiej PDF
broszurki, wówczas powinien sprawdzić, czy
wyszczególniona ona została w linkach z "części
#B" strony o nazwie
tekst_11.htm.
Owe linki wskazują bowiem wszystkie totaliztyczne
strony, które już zostały opublikowane jako takie
broszurki z serii [11] w formacie PDF.
Życzę przyjemnego czytania!
If you prefer to read English,
click on the flag below (jeśli preferujesz czytanie po angielsku,
kliknij na poniższą flagę)
Data pierwszego opracowania niniejszej strony: 23 grudzień 2011 roku
Data najnowszego jej aktualizowania: 17 marca 2021 roku
(Sprawdź w adresach z
Menu 4
czy istnieje już nowsza aktualizacja)