Uaktualizowano:
2020/2/2
Najnowsza aktualizacja: menu
Menu 1:
(Wybór języka:)
(Organizujące:)
Strona główna
Skorowidz
Menu 2
Menu 4
FAQ
Tekst [11] w PDF
(Po polsku tutaj:)
Pająk do sejmu
Pająk do sejmu w PDF
Totalizm
Pasożytnictwo
Prawa moralne
Karma
Wolna wola
Biblia
Bóg
Dowód na istnienie Boga
Dowód na duszę
Przepowiednie
Nirwana
Nieśmiertelność
Koncept Dipolarnej Grawitacji
Wymieranie lat 2030-tych
Pitna woda deszczowa
Energia słoneczna
Darmowa energia i perpetuum mobile
Telekinetyczne ogniwo
Grzałka soniczna
Telekinetyka
Samochody bez spalin
Telekineza
Strefa wolna od telekinezy
Telepatia
Trzęsienia ziemi
Sejsmograf
Artyfakt
Koncept Dipolarnej Grawitacji
Naukowa Teoria Wszystkigo 1985 roku
Totalizm
Pasożytnictwo
Karma
Prawa moralne
Nirwana
Dowód na duszę
Wehikuły czasu
Nieśmiertelność
Napędy
Magnokraft
Komora oscylacyjna
Militarne użycie magnokraftu
Tapanui
Nowa Zelandia
Atrakcje Nowej Zelandii
Dowody działań UFO na Ziemi
Fotografie UFO
Chmury-UFO
Bandyci wśród nas
Tornado
Huragany
Katrina
Lawiny ziemne
Zburzenie hali w Katowicach
Ludobójcy
26ty dzień
Petone
Przepowiednie
Plaga
Podmieńcy
WTC
Columbia
Kosmici
UFOnauci
Formalny dowód na istnienie UFO
Zło
Antychryst
O Bogu naukowo
Dowód na istnienie Boga
Metody Boga
Biblia
Wolna wola
Prawda
Dr Pająk portfolio
Widea z moim udziałem
O mnie (dr inż. Jan Pająk)
Starsze "o mnie"
Poszukuję pracy
Aleksander Możajski
Świnka z chińskiego zodiaku
Zdjęcia ozdobnych świnek
Radości po 60-tce
Kuramina
Uzdrawianie
Owoce tropiku
Owoce w folklorze
Postępowanie z żywnością
Ewolucja ludzi
Wszystko-w-jednym
Grecka klawiatura
Rosyjska klawiatura
Rozwiązanie kostki Rubika 3x3=9
Rozwiązanie kostki Rubika 4x4=16
Playlisty piosenkowe dla TV i PC
Instrukcja piosenkowych playlist
Wrocław
Malbork
Milicz
Bitwa o Milicz
Św. Andrzej Bobola
Liceum Ogólnokształcące w Miliczu
Klasa Pani Hass z LO Milicz
Absolwenci PWr 1970
Nasz rok
Wykłady 1999
Wykłady 2001
Wykłady 2004
Wykłady 2007
Wieś Cielcza
Wieś Stawczyk
Wszewilki
Zwiedzaj Wszewilki i Milicz
Wszewilki jutra
Zlot "Wszewilki-2007"
Unieważniony Zjazd "2007"
Poprzedni Zlot "2006"
Raport Zlotu "2006"
Korea
Hosta
Lepsza ludzkość
Pająk do sejmu NZ 2014
Pajak na Prezydenta 2015
Pajak na Prezydenta 2020
Pajak dla prezydentury 2020
Partia totalizmu
Statut partii totalizmu
FAQ - częste pytania
Replikuj
Memoriał
Sabotaże
Skorowidz
Menu 2
Menu 4
Źródłowa replika strony menu
Źródła wpisów do blogów
Tekst [18] w PDF
Tekst [17] w PDF
Tekst [13] w PDF
Tekst [12] w PDF
Tekst [11] w PDF
Tekst [10] w PDF
Tekst [8p/2]
Tekst [8p]
Tekst [7]
Tekst [7/2]
Tekst [7b]
Tekst [6/2]
[5/4]:
1,
2,
3
Tekst [4c]: 1,
2,
3
Tekst [4b]
Tekst [3b]
Tekst [2]
[1/3]:
1,
2,
3
X tekst [1/4]
Monografia [1/4]:
P,
1,
2,
3,
E,
X
Monografia [1/5]
(In English here:)
Pajak for parliament
Pajak for MP in PDF
Totalizm
Parasitism
Moral laws
Karma
Free will
The Bible
God
Proof for the existence of God
Proof of soul
Prophecies
Nirvana
Immortality
Concept of Dipolar Gravity
The Great Purification of 2030s
Drinking rainwater
Solar energy
Free energy
Telekinetic cell
Sonic boiler
Telekinetics
Zero pollution cars
Telekinesis
Telekinesis Free Zone
Telepathy
Earthquake
Seismograph
Artefact
Concept of Dipolar Gravity
Scientific Theory of Everything of 1985
Totalizm
Parasitism
Karma
Moral laws
Nirvana
Proof of soul
Time vehicles
Immortality
Propulsion
Magnocraft
Oscillatory Chamber
Military use of magnocraft
Tapanui
New Zealand
New Zealand attractions
Evidence of UFO activities
UFO photographs
Cloud-UFOs
Bandits amongst us
Tornado
Hurricanes
Katrina
Landslides
Demolition of hall in Katowice
Predators
26th day
Petone
Prophecies
Plague
Changelings
WTC
Columbia
Aliens
UFOnauts
Formal proof for the existence of UFOs
Evil
Antichrist
About God
Proof for the existence of God
God's methods
The Bible
Free will
Truth
Dr Pajak portfolio
Videos with me
About me (Dr Eng. Jan Pajak)
Old "about me"
My job search
Aleksander Możajski
Pigs from Chinese zodiac
Pigs Photos
Healing
Tropical fruit
Fruit folklore
Food handling
Evolution of humans
All-in-one
Greek keyboard
Russian keyboard
Solving Rubik's cube 3x3=9
Solving Rubik's cube 4x4=16
Song playlists for TV and PC
Instruction for song playlists
NZ Driving Licence advice
Wrocław
Malbork
Milicz
Battle of Milicz
St. Andrea Bobola
Village Cielcza
Village Stawczyk
Wszewilki
Wszewilki of tomorrow
Korea
Hosta
1964 class of Ms Hass in Milicz
TUWr graduates 1970
Lectures 1999
Lectures 2001
Lectures 2004
Lectures 2007
Better humanity
Pajak for parliament 2014
Pajak regarding 2017
Pajak for parliament 2017
Party of totalizm
Party of totalizm statute
FAQ - questions
Replicate
Memorial
Sabotages
Index of content with links
Menu 2
Menu 4
Source replica of page menu
Text [13] in PDF
Text [11] in PDF
Text [8e/2]
Text [8e]
Text [7]
Text [7/2]
Text [6/2]
Text [5/3]
Figs [5/3]
Text [2e]
Figures [2e]:
1,
2,
3
Text [1e]
Figures [1e]:
1,
2,
3
X text [1/4]
Monograph [1/4]:
E,
1,
2,
3,
P,
X
Monograph [1/5]
(Hier auf Deutsch:)
Dr Jan Pająk portfolio
Über mich
Freie Energie
Gott Existiert
Malbork
Moralische Gesetze
Seismographen
Telekinesis
Totalizm
Text [5d]
Menu 2
Menu 4
Quelreplica dieser Seite
(Aquí en espańol:)
Leyes morales
Energía libre
Telekinesis
Totalizm
Sobre mí
Menu 2
Menu 4
Reproducción de la fuente de esta página
(Ici en français:)
Lois morales
Énergie libre
Telekinesis
Totalizm
Au sujet de moi
Menu 2
Menu 4
Reproduction de source de cette page
(Qui in italiano:)
Leggi morali
Energia libera
Telekinesis
Totalizm
Circa me
Menu 2
Menu 4
Replica di fonte di questa pagina
Menu 2:
(Kliknij tu aby je przeglądnąć)
"Menu 2"
ujawni ci wykaz wszystkich totaliztycznych
stron które powinny być dostępne pod
niniejszym adresem (tj. na tym serwerze),
w zestawieniu językowym - w 8 językach.
Wykaz ten jest częściej aktualizowanym
powtórzeniem stron zestawionych też w
"Menu 1". Wybierz z "Menu 2" interesującą
Cię stronę, potem zaś kliknij na nią
aby ją uruchomić:
Menu 3:
(Alternatywne adresy tej strony:)
(Na darowanej płatnej domenie:)
pajak.org.nz
(Na płatnych serwerach:)
totalizm.pl
energia.sl.pl
(Na darmowym hostingu z FTP:)
gravity.ezyro.com
magnokraft.ihostfull.com
geocities.ws/immortality
(Rzadko aktualizowane:)
magnocraft.site88.net
tornados2005.narod.ru
Menu 4:
(Kliknij tu aby je przeglądnąć)
"Menu 4"
ujawni ci wykaz adresów wszystkich totaliztycznych
witryn działających w dniu aktualizacji
owego menu. Pod każdym z owych adresów
powinny być dostępne wszystkie totaliztyczne
strony wyszczególnione w "Menu 1" i
"Menu 2",
włączajac w to również ich odmienne wersje językowe
(tj. wersje w językach: polskim,
angielskim, niemieckim, francuskim, hiszpańskim,
włoskim, greckim i rosyjskim).
Najpierw więc w owym "Menu 4" wybierz
adres serwera z każdego masz zamiar
skorzystać, potem kliknij na jego adres,
kiedy zaś otworzy się strona reprezentująca
ów serwer wówczas wybierz sobie z "Menu 1" lub z
"Menu 2"
interesującą cię stronę i kliknij na nią
aby ją uruchomić i przeglądnąć:
|
Wstęp:
Jako naukowiec doświadczony w identyfikowaniu i wykorzystywaniu
regularności jakie kryją się w zdarzeniach, które inni ludzie odbierają
jako "chaos", odnotowałem że wiele nieszczęść właśnie zmierza w
kierunku Nowej Zelandii. Dlatego zdecydowałem aby wypełnić swój
obywatelski obowiązek i zaoferować posiadaną wiedzę i umiejętności
w służbę zapobiegnięcia dopełnieniu się owych nieszczęść. Z kolei
najbardziej moralnie właściwą drogą zaoferowania takich wysiłków
zapobiegawczych było wystawienie swej kandydatury w wyborach
do NZ parlamentu w 2014 roku - jako że dawało to innym szansę
zaakceptowania lub odrzucenia tej mojej oferty. Wszakże filozofia zwana
Totalizm
jaką opracowałem, stwierdza że "ludzi
NIE wolno uszczęśliwiać na siłę, czyli wbrew danej im przez Boga
wolnej woli". Niniejsza strona internetowa stanowi więc
mój raport z historii, przebiegu i wyników tego obywatelsniego wkładu
do owych wyborów (wyniki wyborów prezentuje punkt #L2 przy końcu
tej strony). Począwszy już od jej "części #A" następującej po trzech dużych
gwiazdkach (***) czerwonego koloru
raport ten pozostawiam w formie oryginalnie nadanej tej stronie
w trakcie moich przygotowań do wyborów - tyle, że po 20 września
2014 roku strona ta przestała już wypełniać poprzednią funkcję
mojego "ogłoszenia wyborczego".
Niniejszy "wstęp" postanowiłem zaktualizować
na początku 2020 roku, ponieważ w międzyczasie
rozwój sytuacji na świecie znacząco zaostrzył
niebezpieczeństwa jakie zarówno Nowa Zelandia
jak i Polska konfrontuje, oraz przybliżył datę
nadejścia tych niebezpieczeństw. Niebezpieczeństwa te w
międzyczasie zostały też dokładniej opisane na mojej stronie
2030.htm
oraz zilustrowane na polskojęzycznym filmie z YouTube o tytule
Zagłada ludzkości 2030.
Jednym z niezliczonych manifestacji nadchodzenia
tych niebezpieczeństw jest wybuchła w Chinach w
dniu 2019/12/8 pandemia
koronawirusa
jaka już w dwa miesiące później roprzestrzeniła się
na niemal cały świat - a przecież NIE jest ona wcale
najgroźniejszym z tego co może po niej jeszcze przyjść.
Tymczasem aby uchronić zarówno indywidualnych
ludzi, jak i cały kraj, przed padnięciem ofiarami tych
niebezpieczeństw, potrzebny jest przywódca z wymaganą
znajomością Boga, mądrością, wiedzą, odwagą, oraz
wizją - jednak kogoś takiego nadal brak wśród
dzisiejszych polityków. Dlatego niniejszym przypominam,
że w Biblii jest zawarty przykład miasta Niniwa
(patrz wersety 3:4-10 z bibilijnej "Księgi Jonasza"
i 10:5-19 z "Księgi Izajasza"), który dokumentuje
iż poprzez właściwe działania mądrego przywódcy
kraju przebaczenie Boga można jednak sobie
wybłagać nawet dla całego kraju, a także iż od
2006/1/11 publikowane są dostępne dla każdego
opisy idealnego "ustroju nirwany" -
streszczenie cech i zalet którego obecnie czytelnik
znajdzie w punktach #A1 do #A4 strony o nazwie
partia_totalizmu.htm.
Wysiłki wdrożenia zaś owego "ustroju nirwany" są
obwarowane takimi wymogami i warunkami, że
stwarzają one wdrażającym go młodym i zdrowym
osobom niemal gwarancję iż Bóg dopomoże im
przetrwać nadchodzącą zagładę - tak aby ustrój
ten byli oni w stanie wdrożyć już po przejściu
tego "Wielkiego Oczyszczenia Ziemi".
Treść tej strony autoryzuje
Jan Pajak,
czyli badacz Nowej Zelandii i Polski oraz
WorldCat Identity
(tj. "Tożsamość Światowej Kategorii": patrz strona
http://worldcat.org/identities/ ),
który w początkowej części 21 wieku tym wyróżnił się
z grona nadal żyjących odkrywców i wynalazców owych
dwóch krajów, iż stał się najszerzej z nich znanym wówczas
w świecie, najróżnorodniej interpretowanym i najbardziej
produktywnym - na przekór prowadzenia badań bez finansowania
i na zasadach rzekomego naukowego "hobby" wymuszanego
oficjalną dezaprobatą podjętej tematyki badań, ale niestety
o którego istnieniu i wynikach badań w Nowej Zelandii niemal
nikt NIE chce wiedzieć, zaś dla unieważnienia, zaprzeczenia
i wyciszenia odkryć i wynalazów którego sporo Polaków konspiruje
się w gangi postępujące jak monopole wypaczające prawdę
i przyszłym pokoleniom usiłujące pozostawić tylko kłamstwa, śmieci,
pozatruwaną wodę, powietrze i glebę, oraz wyniszczoną naturę.
(* * *)
Część #A:
Co mi się marzy:
Czy czytelniku zadawałeś sobie kiedykolwiek rodzaje pytań, które
rzadko kto ma odwagę zadawać publicznie? Przykładowo pytanie,
czy w optymistycznych wypowiedziach polityków jest więcej
prawdy niż w ich obietnicach przedwyborczych? Albo, czy unikanie
jak ognia stwierdzenia "nasz kraj pilnie potrzbuje dogłębnych
reform społecznych, gospodarczych i politycznych" jest oznaką,
iż faktycznie reformy takie nadal NIE są naszemu krajowi potrzebne?
Albo, dokąd wiedzie i czym się skończy trend społeczny, gospodarczy
i polityczny jaki obecnie widzimy w naszym kraju? Albo czy faktycznie
oficjalna nauka promuje prawdę kiedy uczy nas w szkołach, że każdy
problem ma tylko jedno poprawne rozwiązanie, oraz czy faktycznie
kryterium dla znajdowania tego rozwiązania powinna być ludzka
chciwość jaka nakazuje wybrać rozwiązanie które przynosi największy
zysk finansowy? Albo jeśli wiodący kraj uparcie drukuje pieniądze,
to co będzie się działo w nim i na świecie kiedy nadejdzie ów nieodwołalny
krach finansowy (o jakim ostrzega punkt #G2)? Albo jeśli w poprzednim
roku dwa nowe kraje eksplodowały rozruchami i anarchią, zaś w tym
roku już cztery nowe kraje doświadczyły tego samego losu, to czy
to oznacza, że jeśli trend ten się utrzyma, wówczas do 2020 roku
we wszystkich krajach świata będzie panowała sytuacja podobna
do tej jaką dzisiaj widzimy np. na Ukrainie czy w Syrii? Albo pytanie,
czy obecne trendy polityczne, społeczne, gospodarcze i finansowe
same się potrafią zmienić na lepsze, bez przeprowadzenia w tym
celu wymaganych reform? Albo pytanie, czy wszyscy ci naukowcy
którzy ostrzegają nas w naukowych opracowaniach i w artykułach
(w rodzaju artykułu [1#H4] wskazywanego w punkcie #H4 ze strony o nazwie
przepowiednie.htm),
że ludzkość zmierza wprost do katastrofy i samozagłady, są jedynie
alarmistami i panikarzami? Albo, czy wszyscy ci ludzie którzy obecnie
masowo szkolą się praktycznie jak przeżyć w dziczy i to bez jedzenia,
oraz którzy namiętnie wyszukują i oglądają programy i filmy szkolące
w umiejętnościach przeżycia (w rodzaju serialu telewizyjnego "Man Vs.
Wild"), czynią tak ponieważ intuicja i obserwacja świata im podpowiada,
że wkrótce umiejętność przeżycia w dziczy będzie decydowała o życiu
lub o śmierci, czy też ponieważ się nudzą i chcą zaznać trochę
niezwykłości? Albo pytanie, czy bibilijne ostrzeżenia i stare przepowiednie,
w rodzaju tych opisanych w punktach #H1 do #H3 strony o nazwie
przepowiednie.htm
(np. w rodzaju staropolskiej przepowiedni stwierdzającej, że "ludzkość
sama sprowadzi na siebie taką katastrofę i wyludnienie, że człowiek
będzie całował ziemię kiedy zobaczy na niej ślady innego człowieka"),
to tylko czyjaś czcza gadanina? Albo pytanie, jeśli wszystkie
kraje świata będą już ogarnięte rozruchami, przemocą i anarchią,
to jaka jest szansa, że ci bliźni i kochani którym najlepiej życzymy
znajdą dostęp do wystarczającej ilości żywności, aby przeżyć
do czasów kiedy świat ponownie się uspokoi? Itd., itp.
Relatywnie niedawno opracowana została nowa filozofia zwana
"totalizmem"
która z kolei zrodziła nową naukę zwaną "totaliztyczna nauka"
(patrz punkty #C1 do #C6 strony
telekinetyka.htm).
Mają one odwagę aby otwarcie udzielać odpowiedzi na powyższe
pytania. Ponadto, wskazują proste i efektywne rozwiązania dla
problemów spowodowanych przez zabłądzenie starej oficjalnej
nauki. Wszakże do szeregu najważniejszych prawd na istnienie jakich
zwracają one naszą uwagę, należy m.in. fakt, że każdy
problem posiada aż cały szereg odmiennych rozwiązań różniących się
między sobą poziomem zgodności z kryteriami moralności,
oraz fakt, że rozwiązanie dowolnego
problemu, które wspina się najbardziej stromo pod górę w tzw.
"polu moralnym" (tj. rozwiązanie które jest "najmoralniejsze"),
długoterminowo zawsze przynosi najwięcej korzyści ze wszystkich
dostępnych dla nas rozwiązań tego problemu, a ponadto wprowadza ono
najmniejszą liczbę niekorzystnych tzw. "skutków ubocznych",
podczas gdy wszelkie niemoralne rozwiązania nigdy naprawdę
NIE rozwiązują ludzkich problemów, a jedynie je eskalują i
przekładają na przyszłość konieczność ich moralnie poprawnego rozwiązania
(patrz wyjaśnienia z punktu #J1, "Rys. #I1" i przykład z punktu #N4 tej strony).
Co nas więc wstrzymuje przed spowodowaniem, aby promowane zaczęły
być te proste prawdy, oraz abyśmy zaprzestali zwiększać ludzką chciwość
wizją jakoby jedynego poprawnego rozwiązania bazującego na finansowym
zysku? Wszakże to zatrzymałoby eskalowanie kłopotów jakie widzimy
obecnie wokoło siebie i jakie realnie zagrażają całkowitym rozkładem
naszej obecnej cywilizacji i zamianą Ziemi w bezludzie.
W obliczu najprawdopodobniejszych odpowiedzi na powyższe pytania,
każdy z nas ma dwa wybory. Mianowicie, albo (1) będzie
kontynuował dotychczasowe siedzenie na własnych rękach i
czekał aż gdzieś po około 2040 roku, sytuacja sama zapewne się już
naprawi zaraz po tym jak najpierw zostanie uśmiercona, a potem
odnowiona, przez prawa natury i przez psychologię tłumów. Albo też
(2) zdecyduje się spróbować dołożyć swój własny wkład w demokratyczne,
pokojowe i moralne zaradzenie nadchodzącym problemom, poprzez
osobiste włączenie swojej wiedzy i energii do działania. Ja wybrałem to
drugie wyjście i namawiam czytelnika aby uczynił to samo.
Przeczytanie zaś niniejszej strony może dać czytelnikowi inspiracji i kilka
pomysłów jak do tego powinien się zabrać. Wszakże przykładowo, jeśli
czytelnik mieszka w kraju innym niż Nowa Zelandia, wówczas ciągle niektóre
z zaprezentowanych na tej stronie rozwiązań mogą dać się adaptować do
sytuacji jego własnego kraju. Jeśli zaś czytelnik mieszka w Nowej Zelandii
i to właśnie w elektoracie o nazwie "Hutt South" (patrz wykaz miejscowości
owego elektoratu podany w punkcie #C1 tej strony), wówczas jego włączenie
się do działania będzie bardzo proste. Wystarczy wszakże, że w nadchodzących
wyborach do sejmu z 2014 roku odda swój głos na autora niniejszej strony -
jeśli to możliwe wraz z całą swoją rodziną i z wszystkimi znajomymi. Jeśli zaś
czytelnik mieszka w Nowej Zelandii, jednak w innym obszarze niż elektorat
Hutt South, wówczas może pójść za przykładem autora tej strony i
też stanąć do wyborów w 2014 roku, a nawet jeszcze lepiej, wspólnie
z autorem tej strony spróbować szybko zorganizować polityczną partię bazującą na
filozofii totalizmu,
tak aby pod jej banerami łatwiej przyszło wygrać razem te wybory. Wszakże
w Nowej Zelandii wystarczy zgromadzić jedynie 500 członków-założycieli, aby
zarejestrować nową partię polityczną. Gdyby więc np. jeden czytelnik był w stanie
znaleźć wśród własnej rodziny, kolegów ze szkoły, znajomych i współpracowników,
powiedzmy 50 takich nowych członków, którzy poparliby jego wybory do sejmu,
wówczas wystarczyłoby współpracy tylko około 10 takich czytelników aby ustanowić nową partię.
Nawet jednak jeśli zabraknie już czasu i energii na zorganizowanie tej partii, ciągle
jest czas aby zacząć gromadzić wymagane doświadczenia polityczne poprzez
stanięcie w tych wyborach. (Dla zaprezentowania wyborcom swego programu,
czytelnicy sympatyzujący z filozofią totalizmu i wierzący, tak jak autor tej strony,
że totalizm zgromadził już wszystkie wymagane rozwiązania, mogą powoływać
się na niniejszą stronę, wyjaśniając jedynie wyborcom, które z opisanych tutaj
posunięć lub rozwiązań NIE odnoszą się do sytuacji z ich okręgu lub kraju.)
Wybory do sejmu odbędą się w Nowej Zelandii w
sobotę dnia 20 września 2014 roku. (Odnotuj, że
ponieważ nazwa kraju Nowa Zelandia jest używana
na tej stronie ogromnie często, w wielu miejscach
zastępuję ją skrótem NZ.) Korzystając z
dobrodziejstw demokratycznego procesu
jaki panuje w tej mojej adoptowanej ojczyźnie, ja
(tj. dr inż. Jan Pająk - patrz "część #F" tej strony w
której krótko streściłem swoje życie) już podjąłem
w/w decyzję, że poprzez wystawienie pod
głosowanie swojej kandydatury na posła do sejmu
NZ, zaoferuję swoją wiedzę, doświadczenie życiowe,
oraz swoją umiejętność używania totaliztycznych
metod dla podejmowania decyzji i dla rozwiązywania
ludzkich problemów, aby pracowały one dla dobra
wszystkich mieszkańców tego miodem i mlekiem
płynącego kraju. Spełniam wszakże wszystkie kryteria
wymagane aby zostać zatwierdzonym do owych wyborów
jako tzw. "niezależny" kandydat - tj. kandydat, który
NIE reprezentuje sobą żadnej partii politycznej.
Zdecydowałem też, że swoją kandydaturę wystawię
w okręgu wyborczym o nazwie "Hutt South"
(do którego oprócz około 6-tysięcznego miasteczka
Petone
w którym i ja mieszkam, należy też aż cały szereg
innych miasteczek wymienionych w punkcie #C1
poniżej na tej stronie - razem zamieszkałych przez
około 42 tysiące wyborców).
Niniejszą stronę internetową przygotowałem
aby wszystkie osoby zarejestrowane jako wyborcy
w owym okręgu "Hutt South", mogły rozważyć
głosowanie na moją kandydaturę. Wszakże na
"Rys. #A1" strona ta podsumowuje, zaś w punkcie
#D1 wyjaśnia dokładniej, najważniejsze cele,
reformy i działania jakie starałbym się realizować
w przypadku gdybym został wybrany do sejmu
NZ. Jeśli więc czytający jest zarejestrowany jako
wyborca z okręgu "Hutt South", zaś to co "Rys. #A1"
i punkt #D1 prezentują jest dla niego przekonywujące,
wówczas byłbym wdzięczny gdyby podczas głosowania
oddał głos właśnie na mnie. Na wyborczych formularzch
ballotowych moje nazwisko będzie zapisane w następujący sposób:
Pajak, Jan
Independent
(Odnotuj, że głosowanie na mnie, ciągle pozostawi cię
z jeszcze jednym "głosem na partię", który możesz
oddać na dowolną partię jaką też chciałbyś poprzeć.)
Posądzam, że na przekór iż w wyniku wyborów z
2014 roku szykuje się całkowite przetransformowanie
politycznego krajobrazu NZ, na owym formularzu
wyborczym ja prawdopodobnie będę jedynym
"niezależnym" kandydatem dla "Hutt South".
A szkoda, bo według mojego rozeznania Nowa
Zelandia bardzo potrzebuje w sejmie niezależnych
kandydatów z moim wykształceniem, wiedzą, doświadczeniem
życiowym, twórczym umysłem i niekonwencjonalnym
sposobem myślenia - czyli potrzebuje kandydatów
o cechach jakie wykształtowują w ludziach losy
życiowe opisane dokładniej w "części #F" tej strony.
Postęp moich przygotowań do tych wyborów, a
także ich końcowe wyniki, zamierzam systematycznie
raportować czytelnikom z pomocą niniejszej
swej strony informacyjnej - np. patrz punkt #M2
w końcowej jej części.
Stąd czytanie tej strony
okaże się zapewne fascynująca lekturą również
i dla osób niezwiązanych z opisywanymi tu
wyborami. Wszakże, przykładowo,
sytuacja w jakiej ja się znajduję, zadecydowała
już za mnie, że moja "kampania wyborcza"
prawdopodobnie musi być wysoce nietypowa
i praktycznie stanowić rodzaj precedensu jak
na dzisiejsze czasy - tj. musi być
"zero-dolarowa".
To oznacza, że na samą kampanię będę starał
się NIE wydać nawet jednego dolara (pomijając
jednak nieuniknione wstępne koszta formalności
rejestracyjnych i legalnych). Owa "oszczędność"
mojej kampanii wynika głównie z faktu, że na
takie wydawanie zwyczajnie mnie NIE stać i że
jednocześnie NIE mam zamożnych sponsorów,
którzy by finansowali moją kampanię wyborczą.
Stąd, jeśli np. stanie się "cud"
i dzięki pomocy Boga faktycznie zostanę wybrany,
wówczas będzie to oznaczało, że wyborcy głównie
docenili mój potencjał, dorobek i program reform
jakie proponuję, a nie że jedynie "przemówiły do
nich pieniądze". Niniejsza strona informacyjna
(jaką przygotowałem osobiście, a stąd i całkowicie
bezpłatnie) jest zapowiedzią niedługiego już
nadchodzenia owej "zero-dolarowej" kampanii
wyborczej. Jest ona też rodzajem raportu
wyjaśniającego czytającemu postęp moich przygotowań
do tych wyborów, kolejne cele i zamiary jakich
urzeczywistnianie sobie postawiłem, nowe doświadczenia
i wiedzę jakich moje działania w sprawie wyborów mi
przysporzyły, itp. Strona ta NIE jest jednak jeszcze
moją oficjalną stroną kampanii wyborczej - ponieważ
oficjalna stronę takiej kampanii będę mógł stworzyć
dopiero około 26 sierpnia 2014 roku, kiedy będzie już
oficjalnie wiadomo czy komisja wyborcza definitywnie
zatwierdziła mnie na kandydata do owych wyborów -
tak jak wyjaśnia to punkt #M2 tej strony.
Niestety, od 26 sierpnia 2014 roku, kiedy to zgodnie z
harmonogramem wyborów zatwierdzenia kandydatów
będą już definitywnie zakończone, aż do daty wyborów
w dniu 20 września 2014 roku, pozostanie zaledwie około
3 tygodnie czasu. Na przekór więc, że wówczas mam
zamiar szybko sformułować i opublikować swoją
oficjalną stronę kampanii wyborczej, oraz oficjalnie
zainicjować swoją kampanię wyborczą, ciągle pozostanie
mi wtedy zbyt mało czasu abym mógł faktycznie
zrealizować swoją kampanię i dać znać wszystkim
potencjalnym wyborcom o swoim istnieniu oraz o
celach i zamiarach jakie starał się będę realizować
w przypadku gdybym został wybrany. A wybory
do sejmu zawsze mają bardzo silnych i szeroko
znanych kandydatów, z jakich niektórzy już "zjedli
sobie zęby" na wygrywaniu kolejnych wyborów,
jacy dysponują funduszami wymaganymi na
prowadzenie kampanii wyborczej docierającej
do wszystkich wyborców, jakich popierają szeroko
znane partie polityczne, oraz jakim istniejące prawo
wyborcze nadaje dodatkową przewagę nad "niezależnymi"
kandydatami - po przykład patrz np. podpis pod
"Rys. #J1", czy wpis (2014/8/7) z punktu #N3. Stąd
dla bezpartyjnego nowicjusza takiego jak ja, jest
praktycznie niemożliwym abym wygrał wybory - jeśli
zacznę informowanie wyborców o swoim istnieniu,
celach i zamiarach dopiero po 26 sierpnia 2014 roku.
Dlatego niniejszą stronę informacyjną udostępniam
zainteresowanym osobom już od 25 marca 2014 roku -
czyli niemal natychmiast of chwili podjęcia decyzji
wystawienia swej kandydatury do tych wyborów.
Uwaga dla czytelników
z krajów innych niż Nowa Zelandia - np. z Polski.
Aczkolwiek wybory do sejmu w Nowej Zelandii mogą
wydawać się nieistotne dla mieszkańców innych krajów,
faktycznie w dzisiejszym świecie wszystko jest tak
wzajemnie powiązane, że cokolwiek się dzieje w jednym
z krajów, transformuje to także sytuację mieszkańców
innych krajów. Wszakże internet i nowoczesna komunikacja
powodują, że przykłady działania, idee i inspiracja szybko
przepływają z kraju do kraju. Z kolei Bóg tak nas stworzył,
że głos naszego sumienia, czy wrodzone chęci
dorównywania innym, NIE pozwalają nam pozostawać
obojętnymi ani wobec cierpień bliźniego, ani wobec
rodzaju czyichś działań które doprowadziły go do sukcesu.
Na dodatek do tego wszystkiego, jestem też twórcą
filozofii totalizmu -
liczba zwolenników której nieustannie rośnie zarówno
w Polsce jak i w innych krajach (najważniejszą zasadę
filozofii totalizmu objaśniam w punktach #J1 i #J2 tej strony).
Mam więc nadzieję, że niektórzy z tych zwolenników będą
się powtarzalnie modlili o powodzenie moich celów i zamierzeń.
Wszakże nawet ateiści i osoby uparcie ignorujące mój
formalny dowód naukowy na istnienie Boga
powtarzalnie o tym się przekonują (tyle, że celowo
prawdę tę potem ignorują), iż faktycznie "modlitwy
czynią cuda". Naprawdę więc warto abyś czytelniku
aktywnie się zaangażował w śledzenie i wspomaganie
moich działań - które strona to opisuje. Nawet bowiem
jeśli NIE stanie się to dla ciebie oczywiste i klarownie
widoczne, ciągle to co tutaj opisuję w jakimś tam
stopniu nieodwołalnie wpłynie także i na twoje
własne losy życiowe.
Rys. #A1. Oto angielskojęzyczny oryginał ulotki wyborczej
(plakatu) zaprojektowanej ochotniczo przez jednego z
czytelników tej strony. (Tłumaczenie na język polski jej
udoskonalonej, 2-stronnicowej wersji pokazuje Rys. #M1.)
W skrócie ulotka ta podsumowuje najważniejsze informacje
o mojej kampanii wyborczej z 2014 roku. Stąd m.in.
zestawia ona w skrócie najważniesze hasła oddające
główne cele szczegółowiej opisane w punkcie #D1 tej
strony - jakich zrealizowaniu w przypadku wybrania mnie
na posła chciałbym poświęcić wszystko co w mojej mocy.
Podaje ona także adres niniejszej strony internetowej
opisującej moją kampanię, oraz mój adres emailowy.
Dla użytku tych wyborców i czytelników, którzy nakładają
ostre wymagania moralne na swych posłów reprezentujących
ich w sejmie, ulotka ta jest ostęplowana symbolem
moralności i spełniania wymagań moralnych, czyli
logiem totalizmu -
tj. logiem obecnie najmoralniejszej nowoczesnej filozofii
sformułowanej na Ziemi przez człowieka, która to filozofia
m.in. używa naukowych metod, empiryczny materiał
dowodowy oraz logiczne dedukcje aby potwierdzać i
uzasadniać prawdę
stwierdzeń Biblii,
aby tłumaczyć wyjaśnienia Biblii na nowoczesny język
naukowy i codzienny, oraz aby poszerzać nasz dostęp
do metod i narzędzi pozwalających nam ściślej wypełniać
nakazy zawarte w Biblii (po szczegóły patrz podpis
pod "Rys. #J1ab" poniżej na tej stronie). Warto tu
dodać, że kopiowanie powyższej ulotki (plakatu),
zapisanej w bezpiecznym formacie "jpg" używanym
do fotografii, NIE jest blokowane.
Dokładnie 9999 egzemplarzy powyższej wersji
ulotki formatu A5, po jej wydrukowaniu w Niemczech,
zostało mi przysłane do Nowej Zelandii. Jest to
liczba jaką uważam za wystarczającą dla mojej
kampanii wyborczej. Powyższa wersja NIGDY więc
NIE będzie już już ponownie drukowana. Począwszy
też od 17 czerwca 2014 roku, niemal codziennie kontynuuję
zadanie ich osobistego doręczania do rąk wyborców z
elektoratu Hutt South. Owo doręczanie ulotek opisuję szerzej
w punkcie #N4 tej strony. (Jeśli
zamiast otrzymać ją do rąk własnych, któryś wyborca
z elektoratu Hutt South znalazł tę ulotkę w swojej
skrzynce na listy, powodem było, że albo NIE był
obecny w domu kiedy do niego zapukałem, albo
też coś mu przeszkodziło w osobistym odebraniu
tej ulotki kiedy wizytowałem jego dom aby mu się
przedstawić, osobiście z nim porozmawiać i uścisnąć
mu rękę.) Ulotka ta ma już ciekawą historię -
np. patrz wstęp do punktu #N4 niniejszej strony.
Tym więc co ją otrzymają rekomendowałbym aby
sobie ją zachowali - bowiem z czasem może ona
stać się rodzajem "obiektu kolekcjonerskiego".
Aby dodatkowo zwiększyć jej kolekcjonerską wartość,
postanowiłem że na 50 ulotkach rozdanych wyborcom
umieszczę na dole mój osobisty (ręczny) podpis, tak
aby tylko jedna podpisana ulotka przypadała na każdych
około 200 ulotek danych wyborcom - po szczegóły patrz
opis do "Tabeli #C1". Szczególność tej ulotki polega na
tym, że jest ona drukowana NIE na organicznym papierze
produkowanym kosztem drzew, a unikalnie i jakościowo
na giętkim, "bio-degradable" papierze NIE zawierającym
celulozy (a więc nie niszczącym drzew) i pokrytym
powłoką ceramiczną - tak jak to zostało opisane w
(2014/5/28) z punktu #M2 poniżej na tej stronie. Stąd,
owa ulotka reprezentuje jakość, drukowane medium
(tj. giętki i "bio-degradable" papier ceramiczny),
oraz technologię drukowania, które ciągle NIE
są dostępne w Nowej Zelandii i prawdopodobnie
pozostaną niedostępne w NZ przez wiele przyszłych
lat. Na dodatek, ulotka ta jest wynikiem pierwszego
cudu jaki opisałem w początkowym paragrafie
z punktu #N4 poniżej, NIE wspominając tu już faktu,
że tylko jedna ulotka z każdych statystycznych
około ich 200 zawiera osobisty podpis twórcy
filozofii totalizmu.
#A1.
Jaka Nowa Zelandia mi się marzy:
Gdyby ktoś spytał o moje marzenia dotyczące
kraju jaki dla mnie od 1982 roku stał się drugą
ojczyzną, to marzy mi się aby Nowa Zelandia
połączyła w sobie wszystko co dobre przyniesie
ludzkości przyszłość, ze wszystkim co najlepsze
Nowozelandczycy wnoszą ze swojej przeszłości.
I tak w zakresie przyszłości marzy mi się,
aby Nowa Zelandia stała się super-nowoczesnym
i wysoce dostatnim krajem na jaki jej zasoby
i możliwości ją kwalifikuję, w którym mieszkańcy
używają najnowsze urządzenia techniczne i
osiągnięcia naukowe dla podnoszenia jakości
swojego życia oraz dla efektywnego dbania o
naturę i o środowisko. Natomiast
co do przeszłości,
to marzy mi się, aby Nowa Zelandia ponownie
stała się owym "rajem na ziemi", czyli moralnym,
pięknym i naturalnym krajem jakim ją pamiętam,
że była ona zaraz po moim wyemigrowaniu
z Polski w 1982 roku. Znaczy,
marzy mi się, aby ponownie ulice Nowej
Zelandii zaludniły się szczęśliwymi, zadbanymi,
dostatnimi ludźmi, którzy zawsze są uśmiechnięci,
uczynni, gościnni, obiektywni, moralni i sprawiedliwi.
Marzy mi się też, aby domy Nowozelandczyków ponownie
mogły bezpiecznie pozostawiać szeroko otwarte drzwi,
nawet kiedy nikogo NIE ma w domu. Aby NZ stała się
krajem którego kobiety wcale już NIE boją się samotnie
gimnastykować w parkach nawet po północy,
bowiem wiedzą one, że nic im tam NIE zagraża
i jedyne co ich może spotkać to uśmiechy i
pozdrowienia innych przechodniów - tj. krajem
równie bezpiecznym i moralnym jak obecnie jest
Korea Południowa,
w której w 2007 roku właśnie widywałem sporo
samotnych kobiet jak gimnastykowały się w
miejskich parkach grubo po północy. Aby ponownie
była krajem w którym woda jest kryształowo
czysta, powietrze pachnące świeżością, zaś natura
nieskalana - jakby ludzie i ich odchody wcale w nim
NIE istnieli. Aby stała się krajem w którym wszyscy
ludzie mieszkają w zdrowych, suchych, pełnych
światła domach o dostępnej dla każdego cenie.
Aby wróciła do sytuacji z 1982 roku, kiedy edukacja
i opieka zdrowotna były za darmo, a stąd aby
każdy kto ma zacięcie, zdolności i potrzeby
mógł zdobyć w niej wykształcenie jakie mu pasuje.
Aby ponownie stała się krajem w którym każdy
obywatel który zechce pracować miał pracę i
godziwy zarobek zaspokajający jego podstawowe
potrzeby. Aby ponownie stała się krajem w którym
wieczorami i nawet nocami ulice pełne są świateł,
otwartych kawiarni, stolików na chodnikach, oraz
tłumów spacerujących mieszkańców którzy
wypoczywają i cieszą się życiem po produktywnych
i zapełnionych zawodową satysfakcją dniach pracy.
#A2.
Jak jednak faktycznie wygląda
rzeczywistość dzisiejszej Nowej Zelandii -
czyli przegląd przykładów sytuacji których
naprawienie pilnie domaga się reform:
Niestety, wcale NIE trzeba daleko szukać aby
odkryć, że rzeczywistość dzisiejszej Nowej
Zelandii szybko oddala się coraz bardziej
od opisanych powyżej moich marzeń o tym
kraju i to na przekór, iż owe marzenia są
realistyczne i spełnialne bowiem już raz
istniały w tym kraju jeszcze tak niedawno
jak 1982 rok. Wystarczy wszakże zaglądnąć
do gazet, aby odkryć w nich artykuły w rodzaju
[1#A2] opublikowanego pod tytułem
"Global survey shows one in six Kiwis
struggling for food" (tj. "światowe sprawdzenie
wykazało że jeden z każdych sześciu
Nowozelandczyków ma trudności ze
zdobyciem żywności"), ze stron A18-9 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z piątku (Friday), March 21, 2014) -
który to artykuł ujawnia, że na przekór iż
Nowa Zelandia jest jednym z największych
producentów i eksporterów żywności na
świecie, jednocześnie jest ona też dziewiątym
najgorszym z rozwiniętych krajów, w których
mieszkańców NIE stać na zakup ilości żywności
jaką potrzebują. (Tj., że NZ jest 9-tym najgorszym
z rozwiniętych krajów świata, spora proporcja
mieszkańców którego zwyczajnie głoduje.)
Wystarczy też zobaczyć stare, mokre,
zagrzbione, otynkowane morderczym
azbestem mieszkania i domy w których
mieszka spora proporcja Nowozelandczyków.
(Szokuje też liczba ludzi bezdomych obecnie
w Nowej Zelandii.) Albo zobaczyć jak puste
i ciemne są nocami NIE tylko parki, ale także
chodniki większości miast tego kraju - czyżby
to oznaczało, że po zapadnięciu zmroku
ludzie obecnie zwyczajnie boją się już
opuszczać bezpieczeństwo swych domów
lub samochodów. Albo poznać statystyki
jak duża jest już obecnie i jak szybko się
powiększa przepaść pomiędzy bogatymi
i normalnymi Nowozelandczykami. Albo
spróbować poznać ciągle narazie utajniane
statystyki na temat lawiny samobójstw
jaka gnębi ten kraj - patrz artykuł [2#A2]
o tytule "Ease rules on reporting suicide,
commision says" (tj. "odblokuj prawa o
raportowaniu samobójstw, stwierdza
komisja"), ze strony A2 gazety
The Dominion Post
(wydanie ze środy (Wednesday), April 2, 2014).
Albo sprawdzić kiedy ostatnio ktoś w NZ, np.
którykolwiek z jego licznych monopoli,
wprowadził w życie jakąkolwiek powszechnie
wyglądaną reformę polityczną lub gospodarczą
faktycznie poprawiającą (zamiast utrudniać)
jakość życia mieszkańców tego kraju. Itd., itp. -
taki przegląd można już wydłużać niemal
w nieskończoność.
Nie trzeba mieć jakichś niezwykłych zdolności
aby sobie wydedukować, że skoro zarówno zasoby
Nowej Zelandii, jak i liczba jej ludności, niemal
NIE uległy zmianie od 1982 roku, zaś produkcja
i eksport tego kraju znacząco w międzyczasie
się zwiększyły, podczas gdy jakość życia
mieszkańców w tym samym okresie gwałtownie
upadła o tak znaczącą wartość, winę za to muszą
ponosić decydenci którzy unikają wprowadzania
wymaganych reform. Owi decydenci albo więc
NIE stosują właściwych kryteriów oceny sytuacji
i skutków swoich decyzji, jakie by im podpowiadały
"co" i "dlaczego" należy zreformować - tak jak to
ujawnia punkt #I1 tej strony, albo też po prostu
uznają, że wprowadzenie reform o jakich wiedzą
że są one wymagane, jest zbyt ryzykowne bowiem
w kraju zawsze znajdzie się jakaś liczba wpływowych
ludzi, którym reformy te będą NIE na ręke. Łatwo
też wydedukować, że jeśli w końcu znajdzie się
ktoś, kto powprowadza wymagane reformy,
wówczas jakość życia wszystkich
mieszkańców kraju ponownie zacznie się
poprawiać. Odnotuj, że używam tutaj słowa
"wszystkich" mieszkańców, bowiem NIE
trudno jest zrozumieć, że wśród materialnie
dobrze stojących obywateli kraju zdaje się
panować opinia, iż jakoby NIE ma znaczenia
jak ma się reszta ludności, jeśli tylko ich
samych stać na to co mieć zechcą. Tymczasem
prawda jest taka, że kiedy brak reform powoduje
upadek sytuacji w kraju, wówczas stopa życiowa
praktycznie każdego obywatela szybko się zmniejsza.
Przykładowo, nawet najbogatsi przestają być
wówczas bezpieczni w swoich własnych domach,
ani NIE mogą wieczorem opuścić swoich
samochodów w każdym miejscu w jakim
zechcieliby się zatrzymać. Jak też niedawne
wydarzenia z Południowej Afryki nam to
zilustrowały, kiedy w kraju upada moralność
i praworządność, wówczas nawet ci najsławniejsi
i najbogatsi ryzykują swe życie jeśli choćby
tylko udawali się nocą do domowej toalety -
gdzie ciągle może ich zastrzelić któryś z
własnych domowników. Także przykładowo,
kiedy kraj jest biedny, nawet jego najbogatszych
niemal nic NIE chroni w szpitalu przed pomyłkową
transfuzją krwi zarażonej śmiertelną chorobą,
jaka to krew była oddana przez chorego dawcę,
ani też nic ich nie chroni przed jedzeniem
rakotwórczych składników żywności, którą
ich zachłanni koledzy niezamierzenie naszpikowali
tymi samymi chemikaliami, jakie używają oni
dla gleby lub produktów przeznaczanych dla
biednych. Itd., itp. Na co chcę tutaj zwrócić
uwagę czytającego, to że naprawdę wysokim
standardem życia można się cieszyć tylko w
kraju, którego "wszyscy" mieszkańcy mają
pozaspakajane podstawowe potrzeby. (Proszę
jednak tu NIE mylić "potrzeb" z "zachciankami" -
np. posiadanie zdrowego i wygodnego mieszkania
jest "potrzebą", za to posiadanie willi jest już
"zachcianką".) Innymi słowy, w żywotnym interesie
praktycznie każdego Nowozelandczyka leży jednak,
aby w nadchodzących wyborach głosować albo na
Dra Jana Pająk, albo też na kogoś, kto poważnie
myśli o wprowadzeniu wymaganych reform, a NIE
jedynie traktuje reformy jako reklamę przedwyborczą
o której zapomina się natychmiast po wygraniu
wyborów.
#A2.1.
Odnotuj tu jednak, że aby stać się klarownym
każdy przegląd musi być niezbalansowanym i
pomijać najróżniejsze odmienne odcienie tego
co się omawia:
Motto:
"Ja mogę NIE zgadzać się z tym co twierdzisz
i w co wierzysz oraz mogę spędzić swe życie
aby przeciwko temu walczyć na wszelkie
dostępne mi sposoby, jednak jednocześnie
uczynię wszystko co w mojej mocy abyś miał
prawo do wyrażenia swych opinii i wierzeń w
sposób publiczny bez doświadczania z tego
powodu jakichkolwiek prześladowań czy
zewnętrznie zadawanych ci przykrości."
Ludzka percepcja działa w taki sposób,
że aby coś było klarownie zrozumiane,
argumentacja tego musi koncentrować się
tylko na jednym aspekcie lub jednym temacie.
Ludzie bowiem są w stanie w danym czasie
przetwarzać tylko jeden temat czy problem.
Stąd każdy efektywnie działający przegląd
jaki ktoś dokonuje na dowolny temat
musi być jednostronnym, a stąd i
nieobiektywnym. Nie można bowiem
skoncentrować się tylko na jednym
aspekcie lub temacie i jednocześnie
być obiektywnym. Wszakże nasza
rzeczywistość jest całą gamą najróżniejszych
odcieni, gdyby zaś wszystkie z nich były
omawiane w danym wykazie, wówczas
wykaz ten stałby się zbytnio zagmatwany,
a stąd i niezrozumiały. Powyższe wyjaśniam
dlatego, że w poprzednim punkcie #A2
tej strony skoncentrowalem się na
ukazaniu tych aspektów życia w NZ,
które już obecnie pilnie wymagają
reform politycznych, ekonomicznych
i społecznych. Gdybym bowiem NIE
ujawnił tych aspektów, moje twierdzenie
na jakim zamierzam bazować swoją kampanię
wyborczą, mianowicie że Nowa Zelandia pilnie
potrzebuje reform, NIE otrzymałoby uzasadnienia
i NIE miałoby podbudowy faktologicznej.
Bóg jednak jest doskonałym "balansowaczem".
Świat bowiem jaki stworzył i ogromnie mądrze
zarządza Bóg zawsze tak doskonale balansuje,
że każdy negatyw jest balansowany w tym świecie jakimś
odmiennym pozytywem. To boskie balansowanie
istnieje i działa także i w Nowej Zelandii - czego
dowodem jest, że na przekór faktów jakie
wymieniłem w punkcie #A2 powyżej, ja nadal
mieszkam właśnie w Nowej Zelandii, a NIE np.
w Australii czy Ameryce. Przykładami
pozytywów jakie w NZ balansują niektóre
negatywy wskazywane w punkcie #A2 powyżej,
jest np. fakt, że w NZ panuje jednak demokracja
i że osoby jak ja mogą stawać w niej w wyborach -
czego np. NIE można powiedzieć o wielu
innych krajach naszego świata, czy np. fakt,
że w NZ mogę swobodnie publikować stronę
internetową jaka ujawnia prawdę - tj. stronę
taką jak niniejsza, czego jednak NIE byłbym
w stanie uczynić w szokujaco dużej liczbie
krajów świata bez doświadczenia potem
jakiejś formy prześladowań i zewnętrznie
zadawanych mi przykrości.
Stwierdzając powyższe na temat balansowania
wszelkich spraw przez Boga, muszę jednocześnie
dodać, że istnienie tego balansowania wcale nas
NIE zwalnia od obowiązku usuwania negatywów
które utrudniają nam życie - czyli w przypadku
spraw omawianych na tej stronie, od wprowadzania
w NZ reform, które zaradzałyby m.in. sytuacjom opisanym
w punkcie #A2 powyżej. Wszakże bez usuwania
tych negatywów, życie nas "wszystkich" stopniowo
stawałoby się coraz mizerniejsze, zaś kraj w jakim
mieszkamy zamieniłby się w rodzaj piekła - co
zresztą już obecnie widzimy w niektórych krajach
świata jakich mieszkańcy zaniedbali demokracji i reform.
Innymi słowy, my "wszyscy" odniesiemy korzyść
w formie poprawy jakości naszego życia - jeśli
poprzemy inicjatywy jak te opisywane na niniejszej
stronie. Korzyści te wystąpią nawet w innych niż
NZ krajach, bowiem dobre przykłady szybko się
rozpowszechniają. To zaś oznacza, że popieranie
mojego stanięcia w wyborach NZ i celów jakie sobie
stawiam oraz jakie opisuję na tej stronie, ma sens
i jest warte pozytywnego poparcia przez każdą
osobę - nawet przez tych co NIE zgadzają się z
postulatami politycznymi jakie tu prezentuję.
Nie powinno więc nikogo dziwić motto tego
podpunktu - będące jednocześnie jedną z zasad
mojego życia, że "ja
mogę NIE zgadzać się z tym co twierdzisz
i w co wierzysz oraz mogę spędzić swe życie
aby przeciwko temu walczyć na wszelkie
dostępne mi sposoby, jednak jednocześnie
uczynię wszystko co w mojej mocy abyś miał
prawo do wyrażenia swych opinii i wierzeń w
sposób publiczny bez doświadczania z tego
powodu jakichkolwiek prześladowań czy
zewnętrznie zadawanych ci przykrości".
#A3.
Nowa Zelandia pilnie potrzebuje dogłębnych
reform społecznych, ekonomicznych i politycznych -
jednak jej politycy zachowują się jakby tego NIE dostrzegali:
Krasnoludki NIE powprowadzają za ludzi
reform pilnie potrzebnych Nowej Zelandii.
Ktoś z polityków musi się odważyć, aby
zacząć otwarcie mówić o ich potrzebie,
oraz musi zacząć podejmować rzeczywiste
wysiłki aby je powprowadzać w życie.
Przykładowo, ktoś musi w końcu mieć
odwagę, aby publicznie postawić sobie
cel zduszenia spirali szybko dotychczas
rosnących kosztów życia. Ktoś musi też
podjąć cel eliminowania biurokracji i
zachłanności jakie spowodowały, że w
NZ wielu mieszkańców już np. NIE stać na
opłacenie potrzebnej im energii elektrycznej,
którą Nowa Zelandia produkuje niemal
za darmo w licznych elektrowniach wodnych
zbudowanych ponad pół wieku temu - np.
patrz artykuł [1#A3] "Power bills
rise $63 for the year" (tj. "ceny elektryczności
wzrosły przez rok o $63"), ze strony A3 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z poniedziałku (Monday), March 31,
2014). Ktoś musi poobalać monopole które
windują ceny wszystkiego, zaś paralizują
wzrost produkcyjności. Itd., itp. Jak narazie
jednak, taka osoba NIE pojawiła się jeszcze
na arenie nowozelandzkiej polityki.
Na szczęście, nadchodzące wybory zdają się obiecywać,
że krajobraz polityczny NZ ulegnie po nich transformacji.
Wszakże do głosowania wchodzi nowe pokolenie,
które ma juz dosyć "siedzenia na rękach" i unikania
działania. Powstają też nowe partie polityczne o dosyć
radykalnych programach. W tej sytuacji jest też nadzieja,
że wyborcy z "Hutt South" będą głosowali na "niezależnego"
z programem reform jakie ta strona opisuje.
#A4.
Swoją kandydaturą w wyborach do sejmu z 2014 roku
chciałbym dołożyć swój wkład w urzeczywistnienie
choćby niewielkiej części tak pilnie potrzebnych
Nowej Zelandii reform:
Reformy NIE zawsze daje się urzeczywistnić.
Wszakże ich zrealizowanie zależy od wielu czynników.
Przykładowo, ktoś musi mieć odwagę aby wystąpić
z ideą ich wprowadzenia. Musi też mieć moc i
odporność aby oprzeć się opozycji z jaką jego
wysiłki się spotkają. Ponadto musi też znaleźć
wielu innych sprzymierzeńców działających
zgodnie w harmonii i dyscyplinie - tylko bowiem
"w jedności siła". NIE wszyscy zaś ludzie mają
podobne intencje i życzenia. Niemniej zawsze
warto aby ktoś spróbował ich urzeczywistnienia.
Jeśli bowiem szybko NIE podejmie się ich
wdrażania, krajem w którym żyjemy mogą
zacząć wstrząsać wydarzenia jakich nieprzyjemnym
dla wszystkich następstwom NIE da się już później
zapobiec. Ja przeszedlem twardą szkołę życia -
co wyjaśniam szerzej w "części #F" tej strony.
Posądzam więc, że ta "przyjemność" czeka
na mnie. Wszakże tylko kiedy się spróbuje,
będzie można później spojrzeć śmiało w lustro
wiedząc, że uczyniło się wszystko co w naszej
mocy. A jeśli przypadkiem z wydatną pomocą
Boga da się zrealizować choćby jakąś część
którejś z reform, wówczas można też będzie
sobie w lustrze powiedzieć, że nasze życie NIE
poszło na marne. Wszakże wówczas zdołamy
zostawić po sobie świat znacznie lepszy niż
ten w którym weszliśmy w życie.
#A4.
Faktycznie to reformy i działania które podejmuję
przypominają niemal "porywanie się z motyką
na księżyc" - tylko jednoczesna pomoc Boga, cud,
czas, nadludzki wysiłek i ogromnie mądre działanie
mogą doprowadzić do zakończenia ich sukcesem:
Motto:
"W tym co czynię, ja nigdy NIE walczę z ludźmi,
a jedynie z moralnie niedopracowanymi ideami
lub działaniami przy jakich ludzie ci obstają."
Ja jestem naukowcem i realistą. Doskonale
zdaję sobie więc sprawę z tego iż reformy i działania
o których piszę na niniejszej stronie i do podjęcia
których się przygotowuję, faktycznie są niemal
"porywaniem się z motyką na księżyc". Wszakże
aby mieć jakieś szanse na sukces tych reform,
najpierw musiałbym wygrać wybory. Tymczasem
stanąć mogę tylko w okręgu wyborczym w jakim
mieszkam (tj. w "Hutt South") - ponieważ tylko
jego problemy znam wystarczająco dobrze
i stąd moje wysiłki porozwiązywania tych
problemów mogę użyć dla nadania mocy
mojej kampanii wyborczej. (Szczególnie silny
oddźwiek wśród wyborców okręgu "Hutt South"
ma "problem stadionu" - jaki opisałem dokładniej
w "części #I" tej strony - patrz tam punkt #I5.)
Tymczasem okręg wyborczy "Hutt South" od
niepamiętnych już czasów jest "twierdzą" partii robotniczej
(tj. "Labout Party"). Miejscowi ludzie od pokoleń
automatycznie i bez namysłu głosują na kandydata
którego owa partia im wskaże. A ja NIE należę
ani do owej, ani do żadnej innej politycznej partii.
Ponadto, okręg ten ma bardzo dobrego posła
na sejm, którego ja obdarzam ogromnym
respektem i szacunkiem, który "zjadł sobie
zęby" na polityce, oraz którego wszyscy tu
znają i powtarzalnie na niego głosują. Czy
ma więc z nim jakiekolwiek szanse ktoś taki
jak ja? Ja wierzę, że TAK. Wszakże w Polsce
mamy przysłowie "tylko
nowa miotła dobrze miecie". Obecny
zaś poseł na sejm może już być opisany jako
przysłowiowa "stara miotła" - w efektywność
"zamiatania" której jego wyborcy już zwątpili.
To zwątpienie doskonale potwierdza empiryka -
np. obserwacja jaką opisałem w (2014/3/22) z punktu
#M2 tej strony. Jedyne
więc co potrzebuję uczynić aby wygrać te
(lub następne) wybory, to dać jakoś znać
większości wyborców o swoim istnieniu,
celach i zamiarach, poczym im udowodnić
przekonywująco, że posiadam energię i
siłę przebicia, w których obecność u innych
kandydatów wyborcy już zwątpili.
Jako zaś naukowiec i osoba doświadczona w
dokonywaniu obserwacji uważam, że z czasem
znajdę sposób na takie udowodnienie. Tyle,
że narazie NIE potrafię oszacować ile czasu
mi do tego potrzeba - a więc czy zdążę to
osiągnąć jeszcze przed obecnymi wyborami.
Aby było nawet bardziej ciekawie, kandydaci partyjni
stający tu do wyborów będą dysponowali oddanymi
im przez ich partie sumami $25000 dozwolonymi
przez prawo wyborcze na prowadzenie kampanii
wyborczych. Tymczasem ja NIE mam grosza
jaki mógłbym przeznaczyć na ten cel. NIE posiadam
też żadnego bogatego sponsora, który by
pokrywał chociaż część koniecznych wydatków.
Na tym zresztą przeszkody blokujące moje wysiłki
wcale się NIE kończą. Wszakże będę prowadził
kampanię wyborczą w języku który NIE jest moim
rodzimym i od opanowania niuansów którego ciągle
jestem daleki - a pamiętać należy, że umiejętność
"dyplomatycznego" wyrażania prawdy byłaby
jednym z istotnych punktów mojej przewagi.
Jak narazie mogę też być oskarżany iż brak mi
doświadczenia z zakresu nowozelandzkiej polityki -
wszakże większość mojego doświadczenia w tym
zakresie wywodzi się z Polski. Na dodatek, chronicznie
brak mi też czasu - jestem wszakże naukowcem
który gro czasu spędza na badaniach i publikowaniu,
zaś te muszą ulec zintensyfikowaniu i przekwalifikowaniu
na wiedzę społeczną jeśli zamierzam wygrać wybory.
Jednym z istotnych czynników, który znacząco utrudnia
moje działania, jest "zasada oceniania i popierania lub
zwalczania idei, a NIE ludzi" nakazywana nam przez
filozofię totalizmu.
Zgodnie z ową zasadą, we wszystkim
co czynimy mamy obowiązek skupiania się na ocenianiu
idei i działań (a NIE ludzi), czy spełniają one kryteria
moralności, potem zaś mamy obowiązek popierania
lub zwalczania tych idei lub działań, NIE zaś kierowania
swoich przymierzy lub ataków na ludzi którzy przy nich obstają.
Spełnianie owej zasady wprowadza szereg utrudnień
do tego co ja zamierzam. Przykładowo, aby zwalczać
tylko idee, a NIE ludzi, niemal koniecznym się staje
celowe unikanie używania nazwisk w tym co się pisze
lub czyni. To zaś u politycznie niezorientowanych
obserwatorów lub wyborców może powodować konfuzję
i trudności w zrozumieniu co właściwie jest zwalczane.
Wszakże ludzie są nawykli do wskazywania im palcem
i do zwalczania innych ludzi, a NIE idei. Zwalczanie
idei, a NIE ludzi, wymaga też użycia szczególnie
grzecznych i nieosobiście adresowanych sformułowań -
co dla mnie jest ogromnie trudnym zadaniem zważywszy,
że język angielski NIE jest moim językiem rodzimym.
Zwalczanie idei wymaga też przypominania tego
faktu osobom których idee się zwalcza. To z kolei
narzuca wymóg składania
osobistych wizyt autorom zwalczanych idei - tj. wizyt
podobnych do tej jaką opisałem w (2014/3/26) z punktu
#M2 tej strony, kiedy to usiłowałem odwiedzić obecnie
urzędującego posła na sejm aby mu się przedstawić
i przekazać mu wyrazy mojego poważania, aby go
powiadomić jako pierwszego iż będę z nim konkurował
w wyborach, oraz aby mu przypomnieć,
że w przypadku gdyby z powodu jakiegoś cudu przegrał on ze
mną owe wybory, wówczas dla niego i tak NIE będzie miało
to znaczenia, bowiem będąc wysoko postawionym na
wykazie działaczy swej partii, będzie on przez tę partię
i tak adoptowany do sejmu nawet jeśli przegra wybory.
Kolejnym istotnym czynnikiem który narazie
przeważa szalę na rzecz już uprzednio wybranego
posła na sejm, jest zjawisko unikalne dla Nowej Zelandii,
jakie ja nazywam "syndromem
udziału w wyścigach konnych".
Mianowicie, podobnie jak w wyścigach konnych
osoby stawiające na poszczególne konie
zważają tylko na jeden aspekt owych wyścigów -
mianowicie "który koń wygra", również gro
wyborców w NZ wcale NIE interesuje się tym
jakie cele polityczne czy program reform dany
kandydat na posła oferuje, a jedyne co ich
absorbuje to aby głosować na kandydata który
wygra. Jeśli bowiem kandydat na którego
głosowali wygrywa w wyborach, wówczas potem czeka
ich wiele przyjemności. Przykładowo, począwszy
od czasów kiedy NZ była rządzona przez przywódcę
poprzedzającego tego który rządził w czasach pisania
tej strony, wyborcy którzy głosowali na kandydata jaki
wygrał wybory, otrzymują potem ładnie wyglądający
list gratulujący - który nadaje się nawet aby
oprawić go w ramki i powiesić na ścianie.
Wyborcy ci mogą też potem pochwalić się innym,
że głosowali na owego wygranego kandydata.
Dla sportowo zorientowanych Nowozelandczyków
istnieje też rodzaj osobistej satysfakcji jaką
wyborcy odczuwają kiedy widzą, że "ich"
kandydat zwyciężył. Empiryka potwierdza, że
opisywany tu syndrom ma ogromną siłę i rządzi
on większością wyborców. Przykładem tego
potwierdzenia są losy "Kiwi" partii w wyborach
z 2008 i 2011 roku - kiedy to owa partia oferowała
niecierpliwie wyczekiwaną przez gro Nowozelandczyków
reformę "prawa antyklapsowego" opisywanego
w punkcie #B5.1 strony
will_pl.htm -
za jaką to reformą przygniatająco głosowali oni
w publicznym plebiscycie, jednak umieszczenie
jakiej to reformy w programie wyborczym owej
partii Kiwi wcale NIE dało jej liczącej się liczby głosów.
#A5.
Na szczęście moje cechy i sytuacja balansują
przeciwieństwa opisywane w punkcie #A4 powyżej:
Na szczęście dla ludzi którzy mi zawierzą i
będą na mnie głosowali, Bóg przepuścił mnie
przez szkołę zyciową oraz zaopatrzył też w
cechy osobowe, które mogą zbalansować powyższe
niedogodności sytuacyjne omówione w punkcie
#A4 powyżej.
I tak, w zakresie doświadczenia z obszaru społecznego
i politycznego, to gromadziłem je w Polsce praktycznie
przez cały okres swego tam pobytu. Już w klasie 11
swego liceum (tj. w wieku 17 lat) byłem aktywnym
instruktorem dla Zarządu Powiatowego ZMW (tj.
Związku Młodzieży Wiejskiej). Już wówczas organizowałem
więc festiwale sportowe i muzyczne, potańcówki, zabawy
publiczne, pokazy ogni sztucznych (które osobiście
projektowałem i odpalałem - w owych czasach histeria
na temat rakietnic NIE była aż tak zaawansowana jak
obecnie), oraz obozy, zjazdy i szkolenia dla młodzieży
wiejskiej. To w tamtym okresie życia usiłowałem nawet
zorganizować własny zespół muzyczny - jaki opisuję w
podrozdziale A19 i na "Fot. A4" z tomu 1 mojej najnowszej
monografii [1/5].
W czasach studiów działałem w Komisji Finansowej
zarządu uczelnianego ZSP (Zrzeszenia Studentów
Polskich), prowadząc kasę zapomogowo-pożyczkową
dla studentów oraz działając w aż kilku uczelnianych
komitetach stołówkowych (które zajmowały się kontrolą
jakości posiłków studenckich). Organizowałem też
spotkania młodzieży wiejskiej z obszaru Powiatu
Milickiego z zagranicznymi studentami studiującymi
wówczas na Politechnice Wrocławskiej (jeden z tych
studentów, Mohamed Khalafalla z Sudanu, stał się
moim bliskim przyjacielem z okresu studiów). Po
studiach zaangażowałem się w działalność originalnej
wersji polskiej "Solidarności" - z jakiego to powodu
później zmuszony byłem wyemigrować z Polski. W
Nowej Zelandii zaprzestałem angażowania się w
działania polityczne i społeczne z aż kilku powodów,
np. ponieważ ciągle goiłem psychologiczny szok
związany z koniecznoscią emigracji z Polski, ponieważ
NIE poznałem jeszcze wystarczająco dobrze systemu
demokracji w NZ, itp. Za to koncentrowałem się na
badaniach naukowych jakie miały służyć wielu
ludziom, przykładowo takich jak moja
filozofia totalizmu czy
Koncept Dipolarnej Grawitacji.
Z kolei w zakresie moich cech osobowych, to mam
wysoce twórczy umysł, wysoką wiedzę i wykształcenie,
doświadczenie w obserwowaniu i wyciąganiu użytecznych
wniosków, nawyk do ciężkiej pracy, doświadczenie
w pokonywaniu trudności zagradzających moją
drogę, poczucie obywatelkiego obowiązku i miłości
do swoich bliźnich, oraz pewność istnienia
sprawiedliwego Boga. Ponadto, wiele osób,
w tym liczę że także i ty czytelniku, modli się
już za powodzenie moich celów i zamiarów.
Część #B:
Ja każdą co bardziej istotną sprawę zaczynam i
kończę modlitwą - jeśli więc twój światopogląd i
chęci na to ci pozwalają, wówczas proszę przyłącz
się teraz do mojej modlitwy i zmów ją wraz ze mną:
#B1.
Modlitwa - jeśli zachcesz się przyłączyć do jej
zmówienia ze mną, wystarczy że ją przeczytasz
z uwagą i z proszącym nastawieniem duchowym:
Boże,
jeśli NIE koliduje to z Twoimi nadrzędnymi
celami i planami, wówczas gorąco proszę abyś
wsparł swoją boską mocą realizację zgodnej
z Twoją wolą części celów i zamiarów Twojego
Boże sługi, Jana Pająk - autora tej strony.
Amen.
#B2.
Jeśli światopogląd ci na to pozwala, zapraszam
także abyś po zakończeniu czytania tej strony
wspólnie ze mną podziękował też Bogu - tak jak
ja to czynię w punkcie #M3 przy końcu tej strony
#B3.
Czytanie tego punktu (#B3) możesz pominąć -
wyjaśnia on bowiem jedynie dlaczego ja wszystko
co dla mnie istotne, zaczynam i kończę modlitwą,
oraz dlaczego tobie czytelniku też rekomenduję abyś czynił to samo:
Aczkolwiek może to wydawać się niezwykłe,
aż do 1985 roku ja uważałem siebie za "ateistę"
i wyznawałem tzw. "naukowy światopogląd".
W 1985 roku opracowałem jednak zupełnie
nową teorię naukową upowszechnianą
obecnie po świecie pod nazwą
Koncept Dipolarnej Grawitacji.
Teoria ta jest dosyć niezwykłą, bowiem dosłownie
wszystko ukazuje ona nam z kompletnie odwrotnego
punktu widzenia niż czynią to wszelkie inne
dotychczasowe teorie naukowe. (To dlatego
można ją także nazywać
"teorią wszystkiego".)
Co jednak najważniejsze, naukowo udowadnia
nam ona faktyczne
istnienie Boga.
Jako zaś taka, tych co ją zaakceptują stopniowo
nakłania ona do przetransformowania całych
swoich poglądów na życie i na otaczający nas
świat - czyli do zaakceptowania
filozofii totalizmu
na praktykowaną przez siebie filozofię życiową.
Zupełnie zmienia ona także fundamenty naszego
podejścia do praktycznie wszystkich spraw.
Przykładowo, w nauce nakazuje ona podejście
"a priori" do badań - praktycznie obecnie
wdrażane tylko przez nową tzw.
"naukę totaliztyczną"
opisywaną szerzej w punktach #C1 do #C6 strony o nazwie
telekinetyka.htm.
Przy podejmowaniu decyzji nakazuje ona kierować się
wskazaniami "pola moralnego" opisywanego m.in. w punkcie #J1 tej strony.
Dla kataklizmów wskazuje ona bazujące na moralności
metody obrony opisywane na mojej stronie o nazwie
quake_pl.htm.
Itd., itp. Niestety, to przełomowe działanie
Konceptu Dipolarnej Grawitacji
wprowadza też niekorzystne następstwa dla jego
upowszechnienia. Wszakże większość ludzi
nabyła w młodości poglądy i nawyki które
umożliwiają im wygodne życie wolne od
konieczności udoskonalania siebie samego -
stąd których to poglądów i nawyków ludzie
ci typowo NIE lubią zmieniać tylko ponieważ
gdzieś tam powstała nowa teoria z jaką wcale
NIE są zmuszeni się zapoznać. Tą niechęć
ludzką do uznania stwierdzeń nowych teorii
najdoskonalej wyraża powiedzenie często
powtarzane na
mojej rodzimej uczelni w Polsce
(na której najpierw wykładałem i
prowadziłem badania), a stwierdzające,
że "w wyniki badań
eksperymentalnych natychmiast wierzą
wszyscy - za wyjątkiem ich autora, zaś w wyniki
teorii NIE wierzy nikt - za wyjątkiem ich autora".
Zgodnie z tym powiedzeniem, ja niezachwianie
wierzę w to co wynika z mojego
Konceptu Dipolarnej Grawitacji.
W moim więc osobistym życiu, ów
Koncept Dipolarnej Grawitacji
spowodował, że obecnie już
wiem z całą pewnością, że Bóg faktycznie istnieje.
Wiedza zaś, jak wiadomo, jest bardziej niezawodna
od wiary. Wszakże zawsze
można przestać wierzyć, jednak nigdy NIE przestaje
się wiedzieć - patrz bibilijna referencja
[1#F4]. To z powodu nowej wiedzy jakiej dostarczył mi
Koncept Dipolarnej Grawitacji,
z byłego ateisty o "naukowych poglądach" - za
jakiego się uważałem przed 1985 rokiem,
stopniowo przetransformowałem się w obecną
osobę uważającą się za "sługę Boga" i modlącą
się gorąco przed podjęciem każdego co bardziej
istotnego działania, oraz dziękującą Bogu po
zakończeniu tego działania.
Część #C:
Najważniejsze dane o elektoracie "Hutt South":
#C1.
Ogrom okręgu wyborczego "Hutt South" - a więc
i ogrom próby choćby tylko dania znać wszystkim
tym wyborcom o moim istnieniu i zamiarach wyborczych:
Każde działanie polityczne i społeczne, włączając
w to niniejsze moje, bazuje na pomocy innych
ludzi - dlatego liczę na twoją pomoc.
Mi osobiście pomoc jest szczególnie potrzebna
z uwagi na ogrom zadania, którego się podejmuję
zrealizować w zgodzie z wymogami moralności, a stąd
które jest wprost niemożliwe do zrealizowania w pojedynkę.
Aby dać tu jakies pojęcie o wielkości tego zadania,
to Okręg Wyborczy o nazwie "Hutt South",
w jakim ja staję do wyborów, zajmuje niemal połowę
długiej doliny górskiej w której się mieści aż kilkadziesiąt
miast i osiedli - włączając w to około 6-tysięczne miasteczko
Petone,
w którym ja mieszkam. Jak udało mi się to odkryć dopiero
z analiz adresów w wykazie wyborców zamieszkujących
ten okrąg (oficjalnie bowiem informacji tej początkowo nikt
zdawał się NIE być w stanie mi podać), w 2014 roku do
okręgu tego należały następujące miejscowości, jakie
zestawiam poniżej w "Tabeli #C1" w alfabetycznej kolejności
(minus jednak poprawka o jakiej piszę w następnym paragrafie):
Tabela #C1: Dane mojej kampanii wyborczej (kliknij na niniejszy zielony link aby tabelę tę przeglądnąć).
Tabela ta zawiera zestawienie miejscowości należących do elektoratu "Hutt South".
Przy każdej miejscowości przytoczyłem najróżniejsze dane liczbowe, które okazały
się przydatne w planowaniu i realizacji zamiaru osobistego doręczania moich ulotek
wyborczych bezpośrednio do rąk wyborców (tj. ulotek pokazanych na "Rys. #A1").
Najwięcej z tych danych liczbowych pochodzi ze spisu dokonanego w 2013 roku,
zaś ja znalazłem je na rządowej stronie
www.stats.govt.nz.
Te zaś dane, jakich tam brakowało a widnieją w niniejszej
tabeli, uzupełniłem z aż szeregu innych źródeł internetowych.
Odnotuj, że doręczanie swych ulotek rozpocząłem
w dniu 17 czerwca 2014 roku, zaś każdego dnia
byłem w stanie doręczyć około 100 ulotek - tak jak
opisałem to w punkcie #N4 tej strony. Ulotkę 5000-czną
doręczyłem w dniu 27 lipca 2014 roku - gdzieś przy
głównej ulicy z zachodniej części miejscowości
Wainuiomata. Ulotkę 7000-czną doręczyłem w
dniu 17 sierpnia gdzieś we wschodniej części
Petone. Ulotkę 8000-czną doręczyłem dnia 29
sierpnia gdzieś we wschodniej części Waterloo.
Ulotkę 9000-czną doręczyłem po południu w
poniedziałek, dnia 8 września 2014 roku gdzieś
w południowo-wschodniej części Fairfield. Ostatnią
9995-tą ulotkę przeznaczoną dla wyborców rozdałem
na głównej ulici Woburn około godziny 15 w niedzielę
dnia 14 września 2014 roku. (Cztery ulotki z otrzymanej
liczby 9999 przeznaczyłem na poza-wyborcze użycie.)
Tak jakoś się składa, że już obecnie
filozofia totalizmu
stała się rodzajem fenomenu na skalę światową.
Z upływem też czasu jej unikalność zapewne tylko
się zwiększy. Jednocześnie, nigdy dotychczas NIE
stworzony był dla zwolenników totalizmu jakikolwiek
obiekt, który mogliby pracowicie zdobywać i zatrzymać
na pamiątkę w swej kolekcji dla przyszłych generacji.
Za taki obiekt kolekcjonerski postanowiłem
więc zadeklarować wydrukowaną wersję ulotki z "Rys.
#A1". Ulotkę tę rozdaję wszakże za darmo (tj. w zgodzie
z zasadami totalizmu), stała się ona już obiektem
jednego cudu opisanego na początku punktu #N4,
jest drukiem wyjątkowej jakości technicznej, została
ona wydrukowana tylko raz i to w ograniczonej liczbie,
ceramiczne płaty na jakich jest drukowana wykazują
cechy jakich autentyczność w przyszłości łatwo da
się sprawdzić, a na dodatek 50 rozdanych ulotek
zawiera u dołu niebieski podpis osobisty (ręczny) twórcy
totalizmu - co oznacza, że statystycznie tylko jedna taka
podpisana ulotka przypada na każde około 200 ulotek
rozdanych wyborcom.
W dniu 19 kwietnia 2014 roku doczytałem się jednak
z artykułu gazetowego [2#M2] opisanego w (2014/4/19)
z punktu #M2 tej strony, że robotnicza miejscowość
"Naenae", od której kilka dni wcześniej rozpocząłem
swoje kampaniowanie, została wyłączona z tego
okręgu wyborczego. Za to okręgowi temu dodano
dwa dosyć ekskluzywne przedmieścia Wellington
o nazwach "Korokoro" i "Maungaraki" - co do
których jest niemal pewnym, że ich przeważająco
zamożni mieszkańcy NIE będą widzieli potrzeby
przeprowadzania jakichkolwiek reform w NZ.
W 2013 roku okręg "Hutt South" miał zarejestrowanych
42139 wyborców porozrzucanych po powyższych
miejscowościach. Danymi dla 2014 roku NIE dysponuję,
ale należy się spodziewać, że będą one podobne. Tak
duża liczba głosujących oznacza wprost niewykonalność
kampanii wyborczej realizowanej przez tylko jedną
osobę. Wszakże jeśli np. kampanię tę prowadziłoby
się poprzez rozmowy osobiste z wyborcami, wówczas
każdemu z tych głosujących trzeba by poświęcić
co najmniej 30 minut (co jest absolutne minimum
rozumiejąc, że aby zmienić rozmówcę, w sporej proporcji
przypadków trzebaby przejść do innego domu
lub mieszkania, zaś co jakiś czas zmienić ulicę
lub nawet dojechać do innego miasteczka). Czyli
kampaniując dzień w dzień nieustannie przez 24
godziny, rozmowy z wszystkimi tymi wyborcami
ciągle zajęłyby około dwóch i pół lat.
Część #D:
Moje polityczne manifesto - czyli jakie są polityczne
cele mojego działania i jak zamierzam je osiągać:
#D1.
Co usiłowałbym osiągać gdybym wygrał wybory
i uzyskał wymagane poparcie innych polityków oraz narodu:
Motto:
"W życiu i polityce można wybrać dwie drogi: (1) łatwą -
która polega na czynieniu tego co zadowala możnych i
wpływowych, lub (2) trudną - która polega na czynieniu
tego co Bóg, Biblia, sumienie, moralność, sprawiedliwość
i miłość do bliźnich czynić nam nakazują. Ja wybrałem
drogę (2) - wcale NIE spodziewam się więc popularności
i komplementów, ani NIE dziwią mnie przeszkody czy
wrzaski krytykantów."
Istnieje aż cały szereg pilnie potrzebnych reform
politycznych, gospodarczych i społecznych,
których wdrożenie jest zgodne w wymogami
moralności ponakładanymi przez Boga na ludzi,
a stąd których urzeczywistnienie wydatnie
podniosłoby standardy życia, zasobność i
szczęście osobiste wszystkich Nowozelandczyków.
W przypadku gdybym został wybrany do sejmu
NZ, wówczas kiedykolwiek tego typu reforma
byłaby przez kogoś postulowana, ja poparłbym
ją całym swym wysiłkiem i całą swą wiedzą.
Jednocześnie czyniłbym wszystko co leży w
moich możliwościach aby przetransformować
na bardziej moralne, lub zarzucić, wszelkie
dzialania które są przeciwstawne do wymogów
moralności, a które w punkcie #I1 tej strony
są opisywane jako "niedźwiedzia przysługa"
oddana mieszkańcom Nowej Zelandii. Ze
wszystkich reform wymaganych do przeprowadzenia
w Nowej Zelandii, w Hutt Valley i w Petone,
najpilniejszych moim zdaniem jest tylko kilka.
Stąd w uświadomienie ich potrzeby i w
znalezienie politycznych sprzymierzeńców dla
ich wdrożenia wkładałbym najwięcej wysiłku i
energii. Oto wykaz owych moim zdaniem najpilniej
wymaganych reform i wykaz kto najbardziej
na nich skorzysta:
1.
Dla Petone i dla okręgu wyborczego "Hutt South" -
czyli reformy i posunięcia które ułatwiłyby i uczyniłyby
lepszym życie mieszkańców miejscowości których
mieszkańcy będą mieli okazję aby na mnie głosować:
1a.
Uwolnienie mieszkańców okręgu wyborczego Hutt South
od dodatkowych opłat wpisywanych w ich czynsze, a
przeznaczanych na budowę stadionów lub dachów
stadionów. W początkowej fazie swej kampanii
wyborczej, za swe działanie o najwyższym priorytecie
uważałem zastąpienie projektu budowy stadionu w Petone
jakimś innym projektem który lepiej wypełniałby wymagania
moralności - przykładowo zastąpienie projektu stadionu w
Petone opisywanego w "części #I" tej strony, jaki to stadion
wykazuje wszelkie cechy posunięcia typu "niedźwiedzia
przysługa", przez jakiś inny projekt który wypełniałby kryteria
moralności - np. (a) przez projekt "warsztatu
wynalazczego" opisanego w podpunkcie "3a" poniżej, albo też
(b) przez projekt wykończenia już przebitego w latach 1930-tych
tunelu drogowego łączącego Petone z Wainuiomata
i oddania tego tunelu do użytku motorystów (zamiast zmuszać
ich do obcnego podróżowania przez wierzchołek łańcucha
górskiego). Kiedy jednak w dniu 12 czerwca 2014 roku się okazało
(tak jak wyjasnia to punkt #I5 tej strony), że ktoś tam zaplanował
aby zamiast zwiększenia czynszu mieszkańców okręgu wyborczego
Hutt South w celu zbudowania stadionu w Petone, zwiększyć
czynsz owych mieszkańców w celu zbudowania około sto-milion-dolarowego
dachu nad stadionem "Westpac" w Wellington, obecnie moim
najwyższym priorytetem okazuje się być
uchronienie mieszkańców okręgu wyborczego Hutt South przed
dodatkowym zwiększeniem ich opłat czynszowych dla zbudowania
jakiegokowliek stadionu lub dla zbudowania dachu nad jakimkolwiek
stadionem, oraz dopilnowanie, że stadiony albo będą
dofinansowywały się same, albo też ich dofinasowanie będzie się
wywodziło od ich sponsorów lub od instytucji jakich nazwę one
noszą, zaś w żadnym wypadku NIE będzie pochodziło z opłat
czynszowych wszystkich mieszkańców regionu w którym stadiony
te są zlokalizowane. Proszę przy tym odnotować, że
ja wcale NIE jestem przeciwko budowie
stadionów lub dachów nad stadionami, a przeciwko zwiększaniu
kosztów życia zwykłych ludzi poprzez wymuszanie pieniędzy od
płatników czynszu na zbudowanie owych stadionów czy dachów
nad stadionami. Prosże też odnotować, że powyższy
mój cel ewentualnych wysiłków w przypadku gdybym został
wybrany do sejmu NZ, jest tylko jedną z całego szeregu
składowych znacznie większego celu moich wysiłków i
działań nastawionych na zastopowanie wzrostu kosztów
życia, który to cel opisuję w podpunkcie "2b" poniżej.
1b.
Wprowadzenie posunięć zgodnych z wymaganiami moralności,
które obniżą przestępczość oraz poprawia bezpieczeństwo
pracy i życia w całej "Hutt South". Zgodnie z artykułem
[1#D1] "Family turns hi-tech to snap thief in act" (tj.
"rodzina użyła zaawansowaną technikę aby złapać włodzieja
w działaniu"), ze strony A1 gazety
The Dominion Post
(wydanie ze środy (Wednesday), April 2, 2014), w okolicach
Wellington przestępczość wzrosła o 6.9% w przeciągu tylko
ostatniego roku. Nikogo już nie dziwią wydarzenia opisane
w artykule [2#D1] "Stabbed hiker's desperate fight"
(tj. "desperacka walka przebitej nożem turystki") ze stron
A1-2 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z czwartku (Thursday), April 3, 2014). Taka sytuacja
NIE daje nam poczucia bezpieczeństwa. Dlatego ja nadaję
wysoki priorytet rozwiązaniu problemu przestępczości,
chociaż wiem, że zaprojektowanie i wdrożenie wymaganych
reform jest ogromnym wyzwaniem - np. patrz punkt #D4
poniżej. Na szczęście
filozofia totalizmu
udziela nam wskazówek gdzie należy ich szukać.
1c.
Poprawa transportu publicznego i jakości dróg.
Przykładowo, obecny labirynt drogowy zamienia
miasteczko Petone w rodzaj "pułapki" - co wyjaśniam
dokładniej w punkcie #B3 swej strony o
Petone.
Wszakże Petone ma kształt trójkąta, wszystkie trzy boki
którego są nieprzekraczalne dla ludzi (jeden bok formuje
morze, drugi bok formuje głęboka rzeka "Hutt River"
praktycznie z tylko jednym mostem nadającym się
do ucieczki ku bezpieczniejszym terenom, trzeci zaś
bok tworzy ogrodzona linia kolejowa i autostrada -
przejścia przez które też topią się w labiryncie i są
blokowane dla uciekających ludzi. W przypadku więc
jakiegokolwiek kataklizmu, np. tsunami, niemal
wszyscy mieszkańcy Petone zginą, bowiem drogowy
labirynt uniemożliwi im szybka ucieczkę. Podobnie sytuacja
się ma w niemal wszystkich miejscowościach z okregu "Hutt South".
A trzeba pamiętać, że zarówno pod Petone, jak i pod całą doliną
Hutt Valley, przebiega jeden z najaktywniejszych "faultów"
sejsmicznych z całej Półkuli Południowej Ziemi (złowrogi
tzw. "pierścień ognia" - po angielsku "ring of fire").
Jeszcze jeden kierunek wysiłków ku poprawie sytuacji
drogowej w Petone i w całej Hutt South otwiera owo
przypadkowe "potknięcie się" w internecie o informację
opisaną w (2014/7/7) z punktu #M2, mianowicie że
istnieje już wywiercony i niemal gotowy
tunel drogowy łączący Wainuiomata z Petone.
Moralność nakazuje więc, aby tunel ten dokończyć i
oddać do użytku motorystów. Tyle, że zapewne trzeba
będzie w tym celu włożyć spory wysiłek w pokonanie
oporów instytucji, które korzystają z faktu iż tunel ten
pozostaje zapomniany i nieotwarty, a stąd że przynosi
on korzyści tym których zyski zależą od zwiększonego
spalania paliw, od szybszego zużycia samochodów,
oraz od podwyższonych podatków.
2.
Dla całej Nowej Zelandii - czyli reformy i posunięcia
które ułatwiłyby i uczyniłyby lepszym życie wszystkich
mieszkańców całej Nowej Zelandii (tj. nawet życie tych
Nowozelandczyków, którzy się im będą sprzeciwiali):
2a.
Zreformowanie lub obalenie tzw. "prawa anty-klapsowego",
które godziwie postępujących rodziców zamienia w kryminalistów.
Prawo to, oraz bezowocne wysiłki całego narodu, aby je
obalić, opisałem szerzej w punkcie #B5.1 swej strony o nazwie
will_pl.htm.
2b.
Zastopowanie spirali wzrostu kosztów życia mieszkańców NZ,
która już od dawna wymyka się spod kontroli. Zastopowanie
to będzie wymagało aż szeregu posunięć. Ich przykładem
może być, między innymi, opisane w punkcie "2d" poniżej
wyeliminowanie monopoli. Owe monopole bowiem są siłą
motoryczną powodującą nieustanny i nieuzasadniony wzrost
cen. Przykładowo, artykuł [3#D1] "Kiwis spend more
on food than most" (tj. "Nowozelandczycy płacą za jedzenie
drożej niż większość innych"), ze strony B3 gazety
The Dominion Post
(wydanie z piątku (Friday), April 11, 2014), wyjaśnia, że koszta
żywności w Nowej Zelandii są piąte wśród najwyższych na świecie.
I to na przekór, że Nowa Zelandia jest jednym z największych
producentów i eksperterów żywności. Nowozelandczycy wydają
bowiem na żywność około 14% całych swoich dochodów,
podczas gdy np. Amerykanie tylko około 7% swych dochodów.
Innym przykładem może być zastopowanie zwiększania kosztów
życia przez najróżniejsze lokalne instytucje - przykładowo takie
jak owa realizacja kosztownego projektu początkowo stadionu
w Petone, obecnie zaś dachu stadionu Westpac w Wellington
(patrz punkt #I5 poniżej), którego koszta mają być opłacane
przez zwiększenie czynszy nałożonych na miejscową ludność.
Poważny udział w rosnących kosztach życia Nowozeladczyków
mają sztucznie wywindowane ceny elektryczności. Na przekór
iż w NZ elektryczność jest produkowana niemal za darmo w
elektrowniach wodnych zbudowanych i sfinansowanych przez
podatników dziesiątki lat temu, najróżniejsi kacykowie którzy
dzisiaj rządzą jej dystrybucją bez przerwy zwiększają jej
ceny aby w ten sposób mnożyć własne dochody i zyski -
np. patrz artykuł [1#A3] z punktu #A3 tej strony. Stąd
zastopowanie dalszego zwiększania cen elektryczności,
powinno otrzymać w NZ jeden z najwyższych priorytetów.
Analizy moralne "totaliztycznej nauki" ujawniają, że zastopowanie
to daje się uzyskać moralnie z użyciem relatywnie prostego
"prawa samoregulującego cenę elektryczności". Prawo
to powinno być tak opracowane, aby zmuszało ono dostawców
sieciowej energii elekrycznej do wypłacania swoim klientom
dokładnie takiej samej ceny za odkupywaną elektryczność,
jak cena którą owi klienci za nią płacą. (W chwili obecnej,
kartel elektryczny NZ płaci bowiem za odkupywaną słoneczną
elektryczność znacznie mniej niż wynoszą koszta jej produkcji -
co wyjaśniam dokładniej w punkcie #F3 swej strony o nazwie
solar_pl.htm.
W rezultacie tak drakońsko zaniżonej ceny słonecznej elektryczności,
te prywatne osoby, które dały się nabrać na zainstalowanie sobie
łamiących moralność "bazakumulatorowych" systemów słonecznych,
pod groźbą zupełnego braku odbiorcy dla generowanej przez
siebie elektryczności, zmuszani są teraz do sprzedawania swej
elektryczności poniżej kosztów jej produkcji - czyli obecnie
finansują oni z własnej kieszeni wygórowane zyski kartelu
elektrycznego NZ.) Owo "prawo samoregulujące cenę
elektryczności" powinno więc być tak opracowane, aby legalnie
zmuszać też owych dostawców elektryczności sieciowej do
odkupywania od swoich klientów określonego procentu energii
elektrycznej jaką klienci ci generują np. w czasie dnia
swoimi ogniwami fotoelektrycznymi lub przydomowymi
elektrowniami wodnymi czy wiatrowymi. (Np. początkowo
dostawcy mogliby być zobowiązywani do odkupywania
z powrotem powiedzmy c=500% wartości energii elektrycznej
zakupionej uprzednio od tego dostawcy przez danego
klienta w okresie poprzedniego miesiąca z powodu np.
zachmurzenia, suszy, czy braku wiatrów, jakie uniemożliwiły
własne generowanie elektryczności przez tego klienta -
po tym zaś gdy cena elektryczności spadłaby i zaczęła
się stabilizować na niższym poziomie, ów procent "c"
możnaby stopniowo zmniejszać. Odnotuj, że c=500%
oznacza, iż klient który posiada np. zestaw własnych
ogniw fotoelektrycznych na dachu swego domu, miałby
prawo do odsprzedania dostawcom elektryczności 5 razy
więcej kilowatów niż liczba kilowatów którą z powodu np.
pochmurnych dni on sam zmuszony byłby uprzednio zakupić
od owych dostawców.) Takie prawo zamieniałoby więc np.
nocnych klientów w np. dziennych konkurentów dzisiejszych
dostawców energii elektrycznej - szybko zbijając w dół
cenę owej energii, a jednocześnie zwiększając ekologicznie
najkorzystniejsze sposoby produkowania energii elektrycznej
i stopniowo uniezależniając wielu konsumentów
energii elektrycznej od działania dużych elektrowni.
W warunkach Nowej Zelandii wprowadzenie takiego prawa
rozwiązałoby też największy problem tego kraju, jakim są tzw.
"2 stopnie oddzielenia".
Mianowicie, tak bliskie, bo tylko 2-stopniowe, związki każdego
mieszkańca NZ z każdym innym mieszkańcem tego kraju
powodują, że praktycznie niemożliwym w nim się staje walka
z monopolami i z kartelami, oraz wprowadzenie faktycznej
konkurencji. Jeśli bowiem stworzy się jakieś nowe
przedsiębiorstwo które ma konkurować z już istniejącymi,
wówczas na jego czele zawsze znajdzie się ktoś, kto ma
byłych kolegów szkolnych lub członków rodziny w zarządach
owych innych przedsiębiorstw. Stąd bardzo szybko owo
nowe przedsiębiorstwo jest włączane do kartelu już
istniejących przedsiębiorstw i razem z nimi zaczyna
zachowywać się jak monopol - tj. bezpodstawnie
windować ceny i obniżać produkcję. Sławnym przykładem
takiej sytuacji była w 1999 roku nowo-powołana wówczas
w NZ sieć stacji benzynowych.
Miała ona złamać kartelowe zachowania innych stacji
benzynowych, jednak zamiast tego wkrótce włączyła
się do owego kartelu aby czerpać podobne zyski. Jednak opisywane
tu prawo NIE będzie już tak działało, bowiem dla istniejącego
kartelu zaopatrującego kraj w elektryczność stanie się niemożliwym
wyeliminowanie narzuconej mu prawem konkurencji jego klientów.
(Odnotuj, że bez opisanego tu prawa dostawcy elektryczności
wymigują się jak mogą przed odkupywaniem od swoich klientów
elektryczności generowanej przez słońce, wiatr, lub wodę,
jeśli zaś do odkupywania takiego zostają czymś zobligowani,
wówczas płacą za odkupioną energię jedynie niewielką
cząstkę ceny jaką ich klienci zmuszeni są im płacić - co
wyjasniam w w/w punkcie #F3 swej strony o nazwie
solar_pl.htm.)
2c.
Zmniejszenie nierówności i przepaści pomiędzy obywatelami.
Z kraju który w 1982 roku miał jedną z najmniejszych nierówności
i przepaści pomiędzy bogatymi i biednymi, tak jak to przypomina
punkt #A1 tej strony, do dzisiaj Nowa Zelandia stała się krajem
który ma jedną z największych owych różnic i przepaści. Te zaś
różnice są faktycznym źródłem wszelkich problemów społecznych
jakie Nowa Zelandia doświadcza - tak jak podkreśla to m.in. artykuł
[4#D1] "Poverty inequality in Aotearoa condemned" (tj.
"nierówność ubogich z Nowej Zelandii zganiona"), ze stron 1 i 10
katolickiego miesięcznika
Wel-Com
(wydanie 315 z kwietnia (April) 2014), czy artykuł [5#D1]
"Inequality drives many to quit NZ" (tj. "nierówność wypędza
wielu do opuszczenia Nowej Zelandii"), ze strony A33 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie ze środy (Wednesday), April 9, 2014). Czas więc aby
wprowadzić pilnie potrzebne reformy które mogą zapobiec
nawet większym narodowym nieszczęściom. Przykładem
jednej z takich reform może być wprowadzenie w NZ
"najwyższego zarobku" jaki by bazował na naukowych
oszacowaniach ile razy wydajność najefektywniej pracujących
ludzi jest wyższa od wydajności najmniej efektywnych
pracowników o tej samej edukacji i doświadczeniu
zawodowym (badania takie były już przeprowadzane przez
Inżynierię Softwarową - po szczegóły patrz punkt #J3 strony
magnocraft_pl.htm).
Ów "nawyższy zarobek" powinien też być powiązany z "najniższym
zarobkiem", tak że którykolwiek z nich wzrośnie lub się obniży,
z drugim powinno dziać się tak samo.
2d.
Zakończenie obecnej epoki panoszenia się monopoli
w Nowej Zelandii - a stąd zakończenie wzrostu
cen wszystkiego co owe monopole kontrolują, przy
jednoczesnym spadku wydajności produkcji owych
monopoli.
2e.
Zreformowanie szkolnictwa i otwarcie dla akademicko
najzdolniejszych studentów możliwość bezodpłatnej
edukacji. Przykładowo, zastąpienie obecnej zasady
"inwestowania w najgorszych" zasadą "inwestowania
w najlepszych".
2f.
Rzeczywista reforma systemu prawnego i kryminalnego -
tak aby Nowozelandczycy NIE musieli się obawiać wychodzenia
wieczorem na spacer, czy opuszczania bezpieczeństwa swych
domów albo samochodów.
2g.
Otwarcie sposobów zwiększenia udziału wiedzy technicznej
w obradach sejmowych, oraz uzupełnienie decyzji z owych
obrad o sprawdzenia kryteriami moralności. Istnieje
oczywisty związek pomiędzy poziomem ekspertyzy dostępnej
posłom na sejm, a trafnością i jakością decyzji jakie oni podejmują.
Jeśli jednak przysłuchać się obecnym obradom sejmowym
w NZ, wiedza techniczna jest bardzo ubogo reprezentowana
w tych obradach, zaś kryteria moralne opisywane w punktach
#I1 i #J1 tej strony niemal nigdy NIE są brane pod uwagę.
To zaś powoduje, że zbyt często decyzje które sejm ten
podejmuje okazują się później być
"niedźwiedzimi przysługami"
oddawanymi ludności kraju. Tymczasem moja wiedza techniczna
w aż dwóch dyscyplinach (tj. w Inżynierii Mechanicznej i w Naukach
Komputerowych) pozwoliłaby na znalezienie sposobów poszerzania
dostępu specjalistycznej ekspertyzy do debat. To zaś pozwalałoby
sejmowi wykrywać niedoskonałości zatwierdzanych projektów
już na etapie podejmowania o nich decyzji. Stąd NIE dochodziłoby
do sytuacji jak ta z nowozelandzkim systemem "Novopay" do
komputerowego naliczania zarobków nauczycieli, czy sytuacji
jak ta z zatwierdzeniem przez Japończyków zbudowania w
Fukushima elementarnie wadliwych reaktorów atomowych,
które w przypadku każdego zakłócenia ich działania musiały
ulec stopieniu - tak jak opisałem to w punktach #M1 i #M1.1 strony
telekinetyka.htm.
Z kolei wiedza jaka wynika z moich badań i rozwoju
filozofii totalizmu
wskazuje też klarowne kryteria moralne, podobne do tych
z punktu #J2 tej strony, których uwzględnianie w podejmowaniu
decyzji pozwalałoby wybierać rozwiązania jakie są pozbawione
tzw. "skutków ubocznych", a stąd jakie oddawałyby dotykanej
przez nie ludności
"faktyczne przysługi".
3.
Dla ciebie - czyli reformy i posunięcia które ułatwiłyby
i uczyniłyby lepszym życie imiennie ciebie (tj. czytającego
tę stronę) - gdyby wprowadzone one zostały w twoim miejscu zamieszkania:
3a.
Podjęcie projektu formowania łańcucha "warsztatów
wynalazczych" w każdym większym mieście Nowej
Zelandii. Ponadto, upewnienie się, że
finansowanie budowy
tych warsztatów wynalazczych NIE będzie dodatkowo
zubożało mieszkańców miejscowości w których będą
one formowane - czyli, że ich finansowanie NIE będzie
polegało na podwyższaniu czynszów, a otrzyma
albo rządowe finansowanie, albo też w całości będzie
opłacone przez ochotników-filantropów.
W warsztatach tych majsterkowicze i wynalazcy
mieliby darmowy dostęp do maszyn obróbkowych,
do narzędzi i do przyrządów pomiarowych, które
byłyby im potrzebne dla zrealizowania ich wynalazków,
pomysłów i usprawnień domowych typu DIY - czyli
"do it yourself". (Oczywiście, tylko maszyny, narzędzia,
przyrządy pomiarowe i fachowa pomoc byłyby tam
za darmo - za materiały z jakich sporządzaliby oni
swoje usprawnienia i wynalazki ciągle musieliby
płacić, tyle że w uzasadnionych przypadkach
warsztaty te dopomagałyby im w zakupie materiałów
których zwykli obywatele NIE są w stanie nabyć w NZ, np.
takich jak te opisane w punkcie #D5 poniżej.) Istnienie
łańcucha takich warsztatów wynalazczych, z jednej
strony nieustannie podnosiłoby wygodę i jakość życia
wielu co mniej zamożnych ludzi, z drugiej zaś strony
podnosiłoby wiedzę i praktyczne umiejętności w
obrębie całego kraju, oraz rozwijałoby w kraju postęp
techniczny. Jako takie, warsztaty te NIE tylko windowałyby
w górę poziom nauki i techniki w NZ, ale także przyczyniałyby
się do podwyższenia jakości nowozelandzkich mieszkań,
farm i ogrodów, do obniżania ich ceny, do przywrócenia
tradycyjnej roli męża i głowy rodziny, do wyzwolenia
potencjału wynalazczego wszystkich ludzi, itd., itp.
Po tym jak opublikowałem tu powyższy zamiar
obstawania za stwarzaniem w NZ łańcucha owych
warsztatów wynalazczych, zwróciło się do mnie aż
dwóch odmiennych inwestorów praktykujących totalizm,
z ofertą że inwestorzy ci byliby skłonni
sfinansować zbudowanie i wyposażenie takiego warsztatu w
Petone.
Jednak moje doświadczenia jakie opisałem w punkcie #D5
poniżej na tej stronie mi podpowiadają, że samo zbudowanie
i wyposażenie tych warsztatów NIE ma szansy aby przynieść
spodziewany sukces, ponieważ zbudowaniu temu narazie
NIE towarzyszyłoby równoczesne zneutralizowanie "przekleństwa
wynalazców" i "wynalazczej impotencji" poprzez stworzenie
wymaganego klimatu legalnego i wdrożenie posunięć edukacyjnych
które zaczęłyby eliminować ludzkie nastawienia typu "NIE
pozwalam". Dlatego wszelkie działania w sprawie fizycznego
zbudowania pierwszego z takich warsztatów wynalazczych
zapewne będą musiały zaczekać aż do czasu kiedy w sejmie
NZ ktoś zacznie mądrze i przezornie wprowadzać wymagane
zmiany do prawodawstwa i do filozofii systemu edukacyjnego -
po więcej szczegółów patrz punkt #D5 poniżej na tej stronie.
3b.
Zreformowanie służby zdrowia - tak aby np. zniknęły
obecne kolejki do operacji ratujących życie, oraz aby
ludzie przestali umierać tylko dlatego, że NIE zdołali
doczekać na ich kolej do operacji. Jedną ze zmian,
którą usiłowałbym przeforsować w parlamencie, byłoby
że każda osoba której zarobki
leżą poniżej określonej "granicy ubóstwa" (tj. granicy
odczekującej naukowego wyznaczenia - jako że leży ona
gdzieś poniżej odpowiednika 5 do 7 "minimalnych zarobków"),
każdego roku otrzymywałaby jedną darmową wizytę
u lekarze jej własnego wyboru, która to wizyta byłaby
opłacona przez rząd. Ta jedna darmowa wizyta
na rok dałaby ludziom aż cały szereg błogosławieństw.
Dla przykładu, zaoszczędziłaby krajowi ogromną ilość
pieniędzy, które obecnie wydawane są na wysiłki leczenia
chorób na wyleczenie których jest już za późno ("zapobieganie
jest tańsze niż leczenie"). Zmniejszyłoby to także kolejki
do lekarzy i szpitali, jako że NIE absorbowaly by ich już
trudne przypadki ponieważ owe przypadki byłyby wykrywane
kiedy ciągle są one małymi problemami. Zmniejszyłoby
to biurokrację istniejącą w obecnym zarządzaniu licznych
rządowych programów darmowego leczenia tylko wybranych
grup społecznych (np. programów raka biustu czy raka
cerwika u kobiet określonego wieku, itp.). Zmniejszyłoby
to panujące poczucie nierówności, faworytyzmu i
niesprawiedliwości wynikające z obecnych programów
darmowego leczenia tylko wybranych rodzajów chorób
u tylko wybranych grup społecznych i tylko dla wybranych
wieków i płci pacjentów. Zwiększyłoby to też ogólny
poziom zdrowia wsród ludności, jako że obecnie wielu
nisko zarabiających ludzi zapobiegające odwiedzenie
lekarza traktuje jako najmniej istotny wydatek. Itd., itp.
3c.
Przywrócenie ról nadanych przez Boga dla rodziny,
małżeństwa, rodziców, itp. Przykładowo, takie
zreformowanie, lub zastąpienie innym, owego
"prawa antyklapsowego" opisywanego szerzej
w punkcie #B5.1 mojej strony o nazwie
will_pl.htm,
aby przestało ono zamieniać sumiennych rodziców
w przestępców, a zaczęło faktycznie zmniejszać
znęcanie się nad dziećmi. Także, przykładowo,
całkowite wyeliminowanie ogłoszeń z rządowego
kanału telewizyjnego "TV1" i nałożenie na niego takich
wymagań moralnych, żeby z obecnego "generatora
zysków" kanał ten przekształcony został w kanał
moralnie poprawnej rozrywki i informacji dla całej
rodziny, w którym pokazywane są pozytywne i
budujące wzorce rodziny, małżeństwa, rodziców,
mężów, żon i dzieci, z którego przyszłe pokolenia
obywateli mogłoby czerpać pozytywne wzorce
postępowania i zachowania, w którym informacja
byłaby bezstronna, wszechstronna i ucząca, itd., itp.
* * *
Jeśli ktoś uważnie przeglądnie powyższe reformy,
wówczas odnotuje, że w dzisiejszych realiach Nowej
Zelandii, NIE są one jeszcze możliwe do wdrożenia
nawet przez najbardziej popularnego PM ani przez
najsilniejszą z partii politycznych. To dlatego
żadna z partii politycznych
istniejących obecnie w NZ nie miałaby odwagi
otwarcie popierać i wdrażać reform i posunięć
jakie ja postuluję powyżej. Byłoby
więc też nierealistycznie i nienaukowo spodziewać
się, że nowicjusz taki jak ja byłby zdolny je wdrożyć
samotnie. Stąd reform
i cełow mojego wysiłku, jakie tu postuluję, NIE
należy brać za moje obietnice wyborcze.
Wszakże jako naukowiec i realista zdaję sobie
doskonale sprawę, że trzeba osiągnąć znacznie
więcej, niż jedynie wygrać wybory, aby tak znaczące
reformy polityczne, gospodarcze i społeczne
być w stanie powprowadzać w życie - nawet jeśli
owe reformy mają na celu poprawienie jakości
życia wszystkich mieszkańców kraju - włącznie
z tymi co się im będą sprzeciwiali. (Tych co NIE
zgadzają się tu ze mną, naklaniam do przypomnienia
sobie, kiedy w NZ była wprowadzona w życie ostatnia
reforma jaka faktycznie ułatwiła i uprzyjemniła życie większości
mieszkańców tego kraju.) Dlatego poprzez wskazanie
powyższych reform i działań, ja sygnalizuję tutaj jakiego
rodzaju cele i działania uzyskają moje pełne poparcie,
zaś dla ich wdrożenia uczynię wszystko co w mojej
mocy. Dołożenie swego wkładu w ich wdrożenie
stawiałbym też sobie za cel wszystkiego co bym
czynił gdybym wygrał wybory. Jednak zanim
reformy te dałoby się zrealizować, najpierw musiałbym
znaleźć sporą liczbę (faktycznie to większość
parlamentarną) politycznych sprzymierzeńców
i uzyskać ich poparcie. To zaś zajmie dużo czasu
i ogromny wysiłek - jednak NIE da się nawet
rozpocząć bez zostania włączonym do grona
posłów na sejm.
#D2.
Moja "zero-dolarowa" ($0) kampania wyborcza i jej cele -
czyli kampania na którą sytuacja zmusza mnie wydać
zero dolarów:
Aczkolwiek może to zabrzmieć naiwnie, ja
wierzę w efektywność długoterminowych następstw
"zero-dolarowej" = "$0"
kampanii wyborczej - znaczy kampanii na
którą chciałbym wydać niemal zero dolarów
(lub tak niewiele, jak tylko okaże się to możliwe).
Nowozelandzkie prawo wyborcze pozwala
aby na kampanię wydać $25000. Z calą
też pewnością przyjdzie mi konkurować z
kandydatami, którzy oficjalnie wydadzą
owe 25 tysięcy dolarów na swoje kampanie.
Prawdopodobnie, gdybym bardzo się postarał,
wówczas też mógłbym zdobyć owe $25000 na
swoją kampanię wyborczą. Wszakże zamiast
stawać do wyborów jako "niezależny" ("independent"),
mógłbym np. zorganizować własną partię polityczną -
w rodzaju "partii totalizmu" opisywana
szerzej na mojej stronie stronie o nazwie
partia_totalizmu.htm.
Nowa Zelandia ma wszakże historię partii politycznych
bazujących na przekonywującej wyborców sile
zamierzeń pojedyńczej osoby ich przywódcy.
Ja jednak zdecydowalem, że w tych wyborach
moja "zero-dolarowa" kampania wyborcza pozwoli
mi zrealizować dodatkowe cele, jakich dobrze
finansowana kampania NIE byłaby w stanie
uzyskać. Wskażmy tutaj więc najważniejsze
z owych dodatkowych celów:
1.
Przekonanie innych polityków (potencjalnych sprzymierzeńców),
że Nowa Zelandia pilnie potrzebuje głębokich reform.
Chodzi bowiem o to, że ewentualny sukces w wyborach
kandydata który użył "zero-dolarowej" kampanii wyborczej,
ale za to oferował ideę głębokich reform, przekona innych
polityków jacy NIE zdecydowali się dotychczas opowiadać
za takimi reformami, że reformy tego typu są pilnie potrzebne
w Nowej Zelandii. To zaś spowoduje, że inni politycy będą
bardziej skłonni do opowiadania się za takimi reformami i
że reformy te faktycznie mogą zostać przeprowadzone któregoś dnia.
2.
Przekonanie wyborców o poziomie mojego zdeterminowania
w swoich celach i zamiarach. Jesli bowiem będę mial
jakies znaczace wyniki przy "zero-dolarowej" kampanii, to
będzie oznaczało, że moje wyniki będą nieproporcjonalnie
wyższe kiedy zacznę dysponować wymaganymi funduszami.
3.
Zgromadzenie danych statystycznych o faktycznej
efektywności metod kampanii jakie uzyję. Gdybym
bowiem wydał na swą kampanię okresloną sume, wówczas
NIE wiedziałbym czy moje wyniki są efektem metod jakie
użyłem, czy tez efektem sum jakie wydałem.
4.
Zachowanie swego potencjału na zdobycie sponsorów
do czasu decydujących wyborów. Sponsorzy zwykle
inwestują tylko jeden raz w kandydate jaki NIE odniósł sukcesu.
Tymczasem wybory w 2014 roku NIE są decydujące. Ja
bowiem nastawiam się na dlugoterminowe działanie przez
więcej niż jedne wybory - co wyjasniam w punktach #E1 i
#E2 tej strony. Decydujące będą zapewne następne wybory
i to na NIE będę potrzebował sponsorów i wydatki
na kampanię. Poprzez więc użycie "zero-dolarowej"
kampanii zachowam swój potencjał na znalezienie
sponsorów do czasu owej decydującej kampanii.
#D3.
Tylko samo postawienie mojej kandydatury w tych
wyborach też pozwoli osiągnąć aż kilka celów:
Nawet jeśli przegram obecne wybory z 2014
roku, ciągle tylko poprzez samo w nich
stanięcie, danie poznać innym ludziom moje
polityczne manifesto, oraz uzyskanie zadowalającej
liczby głosów, też pozwoli mi osiągnąć aż kilka
celów politycznych opisywanych szerzej w
nastepnej "części #E" tej strony. Przykładowo,
niezależnie od uczenia się i testowania procesu
demokratycznego NZ, moje wysiłki pozwolą
mi zgromadzić wystarczająco doże wiedzy
i doswiadczeń, aby te z kolei pozwoliły mi
wygrać któreś z następnych wyborów.
Wszakże czas i pogardzająca się sytuacja
ludzi działają na moją korzyść. Ponadto,
publiczne wystąpienie z moim politycznym
manifesto z punktu #D1, w przypadku
uzyskania zadowalającej liczby głosów
zapewne zjedna mi tez jakichś jawnych
lub cichych sprzymierzeńców, którzy
później będą ze mną współpracowali
w realizacji refom jakie tu opisuję.
#D4.
Każdy problem zawiera w sobie co najmniej jedno moralnie
poprawne rozwiązanie - trzeba jedynie włożyć wymagany
trud w jego znalezienie:
Istnieje takie coś jak "burza mózgów", która
umożliwia znalezienie rozwiązania dla praktycznie
każdego problemu. Jeśli też dobrze się zastanowić,
każdy problem jaki trapi NZ, lub dowolny inny
kraj, faktycznie posiada aż cały szereg możliwych
rozwiązań. Jednak tylko te rozwiązania, które spełniają
ostre kryteria moralne, są pozbawione niekorzystnych
tzw. "skutków ubocznych". Niestety, problem polega
na tym, czy dana grupa decydentów potrafi wybrać
z szeregu owych rozwiązań to najlepsze rozwiązanie,
które w danej sytuacji spełnia kryteria moralne, a
stąd które z upływem czasu NIE wprowadzi owych
niekorzystnych skutków ubocznych (tj. skutków ubocznych
które w punkcie #I1 tej strony są nazywane "niedźwiedzią
przysługą"), oraz czy znajdzie się ktoś, kto byłby w stanie
rozwiązanie to potem wdrożyć. Jako przykład, proponuje
czytelnikowi by rozważył problem zablokowania
dalszego wzrostu przestępczości w kraju, oraz
wybrał rozwiązanie tego problemu, które znacznie
później NIE będzie wprowadzało niepożądanych
skutków ubocznych. Aby dopomóc czytelnikowi
w rozważeniu możliwych rozwiązań tego problemu,
wskażę tu kilka przykładów takich rozwiązań - NIE
są to jednak wszystkie możliwe, a jedynie kilka
najbardziej reprezentatywnych. I tak, problem
wzrostu przestępczości można rozwiązać np.
poprzez (a) rzeczowe i faktologiczne
informowanie i edukowanie ludzi o dowodach
naukowych na istnienie Boga i o faktycznych
wymogach moralnych jakie Bóg nakłada na
nasze życie oraz jakich przestrzeganie Bóg
egzekwuje z żelazną konsekwencją. Owo edukowanie
można uzyskać np. poprzez wprowadzenie
Koncept Dipolarnej Grawitacji (KDG)
do formalnej edukacji. Ten sam problem można
też rozwiązać poprzez (b) wyeliminowanie
biedy. Już obecnie próbuje się go rozwiązać w NZ
poprzez (c) opłacanie psychologów i
wykładowców aby leczyli i uczyli więźniów. Jednym
z rozwiązań byłoby też (d) przydzielenie
policjanta do każdego obywatela (oraz nadrzędnego
pilnowacza do każdego pilnowacza). Rozwiązaniem
jest też np. (e) "model australijski" polegający
na pozwalaniu aby skazani odsiadywali swe kary
w odmiennych krajach, np. takich jak Indonezja
czy Papua Nowa Gwinea. Na dodatek do powyższych,
czytelnik zapewne samemu potrafi też wymyślić
aż kilka następnych rozwiązań. Które więc z tych
rozwiązań zdaniem czytelnika NIE wprowadzi
sobą skutków ubocznych i daje się szybko
wrożyć w praktyce? (Odnotuj też tutaj, że
podobnie wiele możliwych rozwiązań daje
się również znaleźć dla praktycznie każdego
innego problemu społecznego, ekonomicznego,
politycznego, technicznego, itp. Warto więc
aby w sejmie i rządzie kraju znalazły się jednak
osoby o niekonwencjonalnym sposobie myślenia -
takim jak myślenie do którego ja nawykłem.)
#D5.
Jak chronić naszych wynalazców i odkrywców przed wyniszczaniem
przez tzw. "wynalazczą impotencję" oraz "przekleństwo wynalazców":
Motto:
"Przy kompleksowym poziomie dzisiejszych urządzeń i technologii, praktycznie
NIE istnieją już całkowicie nowe wynalazki, które dałyby się urzeczywistnić, jeśli
społeczeństwo w którym żyją ci wynalazcy ustanawia i wdraża hamujące postęp
prawa typu 'zakazuje się' i toleruje niemoralne nastawienia typu 'NIE pozwalam'."
Jak się okazuje, większość mechanizmów które
rządzą naszymi losami, Bóg mądrze zaprogramował
aby były one "samoregulujące się". Doskonałym
przykładem takiej "samoregulacji" są moralne
mechanizmy rządzące rozwojem i wdrażaniem
nowych odkryć i wynalazków, opisane pod nazwami
"wynalazcza impotencja" oraz "przekleństwo wynalazców"
m.in. w punkcie #G1 odrębnej strony o nazwie
eco_cars_pl.htm.
Przykładowo, "przekleństwo wynalazców"
powoduje, że w krajach w których poziom zbiorowej
moralności całego narodu spada poniżej określonej
wartości progowej, wynalazcy i odkrywcy poddawani
są aż takim prześladowaniom przez swoich ziomków,
że NIE są w stanie wdrożyć ani upowszechnić swoich
twórczych idei. W rezultacie więc uskuteczniania takiego
nagminnego prześladowania swych odkrywców i
wynalazców, kraje lub narody o niskich poziomach
moralności podupadają i z upływem czasu są wchłaniane
lub kolonizowane przez kraje lub narody o wyższym
poziomie moralności, które ustanawiają w nich
nowy porządek i tym samym odrestaurowują ich
poziom moralności. Doskonałą ilustracją tego
mechanizmu są losy nowozelandzkiego budowniczego
jednego z pierwszych samolotów na świecie, o nazwisku
"Richard Pearse" - którego dosyć typowy dla wynalazców
los opisałem w punktach od #D1 do #D2 strony o nazwie
mozajski.htm,
czy też losy wynalazców opisanych w punktach od #H1 do #H1.6 ze strony o nazwie
newzealand_visit_pl.htm.
Przykładowo za to, że Richard Pearse usiłował zbudować
nieznany wówczas jeszcze samolot, jego właśni ziomkowie
obsypywali go wyzwiskami, zaś swymi szyderstwami
i prześladowaniami zapędzili go do szpitala wariatów.
Nie pozwolili też aby jego dorobek został upowszechniony
po świecie. Dopiero obecnie stawiają mu pomniki i budują
muzea - chociaż jest już za późno, bowiem on sam umarł,
zaś pierwszy samolot jaki wszedł na stałe do dorobku
ludzkości został zbudowany i upowszechniony przez
Braci Wright z USA. To z tego właśnie powodu wiodącym
w świecie producentem i użytkownikiem samolotów
do dzisiaj pozostaje USA, a NIE Nowa Zelandia.
Ja NIE bez powodu podkreślam tu związek pomiędzy
wynalezieniem, zbudowaniem i pierwszym upowszechnieniem
samolotu w USA, a wiodącą w świecie rolą USA w budowie
i użyciu samolotów. Moje bowiem badania zgodne z zasadami
"totaliztycznej nauki" ujawniają wysoce powtarzalną
regułę, że kraj i naród który
swymi moralnymi działaniami i zbiorowym wysiłkiem
zdobywa się na pokonanie krótkoterminowego oporu
"przekleństwa wynalazców" i jako pierwszy kraj w
świecie buduje oraz upowszechnia jakiś wynalazek
dostarczający ludziom moralnie poprawnych produktów
swego działania, jest potem długoterminowo wynagradzany
wiodącą w świecie rolą w produkowaniu tego wynalazku
i w korzystaniu z owoców jego działania.
Fakt ten jest wyraźnie dokumentowany przez znaczącą
liczbę wynalazków. Przykładowo rozważ kraj, w którym
po raz pierwszy w świecie zbudowany został aparat filmowy.
Do dzisiaj wiedzie on w świecie w korzystaniu z dobrodziejstw
produkcji i sprzedaży najróżniejszych filmów. Albo rozważ
kraj, który jako pierwszy zbudował koleje żelazne. Do dzisiaj
pozostaje on wiodącym w budowie kolei wysokiej jakości
i w korzystaniu z ich użycia. Albo rozważ kraj, w którym
zbudowany został pierwszy samochód spalinowy. Jego
renoma jako producenta i użytkownika samochodów do
dzisiaj wiedzie w świecie. Na podobnej zasadzie NIE
trudno też ustalić który kraj i naród zbiera najwięcej
korzyści z wypracowania i upowszechnienia silnika
Diesla. Itd., itp. (Odnotuj jednak, że kraj, który
jako pierwszy zbudował i upowszechnił wynalazek
dostarczający niemoralne produkty swego działania,
spotyka odwrotne potraktowanie - wynikające ze sposobu
na jaki działa "pole moralne" dyskutowane poniżej w
niniejszym punkcie, a także w punkcie #J1.)
Problem z "wynalazczą impotencją" i z "przekleństwem
wynalazców" polega na tym, że w dzisiejszych niemoralnych
czasach zaczęły one paraliżować postęp w praktycznie
niemal całym świecie. Dla przykładu, w chwili obecnej
ja znam już tylko dwa kraje na świecie, tj. Niemcy i Koreę
Południową, w których owe zjawiska moralne z całą
pewnością nie zdążyły jeszcze sparaliżować całkowicie
dorobku twórczego ich odkrywców i wynalazców. W
reszcie świata kompletnie nowe (tj. zupełnie wcześniej
nieznane) odkrycia i wynalazki całkowicie już zaniknęły.
Jeśli zaś jest tam coś okrzykane jako "nowe", faktycznie
stanowi to jedynie starą ideę przybraną tylko w jakieś
nowe ozdóbki. Jeśli więc ludzie NIE nauczą się przeciwdziałać
eskalowaniu owych zjawisk "wynalazczej impotencji" oraz
"przekleństwa wynalazców" swymi mądrymi posunięciami
i prawami, wówczas cały nasz świat zacznie jedynie przypieszać
już obecne widoczne jego cofanie się w rozwoju. Wszakże
owo dynamiczne "pole moralne" opisywane w punktach #J1, #I1
i #N2 tej strony, jest celowo tak mądrze zaprogramowane,
że tych co leżą do góry brzuchem i nic NIE czynią, czyli co
zatrzymali się w wymaganym od ludzi nieustającym wspinaniu
się pod górę owego pola ku moralności i ku postępowi,
automatycznie pole to spycha w dół do zastoju i do wstecznictwa -
tak jak opisuje to np. punkt #A2.1 na stronie o nazwie
totalizm_pl.htm,
punkt #E3 ze strony o nazwie
god_istnieje.htm,
oraz punkt #F1 totaliztycznej strony o nazwie
rok.htm.
W niniejszym punkcie postaram się więc zaprezentować
swoje przemyślenia od czego owo mądre przeciwdziałanie
eskalowaniu "wynalazczej impotencji" oraz "przekleństwa
wynalazców" należałoby zacząć.
Tak się składa, że ja doświadczyłem raczej sporo
z powodu działania "przekleństwa wynalazców" i
"wynalazczej impotencji" - np. patrz opisy z punktu
#N2 tej strony. Poświęciłem więc tym samoregulującym
się zjawiskom moralnym wiele uwagi, obserwacji, badań
i przemyśleń. Jak też stwierdziłem, działanie
"przekleństwa wynalazców" i "wynalazczej impotencji"
jest tylko jedną z całego szeregu możliwych manifestacji
krótkoterminowego oporu jaki tzw. "pole moralne" stawia
każdemu moralnie poprawnemu postępowaniu ludzi.
(Krótkoterminowe i długoterminowe działania
"pola moralnego" są opisane dokładniej w punktach
#F5, #I1, #J1, #N2 i #N4 niniejszej strony.) To krókoterminowe
działanie pola moralnego (tj. "przekleństwo wynalazców"
i "wynalazcza impotencja") zawsze też obejmuje sobą
co najmniej pięć odmiennych sposobów jednoczesnego
blokowania twórczości wynalazców i odkrywców, mianowicie:
(1) fizyczne uniemożliwianie wykonawstwa i popularyzacji,
(2) blokowanie działania prawami i przepisami typu "zakazuje się" (czyli tzw.
"czerwoną taśmą" -
jaką to nazwą w NZ opisuje się przeszkody legalne
i biurokrację), (3) izolowanie i piętnowanie wynalazców
oraz eskalowanie wobec nich osobistych ataków,
prześladowań, wyzwisk, itp., (4) panoszenie się
nastawień typu "NIE pozwolimy" u decydentów
i u przełożonych danego wynalazcy czy odkrywcy,
oraz (5) odbieranie wynalazcom i odkrywcom
możliwości korzystania z dobrodziejstw wdrożenia
ich twórczych idei. Omówmy teraz oddzielnie
każdy z tych sposobów blokowania postępu.
(1) Fizyczne uniemożliwianie wykonawstwa i popularyzacji
polega na wytworzeniu takiej sytuacji w danym kraju
czy narodzie, że wynalazcom i odkrywcom NIE stwarza
się w tam żadnej możliwości na fizyczne wykonanie
prototypów swoich wynalazków, ani na opublikowanie
i upowszechnienie wśród innych ludzi nowych idei jakie
zdołali odkryć i rozpracować. W rezultacie, chociaż
statystycznie w każdym kraju istnieje określona liczba
twórczych ludzi z nowymi ideami, w krajach o poniżej
progowym poziomie moralności ich idee NIE otrzymują
żadnej szansy aby osiągnąć stan wdrożenia i wejść
na stale do cywilizacyjnego dorobku całej ludzkości,
czy choćby tylko swego kraju. Aby więc przełamać
impas w tym zakresie, konieczne jest podejmowanie
np. inicjatyw w rodzaju tej opisanej w "3a" z punktu
#D1 tej strony - tj. powoływanie do istnienia łańcucha
"warsztatów wynalazczych". Wszakże jednym
z podstawowych utrudnień w przygotowaniu prototypu
dowolnego wynalazku, jest brak możliwości wykonawczych,
czyli brak dostępu do odpowiednio wyposażonego
warsztatu z narzędziami i obrabiarkami, brak dostępu
do drogich przyrządów pomiarowych jakie są wymagane
dla wypracowania niezbędnych ulepszeń prototypu,
a często także niemożność zakupu wymaganych materiałów,
podzespołów i surowców. Wszakże aby uczyć ludzi moralności,
Bóg niemal nigdy NIE daje nowych idei tym którzy mają
gotowe możliwości ich urzeczywistnienia. Typowych
więc wynalazców niemal nigdy NIE stać na zakup
niezbędnych im narzędzi, obrabiarek, materiałów,
podzespołów i przyrządów pomiarowych. W niektórych
krajach panuje wierzenie, iż owe ograniczenia fizyczne
można przełamać finansowaniem - np. poprzez
dotacje na wynalazczość i badania. Jednak istnieją
też najróżniejsze problemy z takimi inicjatywami
typu dotacje na wynalazczość i badania. Najważniejszym
z nich jest skąpość tych dotacji. Przykładowo, jedyna
taka inicjatywa z NZ o jakiej dotychczas słyszałem,
opisana jest w artykule [1#D5] "Labour promises
boost for IT sector" (tj. "partia robonicza obiecuje wsparcie
dla informatyków"), ze strony C9 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post Weekend
(wydanie z soboty-niedzieli (Saturday-Sunday),
July 12-13, 2014). Dotyczy ona dalekiej przyszłości
(kiedy partia robotnicza dojdzie do władzy) i obiecuje
nowozelandzkim twórcom i wynalazcom "dotację garażową"
(po angielsku "garage grants") w wysokości
$NZ 10000. Gdyby więc jakiś wynalazca zechciał
wypracować system informatyczny wymagający np.
zbudowania nowego hardware, owa suma jest
nawet zbyt mała aby za nią nabyć np. jeden wysokiej
jakości oscyloskop - który jest podstawowym
instrumentem dla budowy nowego hardware.
Jeśli więc na dodatek do owej dotacji, taki wynalazca
NIE miałby darmowego dostępu do oscyloskopu
z np. któregoś "warsztatu wynalazczego" jakiego
zbudowanie ja zaproponowalem w punkcie #D1, wówczas
brak tego dostępu zablokowałby realizację jego pomysłu.
Inny problem dotacji finansowych to nadmierna biurokracja
jaka towarzyszy ich otrzymywaniu. Aczkolwiek dotacje
to publiczne pieniądze które faktycznie powinny być
starannie rozliczane, ciągle odpowiedzialność za
dokumentowanie ich wydawania powinna spoczywać
na ciałach jakie je przyznają, a NIE na samych wynalazcach
czy odkrywcach. Wynalazcom i odkrywcom powinno
się jedynie udostępniać fundusze i pozwalać aby
wykonywali to na co pieniądze te są przeznaczone -
czyli aby zaawansowywali swoje wynalazki lub odkrycia.
Tymczasem ciała przyznające dotacje typowo spychają
całą biurokrację na barki wynalazców lub odkrywców.
W rezultacie, zamiast pracować nad swym wynalazkiem
czy odkryciem, owe wysoce twórcze osoby spędzają
swój czas na wypełnianiu całej góry papierków, podań,
formularzy, planów, raportów, itp. Jeszcze inny
problem dotacji finansowych polega na tym,
że same pieniądze NIE wystarczają jeszcze do
pokonania oporów pola moralnego, a musi im
równocześnie towarzyszyć eliminowanie praw
i przepisów typu "zakazuje się" (jakie krępują
twórczość "czerwoną taśmą"), a także zmiana
ludzkiego nastawienia z "NIE pozwolimy", na
"TAK, dopomożemy". Stąd przykładowo inicjatywy
w rodzaju w/w $NZ 10000 "dotacji garażowej"
z artykułu [1#D5] z pewnością zawsze "spalą na panewce"
ponieważ NIE towarzyszy im owo wymagane usunięcie
legalnych przeszkód typu "zakazuje się", ani NIE czyni
się nic aby zmienić ludzkie nastawienia typu "NIE pozwolę".
W poprzednim paragrafie wspomniałem trudności
jakie wielu wynalazców ma m.in. dokonując zakup
niezbędnych materiałów i podzespołów. Ich
powodem jest, że przykładowo w NZ działa zakaz
sprzedawania zwykłym obywatelom wielu rodzajów
materiałów, podzespołów i surowców. Zakaz ten często
jest napędzany niemoralnym nawykiem utrzymywania
monopoli. Po jeden z szeregu przykładów działania
takiego zakazu, patrz moje przeboje z próbą zakupu
programatora do pralki opisane w końcowym
paragrafie z punktu #P5 na stronie o nazwie
quake_pl.htm.
W podobny sposób jak owego programatora, ostatnio
NIE mogę też zakupić w NZ zwykłej metalowej siatki
przeciw-komarowej zakładanej na drzwi lub okna
mieszkania. Na zakładanie owej siatki utrzymuje bowiem
monopol kilka wybranych firm. Wygląda też na to, że
podobnym zakazem objęta jest w NZ sprzedaż ogniw
fotoelektrycznych dla wykorzystywania energii słonecznej -
aby przypadkiem tanie DIY instalowanie tych ogniw przez
samych ich użytkowników NIE wprowadzało konkurencji
dla firm utrzymujących monopol na lukratywny byznes instalowania
tych ogniw na dachach domów (ten prawdopodobny zakaz
ciągle muszę jeszcze raz sprawdzić i potwierdzić, kiedy
po wyborach znajdę trochę czasu aby kontynuować swoje
uprzednie próby zakupu takich ogniw). Aby więc wynalazcy
mogli efektywnie pokonywać tego typu zakazy zakupu,
koniecznym jest m.in. aby omawiane tu "warsztaty wynalazcze"
uzyskały uchwalone przez sejm NZ prawo do bezcłowego
importu, lub do bezpodatkowego zakupu bezpośrednio
od producentów, materiałów i surowców jakie okażą
się niezbędne korzystającym z ich usług wynalazcom.
(2) Blokowanie wynalazczości i twórczości prawami
i przepisami typu "zakazuje się" objawia się w
krępowaniu ludzi o twórczych umysłach wyniszczającą
ich twórczość tzw. "czerwoną taśmą". Wszakże
w dzisiejszych krajach namnożone zostało aż tyle
zakazów i nakazów prawnych, że kiedy jakiś
wynalazca czy twórca usiłuje zrealizować coś
nowego i nietypowego, prędzej czy później
natyka się na jakis zakaz prawny lub przepis,
który uniemożliwia mu działanie - po przykład
takiej właśnie sytuacji patrz strona o nazwie
boiler_pl.htm.
A nowe wynalazki i twórcze idee polegają
właśnie na dokonywaniu czegoś nowego
i nietypowego - co zwykle jest zakazywane przez
istniejące przepisy. Dla przykładu, na uczelniach
NZ otrzymanie jakiegokolwiek grantu finansowego
na prowadzenie badań i eksperymentów wiąże się
z taką masą "papierkowej roboty" w rodzaju pisania
podań, przygotowywania planów, uzasadniania,
zatwierdzania, raportowania, itp., że łatwiej byłoby
zdobyć wymagane fundusze poprzez np. mycie
samochodów, niż poprzez ubieganie się o granty.
W rezultacie, w NZ niemal wogóle NIE dokonuje
się skomplikowanych naukowych eksperymentów
ani NIE buduje prototypów eksperymentalnych
urządzeń. Aby więc pokonać owo krępujące
działanie "czerwonej taśmy" konieczna jest
interwencja na szczeblu sejmu NZ, polegająca
na stworzeniu zupełnie odmiennych praw i
przepisów dopomagających wynalazczości
i twórczości, a NIE blokujących je.
(3) Tak jakoś też się składa, że osoby o niskiej (upadłej)
moralności zawsze reagują złością, zawiścią, atakami,
itp., wobec każdego kto w ich własnej opinii zagraża
ich ego poprzez czynienie czegoś co inni ludzie
mogą odebrać jako dobro, moralność, postęp, istotne
odkrycie, ważny wynalazek, znaczący dorobek, itp.
Będą też tak negatywnie reagowali przez aż tak
długo, jak długo inni ludzie milcząco akceptują
i nawet popierają ich niemoralne zachowania. W
rezultacie tego rodzaju reakcji niemoralnych ludzi,
praktycznie każdy wynalazca i odkrywca jest
zasypywany lawiną wyzwisk, przekleństw, oskarżeń,
zmyślanych kpin, żartów, itp. Jeśli ktoś NIE wierzy,
wówczas proponuję mu poznać faktyczną historię
dowolnego istotnego wynalazku lub odkrycia oraz
osoby która go dokonała. Jeśli więc dany wynalazca
okazuje się być mięczakiem nieodpornym na tego
rodzaju osobiste ataki, wówczas są one w stanie
zapędzić go nawet do szpitala wariatów. Kiedy
zaś jego osobista odporność potrafi go uchronić
przed aż takim załamaniem się, ciągle owe
osobiste ataki są źródłem nieopisanej ilości
bólu, zawodu, żalu, zniechęcenia, itp., które
tylko wyjątkowo odporne osoby są w stanie znosić
i kontynuować swoje wysiłki. Ten więc mroczny
aspekt dokonywania wynalazków i odkryć powoduje,
że liczba wynalazców i odkrywców którzy wytrwali
z rozpracowaniem do końca i z upowszechnieniem
swego przełomowego wynalazku lub odkrycia,
okazuje się być aż tak niewielka, oraz że istnieje
wiele krajów na świecie, włączając w to NZ, na
temat których nikt w świecie NIE słyszał, aby
opracowano w nich i wdrożono jakiś przełomowy
wynalazek czy jakieś istotne odkrycie.
(4) Poważnym źródłem blokady twórczych działań
jest też nastawienie typu "NIE pozwolę" u
decydentów i u przełożonych. Przykładowo,
nawet jeśli przepisy, tradycja i moda pozwalają aby coś zostało
uczynione w sprawie poparcia danej moralnie poprawnej
nowej idei, ciągle osoby od których zależy decyzja
w danej sprawie wydadzą nakaz "NIE pozwalamy".
Chodzi bowiem o to, że taki nakaz uwalnia ich od
odpowiedzialności za wszystko co niepożądanego dla nich
mogłoby się wydarzyć w przyszłości. A wiadomo,
że w sytuacji realizowania jakiejś faktycznie nowej
idei jest wiele miejsca na ludzkie błędy i pomyłki.
Wszakże filozofia totalizmu odkryła, że to właśnie
dzięki naszym niedoskonałościom i popełnianiu
błędów oraz pomyłek my sami się uczymy, zaś
cała ludzkość wypracowuje cywilizacyjny postęp.
Niekompetentnym decydentom blokowanie nowych
idei daje też poczucie, że zapobiegają sytuacji kiedy
ich podwładny może stworzyć konkurencję do ich wygodnej posady.
Typową więc reakcją decydentów na czyjeś wyjście
z nową ideą jest "po co
mam ryzykować, że coś NIE wyjdzie i będę
pociągnięty do odpowiedzialności, albo nawet
utracę swoją wygodną posadkę, jeśli teraz mogę
zadecydować 'NIE pozwalam' i w ten sposób
zapobiedz wszelkim przyszłym problemom -
wszakże owa idea NIE jest moją, stąd jej
urzeczywistnienie w mojej opinii NIE leży
w moim prywatnym interesie".
Najłatwiejsze wyeliminowanie tego źródła
blokady nastąpiłoby gdyby w szkołach zaczęto nauczać
Konceptu Dipolarnej Grawitacji (KDG, lub Kodig) i
filozofii totalizmu -
balansując w ten sposób nimi dzisiejszą kulturę lenistwa
i zachłanności zaindukowaną kłamliwymi stwierdzeniami
starej oficjalnej nauki. KDG i totalizm ujawniają nam
bowiem m.in., że każda porażka jakiegoś wynalazcy
w zrealizowaniu swojej nowej idei, faktycznie
obniża jakość życia NIE tylko jego współziomków,
ale także i wszystkich mieszkańców naszej planety,
ponieważ dynamiczne "pole moralne" działa w taki
sposób, iż "nieczynienie niczego" faktycznie staje
się cofaniem do tyłu - po wyjaśnienia tego zjawiska
patrz np. punkt #F1 totaliztycznej strony o nazwie
rok.htm.
W interesie więc nas wszystkich
leży, aby NIE siedzieć bezczynnie na własnych rękach,
a aktywnie dopomagać wynalazcom i odkrywcom
we wdrażaniu ich nowych idei. Eliminowanie odmów
dotyczących wynalazczości i odkryć możnaby też
spowodować umiejętnymi prawami i zabiegami
organizacyjnymi - np. poprzez wyodrębienie specjalnego
ciała decyzyjnego jakie byłoby całkowicie niezależne
od przełożonych wynalazców i odkrywców z danej instytucji.
(5) Ludzka natura i nasze poczucie sprawiedliwości
są takie, że motywacje do
włożenia w coś ogromnego trudu, cierpień i wyrzeczeń,
pojawiają się tylko jeśli istnieje realna szansa na późniejsze
korzystanie z owoców tego co ktoś czyni. Tymczasem
jeśli przeanalizować historię wynalazków i odkryć oraz
losy ludzi którzy ich dokonali, wówczas się okazuje,
że sami wynalazcy i odkrywcy, którzy wprowadzili
coś naprawdę moralnego do trwałego dorobku naszej
cywilizacji, praktycznie nigdy NIE dostępują możliwości
osobistego skorzystania z owocow i dobrodziejstw
wdrożenia swych twórczych idei. (Chociaż pole
moralne działa w taki sposób, że z owoców swego
postępowania krótkoterminowo zawsze korzystają
odkrywcy i wynalazcy wszystkiego co niemoralne,
tj. wszystkiego co przy długoterminowym użyciu
ujawnia liczne niepożądane następstwa uboczne i
działa na szkodę indywidualnych ludzi oraz całej naszej
cywilizacji - np. rozważ losy odkrywców radioaktywności,
budowniczych bomby atomowej, wynalazcy pestycydów-DDT/azotox
i antybiotyków-penicyliny, twórcy teorii względności,
itd., itp., skomentowane m.in. w punkcie #H3 strony
mozajski.htm,
czy w punkcie #J1 niniejszej strony.) Historia ujawnia
bowiem, że z owoców wysiłku moralnych twórców
zawsze korzysta ktoś zupełnie inny, często też dopiero
po ich śmierci. Oni zaś sami typowo umierają w biedzie i zapomnieniu,
na dodatek jeszcze często prześladowani, wyszydzani i
pogardzani. Takie historycznie udokumentowane typowe
losy wynalazców i odkrywców są źródłem poważnych zniechęceń.
Poszczególne narody i kraje NIE powinny więc wymigiwać
się od przyjęcia odpowiedzialności za wynagradzanie
swoich wynalazców i odkrywców jeszcze podczas ich życia,
za faktyczny wkład moralnego działania jaki oni wnieśli.
Niestety, doświadczenia historyczne upewniają o nieuchronności
czegoś zupełnie odwrotnego, zaś dzisiejsi wynalazcy
oraz odkrywcy coraz częściej są świadomi wymowy
tych lekcji historii. Coraz trudniej więc im w takiej sytuacji
utrzymywać aż do końca motywację aby wdrożyć to
co wynaleźli lub odkryli.
Podsumujmy ten punkt #D5. Aczkolwiek już dwóch
inwestorów praktykujących totalizm wyraziło chęć
zainwestowania w zbudowanie w Petone "warsztatów
wynalazczych" o których piszę w "3a" z punktu #D1
tej strony, NIE ma sensu aby już obecnie obciążać
kogoś pozbawionym szans na sukces trudem i kosztami
zbudowania i wyposażenia tych warsztatów. Przyczyną
jest, iż NIE nastąpiło jeszcze przygotowanie na przyjęcie
tych warsztatów wymaganego klimatu prawnego i nastawienia
ludzkiego. Nawet więc gdyby owe "warsztaty wynalazcze"
zostały obecnie zbudowane, przy dzisiejszym blokującym
postęp klimacie prawnym typu "zakazuje się" i przy nastawieniach
ludzi typu "NIE pozwalam", z pewnością okazałyby się one
niezdolne do pokonania obecnego poziomu "wynalazczej
impotencji" i "przekleństwa wynalazców" jaki już rozpanoszył
się w NZ. Mam jednak nadzieję, że w przypadku jeśli ktoś
w sejmie NZ zacznie w końcu mądrze, przezornie i systematycznie
zmieniać treść obecnych praw i nakazów z typu "zakazuje
się", na prawa i przepisy typu "dopomożemy ci", a także zacznie
wprowadzać do szkół nauczanie nowych teorii i filozofii
typu KDG i totalizm - jakie zbalansują kłamstwa i wypaczenia
upowszechnione przez starą oficjalną naukę, wówczas
ów wymagany klimat prawny i nastawienia ludzkie dadzą
się ponaprawiać. Po zaś ich naprawieniu, skorzystaliby
z tego wszyscy mieszkańcy kraju, a w konsekwencji
także i mieszkańcy całej naszej planety.
Część #E:
Jakie cele zamierzam osiągnąć tylko poprzez
samo wystawienie swojej kandydatury w
nowozelandzkich wyborach do sejmu z 2014 roku:
#E1.
Jestem naukowcem i realistą - przygotowuję się
więc na wiele trudności i oporów w swym działaniu:
W Polsce mamy przysłowie "NIE od razu
Kraków zbudowano". Jako realista i naukowiec
doskonale zdaję sobie sprawę, że przysłowie
to odnosi się także i do opisywanych na tej
stronie moich celów oraz zamiarów. Wszakże,
byłoby niemal
cudem, gdyby zupełnie nieznany
w Nowej Zelandii naukowiec, Dr Jan Pająk,
bezproblemowo wygrał wybory do sejmu w
okręgu wyborczym, który od wielu lat jest
twierdzą nowozelandzkiej "partii robotniczej"
(tj. "Labour Party") - i w którym wyborcy tradycyjnie
wybierają kandydatów wystawianych przez tę partię.
Ponieważ zaś naukowo badam, między innymi,
"metody działania Boga", zdaję sobie doskonale
sprawę, że aż kilka zasad jakimi Bóg systematycznie
się kieruje, uniemożliwia zaistnienie jawnego
i jednoznacznie interpretowalnego cudu w sprawie
moich wysiłków poprawy sytuacji ludzi i demokratycznego
wprowadzania pozytywnych reform - po więcej
szczegółów proponuję poczytać np. o boskiej
metodzie wychowywania ludzi opisywanej pod nazwą
"zasada odwrotności"
m.in. w punkcie #F3 mojej strony o nazwie
wszewilki.htm,
oraz w punkcie #B1.1 jeszcze innej strony o nazwie
antichrist_pl.htm.
(Odnotuj jednak, że Bóg lubi powodować niejednoznacznie
interpretowalne cuda, tj. cuda jakie posiadają też co najmniej
jeszcze jedno niezależne wyjaśnienie "racjonalnego" rodzaju -
przykładowo takie jak cud opisany w punkcie #N4 tej strony.)
Dlatego, aby uzyskać sukces w swoich celach
i zamiarach, realizm nakazuje mi abym nastawił
się na mozolne i trudne pokonywanie trudności
jakie nieustannie będę napotykał na swej drodze -
tak jak już obecnie ów fakt zaczyna być potwierdzany
przez zdarzenia opisane w punkcie #N3 niniejszej strony.
Wszakże jeśli zdołam się przebić przez owe trudności,
wówczas dostarczy to owo drugie "racjonalne" wyjaśnienie
dla ewentualnego cudu mojego wygrania wyborów.
#E2.
Moje cele jakie zamierzam osiągnąć w wyborach z 2014 roku:
Poprzez wystawienie swojej kandydatury
w wyborach z 2014 roku, zamierzam osiągnąć
następujące cele swego działania:
1.
Poznać dokładnie proces i formalności politycznej
demokracji w Nowej Zelandii. Aczkolwiek wielu
ludzi NIE nawykło do planowania dalej niż "dziś
wieczorem", jednak NIE powinno im przeszkadzać,
że ja postąpię w sposób do jakiego nawykłem i że
zaplanuję swe dzialania aż na cały szereg przyszłych lat.
2.
Uświadomić wyborcom swojego okręgu wyborczego
(tj. "Hutt South"), że nastawiam się na działanie z
naukowym podejściem do wyborów. Innymi słowy,
wykazać wyborcom, że poważnie nastawiam się na
działanie z użyciem naukowego podejścia do swych
wysiłków.
3.
Zacząć wywierać nieustający nacisk na decydentów
ze swego okręgu wyborczego, aby zaczęli zwracać
uwagę na cele jakie postawiłem sobie w swoim
manifesto (np. na ograniczanie spiralującego
wrostu kosztów życia). Wszakże wiedząc,
że zaniedbywanie celów jakie ja postawiłem w
swoim manifesto z punktu #D1 będzie stopniowo
przekonywało wyborców do decydującego głosowania
na mnie w wyborach, spowoduje że decydenci
z mojego okręgu wyborczego zaczną być ostrożni
w posunięciach, które będą przeciwstawne do
celów jakie ja sobie postawiłem - czyli sprzeczne
także i z kryteriami moralności. Innymi słowy,
kiedy moje szanse będzie nieustannie zwiększało
każde niepopularne posunięcie decydentów z
Hutt South, wówczas będą oni zmuszeni zastanawiać
się dobrze zanim zadecydują o jakimś posunięciu
które będzie przeciwstawne do celów za jakimi ja obstaję -
np. zanim zwiększą koszty życia poprzez podwyższanie
opłat czynszowych, podatków, lokalnych opłat, kosztów
transportu, itp. (W tym miejscu muszę jednak nadmienić,
że jestem też w pełni świadomy, iż niniejszy cel mojego
działania okaże się efektywnym tylko jeśli szybko
przekonam znaczącą liczbę głosujących, aby
skłaniali się do głosowania na moją kandydaturę.)
4.
Wypracowanie najefektywniejszych metod
prowadzenia kampanii wyborczej i zgromadzenie
danych statystycznych na temat efektywności
moich metod kampaniowania. Poprzez
podjęcie określonych działań w tej kampanii
wyborczej, oraz późniejsze naukowe analizy
wyników wyborów, mam nadzieję wypracować
najefektywniejsze metody prowadzenia kampanii
wyborczej - które będą mogły być użyte przez
kandydatów praktykujących filozofię totalizmu.
Część #F:
Kolej teraz abym dokładniej przedstawił się
potencjalnym wyborcom przeglądającym tę
stronę (ze szczególnym uwypukleniem tych
moich cech, które będą atutami jeśli zaczną
służyć obradom sejmowym - tj. takich jak
np. moja twórcza natura, pracowitość,
niekonwencjonalny sposób myślenia,
umiejętność pokonywania lub omijania
przeszkód, itp.):
#F1.
Wprawdzie podałem swoje nazwisko już we wstępie
do tej strony, jednak ono samo NIE wystarcza aby
zadecydować czy na mnie głosować:
W niniejszej "części #F" tej strony postaram
się przedstawić samego siebie nieco dokładniej
niż uczyniłem to w jej wstępie. W tym celu
wskażę gdzie opisane jest moje życie,
streszczę swoją edukację i osiągnięcia
życiowe, oraz wyjaśnię dlaczego i w jaki
sposób Nowa Zelandia by skorzystała
gdybym został wybrany do jej sejmu.
Fot. #F1. Oto ja, dr inż. Jan Pająk, utrwalony
na trzech fotografiach z odmiennych okresów
mojego życia. Do omawianych tu wyborów
stanąłem jako "niezależny" kandydat, tj. kandydat
który NIE należy do żadnej partii politycznej,
a stąd który NIE jest wiązany "dyscypliną
partyjną" aby mówić, głosować i czynić
tylko to co nakazuje mu jego partia i za
co potem rozlicza go przywódca jego partii.
Stąd w przypadku zostania wybranym byłbym
faktycznym reprezentantem swoich wyborców.
Mógłbym bowiem sobie pozwolić, aby
obstawać za wszystkim co jest właściwe
i zgodnie z kryteriami moralnymi, korzystne
dla kraju i narodu, zaś za dokonaniem czego
opowiada się większość moich wyborców.
Mojego stanowiska w każdej sprawie NIE
dyktowałyby wszakże obawy partii, że to
co zamierzam uczynić, mówić, czy popierać
swym głosowaniem, jest albo zbyt drażliwe,
albo politycznie niepoprawne, albo zbyt
niepopularne u ważnych lub krzykliwych
ludzi, albo też że biegnie to przeciwko stanowisku
partii czy przeciwko poglądom przywódcy partii.
Na dodatek, gdybym został wybranym
do sejmu NZ, wówczas stałbym się ową
przysłowiową "nową miotłą która dobrze zamiata".
Fot. #F1a (góra):
Oto jak wyglądałem wkrótce po wyemigrowaniu
do Nowej Zelandii. Powyższa moja fotografia
jest powszechnie dostępna w internecie.
Fot. #F1b (środek):
Oto jak wyglądałem w 2015 roku. Fotografia ta
przedstawia moje zdjęcie typu paszportowego
wykonane w dniu 10 lutego 2015 roku.
Fot. #F1c (dół):
Oto jak wyglądam obecnie. Fotografia ta przedstawia
moje najnowsze zdjęcie wykonane w dniu 28 listopada
2019 roku - tj. na krótko przed świętami i nowym rokiem.
Po wysłaniu tego zdjęcia swym kolegom z czasu studiów
przy okazji składnia im życzeń świątecznych i noworocznych
oraz gratulacji z powodu nadchodzącej w 2020 roku 50 rocznicy
ukończenia studiów, otrzymałem od nich sporo interesujących
komentarzy. Aby więc NIE ograniczać do jedynie moich
kolegów ze studiów przyjemności pobudzania tym zdjęciem
interesujących skojarzeń i poczucia humoru, zdecydowałem
się je opublikować także pod opisami #69 z punktu #D
strony internetowej o nazwie
rok.htm
(o losach absolwentów mojego roku studiów), a
także włączyć je powyżej na niniejszej ilustracji.
Na zdjęciu tym proponuję zwrócić uwagę na ową
8-ramienną gwiazdę widoczną tuż ponad moją głową.
Należy ona do szczególnego rodzaju takich gwiazd
znanego w kulturach wielu narodów, dostarczając
mi sfotografowanego moim własnym aparatem -
a stąd nadającego się do opublikowania w moich
publikacjach bez konieczności uzyskiwania czyjejkolwiek
zgody, kolejnego dowodu iż w starożytności na Ziemi
operowały wynalezione ponownie przeze mnie
"statki gwiaździste" opisywane w punkcie
#J4.3 mojej strony internetowej o nazwie
propulsion_pl.htm,
zaś ilustrowane tam na "Fot. #J4.3". Owe "statki
gwiaździste" były gwiazdolotami jeszcze bardziej
zaawansowanymi technicznie niż moje "magnokrafty"
opisywane w punkcie #F4 poniżej na niniejszej stronie.
(Kliknij na to zdjęcie aby zobaczyć je w powiększeniu.)
* * *
Moim powołaniem, zawodem i hobby są badania, nauka
i filozofia. Jestem więc osobą nawykłą do znajdowania
reguł i porządku, tam gdzie inni ludzie widzą jedynie
przypadki i chaos. Moje wykształcenie to inżynieria
mechaniczna. Mam też obroniony tytuł doktora nauk
technicznych. Mój doktorat był broniony z pogranicza
inżynierii mechanicznej i nauk komputerowych.
Dlatego wykładając i prowadząc badania na 10
odmiennych uczelniach technicznych z 5 różnych
krajów świata, w latach 1970 do 2005 oraz w 2007
roku zawodowo wykładałem nie tylko inżynierię
mechaniczną, ale także informatykę i nauki komputerowe.
W całym swym życiu zawodowym wykładałem (a stąd
i opanowałem) około 100 odmiennych przedmiotów technicznych.
Faktycznie więc ich liczba wystarczyłaby na stworzenie
całej małej politechniki w Nowej Zelandii. Inżynierię
mechaniczną wykładałem na Politechnice Wrocławskiej
(Polska), na Uniwersytecie Canterbury w Christchurch
(Nowa Zelandia), na Universiti Malaya w Kuala Lumpur
(Malaysia), oraz na Universiti Malaysia Sarawak
w Kuching (Tropikalna Wyspa Borneo). Z kolei nauki
komputerowe w specjalizacjach programowanie, inżynieria
softwarowa (Software Engineering), technologia
stron internetowych, oraz przetwarzanie informacji
(używając technologię internetową) wykładałem na
Southland Polytechnic z Invercargill (Nowa Zelandia),
na Otago University z Dunedin (Nowa Zelandia), na
Eastern Mediterranean University z Famagusta
(Northern Cyprus), na Timaru Polytechnic z Timaru
(Nowa Zelandia), na Wellington Institute of Technology
z Petone (Nowa Zelandia), oraz na Ajou University
z Suvon (South Korea). W obu
też tych dyscyplinach, tj. zarówno w inżynierii mechanicznej,
jak i w naukach komputerowych, awansowałem aż
do poziomu profesora uniwersyteckiego -
tj. profesorem inżynierii mechanicznej byłem w
Universiti Malaya oraz w Universiti Malaysia Sarawak,
zaś profesorem nauk komputerowych byłem w Eastern
Mediterranean University oraz w Ajou University.
W Polsce pracowałem też jako doradca naukowy
w dwóch ogromnych fabrykach, pierwsza z których
produkowała komputery, a druga ciężarówki i autobusy.
Ponieważ dawniej w Polsce każdy mężczyzna przechodził
obowiązkową służbę wojskową, część swego doświadczenia
życiowego zdobyłem w polskiej armii jako oficer (podporucznik)
saperów. Mam więc doświadczenie w działaniu pod
naciskiem i w podejmowaniu ważkich decyzji w sytuacjach
kiedy typowych cywilów ogrania panika i tracą racjonalne
myślenie. Ta umiejętność mogłaby okazać się istotna np.
kiedy NZ dotknie jakiś kataklizm opisywany w punktach
#G2 i #K1 tej strony (np. epidemia eboli, trzęsienie ziemi,
tsunami, głód, rozruchy, anarchia, itp.).
Moje badania hobbystyczne, realizowane do dzisiaj
w moim prywatnym czasie i na mój własny koszt,
między innymi, obejmują także rozwój nowej, moralnej,
pokojowej, konstruktywnej, oraz budującej filozofii zwanej
totalizm
(tej pisanej przez "z", aby odróżniać ją od wsteczniczego
"totalitarianismu" też czasami z lenistwa nazywanego
błędnie "totalism", tyle że pisanego z literą "s").
Mój totalizm jest oparty na działaniu praw moralnych,
pola moralnego, energii moralnej, oraz karmy.
Ponadto, totalizm zdołał formalnie udowodnić
istnienie Boga.
Po więcej szczegółów na temat mojego życia,
badań, oraz pracy, warto zaglądnąć do mojej
pełnej autobiografii przytoczonej na stronie o nazwie
pajak_jan.htm
(każda z moich stron powinna się otworzyć po
kliknięciu na wskazujący ją, zielony link), zaś
skrótowo powtórzonej na stronie o nazwie
jan_pajak_pl.htm,
oraz jeszcze krócej naszkicowana w punkcie #A2 strony
god_pl.htm.
Linki do każdej z wyszczególnianych w tekście stron
są też przytoczone w "Menu 1" i "Menu 2". Dla lepszego
poznania mojej przeszłości można też przeczytać
podrozdział W4 z tomu 18 najnowszej
monografii [1/5],
której darmowe egzemplarze daje się załadować
za pośrednictwem niniejszej strony internetowej.
#F2.
Hartująca charakter historia mojego życia:
W powyższym podpisie pod "Fot. #F1" podałem
linki do moich dosyć obszernych stron i publikacji
autobiograficznych. Aby jednak NIE zmuszać
czytelnika do ich otwierania i przeglądania, poniżej
streszczę to co najważniejsze z mojego życia.
I tak, pochodzę z bardzo ubogiej rodziny
polskiego robotniko-chłopa mieszkającego w
podmilickiej wsi,
najczęściej nazywanej
Wszewilki
(wieś ta nosiła też inne nazwy, np.
Stawczyk).
Mój ojciec utrzymywał naszą sporą rodzinę
z równoczesnej pracy w aż trzech wymiarach,
mianowicie z pełnego zatrudnienia jako
maszynista w pobliskich wodociągach
miejskich, zaś po godzinach pracy z
uprawiania 3-hektarowego gospodarstwa
rolnego, oraz z pomagania wszystkim
ludziom dookoła naprawami ich urządzeń
technicznych i pracami typu "złota rączka".
W wielu z tych prac ojca wspomagała równie
pracowita matka. Mając takich rodziców,
ja już od dzieciństwa nawykłem do ciężkiej
pracy i do poznawania działania najróżniejszych
mechanizmów i maszyn.
Moje życie faktycznie było jedną długą
drogą stromo pod górę i na dodatek kiedy
wiatry wiały mi prosto w oczy. Nawykłem
więc do niedostatków i trudności życiowych,
oraz do wywalczania sobie wszystkiego co
w życiu istotne. Do dzisiaj też mam nawyk
skromnego życia, moralnie poprawnych
działań, oraz osobistego wywalczania tego
co jest mi niezbędne, jednak obywania
się bez tego co jedynie chciałbym też mieć.
Do Nowej Zelandii wyemigrowalem w 1982 roku.
W owym zaś czasie Nowa Zelandia była rodzajem
"raju na ziemi" - jaki opisałem już w punkcie #A1
tej strony. Po przybyciu do owego kraju, z radością
też stwierdziłem, że zaludniony jest on wyłącznie
przez emigrantów i ich potomków. Wprawdzie niektórzy
z owych emigrantów przybyli tam znacznie wcześniej
niż ja, czasami aż o szereg wieków, niemniej zgodnie
z ostatnim cenzusem ćwierć ludzi obecnie zamieszkujących
Nową Zelandię urodzone było w innych krajach - patrz
artykuł [1#F2] "Quarter of all Kiwis are foreigh
born" (tj. "ćwierć Nowozelandczyków urodziła się za
granicą"), ze strony A23 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie ze środy (Wednesday), April 16, 2014). Nawet
miejscowi Maorysi faktycznie też byli emigrantami -
przybyłymi do Nowej Zelandii w czółnach dopiero
około 12 wieku AD. Poczułem się więc wśród nich
wszystkich jak we własnej rodzinie i domu.
#F3.
Moja wymagająca i wszechstronna edukacja:
Posądzam, że NIE ma w Nowej Zelandii innej
osoby, która przeszła przez równie "twardą" i
"hartującą charakter" edukację jak moja. Cechy
tej swojej edukacji opisalem dokładniej w punkcie
#E1 (oraz w innych częściach) odrębnej strony o nazwie
rok.htm.
Aby jednak NIE zmuszać czytelnika do jej
przeglądania podsumuję tutaj najważniejsze
jej cechy. I tak "polski model" edukacji jaką
ukończyłem cechowało nastawienie na
"inwestowanie w
najlepszych", zaś
"odsiewanie
najmniej zdolnych i najleniwszych" -
czyli zasada jakiej zaadoptowanie
i długoterminowe realizowanie np. przez
Koreę Południową,
z kraiku trzeciego-świata zamieniło Koreę w dzisiejsze
światowe mocarstwo. Przykładowo, aby dostać się
na uczelnię, musiałem zdawać egzamin wstępny w
sytuacji kiedy było tam ponad 10 kandydatów na
każde wolne miejsce. Ta liczba ponad 10 wcale
jednak NIE oznaczała, że aby dostać się na uczelnię
wystarczyło być akademicko lepszym od 10 innych
kandydatów. Wszakże egzaminów NIE przeprowadzano
małymi grupami z ponad 10 kandydatami w każdej,
aby potem wybrać jednego najlepszego z każdej grupy.
W rzeczywistości wszystkich ponad 4000 kandydatów
egzaminowano naraz, poczym na uczelnię przyjęto
tylko około 360 najlepszych z nich. Aby więc dostać
się wówczas na uczelnię, trzeba było być akademicko
lepszym niż około 4000 innych kandydatów. Na dodatek,
licząc się z późniejszym odsiewem, uczelnia otwarła
dla owych osób zdających egzamin wstępny niemal
czterokrotnie więcej miejsc niż wynosiły
jej kwota otrzymane od rządu, z zamiarem
jawnie zakomunikowanym studentom, że cała
ta nadwyżka studentów będzie usunięta z
uczelni już w takcie studiów. (Połowa z tych
mniej zdolnych ludzi przeznaczonych
do usunięcia została zaplanowana jako
odsiew już w wyniku oblania egzaminów
na pierwszym roku studiów - i stąd została
usunięta z uczelni w okresie kilku następnych
miesięcy. Reszta zaś nadmiaru odpadła
w takcie pozostałych 6-letnich studiów.)
W rezultacie, na moim Wydziale Mechanicznym
zaczynało studia około 360 studentów, zaś
ukończyło ze mną studia jedynie 106 osób.
Ówczesne studia trwały wówczas w Polsce
6 lat - czyli tyle ile w tamtym czasie typowo
wymagane było w Nowej Zelandii aby zarówno
ukończyć studia, jak i przygotować i obronić
swój doktorat. Faktycznie jednak moje
zdobywanie edukacji trwało 10 lat, bowiem
na dodatek do studiów, przez następne 4
lata wypracowałem też i broniłem doktorat
z Komputerowego Wspomagania Projektowania
Urządzeń Mechanicznych - jaki to wielodysciplinarny
doktorat potem znacząco mi dopomógł w
naprzemiennej pracy zawodowej w aż dwóch
dyscyplinach naukowych, tj. w inżynierii
mechanicznej oraz w naukach komputerowych.
Z uwagi na wymagania i cechy edukacji jaką
przeszedłem, w połączeniu z wychowaniem
w domu którego ojciec jest "złotą rączką"
naprawiającą wszelkie możliwe urządzenia
techniczne, zaś matka jest skromnym
matematycznym geniuszem liczącym
równie szybko jak dzisiejsze komputery,
posądzam że NIE ma w całej Nowej Zelandii
innego naukowca, który mógłby poszczycić
się równie trudnym i równie uczącym poziomem
edukacji jakiej ja dostąpiłem.
#F4.
Moja droga życiowa jaka wykształtowała u mnie
nawyk niekonwencjonalnego i twórczego myślenia:
Bóg działa w tajemniczy sposób. W moim
przypadku na drogę która doprowadziła
mnie do wszystkiego co osiągnąłem w swoim
życiu, Bóg skierował mnie w 1972 roku z użyciem ...
zwykłej grypy.
Mianowicie, zapadłem wówczas na grypę
i zostałem przykuty do łóżka. Jednak natychmist
po tym jak kończyło się moje zwolnienie lekarskie
miałem wygłosić trudny wykład na temat urządzeń
napędowych. Jednak w domu NIE miałem podręczników
aby leżąc chorym przygotować się do tego wykładu.
Zacząłem więc przemyśliwać jaki temat mógłbym
zaprezentować swoim studentom, aby dawał się on
przygotować z pamięci leżąc w łóżku. Zdecydowałem
się, że będzie to systematyka urządzeń napędowych.
Kiedy ją układałem w swoich myślach, z szokiem
odnotowałem, że napędy jakie ludzie dotychczas
rozpracowali na Ziemi układają się w rodzaj tablicy
bardzo podobnej do słynnej "Tablicy Mendelejewa".
Co nawet ciekawsze, tablica owa wyraźnie też
wskazuje, jakie będą następne napędy, które ludzkość
zbuduje dopiero w przyszłości. Tą swoją wynalezioną
(czy odkrytą) wówczas tablicę nazwałem
"Tablicą Okresowości dla Napędów Ziemskich" -
jej opis i wygląd przytoczyłem w punkcie #B1 swej strony
propulsion_pl.htm.
Po jej opracowaniu i opublikowaniu, tablica ta okazała
się początkiem drogi, czy jakby "nitki Ariadny", wytyczonej
mi przez Boga, jaka doprowadziła mnie do wszystkiego
co osiągnąłem do dzisiaj.
Pierwszym zupełnie nowym rodzajem napędu, jakiego
przyszłe zbudowanie już około 2036 roku zapowiada
moja "Tablica Okresowości dla Napędów Ziemskich",
był statek międzygwiezdny mknący przez kosmos z
szybkościami bliskimi prędkości światła. Potem ów
gwiazdolot nazwałem
magnokraftem.
Jego szczegółowe opisy opublikowałem już w 1980
roku. W 1983 roku wynalazłem (poczym opublikowałem)
także urządzenie energetyczne, które będzie napędzało
moje magnokrafty - czyli wynalazłem tzw.
komorę oscylacyjną.
Kiedy wygląd i opisy mojego magnokraftu upowszechniła
polska telewizja i prasa, zaczęli się do mnie zgłaszać
liczni ludzie którzy twierdzili, że widzieli już moje
magnokrafty w locie - tyle że nazywali je UFO.
Zacząłem więc obiektywnie badać owe ich twierdzenia,
w wyniku czego już w 1981 roku opublikowalem
formalny dowód naukowy, że
wehikuły UFO istnieją obiektywnie i są one już zbudowanymi magnokraftami.
Faktycznie też, w czasach kiedy wyemigrowałem
do Nowej Zelandii, ludność ciągle tam otrząsała
się z szoku sfilmowania wehikułu UFO ponad
miasteczkiem Kaikoura. Owo Kaikoura UFO
towarzyszyło samolotowi lecącemu do Christchurch
z grupą australijskich filmowców na pokładzie. UFO
to zostało więc sfilmowane kiedy wielokrotnie okrążało
ono ten samolot w bliskiej odległości ze wszystkich
możliwych boków i kiedy przelatywało blisko ponad
oraz pod samolotem. Loty tego UFO zostały utrwalone
i udokumentowane na wielogodzinnym filmie w obecności
wielu świadków. Autentyczność filmu oraz wehikułu
UFO utrwalonego na tym filmie z "Kaikoura UFO"
NIE została podważona nawet do dzisiaj - chociaż
całe pokolenia tzw. "sceptyków" czyniły wszystko
co w ich mocy aby zdewaluować dokumentacyjną
wartość tego filmu. Na dodatek do tego, już wkrótce po moim
przybyciu do NZ, znalazlem też ogromny krater utworzony koło
miasteczka Tapanui,
gdzie stos 7-miu wehikułów UFO typu K6 eksplodował w dniu
19 czerwca 1178 roku AD. Niestety, po wyemigrowaniu do
Nowej Zelandii odkryłem także, iż brak w niej zarówno
tradycji "otwartości do nowych idei", jak i tradycji
"instytucjonalnego realizowania nowych
wynalazków", aby móc w niej otwarcie
prowadzić swoje badania albo urzeczywistniać
swoje wynalazki. (Mam tu nadzieję, że moja
działalność jako posła na sejm, w przypadku
jeśli zostanę wybrany, zmieni tę sytuację i że
Nowa Zelandia zacznie kiedyś otwierać dla
wynalazców publicznie dostępne tzw.
"warsztaty wynalazcze" jakie opisuję m.in. w
punkcie #D1 tej strony.) Wobec więc jawnego
oporu i zawziętej krytyki przedmiotu moich
badań, oraz wobec doświadczenia nawet
usunięcia mnie z pracy przez
Otago University za odkrycie, przebadanie i opublikowanie opisów krateru Tapanui,
zmuszony zostałem do "zejścia do podziemia"
ze swymi badaniami.
Już w wyniku takich prowadzonych "w podziemiu" -
jak ja je nazywam "hobbystycznych badań
naukowych", w 1985 roku rozpracowałem
swoją przełomową teorię naukową zwaną
Konceptem Dipolarnej Grawitacji (KDG).
Z kolei na bazie tej teorii opracowalem potem
całą serię zupełnie nowych idei, mianowicie nową
filozofię totalizmu,
zupełnie nowy i konkurencyjny do oficjalnej
nauki ziemkiej rodzaj nauki, który ja nazywam
nauka totaliztyczną,
zaś który opisywany jest w punktach #C1 do #C6 mojej strony o nazwie
telekinetyka.htm,
a także formalny dowód naukowy na faktyczne
istnienie Boga.
To właśnie dzięki opracowaniu tego formalnego
dowodu, że Bóg istnieje, ja
teraz wiem z całą pewnością, że Bóg istnieje,
a NIE jedynie wierzę w istnienie Boga.
Jak zaś wiadomo, wiedza jest lepsza od wiary,
bowiem "zawsze można
przestać wierzyć, jednak nigdy NIE przestaje się
wiedzieć". Takie też zastąpienie naszej
wiary wiedzą jest zapowiadane w Biblii - np. patrz
[1#F4] werset 4:13 z "Listu do Efezjan", który
daje się interpetować, iż docelową sytuacją jaką wszyscy
mamy osiągnąć, jest kiedy nasza jakby dzięcięca,
bo zmienna i miotana powiewami nauki wiara
w Boga, była zastąpiona doskonałą wiedzą i
poznaniem Boga.
Moim osobistym jednak zdaniem, najważniejsze
odkrycia i wynalazki, które bezpośrednio wyniknęły z mojego
Konceptu Dipolarnej Grawitacji
oraz z mojej
Tablicy Okresowości dla Napędów Ziemskich,
były moje odkrycia dotyczące działania czasu.
Mianowicie, zaraz po opracowaniu
Konceptu Dipolarnej Grawitacji
odkryłem, że ludzie faktycznie żyją w sztucznie
zaprogramowanym przez Boga, tzw.
"nawracalnym czasie
softwarowym". Ów sztuczny czas
daje się cofać do tyłu - co umożliwia między
innymi budowanie przez ludzi
wehikułów czasu
mojego wynalazku. Z pomocą zaś tych "wehikułów
czasu" ludzie mogą uzyskiwać nieśmiertelność,
poprzez powtarzalne cofanie swego czasu do tyłu
aż do lat swojej młodości za każdym razem kiedy
osiągną oni wiek starczy. Ponadto, upływ tego
sztucznego czasu softwarowego w którym żyją
ludzie jest "skokowy" (tj. "dyskretny"), a NIE
"ciągły" - tak jak nadal błędnie wmawia nam
to oficjalna nauka. O faktycznym charakterze
skokowym tego sztucznego czasu softwarowego
każdy może się wizualnie przekonać z pomocą
prostego doświadczenia opisanego dokładniej
w punktach #D1 i #D2 mojej strony internetowej
o nazwie
immortality_pl.htm.
Istnieje też jedno z moich odkryć dotyczących
działania czasu, jakie powinienem tutaj opisać,
bowiem uzasadnia ono także moją prośbę o modlitwy
z punktów #B1 i #M3 tej strony. Ponadto, poznanie
tego mojego odkrycia mogłoby okazać się też ogromnie
korzystne dla osób intuicyjnie czujących, że Bóg
istnieje, którym jednak w rozumowym zaakceptowaniu
istnienia Boga przeszkadzają owe twierdzenia
oficjalnej nauki, iż wiek skał i ciał kosmicznych
datowany w milionach lat, jakoby zaprzecza
prawdzie stwierdzeń
Biblii,
że Bóg stworzył ludzi jedynie około 6000 lat temu.
Mianowicie, odkryłem także, iż cała "nieożywiona
materia", tj. pierwiastki, minerały, skały, skamienieliny
(np. kości dinozaurów czy węgiel kamienny), itp.,
starzeją się zgodnie z upływem odmiennego od
ludzkiego naturalnego czasu wszechświata, w
którym żyje tylko nasz Bóg, a który w moich
opracowaniach nazywany jest
"nienawracalnym
czasem absolutnym wszechświata" -
po jego opisy patrz np. wstęp i punkt #G4 mojej
strony internetowej o nazwie
dipolar_gravity_pl.htm.
Ten naturalny czas wszechświata upływa płynnie
i znacznie szybciej niż nasz czas ludzki. Szybkości
jego upływu nikt dotąd NIE zmierzył, jednak w Biblii
są zawarte informacje jakie dają nam wskazówkę jak
szybko czas ten płynie - np. patrz werset 3:8 z "2 Listu
św. Piotra Apostoła", czy werset 90:4 z "Księgi Psalmów".
Zgodnie z tymi bibilijnymi wskazówkami, ów naturalny
czas wszechświata, w którym z istot żyjących żyje
jedynie nasz Bóg, upływa około 365 tysięcy razy
szybciej, niż szybkość upływu tego innego czasu,
w którym starzejemy się my ludzie. Stąd, np. jeśli
czytelniku dokładnie zapamiętasz sobie wygląd
jakiejś skały, poczym odwiedzisz tę skałę co
najmniej w 3 lata później, w międzyczasie skała
ta się zestarzeje i zeroduje o ponad milion ludzkich
lat - co w przypadku niektórych skał wytworzy aż takie
zmiany ich kształtu i wyglądu, że odnotujesz je gołym
okiem. Owo moje odkrycie około 365 tysięczno-krotnej
różnicy szybkości upływu czasu, w którym starzeje się
nieożywiona materia, w porównaniu do czasu, w którym
starzeją się ludzie, wyjaśnia dlaczego datowanie
wieku skał i planet daje wyniki mierzone milionami lat,
podczas gdy Bóg stworzył cały nasz świat fizyczny
tylko około 6000 lat temu. Wyjaśnia ono także, dlaczego
rysunki na kamiennych ścianach jaskiń są datowane
na dziesiątki tysięcy lat, chciaż narysowali je już ludzie
stworzeni przez Boga NIE dawniej niż 6000 lat temu.
Więcej informacji na temat działania obu opisywanych
tu rodzajów czasu znajdziesz czytelniku m.in. we wstępie
i w punktach #C4.1, #C4, #C3 i #A1 mojej strony o nazwie
immortality_pl.htm.
Moje jakoby "hobbystyczne" i wykonywane "w
podziemiu" oraz na mój własny koszt osiągnięcia
naukowe wcale się NIE kończą na tym co opisałem
powyżej. Nie ma jednak potrzeby aby o nich
wszystkich tu pisać. Są one bowiem zaprezentowane
wyczerpująco w moich publikacjach i stronach
internetowych. Jedyne co tutaj warto podkreślić,
to że dokumentują one aż cały szereg moich cech
osobowych, które w przypadku wybrania mnie
na posła do sejmu okazałyby się ogromnie
korzyste w obradach tegoż sejmu - tj. cech takich
jak moja wysoka wiedza techniczna, twórczy umysł,
niekonwencjonalny sposób myślenia, analizowanie
wszystkiego co czynię z punktu widzenia kryteriów
moralności, itp.
Oczywiście, z badań i wynalazków realizowanych
"w podziemiu" i na swój własny koszt, NIE daje
się przeżyć - szczególnie jeśli jest się ubogim
emigrantem który przybył do Nowej Zelandii
z sumą około 30 dolarów w kieszeni. Dlatego,
aby jakoś przeżyć, niezależnie od owych
"hobbystycznych" badań naukowych,
pracowałem też jako wykładowca na licznych
uczelniach. Moja biegłość w aż dwóch odmiennych
dyscyplinach naukowych, tj. w inżynierii mechanicznej
i w naukach komputerowych, pozwoliła mi w
ich obu osiągnąć poziom zawodowy profesora
uniwersyteckiego. Jako zaś były profesor z
aż kilku różnych uniwersytetów, też nabyłem
najróżniejszych cech osobowych, które również
okazałyby się zapewne wysoce korzystne dla
nadania większej fachowości przebiegowi obrad
sejmowych.
Rys. #F2ab: Oto wygląd gwiazdolotu mojego wynalazku,
który nazwałem "magnokraftem". Krótki opis tego statku
międzygwiezdnego jest zawarty na stronie o nazwie
magnocraft_pl.htm.
Z kolei jego dokładne opisy są podane w tomie 3 mojej
monografii [1/5].
Zgodnie z licznymi wskazówkami jakie opisałem
w punkcie #H1.1 swej strony o nazwie
przepowiednie.htm,
ten statek międzygwiezdny będzie zbudowany około
2036 roku, przez obecną Koreę Południową. Po jego
zbudowaniu Korea w zaledwie jednym dniu awansuje
do roli przywódcy świata.
Rys. #F2a (góra):
Wygląd pojedyńczego magnokraftu najmniejszego
typu oznaczanego symbolem K3 (pokazany w
widoku z boku). Ten najmniejszy magnokraft jest
wielkości dzisiejszego samochodu. To właśnie dwa
takie gwiazdoloty typu K3 magnetycznie sprzężone
ze sobą podłogami w kulisty kompleks latający i
otoczone wirującą chmurą zjonizowanego powietrza
zostały sfilmowane w locie w dniu 31 grudnia 1979
roku ponad miasteczkiem Kaikoura w Nowej Zelandii.
Autentyczność tamtego filmu "Kaikoura UFO" nigdy
NIE została obalona - chociaż wielu tzw. "sceptyków"
czyniło wszystko co w ich mocy aby ją zakwestionować.
Wygląd i działanie takiego kulistego kompleksu dwóch
gwiazdolotów typu K3 wyjaśnia
"Rys. #C2c"
ze strony o nazwie
ufo_proof_pl.htm.
Z kolei jedna z klatek filmu "Kaikoura UFO" pokazana jest jako
"Rys. P23"
z tomu 15 mojej darmowej
monografii [1/5].
Rys. #F2b (dół):
Wygląd cygaro-kształnego stosu 7 magnokraftów
średniej wielkości typu K6. Tutaj 7 pojedyńczych
statków zostało osadzonych jeden na wierzchołku
innego podobnie jak czynimy to z talerzami w kuchni.
To właśnie stos taki jak powyższy w 1178 roku eksplodował
koło miasteczka Tapanui w Nowej Zelandii, powodując
ogromne zniszczenia dyskutowane dokładniej na stronie
tapanui_pl.htm,
zaś szczegółowo opisane w mojej
monografii [5/4].
Dla przykładu, opady z tamtej eksplozji Tapanui
do dzisiaj powodują tajemniczą chorobę zwaną
"grypą Tapanui". Jest ona także odpowiedzialna
za dziwne stopione głazy lokalnie nazywane
“china stones”, za wymarcie super-ptaka Moa,
oraz za "złote runo" które aż do około 1840 roku
ciągle grubo pokrywało powierzchnię gleby
dzisiejszej prowincji Otago.
#F5.
Moje nieustające wysiłki poprawiania jakości życia
wszystkich ludzi - np. perspektywy wykorzystania
"energii moralnej" (której istnienie odkryłem), do
leczenia depresji psychicznej, do zapobiegania
samobójstwom, do zwiększania u ludzi poczucia
szczęścia, do uzyskiwania nirwany, itp.:
Motto:
"Prawdziwy postęp wcale NIE polega na przystrajaniu
starych idei nowymi ozdóbkami, a na odwadze wdrażania
nowych idei dla rozwiązywania starych problemów."
Jeśli ktoś przeanalizuje wyniki moich badań
i wysiłków, wówczas odkryje, że wszystko co
czynię faktycznie jest nastawione na poprawę
jakości życia, szczęścia i dobrobytu wszystkich
ludzi. (Aczkolwiek jako naukowiec wcale NIE
ukrywam, że NIE istnieje taki nowy wynalazek
czy odkrycie naukowe, którego inni niemoralni
ludzie NIE potrafiliby zamienić w narzędzie
zniszczenia i w źródło nieszczęść.) Nie pracuję
więc skrycie nad jakimiś broniami które unicestwiłyby
gro ludzkości. Nie usiłuję wytworzyć wirusów
komputerowych które zniszczyłyby gospodarkę
całych krajów. Nie wymyślam nowych chorób
czy trucizn. Itd., itp. Za to intensywnie analizuję
jak każdy z wynalazków lub odkryć jakie
wypracowałem może otworzyć ludzkości
nowe perspektywy i dać się spożytkować
dla dobra wszystkich ludzi.
Aby dać tu jakiś przykład jak niektóre z moich odkryć
mogą działać dla dobra wszystkich ludzi, opiszę tutaj
potencjał i perspektywy jakie np. dla leczenia depresji
psychicznej, oraz dla zapobiegania samobójstwom,
może wprowadzać moje odkrycie tzw.
"energii moralnej"
opisywanej dokładniej m.in. w punkcie #D2 strony o nazwie
totalizm_pl.htm,
zaś na niniejszej stronie wspominanej krótko np. w punkcie
#I1. Owa "energia moralna"
jest to rodzaj odpowiednika "energii potencjalnej" znanej
nam z fizyki - tyle, że zamiast być generowana fizycznie
poprzez użycie siły do pokonania oporu np. niewidzialnego
"pola grawitacyjnego", owa energia moralna jest
generowana intelektualnie (tj. w naszych "przeciw-ciałach")
poprzez włożenie wysiłku w zmuszenie swego ciała fizycznego
i swego umysłu do pokonania innego równie niewidzialnego
jak grawitacja pola pierwotnego, jakiego istnienie ja najpierw
odkryłem teoretycznie i nazwałem "polem moralnym",
wkrótce zaś po tym potwierdziłem empirycznie poprzez
użycie owej "energii moralnej" i "pola moralnego" w celu
wypracowania dla siebie tzw. "totaliztycznej nirwany" -
czyli unikalnego stanu nieprzerwanej szczęśliwości opisanej na stronie
nirvana_pl.htm.
Istnienie zarówno owego "pola moralnego", jak i
generowanej przez to pole "energii moralnej" byłem
w stanie odkryć dzięki uprzedniemu sformułowaniu
pierwszej na świecie i do dzisiaj nadal jedynej faktycznej
Teorii Wszystkiego z 1985 roku
początkowo nazwanej też
Koncept Dipolarnej Grawitacji,
zaś opisywanej szczegółówo na mojej stronie o nazwie
dipolar_gravity_pl.htm,
a także dzięki sformulowaniu również w 1985 roku swej
"filozofii życiowej" nazwanej
Totalizm,
zaś szczegółowiej opisanej na poświęconej jej stronie o nazwie
totalizm_pl.htm -
potrzeba stworzenia której to pedantycznie moralnej filozofii
totalizmu wyniknęła właśnie z owej mojej naukowej Teorii
Wszystkiego z 1985 roku. Odnotuj tu, że mój "Totalizm"
zawsze jest pisany i odmieniany przez literę "z", aby
odróżniać go od wysoce wsteczniczej filozofii zwanej
"Totalitarianism" -
którą po opublikowaniu mojego totalizmu nagle
wiele indywidułów jakimś dziwnym
"owczym pędem"
też zaczęło błędnie nazywać
Totalism -
tyle że typowo pisany przez literę "s". (Patrz punkt
#A1 z innej strony internetowej o nazwie
evolution_pl.htm
po moje wyjaśnienie tego przedziwnego zjawiska
"owczego pędu" przyporządkowywania przeciwstawnych
pojęć do nazw jakie ja używam w opisach wyników
swych badań, np. przypisywania tytułu kosztownego filmu
Teoria Wszystkiego
aby w wyszukiwarkach internetowych móc zainteresowanym
wskazywać ów film zamiast faktycznej mojej naukowej
Teorii Wszystkiego z 1985 roku,
czy przyporządkowywania nazwy
Magnokraft
do jakiejś tajemniczej
"orkiestry" lubującej się w szydzeniu z
mojego dorobku naukowego i z mojej osoby, tylko
po to aby w wyszukiwarchach aż do 2019 roku móc
wskazywać właśnie ową "orkiestrę" zamiast mojego
gwiazdolotu jaki wynalazłem jeszcze w 1980 roku
i jaki oryginalnie nazwałem właśnie
Magnokraft.)
Podobnie jak "energia moralna", owo "pole moralne"
też zostało szerzej objaśnione np. w punktach #I1 i
#J1, czy na "Rys. #I1" niniejszej strony. Dla zwiększenia
jego zrozumienia użyto tam też odmiennego niż tutaj
punktu widzenia zaprezentowanych wyjaśnień. Czytając
tamte opisy odnotuj też, że w przeciwieństwie do grawitacji -
która działa tylko na jedną (fizyczną) składową nas samych,
tj. na naszą masę (generując naszą wagę), owo
pole moralne wywiera nacisk aż na trzy składowe
naszych działań i decyzji umysłowych, tj. na naszą
gotowość (umysłowe anty-lenistwo) do dokonywania
intelektualnych poszukiwań twórczych (X), na naszą
zdolność do generowania u innych ludzi pozytywnych
uczuć (Y), oraz na naszą umysłową motywację włożenia
w daną działalność określonego wysiłku fizycznego (Z).
Na "Rys. #I1" owe trzy składowe pola moralnego zostały
oznaczone jako trzy osie współrzędnych X, Y i Z naszych
procesów umysłowych. Ponadto, podczas gdy grawitacja
działa w przybliżeniu tak samo w obrębie okresów czasu
jakie są rejestrowalne przez ludzkie zmysły, pole
moralne (oraz sterowane tym polem mechanizmy moralne)
natychmiastowo zawsze wykazuje odwrotną reakcję
od swej reakcji długoterminowej - mianowicie krókoterminowo
(znaczy natychmiastowo - czyli w okresie który rozciąga się tylko
na czas trwania jakiegoś naszego postępowania) pole moralne
zawsze generuje zdarzenia które utrudniają nam realizowanie
działań moralnie poprawnych, zaś ułatwiają ludziom działania
niemoralne, natomiast długoterminowo (tj. po upływie tzw.
"czasu zwrotu" typowo wynoszącego co najmniej kilku lat)
pole to zaczyna generować zdarzenia logicznie powiązane z danym
uprzednim naszym postępowaniem, jednak jakich następstwa
są dla nas odwrotne niż następstwa zdarzeń krótkoterminowych.
Przykłady krótkoterminowych zdarzeń generowanych w wyniku
reakcji pola moralnego na moje moralnie poprawne postępowanie
opisałem w punkcie #N3 tej strony.
Energia moralna jest generowana zawsze
kiedy naszym wysiłkiem umysłowym pokonujemy
w sobie którąkolwiek z trzech składowych pola
moralnego (na "Rys. #I1" oznaczanych symbolami
X, Y i Z), które wywierają nacisk na nasz
umysł aby nas powstrzymać przed dokonaniem
czegoś, co właśnie zaczęliśmy dokonywać lub
czego podjęcie właśnie kontemplujemy, a co
spełnia kryteria "moralnie poprawnego działania",
czyli co wznosi nas "pod górę" w owym podobnym
do grawitacji niewidzialnym "polu moralnym".
Z kolei energia moralna jest z nas upuszczana,
kiedy albo nic NIE czynimy oddając się przyjemności
leniuchowania, albo też kiedy poddajemy się niewidzialnemu
naciskowi owego "pola moralnego" i czynimy coś,
co jest niemoralne (chociaż typowo co jest najłatwiejsze
i stąd co dostarcza nam przyjemności), czyli co spycha
nas w dół owego niewidzialnego pola moralnego.
To właśnie z uwagi na istnienie owego niewidzialnego
"pola moralnego", czynienie czegokolwiek co jest
moralnie poprawne, np. mówienie całej prawdy,
lub oddawanie innym ludziom "faktycznej przysługi",
wymaga pokonania w naszych umysłach oporu
owego pola moralnego i wkładania w to co czynimy
znaczącego wysiłku podobnego do wysiłku wspinania
się pod górę w niewidzialnym polu grawitacyjnym.
To też z powodu oporu owego pola moralnego,
w dzisiejszych czasach sporo ludzi unika czynienia
czegokolwiek co spełnia kryteria "moralnie
poprawnego działania" - wszakże działanie pola
moralnego czyni to pracochłonnym i typowo
nieprzyjemnym. Z kolei owo powszechne unikanie
dokonywania "moralnie poprawnych działań" powoduje,
że poziom energii moralnej gwałtownie spada u
większości dzisiejszych ludzi, co z kolei staje się
powodem obecnej "epidemii" depresji i innych
chorób umysłowych, a także "epidemii" samobójstw.
Energia moralna jest równie
konieczna dla naszego zdrowia, życia psychicznego
i poczucia szczęśliwości, jak tlen jest potrzebny
dla naszego zdrowia i życia fizycznego.
Przykładowo, jeśli poziom owej energi moralnej spadnie
u kogoś poniżej określonej wartości progowej, wówczas
taki ktoś umiera na jakiś samoniszczący siebie sposób,
np. popełnia samobójstwo. Z kolei generowanie
(zwiększanie poziomu) owej energii moralnej u
siebie, prowadzi do uzyskania cudownego zjawiska
totaliztycznej nirwany,
jaka zwiększa nasze poczucie szczęśliwości i oddala
negatywne myśli - co wyjaśniam szerzej aż na całym
szeregu swych stron, np. w punktach #D3, #C6,
#C2 i #B1 strony o nazwie
nirvana_pl.htm,
w punkcie #D9 strony o nazwie
totalizm_pl.htm,
w punktach od #A1 do #A4 strony o nazwie
partia_totalizmu.htm,
czy w punktach #D4 i #E1 swej strony o nazwie
parasitism_pl.htm.
To dlatego zjawisko nirwany dostarcza zasady działania
dla zupełnie nowego przyszłego politycznego "ustroju
nirwany" jaki będzie nieporównanie doskonalszy od
wszystkich dotychczasowych ustrojów ustanawianych przez
ludzi, włącznie z obecnym kapitalizmem i komunizmem, zaś
szczegółowsze opisy jakiego zawarłem w punktach od #A1
do #A4 strony internetowej o nazwie
partia_totalizmu.htm.
Z uwagi na działanie energii moralnej jako zwiększacza
poczucia szczęścia i zadowolenia z życia, poznanie
przez filozofię totalizmu zasad generowania u nas tej
energii wprowadza potencjał dla wypracowania prostej
metody leczenia depresji psychicznej, zapobiegania
samobójstwom, itp. - czyli dla naszej obrony przed
tymi rodzajami zła, które w dzisiejszych czasach stanowią
coraz poważniejszy problem społeczny nie tylko w
Nowej Zelandii. Tak wszakże niebiańska jeszcze niedawno
Nowa Zelandia, obecnie zamienia się w kraj szalejącej
depresji psychicznej i samobójstw. To zaś jest oznaką
wyraźnego bankructwa moralnego, społecznego i ideologicznego
rządowych decyzji i działań, oraz dowodem błędności
odnośnych stwierdzeń oficjalnej nauki ziemskiej.
Przykładowo, w [1#F5] dzienniku wieczornym
nadawanym w NZ o godzinie 18:20 na kanale TV1
dnia 6 kwiednia 2014 roku, stwierdzone było, że
wśród rolników NZ samobójstwa stanowią trzecią
największą przyczynę śmierci - po chorobach i po
wieku starczym. Powodów dla owej sytuacji jest
wiele, np. coraz większe trudności dorosłego życia
w dzisiejszej Nowej Zelandii (co już wyjaśniłem
uprzednio np. w punktach #A2 i #D1 tej strony),
połączone z eskalującym się w kraju "cieplarnianym"
wychowywaniem dzieci jakie stosują nadgorliwie
troskliwe tutejsze matki - np. patrz artykuł [2#F5]
"Parents too scared to let kids ride bikes" (tj. "rodzice
boją się pozwolić dzieciom jeździć na rowerach"), ze
strony A2 gazety
The Dominion Post
(wydanie ze środy (Wednesday), April 16, 2014),
czy patrz owo "prawo anty-klapsowe" omawiane
już w (2a) i (3c) z punktu #D1 oraz w punkcie
#A4 powyżej na niniejszej stronie. W rezultacie,
kiedy tak "cieplarnianie" wychowane dziecko po
dorośnięciu doświadcza twardego potraktowania
przez prawdziwe życie, wówczas NIE jest w stanie
tego wytrzymać i albo zapada na depresję, albo
też popełnia samobójstwo. (Być może warto byłoby
aby nowozelandzkie matki zapoznały się też z
korzystnymi następstwami metody wychowywania
ludzi przez Boga, która pod nazwą
"zasada odwrotności"
opisywana jest w punkcie #F3 strony
wszewilki.htm.)
Ja włożyłem już sporo wysiłku i badań w próby
wypracowania bazującej na energii moralnej
metody obrony przed problemami związanymi
z depresją psychiczną. Już też dawno temu
metodę taką opisałem w swoich publikacjach - np. patrz
punkty #C6, #D1 i #D3 na stronie internetowej o nazwie
nirvana_pl.htm,
a jeszcze lepiej patrz podrozdział JE9 z tomu 8 mojej najnowszej
monografii [1/5].
W wersji której działanie sprawdziłem na sobie, owa
metoda sprowadza się do intensywnego
zwiększania (odbudowywania) w sobie wymaganego
poziomu energii moralnej, poprzez wykonywanie
takich rodzajów ciężkiej pracy fizycznej, o których
zasady "totaliztycznej nauki" pozwoliły mi ustalić,
że generują one duże ilości energii moralnej.
Innymi słowy, metoda ta zwiększa u ludzi poczucie
szczęścia osobistego, zadowolenia i chęci życia, poprzez
nauczanie ludzi jak mają oni wykonywać szczególne
rodzaje prac moralnych o fizycznym charakterze,
zilustrowanych w części (a) z "Rys. #I1", które to "prace
moralne" szybko zwiększają u nich poziom niezbędnej
do szczęścia energii moralnej. Jak dotąd nikt jednak
oficjalnie NIE poparł tej metody - chociaż otrzymywałem
prywatne emaile, w których inni ludzie twierdzili,
że stosowanie mojej metody zwiększyło ich
energię moralną aż do poziomu
totaliztycznej nirwany.
Niestety, moje ograniczenia finasowe, brak dostępu do
laboratoriow badawczych, brak warunków do zbudowania
instrumentu który pozwoliłby mierzyć poziom czyjejś
energii moralnej, oficjalne potępianie moich badań,
itp., powodują że jak dotąd NIE mam możliwości aby
obiektywnie i naukowo potwierdzić lub zweryfikować
działanie tej metody na osobach innych niż ja sam.
A szkoda. Wszakże kiedy dla jakichś ideologicznych
powodów decydenci oficjalnej nauki odwracają się
tyłem do prawd, których moje z musu "hobbystyczne"
badania i publikacje usiłują ludziom ujawniać, w międzyczasie
tysiące synów, córek, mężów, żon, matek i ojców zapada
na depresję lub popełnia samobójstwa. Wszakże ignorując
moją metodę leczenia depresji i zapobiegania samobójstw,
jednocześnie owi decydenci NIE są w stanie zaoferować
ludziom jakiejkolwiek innej metody, która byłaby faktycznie
efektywna - nie wspominając już o jej byciu efektywniejszą
od opisanej tu metody bazującej na energii moralnej,
a stąd która mogłaby skutecznie pomóc dzisiejszym
niezliczonym ofiarom braku energii moralnej i przywrócić
te ofiary ich bliskim którzy je kochają i potrzebują w swoim
życiu. Sytuacja więc z moją metodą generowania energii
moralnej dla zapobiegania depresjom i samobójstwom,
zaczyna kopiować sytuację ze starożytnym
sejsmografem Zhang Henga,
który mógłby uratować tysiące istnień ludzkich przed
śmiercią od trzęsień ziemi, jednak którego nikt NIE
chce zbudować ponieważ jego zasada działania
bazuje na wykorzystaniu
fal telepatycznych
do zdalnego wykrywania nadchodzących trzęsień
ziemi, istnienie których to fal dla jakichś tam ideologicznych
powodów jest uparcie zaprzeczane przez decydentów
dzisiejszej oficjalnej nauki ziemskiej. Wygląda więc
na to, że aby zatrzymać obecne spychanie ludzkości
ku przepaści przez już skorumpowaną
ideologicznie dotychczasową oficjalną
naukę, NIE ma już innego wyjścia, niż oficjalne
powołanie owej jeszcze jednej nauki (konkurencyjnej
wobec dotychczasowej), która pod nazwą "nowa
nauka totaliztyczna"
opisana jest dokładniej w punktach #C1 do #C6 strony
telekinetyka.htm.
Część #G:
Jakie korzyści wyborcy z mojego okręgu "Hutt South",
a także mieszkańcy całej Nowej Zelandii, by uzyskali
poprzez głosowanie w wyborach na moją kandydaturę:
#G1.
Bóg jest wyjątkowo sprawiedliwy - każdemu z ludzi nadaje NIE
tylko określone niedoskonałości, ale także jakieś unikalne talenty:
Bóg jest zawsze wyjątkowo sprawiedliwy. Stąd
ewentualne braki w jednym obszarze zawsze
wynagradza dodatkowymi darami w innym
obszarze - czego drastycznym, chociaż ilustracyjnym
przykładem, są ludzie ślepi - którym Bóg zawsze
daje doskonały słuch i nos, albo losy pustynnych
krajów - którym Bóg dał ropę naftową. Stąd życie
społeczne tylko zyskuje, jeśli każdy ma możność
przysługiwania się społeczeństwu tym, w zakresie
czego Bóg obdarzył go najobficiej. Na tej stronie
ja właśnie proponuję wykorzystanie dla dobra
innych ludzi tych swoich cech, przy kształtowaniu
których Bóg był dla mnie najbardziej chojny.
#G2.
Nowa Zelandia NIE jest omijana przez kataklizmy -
czy jednak jej decydenci udowodnili, że są w stanie
poradzić sobie z wielko-skalowym kataklizmem?
Jeśli ogląda się dzienniki telewizyjne, wówczas
zaczyna szokować liczba problemów społecznych, rozruchów,
rewolucji, zmian rządu i przemian ustroju, itp., jakie
mają miejsce w dzisiejszym świecie. Nowozelandczycy
typowo oglądają to wszystko z filozoficzną stoiskością.
Wszakże narazie ciągle mają pełne żołądki, zaś
prawo i porządek ciągle panują w ich kraju. Ja
jednak widziałem i przeżyłem w Polsce ilustrację, jak
drastycznie i nagle taka sytuacja może się zmienić.
Wszakże wystarczy do tego, że żywność zniknie
z półek sklepowych, zaś rząd zmuszony zostanie
do drastycznych działań - tak jak od dawna zapowiada
to staropolska przepowiednia opisana w punkcie #H3 strony
przepowiednie.htm.
A taka właśnie zmiana jest odległa od Nowej Zelandii
o tylko jeden rozleglejszy naturalny kataklizm o nawet
tylko krajowym zasiegu, w rodzaju np. jednej ostrzejszej
suszy albo zimy jaka zdziesiątkuje jej zasoby żywności.
Wszakże już obecnie rosnące nierówności społeczne,
koszty żywności, brak reform, oraz powiększająca się
przepaść pomiędzy bogatymi i biednymi - o jakich piszę
m.in. w "2c" z punktu #D1 tej strony, nasiliła frustrację
narodu i sprowadziła na NZ sytuację, że nawet niewielkie
zakłócenie normalności może spowodować rozruchy.
A jak widzimy to wokoło, naturalne kataklizmy, susze,
powodzie, niszczycielskie zimy, itp., stają się coraz
częstrzym zjawiskiem.
Fatalny dla Nowej Zelandii kataklizm może też przybyć
z zewnątrz. Wcale przy tym NIE musi nim być jakaś
mordercza zaraza (w rodzaju afrykańskiej ebola czy
azjatyckiej ptasiej grypy), a mogą to być skutki wszystkiego
co naruszy porządek i stabilność ekonomiczną. Przykładem
mogą być tu już gotowe do nadejścia niedalekie następstwa
wielkoskalowego drukowania pieniędzy, o którym jest
wiadomym iż trwa ono w ekonomicznie kluczowym kraju
świata już od wielu lat - np. patrz polskojęzyczny artykuł
www.prisonplanet.pl/ekonomia/nie_tylko_rosja_ucieka_od,p2070308788.
Wszakże takie wielkoskalowe drukowanie pieniędzy wykazuje
się wszelkimi cechami "niemoralnej decyzji i wdrożenia"
opisanymi w punkcie #J1 tej strony. Przykładowo natychmiastowo
(krótko-terminowo) jest ono łatwe, bezwysiłkowe, zyskuje
natychmiastowe uznanie i poparcie oraz przynosi natychmiastowe
korzyści. Zgodnie więc z działaniem pola moralnego,
w długoterminowych następstwach musi ono przynieść
zaprzeczenie siebie samego, czyli krach finansowy.
Historia faktycznie też potwierdza, że każdy uprzedni
przypadek wielkoskalowego drukowania pieniędzy
z całą pewnością zawsze nieodwołalnie kończył się
wyniszczającym finansowym krachem. Dobrym przykładem
z historii mogą tu być losy ministra finansów z Francji o nazwisku
John Law -
którego masowe drukowanie pieniędzy w latach 1716 do
1720 w jakiś czas potem stało się jedną z przyczyn Wielkiej
Rewolucji Francuskiej. Podobnie stało się w Republice
Weimarskiej (dzisiejsze Niemcy), która w latach 1918 do
1923 też masowo drukowała pieniądze, zaś spowodowany
przez którą krach finansowy doprowadził potem m.in. do
dojścia Hitlera do władzy i w rezultacie do 2-giej Wojny
Światowej. Faktycznie też oznaki właśnie rozpoczętego
nadchodzenia na dzisiejszą ludzkość niszczycielskiego
ogólnoświatowego krachu finansowego, zaczęli już
odnotowywać i zapowiadać nawet co bardziej spostrzegawczy
bankierzy - po przykład patrz artykuł [1#G2] o
tytule "New global crash looming: bank boss" (tj. "wyłania
się nowy światowy krach: szef banku), ze strony B12 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z poniedziałku (Monday), August 11, 2014).
Innym przykładem kataklizmu jaki może przybyć do
Nowej Zelandii z zewnątrz, są bliskie już zasadnicze
zmiany w technologii produkcji żywności - w rodzaju
zmiany którą opisuje artykuł [2#G2] o tytule
"Milk made in laboratories to hit shelves" (tj. "mleko
wyprodukowane w laboratoriach pojawi się na półkach
sklepowych"), ze strony A1 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post Weekend
(wydanie z soboty-niedzieli (Saturday-Sunday),
July 12-13, 2014). Artykuł ów opisuje plany amerykańskiej
kompanii (powiązanej z Indiami - najwyraźniej święte
krowy maczały w tym palce), która używa genetycznie
zmodyfikowane drożdże tak aby zamiast alkoholu
wytwarzały one syntetyczne mleko niemal identyczne
do krowiego. Już w 2016 roku planuje ona podjąć
masową produkcję tego mleka w sposób bardzo
podobny jak obecnie produkuje się piwo. Mleko
to stanie się więc aż tak tanie, że na całym świecie
doprowadzi ono do bankructwa m.in. tych rolników,
którzy produkują mleko i produkty mleczne. A w
Nowej Zelandii produkcja mleka jest podstawą
ekonomii kraju - w 2016 roku planuje ona przynieść
około $ 17 bilionów dochodu. Poza wypasem zwierząt,
Nowa Zelandia NIE ma też żadnego innego przemysłu,
który stanowiłby bazę dla ekonomii kraju. Wszakże
NIE stara się ona neutralizować mechanizmów
moralnych w rodzaju "przekleństwa wynalazców" czy
"wynalazczej impotencji",
opisywanych m.in. w punktach #N2 i #D5 tej strony,
które wyniszczają jej wynalazców i odkrywców.
Panoszenie się zaś owych mechanizmów w NZ
oznacza, że jest ona skazana na utrzymywanie
się wyłącznie ze starożytnych technologii, w rodzaju
produkcji mleka, mięsa, wełny, skór, itp. Nie ma też
wystarczającej ilości terenów równinnych, na których
z wypasu zwierząt mogłaby się przestawić np. na
produkcję zboża czy buraków. Kiedy więc produkty
od pradawnych czasów dostarczane ludziom przez
zwierzęta, takie jak mleko, mięso, wełna, skóry, itp.,
zostaną zastąpione przez
swoje znacznie lepsze odpowiedniki syntetyczne,
cała gospodarka NZ się zapadnie. To zaś zainicjuje
kataklizm ekonomiczny na skalę jakiej NZ nigdy
NIE przewidywała i do której przyjęcia zupełnie
NIE jest przygotowana.
Pytanie więc jakie warto sobie zadawać, to czy
ekspertyza reprezentowana w obecnym rządzie Nowej
Zelandii pozwoli na zapanowania nad sytuacją po nadejściu
dowolnego dewastującego kraj kataklizmu? Częściowej
odpowiedzi na to pytanie udziela to co nadal się dzieje
w mieście Christchurch - chociaż minęły już ponad 3
lata od kiedy było ono zniszczone
trzęsieniem ziemi z 2011 roku.
Jeden z powodów: w podejmowaniu decyzji typowo
ignoruje się nowe idee ludzi myślących w sposób
odmienny od typowego - jakie to myślenie jest właśnie
moją specjalnością. W mojej więc opinii, faktycznie
sejm Nowej Zelandii bardzo by skorzystał, gdyby
w jego składzie znalazł się ktoś o aż tak
niekonwencjonalnym sposobie myślanie jak moje.
Wszakże NIE w każdej
sytuacji ludzie myślący inaczej są ludźmi gorszej
kategorii, jako że często są oni zdolni do dołożenia
unikalnego wkładu w postaci idei, na pomysł
której owi typowo myślący ludzie NIE są w
stanie nawet wpaść.
#G3.
Inne korzyści jakie stwarzałaby moje dołączenie
do grona posłów na nowozelandzki sejm:
Oto najważniejsze moje cechy, które też powodują,
że byłbym w stanie
1.
Jestem emigrantem - NIE noszę więc emocjonalnego
bagażu jaki u innych ludzi nakazywałby mi zważać
na cokolwiek innego niż ich faktyczny meryt i
rzeczywiste owoce ich działań.
Znaczy, ponieważ NIE przeszedlem szkoły, uczelni,
czy służby w armii z innymi ludźmi którzy mnie
otaczają, NIE łączą mnie z nimi żadne nieformalne
związki czy więzi uczuciowe. We wszystkim więc
co czynię mogę być absolutnie obiektywny i
rzeczowy, oraz kierować się wyłącznie wartościami
jakie ludzie ci naprawdę reprezentują. To zaś ogromna
zaleta w kraju, w którym istniały sytuacje kiedy wszycy
członkowie jego rządu byli klasowymi kolegami
wywodzącymi się z tej samej szkoły.
2.
Jestem naukowcem z dużą wiedzą techniczna i
ogromnym bagażem życiowego doświadczenia.
Życie zaś w dzisiejszych czasach wykazało użyteczność
wielu metod i zasad jakie dotychczas naukowo wypracowałem.
Jest więc duża szansa, że metody te i zasady wydadzą też
owoce jeśli zostana użyte do osiągania politycznych celów.
3.
Jako były aktywista polskiej "Solidarności",
nawykłem do idei wprowadzania głębokich reform -
których Nowa Zelandia pilnie potrzebuje.
Innymi słowy, ja nawykłem do myśli rozważenia
i spróbowania każdej metody działania jaka
może doprowadzić do osiągnięcia generalnych
celów na jakie nastawiam swoją kampanię, a
jakie wyszczególniłem w punkcie #D1 tej strony,
tj. jestem gotowy rozważać nawet metody działania
aż tak niekonwencjonalne, jak te opisane w punkcie
#D4 niniejszej strony.
Część #H:
Generalne metody z użyciem których zamierzam
dołożyć swój wkład w urzeczywistnienie celów i
intencji opisywanych na niniejszej stronie:
#H1.
Kontynuowanie dotychczasowych badań naukowych oraz jednoczesne
wystawienie swej kandydatury na posła do sejmu nowozelandzkiego:
Postęp trzeba mozolnie wypracowywać. Aby
więc to czynić, w wolnym czasie kontynuuję
swoje badania naukowe opisane już w punkcie
#F4 tej strony. Na dodatek, aż dla szeregu powodów
jakie wyjaśniam na tej stronie, postanowiłem wystawić
swoją kandydaturę pod głosowanie do sejmu w 2014
roku. W przypadku bowiem sukcesu w tym zakresie,
mógłbym spróbować wraz z innymi posłami, którym
przyszłość i dobro Nowej Zelandii leżą na sercu,
czy uda się przeforsować w owym sejmie kilka
pozytywnych zmian jakie opisuję w punkcie #D1 tej strony.
Część #I:
Jak to się stało, że postanowiłem stanąć do wyborów:
#I1.
"Dobre intencje" plus "niedźwiedzia przysługa"
równają się "problemy życiowe dla mnóstwa ludzi":
Motto:
"Piekło jest wybrukowane 'dobrymi intencjami'."
W Polsce mamy powiedzenie "niedźwiedzia
przysługa". Wywodzi się ono z baśni ludowej,
w której ogromny i silny niedźwiedź miał dobre
intencje wobec człowieka z którym się przyjaźnił.
Kiedy więc mucha usiadła na czole tego człowieka,
ów niedźwiedź chciał oddać mu przysługę i
zabić tę muchę. Jednak kiedy uderzył łapą w
ową muchę, jego uderzenie było tak potężne,
że zdruzgotał on czaszkę swego przyjaciela.
Gdybyśmy więc definiowali ludowe wyrażenie
poskojęzyczne "niedźwiedzia przysługa",
wówczas byśmy stwierdzili coś w rodzaju, że
"niedźwiedzia przysługa"
jest to działanie zrealizowane z dobrymi intencjami
pomagania bez uprzedniego uzyskania zgody ludzi
którym ma ono pomagać, które jednak z powodu
popełnienia w nim różnych pomyłek, lub zbytniego
uproszenia analizy jego faktycznych następstw,
w praktyce okazuje się wysoce niszczycielskie
dla tych którym miało ono służyć i pomagać.
Niestety, wszyscy z nas są tylko ludźmi, zaś popełnianie
pomyłek jest rzeczą ludzką. Dlatego sztuka życiowa
NIE polega na całkowitym uniknięciu oddawaniu
"niedźwiedziej przysługi", a na umiejętności jej
naprawiania kiedy odkrywamy, że to co czynimy
okazuje się niepożądane - czyli na umiejętności
zamieniania "niedźwiedziej przysługi" w
"faktyczną przysługę".
W rzeczywistym życiu wielu ludzi nagminnie
popełnia błąd niezamierzonego oddawania
innym takiej właśnie "niedźwiedziej przysługi".
Jako ich przykład rozważ owo "prawo przeciwklapsowe"
opisywane w punkcie #B5.1 mojej strony o nazwie
will_pl.htm -
którego "dobrą intencją" było zapobieganie
maltretowania dzieci, jednak faktycznie które
odebrało rodzicom prawo do godziwego
wychowywania własnych dzieci.
Ja naukowo badałem dlaczego większość posunięć
decydentów i polityków okazuje się potem być
"niedźwiedzimi przysługami". Jak ustaliłem, najważniejszym
powodem jest, że posunięcia te NIE są sprawdzane
czy spełniają one wszystkie kryteria bycia "moralnymi".
Okazuje się bowiem, że jeśli coś NIE jest "moralne"
(w sensie definicji "moralności" przytoczonej
m.in. w punkcie #B5 mojej strony o nazwie
morals_pl.htm),
wówczas w swym długoterminowym działaniu
wyzwala ono niekorzystne tzw. "skutki uboczne",
które NIE tylko niwelują, a wręcz przekraczają,
jego krótkoterminowo korzystne następstwa.
Tylko bowiem to co spełnia kryteria bycia
"moralnym" w swym długoterminowym działaniu
NIE wprowadza sobą niepożądanych skutków
ubocznych jakie uniważniają korzystne tego
następstwa. Niestety, większość ludzi NIE wie
o tym. Wszakże ów fakt został ujawniony dopiero
dzięki badaniom nowej "nauki totaliztycznej"
prowadzonym w zgodności z
filozofią totalizmu -
o których nadal tylko nieliczni wiedzą. Nie
wiedząc zaś o tych wynikach badań totalizmu,
ludzie ci podejmują decyzje jakie uprzednio
NIE zostały zweryfikowane czy spełniają one
kryteria bycia "moralnymi". Wiele z nich wcale
też NIE jest konsultowane z ludźmi jakich potem
dotyka, stąd ma charakter "uszczęśliwiania kogoś
na siłę" zgodnie z nawykiem wielu decydentów i polityków,
że "ja wiem najlepiej co ci potrzeba do szczęścia".
Wdrożenia zaś takich decyzji potem okazują się
notorycznie być rodzajami "niedźwiedziej przysługi".
Z tego powodu, aby zilustrować tutaj jakiego
rodzaju weryfikacje kryteriami moralności są
konieczne w odniesieniu do wszelkich ludzkich
działań, w następnej "części #J" tej strony
podsumowałem krótko na czym takie moralne
weryfikowanie powinno polegać.
Podrozdziały JA4.1 i JA13 z tomu 6 mojej najnowszej
monografii [1/5]
wyjaśniają szerzej powody dla których wszelkie
decyzje i działania, jakie NIE zostały potwierdzone,
że spełniają one kryteria moralności, po zrealizowaniu
i upływie określonego
czasu zwrotu
okazują się wyzwalać najróżniejsze niepożądane "skutki
uboczne" jakie zamieniają je w "niedźwiedzie przysługi".
Wyjaśnienie owo ujawnia, że każde ludzkie działanie
(i decyzja) jest rodzajem trójwymiarowego procesu
realizowanego najpierw w ludzkim umyśle, a dopiero
później uzewnętrznianego do świata fizycznego.
Symbolicznie proces ten zilustrowałem strzałką P
na "Rys. #I1". Proces ten wykazuje rodzaj
"lustrzanego podobieństwa" do trójwymiarowego
procesu "fizycznej pracy" opisanego nam już
relatywnie dokładnie przez nauki fizyki i mechaniki.
Mianowicie, owe ludzkie działania i decyzje zachodzące
w naszym umyśle, też są rodzajami przemieszczeń Px, Py i Pz
dokonywanych w trójwymiarowym polu siłowym formowanym
przez trzy rodzaje sił oporowych ustawionych względem siebie
prostopadle (pod kątami 90 stopni) - tj. ustawionymi podobnie
do trzech osi współrzędnych X, Y i Z w trójwymiarowej przestrzeni
fizycznej. Na te przemieszczenia Px, Py i Pz zachodzące
w naszych umysłach oddziaływują następujące trzy
rodzaje sił owego trójwymiarowego oporu otoczeniowego:
(X) siły F=ma formowane przez tzw. "pole moralne"
(np. naciski i siły zewnętrzne formowane przez nasze sumienie,
przez intelektualnie poznane wymagania Boga przekazane nam
religiami, przez treść Biblii, przez metody i efekty działania
Boga, itp.), (Y) oporowe siły i nakazy ludzkich
uczuć (np. ludzkie uprzedzenia, niechęci, nawyki uczuciowe,
wymagania ego, itp.), oraz (Z) powstrzymujące
nas siły fizyczne (np. opory naszego ciała, następstwa zmęczenia,
fizykalne wymagania naszego ciała, itp.). Z owych trzech sił
najbardziej pierwotnym jest "pole moralne" (F=ma). Natomiast
siły uczuć (Y) i fizyczne (Z) są wtórne do "pola moralnego"
i zależne od niego na szereg sposobów, wiele z których nadal
oczekuje przebadania. To z tego powodu wolno stwierdzać, że
siły uczuć i siły fizyczne są "następstwami pokrewnymi" do pola moralnego.
Przykładowo, już jest nam wiadomym, że działania Px które są
"moralne" (czyli które biegną pod górę osi X), u osób postępujących
moralnie wywołują pozytywne uczucia Py (tj. uczucia które też
biegną pod górę osi uczuć Y, tak jak pokazują to części (a) i (c)
z "Rys. #I1"). Natomiast u osób postępujących niemoralnie (np.
u przestępców) czyjeś dziłania moralne Px generują negatywne
uczucia -Py (tj. uczucia które biegną w dół osi uczuć Y, tak jak
pokazują to części (b) i (d) z "Rys. #I1"). Podobnie jest już nam
wiadomym, że każdy efektywny "dobry uczynek" (taki jak przypadek
pokazany w części (a) "Rys. #I1") zawsze wymaga włożenia w
niego sporego wysiłku fizycznego (np. podniesienia ciężaru,
wyciągnięcia kogoś z wody, wykonania jakiejś pracy, itp.).
Oczywiście, każde ludzkie działanie (lub decyzja) P może
być dowolnie nachylone względem owych trzech siłowych
osi współrzędnych X, Y i Z. Przy dowolnym nachyleniu,
to działanie (lub decyzja) P samo staje się "akcją" która
indukuje wtórne "reakcje" nie tylko o charakterze moralnym,
ale także i owym charakterze uczuciowym i fizycznym. Te
zaś wtórne "reakcje" typu uczuciowego Px lub fizycznego Pz,
jakich źródłem jest działanie (lub decyzja) P nachylone pod
jakimś kątem do osi uczuciowej i fizykalnej, po upływie określonego
czasu zwrotu
manifestują się w naszym świecie fizycznym właśnie jako takie
wyżej-wskazywane "skutki uboczne" Py i Pz tego
co zostało uczynione lub zadecydowane. Z tego powodu,
tylko te działania i decyzje które biegną dokładnie ku dodatnim
wartościom każdej osi opisywanego tu układu współrzędnych,
NIE indukują sobą reakcji w postaci niepożądanych
"skutków ubocznych". Dlatego, aby móc realizować
działania i podejmować decyzje, które NIE sprowadzą
na nas kar moralnych (-Px) za łamanie praw moralnych,
ani NIE pobudzą innych ludzi do silnych negatywnych
uczuć (-Py) i NIE będą nas trapiły potem przykrymi następstwami
fizykalnymi (-Pz), konieczne jest rutynowe sprawdzanie każdego
swego działania i decyzji, czy faktycznie spełnia ono kryteria
bycia moralnym, tj. czy faktycznie zmierza ono dokładnie
ku dodatnim wartościom "pola moralnego"
i ku rosnącym wartościom uczuć Py oraz pracy fizycznej
Pz. Tylko też takie działania spełniające ostre kryteria
moralności NIE okazują się później rodzajami opisywanej
tu "niedźwiedziej przysługi".
W powyższym wyjaśnieniu często używam nazwy
"pole moralne".
Aczkolwiek pole to opisywane jest cząstkowo aż w
całym szeregu punktów niniejszej strony (np. w
jej punktach #D5, #F5, #J2, #N2, czy (2014/4/19) z #M2),
dla pewności wyjaśnię w tym miejscu dokładniej
czym ono faktycznie jest. Otóż tzw. "totaliztyczna
nauka" (tj. nauka opisywana już w punkcie #F4
tej strony) odkryła, że ludzie nieustannie poddawani
są działaniu aż dwóch niewidzialnych pól pierwotnych
o bardzo do siebie podobnych cechach. Pierwszym
z tych pól, poznanym już relatywnie dawno przez
oficjalną naukę ziemską, jest dobrze nam znane
"pole grawitacyjne". Działa ono wyłącznie
na "masy fizyczne" (np. na nasze ciała), zaś jego
działanie najwyraźniej doświadczamy kiedy np.
wspinamy się w górę po schodach lub po
jakimś zboczu. Natomiast drugie z owych
pól pierwotnych NIE było dotychczas wykryte
przez oficjalną naukę, zaś autor tej strony jest
pierwszym naukowcem który je odkrył i opisał.
Autor nazywa je "polem moralnym" - ponieważ
oddziaływuje ono siłowo wyłącznie na "masy
moralne" (tj. na ludzkie umysły). Na ilustracji
"Rys. #I1" owo "pole moralne" jest pokazane
jako żółta strzałka wywierająca siłę "F=ma". Jego działanie
też daje się odnotować relatywnie wyraźnie kiedy
przychodzi nam dokonywać czegoś co jest poprawne
pod względem moralnym, a stąd co w przyszłości
przyniesie wiele korzyści "a" dla dużej liczby ludzi "m" -
np. kiedy dokonuje się działań opisywanych na
tej stronie. W takich przypadkach krótkoterminowe
reakcje pola moralnego typowo manifestują się
nam jako coś co indukuje w nas najróżniejsze
intelektualne opory, groźby, zniechęcenia, postawy,
itp., odczuwane w naszych umysłach, jakie zniechęcają
nas do podjęcia takich moralnych działań i jakie musimy
świadomie pokonywać poprzez włożenie znaczącego
wysiłku w realizację swoich zamiarów. (Odnotuj jednak,
że długoterminowe działanie pola moralnego zawsze
jest odwrotne do jego krótkoterminowych reakcji.)
Przykłady najróżniejszych manifestacji krótkoterminowych
reakcji "pola moralnego", jakie dotychczas mi już się
objawiły podczas realizacji moich intencji opisanych
niniejszą stroną, raportowane są poniżej w punkcie
#N3. Gdybyśmy próbowali przytoczyć tu formalną
definicję pola moralnego, wówczas pole to dałoby
się zdefiniować np. w następujący sposób.
"Pole moralne" jest
to podobny do grawitacji rodzaj siłowego pola pierwotnego,
który jednak zamiast na "masy fizyczne" oddziaływuje
na reprezentowane przez nasze umysły "masy moralne"
(m) z siłą (F=ma) która jest proporcjonalna do liczby
ludzkich umysłów (m) jakie dotykane są skutkami
danego działania, oraz proporcjonalna do wysokości
(a) korzyści postępu (lub do wysokości (-a) cierpień
uwstecznienia) spowodowanych przez owo działanie.
Odnotuj tutaj też, że aczkolwiek
pole moralne jest nadrzędnie pokrewne do pola grawitacyjnego
i np. też jest ono polem pierwotnym, wykazuje ono aż kilka
cech jakie różnią je od grawitacji. Przykładowo,
pole moralne (1) jest nadrzędne w stosunku do grawitacji,
(2) w długoterminowych następstwach działa ono odwrotnie
niż w swych krótkoterminowych następstwach, (3) wykazuje
ono wysoką inteligencję w każdym swym działaniu, a także
wykazuje się posiadaniem jeszcze kilku nastepnych cech
odróżniających opisanych w punkcie #H2 strony o nazwie
totalizm_pl.htm.
Warto tu też podkreślić, że aby efektywnie wychowywać
ludzi na "żołnierzy Boga" (tak jak opisuje to punkt #B1 strony
antichrist_pl.htm),
Bóg w swojej nieskończonej mądrości tak zaprogramował
działanie "pola moralnego", że wszystko co jest "moralne"
krótkoterminowo musi z wysiłkiem wspinać się pod górę tego pola
(tj. w kierunku +Px, tak jak pokazują to części (a) i (b) "Rys. #I1").
Natomiast wszystko co jest "niemoralne" zapada się w dół
owego pola krótkoterminowo generując nam jakiś rodzaj przyjemności
(tj. zapada się w kierunku -Px, tak jak pokazują to części (c)
i (d) "Rys. #I1"). W rezultacie, w sensie krótkoterminowych
(natychmiastowych) efektów, "pole moralne" F=ma zawsze
natychmiastowo utrudnia nam każde działanie jakie jest
poprawne pod względem moralnym, za to natychmiastowo
ułatwia nam i uprzyjemnia każde działanie jakie jest
"niemoralne". (Odnotuj, że takie krótkoterminowe działanie
pola moralnego umożliwia nam bardzo proste i szybkie
identyfikowanie działań i decyzji które mają potencjał aby
w przyszłości okazać się "niedźwiedzimi przysługami". Mianowicie,
jeśli dane działanie lub decyzja przychodzi nam łatwo
i/albo generuje nam przyjemność, wówczas faktycznie
to oznacza, że w przyszłości najprawdopodobniej okaże
się ono być właśnie "niedźwiedzią przysługą".)
Na szczęście dla ludzkości, "pole moralne" ma też swoje
długoterminowe działanie, jakie jest zwielokrotnioną
odwrotnością jego działania krótkoterminowego. W owym
długoterminowym działaniu, pole moralne obficie nagradza
działania poprawne moralnie, zaś surowo karze działania
które zakwalifikowały się jako niemoralne.
Aby więc jakieś działanie (lub decyzja) NIE okazało
się potem być "niedźwiedzią przysługą", przed jego
urzeczywistnieniem mamy obowiązek sprawdzić, czy
spełnia ono kryteria moralności, czyli czy wspina się
ono możliwie najbardziej stromo pod górę owego
niewidzialnego "pola moralnego" - postępując wzdłuż
tzw. "linii najwyższego oporu intelektualnego". Tylko
bowiem takie działanie NIE formuje potem "moralnych
reakcji" w postaci najróżniejszych ukarań wymierzanych
nam przez zadziałanie "praw moralnych". Upewnienie
się zaś, czy dane działanie (lub decyzja) faktycznie
postępuje właśnie pod górę "pola moralnego" i wzdłuż
owej wymaganej "linii najwyższego oporu intelektualnego",
uzyskuje się poprzez analizę czy działanie to wypełnia
znane nam już kryteria moralności opisywane w
"części #J" tej strony.
Oddania innym "niedźwiedziej przysługi" daje
się łatwo unikać w praktyce, jeśli tylko w swoich
decyzjach i działaniach przestrzega się trzech
podstawowych reguł, które powinny być wpisane
w każdy ludzki proces i w każdą decyzję. Ponieważ
zaś decyzje natury politycznej dotykają sobą
największą liczbę ludzi, dlatego jest ogromnie
istotnym aby przestrzeganie tych reguł było
automatycznie wpisane (i wymagane) w każdą
decyzję polityczną - w tym w każdą decyzję sejmu.
Reguły te wymagają co następuje:
(1)
Po wstępnej decyzji, ale przed podjęciem działania,
starannie skonsultuj swoje zamiary z ludźmi którzy
będą wystawieni na ich następstwa. Chociaż
bowiem wiele demokracji, w tym nowozelandzka,
czyni szerokie gesty iż jakoby używa przeddziałaniowej
konsultacji, jednak z upływem czasu konsultacje
te typowo zostały powypaczane poprzez nawyk ich
ułatwionego prowadzenia z niewłaściwymi ludźmi -
tj. zazwyczaj z władzami terenowymi i z instytucjami
które potem będą wdrażały daną decyzję, a stąd
z którymi powinno się negocjować jedynie końcową
jakość i cenę, a NIE rodzaj i charakter działania.
Wiadomo bowiem, że owe władze terenowe
i instytucje będą później realizowały te działania
czy decyzje, czyli że ich uczestnicy i przedstawiciele
będą potem rozdzielali lukratywne kontrakty lub
będą wyciągali zyski wynikające z owej realizacji.
Stąd w ich interesach wcale NIE leży zmienianie
czegokolwiek tylko ponieważ NIE spełnia to kryteriów
moralności i stąd później okaże się być "niedźwiedzią
przysługą". Taka więc niewłaściwie skierowana konsultacja
daje się przyrównać do postępowania męża, który
zamierza kupić samochód żonie, jednak zamiast żony
konsultuje w tym celu sprzedawcę samochodów -
oczywiście lądując z najdroższym, najniewygodniejszym,
oraz najbardziej niechcianym przez żonę modelem.
(W rezultacie jakiej to "niedźwiedziej przysługi" typowo
jest potem karany niekorzystnymi "skutkami ubocznymi"
swej decyzji przez cały okres posiadania tego samochodu,
a czasami nawet i przez resztę swego życia.)
(2)
Jeśli ludzie którzy będą wystawieni na następstwa danego
działania w większości zaczną protestować i namawiać do
jego zaniechania, wówczas "NIE uszczęśliwiaj ich na siłę",
a raczej zmień swe zamiary na inne działanie które będzie
lepiej służyło owym ludziom. Jednak dla znalezienia
czym powinieneś zastąpić niechciane działanie NIE postępuj
pochopnie, a włóż sporo przemyśleń w to co wybierzesz. W
tym celu zacznij od przeanalizowania jakie faktyczne
cele miało osiągnąć owo oryginalne (zaniechiwane) działanie,
poczym przygotuj listę innych możliwych działań, które
też mogą wypełniać te same, lub bardzo podobne, cele.
(3)
Z listy możliwych działań, które też wypełnią zamierzone
przez ciebie cele, wybierz jedno które najlepiej spełnia
kryteria moralności, poczym ponownie powtórz dla niego
proces konsultacji z punktu (1) powyżej. W "części #J"
tej strony wskażę dokładniej czym daje się sprawdzić, czy
dane działanie faktycznie wypełnia kryteria moralności. Niniejszy proces
powtarzaj tak długo, aż znacząca większość ludzi dotykanych
zamierzonym działaniem z zadowoleniem zaaprobuje jego
zrealizowanie. Odnotuj przy tym, że chociaż z góry wiadomo
iż w dużej grupie ludzi zawsze się znajdują jakieś indywidua
które będą protestowały przeciwko praktycznie wszystkiemu,
indywiduów tych typowo jest bardzo mało - stąd zawsze
daje się znaleźć działanie (lub decyzję) na tyle moralne,
że będzie ono zadowalało gro osób jakie dotknięte będą
jego skutkami. Dopiero po uzyskaniu takiej akceptacji od
znaczącej większości dotykanych nim ludzi, możesz podjąć
negocjacje tego działania z wykonawcami, którzy będą je
wdrażali w życie. Wykonawcy bowiem zaakceptują wszystko
co im się przedstawi, tyle że wynegocjowania z nimi będzie
wymagała forma, jakość i cena ich końcowego produktu.
Politycy i decydenci wcale NIE są jedynymi ludźmi
którzy w każdym swoim postępowaniu jakiego skutki
dotkną innych bliźnich powinni przestrzegać powyższych
reguł. Faktycznie to każdy z nas ma moralny obowiązek
aby na własny użytek wypracować sobie i systematycznie
wdrażać w swym postępowaniu jakąś wersję powyższych
reguł. Szczególnie ich punktu (1) - tj. "przeddziałaniowego
konsultowania", oraz punktu (2) - tj. "zmiany niechcianego
działania na moralne i chciane działanie jakie będzie zaakceptowane
przez osoby dotykane jego następstwami". Innymi słowy,
w tym co czynimy powinniśmy: unikać sprawiania
"niespodzianek" (niespodzianki bowiem z definicji
są niemoralne - chyba, że były poprzedzone dyskretnym
wybadaniem ich odbiorców, czy to co im się serwuje jest
zgodne z ich życzeniami), konsultować wszystko co zamierzamy
uczynić, oraz być gotowymi na wprowadzanie zmian -
jeśli te są nam sugerowane. Oczywiście, taka procedura
działania wybiega przeciwko temu, co napędzana przez "ego"
filozofia pasożytnictwa
wmawia nam krzykliwie, iż powinniśmy to czynić na codzień -
jako przykład rozważ liczne reklamy i ogłoszenia typu "spraw
swojej ukochanej niespodziankę i kup jej diamentowy pierścionek",
czy "zorganizuj mu niespodziankową party". Musimy jednak
pamiętać, że owe ogłoszenia są opracowywane i upowszechniane
przez firmy i instytucje które w punkcie (1) powyżej były wskazywane
jako "niewłaściwe" do konsultowania z nimi naszych decyzji.
Jeśli bowiem skonsultujemy swoje plany z właściwą osobą,
np. z ukochaną, wówczas się np. okaże, że zamiast utopienia
naszych oszczędności w diamentowym pierścionku, wolałaby
ona aby zakupić tak potrzebny nam stół we wspólnym mieszkaniu,
zaś np. skonsultowanie tego dla kogo ma być zorganizowana
niespodziankowa party, może np. ujawnić że ma on w owym
dniu pilną potrzebę wyjazdu do innej miejscowości. Czas
więc abyśmy zrozumieli, że to co jest reklamowane hałaśliwie
i samo nam się narzuca, według żelaznej reguły moralnej zawsze
biegnie w dół pola moralnego - jako zaś takie w długoterminowym
działaniu wprowadza sobą więcej niepożądanych "skutków ubocznych"
niż daje krótkoterminowych korzyści.
Jeśli zaś NIE chcemy aby to coś okazało się potem "niedźwiedzią
przysługą", musi to być zaprojektowane mądrze i w konsultacji
z większością ludzi których będzie to dotykało, tak aby biegło
to "pod górę", a NIE "w dół", pola moralnego!
* * *
Jedna z takich "niedźwiedzich przysług" realizowanych
zgodnie z modelem "uszczęśliwiania na siłę" i jedynie
po skonsultowaniu niewłaściwych ludzi, niedawno, bo
aż do 12 czerwca 2014 roku, rozwijała się w Petone w
którym ja mieszkam. Polegała ona na wysunięciu ogromnie
niefortunnego projektu zbudowania stadionu sportowego
w Petone. Potencjalne problemy i nieszczęścia
jakie budowa tego stadionu ściągnęłaby na głowy
praktycznie niemal wszystkich mieszkańców okręgu
wyborczego "Hutt South", spowodowały właśnie,
że po odkryciu iż NIE istnieją normalne sposoby
zamienienia tej "niedźwiedziej przysługi" na
"faktyczną przysługę", podjąłem decyzję
aby stanąć do wyborów w owym okręgu.
Gdybym zaś został wybrany do sejmu, wówczas
moim pierwszym i najważniejszym priorytetem
miało stać się uczynienie wszystkiego co w mojej
mocy, aby niezgodny z kryteriami moralności
projekt budowy tego stadionu zamienić na jakiś
inny projekt budowy, który jednak wypełni
kryteria moralności - np. na projekt budowy
"warsztatu wynalazczego" opisanego w
punktach #D1 i #D5 tej strony. Wszakże wzniesienie
stadionu w Petone ma potencjał aby zrujnować
życie większości ludzi których projekt ten
dotknie. Założe się też tutaj, że gdyby twórcy tego
projektu dokonali wymaganych analiz i ustalili
jakie będą faktyczne następstwa realizacji tego
projektu, wówczas także z chęcią by go zamienili
na projekt czegoś innego, np. budowy w/w "warsztatu
wynalazczego". Wszakże nikt
w sposób zamierzony NIE chce zapisywać siebie i
swego nazwiska w pamięci ludzkiej oraz w rejestrach Boga,
jako rodzaj "czarnego charakteru", który sprowadził
na innych ludzi długie pasmo najróżniejszych cierpień i kłopotów.
Niestety, dla typowych ludzi następstwa ich
działań stają się jasne dopiero kiedy jest już
za późno na zmianę projektu - bowiem ów projekt
jest już zrealizowany (co w Nowej Zelandii
najlepiej dzisiaj ilustruje rządowy projekt
tzw. "Novopay" - tj. naliczania zarobków dla
nauczycieli). Przejdźmy więc teraz to wyjaśnienia
dlaczego ów stadion był tak dużym problemem
dla Petone, zaś jego budowa byłaby "niedźwiedzią
przysługą" oddawaną mieszkańcom tego miasteczka
oraz innym osobom związanym z owym projektem.
(Odnotuj jednak to co wyjaśnia punkt #I5 poniżej.)
Rys. #I1. Oto cztery rysunki tak zaplanowane,
aby zilustrować czytelnikowi krótkoterminowe
(natychmiastowe) działanie "pola moralnego"
w czterech najbardziej typowych sytuacjach życiowych -
tak jak mechanizm oddziaływania tego pola na ludzi
wyjaśniły nam odkrycia tzw. "Mechaniki Totaliztycznej",
opisane dokładniej m.in. w punktach #C4.2 i #C4.2.1 mojej strony o nazwie
morals_pl.htm,
oraz w punkcie #H2 mojej strony o nazwie
totalizm_pl.htm,
zaś podsumowane m.in. w rozdziale JG z tomu 8 mojej najnowszej
monografii [1/5].
Na dodatek do "pola moralnego", rysunki te ilustrują też
najważniejsze przypadki "następstw pokrewnych" do
zadziałania "pola moralnego", takich jak "uczucia" Py
(lub/i "karma" - która jest krewniakiem uczuć) oraz
"praca fizyczna" Pz. Ponadto wyjaśniają one też
działanie wielkości moralnych zależnych od "pola
moralnego" - takich jak generowanie lub upuszczanie
"energii moralnej", wykonywanie "pracy moralnej"
i "moralnych dobrych uczynków", działanie "praw moralnych"
(szczególnie tzw. "Prawa Bumerangu"), itp. Wszakże
dla nich wszystkich "pole moralne" jest czynnikiem
nadrzędnym, który typowo nimi rządzi, oraz od którego
typowo są one zależne. Przykładowo, tylko działania
które biegną pod górę pola moralnego należą do grupy
"moralnych dobrych uczynków" które NIE są karane
przez "prawa moralne", oraz które w normalnych
okolicznościach pokazanych w części (a) generują
sporo "energii moralnej". Typowo też wyniki niemal
każdego "moralnego dobrego uczynku" są też uzależnione
od pozytywnego ukierunkowania "następstw ubocznych"
Py i Pz zadzialania pola moralnego. Stąd przykładowo
wymagają one wykonania określonej pracy fizycznej Pz
(np. w "dobrym uczynku" dopomożenia staruszce przenieść
jakieś ciężary, lub w dobrym uczynku skopania rodzicom
ogródka), oraz zadbania aby postronni obserwatorzy
mieli też pozytywne uczucia wobec tego uczynku.
(Niestety owe uczucia Py postronnych ludzi podlegają
dosyć skomplikowanym prawom moralnym. Przykładowo,
silne uczucia mogą się przenosić na innych ludzi i odtwarzać
u nich. Także np. tylko moralne i obiektywne osoby generują
pozytywne uczucia +Py widząc czyjeś moralne działanie.
Natomiast np. niemoralne osoby generują w sobie negatywne
uczucia -Py na widok czyjegoś moralnego dzialania. Z kolei
osoby w miłości lub w stanie uwielbienia generują pozytywne
uczucia +Py nawet kiedy widzą niemoralne zachowania osoby
którą kochają lub którą podziwiają. Ponadto obie płcie w stanie
zakochania lub uwielbienia reagują też odmiennie. Przykładowo,
moralnie zachowjący się mężczyźni typowo starają się korygować
niemoralne wypaczenia kochanej lub uwielbianej osoby. Za to
moralnie postępujące kobiety typowo akceptują moralne wypaczenia
kochanej lub uwielbianej osoby bez podejmowania żadnego działania.)
Odnotuj, że powyższe rysunki pokazują jedynie najbardziej
typowe sytuacje życiowe, kiedy oba tzw. "skutki uboczne"
naszego postępowania, obrazowane powyżej wektorkami
składowymi Py i Pz, mają takie same zwroty + lub - (tj.
biegną ku przyrostowi +, lub ku spadkowi -, wartości
danej współrzędnej Y lub Z). Tymczasem w rzeczywistym
życiu mogą występować też 4 rzadsze przypadki szczególne,
w których jeden z wektorków Py i Pz ma zwrot
przeciwstawny do drugiego z tych wektorków. Ponadto
mogą zaistnieć też 4 mniej częste przypadki szczególne,
kiedy dana osoba działa w taki sposób, że NIE jest widziana
przez innych ludzi u których jej działania generowałyby
pozytywne lub negatywne uczucia Py, a stąd kiedy
wektorek Py jest dla niej równy zero - czyli kiedy
uczucia innych ludzi ani NIE generują, ani też NIE
upuszczają energii moralnej (ani nie generują karmy)
u wykonującej te działania osoby. Ponadto dalsze
6 przypadków szczególnych opisuje sytuacje, kiedy
ktoś siedzący wygodnie w swoim fotelu biurowym
podejmuje decyzje jakie będą potem wdrażane przez
innych ludzi, a stąd kiedy jego wektorek wkładu
pracy fizycznej Pz jest równy zeru. Dynamiczne
pole moralne zamienia też w "niemoralną" każdą
sytuację życiową, kiedy nasze sumienie i prawa
moralne domagają się, że powinniśmy coś uczynić,
jednak nic NIE czynimy (czyli kiedy nasze Px=0, Py=0
i Pz=0) - po szczegóły patrz punkt #E3 strony o nazwie
god_istnieje.htm.
W sumie więc, oprócz pokazanych powyżej 4 najbardziej
typowych przypadków, w rzeczywistym życiu istnieje dalszych
15 takich mniej częstych przypadków szczególnych, jakie
dla uniknięcia gmatwania wyjaśnień NIE są tu pokazywane.
(Kliknij na wybrany rysunek jeśli zachcesz go oglądnąć
w powiększeniu. Dla sytuacji "a" po kliknięciu ukaże się
powiększenie odmiennego rysunku przygotowane w tej
samej konwencji jak pozostałe rysunki tej ilustracji.)
W
filozofii totalizmu,
a ściślej w jej pod-dyscyplinie obliczeniowej zwanej
"Mechanika Totaliztyczna", każde ludzkie działanie
jest rodzajem przesunięcia w polu siłowym.
Przez "ludzkie działanie" należy przy tym rozumieć
wszystko co ludzie dokonują w swoich umysłach, a co
potem jest manifestowane w świecie fizycznym, w tym
także prace umysłowe w rodzaju "podejmowanie decyzji".
Owo przesunięcie albo pokonuje napory sił składowych
trójwymiarowej przestrzeni siłowej, albo też ulega owym
naporom i jest przez nie napędzane. Przykładowo,
dokonywanie wszystkiego co jest "moralne" (np.
dokonywanie "dobrych uczynków") pokonuje napór
siły "pola moralnego" F=ma, zaś oddawanie się wszelkim
przyjemnościom jest bezwysiłkowe, bowiem napędza
je napór owego "pola moralnego". Na powyższych
ilustracjach przesunięcie dowolnego ludzkiego działania
jest obrazowane wektorem P (jego symbol P wywodzi
się od "Pracy Moralnej"). Z kolei trzy rodzaje sił
oporowych jakie ów wektor P musi pokonywać są
faktycznie oporami otocznia, które działają przeciwstawnie
do zwrotów trzech osi współrzędnych oznaczonych
powyżej jako osie X, Y i Z. Opory te przeciwstawiają
się składowym moralnej (X), uczuciowej (Y), oraz fizycznej (Z)
niemal zawsze obecnym w prawie każdym ludzkim działaniu.
Z tych trzech oporów otoczenia najważniejszym jest opór
tzw. "pola moralnego" - na powyższych ilustracjach pokazany
jako żółta strzałka, która na ludzkie umysły (m) działa
z siłą F=ma w sposób bardzo podobny do tego jak na
masy fizyczne (np. na nasze ciała) działa wszystkim
znana grawitacja. Owo szczególne znaczenie "pola
moralnego" wynika z faktu, iż definiuje ono czy działanie
które ktoś usiluje wykonać jest "moralne", czy też jest
"niemoralne". Niemniej praktycznie wzdłuż każdej
z widocznych powyżej trzech osi działa jakiś opór otoczenia.
Przykładowo, wzdłuż osi Y działa opór uczuciowy
otoczenia wynikający z faktu, iż praktycznie każde
nasze działanie o jakim dowiedzą się jakoś inni ludzie,
pobudzi tych ludzi do wygenerowania w stosunku do
nas jakichś uczuć. Z kolei wzdłuż osi Z działa opór
fizyczny zmuszający nas abyśmy w sporą proporcję
swoich działań wkładali określony wysiłek fizyczny.
Jeśli wektor naszego działania P jest ustawiony jak
w części (a) powyższej ilustracji, tj. jeśli pokonuje
on opory otoczenia przeciwstawiające się składowym
przesunięciom Px, Py i Pz ku pozytywnym stronom
każdej osi X, Y i Z, wówczas każda składowa Px, Py
i Pz owego przesunięcia P samodzielnie generuje
proporcjonalną do swej wartości ilość tzw. "energii
moralnej" (tj. energii absolutnie niezbędnej nam
do życia - tak jak wyjaśnia to punkt #F5 tej strony).
Jednak w każdym przypadku kiedy dana składowa
Px, Py lub Pz jest skierowana ku ujemnym wartościom
danej osi X, Y lub Z, owa "energia moralna", zamiast
być generowana, jest rozpraszana. Innymi slowy, kiedy np.
włożymy wymagany wysiłek Py i motywacje "s" w nasze
działanie i w ten sposób spowodujemy, że nasze działanie
wygenerują pozytywne uczucia +Py u ludzi którzy o
nich się dowiedzą, wówczas owe uczucia przysporzą
nam "energii moralnej". Jeśli jednak to działanie
wygeneruje negatywne uczucia -Py u innych ludzi,
wówczas działanie to odbierze nam określoną
porcję "energii moralnej". Podobnie jest z osią Z,
czyli z wysiłkiem fizycznym. Jeśli w nasze działanie
fizyczne włożymy określony wysiłek "F" i motywacje
"s", wówczas też wygeneruje ono nam określoną
porcję "energii moralnej". Jeśli jednak owo
działanie będzie bezwysiłkowe, albo nawet
okaże się fizyczną przyjemnością, wówczas upuści
ono nam określoną porcję naszej energii moralnej.
To dlatego składowe Py i Pz naszego działania
P popularnie nazywa się "skutkami ubocznymi".
Co nawet gorsza, uczucia Y jakie swoim działaniem
wygenerujemy u innych osób, po określonym
czasie wracają do nas zgodnie z "prawem
moralnym" jakie filozofia totalizmu nazywa
"Prawem Bumerangu", zaś jakie niektóre
kultury Wschodu nazywają
"karma".
Stąd jeśli u innych ludzi wygenerowaliśmy przyjemne
uczucia, Prawo Bumerangu zwraca nam przyjemne
uczucia. Jeśli jednak uczucia innych ludzi były
nieprzyjemne, owo prawo też zwraca nam podobne
nieprzyjemności.
Rys. #I1a:
Najbardziej pożądana sytuacja wykonywania "pracy moralnej",
jaka jednak jest najtrudniejsza do uzyskania, bowiem nakłada
ona na wykonującego najwięcej nakazów i wymogów.
W sytuacji tej osoba dokonująca pracy P zdołała ją tak
inteligentnie zaprojektować, że składowa Px wektora tej
pracy wspina się pod górę "pola moralnego", a stąd że
owa praca spełnia kryteria bycia "pracą moralną" +Px,
a także że generuje ona jej wykonawcy spory przyrost
"energii moralnej" równy potencjalnej energii pokonania
siły F=ma owego pola moralnego. Ponadto składowe
Py i Pz także mają wartości dodatnie, a stąd każda z
nich dodatkowo generuje proporcjonalną ilość "energii
moralnej". Niestety, z powodu tendencji ludzi o wypaczonej
moralności (tj. ludzi niemoralnych) do generowania
negatywnych uczuć (-Py) nawet kiedy ktoś czyni im
dobro, powyższa sytuacja pojawia się jedynie bardzo
rzadko - np. typowo podczas zawodowej pracy
pozytywnie nastawionych pielęgniarek z ludźmi
bardzo chorymi i potrzebującymi pomocy (po
więcej szczegółów patrz punkty #B3 i #D1 ze strony
nirvana_pl.htm),
albo np. podczas pracy dawnych (ręcznych) "kosiarzy".
To właśnie aby unikać rozpraszania naszej "energii moralnej"
przez negatywne uczucia uprzedzonych do nas lub niemoralnych
postronnych obserwatorów, totalizm zaleca aby "pracę moralną"
wykonywać anonimowo (tj. kiedy Py=0) - tak aby inni ludzie
NIE wiedzieli kto jest jej wykonawcą i stąd NIE generowali
wobec nas negatywnych uczuć (-Py).
Powyższy rysunek z części (a) dokumentuje
też poczucie humoru Boga w ilustrowaniu ludziom
działania tzw. "Praw Murfiego". (Tj. praw
opisanych m.in. w punkcie #C6 strony o nazwie
god_istnieje.htm.)
Rysunek ten, podobnie jak wszystkie rysunki tej ilustracji,
jest bowiem wynikiem skoordynowania ochotniczych
wysiłków jednego z czytelników niniejszej strony -
mającego dostęp do wymaganych narzędzi graficznych,
z wysiłkami zdalnego sterowania emailowego przez
autora tej strony - mającego wizję jak ilustracja ta
powinna wyglądać, jednak nie dysponującego
wymaganymi narzędziami graficznymi aby ją samemu
przygotować. W rezultacie, "wszystko co mogło
wyjść niewłaściwie podczas konsultowania i koordynowania
wyglądu tej ilustracji, faktycznie wyszło niewłaściwie" -
stąd rysunek pokazany powyżej w części (a) jest już
10 wersją siebie samego, dodając wysoce humorystycznego
aspektu do poważnego zadania dopomożenia
czytelnikowi w zrozumieniu idei którą rysunek ten
stara się odzwierciedlać, oraz mnożąc przez współczynnik
10 ilość pracy wymaganej do jego sporządzenia.
Oczywiście, wszystko co Bóg czyni lub inspiruje, służy
ważnemu celowi. Skoro więc konsultowanie powyższego
rysunku z (a) wymagało początkowego sporządzenia
aż 10 jego wersji i nadal nie jest on takim jakim być powinien,
najwyraźniej z jego pomocą Bóg starał się uświadomić
nam jakąś istotną prawdę dotyczącą zasad konsultowania
i koordynowania istotnych działań zespołowych. Ciekawe
czy czytelnik odnotuje co w części (a) powyższego
rysunku ciągle odbiega od konwencji przyjętych
przez fachowców przy sporządzaniu tego typu ilustracji?
Dodam tu, że po 10-tej wersji tego rysunku, metoda
konsultowania i koordynowania naszych działań została
udoskonalona, zaś pozostałe rysunki są już produktem
tej nowej motody. (Kliknij na powyższy zielony "Rys. #I1a"
aby zobaczyć powiększenie odmiennej wersji tej samej
sytuacji moralnej narysowane w identycznej konwencji
jak pozostałe trzy rysunki niniejszej ilustracji.)
Rys. #I1b:
Typowa sytuacja jaka wypacza dzisiejsze próby realizacji "prac
moralnych" typu "dobry uczynek" - np. zawodowo
pojawiająca się podczas pracy dzisiejszych nauczycieli (i wykładowców
uczelnianych) typowo uczących pozbawionych respektu studentów,
czy niektórych dzisiejszych nowozelandzkich rolników oraz niektórych
dzisiejszych zawodowych sportowców. Odnotuj, że w sytuacji
tej osoba wykonująca dane działanie wkłada wysiłek intelektualny
Px, aby działanie to było "moralne" czyli aby wspinało się pod górę
"pola moralnego". Niestety, NIE wkłada ona w nie ani wymaganego
wysiłku fizycznego Py (np. w przypadku wykładowców ich asystenci
lub studenci noszą za nich i przygotowują wymagane pomoce, sprzęt,
i eksperymenty, ścierają tablice, itp.), ani też wymaganego wysiłku
uczuciowego Pz (np. w przypadku wykładowców ich studenci są
pozbawieni respektu, albo buntują się przeciwko ich metodom
nauczania, albo ich NIE lubią, itp. - co wysyła do nich negatywne uczucia
odbierające wykładowcy "energię moralną" i generujące złą "karmę").
W rezultacie, na przekór że dane działanie jest "dobrym uczynkiem"
bo postępuje pod górę pola moralnego, ciągle w sumie upuszcza
ono (zamiast generować) "energię moralną" osoby je wykonującej,
a ponadto generuje złą karmę. Tego typu sytuacja ma często też
miejsce u niektórych nowozelandzkich rolników, u których nagatywne uczucia
i karmę generują np. ich zazdrośni sąsiedzi oraz źle potraktowane
zwierzęta, zaś na dodatek którzy wszystko wykonują maszynami
lub rękami najętych robotników, wkładając w swą pracę niemal
zerowy wysiłek fizyczny. W rezultacie, wśród owych rolników panuje
niski poziom "energii moralnej" - co wywoluje u nich "epidemię
samobójstw" opisywaną m.in. w punkcie #F5 tej strony.
Rys. #I1c:
Spotykana niekiedy sytuacja, kiedy dane działanie generuje przyjemność,
czyli zbiega w dół pola moralnego, jednak ciągle generuje ono nieco
energii moralnej i pozywnych uczuć - spotykana np.
w sporej liczbie decyzji polityków, w życiu popularnych aktorów
i osobistości, w postępowaniu bardzo kochanych dzieci, itp.
W sytuacji tej, osoba dokonująca dane działanie jest tak podziwiana
i kochana, że bez względu na to jak niemoralnie by nie postępowała,
ciągle inni ludzie wysyłają do niej pozytywne uczucia Py - w ten sposób
nieustannie zwiększając jej poziom energii moralnej. Jeśli na dodatek
osoba ta wkłada w to co czyni znaczący wysiłek fizyczny Pz, jej
"energia moralna" może utrzymywać się na wysokim poziomie.
Niestety, kiedy z jakichś powodów (np. zestarzenia się aktorów, czy
opuszczenia domu przez kochane dzieci) popularność tej osoby przeminie,
nawyki niemoralnego postępowania, jakich typowo NIE jest ona w stanie
się pozbyć, szybko zamieniają jej sytuację w tą pokazaną w części (d) tego
rysunku. W rezultacie, po wyczerpaniu się jej "energii moralnej", osoba
ta może wylądować np. popełniając samobójstwo (patrz punkt #F5 tej
strony).
Rys. #I1d:
Najgorsza (jednak najczęściej dziś uzyskiwana) sytuacja moralna, kiedy czyjeś
działania niespełniające kryteriów moralności są dodatkowo pogarszane
niekorzystnymi "skutkami ubocznymi" - np. tak jak to ma
miejsce w opisywanej na tej stronie sytuacji ze stadionem w Petone.
W pokazanej tu sytuacji praktycznie każda składowa (-Px), (-Py) i (-Pz)
działania podejmowanego przez realizującą je osobę bezwolnie stacza
się w dół pod naciskiem sił otoczenia, powodując wytracenie niezbędnej
do życia "energii moralnej" tej osoby. Powodem jest, że osoba ta NIE
podejmuje wysiłku moralnego Px - co krótkoterminowo rozprasza jej "energię
moralną", zaś w długoterminowych następstwach wystawia ją na surowe
ukaranie przez "prawa moralne". Nie wkłada też ona żadnego wysiłku ani
w fizyczną składową Pz swego działania, ani w indukowanie sprzyjających
jej uczuć Py innych ludzi - generując tym dla siebie przykrą karmę. W
rezultacie, jeśli dana osoba systematycznie podejmuje tego typu działania,
wówczas szybko ląduje albo popełniając samobójstwo - tak jak wyjaśnia
to punkt #F5 tej strony, albo nawet Bóg celowo eliminuje ją na jakiś inny
sposób już w relatywnie młodym wieku, aby uniknąć dawania przez nią
złego przykładu innym ludziom (tak jak wyjaśnia to punkt #G1 strony o nazwie
will_pl.htm.)
* * *
W opisach powyższych ilustracji referowałem
do typowych losów pojedyńczych ludzi, bowiem
losy te są najlepiej znane czytelnikom, a stąd
pozwalają czytającemu najłatwiej zrozumieć
zaprezentowane tu idee. Jednak niezależnie od
pojedyńczych ludzi na naszą cywilizację składają
się tzw. "intelekty grupowe"
zdefiniowane dokładniej w punkcie #E2 strony o nazwie
totalizm_pl.htm -
czyli całe rodziny, instytucje, miasta, narody, państwa, itp.
Owe "intelekty grupowe" też prowadzą swoje własne
życie i stąd też podlegają "prawom moralnym", "polu
moralnemu", działaniu
karmy, itp. -
tak samo jak podlegają im indywidualni ludzie.
Stąd wszystko co wyjaśniłem powyżej, niezależnie
od indywidualnych ludzi odnosi się także do owych
"intelektów grupowych", w tym np. do postępowania
sejmu każdego kraju oraz do postępowania każdego
kraju jako całości. (Kilka przykładów zwrotów karmy
u "intelektow grupowych" prezentuje punkt #A2 strony
petone_pl.htm.)
#I2.
Rodzina filantropów, którą Nowa Zelandia ma szczęście
posiadać, jednak która oddaje "niedźwiedzią przysługę"
projektem stadionu w Petone:
Nowa Zelandia została obdarzona przez Boga
rodziną składającą się z ojca i syna, w której
syn ma dar zamieniania w pieniądze wszystkiego
czego się dotknie - działa więc jak Midas z greckiej
mitologii. Czytelnik może poczytać sobie o owej
rodzinie z artykułu [1#I2] o tytule "He
made $227m selling Trade Me, now ..." (tj. "on
zarobił 227 milionów dolarów sprzedając Trade Me,
obecnie ..."), ze strony A1 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post Weekend
(wydanie z soboty-niedzieli (Saturday-Sunday),
March 22-23, 2014). (Proszę odnotować, że ową
gazetę i artykuł może znaleźć m.in. w internetowym
serwisie gazetowym [2#I2] istniejącym pod adresem
pressdisplay.com/pressdisplay/viewer.aspx,
a opisywanym dokładniej w punkcie #D9 mojej strony o nazwie
faq_pl.htm.
W serwisie [2#I2] ten artykuł [1#I2] można nawet
poczytać za darmo, ponieważ znajduje się on na
pierwszej (tytułowej) stronie, zaś pierwsze strony
gazet ów serwis [2#I2] pozwala oglądać za darmo.)
Owej rodzinie filantropów poświęcony jest też
artykuł [3#I2] ze stron #C1 i #C2 tego
samego numeru tej samej gazety [1#I2].
Rodzina ta używa posiadane fundusze
na wiele ogromnie cennych sposobów -
np. wydatnie przyczyniając się do ochrony
unikalnej nowozelandzkiej fauny i natury.
Niefortunnie, prawdopodobnie rodzina ta
NIE sprawdza swoich projektów, czy spełniają
one wymagania moralności, bowiem sporo z nich
zdaje się dzielić ludzi,
zamiast ich łaczyć, jako zaś takie
projekty te budzą fale gniewu u potencjalnych
odbiorców - jako przykład patrz artykulik
[4#I2] "I refuse to put my cats on
a leash" (tj. "ja odmawiam wiązania swych
kotów do smyczy"), ze strony A12 gazety
The Dominion Post
(wydanie z czwartku (Thursday), March 27, 2014).
Jeden z projektów tej rodziny, to właśnie stadion
w Petone jaki ma być zbudowany w miejscu
pokazanym poniżej na "Fot #I2".
Niestety, realizacja tego stadionu okazuje
się być rodzajem "niedźwiedziej przysługi".
Fot. #I2. Oto rodzaj niewielkiego zielonego boiska-parku z centrum
miasteczka Petone, zwanego "Petone Recreation Ground". To
tutaj ma być zbudowany stadion o który właśnie toczy się walka
opisywana na tej stronie. Oryginalnie obszar ten był zbudowany
dla wyścigów końskich. To po owych wyścigach pozostał ów
budynek z rzędami siedzeń dla widzów widoczny w centrum
zdjęcia. Jednak niedawno rozmawiałem z mieszkańcem Petone
urodzonym tu 71 lat temu. Upewnił mnie on, że przez ostatnie
71 lat w pokazanym tu boisku-parku NIE było żadnego wyścigu
końskiego. Tym bardziej więc dziwi, uderzający na tym boisku
relatywnie silny zapach, który mi przypomina zapach końskiej
uryny pomieszany z jakby błotnistym zapachem gejzerowej
wody. Zapach ten wyraźnie czułem kiedy wykonywałem powyższe
zdjęcie w środę dnia 16 kwietnia 2014 roku. Ponieważ dokładnie
pod owym boiskiem przebiega słynny "fault" sejsmiczny, ja
osobiście posądzam, że ów zapach może pochodzić od gazów
ulatniających się z podziemi właśnie z owego "fault'a". Gdyby
moje posądzenie okazało się prawdą, wówczas zbudowanie
w tym miejscu zamkniętej czaszy stadionu powodowałoby jej
stopniowe wypełnianie przez podziemne gazy które obecnie
rozwiewają silne wiatry bez przerwy wiejące w tym obszarze.
To zaś oznaczałoby zagrożenie dla życia ludzi wchodzących
do tego stadionu - tak jak wyjaśniam to w (8) z punktu #I3 poniżej.
Odnotuj też uwieczniony na powyższym
zdjęciu fragment stacjonarnego "okna w niebie" w kształcie elipsy,
jakie powtarzalnie pojawia się nad Petone i jakie ja widywałem
i widuję tylko ponad Petone, a jakie szerzej opisuję w (15) z
punktu #I3 i ilustruję na "Fot. #I3ab" ze strony o nazwie
petone_pl.htm.
Powyższe boisko-park jest jedynym publicznie dostępnym
dużym terenem spacerowym położonym w środku
parterowej zabudowy miasteczka Petone. Jest on też
jedynym terenem oświetlonym w nocy i ze wszystkich
stron otoczonym przez okna obrzeżających go budynków -
co czyni go relatywnie bezpiecznym nawet w nocy. Stąd
teoretycznie rzecz biorąc pobliscy mieszkańcy, w tym
samotne kobiety, NIE powinni się obawiać wychodzenia
do niego na spacer lub na pobieganie nawet po zapadnięciu
zmroku - co NIE jest możliwe na innych terenach zielonych
obrzeżających Petone. (Muszę tu jednak dodać, że chociaż
w czasach zamieszkiwania mojego poprzedniego mieszkania
często późnym wieczorem skracałem sobie drogę do domu
właśnie przez ów park, nigdy NIE widziałem w nim pojedyńczej
kobiety spacerującej, biegającej lub gimnastykującej się po
zapadnięciu zmroku - tak jak jest to typowym obrazkiem w parkach np.
Korei Południowej.)
Pozostawienie tego obszaru takim jakim obecnie on jest,
NIE pozbawi więc Petone najważniejszego z jego parków,
a jednoczesnie NIE spowoduje zaprzestania jego użycia jako
boiska dla wszelkich możliwych gier - w jakim to charakterze
jest on używany już od relatywnie dawnych czasów. Natomiast
jego zamknięcie poprzez zbudowanie na nim stadionu, odbierze
mu wszystkie obecne jego funkcje i pozbawi bezpiecznej
dostępności do niego przez pobliskich mieszkańców. Na dodatek,
taki stadion górowałby ponad otaczającymi ten obszar parterowymi
domami, formując rodzaj architektonicznego dziwadła, które
zepsułoby obecny czar miasteczka Petone.
#I3.
Na czym polega problem
ze zbudowaniem stadionu w Petone:
Motto:
"Sztuka czynienia dobra jakiej uczy nas
filozofia totalizmu
polega na podejmowaniu takich decyzji
i działań, których następstwa łączą i zbliżają
ludzi, a nie dzielą ich i poszerzają przepaście
pomiędzy nimi."
Projekt zbudowania stadionu w Petone jest
wysoce niefortunny. Niemal natychmiast po
jego zaproponowaniu wzbudził on głównie
krytykę i opozycje - jako przykład patrz artykuł
[1#I3] o tytule "Caution advised on
new stadium plan" (tj. "ostrożność doradzana
w projekcie nowego stadionu") ze strony 1 gazety
The Hutt News
(wydanie datowane w Tuesday, February 25, 2014),
czy też artykuł [2#I3] o tytule "More details
called for in Petone Arena discussions" (tj. "zawołanie
o więcej szczegółów w dyskusji o arenie-stadionie
w Petone), ze strony 2 gazety
The Petone Chronicle
(issue 6, dated on March 8, 2014). Faktycznie,
to ja osobiście NIE spotkałem jeszcze nikogo
kto by naprawdę popierał ten projekt. Jest
on krytykowany przez niemal wszystkich mieszkańców
Petone. Dyplomatycznie "poowijana w bawełnę"
jego krytyka zawarta jest też w praktycznie każdym
artykule gazetowym na jego temat - po przykład
patrz artykuł [3#I3] o tytule "Don't hurry
decision on Petone stadium" (tj. "nie spieszmy się z
decyzją o stadionie w Petone"), ze strony A10 gazety
The Dominion Post
(wydanie z czwartku (Thursday), March 20, 2014),
czy artykuł [4#I3] o tytule "New stadium
neither wanted nor needed" (tj. "nowy stadion
ani nie chciany, ani nie potrzebowany"), ze strony
C4 tej samej gazety i jej numeru co poprzednio
wskazywane artykuły [1#I2] i [3#I2].
Istnieją dziesiątki powodów dla jakich stadion
ten NIE powinien być budowany. To z uwagi
na te powody, gdyby faktycznie stał się cud
i gdybym to ja wygrał opisane tu wybory,
wówczas uczyniłbym wszystko co w mojej
mocy, aby zapobiec problemom jakie zaindukuje
ewentualne zrealizowanie tego niefortunnego
projektu. (Przykładowo, usiłowałbym wówczas
zamienić ten niefortunny projekt stadionu na
jakiś inny projekt, bardziej potrzebny mieszkańcom
Petone i Hutt Valley, taki jak projekt "warsztatu
dla wynalazców" opisywany w punkcie #D1 tej
strony. Upewniłbym się też wówczas, że
finansowanie tego
innego projektu NIE będzie dodatkowo zubożało
mieszkańców Hutt Valley - czyli, że NIE będzie ono
polegało na podwyższaniu czynszów, a albo otrzyma
rządowe finansowanie, albo też w całości będzie
opłacone przez ochotników-filantropów).
Przytoczmy więc tutaj chociaż kilka najważniejszych
z tych powodów:
1.
Zaledwie około 8 kilometrów od Petone zlokalizowany
jest ogromny stadion w Wellington jakiego potencjał
pozostaje niewykorzystany. (Patrz "Fot. #I3"
jaka go pokazuje.) Po zbudowaniu więc stadionu
w Petone oba stadiony byłyby tak blisko siebie,
że z każdego z nich widać byłoby i ten drugi.
Ów wellingtoński stadion jest znacznie lepszy niż
to na co mieszkańcy Petone (którzy muszą opłacić
gro kosztów budowy swego stadionu), będą mogli
sobie kiedykolwiek pozwolić. Ma on całą infrastrukturę
wymaganą od stadionu, znaczy ma parkingi,
bliskość do transportu publicznego - w tym do
transportu przybywającego z Petone, toalety,
własne bufety, bliskość do sklepów, itp. Jest on
też wykorzystany jedynie w małym stopniu - stąd
może służyć i tym sportowcom którym ma służyć
stadion w Petone. W praktyce więc, jeśli zacznie
on konkurować ze stadionem w Petone, wówczas
niemal nikt NIE wybierze przybycia na imprezy w
Petone - czyli stadion w Petone stanie się rodzajem
"bankruta" sztucznie utrzymywanego przy życiu
pieniędzmi wymuszanymi od mieszkańców tego
miasteczka.
2.
Już obecnie jest zapowiadane zrzucenie kosztów
budowy stadionu na barki mieszkańców Petone i Hutt Valley.
Wraz ze swymi sąsiadami Petończycy mają zapłacić sumę
już obecnie ocenianą na 25 milionów dolarów. Tymczasem
wielu mieszkańców Petone twierdzi, że ciągle jeszcze spłaca
poprzednie zbudowanie owego ogromnego stadionu w pobliskim
Wellington (NIE wiem jak dałoby się sprawdzić te twierdzenia).
Trzeba też pamiętać, że Nowa Zelandia ma długą tradycję
znaczącego przekraczania wstępnych oszacowań kosztu
projektów publicznych - czasami nawet o rząd ponad
10 razy. Pamiętając, że całkowita liczba mieszkańców
Petone
wynosi tylko około 6600 osób (włączając w to dzieci
i starców), koszta tej budowy są naprawdę "ostanim
źdźbłem które może złamać grzbiet wielbłąda". Wszakże
gro mieszkańców Petone już teraz z trudem wiąże
koniec z końcem i już obecnie wielu z nich NIE stać
nawet na zakup całej potrzebnej im żywności -
po szczegóły patrz artykuł z punktu #A2 tej strony
(tj. artykuł oznaczony [1#A2]). Jakże ci ludzie, już
od 2008 roku nieustannie wykrawiani brakiem pracy
i nasilająca się drożyzną, ciągle mają znaleźć pieniądze
na budowę stadionu.
3.
Stadion ma być zbudowany w jedynym obszarze
zielonym jaki Petone posiada w swoim cetrum.
Obszar ten obecnie jest rodzajem "zielonych płuc"
miasteczka. Jednak po zbudowaniu stadionu zmieni
on swoja rolę. W artykule [3#I3] zamienienie tych
"zielonych płuc" z cetrum Petone, w betonowe
dziwadło, opisane jest jako "gwałt na obszarze
rekreacyjnym" tego miasteczka.
4.
Petone jest cichym przedmieściem w którym mieszkają
ludzie potrzebujący spokoju. Tymczasem niektórzy
mieszkańcy wierzą, że stadion zlokalizowany w centrum
tego miasteczka przyniesie im tylko hałas, podnieconych
alkoholem i grą kibiców, perspektywę walk ulicznych
pomiędzy wojowniczymi zwolennikami grających drużyn,
piski opon podnieconych nastolatków, pijanych kibiców
błądzących do miejscowych domów, ogrodów i podwórek,
itd., itp.
5.
Petone NIE posiada infrastruktury wymaganej obecnością
stadionu. Znaczy NIE posiada wymaganej liczby
publicznych parkingów, toalet, bufetów, stacji transportu
publicznego, itp. Z kolei ów brak infrastruktury, z jednej
strony będzie powodował problemy w rodzaju kibiców
meczowych opróżniających swoje brzuchy w bramach
budynków i na progach sklepów. Z drugiej zaś strony
zmusi władze miasteczka do nakładania coraz większych
opłat czynszowych, aby zacząć budować ową infrastrukturę.
6.
Każdy mecz w owym stadionie pozostawi góry śmieci
w Petone. Wszakże NIE można zagwarantować iż
podchmieleni kibicowie nie będą porzucać gdzie popadnie
opakowań po zjadanych kanapkach, NIE będą rozbijali
butelek po piwie na środkach ulic, NIE będą oddawali
moczu w bramach domów i na progach sklepów, itp.
Uprzątanie zaś tych śmieci spadnie na głowy mieszkańców
Petone - co oznacza podwyższone opłaty za czynsz,
konieczność zakupu kosztownego sprzętu
czyszczącego i zatrudnienia licznych sprzątaczy,
uszkadzanie samochodów na szkle z ulic, brak
higieny, zagrożenia dla dzieci, itd., itp.
7.
Stadion popsułby urok Petone. W tej chwili Petone
ma swoisty urok byłego kolonialnego małego miasteczka.
Istnieją też istotne powody dla których Petone jest nazywane
butikowym miasteczkiem. Jeśli jednak w centrum jego
niskiej zabudowy zaczniue wywyższać się jakiś dziwaczny
i brzydki stadion, cały ten urok zaniknie. A stadion w
Petone z całą pewnością będzie brzydki - z prostego
powodu, iż mieszkańców Petone NIE stać na drogi
stadion, zaś naszym życiem rządzi regularność, że
wszystko co tanie niemal z definicji musi też być
brzydkie. (Ponieważ w krajach południowo-wschodniej
Azji symbolem taniości są orzeszki "peanuts", zaś
symbolem bezwartościowości są małpy, tę prawidłowość
o współzależności taniości z bezwartościowością Chińczycy
wyrażają zabawnym powiedzeniem "jeśli płacisz peanuts
otrzymujesz małpy" - po angielsku "you pay peanuts,
you get monkeys".) Ponadto Nowa Zelandia ma już
tradycję budowania brzydkich stadionów - jako przykład
warto oglądnąć sobie stadion w pobliskim Wellington,
który ma kształt metalowej puszki po konserwie
i prawdopodobnie jest najbrzydszą strukturą
architektoniczną z całej półkuli południowej jaka
stała się symbolem architektonicznym stolicy
któregoś kraju - patrz "Fot. #I3".
8.
Stadion w Petone może wnosić sobą niepoznane
jeszcze zagrożenia dla ludzkiego życia. Wszakże
będzie on zbudowany dokładnie ponad tzw. "faultem"
sejsmicznym który przebiega właśnie pod centrum
Petone. Z kolei owe "faulty" sejsmiczne są znane
z tego, że m.in. mogą też czasami emitować najróżniejsze
trujące gazy. Przykładowo, z artykułów gazetowych
wskazywanych w punkcie #K1.3 ze strony o nazwie
newzealand_pl.htm
wynika, że w niedalekim od Petone mieście Rotorua,
od zatrucia trującymi gazami wyniesionymi z podziemi
przez wodę, tylko od roku 2000 już umarły co najmniej
4 osoby. Obecnie takie trujące gazy, jeśli są emitowane
w Petone, wywiewają silne wellingtońskie wiatry. Jednak
jeśli stadion zostanie zbudowany, wówczas będą one
wyłapywane i akumulowane wewnątrz jego ogromnej
konstrukcji. Nie można więc wykluczyć, że gazy ulatniające
się z podziemi któregoś dnia wypełnią ten stadion
i uśmiercą każdego kto będzie miał pecha do niego
wejść. Szczególnie, iż już obecnie teren na którym
ów stadion zostanie zbudowany emituje jakieś dziwne
zapachy, które ja opisałem w punkcie #B3 strony o nazwie
petone_pl.htm,
jako przypominające mi silny zapach końskiej uryny (amonii). Stąd pytanie jakie warto byłoby
zadać na obecnym etapie, to czy
ludzie którzy nastają z budową stadionu w Petone, są
także gotowi przyjąć później odpowiedzialność za
możliwe przypadki śmierci - jeśli takie śmierci będą
miały miejsce w ich budowli?
W poniedziałek dnia 17 marca 2014 roku odbyła
się w Petone publiczna dyskusja owego projektu
stadionu. Na dyskusję tę przybyło około 200 osób -
niemal wszyscy z których wyrażali swoją opozycję
i protest przeciwko budowie owego stadionu. Echa
tych protestów powtarzane były potem w artykułach
miejscowych gazet, w rodzaju tego oznaczonego [1#I1].
Ja NIE mogłem przybyć na owe spotkanie, bowiem
w owym czasie miałem inne spotkanie uzgodnione
już wiele dni wcześniej. Dlatego wysłałem jedynie
do władz miasta organizujących to spotkanie mój
email wyrażający zdecydowany protest w imieniu
moim i osób z którymi wcześniej rozmawiałem.
W emailu tym podałem tez 13 najważniejszych
powodów dlaczego stadion w Petone NIE powinien być
budowany. Kilka z tych powodów przytoczyłem powyżej.
Na przekór wszystkich tych protestów i opozycji,
władze miasta ciągle zdecydowały się włączyć budowę
stadionu w Petone do swoich planów. Rozczarowanie
ludzi tym włączeniem jest nieopisanie silne.
Z niego też biorą się moje decyzje i działania
jakie opisuję na tej stronie.
Fot. #I3. Ta gigantyczna "puszka po konswerach"
z ogromną czerwoną literą reklamową "W", to Wellington
stadium. Sydney ma operę, Rio de Janeiro ma figurę
Jezusa, zaś stolica Nowej Zelandii zdobyła sie na toto
za swój architektoniczny symbol. Aby przypadkiem
nikt z turystów go NIE przeoczył, został on wybudowany
na wizytówkowej części nabrzeża morskiego, tuż przy
porcie pasażerskim gdzie kotywiczą ekskluzywne
statki "cruises" z zagranicznymi turystami, oraz gdzie
znajduje się główny port dla promów morskich łączących
obie najważniejsze wyspy Nowej Zelandii. Wielu wyborców
z Hutt Valley skarży się, że jeszcze NIE skończyło się dla
nich spłacanie budowy powyższej "puszki", a już niedługo
przyjdzie im też płacić za budowę zapewne równie
przyciągającego oko jej krewniaka w centrum pobliskiego
miasteczka Petone.
Z napisu widniejącego na powyższej "puszce" łatwo
odnotować, że oficjalnie nazwano ją "Westpac Stadion".
Nazwa "Wespac" jest bowiem nazwą australijskiego
banku mającego swe filie także w Nowej Zelandii.
Bank ten podobno wyasygnował najwyższą sumę
jaka była dotowana na budowę tego stadionu. W
ramach więc wdzięczności za ową dotację, stadion
nazwano imieniem tego banku - w ten sposób wystawiając
bankowi bezpłatną reklamę jaka rozciągała się będzie
na cały okres istnienia owego stadionu. Jednak bank
ów ma wśród Nowozelandczyków raczej nieprzychylną
opinię. Dał się on bowiem poznać m.in. z niskich
oprocentowań pieniędzy trzymanych na jego kontach,
ze skąpych płac dla swoich pracowników, z należących
do jednych z najwyższych w kraju pensji jego dyrektorów,
z "user unfriendliness" (tj. nieprzyjacielskości wobec
użytkownaików") wyrażającej się m.in. poprzez ignorowanie
apeli użytkowników aby utrzymywać filie owego banku
w miejscowościach które potrzebują mieć jakiś bank,
ale które są zbyt małe aby generować dla owych filii poziom
zysku wymagany przez dyrekcję tego banku, oraz z kilku
jeszcze innych powodów - np. z finansowania w Brazylii
firmy cukrowniczej, która rabuje od rodzimych Indian ich
ziemię aby przemysłowo uprawiać na niej trzcinę cukrową -
po szczegóły patrz fragment programu "60 minutes" nadawanego
na kanale "Prime" z nowozelandzkiej TV we wtorek, 16 grudnia
2014 roku, około godziny 20:15. Podczas moich rozmów
z wyborcami zadziwiająco wielu z nich stwierdzało, że
bank ten NIE zasługuje aby "Westpac Stadion" nazywano
jego imieniem. Na dodatek do wymienionych powyżej
powodów niesłuszności owej nazwy wskazywano m.in. fakt,
że jeśli odnieść wielkość dotacji banku Westpac na budowę
tego stadionu do wielkości dochodów jakie Westpac
wynosi w Nowej Zelandii, poczym porównać otrzymaną
w ten sposób wysokość jednostkowej dotacji tego banku
do podobnie naliczonej jednostkowej dotacji ludności
całego wellingtońskiego regionu która corocznie musi
teraz spłacać koszta budowy tego stadionu w swoich
opłatach czynszowych, wówczas się okazuje, że Westpac
wydał na budowę owego stadionu najmniejszą proporcję
swych dochodów w porównaniu do mieszkańców całego
wellingtońskiego regionu, którzy też płacą za ów stadion.
Według więc opinii wielu wyborców stadion ten powinien być
nazywany np. "stadionem płacących czynsz z wellingtońskiego
regionu", a NIE stadionem Westapc. Na dodatek, wyborcy uważają,
że wszystko co nosi nazwę jakiejś istniejącej instytucji jest
faktycznie reklamą owej instytucji, za którą to reklamę owa
instytucja powinna dodatkowo i nieustająco płacić. Większość
zaś wyborców NIE jest świadoma aby bank Westpac nieprzerwanie
płacił cokolwiek za swą reklamę z daleka widoczną na obwodzie
stadionu.
#I4.
Metoda "walca drogowego" z jaką projekt stadionu
w Petone ignorował demokrację, konsultacje, opozycję
i wolną wolę większości mieszkańców, spowodowały właśnie,
że aby zamienić ów projekt "niedźwiedziej przysługi"
na coś co byłoby "faktyczną przysługą", zdecydowałem
się wystawić swoją kandydaturę na omawiane tu wybory:
Upór z jakim na przekór ostrej opozycji i krytycyzmu
władze miasta łamią demokrację i wdrażają projekt
tego stadionu kosztem tysięcy mieszkańców -
części z których NIE bardzo starcza nawet na chleb
i na elektryczność, stały się moim "ostanim źdźbłem".
Jedynym zaś sposobem jaki pozostaje aby móc
np. zamienić ten projekt, na inny projekt
który spelnia kryteria moralności, jest użycie
wpływów politycznych. Ponieważ jednak obecnie
urzędujący poseł na sejm jakoś NIE kwapi się aby z projektem
tym faktycznie walczyć, ja zdecydowałem się, że
wystawię swoją kandydaturę do wyborów, zaś
jeśli stanie się jakiś cud i faktycznie zostanę
wybrany do sejmu, wówczas użyję wszystkiego
co w mojej mocy aby zatrzymać realizację projektu
tego stadionu, zaś zamiast niego uruchomić inny
projekt, finansowany na odmiennych zasadach
(tj. NIE poprzez zwiększenie opłat czynszowych),
który faktycznie spełni wszelkie wymogi bycia
moralnym (np. opisany w punkcie #D1
projekt "warsztatu wynalazczego").
#I5.
Zaniechanie projektu stadionu w Petone: zwycięstwo rozsądku czy też manewr polityczny?
Po powrocie z wakacji jak zwykle zacząłem
uważnie studiować lokalne gazety. Już też
wkrótce moją uwagę zwróciły dwa artykuły
pozornie wyglądające jakby NIE miały ze
sobą żadnego związku, jednak faktycznie
razem przygotowujace ludzi do tego co ma
wkrótce nastąpić. Pierwszy z nich [1#I5]
nosił tytuł "A roof won't resolve stadium issues"
(tj. "dach nie rozwiąże problemów stadionu"),
zaś opublikowany był na stronie A10 gazety
The Dominion Post
(wydanie ze środy (Wednesday), June 11, 2014).
Informował on czytelników, że zarządzający stadionem
"Westpac" w Wellington (tj. stadionem pokazanym
na "Fot. #I3" z niniejszej strony) rozważają
dobudowanie dachu do swego stadionu.
Dach ten ma kosztować $60 do $100 milionów,
podczas gdy sam stadion kosztował $130 milionów.
Oczywiście koszta budowy tego dachu będą
musieli pokryć mieszkańcy całego wellingtońskiego
regionu, w tym mieszkańcy okręgu wyborczego
Hutt South, których czynsze ulegną w tym celu
odpowiedniemu zwiększeniu. (Odnotuj, że
mieszkańcy tego regionu nadal NIE skończyli
jeszcze spłacania swoimi czynszami budowy
owego stadionu nazywanego "Westpac".)
Drugi (bardzo krótki) z tych artykułów [2#I5]
nosił tytuł " 'Overwhelming negativity' quashes
Petone Arena plan" (tj. " 'przygniatająca negatywność'
zgniotła plan Stadionu w Petone") i był opublikowany
na stronie A3 gazety
The Dominion Post
(wydanie z czwartku (Thursday), June 12, 2014).
Ten dziwnie krótki artykuł informował, że dzień
wcześniej zostały ogłoszone wyniki głosowania
w sprawie kontynuowania przygotować do budowy
stadionu w Petone, oraz że w glosowaniu tym
jednomyślnie postanowiono zarzucić dalsze realizacje
prac nad projektem stadionu w Petone ponieważ
jakoby 73% mieszkańców opowiada się przeciwko
owemu stadionowi. (Z moim rozmów z wyborcami
zdawało się wynikac, że niemal 100% wyborców
była przeciwna temu projektowi.) Informacja z tego
drugiego artykułu [2#I5] została potem powtórzona
w artykule [3#I5] zatytułowanym "Backlash
leads to red card for arena" (tj. "opozycja prowadzi
do czerwonej kartki dla stadionu") ze strony 6 gazety
The Hutt News
(wydanie datowane we wtorek (Tuesday), June 17,
2014). Ten kolejnyi artykuł [3#I5] ujawnia dosyć
zastanawiające informacje. Przykładowo, że starostwo
wydało już $120 000 na "zbadanie" owej propozycji,
oraz że dla tego celu został zatrudniony na pół etatu
specjalny badający. Inna zastanawiająca informacja,
to że starostwo odłozyło na bok $50 000 aby
"przeanalizować mozliwości sportowe w Petone"
(w oryginale angielskojęzycznym "to look at the
options for Petone Sportsville"). To zaś wzbudza
u mnie pytanie, czy sprawa stadionu w Petone
faktycznie jest już zakończona, czy też jedynie
tymczasowo zawieszona przebiegłym "manewrem
politycznym" nastawionym na uniemożliwienie
osobom takim jak ja wygrania wyborów z powodu
zapotrzebowania na kogoś kto stanąłby w obronie
płatników czynszu z okręgu Hutt South, zaś już
po wyborach sprawa budowy stadionu w Petone
ponownie zostanie jakoś odrodzona.
Podsumowując oba powyższe artykuły, wymowa
zawartych w nich informacji jest bardzo prosta.
Mianowicie, ktoś tam zadecydował, że zamiast
gnębić mieszkańców okręgu wyborczego Hutt
South poprzez zwiększenie ich opłat czynszowych
w celu zbudowania stadionu w Petone, mieszkańcy
ci będą gnębieni poprzez zwiększenie ich opłat
czynszowych dla sfinansowania dachu nad
stadionem w Wellington - kredyt i reklamę z
którego to stadionu nadal będzie otrzymywał
bogaty bank zwany "Westpac". Wyrażając to
innymi słowy, poza nazwą stadionu na który
mieszkańcom okręgu Hutt South przyjdzie
dodatkowo płacić w swych czynszach, niemal
nic się NIE zmieniło w ich walce o uwolnienie
się od opłat za czyjeś tam przyjemości. Dlatego
najważniejszy postulat wyborczy z punktu #D1
tej strony nadal pozostaje ważny, mianowicie
w przypadku zostania
wybranym do Sejmu NZ, nadal uważam za swój
najwyższy priorytet uwolnienie mieszkańców
swojego okręgu wyborczego od dodatkowych
opłat wpisanych w ich czynsze a przeznaczonych
na budowę jakiegokolwiek stadionu lub dachu
jakiegokolwiek stadionu, oraz dopilnowanie
że ów stadion albo będzie sam się finansował,
albo też jego sfinansowanie faktycznie będzie
wywodziło się od jego sponsorów, czy od instytucji
jakiej nazwę on nosi.
Część #J:
Czas aby podejmowanie istotnych decyzji
dokonywać zgodnie z zasadami
filozofii totalizmu -
tj. ze szczególnym uwzględnieniem wymagań i kryteriów moralnych:
Oficjalna nauka ziemska, tj. ta monopolistyczna
nauka, której wielu błędnych nakazów do dzisiaj
musimy uczyć się w szkołach i na uczelniach,
uczy nas wierzyć błędne, że każdy problem
ma tylko jedno poprawne rozwiązanie, oraz
że tym poprawnym rozwiązaniem jest to które
przynosi najwięcej zysków finansowych.
Tymczasem
filozofia totalizmu
oraz bazująca na niej "totaliztyczna nauka" ustaliły,
że każdy rzeczywisty problem ma wiele rozwiązań
różniących się między sobą poziomem wypełniania
kryteriów moralnych, oraz że najbardziej poprawne
z owych rozwiązań jest to które najbardziej stromo
wspina się pod górę tzw. "pola moralnego"
opisywanego już w punktach #D5, #F5 i #I1
tej strony. Najistotniejszą zaś cechę
owego pola moralnego opisuje zasada moralna
którą można nazwać "zasadą przeciwstawności
krótkoterminowych i długoterminowych skutków
działania 'pola moralnego' ". Zgodnie
bowiem z nią, pole moralne daje aż dwie nawzajem
do siebie przeciwstawne "odpowiedzi" na każde
nasze działanie - mianowicie krótkoterminową i
długoterminową. W długoterminowym też działaniu
owego pola tylko te rozwiązania danego problemu,
które wspinają się pod górę pola moralnego, faktycznie
rozwiązują ten problem. (Rozwiązania ześlizgujące
się w dół pola moralnego jedynie przekładają
na później potrzebę faktycznego rozwiązania
danego problemu, ponieważ ich niepożądane
skutki uboczne zamieniają je w zaprzeczenie
celu dla jakiego zostały podjęte - jako przykład
rozważ pestycydy jakie zabijają potrzebne owady,
zaś oszczędzają szkodliwe owady które na nie
się uodporniły, czy rozważ antybiotyki jakie
wyniszczają korzystne mikroorganizmy zaś
oszczędzają uodpornione już na nie bakterie
śmiertelnych chorób.) Z owych zaś moralnie
poprawnych rozwiązań, te które wspinają się
najbardziej stromo pod górę pola moralnego
generują sobą najmniejszą liczbę niepożądanych
skutków ubocznych.
#J1.
Gwarantowana przez totalizm metoda podejmowania
poprawnych decyzji faktycznie rozwiązujących ludzkie
problemy - czyli co
filozofia totalizmu
wyjaśniła nam na temat decyzji i rozwiązywania ludzkich problemów:
Motto:
"Głównym celem
totalizmu
jest uczenie jak pokonywać ludzkie niedoskonałości
aby żyć moralnie, szczęśliwie, bezkonfliktowo, zasobnie,
oraz w harmonii z Bogiem, naturą i innymi ludźmi."
Zanim cokolwiek zrealizujemy fizycznie, zawsze
najpierw w naszym umyśle podejmujemy
aż cały szereg decyzji i wyborów. Jednak
większość z nich dokonywana jest automatycznie,
tak że wielu z nas NIE zdaje sobie z tego nawet sprawy -
podobnie jak większość czasu NIE jesteśmy też
świadomi, że oddychamy. Przykładowo, czy usiąść
na krześle czy też na tapczanie, czy użyć łyżki czy
też widelca, itp. Niemniej, nawet jeśli wiele decyzji
przychodzi nam automatycznie i nieświadomie, ciągle
życie ludzkie faktycznie
okazuje się być jednym długim pasmem decyzji.
Od wyników zaś owych decyzji zależy jakość,
wyniki i przebieg naszego życia.
Wszelkie decyzje dokonywane są w naszych
umysłach. Dlatego ich wyniki zawsze
rządzone są zasadami działania owego "pola
moralnego" opisanego już w punktach #D5,
#F5 i #I1 tej strony. Wśród zaś owych zasad,
najważniejszą jest owa "zasada
przeciwstawności krótkoterminowych i długoterminowych
skutków działania pola moralnego" - której
istnienie i działanie już podkreślałem we wstępie
do niniejszej "części #J". Działanie tej zasady jest
bowiem aż tak powtarzalne i aż tak stanowcze,
że można ją uznawać za jeszcze jeden tzw.
"wskaźnik moralnej poprawności"
opisywany w punkcie #C4.2.1 mojej strony o nazwie
morals_pl.htm.
Niestety, nadal tylko niewielu ludzi wie jak owo
pole działa i jakie zasady oraz prawa nim rządzą.
Wszakże po raz pierwszy w świecie owo pole
moralne zostało wykryte i dokładnie opisane dopiero przez
filozofię totalizmu.
Jednak filozofię tę dotychczas poznało jedynie relatywnie
niewielu ludzi. Stąd tylko owych niewielu ludzi wie
jak podejmować poprawne decyzje. Reszta zaś ludzi
nadal postępuje tak jak nakazują im to wyniki edukacji
nadzorowanej przez naszą oficjalną naukę. A nauka
ta błędnie przecież nakazuje nas uczyć w szkołach
i na uczelniach, że każdy problem ma tylko jedno
poprawne rozwiązanie, oraz że jest nim to rozwiązanie
które daje nam maksymum zysków finansowych -
na co zwracałem już czytelnikowi uwagę na początku
wstępu do tej strony i wstępu do tej "części #J".
Zamiast więc w swoich decyzjach mądrze wybierać
naprawdę poprawne rozwiązanie problemu, większość
ludzi bezkrytycznie wdraża to co przynosi im najwyższe
korzyści finansowe - chociaż typowo wcale NIE jest
to owym poprawnym rozwiązaniem nurtującego ich
problemu. W rezultacie tych błędnych wierzeń
ugruntowywanych przez naszą oficjalną naukę,
większość ludzi podejmuje błędne decyzje, które
są niemoralne bowiem zbiegają w dół pola moralnego.
Za podejmowanie zaś niemoralnych decyzji pole
moralne wymierza surowe kary. Oczywiście,
jeśli ktoś podejmuje decyzje tylko dla swego
indywidualnego użytku, wówczas kary te typowo
dotykają jedynie jego samego. Jeśli jednak rząd
lub sejm jakiegoś kraju podejmuje błędne decyzje,
które dotykają wszystkich mieszkańców tego kraju,
a czasami także mieszkańców innych krajów,
wówczas kary za podjęcie owych niemoralnych
decyzji niekorzystnie psują życie każdego mieszkańca
tego kraju, a czasami także i każdego mieszkańca
naszej planety. Z tego powodu jest ogromnie istotne,
aby rządy i sejmy nauczyły się jak podejmować
decyzje zgodne z zasadami i kryteriami moralności
ujawnianymi nam przez Biblię i przez filozofię totalizmu.
Wspaniałą rzeczą na temat metod wypracowanych
przez filozofię totalizmu jest to, że zasady
podejmowania poprawnych decyzji pozostają
dokładnie te same, bez względu na to kto i
jaką decyzję podejmuje. Stąd totalizm
dostarcza nam doskonalego narzędzia które działa
równie niezawodnie zarówno podczas podejmowania
naszych prywatnych decyzji, jak i podejmowania
np. decyzji rządowych czy sejmowych. Wszakże
do decyzji dotyczącej jakiejś mało istotnej sprawy z
codziennego życia, oraz dla decyzji jakiej wyniki
dotkną cały kraj, stosują się te same metody i zasady.
Mianowicie, aby w długoterminowym działaniu
NIE zostać przetransformowaną w zaprzeczenie
celów dla jakich oryginalnie została podjęta, oraz
aby NIE generować niwelujących jej cele niepożądanych
skutków ubocznych, każda z decyzji musi być
pedantycznie moralna - czyli musi wspinać się
możliwie najstromiej pod górę pola moralnego.
Ten wymóg faktycznie jest źródłem jedynego
nakazu jaki filozofia totalizmu na nas nakłada,
a który stwierdza "wszystko
co czynisz, zawsze czyń pedantycznie moralnie -
czyli w sposób jaki wspina się możliwie najbardziej
stromo pod górę pola moralnego".
Ów nakaz filozofii totalizmu, aby wszystko dokonywać
w sposób pedantycznie moralny, powoduje że
totalizm wyróżnia tylko dwa rodzaje decyzji,
mianowicie (1) decyzje
poprawne moralnie, których wdrożenie
wspina ich wykonawcę pod górę pola moralnego,
oraz (2) decyzje
niemoralne, których wdrożenie
spycha wykonawcę w dół pola moralnego.
Ponadto ustalenia totalizmu dostarczają nam też
narzędzi pozwalających na łatwe i szybkie odróżnianie
decyzji poprawnych moralnie od decyzji niemoralnych.
Opisy tych narzędzi wskazuje punkt #J2 poniżej.
Jedna z zasad takiego szybkiego odróżniania obu
rodzajów decyzji bazuje na wyjaśnionych już uprzednio
w punktach #D5, #F5 i #I1 tej strony różnicach
pomiędzy krótkotrwałymi (natychmiastowymi) i
długoterminowymi następstwami realizacji decyzji
poprawnych moralnie i decyzji niemoralnych - wyrażonych
opisaną już uprzednio "zasadą
przeciwstawności krótkoterminowych i długoterminowych
skutków działania pola moralnego". Mianowicie,
realizacja decyzji poprawnych moralnie natychmiastowo i
krótkoterminowo zawsze jest utrudniana przez pole moralne,
a stąd jest trudna, wymagająca włożenia znacznego wysiłku,
spotykająca się z krytycyzmem i opozycją wielu ludzi,
zaś korzystne następstwa tych decyzji ujawniają się
dopiero w długoterminowym działaniu. Wszakże w swym
krótkoterminowym działaniu mechanizmy moralne
mają na celu podtrzymanie wiary ludzi w swoją "wolną
wolę" oraz przeegzaminowanie i "osądzenie" ich charakteru -
co wyjaśniam szerzej m.in. w punkcie #C4.2 swej strony o nazwie
morals_pl.htm,
oraz w punkcie #B3 swej strony o nazwie
pajak_na_prezydenta_2020.htm
(to dlatego krótkoterminowe działanie tych mechanizmów
moralnych może być nazywane "osądzającym").
Dopiero w swym długoterminowym działaniu mechanizmy
moralne przechodzą do faktycznego nagradzania za
moralność i do karania za niemoralność (to dlatego
dopiero długoterminowe działanie tych mechanizmów
moralnych może być nazywane "nagradzającym"
i "karzącym"). Tylko więc realizacja decyzji
niemoralnych krótkoterminowo jest ułatwiana przez
pole moralne, a stąd natychmiastowo decyzje
te są łatwe do podjęcia i wdrożenia, bezwysiłkowe,
przynoszące przyjemność, wzbudzające natychmiastowe
uznanie wielu innych ludzi, oraz przynoszące cały szereg
natychmiastowych korzyści. Jednak w długoterminowym
działaniu decyzje niemoralne uwalniają tak ogromną
ilość niepożądanych skutków ubocznych, że skutki te
transformują owe decyzje w zaprzeczenia celów dla
jakich oryginalnie zostały one podjęte, a ponadto
transformują ich korzystne następstwa w niepożądane
następstwa. W rezultacie owe skutki uboczne tylko
nasilają konieczność ponownego znalezienia moralnie
poprawnych rozwiązań dla problemów które oryginalnie
decyzje te miały rozwiązywać. W sumie więc
niemoralne decyzje
nigdy NIE rozwiązują ludzkich problemów, a jedynie
eskalują te problemy i odkładają na później
konieczność ich moralnie poprawnego rozwiązania.
Warto w tym miejscu odnotować, że to co ustalił
totalizm na temat decyzji jest dokładną odwrotnością
tego w co wielu ludzi wierzy i praktykuje. Mianowicie,
totalizm nakłania aby upierać
się przy decyzjach które są moralnie poprawne i stąd
dla których przy ich podejmowaniu i wdrażaniu pole
moralne generuje natychmiastowe opory ludzkiego
pochodzenia - czyli których podejmowanie i realizacja
krótko-terminowo jest trudna i wymagająca znacznego
wkładu pracy umysłowej, ponieważ biegnie
ona wzdłuż tzw. "linii najwyższego oporu intelektualnego",
ale jednocześnie jest realistyczna i możliwa dla nas
do faktycznego wdrożenia oraz NIE napotyka oporów
o przeważająco boskim pochodzeniu
(po przykład patrz opisy z punktów #N2 i #N3 tej strony
i porównaj to z tym co wyjaśnia punkt #J3 tej strony).
Tylko bowiem takie moralnie poprawne decyzje
w długoterminowym działaniu faktycznie rozwiązują
problem z powodu którego były one podjęte.
W przeciwieństwie do totalizmu wielu
ludzi wierzy, że napotykanie natychmiastowych
(krótko-terminowych) trudności i intelektualnej pracochłonności
w podejmowaniu i późniejszej realizacji decyzji, jest
rodzajem "złego omenu" albo złą inwestycją swego
czasu i środków, a stąd że przy decyzjach tych NIE
należy obstawać i najlepiej to szybko zarzucić ich
wdrażanie.
Oczywiście, każda decyzja po podjęciu w naszych
umysłach odczekuje potem na swoje wdrożenie w świecie
fizycznym. Wdrożenie owo też może być dokonywane
w sposób moralnie poprawny, lub w sposób niemoralny.
Na szczęście, zasady fizycznego wdrażania decyzji
w sposób spełniający ostre kryteria moralności są
już znacznie lepiej poznane przez większość ludzi,
niż zasady umysłowego podejmowania moralnie
poprawnych decyzji. (To dlatego w tym punkcie
opisuję szczegółowo tylko zasady umysłowego
podejmowania moralnie poprawnych decyzji.)
Wszakże te fizyczne wdrożenia wymagają jedynie
użycia powszechnie znanych zasad pedantycznie
moralnego postępowania. Takie zaś postępowanie
wyjaśnia nam dokładnie Biblia, chrześcijaństwo,
karma, filozofia totalizmu, itp. NIE potrzebuję więc
już tutaj powtarzać tych wyjaśnień. Przypomnę jedynie,
że końcowe wyniki nawet najmoralniej podjętej decyzji,
też mogą być zniweczone przez niemoralne wdrożenie
owej decyzji. Jednak jeśli dana
decyzja jest moralnie poprawna, oraz jeśli potem
zostaje ona wdrożona moralnie poprawnie w świecie
fizycznym, wówczas totalizm gwarantuje, że w długoterminowym
działaniu trwale rozwiąże ona ludzki problem, dla
rozwiązania którego została ona podjęta.
W wyjaśnieniach z tego punktu starałem się podkreślić,
że filozofia totalizmu uwypukla nam również ów dosyć szokujący
fakt, mianowicie że decyzje
niemoralne jakie starają się rozwiązać jakikolwiek
rzeczywisty problem, faktycznie nigdy
problemu tego NIE rozwiązują, a jedynie go
eskalują i przesuwają na później konieczność
znalezienia dla niego moralnie poprawnego
rozwiązania. Decyzje niemoralne
dostarczają bowiem tylko krótkoterminowej
namiastki rozwiązania problemu,
czy też wrażenia rozwiązania problemu,
jednak potem w długoterminowym działaniu
swoimi niepożądanymi "skutkami ubocznymi"
przywracają ponownie i dodatkowo eskalują
sytuację panującą przed wdrożeniem niemoralnego
rozwiązania tego problemu. W rezultacie, jeśli ktoś
podejmie decyzję aby rozwiązać jakiś problem w sposób
niemoralny, tj. w sposób jaki bezwysiłkowo ześlizguje
się w dół pola moralnego, wówczas po ujawnieniu
się długoterminowych skutków ubocznych tego
rozwiązania, ponownie staje on przed problemem
znalezienia moralnie poprawnego rozwiązania do
tego samego problemu, a na dodatek musi jeszcze
rozwiązywać cały szereg dodatkowych problemów
spowodowanych działaniem niepożądanych skutków
ubocznych wdrożenia niemoralnego rozwiązania
owego problemu. Faktycznie więc, jedynym
naprawdę ostatecznym
rozwiązaniem dowolnego rzeczywistego problemu
życiowego, jest rozwiązanie zgodne z kryteriami
moralności, czyli rozwiązanie które wspina się
pod górę pola moralnego.
Wskażmy teraz powszechnie znane przykłady
niemoralnych decyzji zaczerpnięte z rzeczywistego
życia. Dowodzą one prawdy powyższych ustaleń
filozofii totalizmu - szczególnie zaś ustalenia,
że niemoralne decyzje nigdy NIE rozwiązują
problemów z powodu których oryginalnie
zostały one podjęte, a jedynie przekładają
na później konieczność znalezienia moralnego
rozwiązania dla tych problemów. Jednocześnie,
z powodu braku wiedzy o działaniu pola moralnego,
przez większość dzisiejszych ludzi decyzje te
wcale NIE są uważane za niepoprawne - i to
na przekór, że w sposob oczywisty ujawniają
one swoje długoterminowo niepożądane
następstwa uboczne jakie transformują je w zaprzeczenia
celów dla których oryginalnie zostały one podjęte.
I tak, doskonałym przykładem niemoralnej decyzji
mającej rozwiązać problem często konfrontowany
przez indywidualnych ludzi, a polegający na znalezieniu
towarzysza życiowego, jest małżeństwo z kimś, z kim
połączyło nas np. jakieś fizyczne pożądanie, a NIE
faktyczne pokrewieństwo dusz. Wszakże po takim
małżeństwie następuje szybki rozwód - chyba że
ktoś celowo uniknie rozwodu kosztem cierpienia przez
resztę życia. W przypadku zaś rozwodu ponownie
potem trzeba znaleźć kogoś na resztę życia, a
ponadto typowo trzeba też jakoś porozwiązywać
problemy "następstw ubocznych" w postaci np. losów
dzieci czy utraty lub podziału dorobku życiowego.
Z kolei doskonałe przykłady niemoralnych decyzji
mających rozwiązać masowe problemy konfrontowane
przez całą naszą cywilizację, które jednak wcale
problemów tych NIE rozwiązały, są decyzje wdrożone
dotychczas przez ludzi w sprawach sporów terytorialnych,
szkodliwych owadów, bakterii chorobotwórczych,
a także są np. przypadki drukowania pieniędzy
czy następstwa wdrożenia teorii względności.
Wszakże przykładowo spory terytorialne ludzie
typowo usiłują rozwiązać agresją i wojnami - czyli
w sposob oczywiście niemoralny (tak jak wyjaśnia
to punkt #I2 ze strony o nazwie
bitwa_o_milicz.htm).
Po zakończeniu owych wojen ciągle jednak ludzie
muszą zasiąść do stołu i wynegocjować
faktyczne rozwiązanie dla terytorialnego sporu,
a na dodatek muszą rozwiązać jakoś dodatkowe
problemy spowodowane właśnie owymi wojnami.
Problem szkodliwych owadów ludzie usiłowali rozwiązać
niemoralnie decyzją wdrożenia pestycydów - pierwszym
z których był DDT (w Polsce nazywany azotoksem).
Niestety, zdolność owadów do nabycia odporności
na pestycydy spowodowała, że obecnie ludzie
ciągle muszą znaleźć moralnie poprawne rozwiązanie
dla tego samego problemu szkodliwych owadów,
a na dodatek muszą też rozwiązać liczne problemy
skutków ubocznych długotrwałego używania pestycydów
(np. wyniszczenie korzystnych owadów, nasycenie
gleby pestycydami indukującymi choroby raka,
uczulenia, itp.). Podobna sytuacja jak ze szkodliwymi
owadami ma się też z bakteriami chorobotwórczymi.
Niemoralnym rozwiązaniem tego problemu były
antybiotyki - pierwszym z których była penicylina.
Niestety, najbardziej złośliwe bakterie nabyły już
odporności na antybiotyki, tak że teraz ludzie
konfrontują ponownie konieczność znalezienia
rozwiązania dla problemu bakterii (miejmy nadzieję,
że tym razem będzie to już rozwiązanie moralnie
poprawne), a na dodatek muszą też rozwiązywać
liczne problemy niepożądanych skutków ubocznych
szerokiego użycia antybiotyków. Z historii też nam
wiadomo, że drukowanie pieniędzy (opisywane już
dokładniej w punkcie #G2 tej strony) zawsze w
długoterminowym działaniu sprowadza zaprzeczenie
siebie samego, czyli krach finansowy. Dosyć bulwersujące
są też długoterminowe następstwa decyzji wdrożenia
teorii względności do nauczania i do kanonów fizyki.
Już obecnie bowiem decyzja wdrożenia tej teorii
okazuje się być zaprzeczeniem celu w jakim została
ona podjęta, tj. teoria względności dosyć otwarcie
blokuje już (zamiast wspierać) postęp ludzkiej wiedzy
w aż całym szeregu obszarów - np. poprzez uniemożliwianie
uznania i popularyzacji odkryć cząsteczek szybszych
od światła, poprzez blokowanie oficjalnego uznania
Konceptu Dipolarnej Grawitacji i wszelkich następstw
tego konceptu (np. filozofii totalizmu), poprzez
uniemożliwienie naukowcom nawet choćby tylko
rozpatrzenia możliwości, iż nasz świat fizyczny
starzeje się według dwóch odmiennych czasów
(nienawracalnego i nawracalnego) opisywanych
w punkcie #F4 tej strony, oraz na kilka jeszcze
innych sposobów. Wszystkie te zaś cechy są
charakterystyczne dla podejmowania i wdrażania
wszelkich niemoralnych decyzji - tak jak wyjaśniam
to szerzej w punkcie #H3 strony o nazwie
mozajski.htm.
Ciekawostką, o jakiej warto tutaj też nadmienić, jest
że podejmowanie niemoralnych decyzji w bardzo
istotnych dla ludzkości sprawach, wcale NIE
ogranicza się tylko do naszej przeszłości. Nawet
bowiem i dzisiaj kryteria moralne filozofii totalizmu
pozwalają nam zidentyfikować jednoznacznie wiele
bardzo istotnych decyzji, jakie też wykazują
wszelkie cechy decyzji wysoce niemoralnych.
Narazie więc wcale NIE rozwiązują one problemów
dla jakich są podejmowane, a jedynie eskalują
te problemy i przekładają na późniejszy czas
konieczność ich moralnie poprawnego rozwiązania.
W swym też długoterminowym działaniu owe
decyzje spowodują wiele cierpień, zawodów i zła
u ludzi których one dotkną. Jednym z przykładów
takich niemoralnych decyzji, jaki wyjaśniam relatywnie
wyczerpujaco w punktach #A1, #B5 i #F3 mojej strony o nazwie
solar_pl.htm,
są obecnie podejmowane decyzje budowania
bezakumulatorowych systemów domowych do
generowania elektryczności z energii słońca.
Oczywiście, niektórzy z czytelników mogą mieć
wątpliwości, czy wskazane powyżej przykłady
ludzkich postępowań faktycznie są wynikami
niemoralnych decyzji i wdrożeń. W przypadku
małżeństw spowodowanych np. pożądaniem zamiast
pokrewieństwem dusz, oraz w przypadku wojen,
ich niemoralność jest oczywista. Potwierdza ją
bowiem NIE tylko treść Biblii, ale praktycznie
niemal i każdy wskaźnik z punktów niniejszego i
#J2 na tej stronie. Także w sprawie drukowania pieniędzy
zarówno podszepty naszego sumienia, jak i cechy
tego działania opisywane w punkcie #G2 tej strony,
też potwierdzają, że jest ono decyzją i wdrożeniem
niemoralnym. Ktoś może jednak ciągle mieć
wątpliwość, czy decyzje o wdrożeniu pestycydów
i antybiotyków również były niemoralne, albo czy
niemoralna była np. decyzja o wdrożeniu teorii
względności do nauczania i do kanonów fizyki -
dyskutowana szerzej w punkcie #H3 strony
mozajski.htm.
Okazuje się, że TAK, faktycznie wszystkie te
decyzje były niemoralne - co najlepiej dokumentują
m.in. opisane powyżej różnice pomiędzy
krótkotrwałymi (natychmiastowymi) i długoterminowymi
następstwami decyzji poprawnych moralnie
i decyzji niemoralnych. Przykładowo, jeśli ktoś
przestudiuje historię wynalazków i wdrożeń pierwszych
pestycydów (DDT) i antybiotyków (penicyliny),
czy historię dowolnej innej niemoralnej decyzji -
np. historię teorii względności, wówczas odkryje,
że ich twórcom przyszły one łatwo i bez wymaganego
nakładu pracy - np. przy okazji dokonywania jakichś
innych badań, czy też - jak w przypadku teorii
względności, ponieważ coraz więcej faktów wskazuje
że jej sformułowania i napisania dokonała pierwsza
żona Einsteina, a NIE sam Einstein - po szczegóły
patrz np. artykuł
www.technologyreview.com/view/427621/did-einsteins-first-wife-secretly-coauthor-his-1905-relativity-paper/,
który ja miałem przyjemność znaleźć i przeczytać w lipcu 2014
roku. (Sam Einstein był dosyć znany z faktu, iż NIE należał
on do "pracusiów". Przykładowo, jego publikacja z 1905 roku
o tytule "Does the Inertia of a Body Depend Upon Its Energy
Content?", omawiająca następstwa teorii względności, miała
długość ... niemal 2 stron - patrz podpis pod "Fot. #G2c" ze strony
evil_pl.htm.
Do dzisiaj też jakoś nie udaje się znaleźć w publikacjach Einsteina
wyprowadzenia owego słynnego równania "E = m c kwadrat" -
czyżby jego pierwsza żona zatrzymała dla siebie to kluczowe
wyprowadzenie jako dowód kto jest faktycznym autorem teorii
względności?) Ponadto wszystkie z tych decyzji przyniosły ich
twórcom natychmiastowe uznanie, rozgłos i korzyści finansowe -
w każdym z opisywanych tu przykładów włącznie z poprzyznawanymi tym
twórcom nagrodami Nobla. W końcu, w swym długoterminowym
działaniu wszystkie one poujawniały już do dzisiaj następstwa
niepożądanych skutków ubocznych, które pozamieniały
je w dokładne zaprzeczenia celów w jakich oryginalnie
decyzje te zostały podjęte (tj. poujawniały następstwa
m.in. skutków ubocznych wskazywanych w poprzednim
paragrafie).
Oficjalna nauka ma to do siebie, że jest ogromnie
uparta w popełnianiu niemoralności, oraz absolutnie
już niezdolna do akceptowania lekcji udzielonych jej
przez historię - które to jej atrybuty staram się podkreślić
w punkcie #C4.7 strony
morals_pl.htm.
Jest więc duże prawdopodobieństwo, że podobne
niemoralności jakie już popełniła z antybiotykami,
pestycydami i teorią względności, oficjalna nauka
popełni ponownie z przyszłymi ludzkimi osiągnięciami
jakie też mają potencjał aby przy niemoralnym ich
wdrożeniu stać się podobnymi "przekleństwami ludzkości".
Stąd chciałbym tutaj ostrzec, że już jest wiadomym
"co" i "dlaczego" już niedługo może też stać się następnymi
"przekleństwami ludzkości" - jeśli będzie to potraktowane
równie niemoralnie i równie niechlujnie jak antybiotyki,
pestycydy i teoria względności. I tak, są to: (1)
Inżynieria genetyczna (GE) - stanie się ona "przekleństwem
ludzkości" jeśli niechlujni naukowcy wytworzą i nieostrożnie
uwolnią jakiś wiatropylny GE organizm, jaki okaże się
wysoce szkodliwy i jaki NIE da się już potem wziąść
ponownie pod kontrolę. (Odnotuj, że takie nieostrożne
uwolnienie GE organizmów, w tym GE kukurydzy, miało
już kilkakrotnie miejsce np. w NZ - to dlatego ja sugeruję,
że NZ i Australia powinny być zadeklarowane przez ONZ
"GE free zones" zanim będzie na to już za późno.) (2)
Telekineza - ma ona potencjał aby stać się poważnym
problemem, jeśli ludzkość NIE wyznaczy jakiejś wyraźnej
"strefy wolnej od telekinezy" (TFZ) przed wprowadzeniem
telekinezy do powszechnego użycia. W przypadku
bowiem rozprzestrzenienia telekinezy po całej Ziemi,
NIE będzie istniał obszar porównawczy do jakiego
by dawało sie porównywać następstwa jej powszechnego
użycia. Dlatego, jako odkrywca "telekinezy" zdecydowałem się
zadeklarować "strefę wolną od telekinezy" opisaną na stronie
tfz_pl.htm -
wszakże praktycznie wszystko daje się czynić w sposób moralny
lub niemoralny. Niemniej z oporów jakie pole moralne już od dawna
stawia urzeczywistnieniu urządzeń telekinetycznych, daje się
wydedukować, że w typowych przypadkach wdrożenie technicznej
telekinezy będzie decyzją i działaniem poprawnym moralnie -
aczkolwiek zapewne w przyszłości zaistnieją też przypadki,
iż ktoś zacznie używać telekinezę na niemoralne sposoby
(nienaprawialnej szkodliwości którego to użycia ma zapobiec
właśnie ustanowienie mojej "strefy wolnej od telekinezy").
(3) Wehikuły czasu - ich zbudowanie na Ziemi otworzy
dla ludzi możliwość realizowania tzw. "uwięzionej nieśmiertelności",
polegającej na powtarzalnym cofaniu ludzi do czasów ich
młodości zaraz po tym jak osiągną oni swój wiek starczy.
Niestety, jeśli NIE wprowadzony zostanie wymóg przestrzegany
z iście "żelazną konsekwencją", że cofane w czasie do lat swej
młodości mogą być tylko osoby które uprzednio wypracowały dla siebie tzw.
"totaliztyczną nirwanę",
wówczas kumulatywnie zwiększająca się na Ziemi liczba
"zgorzkniałych starców" wprowadzanych w ciała młodzieży
wytworzy na Ziemi klimat społeczny jaki pod nazwą
"wieczyste potępienie" opisałem już w punkcie
#H3 swej strony o nazwie
immortality_pl.htm.
W owym klimacie praktycznie wszyscy mieszkańcy Ziemi
zadręczaliby się wzajemnie i nieustannie czyniliby się tak
nieszczęśliwymi jakby żyli w faktycznym piekle.
Procedury umysłowego podejmowania moralnie
poprawnych decyzji są istotną składową zaleceń
filozofii totalizmu. Dlatego są one wyjaśniane
wyczerpująco aż w całym szeregu totaliztycznych
opracowań. Przykładowo, prosta i szybka metoda
codziennego podejmowania moralnie poprawnych decyzji
omawiana jest także w punkcie #A2.1 strony o nazwie
totalizm_pl.htm.
Z kolei np. ocena i przewidywanie następstw jakiejś
decyzji czy ludzkiej działalności poprzez sprawdzenie
czy pole moralne pomaga czy też przeszkadza jej
podjęciu i urzeczywistnieniu, wyjaśnione zostało w
punkcie #F1 jeszcze innej totaliztycznej strony o nazwie
rok.htm.
Natomiast przykład sposobu podjęcia jednej
takiej moralnie poprawnej decyzji dyskutowany
jest w punkcie #N4 niniejszej strony internetowej.
Rys. #J1ab: Symbol (pieczęć) moralności
i spełniania wymagań moralnych - czyli logo
filozofii totalizmu.
Totalizm jest obecnie najbardziej moralną ze wszystkich
sformułowanych przez człowieka nowoczesnych filozofii istniejących
na Ziemi. (Odnotuj jednak, że totalizm uznaje moralną nadrzędność
treści Biblii -
do naukowego wyjaśnienia której powinny zmierzać ustalenia
każdej sformułowanej przez człowieka filozofii bazującej
na empirycznym materiale dowodowym i na dedukcjach
logicznych - patrz też podpis pod "Rys. #A1" powyżej
na tej stronie.) Każdy kto ochotniczo i świadomie umieszcza
logo totalizmu na swoim opracowaniu, lub kto nosi logo
totalizmu, deklaruje w ten sposób publicznie swój zamiar
wypełniania moralnego obowiązku aby utrzymywać
pedantyczną zgodność własnych stwierdzeń, postaw i
poczynań z treścią Biblii, podszeptami sumienia i z naukowymi
ustaleniami filozofii totalizmu. Innymi słowy, deklaruje publicznie
iż będzie czynił wszystko co w jego mocy aby unikać
kłamania i mówić wyłącznie prawdę, aby NIE krzywdzić
innych ludzi i starać się im pomagać w każdej sytuacji
kiedy okaże się to możliwe, oraz aby unikać czynienia
zła i dokonywać wszystko w zgodzie z podszeptami
własnego sumienia, nakazami Biblii i rekomendancjami
filozofii totalizmu. (Oczywiście, to działanie logo totalizmu
jako deklaracji wypełniania swych moralnych obowiązków
wcale NIE jest w stanie odstraszyć oszustów najróżniejszej
maści od nadużywania owego logo - podobnie jak
instytucje drukujące banknoty, oraz ludzkie prawa,
wcale NIE są w stanie zabezpieczyć owych banknotów
przed byciem niemoralnie podrabianymi np. przez kryminalistów.)
To właśnie powyższe logo (tj. symbol moralności i spełniania
wymagań moralnych) chciałem wydrukować (opieczętować)
obok swego nazwiska na formularzach do głosowania. Wszakże
ten symbol (pieczęć) dałby wyborcom znać, że poprzez głosowanie
na mnie, faktycznie wybieraliby sobie na posła reprezentującego
ich w sejmie, osobę która NIE tylko opracowała najmoralniejszą
obecnie filozofię na Ziemi, ale która także usilnie stara się żyć według
nakazów i wymagań owej filozofii. Niestety, już się dowiedziałem,
że zgodnie z prawem wyborczym obowiązującem obecnie w
NZ, przy nazwiskach "niezależnych" posłów NIE może widnieć
żadne logo na formularzach wyborczych. Do umieszczania
logo przy swoim nazwisku mają jedynie prawo kandydaci z
partii politycznych - co w oczywisty sposób daje przewagę
kandydatom z partii nad "niezależnymi" kandydatami. (Kliknij
na powyższą ilustrację lub zdjęcie aby zobaczyć je w powiększeniu.)
Jak czytelnik być może jest już tego świadomy, totalizm jest
obecnie najpopularniejszą i najszybciej rosnącą i rozwijającą
się nowoczesną filozofią. Niektórzy szacują, że tylko w samej
Polsce totalizm ma już obecnie więcej praktykujących i
zwolenników, niż wynosi liczba ludności całej Nowej Zelandii.
Jest on też coraz szerzej poznawany i poza Polską, w tym
w NZ. Stąd jakaś proporcja wyborców z "Hutt South", którzy
zapoznali się już z filozofią totalizmu lub nawet praktykują
ją w swoim życiu, jest już świadoma jakie idee logo to
sobą reprezentuje. Wszakże logo totalizmu występuje
praktycznie w niemal wszystkich stronach i publikacjach totalizmu.
Stąd jeśli ktoś wpisze do jakiejś wyszukiwarki np. słowa kluczowe
totalizm Jan Pająk,
wówczas na większości stron jakie będą wyszukane
znajdzie gdzieś owo logo. Problem jednak polega na
tym, że na świecie żyje wiele osób o nazwisku Jan Pająk.
Stąd widząc na papierach ballotowych w trakcie wyborów
jedynie samo to nazwisko, nawet ci wyborcy który praktykują
już totalizm, NIE będą wiedzieli, że nazwisko jakie mają
przed sobą ma bezpośredni związek z filozofią totalizmu.
Dlatego w dniu 26 marca 2014 roku oficjalnie zwróciłem
się do Komisji Wyborczej NZ z zapytaniem, czy zgodnie
z obowiązującym prawem wyborczym istnieje mozliwość
aby na formularzach ballotowych przy moim nazwisku
wydrukowane jednak było też logo totalizmu. (O tym
swoim oficjalnym zapytaniu, oraz o odpowiedzi NIE
która ono otrzymało, piszę też w (2014/3/27) z punktu #M2
tej strony.) Wszakże może to być odbierane jako rodzaj
niesprawiedliwości i jawnego faworyzowania kandydatów partyjnych,
jeśli komisja wyborcza NIE może pozwolić mi na wydrukowanie
tego logo na formularzach ballotowych przy moim nazwisku,
podczas gdy pozwala aby na owych formularzach drukowane
były loga partii politycznych do których określeni kandydaci
należą.
Rys. #J1a (góra):
Oto wygląd symbolu (pieczęci) moralności i spełniania
wymagań moralnych, czyli logo totalizmu. Logo to
wykazuje się wieloma raczej niezwykłymi cechami -
które opisałem w podrozdziale H1 z tomu 5 mojej
monografii [8] o tytule "Totalizm".
Ktoś dokonał także anonimowych badań cech tego logo,
zaś swe wyniki opublikował na polskojęzycznej stronie o adresie
logototalizm.w.interia.pl.
Odnotuj, że aby umożliwić wyborcom wizualne
powiązanie mojej kandydatury z bazującą na
kryteriach moralności filozofią totalizmu, powyższym
symbolem moralności opieczętowane też zostały ulotki
z "Rys. #A1" i z "Rys. #M1". Z tego co słyszałem
(aczkolwiek nie starałem się oficjalnie sprawdzić),
to włącznie aż do wyborów z 2011 roku, poszczególnym
kandydatom były przyporządkowywane loga pod
jakimi prowadzili oni swoje kampanie i jakie potem
drukowane były na formularzach głosowania.
Ja planowałem, że swoją obecną kampanię będę
pieczętował powyższym logo totalizmu. Niefortunnie,
podczas rejestrowania swego zainteresowania
odkryłem, że właśnie przygotowywana jest ustawa,
iż w 2014 roku "niezależnym" kandydatom NIE
będzie już przyporządkowywane żadne logo przy
ich nazwisku na drukach formularzy głosowania -
które wyborcom pomagałoby ich identyfikować
wizualnie i kojarzyć z kampanią wyborczą jaką
prowadzili pod owym logo. Od 2014 roku wizualne
identyfikowanie się na formularzu głosowania za
pośrednictwem logo ma być w NZ dozwolone jedynie
kandydatom wytypowanym przez partie polityczne.
Ponieważ zgodnie z moimi badaniami tzw.
"omniplanu"
opisywanego w punktach #C3, #C4 i #C4.1 strony
immortality_pl.htm,
praktycznie wszystko co dzieje się na Ziemi
faktycznie wywodzi się od Boga, ciekawe jaką
wymowę ma owa zbieżność zakazu używania
logo, z moją decyzją wystawienia swej kandydatury
pod głosowanie, a także jaki związek owa
zbieżność ma z boską metodą wychowawczą,
którą pod nazwą
"zasada odwrotności"
opisuję w punkcie #F3 swej strony o nazwie
wszewilki.htm.
Fot. #J1b (dół):
Oto jedna z licznych ilustracji upowszechnianych w internecie
przez kogoś innego niż ja sam, która dokumentuje, że
w umysłach osób praktykujących
totalizm, sympatyzująych z tą filozofią, lub starających
się ją krytykować, logo totalizmu nierozerwalnie wiąże
się z moją osobą. Powyższa ilustracja
pokazuje moje zdjęcie, które jednak jakiś anonimowy
"artysta" dodatkowo przekomponował, poczym opublikował
je w internecie. Jego przekomponowania dokonał on
w taki sposób, aby nadać mi cechy telewizyjnego
czy filmowego "bohatera". M.in. dodał więc do mojego
zdjęcia owo logo totalizmu widoczne na mojej piersi.
(W rzeczywistym życiu, jak narazie starałem się
zachowywać skromność, a stąd NIE nosiłem loga
totalizmu na swej piersi - jednak dla potrzeb nadchodzącej
kampanii wyborczej być może rozważę tę sprawę ponownie.)
Warto tu też dodać, że działanie "pola moralnego",
opisywane m.in. w punkcie #J1 i w "części #N" tej
strony, powoduje iż ktoś inny niż ja sam opublikował
anonimowo w internecie wiele moich podobizn
pracowicie przez niego przekomponowanych w
podobny do powyższego sposób. Aby zaś pracowicie
przekomponowane dzieła tego anonimowego "artysty"
NIE uległy zmarnowaniu, co ciekawsze z nich zdecydowałem
się zreprodukować m.in. na swoich stronach i publikacjach
(NIE widniały wszakże na nich "copyright"). Stąd jeśli
czytelnik zechce, to reprodukcje dalszych z tak przekomponowanych
moich podobizn może sobie oglądnąć np. na "Fot. #J3" ze strony
god_proof_pl.htm,
na "Fot. #M1" ze strony
telekinesis_pl.htm,
czy też na "Fot. #A4" z tomu 1 mojej najnowszej
monografii [1/5].
#J2.
Procedury, metody i kryteria totalizmu ułatwiające
podejmowanie poprawnych moralnie decyzji i wdrożeń:
Filozofia totalizmu
nakłada na ludzi którzy ją
praktykują tylko jedno wymaganie, mianowicie że
"wszystko co czynisz,
czyń pedantycznie moralnie".
Chodzi bowiem o to, że jeśli nasze wybory i decyzje
spełniają ostre wymagania i kryteria moralne, wówczas
ich długoterminowe następstwa faktycznie i ostatecznie
rozwiązują problemy dla których rozwiązania oryginalnie
zostały one podjęte. (Odnotuj jednak z poprzedniego
punktu #J1, że niemoralne decyzje nigdy naprawdę
NIE rozwiązują żadnego problemu.) Stąd jeśli np.
osoba praktykująca totalizm oddaje komuś przysługę,
wówczas w praniu przysługa ta okazuje się być "faktyczną
przysługą", a NIE tylko "niedźwiedzią przysługą".
Generalna procedura rekomendowana przez totalizm
do podejmowania i wdrażania moralnie poprawnych decyzji,
jest zilustrowana na przykładzie w punkcie #N4 tej strony.
Polega ona na (1) wyszukaniu wszelkich możliwych
decyzji jakie leżą w naszych możliwościach w sprawie
rozwiązania problemu jaki aktualnie konfrontujemy,
poczym (2) na wybraniu z całego zbioru tych decyzji
tej jednej, która charakteryzuje się najbardziej stromym
wspinaniem się pod górę pola moralnego. Oczywiście,
cała sztuka relizowania tej procedury, a stąd działania
jak totalizta, polega na umiejętności możliwie wczesnego
ustalania, czy owa jedna decyzja jaką się wybrało do
wdrożenia, faktycznie spełnia ostre kryteria moralności -
jeśli zaś ona NIE spełnia tych kryteriów, to na takim
przetransformowaniu tej decyzji, aby spełniała
ona kryteria moralności.
Totalizm
jest dobrze już rozwiniętą filozofią, która wskazuje
użytkownikom aż cały szereg narzędzi i metod
działania, jakie pozwalają im szybko zweryfikować,
czy jakaś decyzja i jej wdrożenie spełnią kryteria
moralności, zaś jeśli NIE spełnią, wówczas które
pozwalają im zmienić tę decyzję i wdrożenie na
inne, tak aby spełniały one owe kryteria moralne.
Ja NIE będę powtarzał tu tych narzędzi i metod,
a ograniczę się jedynie do wskazania gdzie są
one dobrze opisane. Wszakże jeśli czytelnik
zechce, może tam zaglądnąć i poznać te narzędzia
i metody. Oto więc linki do opisów najważniejszych
z nich:
(A)
Tzw. "wskaźniki moralnej poprawności". Podobnie
jak religie używają pojęć "grzechu" i "dobrego
uczynku", również totalizm używa aż całego szeregu
tzw. "wskaźników moralnej poprawności". Wskaźniki
te szybko i wyraźnie wskazują, czy zamierzone decyzje
i działania ludzi spełniają kryteria moralności. Skrótowo
są one opisane w punktach #C4 do #C4.6 mojej strony o nazwie
morals_pl.htm,
a niektóre z nich omówione także w punkcie #B1 strony o nazwie
changelings_pl.htm.
Przykłady tych wskaźników obejmują "treść Biblii", "nasz
organ sumienia", "pole moralne", "energię moralną",
"prawa moralne", "karmę", oraz kilka jeszcze innych.
(B)
Zasady totaliztycznego postępowania w określonych
sytuacjach życiowych. Te są opisane w punktach
#A2 do #A2.10 mojej strony o nazwie
totalizm_pl.htm.
Ich przykładem może być jedyny nakaz totalizmu, aby we
wszystkim co się czyni, szczególnie zaś w decydujących
sytuacjach życiowych, zawsze postępować pedantycznie
moralnie i stąd nieustannie wspinać się pod górę "pola moralnego" -
czyli wybierać rozwiązania które są przeciwstawne do
tzw. "linii najmniejszego oporu intelektualnego". Z kolei
ową linię łatwo jest znaleźć w sytuacjach z codziennego
życia. Wszakże jej położenie wyznaczają natychmiastowe
korzyści niemoralnego postępowania - czyli brak wysiłku,
przyjemności, natychmiastowe uznanie innych ludzi,
"zachowanie twarzy", itp.
Owa więc "linia najmniejszego oporu intelektualnego"
nakłania nas abyśmy czynili to co jest najłatwiejsze w danej
sytuacji, co konsumuje najmniej naszego wysiłku, co
jest najprzyjemniejsze, co przynosi nam natychmiastowe
uznanie w oczach innych ludzi, itp. - czyli wszystko to
co ilustrują nam przebojowe filmy, ogłoszenia reklamowe
w telewizji, postępowanie możnych i polityków, itp.
Totalizm rekomenduje także, że jeśli odkryjemy
dopiero w trakcie wdrażania jakichś naszych decyzji,
że okazały się one decyzjami niemoralnymi, wówczas
aby natychmiast "zaniechać dalszego wdrażania
owych decyzji które wykazją cechy bycia niemoralnymi,
a stąd które przynoszą nam natychmiastowe korzyści,
poczym zamieniać je na decyzje i wdrożenia przynoszące
długoterminowe korzyści". Wszakże niemoralne
decyzje i wdrożenia nigdy nie rozwiązują żadnego ludzkiego
problemu - tak jak wyjaśniam to szerzej w poprzednim
punkcie #J1 tej strony. Odkładają one jedynie rozwiązanie
tego problemu do przyszłości, kosztem konieczności
dodatkowego rozwiązania w przyszłości całego szeregu
innych problemów jakie potem się ujawnią z powodu
niekorzystnych skutków ubocznych podjętych obecnie
niemoralnych decyzji i postępowań. Rekomendacja
tego zaniechiwania wynika z ustaleń filozofii totalizmu,
że krótkoterminowe następstwa działania pola moralnego
zawsze są dokładnie przeciwstawne do długoterminowych
następstw działania tego pola, oraz że niemoralne
decyzje i wdrożenia daje się szybko rozpoznać po tym
iż zawsze są ono bezwysiłkowe, przyjemne, przynoszą
natychmiastowe korzyści materialne lub uznanie
innych ludzi, itp. Dlatego, jeśli jakaś nasza decyzja i
wdrożenie już w trakcie jego realizacji okazuje się być łatwym,
przyjemnym, oraz przynoszącym nam jakieś natychmiastowe
korzyści, wówczas z samej zasady działania pola moralnego
staje się już pewnym, że długoterminowe konsekwencje
tego postępowania ujawnią rozliczne niepożądane następstwa
uboczne i okażą się być dla nas wysoce niekorzystne.
Stąd totalizm rekomenduje, aby zarzucać takie
krótkoterminowo-korzystne, bo niemoralne, postępowania,
a zamiast nich podejmować postępowania które są moralne
i stąd krótkoterminowo uciążliwe, ale za to obiecują nam
długoterminowe korzyści. Przykładowo, gdyby opisani w
punkcie #J1 oraz w (5) z punktu #D5 tej strony (dokładniej
zaś skomentowani w punkcie #H3 strony o nazwie
mozajski.htm)
twórcy bomby atomowej czy wynalazcy pestycydów-DDT
oraz antybiotyków-penicyliny pozarzucali swoje wysiłki i
wdrożenia - tak jak rekomenduje to uczynić strona
tfz_pl.htm,
wówczas ani dzisiaj, ani też w przyszłości, ludzie NIE
musieliby żyć w nieustannym zagrożeniu i strachu
spowodowanym przez długoterminowe niepożądane
następstwa tamtych postępowań. Ponadto ludzkość
NIE musiałaby dopiero teraz poszukiwać moralnych
rozwiązań dla problemów, które po zarzuceniu tamtych
wysiłków już dawno zapewne byłyby znalezione. Na
dodatek, ludzkość uwolniona byłaby od obecnej konieczności
naprawy zniszczeń które niepożądane skutki uboczne
tamtych decyzji spowodowały, czyli uwolniona byłaby
np. od konieczności leczenia chorób spowodowanych
radioaktywnymi izotopami, pestycydami i odpornymi na
antybiotyki bakteriami. (Niestety, decyzja o wdrażaniu
tej rekomendacji totalizmu okazuje się być ogromnie
trudna do pojęcia w typowych sytuacjach życiowych,
jako że wymaga ona nadzwyczajnej wiary i zaufania.)
(C)
Testy na spełnianie kryteriów moralności. Testy te,
wykorzystujące tzw. "atrybuty kategoryzujące", opisane
są m.in. w podrozdziale JA5.3 z tomu 6 mojej najnowszej
monografii [1/5],
zaś zilustrowane są w działaniu (na przykładzie analizy
logicznej obowiązku obrony - np. w sytuacjach typu
"albo ty albo ja") w podrozdziale JD11.1 z tomu 7 owej
monografii [1/5]. Polegają one na udzielaniu odpowiedzi
"TAK" lub "NIE" na szereg pytań dotyczących następstw
ocenianej przez nas decyzji czy wdrożenia.
Ogromnie istotną cechą wszystkich wskazywanych
powyżej narzędzi i metod totalizmu do moralnego
oceniania decyzji i działań ludzi, jest że są one
nawzajem spójne, czyli że wszystkie one wypełniają tzw.
"zasadę jednomyślności"
opisywaną skrótowo m.in. w punkcie #D5 strony o nazwie
morals_pl.htm,
zaś szerzej objaśnianą w podrozdziale JA13 z tomu 6 mojej najnowszej
monografii [1/5].
Zasada ta powoduje, że wszystkie owe narzędzia i
metody jednomyślnie zakwalifikowują dane
ludzkie działanie zawsze do tej samej kategorii, tj.
zawsze albo wszystkie wykazują, że działanie to jest
"moralne" (czyli, że wypełnia ono kryteria moralności),
albo też wszystkie one wykazują, że działanie to jest
"niemoralne" (czyli, że łamie ono kryteria moralności).
Istnienie i działanie owej "zasady jednomyślności"
w odniesieniu do narzędzi i metod totalizmu
powoduje, że każda osoba praktykująca totalizm ma
do wyboru aż cały szereg narzędzi i metod jakie może
stosować w swoim codzinnym życiu. Jeśli więc ktoś
z jakichś powodów NIE czuje się pewnie w ocenianiu
ludzkich działań jednym z nich (np. w ocenianiu ich
zgodności z treścią Biblii, ponieważ np. NIE jest na
tyle dobrze zaznajomiony z Biblią aby ją używać w
każdym miejscu i w każdym momencie swego
codziennego życia), wówczas może z równą dokładnością
używać innego z tych narzędzi i metod - tj. tego które
mu najbardziej odpowiada. Na dodatek, kiedykolwiek
ktoś NIE ma pewności, czy może polegać na wynikach
sprawdzenia określonego działania tylko jednym z tych
narzędzi lub metod, wówczas może dodatkowo użyć
innego z nich, lub nawet aż całego szeregu innych
z nich, aby się upewnić, czy działanie to faktycznie
jest moralne czy też niemoralne.
Osobiście wierzę, że w przypadku gdybym wygrał
wybory, wówczas z jednej strony nieustannie
używałbym i testowałbym w wielu sytuacjach
z prawdziwego życia, a jeśliby okazało się to
konieczne - dodatkowo udoskonalałbym, narzędzia
i metody działania jakie totalizm już wypracował
i na jakich już polega. Z drugiej zaś strony
prawdopodobnie wypracowałbym też kilka
dalszych takich narzędzi i metod, które byłyby
natychmiast sprawdzane i używane w działaniu
w sytuacjach prac sejmu.
#J3.
Co zgodnie z totalizmem należy
czynić po napotkaniu pojedyńczej
przeszkody przewyższającej twoje możliwości:
Motto:
"Totalizm
zaleca, że kiedy napotkasz przeszkodę
wyższą niż twoje mozliwości pokonywania,
wówczas NIE staraj się jej pokonywać, a
zachowaj się jak woda - tj. opłyń ją dookoła."
Jedna z cech moralnie poprawnego działania
jest, że zawsze przemieszcza się ono stromo
pod górę tzw. "pola moralnego". Owo pole
moralne zaś powoduje, że praktycznie
im to co czynimy
jest moralniejsze, tym większy opór to napotyka
i tym większy wysiłek musimy wkładać w tego
urzeczywistnianie. Często też ów
opór pola moralnego manifestuje się np. w formie
innych ludzi starających się powstrzymać nas
przed zrealizowaniem tego co uczynić zamierzamy.
Oczywiście, jeśli owi ludzie są silniejsi od nas,
wówczas przeszkody jakie ustawią oni na naszej
drodze mogą stać się dla nas niemożliwe do
pokonania. Czy więc owe przeszkody powinny
nas zatrzymać? Totalizm podpowiada, że NIE.
Jeśli my działamy moralnie, oraz jeśli odnotujemy,
że tylko inni ludzie (tj. NIE sam Bóg) starają się nas
powstrzymać, wówczas powinniśmy kontynuować
swoje działania.
W niniejszym punkcie wyjaśnię
więc, co totalizm nam zaleca abyśmy czynili jeśli
napotkamy potężną przeszkodę, która całkowicie
blokuje dalszy postęp naszego działania.
Najlepszym ilustracyjnym wyjaśnieniem zalecenia
totalizmu dla przypadków napotykania szczególnie
trudnej do pokonania przeszkody, jest motto tego
punktu. Mianowicie, "po
napotkaniu przeszkody która przekracza twoje możliwości
pokonawcze obejdź (opłyń) ją dookoła".
Jeśli bowiem będziesz usiłował ją pokonywać,
wówczas władczy ludzie którzy ustawili tę potężną
przeszkodę na twojej drodze mogą cię zniszczyć,
albo ty sam siebie w końcu zniszczysz swymi
bezowocnymi wysiłkami. Tymczasem aby nam
pomóc w takich sytuacjach, Bóg przyjął wobec
ludzi metodę działania jaką daje się opisać, że
jeśli na czyjejś moralnie
poprawnej drodze stawiana jest jakaś potężna
przeszkoda, wówczas sekretnie Bóg przygotowuje
też specjalnie dla tego kogoś dobrze ukrytą
moralnie poprawną drogę, którą będzie można
obejść tę przeszkodę dookoła. Tyle
tylko, że aby znaleźć tą sekretną drogę naokoło
przeszkody, trzeba włożyć w to sporo swojego
wysiłku, przemyśleń i poszukiwań. Ale w jej
poszukiwaniach ma się dodatkową wskazówkę
jaka pozwala na jej szybsze odkrycie. Mianowicie,
owa droga dookoła przeszkody zawsze spełnia
wszystkie kryteria moralne. Stąd przy jej poszukiwaniu
należy wychodzić (zaczynać) od owych kryteriów
moralnych, czyli pomijać posiadane uprzedzenia,
nawyki, dumę, znajomości, chęć zysków, itp.
Dobrym przykładem przeszkody i moralnej drogi
jej obejścia, są "intencje" projektodawcy stadionu
w Petone opisywanego w "częsci #I" tej strony, oraz
projekt "warsztatów dla wynalazców" opisywany w
punkcie #D1 tej strony. Mianowicie, "intencje" projektodawcy
stadionu w Petone byłyby spełnione pełniej, lepiej
i moralniej, gdyby zamiast owego stadionu ten sam
projektodawca zdecydował się zbudować w Petone
taki "warsztat dla wynalazców". (NIE wolno tu mylić
"intencji" projektodawcy, ze "stadionem", bowiem
"intencje" opisują cele jakie ów projektodawca usiłuje
osiągnąć, zaś "stadion" opisuje tylko jedną z wielu
możliwych dróg do wypełnienia tych intencji.)
Jednocześnie w realizacji intencji tego projektodawcy,
ów warsztat obchodziłby naokoło przeszkody, czyli
ludzi którzy uczynią wszystko co w ich mocy
aby stadion NIE został zbudowany w Petone.
Szczegóły opisywanego tutaj sposobu "obchodzenia
przeszkód naokoło" dyskutowane są szerzej pod
nazwą "prawo autostrady
przez morze" w punkcie (#6A) z
podrozdziału I4.1.1 w tomie 5 mojej najnowszej
monografii [1/5],
zaś skrótowo są podsumowane w punkcie #A2.4 ze strony
totalizm_pl.htm.
(Powodem dla którego owo tworzenie przez Boga
sekretnych dróg moralnego obchodzenia przeszkód
ja nazwałem "prawem autostrady przez morze" jest,
że drogi te często okazują się być aż tak niespodziewane,
iż mi osobiście przypominają one opisane w Biblii
uformowanie dla Mojżesza drogi przez Morze Czerwone.)
Część #K:
Co budzi moje największe obawy na przyszłość:
#K1.
Powinniśmy chronić Nową Zelandię przed
doświadczeniem losów wielu innych narodów:
Motto:
"Decyzje podejmują bogaci, ale rozruchy są zaczynane przez biednych."
W punkcie #G2 tej strony wyjaśniłem, że
od możliwych problemów społecznych
dzieli Nową Zelandię już tylko jakiś znaczący
kataklizm, wybryk pogody, rok nieurodzaju,
itp. Wszakże społeczeństwo które już zostało
zepchnięte do krawędzi, NIE ma wolnego miejsca
aby pozwolić popchąć się dalej - nawet jeśli
popychaczem są mechanizmy natury. Jeśli
zaś problemy społeczne raz zostaną zaczęte,
wówczas my wszyscy będziemy na nich cierpieli
przez wiele lat i wszyscy przegramy. Przykładowo
Polsce zajęło około 20 lat aby przywrócić poziom
dobrobytu sprzed pokojowej przecież rewolty
Solidarności. Znacznie więc lepiej jest
ochotniczo podjąć wymagane reformy,
niż pozwolić aby zdarzenia wymknęły
się spod kontroli. Aby więc chronić ludność
tego wspaniałego kraju przed następstwami
takiego nieszczęścia, wskazane jest podjęcie
odpowiednich reform zapobiegawczych
już obecnie. Niestety, jak narazie, nie widać
nikogo kto by się kwapił aby zaprojektować
i wdrożyć wymagane reformy. Jednocześnie
czas ucieka.
Moje zatroskanie o przyszłość NZ pogłębia jeszcze
odkrycie dokonane dopiero w trakcie kampanii
wyborczej opisywanej na tej stronie. Mianowicie,
kampania ta ujawniła mi szokującą prawdę, że
nowozelandzki system MMP bazujący na tzw. "listach" i uprzewilejowujący partie polityczne,
zniszczył absolutnie niezbędny
mechanizm samoudoskonalania się, ciągle istniejący aż do
1993 roku w uprzednim systemie FPP ("first past the post" -
tj. "najliczniej zagłosowany"), jaki to mechanizm napędza
długoterminową efektywność każdej demokracji.
W rezultacie zaś braku takiego mechanizmu
samoudoskonalania, system ten z upływem czasu
staje się coraz bardziej skostniały, oderwany od
rzeczywistości i unikający zaspokajania faktycznych
ludzkich potrzeb. Innymi słowy, w miarę upływu czasu
działanie systemu MMP w Nowej Zelandii coraz
bardziej upodabnia się do działania systemów
politycznych o których historia nas już nauczyła,
że właśnie z powodu braku takich mechanizmów
samoudoskonalania i konkurencji zawsze one
upadły - typowo wyniszczając przy okazji tych
upadków niemal cały dorobek swych narodów.
Aby czytelnik mógł odnotować brak w NZ takiego mechanizmu
samoudoskonalania się, wystarczy aby rozważył przykładowo:
jak efektywnie NZ partie polityczne poodcinały się od
łączności i od konsultacji ze swymi członkami i wyborcami,
kto faktycznie wyznacza kurs partii politycznych -
widzimisię ich przywódców czy potrzeby ich członków
i wyborców, komu MP adoptowani z tzw. "listy" partyjnej
faktycznie służą - swojej partii czy narodowi, jaki procent
tzw. "obietnic wyborczych" jest faktycznie realizowany
przez wysuwające je partie polityczne, ilu partyjnych
MP przyjmuje i wysłuchuje swych wyborców w
biurach opłacanych dla tego celu przez podatników
i w dni jakie powyznaczali oni na drzwiach tychże
biur (patrz (2014/3/26) w punkcie #M2 poniżej),
jaka jest opinia "typowego przechodnia z ulicy" o
wiarygodności i dobrych intencjach polityków NZ, jak
mocno partie polityczne poutrudniały dopuszczanie
pozapartyjnej konkurencji o odmiennych poglądach
do zostania MP i do współuczestniczenia w podejmowaniu
parlamentarnych decyzji (patrz (2014/8/7) w punkcie #N3
poniżej), albo rozważ dlaczego wyniki wszystkich plebiscytów
przeprowadzonych w NZ pod MMP zostały zignorowane
przez partyjne rządy, jak silna jest już obecnie frustracja
ludności, czy ilu "niezależnych MP" ma rzeczywisty
wpływ na decyzje parlamentu lub rządu NZ. Itd., itp.
Część #K:
Co budzi moje największe obawy na przyszłość:
#K1.
Powinniśmy chronić Nową Zelandię przed
doświadczeniem losów wielu innych narodów:
Motto:
"Decyzje podejmują bogaci, ale rozruchy są zaczynane przez biednych."
W punkcie #G2 tej strony wyjaśniłem, że
od możliwych problemów społecznych
dzieli Nową Zelandię już tylko jakiś znaczący
kataklizm, wybryk pogody, rok nieurodzaju,
itp. Wszakże społeczeństwo które już zostało
zepchnięte do krawędzi, NIE ma wolnego miejsca
aby pozwolić popchąć się dalej - nawet jeśli
popychaczem są mechanizmy natury. Jeśli
zaś problemy społeczne raz zostaną zaczęte,
wówczas my wszyscy będziemy na nich cierpieli
przez wiele lat i wszyscy przegramy. Przykładowo
Polsce zajęło około 20 lat aby przywrócić poziom
dobrobytu sprzed pokojowej przecież rewolty
Solidarności. Znacznie więc lepiej jest
ochotniczo podjąć wymagane reformy,
niż pozwolić aby zdarzenia wymknęły
się spod kontroli. Aby więc chronić ludność
tego wspaniałego kraju przed następstwami
takiego nieszczęścia, wskazane jest podjęcie
odpowiednich reform zapobiegawczych
już obecnie. Niestety, jak narazie, nie widać
nikogo kto by się kwapił aby zaprojektować
i wdrożyć wymagane reformy. Jednocześnie
czas ucieka.
Moje zatroskanie o przyszłość NZ pogłębia jeszcze
odkrycie dokonane dopiero w trakcie kampanii
wyborczej opisywanej na tej stronie. Mianowicie,
kampania ta ujawniła mi szokującą prawdę, że
nowozelandzki system MMP bazujący na tzw. "listach" i uprzewilejowujący partie polityczne,
zniszczył absolutnie niezbędny
mechanizm samoudoskonalania się, ciągle istniejący aż do
1993 roku w uprzednim systemie FPP ("first past the post" -
tj. "najliczniej zagłosowany"), jaki to mechanizm napędza
długoterminową efektywność każdej demokracji.
W rezultacie zaś braku takiego mechanizmu
samoudoskonalania, system ten z upływem czasu
staje się coraz bardziej skostniały, oderwany od
rzeczywistości i unikający zaspokajania faktycznych
ludzkich potrzeb. Innymi słowy, w miarę upływu czasu
działanie systemu MMP w Nowej Zelandii coraz
bardziej upodabnia się do działania systemów
politycznych o których historia nas już nauczyła,
że właśnie z powodu braku takich mechanizmów
samoudoskonalania i konkurencji zawsze one
upadły - typowo wyniszczając przy okazji tych
upadków niemal cały dorobek swych narodów.
Aby czytelnik mógł odnotować brak w NZ takiego mechanizmu
samoudoskonalania się, wystarczy aby rozważył przykładowo:
jak efektywnie NZ partie polityczne poodcinały się od
łączności i od konsultacji ze swymi członkami i wyborcami,
kto faktycznie wyznacza kurs partii politycznych -
widzimisię ich przywódców czy potrzeby ich członków
i wyborców, komu MP adoptowani z tzw. "listy" partyjnej
faktycznie służą - swojej partii czy narodowi, jaki procent
tzw. "obietnic wyborczych" jest faktycznie realizowany
przez wysuwające je partie polityczne, ilu partyjnych
MP przyjmuje i wysłuchuje swych wyborców w
biurach opłacanych dla tego celu przez podatników
i w dni jakie powyznaczali oni na drzwiach tychże
biur (patrz (2014/3/26) w punkcie #M2 poniżej),
jaka jest opinia "typowego przechodnia z ulicy" o
wiarygodności i dobrych intencjach polityków NZ, jak
mocno partie polityczne poutrudniały dopuszczanie
pozapartyjnej konkurencji o odmiennych poglądach
do zostania MP i do współuczestniczenia w podejmowaniu
parlamentarnych decyzji (patrz (2014/8/7) w punkcie #N3
poniżej), albo rozważ dlaczego wyniki wszystkich plebiscytów
przeprowadzonych w NZ pod MMP zostały zignorowane
przez partyjne rządy, jak silna jest już obecnie frustracja
ludności, czy ilu "niezależnych MP" ma rzeczywisty
wpływ na decyzje parlamentu lub rządu NZ. Itd., itp.
Część #L:
Raport jak postępowało urzeczywistnianie celów
i zamiarów, które wytypowałem do osiągnięcia
w wyborach z 2014 roku i opisałem na tej stronie:
#L1.
Daty głównych etapów realizowanych podczas wyborów (szczegółowa
relacja z tych etapów i zdarzeń zawarta jest poniżej w punktach #M2 i #N3):
Decyzja rządu NZ o dacie wyborów podjęta była
10 marca 2014 roku. Ja swoją decyzję o stanięciu
do tych wyborów podjąłem w dniu 20 marca 2014
roku. Pierwszą wersję niniejszej strony internetowej
opublikowałem w dniu 25 marca 2014 roku - wersja
ta była aktualizowana potem niemal przez cały okres
prowadzenia mojej kampanii wyborczej. Swoją
faktyczną kampanię wyborczą rozpocząłem w dniu
17 czerwca 2014 roku - tj. po dotarciu do mnie
przesyłki z 9999 egzemplarzami wydrukowanych
ulotek wyborczych z "Rys. #A1 (kampanię tę
faktycznie zakończyłem w dniu 14 września 2014
roku). Druk oficjalnych formularzy podań (M40-Nom)
o zakwalifikowanie na kandydata otrzymałem w dniu
17 czerwca 2014. Po wypełnieniu i po zgromadzeniu
dokumentów załączanych do M40-Nom, oficjalnie
złożyłem wszystkie dokumenty w dniu 21 sierpnia
2014 roku. W piątek 29 sierpnia 2014 roku otrzymałem
oficjalne potwierdzenie, że zostałem zatwierdzony
jako "Niezależny" kandydat do tych wyborów. Oficjalne
wybory do sejmu NZ odbyły się w dniu 20 września
2014 roku - aczkolwiek już od około 2 tygodni wcześniej
dostępna była też możliwość wcześniejszego zagłosowania.
Już wieczorem w oficjalnym dniu wyborów, podczas
telewizyjnej transmisji podsumowania naliczania głosów,
dowiedziałem się, że na moją kandydaturę głosowały
103 osoby - podczas gdy wygranie wyborów wymagało
otrzymania ponad 15 tysięcy głosów. Następnego dnia
moje sprawdzenia wykazały, że w całej NZ żaden z 23
"Niezależnych" kandydatów NIE wygral wyborów, a
nawet że istnieją aż dwie duże partie polityczne, liczni
reprezentancji których weszli w skład sejmu NZ, jednak
żaden z kandydatów których to partii też NIE wygrał tych
wyborów. (Te dwie pratie to "Greens" oraz "New Zealand First".)
#L2.
Wyniki NZ wyborów w 2014 roku:
Uwaga: liczby podane poniżej w tym punkcie
są danymi jakie dotychczas udało mi się zdobyć.
Wszystkie one pochodzą albo z danych dostępnych
w dniu 23 września 2014 roku na stronie internetowej
www.electionresults.govt.nz/electionresults_2014/electorate-17.html
z wynikami wyborów, albo z mojego osobistego śledzenia
w telewizji procesu podsumowywania wyborow, albo też z
artykułów w gazetach dyskutujących te wybory. Niestety,
dane wywodzące się z poszczególnych źródeł czasami
okazują się nawzajem sprzeczne i niekiedy się zmieniają -
to dlatego wraz z danymi staram się podawać skąd je
zaczerpnąłem. Z uwagi też na ową wzajemną sprzeczność
odmiennych źródeł, dane jakie przytaczam poniżej
niekoniecznie muszą się pokrywać z tym co w danej
chwili twierdzi się oficjalnie w NZ.
W 2014 roku zaludnienie Nowej Zelandii wynosiło
około 4.5 miliona ludzi. Z tej liczby do głosowania
w wyborach z 2014 roku uprawnionych było około
3.2 miliona osób. Faktycznie jednak w wyborach
z 2014 roku głosowało jedynie 2112522 osób, co
zgodnie z informacją podaną w TV wieczorem w
dniu wyborów stanowi 67% wyborców uprawnionych
do głosowania. Ciekawe jednak, że w miarę jak
rósł czas jaki upłynął od wyborów, powyższy procent
w jakiś cudowny sposób także zaczął rosnąć, tak
aby w końcu przekroczyć swą wartość w wyborach
z 2011 roku. (Typowo źródła podają, że w NZ wyborach
z 2011 roku głosowało 74.2% wyborców.) W sumie
więc ponad jeden milion owych uprawnionych
do głosowania zademonstrował swoje poglądy
polityczne poprzez całkowite zignorowanie
wyborów. Wygląda więc na to że było to wybory
o faktycznie najniższym (chociaż oficjalnie NIE
uznawanym) poziomie uczestniczenia wyborców
w całej dotychczasowej historii Nowej Zelandii - co
doskonale potwierdza myśl przewodnią niniejszej
strony, że NZ właśnie przeżywa bardzo poważny
kryzys polityczny oraz wymaga pilnych reform
politycznych, społecznych i ekonomicznych.
Innym szokującym faktem tych wyborów jest,
że niemal NIE zmieniły one składu sejmu - tj.
niemal wszyscy starzy posłowie, którzy przez
lata zasiadali w poprzednich sejmach zaś sami
NIE zdecydowali się np. odejść na emeryturę,
zasiądą teraz i w obecnym nowym sejmie. A
owi starzy posłowie udowodnili już w praktyce,
że NIE uważają iż NZ potrzebne są jakiekolwiek
reformy.
Pod obecnym systemem MMP w sejmie maleńkiej
Nowej Zelandii zasiada aż 121 posłów. W 2014 roku
wybory wygrały w NZ następujące partie polityczne -
co pozwoliło im wystawić podane poniżej liczby posłów:
(1) Partia "National". Otrzymała ona 48.06%
głosów - bowiem głosowało na nią 1,010,464
wyborców. To z kolei oznacza, że z owej całkowitej
liczby 121 posłów do NZ sejmu, partia ta wystawi 61
posłów - 41 z których wygrało wybory zaś 20 zostaje
dobranych z "listy" owej partii. Stąd partia ta ma
większość parlamanetarną i może rządzić sama.
Owa "National" jest partią poprzednio rządząca
NZ począwszy od 2008 roku. Ile owa partia wydała
na swoja kampanię wyborczą, tego oczywiście NIE
wiem. Jednak po ogromie materiałów ją reklamujących
typu opisanego w podpisie pod "Fot. #L1", jakie
pojawiały się w skrzynkach listowych, przy drogach,
na ulicach miast, w prasie, oraz w telewizji, daje się
wywnioskować, że jej wydatki na tę kampanię były wyższe
od wydatków którejkolwiek innej partii politycznej biorącej
udział w wyborach z 2014 roku. Oczywiście, pytanie jakie
przy tym się nasuwa, to jakie koncesje partia ta musiała
porozdawać aby od najróżniejszych korporacji i monopoli
otrzymać wymagane sumy na swoją kampanię. Odpowiedź
na owo pytanie wyjaśnia też zapewne dlaczego w NZ od wielu
już lat NIE dokonuje się nawet najbardziej podstawowych
reform ekonomicznych, społecznych ani politycznych.
(2) Partia "Labour". Otrzymała ona 24.69%
głosów - zaś głosowało na nią 519,146 wyborców.
To oznacza, że partia ta wystawi 32 posłów - 27
z których wygrało wybory, zaś 5 jest dobranych
z "listy". Partia ta ma mniejszość parlamanetarną
i NIE jest w stanie uformować rządu. Owa "Labour"
jest główną partią opozycyjną która poprzednio
rządziła NZ przez trzy kadencje aż do 2008 roku.
To ją niektórzy wyborcy obciążają odpowiedzialnością
za doprowadzenie do kryzysu ekonomicznego, który
począwszy od 2007 roku w sposób ukryty trwa w NZ
aż do dzisiaj. Oszacowanie jej wydatków na kampanię
w 2014 roku, dokonane na podstawie ilości i jakości
jej materiałów reklamowych, wizualnie stawia ją na drugim
miejscu, tj. zaraz po partii National która wygrała te wybory.
(3) Partia "Greens". Otrzymała ona 10.02%
głosów - od 210,764 wyborców. To oznacza, że
partia ta wystawia 13 posłów do sejmu NZ (wszyscy
13 z których pochodzą z "listy", bowiem żaden jej
kandydat NIE wygrał tych wyborów).
(4) Partia "New Zealand First". Otrzymała ona
8.85% głosów. To oznacza, że partia ta wystawi 11
posłów do sejmu NZ (wszyscy 11 z których pochodzą
z "listy", bowiem żaden jej kandydat NIE wygrał tych wyborów).
(5) Partia "Maori". Otrzymała ona 1.29% głosów
od 27,074 wyborców, zaś wybory wygrał jeden jej
kandydat. To oznacza, że partia ta wystawi 2 posłów
na sejm ponieważ dobierze też ona sobie z listy 1
kandydata.
(6) Partia "Act". Otrzymała ona 0.69% głosów od
14,510 wyborców, zaś wybory wygrał jeden jej kandydat.
To oznacza, że partia ta NIE może już dobrać sobie z listy
żadnego kandydata, czyli że wystawi do sejmu NZ tylko
1 posła.
(7) Partia "United Future". Otrzymała ona 0.22%
głosów od 4,533 wyborców, zaś wybory wygrał jeden
jej kandydat. To oznacza, że partia ta też NIE może
dobrać sobie z "listy" żadnego kandydata, czyli że
wystawi do sejmu NZ tylko 1 posła.
Na dodatek do powyższych partyjnych zwycięzców,
w NZ wyborach z 2014 roku sporo partii przegrało wybory.
Podajmy teraz ich dane liczbowe. Najdramatyczniejszej
przegranej doznała partia "Conservative". W programie
"Seven Sharp" z TVNZ1 w dniu 2014/9/22 szacowano,
że partia owa wydała na swą kampanię wyborczą około
2.5 miliona dolarów NZ. Jednak z informacji podanych
w prasie, np. w artykule [1#L2] o tytule "Big
spenders lose bids for power", ze strony A2 gazety
The Dominion Post
(wydanie z poniedziałku (Monday), September 22, 2014),
oraz w artykule [2#L2] o tytule "REWIND: Key
election moments", ze strony 12 gazety
Herald on Sunday
(wydanie z niedzieli (Sunday), September 21, 2014), wynika
że w latach przygotowania się do tych wyborów jej sumaryczne
wydatki znacznie przekraczały owe 2.5 miliona dolarów. Partia
"Conservative" uzyskała jednak tylko 4.12% głosów, czyli
głosowało na nią 86,616 wyborców. W rezultacie do sejmu
NZ NIE dostał się żaden jej kandydat, zaś jej poseł który
uprzednio zasiadał w sejmie utracił swoje miejsce. Szokującej
przegranej doświadczyła też partia "Internet MANA". W w/w
programie TVNZ1 jej wydatki na ową kampanię szacowano na
5 milionów dolarów. Uzyskała ona jednak tylko 1.26% głosów,
bo głosowało na nią jedynie 26,539 wyborców - stąd do
parlamentu również do dostał się żaden z jej kandydatów,
zaś jej uprzedni poseł też stracil swoje miejsce. Dane
innych partii, które uprzednio NIE miały swych pasłów
w sejmie, oraz które przegrały wybory z 2014 roku,
są jak następuje. Partia "Aotearoa Legalise Cannabis"
uzyskała 0.41% głosów (głosowało na nią 8,539 wyborców).
Partia "Ban1080" uzyskała 0.21% głosów (głosowało
na nią 4,368 wyborców). Partia "Democrats for Social Credit"
uzyskała 0.08% głosów (głosowało na nią 1,609 wyborców).
Partia "The Civilian Party" uzyskała 0.04% głosów
(głosowało na nią 906 wyborców). Partia "NZ Independent
Coalition" uzyskała 0.04% głosów (głosowało na nią 895
wyborców). Partia "Focus New Zealand" uzyskała 0.03%
głosów (głosowało na nią 677 wyborców).
Odnotuj też tutaj, że w całej NZ żaden kandydat
z kategorii "Niezależny" (do jakiej ja się zaliczam)
NIE został wybrany do sejmu NZ - po wyjaśnienie
powodów "dlaczego" patrz (2014/8/7) z punktu
#N3 poniżej. Oto liczby głosów jakie uzyskali
poszczególni "Niezależni" kandydaci którzy
w 2014 roku stanęli do wyborów w NZ (w
kolejności elektoratów podanych w nawiasach):
David McCormick (Botany) - 579.
Adrian Graamans (Dunedin North) - 99.
Stan Lusby (Dunedin North) - 54.
Matthew Goode (Epsom) - 30.
Grace Haden (Epsom) - 46.
Adam Holland (Epsom) - 11.
Susanna Kruger (Epsom) - 26.
Penny Bright (Helensville) - 359.
Brendan Whyte (Helensville) - 73.
Jan Pajak (Hutt South) - 103.
Michael Wackrow (Mt Albert) - 54.
Murray Robertson (Northland) - 91.
Sue Hamill (Ohariu) - 182.
Frederick MacDonald (Otaki) - 107.
Amanda Vickers (Otaki) - 179.
Don Richards (Rongotai) - 74.
Raewyn Harrison (Tamaki Makaurau) - 192.
Rusty Kane (Tauranga) - 69.
Yvette LAMARE (Tauranga) - 41.
Clinton Dearlove (Te Tai Tokerau) - 374.
Huimaono Karena Puhi (Wellington Central) - 38.
Peter Robinson (Wellington Central) - 67.
Steven Wilkinson (West Coast-Tasman) - 203.
Warto przy tym odnotować, że dla poszczególnych
elektoratów liczba głosujących wyborców (a stąd i
całkowita liczba głosów owych elektoratów)
oscylowała w pobliżu wartości około 30 tysięcy.
W elektoracie Hutt South w wyborach do sejmu
z 2014 roku głosowało 34699 osób. (W 2011 roku
elektorat ten miał zarejestrowanych 42139 wyborców -
liczba jego wyborców z 2014 roku narazie NIE
jest mi znana.) Wybory w Hutt South wygrał
Trevor Mallard (z partii "Labour"). Otrzymał
on 15049 głosów - czyli wygrał z przewagą
373 głosów nad następnym kandydatem. Został
wybrany ponownie w Hutt South po raz siódmy
z kolei, zaś służy jako poseł do sejmu NZ od 1984
roku, czyli przez 9 poprzednich kadencji sejmu NZ -
tyle że NIE zawsze był on posłem z Hutt South.
(Obecna kadencja będzie jego 10-tą z kolei - jaka
to liczba trzyletnich kadencji wygląda też podobnie
u sporej proporcji innych aktualnych posłów w NZ,
którzy wygrali te wybory.)
Inni kandydaci z Hutt South, którzy przez samych
wyborców NIE zostali teraz wybrani do sejmu NZ
(chociaż niektórzy z nich mogą być włączeni w skład
sejmu poprzez pobranie ich z "listy" przez ich partie),
otrzymali następujące liczby głosów. Chris Bishop
(reprezentujący rządzącą partię "National" - zaś
dzięki temu ciągle dobrany w skład sejmu NZ
z "listy" owej partii) - otrzymał 14671 głosów.
Holly Walker (reprezentująca partię "Greens" -
stąd też prawdodpodobnie będzie ona dobrana
na posła z "listy" swej partii) - otrzymała 2693 głosy.
Mataroa Paroro ("New Zealand First") - otrzymał
912 głosów. Gordon Copeland ("Conservative") -
otrzymał 776 głosów. Grae O'Sullivan ("ACT") -
otrzymał 161 głosów. Jan Pająk ("Niezależny" -
czyli ja) - otrzymał 103 głosy. Dave Stonyer
("United Future") - otrzymał 96 głosów. Ile
poszczególni kandydaci z powyższego wykazu
wydali na swoja kampanię, to pozostanie ich
prywatną sprawą. Po ilościach reklam na ich
temat posądzam jednak, że sumy te będą
bliskie owych $NZ 25700 dozwolonych przez
prawo wyborcze - po przykład reklam patrz "Fot. #L1".
Natomiast ja osobiście wydałem na swoją kampanię
zero dolarów (jako swój wydatek NIE uwzglęniam
wszakże owego daru w postaci 9999 wydrukowanych
ulotek z "Rys. #A1"). Już więc samo porównanie
kosztów i wyników mojej kampanii, z kosztami i
wynikami innych kandydatów, ujawnia jak ogromnym
sukcesem było uzyskanie w tych wyborach aż
103 głosów.
Korzystając z okazji niniejszego
podsumowania wyników, w imieniu swoim a również
w imieniu sympatyków filozofii totalizmu, chciałbym
serdecznie podziękować wszystkim tym
wyborcom z Hutt South, którzy zaufali mojej wiedzy,
doświadczeniu i programowi reform, a stąd którzy
wytrwali w swej decyzji aby na mnie głosować
w tych wyborach. To ich głosy zmieniły
moją kampanię w ogromny sukces - tak jak wyjaśnia
to podpis pod "Fot. #L1" poniżej. Chciałbym też ich tu
upewnić, że mogą teraz mieć świadomość iż uczynili
wszystko co wymagane i właściwe w sytuacji jaka zaistniała.
Osobiście wierzę, że z większością z nich rozmawiałem
podczas mojej kampanii wyborczej kiedy obchodziłem
elektorat od drzwi do drzwi. Treść tych rozmów
zapamiętałem i wysoce cenię ich inspirującą wartość.
Fot. #L1. Oto przykład plakatów reklamujących NZ partie polityczne
biorące udział w wyborach z 2014 roku, oraz reklamujących kandydatów
owych partii. Wydrukowanie i wystawienie każdego z takich plakatów,
zależnie od jego wielkości i jakości, kosztuje od około 500 $NZ,
do około 1000 $NZ. A długie rzędy takich plakatów poustawiane
były przed wyborami wzdłuż każdej drogi wjazdowej i wyjazdowej
praktycznie przy wszystkich miejscowościach z Hutt South, a często
także na ulicach w obrębie owych miejscowości - co zapewne
kosztowało miliony. Na dodatek do plakatów, partie i ich kandydaci
reklamowali się odpłatnymi ogłoszeniami w gazetach, w telewizji,
na spotkaniach i śniadaniach z wyborcami, na ulotkach i materiałach
reklamowych rozdawanych na ulicach, parkingach, miejscach
publicznych oraz odpłatnie roznoszonymi do skrzynek pocztowych
wszystkich mieszkańców elektoratu przez pocztę lub przez specjalne
agencje reklamowe, listami wysyłanymi pocztą do indywidualnych
wyborców, oraz na jeszcze inne sposoby. W sumie, na kampanię
wyborczą każda z partii politycznych mogła oficjalnie wydać nawet
ponad milion dolarów NZ, zaś ich kandydaci mogli powydawać
dalsze do $NZ 25700 każdy.
Ja osobiście wydałem zero dolarów na swoją
kampanię wyborczą - tak jak z góry zadeklarowałem
to w punkcie #D2 tej strony. Jeśli więc porównać
moje zerowe wydatki i moje osiągnięcie aż 103 głosów,
z wydatkami i osiągnięciami innych kandydatów
do opisywanych tutaj wyborów, wówczas
moja zero-dolarowa
kampania wyborcza z 2014 roku okazała się
być ogromnym sukcesem.
Sukces ten NIE byłby możliwy bez determinacji
owych 103 wyborców, którzy mimo wszystko ciągle
na mnie głosowali - jeszcze raz serdecznie im
za to dziękuję.
#L3.
Wnioski jakie się nasuwają z doświadczeń udziału w wyborach 2014 roku:
Jednym z rezultatów mojego osobistego udziału
w tych wyborach jest, że m.in. udział ten pozwolił mi
powyciągnąć aż cały szereg interesujących wniosków,
jakie wzbogacają "moją" oraz "naszą" wiedzę. Pod
względem więc wiedzy jaką przysporzył, udział ten
faktycznie okazał się zwycięstwem. Jako przykłady
przytoczę tutaj chociaż niektóre z owych wniosków.
(1)
Na przekór, że moje oceny sytuacji niemal zawsze są
przeciwstawne do ocen większości innych ludzi, fakty typowo
potwierdzają meryt tego co ustaliłem. Przykładowo, moja
ocena sytuacji w NZ sugerowała, że aby zapobiec nadejściu
fali nieszczęść, kraj ten desperacko potrzebuje dogłębnych
i szybkich reform politycznych, społecznych i ekonomicznych.
Chociaż więc większość wyborców uważała coś przeciwstawnego
i ponownie wybrała niemal dokładnie ten sam skład sejmu
jaki istniał w NZ już poprzednio, fakt zagłosowania zaledwie
nieco ponad połowy wyborców uprawnionych do głosowania,
potwierdza że sprawa przeprowadzenia reform wkrótce
powróci ze znacznie zwiększoną mocą.
(2)
Wyborcy NZ głosują głównie na masę i na liczebność największych
i najbogatszych partii politycznych, w tym na kandydatów których
owe partie im wskazują. Ten fakt ujawnia jedyny efektywny
sposób na jaki można wygrać wybory w NZ. Niestety, tzw.
"dyscyplina partyjna" uniemożliwia wybranym do sejmu
członkom partii obstawanie za reformami.
(3)
W obecnym systemie MMP jest absolutną niemożliwością
aby "normalny obywatel" został wybrany do sejmu NZ -
jeśli stanie do wyborów jako "Niezależny" kandydat.
Przez "normalnego obywatela" rozumiem tu kogoś, kto
przed wyborami NIE jest szeroko już znany w całej NZ,
ponieważ np. NIE jest jakimś znanym sportowcem wielbionym
przez tłumy Nowozelandczyków, ani NIE jest np. telewizyjną
gwiazdą. Reform w NZ demokratycznie NIE da się więc
wprowadzić, jeśli jedynymi którzy za nimi mogą pozwolić
sobie obstawać będą Niezależni kandydaci do wyborów.
(4)
Nowa Zelandia ryzykuje zabraknięcia czasu na reformy.
Ujawniona początkowo, jedynie 67% frekwencja wyborcza,
która jeśli jest faktywczną wówczas okazuje się być najniższą
w dotychczasowej historii Nowej Zelandii, dowodzi iż
wśród jej ludności frustacja i niezadowolenie z aktualnej
sytuacji kraju narasta bardzo szybko. To zaś nakłania do
pośpiechu, jeśli chce się zapobiec nadchodzącym nieszczęściom.
(5)
Poprzez zainspirowanie mnie do udziału w tych wyborach,
Bóg celowo stworzył mi możliwość przeżycia doświadczeń
przysparzających wiedzę jaka pozwoliła mi na dadatkowe
udoskonalenie filozofii totalizmu. W ten sposób, chociaż
NIE leżało w planach Boga dopomożenie mi w wygraniu wyborów
i w przeprowadzeniu reform jakie zamierzałem, ciągle Bóg
spowodował, że owoce moich wysiłków wyborczych wcale
NIE uległy zmarnowaniu. Faktycznie też, w przeciągu zaledwie
połowy roku moich wysiłków wyborczych doświadczyłem aż
tak dużą ilość intensywnych zdarzeń, przeżyć i obserwacji,
że pozwoliły mi one na zgromadzenie wiedzy i na wyciągnięcie
istotnych wniosków, które typowo wymagają aż kilku lat
mojego normalnego życia i badań. Przykładowo, Bóg dostarczył
mi materiału dowodowego na poprawność wcześniejszego
ustalenia totalizmu, które opisałem w (1) z punktu #N2 oraz w ostatnim
paragrafie z punktu #N3 tej strony, ale merytu którego uprzednio
NIE byłem w stanie potwierdzić doświadczalnie - mianowicie
ustalenia, że jeśli jakieś moralnie
poprawne działania ludzkie biegną przeciwko planom Boga,
wówczas aby dać o tym znać wykonawcom tych działań, do manifestacji
krótkoterminowych oporów "pola moralnego" Bóg włącza głównie
zjawiska, których natura wykazuje, że są one zarządzane wolą
Boga, a NIE jedynie niedoskonałościami ludzkimi
(tj. Bóg włącza takie przeszkadzające zjawiska jak działania
pogody, przypadków, zbiegów okoliczności, zepsuć, chorób,
UFOnautów czy innych istot nadprzyrodzonych, itp. - po
przykłady tego typu zjawisk patrz opisy z punktu #N3 niniejszej
strony). Z kolei owo ustalenie filozofii totalizmu ułatwia nam
wczesne rozpoznawanie tych z naszych moralnie poprawnych
działań, które biegną przeciwko planom Boga, a stąd które zakończą
się inaczej niż początkowo było to naszym życzeniem (chociaż
ich moralna poprawność spowoduje, że ich zrealizowanie do
końca ciągle przysporzy nam najróżniejszych korzyści co do
których Bóg uznał iż są nam potrzebne - tyle że owe korzyści
będą innego rodzaju niż początkowo sobie tego życzyliśmy),
a stąd dla których to działań, jeśli zależy nam wyłącznie na
wynikach które początkowo zamierzaliśmy, wówczas będzie
OK jeśli zadecydujemy o ich zarzuceniu na przekór iż są one
moralnie poprawne i na przekór iż po pełnym ich zrealizowaniu
ciągle przyniosą one nam różne korzyści nieco różniące się
od tych jakich uzyskania początkowo się spodziewaliśmy.
Część #M:
Podsumowanie już uzyskanych empirycznie moich
doświadczeń i osiągnięć wynikających z wyborów
w 2014 roku, a dotyczących procesu demokratycznego
(po podsumowanie ustaleń filozoficznych - patrz
"część #P" poniżej):
#M1.
Nasze doświadczenia są jak zdarzenia
historyczne - jeśli się ich NIE spisze,
wówczas szybko ulegają zapomnieniu:
Niniejszym spisuję swe doświadczenia z kampanii
wyborczej 2014 roku. To z jednej strony pozwoli
aby NIE zapomnieć tego co najważniejsze się
zdarzyło podczas owej kampanii. Z drugiej zaś
strony umożliwi to aby każdy otrzymał szansę
nauczenia się czegoś z moich doświadczeń
spisanych i dostępnych tu dla każdego.
#M2.
Historia moich wysiłków - tj. co i kiedy
w sprawach opisywanych na tej stronie
już zdołałem się nauczyć,
poznać, dowiedzieć, wypraktykować, itp.:
Oto historia moich wysiłków, z naciskiem na
wykaz co do chwili obecnej (tj. do dnia w którym
ostatnio aktualizowałem tę stronę), nauczyłem
się, poznałem, empirycznie (praktycznie)
doświadczyłem, itp.:
(2014/3/10)
Ogłoszenie daty wyborów w NZ. Jest poniedziałek wieczorem
dnia 10 marca 2014 roku, zaś w wiadomościach dziennika
telewizyjnego przywódca NZ, tzw. "Prime Minister" (PM),
ogłasza datę wyborów do sejmu NZ. Data tych wyborów
to sobota, 20 września 2014 roku. Słysząc tę datę przyjmuję
ją zupełnie obojętnie - jako jeszcze jedną małoistotną
informację, potokami których ostatnio jesteśmy zalewani.
NIE mam bowiem jeszcze najmniejszego pojęcia, że rozwój
sytuacji w Petone opisany w "części #I" tej strony, już za 10
dni zmusi mnie do podjęcia decyzji wystawienia swej kandydatury
w owych wyborach do sejmu oraz będzie utrzymywal mnie
ogromnie zajętym przez okres następnego pół roku.
(2014/3/20)
Podjęcie mojej decyzji stanięcia w wyborach i dokonanie
wstępnych rozeznań - np. sprawdzenie czy spełniam
wymogi, oszacowanie kosztów, zaplanowanie działania,
poznanie adresów instytucji związanych z wyborami, itp.
(2014/3/21)
Poznanie formalności i dat oraz zarejestrowanie swej
kandydatury w komisji wyborczej. Znaczy, zapoznałem
się z rodzajem formalności i opłat które są wymagane aby
zakwalifikować się jako "niezależny" kandydat do wyborów.
Włączyłem swoje nazwisko do wykazu osób zamierzających
ubiegać się o zakwalifikowanie do listy kandydatów.
Dowiedziałem się także, iż zgodnie z nowozelandzkim
prawem, w dniach od 20 sierpnia do 26 sierpnia
2014 roku zostanie otwarty tylko jednotygodniowy
przedział czasu, w którym ubiegający się mogą
składać wymagane podania i dokumenty o
zostanie zakwalifikowanymi do listy kandydatów
do wyborów na sejm. Aby więc zdołać dopełnić
wymagane formalności, wszystko co konieczne
muszę mieć z góry przygotowane przed nadejściem
owej daty.
(2014/3/22)
Rozpoczęcie pisania polskiej wersji językowej niniejszej strony.
Strona ta była naturalnym następstwem zarejestrowania swoich
intencji stanięcia w wyborach. Była ona gotowa do opublikowania
już w dniu 25 marca 2014 roku.
(2014/3/22)
Pierwsze rozmowy z przyszłymi wyborcami - koncentrujące się
na problemie stadionu opisanym w "części #I" tej strony.
Uderzyło mnie w nich aż kilka faktów, najważniejszym z
których moim zdaniem była szczególna apatia, bezsilność
i rezygnacja wyborców. Wyrażało ją powtarzane
mi najróżniejszymi słowami przekonanie, iż
"NIE ma sensu
próbować czegokolwiek naprawiać czy zmieniać,
bowiem to co ludzie przy władzy lub pieniądzach
zechcą uczynić, oni i tak to uczynią - bez względu
na to jak by się NIE starało sytuacji zaradzić".
Owa apatia i rezygnacja w sprawie efektywności
procesu demokratycznego w NZ wymaga więc
mojego dokładniejszego przebadania, zaś wnioski
ze swych badań opiszę w punkcie #P2 poniżej
na tej stronie. Wszakże ważność tych wniosków
wykracza daleko poza sferę wyborów i ma
najróżniejsze filozoficzne implikacje. Natomiast
najważniejszą implikacją tego ustalenia dla moich
wysiłków wyborczych jest, że
faktycznie to mam całkiem
realną szansę wygrania w tych (lub następnych)
wyborach z nawet z doświadczonym i szanowanym
politykiem, bowiem odczucie
bezsilności i rezygnacji jakie wyborcy demonstrują
jest dowodem, że NIE wierzą oni w dobre chęci
i siłę przebicia posła do sejmu który obecnie ich reprezentuje,
a stąd że są oni gotowi głosować na każdego kandydata
który im empirycznie zademonstruje iż znalazł
mechanizm z pomocą którego może wyegzekwować
pozytywne reformy jakich większość ludzi
sobie życzy. Jedyne więc co konieczne
abym wygrał wybory, to empirycznie zademonstrować
wyborcom, że znalazłem taki mechanizm efektywnego
wprowadzania w życie ich demokratycznych życzeń
i potrafię tym mechanizmem się posłużyć.
(2014/3/25)
Opublikowanie pierwszej wersji polskojęzycznej niniejszej strony,
oraz danie znać moim zwolennikom o zamiarze stanięcia w tych
wyborach. Prosze przy tym odnotować, że w pierwszej fazie
moich działań każdą wolną chwilę poświęciłem udoskonalaniu
tej strony, stąd tamta pierwsza jej wersja NIE była jeszcze tak
informacyjna jak niniejsza.
(2014/3/25-6)
Pierwsza reakcja na niniejszą moją stronę - proponowany mój
plakat wyborczy.
Wzruszyła mnie szybkość tej reakcji. Jeden z czytelników
zaochotniczył do zorganizowania dla mnie internetowej
domeny wyborczej, oraz zaprojektował dla mnie plakat
wyborczy. Jedną z wersji projektu tego plakatu pokazałem
na "Rys. #A1" z początka tej strony. Byłbym bardzo
zobowiązany czytelnikom którzy go oglądną, za przesyłanie
mi swoich uwag i opinii o tym plakacie (moje adresy
emailowe podaje punkt #R6 poniżej) - np. czy uważają
krótkie hasła z tego plakatu za wystarczająco dobrze
oddające zamiary wyborcze z punktu #D1 tej strony,
czy jest on wystarczająco informacyjny i czy trafia do
przekonania, co proponowaliby zmienić lub ulepszyć, itp.
Czytelników ze zdolnościami artystycznymi zapraszam też do
zaprojektowania własnego plakatu na te wybory (gratisowego -
bo moja kampania ma być "zero-dolarowa", stąd ja NIE będę
w stanie nikomu płacić czy zwracać kosztów).
(2014/3/26)
Wizyta w biurze obecnego posła na sejm z okręgu "Hutt South".
Poseł ten ma biuro w Petone, na drzwiach którego widnieje informacja,
że jest ono otwarte każdej środy w godzinach 9:30 do 16. (Zgodnie
z informacją dotyczącą tzw. "MP signage", a podaną w broszurce
[1#M2] - która ma wyjaśniać prawa i obowiązki kandydatów
do wyborów, koszt utrzymywania tego biura jest pokrywany z podatków.
Owa broszurka [1#M2], przygotowana w bezpiecznym formacie PDF, jest dostępna pod adresem
www.elections.org.nz/sites/default/files/bulk-upload/documents/final_handbook_-_candidate_feb_2014.pdf.
Warto ją przeglądnąć, ponieważ zawarte w niej są też wszelkie inne
najważniejsze informacje na temat wyborów w jakich zamierzam wystawić swoją kandydaturę.)
Ponieważ data 26 marca 2014 roku wypadała właśnie w środę,
wybrałem się do tego biura aby się przedstawić aktualnemu
posłowi, uścisnąć mu rękę, przekazać mu wyrazy mojego
szacunku, osobiście go poinformować jako pierwszego, iż
zamierzam konkurować z nim w nadchodzących wyborach,
oraz mu przypomnieć, że gdyby z powodu jakiegoś
cudu poseł ten przegrał ze mną wybory, wówczas dla niego
i tak NIE będzie miało to znaczenia, bowiem będąc wysoko
postawionym na wykazie działaczy swej partii, MMP system
wyborczy panujący w Nowej Zelandii mu gwarantuje, że będzie
on przez tę partię i tak adoptowany do sejmu nawet jeśli przegra
wybory. Taki bowiem nawyk, zwyczaj, czy przymus,
osobistego uhonorowywania przeciwnika, z którym przychodzi
mi się zmierzyć, aby przekazać mu wyrazy mojego szacunku
i aby osobiście poinformować go o swoich intencjach i ich
przyczynach, mam z jakichś powodów już od czasów dzieciństwa.
(W trakcie moich studiów zaszło wydarzenie, które zdawało się
wyjaśniać pochodzenie tego dziwnego zwyczaju. Mianowicie,
podczas seansu z duchami, w jakim dla zabawy uczestniczyłem
jako student, jeden z przybyłych duchów twierdził, iż byłem
kiedyś komendantem wyprawy rycerskiej i że zginąłem w
pojedynku właśnie z nim. Szerszy opis tego seansu wywoływania
duchów przytoczyłem w punkcie #J1 swej strony o nazwie
malbork.htm.
Wiadomo zaś, że "rycerska tradycja"
honorowego postępowania powodowała, iż zanim
dawni rycerze zaczynali swój pojedynek, najpierw sobie nawzajem
salutowali i przekazywali wyrazy szacunku.) Niestety, moja wizyta
w biurze naszego posła na sejm ponownie okazała się rozczarowaniem.
Nie było go bowiem w biurze, zaś jego ogromnie miły i uczynny
pracownik, jaki właśnie pełnił tam dużur, poinformował mnie,
że spotkanie z posłem mógłby zorganizować dla mnie dopiero
około początka września - przed ową bowiem datą poseł jest
bardzo zajety. Ponieważ od czasu kiedy zamieszkałem w Petone
w 2001 roku, to była już trzecia moja wizyta w biurze tego posła
w dniu i w czasie w jakim zgodnie z informacją na drzwiach miał
on być tam obecny, zaś podczas żadnej zaś z tych wizyt poseł
NIE był obecny, daje mi to dużo do myślenia. Wszakże jego
chroniczna nieobecność w dniach i o czasach wyznaczonych
przez niego samego na spotkania ze swymi wyborcami w biurze
którego istnienie wyborcy ci opłacają swymi podatkami oznacza
praktycznie, że poseł ten albo NIE zamierza, albo też NIE jest w
stanie, faktycznie reprezentować swoich wyborców i konsultować
ich ewentualne problemy. Pytanie więc jakie nasuwa się z tego
powodu, to czy jest to oznaką syndromu "starej miotły która
już przestała dobrze zmiatać", czy też oznaką jakiegoś nawet
jeszcze głębszego problemu demokracji - np. że "demokracja
jaka przestała być nieustannie rozliczana i testowana przez
wyborców przestaje być demokracją"?
(2014/3/26)
Odkrycie zjawiska, które wprowadza poważne utrudnienie do
moich planów kampanii wyborczej. Mianowicie zjawiska,
że na przekór iż przez okno widać,
iż ktoś jest obecny w domu, ciągle w znaczącej proporcji
domów nikt NIE otwiera drzwi kiedy do nich się zapuka
aby porozmawiać z domownikami (zapewne ponieważ
przez okno oni już odnotowali, że NIE znają pukającego).
Ciekawe, czy owo zjawisko jest następstwem tego co opisałem
w punkcie #A2 tej strony? Jeśli bowiem TAK, wówczas to oznaczałoby,
iż obecnie już domknęło się "zaklęte koło", ponieważ bez spotkania
z kandydatami na posła owi wyborcy NIE są w stanie właściwie
wybrać i głosować na tego kto pragnie poprawić ich sytuację, zaś
bez głosowania na właściwego kandydata ich sytuacja NIE ulegnie
poprawie.
(2014/3/27)
Wysłanie do Komisji Wyboczej mojego oficjalnego zapytania, czy
z uwagi na długoletni związek mojej osoby i nazwiska z "logiem
totalizmu" pokazanym na "Rys. #J1" powyżej na niniejszej stronie,
istnieje jakaś możliwość aby owo logo było wydrukowane przy moim
nazwisku na formularzach ballotowych - tak jak na owych formularzach
drukowane są loga partii do których należą partyjni kandydaci.
Swoje zapytanie motywowałem faktem, że skoro dla kandydatów partii
politycznych przy ich nazwiskach drukowane są loga ich partii, byłoby
niesprawiedliwością jeśli przy moim nazwisku NIE było wydrukowane
logo, które przez wiele lat kojarzy się z moim dorobkiem życiowym i
które dzięki internetowi prawdopodobnie jest wizualnie znane również
jakiejś proporcji wyborców z okręgu wyborczego "Hutt South".
Odpowiedź na to
zapytanie otrzymalem dnia 2014/4/1. Niestety była ona niepomyślna
dla mnie. Okazuje się bowiem, że nowe prawo "The Electoral Amendment
Act", zatwierdzone przez królową w dniu 24 marca 2014 roku, pozwala
aby jedynie partie polityczne posiadały zatwierdzone logo, które
drukowane jest na formularzach głosów ballotowych.
(2014/3/28)
Wykupienie od nowozelandzkiej firmy "24/7" (przez czytelnika który
zaprojektował także ulotki pokazane na "Rys. #A1" i "Rys. #M1")
hostingu dla stron internetowych mojej kampanii wyborczej.
Tej firmie 24/7 przekazana też została widniejąca na ulotkach z "Rys. #A1"
i z "Rys. #M1" domena internetowa www.pajak.org.nz (którą ów
wspomagający mnie czytelnik też wykupił i zarejestrował już nieco
wcześniej), aby wdrożyć tę domenę do użytku na jej serwerze.
Dla mnie ciekawe było ile potrwa to wdrożenie domeny w NZ, ponieważ
jest mi wiadomo, że europejskie i amerykańskie hostingi typowo
dokonują takiego wdrożenia w przeciągu minut, a w najgorszym
przypadku w przeciągu kilku godzin czasu. Czas wszakże jest
dla mnie ogromnie istotny, bowiem zależą od niego wyniki
mojej kampanii wyborczej.
Oddanie do
mojego użytku już działającego hostingu z też działającą już
domeną wyborczą o internetowym adresie www.pajak.org.nz
nastąpiło w dniu 2014/4/1 - czyli po czterech dniach. Hosting
oferował mi także email wyborczy o adresie drjan@pajak.org.nz.
(2014/4/1)
Załadowanie mojej strony wyborczej (tylko w polskojęzycznej
wersji językowej) na hosting domeny wyborczej o adresie
www.pajak.org.nz,
oraz testowanie działania owej domeny i emaila o adresie
drjan@pajak.org.nz jaki ona oferuje. Testowanie
dało pozytywne wyniki. Stąd domena zorganizowana dla mnie
przez wspomagającego moje działania czytelnika (autora plakatu
z "Rys. #A1") już działa i zaczyna pracować dla dobra opisywanych
tu wyborów.
(2014/4/1)
Rozpoczęcie tłumaczenia niniejszej strony na język angielski.
Tłumaczenie to zakończyłem w poniedziałek, 7 marca 2014 roku,
poczym stronę tę natychmiast załadowałem na
www.pajak.org.nz.
Oczywiście, praca nad tą stroną NIE została zakończona z chwilą
jej opublikowania, a nadal musi być kontynuowana, jako że stronę
tę trzeba teraz powtarzalnie aktualizować i udoskonalać.
(2014/4/15)
Przeznaczenie niemal całego dnia na chodzenie od domu do domu
i na rozmowy z wyborcami. Dotychczas na takie rozmowy
przeznaczałem dorywczo tylko po parę godzin dziennie i to tylko
w dniach i godzinach kiedy NIE padało zbyt intensywnie. Od
szeregu już dni cala Nowa Zelandia jest bowiem nieustannie
zalewana obfitymi deszczami, jakie to deszcze (jak żartują niektórzy)
jakoby przybyły z Anglii wraz z królewską parą która od 7 do 16 kwietnia
2014 wizytowała swoją byłą kolonię. Wtorek dnia 15 kwietnia 2014
roku był więc pierwszym i jedynym dniem po opublikowaniu
angielskojęzycznej wersji tej strony, kiedy w Petone na cały dzień
deszcz przerwał swe niemal nieustające padanie. Był więc to
też pierwszy i jedyny dzień który niemal w całości mogłem
przeznaczyć na rozmowy z wyborcami. Podczas swych obchodów
od domu do domu, potwierdziłem sporo obserwacji natury
filozoficznej jakie dokonałem już uprzednio, a jakie podsumowuję
w (2014/4/15) z punktu #P2 tej strony. Rozmowy z wyborcami
potwierdziły też wiele spraw na jakie wyborcy zwracali moją
uwagę już uprzednio - np. że czują się eksploatowani z powodu
spłacania "Stadionu Westpac" (tego z "Fot. #I3") nadal w tyle
lat po jego zbudowaniu, że jeśli władze zmuszą ich aby dodatkowo
płacili za budowę stadionu w Petone, wówczas będzie to jawna
niesprawiedliwość, że władze przestają już działać "fair" w
sprawach podatków ściąganych od ludności i np. nakładają
"podatek na podatek" - tj. dodatkowy podatek GST (tj.
nowozelandzki odpowiednik VAT - patrz punkt #T2 na stronie
humanity_pl.htm)
na opłaty czynszowe które wszakże same w sobie też są rodzajem
podatku - czyli władze dodatkowo zwiększają podatek czynszowy
poprzez nakładanie na niego podatku GST (VATu).
Wyborcy zwracali też moją uwagę na fakt, że jestem pierwszym
od wielu lat kandydatem na posła do sejmu, który wędrował
od domu do domu i osobiście rozmawiał z wyborcami (co mnie
ogromnie dziwi, bowiem takie obchody i rozmowy naprawdę
"otwierają oczy" i każdy kandydat do wyborów powinien je
przeprowadzać).
(2014/4/19)
Informacja z artykułu w gazecie, że miejscowość Naenae w której
dotychczas kampaniowałem została odłączona od elektoratu Hutt
South. W punkcie #I1 i w "części #J" tej strony opisałem tzw.
"pole moralne" z pomocą którego Bóg powoduje, że tylko dokonywanie
niemoralnych działań jest łatwe i przyjemne, zaś wykonywanie
wszystkiego co moralne wymaga wkładania w to wysiłku (F) jaki
jest proporcjonalny do ilości ludzi (m) którzy odniosą korzyści z
danego moralnego działania oraz proporcjonalny do wysokości
(a) owych korzyści. Jak też już tego doświadczyłem w opisywanych
na tej stronie moich próbach dołączenia do posłów na sejm w celu
zrealizowania reform pilnie potrzebnych w NZ, owo pole moralne
jakie utrudnia te moje zamiary jest ogromnie silne. Od pierwszej
chwili podejmowania decyzji w tej sprawie pole to zaczęło swoje
nieustające naciski abym zaniechał swoich zamiarów. Naciski te
trwają do teraz, oraz coraz bardziej się nasilają. Faktycznie to
spowodowały one, że dla celów późniejszych badań zacząłem
je nawet systematycznie spisywać w przeznaczonej im oddzielnej
"części #N" tej strony - wszakże są one bardzo uczące. Tutaj
wspomnę jednak tylko jedną z form działania owego pola,
jaka wówczas mi się ujawniła. Mianowicie, kiedy podjąłem decyzję
wystawienia swojej kandydatury pod głosowanie, nikt z
oficjalistów pracujących przy wyborach NIE potrafił (lub NIE chciał)
mi podać wykazu miejscowości które należą do elektoratu Hutt
South. Po prostu odsyłano mnie w sprawie tego wykazu od
przysłowiowego Ajnasza do Kajfasza. W końcu zdecydowałem
się samemu pracowicie sporządzić taki wykaz poprzez przeanalizowanie
adresów podanych na sporządzonej w 2013 roku liście wyborców
z Hutt South. Tak sporządzony swój własny wykaz opublikowałem
potem w punkcie #C1 niniejszej strony. Następnie z wykazu tego
wybrałem miejscowość Naenae do rozpoczęcia w niej swojej
kampanii wyborczej. Powodów, dla których zdecydowałem
się tam właśnie zapoczątkować swoją kampanię było aż kilka,
przykładowo ponieważ mieszkają tam relatywnie biedni wyborcy
głównie robotniczego pochodzenia (dla których dodatkowe opłaty
za stadion w Petone będą poważnym problemem), ponieważ jest
ona położona relatywnie daleko od Petone, a nadchodzi zima,
itp. Kampanię w owej miejscowości ukończyłem w dniu 15
kwietnia 2014 roku. W dwa dni później, tj. 17 kwietnia 2014 roku
przeglądając gazety w petońskiej bibliotece natknąłem się na
artykuł [2#M2] "Electoral shakeup could hurt Mallard"
(tj. "zmiany w elektoratach mogą zaboleć Mallarda"),
ze strony A6 gazety
The Dominion Post Weekend
(wydanie z soboty-niedzieli (Saturday-Sunday), April 19-20, 2014).
Z artykułu tego doczytałem się, że właśnie została podjęta decyzja
aby wyłączyć miejscowość Naenae z elektoratu Hutt South i włączyć
ją do innego elektoratu. Całe więc moje dotychczasowe kampaniowanie
idzie na marne. Zamiast owej Naenae, do Hutt South zostały włączone
dwie inne miejscowości dotychczas należące do Wellington, mianowicie
Korokoro i Maungaraki. Obie one jednak NIE leżą w Hutt Valley i są
zamieszkałe przez relatywnie bogatych ludzi, stąd ich wyborców NIE
bardzo będą obchodziły problemy jakie ja chcę zaadresować swoimi
reformami, a być może nawet reformy takie będą im raczej NIE na rękę.
(2014/5/1)
Sukces w pokonaniu choroby i w przygotowaniu oraz opublikowaniu
na moich blogach wpisu numer #244 z adaptacją punktu #I1 i "Rys. #I1"
tej strony. Ja prowadzę blogi totalizmu o lustrzanej treści dostępne pod adresami
totalizm.wordpress.com (wpisy od #89 - tj. od 2006/11/11)
kodig.blogi.pl (wpisy od #293 - tj. od 2018/2/23)
drjanpajak.blogspot.co.nz (wpisy od #293 - tj. od 2018/3/16)
Na blogach tych tradycyjnie w pierwszych dniach każdego
miesiąca publikuję dla osób obserwujących postęp w moich
badaniach informację co nowego przebadałem i rozpracowałem
w międzyczasie. Niestety, jak to wyjaśniam w (2014/4/22-3) z
punktu #N3 tej strony, w nocy dnia 22/23 kwietnia 2014 roku
złapałem okropny katar czy grypę, tak że na przekór stosowania
wszystkich dostępnych mi metod i środków uzdrawiających
ciągle aż do 17 maja 2014 roku wirowało mi w głowie, ciekło
mi z nosa, kichałem, oraz co jakiś czas kaszlałem. W tych
warunkach było raczej ogromnie trudno skoncentrować się
na przygotowaniu kolejnego wpisu do swoich blogów. Niemniej,
zawziąłem się w sobie i wpis ten jednak na czas przygotowałem.
Jego polskojęzyczna wersja została opublikowana na obu blogach
w dniu 1 maja 2014 roku. Z kolei angielskojęzyczna wersja była
opublikowana w dniu 8 maja na pierwszym blogu oraz 17 maja
na drugim blogu. Szokująco, po jej opublikowaniu, najprzykrzejsze
symptomy mojej choroby dziwnie szybko zaniknęły - co oczywiście
zaindukowało cały natłok niełatwych znaków zapytania. Zaniknęły
wówczas bóle glowy, kichanie i katar, a jedynie uparty kaszel
męczył mnie jeszcze przez następny tydzień. Ów kaszel udało
mi się wyleczyć dopiero w dniu 24 maja 2014 roku z pomocą
radykalnej staroindyjskiej receptury uzdrawiającej
którą opisałem w punkcie #C7 swej strony o nazwie
healing_pl.htm.
Niestety, w krótki czas po jego wyleczeniu załapałem
inny kaszel, jaki męczy mnie praktycznie aż do dzisiaj.
Czytelnik zapewne zastanawia się dlaczego się uparłem aby
przygotować tamten wpis, na przekór choroby i okropnego samopoczucia.
Ano, powodem są owe "2 stopnie oddzielenia" o których piszę w
"2b" z punktu #D1 tej strony. Mianowicie, jeśli przegram w nadchodzących
wyborach, głównym powodem będzie zapewne iż potencjalni wyborcy
którzy mogliby na mnie głosować NIE będą wiedzieli o moim istnieniu.
Wszakże mi samemu ogromnie trudno jest dotrzeć z wiadomością
o reformach do każdego z wyborców dysponując jedynie $0
budżetem na kampanię wyborczą (patrz punkt #D2 tej strony).
Tymczasem owe "2 stopnie oddzielenia" powodują, że praktycznie
każdy mieszkaniec Nowej Zelandii zna aż kilku ludzi którzy
mieszkają w moim okręgu wyborczym (tj. w okręgu
obejmującym miejscowości wyszczególnione w punkcie
#C1 tej strony). Sporo też mieszkańców Nowej Zelandii czytuje
moje blogi. Jeśli więc z blogów tych doczytają się, że stanąłem
do wyborów, wówczas nawet kiedy sami NIE mieszkają
w moim okręgu wyborczym, ciągle przy jakiejś tam okazji
mogą przypadkowo napomknąć swoim znajomym z tego
okręgu, "hej, a czy wiesz, że w twoim okręgu staje w tym
roku do wyborów ów twórca totalizmu o którym kiedyś ci
wspominałem".
(2014/6/1)
Opublikowanie czerwcowego wpisu informacyjnego #245 dla
czytelników moich blogów i stron. Wpis ten stanowi adaptację
punktu #F5 niniejszej strony. Adresuje więc jeden z największych
problemów dzisiejszego świata, mianowicie spadek poziomu
"energii moralnej", oraz wynikający z tego wzrost liczby samobójstw,
depresji psychicznych i chorób umysłowych. Polskojęzyczną
wersję tego wpisu opublikowalem na obu swych blogach w
dniach 29 maja i 1 czerwca. Natomiast pierwszą angielskojęzyczną
wersję opublikowałem 5 czerwca 2014 roku.
(2014/5/28)
Wydrukowanie i wysłanie mi z Niemiec do NZ daru w postaci 9999
egzemplarzy ulotek wyborczych z "Rys. #A1", dokonane przez
zwolennika totalizmu który zaprojektował ów plakat. Z uwagi
na swą sporą wagę, ulotki te zostały wysłane mi w dwóch paczkach.
Pierwsza z nich, zawierająca 6000 ulotek formatu A5, nadana
została w dniu 28 maja 2014 roku. Druga zaś, zawierająca
3999 takich samych ulotek formatu A5, nadana została w dniu
10 czerwca 2014 roku. Niestety, pierwsza z paczek po przybyciu
do NZ w dniu 9 czerwca 2014 roku została zatrzymana przez celników,
zmuszając mnie do poznania kolejnej lekcji moralności opisanej
w (2014/6/19) z punktu #N3 tej strony. Stąd dostarczona ona została
mi dopiero w dniu 19 czerwca 2014 roku. Natomiast druga paczka
dotarła bez przeszkód i otrzymałem ją już 17 czerwca 2014 roku.
Jak też stwierdziłem po otrzymaniu owych ulotek, pod każdym względem
okazały się one być nadrzędnej jakości w porównaniu z ulotkami
innych kandydatów do tych wyborów jakie w międzyczasie trafiły
do mojej skrzynki listowej. Te inne ulotki faktycznie wyglądały jak
ubodzy krewniacy ulotki z moją kandydaturą. Być może powodem
ku temu jest, że w samej Nowej Zelandii NIE są dostępne ani papiery
tak wysokiej jakości, ani też tak dobre urządzenia drukujące i
fachowość samych drukarzy. Ulotki bowiem sprezentowane mi
przez sympatyka totalizmu z Niemiec wydrukowane były z iście
niemiecką precyzją, starannością i fachowością na najlepszym
jakościowo, grubym, śliskim i przyjemnym w dotyku, świecącym
papierze "galaxi keramik", a więc na "bio-degradable"
papierze ceramicznym. Ich kolory były żywe i artystycznie
dobrane. Ich wydruk był wyraźny i doskonale czytelny.
Zarówno więc pod względem użytego papieru, jak i jakości
druku, artystyczności samego projektu, oraz sformułowania
treści, ulotki te okazały się być imponująco nadrzędnej
doskonałości. Kiedy wręczałem je potencjalnym wyborcom
czasami odnotowywałem, że niektórzy z nich brali je
do ręki z rodzajem szacunku i podziwu, poczym najpierw
oglądali je ze wszystkich stron jak małe "dzieła sztuki" i
sprawdzali dotykiem, a dopiero potem czytali ich zawartość.
Prawdopodobnie niektórzy z moich potencjalnych wyborców
zatrzymają sobie owe ulotki jako rodzaje unikalnych obiektów
kolekcjonerskich. (Zdumiewające jakie wyniki mogą dać
modlitwy w rodzaju tych przytoczonych w punktach #B1
i #M3 tej strony.) Muszę więc tutaj się przyznać, że gdybym
ciągle przegrał te wybory mając ulotki tak doskonalej jakości,
wówczas powodem tego przegrania w żadnym wypadku NIE
byłyby owe ulotki.
(2014/6/17)
Podjęcie osobistego doręczania ulotek wyborczych do rąk
potencjalnych wyborców. Oczywiście, natychmiast po
otrzymaniu tak wspaniałych ulotek wyborczych, podjąłem
ich osobiste doręczanie do rąk potencjalnych wyborców z okręgu
Hutt South. W tym celu rozpocząłem systematyczne obchody
od domu do domu, pukanie do drzwi, oraz wręczanie ulotek,
połączone z krótką rozmową z tymi wyborcami którzy akceptowali
moją ulotkę. Zainspirowany też radą jaką otrzymałem, na
zakończenie rozmowy przykładałem dużą wagę aby uścisnąć
rękę każdego potencjalnego wyborcy - na przekór iż uściśnięcia
ręki NIE leżą w naturze i nawykach Nowozelandczyków. Przy
okazji tego roznoszenia ulotek odkryłem, że kondycja fizyczna,
umysłowa i emocjonalna staje się kluczowym warunkiem sukcesu
w takim osobistym roznoszeniu ulotek (co opisałem dokładniej
w (2014/6/25) z punktu #N3, oraz w punkcie #N4 tej strony) -
kluczowego znaczenia której to kondycji uprzednio NIE
byłem świadomy.
(2014/6/26)
Debata wyborcza w Eastbourne. Przypadkowo dowiedziałem
się, że odbędzie się debata wyborcza, oraz że jej organizatorzy
wiedzą o moim istnieniu. Ciekawiło mnie więc, czy zostanę zaproszony
aby wziąść w niej udział. Wszakże bardzo rzadko się zdarza, aby
"Niezależny" kandydat został na takie debaty zaproszony. Tym
razem okazało się później, że zostałem na nią zaproszony, zaś
jej opis przytoczyłem pod datą (2014/8/15) z niniejszego punktu.
(2014/6/27)
Wymowa moich statystyk z pierwszych 10 dni roznoszenia ulotek
wyborczych. Dnia 27 czerwca 2014 roku w Petone zakończyłem
roznoszenie pierwszego tysiąca ulotek. Wiem o tym, ponieważ są one
pakowane po tysiącu w jednym stosie, zaś ja właśnie zakończyłem
pierwszy petoński stos. Poza Petone, po jednym dniu roznoszenia
udało mi się zrealizować w Lower Hutt, Eastbourne i Wainuiomata
(typowo jednego dnia roznoszę trochę ponad 100 ulotek). W sumie
roznoszenie idzie w zgodzie z planem - patrz punkt #N4 tej strony,
chociaż niemal nieustanne opady deszczu nakazują mi roznosić
ulotki głównie w bliskości swego mieszkania. W trakcie roznoszenia
zdołałem też policzyć statystyczną częstość zastania kogoś w domu
podczas roznoszenia w środku dnia roboczego. Okazuje się ona wynosić trochę
mniej niż 20%. Z mojej zgrubnej oceny wynika także, iż owe
1000 ulotek rozniesionych w Petone wystarczyło do rozdania po
jednej ulotce w około jednej-trzeciej obszaru zajmowanego przez
miasteczko Petone. To z kolei oznacza, że aby zaopatrzyć wszystkie
domy i mieszkania w Petone w ową 1 ulotkę, prawdopodobnie zużyję
około 3000 ulotek. Ponieważ w Petone żyje trochę ponad 6000 osób
(patrz punkt #B1 strony
petone_pl.htm),
średnie zaludnienie jednego petońskiego domu lub mieszkania z
trudnością zapewne przekracza tu 2 osoby (2013 Census informuje,
że średnia dla całej NZ wynosi 2.7 osoby/dom). Ponieważ zaś
większość małżeństw mieszka razem ze swymi dziećmi, tak niskie
średnie zaludnienie sugeruje, iż duża liczba domów i mieszkań
jest zamieszkana przez tylko jedną osobę. Konsekwencją tego jest
więc NIE tylko marnowanie skąpych zasobów mieszkaniowych
kraju, ale także m.in. ów niski poziom energii moralnej opisywany
w punkcie #F5 tej strony, szokująca liczba depresji, chorób umysłowych
i samobójstw, a także narastanie samotniczych i antyspołecznych
nawyków u ludzi. Warto więc byłoby podjąć walkę z czynnikami
które wymuszają tak niskie średnie zaludnienie mieszkań - zaczynając
zapewne od zmiany owych niefortunnych praw, które zmuszają
wielu ludzi do samotniczego życia ponieważ ustanawiają, że jeśli
ktoś zamieszka razem z kimś innym, wówczas po jakimś czasie
nabywa prawa m.in. do roszczenia sobie połowy majątku tego z
kim współzamieszkiwał (tj. praw które lokatorom udzielają niemal
podobnych przywilejów jak współmałżonkom).
(2014/7/1)
Projekt naukowy który zaimponował mi u konkurenta. We
wtorek dnia 1 lipca 2014 roku, oglądałem wieczorne wiadomości
telewizyjne NZ na kanałach "Prime" i TV1. Pokazały one m.in. wywiad
z moim konkurentem w wyborach do sejmu, tj. z aktualnie urzędującym
posłem do sejmu mojego okręgu wyborczego - o którym pisałem
już w (2014/3/26) z niniejszego punktu. W wywiadzie tym ów poseł
zaproponował podjęcie w NZ projektu badawczego jaki z pomocą
inżynierii genetycznej przywróciłby do życia gigantyczne super-ptaki
Moa (wymarłe z powodu
eksplozji Tapanui).
Zaimponował mi tym niesamowicie, ponieważ ów projekt jest właśnie
typu "sięgaj tam gdzie wzrok NIE sięga" zalecanego przez polskiego wieszcza.
Projekt ten spełnia też kryteria moralności, wspinając się stromo pod
górę pola moralnego - czyli należy do grupy projektów które ja będę
popierał bez względu na to kto by je nie realizował. Wszakże jako wysoce
moralny projekt, przyniósłby on NZ wiele długoterminowych korzyści,
np. poprzez zainspirowanie najróżniejszych odkryć dodatkowych, które
wniosłyby podobny postęp stosowaniowy jak np. projekt eksploracji
kosmosu. Ponadto wyraźnie wyróżnia się on swoim kalibrem w porównaniu
do typowych projektów naukowych realizowanych w NZ, które zwykle
są na poziomie "upowszechnienie w NZ nowego rodzaju genetycznie
modyfikowanej kukurydzy opracowanej przez amerykańskich naukowców".
Niestety, wektor moralny tego projektu też wykazuje nachylenie do osi
"Y" z "Rys. #I1", co natychmiast zilustrowali w TV parlamentarni koledzy
owego posła strojąc sobie żarty z niego i z ożywionego ptaka Moa.
Miejmy nadzieję, że ów mój wyborczy konkurent NIE zniechęci się
tamtymi żartami swych kolegów, ani że NIE traktuje swego projektu
tylko jako rodzaju przedwyborczego "generatora rozgłosu", a że
z czasem faktycznie uruchomi realizację swego projektu dla dobra
Nowej Zelandii i całej ludzkości.
(2014/7/5)
Doręczenie pierwszego tysiąca ulotek w miasteczku Lower Hutt.
Miasteczko Lower Hutt leży mniej więcej w środku elektoratu
Hutt South. Ma też dobre połączenie autobusowe z Petone w
którym ja mieszkam. Po Petone stało się więc drugim miasteczkiem
do którego dogodny dojazd ułatwiał mi roznoszenie ulotek wyborczych.
Dostarczylo mi jednak wysoce intrygujących doświadczeń.
Przykładowo, Lower Hutt okazało się być centrum bogactwa.
Istnieją bowiem w nim najbogatsze domy jakie dotychczas
widziałem w swym życiu. Jest ich też tam całe zatrzęsienie.
Mi domy te bardziej przypominaja pałace i tereny wystawowe,
niż miejsca zamieszkania ludzi. Mnie najbardziej w nich szokuje,
że sporo z nich jest zamieszkałe przez tylko jedną lub dwie
starsze osoby. Przy każdym z nich jest też ogromny ogród
pełen trawników i kwiatów - jednak bez choćby jednego
drzewka owocowego czy ważywnika. W Polsce jaką
pamiętam, właściciel tak dużego ogrodu byłby kwalifikowany
jako "rolnik małorolny". Tutaj zaś wszystko to znajduje się w
środku miasta, tyle że zakryte przed widokiem z ulicy wysokim
na dwa metry murem albo nieprzeźroczystym płotem. Kiedy
drzwi tych pałaców ktoś otwierał przede mną, ukazywał mi
się hall który typowo był większy niż całe moje mieszkanie
o powierzchni 49 metrów kwadratowych. Czasami osoba
otwierająca mi drzwi owych pałaców na zakończenie mojego
przedstawiania się uprzejmie wypowiadała przykładowo coś
w rodzaju "przekażę Pana ulotkę właścicielce kiedy ona
skończy jeść śniadanie, bo ja tu tylko pracuję" (roznoszenie
ulotek zwykle zaczynałem koło południa). Jeśli zaś miałem
szczęście, że drzwi otwierał mi domownik, wówczas moje
przedstawianie się często było mi przerywane pytaniem "do
której partii należysz", zaś po mojej odpowiedzi następowało
stwierdzenie w rodzaju "nas niezależni kandydaci nie interesują,
by my tu zawsze głosujemy na partię National"! Najwyraźniej
powinienem teraz zacząć poszukiwanie tych ulic miasteczka
Lower Hutt, gdzie mieszkają zwykli ludzie i tam podjąć rozdawanie
swych ulotek wyborczych. Problem jednak polega na tym, że
narazie nie wiem jeszcze w której części miasteczka Lower Hutt domy
owych zwykłych ludzi się ukrywają. Dotychczas bowiem zaczynałem
rozdawanie ulotek od ulic na których zatrzymywał się autobus
jakim tam dojeżdżałem - wygląda jednak, że autobusy miejskie
jeżdżą tam głównie przez ulice owych najbogatszych mieszkańców.
(2014/7/7)
"Potknięcie się" o informację o istnieniu gotowego tunelu drogowego z
Wainuiomata do Petone.
Równolegle do doliny zwanej Hutt Valey, w której rozmieszczone są
wszystkie miasteczka elektoratu Hutt South, biegnie jeszcze jedna
górska dolina w jakiej znajduje się miasteczko Wainuiomata - też
należące do tego elektoratu. Jest ona jednak oddzielona od nas
wysokim łańcuchem górskim. Jedyna więc droga jaka obecnie tam
wiedzie, stromo wspina się na szczyt owego łańcucha górskiego,
zaś po jego pokonaniu zjeżdża raptownie w dół. Jadąc nią, mój
samochód jęka i niemal zagotowuje wodę w swej chłodnicy,
spalając przy tym jezioro benzyny. Zawsze też kiedy jadę do
Wainuiomata, zastanawia mnie dlaczego przez tyle lat NIE
przebito jeszcze tunelu przez ten łańcuch górski. Ogromnym
więc szokiem było dla mnie odkrycie, które dokonałem w internecie
kiedy poszukiwałem danych do "Tabeli #C1" z niniejszej strony.
Przypadkowo wówczas "potknąłem się" bowiem o informację, że taki
tunel drogowy łączący Wainuiomata z Petone
faktycznie istnieje już od lat 1930-tych. Jest on 8.08 m szeroki,
5.5 m wysoki, oraz ma długość 990 m - znaczy został zaprojektowany
nawet dla przepustu autobusów. Został on wywiercony i
prawie ukończony, jednak światowa depresja ekonomiczna
uniemożliwiła wówczas oddanie go do użytku. Zamknięto więc
jego wejście, zaś władze NIE kwapią się teraz aby przypominać
ludności o jego istnieniu. Stąd ja mieszkam w Petone od 2001
roku, a na informację o istnieniu owego tunelu przypadkowo
natknąłem się dopiero po raz pierwszy. Czyżby więc komuś
zależało, że tunel ten pozostaje w zapomnieniu, bowiem
mieszkańcy Wainuiomata mogliby zacząć się domagać aby
został on oddany do użytku drogowego? Wszakże jego
otwarcie zaoszczędziłoby miliony na niepotrzebnie spalonej
benzynie i niepotrzebnym zużyciu samochodow - tyle, że
oszczędności owe pozostawałyby w kieszeniach zwykłych
ludzi dojeżdżających z lub do Wainuiomata i NIE generowałyby
zysków dla kartelu paliwowego ani stwarzały podatku. Nie będę
tu już dyskutował dobroczynnych następstw jego otwarcia
dla naturalnego środowiska.
(2014/8/1)
Przeprojektowanie plakatu wyborczego. Rozmowy z wyborcami
ujawniły, że na już wydrukowanej wersji plakatu wyborczego (tej
pokazanej na "Rys. #A1"), korzystne byłoby umieszczenie kilku
dodatkowych informacji, o jakie wyborcy typowo zapytują. Osoba
która zaprojektowała ten plakat ponownie też zaochotniczyła aby
informacje to dodać. W ten sposób powstała udoskonalona wersja
plakatu wyborczego pokazana poniżej na "Rys. #M1". Wersja ta
NIE jest jednak wydrukowana w formie papierowaj ulotki, a jedynie
dostępna w formie elektronicznej do oglądania na niniejszej stronie.
(2014/8/3)
Odnotowanie ciekawego sposobu obchodzenia naokoło zakazu
prowadzenia kampanii wyborczej przez kogokolwiek innego
niż sami kandydaci do wyborów. Jak odnotowałem, poza
ograniczonymi tylko do Petone obchodami miejscowego kandadata
jednej z partii, mieszkającego niedaleko mnie w Petone, kadydaci
innych dużych partii politycznych NIE prowadzą obchodów
po domach w sposób jaki dla siebie opisałem w punkcie #N4
tej strony. Jednak moje opisy z punktu #N4 tej strony najwyraźniej
zmobilizowały jedną dużą partię polityczną aby coś uczynić
w tej sprawie. Ponieważ zapewne jej kandydat NIE był chętny
do osobistego podjęcia takich obchodów, partia ta wysłała
do obchodów po domach swojego członka poubieranego w
pełne i z daleka widoczne insygnia ich partii. Ponieważ jednak
NZ prawo wyborcze zabrania kampaniowania przez kogokolwiek
innego niź kandydaci do wyborów, owa partia znalazła bardzo
ciekawy sposób obejścia naokoło tego prawa. Mianowicie,
jej członek dokonywał jakoby badania opinii publicznej (tzw.
"polling") na temat owej partii. Oczywiście, dla zwykłych ludzi
NIE była widoczna różnica pomiędzy takim badaniem opinii,
a reklamowaniem owej partii. Odnotowałem też, że kiedy w
domu NIE ma nikogo, w drzwiach pozostawiana jest wizytówka
aktualnego kandydata partyjnego. Sprawia ona wrażenie, że
to ów kandydat, a NIE tylko wysłany przez niego członek partii,
wizytował dane domostwo. Jeszcze bardziej ciekawy jej sposób
tego obchodzenia przepisów odnotowałem 8 i 9 września. W owych
dniach na drzwiach aż kilku miejscowości naszego elektoratu
pojawiły się na klamkach kartonowe wywieszki ze sloganami
owej partii (podobne do wywieszek jakie klienci hoteli wieszają
na zewnętrznej klamce swego pokoju aby im "NIE przeszkadzać").
Wywieszki te zdawały się sugerować, że kandydat owej partii
wizytował dany dom - chociaż ów kandydat nigdy osobiście
NIE dokonywał obchodów po domach swych wyborców.
(2014/8/15)
Honor zostania zaproszonym na spotkanie wyborców z kandydatami.
Wczoraj, tj. 14 sierpnia 2014 roku, o godzinie 7 wieczorem, Klub "Lions"
z Eastbourne zorganizował spotkanie mieszkańców miasteczka Eastbourne
z kandydatami do wyborów. Aczkolwiek podobnych spotkań mieszkańców
różnych miejscowości elektoratu Hutt South z kandydatami do wyborów
organizowanych jest ostatnio wiele (np. patrz artykuł [3#M2] o
tytule "Candidates agree" (tj. "kandydaci się zgadzają") ze stron 12-13 gazety
The Hutt News
(wydanie datowane we wtorek (Tuesday), July 15, 2014), typowo na owe
spotkania NIE są zapraszani "niezależni" kandydaci, którzy tak jak ja NIE
należą do żadnej politycznej partii. Przykładowo, nawet kościół "St. Peter
and Pauls", do którego każdej soboty ja chodzę na nabożeństwa, oraz
co do którego upewniłem się aby zarządzający nim wiedzieli o mojej
kandydaturze na posła, zorganizował wieczorne spotkanie z posłami
w poniedziałek dnia 25 sierpnia 2014 roku, na które też NIE zostałem
zaproszony. Stąd owo spotkanie w Eastbourne było pierwszym (i jak wówczas sądziłem -
jedynym) na jakie miałem honor być zaproszony. Muszę tu też przyznać,
że zaimponował mi przebieg tego spotkania - który został zaprojektowany
i przeprowadzony z precyzją szwajcarskiego zegarka. Miało ono bowiem
długość dokładnie dwóch godzin, pierwsza z których poświęcona była
na krótkie, bo około 5 minutowe prezentacje poszczególnych kandydatów
do wyborów (kolejność tych prezentacji była wcześniej losowana), druga
zaś godzina przeznaczona była na pytania słuchaczy. W spotkaniu tym
uczestniczyło (według mojej oceny "na oko" - bo byłem zbyt zajęty
aby policzyć) około 150 mieszkańców Eastbourne, oraz dokładnie 7 kandydatów
do wyborów (posądzałem wówczas, że byli to wszyscy kandydaci którzy staną
potem do wyborów w elektoracie Hutt South). Moja prezentacja była wylosowana
jako czwarta z kolei, zaś swoje około 5 minut przeznaczyłem na dyplomatyczne
danie audiencji do zrozumienia, że aby kraj mógł prosperować, jego politycy
powinni odznaczać się dużą wiedzą, doświadczeniem i mądrością życiową,
oraz odwagą obstawania za tym co istotne dla narodu - nawet jeśli jest to
kontrowersyjne, politycznie niemodne, albo sprzeczne z panująca opinią
przywódców partii. Niestety, w ósmym wpisie z datą "August 14" spod adresu
www.facebook.com/TheEastbourneHerald
doczytałem się potem, że moje wyjaśnienia jakie nadchodzące problemy
może przyjść rozwiązywać następnemu rządowi i parlamentowi NZ, jedynie
nastraszyły słuchaczy, zamiast pobudzać ich do myślenia. Odniosłem też
wrażenie, że audiencja zupełnie NIE zrozumiała mojej aluzji, iż Nowozelandczycy
mają już zbyt długą i zbyt wyniszczającą kraj tradycję wybierania sobie polityków,
którzy głównie charakteryzują się dużym "muskułem politycznym" (np. wielkością
partii do której przynależą i funduszami jakie wydali na swą kampanię).
W części pytaniowej bowiem NIE skierowano do mnie żadnego pytania,
zaś wszystkie pytania były kierowane do owych reprezentantów partii z
dużymi "muskułami politycznymi". Gdybym więc jeszcze kiedyś został
zaproszony na podobne spotkanie, prawdopodobie powienienem być
w swojej prezentacji bardziej bezpośredni i jednoznaczniej nazywający
sprawy po imieniu. Nawet jednak chociaż moja polityczna wiadomość
NIE została zrozumiana, ciągle uczestniczenie w owym spotkaniu było
dla mnie ogromnie uczące i korzystne. Poznałem wszakże naszych
kandydatów ze wszystkich partii politycznych, oraz mialem okazję
poznać ich metody argumentowania i sposób myślenia - podczas
gdy dla naukowca i filozofa jak ja, na początek jest to już bardzo dużo.
Sprawa która najbardziej mnie zaintrygowała w owym
spotkaniu i w późniejszej dyskusji, to że prezentacje
wszystkich innych kandydatów, a także cała dyskusja,
obracały się wokół priorytetów i wielkości finansowania.
W żadnej wypowiedzi NIE było nawet śladu świadomości
tego co staram się wyjaśnić i uwypuklić w punkcie #J1
oraz na początku wstępu z tej strony. Mianowicie faktu, iż
od czasu napisania przez Karola Marksa jego słynnej
książki "Kapitał", wszystkim powinno być już wiadomym,
że pieniądze i wielkość finansowania
są jedynie miarami ilości ludzkiej pracy jaką można będzie
potem za nie zakupić, jednak jaką to pracę można też
będzie zaprzepaścić niemoralnymi (błędnymi) decyzjami
i wdrożeniami - stąd faktycznym wskaźnikiem jak dobrze
ktoś będzie rozwiązywał problemy kraju i ludności jest
jego moralność, wiedza, doświadczenie życiowe, oraz
odwaga zadecydowania i wdrożenia tego co najbardziej
słuszne i potrzebne.
Zamiast więc dyskutować ile pieniędzy i na co powinno być
rzuconym, dla dobra kraju należałoby raczej wybadać
kandydatów o ich opinii co należy uczynić na pozafinansowym
polu aby wydobyć kraj z kultury marnotrawienia zasobów,
błędów decyzyjnych, braku odpowiedzialności decydentów,
oraz bezsilności zwykłych ludzi. Innymi słowy, zamiast
sprawdzać "jakimi mięśniami poszczególni kandydaci zamierzają
operować", raczej warto byłoby sprawdzić "jakimi jakościami
moralnymi i umysłowymi oni dysponują".
(2014/8/21)
Oficjalne złożenie do zatwierdzenia mojej nominacji wyborców na
kandydata do wyborów. Dzisiaj jest pierwszy dzień rejestracji
kandydatów do wyborów 2014 roku. Ponieważ ja mam już od dawna
przygotowaną całą dokumentację wymaganą do zarejestrowania
się jako kandydat (tj. mam wypełniony formularz nominacji przez
wyborców, potwierdzenia rejestracji wyborczej nominujących mnie
wyborców, oraz dowód mojego obywatelstwa NZ), już na szereg
dni wcześniej zarezerwowałem sobie u tzw. "Returning Officer
for Hutt South" czas na przyjęcie mojej nominacji i na przyjęcie
wpłaty wymaganej kaucji. Całe sprawdzenie legalności mojej
dokumentacji zajęło oficerowi około pół godziny. Po jej sprawdzeniu
moja dokumentacja została wysłana do sztabu głównego wyborów
dla zatwierdznia. Odpowiedź o tym, czy zostałem oficjalnie zatwierdzony
przez sztab główny wyborów jako kandydat dla Hutt South, miała
mi być podana kiedyś następnego tygodnia - tj. już po tym jak
rejestracja wszystkich kandydatów będzie zakończona - faktycznie
jednak otrzymałem ją dopiero (2014/8/29).
Podczas swej wizyty w biurze Returning Officer
odnotowałem mapę z zaznaczonymi na niej nowymi
granicami elektoratu Hutt South. Chociaż nie mogłem
otrzymać kopii tej mapy, niemniej skorzystałem z
okazji jej ujrzenia i porównałem z tą mapą opisany
w punkcie #C1 tej strony sporządzony moim własnym
wysiłkiem wykaz miasteczek należących do Hutt South.
Okazało się, że na moim wykazie pominiętych zostało
kilka miasteczek nowo przydzielonych do Hutt South,
oraz że miasteczko Avalon jest usunięte całkowicie
z naszego elektoratu - podczas gdy poprzednio ja
wierzyłem, że jego południowa część nadal należy
do Hutt South. Teraz mogę więc skorygować zawartość
Tabeli #C1 z tej strony, oraz poprawić mój plan
kampaniowania.
(2014/8/23-4)
Jak się mają teoretyczne stwierdzenia do faktycznego działania.
W artykule [4#M2] o tytule "Voters want practical
MPs in House" (tj. "wyborcy chcą praktycznych posłów w
sejmie"), ze strony A2 gazety
The Dominion Post Weekend
(wydanie z soboty-niedzieli (Saturday-Sunday), August 23-4,
2014), zawarte są wyniki badań opinii wyborców kogo chcieliby
mieć więcej i mniej w parlamencie. Około 80% badanych twierdziło,
że chcą mieć tam więcej medyków, 71% - że chcą więcej naukowców,
zaś 66% - że chcą więcej mundurowych. Najmniej wyborców,
bo tylko 29% chciało więcej prawników - jednocześnie jednak
aż 64% wyborców chciało mniej prawników niż jest ich tam
obecnie. Jak więc w świetle tych badań interpretować np.
empirycznie zaobserwowane zachowania, iż po wyjęciu ze
skrzynki listowej mojej ulotki z "Rys. #A1", na której widnieje
wyraźnie widoczny naukowy tytuł "Dr" (w NZ często używany
też przez lekarzy medycyny), ulotka ta po jednym rzucie na
nią oka natychmiast ląduje w skrzyni na śmieci, czy też interpretować
np. zachowania opisane w (2014/8/17) z punktu #N3.
(2014/8/29)
Szkolenie kandydatów do wyborów. Dzisiaj, tj. w piątek 29
sierpnia 2014 roku, odbyło się szkolenie kandydatów do wyborów
z Hutt South. Szkolenie to powtórzyło najważniejsze informacje
zawarte w broszurce [1#M2] - szczególnie te dotyczące formalności
jakie owi kandydaci ciągle muszą wypełnić, oraz niektórych
elementow prawa wyborczego jakie kandydaci mają obowiązek
przestrzegać. Dla mnie owo szkolenie było jednak szczególnie
interesujące z kilku jeszcze innych powodów. Przykładowo, ponieważ
formalnie potwierdziło ono, że zostałem oficjalnie zatwierdzony
jako kandydat do tych wyborów. Ponadto pozwolilo mi ono
poznać kilka danych statystycznych jakich byłem ciekawy. I tak
dowiedzialem się dzięki niemu, że w Hutt South do wyborów staje
8 kandydatów - w tej liczbie 7 wytypowanych przez partie polityczne,
oraz 1 niezależny, czyli ja. (W owym szkoleniu uczestniczyło
jednak tylko 3 kandydatów, tj. ja, kandydat z partii "National",
oraz kandydat z partii "NZ first".) Partie polityczne jakie
wystawiły swych kandydatów, to: National, Labour, NZ first,
Greens, Conservatives, Act, United Future. NIE wszystkie
więc z istniejących partii politycznych wystawiły w Hutt South
swych kandydatów - np. NIE tu ma swego kandydata
partia "Internet-Mana". W całej Nowej Zelandii stanęło
do wyborów jedynie 20 "independent" kandydatów
(sumaryczna liczba partyjnych kandydatów NIE została nam podana).
To oznacza, iż przy istnieniu w NZ aż 64 generalnych
elektoratów plus 7 maoryskich elektoratów, mniej niż
jeden taki "niezależny" kandydat przypada na każde
ponad 3 elektoraty (okręgi wyborcze) - wcale mnie to NIE
dziwi w świetle najróżniejszych form dyskryminacji jaką
niezależni kandydaci doświadczają w porównaniu z
kandydatami partyjnymi (po szczegóły patrz (2014/8/7)
z punktu #N3). Szkolenie w niezamierzony sposób
ujawniło mi także kolejny przykład dyskryminacji
niezależnych przez prawo wyborcze - tj. podczas
ostatniego dnia kampanii prawo to pozwala partiom
publiczne pokazywanie emblematu ich partii, jednak
to samo prawo zabrania pokazywania nazwiska
kandydata do wyborów (co oznacza, że partie mogą
wówczas nadal siebie reklamować, jednak niezależni
kandydaci, którzy NIE należą do żadnej partii, NIE
mają jak reklamować siebie - bowiem zgodnie z tym
prawem NIE mają oni swego emblematu).
Podczas omawianego tu szkolenia otrzymałem
również odpowiedź na moją prośbę złożoną w
(2014/8/21) podczas oficjalnego składania swej
nominacji do wyborów. Mianowicie, zwróciłem się
wówczas z oficjalną prośbą, aby po wyborach
przekazano mi na pamiątkę jeden z czystych,
niewykorzystanych w czasie wyborów formularzy
głosowania (tj. jeden papier balotowy) z widniejącym
na nim moim nazwiskiem jako kandydata na którego
się głosuje. Formularz ten chciałbym bowiem zachować
sobie na pamiątkę swojego stanięcia do wyborów oraz
niezwykłych doświadczeń jakie z owym stanięciem
się wiązały. Niestety, odpowiedź jaką otrzymałem
była, że NIE, takiego czystego i niewykorzystanego
formularza NIE mogę otrzymać. Odpowiedź ta
ogromnie mnie zdziwiła, bowiem na tym samym
szkoleniu byliśmy też poinformowani, że po podliczeniu
oraz po zeskanowaniu do rządowych komputerów
zawartości wszystkich głosów, użyte formularze głosów,
wraz ze wszystkimi niewykorzystanymi formularzami,
są niszczone. Niewykorzystane formularze są
więc traktowane tak jakby zawierały w sobie jakąś
strategiczną tajemnicę. Tymczasem jedyne co
powinny one zawierać, to wykazy partii i nazwiska
kandydatów wystawionych pod głosowanie. Pytanie
więc jakie mi się tu nasuwa, to czy taka odmowa
udostępnienia mi niewykorzystanego formularza
który i tak będzie poddany zniszczeniu, jest legalna
np. zgodnie z treścią tzw. "aktu wolności oficjalnej
informacji".
(2014/9/1)
Zastrzelenie dwóch pracowników biura zasiłków dla bezrobotnych
przez zdesperowanego bezrobotnego potrzebującego pomocy.
W poniedziałek rano, dnia 1 września 2014 roku, bezrobotny z
miasteczka Ashburton, zastrzelił dwóch pracowników oraz postrzelił
trzeciego w tamtejszym państwowym biurze o nazwie "Work and
Income" (popularnie zwanym "Winz"), a podlegającym ministerstwu
MSD (tj. "Ministry of Social Development"). Dokładne opisy tamtego
zastrzelenia podane były w dziennikach telewizyjnych owego dnia,
a także w prasie następnego dnia - np. patrz artykuł [5#M2]
o tytule "Horror of the Winz killing" (tj. "straszność śmierci w Winz")
ze stron A1 do A5 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie z wtorku (Tuesday), September 2, 2014). Owe zastrzelenia
pobudziły nawałnicę pogróżek skierowanych na pracowników owych
biur MSD, tak że już następnego dnia w wielu miejscowościach NZ
biura te zostały pozamykane - np. patrz artykuł [6#M2] o tytule
"MSD offices close after threats made" (tj. "Biura MSD zamknięte po
pogróżkach") ze strony A3 gazety
The Dominion Post
(wydanie ze środy (Wednesday), September 3, 2014). W dniu 4 września
2014 roku zostały one ponownie otwarte, jednak - jak pokazywano to owego
dnia w wieczornym w dzienniku telewizyjnym, w międzyczasie niektóre
z tych biur dla bezrobotnych zostały pozamieniane w rodzaje twierdz,
z uzbrojonym policjantem stojącym przed drzwiami oraz z pracownikami
ochrony sprawdzającymi dokumenty i bagaż każdego wchodzącego do środka.
Ciekawe jak owe zastrzelenia zostaną w przyszłości oficjalne wyjaśnione,
tj. czy przykładowo jako całkiem przypadkowe tragiczne zdarzenie spowodowane
np. przez zadziałanie wybuchów na Słońcu na psychikę bezrobotnych
(wybuchy takie zaobserwowane były wszakże i pokazane w telewizji
jeden dzień wcześniej), czy też jako rodzaj pierwszego tragicznego
potwierdzenia, że Nowa Zelandia pilnie potrzebuje dogłębnych reform
społecznych, politycznych i ekonomicznych, niebezpieczeństw dalszego
odwlekania których to reform ani władze, ani spora część wyborców,
nadal jednak jakoś NIE chcą odnotować?
Powinienem tu dodać, że kolejne rządy NZ od wielu
już lat utrzymują dosyć unikalną politykę wobec
bezrobotnych. Ponieważ ja sam także uprzednio
padłem ofiarą owej polityki, przez około 7 lat będąc
bezrobotnym, zaś w całym owym czasie otrzymując
zasiłek dla bezrobotnych jedynie przez okres kilku
tygodni, najbardziej wzburzające ludzi fragmenty
owej polityki opisałem w punkcie #B1 swej strony
autobiograficznej o nazwie
pajak_jan.htm
(przeglądnij tam np. przedostatni paragraf zawierający
powołanie na artykuł [3#B1]). Nic więc dziwnego,
że kiedy przywódca partii obecnie rządzącej NZ
w jednym z wystąpień swej kampanii wyborczej
chwalił się w TV, że pod jego rządami kraj osiągnął
jedno z najniższych bezroboci w dzisiejszym świecie
(rzędu około 5%), przywódca opozycyjnej partii
dodał do tego, że faktyczne bezrobocie wynosi
w NZ około 20%.
(2014/9/8)
Potwierdzenie dostępności w internecie wykazu kandydatów.
Od jednego z wyborców właśnie się dowiedziałem, że wykazy
kandydatów do tych wyborów są już dostępne w internecie.
(Ja sam jestem wszakże zbyt zajęty prowadzeniem kampanii,
aby mieć jeszcze czas na przeszukiwanie internetu.) Sprawdziłem
więc tę dostępność. Faktycznie też wykaz wszystkich 8 kandydatów
z elektoratu Hutt South, włączając w to moje nazwisko, jest
dostępny pod adresem
www.elections.org.nz/events/2014-general-election/electorate-info/information-voters-hutt-south.
Z kolei wykaz wszystkich kandydatów do NZ wyborów w 2014 roku
(włączając w to wszystkich "Niezależnych" kandydatów) znalazłem
pod adresem
ashleymurchison.co.nz/online-media-details-nz-parties-candidates-contesting-2014-general-election/.
(2014/9/9)
Honor bycia zaproszonym na spotkanie z wyborcami w miasteczku
Maungaraki. Do moich uszu często docierały informacje o aż
całym szeregu spotkań wyborców z kandydatami, których organizatorzy
zapraszali jedynie kandydatów partyjnych, zaś zupełnie ignorowali
zapraszanie "niezależnego" kandydata, czyli mnie. Przykłady
takich spotkań na jakie NIE zostałem zaproszony wskazywane
są m.in. w artykule [7#M2] o tytule "Meeting the candidates"
(tj. "spotkanie z kandydatami"), ze strony 5 darmowej gazety
Wainuiomata news
(wydanie w środę (Wednesday), 3 September 2014), oraz w artykule
[8#M2] o tytule "Mallard and Bishop battle in tight race"
(tj. "Mallard i Boshop ścierają się w bliskich wyścigach") ze strony A9 gazety
The Dominion Post
(wydanie z wtorku (Tuesday), September 16, 2014), czy też w artykule
[3#M2] ze wpisu (2014/8/15) niniejszego punktu. Dopiero organizatorzy
z miasteczka Maungaraki, widokowo położonego przy wierzchołku
Wellingtońskiego łańcucha wzgórz, zaprosili także i mnie. Po spotkaniu
więc w Eastbourne opisanym powyżej pod datą (2014/8/15), owo
spotkanie w Maungaraki we wtorek, dnia 9 września 2014 roku,
było drugim i ostatnim w jakim miałem honor uczestniczyć podczas
obecnej kampanii wyborczej. Spotkanie zaczęło się o 7 wieczorem
i trwało półtorej godziny. Uczestniczyło w nim wszystkich 8 kandydatów
z Hutt South. Na oko oceniam, że przybyło na nie około 150 wyborców.
Na początku, w kolejności odwrotnej do alfabetycznej, każdy z kandydatów
otrzymał 5 minut na zaprezentowanie najważniejszych punktów swojego
programu wyborczego (czyli na przekonanie wyborców aby głosowali
na danego kandydata). Potem poproszono widownię (wyborców)
o pytania adresowane do wszystkich kandydatów naraz, na jakie
to pytania potem kolejno odpowiadał każdy z kandydatów - w tym i ja.
Według mnie, ten system pytań adresowanych do wszystkich kandydatów
naraz, był znacznie korzystniejszy dla wyborców i mniej dyskryminujący
dla kandydatów, niż system zapytań adresowanych bezpośrednio do
poszczególnych kandydatów stosowany na spotkaniu w Estbourne.
Wszakże włączył on i mnie do grona odpowiadających na pytania.
Tymczasem na spotkaniu w Eastbourne nikt NIE skierował do mnie żadnego
pytania - w części pytaniowej NIE miałem tam więc okazji nawet otworzyć
swych ust. Ponadto, system zapytań z Maungaraki pozwalał wyborcom
na natychmiastowe porównywanie jakości i głębi odpowiedzi poszczególnych
kandydatów, a tym samym umożliwiał wyborcom wybranie w swych
myślach na którego kandydata będą głosowali - aby reprezentował
on ich w parlamencie NZ. Ja, jak zwykle, przybyłem na to spotkanie
z dokładnym planem co powiem w swoim wprowadzającym przemówieniu.
Na przekór też, że byłem już zmęczony i obolały, bowiem owego dnia
była piękna pogoda, a stąd uprzednio wykonałem swój męczący codzienny
obchód po domach wyborców i na dodatek bolał mnie kręgosłup - patrz
(2014/9/9-11) z punktu #N3, dzięki Boskiej inspiracji i pomocy mój umysł
pracował doskonale. Odnotowałem, że swoim wstępnym przemówieniem
trafiłem do przekonania wyborców. Z kolei w części pytaniowej zdołałem
nawet zabłysnąć. Do każdego bowiem z 3 zadanych na tym spotkaniu pytań
przytoczyłem odpowiedź i uzasadnienie wynikające z opisanej w punkcie #J1
tej strony metody podejmowania decyzji bazującej na kryteriach moralności.
Po jednym z pytań, sprawdzającym "czy" i "jak" poszczególni kandydaci
widzą możliwość zastopowania niekontrolowanego obecnie wzrostu w NZ
cen elektryczności, ja stałem się jedynym kandydatem tego wieczora którego
odpowiedź widownia przyjęła oklaskami. W swej odpowiedzi powtórzyłem
bowiem plan stworzenia faktycznej konkurencji dla kartelu elektrycznego
NZ - jaki to plan opisany jest w (2b) z punktu #D1 niniejszej strony.
(2014/9/10)
Pogróżki jednego z kandydatów dużej partii politycznej, że ukarze
tych członków jego partii, którzy NIE będą na niego głosowali
w nadchodzących wyborach. Pogróżki te raportował w środę,
dnia 10 września 2014 roku, wieczorny dziennik telewizyjny
w kanale "Prime" z godziny 17:30. Ich wystosowanie łamie aż kilka
zasad demokracji, np. łamie prawo aby każdy mógł głosować
na tego kandydata jakiego uznał za najbardziej odpowiedniego,
łamie prawo uczestników demokratycznych wyborów do tajności
swego głosu, itp.
(2014/9/11)
Otrzymanie ostrzegającego emaila-listu od policji. Otrzymałem
email-list od policji. Dyplomatycznym językiem ostrzega on mnie
przed uczynieniem w tych wyborach czegokolwiek co jest niezgodne
z prawem NZ. List ten pobudził mnie do refleksji. Wszakże NIE
jestem prawnikiem, a jedynie byłym naukowcem. NIE znam więc
na tyle dobrze praw NZ aby wiedzieć, co dokładnie jest zgodne a
co niezgodne z prawem NZ. Przykładowo, czy otwarte pisanie na
tej stronie, że NZ pilnie potrzebuje społecznych, politycznych i
ekonomicznych reform jest zgodne z prawem NZ, czy też może
być odebrane przez kogoś jako podcinanie czyjegoś autorytetu?
Albo czy to co wyjaśniają punkty #A2 czy #G2 niniejszej strony nie pobudza
przypadkiem kogoś do poczucia się obrażonym? Wszakże w Polsce
mamy powiedzenie "jeśli zechcesz kogoś uderzyć, kij zawsze się
znajdzie". Prawdę zaś tego powiedzenia doskonale potwierdza
treść i losy książki "Dirty politics" jaka opublikowana została niedawno
w NZ i jaka demaskuje metody stosowane przez rządzącą partię w
pozbywaniu się niewygodnych dla niej przeciwników i krytykujących.
(2014/9/12)
Zaniechanie mojego początkowego zamiaru, aby wysłać własnego
"Scrutineer'a" do obserwowania przebiegu głosowania i liczenia
głosów. Zgodnie z prawem wyborczym, każdy kandydat
do sejmu ma prawo wysłania własnych obserwatorów (w NZ
nazywanych "Scrutineers") do obserwowania przebiegu wyborów
i naliczania głosów. Jedyne co konieczne, to wypełnić formalności
z tym związane. Jedną zaś z tych formalności jest podpisanie
dokumentu z "Infringement of secrecy". Zgodnie jednak z tym
dokumentem, mój Scrutineer praktycznie NIE miałby prawa przekazać
ani mi, ani nikomu innemu, żadnej informacji o tym co zaobserwował
podczas głosowania i naliczania głosów. Przykładowo, dokument ten
zastrzega, że NIE wolno mu przekazać nikomu informacji o numerach
wybitych na głosach poszczególnych wyborców, o wynikach głosowania,
o tym jak na kogoś głosowano, itp. Jednocześnie, przez fakt obserowania
wyborów mój Scrutineer wystawiłby się na ewentualność późniejszych
podejrzeń, lub nawet zarzutów, że jakieś informacje przekazał jednak
albo mi, albo też komuś innemu. W sumie więc, aby NIE narażać się
na ewentualne późniejsze śledztwa i posądzenia, zdecydowałem że
bezpieczniej i lepiej jest NIE nominować nikogo jako mojego Scrutineer'a.
Pytanie jakie przy tym się nasuwa, to czy ów wymóg podpisywania aż tak
groźnie brzmiącego "Infringement of secrecy" nie jest przypadkiem właśnie
zamierzony jako "odstraszacz" przed wysyłaniem swoich obserwatorów
do pilnowania tego co podczas głosowania i naliczania głosów się dzieje?
(2014/9/14)
Faktyczne zakończenie mojej kampanii wyborczej spowodowane
rozdaniem wszystkich posiadanych ulotek wyborczych. Zapowiadana
w dziennikach telewizyjnych NZ groźba nadchodzącej długiej fali zimna,
wichury i ulewnych deszczy zmusiła mnie abym pośpieszył się z rozdawaniem
końcowych 500 ulotek wyborczych. Stąd rozdawanie tych ulotek udało
mi się zakończyć już w niedzielę, dnia 14 września 2014 roku - chociaż
oryginalnie zaplanowane ono było aby trwało aż do czwartku, 18 września
2014 roku. Ulotki te zdołałem więc rozdać jeszcze przed nadejściem owej
fali zimnego deszczu (chociaż ciągle aż na 6 dni przed oficjalną datą
wyborów). Koniec rozdawania ulotek oznaczał też dla mnie koniec
mojej kampanii wyborczej. Po więcej szczegółów na temat rozdawania
ulotek - patrz opisy do "Tabeli #C1".
(2014/9/15)
"The Moment of Truth" (tj. "Chwila Prawdy") jaki zaincjował kolejny
skandal wymierzony w rządzącą partię NZ. W poniedziałek,
dnia 15 września 2014 w Auckland odbyła się telekonferencja i
sesja publicznej prezentacji obaw i zastrzeżeń aż kilku odmiennych
"Whistleblowers" (tj. "OstrzegającychGwizdkowiczów") na temat
tego co podobno czyni partia polityczna która od 2008 roku rządzi
NZ. Podczas tej sesji wypowiadał się na żywo z użyciem internetowej
telekonferencji m.in. Edward Snowden z Rosji i Julian Assange z Ambasady
Ekwadorskiej w Londynie. Ponadto głos zabrał jeden dziennikarz i jeden
prawnik z USA, oraz dwóch Nowozelandzkich Whistleblowers. W trakcie
owej sesji padło sporo najróżniejszych stwierdzeń, największy oddźwięk
z których spowodowało stwierdzenie, że NZ należy do szpiegowskiej
grupy 5 krajów zwanej "pięć oczu", która dokonuje masowego szpiegowania
na korespondencji internetowej i na rozmowach telefonicznych całej
ludności NZ - po szczegóły patrz np. artykuł [9#M2] o tytule
'Key dismisses "mass surveillance" claims by Whisteleblower'
(tj. 'Key zaprzecza oskarżeniu przez OstrzegającegoGwizdkowicza
o "masowe szpiegowanie" '), ze strony A1 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post
(wydanie z wtorku (Tuesday), September 16, 2014). Oczywiście, do
każdego z tych stwierdzeń ostrzegających dodane zostały szczegóły
i materiał dowodowy jakich wartość dowodową daje się sprawdzić.
Jednak przywódca rządzącej partii NZ zbył owe zarzuty jako nieprawdę,
przytaczając swe własne wytłumaczenie podpierane dokumentami
sporządzonymi przez swych podwładnych jakie specjalnie w tym
celu odtajnił, jednak jakich wartości dowodowej nie daje się sprawdzić
z powodu tajności sprawy jakiej one dotyczą. Ciekawostką całego
tego ciągu zdarzeń jest, iż stanowi ono tylko kolejny z długiej listy
skandali jakie podczas obecnych wyborów nieustannie prześladują
partię polityczną rządzącą Nową Zelandią od 2008 roku. Mi owe
skandale wyglądają jak "test na moralność" jakiemu Bóg właśnie
poddaje wyborców NZ aby zadecydować na bazie jego wyników
jakimi następnymi zdarzeniami powinien On potraktować ów kraj
aby podedukować jego ludność w zasadach moralności. Powodem
dla którego posądzam, że jest to Boski "test na moralność", jest
ponieważ pamiętam iż m.in. bardzo podobnemu testowi poddana
była Polska na około 13 lat przed moralnym podedukowaniem
jej ludności rozruchami "Solidarności" (tj. wówczas w Polsce też
m.in. miały miejsce podobne apele i nawoływania adresowane
do wyborców i decydentów aby "umoralnić" to co ludność kraju
pozwala czynić ówczesnemu rządowi Polski - np. patrz jeden z
przykładów zdarzeń tamtego czasu opisywany w punkcie #F2 strony o nazwie
wroclaw.htm).
Jeśli więc mam rację, iż faktycznie jest to taki sprawdzający "test
na moralność", wówczas za jakiś czas usłyszymy wiele szokujących
nowin o Nowej Zelandii i o tym co w niej się zdarzy.
(2014/9/18)
Oddanie mojego głosu w tych wyborach. Ponieważ
na oficjalny dzień wyborów (tj. na 20 września 2014 roku)
zapowiadane były silne deszcze, wichura oraz fala zimna,
ja skorzystałem z możliwości wcześniejszego głosowania
i oddałem swój głos już w czwartek dnia 18 września 2014
roku. Faktycznie też, jakby symboliczny zimny deszcz lał
niemal bez przerwy w całym oficjalnym dniu wyborów, zaś
silny podbiegunowy wiatr wiał od strony Antarktydy.
(2014/9/21)
Podjęcie gromadzenia danych o wynikach wyborów i rozpoczęcie
przeredagowywania niniejszej strony w końcowy raport z przebiegu
i wyników tychże wyborów. Ponieważ niektóre z danych na temat
tych wyników zapewne będzie trzeba "wyrywać kleszczami" od
dysponujących nimi ludzi, aktualizowanie końcowej wersji nieniejszego
raportu prawdopodobnie rozciągnie się na sporo dni już po dacie 21
września 2014 roku.
Strona 1
Strona 2
Rys. #M1. Oto tłumaczenie na język polski udoskonalonej,
2 stronnicowej wersji ulotki wyborczej z "Rys. #A1". (Oryginalny,
angielskojęzyczny tekst tej ulotki czytelnik może sobie oglądnąć na
angielskojęzycznej wersji tej strony.)
Ta wersja ulotki zawiera dodatkowe informacje, o jakie wyborcy
typowo zapytują. Tyle, że jest ona dostępna jedynie w formie elektronicznej -
tj. NIE została wydrukowana. Odnotuj, że kopiowanie powyższej wersji
ulotki, zapisanej w bezpiecznym formacie zdjęciowym "jpg", też wcale
NIE jest blokowane. Stąd czytelnik też może na nią kliknąć prawym
przyciskiem myszy i zachować ją gdzieś w swoim komputerze
dla późniejszego oglądania w wolnym czasie. (Kliknij na
dowolną z tych stron aby oglądnąć ją w powększeniu.)
Odnotuj, że powyższa ulotka użyta została jako
wzór dla zaprojektowania podobnej ulotki do
wyborów Prezydenta Polski z 2015 roku. Ta
polska ulotka prezydencka, wraz z jej opisem,
przytoczona jest poniżej na "Rys. #M2".
Strona 1:
Przetłumaczona na język polski pierwsza strona
udoskonalonej wersji mojej ulotki wyborczej.
Podsumowuje ona najważniesze cele
do osiągania w przypadku gdybym
został wybrany do sejmu NZ.
Strona 2:
Przetłumaczona na język polski druga strona
udoskonalonej wersji mojej angielskojęzycznej
ulotki wyborczej. Podsumowuje ona najważniesze
powody dla których najkorzystniejsze dla
wyborców okazuje się głosowanie właśnie
na mnie jako na "niezależnego" kandydata.
Podaje też drugi (zpasowy) adres internetowy
mojej strony wyborczej, aby zapobiegać sytuacjom
opisanym w (2014/8/24) z punktu #N3 tej strony.
Jeśli więc pierwszy z tych adresów przestanie
działać, wówczas czytelnik znajdzie niniejszą
stronę pod drugim z adresów.
Strona 1
Strona 2
Rys. #M2. Oto prowizoryczny (wstępny) projekt 2 stronnicowej
ulotki wyborczej jaka miała być użyta w przypadku gdybym
zdecydował się stanąć jako kandydat w polskich wyborach
prezydenckich z 2015 roku. Ulotka ta stanowi adaptację do
warunków wyboru Prezydenta Polski ulotki pokazanej powyżej
na "Rys. #M1". Oryginalnie została ona zaprezentowana jako
"Rys. #A1" na mojej polskiej stronie wyborczej o nazwie
pajak_na_prezydenta_2015.htm,
zaś na niniejszej stronie jest ona jedynie powtórzona jako
rodzaj ciekawostki oraz dla umożliwienia czytelnikowi
porównywanie jej wygladu i treści z ulotką pokazaną
powyżej na "Rys. #M1". Na tamtej stronie
pajak_na_prezydenta_2015.htm,
tę ulotkę, a także inne informacje związane z ewentualniością
mojego stanięcia jako kandydat do owych wyborów,
opublikowałem dla aż kilku istotnych powodów, przykładowo:
(1) ponieważ liczę, że czytelnicy
doślą mi uwagi na jej temat, które dopomogą w jej dalszym udoskonalaniu -
tak aby była już gotowa w przypadku gdyby kiedyś zaszła potrzeba
jej użycia; (2) ponieważ w wielkim skrócie
podsumowuje ona wszystko za czym ja się opowiadam i stąd co było
najważniejsze w moich usiłowaniach stanięcia do wyborów prezydenckich
z 2015 roku; (3) ponieważ pozwala
ona czytelnikom na porównanie tego co ja reprezentuję z tym co
reprezentują inni kandydaci do owych wyborów; a także dla kilku
jeszcze innych powodów. Odnotuj, że kopiowanie powyższej
ulotki, zapisanej w bezpiecznym formacie zdjęciowym "jpg",
wcale NIE jest blokowane. Stąd czytelnik może ją skopiować
i zachować gdzieś w swoim komputerze dla późniejszego
wydrukowania i/lub oglądania w wolnym czasie, albo dla jej
pokazania swej rodzinie i przyjaciołom w celu jej skomentowania
i dosłania mi sugestii dalszych udoskonaleń. Jej skopiowania
i zapisania we własnym komputerze można dokonać aż na kilka
sposobów, przykładowo poprzez kliknięcie na nią powyżej prawym
przyciskiem swej myszy, poczym zapisanie jej na dysku swego
komputera, albo też poprzez jej bezpośrednie załadowanie z adresów witryny
http://gravity.ezyro.com -
ulotka_pajak_prezydent_1_2015.jpg (strona 1) i
ulotka_pajak_prezydent_2_2015.jpg (strona 2),
lub z adresów witryny
http://pajak.org.nz -
ulotka_pajak_prezydent_1_2015.jpg (strona 1) i
ulotka_pajak_prezydent_2_2015.jpg (strona 2).
(Kliknij na dowolną z obu stron tej ulotki aby dokładniej oglądnąć ją w
powiększeniu - jej wysoka rozdzielczość umożliwia maksymalne
powiększanie pozwalające na dokładne przyglądnięcie się
każdemu szczegółowi, np. humorystycznemu skomponowaniu
sytuacji z najniższej ikonki na "stronie 2" powyższej ulotki - tej
przy "brak uwikłań ...".)
Strona 1:
Pierwsza strona w/w ulotki wyborczej. Podsumowuje ona najważniesze
cele jakie stawiałbym sobie do osiągania w przypadku gdybym
został wybrany na Prezydenta RP.
Strona 2:
Druga strona w/w ulotki wyborczej. Podsumowuje
ona najważniesze powody dla których najkorzystniejsze
dla omawianych tu wyborców okazałoby się głosowanie
właśnie na mnie jako na bezpartyjnego kandydata bazującego
w swej kampanii na ochotnikach, a NIE na poparciu swej
partii i finansującej ją oligarchii. Podaje też dwa (tj. główny
i zpasowy) adresy internetowe mojej polskiej strony wyborczej, tj. adresy:
gravity.ezyro.com/pajak_na_prezydenta_2015.htm oraz
pajak.org.nz/pajak_na_prezydenta_2015.htm -
aby zapobiegać sytuacjom opisanym w (2014/8/24) z punktu
#N3 niniejszej mojej strony o wyborach parlamentarnych w NZ.
Jeśli więc pierwszy z tych adresów przestanie
działać, wówczas czytelnik znajdzie też niniejszą
stronę pod drugim z adresów.
#M3.
Podziękowanie Bogu - jeśli zechcesz się przyłączyć
do jego powtórzenia wraz ze mną, wówczas wystarczy,
że przeczytasz to podziękowanie z uwagą
i z dziękczynnym nastawieniem duchowym:
Boże, przyjmij te głębokie podziękowanie
za wszystko co uczyniłeś aby Twój sługa,
dr Jan Pająk, urzeczywistnił to co opisane
na niniejszej stronie oraz co dodatkowo
zrealizował w związku ze swoimi planami,
intencjami i działaniami, czyli za inspirację,
za nadanie sił i motywacji aby wykonać
to co już wykonane lub aby akceptować
niewykonalność tego co okazało się
niemożliwe do wykonania, za pobudzenie
do współpracy i do pomocy ludzi którzy
mu dopomogli i za ograniczenie działań
przeciwników do jedynie tego co
przeciwnicy ci uczynili, za pomoc
w zgromadzeniu wiedzy jaką podjęte
przez Twego sługę działania otwarły
mu do wglądu i za natchnienie dla
prawidłowego spisania tej wiedzy
w celu jej udostępnienia innym
zainteresowanym osobom, a także za
wszelkie inne formy pomocy i swoich
nadrzędnych decyzji jakie NIE muszą
nawet być dla nas dostrzegalne,
jednak jakie w swojej nadrzędnej wiedzy
i przezorności Boże zdecydowałeś się
podjąć w opisywanych na tej stronie sprawach.
Amen.
Część #N:
Przejawy utrudniającego działania "pola moralnego"
jakie zdołałem odnotować w trakcie realizacji
działań opisywanych na niniejszej stronie:
#N1.
Moja działania porównywalne do "dentysty
usiłującego wyleczyć rekina z bolącymi zębami":
Od pierwszej chwili kiedy podejmowałem decyzję
o wystawieniu swojej kandydatury w opisywanych
tu wyborach, zdawałem sobie sprawę z powagi
problemu jaki biorę na swoje barki. Wszakże nadal
żywe są w mojej pamięci wspomnienia czasów
kiedy po podjęciu politycznych działań w polskiej
"Solidarności" musiałem uciekać z kraju aby
ratować swoją wolność a być może i życie.
Gdyby zaś owa sytuacja teraz też się powtórzyła,
NIE miałbym już sił aby ponownie uciekać.
W dzisiejszym świecie brak też jest już miejsca
gdzie osoba podpadła komuś politycznie
mogłaby czuć się bezpiecznie. Wszakże, jak
każdy zapewne odnotował to już z zachowań
władz i decydentów dzisiejszego świata, osoby
które obstają za reformami pilnie potrzebnymi
w kraju jaki zamieszkują, wystawiają siebie
samych na sytuację którą daje się przyrównać
do sytuacji "dentysty usiłującego w morzu
wyleczyć rekina z bolącymi zębami".
Wkrótce też się przekonałem, że moje przewidywania
poważnych problemów w drodze do realizacji
zamiarów opisywanych na tej stronie szybko
zaczęły się wypełniać. Już wkrótce po opublikowaniu
tej strony jakby "piekło otwarło się pod moimi
stopami", zaś praktycznie wszystko co zacząłem
czynić w tej sprawie napotykało na coraz silniejszy
opór. Oczywiście, będąc świadomym istnienia
i działania tzw. pola moralnego (tj. tego
niewidzialnego pola podobnego do grawitacji,
jakie na niniejszej stronie opisują szerzej punkty
#D5, #F5, #I1, #J1, czy (2014/4/19) z #M2), zdaję sobie
doskonale sprawę, że usiłując
działać moralnie muszę napotykać na opór stwarzany
przez pole moralne, siła "F" którego to oporu
musi być proporcjonalna do korzyści "a" jakie
inni ludzie odnieśliby w przypadku gdyby
moje działania zakończyły się sukcesem,
a także proporcjonalna do liczby ludzi "m" którzy
wówczas skorzystaliby z wyników moich działań.
W kolejnym punkcie #N3 tej strony opiszę
najważniejsze z przeszkód do pokonania, lub
z czynników uniemożliwiających postęp w tym
co czyniłem, jakich działanie odnotowałem
dotychczas. Wszakże to one formują owo
pole moralne jakie przychodzi mi pokonywać
w tym przypadku swego moralnie poprawnego
działania. Zanim jednak przejdę do ich
raportowania, najpierw w następnym punkcie
#N2 tej strony przytoczę kilka uwag o moich
uprzednich doświadczeniach z polem moralnym
i o wnioskach do których owe uprzednie
doświadczenia prowadzą (na które to zaś wnioski
warto zwracać uwagę kiedy pole takie okazuje
się zbyt przygniatające).
#N2.
Moje poprzednie doświadczenia z "polem moralnym",
oraz wnioski jakie z doświadczeń tych wynikają:
Ja w swoim życiu aż kilkakrotnie natykałem
się na działanie ogromnie silnego "pola moralnego".
To właśnie z powodu owych natknięć zidentyfikowałem
już uprzednio i opisałem w punkcie #G1 strony
eco_cars_pl.htm,
samo-regulujące się zjawiska moralne które nazwałem
"przekleństwem wynalazców" oraz
"wynalazczą impotencją".
W aż całym też szeregu przypadków utrudnienia
i przeszkody formowane przez owo pole moralne
okazywały się aż tak ogromne i aż tak trudne do
pokonania, że aby NIE zostać przez owe przeszkody
całkowicie zniszczonym i aby utrzymać się przy
życiu, zmuszony byłem dawać za wygraną i zarzucać
to co usiłowałem wówczas czynić. Przykładami
takich przypadków kiedy siła działania "pola moralnego"
okazywała się aż tak przygniatająca, że zmuszała
mnie ona do zarzucania wysiłków aby zrealizować
do końca to co wówczas czyniłem, są wszystkie
moje wynalazki (np.
Magnokraft,
Komora Oscylacyjna,
urządzenia telekinetyczne, itp.),
a także praktycznie każda co bardziej
istotna z moich teorii naukowych (np.
Koncept Dipolarnej Grawitacji,
bazujące na moralności metody obrony przed kataklizmami,
teoria czasu i wehikułów czasu, itp.).
Moje doświadczenia z pokonywaniem oporów pola
moralnego zgromadzone podczas prób urzeczywistnienia
swych wynalazków i upowszechniania swych teorii
naukowych, różnią się jednak od doświadczeń
dotykających mnie w 2014 roku podczas wyborów w NZ.
Mianowicie, tamte opory pola moralnego manifestowały
się głównie w przeszkadzających, a często wręcz
złośliwych, działaniach innych ludzi, tj. w odmowach,
zakazach, wyszydzaniu, usuwaniu z pracy, niesłusznej
krytyce, niesprawiedliwym potraktowaniu, lekceważeniu,
itp., serwowanych mi przez gromady innych ludzi
praktykujących wątpliwe rodzaje moralności. Tymczasem
w wyborach z 2014 roku, do owych przeszkód
od działań niemoralnych ludzi dodały się także
dalsze silne przeszkody w formie zjawisk, które
jedynie Bóg mógł celowo uformować. Tak się
zaś złożyło, że już od dawna miałem ustalone,
iż realizacja moralnie poprawnych ludzkich decyzji
może być zablokowana z aż dwóch odmiennych
powodów, mianowicie albo ponieważ (1) niemoralni
ludzie się upierają iż powinni tą realizację zastopować
(stąd się bierze w/w "przekleństwo wynalazców"),
albo też ponieważ (2) biegnie ona przeciwko planom
Boga. Wiedziałem także, iż Bóg obiecuje w Biblii,
iż będzie dyskretnie informował moralnie postępujących
ludzi o dotykającej ich każdej swej decyzji.
Zdecydowałem więc, aby podczas wyborów z 2014
roku gromadzić materiał dowodowy jaki sprawdzałby,
czy owo włączenie do przeszkadzającego
działania pola moralnego również zjawisk, jakie mogą
być powodowane jedynie przez Boga, jest właśnie owym
dyskretnym znakiem, że dane moralnie poprawne
działanie biegnie przeciwko długofalowym planom Boga.
Oczywiście, wszystkie moje przegrane zmagania
z "polem moralnym" zmuszały mnie do dokonywania
najróżniejszych przemyśleń i do wyciągania wniosków.
Podsumuję więc tutaj najważniejsze wnioski na temat
cech wykazywanych przez krótkoterminowy opór
pola moralnego w przypadkach kiedy my realizujemy
jakieś moralnie poprawne działanie - jakie to wnioski
zdołałem wyciągnąć ze swych uprzednich doświadczeń:
1.
Natura i siła krótkoterminowych oporów pola moralnego zawiera
w sobie dyskretne wskazówki, czy powinniśmy opory te pokonywać,
czy też raczej wolno nam zarzucić dane nasze moralnie
poprawne działanie. Przykładowo, jeśli nasze poprawne
moralnie działanie biegnie przeciwko długoterminowym planom
Boga, wówczas natura ujawniających się oporów pola moralnego
jest taka, że klarownie opory te nam wskazują, iż wywodzą
się one głównie od Boga (a stąd że owo działanie wolno nam
zarzucić) - np. opory te są głównie pochodzenia pogodowego,
zdrowotnego, zrządzeń natury, itp., tak jak widoczne
to się staje z przykładów opisanych w punkcie #N3 poniżej,
zaś podsumowane zostało ogólną regułą z punktu #L3 powyżej.
Jeśli zaś nasze moralnie poprawne działanie napotyka
niemal wyłącznie opory wywodzące się od niemoralnie
postępujących ludzi, wówczas jest to oznaką, że powinniśmy
upierać się przy jego kontynuowaniu - chyba że siła tych
oporów przekracza nasze zdolności pokonywania przeszkód.
Tyle że aby uzyskać sukces, z upływem czasu powinniśmy
udoskonalać swe metody z użyciem których realizujemy owo
działanie.
2.
Na dzisiejszym poziomie naszej wiedzy faktycznej
wielkości siły krótkoterminowego oporu "pola moralnego" (F=ma) jaką
napotkamy przy wykonywaniu danego moralnie poprawnego działania NIE
daje się przewidzieć ani oszacować czysto teoretycznie -
tj. bez uprzedniego podjęcia tego działania.
Dlatego aby poznać jak duża jest owa siła oporu,
najpierw trzeba podjąć dane działanie, a dopiero
potem faktyczna wielkość tej siły nam się ujawni.
3.
Siłę oporu "pola moralnego" (F=ma) daje się oszacować relatywnie
szybko po podjęciu działania. Relatywnie też szybko
uzyskuje się więc rozeznanie, czy posiada się wystarczający
zasób energii i zawziętości aby nieustannie przebijać
się przez rodzaje przeszkód jakie "pole moralne" będzie
nieustannie ustawiało na naszej drodze. Musimy wszakże
pamiętać, że kiedy pokonamy, lub obejdziemy naokoło,
kolejne z tych przeszkód, "pole moralne" ustawi na naszej
drodze następne z nich o podobnym stopniu trudności.
Dlatego relatywnie szybko po podjęciu danego działania
jesteśmy już w stanie oszacować to czego oszacować
się NIE daje bez faktycznego rozpoczęcia wymaganego
rodzaju działań - mianowicie "czy będziemy w stanie
działania te doprowadzić do zakończenia sukcesem?".
4.
Jeśli zgodnie z wolą Boga dany rodzaj moralnie poprawnego
działania ma być zrealizowany przez nas, jednak rodzaj
tego działania wymaga aby siła oporu "pola moralnego"
była większą od naszych możliwości, wówczas Bóg zesyła
nam pomocników i wspólpracowników - którzy razem z
nami stworzą zespół jaki doprowadzi to działanie do sukcesu.
Dlatego podejmując działanie jakie zaindukuje przygniatającą
nas moc "pola moralnego" powinniśmy rozglądać się za
owymi pomocnikami i pod żadnym pozorem NIE odtrącać
pomocnych rąk jakie oni do nas będą wyciągali.
5.
Jeśli siła oporu "pola moralnego" znacznie przekracza
nasze możliwości ich pokonywania, zaś w naszych zmaganiach
odnotujemy, że NIE dołączają do nas wysłani nam przez
Boga pomocnicy i sojusznicy, lub że sojuszników tych
jest zbyt mało zaś ich możliwości zbyt niskie, wówczas
faktycznie to oznacza, że jesteśmy po stronie przeznaczonej
na przegraną i że powinniśmy dać za wygraną ponieważ
zrealizowanie tego działania Bóg przeznaczył dla kogoś
innego i w zupełnie odmiennych okolicznościach.
Jeśli zaś mimo wszysko my będziemy nadal się upierali
przy tym działaniu, wówczas prawdopodobnie bezowocne
wysiłki stopniowo nas zniszczą. Tymczasem filozofia totalizmu
nakazuje, że tylko te idee są warte
naszego poparcia, które nakazują aby dla nich żyć, a NIE
umierać.
6.
Danie za wygraną w obliczu przytłaczających nas trudności
jest też zgodne z moralnie poprawnymi zasadami postępowania.
Wszakże danie za wygraną w jednej sprawie uwalnia nasze
siły i pozwala nam na podjęcie jakiegoś innego moralnie poprawnego
działania, którego NIE moglibyśmy podjąć gdybyśmy upierali się
przy działaniu co do zakończenia którego sukcesem zaczynamy
mieć pewność, że zabraknie nam siły. Dawanie za wygraną jest
też zgodne z szeroko akceptowaną modlitwą popularnie znaną jako
"Modlitwa Anonimowych Alkoholików", a stwierdzającą
"Panie, daj mi siłę, abym pogodził
się z tym, czego zmienić nie mogę; odwagę, abym zmienił
to, co zmienić mogę i mądrość, abym umiał odróżnić jedno
od drugiego (Reinhold Niebuhr).
#N3.
Dotychczas odnotowane przejawy krótkoterminowo
przeszkadzającego działania "pola moralnego":
Do chwili obecnej odnotowałem już cały szereg
zdarzeń, cechy których dowodziły, że "pole
moralne" rzucało mi je pod nogi, aby to
co czynię w opisywanych na tej stronie
sprawach zmuszało mnie do ciągłego
pokonywania wprowadzanych przez te
zdarzenia oporów, oraz aby wymagało
to wkładania w moje działania ogromnego
i nieustającego wysiłku. Wszakże, zgodnie
z definicją "pola moralnego" podaną w punkcie
#I1 tej strony, zdarzenia te, niezaleźnie od
powodowania rodzaju intelektualnej blokady
(X) oraz wprowadzania sobą utrudnień natury
fizykalnej (Z), indukowały one również w moim
umyśle m.in. najróżniejsze uczucia (Y) w rodzaju
oporów, obaw, poczuć zagrożenia, refleksji,
wątpliwości, niechęci, itp., a w ten sposób
utrudniały one lub powstrzymywały moje
działania w kierunku wszystkich trzech osi
X, Y i Z zilustrowanych na "Rys. #I1".
Poniżej przytaczam opisy tych zdarzeń.
Ciekawą cechą pola moralnego jest, że ma ono
charakter ciągły, na przekór iż zdarzenia jakimi
jest ono formowane mają charakter skokowy (dyskretny).
Nasz umysł bowiem działa jako rodzaj przetwornika
owych indywidualnych zdarzeń formujących pole
moralne, na nieustający nacisk tego pola na nasz
intelekt. W rezultacie, jak to odnotowałem podczas
swoich wakacji trwających od 22 kwietnia do 7 czerwca
2014 roku, na przekór iż w owe wakacje pojedyńcze
zdarzenia inicjujące w moim umyśle nacisk pola
moralnego zdarzały się rzadko i w znacznych odstępach
od siebie, ciągle nacisk owego pola jaki odczuwałem
swoim intelektem był ciągły, jednostajny, oraz praktycznie
zawsze o tej samej sile działania (chociaż z upływem
czasu powinien się on zmniejszać). Najwyraźniej pole
moralne działa w podobny sposób jak dyskretny
upływ owego "nawracalnego czasu softwarowego"
opisywanego w punkcie #F4 tej strony - jaki to
dyskretny upływ przez ludzi starzejących się w
tym czasie jest subiektywnie odbierany jako
ciągły upływ czasu.
Oczywiście, zgodnie z zasadami działania "pola
moralnego" wyjaśnionymi m.in. w punktach #J1 i #I1
tej strony, żadne z opisanych tu zdarzeń przeszkadzających
by się NIE pojawiły, gdyby to co czynię zamierzone
było jako działanie "niemoralne". Wręcz przeciwnie,
w działaniach o charakterze niemoralnym, "pole
moralne" faktycznie "pomaga" w ich zrealizowaniu.
To właśnie dlatego, kiedy "wszystko idzie nam
jak po maśle" powinniśmy dobrze się zastanowić,
bowiem to co zamierzamy i czynimy prawdopodobnie
jest wysoce "niemoralne".
Czytając poniższe opisy przeszkadzających działań
"pola moralnego" jakie dotychczas mi się zamanifestowały,
warto jednak odnotować, że wrażenie jakie się doświadcza
podczas czytania zależy od jakości i precyzji opisu,
a NIE od rodzaju zjawiska jakie jest opisywane
(tj. męczące lub straszne zjawisko opisane niewłaściwie
może np. wydawać się zabawne i nieszkodliwie).
Tymczasem każde ze zjawisk jakie wymieniam
poniżej, niezależnie od tego jak trafnie i wiernie
zdołałem je opisać, dla mnie osobiście generowało
aż cały szereg utrudnień i poważnych przeszkód
w realizacji opisywanych tu zamiarów, wszystkie
z których działały powstrzymująco aż na kilka
odmiennych sposobów naraz.
(2014/3/25)
Nocny alarm w mieszkaniu. W swoim mieszkaniu
mam "alarm przeciw-dymowy" (po angielsku "smoke-alarm").
Nad rankiem dnia w którym zamierzałem po raz pierwszy
opublikować polskojęzyczną wersję niniejszej strony,
alarm ten zaczął wyć jak zwariowany, stawiając na nogi
wszystkich mieszkańców domu. Ja oczywiście doskonale
znałem tego typu alarmy, bowiem jeszcze przed 2007 rokiem,
kiedy to ciągle wierzyłem, że planeta Ziemia znajduje się
pod skrytą okupacją pasożytniczych UFOnautów o szatańskiej
moralności, tego typu alarmy budziły mnie czasami aż
kilkakrotnie każdego tygodnia. Uważałem wóczas, że
powoduje je wniknięcie do czujnika alarmu powłoki niewidzialnego
UFO pokrytej tzw. "węglem warstwowym" przez czujnik
traktowanego tak jak dym (ów "węgiel warstwowy" opisany
jest szerzej w punkcie #B3 mojej strony o nazwie
evidence_pl.htm).
Po 2007 roku częstość tych alarmów stopniowo się
zmniejszała, jednak nigdy NIE zaniknęła kompletnie
i nadal budziła mnie kilkakrotnie każdego roku.
Oczywiście i tym razem w domu NIE było ani ognia, ani
żadnego dymu, który wyjaśniłby co go spowodowalo. Ponieważ
jednak byłem wówczas świadomy wagi tego co zaczynam
czynić, dla mnie ów alarm stał się więc rodzajem "delikatnego
napomknienia" i "dania mi do zrozumienia". Warto też tu
odnotować, że ów alarm, podobnie jak każda inna manifestacja
działania pola moralnego, przeszkadzał w moich działaniach
aż na wszystkie trzy możliwe sposoby naraz. Przykładowo, budząc mnie
nocą i uniemożliwiając mi wyspanie się, wprowadzał uczucie
fizycznego zmęczenia które potem obniżało moją zdolność
do efektywnego działania. Ponadto, w moim umyśle pobudzał
on najróżniejsze myśli, jakie z kolei zaindukowały uczucia
których efektem końcowym było osłabienie mojej emocjonalnej
zdolności do realizowania tego co zamierzałem.
Wprowadzał on także rodzaj mentalnej blokady myśli do
mojej intelektualnej gotowości dokonywania tego co zamierzałem.
(2014/4/1-7)
Niemożność rozpoczęcia kampaniowania przed
ukończeniem angielskojęzycznej wersji niniejszej
strony dostępnej obecnie dla wyborców pod adresem
pajak.org.nz.
Wszakże aby móc kampaniować, najpierw musiałem dysponować
czymś, co opisywało moje cele i zamiary, oraz co mogłem
polecić potencjalnym wyborcom do poczytania.
(2014/4/3)
Zablokowanie Wi-Fi w moim komputerze. Najwyraźniej
jakiś szkodliwy program, który dostał się do mojego komputera,
zablokował w nim dostęp do internetu poprzez Wi-Fi. Na przekór
długich i wielokrotnie powtarzanych prób, owej blokady Wi_Fi
NIE udało mi się usunąć. W rezultacie ogromnie to utrudnia
moje działania, bowiem zmuszony jestem albo używać "Cyber
Cafe", albo też łączyć mój komputer z internetem w sposób
odmienny niz poprzez Wi-Fi (co jest bardzo uciązliwe i
niewygodne). Owo Wi-Fi moj komputer ciągle miał
zablokowane kiedy dokonywałem na nim
najnowszej aktualizacji tej strony.
(2014/4/3)
Ostrzeżenie przekazane mi przez "Man i Black" (MIB).
W podpisie pod "Fot. #G1c" ze strony
sw_andrzej_bobola.htm
opisałem jedno z najbardziej oczywistych ze
swoich spotkań z tajemniczymi istotami w literaturze
opisywanymi jako "Men in Black" lub "MIB" (w dawnych
czasach nazywano by ich "diabły"). W swoim życiu
miałem już szereg spotkań z tymi strasznymi istotami -
stąd znam ich wygląd, możliwości, oraz wyjątkową
powagę tego co mają do przekazania. Kolejny z
owych MIBów pokazał mi się w dniu 3 kwietnia 2014
roku aby przekazać mi ostrzeżenie i pobudzić mnie
do jeszcze wyższej ostrożności w sprawie opisywanych
tu wyborów i reform. Ani wygląd tego MIBa, ani złowrogie
ostrzeżnie jakie mi przekazał, NIE pobudziły u mnie
przyjemnych doznań. Zintensyfikowana ukazaniem
się owego MIBa konieczność wyjątkowo ostrożnego
działania, wprowadziła też dalsze poważne utrudnienie
do realizacji działań opisywanych na tej stronie.
Wszakże już sam zamiar wprowadzenia reform w NZ
jest rodzajem politycznej "nieostrożności" - jak ogromnie
więc trudne okazuje się pogodzenie zamiaru wprowadzania
reform z zachowaniem bezpiecznego poziomu ostrożności.
Przez szereg następnych dni po spotkaniu z owym
MIBem miałem nocne koszmary, podczas jakich
budziłem się zlany potem i z uczuciem silnej paniki.
Co ciekawsze, musiały one być zewnętrznie indukowane
w moim umyśle podczas snu, bowiem nigdy po
przebudzeniu się z nich NIE pamiętałem co mi
się śniło (typowo po przebudzeniu ciągle
pamiętam sen jaki je poprzedził). Na szczęście
koszmary te same ustały około Wielkanocy -
wszakże już one same były wystarczająco
wyniszczające dla zdrowia aby spowodować
zarzucenie kontynuowania moich wyborczych
wysiłków.
(2014/4/7-17)
Niemal nieustające ulewne deszcze, jakie utrudniały
moje kampaniowanie. W połączeniu z potężną
wichurą jaka nieustannie gnębiła Hutt Valley i jaka
uniemożliwiała mi użycie parasola, deszcze te
powodowały, że podczas prób kampaniowanie
aż kilkakrotnie zostałem przemoczony "do nitki".
Jak się okazało deszcze te były pozostałością
tropikalnego cyklonu "Ita" - po szczegóły patrz
artykuł [1#N3] "Storm wreaks havoc
through south" (tj. "sztorm sieje zniszczenia
wzdłuż południa"), ze strony A3 gazety
Weekend Herald
(wydanie z soboty-niedzieli (Saturday-Sunday), April 19-20, 2014).
(2014/4/18-20)
Pierwsza informacja, że dostęp do domeny
pajak.org.nz
z hostingu 24/7 jest powtarzalnie, chociaż skrycie, blokowany.
Począwszy od pierwszej chwili zainstalowania obu wersji niniejszej
strony (tj. zarówno wersji polskojęzycznej, jak i angielskojęzycznej)
codziennie testowałem czy obie te wersje działają. Jednak
podczas świąt Wielkanocy, kiedy to spodziewałem się
największego nasilenia zaglądnięć do owej strony, niespodziewanie
odnotowałem, że zainstalowane na nich liczniki odwiedzin
nagle się zatrzymały. Wyglądało to tak, jakby poza mną
nikt inny do stron tych NIE zaglądał w całym okresie świąt
Wielkanocy. Sprawa szybko się wyjaśniła, kiedy jeden
z czytelników mi napisał w emailu, że stron tych NIE daje się otworzyć,
zaś zamiast nich pojawia się napis "Service Unavailable".
Po otrzymaniu tego emaila, liczniki obu stron nagle ponownie
ruszyły do przodu - tak jakby ktoś czytał moje emaile. Ponieważ
kiedy ja w owym czasie testująco odwiedzałem obie te strony,
otwierały się one bez przeszkód i żaden napis się NIE pojawiał,
powyższe oznacza, że obie strony zostały przez kogoś celowo
i wybiorczo tak sabotażowane, aby na mnie sprawiały wrażenie
iż działają, jednak aby dla innych osób przestały być dostępne.
Po świętach wielkanocnych powyższa sytuacja z nagłym
zatrzymywaniem się liczników odwiedzin zaczęła się
powtarzać coraz częściej. Wniosek jaki z tego daje
się wyciągnąć, to że jeśli czytelniku zamierzasz otworzyć
domenę lub stronę jaka NIE będzie mile widzialna przez
kogoś przy władzy lub przy pieniądzach, wówczas upewnij
się, że NIE będzie ona otwarta w kraju nad którym ów ktoś
ma władzę lub wpływy - bowiem wkrótce odkryjesz,
że szybko przestanie ona działać tak jak powinna.
(2014/4/19)
Usunięcie miejscowości Naenae na kampaniowaniu
w której dotychczas się koncentrowałem z elektoratu
Hutt South. O usunięciu tym pisałem już w
(2014/4/19) z punktu #M2. Unieważniło ono całe
moje poprzednie kampaniowanie.
(2014/4/22)
Odlot na 7-tygodniowe wakacje zaplanowane na
długo zanim sprawy stadionu w Petone zmusiły
mnie do opisywanego tu działania. Moja żona
od dawna zasługuje na odpoczynek i wakacje.
Już w połowie stycznia 2014 roku zaplanowaliśmy
wakacje, nabyliśmy bilety, zawiadomiliśmy rodziny
i znajmowych, itp. Kiedy więc pojawiła się konieczność
opisywanych tu działań, owe wakacje odejmują aż
7 kolejnych tygodni z działań w sprawie wyborów.
Wszakże podczas wakacji nic NIE jestem w stanie
czynić, poza dorywczym planowaniem i pisaniem.
Ciekawostką owego odlotu było, że nocą na kilka godzin
wcześniej miejscowe linie lotnicze o nazwie "Jetstar Airways"
zdecydowały się skasować lot samolotu na jaki ja i
żona wykupiliśmy bilety - oczywiście NIE zaprzątając
sobie głowy takim czymś jak np. zawiadomienie nas
iż lot ten został skasowany (chociaż w swoich komputerach
z naszymi biletami mieli oni numer naszego telefonu).
Kiedy więc rano w dniu odlotu dojechaliśmy na lotnisko
relatywnie drogą "Shuttle" (w NZ niemal wszystko jest
kilkakrotnie droższe niż w innych krajach), okazało się,
że nasz samolot NIE poleci, zaś kolejny samolot tej samej
"Jetstar" NIE ma już wolnych miejsc. Sytuacja zmusiła
nas więc do wykupienia jeszcze jednej pary biletów
na zupełnie odmienną linię lotniczą "Air New Zealand",
która widząc nasze zdesperowanie "zaśpiewała"
sobie opłatę $NZ 458 za przelot około 600 kilometrowej
odległości dzielącej Welington od Auckland - tj.
ponad jedną-trzecią z obecnej ceny biletu (wynoszącej
$NZ 1300) dla dwóch osob na zagraniczną linię
lotniczą "Malaysia Airlines System" dla przelotu
około 9000 kilometrów dzielących Auckland od Kuala
Lumpur (w który to bilet włączone są też dwa posiłki
i napoje podawane w trakcie lotu, których Air New
Zealand nie oferuje swoim pasażerom, a także koszt
noclegu w hotelu po przylocie do Kuala Lumpur
oraz koszt transportu z lotniska do owego hotelu).
Oczywiście, przechodząc przez takie doświadczenia
i jednocześnie pamiętając jak odpowiedzialnie, fachowo
i tanio linie lotnicze NZ zachowywały się w 1982 roku
opisanym punktem #A1 tej strony, NIE można się
dziwić, że coraz bardziej nagląca zaczyna być
potrzeba głębokich reform w kraju widzialnie
zapadającym się w odchłanie filozofii będącej
odwrotnością totalizmu.
Jedyna wątpliwość jaka nadal może nurtować w sprawie
tych reform, to czy Bóg pozwoli je przeprowadzić bezbólowo
i demokratycznie, czy też raczej NZ oczekuje los i zawieruchy
jakie już widzimy w wielu innych krajach, których rządzący
NIE zadbali na czas o dokonanie wymaganych reform.
(2014/4/22-3)
Noc w hotelu z "air-con" i złapanie jakiejś grypy czy kataru.
Pierwszą noc wakacji spędziliśmy w pokoju hotelowym
który miał włączoną "air-condition" (klimatyzator) jakiego
NIE mogłem wyłączyć, a jaki przez całą noc zalewał
pokój potokiem mroźnego powietrza. W rezultacie, z
zimna złapałem jakiś rodzaj grypy czy kataru, jaki
spowodował, że aż do około 17 sierpnia ciągle kaszlałem,
kichałem i miałem wszelkie objawy grypy i kataru -
które zanikały bardzo wolno. Początkowo nie bardzo
więc mogłem się skupić nawet na takich prostych
działaniach jak pisanie czy planowanie.
(2014/4/24)
Dzięki internetowi i systemom raportowania o postępach w
doręczaniu przesyłek zdołałem odnotować, że w dwa dni
po wyjechaniu na wakacje doręczona została w końcu przesyłka
z 70-cioma komputerowymi wydrukami (rozmiaru A4) ulotki
pokazanej na "Rys. #A1". Te duże ulotki A4 pomagający mi
totalizta wydrukował na własnej drukarce komputerowej, poczym
nadał je do mnie przesyłką kurierową w dniu 3 kwietnia 2014
roku. Został wówczas poinformowany, iż typowo do NZ przesyłka
taka dociera po 8 dniach. Jednak internetowe śledzenie
jej postępów wykazało, że do NZ dotarła ona dopiero
22 kwietnia (tj. po 19 dniach), zaś jej doręczenie nastąpiło 24
kwietnia, tj. po następnych 2 dniach. (Paczkę tę doręczono
mojej sąsiadce - od której ją otrzymalem po powrocie z wakacji.)
Stąd owe ulotki A4, które mogłyby zacząć pracować na rzecz
wyborów jeszcze przed moim wyjazdem na wakacje, były
dopiero dostępne do użycia w jakiś czas po moim powrocie
z wakacji - na krótko przedtem zanim dostępne stało się także
owe 9999 wydrukowanych ulotek rozmiaru A5 wysokiej jakości
o jakich piszę w (2014/5/28) z punktu #M2 tej strony. Jednocześnie
owo ponad 20-dniowe czekanie na ich doręczenie dodaje
argumentu do moich uprzednich twierdzeń ze wstępu
do tej strony, że każdy z krajów naszego świata zwolna
obrasta obecnie w coraz większą ociężałość w sumiennym
wykonywaniu obowiązków za jakie ludzie pobierają należne
im pensje.
Tylko około 10 owych komputerowych wydruków ulotki
rozmiaru A4 rozdałem wyborcom pomiędzy 9 a 16
czerwca 2014 roku, tj. przed dotarciem do mnie
przesyłki z 9999 drukowanymi ulotkami rozmiaru A5.
Pozostałe około 60 ulotek A4 rozdałem wyborcom
w poniedziałek dnia 15 września 2014 roku - tj. w
jeden dzień po tym jak zakończyłem rozdawanie
owych 9999 ulotek rozmiaru A5. (Tj. około 50 ulotek
A4 poroznosiłem osobiście po domach w miejscowości
Lowry Bay, dalsze zaś około 10 poroznosiłem po
domach w York Bay.)
(2014/6/8)
"Łzawe" powitanie w NZ. Z naszych wakacji powróciliśmy
do NZ niemal w samo południe niedzieli dnia 8 czerwca 2014
roku. Ja nadal trochę pokaszliwałem po problemach zdrowotnych
które opisałem w punkcie #C7 strony
healing_pl.htm.
Kiedy wyszliśmy z budynku międzynarodowego lotniska w Auckland,
część nieba którą widzieliśmy pomiędzy budynkami była błękitna
i świeciło słońce. Aby zrealizować ostatnią fazę swej podróży do
Wellington, musieliśmy jednak dostać się do innego budynku
lokalnego lotniska w Auckland, który był oddalony o około 10
minut spaceru wzdłuż płotów lotniska. Mieliśmy wybór, albo przejść
tam piechotą, albo też podjechać tam autobusem. Ponieważ świeciło
słońce i było ciepło (17 stopni C) ja zdecydowałem, że lepiej przejść
tam spacerem. Wszakże pozwoli to nam rozprostować nogi po uprzednim
długim locie oraz umożliwi powdychanie świeżego powietrza NZ.
Po kilku minutach spaceru, kiedy byliśmy mniej więcej w połowie
swej krótkiej drogi, niebo raptownie zrobiło się czarne i lunął gęsty
deszcz. Na przekór też, że ów chodnik pomiędzy budynkami
międzynarodowego i lokalnego lotniska w Auckland jest używany
codziennie przez setki pasażerów, na przekór iż owo lotnisko corocznie
chwali się ogromnymi zyskami grabionymi od swoich pasażerów, na
przekór iż ów chodnik istnieje tam już od niemal niepamiętnych czasów,
na przekór iż pogoda w Auckland ma brzydki zwyczaj aby zmienić się
drastycznie dosłownie w przeciągu kilku minut, oraz na przekór iż opisywany
tu chodnik jest relatywnie krótki - bo zaledwie kilkuset-metrowy, oczywiście
władze lotniska NIE wpadły jeszcze na pomysł, aby zbudować nad tym
chodnikiem jakiś ochronny dach. W rezultacie, w chwilkę potem oboje
byliśmy mokrzy. Moja żona zrugała mnie więc za decyzję tego spaceru,
przypominając że dalsza podróż w mokrym ubraniu wcale mi NIE dopomoże
w szybkim wyleczeniu mojego kaszlu, oraz powtarzając moje częste
ostrzeżenia, że w Nowej Zelandii pogoda potrafi drastycznie się zmienić
w przeciągu kilku minut, Oczywiście, żona miała rację. Ja tylko pomyślalem
sobie, że oto takim "łzawym" powitaniem i zaakcentowaniem mojego
kaszlu rozpoczynam w NZ po-wakacyjną fazę przygotowań do wyborów.
Następnego dnia ze zgrozą dowiedzieliśmy się z
wiadomości telewizyjnych, że ów raptowny deszcz
jaki nas zmoczył pomiędzy budynkami lotniska w
Auckland, faktycznie był początkiem potężnego
sztormu jaki zaczynając od owej niedzieli podjął
łomotanie całej Nowej Zelandii powodując powodzie
i zniszczenia wichurą w aż kilku miejscach kraju
(np. w Canterbury, koło Nelson, w Northland i
oczywiście w Auckland) - po szczegóły patrz
artykuł [2#N3] o tytule "A month of rain
in a few days - look what's next" (tj. "miesiąc
deszczu w kilku dniach - patrz co nadchodzi"),
ze stron A4 i A5 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie ze środy (Wednesday), June 11, 2014).
W Auckland ów sztorm okazał się najsilniejszym
i najbardziej niszczącym aż od około 70 lat.
Zgodnie też z prognozami, sztorm ten, ulewne
deszcze i wichury miały trwać aż do soboty, 14
czerwca 2014 roku - zapewne aby odnowić i odbudować
nacisk "pola moralnego" na moje decyzje, kiedy po
powrocie z wakacji rozważał będę np. ponowienie
chodzenie od domu do domu w celu osobistych
spotkań i rozmów z potencjalnymi wyborcami.
(2014/6/19)
Spowodowane przez celników NZ około 10-dniowe opóźnienie doręczenia
ulotek wyborczych. DHL chlubi się szybkością doręczania przesylek.
Typowo ich przesyłki idą z Niemiec do Nowej Zelandii około 8 dni.
Druga z dwóch przesyłek z ulotkami, opisana w (2014/5/28) z punktu
#M2 tej strony, dotarła do mnie w przeciągu tylko 7 dni. Niestety,
pierwsza przesyłka, zawierająca 6000 ulotek wyborczych, wysłana z
Niemiec w dniu 28 maja 2014 roku, dotarła do nowozelandzkich celników
w dniu 9 czerwca 2014 i tam utknęła. Aby spowodować jej doręczenie
zmuszony zostałem do pokonania aż szeregu nerwy szarpiących
formalności. Najpierw w piątek 13 czerwca wieczorem odebrałem
list od celników, stwierdzający. że jej zawartość wymaga "clearance".
Ponieważ urzędy są zamknięte w soboty i niedziele, dopiero w
poniedziałek 16 czerwca mogłem pójść do urzędu celnego aby
wyjaśnić, że przesyłka zawiera jedynie ulotki wyborcze (czyli
"printed matter") jakie NIE mają żadnej wartości komercyjnej,
bowiem są one darem oraz będą one rozdawane za darmo.
Niestety, celnicy odmówili dokonania tego do czego ich urząd
został powołany, czyli odmówili dokonania owej "clearance" mojej
przesyłki. Nakazali mi abym w celu tego "clearance" wynajął
specjalnego agenta, "custom broker", zaś ów agent dokona
owej "clearance" za nich. Usługi zaś takiego agenta typowo kosztują
około $150 - zapłacenie której to sumy złamałoby moją zasadę
"zero-dolarowej" kampanii wyborczej. Kiedy zacząłem szukać
agenta do wynajęcia, okazało się że jest ich sporo, jednak przesyłkami
pocztowymi są gotowi się zająć jedynie agenci z poczty - którzy
jednak tak są zawaleni pracą i klientami, że niemal nie jest możliwym
bezpośrednie spotkanie się lub telefoniczna rozmowa z nimi.
Na szczęście automat pod ich numerem telefonu podawał adres
emailowy na który można napisać aby z nimi się skontaktować.
W dniu 17 czerwca 2014 napisałem więc na ów adres długi email
w którym wyjaśniłem dlaczego ulotki wyborcze zawarte w owej
przesyłce nie mają wartości komercyjnej i są jedynie "printed matter".
W odpowiedzi nastepnego dnia otrzymałem krótki email, że do
przesyłki z ulotkami zastosowana została "concession" i jest "cleared".
Doręczono mi ją do mieszkania w dniu 19 czerwca 2014 roku - czyli
z niepotrzebnym około 10-dniowym opóźnieniem, którego można było
uniknąć gdyby celnicy prześwietlili przesyłkę i zwrócili uwagę, że
faktycznie zawiera ona to co napisane w jej deklaracji, czyli plakaty/ulotki.
(2014/6/25)
Pokonywanie oporów pola moralnego, a kondycja fizyczna,
wytrzymałość umysłowa i emocjonalna, oraz długoterminowe
korzyści osobistego roznoszenia ulotek wyborczych. Opór
pola moralnego podczas mojego osobistego roznoszenia ulotek
wyborczych i ich wręczania bezpośrednio do rąk wyborców objawił
się mi m.in. w formie wymogu wysokiej kondycji fizycznej oraz
wytrzymałości umysłowej i emocjonalnej. Jak bowiem stwierdziłem
to w praktyce, dostarczanie ulotek bezpośrednio do rąk wyborców
okazuje się być aż tak wyczerpujące fizycznie, umysłowo i emocjonalnie,
że w początkowej fazie swej kampanii byłem w stanie poroznosić
jednego dnia jedynie około 100 ulotek. Jednocześnie jednak,
ze wszystkich znanych mi rozwiązań dla problemu dostarczania
ulotek wyborcom, takie osobiste roznoszenie ulotek wspina się
najbardziej stromo pod górę pola moralnego. Zgodnie więc z
ustaleniami totalizmu, długoterminowo musi ono generować
najwięcej korzyści i najmniej niepożądanych skutków ubocznych.
Z tego powodu, jest ono też najbardziej edukujące ze wszystkich
działań związanych z wyborami. Ta edukująca wartość osobistego
roznoszenia ulotek spowodowała więc, że do tej "części #N"
zdecydowałem się dodać dodatkowy punkt #N4 poniżej, w
którym opisałem bardziej szczegółowo wszystko co z roznoszeniem
ulotek się wiąże, a więc np. procedurę wyboru najbardziej moralnego
rozwiązania dla problemu ich roznoszenia (tj. tego rozwiązania
które wspina się najbardziej stromo pod górę pola moralnego),
naciski fizyczne, umysłowe i emocjonalne jakie opory pola moralnego
nakładają na osobiste roznoszenie ulotek wyborczych, przykłady
długoterminowych korzyści wynikających z tej najbardziej moralnej
procedury roznoszenia ulotek, itp. Proponuję więc aby zaglądnąć
też do owego punktu #N4 poniżej.
(2014/7/22)
Niemal trzy tygodnie nieustającego deszczu. Wtorek, 22 lipca
2014 roku był u nas pierwszym dniem od około 3 tygodni, kiedy
zimowy deszcz przestał padać przez niemal cały dzień, a stąd
kiedy mogłem bezproblemowo ukończyć dzienną porcję roznoszenia
ulotek wyborczych. W ostatnich bowiem około trzech tygodniach
deszcz padał dniami niemal bez przerwy, tak że w owym okresie
tylko dwa i pół raza udało mi się wypatrzyć wystarczająco długą
przerwę w deszczu aby wyjść na roznoszenie ulotek - i to jedynie
w pobliżu swego mieszkania, tak że mogłem szybko wrócić do
mieszkania kiedy zimny deszcz ponownie się rozpadał. Co gorsza,
prognozy pogody zapowiadają, że po tym jednym dniu przerwy,
takie nieustanne deszcze zimowe mają zamiar powrócić na co
najmniej jeszcze jeden cały tydzień.
(2014/7/30)
Utrata niewinności myśli i przyjmowanie na barki przerażającego
ciężaru. Moje doręczanie ulotek często połączone jest ze szczerymi
rozmowami z indywidualnymi wyborcami. W rozmowach tych czasami
dowiaduję się o dotykających ich zdarzeniach, jakich zaistnienia
uprzednio nigdy nawet NIE posądzałbym. Większość też owych
opowiadań wyborców dotyczy przypadków, kiedy ktoś w pozycji
autorytetu wykorzystał swoją pozycję oraz niedoskonałości w istniejących
prawach, aby odnieść korzyści materialne kosztem krzywdy danego
wyborcy, czy jakiegoś członka jego rodziny albo znajomego. Ponieważ
ja wierzę Biblii, iż człowiek stworzony został na wzór i podobieństwo
doskonałego Boga, dowiadywanie się o tego rodzaju krzywdach i
zachowaniach ludzkich faktycznie zaczernia moje widzenie świata
i obdziera mnie z niewinności myśli. Na dodatek, kandydatowanie
do sejmu obciąża mój umysł coraz bardziej przygniatającą świadomością,
że równocześnie biorę też na swe barki ciężar przerażającej odpowiedzialności
za takie rozwikłanie i poprostowanie obecnego węzła gordyjskiego niedoskonałych
praw i przepisów, oraz za wdrażanie takich posunięć edukujących, jakie
uniemożliwią zaistnienie w przyszłości opisywanych mi przez wyborców
krzywd i zdarzeń. Owa zaś świadomość działa wysoce zniechęcająco
i obezwładniająco, a stąd wymaga wkładania wysiłku w celowe jej
pokonywanie w sobie i w kontynuowanie działań jakie się podjęło.
(2014/8/7)
Odnotowywanie coraz dłuższej listy nierównego traktowania,
niedogodności, przeszkód, oraz przejawów dyskryminacji jakich
doświadczają "niezależni" kandydaci do sejmu (tacy jak ja),
w porównaniu z kandydatami partyjnymi. Jako przykład
rozważ ile nakładu pracy "niezależni" muszą wkładać aby
zdobyć niemal każdą informację konieczną dla zaplanowania
swej kampanii wyborczej. Wszakże informację tę "niezależni"
muszą "wyrywać kleszczami" od tych którzy ją posiadają -
tj. wcale NIE jest ona łatwo dostępna ani oferowana
bezproblemowo (np. patrz moje wysiłki zdobycia tak prostej
zdawałoby się informacji, jak wykaz miejscowości które należą
do elektoratu Hutt South - opisane w punkcie #C1 i w (2014/8/21)
z punktu #M2). Albo rozważ ulotki, które dla kandydatów partyjnych
publikuje i upowszechnia bezproblemowo ich maszyna propagandowa
partii politycznych. Albo rozważ ogromne wielometrowe plakaty
drukowane na twardych i sztywnych płytach, dziesiątki których
ustawiane są na wszystkich drogach wylotowych oraz na ważnych
ulicach miast, jednak koszt każdej z których (rzędu 1000 dolarów)
czyni je niedostępne dla kieszeni "niezależnych". Albo rozważ
nieustanne darmowe wystąpienia kandydatów partyjnych w
telewizji pod najróżniejszymi pretekstami, a także nieustające
ciągi darmowych artykułów w gazetach na ich temat. Partie
polityczne otrzymują też spore fundusze od swoich sponsorów,
stąd stać ich np. na ogłoszenia w gazetach - jednostronnicowe
z których kosztują niemal 5 tysięcy dolarów, a stąd leżą poza
zasięgiem "niezależnych". Na dodatek, partie polityczne które
już są reprezentowane w parlamencie otrzymują od rządu bardzo
znaczące sumy na kampanię wyborczą, rzędu setki tysięcy dolarów
pokrywanych przez podatników, jednak nidy NIE słyszałem aby
jakiekolwiek sumy otrzymywali w tym celu "niezależni". Przykładowo,
w dzienniku telewizyjnym nadawanym w niedzielę, 24 sierpnia 2014
roku, około godziny 18:30, na kanale 1 TVNZ, było wzmiankowane,
że przywódcy jednej z partii politycznych zmarnowali
100 tysięcy dolarów pobranych od podatników, bowiem przygotowali
film reklamujący ich u wyborców, jednak potem wyrzucili ów film
bowiem im się nie podobał. Z kolei artykuł [3#N3] o tytule
"Craig takes battle for funds to High Court" (tj. "Craig przenosi
walkę o fundusze do Sądu Wyższego"), ze strony A15 gazety
Weekend Herald
(wydanie z soboty (Saturday), August 23, 2014), informuje o dwóch
innych partiach politycznych które otrzymały ponad 60 i 70 tysięcy dolarów
każda. Otrzymywanie owych funduszy rządowych pozwala też niemal
wszystkim dużym partiom politycznym na przygotowywanie i odpłatne
pokazywanie długich reklam telewizyjnych, na których jednak nigdy
NIE widziałem jakiegokolwiek "niezależnego". Także na często organizowane
spotkania wyborców z kandydatami typowo "niezależni" NIE są zapraszani -
patrz (2014/8/15) z punktu #M2. Kandydaci partyjni korzystają też z
wieloletniego studiowania przez ich partie luk istniejących w prawie
wyborczym, jakie pozwalają im aby na najróżniejsze sposoby "obchodzić naokoło"
niewygodne fragmenty tego prawa (np. patrz (2014/8/3) z punktu
#M2 tej strony) - czego "niezależni" kandydaci z oczywistych powodów
nigdy NIE uczynią. "Niezależni" są też nagminnie dyskryminowani
przez wyborców, których polityczna ignorancja popycha do
traktowania "niezależnych" niemal jak karierowiczów pragnących
np. zbić fortunę na polityce, a nie jako świadomych i moralnie
czułych obywateli którzy zaochotniczyli aby poprawić sytuację
ludności - np. patrz (2014/8/17) z tego punktu #N3. Przykładowo,
w moich obchodach roznoszenia ulotek (zwykle łączonych z
dyskutowaniem z wyborcami), nawet jeden wyborca NIE ujawnił
mi swej wiedzy o fakcie opisanym na drugiej stronie mojej ulotki
z "Rys. #M1" - mianowicie że w systemie
MMP jedynie "niezależni" bezwarunkowo reprezentują w parlamencie
wolę swych wyborców, podczas gdy członków partii wiąże
dyscyplina partyjna i w parlamencie są oni zmuszani aby głosować
oraz wypowiadać się tak jak ich partia im nakazuje, a NIE
tak jak przeważająco życzą tego sobie ich wyborcy.
Z kolei owa dyscyplina partyjna i wynikające z niej izolowanie
się partii politycznych od życzeń narodu (opisywane powyżej
w punkcie #K1), właśnie spowodowały w NZ sytuację jaka
już obecnie zaczęła zagrażać katastrofami opisywanymi w
punkcie #G2 tej strony.
(2014/8/9)
Doświadczenie kolejnego przypadku trudnego do wybronienia
się ataku dwóch psów. Gdyby ich właścicielka NIE zdałała
obu ich złapać i utrzymać w rękach - na przekór, że się jej silnie
wyrywały, prawdopodobnie mi samemu NIE udałoby się obronić
przed zostaniem ugryzionym. Był to naprawdę zaciekły atak przez
dwa wysoce inteligentne psy. Kiedy jeden atakował mnie z przodu,
drugi usilował gryść mnie od tyłu. Podczas obecnej kampanii
wyborczej byłem atakowany przez psy wiele razy, cztery z których
to dotychczasowych ataków niemal zakończyły się pogryzieniem.
Jednak ten dzisiejszy atak był z nich najzacieklejszy. Co intrygujące,
wszystkie owe najgroźniejsze ataki miały miejsce kiedy właścicielki
lub wlaściciele byli obecni i przyglądali się co się dzieje.
Ja doskonale rozumiem i faktycznie to popieram moralnie
ową potrzebę znacznej proporcji ludzi mieszkających
samotnie, szczególnie kobiet, aby utrzymywać
psy dla obrony przed coraz bardziej nasilającą
się przestępczością. Typowo też, jeśli widzę jakąkolwiek
oznakę, że w danej przydomowej zagrodzie znajdują
się psy, wówczas NIE wchodzę na jej teren. Niestety,
wiele psów czai się też w zagrodach u których NIE
ma żadnych oznak ostrzegająych o ich obecności.
To te psy zagrażają bezpieczeńśtwu ludzi którzy, tak
jak ja, dla istotnych i moralnych powodów wizytują te zagrody.
Tymczasem aby NIE stanowiły one żadnego zagrożenia,
wystawczyłoby aby ich właściciele umieścili na płocie
np. małą tabliczkę z rysunkiem psa, lub z ostrzeżeniem
"uwaga - pies". Tabliczka taka poprawiałaby też ich
własne bezpieczeństwo, ponieważ kryminaliści namyślaliby
się znacznie usilniej, czy podjąć ryzyko wejścia na
taką posiadłość.
(2014/8/17)
Doświadczanie licznych przypadków słownego znieważania.
Osobiste roznoszenie ulotek wyborczych NIE tylko naraża roznoszącego
na najróżniejsze niebezpieczeństwa, w rodzaju opisanych powyżej
ataków psów, czy załapania przeziębienia w wyniku opisanego
w punkcie #N4 kompletnego zmoczenia zimnym deszczem,
ale także wystawia roznoszącego na najróżniejsze przykrości -
np. na słowne zniewagi. Faktycznie też dotychczasowe moje
doświadczenia wykazują, że praktycznie każdego dnia swego
roznoszenia ulotek doświadczam jakichś form zniewag o najróżniejszym
poziomie przykrości. Przykładowo dzisiaj, kiedy w jednym z domów
podałem swą ulotkę wyborczą mieszkającemu tam starszemu
mężczyźnie i zacząłem mu się przedstawiać, ten po uchwyceniu
mej ulotki w wyciągniętą rękę, bez nawet spojrzenia na nią zaczął
ją wolno miąść w dłoni wyciągniętej tuż przed moją twarzą,
obwieszczając mi pogardliwym głosem "ja z całą pewnością
nie będę na ciebie głosował", poczym upuścił tę zmiętą ulotkę
na ziemię. Na tak oczywistą zniewagę ja jedynie mu odpowiedziałem,
"mogłeś przecież oddać mi ją z powrotem", poczym szybko opuściłem
jego zagrodę. Również dzisiaj, w innym z domów kiedy zapukałem
do wpół-otwartych drzwi, mężczyzna w środku odkrzyknął mi
ze złością "ja nie życzę sobie aby obcy ludzie pukali do mojego
mieszkania" (dodam, że przy wejściu do tej zagrody NIE
widniał żaden napis w rodzaju "proszę nie wchodzić").
Też dzisiaj, kiedy w jednym z domów otwarła mi rosła
dziewczyna, zaś ja po podaniu jej ulotki jak zwykle zacząłem
się przedstawiać i wyjaśniać powody swego obchodzenia domów,
z głębi domu wyłoniła się wyraźnie zła jej matka, poczym krzyknęła
do mnie "czy nie widzisz, że ona jest nieletnia" - tak jakby prawo
do otrzymania ulotki i do przekazania jej innym domownikom
zarezerwowane było wyłącznie dla ludzi pełnoletnich, lub jakby
moja wyborcza wizyta odebrana była przez tę matkę jako próba
uwiedzenia jej córki. (Tak nawiasem mówiąc, dziewczyna ta była
aż tak rosła, że jej wiek wyglądał mi na około 20 lat.) Oczywiście,
dzisiejsze roznoszenie ulotek wcale NIE było wyjątkowe i podobnych
zniewag doświadczam praktycznie każdego roznoszenia. Jak bardzo
zniechęcające one są, tego NIE muszę tutaj wyjaśniać. Ironicznie,
tego typu zniewagi zawsze kierowane są na mnie przez ludzi co
do których widać, że są raczej biedni - a stąd dla ulżenia losu
i pomagania właśnie którym ja w pierwszym rzędzie stanąłem
do tych wyborów i opracowałem opisywane na tej stronie reformy.
Często też powodem podjęcia zniewag okazuje się chęć "zaimponowania"
czy "pokazania swej wyższości" komuś ze swych domowników.
Przykładowo, jeśli na moją wizytę równocześnie zareagują relatywnie
młody mężczyzna i kobieta, wówczas jest wysoka szansa, że ów
mężczyzna zacznie się "popisywać", zaś jeśli ja mu wykażę, iż nie
ma racji, wówczas on jakoś mnie znieważy. Także jeśli drzwi otworzy
relatywnie młoda kobieta, zaś naszą konwersację będzie słyszało
wielu jej domowników, wówczas bez względu na to co powiem jest
spora szansa, że pod jakimś pretekstem zatrzaśnie ona te drzwi
przed moim nosem. Na szczęście, ja widzę też i dobry dla mnie
aspekt w tego typu zniewagach. Przykładowo, narazie żaden z
serwujących je ludzi NIE starał się mnie pobić fizycznie - czyli,
że NIE wystawiły mnie one jeszcze na doświadczenie fizycznej
krzywdy i cierpienia.
(2014/8/24)
Kolejne kłopoty z internetowym hostingiem 24/7 - tj. kolejny przypadek
wielodniowego braku dostępu do mojej wyborczej strony internetowej
www.pajak.org.nz.
Utrudniające dostęp do internetu działanie pola moralnego
też zaindukowało aż cały szereg problemów w mojej kampanii
wyborczej. Mianowicie, obiecująca ale nieco przesadzona reklama
nowozelandzkiego hostingu o nazwie 24/7 (notabene, lokalizacją którego jest
Christchurch - miasto trzęsień ziemi),
spowodowała że dla mojej domeny i strony wyborczej został
wybrany właśnie ów internetowy hosting "24/7". Niestety, już
od chwili powierzenia im mojej wyborczej domeny i strony
zaczęły się najróżniejsze problemy. Przykładowo, uruchamianie
zajęło aż cztery dni - patrz (2014/3/28) z punktu #M2. Serwer
z tą stroną często też nawalał - patrz (2014/4/18-20) powyżej
z punktu #N3. To nawalanie z kolei powodowało, że zarówno
strona wyborcza, jak i związany z nią mój wyborczy adres
emailowy, często stawały się niedostępna dla zainteresowanych
czytelników oraz dla mnie samego. Im też bliżej było do wyborów,
tym usługi hostingu 24/7 stawały się gorsze. Skargi innych
jego klientów spowodowały nawet, że jakiś miesiąc temu "24/7"
był już krytykowany w nowozelandzkich dziennikach telewizyjnych.
Ostra krytyka 24/7 zawarta też była w artykule gazetowym
[4#N3] o tytule "Website woes haunt business owners"
(tj. "kłopoty z witrynami internetowymi prześladują właścicieli
byznesów"), ze strony B5 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post
(wydanie ze środy (Wednesday), August 27, 2014). W końcu,
dnia 20 sierpnia 2014 roku, nadrzędna instytucja tego
hostingu nakazała klientom aby poprzenosili swoje domeny i
strony internetowe do innych hostingów, dając na to czas do
20 września 2014 roku (tj. do dnia wyborów w NZ). Ponieważ
zaś takie przenoszenie wiąże się z koniecznością unieruchomienia
stron internetowych na trudny do przewidzenia okres czasu,
ja wolałbym aby móc go dokonać na jeden dzień
przed wyborami, tj. 2014/8/19 - kiedy to zgodnie z NZ prawem
wyborczym oglądanie mojej strony wyborczej i tak musiałbym
ochotniczo obezwładnić. Niestety, ponad 5-dniowy zanik dostępu
do serwera 24/7, mojej strony wyborczej i emaila, zaczęty około
11 rano w piątek dnia 2014/8/22, a trwający praktycznie do
popołudnia w środę dnia 2014/27 (z parogodzinną przerwą
wieczorem w poniedziałek dnia 2014/8/25), powoduje że
zapewne zajdzie konieczność wcześniejszego przenoszenia
mojej strony wyborczej - a stąd i związanego z tym przenoszeniem
dłuższego braku do niej dostępu. Oczywiście, nauczony
poprzednimi przypadkami zawodności stron internetowych,
ja przygotowałem jeszcze jeden (zapasowy) adres, pod
którym są dostępne moje strony wyborcze, tj. adres
www.totalizm.zensza.webd.pl/pajak_do_sejmu_2014.htm.
Niefortunnie, adres ten NIE był reklamowany na mojej drukowanej
ulotce wyborczej z "Rys. #A1", a także (jak wszystko co służy
moralności i postępowi i dlatego jest utrudniane przez pole moralne)
jest on dosyć trudny do znalezienia w Google. Stąd wyborcy NIE
wiedzą o jego istnieniu i prawdopodobnie NIE będą w stanie go
znaleźć. Jeśli więc czytelniku jesteś zainteresowany w regularnym
śledzeniu treści tej strony, wówczas sugeruję abyś zapisał sobie
gdzieś powyższy adres, poczym używał go za każdym razem
kiedy dostęp do domeny www.pajak.org.nz zostanie odcięty.
Alternatywnie możesz skopiować do swego komputera drugą
stronę nowej wersji ulotki pokazanej na "Rys. #M1", na której
ów zapasowy adres jest już zapisany.
(2014/8/26)
Paraliżujący wysiłki czynienia dobra szok od piosenki w której
"rapper" grozi zabiciem PM i seksem z córką PM. We wtorek
dnia 26 sierpnia 2014 roku wieczorne dzienniki telewizyjne NZ
na programach TV1 oraz Prime raportowały, że ktoś umieścił w
internecie piosenkę jakiej treść grozi zabiciem przywódcy rządu
NZ (tj. PM) i odbyciem seksu z jego córką. Opisy tej samej
piosenki zawarte były także w gazetach - przykładowo patrz
artykuł [5#N3] o tytule "Hip-hop threat to prime minister
'a plug for voting' " (tj. "pogróżka hip-hopów dla prime ministra
'zapłonem do głosowania' "), ze strony A3 nowozelandzkiej gazety
The Dominion Post
(wydanie ze środy (Wednesday), August 27, 2014), czy artykuł
[6#N3] o tytule "Hip-hop crew's obscene song scraping
bottom of rotten barrel" (tj. "niemoralna piosenka grupy hip-hop
skrobie dno zgniłej beczki"), ze strony A9 gazety
The New Zealand Herald
(wydanie ze środy (Wednesday), August 27, 2014). Szoku tej piosenki
wcale nie pomniejszają ani historyczne doświadczenia, ani logika, które
zdają się podpowiadać, iż odpowiedzialność za wytworzenie w NZ
sytuacji, która pozwala aby ktoś uciekał się do układania i śpiewania
takiej piosenki, ponoszą kolejni przywódcy i kolejne rządy NZ. To
przecież w wyniku ich błędnych decyzji i działań poznikały ze szkół
NZ przedmioty nauczające religii, przykazań boskich i moralności.
To także z powodu niedbałości owych rządów i ich braku więzi z
narodem, w NZ już od dziesiątków lat NIE przeprowadzono żadnych
reform, spiętrzając w ten sposób frustrację i niezadowolenie społeczeństwa
oraz spychając NZ na krawędź rozruchów społecznych. Chociaż
frustracja ta od dawna rzuca się w oczy, np. w sposobach na jakie
sabotażowane są plakaty wyborcze (np. patrz zdjęcia z artykułu
[7#N3] o tytule "Cameras to nail billboard vandals" (tj. "kamery
dla przygwożdżenia wandali plakatów"), ze strony A8-9 w/w gazety [6#N3],
ciągle słysząc o tej piosence przeżyłem szok i ręce mi opadły. Jakże bowiem
ludziom hołdującym takie zamiary perswadować opisywane na tej stronie
zasady i metody moralnego działania zgodnego z ideami totalizmu.
Wszakże moralne działanie i totalizm nakazują np. aby NIE prześladować
ludzi, a jedynie ujawniać i eliminować błędy idei jakie ludzie ci wdrażają,
aby wszelkie problemy rozwiązywać intelektem i moralnymi decyzjami
a nie przemocą, aby tolerować różnice opinii bowiem wiodą one do wiedzy
i do postępu, aby podejmować wyłącznie moralne decyzje, aby pedantycznie
przestrzegać przykazań i wymagań Boga, itp. Wiedząc o owej piosence
staje się jasnym, że najbardziej priorytetowym i pilnym zadaniem po wyborach
powinno być wprowadzenie do oficjalnego nauczania w NZ tego fragmentu
KDG,
który wyjaśnia naukowe dowody na istnienia Boga oraz uzasadnia
naukowo konieczność pedantycznego przestrzegania w życiu
kryteriów i nakazów moralnych.
(2014/9/2)
Kolejne nawalenie serwera 24/7 dla domeny www.pajak.org.nz.
We wtorek rano, 2 września 2014 roku dostęp do tej domeny
wyborczej ponownie został odcięty. To wyczerpało moją cierpliwość.
Poprosiłem więc osobę która zafundowała mi tę domenę (a stąd
która posiada wszelkie parametry i hasła owej domeny), aby NIE
czekała już aż do ostatniego dnia kampanii - tak jak uprzednio
wyjaśniałem to w (2014/8/24) z tego punktu, a natychmiast
przeniosła tę domenę na nowy serwer. Przeniesienie nastąpiło
zaskakująco szybko. Już następnego dnia rano domena zaczęła
działać na nowym (innym) serwerze.
(2014/9/8)
Zdjęcia nagich aktorek, które wygasiły "Iskrę", a z nią i dostęp do
mojej strony wyborczej. Niestety, łatwy i masowy dostęp do
mojej strony wyborczej trwał raczej krótko. Już w piątek (2014/9/5)
liczba czytających moją stronę ponownie gwałtownie spadła, zaś
w następujący po tym piątku weekend i poniedziałek tylko pojedyńcze
osoby zdołały do strony tej jakoś się przebić. Przyczynę wyjaśniły
wiadomości podane w TVNZ1 w dzienniku telewizyjnym z niedzieli (2014/9/7).
Okazało się wówczas, że podobno jakiś "hacker" umieścił w internecie
zdjęcia nagich hollywoodzkich aktorek, zaś masowy pęd nowozelandzkich
mężczyzn, aby pooglądać sobie owe zdjęcia, kompletnie zaczokował
największą nowozelandzką firmę telefoniczną obecnie nazywającą
siebie "Spark" (co znaczy "Iskra"), zaś dawniej zwaną "Telecom".
Firma ta łączy z internetem gro komputerów Nowej Zelandii - w
tym łączy też dostęp do mojego hosta i strony wyborczej. Kiedy
więc owa "Iskra" wygasła, wygasła także możliwość oglądania
mojej strony wyborczej przez zainteresowanych wyborców.
Intrygująca zagadka związana z tym wygaśnięciem, jaka dodatkowo
ujawnia nam moc i możliwości działania "pola moralnego", zawarta
została w komentarzu TVNZ1 dodanym do owej wiadomości o upadku
usług "Iskry" pod naporem zdjęć ciał nagich aktorek. Mianowicie,
jak to się stało, że tylko klienci owej "Iskry" rzucili się aby oglądać zdjęcia
owych nagich aktorek, podczas gdy użytkownicy aż kilku innych firm,
które w NZ też dostarczają połączeń komputerów z internetem, NIE
spowodowali w owym czasie żadnych zakłoceń w działaniu tychże
innych firm? Ciekawe, czy rozwiązaniem tej zagadki jest wykazywanie
poczucia humoru przez "pole moralne", czy też raczej kolejna wymówka
kogoś kto ma na tyle potężne wpływy w NZ, że potrafi nakazywać
nowozelandzkim firmom kiedy te mają działać poprawnie, a kiedy
mają udawać zaistnienie "problemów technicznych"? Która z tych
dwóch możliwości ma miejsce, stanie się to wkrótce jasne z dalszego
rozwoju wypadków. Wszakże przy tak dużym pędzie, oglądanie nagich
aktorek skończy się już za parę dni. Natomiast jeśli komuś bardzo
wpływowemu na czymś zależy, wówczas przeglądanie mojej strony
będzie pod różnymi pozorami uniemożliwiane aż do dnia wyborów.
(Faktycznie też potem się okazało, że dyskretna blokada przeglądania
strony www.pajak.org.nz NIE została już zdjęta.)
(2014/9/9-11)
Korzonki (ból kręgosłupa). Przez ostatnie trzy dni (wpis ten
dokonuję w czwartek, dnia 11 września 2014 roku), czyli począwszy
od wtorku, dnia 9 września 2014 roku, zupełnie bez znanych mi
powodów, codziennie rano budzę się z paskudnym bólem kręgosłupa,
popularnie zwanym "korzonkami". Trwa on przez cały dzień,
powodując że każdy mój ruch to męka. Nic ciężkiego NIE podnosiłem
ostatnio, co mogłoby wytłumaczyć pochodzenie tego bólu. Także
pogoda ostatnio jest relatywnie ciepła, tak że ona też NIE tłumaczy
jego pochodzenia. Jedynym więc wytłumaczeniem dla tego bólu
jest owo przeszkadzające działanie "pola moralnego". Wszakże
nasilając się z każdym ruchem, czyni on roznoszenie ulotek istną
torturą. Na dodatek powoduje on, że mój chód jest poskręcany, zaś
postawa pochylona, oraz że idąć muszę podpierać rękami swój kręgosłup
aby pomniejszyć odczuwanie bólu. A ból ten zaczął się we wtorek,
kiedy właśnie podjąłem roznoszenie początkowych ulotek z ostatniego
ich tysiąca. Z doświadczenia też wiem, że kiedy ból ten raz u mnie
się zacznie, wówczas zwykle trwa on wiele dni. W tym przypadku
jest więc już pewnym, że potrwa on co najmniej do dnia wyborów -
czyli przez cały okres roznoszenia ostatniego tysiąca posiadanych
ulotek, a także przez ów istotny dzień, kiedy wyjdę do urn aby
zagłosować.
* * *
Kiedy ja sam z dystansu zacznę rozważać ów
nieustanny potok jakby "pecha" i "kłopotów" jaki
mnie zalewa począwszy od chwili kiedy podjąłem
decyzję o stanięciu do wyborów, wówczas nawet
mi samemu potok ten wydaje się wprost
nieprawdopodobny i czasami wręcz zabawny.
Jednak zgodnie z moimi uprzednimi badaniami
faktycznie reprezentuje on działanie "pola moralnego"
jakie ma na celu upewnienie się, iż każde
moralnie poprawne działanie wymaga włożenia w nie
wysiłku (F) jaki jest proporcjonalny do korzyści (a) które
odniosą ludzie (m) korzystający z wyników tego działania
oraz proporcjonalne też do liczby ludzi (m) którzy
skorzystaliby z sukcesu tego działania.
Fakt zaś, że niniejsze moje doświadczenia z
ogromnie silnym działaniem pola moralnego
pozwalają mi szybciej i lepiej poznawać (i opisywać)
naszego Boga, a także fakt że ja w pełni rozumiem
i doceniam potrzebę istnienia i działania pola
moralnego, wcale NIE eliminują u mnie odczucia,
iż polem tym zostałem dokumentnie przygnieciony
i że zaindukowało ono u mnie uczucie jakby "piekło
otwarło się pod moimi stopami". Teraz więc zaczynam
rozumieć dlaczego zamiar pokojowego wprowadzenia
wymaganych reform jest tak trudny i dlaczego
ludzi którzy podejmują się tego
zamiaru można przyrównywać do "dentystów którzy
zaochotniczyli aby zanurkować w oceanie w celu
podwiercenia i podleczenia bolesnych zębów u
podrażnionego rekina".
Istnieje jeden aspekt powyższych zdarzeń, który
pobudza mnie do filozoficznych przemyśleń i do
intensyfikowania badań. Jest nim fakt, że na przekór
iż począwszy od 2007 roku jestem równie pewien,
iż UFOnauci są symulowani przez Boga jedynie
tymczasowo, jak pewien jestem też istnienia jedynego
i wszechmożnego Boga, ciągle Bóg używa ma mnie
owych symulacji szatańskich UFOnautów do formowania
części pola moralnego. Ponieważ Bóg NIE czyni niczego
bez istotnego powodu, czuję że mam obowiązek badać
dlaczego sama świadomość, iż UFOnauci to boskie
symulacje, wcale NIE chroni nas przed ich szkodliwymi
działaniami. Jak narazie, najważniejsze co mi przychodzi
w tej sprawie do głowy, to że używając symulacji
UFOnautów Bóg stara się zwrócić moją uwagę, iż
większość oporów pola moralnego necelowanych
na moje wysiłki w wyborach z 2014 roku wcale NIE
wywodzi się od ludzi, a od tego czym zarządza wyłącznie
Bóg (a stąd co - zgodnie z wyjaśnieniami z punktów
#J1, #L3 i #N2 tej strony, jest dyskretnym umożliwieniem
mi potwierdzenia które rodzaje cech pola moralnego
pozwalają rozpoznawać działania jakie biegną przeciwko
planom Boga). Być też może w taki właśnie sposób
Bóg daje mi poznać, że wszystkich ludzi traktuje
dokładnie tak samo - niezależnie od ich wiedzy czy
postaw. Prawdopodobnie, takie potraktowanie ma
też ostrzegać, że sama wiedza NIE podpierana
podjęciem faktycznych działań obronnych, NIE
wystarcza do ochrony przed złem. Można też się
domyślać, że poprzez szorstkie potraktowanie
nawet tych co wiedzą i respektują, Bóg stara się
nam podkreślać, że w chwili osądzania naszego
postępowania (np. na tzw. "sądzie ostatecznym")
NIE są brane pod uwagę żadne nasze wymówki
czy "okoliczności łagodzące", w rodzaju "ja
chciałem czynić dobrze a tylko wyszło źle",
a osądzane są gołe fakty moralnych następstw
tego co czynimy.
#N4.
Przykład osobistego roznoszenia ulotek wyborczych użyty jako
ilustracja wyboru tego rozwiązania problemu, które wspina się najbardziej
stromo pod górę "pola moralnego" i stąd generuje najwięcej długoterminowych
korzyści zaś najmniej niepożądanych "następstw ubocznych":
Motto:
"Pole moralne jest indykatorem działania tych mechanizmów
moralnych które powodują, że krótkoterminowy trud stromego
wspinania się pod górę owego pola zawsze generuje najwięcej
długoterminowych korzyści i najmniej niepożądanych następstw
ubocznych, podczas gdy chwilowe wygody łatwego
i przyjemnego ześlizgiwania się w dół tego pola
zawsze powodują długoterminowe kłopoty."
Modlitwy opisane w punktach #B1 i #M3 tej
strony najwyraźniej zadziałały. Wszakże
stał się już pierwszy
cud. Na przekór bowiem, iż nadal
utrzymuję swój "zero-dolarowy" poziom wydatków
na kampanię wyborczą, zadeklarowany i opisany
w punkcie #D2 tej strony, począwszy od 19 czerwca
2014 roku mam już do dyspozycji 9999 ulotek
wyborczych nadrzędnej jakości opisywanych
w (2014/5/28) z punktu #M2 tej strony - przy
których miejscowe ulotki nawet kandydatów z bogatych
partii wyglądają jak bardzo ubodzy krewniacy.
Proszę bowiem sobie wyobrazić ulotki formatu A5
o szczególnie żywych kolorach, na których poruszający
uczuciowo niemal każdego wyborcę z Hutt South
zestaw moich politycznych celów działania został
ubrany we wspaniałą szatę graficzną pokazaną
na "Rys. #A1" a zreprodukowaną na "Rys. #M1",
poczym wydrukowany szczytową
niemiecką technologią drukarską na kredowo
białym papierze ceramicznym "galaxi keramik"
najlepszej światowej jakości. Wynik jest
taki, że mam ulotki wyborcze które przyciągają
oko swoim wyglądem i żywymi kolorami,
poruszają uczuciowo wyborców z Hutt South
swoją zawartością, są ogromnie przyjemne
w dotyku, nie boją się deszczu ani wody,
a na dodatek oszczędzają nasze lasy
bowiem NIE są nadrukowane na papierze
z masy organicznej, a na giętkich płatach
ceramicznych. Gdybym ja sam zamówił
zaprojektowanie i wykonanie takich ulotek,
kosztowałoby mnie to fortunę - i oczywiście
NIE byłoby mnie na nie stać. Co więc szczególnie
ujęło mnie za serce, to że zaprojektował
je, wydrukował w Niemczech, oraz przysłał
mi do Nowej Zelandii jako swój dar, skromny
wyznawca totalizmu który pedantycznie realizuje
nakaz z Biblii aby dobre uczynki wykonywać
anonimowo, tak że "niech nie wie lewa twoja
ręka, co czyni prawa" (Biblia, Mateusz, 6:3).
Stąd ów totalizta NIE zgodził się nawet abym
gdziekolwiek ujawnił kim on jest i jak z nim
można się skontaktować.
(Filozofia totalizmu
wyjaśniła "dlaczego" Biblia i totalizm zalecają takie
anonimowe dokonywanie dobrych uczynków -
wyjaśnienie to jest powtórzone m.in. w punkcie #I1
i w podpisie pod "Rys. #I1" z tej strony. Mianowicie,
niemoralne osoby
wiedzące iż ktoś im znany dokonał jakiegoś
dobrego uczynku, lub widzące kogoś w trakcie
dokonywania czegoś moralnego, generują w
sobie tyle zawiści i innych negatywnych uczuć,
że utrata "energii moralnej" powodowana przez
te negatywne uczucia może zniweczyć całość
dobra jakie te dobre uczynki przynoszą.)
Dysponowanie ulotkami wyborczymi o tak nadrzędnej
jakości daje mi teraz niemal równe szanse wygrania
nadchodzących wyborów, jak szanse które mają
kandydaci wystawieni tu przez partie polityczne.
Wszakże ulotki te mają potencjał aby z naukowca i twórcy
filozofii totalizmu
niemal nieznego w okręgu Hutt South, przekształcić
mnie w osobę o której istnieniu i celach wie wystarczająco
wielu wyborców. Nałożony jest jednak wymóg moralny
na owo przekształcenie. Mianowicie, muszę obecnie
ulotki te dostarczyć wyborcom w najbardziej moralny
sposób - czyli w sposób jaki najstromiej wspina się
pod górę tzw. "pola moralnego" (tj. niewidzialnego
pola pierwotnego podobnego do grawitacji, a opisywanego
w punktach #D5, #F5, #I1, #J1, oraz w "części #N" tej strony).
Jak bowiem wyjaśnia to m.in. wprowadzenie do niniejszej
strony, nowa "nauka totaliztyczna" ustaliła, że
każdy rzeczywisty problem,
w tym także problem upowszechnienia ulotek wyborczych,
posiada aż cały szereg rozwiązań, zaś rozwiązaniem jakie
przynosi najwięcej długoterminowych korzyści i najmniej
niepożądanych następstw ubocznych jest to które wspina
się najbardziej stromo pod górę "pola moralnego".
Aby znaleźć owo rozwiązanie danego problemu, które
najbardziej stromo wspina się pod górę pola moralnego,
zacząć trzeba od sporządzenia wykazu dostępnych
nam rozwiązań tego problemu. W przypadku więc
dyskutowanego tu problemu, należy użyć np. "burzę
mózgów", własne przemyślenia, czy badania zachowań
innych polityków i krajów, poczym dokonać przeglądu sposobów
na jakie ulotki wyborcze mogą być dostarczone wyborcom.
Wymieńmy tutaj najpowszechniejsze z nich. (1)
Obchodzenie po domach przez kandydata i osobiste
doręczanie ulotek wyborczych do rąk wyborców. (2)
Osobiste powrzucanie ulotek do skrzynek pocztowych
istniejących przy domach nowozelandzkich wyborców
(w NZ łatwo dostępne z ulicy skrzynki pocztowe ustawiane
są przy chodniku na ogrodzeniu ogródka każdego z
domów mieszkalnych). (3) Wynajęcie specjalnego
serwisu usługowego, który za opłatą powrzuca ulotki do
skrzynek pocztowych każdego z domów danego okręgu
wyborczego. (4) Stawanie w miejscach licznie
uczęszczanych przez ludzi, np. przy bramach fabryk lub
na głównych ulicach miasta, oraz wręczanie ulotek przechodniom.
(5) Powsuwanie ulotek za wycieraczki samochodów
na parkingach i przy supermarketach. Itd., itp.
Kolejnym krokiem jest wybranie tego rozwiązania, które
najbardziej stromo wznosi się pod górę pola moralnego.
Wybór ten najlatwiej dokonać poprzez przymierzanie
wszystkich dostępnych nam rozwiązań, do tzw.
"wskaźników moralnej poprawności" dyskutowanych
w punkcie #J2 tej strony. W przypadku problemu
dostarczania ulotek, owym najbardziej stromo
wznoszącym się rozwiązaniem okazuje się być
sposób (1) - tj. osobiste doręczanie ulotek do rąk
wyborców. Przykładowo, jest on intelektualnie najtrudniejszy,
zaś tzw. "linia najmniejszego oporu intelektualnego"
biegnie dokładnie przeciwstawnie do niego.
To więc ów sposób (1) długoterminowo dostarczy
największą liczbę korzyści oraz będzie wprowadzał
najmniejszą liczbę "efektów ubocznych" - chociaż
krótkoterminowo będzie wymagał największego
wkładu intelektualnego, uczuciowego, oraz
fizycznego. Inne sposoby są już mniej zgodne z
kryteriami moralności. Przykładowo, gdybym to ja sam
powrzucał ulotki do skrzynek pocztowych u wyborców zgodnie
ze sposobem (2), wówczas ulotki te spotkałby los podobny
do losu wszelkich materiałów reklamowych które masowo
wrzucane są do owych skrzynek. Mianowicie, większość
wyborców zamiast je czytać, po wyjęciu ze swej skrzynki
listowej od razu wrzucałaby je do kosza na śmieci - w ten
sposób marnując materiały, ludzką pracę, oraz swą szansę
zdobycia użytecznej informacji. Oczywiście, kandydaci
popierani przez duże partie polityczne mogą sobie
pozwolić na takie potraktowanie swych ulotek -
stadardowo roznoszonych dla nich po elektoracie
zgodnie ze sposobem (3) przez odpowiednio
opłacony urząd poczty, lub przez firmę doręczającą
reklamy, poczym wrzucanych do skrzynek pocztowych
przy domach wyborców. Wszakże kiedy wybory
będą już blisko, ich partie polityczne zorganizują
i opłacą dodatkowe debaty telewizyjne, ogłoszenia
prasowe i spotkania publiczne, jakie przypomną
wyborcom kim są kandydaci owych partii.
Natomiast jako "Niezależny" kandydat za którym
NIE stoi żadna bogata partia polityczna, ja NIE
mogę sobie pozwolić na opłacenie dodatkowych
pojawień telewizyjnych czy ogłoszeń prasowych.
Stąd ulotki wyborcze są dla mnie jedynym sposobem
zwrócenia uwagi wyborców na moją kandydaturę
i na cele jakie starałbym się osiągnąć w przypadku
zostania wybranym do sejmu NZ.
Teoretycznie rzecz biorąc, NIE powinno być trudne
osobiste rozdanie 9999 ulotek w przeciągu 93 dni
jakie miną od daty ich otrzymania aż do czasu
wyborów. Wszakże wystarczyłoby abym każdego
dnia doręczył do rąk wyborców około 108 ulotek.
Nawet zaś uwzględniwszy fakt, że nadal męczy mnie
ów kaszel jaki pozostał mi z wakacji (patrz (2014/5/1)
z punktu #M2 tej strony), oraz że obecnej zimy w Nowej
Zelandii zimny deszcz pada przez ponad połowę dni,
ciągle powinienem być w stanie roznieść te ulotki
nawet wychodząc na owo roznoszenie jedynie
co drugiego dnia (tj. kiedy są przerwy w deszczu)
i rozdając wówczas około 216 ulotek na dzień.
Przecież z czasów dzieciństwa na wsi pamiętam, że
każdy listonosz wiejski codziennie roznosił wówczas
aż kilka razy więcej listów i też doręczał je osobiście
do rąk odbiorców.
W praktyce jednak, wymóg pokonywania oporu
pola moralnego znacznie komplikuje owo osobiste
roznoszenie ulotek. Nie bardzo też pomaga wiedza iż,
jak wyjaśnię to w tym punkcie, owo komplikowanie
przynosi długoterminowe korzyści zarówno mnie,
jak i wszystkim innym zainteresowanym. Krótkoterminowy
opór tego pola jest bowiem aż tak duży, iż czyni
on osobiste roznoszenie ulotek wyjątkowo trudnym.
Stąd w naszym okręgu opór ten praktycznie
uniemożliwia osobiste roznoszenie ulotek przez
innych kandydatów - w ten sposób dając mi szansę
na efektywne konkurowanie nawet z kandydatami
bogatych partii politycznych. Ponadto, jak wyjaśnię
to później, uniezależnia on wyniki głosowania od
ilości pieniędzy które ktoś wyda na kampanię wyborczą,
oraz upodobnia te wyniki do stanu filozofii i moralności
wybierającej społeczności. Faktycznie więc ja się
cieszę z istnienia tego oporu pola moralnego.
Niemniej, chociaż w moim przypadku opór ten
wyrównuje moje szanse na wygranie w wyborach,
jednocześnie z jego powodu praktycznie tylko z
ogromną trudnością jestem w stanie doręczyć
owe wymagane około 108 ulotek dziennie. Na
przekór bowiem, że doręczenie około 108 ulotek
dziennie zajmuje mi tylko około 3 godziny czasu,
ciągle pozostawia ono mnie kompletnie wyczerpanym
fizycznie, umysłowo i emocjonalnie. Oczywiście,
mnie bardzo intryguje sposób na jaki owo pole
moralne czyni tak zdawałoby się proste działanie,
jak osobiste doręczanie ulotek wyborczych, aż tak
ogromnie trudnym i wyczerpującym. Wszakże oprócz
bycia kandydatem do sejmu NZ, ja nadal jestem także twórcą
filozofii totalizmu,
oraz naukowcem poszukującym prawdy i popularyzującym
prawdę. Dlatego w niniejszym punkcie będę starał się
zidentyfikować i obiektywnie opisać mechanizmy oraz
narzędzia z pomocą których pole moralne stawia aż tak
duży opór osobom osobiście roznoszącym ulotki wyborcze,
zaś na końcu swych rozważań podsumować przykłady
długoterminowych korzyści jakie wynikają z istnienia tego oporu.
Czytając te opisy proszę jednak odnotować, że bezstronne
opisanie złożonego oporu pola moralnego jest dosyć trudne.
Stąd moje wyrażenia mogą nieudolnie odzwierciedlać zjawisko,
które Bóg zaprojektował z nieskończonym geniuszem i które
w długoterminowym działaniu faktycznie pracuje na korzyść
moralnie postępujących ludzi. Jeśli więc ujawniam poniżej
trudności z jakimi ja muszę się borykać przy osobistym
roznoszeniu owych ulotek, proszę NIE brać przypadkiem
tych opisów za moje narzekanie lub za krytykanctwo. Ja
bowiem się cieszę, że takie trudności istnieją i stąd że
odstraszają one innych kandydatów, wyrównują szanse,
oraz pracują na rzecz sprawiedliwości. Tyle, że aby umożliwić
czytelnikowi poznania prawdy na temat mechanizmów
działania pola moralnego, w poniższych opisach starałem
się tak wiernie i dokładnie oddać trudności owego
roznoszenia, jak tylko pozwoliły mi na to moje raczej
niedoskonałe umiejętności pisarkie.
Istnieje cały skomplikowany zestaw powodów dla których
opory pola moralnego mogą stać się aż tak wysokie,
że zdawałoby się owo proste działanie osobistego
wręczania ulotek do rąk wyborców może okazać
się aż tak trudne i wymagające włożenia całej wiedzy,
całej energii, całego czasu i całych możliwości
fizycznych, umysłowych i emocjonalnych jakie
pozostają w mojej dyspozycji. To owe powody
po każdym roznoszeniu pozostawiają mnie kompletnie
wyczerpanym fizycznie, umysłowo i emocjonalnie.
Powody te będę starał się więc systematycznie powyjaśniać.
Najważniejszymi z nich moim zdaniem jest wysoki
nakład faktycznej pracy fizycznej wymaganej dla
takiego roznoszenia, połączony z moją niezbyt
wysoką obecnie kondycją fizyczną. Aby bowiem
być naukowcem, niemal automatycznie trzeba
przekształcić się w osobę kiedyś nazywaną
"molem książkowym". (Dziś zapewne nazwa
ta powinna zawierać słowo "komputer".) Wszakże
badania naukowe to tropienie idei i przesłanek,
przemyśliwanie, wyciąganie wniosków, spisywanie,
transformowanie, itp. Wszystko to zaś typowo czyni
się na siedząco. Nic dziwnego, że moje mięśnie
NIE są nawykłe do długotrwałych wysiłków fizycznych,
zaś ciało nieodporne na szorstkie potraktowanie.
Do czasu jednak otrzymania ulotek, ja o tym NIE
wiedziałem. Na dodatek do owej niezbyt wysokiej
kondycji fizycznej, w działaniu są jednak także i inne
formy oporu pola moralnego, np. wysoki poziom
wkładu umysłowego i nieustannej uwagi, wymagany
podczas owego roznoszenia, a objawiający się
NIE tylko w tym co należy powiedzieć podczas
roznoszenia ulotek i na jakie reakcje odbiorców
należy być przygotowanym, ale także w samym
zorganizowaniu owego roznoszenia, w wyborze
lokacji oraz ulic otrzymujących ulotki, itp. (Wszakże
ja NIE mam ani wystarczającej liczby ulotek, ani
wystarczającej ilości czasu, aby móc dostarczyć
te ulotki do każdego domu i mieszkania z całego
okręgu wyborczego Hutt South.) Ponadto, roznoszeniu
temu towarzyszy też wysokie napięcie psychiczne
i emocjonalne, oraz gotowość (spiętość) fizyczna,
których powody staną się jasne po przeczytaniu
reszty niniejszego punktu.
W typowym przypadku doręczania ulotki do rąk kolejnego
wyborcy wszystko idzie relatywnie łatwo i NIE powinno
indukować wyczerpania. Typowo bowiem przechodzi
się do ogrodzenia następnego domu, otwiera furtkę
jaka wiedzie do przydomowego ogródka, przechodzi
przydomowym chodnikiem pod drzwi domu, puka do
drzwi lub naciska dzwonek (jeśli dzwonek taki istnieje),
po otwarciu drzwi przez domownika przedstawia się
siebie, wręcza się ulotkę, grzeczne rozmawia się krótko
z owym domownikiem wyjaśniając najistotniejsze swe
cele wyborcze oraz wysłuchując jego/jej opinii na
tematy które go/ją interesują, uściska rękę, wypowiada
pożegnalne grzeczności, opuszcza ogród, zamyka
za sobą furtkę i przechodzi do następnego domu.
Jednak oprócz owych typowych przypadków istnieją
też wyjątki. To właśnie one najsilniej wyczerpują
fizycznie, umysłowo i emocjonalnie. To one też
zapewne spowodowały, że kiedy otrzymałem owych
9999 wspaniale wydrukowanych ulotek wyborczych
opisanych w (2014/5/28) z punktu #M2 tej strony,
oraz kiedy z kopyta zabrałem się za ich osobiste
doręczanie, wówczas ku swemu zaskoczeniu już
pierwszego dnia odkryłem, iż moje nogi, mięśnie,
umysł i uczucia odmówiły mi posłuszeństwa już po
rozniesieniu i doręczeniu jedynie około 100 ulotek.
Poznajmy więc teraz jak wygląda doręczenie ulotek
w takich nietypowych przypadkach.
Podczas roznoszenia ulotek, owe typowe przypadki
przechodzenia od domu do domu jakie opisałem
w poprzednim paragrafie, co jakiś czas są
przeplatane nietypowymi przypadkami, które
wymagają dodatkowego wykonywania całej gamy
najróżniejszych fizycznie, umysłowo i emocjonalnie
wyczerpujących działań, oraz które są realizowane
w sytuacji znacznego napięcia fizycznego,
umysłowego i nerwowego. Przykładowo, po przejściu
do następnego domu typowo najpierw trzeba otworzyć
i zamknąć za sobą furtkę albo bramę. Tymczasem
sporo z nich okazuje się być zdumiewająco
ciężkie, pozbawione zawiasów, lub zacinające się.
Zadziwić może też mnogość najróżnorodniejszych
sposobów na jakie zamki w tych furtkach lub bramach
potrafią odmawiać posłuszeństwa, oraz liczba prób
oraz poziom wiedzy inżynierskiej jakie są potrzebne
aby mimo ich zacięcia zdołać je otworzyć. Potem
trzeba znaleźć wejście do domu - które w typowych
nowozeladzkich domach ze sporymi ogródkami czasami
jest dobrze ukryte za drzewami i krzewami i niekiedy
wymagające przejścia sporych odległosci
wewnątrz-zagrodowych. Podczas poszukiwania drzwi
wejściwych trzeba też dobrze się rozglądać i być
świadomym gdzie dokładnie znajduje się furtka lub
brama dla ucieczki. Czasami bowiem wypada na nas
pies (lub psy) zaczajony w krzakach lub kwiatach
i czekający tylko na okazję aby "pobawić" się z
wizytującymi. A z dawnego życia na wsi pamiętam,
że do psa NIE wolno odwrócić się tyłem, bo ugryzie.
Trzeba więc być gotowym aby szybko wówczas przełączyć
swoje nogi na wsteczny bieg, poczym uciec przez
furtkę na ulicę biegnąc do tyłu oraz opędzając się
przed próbami ugryzienia, cały czas będąc przy tym
zwróconym przodem do atakującego nas psa. Kiedy
zaś zdołamy już dotrzeć do drzwi wejściowych do domu,
nasze "uciechy" też wcale się NIE kończą. Trzeba bowiem
jakoś zakomunikować domownikom, że stoi się przed
ich drzwiami. Tymczasem szybko odkryłem, że jedynie
około 20% domów w moim okręgu wyborczym posiada
na drzwiach działający dzwonek lub grzechotkę. W
rezultacie, już drugiego dnia roznoszenia ulotek okazało
się, że stawy wszystkich moich palców stają się aż tak
obolałe od nieustannego pukania do kolejnych drzwi,
iż NIE jestem w stanie dalej pukać swoimi palcami,
zaś pukanie czymkolwiek innym, np. przykrywką do
flamastra, brzmi zdumiewająco niegrzecznie. (Niektóre
też z domów, NIE tylko że NIE posiadają działającego
dzwonka, ale na dodatek mają umieszczony na drzwiach
napis "proszę NIE pukać".) Jeśli zdołam jakoś przywołać
domownika do drzwi, "uciecha" czasami trwa dalej. Po
przedstawieniu się i wyjaśnieniu dlaczego się ich wizytuje,
można bowiem spotkać się z każdą możliwą reakcją.
A wielu ludzi reaguje bardzo uczuciowo i żywo na kogoś
kto, jak ja, albo próbuje pozbawić głosów ich ulubioną
partię polityczną, albo też obstaje za moralnymi celami
działania - takimi jak moje cele. Stąd w doręczaniu
ulotek nie zawsze natykam się na kogoś z kim daje
się porozmawiać rzeczowo o problemach kraju i okręgu
wyborczego i poznać co wyborców boli oraz co warto
byłoby starać się zmienić. Często też w oczy rzuca się
reakcja niecierpliwości - kiedy dany wyborca jakby
NIE mógł się doczekać aż się odejdzie i on/ona będzie
w stanie ponownie zamknąć drzwi. Z nieprzyjemnych
reakcji, dla mnie osobiście najprzykrzejsza jest ta kiedy
dany domownik sarkastycznie lub ze złością stwierdza
np. coś w rodzaju, "ja NIE głosuję na bezpartyjnych",
poczym zatrzaskuje mi drzwi przed nosem. Chociaż
ta reakcja zdarza się raczej rzadko, ciągle w praktycznie
każdym dniu roznoszenia ulotek natykam się na nią
co najmniej jeden raz - a z jakichś tam powodów na ten
rodzaj reakcji mam szczególne uczulenie i potrafi
mi on popsuć całą resztę dnia. Nie na darmo
staropolskie przysłowie stwierdza, że "jedna
łyżeczka dziegciu może zepsuć całą beczkę
miodu". (Chińczycy tą samą ideę wyrażają
dosadnym przysłowiem "one speck of rat dung
spoils a pan full of rice" - tj. "jedna plamka
szczurzego gówna psuje całą patelnię pełną ryżu".)
Relatywnie też często nikt NIE otwiera drzwi -
czasami na przekór, że widzi się lub słyszy iż ktoś
jest jednak w środku. W takim przypadku trzeba
powrócić na ulicę i dodatkowo znaleźć miejsce
w którym znajduje się skrzynka na listy owego
domostwa - czasami także dobrze zamaskowana.
Jednak przed wrzuceniem ulotki do tej skrzynki
grzeczność wymaga, aby dobrze się przyglądnąć,
czy gdzieś przy niej NIE znajduje się pisana prośba
aby NIE wrzucać do niej określonych materiałów.
Jeśli zaś jest tam taka prośba, wówczas trzeba
wydedukować na bazie logiki i swej wiedzy, czy
ulotki wyborcze należą do danego rodzaju tych
materiałów. Jest też zadziwiające jak często pole moralne
potrafi utrudnić samo wrzucenie ulotki do skrzynki.
Przykładowo, nieproporcjonalnie często tuż przed
moim wyjściem w obchód, tą samą drogą co ja podąża
wcześniej jakiś roznosiciel materiałów reklamowych
który pozapycha nimi skrzynki pocztowe, tak
że na wrzucenie mojej ulotki bez jej zmięcia
lub zgniecenia brakuje już w skrzynce miejsca
i wymaga to znacznie trudniejszych manipulacji
niż powinno.
Na dodatek do powyższego, sporą ilość napięcia
i trudu kosztuje mnie szybko zmieniająca się
nowozelandzka pogoda. Moje przygotowania do
wyborów z 2014 roku wypadają wszakże kiedy w
NZ właśnie jest zima, zaś ja mam niezaleczony
kaszel. Obecnej zaś zimy praktycznie przez ponad
połowę każdego tygodnia pada tu zimny deszcz
i wieje silny sztormowy wiatr jaki uniemożliwia
użycie parasola. Osobie więc nienawykłej do pracy
pod "gołym niebem" i nieodpornej na przeziębienia,
jaką ja jestem, taki zimny deszcz i silny wiatr niemal
uniemożliwiają wyjście na ulicę. Roznoszenie ulotek
muszę więc dokonywać jedynie kiedy następuje
przerwa w deszczu. Niestety, szybkie zmiany
tutejszej pogody powodują, że jeśli pojawia się
przerwa w deszczu, często trudno zgadnąć jak długo
ona potrwa. Muszę więc używać całej swej wiedzy
klimatycznej i wszelkich dostępnych mi pomocy
aby przewidzieć długości poszczególnych przerw
w deszczu. Wszakże potencjalni wyborcy którym
doręczam ulotki rozrzuceni są po dużym obszarze
(patrz punkt #C1 tej strony), niektórzy z nich mieszkając
nawet w odległości niemal 20 km od mojego mieszkania.
Za każdym razem muszę więc zadecydować, czy
dana przerwa w zimnym deszczu będzie wystarczająco
długa abym NIE został złapany przez deszcz
po dojechaniu autobusem do tych najbardziej
oddalonych wyborców, czy też będzie ona na
tyle krótka iż powinienem rozdawać ulotki tylko
blisko do swego domu - co umożliwi mi szybką
ucieczkę kiedy zimny deszcz zacznie padać. Na
dodatek, podczas roznoszenia ulotek w pochmurne
dni bez przerwy muszę też obserwować pogodę
aby móc w porę uciec kiedy czuję iż zbliża się deszcz.
Sporej dozy "uciechy" dostarcza mi też struktura
ulic w nowozelandzkich miejscowościach. Mi
struktura ta przypomina bowiem kręte labirynty
i pułapki jakie opisuję w punkcie #C4 strony o nazwie
petone_pl.htm.
W połączeniu więc z chronicznym brakiem
architektonicznych "landmarks", z niemal
identycznym wyglądem każdej uliczki, oraz
z koniecznością rozdawania ulotek w coraz
to innych miejscach zależnie od tego jak
długa jest przewidywana przerwa pomiędzy
deszczami, ta labiryntowa struktura uliczek
powoduje, że naprawdę trudno się zorientować,
które uliczki już otrzymały ulotki, oraz że
trudno wprowadzić jakiś system i ład w
dostarczaniu ulotek do rąk wyborców.
Kiedy po około 3 godzinach roznoszenia około 100
ulotek, zarówno moje nogi, jak i reszta ciała, zaczynają
odmawiać mi posłuszeństwa, typowo w rozległych
miasteczkach NZ ulotki te otrzymuje tylko jedna
długa ulica, lub dwie albo trzy krótkie uliczki. Tak
nieznaczące wyniki i niewielki postęp oczywiście mnie
niecierpliwią. Dlatego w dni kiedy pogoda była bezdeszczowa
przez cały dzień, po powrocie do domu, zjedzeniu
lunch'u i dłuższym odpoczynku, próbowałem wychodzić
ponownie aby doręczyć kolejną porcję ulotek.
Okazywało się jednak, że pole moralne nadal
działa. Chociaż bowiem moje mięśnie w międzyczasie
odpoczęły, mój umysł i nerwy ciągle pozostawały zmęczone.
W rezultacie, na przekór iż fizycznie nadal mogłem
doręczać ulotki, całe moje zachowanie, głos, oraz dobór
słów stawał się nieprzekonywujący, zmęczony i pozbawiony
wigoru. Słysząc samego siebie w tych drugich wyjściach
dochodziłem do wniosku, że gdybym to ja był odbiorcą
ulotki, wówczas prawdopodobnie osoba która mi ją
doręcza wcale by mnie NIE przekonała aby na nią
głosować. Z czasem owe drugie więc wyjścia uznałem
za tak mało efektywne, że całkiem ich zaprzestałem.
W dni robocze, kiedy przez cały dzień zapowiadała
się bezdeszczowa pogoda, miałem do wyboru czy
doręczać ulotki w środku dnia, czy też wieczorem.
Chodzi bowiem o to, że w środku dnia sporo ludzi
jest w pracy. Domy są więc puste. Wszakże w NZ
w większości domów mieszkają tylko albo małżeństwa,
oboje z uczestników których typowo pracują, albo
nawet tylko pojedyńcze osoby. Podczas więc dnia
liczba osobistych doręczeń jest bardzo niska.
Natomiast wieczorami ludzie powracają już z
pracy. Jest więc większa szansa aby zastać ich
w domu. Ponadto, wieczorem łatwiej poznać w
którym domu ktoś jest obecny, bowiem widać w
nim światło. Niestety, fakt że obecnie w NZ jest zima,
powoduje że ciemno robi się zaraz po godzinie 16.
Większość zaś pracujących osób wraca do domu
dopiero po godzine 17 - jako że w NZ typowe godziny
pracy rozciągają się od 9 rano do 5 po południu.
Z powodów zaś które opisałem w punkcie #A2 tej
strony, kiedy jest już bardzo ciemno, ludzie niechętnie
otwierają obcym drzwi swoich domów. W rezultacie, zarówno
dzienne doręczanie, jak i doręczanie wieczorne, ma
niemal tą samą efektywność co do proporcji udanych
doręczeń. Na dodatek, doręczanie kiedy jest już
ciemno, mnie też wystawia na najróżniejsze dodatkowe
niebezpieczeństwa - i to NIE tylko podczas doręczania
w jakiejś ciemnej i ubocznej uliczce. Stąd, po kilku
próbach doręczania wieczorami, zdecydowałem
się zarzucić ten wybór czasu i doręczać ulotki
wyłącznie w środku dnia.
Powinienem tu dodać, że zgodnie z moralną
zasadą "NIE czyń zła,
NIE mów zła, NIE podziwiaj zła, NIE słuchaj zła"
ilustrowaną przez owe słynne buddyjskie
"cztery mądre małpki",
opisywane m.in. w punkcie #B1.1 strony o nazwie
antichrist_pl.htm,
ja celowo omijam temat niebezpieczeństw - chyba
że ich wspomnienie jest niezbędne przy omawianiu
jakiejś innej sprawy. Nie oznacza to wcale, że osobiste
doręczanie ulotek wyborczych NIE wiąże się z żadnymi
innymi niebezpieczeństwami niż ataki psów, czy to
co kogoś może spotkać w ciemnych uliczkach. Aby
też się zabezpieczać i przed nimi, w roznoszeniu tym
trzeba przestrzegać kilka żelaznych zasad, np. nigdy
NIE przekraczać progu domu i NIE wchodzić do domów
czy mieszkań - nawet jeśli jest się zaproszonym do
środka, zawsze rozmawiać stojąc na zewnątrz poza
progiem, NIE podejmować dyskusji z osobami
wykazującymi rozdrażnienie, NIE doręczać ulotek
do domów które wyglądają iż mogą być zamieszkałe
przez członków jakichś gangów, itd., itp.
Kiedy ciągle mieszkałem w Polsce, często widywałem
listonoszy jak roznosili listy i wręczali je do rąk adresatów.
W owym bowiem czasie w Polsce domy NIE posiadały
jeszcze skrzynek na listy, stąd wszelka korespondencja
musiała być doręczona do rąk adresatów. Nie miałem
wówczas pojęcia, jak męcząca była praca takich listonoszy,
ani z jakimi trudnościami musieli oni się borykać w swej
codziennej pracy. Wówczas bawiły mnie też owe liczne
filmy rysunkowe humorystycznie pokazujące ataki psów
na listonoszy lub perypetie listonoszy usiłujących doręczyć
pocztę do rąk trudno-dostępnego adresata. Dopiero jednak
po moich doświadczeniach z osobistym doręczaniem ulotek
nagle uświadomiłem sobie, że owe humorystyczne filmy
faktycznie pokazywały sceny zainspirowanie zdarzeniami
z prawdziwego życia. Roznoszenie ulotek m.in. zwiększyło
więc i respekt jakim darzę dzisiejszych i wspominam
dawnych listonoszy.
Filozofia totalizmu ustaliła, że wybranie tego rozwiązania
dla dowolnego problemu (w tym dla problemu roznoszenia
ulotek), które wspina się najstromiej pod górę pola moralnego,
stworzy najwięcej długoterminowych korzyści i najmniej skutków
ubocznych. (Odnotuj tu, że jakieś skutki uboczne z wybranego
tu osobistego roznoszenia ulotek ciągle zaistnieją, bowiem
rozwiązanie to nadal wykazuje spore nachylenie do osi
uczuć "Y" z "Rys. #I1".) Przytoczmy więc tutaj także chociaż
kilka przykładów owych długoterminowych korzyści.
I tak, dla mnie bardzo istotna z owych korzyści
osobistego doręczania ulotek do rąk wyborców,
wynika z pracochłonności i cech tego doręczania.
Wszakże trzeba mieć końskie zdrowie, kondycję
fizyczną zawodowego sportowca, sporo samozaparcia,
odporności psychicznej, planowania, zdolności
przewidywania pogody, znajomości danej miejscowości,
rozeznania geograficznego, wyczucia kierunków,
czasu, oraz kilka jeszcze innych wymagających
cech osobowych, aby być w stanie pokonać
znaczące opory pola moralnego i faktycznie
podostarczać osobiście wszystkie ulotki do rąk
mieszkańców domostw swojego okręgu wyborczego.
To zaś oznacza, że podczas osobistego roznoszenia
ulotek udoskonala się i trenuje wszystkie powyższe
cechy osobowe - wszakże "practice makes
perfect". Ponadto, jeśli
wybory wygrywa taki osobiście roznoszący ulotki
kandydat, wówczas jest pewnym, że na owo
wygranie faktycznie sobie zasłużył.
Kolejną korzyścią odnoszoną przez kandydatów
osobiście roznosząych własne ulotki, jest że
typowi politycy którzy NIE przeszli przez twardą
szkołę życia, NIE będą w stanie takiego osobistego
roznoszenia ani podjąć, ani potem efektywnie
zrealizować. Poprzez więc wprowadzenie oporów
pola moralnego, Bóg m.in. mądrze i przewidująco
wyrównuje tymi oporami szanse kandydatów o np.
"zero-dolarowych" kampaniach wyborczych, takich
jak moja, z szansami kandydatów bogatych partii
politycznych. Opory pola moralnego generują też
korzyści dla społeczności wybierającej swego reprezentanta.
Wszakże kiedy szanse wszystkich kandydatów stają
się równe, wybory wygra ten kandydat, którego cele
i cechy najlepiej pokrywają się ze zbiorową filozofią
i ze wskazaniami sumienia ludności jaką kandydaci
ci mają potem reprezentować. Końcowym więc
efektem działania oporów pola moralnego, okazuje
się być przerzucenie decyzji za to kto ma wygrać
wybory, z ceny, rozległości i z jakości czyjejś kampanii
wyborczej, na stan umysłów i sumienia wyborców.
Opory pola moralnego służą też sprawiedliwości.
Wszakże kiedy decyzja kto zostaje wybrany zależy
od stanu umysłów i sumienia wyborców, wówczas
każda społeczność
zawsze otrzymuje takich przywódców i rządzących,
na jakich zasługuje swoją filozofią i stanem moralnym -
który to fakt od dawna starają się nam uświadomić
ustalenia filozofii totalizmu.
Część #P:
Podsumowanie ustaleń natury filozoficznej jakie
zgromadzone zostały empirycznie w wyniku
podjęcia działań opisywanych na tej stronie:
#P1.
Niezależnie od celów politycznych, moje
stanięcie w wyborach z 2014 roku ma
też cele filozoficzne:
Jako twórca nastawionej na moralność
filozofii totalizmu,
ja jestem NIE tylko zainteresowany tymi
doświadczeniami i ustaleniami które
mogą doprowadzić mnie do zwycięstwa
w wyborach, ale także tymi które mogą
podnieść naszą wiedzę filozoficzną oraz
wzbogacić pulę rozwiązań filozoficznych
oferowanych przez filozofię totalizmu jakie
mają potencjał aby podnieść jakość życia
ludzi praktykujących totalizm. Dlatego podczas
swej kampanii wyborczej opisywanej na tej
stronie, jako dodatkowy cel pozapolityczny
stawiam sobie dokonywanie intensywnych
obserwacji filozoficznych. Faktycznie też
mam nadzieję, że kampania ta okaże się
rodzajem "empirycznego eksperymentu
filozoficznego" - który wzbogaci filozofię
totalizmu. Wszakże w takim przypadku,
nawet jeśli NIE uda mi się osiągnąć żadnego
z celów politycznych jakie sobie postawiłem,
ciągle mój wysiłek NIE pójdzie na marne
bowiem mój udział w tych wyborach pozwoli
mi osiągnąć istotne dla mnie cele filozoficzne.
W tej zaś "części #P" niniejszej strony będę
więc systematycznie podsumowywał swe
obserwacje i ustalenia natury filozoficznej
jakie już udało mi się zgromadzić.
#P2.
Co z obszaru filozoficznego
zdołałem już zaobserwować
lub ustalić podczas mojej
dotychczasowej kampanii wyborczej:
Najbardziej interesujące fakty, obserwacje
i ustalenia wynikające z tej kampanii, ale
związane z postępem filozoficznym, to:
(2014/3/22)
Ogromna apatia i rezygnacja dotyczące efektywności
procesu demokratycznego w NZ. Owe odczucia
apatii i rezygnacji zdają się przebijać z osobistych
rozmów ze zwykłymi wyborcami - o jakich już wspominałem
w (2014/3/22) z punktu #M2 tej strony. Są one też
pierwszym wrażeniem jakie rzuca się w oczy podczas
takich osobistych rozmów. Niemal każdy wyborca
z którym dotychczas rozmawiałem stwierdza
najróżniejszymi słowami, że to
co "oni" zechcą uczynić, oni i tak uczynią - bez względu
na to jakie działania by się nie podjęło.
Ciekawe, czy taka właśnie dominująca opinię o
braku efektywności procesu demokratycznego
w NZ wyrobiły w wyborcach posunięcia rządu
w rodzaju upartego utrzymywania owego
zwalczanego przez cały naród "prawa
antyklapsowego" opisywanego
w punkcie #B5.1 moje strony o nazwie
will_pl.htm.
Jeśli owa sytuacja będzie trwała i się pogłębiała,
wówczas któregoś dnia demokracja może kompletnie
się zawalić w NZ - co paraktycznie oznaczałoby
życie-wyniszczące nieszczęście dla nas wszystkich,
tak jak już to napomknąłem w punkcie #K1 tej strony.
(2014/4/15)
szybko rosnąca niechęć aby mieć cokolwiek do czynienia z polityką
lub politykami. Podczas swoich obchodów od domu do domu
we wtorek dnia 15 kwietnia 2014 roku, ponownie uderzyła mnie liczba
ludzi, którzy natychmiast po tym jak im się przedstawiałem informowali
mnie, że sprawy polityki zupełnie ich NIE obchodzą, poczym
zatrzaskiwali drzwi swego domu przed moim nosem. Muszę
się tu przyznać, że natykanie się na takich ludzi NIE dostarcza
przyjemnego doznania. A ludzi tych okazuje sie być niespodziewanie
dużo. Aczkolwiek w swych obchodach NIE mam głowy na
podliczanie statystyk, mam wrażenie że niemal co trzeci
potencjalny wyborca już obecnie należy w NZ do tej właśnie
kategorii. Tak duża ich liczba spowodowała nawet, że zacząłem
się zastanawiać, czy te reakcje NIE są przypadkiem wynikiem
np. mojego wyglądu albo zachowania. Wszakże NIE można
wymagać od ludzi aby rozmawiali, lub chociaż tylko słuchali,
kogoś czyj wygląd lub zachowanie im NIE odpowiada. Na
szczęście, Bóg najwyraźniej postanowił odpowiedzieć na
te moje wewnętrzne wątpliwości, bowiem już następnego
dnia przeczytałem w gazecie artykuł [1#P2] o
tytule "Has democracy taken a dive?" (tj. "czy
demokracja zapada się?"), ze strony A11 gazety
The Dominion Post
(wydanie ze środy (Wednesday), April 16, 2014). W artykule tym
zostało wyjaśnione, że już w poprzednich wyborach z 2011 roku
liczba ludzi którzy głosowali spadła do martwiącego już polityków
szokująco niskiego poziomu. Szybko też rośnie w NZ liczba owych
ludzi którzy NIE chcą mieć nic wspólnego z polityką i politykami.
Po przeczytaniu tego artykułu zrozumiałem więc jaki jest faktyczny
powód owego zatrzaskiwania drzwi przed moim nosem kiedy się
przedstawiałem, że zamierzam stanąć jako kandydat do nachodzących
wyborów. Przypomniałem też sobie to, co różnymi słowami powtarzało
mi wielu z tych wyborców, którzy NIE unikali ze mną rozmowy.
Te ich narzekania dosyć wyraźnie wskazują na czym polega problem
demokracji w NZ i jak problemowi temu można zaradzić. Miejmy
więc nadzieję, że zostanę wybrany do sejmu aby uczynić w tej
sprawie coś konstruktywnego, zanim pogarszanie się owej
sytuacji sprowadzi na nasz kraj rujnujące go kłopoty.
Część #R:
Na zakończenie tej strony:
#R1.
Podsumowanie tej strony:
Nikt z nas NIE żyje w pustce, a wśród innych ludzi
którzy nam pomagają i nas zaopatrują w to co
potrzebujemy. Mamy więc wobec tych innych
ludzi obowiązek aby uczynić coś także i dla
ich dobra. Nie ma zaś lepszego uczynku niż
dołożenie swego wkładu w uczynienie życia
otaczających nas ludzi i świata znacznie lepszymi
niż one były kiedy do nich dołączyliśmy.
#R2.
Skorowidz
z linkami do innych pokrewnych stron które
również posiadają związek z omawianymi tu tematami:
Istnieje cały szereg odmiennych stron
internetowych, które - podobnie jak niniejsza,
wyjaśniają sobą najróżniejsze szczegółowe
zagadnienia objęte treścią
Konceptu Dipolarnej Grawitacji
i filozofii totalizmu. Wszystkie owe pokrewne
strony można odnaleźć i wywoływać za
pośrednictwem
skorowidza
specjalnie przygotowanego aby ułatwiać ich
odnajdowanie. Nazwa "skorowidz" oznacza wykaz,
zwykle podawany na końcu książek, jaki pozwala
na szybkie odnalezienie interesującego nas
opisu. Moje strony internetowe też mają taki właśnie
"skorowidz" - tyle że zaopatrzony w zielone
linki
które po kliknięciu na nie myszą natychmiast
otwierają stronę z tematem jaki kogoś interesuje.
Skorowidz ten znajduje się na stronie o nazwie
skorowidz.htm.
Można go też wywołać z "organizującej" części
"Menu 1" każdej totaliztycznej strony. Radzę
aby do niego zaglądnąć i zacząć z niego
systematycznie korzystać - wszakże przybliża
on setki totaliztycznych tematów które mogą
zainteresować każdego.
#R3.
Proponuję okresowo powracać na niniejszą stronę w celu
sprawdzenia dalszych postępów w moich wysiłkach i zamiarach:
Aż do okresu zaraz po wyborach (tj. po
20 września 2014 roku), kiedy to po dodaniu
do tej strony końcowego podsumowania,
powrócę do zawieszonych czasowo moich
standardowych badań i publikowania,
niniejsza strona będzie najczęściej
i najintensywniej aktualizowną ze
wszystkich moich stron. Dlatego
zapraszam do jej ponownego odwiedzenia
już za jakiś czas, aby wówczas sprawdzić,
co nowego w sprawie omawianych tu
wyborów, lub co nowego stało mi się
już wiadome.
Niniejsza strona dostępna jest także w formie
broszurki oznaczanej symbolem
[11],
którą przygotowałem w "PDF" (od "Portable
Document Format") - obecnie uważanym za
najbezpieczniejszy z wszystkich internetowych
formatów, jako że do niego normalnie wirusy
się NIE doczepiają. Ta klarowna broszurka
jest gotowa zarówno do drukowania, jak i do
wygodnego czytania z ekranu komputera.
Ciągle ma ona też aktywne wszystkie swoje
zielone linki.
Stąd jeśli jest czytana z ekranu komputera
podłączonego do internetu, wówczas po
kliknięciu na owe linki otworzą się linkowane
nimi strony lub ilustracje. Niestety, ponieważ
jej objętość jest około dwukrotnie wyższa niż objętość
strony internetowej jakiej treść ona publikuje,
ograniczenia pamięci na sporej liczbie darmowych
serwerów jakie ja używam, NIE pozwalają aby
ją na nich oferować (jeśli więc NIE załaduje
się ona z niniejszego adresu, ponieważ NIE
jest ona tu dostępna, wówczas należy kliknąć
na któryś odmienny adres z
Menu 3,
poczym sprawdzić czy stamtąd juź się załaduje).
Aby otworzyć ową broszurkę (lub/i załadować
ją do własnego komputera), wystarczy albo
kliknąć na następujący zielony link
albo też na niniejszej totaliztycznej witrynie otworzyć
sobie plik nazywany tak jak w powyższym linku.
Jeśli zaś czytelnik zechce też sprawdzić, czy jakaś
inna totaliztyczna strona właśnie studiowana przez
niego, też jest już dostępna w formie takiej PDF
broszurki, wówczas powinien sprawdzić, czy
wyszczególniona ona została w linkach z "części
#B" strony o nazwie
tekst_11.htm.
Owe linki wskazują bowiem wszystkie totaliztyczne
strony, które już zostały opublikowane jako takie
broszurki z serii [11] w formacie PDF.
Życzę przyjemnego czytania!
#R5.
Copyrights © 2020 by dr inż. Jan Pająk:
Copyrights © 2020 by Dr Jan Pająk.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejsza strona
stanowi raport z wyników badań jej autora -
tyle że napisany jest on popularnym językiem
(aby mógł być zrozumiany również przez
czytelników o nienaukowej orientacji). Idee
zaprezentowane na tej stronie są unikalne dla
badań autora i dlatego w tym samym ujęciu co
na tej stronie (oraz co w innych opracowaniach
autora) idee te uprzednio NIE były jeszcze
publikowane przez żadnego innego badacza.
Jako taka, strona ta publikuje idee, których
prezentacja podlega tym samym prawom
intelektualnej własności jak każde inne
opracowanie naukowe. Szczególnie
jej autor zastrzega dla siebie intelektualną
własność teorii naukowych, odkryć i wynalazków
wspominanych lub opisywanych na tej stronie,
oraz tabel i ilustracji jakie autor przytacza
na dowolnej ze swoich publikacji.
Dlatego autor zastrzega tu sobie, aby podczas
powtarzania w innych opracowaniach jakiejkolwiek
idei, opisu, tabeli lub ilustracji zaprezentowanej na niniejszej
stronie, lub na dowolnej innej stronie czy publikacji
autora (tj. jakichkolwiek teorii, zasad, wyjaśnień, dedukcji,
intepretacji, urządzeń, dowodów, tabel, ilustracji, itp.),
powtarzająca osoba ujawniła i potwierdziła kto jest
ich oryginalnym autorem (czyli aby - jak mawia się w
angielskojęzycznych kręgach twórczych, osoba ta oddała
pełny "kredyt" moralny i uznaniowy autorowi tej strony),
poprzez wyraźne wyjaśnienie przy swym powtórzeniu,
iż tę ideę, opis, tabelę, ilustrację, itp., powtarza ze strony
autoryzowanej przez dra Jana Pająka, poprzez wskazanie
internetowego adresu np. niniejszej strony - pod którym
idea ta była oryginalnie omawiana, oraz poprzez podanie
daty najnowszego aktualizowania owej strony
(tj. daty wskazywanej poniżej).
#R6.
Autor
tej strony (tj. dr inż. Jan Pajak):
Niniejszym mam przyjemność poinformować
czytelników, że z okazji 70tej rocznicy urodzin
autora tej strony (tj.
mnie),
wyprodukowany został i opublikowany około 35
minutowy film Dominika Myrcik, jaki od maja
2016 roku upowszechniany jest gratisowo w
youtube.com.
Film ten nosi tytuł
"Dr Jan Pająk portfolio"
i prezentuje graficznie najważniejszy mój naukowy dorobek życiowy.
Zapraszam i zachęcam czytelników do jego oglądnięcia. Działające
zielone linki,
adresy internetowe, ulotki promocyjne w trzech językach,
oraz pełne opisy wszystkich trzech wersji językowych (tj.
polskiej, angielskiej i niemieckiej) tego doskonale
zaprojektowanego i wykonanego HD i HQ filmu, są
dostępne na specjalnie poświęconej mu stronie o nazwie
portfolio_pl.htm.
Czytelnicy chcący napisać do mnie w jakichkolwiek
sprawach, np. aby podzielić się ze mną swoimi opiniami,
udzielić mi rad, zadeklarować swoją pomoc w wyborach,
itp., mogą kierować swoją korespondencję na moje
od dawna używane już adresy emailowe, np. na adres
jpajak@poczta.wp.pl.
Pełny wykaz tych adresów emailowych podaje punkt
#L3 na mojej autobiograficznej stronie o nazwie
pajak_jan.htm.
Niestety, czuję się tu w obowiązku aby poinformować,
że z powodu chronicznego braku czasu jaki
nieustannie doświadczam, w typowych przypadkach
NIE odpiszę na otrzymany email. Wszakże
doba ma tylko 24 godziny. Większość zaś z
tych godzin muszę przeznaczać na osiąganie
najistotniejszych celów jakie sobie postawiłem
do zrealizowania w danym dniu.
* * *
If you prefer to read in English
click on the flag
(Jeśli preferujesz język angielski
kliknij na poniższą flagę)
Data zapoczątkowania budowy tej strony internetowej: 25 marca 2014 roku.
Data jej najnowszego aktualizowania: 2 luty 2020 roku
(Sprawdź w adresach z
Menu 4
czy istnieje już nowsza aktualizacja)
|